„Skoordynowany atak na obligacje konkretnego państwa z łatwością prowadzi do gwałtownego wzrostu ich cen, a zatem także do wzrostu kosztów obsługi, które ponosi państwo. Tak właśnie było w przypadku Grecji, która najpierw padła ofiarą spekulantów grających na aprecjację jej długu…” – pisze Wielgosz.
Myli się jednak, sugerując, że jakieś państwo będzie niezadowolone z tego, że spekulanci masowo wykupują jego obligacje. Wręcz przeciwnie – to prowadzi do spadku rentowności, której zmiany są odwrotnie proporcjonalna do ceny obligacji. Wielgosz myli się, bowiem:
1. Państwo ma obowiązek wykupu obligacji po cenie ustalonej w momencie ich emisji. Cena rynkowa nie ma więc tutaj nic do rzeczy.
2. Atak spekulantów na obligacje polegał w Grecji na ich sprzedaży, co prowadziło do spadku ich ceny rynkowej (giełdowej), wzrostu rentowności (rzeczywistego oprocentowania, uwzględniającego różnicę pomiędzy ceną rynkową a ceną wykupu) i KONIECZNOŚCI OFEROWANIA NOWYCH OBLIGACJI Z WYŻSZYM OPROCENTOWANIEM PRZEZ RZĄD GRECJI. To właśnie to, co napisałem dużymi
literami, oznacza wzrost kosztów obsługi zadłużenia przez Grecję.
3. Wysokość oprocentowania wypłacanego przez państwo (np. Grecję) rzeczywiście nie zmienia się w przypadku wyemitowanych już obligacji (chyba, że oprocentowanie jest zależne od stóp rynkowych lub inflacji, ale to jest rozwiązanie spotykane na Zachodzie bardzo rzadko, choć w Polsce powszechne). Jednak rzeczywiste oprocentowanie rynkowe obligacji uwzględnia także różnicę pomiędzy ich ceną wykupu a ceną rynkową. Jeśli ta druga jest niższa (a zwłaszcza dużo niższa) niż pierwsza, to rentowność jest dużo wyższa niż nominalne odsetki wypłacane przez państwo.
Redakcja Lewica.pl wielokrotnie miała możliwość zapoznać się z tymi informacjami, a pomimo to zdecydowała się puścić tekst ze szkolnym błędem. Prawdę mówiąc nie rozumiem, dlaczego. Czyżby Wielgosz był aż takim autorytetem (także w dziedzinie finansów), że nawet oczywisty błąd, który popełnił i którego - jak się okazało - sam nie rozumie, wywołuje bezkrytyczną akceptację?
jest bibliografia, w której autor cytuje głownie teksty ze swojego pisma.
Obieg zamknięty?
pokazałeś wierzchołek góry lodowej - klientelizm na lewicy i polityczną koterię.
Niech rządzą korporacje i ich wasale. Wtedy będzie bogato i sprawiedliwie, bo bez cięć i sprawiedliwie. Niepotrzebni będą cichutko umierać gdzieś w samotności na obrzeżach bogatego życia właścicieli. Nareszcie życie ludzi na tej planecie będzie..., no właśnie jakie będzie?
Czym dokładnie różni się państwo w którym rząd ma wszystkie środki produkcji od państwa w którym wszystkie środki produkcji należą do jednej korporacji?
Funkcjonariusze państwa, które jest właścicielem środków produkcji, nie są właścicielami tych środków, natomiast funkcjonariusze korporacji na ogól nimi są. Dlatego ci pierwsi zarządzają nimi w interesie społeczeństwa zorganizowanego w państwo, ci drudzy zaś tylko w interesie właścicieli. Skutki najprostrzy: kiedy wybudowane mieszkania były własnością państwa nie stały puste ani minuty a teraz stoją miesiącami a nawet latami, choć ludzie gnieżdżą się po parę pokoleń w jednym, malutkim mieszkaniu. Tamci zaspakajali ludzkie potrzeby, ci drudzy gromadzą tylko zysk i dla niego tymi środkami zarządzają. Już tylko ten przykład wskazuje na bardziej ludzki charakter tej pierwsze formy własności. I ten ludzki wymiar wyraża tą istotną różnicę.
>> kiedy wybudowane mieszkania były własnością państwa nie >>stały puste ani minuty
Mówisz konkretnie o tych klatkach w betonowych blokach dla niewolników z PRL na których przywilej trzeba było czekać często po kilkadziesiąt lat? Dziękuję bardzo, może jednak skuszę się raczej na miskę ryżu w Korei Pn.
nie zadawaj naiwnych pytań, proszę
A gdzie ty żyjesz, na księżycu. Przecież w tych klatkach mieszkają miliony ludzi... Dziś nawet w kolejki się nie ustawiają, bo widzą, że całego życia nie wystarczyłoby, żeby w nich coś wystać.
A jednak jesteś pewny, że w Korei Pn miskę ryżu dostaniesz a nie w Polsce. I masz rację. Cieszę się, że przynajmniej w tej kwestii się zgadzamy.
Polega na tym, że spada ich wiarygodność rynkowa ( z powodu
obaw inwestorów co do wypłacalności państwa i możliwości wykupu obligacji po ustalonej cenie.
To pociąga za sobą konieczność oferowania nowych obligacji
( dla sfinansowania starych wierzytelności i potrzeb gospodarki) po wyższej cenie. I to jest zabójcze dla państwa.
Jak by na problem nie patrzeć, Państwo wydaje więcej niż zarabia i może pożyczyć na rynkach finansowych.
Ale rynki finansowe to też my wszyscy, którzy mamy konta w bankach, polisę ubezpieczeniową i ubezpieczenia w II filarze i też chcemy mieć jak najwyższe przyrosty na tych kontach, o co dbają w naszym imieniu inwestorzy.
Problem długu jest o wiele bardziej skomplikowany niż to się tu przedstawia.
Kto interesuje się naprawdę tym problemem, może wiele
się nauczyć po przeczytaniu najnowszej książki J.Attali (może jeszcze jest na rynku księgarskim).
I pewnie by jeszcze dalsze miliony wybudowali, tylko koń w końcu zdechł. Zdechłby już w latach 70tych (jak w Chinach), tylko nam Zachód naszego konia przysponsorował.
Teraz i sponsoring większy, długi większe, majątek sprzedany a mimo to w kolejkę po mieszkanie nie ma co się ustawiać, bo go się nie dostanie, chyba że na jakimś osiedlu "walcówny" z kartonów i śmieci. Ale tobie to się podoba. Widoczne czujesz się lepiej, gdy inni mają gorzej niż ty. Tym różni twoje niby człowieczeństwo od mojego. Żadne błyskotliwości tej różnicy nie zmienią.
Sponsoring większy, długi większe - ale to przecież ten państwowy interwencjonizm który tak uwielbiasz. Majątek sprzedany - dzięki Bogu nie należy już do polityków dla ich prywatnej korzyści. Wolisz czekać 20 lat na mieszkanie pracując za miskę ryżu w socjaliźmie versus spłacać przez 20 lat mieszkanie w kapitaliźmie? Przecież w kapitaliźmie nikt nie zabrania Ci mieszkać do 40tki z rodzicami skoro tak bardzo Ci się to podoba.
http://kultura.wiara.pl/doc/508502.Powrot-wielkiej-plyty
kto czyta nie błądzi.
Tłumaczenie na polski: kryzys to nie jest tylko puste słowo.