Piotr Ciszewski z Kancelarii Prezydenta RP.
Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej reprezentował Cezary Miżejewski. W skład ministerstwa weszło budownictwo komunalne.
Czynsz wówczas byłby jeszcze mniejszy, a metraż jak ulał.
na Nowy Wspaniały Świat i nowe wspaniałe projekty.
Konsultacje społeczne są bardzo ważne. Dzięki nim wiemy, że ślepe kuchnie tzn. bez okna są czymś złym. Natomiast kchnie zespolone z pokojem są nowoczesnym wynalazkiem i należy je stosować. W sumie wychodzi na to samo a nawet oszczędza się na ściance działowej :-)
Znajdziesz na stronie internetowej "Krytyki Politycznej". Doskonale wpisują się one w program dostosowawczy.
Skąd takie głębokie przekonanie, że ludzie wolą małe ciasne mieszkania w blokowiskach usprzonych gryzmołami awangardowo – anonimowych artystów niż mały biały domek na przedmieściu ?
Skoro PRL owskie bloki są takie cool to dla czego ludzie wolą strzeżone osiedla ?
na spotkaniu zaprezentowano dane z których wynika, że wcale nie wolą domków. Mieszkania na pn. Ursynowie cieszą się podobno całkiem dużym powodzeniem ze względu na dobra komunikację z centrum, niemało zieleni oraz koszt nieporównywalnie niższy niż w podmiejskich koszmarkach typu zamknięte osiedla domków.
Pytanie dlaczego wolą - ano dlatego że model, powiedzmy, "amerykański" masowego mieszkalnictwa ma rację bytu pod pewnymi warunkami, np. dobrej infrastruktury transportowej. A my mamy drogi z czasów kiedy po jednopasmówce z rzadka przemykała "syrenka".
nie chcę a nie stać mnie jest spora różnica. Równie sensownie można twierdzić, że ludzie wolą jeździć używanymi samochodami a nie nowymi z fabryki bo przecież chętniej kupujemy te używane. No kupujemy bo na nowe nas nie stać.
Ale akurat w przypadku blok/domek to nie jedynie cena gra role, a np takze wygoda, bliskosc centrum, sklepow, lekarza itd.
Marek także stojące w centrum osiedla zamkniętę cieszą się mimo wysokiej ceny sporą popularnością. A są tak samo blisko centrum jak pobliskie wczesne gierki czy późne gomułki. Patrząc na rozój infrastruktury w pobliżu Warszawy i biorąc pod uwagę fakt, że podróż z domu do pracy zajmuję ci średnio tyle samo czasu z bielan do centrum co z piaseczna do centrum stawiałbym jednak na cene. Pomiędzy 6 tys za mert a 11 tysiecy za metr róznica jest jednak spora.
tylko powiedzieć tyle, że jeślibym wysłał do mieszkańców okolicznych kamienic ankiete i zapytał następujco. Czy chcieliby Państwo za niewielką dopłatą 100 złotych mieć ogrodzone osiedle żeby już więcej żaden typ nie porzygał się państwu na klatce? Czy zgadzają się państwo dopłacić drugie 100 złotych aby wasze samochody zamiast być zasypywane sniegiem przez debila w pługu stały sobie cichutko w garażu podziemnym? I czy dalibyście stówke za monitoring osiedla to byśmy wreszcie wiedzieli który to matoł maluje spreyem tu byłem na murach?
To uzyskałbym zapewne jedną zbiorczą odpowiedź w stylu -bardzo chętnie. tylko tych trzech stów nie mamy
Dodajmy ze maluje "Legia".
Ja mieszkam na nie-zamknietym osiedlu, nawet nie mam zamykanej bramy a mimo to nikogo sie nie obawiam, samochodow nickt na podworku nie niszczy, ba, nawet mam agenture pod nosem i tez spokój. Czasem ktos taga w bramie koslawego postawi ale jakos konfort zycia mi sie przez to nie obniza.
I w życiu nawet mając te 300 zl nie dałbym grosza na żadne kamery, ploty i inne atrybuty strachu i paranoi. Jak dobrze wiesz nie tym sposobem najskuteczniej walczy się z wszelka patologia.
ja też bym na zamkniętym osiedlu raczej nie chciał mieszkać głównie dlatego, że wydaje mi się dość absurdalne pamiętanie 10 pinów żeby dostać się do własnego mieszkania ale nie sądzę aby moja opinia była reprezentatywna.
A co do ogólni pojętych wad mieszkania tu i ówdzie to też zależy. Bywa u mnie pięknie a bywa, że ranem klatka śmierdzi bo komuś zrobiło się miękko na żołądku i właściwie czemu nie...
zoologi zwane osiedlami zamkniętymi (zwykle ta patologia występuje na przedmieściach)? Współczuję.
Ja w takim zamkniętym gettcie bogatych, którzy chcą się odgrodzić od "meneli" nie zamieszkałbym nawet za dopłatą, chyba bym się spalił ze wstydu jako lewicowiec jakbym miał mieszkać w zoologu bogaczy rodem z science fiction.
kwestia gustu. Ja bym jednak nie był tak zdecydowany w tym podziale na burżujów i "meneli". Spora liczba osób mieszkających w takich osiedlach w Warszawie to osoby spoza Warszawy które na kredycie zdecydowały się na taki zakup. Statystycznie ci nowo przybyli zarabiają 40% mniej niż rodowici Warszawiacy. Bo po prostu pracują na gorzej płatnych stanowiskach a zaległości w opłatach na tych osiedlach są wyższe niż wśród tych "meneli". Opcjonalnie płacą oni opłaty czynszowe ale nie płacą już raty od kredytu. Tak czy siak prowadzi to do nieuchronnej katastrofy
ale jakoś tych przyjezdnych, którzy przyjechali i chcieli żyć jak wielcy panowie na strzeżonych osiedlach i się przez to pozadłużali jakoś mi nie żal. Przeinwestowali, ale w większości czują się lepsi od lokatorów komunalnych czy spółdzielczych. teraz to nikomu nie pomogą, ale jak im się bank do czterech liter dobierze będą najgłośniej krzyczeć żeby ich ratować.
Właśnie, poza tym chyba nie ma żadnych plusów mieszkania za siatką w takim getcie, według mnie przynajmniej.
gdzie masz np. też jakiś ogródek ogrodzony, gdzieś raczej z dala od centrum, to ma sporo plusów, również z lewicowego punktu widzenia, ale odseparowywanie się od miasta, ulicy, reszty dzielnicy, atmosfery okolicy itp. z jakąś grupą w tzw. osiedlu strzeżonym (to bezpieczeństwo tam to chyba też mit) to na pewno nie dla mnie.
nie do końca mit. Porówania z liczbą włamań napadów czy choćby takiego drobnego "chuligaństwa" jak niszczenie klatek schodowych zdecydowanie temu przeczy. Oczywiście wszystko zależy od dzielnicy. Ale porównaj sobie stan nowych domów na Bielanach ze stanem obok stojących ale ogrodzonych. Niebo i ziemia.
wychodzi cisza. Często są to małżeństwa które pozadłużały się rodzinami aby kupić mieszkanie w Warszawie. Bo liczą tu na pracę i zarobek. Zlicytowanie ich właściwie przekreśla cały dorobek krótkiego życia i perspektywy na cokolwiek więcej też.
Pretensje do nich, że chcieli żyć lepiej i przeinwestowali ciężko nawet skomentować. Rozumiem, że ideałem jest życie na cienko i prawdziwie uświadomiony proletariusz nie bierze kredytów. Rozumiem, że takie detale jak wahania kursów walutowych redukcje w miejscu pracy czy wreszcie zwolnienia z pracy wcale ich nie usprawiedliwają bo w końcu mogli do końca życia mieszkać w swojej małej miejscowości gdzie nie ma pracy albo wynajmować mieszkanie za 1200 w Warszawie nie?
A może inaczej. czy jakby kupili mieszkanie w osiedlu niestrzeżonym to mogliby liczyć na odrobine współczucia? Bo nie wiem czy myslenie przesłania ci fakt że mieszkają w zamkniętych osiedlach czy to, że wogóle śmieli kupić kwatere na kredyt?
Rozumiem też, że o "robolach" którzy nie rozumieją swojej misji dziejowej i w sposób świadomy nie walczą o prawa proletariatu w przypadku zwolnienia ich z pracy też mówisz. Sami sobie winni pieprzeni burżuje. Bo znowu nie wiem czy to, że jakaś część z nich zadziera nosa to dyskfalifikuje ich jako grupe do współczucia?
I to piszę ja który przyjezdnych lubi bardzo średnio....
Jest ogromna różnica między przyjezdnym, który przyjeżdża i stara się żyć na takim poziomie na jaki go stać, choćby wynajmując mieszkanie, a tym który na zasadzie zastaw się a postaw się bierze bezsensowny kredyt żeby tylko mieć mieszkanie na własność. W ogóle skończmy z mitem mieszkań na własność. Sytuacja w której dominuje budownictwo czynszowe (w odpowiedniej ilości i standardzie dzięki czemu czynsze są osiągalne do płacenia nawet przez słabiej zarabiających) i spółdzielcze jest jak najbardziej zdrowa. Żeby godnie mieszkać nie trzeba mieć mieszkania na własność (a w przypadku kredytobiorców na własność banku). Nie potępiam wszystkich biorących kredyty, ale w wielu przypadkach kredyt na mieszkanie "na własność" to po prostu oznaka braku dojrzałości i myślenia - taki kapitalistyczny zombi, który konsumuje na kredyt nie myśląc co będzie dalej, co się może stać itp. Ja nie zamierzam brać kredytu na 10-20 lat, pomimo że mam stałe dochody i pewnie nawet bym go dostał.
rozbrajasz mnie przyznając szczerze. Ci ludzie nie przyjeźdzają do Warszawy bo tak im było dobrze w miejscowości x tylko dlatego, że tu mają prace. Nikt im mieszkania nie da. Mogę je albo wynając albo kupić. Albo wyjść za kogoś z mieszkaniem co jest ostatnio popularną opcją. Wynajem mieszkania przy powierzchni 20-30m to koszt 1000 -1200 złotych minimum plus czynsz. Oczywiście można mieszkać w 3 osoby na akademika ale człowieka ma to do siebie, że bierze ślub ma dzieci i takie inne. Jak sobie te małżeństwo dobrze policzy to tyle co płacą za wynajem wyniesie ich rata kredytu. Więc go biorą.
Tylko potem ktoś traci pracę. Gdzieś są redukcje, wzrastają koszty życia. przytrafia się dziecko etc etc. Rozumiem, że to typowe przypadki dla nieodpowiedzialnych gówniarzy.
rozumiem też, że w przypadku lokatorów których bronisz przed eksmisjami takie rzeczy się nie przydażają a jak tak to jest to nieszczęśliwy zbieg okoliczności niekoniecznie z ich winy?
rozwiazalby problem polskiego budownictwa w 6 dni, tyle ile Bog potrzebowal na stworzenie :D
http://dom.wp.pl/artykul/1215.html
"Wybudowali 15-piętrowy hotel w 6 dni"