zainteresowania w ogóle wyborami samorządowymi. I trudno się temu dziwić. Ostatecznie wszyscy, którzy ubiegają się o wybór, chcą nam słońca przychylić, nikt z nich jednak nie mówi, w jaki sposób tego dokona. A mnie jest wszystko jedno "kto", bo bardziej mnie interesuje "w jaki sposób" chce obiecany dla mnie cel osiągnąć. Bez wskazania sposobu pozbawia się wiarygodności. Dlatego nie budzi mojego zainteresowania ani sobą, ani wyborami. Stąd chyba ten merytoryczny marazm i hałas wokół plotkarskich marginaliów.
samorządowe są ważne. Musimy pokazać, że demokratyczna opozycja się nie poddała po Łodzi.
A politykierstwo Krypola rzeczywiście nie jest ciekawe.
Dlaczego nie zarejestrowali swoich komitetów wyborczych. Bo się boją, że przegrają z PPP?
Bardzo chciałbym steff byś miał rację. Obawiam się jednak, że tegoroczne wybory mogą niestety cieszyć się relatywnie dużą frekwencją. Po pierwsze, społeczeństwo powoli dało sobie wmówić różne demokratyczne bajki (np. te jak to wybory są ważne, tymczasem gdyby cokolwiek od nich zależało byłyby "zlikwidowane"). To smutne, że ludzie uwierzyli w burżuazyjną demokrację - chyba największe kłamstwo jakie można sobie wyobrazić. Po drugie zaś, coraz więcej osób (oraz ich rodzin) na wybory po prostu iść musi z obawy przed utratą posady; do takich miejsc pracy należą przede wszystkim rozmaite urzędy, ale także np. firmy, sklepy, hurtownie itp., których właściciel-prywaciarz startuje w wyborach.