czekam na njusa o nadaniu jakiemuś placowi imienia Leszka Balcerowicza: też starał się zreformować "realny socjalizm", też doradzał "Solidarności" i był wówczas za samorządnością pracowniczą, też brał udział w restauracji dzikiego kapitalizmu w Polsce, też był w rządzie Mazowieckiego, też działał w Unii Wolności, też wielbi go "Gazeta Wyborcza" i reszta liberałów "z ludzką twarzą", też krytyka pod jego adresem jest traktowana jako szarganie świętości.
Czy ta wystawa aby nie narusza ustawy o wychowaniu w trzeźwości?
będzie tam także zamontowany
i biedacy naprodukowani przez transformacje będą mogli zanurzyć buzię, a w niedzielę będzie się kręcić wolniej i starczy nawet czasu na dwa łyki.
W erze stawiania 30-sto metrowych pomników Jezuska za budżetowe pieniądze, gdzieś we wsi w Polsce. To jest całkiem pozytywna wiadomość.
Chwała bohaterom.
Każdy reżim nazywa ulice imionami swoich. Jeśli obecny się utrzyma, za jakiś czas będziemy chodzi ulicami Bolka i Balcerka, przy których Kuroń to mimo wszystko chyba jednak małe piwo.
(_*_)
zwróć uwagę jednak na różnice.
Jacek Kuroń dokonał krytyki modelu przemian po 89 roku a także swojego w nim udziału, podczas gdy Balcerowicz nie, a nawet twierdzi, że należało( i wciąż należy) dokręcić śrubę.
Po drugie, z pism i wypowiedzi Balcerowicza trudno wyprowadzić jakiekolwiek emancypacyjne i prospołeczne inspiracje dla współczesnych inicjatyw, natomiast z pism, wypowiedzi i działalności Kuronia jak najbardziej ( co nie oznacza, że nie popełnił on też wiele brzemiennych w skutkach błędów)
Po trzecie Jacek Kuroń był ściśle związany z częścią życia intelektualno-społecznego na Żoliborzu, zwłaszcza w czasach opozycyjnych. W jakimś sensie ta postać wpisuje się w tradycję ideową, przynajmniej tej części Warszawy, więc upamiętnienie jej wydaje się wskazane.
za samo popieranie postulatu budowy pomnika Lecha Kaczyńskiego można zostać pobitym, zamkniętym do "psychuszki" lub nawet skopanym na śmierć, natomiast o wiele mniej znaczącego polityka III RP honoruje się placem w stolicy.
Na czym polegają stosowane tu kryteria?
lewica kulturowa zaprotestuje w tym wypadku przeciw "romantyzmowi żałoby" i "kultowi śmierci"?
pamięci L.Kaczyńskiego nie wolno czcić, a Kuronia - czcić musowo, bo ten pierwszy nie należał do Polskiej Zjednoczonej Partii Nowoczesnej (czy jakoś podobnie), a ten drugi był przez dłuższy czas jej działaczem?
za chińskie zupki.
nawet wówczas, gdy zapewniał, że nie będzie lepiej ale będzie weselej. Tymczasem śmieć się nie ma z czego, bo przecież nie nadaje się do tego wzrastająca liczba bezrobotnych lub zatrudnionych na umowy śmieciowe, bezdomnych, głodnych, poniewieranych poza granicami kraju ani tym bardziej domy za płotami z kamerami i ochroną czuwającą dzień i noc. To, co zwalczał, takich nieszczęść nie przynosiło. To, co wywalczył, nadaje się tylko do zgrzytania zębami. Czy za to powinien dostać plac w stolicy swojego imienia? Pytanie odpowiedzi nie wymaga, przynajmniej moim zdaniem.
tym bardziej że robił to z pozycji ministra pracy. Jak widać sentencja "jestem za a nawet przeciw" była wspólna u całego ugrupowania solidaruchów. Klasa robotnicza dostała zupkę i powinna siedzieć cicho a koledzy robili z gospodarką co trzeba.
Zadziwia mnie ekwilibrystyka niektórych proizraelczyków którzy wychwalają Kuronia a jednocześnie robią wszystko aby uchodzić za lewicowców.
Zwraca uwagę lista obecności na uroczystości: Kwas, HGW, Mazowiecki zamiast naprzykład Karola Modzelewskiego czy Tadeusz Kowalika. Ciekawe czy patron kuroniowego uniwerku w Teremiskach, skadinad duzego kalibru humanista i stary socjał, czulby sie dobrze w tym nowym mieszanym towarzystwie lyberalow-aferalow i zreformowanych komunistow?
www.socjalpatriotyzm.salon24.pl
Czekamy na Rondo Michnika i Aleję Geremka!
a tak konkretnie, to co z tego wynika, z tych emancypacyjnych inspiracji w pismach Kuronia (można takowe znaleźć w pismach wielu postaci, w tym i liberałów) czy z tej jego krytyki własnych zaangażowań dokonanych po roku 1989 (krytyki tyleż oględnej i bardzo samo-wyrozumiałej, co nie związanej z żadną zmianą postaw - Kuroń pozostał członkiem UW do śmierci)? Mnie nie przeszkadza to, że imieniem Kuronia nazwano jakiś plac. Mnie przeszkadza to, że polska lewica w swej czołobitności wobec mitów i legend części liberalnej oligarchii przyjmuje bezkrytycznie i z olbrzymią - niespotykaną wobec wielu innych postaci - wyrozumiałością kult faceta, który właśnie z lewicowych pozycji powinien zostać poddany druzgoczącej krytyce, niezależnie od tego, że owszem, to i owo sensownego w życiu zrobił. Jeśli lewica sama wybija sobie zęby, to nigdy nikogo nie ugryzie. Jedyne, co jej pozostanie, to zastąpienie kultu Papieża-Polaka i kremówek - kultem Świętego Jacka i jego zupy.
konkretnie może nie wiele z tej skruchy wynika, ale pośrednio jednak coś wynika. Przede wszystkim, tych dla tych osób, nie tylko z lewicy, dla których Kuroń był jakimś autorytetem, ta opinia może jednak skłonić do namysłu i wytrącić z przeświadczenia, że transformacja była głównie wielkim sukcesem.
Ja też oceniam skutki działań Kuronia w poszczególnych okresach mocno krytycznie i uważam, że powinno się o tych błedach mówić, także w kręgu osób dla których Kuroń pozostaje
pewnym autorytetem. Nie widzę jednak wcale tak powszechnej czołobitności na lewicy względem tej postaci.Np. ostatniow LMD pojawił się tekst Stefana Zgliszczyńskiego ''liberał o złotym sercu''.
Pozdrawiam
Cóż, Polacy wskutek różnych czynników (historycznych, kulturowych, ekonomicznych) mają mentalność autorytarną i skłonność do tworzenia "ołtarzy" / "pomników" jak nie takim, to innym "świętym"...
Nie znam na tyle dokładnie życiorysu Kuronia, aby móc go autorytatywnie oceniać, jednak zmiana ideologii (w działaniu) z trockizmu w PRL na coś na wzór thatcheryzmu w III RP oraz trwanie w Unii Wolności - budzi wątpliwości, czy aby na pewno powinno się go uznawać za "ideał" radykalnej lewicy... :' Aczkolwiek na tle "Solidarności and Company" nie wypada najgorzej. Potrafił zrewidować niektóre swoje działania i uznać je za błędne (co jest generalnie rzadko spotykane w polityce).
sęk w tym, że Kuroń nie był "liberałem ze złotym sercem", a za dawną przeszłością i dobroduszną miną skrywał się w jego przypadku udział w najbardziej bezwzględnym i pozbawionym serca rządzie po roku 1989, a następnie obrona niesprawiedliwego porządku, który powstał w efekcie decyzji tegoż rządu.
Poza tym polityka to nie tylko wzniosłe słowa, eseje, przeprosiny i deklaracje - polityka to decyzje, polityka to interesy klasowe, polityka to układy towarzyskie itp. Kuroń do końca życia pozostał prominentnym członkiem neoliberalnej oligarchii, ufundował ją (rząd Mazowieckiego), współtworzył ją (UW) i bronił jej realnych interesów zawsze, gdy były zagrożone (afera Rywina).
Natomiast odwołania do Kuronia w przypadku LMD czy Krytyki Politycznej wynikają z prostego faktu, a faktem tym nie jest bynajmniej docenienie "myśli i postawy Kuronia". Po prostu obie te "lewice" dobrze wiedzą, że gdyby poddały Kuronia takiej krytyce, na jaką zasłużył, wówczas zaczęłyby być niemile widziane przez tę samą oligarchię, która rozdaje forsę, posady, wpływy i promocję. Jest to bowiem taka "lewica", która oligarchii grzecznie je z ręki.
ale jednak w ramach obecności w tym rządzie, do którego i ja nie mam zbyt wiele sympatii, Kuroń stanowił jego lewe skrzydło i nawet w okresie kiedy był ministrem nie popadał w liberalny hurraoptymizm ani dogmatyczną bezwzględność. W ''mojej zupie'' jest zapis dylematów, które w wtedy próbował rozwiązać i bynajmniej z tych rożważań nie winika, że jedynym rozwiązaniem na wszystkie problemy był dla niego ''wolny rynek''.
Przekonuje mnie, to co powiedział mi kiedyś prof.Bugaj, że Kuroń miał dobre lewicowe intencje tyle, że decyzje za które był współodpoweidzailny mimo tych dobrych intencji okazywały się społecznie i ekonomicznie nietrafne.
Jest taki ciekawy esej prof.Łagowskiego ''Między Ingardenem a Kołakowskim'', w którym autor pisze o dwóch podejściach do odpowiedzialności historycznej. W jednej z nich ( symbolizowanej w eseju przez Kołakowskiego) odpowiedzialność ponosi się nie tylko za swoje bezpośrednie czyny, ale za przynależność do szerokich formacji, za to po której stronie się jest i co po tejstronie się dzieje. Drugie stanowisko ( przypisywane przez Łagowskeigo Ingardenowi) odnosi odpowiedzialność do działań za które jednostka odpowiada bezpośrednio. W tej perspektywie nie liczy się tylko kto był po której stronie, ale też jaką postawę wówczas przyjmował.
Jeśli tak na to spojrzymy, postaci Kuronia nie oceniałbym tak jednoznacznie negatywnie.
to i Kuronia obroni. Pytanie tylko, po co? W imię poglądów? Ogólnikowych, mało oryginalnych, będących zestawem popłuczyn po myślicielach dużo lepszych? W imię życiorysu? Wszak podobny, za to nieskompromitowany po roku 1989 ma choćby towarzysz Kuronia - Modzelewski. W imię mniejszego zła, tj. dowodzenia, że Kuroń był na lewym skrzydle rządu Mazowieckiego? Tak jak dzisiaj Boni jest na lewym skrzydle rządu Tuska, tak jak Komołowski był na lewym skrzydle rządu Buzka, co niewiele zmieniało charakter tych rządów. W imię czego zatem? Kuroń, owszem, zasługuje na plac swego imienia - tyle że nie ma co do tego mieszać lewicowości, bo lewicowość powinna być wobec Kuronia krytyczna, zarówno w imię prawdy historycznej, jak i w imię niepopełniania tych samych błędów, które Kuroń popełnił.
Przecież masz tutaj proizraelczyka, ktory nie ekscytuje się placem im. Kuronia. To pan ABCD. Inna sprawa, że wg. pana ABCD, władzy pomniki stawiac trzeba i tylko się rozchodzi czy mają byc to "republikanie" czy "demokraci".
Mógłbyś Durango wyjaśnić, dlaczegóż to Kuroń "zasługuje" na plac? Chyba że żartowałeś mając na myśli walkę o tzw. wolną Polskę.
go wspieral jako tajny wspolpracownik zapewniajac o swojej wierze w marksizm, pozniej momentalnie zalozyl z Milerem BIG SA , okradxajac biedxakow poprzez dotacje budzetowe na okolo miliard USDX a pozniej przez Polise, zalozona na malzonke przezornie, po czym znow odzegnuje sie odx okradania ludzi, holdujac czlowiekowi ktory pomagal ludziom ktorych on denuncjowal.
na przykład za działalność w KOR-ze i okolicach.
Szkoda tylko, że poniechał tej działalności wtedy, gdy była ona (naj) bardziej potrzebna.
CIA finansowała KSS KOR i "S" od chwil ich powstania, pomnik Kuronia powinien za sponsorować rząd amerykański.
co do tego, że lewica powinna być wobec Kuronia krytyczna zgadzam się. Zwłaszcza w imię tego by nie popełniać podobnych błędów. Ale właśnie dlatego między innymi postać Kuronia jest tak ważna moim zdaniem, gdyż nosi w sobie pewien tragizm.
Moje zastrzeżenia do Twojego pierwszego komentarza, nie dotyczyły tego, że poddajesz Kuronia krytyce, ale że - przynajmniej takie odniosłem wrażenie - stawiasz go w jednej linii z Balcerowiczem. A dla mnie mimo, że losy tych postaci zbiegły się w pewnym okresie w ramach jednej formacji, zasługują na diametralnie różną ocenę.
Co do Modzelewskiego, zgadzam się, że postać ta niesłusznie została przyćmiona przez pubpularność w pewnych kręgach Kuronia i Michnika. Trudno mi jednak ocenić czy postawa Modzielewskiego polegająca na wycofaniu się z projektu modernizacji jaki dominował po 89 roku była w praktyce korzystniejsza niż to co zrobił Kuroń.
Z jednej strony co do słuszności, pewnie podobnie jak Ty, przyznałbym pełną rację Modzelewskiemu, z drugiej strony jeśli weżmie się pod uwagę skuteczność, to może to co robił Kuroń łącznie bardziej się przydało. Mówię oczywiście o skuteczności nie w trwaniu przy władzy, ale nadawaniu transformacji choć nieco bardziej ludzkiego wymiaru.
Inna rzecz, że można argumentować to tak, że Kuroń tym ocieplaniem wizerunku, jedynie legitymizował zło, a więc wzmacniał je, a nie łagodził.
Jestem też otwarty na takie wnioski, aczkolwiek mówią one raczej o tragicznych i niezamierzonych skutkach działań tego człowieka niż o nim samym. Pozdrawiam
Felietonistę, Redaktora, no i oczywiście Prezydenta.