Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Krzysztof Nawratek: Zmiany przyjdą same

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

KOSZMARU CIĄG DALSZY

Są gusta i guściki. Jeśli chodzi o publikacje związane z "Krytyką Polityczną" ważne dla przyszłości lewicy są korespondencje Anny Delick, choćby "Koszmaru ciąg dalszy". Rozumiemy, że nie rusza was krytyczny głos ze Szwecji. Wolicie mity.

autor: BB, data nadania: 2010-11-28 11:52:41, suma postów tego autora: 4605

@ BB

Rozumiem że preferujecie starą pseudomarksistowską zasadę ,,im gorzej tym lepiej''

Problem w tym, że jak pokazała np Islandia ostry kryzys aktywizuje nie lewicę, ale skrajną prawicę i nastroje ksenofobiczne

autor: Postsocjalista, data nadania: 2010-11-28 12:34:11, suma postów tego autora: 1953

SKĄD

ten wniosek Tomcio Paluszku?

autor: BB, data nadania: 2010-11-28 13:00:01, suma postów tego autora: 4605

To prawda, że zmiany przychodą same.

Miasto traci swoje funkcje, dla których powstało i dla których się rozwijało. Nie zapewnia pracy, chleba i dachu nad głową a nawet, co było zawsze najważniejsze, fizycznego bezpieczeństwa. To wszystko sprawia, że się rozpraszamy. Zresztą sprzyjają temu infrastrukturalne technologie. Bycie warszawiakiem, czy krakowianinem już nie nobilituje. M.in. także dlatego samorządy większości z nas zwyczajnie zwisają. Gdy do tego dodamy jeszcze rządy "kolesiów", to obraz mamy pełny. Nawet nie wiem czy jest on negatywny, czy też jego ocena wymaga innych kryteriów. Póki co nikt ich nie zaproponował.Ma więc autor rację. Kłótnia zaś o symbole nie jest dzisiaj ludziom potrzebna. A niestety lewica również daje się w nie wciągać. Czy wyprowadzi z tego wnioski? Zobaczymy.

autor: steff, data nadania: 2010-11-28 15:43:06, suma postów tego autora: 6626

@ BB

Pozwólcie że zrekonstruuje Wasz tok myślenia- nie warto walczyć o jakiekolwiek państwo dobrobytu, socjal itd, sferę publiczną , bo tylko radykalna przemiana stosunków własności może cokolwiek zmienić? Dobrze zrozumialem?

autor: Postsocjalista, data nadania: 2010-11-28 16:16:15, suma postów tego autora: 1953

A

może Krypol spróbowałby wyjaśnić, czemu jego rozszerzaniu granic dyskursu na lewo towarzyszy dalsze kurczenie się wpływów i tak słabej lewicy.

autor: ABCD, data nadania: 2010-11-28 16:42:08, suma postów tego autora: 20871

Krypol kłamie:

o konieczności ścisłego powiązania demokracji lokalnej z jakością życia mówił przede wszystkim program Prawa i Sprawiedliwości.
Ale tego od "lewicy liberałów" się nie dowiemy.

autor: ABCD, data nadania: 2010-11-28 16:43:46, suma postów tego autora: 20871

GDYBYŚ JESZCZE RACZYŁ ZREKONSTRUŁOWAĆ

myśl Anny Delick bylibyśmy już całkiem usatysfakcjonowani.

autor: BB, data nadania: 2010-11-28 17:08:48, suma postów tego autora: 4605

ABCD, daj spokój...prezes własnie przegrał kolejne wybory z rzędu

więc nie ma się co tak napinać.
W czymś Kaczyński przypomina mi "wiecznego genseka" Ziuganowa.

autor: west, data nadania: 2010-11-28 17:22:33, suma postów tego autora: 6717

W czym tkwi problem

Poparcie, jakiego PiS udzieliło Bieleckiemu wiele mówi o "socjalnych" zamiarach tej partii. Zapewne "socjalistką" w rządzie Kaczyńskiego była już... Zyta Gilowska.

Postosocjalista napisał:
"Problem w tym, że jak pokazała np Islandia ostry kryzys aktywizuje nie lewicę, ale skrajną prawicę i nastroje ksenofobiczne"

Chyba nie uważasz, że to przez tę lewicę, która nawołuje do "radykalnej przemiany stosunków własnościowych". Wzrost takich nastrojów pokazuje odwrót od "działań umiarkowanych czy cząstkowych", gdyż zasadniczo nie zmieniają one stosunków społecznych, a w ramach obecnego ładu nie są one po prostu gwarancją trwałych zmian. Są one pożyteczne, ale czy mają one służyć innej organizacji życia społecznego, tego już socjaldemokracja nie potrafi określić. Problem w tym, że socjaldemokratyczna lewica oczywiście tego nie dostrzega, gdyż przecież stoi na gruncie obrony obecnego ustroju liberalno-demokratycznego.


autor: Andrzej Kotarski, data nadania: 2010-11-28 19:52:04, suma postów tego autora: 1212

@ A. K.

Masz trochę racji, ale dlaczego obecnego kryzysu nie dyskontuje radykalna lewica?

autor: Postsocjalista, data nadania: 2010-11-28 20:20:34, suma postów tego autora: 1953

Na lewicy zwyciężył pogląd o "bankructwie socjalizmu"

Bardzo łatwo w sumie odpowiedzieć na te pytanie. Ta tzw. radykalna lewica też w zasadzie nie proponuje projektu, który wykraczałby poza ramy systemu kapitalistycznego. Obrona "państwa socjalnego" to jedyna rzecz, na jaką ją stać. Żiżek to jej słusznie wypomina. Żadnych ofensywnych działań, propozycji alternatywnej dla kapitalizmu.
Na to wszystko nakładają się spory w "trockistowskiej rodzinie" i reformizm ugrupowań, kiedyś stojących na konsekwentnie marksistowskich pozycjach.

autor: Andrzej Kotarski, data nadania: 2010-11-29 01:21:25, suma postów tego autora: 1212

MASZ,

postsocjalisto, jakiś problem z rekonstrukcją wywodów Anny Delick? Może są nieistotne dla twojej przegranej sprawy?

autor: BB, data nadania: 2010-11-29 08:38:05, suma postów tego autora: 4605

BB

Jestem świadomy cieć występujących w Szwecji, ale ja nie mam żadnej przegranej sprawy, gdyż w przeciwieństwie do Was nie jestem politykiem :-)

Jednocześnie jednak w przewodniku KP pt. Szwecja wyraźnie przedstawiono badania, mówiące że większosc ludzi zauważa że te cięcia były niepotrzebne i szkodliwe

Niestety nie przedstawiono stosunku Szwedów do Światowej Rewolucji...

autor: Postsocjalista, data nadania: 2010-11-29 11:23:18, suma postów tego autora: 1953

NIE ZATEM ANIA PRZEMÓWI !!!

Anna Delick "KOSZMARU CIĄG DALSZY"

Pisarz, poeta, publicysta i redaktor naczelny wydawanego w Falun socjaldemokratycznego dziennika "Dala-Demokraten", Göran Greider (ur. 1959) żartobliwie nazywany jest w kręgu przyjaciół "starym knurem", co nawiązuje do jego nie zawsze wersalskiego języka - np. jego znany zbiór esejów i reportaży nosi tytuł Fucking Sverige (2002). W opublikowanym w "Dagens Nyheter" (16 listopada 2010) artykule Makten och vreden (Władza i wściekłość) zwrócił Greider uwagę na następującą osobliwość.


Aż do naszych czasów, przez całą swoją historię przywódcy szwedzkiej socjaldemokracji zawsze otoczeni byli przez intelektualistów, analizujących rzeczywistość i nastroje elektoratu (socjaldemokraci byli pierwszą partią posiadającą własne biuro badania opinii). Intelektualista nie musi być oczywiście człowiekiem z profesorskim tytułem, ale musi być krytyczny i posiadać zdolności analityczne. Profesorski syn i absolwent Uppsala universitet, Hjalmar Branting nie był intelektualistą, ale politykiem-praktykiem, cieszącym się bezgranicznym zaufaniem wśród szwedzkich robotników. U jego boku stał August Palm, krawiec z zawodu, ale samouk o wielkiej inteligencji i wiedzy (mimo normalnych obowiązków partyjnych i redakcyjnych, czytał minimum dwie książki tygodniowo), władający trzema obcymi językami. W duecie Branting-Palm, to krawiec Palm był krytycznym intelektualistą, to on założył pierwszą socjaldemokratyczną gazetę Folkviljan, później redagował Social-Demokraten i był współtwórcą programu partii z roku 1889. W tle zaś stał Strindberg, który robił Brantingowi awantury i usiłował go przekonać do anarchistycznego socjalizmu małych wspólnot, przedstawionego w Utopier i verkligheten. W czasach nam współczesnych Olof Palme starał się trzymać swoich intelektualistów raczej w cieniu - nigdzie na świecie nie lubi się jajogłowych, choć w Szwecji stosunkowo wysoko ceni się wiedzę ściśle fachową - ale ich miał i z ich analiz nieustannie korzystał. Palme, wielbiciel Lagerkvista i najbardziej przez prawicę znienawidzony polityk Szwecji (gdyż będąc arystokratą przeszedł na stronę ruchu robotniczego) nie ukrywał swojego przekonania, że jeżeli kapitalizm - mimo swoich załamań i kryzysów - przetrwał w Europie bez wieszania na latarniach, to właśnie dlatego, że socjaldemokracji udało się zbudować welfare states i utrzymać równowagę między uprzywilejowaniem burżuazji a społeczną wściekłością. Dopiero w czasach Görana Perssona i Mony Sahlin w partii zaczęły być widoczne antyinteligenckie nastroje, choć inwektywy "wykształciuchów" nam oszczędzono. Gdy premiera Perssona zapytano o jego ulubionych autorów literatury pięknej, to po dłuższym milczeniu bąknął, że ceni powieści Kerstin Ekman - litościwie nie drążono tematu. Pani Sahlin nikt już tak intymnego pytania nie zadawał, wszyscy wiedzieli, że jej ulubioną postacią jest Micael Bindefeld, zawodowy organizator "wystrzałowych" imprez, na których młode panienki w bardzo krótkich spódniczkach, ale bez majtek siadają panom na kolanach. Od Strindberga i Lagerkvista do Bindefelda - to się nie mogło dobrze skończyć.

Obserwację Greidera przeczytałam z gorzką satysfakcją, gdyż sama znacznie wcześniej napisałam coś podobnego w tekście dla szwedzkiego przewodnika KP. Z przerażeniem widziałam w mojej socjaldemokracji te tendencje, które pośrednio znałam z SLD. Przez kilka lat współpracowałam bowiem regularnie z miesięcznikiem "Dziś" i wiedziałam od Mieczysława F. Rakowskiego, że w ówczesnym kierownictwie SLD posiadanie własnego think tanku i jakiegoś zaplecza intelektualnego uważano za zawracanie głowy. Sam miesięcznik "Dziś" - pismo na bardzo przyzwoitym poziomie - bynajmniej nie był w SLD lubiany i czytany. Prawdopodobnie (to moja hipoteza) ludziom wychowanym w "centralizmie demokratycznym" dawnej PZPR nie mieściło się w głowie, że pismo Rakowskiego może czasami zamieszczać materiały krytyczne wobec SLD, zamiast unisono wychwalać mądrość "kanclerza" Millera.

Grabarze u władzy

Chyba dla nikogo, kto kiedykolwiek w sposób praktyczny zajmował się działalnością partyjną lub związkową nie ulega wątpliwości, że zachodnia lewica przystąpiła do kopania swojego grobu, gdy w sposób nieudolny zaczęła się koncentrować na polityce tożsamościowej, porzucając zainteresowania gospodarką i jej uwarunkowaniem klasowym. Gdy były socjaldemokratyczny premier Göran Persson zastanawiał się, czy ważniejsza jest klasa, czy płeć i rasa, wystawiał sobie świadectwo ubóstwa umysłowego, gdyż równie dobrze mógłby deliberować, czy lepiej myć ręce, czy nogi. Lewicowiec, który świadomie ignorowałby strukturalną dyskryminację kobiet i cudzoziemców, zasługiwałby tylko na pogardę. Problemem nie jest polityka tożsamościowa, ale jej całkowita nieskuteczność.

Choć organizacje feministyczne są w Szwecji wpływowe, choć szwedzkie uczelnie wypuszczają setki publikacji z uczonymi terminami gender, queer theory, płeć biologiczna, postkolonializm etc., to jednak w roku 2009 przeciętna, pełnoetatowa płaca Szwedki wynosiła 25 700 SEK, a Szweda - 30 100 SEK, zaś liczba kobiet w zarządach stu największych spółek giełdowych nawet się zmniejszyła. Kobiety też przede wszystkim zmuszane są do pracy w niepełnym wymiarze godzin, co skazuje je na głodowe emerytury w przyszłości. Choć w mediach i fachowych raportach termin "integracja" używany jest we wszystkich możliwych kontekstach, roczny dochód mieszkańców dzielnic ghettowych stanowi najwyżej jedną trzecią dochodu mieszkańców dzielnic szwedzkiej klasy średniej. Zresztą już sam adres typu Rinkeby (największa imigrancka dzielnica Sztokholmu, gdzie Szweda bardzo trudno zobaczyć) skazuje zamieszkałego tam delikwenta na zajęcie pomywacza czy sprzątaczki, niezależnie od jakości ukończonych uczelni, gdyż w działach personalnych większości firm CV z tym adresem po prostu wrzuca się do kosza. Gdy więc akademiccy (przeważnie) lewicowcy "pochylają się z troską" nad losem imigrantów, wywołują tym z reguły furię samych cudzoziemców, a często także mieszkających czasami w ghettowych dzielnicach biednych Szwedów. Nie jest to chyba trudno zrozumieć.

Gdy faszyzująca i skrajnie rasistowska partia Sverigedemokraterna uzyskała w ostatnich wyborach (2010) 5,7 proc. głosów i weszła do Riksdagu, wielu przedstawicieli szwedzkiej elity zainicjowało ruch "Lubimy różnorodność - Nie dla rasizmu". Szlachetność tej akcji ogranicza nieco fakt, że jej inicjatorzy bądź mieszkają w luksusowej, centralnej dzielnicy Östermalm, bądź w pięknych dzielnicach willowych. Gdy na fakt ten zwróciła uwagę szwedzka internautka - sama zamieszkała w Skärholmem (dzielnica ghettowa, gdzie nb. mieszka bardzo wielu Polaków), redaktor naczelny "Aftonbladet", Jan Helin odpowiedział jej, że wprawdzie sam mieszka w willi, ale nie ma przecież niczego niezwykłego w fakcie, iż ludzie o podobnych zainteresowaniach i statusie chcą mieszkać razem. No właśnie, tyle tylko, że sama pamiętam Sztokholm, w którym nie istniała tak skrajna - dorównująca dziś Londynowi - segregacja mieszkaniowa. Łatwo też można zrozumieć, dlaczego szwedzkie elity zębami i pazurami bronią się przed wprowadzeniem czynszów rynkowych. Dziś wysokość czynszu zależy m.in. od tego, czy nieruchomość jest już zamortyzowana - w rezultacie sama znam lokatorskie mieszkania na luksusowym, patrycjuszowskim Östermalm, gdzie czynsz jest niższy niż w skrajnie ghettowej Rinkeby, ot taka szwedzka osobliwość. Nawet bardzo prości ludzie wiedzą, że poglądy człowieka muszą tworzyć spójną całość z jego stylem życia. Dlatego taką furię wywołał były socjaldemokratyczny premier Persson, gdy - wprawdzie głównie za pieniądze żony - kupił sobie przed wyborami 2006 wielką, 190-hektarową farmę z własnym lasem, pastwiskami, dużą ilością krów etc. Jestem nawet w stanie Perssona zrozumieć: pochodząc z ekstremalnie biednej rodziny, z rolniczego Vingåker na całe życie zachował on nabożny szacunek dla bogatych farmerów i pod koniec życia udało mu się kimś takim zostać. Jednak szwedzcy wyborcy nie posiadali mojej wyrozumiałości. Niedawno wiózł mnie z lotniska taksówkarz-Irakijczyk, świetnie mówiący po polsku, co nie powinno dziwić, gdyż był absolwentem polskiej politechniki. Wprawdzie akurat Szwecja odczuwa niedobór inżynierów, ale tak dobrze jeszcze nie ma, aby "kolorowy" mógł dostawać pensję szwedzkiego inżyniera. Gdy nad takim Irakijczykiem "pochyla się z troską" Szwed, o krótszym i gorszym wykształceniu, ale o dochodach 4-5-krotnie wyższych, w dodatku płacący za patrycjuszowski apartament mniej niż tenże taksówkarz za mieszkanie w slumsowej (wg. norm szwedzkich) dzielnicy ghettowej, nie może się to spotkać z odruchami wdzięczności. Jest to po prostu filantropia mentalna, a najstosowniejszym miejscem dla filantropów byłyby jednak ciężkie roboty przymusowe.

Oczywiście aspekt rasowy jest najważniejszy. W Szwecji najbardziej nawet bardzo prosta imigrantka wie, że przede wszystkim dyskryminowana jest jako obca, nie należąca do "rasy nordyckiej", a dopiero później jako kobieta. Związek zawodowy Komunal dokonał dwa lata temu analizy płac swoich członków. Okazało się, że najwyższe pensje otrzymują szwedzcy mężczyźni (cynicznie nazywa się to "nagrodą za penis"), potem szwedzkie kobiety, później mężczyźni imigranci, a na samym dole płacowych tabeli znajdują się imigrantki.


Kolejną dewiacją lewicy zachodnioeuropejskiej było przyjęcie nader dziwacznego zespołu "nowoczesnych" poglądów. Przede wszystkim zanegowano istnienie klasy robotniczej, które to twierdzenie jest krzyczącą nieprawdą. Także w bogatej ciągle Szwecji większość ludzi ma do sprzedania nie akcje, opcje, obligacje czy inne papierki, a jedynie własną pracę, choć nawet na stanowiskach nominalnie robotniczych nie zawsze jest to praca fizyczna. Ci zaś lewicowcy, którym znajomość realnego życia nie pozwalała istnienia klasy robotniczej negować, podkreślali jednak, że jest ona bardzo heterogeniczna i ma różne interesy. I znowu nie jest to prawdą. Gdy obecny mieszczański rząd Szwecji - wbrew ostrzeżeniom ekspertów - wprowadził znaczne obostrzenia w systemach ubezpieczenia od bezrobocia (A-kassan) i ubezpieczenia zdrowotnego, gdy zaczęto odbierać renty i wysyłać do pracy nawet ludzi z rozwiniętą chorobą nowotworową, uderzyło to we wszystkich ludzi pracy najemnej, z których każdy może stracić pracę lub zachorować. Ponadto dla wielu lewicowców robotnicy przestali być sexy: z dawnej soli ziemi przekształcili się ludzi podejrzanych, którzy "niewłaściwie" głosują. Rzeczywiście, w ostatnich szwedzkich wyborach co drugi związkowiec z Organizacji Krajowej (LO) robotniczych związków zawodowych nie głosował na lewicę. Trudno jednak, aby było inaczej, skoro z ust Mony Sahlin związkowcy ci słyszeli nieustanne hymny na cześć klasy średniej. Jeżeli nawet wielu szwedzkich, posiadających stałą pracę robotników wykwalifikowanych rzeczywiście należy do drugiej grupy dochodowej, a więc do klasy średniej, to jednak nie należy do niej kulturowo i wcale nie chce należeć. Lewica przede wszystkim kulturowo oderwała się od swojej bazy, a lewica oderwana od bazy, to lewica, która przestaje istnieć - to właśnie (z wyjątkiem Norwegii i Grecji) widać w Europie Zachodniej.

W kręgach partyjnego aparatu i lewicy akademickiej zaczęto kręcić nosem, że robotnicy popijają wieprzowinę piwem (a "przyzwoity" człowiek zamawia do sushi przynajmniej Chablis Grand Cru), że chodzą do osiedlowych knajp, a nie do eleganckich pubów, oglądają mecze piłki nożnej, a nie awangardowe spektakle w małych teatrach, jeżdżą samochodem, a nie rowerem i ciągle domagają się stałej pracy zamiast marzyć o zatrudnieniu w "kreatywnych projects". Był to klasyczny konflikt stylów życia, dobrze znany z USA, gdzie rednecks tradycyjnie zarzucają nowojorskim liberałom "żarcie francuskich serów i chlanie francuskich win". Robotnikom zarzucano też homofobię i rasizm, co przynajmniej w wypadku robotników szwedzkich jest fałszem wyjątkowym. W ostatnim roku wielu gejów i lesbijek ujawniło swoją orientację w kilkudziesięciu firmach produkcyjnych (akcja ta była inspirowana przez dyrekcje). Tylko w jednej jedynej, częściowo zmilitaryzowanej, firmie gej spotkał się z objawami niechęci, które zresztą zgrabnie rozładowano. Jeżeli chodzi o rasizm, to - wstyd powiedzieć - bardziej rasistowscy są imigranci, zwłaszcza Rosjanie, Polacy i Latynosi (szczególnie oni mają obsesję na punkcie jasnej skóry). Były premier Göran Persson systematycznie wrzucał do kosza udokumentowane raporty o strukturalnej i często brutalnej dyskryminacji imigrantów na rynku pracy. Persson twierdził, że ponieważ w szwedzkim społeczeństwie jest silny potencjał ukrytego rasizmu, socjaldemokraci nie mogą się zajmować dyskryminacją imigrantów gdyż stracą władzę. Persson mylił się podwójnie. Socjaldemokraci stracili władzę z zupełnie innych powodów, przy czym jego osoba była powodem głównym. Gdy natomiast ankietowanym zadano klasyczne pytanie amerykańskie: "Czy zgodziłbyś się, aby twoja córka wyszła za Murzyna?", okazało się, że dla szwedzkich robotników nie byłoby to żadnym problemem, a dla imigrantów-Latynosów byłoby to horrendum.

Jednak z punktu widzenia "zwykłych ludzi" szczególnie obłąkaną herezją lewicową jest przekonanie, że respektowaniu różnic międzykulturowych muszą być podporządkowane prawa człowieka. Podam tylko dwa przykłady. Otoczona z dwóch stron morzami Szwecja jest krajem 85 tysięcy jezior, które zajmują 11 proc. powierzchni. W takim kraju umiejętność pływania jest obowiązkowa - nauka pływania jest w programie szkolnym. Aliści różni religijni fanatycy - zresztą nie tylko muzułmanie, ale także Plymouth Brethren (zwłaszcza odłamu closed) etc. - nie zgadzają się, aby ich córki chodziły na basen. Z punktu widzenia przeciętnego Szweda oznacza to, że państwo zgadza się na świadome upośledzenie tych dziewczynek.


W chwili, gdy piszę te słowa, cała Szwecja jest wstrząśnięta kolejnym morderstwem honorowym: 21-letnią Jian zabił jej własny ojciec-Kurd, uważając, że zhańbiła jego honor swoim rozwodem. Sara Mohamed, główna szwedzka ekspertka od mordów honorowych twierdzi, że 70 tysięcy zamieszkałych w Szwecji dziewcząt ma praktycznie do wyboru albo zaaranżowane małżeństwo z woli rodziców, albo śmierć (eksperci policji twierdzą, że liczba ta jest jeszcze większa). W latach 2007-2008 Szwecja przeżyła istną epidemię spadania dziewczyn z balkonów - w większości wypadków mordercy nie zostali aresztowani, gdyż tępi policjanci nie słyszeli wówczas o mordach honorowych ("Ach te kolorowe laseczki, pewnie skaczą, bo lubią"). Sara Mohamed twierdzi, że państwo szwedzkie mogłoby wydatnie zmniejszyć ilość tych morderstw, ale nie chce ryzykować konfliktu z muzułmanami, a ponadto....przecież chodzi tylko o jakieś "kolorowe". Szwedzi, w których od dziecka wpaja się zasadę, że prawo jest takie samo dla wszystkich (lagen är lika för alla) nie rozumieją, dlaczego powoływanie się na jakieś fanatyczne zabobony ma umożliwiać ignorowanie obowiązujących przepisów prawnych. O to, że jest to możliwe oskarżają lewicę.

Kto po Monie?

Odejście Mony Sahlin było przesądzone: przywódczyni partii, która uzyskała najgorszy wynik wyborczy od roku 1914 nie mogła dalej kierować szwedzką socjaldemokracją. Bezcelowe jest rozważanie, kto zastąpi panią Sahlin - o tym w marcu 2011 zadecyduje nadzwyczajny kongres partii. Największym chyba politycznym talentem szwedzkiej socjaldemokracji jest Ilija Batjan (ur. 1967) - świetny orator i błyskotliwy polemista, absolwent ekonomii politycznej uniwersytetu sztokholmskiego, ze stażem w dyrektoriacie finansów Komisji Europejskiej. Obawiam się jednak, że szwedzka socjaldemokracja jeszcze nie dojrzała do tego, aby na jej czele stanął ktoś urodzony w Montenegro. Utalentowanym politykiem jest też Luciano Astudillo (1972), o wielkich zdolnościach analitycznych - niestety urodzony jest w Chile. Wśród bardzo wielu socjaldemokratów zdecydowaną faworytką jest była przedszkolanka Veronica Palm (ur. 1973), dziś przewodnicząca sztokholmskiej socjaldemokracji, wyglądająca tak osobliwie młodo, że ciągle zdarza się, iż w sklepie monopolowym proszą ją o pokazanie legitymacji. Veronica Palm - nb. sąsiadka z mojej dzielnicy - jest na pewno osobą zdolną, skoro już w wieku 25 lat została posłanką do Parlamentu Europejskiego, można się jednak zastanawiać, czy ma wystarczające kwalifikacje intelektualne, aby zostać przewodniczącą najsilniejszej socjaldemokracji w Europie. Palm ma o tyle duże szanse, że popiera ją także czerwona Norrland, która ma aż 98 delegatów na kongres. Nie bez szans jest także religioznawca Morgan Johansson (1970), były minister zdrowia, podobnie jak wszyscy powyżej wymienieni też należący do lewej falangi partii.

Obecny sekretarz szwedzkiej socjaldemokracji, urodzony w Turcji Ibrahim Baylan miał jednak rację, gdy skonstatował, że ważne jest nie tyle kto, ale co po Monie Sahlin. Partia jest głęboko rozdarta na lewą i prawą falangę. Czy partia ma być reprezentantem wielkomiejskiej klasy średniej, przekonać ją, że lepiej zabezpieczy jej interesy? Czy przeciwnie, partia ma być reprezentantem ludzi pracy najemnej i drobnych przedsiębiorców, a także chorych, bezrobotnych (to głownie młodzież), emerytów? Mniemam, że odpowiedź na te pytania jest dość łatwa. Bez środków podniecających nie potrafię sobie wyobrazić, co socjaldemokraci mogliby dać klasie średniej, a czego nie mogłaby jej dać prawica. Szwecja to nie Polska, gdzie ludzie zmarginalizowani zostali zepchnięci na takie dno, że z zasady nie głosują, a wszystkich polityków hurtem uważają za łajdaków. W szwedzkich wyborach wzięło udział 84,6 proc. uprawnionych do głosowania. To w Polsce nadzieją lewicy może być wykształcona, antyprawicowa i antyklerykalna młodzież, a przynajmniej ta jej część, której nie ogłupiła neoliberalna ideologia (teraz część tej młodzieży może zagospodaruje Palikot). W Szwecji lewica ciągle może się odwoływać do większości społeczeństwa.

Pozostałe pytania są jednak znacznie trudniejsze, lecz powinna spróbować na nie odpowiedzieć partyjna komisja kryzysowa, na czele której stoi Irańczyk, Ardalan Shekarabi. Dlaczego zwykli ludzie mają zdyscyplinowanie płacić podatki, skoro bogaci i najbogatsi nie płacą ich nigdy? Kto ma generować wzrost gospodarczy, skoro "kwartalny kapitalizm" generuje tylko kryzysy? Jak zwiększyć mobilność socjalną, jak umożliwić tę klassresa, tak bliską sercu każdego Szweda? Dziś szwedzkie dziecko urodzone w biedzie ma znacznie mniejsze szanse na awans niż w latach 60. i 70. Jak można mówić o bezpieczeństwie socjalnym, skoro młodych Szwedów zatrudnia się przeważnie na umowy czasowe, na zastępstwa czy wręcz "w razie potrzeby" (behovsanställda) etc.? Przecież osobie, która nie ma stałej pracy żaden bank nie da kredytu nawet na laptopa! Jak można mówić o kolejnym przedłużeniu wieku emerytalnego, skoro na dzisiejszym rynku pracy 40-latek uważany jest już za staruszka? Dlaczego socjaldemokracja zrezygnowała z własnej polityki mieszkaniowej? Nie chcemy żyć w Szwecji, w której młoda dziewczyna bez żadnego skrępowania mówi dziennikarzowi, że za swoje mieszkanie w centrum Sztokholmu daje właścicielowi miesięcznie 4000 SEK i osiem stosunków seksualnych. Jak to możliwe, że najbogatsza w Szwecji firma mieszkaniowa zapowiada największe podwyżki czynszów? I wreszcie pytanie najważniejsze. Jak w warunkach globalizacji państwo narodowe może wpływać na procesy gospodarcze? Dlaczego lewica nawet nie rozmawia o tym, jak to robić na poziomie Unii?

Pląsawica na grobie i idylla

Tylko w dwóch krajach Europy lewica trzyma się dość mocno: w Grecji i w Norwegii. We Francji pracobiorcy miesiącami protestowali i strajkowali przeciwko reformie emerytalnej, ale francuskim socjalistom nie udało się stanąć na czele tych protestów, a niedawny sondaż Ipsos wykazał spadek zaufania do Martine Aubry. Francuscy socjaliści - którzy wybory parlamentarne wygrali ostatni raz w roku 1997 - poświęcali więcej energii na wewnętrzne walki niż na opracowanie programu, jaki byłby atrakcyjny dla elektoratu. Ed Miliband zwyciężył brata Davida dzięki poparciu związków zawodowych, nieustannie powtarza, że trzeba powrócić do tradycyjnych wartości Labour, ale mało kto wierzy, że uda mu się odbudować potęgę związków zawodowych, którym ulubienica "Solidarności", pani Thatcher złamała kręgosłup. Pewne nadzieje budzi Sigmar Gabriel, ale od września 2009 poparcie dla SPD wzrosło z 23 do 26 procent, nie jest to wynik olśniewający. Hiszpańska PSOE trzymałaby się mocno, gdyby nie problemy budżetowe, 20-procentowe bezrobocie i pojawiająca się coraz wyraźniej twarz irlandzkiego upiora. Duńscy socjaldemokraci jeszcze nie przyszli do siebie po batach, jakie dostali w roku 2001. Przed przyszłorocznymi wyborami Helle Thorning-Schmidt zawarła wyborczy sojusz z Sosialistisk folkeparti i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Obecne poparcie dla duńskich socjaldemokratów (26,3 proc.) jest raczej mizerne. W Grecji Pasok trzyma się nieźle, ale zawdzięcza to wielkiej popularności, jaką cieszy się nieco podstarzały już (ur. 1952) George Papandreou. Drugim wyjątkiem jest Norwegia, gdzie skutecznie zrealizowano to, co nie udało się w Szwecji: koalicję czerwono-zieloną między Arbeiderpartiet, Sosialistisk venstre i Senterpartiet. Jens Stoltenberg (ur. 1959) jest bardzo zdolnym politykiem, ale obecne poparcie dla Det Norske Arbeiderparti (29 proc.) jest tylko cieniem dawnej świetności, gdy DNA dostawała ponad 40 proc. głosów.

Lewica w Europie nie przedstawia żadnej nowej narracji, żadnego atrakcyjnego projektu społeczno-gospodarczego, jedynie usiłuje bronić dawnych pozycji. Jej przedwyborcze szamotaniny przypominają upiorną pląsawicę na grobie, który sama sobie wykopała. W Szwecji bezrobocie wśród młodzieży wynosi 23 proc. - straszna liczba, gdyż przecież dotyczy ludzi o wysokich potrzebach konsumpcyjnych (mieszkania, meble, samochody, naturalna chęć podróżowania etc.). Rada Mony Sahlin, aby bezrobotna młodzież zakładała własne firmy wywoływała wręcz furię. Wiem, że w Polsce każdy chciałby być businessmanem, ale w Szwecji marzeniem absolwenta jest dostać w dużej firmie stałą pracę, pozostać w niej kilkanaście lat, awansować, zarabiać coraz więcej. Z kolei Thomas Östros radził bezrobotnym absolwentom uczyć się... mandaryńskiego. Oczywiście dobrze jest znać język nowych władców świata, w niektórych szwedzkich szkołach średnich już dawno wprowadzono standardowy putonghua jako drugi język obcy, ale taka rada jest śmieszna w ustach polityka. Wszędzie natomiast pojawiają się specjaliści od wskazywania kozłów ofiarnych: Pia Kjærsgaard, Jimmie Åkesson, Andreas Moelzer, Geert Wilders, Gabor Vona - lista mogłaby być długa. Reprezentują partie zdyscyplinowane, zamożne, zdobywające coraz więcej zwolenników i nieformalnie współpracujące ze sobą pod skrzydłami Lega Nord. Ostatnio, na spotkaniu we Wiedniu, postanowiły utworzyć bardziej formalną "europejską sieć patriotów". Bardzo modne stało się wskazywanie kozłów ofiarnych - są nimi nie tylko muzułmańscy uchodźcy i gastarbeiterzy w Europy Wschodniej. Zdaniem szwedzkiej policji, dochody szajek zwabiających pracowników spoza Unii przekraczają już dochody z tzw. trafficking (co jest o tyle zrozumiałe, że w Szwecji nie ma oficjalnych domów publicznych). Pracodawca może wystąpić do urzędu migracyjnego o prawo pracy dla imigranta spoza Unii. Szajki mają całą sieć takich nieuczciwych pracodawców, którzy sprzedają im prawo pracy za 30 tysięcy SEK od sztuki. Oczywiście zwabiani nieszczęśnicy z Białorusi, Armenii czy Gruzji sami muszą sobie znaleźć prace - najgorszą i płatną groszowo. Nie są oni jeszcze zagrożeniem dla Szwedów, ale dla polskich czy bałtyckich gastarbeiterów - ci spoza Unii zgadzają się pracować jeszcze więcej i za jeszcze mniejsze wynagrodzenie. Należy z naciskiem podkreślić, że niechęć szwedzkich robotników do gastarbeiterów nie ma podłoża rasistowskiego - chodzi o to, że gastarbeiterzy psują szwedzką kulturę pracy. Zdarza się oczywiście, że zatrudniony legalnie Polak otrzymuje taką samą pensję jak robotnik szwedzki, tyle tylko że Szwed otrzymuje ją za 40 godzin pracy tygodniowo, a Polak - za 72 godziny tygodniowo. Dumping płacowy nie ma nic wspólnego z pochodzeniem pracownika i jego kolorem skóry, ale z jego pozycją przetargową na rynku pracy. A pracownik spoza Unii nie ma żadnych praw: gdy pracodawca cofnie mu prawo pracy, pracownik zostaje deportowany.

Na pewno daje wiele do myślenia, że choć szwedzcy socjaldemokraci uzyskali tak nędzny wynik w wyborach do parlamentu, to w wielu gminach roznieśli swoich konkurentów w puch. Przykładowo w gminie Smedjebacken (Dalarna) uzyskali 59,5 proc. głosów. Jest naturalnie prawdą, że na prowincji elektorat nie jest mobilny, że przez dziesięciolecia ludzie głosują na jedną partię, ale nie wystarczy to do wyjaśnienia fenomenu 59,5 proc. głosów. Cała gmina liczy 10 758 mieszkańców, z czego w samym Smedjebacken - 5121 osób. Gmina żyje z przemysłu stalowego, największymi pracodawcami są Fundia i ABB. Szef komuny, Leif Nilsson jest byłym pracownikiem Ovako Steel. Niewątpliwie ma to duże znaczenie, Szwedzi nie mają zaufania do „brojlerów” - ludzi, którzy całe życie pracowali w partyjnym aparacie, a takimi właśnie byli Göran Persson i Mona Sahlin. Gmina jest zamożna, cierpi nawet na brak pracowników, chętnie przyjęłaby imigrantów - wykwalifikowanych hutników i stalowników. Socjaldemokraci ze Smedjebacken uważają, że kierownictwo partii całkowicie zatraciło kontakt z normalnym życiem. W Smedjebacken każdy zna kogoś, kto jest bezrobotny lub na zwolnieniu lekarskim, każdy wie, jakie ci ludzie mają problemy, nikogo nie trzeba uczyć solidaryzmu. Gdy Leif Nilsson - który praktycznie zna większość swoich wyborców - organizuje zebrania w lokalnym Folkets hus, sala pęka w szwach. Dyskutowany jest każdy pomysł, także pochodzący od prawicy, zresztą w gminie nie ma politycznej wojny. Największym problemem Nilssona jest skłonienie młodzieży, aby nie uciekała do miast (gmina potrzebuje wszak rąk do pracy), w Smedjebacken nikt nie proponowałby jej zakładania własnych firm. Socjaldemokraci szczebla gminnego uważają, że aparat partyjny wyalienował się, nie ma pojęcia o warunkach życia ludzi pracy najemnej i że można odnieść wrażenie, iż nie są mu oni do niczego potrzebni. Co hutnika ze Smedjebacken - w sensie dochodowym należącego do drugiej grupy dochodowej - mogą obchodzić debaty o klasie średniej w Sztokholmie? Oczywiście obserwacji z jednej zamożnej gminy nie można uogólniać na obszar całego kraju, ale idylla w Smedjebacken wskazuje, że jakiś powrót na grassrot level byłby może wskazany.
(za stroną internetową "Krytyki Politycznej")

autor: BB, data nadania: 2010-11-29 11:54:56, suma postów tego autora: 4605

Walka była dość ostra z obydwu stron

Warto zacytować fragment wywołanego tekstu A. Delick:

"Dla starych socjaldemokratów problemem była oczywiście postkomunistyczna partia lewicy (V). Szwedzka socjaldemokracja była najbardziej antykomunistyczną partią Europy - szczególnie obawiano się wpływów komunistów (finansowanych przez Związek Sowiecki) na robotników. Dlatego przecież - w oparciu o wywiad wojskowy i aparat związków zawodowych - zbudowali socjaldemokraci antykomunistyczny wywiad wewnętrzny IB, organizację, o której istnieniu nie wiedziała nawet większość ministrów szwedzkich rządów. Na czele IB stał osobisty przyjaciel Olofa Palme, Birger Elmér, a organizacja ta była tak dalece tajna, że badająca później działalność IB komisja parlamentarna nie potrafiła nawet ustalić, co właściwie oznacza ten skrót (w korespondencji urzędowej posługiwano się nazwą fikcyjnej firmy audytorskiej Collector). Nie było żartów: seks z komunistką czy wycieczka do NRD oznaczały często kres kariery. Otóż przywódca V, Lars Ohly jeszcze niedawno określał się publicznie jako komunista; odszczekał to dopiero, gdy na horyzoncie zamajaczył udział we władzy. Dla starych socjaldemokratów współrządzenie z kimś takim to jak dla ojca Rydzyka współpraca z żydowską organizacją gejowską."

Z reguły to komunistów oskarża się o formułowanie wobec socjaldemokracji tzw. teorii socjalfaszyzmu. Działania szwedzkiej socjaldemokracji świadczą tylko o tym, że nie przebierała ona w środkach w walce z wpływami komunistycznymi wśród robotników.

autor: Andrzej Kotarski, data nadania: 2010-11-29 12:14:51, suma postów tego autora: 1212

Andrzeju,

Cytujesz poprzednią korespondencję Anny Delick. Nie nadążasz?

autor: BB, data nadania: 2010-11-29 12:49:57, suma postów tego autora: 4605

O wiarygodności ideologicznej komunistów BB i EB

Mogłoby wydawać się, że doliczywszy się 40.000.000 ofiar ( wg.Roja Miedwiediewa) współcześni komuniści postanowili być wierni swym ideałom i szanować drugiego człowieka.
A już w szczególności swych zwolenników i sojuszników.
Nic bardziej błędnego.
Oto bezradni, w błahej dyskusji o różnicach pomiędzy socjaldemokratyczną a rewolucyjną drogą
walki o prawa pracownicze użyli takiego oto argumentu:
RÓŻNIC MIĘDZY RUCHEM REFORMISTYCZNYM A REWOLUCYJNYM
jest więcej. Nie chodzi przecież tylko o poziom inteligencji. Na tym polu możecie skutecznie konkurować z Rumburakiem i warchlakiem.
autor: BB, data nadania: 2010-11-27 10:14:26,

A więc z wyżyn swej domniemanej ideologicznej doskonałości dla BB i EB p.Rumburak i p.Warchlak to motłoch, którym wygodnie posłużyć się w walce z przeciwnikami ideologicznymi, ale poza tym niegodni szacunku i uwagi.
A od tego to już tylko kroczek do zakwestionowania ich człowieczeństwa i w wypadku objęcia władzy ( co nie daj Boże) skierowania do obozu reedukacyjnego na doszkolenie.

Uprzedzam o tym ewentualnych zwolenników rewolucji.


autor: tarak, data nadania: 2010-11-29 13:15:08, suma postów tego autora: 3283

@BB

Ależ ja się zgadzam z tym, że polityka redystrybucji jest ważniejsza niż kwestie tożsamościowe, nie ma między nami w tym względzie różnicy. Jedynie nie wierze że droga do socjalizmu prowadzi przez dyktaturę proletariatu

EB- widać nie wyciągnęłaś wniosków z faktu że realizatorem testamentu Engelsa był Bernstein

Zgadzam się całkowicie z Delick

autor: Postsocjalista, data nadania: 2010-11-29 13:36:29, suma postów tego autora: 1953

taraku,

jesteś uprzedzająco grzeczny i jakże wyrozumiały dla "internetowych rewolucjonistów". Inni na twoim miejscu gafy by nie strzelili...
Wszystkim tak główkującym dziękujemy za promocję robotniczej sprawy.

autor: BB, data nadania: 2010-11-29 13:56:03, suma postów tego autora: 4605

A z Ikonowiczem?

W świetle tej relacji jego "nowy projekt" polityczny prezentuje się w jakże odpowiednim świetle i kontekście... mini spódniczek.
Uprzedzamy - bynajmniej nie minimalizujemy sprawy.

autor: BB, data nadania: 2010-11-29 15:10:28, suma postów tego autora: 4605

nie ma i nie było żadnych "robotniczych spraw", były i są sprawy ludzkie

ponieważ każdy robotnik jest w pierwszym rzędzie człowiekiem, bardzo różnym od innego robotnika człowiekiem. Człowiek powinien mieć prawo przemieszczać się w systemie klasowym z klasy do klasy i nikogo to nie powinno obchodzić. Co to ma być, takie kurczowe trzymanie się "klasy robotniczej" jedynie po to, by na potokach krwi jej udowadniać swoje racje?
Nic nie pomoże sprawność w cytowaniu cudzych myśli, BeBy. Was już Historia wysłała do lamusa, tylko jeszcze tego nie zauważyliście.

autor: nana, data nadania: 2010-11-29 15:09:28, suma postów tego autora: 4653

BYŁY SOBIE ŚWINKI TRZY

Mogliśmy się, taraku, przecież pomylić. Rumburak to czarodziej drugiej kategorii - może przybrać każdą postać, choćby warchlaka. Trudniej wrócić do stanu normalności, i... tak mu zostało.

autor: BB, data nadania: 2010-11-29 15:28:11, suma postów tego autora: 4605

nano

Czy ktoś ci bronił przechodzić z klasy do klasy, ze szkoły do szkoły, z miasta do wsi? Dziś wszyscy mogą podziwiać "dziewkę gołą aż po szyję". Sama swą drogę wybrałaś.

autor: BB, data nadania: 2010-11-29 15:37:35, suma postów tego autora: 4605

;-)

"ponieważ każdy robotnik jest w pierwszym rzędzie człowiekiem"
Ja bym dodał, że człowiekiem i mężczyzną jakby powiedział pewien klasyk tego gatunku. Albo robotnicą i kobietą, bo przecież nie ważne czy ma siusiaka czy cipkę, ważne jaką ma wydajność w pracy!

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-11-29 16:48:35, suma postów tego autora: 6205

to jest w tej całej dyskusji najważniejsze!

"Człowiek powinien mieć prawo przemieszczać się w systemie klasowym z klasy do klasy i nikogo to nie powinno obchodzić."
Słusznie! Pozostaje tylko kwestia kto winien temu, że tak nie jest? Balcerowicz co nie chce do klasy wpuścić, czy BB, który klasy bezmyślnie antagonizuje? U mnie w szkole zawsze bezmyślnie leliśmy się z "b".
A przez to ci z wyższej się obrażają i na złość nie pozwalają robotnikowi chodzić sobie po klasach jak być powinno.
Żądanie jest wręcz naturalne. Już dzieci dobrze to wiedzą, że gra w klasy trudna nie jest i z łatwością przeskakują sobie z jednej do drugiej. Nawet te największe łamagi.

Koncepcja ma jednak pewne mankamenty. Bo przecież gdy ten robotnik chce, a pewnie że chce, wejść sobie do jakiejś klasy wyższej, to mimo że nie powinno to nikogo obchodzić, jest już po dzwonku i woźny zamknął drzwi ;-(
Koncepcja ma mankamenty, ale ważne, że ma "kierunek słuszny"!
Gdyby tak ją dopracować? Tu pytanie do fachowca BB. Co myślisz o połaczeniu marksizmu z reinkarnacją i wędrówką dusz po klasach? To przecież pomogłoby w końcu przezwyciężyć te wstrętne konflikty klasowe!
Każdy w przyszłym życiu odradza się w klasie wyższej. A jak był w najwyższej to potem rodzi się w najniższej. Więc nie trzeba się użalać nad jakimś robotnikiem, bo w przeszłym życiu mógł to być Rockefeller! I dobrze mu tak! Po prostu trzeba na to poczekać, a śmierć nas wyzwoli i zapewni promocje z klasy do klasy. To dobra koncepcja. Myślę, że na tym można już zakończyć te niekończące się głupie i sztuczne spory.

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-11-29 17:17:16, suma postów tego autora: 6205

BB

A może Ty tak "kurczowo trzymasz się" tej jednej klasy, bo Ty normalny niezdaluch jesteś? I kiblujesz tyle lat w jednej klasie, podczas gdy inni sobie przechodza z jednej do drugiej? Ucz się! a i Ciebie to spotka!

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-11-29 17:23:50, suma postów tego autora: 6205

pp BB

"Inni na twoim miejscu gafy by nie strzelili... "

****

Każdemu może trafić się gafa, ale normalny człowiek zreflektuje się i przeprosi.

Wy zamiast tego siegacie po prostacką wyliczankę o świnkach.

Ta domniemana wiarygodność spółki BB marnieje w oczach.
Bo kto poważnie potraktuje takich krętaczy jak BB ?

autor: tarak, data nadania: 2010-11-29 17:38:44, suma postów tego autora: 3283

Wróciłem z magla

Nie mogąc się doczekać odpowiedzi rozpoczęliśmy dyskusję w maglu. Niestety moi dyskutanci znaleźli więcej wad teorii wędrówki między klasami. Coś tu się matematycznie nie zgadza. Otóż jeśli każdy po śmierci automatycznie odradza się w klasie wyższej, to klasy liczebnie muszą być sobie równe. W przeciwnym wypadku jak wytłumaczyć znacznie wyższą liczebność klasy robotniczej w stosunku do klasy wyzyskiwaczy? Czy część, większość dusz robotniczych gdzieś znika? I tu przychodzi z pomocą koncepcja nany. Olśniło mnie! To nie jest automat, ale proces wędrówki między klasami oparty jest o wolną wolę! Dlatego robotników jest więcej, bo wielu wśród nich, idąc przykładem BB, kurczowo trzyma się tej klasy! Zjawisko kurczowego trzymania się klasy wyzyskiwaczy zaś nie istnieje, bo ile człowiek wytrzyma pławiąc się w luksusach i nic nie robiąc? Przecież to takie meeeeczaaace!

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-11-29 18:05:35, suma postów tego autora: 6205

@ Sierp- i- Młot

"Coś tu się matematycznie nie zgadza. Otóż jeśli każdy po śmierci automatycznie odradza się w klasie wyższej, to klasy liczebnie muszą być sobie równe. "

***

Pewnie, że się nie zgadza.
Doktryna o karmanie wypracowana ok.VI w.p.n.e., przyjęta potem przez buddyzm i dżinizm a w ok.III w.n.e. także przez
hinduizm oznacza "czyn", "dzieło" i nauczała, że dzieło
poprzednich wcieleń nie ulega rozproszeniu a jest podstawą następnego wcielenia, ale nie na zasadzie przypadkowej, a
w ten sposób, że po pobożnym życiu następne wcielenie jest doskonalsze, aż do boskiego.
Oznacza to, że jeśli ktoś zachowywał się haniebnie w tym życiu, to niezależnie od tego jaką pozycję społeczną zajmował, przyszłe wcielenie będzie rodzajem kary i szansą na poprawę.
Więc robotnik -złodziej ma szansę odrodzić się jako robak, i bogacz-grzesznik także, natomiast uczciwy chłop awansuje w hierarchii społecznej.
Powoływanie się w naszej kulturze na to prawo jest jednak strasznie ryzykowne.

autor: tarak, data nadania: 2010-11-29 19:03:04, suma postów tego autora: 3283

west,

o Ziuganowie mówiono, że nawet jak wygra wybory, nigdy się o tym nie dowie.
Nam taki właśnie wariant "demokracji" zaczyna grozić.
Z tym, że Ziuganow - to marionetka rosyjskiego układu rządowo-biznesowego. Wcale nie chce on wygrywać, tylko powozić się jeszcze parę kadencji na głosach nostalgików ZSRR.
Porównywanie go do JarKacza nie ma więc głębszego sensu.

autor: ABCD, data nadania: 2010-11-29 19:20:07, suma postów tego autora: 20871

BB

Przyznaje, że ostatnio nie odwiedzałem witryny "Krytyki Politycznej". Wszakże, najważniejsze są również wnioski, jakie na podstawie treści tekstów można wyciągnąć.

autor: Andrzej Kotarski, data nadania: 2010-11-29 19:44:50, suma postów tego autora: 1212

A Pan prezydent A.Kwaśniewski popiera lewicowych .......

kandydatów do samorządu ....................

To moje 3 grosze jackax socjalisty do dyskusji na temat Lewicy w Europie :), :)
http://www.sld.org.pl/forum/viewtopic.php?f=20&t=135


z www.sld.org.pl :(, :(

Pozdrawiam.

jacekx socjalista naiwny

Chleba i Pracy !!!
Chleba i Pracy !!
Pracy i Chleba !


autor: jacekx, data nadania: 2010-11-29 20:03:07, suma postów tego autora: 3088

Kto realizował?!

Najwyraźniej Postsocjalisto zapomniałeś, że Engels wcale nie zakwestionował rewolucji społecznej, a jego stosunek do takich zagadnień jak rewolucja czy walka parlamentarna nie był tożsamy z rewizją marksizmu, a był wynikiem dostrzeżenia pewnych możliwości tkwiących jeszcze w porządku burżuazyjnym. Engels wcale nie wyrzekał się rewolucji o czym świadczy fragment z wstępu do "Walk klasowych we Francji" z 1895 roku. Oto ten fragment: "Prawo do rewolucji jest przecież w ogóle jedynym rzeczywiście "historycznym prawem", jedynym, na którym opierają się wszystkie nowoczesne państwa włączając w to i Meklemburgię, gdzie rewolucja szlachecka skończyła się w r. 1755 "umową dziedziczną" ("Erbvergleich"), będącą dzisiaj jeszcze prawomocnym przesławnym dokumentem gwarancyjnym feudalizmu. Prawo do rewolucji tak głęboko zakorzeniło się świadomości ogółu, że nawet generał von Bogusławski jedynie z tego prawa ludowego wywodzi dla swego cesarza prawo do zamachu stanu.". W jakim więc sensie E. Bernstein miał być "realizatorem" testamentu Engelsa? O sammy testamencie polecam poczytać jeszcze choćby tutaj - http://www.workersliberty.org/node/3999
Z tekstu tego zresztą wynika, że sprawa "testamentu" Engelsa wcale nie była tak jednoznaczna, jak ją próbuje opisać Postsocjalista. Byli też inni działacze ruchu robotniczego, którzy na ów testament się powoływali, zupełnie z innej niże Bernstein. Wielu z nich zarzucało zresztą Bernsteinowi przywłaszczenie sobie tego testamentu, na użytek wykazania "nieaktualności" marksizmu w ogóle.

autor: Andrzej Kotarski, data nadania: 2010-11-29 20:46:01, suma postów tego autora: 1212

Pewne kwestie trzeba przemyśleć na nowo

Errata:

Byli też ówcześni inni działacze ruchu robotniczego, w tym oczywiście SPD, którzy inaczej odczytywali ten testament z innych kierunków czy nurtów ideowych.

P.S.
Jeśli przyjąć, że lewicy chodzić ma tylko o zmianę redystrybucji dochodu narodowego na bardziej sprawiedliwą, to rzeczywiście "państwo socjalne" dla takiej lewicy może być pewnym atrakcyjnym wzorem. Z tymże nie łudźmy się, takie rozwiązania można spokojnie przeforsować w kapitalizmie, co i tak nie spowoduje, ze fundamenty tego systemu znikną, tym bardziej w "globalnym kapitalizmie". Jeśli przez lewicę nie zostanie przemyślana kwestia własnościowa, czyli funkcja prywatnej własności środków produkcji w kapitalizmie i alternatywy dla takiej formy własności, waga klasowego konfliktu, to raczej system kapitalistyczny dalej będzie się umacniał, także w Szwecji, czego zresztą już objawy są jak najbardziej widoczne - Delick je już zdołała wyłożyć.

autor: Andrzej Kotarski, data nadania: 2010-11-29 22:37:01, suma postów tego autora: 1212

Panowie przestacie pleść jałowe androny na portalu Lewica

Ponoć jesteście Lewicowcy????????????

Może by tak podyskutować jak zrobić by w RP było;

a) więcej pracy czytaj miejsc pracy

b) więcej chleba by polskich dzieci nie dręczył głód

Pozdrawiam.

jacekx socjalista naiwny

Chleba i Pracy !!!
Chleba i Pracy !!
Pracy i Chleba !

autor: jacekx, data nadania: 2010-11-29 22:49:01, suma postów tego autora: 3088

Przeczytałem ten

tekst Delick i poza histeryzowaniem na temat triumfów prawicy oraz nowolewicową fiksacją na temat "rasizmu" itd., nie widzę tam niczego, co świadczyłoby o jakichś istotnych problemach Szwecji czy szerzej - modelu skandynawskiego. No może jedynie znany od dziesiątków lat problem, że państwo dobrobytu niekoniecznie pomaga przede wszystkim tym, którzy pomocy najbardziej potrzebują (bardziej pomaga np. robotnikom wykwalifikowanym i urzędnikom niż robotnikom niewykwalifikowanym i rozmaitym życiowym "rozbitkom", np. samotnym matkom) i że w efekcie beneficjenci owej pomocy wypinają się na lewicę, bo przestaje ona odpowiadać na ich aspiracje (drugą stroną tego medalu jest to, że lewica podąża w ślad za elektoratem i zaczyna się zajmować klasą średnią). Ten ostatni problem jest wart uwagi, ale nie w sosie namolnego ględzenia o nowolewicowych modach lub - z drugiej strony - nostalgicznych wywodów "prawdziwych komunistów", którym kontakt z rzeczywistością społeczną, kulturową i technologiczną urwał się jakieś pół wieku temu.

autor: Durango 95, data nadania: 2010-11-30 06:57:00, suma postów tego autora: 3848

Sierp:


:)))

autor: zielona, data nadania: 2010-11-30 09:33:55, suma postów tego autora: 861

ZAUWAŻ, DURANGO,

że Anna Delick nie jest korespondentką "Hartowni", tylko "Krytyki Politycznej", w dodatku członkiem szwedzkiej partii socjaldemokratycznej. Na portalu "Krytyki Politycznej" nie cieszy się specjalną estymą - świadczą o tym komentarze obyczajowej lewicy. Zdarzają się jednak i takie:

"Myślę, że w tym artykule doskonale ujęto problem dzisiejszej lewicy - absolutne oderwanie od rzeczywistości i głoszonych przez siebie programów. Programów, które i tak są tylko atrapą. Sam poznałem Francuzów arabskiego pochodzenia, którzy twierdzili, że wolą Sarkoziego bo to wróg prawdziwy od tzw.
socjalistów ględzących o prawach człowieka/pracownika z mordami spuchniętymi od nadmiaru kawioru. Lewica rozsmakowawszy się w życiu w owych lepszych dzielnicach co wymaga gotówki a tej raczej należy się spodziewać u kapitalistów niż u ludzi tzw. pracy najemnej. W artykule jest mowa, że obecna lewica obawia się robotników - a czemu się tutaj dziwić. Wysokość dochodów tzw. działaczy raczej ich lokuje po stronie giełdziarzy z City a nie ich (rzekomego) elektoratu. Taka konstatacja pozwala zrozumieć ucieczkę lewicy w stronę postulatów kulturowych jako swojej racji bytu. Inną przyczyną klęski lewicy stała się globalizacja - w artykule jest opisana miejscowość hutnicza. Jeżeli właściciel huty zdecyduje się na wyprowadzkę do Chin, nikt go nie będzie mógł owstrzymać a dzielnica umrze. Ale mimo wszystko za głowną przyczynę klęski lewicy uważam utratę kręgosłupa w obliczu peniędzy. W końcu to 'lewicowy' kanclerz Schroeder przyjaźnił się z uznanym demokrata Putinem i z jego pomocą wykreował nowe swoje stanowisko pracy. To się działo w Niemczech gdzie normy przyzwoitości są jednak znacznie wyższe niż np. w Polsce. Najlepszym przykładem zgnilizny jaką stała się tzw. lewica jest nasz kraj i uosobienie wszystkiego co najgorsze w polskiej polityce czyli SLD (tak było do czasu urośnięcia PiS). Partia byłych aparatczyków nie znalazła odwagi by odrzucić konkordat (tzw. lewicowy prezydent go podpisał grzecznie), przeforsować ustawę o związkach partnerskich, obostrzyła kodeks pracy umożliwiając zwiększenie wyzysku
pracy najemnej, wplątała nas w agresję na Irak. Jedynymi sukcesami była udana obrona systemu przywilejów wybranych grup zawodowych dzięki czemu udało się zachować półfeudalną strukturę ekonomiczną tego kraju. Gdzie jedni w ramach tzw.
solidaryzmu społecznego muszą tyrać chyba wkrótce do śmierci, by inni mogli swoje przywileje konsumować uskarżając się na ich nikłość. Innym osiągnięciem jest organizacja różnych starachowic, spacerów Rywina, czyli ogólna konsumpcja konfitur oferowanych przez naszą ojczyznę sprawującym władzę.
Oczekiwać zmiany po nich (SLD) to dziecinada - na swojego następcę Millerowie różnej maści namaścili aparatczyka tak beznadziejnie aparatczykowskiego, że wiem już jak wyglądali ZSMP-owcy w czasach Gierka w mieście powiatowym. A możliwości eliminacji w wyborach brak - ordynacja większościowa (zapobiegawczo zapisana aż w konstytucji) chroni tych co już są i mają kasę."
(Slawczan)

"Zamiast pisać jak tam jest pięknie, pisała o szwedzkich
mankamentach. Dzisiaj Anna Delick to świetna... publicystka, intelekt, socjolog wyrastający ponad obowiązujący paradygmat socjologiczny, znawcą problemów lewicy europejskiej, czująca bluesa Internetu i znakomity analityk.
Szkoda, że nie za bardzo mamy w Polsce takich - do niej, porównywalnych.
Można Krytyce pogratulować trwałej współpracy
Jeszcze:http://kot-blogkota.blogspot.com/."
(kot)

Tytuł korespondencji ze Szwecji nie wymaga zatem naszego komentarza. Nie nasz koszmar. Problem dotyczy jednak również polskich socjaldemokratów, nawet takich jak Piotr Ikonowicz.
Najwyraźniej bagatelizujesz problemy tego skrzydła lewicy. Czyżbyś był jednak z lewego skrzydła prawicy. Anna Delick utożsamia się z lewym skrzydłem socjaldemokracji.
No, cóż punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia.

autor: BB, data nadania: 2010-11-30 10:49:09, suma postów tego autora: 4605

O zmianach w Polsce

Niektórzy rewolucjoniści zaniepokojeni sytuacja społeczną
piszą:
"Oczekiwać zmiany po nich (SLD) to dziecinada - na swojego następcę Millerowie różnej maści namaścili aparatczyka tak beznadziejnie aparatczykowskiego, że wiem już jak wyglądali ZSMP-owcy w czasach Gierka w mieście powiatowym. "

a w zamian zachęcają do modelu ustrojowego okrzepłego w
Północnej Korei.

Prawdziwi patrioci.

Przy całym swym wykształceniu nie dostrzegają, że zmiany
w każdym społeczeństwie mogą być jedynie adekwatne do świadomości obywateli.
A Polak jest katolikiem.
Więc proponują walkę z Kościołem nie zwracając uwagi na to, że ta walka przynieść może jedynie stratę dla Polski.

Prawdziwi patrioci.

Wyobrażają sobie, że u władzy powinni stanąć sami aniołowie
bez skazy i ci właśnie, bez żadnej dla siebie korzyści, poprowadzą biedny lud do dobrobytu.
Zapomnieli o Stalinie, Pol Pocie, Kim Ir Senie, też chcących dla swych narodów pomyślności, tak jak ci polscy rewolucjoniści.

Prawdziwi patrioci.

Plotą swoje napuszone głupstwa, w nadziei, że znajdą
zrozumienie u zdezorientowanych ludzi i uda się wszcząć rewolucję.

Bo to prawdziwi patrioci są.
W swoim mniemaniu.

autor: tarak, data nadania: 2010-11-30 12:08:19, suma postów tego autora: 3283

tarak

dopadł komentatorów na portalu internetowym "Krytyki Politycznej".
Teraz skażą nas za szczucie.

autor: BB, data nadania: 2010-11-30 13:11:02, suma postów tego autora: 4605

BB,

no i? Z tego, że któryś raz napiszecie, iż tekst Delick jest dobry, nic nie wynika. Ani nie jest dobry, ani wasza wiara nie czyni cudów.

A jeśli porównać kondycję szwedzkiego welfare state z kondycją ruchu "prawdziwych komunistów" i im podobnych "radykalnych" malkontentów, to na miejscu tych ostatnich strzeliłbym sobie w łeb z rozpaczy.

autor: Durango 95, data nadania: 2010-11-30 13:18:17, suma postów tego autora: 3848

tarak

To BB musiał strasznie łobuzować w poprzednim życiu (może nie był dobry dla zwierząt?), że tak teraz się musi kurczowo trzymać klasy robotniczej?

Mnie się bardziej podoba jednak koncepcja nany. Wolę się swobodnie po klasach przemieszczać i nikomu nic do tego! I nikomu też nic do tego co ja w moim karmanie noszę!
Biedny BB. Na razie śle Ci pozdrowienia z plaż Australii. Za tydzień też zmieniam klasę i wracam na moja śmieciarkę, bo już mi skóra od tego słońca schodzi i odbija mi się kawiorem tak jakoś paskudnie. Tęsknie za smalcem...

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-11-30 14:24:53, suma postów tego autora: 6205

Durango...

racja, ale tak robili tylko przedwojenni sanacyjni oficerowie! Dobre zwyczaje upadają ;-(

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-11-30 14:29:13, suma postów tego autora: 6205

A nie pisałem, że spółka BB to krętacze ?

Do własnego tekstu nie chcą się przyznać.

autor: tarak, data nadania: 2010-11-30 14:54:32, suma postów tego autora: 3283

pp BB - uzupełnienie

Gdy cytuje się tak dosłownie i obszernie cudze teksty, to
gdyby to było w celu polemicznym, to następowałaby zaraz po cytacie polemika.
Jeśli jej nie ma , to znaczy, że zgadzamy się z autorem,ale jakoś niezręcznie się do tego przyznać.
Czyste krętactwo.

autor: tarak, data nadania: 2010-11-30 16:20:24, suma postów tego autora: 3283

sierpie, masz niewiele do powiedzenia

> My mamy związane "ręce". Ciesz się, durango.

autor: BB, data nadania: 2010-11-30 16:53:13, suma postów tego autora: 4605

Prawdziwy patriota Pan Tarak

tarak zabrał głos w dyskusji

"Niektórzy rewolucjoniści zaniepokojeni sytuacja społeczną
piszą:
"Oczekiwać zmiany po nich (SLD) to dziecinada - na swojego następcę Millerowie różnej maści namaścili aparatczyka tak beznadziejnie aparatczykowskiego, że wiem już jak wyglądali ZSMP-owcy w czasach Gierka w mieście powiatowym. "

a w zamian zachęcają do modelu ustrojowego okrzepłego w
Północnej Korei."

Rozumiem, ze to celowe przypisywanie rewolucjonistom sympatii dla KRLD. Na tym polu ujadania swoim adwersarzom z lewicy, jesteś wręcz podobny do faktycznych prawicowców, wręcz skrajnego typu, takich jak JKM. A propo "niedoszłego prezydenta Warszawy", polecam dla poprawienia albo pogorszenia nastroju poczytać jego art w SE o "żydokomunie": http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/socjalista-to-zodziej_162304.html
Po takiej dawce pomyj rzeczywiście już wątpliwości nikt mieć nie powinien, jak Żydzi, bolszewicy, trockiści szkodzili i szkodzą Polsce? Nie to co fabrykanci, dzięki którym przecież się rozwijamy. Czyż nie zgodziłby się z tymi słowami "tropiciel komuchów" - Pan Tarak!
Panu Tarakowi chodzi o pragmatyzm, zapewne uraziła go ta krytyka "pragmatyzmu" PZPR, która w Polsce zbiegła się ze zwyczajnym dopuszczeniem do partii ludzi, którzy dla kariery byli gotów zrobić bardzo wiele, by potem nawet znaleźć się wśród doradców "S" - czego dobitnym przykładem jest Leszek Balcerowicz.
Rację więc zresztą miał Zygmunt Kałużyński, gdy w jednym z wywiadów powiedział: "A w ogóle PZPR nigdy nie była ani marksistowska, ani rewolucyjna. To była zawsze taka mętna socjaldemokracja z odchyleniem nacjonalistycznym. Dlatego osoby z PZPR w roku 1990 bardzo łatwo przestawiły się na socjaldemokrację."


"Prawdziwi patrioci

Przy całym swym wykształceniu nie dostrzegają, że zmiany
w każdym społeczeństwie mogą być jedynie adekwatne do świadomości obywateli.
A Polak jest katolikiem.
Więc proponują walkę z Kościołem nie zwracając uwagi na to, że ta walka przynieść może jedynie stratę dla Polski."

Czy PZPR lub tzw. opozycja demokratyczna walczyły nieustannie z Kościołem. Nom, opozycja już na pewno nie, ale także PZPR starała się przecież te stosunki kształtować w taki sposób, by móc zdobyć sobie względy hierarchii. Czy to jednak zasadniczo zmieniło postawę instytucji Kościoła (nie jego wyznawców) wobec socjalizmu, komunizmu? Czy ta próba złagodzenia postawy wobec kleru, przyczyniła się do tego, że kler stał się bardziej "otwarty", starał się znaleźć nić porozumienia z władzą.
Czy współczesny Kościół, poza akcjami filantropijnymi w gruncie rzeczy "normalizującymi" stosunki społeczne, jest w stanie zdobyć się na taką krytykę systemu kapitalistycznego, jak to czynił wobec socjalizmu, marksizmu. Czy woli on jednak kreować się na "ofiarę" "grabieżczej komuny", co jest mu dość hojnie rekompensowane (dzięki także rządom tzw. lewicy) i uaktywniać w kwestiach dotyczących in vitro, prezerwatyw lub aborcji? Obszarnik, który dzierżawi ziemie kapitalistom (np. wielkim sieciom handlowym) ma być sojusznikiem dla lewicy? Ten sam obszarnik, który w mediach tak rzekomo nawołuje te same sieci handlowe do zaprzestania handlu w niedzielę?

"Prawdziwi patrioci.

Wyobrażają sobie, że u władzy powinni stanąć sami aniołowie
bez skazy i ci właśnie, bez żadnej dla siebie korzyści, poprowadzą biedny lud do dobrobytu.
Zapomnieli o Stalinie, Pol Pocie, Kim Ir Senie, też chcących dla swych narodów pomyślności, tak jak ci polscy rewolucjoniści.

Prawdziwi patrioci.

Plotą swoje napuszone głupstwa, w nadziei, że znajdą
zrozumienie u zdezorientowanych ludzi i uda się wszcząć rewolucję.

Bo to prawdziwi patrioci są.
W swoim mniemaniu."

Cóż to za "merytoryczny" argument? Zestawianie z sobą w jednym rzędzie rewolucjonistów i katów tej rewolucji, ma służyć obciążeniu współczesnych "prawdziwych rewolucjonistów" i "prawdziwych komunistów", a nawet jak się okazało "prawdziwych patriotów"? To kolejna "przestroga" - przed czym? Ilu tych rewolucjonistów i komunistów jest we współczesnej Polsce, których należałoby się tak obawiać? Pan Tarak - tropiciel "rzeczników nihilizmu i chaosu", zapewne namierzył ich bardzo wielu. Rozumiem, że socjaldemokraci, którzy dławili rewolucje socjalne, byli tymi "prawdziwymi patriotami", bo przecież stali na gruncie obrony "powszechnie respektowanych ogólnoludzkich norm społecznych".

autor: Andrzej Kotarski, data nadania: 2010-11-30 19:59:46, suma postów tego autora: 1212

POPIÓŁ I DIAMENT

O oznakach starzenia się obecnego systemu społeczno-gospodarczego świadczy to, że przestaje on generować z samego siebie swoje przeciwieństwo, swoją negację. Taką negacją była niegdyś lewica, której działanie pozwalało mieć nadzieję, że kulminacja zwyrodniałych cech systemu przewali się w swoje przeciwieństwo, czyli w nowy system, który poza zanegowaniem starego utrzyma jego postępowe cechy, te cechy, które czyniły z niego system postępowy w stosunku do poprzedniego. Współczesna lewica jest jednak nawet mniej twórcza niż jej wróg, którego miała zmieść, by zapoczątkować swój projekt dla ludzkości. Dziś takiego projektu nie ma, więc trudno się dziwić, że zanika też tożsamość lewicy. Nie ma zjawiska bez istoty. Lewica nostalgicznie podąża śladami burżuazji, usiłuje odtworzyć jej styl życia z okresu świetności i całkowicie oddaje odpowiedzialność za materialną bazę społeczną kapitalistom, ponieważ nikt, kto nie ma całościowej nowej wizji stosunków społecznych nie potrafi dać alternatywy. Delick i Żiżek, każde na swój sposób, opisują tę utratę roli społecznej przez lewicę. Nie ma to nic wspólnego z tym, jak to usiłuje im wmówić, np. postsocjalista, jakoby Żiżek cieszył się na apokalipsę czy na upadek welfare state. Tego typu zarzut, to taki sam zarzut, jaki bodajże papież Paweł VI czynił Marksowi. Otóż wnioskował on o pogardzie Marksa wobec robotników z faktu, że ten ostatni określał ich jako "siłę roboczą". Zupełnie, jak gdyby werbalne oddawanie hołdu ich człowieczeństwu w jakikolwiek sposób podnosiło ich status społeczny i godność w realnym świecie.
Ze stwierdzenia o krachu państwa dobrobytu nie wynika żadne schadenfreude. Wyróżnikiem lewicy jest (było) odzieranie idealistycznych zasłon z ziemskiej rzeczywistości. Ta krytyczność i przenikliwość owej krytyki była zawsze pierwszą wartością lewicy. Porywała ona ludzi za sobą, ponieważ nie była to krytyka mędrkująca czy spekulująca sobie a Muzom. Była podporządkowana celowi rewolucyjnemu (rewolucyjny - to termin dużo szerszy i pojemniejszy od prymitywnej jednowymiarowości, jaką nadaje temu terminowi tarak i jemu podobni epigoni mieszczaństwa). Nie twierdzimy, że takie momenty przesilenia nie obfitują w dramatyczne wydarzenia. Czyż jednak cierpimy na niedostatek dramatów w naszej globalnej rzeczywistości?
Ludzie myślą i planują swoje działania, opierają się na doświadczeniu i oceniają szanse i ryzyko. Nie mają innej drogi. Jedyną alternatywą dla takiej drogi jest przyjęcie, że aktualni władcy posiedli wiedzę absolutną, gdyż takie przekonanie opiera się na niezbitym dowodzie, że inaczej nie byliby władcami. Możemy sobie darować jakiekolwiek inne dorabianie ideologii. Prawdę absolutną daje klasom dominującym fakt posiadania władzy i nic więcej. Ale to ma decydujące znaczenie. To religijne wręcz przekonanie schodzi w dół i sprawia, że rywalizacja na lewicy też opiera się na rozstrzygającym kryterium siły, a nie racji.
Tym bardziej wrzeszczą ci wszyscy, którym tacy, jak my odbierają zatęchły spokój własnego, stojącego bajora - wmawiają nam, że to nie rzeczywistość społeczna odbiera im pewność jutra tożsamego z dzisiaj, ale różni wichrzyciele.
Jeżeli my straciliśmy kontakt z rzeczywistością pozostając w tyle o 50 lat, to WY macie w ręku tylko popiół. O tym pisze Delick.
Nawiązywanie do tradycji lewicy robotniczej nie jest sztuką dla siebie. Ta tradycja wymaga przewartościowania i zachowania tego, co w niej cenne, aby nie zaczynać wszystkiego od początku, od kolejnego średniowiecza.
A wszystko wskazuje na to, że ZIEMIA JUŻ DUDNI.
Z ostatnim twierdzeniem Durango nie sposób się nie zgodzić. Tylko, że ta uwaga skierowana jest pod niewłaściwy adres – kieruj ją do nowej i nowej radykalnej lewicy. Jak wiesz, “HARTOWNIA” jest “głosem nieobecnych”, a racji nieobecnych nikt nie bierze – nawet tutaj na lewica.pl – pod uwagę. Po co zatem z nami w ogóle dyskutujesz? Nie chodzi ci przecież o nasze, rewolucyjne racje – NIEOBECNI RACJI NIE MAJĄ – koniec i kropka. Może, jak tarak, masz przywidzenia – WSZĘDZIE WIDZISZ STRASZNE PIERWOTNIAKI – rewolucjonistów, i to starej daty.

A może – o to chodzi! – to my jesteśmy koszmarem socjaldemokracji.
Słyszycie już ryk dinozaurów. Koszmar socjaldemokracji to czas naszego zmartwychwstania. ZIEMIA JUŻ DUDNI – w korespondencji Anny Delick ze szwedzkiego welfare state.
Odbiło babie – nieprawdaż?
Długo nie będziecie już czekać – czas szybko zleci. Boicie się, że wisimy na waszych gardłach... to zew krwi? Stąd ta pogarda, szyderstwa i nienawiść karmione obłędnym strachem odbierającym rozum. Napijmy się bracia! Na pohybel wrogom rewolucji!

autor: EB, data nadania: 2010-11-30 21:00:27, suma postów tego autora: 856

a napijcie się, napijcie. Potem zlegniecie pokotem i taka będzie ta wasza rewolucja

:)))))

autor: nana, data nadania: 2010-11-30 22:09:02, suma postów tego autora: 4653

Pan Andrzej Kotarski

W dwóch sprawach muszę się z Panem zgodzić:
Co do Kościoła - wszyscy źle wychodzimy na tym , że Kościół ma pozycję dominującą - ale ostentacyjnie z nim walczyć, to błąd. Łatwo się bowiem wystawiamy na kontratak i to chyba zwycięski.
Druga sprawa:
"Pan Tarak - tropiciel "rzeczników nihilizmu i chaosu", zapewne namierzył ich bardzo wielu"
Niestety - trafiony zatopiony. Nie znam osobiście żadnego
retro komunisty. Ale tych internetowych widzę jako dinozaury minionej epoki - okresu kredy nie przywrócą, ale szkody mogą być duże w świadomości młodych - naiwnych, wierzących w to, że można skutecznie walczyć do ostatniego człowieka o sprawiedliwość społeczną.
Na resztę Pańskiej wypowiedzi patrzę z wyrozumiałością.

autor: tarak, data nadania: 2010-11-30 23:04:34, suma postów tego autora: 3283

O rewolucji co ma nie być rewolucją

Pani EB pisze uczenie:

"...(rewolucyjny - to termin dużo szerszy i pojemniejszy od prymitywnej jednowymiarowości, jaką nadaje temu terminowi tarak i jemu podobni epigoni mieszczaństwa). "

***

Zapomniała jednak napisać jakie to są te "inne wymiary rewolucji". Rewolucja, a wiec coś gwałtownego - zabieram Pani EB komputer, bo akurat uważam,że mojej organizacji bardziej się przyda, a ona mówi OK, dołożę wam jeszcze drukarkę. Czy to jest rewolucja ? czy złodziejstwo i zastraszenie EB ?
Za każdym razem, gdy w imieniu rewolucji, pozbawię innego człowieka tego, co ma, to albo się przestraszy ( jak
przykładowa p.EB), albo nie, i drągiem rozwali mi łeb.
Tak zachowuje się każde dziecko w przedszkolu - pokrzywdzone albo płacze , albo walczy na klocki i misie.
Czy pozbawiając obecnych właścicieli świata władzy i majątku można liczyć na to, że popłaczą się i uciekną ?
To głupie pytanie - wiadomo, że będą walczyć.
Ale jeśli popłaczą się i uciekną, to co rewolucjoniści zrobią z tą władzą? tych towarów, o które walczyli nadal nie ma. Nadal trzeba zainwestować w fabrykę i produkcję, zmierzyć się z trudnościami i pokonać je.
Czy ludzie, z którymi ramię w ramię walczyli, zechcą powrócić do ciężkiej pracy ? każdy zapyta: to po co walczyłem? żeby wszystko pozostało po staremu?
Powstanie nowa elita władzy z p.EB na czele i buntujących się robotników ( umownych) będzie na kolanach błagała o zrozumienie, bo z wrodzonej szlachetności nie chce używać nahajki? to jak wyżywi i odzieje te miliony?
A gospodarka?
Model towarowo-pieniężny, czy nakazowo-rozdzielczy?
Ten drugi funkcjonuje tylko podparty bezpieką i obozami.
I poza tym jest anachroniczny, śmiesznie mało wydajny - a ludzi nadal przybywa, za 40 lat będzie nas 9 mld.
Czy p.EB wymyśliła jakiś inny model gospodarki?
Nic nie słychać, to pewnie nie.

To miło być postępowym marzycielem i durnym mieszczuchom pokazywać jacy to jesteśmy szlachetni - wszystkim chcemy pomóc, a oni tego nie mogą zrozumieć.
Ale jest odwrotnie.
To rewolucjoniści są durni, obiecują gruszki na wierzbie.



autor: tarak, data nadania: 2010-11-30 23:57:26, suma postów tego autora: 3283

Szanowny Panie Tarak, lewicowo ściskam Panu prawicę

.

autor: nana, data nadania: 2010-12-01 16:02:36, suma postów tego autora: 4653

z całym szacunkiem p. tarak

Nie jestem fanem systemu nakazowo rozdzielczego, ale nie wiedziałem że w np w Imperium Inków czy wśród niektórych plemion na Nowej Gwinei istnieje bezpieka i obozy

Jeśli chcesz wiedziec jak powinien wyglądać przyszły lewicowy świat to poczytaj np Kortena lub Juliet Schor

Ehh, jeśli radykalna lewica to wybór między tarakiem a EB to jest to jak wybór między młotem a kowadłem;)

autor: Postsocjalista, data nadania: 2010-12-01 16:35:12, suma postów tego autora: 1953

p. Postsocjalista

Dobrze wiem, jak powinien wyglądać taki świat, ale chodzi o to jak BĘDZIE wyglądał.
Zostawmy Imperium Inków w spokoju tak samo jak i plemiona Papuasów, od nich nic dobrego nauczyć się nie możemy.
To minione światy, nawet ci Papuasi z Nowej Gwinei nie żyją tak jak niegdyś.
Czy nie wystarczy Panu wiedza, że jedni ulegli garstce Hiszpanów, a drudzy samodzielnie nie wydźwignęli się z
najprymitywniejszej formy bytowania ?

autor: tarak, data nadania: 2010-12-01 18:24:07, suma postów tego autora: 3283

Pani Nano

Dziękuję za wsparcie.
W połowie lat 60tych, gdy zaczynałem moją pierwszą pracę, poznałem kilku ( może nawet kilkunastu) starych komunistów, takich, co to jeszcze za Bieruta jeździli na wieś pouczać chłopów jak gospodarzyć ( tak, tak), nazywało to się agitacją polityczną. Za Gomułki ten idiotyzm znikł.
Otóż żaden z tych towarzyszy nie wskazywał poprawy poziomu życia jako głównego celu komunistów - najważniejszym celem była sama WALKA z imperializmem, podżegaczami wojennymi i ich lokajami.
A dobrobyt to cel mglisty i daleki, po zwycięstwie.
To mnie wiele nauczyło na całe życie.

Dzisiejsi retro komuniści znają ten świat z "Jak hartowała się stal" i naiwnie wierzą, że tak było, chcą być takimi samymi bohaterami jak Młoda Gwardia w świecie
czarno-białym.
Ale prawdziwe życie to nie literatura, to stała walka o przetrwanie w tym, czy innym ustroju politycznym.
Pozdrawiam.

autor: tarak, data nadania: 2010-12-01 18:48:50, suma postów tego autora: 3283

Z całym szacunkiem ........................dla Pana Taraka

Nie jestem fanem państwa BB i EB ............... :), :)
Nie jestem też zwolennikiem rewolucji.........
..............................................
ale jeżeli elity finansowo - gospodarcze świata nie potrafią wznieść się ponad własną chciwość ..........................
obciążając kosztami kryzysu światowego biednych i niezasobnych
czyli nie potrafią zbudować świata gdzie dadzą żyć także innym ludziom ............... to ...............

Przykre ale mają jak w banku :), :) ............, że kiedyś.......... przyjdzie podmuch rewolucji i ich zmiecie jak piórka ..........
Biedni oraz wykluczeni przyjdą i zabiorą im ich bogactwo a czasami i życie ................

Taka jest logika historii - kto sieje wiatr ten zbiera burze

jacekx socjalista naiwny

Ps. Panie Tarak Pani Nana ściskając Pana prawą dłoń nie zdaje sobie sprawy, że czasami jest ona prawicowo lekko odchylona :), :), :)





autor: jacekx, data nadania: 2010-12-01 19:46:16, suma postów tego autora: 3088

O pogardzie i nienawiści do p.EB

"Boicie się, że wisimy na waszych gardłach... to zew krwi? Stąd ta pogarda, szyderstwa i nienawiść karmione obłędnym strachem odbierającym rozum. Napijmy się bracia! Na pohybel wrogom rewolucji!

autor: EB, data nadania: 2010-11-30>"

***
Mój Boże , to naprawdę czas zakończyć tę dyskusję.

autor: tarak, data nadania: 2010-12-01 19:58:33, suma postów tego autora: 3283

Panie Tarak...........

Ja wiem, że jestem poniżej pańskiej erudycji..........:), :)

ale na ........ :), :)

co Bóg ma wspólnego z Panem socjaldemokratą nie naiwnym.


jacekx socjalsta naiwny


Ps. :), :), :), :(

autor: jacekx, data nadania: 2010-12-01 20:56:58, suma postów tego autora: 3088

...

oczywiście, że rewolucja będzie. Bedzie bardzo krwawa i skonczy się unicestwieniem ludzkiej rasy na pozytek planecie Ziemia. W przeciagu zapewne 20-30 lat. Maksymalnie 40.
Rewolucji jednak nie wywołają BB, komuniści czy inni trockiści. Rewolucję (a właściwie bezmyślny bunt tylko) wywołają kapitaliści soją polityką, z której stworzyli taką hydrę, że nie da się juz jej zabić. Po prostu nie da się. Nawet ci światlejsi, świadomi zagrożeń nie sa w stanie rozwiązać węzła, który sami zaplątali... na koniec na swoich szyjach. Wszystko zmierza wprost do katastrofy.
Ale nie bedzie to rewolucja, której kierunek w czymkolwiek bedzie przypominał ten, o którym mówi się na tym portalu. Taka rewolucję moga robic wyłacznie ludzie świadomi. Tych zaś jest tyle co kot napłakał i z roku na rok coraz mniej. Rewolucja, która wybuchnie będzie zwykłym roszczeniowym odwetem uciskanych na uciskających, bez żadnego kierunku... jesli już to zapewne w kierunku faszystkowskim. Na pewno nie w kierunku komunistycznym. Jak ludzie, którzy przez kilkadziesiąt lat pokoju, nie mogąc w żaden sposób wpłynąć na masy, mieliby to nagle zrobic w krótkim czasie? Liczenie na chwilowy szybki sytuacyjny wzrost tzw. swiadomości jest absolutną bzdurą. Tę chwilową "świadomość" buntowików (a w rzeczuywistości bardziej niepochamowaną i odwazną roszczeniowość tylko) ukształtują ci co będą potrafili stanąć na ich czele. Nie bedą potrafili tego zrobić ludzie świadomi, o których na tym portalu mowa. Będą to p[otrafili zrobić wyłącznie populiści. A populizm jest też nieodłączną częścia faszyzmu. Na czele staną ci, którzy maja proste "rozwiązania", a nie teroie o tym co by było gdyby Bucharin zabił Stalina a nie odwrotnie. To już dziś nikogo normalnego nie obchodzi, prócz historyków.
Ten świat jest przegrany. Ale miło tak przed jego końcem, potoczyć sobie czasem dysputy o tym, jak ten świat mógłby wyglądać, ale nigdy wygladać nie będzie.
Komunizm nie wróci. NIe tylko dlatego, że jak u nas bardzo źle sie kojarzy, ale przede wszystkim dlatego, że jest to ideologia zbyt "dużo" od mas wymagająca. Ideologia, która nie może zwyciężyć bez wcześniej istniejacego świadomego społeczeństwa. Tzw. lewica rewoluyjna, kilkoro ludzi, nie mają wpływu na nikogo.
100 świadomych, jesli nawet po drodze nie zatłucze ich tłuszcza, teoretycznie może dokonać zamachu. Ale na co? Gdzie dziś jest Pałac Zimowy? Rzecz w tym, że tych pałacy jest dziś zbyt wiele. A wielu z nich będą bronic robotnicy ;-)

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-12-01 21:06:06, suma postów tego autora: 6205

Chwilę miałem blokadę hasła do mojego nika..........

W moim komentarzu Pana Taraka chodzi oczywiście o jego rękę

czasam prawico odchyloną .........:), :)

a nie o prawicowość Pani Nany........... :), :)

Pozdrawiam.

jacekx socjalista naiwny

autor: jacekx, data nadania: 2010-12-01 20:16:40, suma postów tego autora: 3088

Rozumnie piszesz, sierpie.

Niestety.

autor: zielona, data nadania: 2010-12-02 09:43:40, suma postów tego autora: 861

MIĘDZY MŁOTEM A KOWADŁEM

Odrzucając dyktaturę proletariatu lewica socjalistyczna jest skazana na dyktaturę drobnomieszczaństwa. Tzw. nowa radykalna lewica (w tym posttrockiści) usiłuje zachachmęcić ten fakt dzięki przywołaniu kategorii klasy pracowniczej, która obejmuje całość ludzi żyjących z pracy najemnej i rzekomo konstytuujących się w klasę dla siebie, świadomą sprzeczności swych interesów z ograniczoną liczebnie klasą wielkich kapitalistów korporacyjnych. Trzon owej klasy pracowniczej stanowią właśnie przedstawiciele drobnomieszczaństwa rozumujący w sposób, który tutaj najlepiej uosabiają tarak i nana. Cechą charakterystyczną drobnomieszczanina jest bowiem widzenie wszystkiego poprzez pryzmat własnego, najwęziej pojętego interesu materialnego. Każdy problem społeczny tłumaczą na język partykularyzmu oderwanej od reszty społeczeństwa jednostki, bo horyzont ciasnego indywidualizmu jest ich jedynym dostępnym horyzontem myślowym.
W dodatku jeszcze się nim szczycą, ponieważ do ostatniej kropli krwi walczą o godność jednostki ludzkiej, którą utożsamiają z jedyną jednostką, jaka ma dla nich znaczenie, tj. z samymi sobą. Uważają bowiem na jakiejś podstawie, że wszyscy inni są ich klonami.
Wbrew jednak temu, co sami o sobie głoszą, są totalnie oderwani od praktyki produkcyjnej, toteż kiedy mówimy o społecznej własności środków produkcji rozumieją oni z tego tylko tyle, że chcemy im zabrać ich ostatni telewizor. A to dzięki niemu mogą kultywować swoją wrażliwość społeczną, oglądać od czasu do czasu relacje z głodującego świata.
Przy okazji, wolontariusze KSS i innych akcji lokatorskich powinni sobie zdać sprawę z tego, że popierający ich tego gatunku humaniści wyraźnie przyjmują do wiadomości granice buntu w ramach społeczeństwa burżuazyjnego. Tą granicą jest groźba, choćby potencjalna, spadku poziomu ICH życia w przypadku poważnego potraktowania hasła solidaryzmu społecznego z wykluczonymi. Owszem, solidaryzują się z nimi, pod warunkiem, że nie będzie to ich kosztowało telewizora. Taka jest natura dyktatury drobnomieszczaństwa! Bawcie się więc w wasze gry planszowe kapitalizmu - z takim balastem na plecach macie murowane zmarnotrawienie każdego waszego wysiłku.

Dla taraka decydującym argumentem jest: "Czy pozbawiając obecnych właścicieli świata władzy i majątku można liczyć na to, że popłaczą się i uciekną?" I sam słusznie odpowiada, że nie, bo będą walczyć do upadłego. Tak jak tarak o swój telewizor.
Przy okazji, nawet tego nie zauważając, tarak sam sobie odpowiada na pytanie o rewolucję. Okazuje się, że tylko udaje głupiego, bo sam przyznaje w końcu, że krwawą jatkę rozpętują klasy bojące się utraty swoich telewizorów. To nas zwalnia z odpowiadania na pytanie: "Ile razy dziennie bije Pan żonę?" Nieśmiała odpowiedź brzmi: "Ale ja w ogóle nie biję żony..." Na to tarak tryumfalnie: "Ale ja nie pytam o to, czy Pan ją bije czy nie, tylko ile razy dziennie!"
Z tego powinniście wyciągnąć wniosek, że nie zdobędziecie wsparcia taraka, jeśli waszymi radykalnymi reformami przypadkowo zareformujecie kapitalizm na śmierć. Nie, bo rozstrzygającym kryterium jest efektywność gospodarcza, której tarak nie wyobraża sobie poza kapitalistycznym systemem własności. Dyktatura drobnomieszczaństwa prowadzi więc do takiego impasu, który nie pozwoli na przekroczenie logiki kapitalizmu. Słusznie więc wskazujemy w waszej strategii na to ograniczenie i na to, że nie prowadzi ona do zmiany jakościowej. Na tę nie pozwoli wam wybrana przez was baza społeczna.

Niemniej, nie ma co ukrywać, problem istnieje. Istotą marksistowskiej wizji nowego ustroju społecznego jest przekonanie, że kapitalizm przestaje być zdolnym do rozwoju ekonomicznego i do zaspokajania potrzeb społecznych. Gdyby było inaczej, wtedy sceptycyzm taraka byłby uzasadniony, a krytycy idei socjalistycznych mogliby zasadnie tryumfować. Musielibyśmy się zgodzić chcąc, nie chcąc, ze zdaniem, że należy mniej lub bardziej spokojnie czekać na ewolucyjne załatwienie sprawy przez naturalny bieg rzeczy.
Faktycznie, tzw. nowa radykalna lewica skapitulowała wobec takiego dictum i spróbowała zaatakować społeczeństwo burżuazyjne z obyczajowej flanki licząc na to, że nowe masowe ruchy społeczne wyciągną ją z jej frustracji. Akcenty zostały przestawione i radykalny bunt młodzieży oraz grup marginalnych został uznany za "koło zamachowe" dla ponownego, niejako z doskoku i nieco wstydliwie, postawienia kwestii redystrybucji dochodów zamiast zasadniczej sprzeczności między społecznym sposobem wytwarzania a prywatnym sposobem zawłaszczania.

W tradycji socjalistycznej te wyzwania były podejmowane, choćby przez Różę Luksemburg i innych ekonomistów nie zgadzających się ze zdroworozsądkową wizją Bernsteina, który rozumował podobnie jak tarak. Lepszy wszak telewizor w garści niż gołąb na dachu.
Co z tego, że Róża Luksemburg miała zasadniczo rację wykazując ograniczenia rozwoju kapitalistycznego. Wszak kaptalizm nadal trwa, zaś "realny socjalizm" upadł już 20 lat temu nie sprzyjając skonsolidowaniu się ideowemu lewicy. Rodzi to pytanie: Czy do reformowania kapitalizmu potrzebna jest w ogóle lewica? Trwa dowodzenie w praktyce, że niekoniecznie.

Dziś nie ośmielamy się proponować rozwiązania socjalistycznego inaczej, jak tylko alternatywę dla kapitalistycznego barbarzyństwa. Propaganda apokalipsy znieczula nas na wszystko, co się o nią nie ociera. W efekcie sami ulegamy przymusowi stawiania dziś alternatywy socjalizm albo apokalipsa.
Mając jednak do czynienia z ludźmi przesądnymi, jak postsocjalista czy tarak, nie dziwmy się, że według nich apokalipsę może spowodować samo mówienie o niej przez ludzi typu Żiżka czy innych komuchów.

autor: EB, data nadania: 2010-12-01 23:00:59, suma postów tego autora: 856

W GRUNCIE RZECZY

Sierpie, wszystko jest proste, jak w piosence KOBRANOCKI "Kocham Cię jak Irlandię".

Oto krótka historia GPR:

GDZIEŚ NA ULICY FABRYCZNEJ
Spotkać nam się wypadnie
Lecz takie są widać wytyczne
By kochać Cię jak Irlandię

Ta zwrotka z przeboju KOBRANOCKI "Kocham Cię jak Irlandię" to klucz do genezy Grupy na rzecz Partii Robotniczej.
Założyciele tej organizacji - Florian Nowicki, Wojtek Orowiecki i Paul Newberry - nigdy zapewne nie byli pod urokiem Ludwika Hassa. Paul Newberry "Ofensywę" zakładał wśród młodzieży szkolnej. Później wsparł walkę frakcyjną w Nurcie Lewicy Rewolucyjnej, byłej pierwszej polskiej sekcji IV Międzynarodówki (mandelowców). W rezultacie wspólnie z braćmi Nowickimi i Wojtkiem Orowieckim powołał do życia w 2002 r. "Ofensywę Antykapitalistyczną", której działalność ze szkół przeniosła się na uczelnie.
Swoją "ulicę Fabryczną" Ofensywa Antykapitalistyczna szukała w Ożarowie przy okazji powołania Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjnego przy ożarowskich "Kablach".
Po likwidacji zakładu ulica przestała być fabryczną, a OKP straciło rację bytu. W tej sytuacji Ofensywa Antykapitalistyczna przyjęła wytyczne CWI, przekształciła się w Grupę na rzecz Partii Robotniczej, szukając swojej Irlandii.
Gdyby nie wejście do gry wyborczej Polskiej Partii Pracy nie byłoby dziś o czym gadać. A tak zabrawszy się po "drodze do partii robotniczej" ze Zbigniewem Marcinem Kowalewskim, Magdaleną Ostrowską i "nowym KOR-em" GPR wyszła na prostą prostopadłą do poszukiwań działaczy Wolnego Związku Zawodowego "Sierpień 80", nad wspólną "drogę do partii robotniczej" przedkładając własną "ulicę Fabryczną". Na ulicy tej warszawscy GPR-owcy spotkali chłopców z krakowskiej Pracowniczej Demokracji.
I tak oto w grodzie Kraka połączyły się dwie polskie odnogi brytyjskiego posttrockizmu. Wygrała ta fabryczna.
I jak tu nie wierzyć w KOBRANOCKĘ, GDZIEŚ NA ULICY FABRYCZNEJ.

autor: BB, data nadania: 2010-12-02 00:06:46, suma postów tego autora: 4605

Szanowny Panie Tarak,

najzupełniej popieram Pańskie zdanie. Bo walka walką, ale żyć trzeba. Poza tym, to kto pisze taką i w ogóle wszelką literaturę? Przecież ludzie. Mają oni swój bagaż w postaci wychowania w dzieciństwie, mają również "poukładane" przez wykształcenie, no i środowisko oraz przede wszystkim ich apetyty dominowania (każdy przecież to ma w większym czy mniejszym stopniu, bo ewolucja potrzebuje tego mechanizmu, by trwać) nad innymi. I z czegoś takiego powstaje literatura: zlepek reakcji chemicznych czyjegoś mózgu przelany na papier. I tu zaczyna się pole dla agitki. Jeżeli uda się wmówić większości ludzi, że to mądre i dobre, to w stadnym pędzie nawet całe narody idą na zgubę. I to tylko dlatego, że kiedyś coś się komuś - kogo my nawet osobiście nie znamy, ani on o nas nawet nie słyszał - wydawało, że może coś zrobić "dla ludzkości" (z reguły urządzając się przy tym nieźle, bo kto ma na tyle hartu ducha, by siedząc przy korycie wypełnionym po brzegi stosował regularnie głodową dietę?), i w tym celu owąż "ludzkość" poświęca - by jej było "lepiej". Jest to wielkie zakłamanie.

okładnie tak, jak z tym zbawieniem: jeżeli ktoś nie jest w stanie sam siebie zbawić, to z całą pewnością nie zostanie przez nikogo innego zbawiony. Życie dostajemy na własną, indywidualną miarę. Możliwości z zewnątrz kształtujemy z niewielkim wyprzedzeniem sami, swoim uprzednim działaniem, ponieważ nasze możliwości z naszego działania wynikają, a nie odwrotnie. Gdy jest to odwrotnie, to choć możliwości teoretycznie są, to ludzie nie są dojrzali do działań, by te możliwości wykorzystać.

Na swoim przykładzie widzę, że poprzez zdobywanie wciąż nowych "sprawności" a to w murowaniu, a to w odśnieżaniu(a śniegu ci u nas nadmiarek!), a to w gotowaniu, a to w oswajaniu kur, nie mających zbyt wielkich więzi z człowiekiem - w przeciwieństwie do kaczek, które zaprzyjaźnić potrafią się z człowiekiem jak najbardziej - a to w szyciu na maszynie, w dzierganiu na drutach skarpetek i sweterków czy czapek i szalików, a to w setkach innych czynności, jakie muszą być na wsi wykonane, by przetrwać w miarę niezależnie, bez ciągłego jeżdżenia do sklepów po byle drobiazg - człowiek wzrasta.

I właśnie po sobie widzę, że ten bagaż wszelakich umiejętności nie tylko, że nie zabiera czasu, ale nawet uczy go racjonalnie wykorzystywać, co jest błogosławieństwem, bo można wieczorem i gwiazdy na niebie podziwiać, i z rana zachwycić się nieznanym dotąd odcieniem złota wschodzącego słońca. Mieszkanie w mieście, rzekomo wygodne, niezwykle zubaża człowieka, ponieważ jest on skazany na karne chodzenie w kieracie i nie ma tam wiele miejsca na akcje indywidualne. Co nie znaczy, że potępiam miasto, bo gdy będzie taka potrzeba, to zostawię tu wszystko na wsi i do miasta się przeniosę. W sumie nie chodzi o to, gdzie się żyje, lecz jak się żyje. Wszakże w każdym momencie można być artystą lub tylko rzemieślnikiem swej egzystencji.


I nawet widzę tu pewną zależność: ludźmi dlatego można tak łatwo manipulować, bo chętnie oni zrezygnowali z wysiłku kształtowania swojej osobowości poprzez możliwe różnorodną pracę. Jest ludziom źle, bo przyzwyczaili się do "wygód" nie rozumiejąc, iż jest to tak naprawdę ich zguba. Długie i zadbane paznokcie maja się nijak do umiejętności zagniecenia i upieczenia chleba. Bo te paznokcie mają być świadectwem tego, że nie musi się samemu tego chleba zrobić, bo robi to ktoś inny dla nas. Mają być statusem wyższego, "lepszego" życia. Są jednak w rzeczywistości wyrazem głupoty i lenistwa, są wyrazem pogardy dla ludzkiej pracy, są świadectwem żerowania na cudzym wysiłku i przymuszania do pracy innych na rzecz własnego próżniactwa. Cwane to jest, ale durnowate. To wszystko rzecz jasna tylko symbolicznie wyrażone.

Niezależność daje człowiekowi możliwość zrobienia jak największej ilości rzeczy samemu. I daje to także rozwój umysłowy, bo człowiek - jeżeli już taką rzeczy wykonał ku zadowoleniu własnemu a także innych (jesteśmy wszyscy JEDNYM) - ma tą wiedzę w sobie i może z niej korzystać także w innych dziedzinach. Tzw. postęp to wielkie oszustwo. Mógł on być dla ludzi czymś dobrym, ale ludzie stracili czujność i stał się on dla nich przekleństwem.


Panie Jacexks, dobre życie nie jest czymś prawicowym. Porządek i dobrze zarządzane państwo nie jest czymś prawicowym itd. itd. Nalepianie na wszystko etykietek bez sprawdzenia, co w środku może w jakiś sposób zapełnić ciągnący się nudny czas. Ale w żaden sposób nie informuje o zawartości pudełka.

autor: nana, data nadania: 2010-12-02 10:47:07, suma postów tego autora: 4653

Pani Eb o Taraku

"Okazuje się, że tylko udaje głupiego, bo sam przyznaje w końcu, że krwawą jatkę rozpętują klasy bojące się utraty swoich telewizorów. To nas zwalnia z odpowiadania na pytanie: "Ile razy dziennie bije Pan żonę?" Nieśmiała odpowiedź brzmi: "Ale ja w ogóle nie biję żony..." Na to tarak tryumfalnie: "Ale ja nie pytam o to, czy Pan ją bije czy nie, tylko ile razy dziennie!"
***
Jeśli czołowa reprezentantka nurtu rewolucyjnego na tym portalu, tyle tylko zrozumiała z tego, co napisałem to rzeczywiście czas umierać, albo ignorować jej wysiłki.
Ośmieszyła się Pani już kilka razy, teraz ponownie i w przyszłości nie będzie lepiej, bo jak tu wcześniej napisałem, nie dobrobyt ludności jest celem takich jak Pani, ale WALKA z wrogą ideologią - do ostatniego człowieka.
Dla Pani najwyraźniej jest wszystko jedno ile trupów będzie po drodze, byle pokonać przeciwnika.

Ale w takim razie - PO CO ?

autor: tarak, data nadania: 2010-12-02 14:12:31, suma postów tego autora: 3283

Czego bronicie?

Tarak i nana bronią zawzięcie rzeczywistości, tej rzeczywistości, przed zupełnie nierealnym "zagrożeniem" jakie rzekomo stanowi EB. Przed tym, że EB o ideę bedzie walczyć "do ostatniego człowieka"?;-) Ale czy rzeczywistośc, w której system walczy o swoje istnienie co 5 sekund poświecając za to umierające z głodu dziecko, jest warta tej obrony? Ten jeden przykład niech wystarczy. Czy nierealne "zagrożenie" jest większe i bardziej niebezpieczne niż zło, które istnieje całkowicie realnie, czyli co 5 sekund umierające ludzkie dziecię?
Wszyscy wiemy, że świat idzie w złym kierunku. Inaczej bysmy o tym nie rozmawiali. Potępianie idei, którą reprezentuje EB wynika chyba tylko ze złości, ze nie macie własnej. Że w gruncie rzeczy potraficie przymknąć oczy na potworne, niewyobrażalne zło, które dzieje się wcale nie tak daleko od Was, dopóki to zło nie zajrzy do wiejskiej chaty, gdzie póki co kury i kaczki biegają po obejściu? Ze swoistej zawiści.
Słabość koncepcji duetu EB BB nie zasadza się na tym, że ich koncepcje są teoretycznie złe, ale na tym, że choć tu kiedyś wspominali o swoistym wśród nich podziale na teorie i praktykę, praktyka praktycznie nie istnieje. I choc to bez znaczenie, to wcale nie ich wina.
Czy odpowiedzią na problemy świata może być ucieczka do "bezsensu życia wiejskiego"? Dla kogo? W wymiarze indywidualnym (choć dyskusja toczy się w wymiarze społecznym) dla nany tak, a dla reszty, wiekszej części ludzkości co?
Niedługo będzie nas 9 mld. Nie wystarczy na wsi miejsca dla wszystkich. Nie wystarczyłoby juz teraz. Juz teraz ziemia ledwie zipie zmuszona do rodzenia ponad siły jak katolicka matka polka, coraz bardziej jałowieje. Gdzie znajdzie się miejsce na te kury i kaczki 9 mld ludzi?
Z drugiej strony, po wybuchu, po wojnie, która zniszczy ludzkość, to jako najlepiej dostosowana i samowystarczalna, przeżyje być może właśnie nana? ;-).
Bo jeśli taraku i nano, zapytam Was co proponujecie w zamian, to co odpowiecie? Moze choc jakies rozwiązanie by co 10 a nie 5 sekund padało jedno dziecię?

"okładnie tak, jak z tym zbawieniem: jeżeli ktoś nie jest w stanie sam siebie zbawić, to z całą pewnością nie zostanie przez nikogo innego zbawiony. " Masz rację nano. Już znana nam przecież pieśń mówi "I z własnej woli sam się zbaw!" ;-)

piszesz" Możliwości z zewnątrz kształtujemy z niewielkim wyprzedzeniem sami, swoim uprzednim działaniem, ponieważ nasze możliwości z naszego działania wynikają, a nie odwrotnie. Gdy jest to odwrotnie, to choć możliwości teoretycznie są, to ludzie nie są dojrzali do działań, by te możliwości wykorzystać. " Czyli wierzysz, ze świat mozna zmieniać i kształtować, a człowiek możliwości sam stwarza? Choć patrzysz na to tylko w wymiarze indywidualnym, egoistycznym, to czy takie postrzeganie możliwości i ich wykorzystania stoi w jakiejkolwiek sprzeczności z wymiarem ogólnospołecznym i działaniem wspólnym?

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-12-02 15:12:00, suma postów tego autora: 6205

Czy nie widzicie

Że przy całym ogromie cierpień ludzkich na świecie, wojen, głodu, wyzysku, ekologicznej katastofy, największego wymierania gatunków od czasów dinozaurów, upatrywanie największego zagrożenia we w gruncie rzeczy wielce humanistycznej idei, jest conajmniej żałosne?

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-12-02 15:22:17, suma postów tego autora: 6205

ALEŻ,

Widzą - proroka ogarnęła żałość - taka już ich małość. Ale co komu po proroctwach, skoro realista-katastrofista nie widzi drogi wyjścia. Nawet światełka w tunelu? Jak sam zauważyłeś - nany chata na skraju.
A gdyby była jedna na milion? Czy warto na nią postawić? Chyba nie masz złudzeń co do kapitalizmu? A może jednak masz?

autor: BB, data nadania: 2010-12-02 15:59:00, suma postów tego autora: 4605

światło w tunelu?

Nie nie widzę światła na końcu tunelu. Widzę Was z latarką wewnątrz tunelu ;-). Światła na końcu tunelu naprawdę nie widać. Bo co miałoby być tym światłem? Te złudne świetliki na moczarach? Porto Allegre? Wenezuela? Mniejszości seksualne? Nie ma żadnego światła, w którego kierunku możnaby podążać. Jest tylko dużo różnych świateł wewnątrz, a one mają to do siebie, że prowadzą w kierunku, w którym go wskażemy, przekręcając w dłoni latarkę. I nie jest to zawsze kierunek właściwy. Nie wiem kto ją trzyma właściwie, ale te światła sa potrzebne, by sie rzadziej o coś potykać. Tunel? Moze całe kłamstwo polega właśnie na tym, że to wcale nie jest tunel? Ale wielka podziemna pieczara, z której nie ma wyjścia, bo dawno zostało już zasypane? Trzeba kopać niestety. Ale kopaczy brak. Każdy chciałby tylko latarkę trzymać. Stąd ta różnica w moim i Waszym podejściu do Ikonowicza. Bo on kopie, a Wy mu mówicie, że nie warto. Być może kopie w dół, a nie do góry? Jak się zorientuje to zacznie kopać w innym kierunku? A może kopie dobrze? Wy w tym czasie nadal będziecie chodzić wokół ścian z latarką, bo nie macie łopaty. Jemu może baterie siadły? Moze warto połączyć wysiłki? Podział pracy? Jeden świeci, drugi kopie? Rzecz w tym, ze święcacy będzie mówił kopaczowi, że źle kopie, a kopacz świecącemu, ze źle światło trzyma;-).
A gdy skupić więcej świateł to jak fizyka nam podpowiada, skupione światło też na materie oddziaływać potrafi ;-) Dlatego Wasz głos "nieobecnych" też jest potrzebny! Wy chyba jednak chcielibyście jak Stuhr. Zakrzyknąć - to mistyfikacja! - i przebić gwałtownie nożem ścianę rotundy, w której się znajdujemy. Problem w tym, że nie wiadomo czy to tylko rotunda, a wielu boi się też (nana tarak), że za ścianą nic nie ma. Albo co gorsze, promieniowanie Kupelweisera jest tak silne, że zabójcze.
A co robi w tym czasie Ikonowicz? On ciągle Kopie! Dołki i sam w nie wpada ;-) Nie no żartuję ;-) Ale jaki jest efekt tego kopania? Ano pieczara sie powiększa i robi się trochę luźniej... hmmm być moze jest to złudne, bo wykopana ziemię trzeba gdzieś wynieść na zewnątrz by kubatura rzeczywiscie wzrosła. Może nie luźniej ale znośniej? Pieczara się stale przemieszcza, co może dłużej pozwoli jej uniknąć ostatecznego tąpnięcia ze starości? Ratuje pieczarę, w której jesteśmy zamknięci, ale może to lepsze niż zawalenie się stropu? Które i tak nastąpi według moich katastroficznych wizji. Ale dajcie jeszcze trochę pożyć przynajmniej! ;-) Niech się wnuków chociaż doczekam! ;-)

Nie próbujcie zabijać idei (do taraka i nany), nie próbujcie zabijać marzeń. Tylko marzenia dają nadzieję i umozliwiają postęp... nawet jeśli jutro wszystko pierdutnie, to czy warto spędzić życie na karmieniu kur tylko? Dopóki sa marzenia jest nadzieja. To nie to samo co światełko w tunelu, ale lepsze niż nic.

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-12-02 17:10:37, suma postów tego autora: 6205

@ Sierp- i- Młot

Pisze Pan:
"Ale czy rzeczywistośc, w której system walczy o swoje istnienie co 5 sekund poświecając za to umierające z głodu dziecko, jest warta tej obrony? Ten jeden przykład niech wystarczy. Czy nierealne "zagrożenie" jest większe i bardziej niebezpieczne niż zło, które istnieje całkowicie realnie, czyli co 5 sekund umierające ludzkie dziecię?"
***
Nie walczę o nic, osobiście nie jestem niczym zainteresowany, los p.EB, jej przyjaciela, Altstettinera,
i innych jest mi dość obojętny - ostatecznie jeśli ktoś dobrowolnie wkłada głowę w pętlę, to jego sprawa.
Ale nie jest mi obojętne, czy za mamową takich "proroków"
dojdzie do zamieszek, w których życie stracą inni ludzie,
nic nie rozumiejący z otaczającego ich świata i wierzących w to, że po rewolucji czeka ich dobrobyt i sprawiedliwość społeczna.
Czy po znanych już nam rewolucjach coś takiego się ziściło? Nie i to w żadnym kraju.
Dobrobyt trzeba sobie wypracować, tak samo w kapitalizmie jak i w socjalizmie, z tym ,że w socjalizmie będzie to o wiele trudniejsze, ze względu na tzw. czynnik ludzki,
psychologiczny i cywilizacyjny.
Pisze Pan o umierających dzieciach - to są ofiary statystyczne i nic, ale to nic, nie wskazuje na to, że po rewolucji ( jaka by nie była) tych ofiar nie będzie, myślę nawet, że się zwielokrotnią, bo będzie biedniej, a to bieda jest głównym powodem ich śmierci.

Kiedyś Andrzej Wajda nakręcił film "Lotna", w którym polski ułan w II wojnie światowej dopadłszy konno niemiecki czołg, okłada go bezradnie szablą, nie robiąc mu naturalnie najmniejszej szkody.
Chce Pan powtórzyć to samo przewracając porządek społeczny? ja - nie.
I dlatego zawracam sobie głowę tą dyskusją , beznadziejną, sądząc po reakcji forumowiczów takich jak Pan i pp.BB.


autor: tarak, data nadania: 2010-12-02 20:30:53, suma postów tego autora: 3283

...

"Ale nie jest mi obojętne, czy za mamową takich "proroków"
dojdzie do zamieszek, w których życie stracą inni ludzie,
nic nie rozumiejący z otaczającego ich świata i wierzących w to, że po rewolucji czeka ich dobrobyt i sprawiedliwość społeczna."
ale jest panu całkowicie obojetne, że na świecie w którym pan żyje co 5 sekund umiera z głodu dziecko? Bo to tylko fakt statystyczny? Jak pan to godzi ze sobą? Tę nieobojetnośc na wydumany problem z obojetnością na problemy rzeczywiste - śmierć ludzi, których nie zabija komunizm lecz kapitalizm?

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-12-02 22:05:00, suma postów tego autora: 6205

a ja

bardzo dziękuję za "wyczerpującą" odpowiedź na postawiony przeze mnie problem. Wystarczy zapewne trochę kreatywniej podejśc do statystyki i problem z głowy? Co innego zapewne bedziesz pan mówić, gdy sam znajdziesz się w tej statystyce. A znajdziesz się, pan lub Pana dzieci. Wcześniej czy później. Póki co na szczęście to tylko małe murzynki w Afryce... Problem w tym, że oni coraz głośniej pukają do Pana drzwi i żadne zamki ich na dłużej nie powstrzymają. I niedługo pan tarak już nie zaśnie spokojnie. Przyjda po pana i bedą w nocy wyć z głodu pod oknem i nawet stopery nie pomogą. Aż w koncu przyjdą po pana salceson!
Z takim podejściem, juz nawet tylko do teorii, w ludziach takich jak pan, żadna postępowa idea nigdy by się nie narodziła. Bo p[ostęp zawsze niesie ze soba niebezpieczeństwo i prawie zawsze ma swoja wysoka cenę, cenę której pan nie chciałby zapłacić. Niech płacą "przeszłe" pokolenie, bo z postępu jest fajnie korzystać, jak juz jest. Gdyby żył pan w czasach faraonów grzecznie budowałby pan piramidy, bo zawsze lepsze życie na kolanach niż nie życie. Prawda? Tu juz nie chodzi o to, by przeżyc spokojnie życie wśród kur i kaczek, mieć serce suche jak orzeszek, malutki los naparstkiem pić z dala od zgryzot i pocieszeń... Bo tak się po prostu dłużej nie da. Świat się wali. Ale pan tego nie zobaczy dopóki dach kurnika nie walnie panu na baniak. Jak nie sami kapitaliści to matka ziemia spuści nam wszystkim wpier..., bo grabimy ja coraz bezwzględniej, aż skończy się ropa, wegiel, a ziemia przestanie rodzić to co możemy wepchnąc do brzucha i cały misterny plan kapitalistów pójdzie w piz...
"Nawoływana" EB BB do rewolucji? No bez żartów. Kogo oni moga nawoływać (myślę, że chcą jedynie by Pan zaczął mysleć) skoro 90% społeczeństwa to taraki i nany, którzy będą czekać na koniec (jak i ja zresztą, bo przecież nie jestem rewolucjonistą. A nie jestem, bo wiem, że rewolucji nie da się zrobić z tarakami, których spotykam na każdym kroku. Wbrew temu co pan o sobie sądzi i nie ma w tym nic osobistego, subiektywnego, to w takim społeczeństwie rewolucyjna przemiana moze faktycznie doprowadzić tylko do zbrodni i kolejnego Stalina. Ale przecież to wzystko jedno. Bo bunt głodnych i wykluczonych i tak nadejdzie! Dla jasności do wyboru będzie zapewne klon Hitlera jak juz bunt się zacznie). Tylko w przeciwieństwie do mnie tacy jak pan zdziwią się gdy nadejdzie koniec i bedą pytać: dlaczego? Przecież wszystko tak dobrze szło? pracowałem uczciwie, do kościoła chodziłem, dobry dla zwierząt byłem. Dlaczego?... Ja natomiast wiem, że wszystko zmierza ku zagładzie. skąd? Z horoskopu k...! ;-)
Obecny system jest tak "doskonały" w odporności na zmiany, że ta doskonałość stanie się powodem jego zagłady, a wraz z systemem, tym razem już zagłady świata.
Kapitalizm jak nigdy wcześniej nie jest w stanie się zreformować. Ja w to nie wierzę. To jest początek końca. Jestem katastrofistą, bo to nie lata 20-30 gdy młody jeszcze system, zamkniety w granicach narodów, mógł w swej obronie wymyślic coś takiego jak New Deal. Dziś jest to niemożliwe, bo żadne państwo nie jest juz gospodarczo suwerenne. Czy BB istnieje czy nie istnieje. Czy BB do czegoś nawołuje czy nie, nie ma najmniejszego znaczenia dla rewolucji jako krwawego buntu, który na pewno nastąpi jak się system ostatecznie zawali. To nie będzie taki bunt na jaki liczy BB,... ale będzie pan po nim tak samo martwy. Jeśli nie skończy się to śmiertelną wojną atomową (nie wiem tylko kto pierwszy wystrzeli) i końcem tej planety, to na gruzach dzisiejszego świata pozostałe niedobitki ludzkości i tak będą musiały się zorganizować wg jakiś, umownie to nazwijmy, komunistycznych zasad. Za długo żyjemy tu w pokoju i pewnie dlatyego mało kto wierzy w taką wojnę. Jesteśmy uśpieni. Wybudzi nas wielkie bum. A pan najbardziej bedziesz wytrzeszczał gały zanim je panu wypali atomowy podmuch.
Pan jest potwierdzeniem moich twierdzeń, że do rewolucji jako świadomej przemiany społecznej nie dojdzie. Tacy jak Pan to zablokują i bedą czekać w spokoju na koniec, prawdziwy koniec historii... ale ludzkiej rasy. Tacy jak BB są tylko naiwnymi idealistami. Ludzie pewne rzeczy zrozumieja gdy bedzie juz na to za późno i ani minuty wcześniej.
Ale całkiem tez mozliwe, ze nam akurat może jeszcze uda się umrzeć naturalną smiercią, nie od obucha czy bomby atomowej. Wiec pieprzyc to! Po nas choćby i potop!

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-12-02 21:51:18, suma postów tego autora: 6205

Panie Sierp-i -Młot

"Jak pan to godzi ze sobą? Tę nieobojetnośc na wydumany problem z obojetnością na problemy rzeczywiste - śmierć ludzi, których nie zabija komunizm lecz kapitalizm? "
***
Bardzo podoba mi sie taka argumentacja oznaczajaca, ze autor czyta co drugie zdanie, aco trzecie zapamiętuje.

autor: tarak, data nadania: 2010-12-03 00:14:34, suma postów tego autora: 3283

no przepraszam panie tarak

ale to pan nie rozumie skąd się bierze nędza. Czy bieda to jakiś dopust boży? Jest jak śnieżyca czy trzęsienie ziemi? Nie rozumie pan, że bieda jest systemowa i celowa a holokaust przyrodyu jest skutkiem zbrodniczej rabunkowej pogoni za zyskiem? Ten system 3/4 ludzkości skazuje na skrajną nędzę w tym często śmierć głodową, śmierć z powodu braku wody pitnej, czy uleczalnych chorób. Czy mysli pan, ze śmierć z powodu głodu jest mniej bolesna niż śmierć podczas walk rewolucyjnych, których się pan tak boi,? Bo EB już zeby ostrzy by zapuścić w pana szyje kły?
Bo chyba to chce pan właśnie powiedzieć?
Na wojnie mogą pana zastrzelić i będzie to trwało sekunde. Z głodu zdycha się tygodniami w niewypowiedzianych męczarniach. Strzały rewolucjonistów słyszałby pan przez okno, a jęków zdychajacych w Afryce ludzi nie słychać i pan tarak moze spać spokojnie w przekonaniu, że przemocy nie ma? Zadowolony i z pełnym brzuszkiem w cieple kominka czyta sobie statystyki - ile to dziś dzieci zabrał dobry Bóg?
Czy potrafi pan dostrzec tą przemoc? czy przemoc widzi pan tylko w rewolucji na którą nawet się nie zapowiada, a która chce zachwiać "naturalnym" porządkiem rzeczy, w którym ludzkie szczenięta tak samo mają padać jak młode lisy, którym matka pokarmu nie jest w stanie zapewnić podczas ostrej zimy? Przemoc istnieje i bez rewolucji. Pan tylko zamyka oczy. W PRL-u nigdy nie było głodnych dzieci! teraz jest ich blisko 300 tyś. To hańba i zbrodnia. Czy żyjemy w kraju, który "nawiedziła" bieda? Przechodziła obok i pomyślała - wpadnę, ale ominę dom pana taraka, bo on taki dobry facet jest? Czy też żyjemy w kraju, który ma jednak znacznie wyższe PKB nż miał PRL i bez żadnego problemu wykarmiłby tych 300 000 dzieci... gdyby tylko chciał. Gdyby tylko w ten system nie byla wpisana zbrodnia. Ta przemoc jest wszedzie. Wszędzie na całym świecie, także wokół pana. Niech się pan tylko rozejrzy. Co to pana obchodzi, bo Panu żyje się lepiej? A to też niedługo już może być! bo żyje pan na tej samej planecie co ci co z głodu zdychają.
Czy zdychajacy człowiek ma prawo się bronić? Ma prawo zrobić wszystko by z głodu nie zdechnąć? Czy tez może nie powinien niepokoić pana taraka, bo przecież on chce tylko spokoju i pokoju? I żeby ci "rew2olucjonisci tak nie hałasowali! Nie zazna go pan.
Niech pan sam siebie czyta zanim wcisnie pan przycisk "wyślij", bo ja przeczytałem co pan napisał.

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-12-03 03:25:55, suma postów tego autora: 6205

przepraszam za zbyt emocjonalną wypowiedź

ale wyjątkowo wyprowadza mnie z równowagi taki tępy i bezmyślny antykomunizm. I to zwłaszcza wtedy, gdy nic nie proponuje sie w zamian

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-12-03 03:27:37, suma postów tego autora: 6205

PECH TO NIE KATASTROFIZM

Ostatnia twoja wypowiedź, sierpie i młocie, wywarła nawet na nas pozytywne wrażenie. Najwyraźniej odrzucasz tytułową tezę artykułu Krzysztofa Nawrateka. Nie wydaje ci się, że "zmiany mogą przyjść same". I tu się zgadzamy - nam również. Katastrofistami nie jesteśmy - był nim prof. Józef Balcerek. On zresztą w przeciwieństwie do ciebie zawsze proponował alternatywne rozwiązania, GODNE obrońców PRL, choć sam należał do jego największych krytyków. Kolejnym wielkim katastrofistą, z którym mieliśmy okazję przystawać był prof. Jan Dziewulski- notabene wczoraj pochowany na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie bez udziału tzw. nowej radykalnej lewicy. On również nie widział już przyszłości dla wolnej, suwerennej i niezależnej Polski, choć do końca czując się członkiem Grupy Samorządności Robotniczej, proponował alternatywne ekonomiczne rozwiązania w duchu Polskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej i Stowarzyszenia Marksistów Polskich. Był bowiem również członkiem tych organizacji.
My wybraliśmy inną OPTYMISTYCZNĄ REWOLUCYJNĄ DROGĘ.
Naiwną?
Jak zwykle żartujesz.
Takich krytyków optymizmu nowej radykalnej lewicy, i w ogóle lewicy, jak my nigdzie nie znajdziesz. Apokalipsę możesz razem z nimi schować do kieszeni - ona nikogo już nie rusza. To tylko dowód, że Ernest Mandel nie miał już mocnych argumentów. "Barbarzyństwa" Róży Luksemburg było za mało by ruszyć takich jak tarak i nana. Rzecz w tym, że apokalipsa też ich nie rusza. Chrześcijanie przyzwyczaili się do złych proroctw. Ile to już razy przepowiadano koniec świata?
Katastrofizm Józefa Balcerka i Jana Dziewulskiego dotyczył jedynie losów Polski i krajów do niej podobnych, choć i przyszłość świata nie wydawała się im różowa, chyba że przyszłość Niemiec.
Rozumujemy trochę w innych kategoriach. Nie odmieniamy Polskę przez wszystkie przypadki, choć nie widzimy potrzeby poświęcenia jej na ołtarzu rewolucji światowej. Nie ma takiej potrzeby. Postaramy się bronić jej niepodległośi w ramach Socjalistycznych Stanów Zjednoczonych Europy czy Świata. Stać nas na to. Już dziś zaczynamy walkę o jej przyszłość.
SOCJALISTYCZNEJ POLSKI NIE DAMY WYMAZAĆ Z MAPY ŚWIATA!!!
CZEŚĆ OBROŃCOM JEJ PAMIĘCI!!!
Wspomniany przez nas prof. Jan Dziewulski, podobnie zresztą jak prof. Józef Balcerek, nie mieliby chyba wątpliwości, że dla obrony socjalizmu wystarczyłoby konsenkwetnej lewicy nawet okienko w telewizji. Starzy belfrzy potrafiliby z tego skorzystać. Godzinka raz w tygodniu, powiedzmy o 20. Może być i po 22. Otworzylibyśmy drzwi dotąd dla nas zamknięte. Szansa przetrwania Polski Socjalistycznej rosłaby z każdą chwilą.
Okienka tego Grupie Samorządności Robotniczej jednak nie dano, choć byliśmy o krok. Kolportaż "Tygodnika Antyrządowego" w kiosku sejmowym (genialny pomysł Janka Tomasiewicza) dał nieoczekiwane rezultaty. Przedstawiciela "Tygodnika Antyrządowego" zaproszono do dyskusji w cotygodniowym programie telewizyjnym - wydelegowaliśmy prof. Jana Dziewulskiego. Pech program jeszcze przed jego debiutem został zdjęty z anteny.
Pech to nie katastrofizm.
DROGA JEST PROSTA - PRZEJDZIEMY NAWET PO ZERWANYCH MOSTACH!!!
Dziś jak przed laty zbieramy naszą małą - lotną - armię. Na przekór tarakom i Wajdzie. Coś chyba jesteśmy komuś winni.
A ty, sierpie, próbujesz nas zatrzymać, mamiąc KSS i Ikonowiczem.
On swojej wielkiej szansy w Sejmie i w mediach nie wykorzystał. Pytanie - czy drugą dostanie?
My gotowi jesteśmy z nim (i nie tylko z nim) rozmawiać o wszystkim. To on milczy. Nie zauważyłeś?
Ikonowicz bez "tuby" jest nikim?

P.S.: Naszym delegatem do okienka w telewizji był Jan Dziewulski, członek "Koalicji na lewo od PPS", który podobnie jak ekonomista Mieczysław Rakowski, poczuwał się do członkostwa w GSR, bowiem podobnie jak M.R. dobrowolnie opłacał składki członkowskie. Do "okienka" pretendował w imieniu GSR również Zbigniew Partyka. Wybór padł jednak na Jana - nigdy tego nie żałowaliśmy. I dziś nie żałujemy.
KAŻDY WYBIERA - KAŻDY UMIERA. IDEA ŻYJE.
WSZYSTKIE RĘCE NA POKŁAD!!!
Nasz statek powietrzny wciąż płynie.
Janku, żegnamy Cię salwą z wszystkich armat!!!!!
Przysięgamy - dorobek Twój ocalimy. Nic się nie zmarnuje.
Takich jak Ty nam potrzeba. Dzięki Tobie i takim jak Ty radę damy.

autor: BB, data nadania: 2010-12-03 05:33:49, suma postów tego autora: 4605

Co do statystyki

Teza p.Sierpa -i-Młota, że jakoby z powodu kapitalizmu umiera na świecie coraz to więcej dzieci jest nieprawdziwa.
Średnia długość życia na swiecie w 1900 roku wynosiła 30 lat, a obecnie, w 2010 r. - 70 lat. Każdy, kto rozumie na czym polega statystyka, rozumie, że największy wpływ na tę średnią ma umieralność dzieci.
Wzrost długości życia z 30 na 70 lat oznacza, że ilość tych "statystycznych śmierci" dzieci nie rośnie, a przeciwnie - maleje i to bardzo szybko, bowiem przewiduje się, że w 2050 roku ta średnia życia zbliży się do 80 lat.
W Europie i USA te statystyki pokazują, że prawie wcale nie ma tam nadumieralności dzieci.
Krótko mówiąc - p.Sierp-i-Młot nie wie o czym pisze.

autor: tarak, data nadania: 2010-12-03 09:58:31, suma postów tego autora: 3283

Panie tarak

Osobiście nie należę do piewców rewolucji. Co BB i EB na pewno mogą potwierdzić. Ale to z panem nie jest mi zupełnie po drodze. Bo pan nie tyle jest wrogiem samej rewolucji ale i przemian mogących być ich wynikiem. Czy jeszcze prościej - epigonem kapitalizmu.
Ja jedynie przed rewolucja nie widzę zadnych szans. Dlaczego? Bo jest pan. A BB tylko miał mieć okienko. A rewolucja tylko miała być. Ale i tak uważam, że to bardzo dobrze, że są jeszcze tacy pryncypialni ludzie jak oni. Kiedyś będą potrzebni, jeśli przy milczącej akceptacji panów taraków świat się jednak nie zawali. Dziś na ich rewolucję nie ma jednak miejsca. Bo za dużo jest właśnie panów taraków, którzy już teraz uwierzyli w koniec historii. A bunt, który jest nieuchronny rzeczywiście doprowadzi do zbrodni. On nastąpi mimo nich, obok. Jeszcze raz powtórzę. Tu nie chodzi tylko o okienko, za którego pomocą przekonamy ludzi do tego, że rewolucja jest jedyną szansą na trwałą zmianę. Tu jest potrzebne okienko, za pomocą którego przekonamy ich do tego co ma być po rewolucji. Bo to jest dużo ważniejsze. Sam bunt to tylko środek, zaistnieje i bez czyjegokolwiek udziału, a środek bez celu jest prostą drogą do bezmyślnej zbrodni. Ale, że okienka nie ma to czekajmy na koniec... Co do Ikonowicza, to lepszy on w okienku niż Balcerowicz. Prawda?

Panie tarak, średnia statystyczna życia jest jak średnia płaca, jak dochód narodowy na głowę, który rośnie, ale niewielu się poprawia. Wszystkie te średnie są gówno warte.

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-12-03 12:25:10, suma postów tego autora: 6205

Józef Balcerek

Prawdopodobnie nie żyje już od wielu lat. Dziś, gdyby żył, jego katastrofizm byłby jeszcze większy i być może już nie tylko polski. Gdyby widział świat bez żadnych nadziei, bez żadnej przyszłości, bez żadnych światełek w tunelach, zjeżdżający równią pochyłą w dół, podzieliłby być może moje zdanie. Ja też nie zawsze byłem katastrofistą. Dopóki człowiek w czymś działa tworzy sobie własną rzeczywistość. Rzadko prawdziwą. Jego własna aktywność deformuje postrzeganie świate, w którym w rzeczywistości 99% ludzi nie przejawia żadnej aktywności poza własnym egoistycznym bytem. Gdy staje obok, z dystansu wszystko widzi wyraźniej.

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-12-03 13:32:24, suma postów tego autora: 6205

DOMOROSŁY STATYSTYK

Nie jestem specjalistą od demografii, ale coś mi się wydaje, że tarak również. Statystyczna oczekiwana średnia długość trwania życia mieszkańca Ziemi obliczana jest jako średnia wyciągana z odpowiednich wskaźników dotyczących psozczególnych krajów. W każdym z krajów mamy do czynienia z rozwarstwieniem dochodowym i, co za tym idzie, ze znacznymi różnicami w długości życia. Niemniej, dzięki temu, że istnieją zamożne grupy, których średnia życia nie odbiega od europejskiej, średnia długość życia w takim kraju oscyluje już wokół trzydziestu paru lat w najbiedniejszych krajach, a nie wokół 15 lat. Do tego dochodzi dalszy efekt niwelujący wymiar umieralności w młodym wieku, czyli fakt, że krajów jest dużo mniej niż ludzi, a w średniej światowej kraj o wielkiej liczbie ludności, do tego żyjącej w skrajnej nędzy, "waży" tyle samo, co kraj bogaty, o stosunkowo małej liczbie ludności. W efekcie mamy do czynienia z zawyżoną długością życia, inaczej niż w przypadku, gdybyśmy wzięli nasze prawie 7 mld ludzi na planecie i policzyli, jak długo żyją. Nie wspomnę już o takich drobiazgach, jak to, że w najbiedniejszych krajach służby statytstyczne nie należą do priorytetowych obiektów troski ich rządów. Ciekawe, jak skrupulatnie wyliczają demografowie swoje wskaźniki w slumsach, jak bardzo dbają o rejestrowanie wszystkich martwych narodzin, dzieci zabijanych na ulicach czy choćby właśnie umierających z głodu? Nie mówiąc już o zwykłym fałszowaniu danych ze względu na poprawność polityczną czy kryteria pomocy międzynarodwoej, lub zwykły prestiż. Wszystkie wskaźniki statystyczne to są ekstrapolacje.
Może się tarak pocieszać, jak może, ale przyznam, że jego wyznania wiary, które tu na lewica.pl coraz obficiej wylewa, nie zyskają mu szczególnej sympatii nawet naszych wrogów. Im dalej, tym bardziej opada maska fałszywego humanisty, a prawdziwa morda egoistycznego sobiepanka coraz to wyłazi spod niej.

autor: EB, data nadania: 2010-12-03 14:31:28, suma postów tego autora: 856

średnia 80 lat będzie prawdziwa dla świata

i owszem, ale jesli pan tarak będzie żył niczym biblijny Adam lat 800...

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-12-03 17:02:38, suma postów tego autora: 6205

Szanowny Panie Tarak, sympatię odczuwam dla Pana niezmiennie,

i mogę uczciwie powiedzieć, że bardzo sobie cenię Pana zdanie.

autor: nana, data nadania: 2010-12-03 17:30:31, suma postów tego autora: 4653

TRADYCYJNE SPORY

Można jeszcze dodać, gwoli zrozumienia zjawiska, że statystyka to sztuka operowania na wielkich liczbach, a nie dodawania słupków. Aby obliczyć szansę dożycia określonego wieku należy zagregować mieszkańców w różne przedziały wiekowe, dla których te wskaźniki są różne. W krajach nabiedniejszych, ale i "młodych", wyliczać można ilu spośród reprezentatywnej grupy, np. 14-18-latków dożyje 35 roku życia. Ale zauważmy, że to jest 35 lat, a nie średnie dla wszystkich 65 lat. To stanowi wagę danego kraju (najliczniejsza grupa ludności). Potem agreguje się pozostałe wskaźniki według podobnej metody, biorąc pod uwagę konkretne struktury demograficzne w danym kraju. Odcina się przy okazji grupy skrajne, które nie są reprezentatywne, czyli - w naszym przypadku: m.in. grupę dzieci umierających w ciągu pierwszego roku życia.
Poza tym, sierpimłot nie twierdził, że coraz więcej dzieci umiera z głodu - chociaż biorąc pod uwagę przyrost ludności, to dziś umiera z głodu więcej dzieci, niż żyło ludzi parę setek lat temu - ale, że co 5 minut umiera jedno dziecko.

Co więcej, biorąc pod uwagę fakt, że kiedyś, kiedy było według taraka o wiele gorzej, bo panowało zacofanie i ogólny niedostatek, umieranie z głodu było zjawiskiem związanym z katastrofami naturalnymi, a nie z funkcjonowaniem społeczeństwa. Umieranie z głodu było w związku z tym rozłożone bardziej egalitarnie. Dziś, pomimo wielkiego postępu cywilizacyjnego, tak cennego dla taraka, mamy stan chronicznego głodu w przypadku pewnej stałej grupy ludności świata, stan nie związany z naturalnymi klęskami, ale wynikający z całkowicie prawidłowego funkcjonowania systemu kapitalistycznego i tylko z jego powodu. To ten system nie pozwala na zlikwidowanie głodu w tych grupach, które zostały przez system kapitalistyczny zaklasyfikowane jako grupy zbędne. "Zbędne" z punktu widzenia kapitalistycznego mechanizmu pomnażania zysku.

Rozwój kapitalizmu doprowadził do stanu ostrej sprzeczności między możliwościami produkcyjnymi społeczeństwa ludzkiego a efektywnymi możliwościami skorzystania ogromnej rzeszy ludzi z owoców tego rozwoju sił wytwórczych. Tu nie jest potrzebna rewolucja w środkach technicznych, ale rewolucja w stosunkach międzyludzkich, w stosunkach produkcji.

Ofiary rewolucji są nieporównywalnie mniejsze od ofiar systemu, który bez nadzwyczajnej sytuacji, w zwykłych warunkach skazuje miliony ludzi na śmierć, której obraz w tarakowej telewizji nawet nie zakłóca tarakowi spokoju trawienia kolacji. Ofiar rewolucji nie da się porównać z ofiarami kontrrewolucji (jak w przypadku ofiar stalinizmu).
Głęboko jednak wierzę w to, że ofiary poniesione na drodze do nowego, ludzkiego społeczeństwa nie zostaną zmarnowane. To doświadczenie jest cenne i warte przechowania, nawet tym bardziej dlatego, że zostało tak krwawo okupione. Nie mam żalu do takich jak tarak, że wypominają nam te ofiary. Należy rozpoznać konkretne błędy, które do nich doprowadziły, ale po to, aby kontynuować drogę, jaką nam wskazali najlepsi spośród nas, a nie po to, aby pogrążyć się w nihilizmie lub skrajnym egocentryzmie. Klasy panujące i ich dominująca ideologia to nie pozorna siła, ale siła bardzo realna. Oddziałuje ona na klasy podporządkowane, bo temu właśnie ma służyć. Ta propaganda - począwszy od koncepcji religijnych aż po niby obiektywną naukę - ćwiczy się w tej sztuce od tysiącleci. A klasy podporządkowane muszą najpierw przekroczyć próg kompleksu niższości. Muszą zbuntować się przeciw temu, że najlepsi spośród nich giną, a ich dorobek jest lekceważony i trwoniony, bo nie ma stempla oficjalnej nauki pozostającej na usługach klas rządzących. Pomimo tych wszystkich przeszkód, klasy podporządkowane uczą się, co także zmienia ich widzenie świata. Pozbywając się kompleksów, nabierają one wielkoduszności płynącej stą, że są świadome, iż to co proponują jako sprawiedliwe dla nich, jest jednocześnie dobre dla wszystkich ludzi, bo nic tak nie zniewala człowieka, jak życie kosztem bliźniego.

Kapitalizm jest oparty przede wszystkim na mechanizmie wyzysku klasy robotniczej. Ten wyzysk uniemożliwia społeczne (w interesie społecznym) spożytkowanie wartości wytwarzanych przez tę klasę. Nadwyżka ponad konieczną konsumpcję jest podstawą cywilizacji i rozwoju niematerialnego. Zamiast iść na dobro społeczeństwa, wartość ta jest rozdrapywana przez różne grupy żyjące z wyzysku klasy robotniczej, nawet te, które w tym wyzysku nie uczestniczą, a tylko są utrzymywane przez konsumpcję klas bezpośrednio produkcyjnych. Drobnomieszczaństwo pozbawione własnych podstaw produkcyjnych zależy całkowicie od łaski klasy kapitalistów, co skutecznie czyni je bezsilnymi wobec kapitału. Stąd typowe dla drobnomieszczaństwa marzenia o drobnej własności dającej pozory uniezależnienia się od ogólnych mechanizmów społecznych. Kwintesencją takiej postawy jest na tym portalu nana. Społecznie takie postawy nie są odosobnione, nawet są przeważające. Tyle że trochę śmieszne na portalu radykalnej lewicy. Takie postawy nie są jednak czymś dziwnym, gdyż wyrażały się już w sporach np. Marksa z Proudhonem. "Mądrości" wypowiadane tu przez naszych domorosłych drobnomieszczan wpisują się więc w tradycję sporu historycznego.

autor: EB, data nadania: 2010-12-03 20:09:02, suma postów tego autora: 856

SPOŁECZNIE MOŻLIWE

Sądzę, że katastrofizm wyrasta z braku zakorzenienia w tradycji. Jest chorobą typową dla wybujałego indywidualizmu, który traktuje różne tradycje ideowe ludzkości jako gadżety przydatne dla własnego, indywidualistycznego rozwoju. Nie traktując żadnej z tych tradycji poważnie, pozbawiamy się siły płynącej z poczucia przynależności.
Ponieważ w sposób oczywisty nie możemy unieść problemów świata na własnych, osamotnionych barkach, popadamy w czarnowidztwo. Problem zaczyna się jednak z chwilą, kiedy swoje doświadczenie jednostkowe zaczynamy uogólniać na całe społeczeństwo.
Jednak nasza indywidualna bezradność rozmywa się w społecznych mechanizmach, które lekce sobie ważą indywidualistyczne preferencje. Zrozumienie tych mechanizmów pozwala odróżniać to, co społecznie możliwe od tego, co niemożliwe. Społecznie możemy tylko budować pewne warunki, w ramach których ludzie lepiej lub gorzej będą w stanie budować to, co indywidualnie nazywają szczęściem. Niezwykła szansa, jaką społeczeństwo kapitalistyczne w swojej postępowej formie dało ludzkości polega na tym, że dużym co prawda kosztem, ale stworzyło sytuację nadmiaru warunków jego funkcjonowania. Dlatego nie musimy tworzyć nowej formy społeczeństwa klasowego, gdyż wystarczy zakreślić temu społeczeństwu pewne granice, odrzucić pewne zbędne kierunki rozwoju i poszukiwań, aby zbudować społeczeństwo oparte na podstawowych wartościach wyrażających się w stabilności i egalitaryzmie na dobrym poziomie materialnym. Dlatego trzymamy się podstawowego kierunku dostosowania programu wyzwolenia do newralgicznego ogniwa, w którym kumulują się podstawowe sprzeczności.

autor: EB, data nadania: 2010-12-03 20:56:33, suma postów tego autora: 856

Pani EB

Metodologia liczenia średniej światowej długości życia może być skomplikowana. To są dane instytucji profesjonalnie zajmujących się demografią i nie zamierzam ich poprawiać. Przyjąłem jedynie pewne uproszczenie, bowiem dla świata w 1900 roku w rzeczywistości wyniosła ok.33-35 lat, a w 2010 nie przekroczyła 70 lat , oscylując około 67-68.
Ale przecież nie słupki są tu istotne ale TENDENCJA,
której zaprzecza p. Sierp-i-Młot, dorabiając do swej głupiej teorii rzekome podstawy naukowe.
Zadałem sobie trud i policzyłem ile to jest jedno zmarłe dziecko co 5 sekund i wyszło mi,że to niespełna 6,5 mln
co uwzględniając liczbę ludności ( ok.7 mld) nie jest liczbą kolosalną, biorąc pod uwagę wiele tropikalnych chorób na które na razie nie ma ratunku.
Twierdzenie, że wszystkie te zgony są skutkiem głodu, są wyssane z palca, nie ma bowiem na świecie takich badań, można jedynie ocenić ogół zgonów.
Rzecz jasna można z powodów ideologicznych odrzucić te badania, ale wtedy pozostaje przeprowadzić je samemu - życzę szczęścia na tej drodze. I wiarygodność tych badan będzie żadna.
Więc bez demagogii - kapitalizm to nie żaden raj, ale też nie obóz śmierci, chyba że ma się niedobrze w głowie.
Mówiąc prawdę trochę się dziwię, że podziela Pani opinie p.Sierpa-i-Młota.
Ale to taktyka zła - głupców jest coraz to mniej i trudniej niż za Lenina znaleźć naiwniaków, którzy daliby
wiarę tak prymitywnej propagandzie.

Ponieważ muszę jutro na jakiś czas wyjechać, proponuję przenieść dalszy spór ( ale o co?- przecież nie o cel, a o metodę) na przyszłość.

autor: tarak, data nadania: 2010-12-03 21:13:00, suma postów tego autora: 3283

WAŻNA JEST TENDENCJA

Zgadzam się, że ważna jest tendencja. Ale tendencja jest właśnie taka, że w kapitalizmie mamy rosnącą dysproporcję pomiędzy ogromnymi możliwościami zapewnienia ludziom ochrony przed chorobami i głodem a haniebnym stanem faktycznym, dla którego nie ma usprawiedliwienia w naturalnych kataklizmach, którego można było się doszukiwać w społeczeństwach prymitywniejszych. Socjalistyczna krytyka kapitalizmu opiera się nie na odwołaniu do absolutnych (boskich czy naturalnoprawnych) wartości etycznych, ale do konkretnych wartości wypracowanych przez społeczeństwo na danym poziomie rozwoju. Na tym polega postęp społeczny. Jest on w pocie czoła osiągany wbrew woli klas panujących. Nikt jednak nie broni klasom panującym dobrowolnie zrzec się swojej bezzasadnie uprzywilejowanej pozycji, aby w ten sposób uniknąć rewolucji.
Obrona klas posiadających opiera się na twierdzeniu, że społeczeństwo nie potrafi bez pomocy kapitalistów i ich interesu indywidualnego zorganizować efektywnego mechanizmu gospodarczego. Uleganie tej propagandzie burżuazyjnej eliminuje z szeregów lewicy antykapitalistycznej. Lewica prokapitalistyczna natomiast redukuje się do lewicy obyczajowej, albo w ogóle przechodzi na prawicę, przecząc istnieniu podziału na lewicę i prawicę.
Tymczasem okazuje się, że to właśnie istniejący mechanizm ekonomiczny kapitalizmu kompromituje się komplikując sposoby podziału produktu społecznego i stwarzając śmiertelne zagrożenia dla społeczeństwa współczesnego. Podstawa produkcyjna, dzięki ogromnej wydajności pracy, staje się coraz mniej absorbująca, zaś podział wytworzonego produktu odbywa się w dużej mierze na zasadzie świadczonych sobie wzajemnie usług, z których część ma charakter racjonalny, a część zupełnie irracjonalny - jak np. obsługa aparatów przemocy czy instytucji finansowych. Te rozbudowane służby służą ochronie panowania klasowego, a nie racjonalności ekonomicznej. Dlatego nie potrzeba jakiegoś szczególnie przepracowanego modelu gospodarczego, należy oprzeć się na tendencjach istniejących i zracjonalizować je pod kątem przydatności społecznej. Nie potrzeba też jakiejś rewolucyjnej zmiany w przyzwyczajeniach ludzi żyjących z pracy własnych rąk. Należy w sposób planowy i przy udziale całego społeczeństwa (w formie samorządowej) sporządzić ogólnospołeczny plan produkcji podstawowych dóbr zapewniających funkcjonowanie społeczeństwa jako całości. Mamy tu różnorodność rozwiązań wypracowanych w trakcie naszej historycznej walki o system socjalistyczny, a decyzja o wyborze przyjętego rozwiązania powinna wynikać ze sporów wspartych argumentacją i decyzją zorganizowanych wytwórców. Głos tych ostatnich jest najważniejszy w tej dyskusji, ponieważ to oni, uczestnicząc w produkcji, najlepiej zharmonizują mechanizm dystrybucji, który nie będzie dyskryminował najsłabszych (czyli ich samych), z mechanizmem produkcji.
Głos tego najwrażliwszego na dyskryminację społeczną ogniwa będzie decydujący na początku nowego systemu (to jest właśnie dyktatura proletariatu). W miarę krzepnięcia mechanizmów, ta klasa społeczna będzie odchodziła do historii, ponieważ w ogóle przestaną istnieć klasy i nie trzeba będzie zabezpieczać interesu społeczeństwa przeciwko resztkom dawnych klas wyzyskujących czy nowym uzurpatorom wykorzystującym ewentualną przewagę ekonomiczną.

autor: EB, data nadania: 2010-12-03 23:22:08, suma postów tego autora: 856

taaak

"Zadałem sobie trud i policzyłem ile to jest jedno zmarłe dziecko co 5 sekund i wyszło mi,że to niespełna 6,5 mln
co uwzględniając liczbę ludności ( ok.7 mld) nie jest liczbą kolosalną, biorąc pod uwagę wiele tropikalnych chorób na które na razie nie ma ratunku." spływa to po panu jak po gęsi woda. A te tropikalne choroby, na które "nie ma ratunku" to zapewne gruźlica, koklusz i cholera, która nawet do Wschodniej Europy powróciła wraz z kapitalizmem.
A tendencja to jest taka, że pan jest tendencyjny i opowiada bzdury, których juz słuchać mi się nie chce. trzeba mieć fijoła żeby na dwójce ludzi wyżywać się za Stalina i Związek Sowiecki.
O ile BB i EB gdy opowiadają kolejny raz o Leninie, Trockim czy Luxemburg, powodują u mnie zmęczenie (bo mnie mało obchodzi co było wczoraj a co dopiero lat temu 100), o tyle pan budzi moją agresję. Bo tak naprawdę hgw o co panu chodzi? Cos się pan tak obsesyjnie przyczepił do tych dwojga, którzy chyba jako jedyne mają jeszcze jakieś zasady i ideały, jakby oni mieli na cokolwiek wpływ? Poproś ich pan w końcu ładnie by tej rewolucji nie robili, to może się zgodzą? I może wtedy może spokojnie w koncu zaśniesz z ortopedycznym kołnierzem na szyji, zeby EB nie wleciała w nocy oknem i krwi pana błekitnej nie wypiła? Samo ich istnienie wyraźnie spędza panu sen z powiek. Weź pan moze jakiś stilnox?

autor: sierp_i_młot, data nadania: 2010-12-04 00:03:35, suma postów tego autora: 6205

Dodaj komentarz