Najlepiej rynek zadziałał na Wyspie Wielkanocnej. Chyba juz to pisałem. Wycięli ostatnie drzewko na zalesionej niegdyś wyspie, No i mieli Boga, Tylko nie grzmiał im tam.
Jasne, bo jak powszechnie wiadomo, brak socjalizmu = kapitalizm. Jak równie powszechnie wiadomo, polinezyjscy tubylcy wprowadzili zaawansowaną własność prywatną lasów wraz z systemem sądownictwa i policją jeszcze 300-400 n.e. a tu taki klops... Nadmierny rozwój populacji szczura polinezyjskiego też nie miał nic do rzeczy... Bo uwierzyć jest bardziej chwalebne niż dotknąć. A dla kapitalistycznych niedowiarków pozostają prostackie fakty http://pl.wikipedia.org/wiki/Wyspa_Wielkanocna
Czy dalszy wzrost w systemie kapitalistycznym jest możliwy? Zadumał się socjalista! Bo każdy socjalista to specjalista od... kapitalizmu! Od 150 lat te same wnioski, wielki upadek, juz za momencik, już za chwileczkę... Rzekomo "postępowy" ale mu "strach pomyśleć jakie rynki mogą się wytworzyć pod wpływem" nowych technologii kapitalizmu... Socjalista, specjalista, yeahyeah, yeah, yeahyeah!
Ale lewica nie powinna się ograniczyć do administrowania nowo powstałymi rynkami, bo na rynku zawsze spontanicznie dochodzi do tworzenia się monopoli, co nieuchronnie prowadzi do następnego krachu
No a po za tym moim zdaniem istnienie rynków na geny czy wodę jest sprzeczne z naszymi wyrosłymi na gruncie etyki judeochrześcijańskiej głębokimi intuicjami moralnymi
Notabene Robert Reich, znacznie bardziej umiarkowany od Harveya, zresztą były sekretarz pracy u Clintona- podobnie widzi przyczyny kryzysu- tj zmniejszanie się siły nabywczej klasy średniej, przejściowo ograniczone przez kredyty
Od lat 60 tych przeciętny dług amerykańskiej rodziny wzrósł z 50% rocznych zarobków do ponad 130% rocznych zarobków
Jemu podporządkowane jest wszystko. Nasze potrzeby się nie liczą.Możemy zdychać. Jego to nie wzrusza. Bo jak jego nie ma - to pola zrastają chwastami, fabryki zamieniają się w złom a domy w gruzowiska. I wciąż nas straszy: muszę być, bo nie będziecie mieli co żreć. Czy musimy się go bać? Czy musimy być jego niewolnikami? Czy wstaniemy wreszcie z kolan i krzykniemy: dość?!
Oj wstawaj, krzycz, please. Obecni socjaliści i komuniści są zupełnie bez jaj. Jedyną nadzieją libertarian jest obecnie chyba tylko Chavez. Bardzo się boimy świata w którym nie będzie realnych socjalistycznych antyprzykładów, a z umierającymi dyktatorami Kuby i Korei Pn robi się niebezpiecznie.
Jiber, intryguje mnie zawsze jedno, jak łączycie wiarę chrześcijańską z libertarianskim swiatopoglądem?
Nie martw się, skandaliczny interwencjonizm przetrwa choćby w kręgach amerykańskich bankierów;)
z tego co tu pisał nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem i jest liberałem ogólnie w każdym aspekcie (ekonomicznie, światopoglądowo itd.). Co jest oczywiście idiotyczne według mnie.
Jak poprawnie napisał Getzz jestem ateistą, ale jest rzeczywiście wielu wierzących libertarian. Ta grupa w dużej mierze pokrywa się z tymi libertarianami którzy na podstawie libertariańskich aksjomatów wyprowadzają zakaz aborcji (i prawie mnie raz przekonali skubańce), czyli już rzut beretem do konserwatyzmu, przynajmniej w zakresie wolności osobistych. Wiara z definicji zawsze osłabia procesy myślenia racjonalnego, ale oczywiście w jakim stopniu się to dzieje to już zależy od konkretnego człowieka. Powinno Ci się zmniejszyć samozadowolenie gdy przypomnisz sobie fakt że przed Marksem dominował komunizm religijny jak u XVI wiecznych anabaptystów czy purytańskich północnoamerykańskich kolonistów, w niczym nie różniący się od marksizmu pod względem postulatów ekonomicznych (wspólna własność, brak pieniądza itd). Nie mówiąc o np Jonestown z lat 70tych.
Idiotyczne wg mnie jest walka lewicy z libertarianizmem. Znaczy jeżeli lewica naprawdę wierzy że libertarianizm prowadzi do masowej nędzy. Przydałby się wam przecież antyprzykład wreszcie. Komunizm miał już raz 1/3 świata, a wam szkoda poświęcić nawet jednego _rozwiniętego_ kraju dla dobra sprawy. Somalia albo Haiti które podajecie jako rzekome przykłady to nie dość że trzeci świat, to jeszcze przecież anarchokapitalizm a nie libertarianizm. W końcu każda partia libertariańska jest minarchistyczna (minimalny, ale _silny_ centralny rząd, pod względem ochrony praw własności) a nie anarchokapitalistyczna.
Oczywiście nie ma bardziej przeregulowanego przez państwo działu gospodarki niż system bankowy, więc w żaden sposób nie są to kryzysy kapitalizmu. Nawet pomijając 100% państwowy monopol na pieniądz i system rezerw częściowych będący w istocie licencją dla prywatnych banków na okradanie Kowalskiego kreacją nowego pieniądza, tony państwowych regulacji ustalają praktycznie każdy szczegół działalności instytucji finansowych. Tak naprawdę oczywiście większość z tych regulacji ma na celu ograniczenie tej licencji na masową kradzież, aby uniknąć hiperinflacji jak w latach 20tych zaraz po stworzeniu tego systemu. Ale lewicy udało się przekonać ludzi że ograniczanie tych regulacji jest "liberalizacją". Tak naprawdę jest to nic innego jak "liberalizacja" kradzieży, czyli antyteza ochrony praw własności postulowanej przez libertarian. W każdym razie dla przeciętnego zjadacza chleba to nie jest żadna antyteza, 99.99999% ludzi nie ma zielonego pojęcia w jaki sposób system bankowy okrada ludzi, bo nawet niby antysystemowa lewica jest zdominowana przez Keynesizm postulujący jeszcze szybszą kreację nowego pieniądza, każdy prywatny bankowiec uwielbia Keynesizm.
A) Jestem świadomy tego że większość ideologii politycznych ma podłoże religijne i nie uważam tego za wadę
B)Problem w tym że kapitalizm który proponujecie nigdy nie istniał, państwo często interweniuje właśnie w interesie kapitalistów
C) Uważam że łączenie libertarianizmu z wiarą w jakąkolwiek religie jest bezsensowne i wewnętrznie sprzeczne
A) Osobiście religię uważam za wadę. Akurat liberalizm (anty-statyzm) może się pochwalić dość solidnym brakiem podłoża religijnego, w końcu na dobre jest wynalazkiem dopiero oświecenia (skutek: rewolucja industrialna), nie było nigdy czegoś takiego jak religijny liberalizm, w przeciwieństwie do religijnego komunizmu (czy innych form statyzmu).
B) Pełna zgoda, dlatego libertarianie dążą do rozdziału państwa i gospodarki.
C) Pełna zgoda, dlatego libertarianie dążą do rozdziału państwa i religii.
bo adresuje te inwestycje do tej grupy, która ma nadwyżki, a tych w ostatnim 30-leciu było coraz mniej.
O wiele ważniejsze jest pytanie dlaczego kapitał nie inwestował w dziedziny poprawiające poziom życia (służba zdrowia, szkolnictwo, rolnictwo poza Stanami i Europą, itd).
Odpowiedź jest prosta, nie było tam wystarczających dochodów z pracy.
Krótko mówiąc ten wywiad jeszcze raz potwierdza znaną tezę, że nie ma "niewidzialnej ręki rynku", że płace muszą być stymulowane ustawami niedopuszczającymi do załamania się rynku wewnętrznego.
mylisz się ,,niewidzialna ręka rynku'' to właśnie ręka deistycznego Boga, tak trudno to zrozumieć?
Tu niestety nasz jliberek ma rację.
Pamiętaj że "niewidzialna ręka rynku" to wytwór gościa na którego błędnej laborystycznej teorii wartości bazuje cały marksizm. Według libertarian Smith wykoleił rozwój ekonomii na całą dekadę (a nawet do dzisiaj, choć rewolucja marginalna końca XIX w zakończyła większość głupot) w stosunku do wcześniejszych ekonomistów takich jak Turgot czy Say.
Uważaj, bo przesadzasz z demagogią. Wymóg wymiany ekwiwalentnej jako sprawiedliwej został ustanowiony już w starożytności. W średniowieczu wymianę ekwiwalentną wiązano nie z użytecznością, ale z produkcją. Rynek ustalał zgodność ceny "naturalnej" ("sprawiedliwej") z ceną bieżącą, czyli ustalano wartość towaru. Wytworzone w późnym średniowieczu organizacje cechowe i inne monopole uniemożliwiały takie dostosowanie i były dlatego potępiane. Na tym podłożu ścierających się poglądów zaczął się kształtować nacisk na tzw. moment subiektywny. Do tego sposobu myślenia nawiązywał merkantylizm, w którym interesowano się wyłacznie ceną rynkową i maksymalizacją zysku. Uważano, że proporcje wymienne (wartość) kształtuje wyłącznie sfera obiegu. Realizacji praktycznej tej koncepcji służyła wszechstronna interwencja państwa w gospodarkę (reglamentacja i protekcja celna, subwencje, przywileje monopolistyczne itd.) - jak czytamy w ogólnie dostępnych podręcznikach. Dodajmy, że polityka merkantylistyczna we Francji doprowadziła do ludność kraju do skrajnej nędzy, o której z przerażeniem pisali nawet odlegli od sentymentów społecznych politycy. Sposobem ratowania gospodarki okazała się szkoła fizjokratyczna.
Na pozycji manufaktury świata całkiem nieźle prosperowała Anglia. Jeśli chodzi o teorię wartości opartej na pracy, to odległość między Smithem/Ricardo a Marksem jest jednak większa i bardziej złożona niż ta, którą sugerujesz. Momentem istotnym koncepcji Marksa jest jego teoria wartości dodatkowej, a nie teoria wartości z pracy, która w ogólnej formie jest dorobkiem całego procesu rozwoju poważnej myśli ekonomicznej. W przeciwieństwie do niepoważnej, jaka jest nurt subiektywistyczny.
Ponieważ jednak kapitalizm jest obarczony wewnętrznymi sprzecznościami, jego rozwój polega na zataczaniu się od jednej ściany do drugiej. Tę drogę niewolniczo naśladują ideologiczne odbicia owej pijanej trajektorii. Raz mamy przegięcie na etatystyczne wersje, a kiedy indziej - na "subiektywizm". Reakcja szkoły marginalnej odzwierciedlała poza tym wszystkim także potrzebę reakcji teoretycznej na ofensywną doktrynę marksizmu. Nie zapobiegła wojnie światowej ani Wielkiemu Kryzysowi w okresie międzywojennym. Skutecznym, choć ograniczonym lekarstwem na ten ostatni (w ramach kapitalizmu) okazała się recepta keynesowska.
Subiektywizm jako teoria ma się nijak do roli państwa, za wyjątkiem tego tylko, że bez państwowej interwencji rynek ma tendencję do spontanicznego blokowania się z powodu sprzeczności, które sam stwarza. To, że w raamch nieudanego boju z marksizmem, subkiektywizm musiał się odwołać do rynku (czyli wykroczenia poza "subiektywny" świat monad), już wskazuje na jego nieuchronne uwikłanie się w nierozwiązywalne problemy praktyczne, któe przecina - jak zwykle - praktyka, czyli brutalna interwencja państwa mająca na celu przywrócenie stosunków, w których będzie można udawać, że się abstrahuje od czynników produkcyjnych ów rynek kształtujących.
>>Wymóg wymiany ekwiwalentnej jako sprawiedliwej został >>ustanowiony już w starożytności.
Nie ma to jak szczerość dotycząca źródeł waszych ideologi... Tak, to prawda, Adam Smith (i potem Marks) ożywił trupa średniowiecznej ekonomii. Konkretnie wczesnego średniowiecza, bo dla późnych scholastyków cena "sprawiedliwa" stała się już po prostu rynkową. Polecam http://mises.org/about/3238
Merkantylizm polegał na wszechstronnej interwencji państwa która doprowadziła ludność do skrajnej nędzy? Bardzo ładnie, ale dowiedzieć się tego od socjalisty? Bezcenne.
>>teoria wartości z pracy, która w ogólnej formie jest >>dorobkiem całego procesu rozwoju poważnej myśli >>ekonomicznej
Wczesno-średniowiecznej.
>>niepoważnej, jaka jest nurt subiektywistyczny.
Musiałbym być absurdalnie niepoważny aby twierdzić że moja praca ma wartość Obiektywną, niezależnie od subiektywnych ocen innych.
>> Reakcja szkoły marginalnej odzwierciedlała poza tym >>wszystkim także potrzebę reakcji teoretycznej na ofensywną >>doktrynę marksizmu.
W tamtych czasach mało kto w mainstreamie w ogóle o marksizmie słyszał. Rewolucja marginalna była reakcją na laborystyczną teorię wartości ówczesnego mainstreamu. Oczywiście, przy okazji zdruzgotała także Marksa, bez laborystycznej teorii wartości był zerem. Do tego stopnia że przez pozostałe 16 lat życia nie wydał kolejnych dwóch tomów Kapitału. Marks mimo wszystko był naukowcem, kombinował do końca życia jak zachować twarz, jego sponsor przemysłowiec Engels był już bardziej praktyczny, przecież elektorat socjalistów i tak tego nie czyta, potrzebował jednak pozorów naukowości, opublikował więc w końcu od wielu lat gotowe manuskrypty.
>>Nie zapobiegła wojnie światowej ani Wielkiemu Kryzysowi w >>okresie międzywojennym
Rewolucja marginalna wywaliła co prawda z mainstreamu laborystyczną teorię wartości, ale nie matematyczne analizy długodystansowych ekwilibriów. Do dzisiaj mainstream, podobnie jak w czasach klasyków, czci sztuczne konstrukty w rodzaju Homo Economicus JS Milla, czyli zajmuje się ekonomią świata który nie istnieje. Nic więc dziwnego że szybko powstały banki centralne (holistyczne sterowanie gospodarką według ładnych równań mainstreamowych modeli) dzięki którym państwa mogły wreszcie zdobyć nieograniczone środki na prowadzenie wojen, ewentualnie zwiększać podaż wirtualnego pieniądza wywołując cyklicznie bańki złej alokacji kapitału, kończące się niezmiennie kryzysami. A na końcu przychodzi socjalista i krzyczy że to kapitalizm zawinił. Wraz z nim oczywiście "umiarkowany" keynesista ze swoimi własnymi sztucznymi modelami który radzi aby jeszcze bardziej dotować bankowców i korporacje wirtualnym pieniądzem.
Merkantylizm to nie socjalizm, jliberale, choć dla ciebie każda polityka interwencyjna państwa jest tożsama z socjalizmem, co jest tylko i wyłącznie twoim urojeniem, no i tzw. libertarian (którym jakoś nie przeszkadzało przywłaszczyć sobie tego określenia, choć ma ono swoje źródła w anarchizmie, a nawet anarchokomunizmie).
To właśnie za sprawą aparatu przemocy państwa tzw. święta własność prywatna mogła się rozwinąć, gdyś było to w istocie w politycznym interesie państwa, by mogło ono przetrwać.
Z socjalizmem to niewiele ma wspólnego, a właśnie z początkami kapitalizmu, który zawsze miał i ma swoją podbudowę ideologiczną, fundamenty polityczne, bez których szybko by się rozleciał.
Tzw. subiektywizm to zwyczajna fikcja, nawet sam oceniasz z tzw. subiektywnego punktu widzenia, czyli poglądu już wcześniej przez danych "producentów idei" wykrystalizowanego, wyłożonego. Myślisz, że stworzyłeś "subiektywny punkt widzenia", że to, iż go propagujesz świadczy o twojej "indywidualnej metodzie"? To zwyczajne bredzenie.
>>dla ciebie każda polityka interwencyjna państwa jest >>tożsama z socjalizmem, co jest tylko i wyłącznie twoim >>urojeniem
Bo w merkantylizmie były złe krasnoludki w rządzie a w socjalizmie są dobre krasnoludki. Dobre owieczki socjalizmu zeżarły zły wilki merkantylizmu. I już było wszystko pięknie dla klasy robotniczej, bo rządy od tej pory były jak dobroduszne ciocie. Przynajmniej oficjalnie w państwowych mediach. W praktyce trzeba się było przedzierać przez druty kolczaste pod obstrzałem z karabinów maszynowych aby się z tego robotniczego raju wydostać. Tylko po to aby spotkać w kapitalistycznym świecie socjalistę który ci udowodni że wcale nie było trzeba, bo kraje socjalistyczne to bez wyjątku oazy pokoju i dobrobytu do których emigranci walą oknami i drzwiami. A sam siedzi na dupie w kapitalizmie, na państwowej posadce stworzonej przez państwowy aparat przemocy, i narzeka na koszt podatnika, bo nikt dobrowolnie nie chce go zatrudnić.
>>za sprawą aparatu przemocy państwa tzw. święta własność >>prywatna mogła się rozwinąć,
Dlatego właśnie libertarianizm to najsilniejsze państwo jakie można sobie wyobrazić. Przemoc zmonopolizowana dla jednego jedynego celu, dla ochrony praw własności, na ślepo, jak sprawiedliwość.
>>Z socjalizmem to niewiele ma wspólnego, a właśnie z >>początkami kapitalizmu
Socjalizm jest bardziej zacofany nawet niż republiki starożytne czy feudalizm wczesnego średniowiecza. Pod tym względem masz pewnie rację, bliżej z merkantylizmu do kapitalizmu niż merkantylizmu do socjalizmu. W końcu to co krytykujecie w dzisiejszym rzekomo rzekomo "kapitalizmie" (np wojny, cykl kryzysów, bezrobocie) to nic innego jak skutki merkantylizmu. Wystarczy się pozbyć państwowego interwencjonizmu i mielibyśmy prawdziwy kapitalizm, bez 50% PKB zżeranych przez pasożytnicze państwo. Pewnie dopiero wtedy lewica by całkiem zdechła bo nie byłoby skutków państwowego interwencjonizmu do krytykowania jako rzekomego "kapitalizmu".
>>Myślisz, że stworzyłeś "subiektywny punkt widzenia", że
>>to, iż go propagujesz świadczy o twojej "indywidualnej >>metodzie"?
WTF? Sparafrazuj proszę.
Rozszerzenie - aby twierdzić że moja praca ma wartość obiektywną, musiałbym być albo absurdalnie niepoważny, ewentualnie pracować w budżetówce. Zapomniałem zupełnie że tam pensje są finansowane nie z dobrowolnych decyzji konsumentów, ale wymuszeń aparatu przemocy państwa. W takiej sytuacji rzeczywiście wartość pracy staje się obiektywna, niezależna od subiektywnych ocen konsumentów. Czyli teoria wartości opartej na pracy to w istocie teoria przemocy, zwierzęcego wyzysku słabszych przez silniejszych. Oczywiście analogicznie do pasożytów, przynosi to tym mniejszą korzyść dla pasożyta im większa część dóbr społeczeństwa jest przez niego konsumowana, stąd bieda PRL.
Czegoś takiego jak "dobrowolnych decyzji konsumentów" nie ma!
Tzw. konsumenci po pierwsze swoje decyzje determinują swoim stanem posiadania (sytuacją ekonomiczną), stosunkiem do środków produkcji (z czego w zasadzie wynika ich pozycja w hierarchii społecznej kapitalizmu), a po drugie są oni uzależnieni od zalewu różnego rodzaju kampanii reklamowych na rzecz danego produktu, reklamy czy po prostu tzw. marketingu ekonomicznego. Cała otoczka reklamowa ma służyć swoistemu uwodzeniu konsumentów. To, iż w systemie kapitalistycznym jest wiele konkurencyjnych podmiotów na rynku sprawia, że zwiększa się tylko jeszcze ilość metod i środków (aparatów społecznych) służących przyciągnięciu danego "konsumenta". W istocie taki konsument jest narażony na podejmowanie czynności wynikających ze zwykłych aktów perswazji (albo po prostu manipulacji wizualnej lub werbalne) na rzecz danego produktu czy podmiotu kreującego potrzeby, w celu przyciągnięcia do swojej oferty klienta. Nic to z faktycznymi "dobrowolnymi aktami umów" wspólnego nie ma. Biorąc pod uwagę takie czynniki, jak np. często niska wiedza klienta na temat faktycznych zamiarów podmiotu sprzedającego daną ofertę (brak zwyczajnej kontroli społecznej nad tym, jak kreowane są potrzeby na rzecz danego produktu), kreowanie dużej gamy różnych rzekomych potrzeb służących kapitalistycznemu ubezwłasnowolnieniu, zakłóceń świadomości społecznej pozycji pełnionej w systemie kapitalistycznym. To zwyczajny przymus ekonomiczny, który co najwyżej stwarza dla całości konkretnych społeczeństw różną gamę wszakże mniej lub bardziej wspólnych potrzeb, stosując przy okazji selekcję ekonomiczną na podstawie tego jakim wkładami dysponuje tzw. konsument.
Coś takiego jak subiektywne opinie konsumentów to fikcja, rzekłbym, ze ideologia w rozumieniu Marksa, gdyż konsument żyje w pewnym organizmie społecznym, otoczeniu społecznym, w jakiś sposób dostosowując się do otaczających go propozycji wytwarzanych również społeczne produktów.
Kapitalizm to tzw. swobodny przepływ dóbr, towarów, w tym także siły roboczej. Jest to pewien ideologiczny zarys mechanizmu społecznego, który w istocie jest determinowany przez kapitalistyczny sposób gospodarowania, czyli po prostu przymus ekonomiczny. Bajki o tym, że "otwierane są rynki pracy" np. dla Polaków mają zwykły podtekst ideologiczny czy nawet polityczny, gdyż w istocie otwarcie to miało służyć poluzowaniu rynków pracy i zaostrzeniu konkurencji, co miało też doprowadzić do wyrugowania tych czy innych tzw. zdobyczy socjalnych, stworzyć wspólny rynek oparty na pewnym konsensusie kapitalistycznego gospodarowania i przy okazji skłócić siłę roboczą w skali europejskiej. Nie bez przyczyny odżywają dziś różne quasi-faszyzmy, które są niczym innym jak próbowaniem zachowania zasad gospodarki kapitalistycznej, tylko, że w narodowych barwach.
To z zapotrzebowań kapitalizmu wynikają wojny, co objawia się polityką imperializmu, podyktowaną interesami tych czy innych kapitalistów. Aparat państwa, który chroni w istocie własność kapitalistów, świętą własność prywatną spełnia taż jego zadania ofensywne, sprzyjające przymusowemu opanowywaniu tych czy innych stref rynku przy pomocy karabinów maszynowych, czołgów i samolotów bojowych. To czysty imperializm kapitalistyczny w praktyce, bez najmniejszego cienia wątpliwości. Jaskrawym przykładem takiego imperializmu był interwencja mocarstw kapitalistycznych w rewolucyjnej Rosji Radzieckiej.
Mylisz dobrowolność z wszechmocnością. Nie staję się zniewolony przez to bo nie mogę się teleportować na Księżyc. Kapitalizm to od każdego według tego ile sam chce dać innym, każdemu według tego ile chcą mu dać inni. Zauważ fundamentalną różnicę z komunistycznym odpowiednikiem w którym nie ma ani słowa o tym czego chcą sami zainteresowani. Jeżeli ktoś (lepiej zarabiający) dostaje od społeczeństwa więcej poprzez dobrowolne wymiany, to oznacza że reszta społeczeństwa ceni odpowiednio wyżej jego produkty (ewentualnie produkty jego sponsora, każdy ma prawo obdarować innych). Nie da się wyobrazić bardziej sprawiedliwego układu.
Jeżeli reklama Cię ogłupia, nie masz swoich subiektywnych opinii i uważasz że nie jesteś w stanie podjąć dobrowolnych decyzji podczas zakupów, to szczerze współczuję, być może potrzebujesz pomocy psychologa. Jeżeli uważasz że to ja jestem ogłupiany, to ja Ci bardzo dziękuję za Twoją prywatną opinię, ale swoją paternalistyczną przemoc którą chcesz mnie "ratować" wbrew mojej woli wsadź sobie proszę głęboko w odbyt.
Imperializm i wojny prowadzą praktycznie zawsze państwa, czy to dotyczy ZSRR czy Chin czy USA. W państwach kapitalistycznych rzeczywiście o wojny lobbują przeważnie prywatne korporacje jako właściciele środków produkcji. W państwach socjalistycznych nie ma już kto kogo lobbować, bo interes korporacji staje się tożsamy z interesem państwa. Parafrazując, państwowy interwencjonizm wywołuje wojny, a państwowy interwencjonizm który jednocześnie posiada środki produkcji wywołuje wojny do kwadratu.
Zapominasz że bez pomocy amerykańskich banków bolszewicy nie mieliby szans na zdobycie władzy.