Sami się rodzą.Oczywiście grunt musi odpowiedni.Myśmy to już przerabiali.Naprawde nikt już nie pamięta "łańcuszków św.Antoniego",Bezpiecznej Kasy Oszczędnośći Grobelnego,przedpłat na domy Drewbudu?A naiwnych kredytobiorców Providenta, wpadających w pętle zadłużenia do dzisiaj nie brakuje,że o parabankowch SKOKach nie wspomne.
domaganiem się spłaty kredytów" zasługuje na poczesne miejsce w skarbczyku idiotyzmów współczesnej myśli lewicowej.
Faktycznie, west, lichwiarskie odsetki od kredytów udzielanych ludziom żyjącym poniżej poziomu ubóstwa są podyktowane koniecznością ubezpieczenia się bankierów-dobroczyńców od ryzyka, że taki ubogi skurwiel może wyciąć wredny numer i popełnić samobójstwo. A wtedy wyobrażasz sobie, ile kłopotów ma porządny obywatel płacący regularnie (zaniżone w majestacie "kreatywnej księgowości") podatki z wyegzekwowaniem forsy od rodziny denata? W sumie, przechlapana sprawa.
Problem z kretynizmem na współczesnej lewicy polega na tym, że warunki funkcjonowania społeczeństwa, narzucone przez beneficjentów kapitału, traktują jako nie podlegające dyskusji, zrozumiałe same przez się. Stąd tak łatwo oburzają się na nieodpowiedzialność ludzi świadomie wyrzucanych na margines tego społeczeństwa jako złośliwie nie podporządkowujących się regułom gry, która polega na wciąganiu ich w mechanizm wyzysku, zanim ten ich przeżuje i wypluje jak wyssane truchło. Chodzi przecież o to, aby ci ludzie nie wymknęli się na margines społeczeństwa, gdzie mogliby - uchowaj Boże - skończyć ze sobą bezproduktywnie z punktu widzenia kapitału. A tak, to przynajmniej wyciągnie się z nich trochę grosza, zanim nie okaże się, że podjęcie przez nich "działalności gospodarczej" było totalnym nieporozumieniem na zaproponowanych warunkach.
> Problem z kretynizmem na współczesnej lewicy polega na tym, > że warunki funkcjonowania społeczeństwa, narzucone
> przez beneficjentów kapitału, traktują jako nie
> podlegające dyskusji, zrozumiałe same przez się.
*Współczesna lewica* to dość pojemne określenie, uwiarygodnione *kretynizmem* podobnie pojemnym, ale ja to widzę inaczej.
Ten kretynizm o którym piszesz, on jest obecny, ale tylko w niewielkim odsetku może w promilu ludzi których nazywa się współczesną lewicą.
Czyżbyś nie rozumiała pojęcia lewicowości ?
Lewicowość to najpierw uświadomienie sobie niesprawiedliwości społecznej i bunt przeciwko niej.
Problem w tym, że sam bunt lewicowców jeszcze niczego nie załatwia i tu dochodzimy do pojęcia uogólnionego kretynizmu, manifestującego się brakiem odporności na infekcję bakcylem neoliberalnej gangreny. Ta ostatnia stała sie już współczesną chorobą społeczną zwłaszcza w Polsce. Trwają wprawdzie prace nad nowoczesną szczepionką, ale problem leży zarówno w słabości medycyny jak i stopnia złośliwości wirusa.
A jaką medycynę na współczesną chorobę społeczną ma lewica historyczna ?
Można się domyślać, że jest to jakaś radykalna operacja przy uyciu prostych, ale rzekomo skutecznych narzędzi (sierp i młot :) !?
Lubię adwersarzy, którzy sami ze sobą polemizują, chociaż zazwyczaj pozbawia mnie to możliwości wykazania się błyskotliwością. Piszesz, że lewicowość to "uświadomienie sobie niesprawiedliwości społecznej i bunt przeciwko niej", a zaraz potem, że: "sam bunt lewicowców jeszcze niczego nie załatwia". Sama bym tego lepiej nie ujęła.
Rozumiem z dalszego Twojego wywodu, że buntowi lewicowców bardzo przeszkadza "bakcyl neoliberalizmu". Może wychodzę poza dopuszczalną interpretację Twojej myśli, ale u Ciebie jest ona niedopowiedziana. Sama przez się oczywista? Otóż chyba chodzi Ci o to, że "bakcyl neoliberalizmu", dzięki swojemu pozorowi racjonalności, trafia do lewicowców i podminowuje podstawy ich zdrowego buntu. Problem w tym, że, aby móc podminować, musi mieć jakąś racjonalność przemawiającą do przekonania. Inaczej lewicowiec byłby uodporniony na bakcyla i nie ulegałby "upowszechnionemu kretynizmowi". A może chodzi Ci o to, że to nie tyle "lewicowcy" ulegają bakcylowi, ale sam przedmiot ich współczucia i powód szlachetnego odruchu buntu? To jest, tzw. zwykli ludzie.
Jeżeli więc problemem zdiagnozowanym przez Ciebie jest to, że "lewicowcy" nie znajdują argumentów na "bakcyla neoliberalizmu" poza odruchem serca, co - jak wiadomo - jest taktyką przegrywającą z tanim populizmem, to nie bardzo rozumiem Twoją postawę wyższości wobec - jak to określasz - "lewicy historycznej".
Problem w tym, że zawsze istniały ideologie, które odgrywały rolę "bakcyla" wytrącającego lewicy broń z ręki. Był nią zarówno fetysz "czystej nauki", najlepiej odpowiadający rozumowi ludzkiemu typ etyki, czyli neokantyzm, czy ideologia "wolnego rynku" i praw własności jako najlepiej zabezpieczających wielką sprawę wolności ludzkiej. "Lewica historyczna" przeciwstawiła im swoją ideologię i program polityczny oparte na krytyce realnego społeczeństwa burżuazyjnego, ale też i różnych form jego mniej lub bardziej fałszywej samoświadomości.
Pierwszym etapem tworzenia programu działania jest więc zdanie sobie sprawy z tego, że zmieniają się dekoracje, ale akcja wciąż obraca się wokół tego samego dylematu: sprzeczności klasowej. Nieważne, czy przeciwnik będzie używał argumentacji liberalnej czy neoliberalnej.
Natomiast dla takich, jak Ty, przedstawicieli "nowoczesnej lewicy", z każdym pokoleniem na nowo stajecie niczym dzieci przed problemem, który wyłania się jako totalne zaskoczenie. Przecież było już tak dobrze, było "państwo dobrobytu", po co było to zmieniać? Dlatego stara, jak klasowy świat argumentacja klasy posiadającej środki produkcji jest jak stare, odgrzewane kotlety, a Wy się tylko dziwicie, że coś one niezbyt smaczne... Zjełczałe są już, kochanieńki, zjełczałe...
I oczekujesz, że na starą sztuczkę kapitalisty, my, "stara lewica" będziemy niczym małpy wysilać się z jakimiś nowymi sztuczkami, które miałyby tamte przebić. A figę! Darmo oczekujesz nowych wideoklipów marksizmu. Kretynizm "nowej lewicy" jest kretynizmem społeczeństwa konsumpcyjnego, które łaknie szybkich podniet i wciąż nowego i nowego... A czy w showbiznesie, tak naprawdę, zmienia się treść przekazu? Forsa i seks do wyrzygania, ale wciąż na nowo, jakże atrakcyjnie podane! Chciałbyś, żebyśmy my, marksiści, robili z siebie Michaela Jacksona, bo inaczej to z "lewicowca" opadnie nahajcowanie się współczuciem i buntem wobec niesprawiedliwości? Skoro "Imagine" jest hiciorem, to chcielibyście z "Kapitału" zrobić Myszkę Miki?
Podoba mi się Twoja metafora medyczna. Trzymając się niej, powiem, że najbardziej odpowiada nam profilaktyka. Pogardzana przez Ciebie świadomie przetrawiona historia ruchu robotniczego jest najlepszą i najskuteczniejszą szczepionką, gdyż zawiera w sobie martwe szczepy dawnych wirusów, z którymi już się częściowo uporali nasi poprzednicy. Bez tego, każdy "neoliberalizm" (dzisiejszy lub jutrzejszy) będzie Was wciąż stawiał z rozdziawioną gębą, jak przed czymś całkowicie nowym.
A konkretnie, to chodzi o to, że z góry można było przewidzieć o co chodzi z tymi mikrokredytami. W otoczeniu kapitalistycznym eksperyment przebiega po z góry przewidywanej trajektorii.
Krytyczne podejście do marksizmu i historii ruchu robotniczego jest zawsze cenne, ale udawanie, że nie ma się w ogóle do czego odnosić jest właśnie przejawem kretynizmu ze skutkami jak wyżej.
mikrokredyty mają różne wady, a jeszcze więcej słabości wynikających z kapitalistycznego kontekstu, w ramach którego są udzielane. Ale z tego tekstu nic takiego nie wynika, bo jest on po prostu kiepski - krótki, ogólnikowy, sloganowy, ot typowe marudzenie rrrrrrewolucyjnych rrrrrrradykałów, że wszystko, co nie jest walką klas i powtórką z bolszewizmu - jest zarazem be.
Kiedyś napisałem, że rewolucjonista to ktoś kto nie wie, że trwałe zmiany społeczne można wprowadzać tylko na drodze ewolucyjnych przemian. Konserwatysta dla odmiany to ktoś kto nie wie, że istnieje ewolucja. Może się tutaj powtarzam, ale to znów się potwierdza.
Wy lewicowi konserwatyści nie pojmujecie, że wszystko wokół się zmienia i to raczej Wy wyglądacie dość zabawnie jak donkiszoci i donkiszotki nie rozumiejąc tego co się wokół dzieje. Określenie że my lewica realna stoimy wobec zmian jakie nam gotuje kapitalistyczna elita rządząca * z rozdziawioną gębą * jest bardzo dobre i częściowo trafne, ale w sumie jesteśmy w podobnej sytuacji. My przynajmniej wiemy w jakiej rzeczywistości żyjemy, a to jednak zwiększa prawdopodobieństwo znalezienia właściwej drogi.
Oczywiście, że chodzi o wirusa neolibealnej gangreny, który atakuje większość społeczeństwa, nie lewicę bo ona z definicji jest odporna na tego wirusa.
Liczenie na stare bakcyle, że mogą posłużyć do jego zwalczenia nie jest roztropne.
W międzczasie wytworzyło się już kilka mutacji.
Moje porównanie medyczne jest dobre, ale na wirusa nie ma szczepionki.
Musimy to przejść o własnych siłach, a wielu nie przeżyje. Możemy tylko podpowiadać ludziom jak unikać i jak uodporniać się na tego wirusa, ale i tak nie będą słuchać.
Będą słuchać neoliberalnego syreniego śpiewu jak to napisał D.C.Korten w *Świat po kapitalizmie*
Dopiero jak obszar nędzy w Polsce powiększy się o dalsze miliony ludzi, a ludzie zaczną masowo umierać z głodu i braku pomocy lekarskiej wróci częściowo utracony rozum.
Wtedy być może nastanie czas przemocy i skończy się era współczesnego niewolnictwa pod hasłami liberalizmu.
Dzisiaj ludziom brakuje wyobraźni. Lewica musi ją przywracać.
Być może uda się pomóc ewolucji i skierować rzeczy na właściwą drogę wcześniej.
Działanie lewicy opiera się na buncie wobec niesprawiedliwości, dotyczy to wszystkich którzy chcą się do lewicy zaliczać. To podstawowe kryterium.
Za tym musi iść działanie w kierunku zmiany.
Odruch serca, który służy Wam jako szyderstwo wobec tych którzy cechują się większą empatią jest drugorzędny chociaż mocno z tym buntem związany.
Gdyby nie empatia nie byłoby Marksa i Engelsa, ani świadomości klasowej,
a bunt stałby się buntem konia przeciw uprzęży.
Nie można dzisiaj liczyć na to co ktoś kiedyś uprzejmie wymyślił. Trzeba myśleć i pracować samemu nad nowym wyzwaniem pozostając z całym szacunkiem wobec tamtych, chociaż ich wysiłek nie zakończył się pełnym sukcesem. Zresztą oni byli na swój czas także nowocześni.
Wymiana złośliwości doprowadzi nas niechybnie na manowce jałowości. Na to szkoda czasu.
Jeśli chcesz kontynuować dyskusję napisz jakie widzisz konieczności i możliwości zmiany stanu rzeczy według hierarchii ważności, bo w jego ogólnej krytyce to chyba się zgadzamy.
Tylko proszę bez haseł i ogólników, bo zasypiam przy tym.
Ciebie, Durango, to trudno zadowolić. Sążniste analizy są wam wszystkim nudne (Adrem nad nimi zasypia), a kiedy tekścik jest krótki i traktuje o faktach, niemal bez autorskiego komentarza, to okazuje się, że... nie jest pogłębiony. Akurat w tym wypadku imputujesz autorce hurrarewolucyjność, bo wynika ona co najwyżej z... podpisu pod tekstem, ujawniającym jej przynależność partyjną. Bynajmniej nie z tekstu, który jest przede wszystkim "wrażliwy społecznie". Tak, jak to lubicie. Tylko ta przynależność partyjna...
jeśli nie znasz nic pośredniego między lakonicznym komentarzykiem, pozbawionym konkretów, a rozwlekłym wodolejstwem, to cóż mogę na to poradzić?
Nawet nie zauważasz, Adremie, że dyktujesz mi sposób, w jaki mam dyskutować i tematy, jakie mam poruszać. Mniejsza o to, że wpisujesz się w tradycję, która cokolwiek źle się kojarzy, gorsza, że nie zauważasz zupełnie, że Twoje pretensje do narzucania komukolwiek ram i form dyskusji są niczym nie uzasadnione. Twoja formacja polityczna wlecze się w ogonie prawicy, a przekonanie, że przynajmniej wyprzedzacie o lata świetlne lewicę rewolucyjną, jest pieśnią śpiewaną na mocno fałszywą nutę.
Powołujesz się na "empatię". My - na podmiotowość tych, których Ty chcesz otoczyć opieką. Postulujesz konkretne programy pomocy pokrzywdzonym, a rozumiesz przez to najskuteczniejsze sposoby na przekonywanie kapitału o pożytku płynącym z nałożenia na siebie opodatkowania. My - o tym, że należy znieść prywatną własność środków produkcji.
Mówisz o tym, że rewolucja to ewolucja. To my Cię pytamy o to, pod czyim adresem jest skierowana Twoja empatia? Tych, którzy cierpią, czy tych, którzy mają się poświęcić w imię ewolucji? Bo to nie jest do końca jasne.
Twierdzisz, że czasy się zmieniły. Ale w czym się to objawia
w Twoim własnym rozumowaniu? Przecież nie w wysuwaniu tysiącletniej empatii na pierwszy plan. Może w proponowanych rozwiązaniach? Przecież poza suplikami do kapitalistów, żeby się podzielili bogactwem, to od 100 lat nie macie innego pomysłu.
Nasze rozwiązanie stawiające na klasę robotniczą ma tę zaletę, że jest mocno konkretne - ma moc w ściśle określonych warunkach społecznych, a nie w dowolnym zakrzywieniu czasoprzestrzeni, jak to bywa z empatią.
Rozczaruję Cię więc nie po raz pierwszy: nie mam pomysłu na to, jakiego to NGO-sa wykorzystać w celu zdobycia funduszy na akcję promocyjną walki z bezrobociem w segmencie kobiecym na lokalnym rynku na Podkarpaciu. Poproście Kulczyka, albo zaciągnijcie mikrokredyty. Tylko nie wymagaj od mnie empatii, kiedy ta cała ewolucja Wam nie wypali.
Widzisz, mnie nie zależy na tym żeby koniecznie mieć rację czy napisać coś piękniej od swojego oponenta. Interesują mnie konkrety, pomysły jak skonstruować i wprowadzić system w którym każdy mógłby wykazać swoje zdolności i pracowitość w pracy dla siebie i innych, dla wspólnego dobra, otrzymując w zamian sprawiedliwą zapłatę, bezpieczeństwo i pewną przyszłość.
Dlatego zaproponowałem rozmowę o konkretach.
Ty nie podejmujesz takiej rozmowy, z czego wnioskuję, ze bliższa jest Ci krytyka niż twórczość. Tylko pomyśl, jak dugo można jechać na krytyce i wspominaniu jedynie słusznej krytyki kapitalizmu ?
Jesteście jak stara zgrana płyta patefonowa z której nic nowego się nie usłyszy. A nowe jest potrzebne, bo dzisiaj są nowe warunki, nowa rzeczywistość.
Mówicie:
> Nasze rozwiązanie stawiające na klasę robotniczą ...
No to ja życzę powodzenia w tym Waszym *mocno konkretnym rozwiązaniu*
Klasa robotnicza coraz miej liczna, zakłady wielkoprzemysłowe poćwiartowane, załogi podzielone wielozwiązkowością, stopień uzwiązkowienia śmieszny, część ludzi o wyższych kwalifikacjach i dobrych zarobkach myśli tylko o tym
żeby nie stracić roboty, większość tzw. klasy robotniczej porażona wirusem neoliberalnej gangreny, ulega jej propagandzie z TVN i innych ośrodków misyjnych.
O globalizacji już nie wspomnę.
Już w 76 niełatwo było Kuroniowi i ska wyprowadzić na ulice ludzi w Radomiu po podwyżce 15% cen wyrobów mięsnych, a teraz to marzenie ściętej głowy.
Będziecie czekać (bez empatii?) na masową nędzę i wielki gniew ludu, ale mówię Wam tego ostatniego możecie nie doczekać. Potencjalni gniewni i bojownicy porozjeżdżają się po świecie, a pozostali frustraci zajmą się podpalaniem samochodów sąsiadom, chuligaństwem i w końcu udziałem w bandach i mafiach.
Przykłady są : USA, Włochy, Japonia.
Alleluja!
Jest jeden konkret w sprawie naprawy systemu w Twojej replice.
> My - o tym, że należy znieść prywatną własność środków produkcji.
No tak, to piękne hasełko, szkoda że nie rozwijasz tego tematu, bo ciekawy. Tylko, że diabeł zwykle siedzi w szczegółach, więc lepiej go unikać, prawda ?
A co do mojej empatii i Waszego uznania podmiotowości człowieka.
A czy nie wpada Wam do głów, że obok empatii może być jednocześnie uznanie podmiotowości człowieka ?
Czy u Was empatia nie występuje ?
Co do empatii, to nie mam szans się z Tobą równać, ale jeśli chodzi o podmiotowość, to dowody, proszę.
Sam fakt wymagania gotowych recept do zaakceptowania przez wdzięczne społeczeństwo, wymyślonych przez najmądrzejszych, jest symptomem, że z tą podmiotowością w Twojej formacji politycznej jest słabo.
najpierw udowodnić proszę własną postawę wobec człowieka. Dowodem nie jest ani odżegnywanie się od empatii, ani *stawianie* na klasę robotniczą.
No ale rozumiem, ze wolisz pozostawać w sferze imponderabiliów niż konkretów.
Zatem słaba nadzieja, że dowiemy się czy w ramach *znoszenia prywatnej własności* chcecie upaństwowić rolnikowi ziemię, szewcu kopyto lub uspółdzielczyć rymarzowi szydło :).
Jak się na coś zdecydujecie to dajcie znać.
Pozdrawiam !
Masz rację, Adrem, dowodem nie są puste deklaracje. Dlatego nie uważam za stosowne tłumaczyć się ze swojej empatii lub jej braku. Dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło.
Pytasz: "czy w ramach *znoszenia prywatnej własności* chcecie upaństwowić rolnikowi ziemię, szewcu kopyto lub uspółdzielczyć rymarzowi szydło :)."
Gdybyś skojarzył fakty (tj. nasze wypowiedzi), to zauważyłbyś, że z uporem odwołujemy się do klasy robotniczej jako do podstawy materialnej reprodukcji społeczeństwa. Warstwy pośrednie pozostawiamy nieco na marginesie rozważań, ponieważ nie one decydują o kapitalistycznych stosunkach produkcji. Jeżeli rozwiążemy problem strategicznych gałęzi produkcji i tam wyeliminujemy stosunki wyzysku, wprowadzimy kooperację zamiast konkurencji, to pozostałe gałęzie wytwóczości będą się dostosowywać do ogólnego klimatu.
Mówiąc konkretnie: nie ma powodu, aby upierać się przy upaństwowianiu szewcowi kopyta czy rymarzowi szydła. Te profesje są już raczej wystarczająco eliminowane z gospodarki przez rozwój stosunków kapitalistycznych, co widać dzisiaj jak na dłoni. Podobnie jest z rolnikami, a właściwie - w naszych warunkach - z gospodarką chłopską. Część chłopów przekształca się zgodnie z kierunkiem rozwoju kapitalizmu w rolników prowadzących wysokotowarowe gospodarstwa rolne, czyli stają się regularnymi kapitalistami żyjącymi z wyzysku siły roboczej zastosowanej w produkcji rolnej. To, oczywiście, pociąga za sobą upadek pozostałego chłopstwa w danym kraju, bo wymaga upraw wielkoobszarowych albo ogromnych pastwisk. Wystarczy obserwacja naszego krajowego podwórka. Utrzymanie drobnych gospodarstw chłopskich, które w PRL były bastionem własności prywatnej, okazało się przekleństwem okresu transformacji - dla nich samych. Zasługi chłopów nie zostały przez kapitał wynagrodzone, podobnie zresztą, jak zasługi robotników, bez których nie byoby możliwe zakwestionowanie władzy biurokracji.
Dlatego program marksistowski nie dekretuje z góry, jakie rozwiązania szczegółowe mają zostać społeczeństwu narzucone. Wszystko zależy od oceny konkretnej sytuacji, od oceny tego, jaką rolę - pozytywną czy negatywną - odegrają dane rozwiązania w gospodarce, w konkretnych warunkach historycznych. Zależy to też od sojuszów, w jakie klasa robotnicza będzie wchodziła przy okazji realizacji tego programu.
Jasne, że marksiści też uczą się na błędach - w tym na swoich. O konsekwencjach rozwiązań krótkowzrocznych pisała Róża Luksemburg w swej ocenie rewolucji bolszewickiej. Nie ma powodu, aby nie traktować jej ostrzeżeń poważnie. Dlatego dla nas takim wiążącym wnioskiem z dotychczasowych doświadczeń jest koncentrowanie się na utrzymaniu podstawowego kursu na zabezpieczenie interesów klasy robotniczej jako wspólnego mianownika wszystkich obiektywnych interesów ludzi pracy najemnej. I uważanie na skrajne błędy: sztywnego trzymania się schematów oraz zbytniego ulegania łatwym rozwiązaniom.
Sposoby realizacji tego zabezpieczenia interesów klasowych, to już inna para kaloszy. Odsyłamy w tym momencie do chociażby analiz doświadczenia jugosłowiańskiego, w którym istotną rolę odgrywał problem wzajemnych relacji między koniecznością zabezpieczenia panowania ekonomicznego klasy robotniczej a systemem politycznym, który umożliwiałby pełną demokrację dla wszystkich członków społeczeństwa. (Np. zarysowane w pracach Józefa Balcerka, które niebawem ukażą się na stronie "Dyktatury Proletariatu". Pokazane są tam trudności i pułapki historycznych rozwiązań).
Zasadnicza różnica z projektem socjaldemokratycznym nie polega więc na poziomie empatii, tylko na tym, że projekt marksistowski z góry odrzuca przyjęcie na siebie funkcji zarządzania interesami burżuazji. W naszym przeświadczeniu, nie ma możliwości, aby wyzyskiwani pracownicy (nie tylko robotnicy) nie zostali prędzej czy później, w mniejszym lub większym stopniu "ograni" przez kapitał.
Sporo napisałaś, ale nadal nie wiadomo z tego co chcecie zrobić.
Wasze kokietowanie *klasy robotniczej* demagogią znaną z przeszłości nie może być skuteczne, bo ludzie pamiętają jeszcze bardzo dobrze, że socjalizm w PRL nie spełnił ich oczekiwań, niezależnie od tego czy były ku temu powody słuszne czy niesłuszne.
W Polsce kojarzy się on ludziom z hasłem *Czy się stoi czy się leży...*, a w Rosji z *Archipelag Gułag*.
Natomiast tak zwani komuniści (grot robotniczej klasy) kazali sztandar wyprowadzić i zajęli się robieniem kapuchy według ewangelii nowej neoliberalnej wiary.
I tutaj jest pierwsza słabość i sprzeczność Waszego projektu. Stawiacie klasę robotniczą jako jedyną siłę zdolną dokonać przeobrażeń ustrojowych.
Pomijając już potrzebną analizę jej stanu w dzisiejszej rzeczywistości, której unikacie, wiadomo, że nie ma ona w swych szeregach wystarczającej ilości jednostek, osobowości cechujących się odpowiednimi zdolnościami kierowniczymi, wyobraźnią poltyczno społeczną i odpowiednim potencjałem twórczym. Dlatego ciągle zdana będzie na napływ elementów klasowo obcych i ich kierowniczy wpływ. Stąd nieufność, niezrozumienie, rozczarowanie, niecierpliwość i w końcu rozpad ruchu robotniczego.
To wszystko już przerabialiśmy i doprawdy nie wiem kto dałby się skusić na odgrzewane, *stare kotlety*.
Ja mam już swój wiek, sporo doświadczenia zyciowego i intuicję, która mnie rzadko myli.
Myślę że takie warunki rozwoju jakie miał socjalizm po wojnie, a zwłaszcza po śmierci Stalina nie będzie łatwo stworzyć działaniem politycznym (mogą się stworzyć same gdy światowy system finansów legnie w gruzach).
W takich warunkach nasz realny socjalizm został pokonany, więc teraz jeśli ktoś chce pociągnąć ludzi lub przygotować ich na czas po kapitalizmie ten musi im przedstawić
nowy realny system jako przeciwieństwo liberalnego indywidualizmu. Do tego potrzeba nie znajomości dzieł klasyków tylko najnowszych przeobrażeń kapitalizmu, aktualnej sytuacji społecznej i wyobraźni co do przyszłości.
Potrzeba przewartościowań i przedfiniowań.
Dzisiaj *klasa robotnicza* to masa słabo opłacanych pracowników najemnych. I wcale nie jest trudno do nich dotrzeć, trudniej ich zorganizować.
Socjalizm dzisiaj to nie *społeczna własność środków prodkcji* tylko odpowiednio duży sektor własności publicznej, minimalne bezrobocie poprzez stymulację produkcji i usług, wzrost zatrudnienia i pomoc rodzinom i jednostkom najsłabszym do ich udziału w społecznym podziale pracy i dóbr.
Socjalizm to nie państwo opiekuńcze jak przekręcają neoliberalni apologeci kapitalizmu. Socjalizm to wspólnota działań społeczeństwa i współodpowiedzialność wobec siebie
i innych. Kapitalista to nie producent potrzebnych społecznie dóbr tylko posiadacz kapitału żerujący na spekulacji. Natomiast wyzysk to nie automatyczny wynik stosunku pracodawca a pracownik w którym to pracodawca jest konicznie wyzyskiwaczem.
Dlatego trzeba wyraźnie ludziom powiedzieć co jest co i who is who. Co musi być publiczne, a co może być prywatne czy spółdzielcze. To trzeba moi mili marksiści wiedzieć.
Uczyła Was Róża Luxemburg, że rozważania krótkowzroczne ( na razie zdobądźmy władzę a później się zobaczy) są błędem.
Także kapitalizm dzisiaj to całkiem coś innego niż ten na który gniewał się Karol Marx.
Radzę przede wszystkim zastanowić się nad cechami współczesnego kapitalizmu i odsyłam do tematów:
a) Zadłuzenia publiczne państw w systemie światowych finansów.
b) Przenikanie świata przestępczego do legalnych struktur światowej gospodarki
c) Rabunek dóbr społecznie wytworzonych przez grupy kapitałowe światowej finansjery
d)Kapitał spekulacyjny, kasynokapitał.
e) Imperializm i umilateralizm
Jest na ten temat sporo literatury jak i w opracowaniach internetowych
Może wtedy przestaniecie zaliczać wysokotowarowych producentów rolnych do wrażego obozu *kapitalistów*.
Projekt socjaldemokratyczny to przede wszystkim działanie w ramach gospodarki rynkowej w kierunku socjalistycznym. Kiedyś to dobrze działało, jeszcze działa dobrze w krajach skandynawskich. Problemem jednak jest siła oddziaływania neoliberalizmu z jej religią kapitału z jednej strony i problemy kadrowe. Przypominam fakt jednoczesnego pojawienia się trzech farbowanych lisów socjaldemokracji Blaira, Schroedera i Millera w latach 2001 2005.
Problemem jest więc nie sam projekt socjaldemokratyczny lecz uczciwość kadr wobec reprezentowanych wyborców i brak instrumentów reagowania na nieuczciwość.
Rozwiązaniem na dzisiaj jest socjaldemokracja uczciwa, wzmacnianie demokracji, pomoc w odzyskiwaniu świadomości społeczno politycznej ludzi i przygotowywanie projektu systemu finansów na okres po katastrofie światowego systemu finansów.
Adrem, to, z czym się ludziom kojarzy "realny socjalizm", to nie jest tak jednoznaczne, jak to chciałbyś nam tu demagogicznie wmówić.
Inne przekłamanie: PZPR była monopartią i dlatego właśnie w jej szeregach było od groma tendencji i nurtów, od socjaldemokracji do mijalowców. "Postkomuna" z M.F. Rakowskim, Kwaśniewskim, Oleksym, Millerem itd., itp. okazali się prawowiernymi socjaldemokratami, zdolnymi nawet do ewoluowania wraz z zachodnią socjaldemokracją. To oni robią szmal poddając się zasadom rządzącym kapitalizmem, który socjaldemokracja akceptuje: tyle mojego, co zawłaszczę nie oglądając się na innych.
Co do zasad komunistycznych, to siłą rzeczy są one całkowicie nieznane społeczeństwu. Przez prawicową (w tym i socjaldemokratyczną) propagandę wizerunek komunizmu został całkowicie podporządkowany martyrologicznej wizji narodowo-nacjonalistycznej, bazującej na tradycyjnej nienawiści nie tylko do "bolszewii", ale i po prostu do Rosji i do Rosjan. W tej kwestii jednak, w propagandzie prawicowej, tak u nas powszechnej, nawet lewica socjaldemokratyczna została wrzucona do jednego worka z komunistami. Ciesząc się z "cudzego nieszczęścia", nie zauważasz, Adrem, że "z siebie się śmiejesz". Dlatego uważamy, że chcąc, nie chcąc, lewica musi dokonać uczciwego obrachunku ze swoją przeszłością. Odróżnienie się od siebie w owym lewicowym worku zgodnie z faktycznymi wydarzeniami historycznymi jest jednym z celów takich dyskusji, jak nasza. Problem w tym, że dla Was prawda historyczna jest mniej korzystna niż propagandowy plakat spreparowany przez prawicę. Dlatego z uporem eksploatujesz tutaj, Adremie, tę propagandową tandetę - bo to już niedługo, głupie żarty mają krótkie nogi.
Co do "osobowości", to mogłabym się wyzłośliwić wskazując na "osobistości" z socjaldemokratycznego kręgu "zacnych ludzi", ale nawet mnie już nie bawi walenie jak w bęben w podkładających się oponentów. Bo jak inaczej zinterpretować Twoje słowa:
"Stawiacie klasę robotniczą jako jedyną siłę zdolną dokonać przeobrażeń ustrojowych. Pomijając już potrzebną analizę jej stanu w dzisiejszej rzeczywistości, której unikacie, wiadomo, że nie ma ona w swych szeregach wystarczającej ilości jednostek, osobowości cechujących się odpowiednimi zdolnościami kierowniczymi, wyobraźnią polityczno społeczną i odpowiednim potencjałem twórczym. Dlatego ciągle zdana będzie na napływ elementów klasowo obcych i ich kierowniczy wpływ. Stąd nieufność, niezrozumienie, rozczarowanie, niecierpliwość i w końcu rozpad ruchu robotniczego"
stanowią one niezamierzoną przez Ciebie ilustrację do mojej tezy o ignorowaniu podmiotowości przedmiotu Waszej (socjaldemokratycznej) empatii. Po pierwsze, historia przeczy zasadności takiego pogardliwego traktowania klasy robotniczej. Po drugie, co do tego zgoda - napływ karierowiczów do prężnych ruchów społecznych na pewno jest brzemienny w kłopoty. Ale przesadą jest twierdzić, że to jest zasadniczy powód rozkładu ruchu robotniczego.
Demokracja burżuazyjna trwa mimo jawnej nieuczciwości "najlepszych" reprezentantów narodu. Są momenty w okresie trwania ruchu czy partii, kiedy tego typu zachowania są bardziej brzemienne w skutki niż kiedy indziej. Są to zazwyczaj momenty trudności, klęsk... Na fali wznoszącej różne nieciekawe zachowania wydają się mniej szkodliwe. Dlatego nie należy opierać się na deklaracjach osobistej uczciwości, bo gdy sprawa się wali, to nawet osobista krystaliczna uczciwość nie pomoże.
Na zaprzepaszczone szanse budowy prawdziwego socjalizmu po 1956 roku miały wpływ zaszłości historyczne, a szczególnie brak autentycznej partii komunistycznej po traumie spowodowanej rozwiązaniem KPP w 1938 roku. Zbyt wiele w życiu narodu się po drodze wydarzyło, w czym nie uczestniczyła ta partia, stąd bezbronność tych "uczciwych", którzy nie mieli za sobą siły, jaką daje tradycja ideowa.
Jeśli twierdzisz, że cieszę się z cudzego nieszczęścia to napisz z czego to wywnioskowałaś.
Mnie sytuacja prawie kompletnej społecznej dezorientacji i braku zaufania do lewicy (nie utożsamiać z SLD) smuci. Śmieję się chętnie z głupoty ludzkiej i w tym sensie masz rację, śmieję się także z siebie samego.
Poza tym zaszufladkowałaś mnie nieprawidłowo, nie jestem bowiem żadnym socjaldemokratą, tylko człowiekiem o poglądach lewicowych uwzględniającym realia, *wolnym strzelcem*, a jeśli mówię czasami *my* to mam na myśli tylko ludzi o podobnych poglądach.
Wracając do meritum zwracam uwagę, że problem kadrowy dotyczy wszystkich zwłaszcza lewicowych formacji i nie da się go obejść nomenklaturowymi sztuczkami, nazywając czarne owce postkomunistami lub socjaldemokratami. Wymienieni przez Ciebie to byli członkowie partii robotniczej, komuniści. Zapomniałaś jeszcze dopisać tow. Balcerowicza, a przecież nauczał on na Uniwesytecie Marksizmu Leninizmu więc Wasz kolega, a może nauczyciel ?
Możesz tylko wierzyć, że w Waszej formacji wszyscy są ideowo czyści i odporni na wirusa neoliberalizmu.
Przy okazji, czy mogłabyś podać parę osobowości, parę nazwisk, spośród klasy robotniczej, którzy Twoim zdaniem mogliby stanąć na czele ruchu robotniczego w Polsce ?
No tak, problem kadrowy moze i nie był zasadniczą przyczyną rozpadu ruchu robotniczego !?
W takim razie razie co nim było, likwidacja najlepszych polskich komunistów przez komunistów ze Stalinem na czele, który chciał być *skuteczny* ?
Nie będę więc zbyt odkrywczy jeśli stwierdzę, że główną przyczyną upadku komunizmu jako ruchu społecznego byli sami komuniści ( może więc jednak problem kadrowy? :).
A może zamiast szufladkować ludzi lewicy i szukania kozłów ofiarnych zastanowić się po prostu uczciwie nad tym jakie były główne, istotne przyczyny upadku realnego
socjalizmu w PRL ?
A jeszcze lepiej jeszcze raz przeanalizować w oparciu o realia, empatię i podmiotowość
kto jest tym podmiotem, kto jest wrogiem, a kto sojusznikiem i jakie zjawiska należy zwalczać za pomocą dostępnych środków, a czego należy żądać dla poprawy demokracji
i sytuacji podmiotu.
Czystka według kryteriów marksistowsko leninowskich dzisiaj psu na buty się zda.
Podobnie jak i cały ten nurt historyczno rozliczeniowy.
Ciebie, jak się domyślam, obecna rzeczywistość i aktualna forma kapitalizmu nie interesuje, bo na moje propozycje zaktualizowania tematyki nie odpowiadasz.
EB ma teraz inne sprawy na głowie, więc śledczy musi poczekać.
Ile masz jeszcze takich pytań, kochaniutki? Czy wszystkie są retoryczne? Bo jeśli nie, to czemu je mnożysz bez końca i jeszcze światłem w oczy świecisz? Tak bije od ciebie?
Czy to światło twoje czy może odbite?
Skoro oczekujesz poważnych odpowiedzi, to czemu mnożysz pytania bez końca?
Przecież jedno by wystarczyło.
Wybierz, które, bo będę strzelać.
Wówczas psu na budę zdadzą się twoje pytania.
Do tej budy chcesz nas zagonić?
Przecież przez ciebie już zajęta.
Jeszcze szczekasz?
Od rzeczy czy do rzeczy? - niedorzeczne pytanie.
Ten bełkot można zrozumieć tylko jako brak argumentów, chęć zastrzelenia przeciwnika, a kiedy to się nie udaje ( strzelacie ślepakami) w końcu kapitulację.
Ja tę kapitulację przyjmuję bez satysfakcji, bo spodziewałem się po naszej potyczce słownej dużo więcej.
Wielkodusznie proponuję rozejm i powrót do dyskusji jak zorientujecie się w sytuacji, zbierzecie i przegrupujecie siły.
Pozdrawiam !