Współcześnie nie ma lewicy ani prawicy, dominują aparatczycy wykonujący odgórne zlecenia / osoby zabiegające - w ramach panujących struktur - o indywidualne korzyści i kariery. :'
Socjalizm to ideologia piękna, ale nierealna (a już szczególnie w strukturach państwowo-partyjnych).
BTW: Radziłbym popracować nad literówkami, może przydałby się Państwu jakiś edytor / korektor? Chyba, że to z założenia takie "radosne" niedbalstwo językowe. :'
widzę tu jasnego stanowiska wobec ofensywy zdeformowanego państwa robotniczego w Korei Północnej na kompradorski reżim Korei Południowej.
Tylko obroną przez atak na otoczenie kapitalistyczne wywalczymy socjalizm Kim Ir Sena, Ienga Sary, Althussera, Mijala!
cokolwiek robi realnie istniejąca lewica, to źle.
Nadzieje należy wiązać rzekomo z lewicą wirtualną typu ruchu pracowniczego w Chinach.
Efekty takiej polityki "rewolucyjnej", siłą rzeczy, będą wirtualne.
nie oceniam en bloc, ale tam, gdzie walczy z ideologią multi-kulti ma on rację.
Wyobraź sobie, Czytelniku, że mieszkasz z matką. Przychodzi do ciebie inkwizytor religii multi-kulti i mówi, że masz wyrzucić z domu matkę, bo potrzebny jest lokal dla dworcowej złodziejki kieszonkowej.
Odmówisz?
Wtedy inkwizytor obwieszczy, że nie wpuszczona przez ciebie do domu osobistość pochodziła z grupy etnicznej Romów. Choć zapewne w ogole cię to nie obchodziło, zostaniesz skazany na auto da fe. I spłoniesz na cześć multikulturalnych świętości: tolerancji, afirmacji i różnorodności.
To, że socjaldemokracja tam, gdzie rządzi realizuje żądania kapitału jest tylko wynikiem wyboru socjaldemokracji w okresie fali rewolucyjnej w Europie, na początku XX wieku. Reszta, to tylko skutki tego wyboru: ewolucja socjaldemokracji na pozycje coraz mniej odróżniające ją od liberalizmu i popierania burżuazji w jej walce z "czerwoną zarazą". Nic dziwnego, że po upadku obozu "realnego socjalizmu", kiedy to socjaldemokracja mogła jeszcze pełnić rolę użytecznego idioty sabotującego idee społeczeństwa bezklasowego poprzez demonstrację, że "pokojowe współistnienie" antagonistycznych klas w społeczeństwie dobrobytu jest możliwe, dzisiaj zaznacza się przede wszystkim niesamodzielność socjaldemokracji na scenie politycznej. Zawsze była tylko użytecznym buforem między konsekwentnymi koncepcjami społecznymi.
Tekst Jakuba Majmurka nie pozostawia co do tego faktu wątpliwości, chociaż z obrazu, jaki przedstawia przebija oczywisty żal i smutek, że to już koniec. Jednocześnie mamy taką sytuację, że kryzys lewicy jest nie tylko skutkiem sukcesu kapitału (ideologicznym, propagandowym, gospodarczym), ale i przyczyną kryzysu kapitalizmu. Już Róża Luksemburg twierdziła, że kapitał żywi się niszczeniem swego środowiska, w tym traktując inne kraje kapitalistyczne nawzajem jako to środowisko. Obóz "realnego socjalizmu" stanowił amortyzator, bufor lub, jeśli kto chce, najpierwsze otoczenie niekapitalistyczne, czyli pewną ochronę przed kryzysem. Gdy go zabrakło, wróciły tendencje samodestrukcyjne kapitalizmu.
Rodzi się więc pytanie o zastosowanie takich środków, które nie będą stanowiły pożywki dla bakterii kapitału.
Na tym podłożu warto rozważyć recepty lewicy rewolucyjnej.
Warte analizy i krytyki są te propozycje ideologiczne, które pojawiają się na miejscu zwolnionym przez myśl lewicową, w tym różne rodzaje anarchizmu czy libertarianizmu. Mają one moc przyciągania i stanowienia alternatywy programowej, stawiając zagadnienie w sposób, który ma skutecznie przeciwdziałać powrotowi do koncepcji marksistowskich, rzekomo XIX-wiecznych, nienowoczesnych itd., itp. Właśnie stawianie innych problemów jako zasadniczych dla "nowoczesnej" lewicy jest przyczyną i efektem jednocześnie rozkładu lewicy skrajnej.
Problem bowiem nie polega na tym, że dziś społeczeństwo wysokorozwiniętych krajów kapitalistycznych ma dylematy dotyczące wyłącznie sfery kulturowej czy zachowania "państwa prawa", cokolwiek by to nie znaczyło. Dziś problemy z reprodukcją materialnej podstawy społeczeństwa będą miały kraje Centrum. Przesunięcie produkcji materialnej do krajów Trzeciego Świata jest wyzwaniem dla Centrum. Szczególnie po upadku rezerwy surowcowej i zaplecza taniej siły roboczej, jakimi były kraje "realnego socjalizmu". Dlatego zniszczenie Rosji jest dla wielu jej sąsiadów i nie tylko koniecznością wynikającą z istoty stosunków kapitalistycznych, gdyż rywalizowanie o stosunki z nią grozi konfliktem rozbijającym "wspólnotę europejską". Próba przestawienia bieguna gospodarczego z Chin, czy szerzej - Azji, również grozi konfliktem. Jednym słowem, kapitał stracił rezerwy w postaci łatwo dostępnych, "niczyich" sił wytwórczych, musi więc zacząć rywalizować między sobą o te już zawłaszczone.
Tylko cięcie na wzór "miecza Damoklesa" może odwrócić logikę działania kapitału. To jest zadaniem lewicy rewolucyjnej. Socjaldemokracja przedstawia niekiedy bardzo ciekawe wizje rozwiązań, ale są one reakcją na "tu i teraz" kapitału. Paradoksalnie, marksizm - ze względu na szerokość krytyki kapitału i jego ideologii - może, mimo swego wieku, stanowić odpowiedź trafniejszą, ponieważ nie ograniczoną przez wąski pragmatyzm i utylitarność odpowiedzi. W tym względzie musi konkurować z anarchizmem i pewną jego specyficzną mutacją - libertarianizmem.
Już się rozpoczęła. Jakub Majmurek wskazuje na jej praprzyczynę - wchodzimy w okres bezkrólewia. Interregnum to okres między śmiercią lub abdykacją danego króla, a wstąpieniem na tron (koronacją) jego następcy.
Na lewicy zawaliło się w zasadzie wszystko, co dobitnie pokazuje Slavoj Żiżek w wywiadzie dla noworocznego, polskiego wydania "Newsweeka", cytowanego przeze mnie w komentarzach, choćby pod wywiadem z Andrzejem Ziemskim.
Dla naszego zaścianka nie bez znaczenia jest również fakt, odnotowany przez Jakuba Majmurka, załamania się tzw. "partii pluralistycznych", czy antykapitalistycznych, typu francuskiej NPA czy Szkockiej Partii Socjalistycznej.
"Próby budowania 'partii antykapitalistycznych' funkcjonujących w logice liberalnej demokracji (NPA we Francji, Riffondazione Comunista we Włoszech) okazały się jeszcze większą klęską. Europejska lewica potrzebuje radykalnie nowej formuły organizacji, reprezentacji, działania".
Ta konstatacja zmienia układ sił nawet na naszym krajowym podwórku.
Nic zatem dziwnego, że pozycję głównego sojusznika w Polsce NPA - Polskiej Partii Pracy "Sierpień 80" spróbował zakwestionować Piotr Ikonowicz, wpisując swój "nowy projekt" w "burzliwie rozwijający się ostatnio w Europie Zachodniej ruch strajkowy (...) pozbawiony kierownictwa politycznego". Skoro ten "Nie tylko (...) nie podważa istniejącego systemu politycznego, ale nawet nie kreuje politycznej alternatywy władzy, która prowadziłaby do zmian ewolucyjnych, takich jak choćby boliwariańska rewolucja Hugo Chaveza".
Zdaniem Ikonowicza "Potrzebny jest nowy projekt polityczny jednoczący tych wszystkich, którzy znaleźli powód żeby strajkować, czyli większość społeczeństwa. Ten projekt z konieczności nie może być więc projektem wyprzedzającym stan społecznej świadomości". Jego zdaniem "Trudności zadania uświadamia [właśnie] przypadek Francji. Z badań opinii publicznej wynika, że zdecydowana większość Francuzów uważa kapitalizm za zły ustrój i cieszyłaby się gdyby można go było zastąpić innym. Jednak istniejące partie polityczne, albo nie podzielają poglądu większości społeczeństwa i stoją po stronie systemu (socjaliści, komuniści) albo formułują propozycje (radykalna lewica), które nie znajdują poparcia wyborców. Nie lepiej sytuacja wygląda w Hiszpanii czy nawet Grecji gdzie mimo spektakularnej mobilizacji mas lewica pozostaje podzielona, sekciarska, archaiczna" (Piotr Ikonowicz "Stare mity a nowy projekt").
Piotr Ikonowicz, podobnie jak Slavoj Żiżek i Jakub Majmurek zdając sobie sprawę, że "Im większe są sukcesy ruchu protestów i strajków w Europie Zachodniej, tym bardziej dramatycznie obnaża się brak wymiaru politycznego tych buntów społeczeństw zachodnich odzieranych z resztek złudzeń, co do państwa opiekuńczego, co do europejskiego modelu socjalnego. A zatem w końcu cała para i tak pójdzie w gwizdek. Tak jak ongiś w Argentynie" (Piotr Ikonowicz "Przynajmniej spróbowałem"), ZGŁASZA JAKO PIERWSZY W POLSCE SWOJE PRETENSJE DO PUSTEGO TRONU.
Znamiennym faktem jest jego klęska w dyskusji w komentarzach lewica.pl (patrz: "Samorządność Robotnicza" nr 2/2010 na dyktatura.info). Poległ przecież w walce ze STARYM PROJEKTEM MARKSOWSKIM i "starą lewicą rewolucyjną zamkniętą", czyli z nami.
Tym samym STARA LEWICA REWOLUCYJNA, BIJĄC PRETENDENTA NOWEJ RADYKALNEJ LEWICY, STAJE W SZRANKI WALCZĄCYCH O TRON NA NASZYM KRAJOWYM PODWÓRKU.
Przypominam że w ostatnich dekadach wzrosty przeciętnej płacy chińskich robotników oscylowały w okolicach 10% rocznie (w niektórych regionach dochodzących do 20%, zgodnie zresztą ze wzrostem PKB na mieszkańca i produktywności), niewyobrażalne tempo jak na warunki europejskie. Wolny rynek i własność prywatna w akcji. Oczywiście na końcu przyjdzie lewica, ustanowi płace minimalne aby "chronić" najmniej zarabiających wysyłając ich w efekcie na bezrobocie, i powie że wszystko to ich zasługa, podobnie jak to było historycznie w krajach rozwinietych. I przypominam że w ciągu komunistycznej 30 latki do końca lat 70tych nie było _żadnego_ wzrostu:
http://www.chiny.verico.pl/text/text-pl-195.php
http://gazetapraca.pl/gazetapraca/1,90442,5611778,Wynagrodzenia_w_gospodarce_chinskiej.html
http://en.wikipedia.org/wiki/File:Prc1952-2005gdp.gif
http://www.china.org.cn/government/central_government/2008-04/02/content_14111192.htm
http://www.q2hoo.com/2010/06/historical-average-salary-in-shanghai.htm
Bravo Chavez, Viva Wallerstein !!!!!
www.socjalpatriotyzm.salon24.pl
Czytelników przepraszamy za komputerowy chochlik. Drugi tekst sygnowany nickiem EB wyprodukował niejaki W.B. Za nieporozumienia przeprasza BB i wspólny komputer, który nijak nie może się rozeznać w tym galimatiasie.
Zainteresowanych zapewniamy, że w tym przypadku podziały nie idą w poprzek. Oba wpisy były uzgodnione zawczasu.
ABCD - zamień współczesna Francję na przedwojenną Polskę a Cygana na Żyda, jak się z tym czujesz przyjacielu Izraela?
"Problem bowiem nie polega na tym, że dziś społeczeństwo wysokorozwiniętych krajów kapitalistycznych ma dylematy dotyczące wyłącznie sfery kulturowej czy zachowania "państwa prawa", cokolwiek by to nie znaczyło. Dziś problemy z reprodukcją materialnej podstawy społeczeństwa będą miały kraje Centrum. Przesunięcie produkcji materialnej do krajów Trzeciego Świata jest wyzwaniem dla Centrum. Szczególnie po upadku rezerwy surowcowej i zaplecza taniej siły roboczej, jakimi były kraje "realnego socjalizmu". Dlatego zniszczenie Rosji jest dla wielu jej sąsiadów i nie tylko koniecznością wynikającą z istoty stosunków kapitalistycznych, gdyż rywalizowanie o stosunki z nią grozi konfliktem rozbijającym "wspólnotę europejską". Próba przestawienia bieguna gospodarczego z Chin, czy szerzej - Azji, również grozi konfliktem. Jednym słowem, kapitał stracił rezerwy w postaci łatwo dostępnych, "niczyich" sił wytwórczych, musi więc zacząć rywalizować między sobą o te już zawłaszczone.
Tylko cięcie na wzór "miecza Damoklesa" może odwrócić logikę działania kapitału. To jest zadaniem lewicy rewolucyjnej."
EB
W wyniku relokacji przemysłu ciężar materialnej reprodukcji podstawy społeczeństwa został przerzucony z Centrum do krajów Trzeciego Świata. Pytanie brzmi jak długo możliwe jest utrzymanie takiej tendencji? Czy Centrum nie zostanie zmuszone do reindustrializacji, biorąc pod uwagę m. in. wymienione przez EB okoliczności? Oznaczałoby to jednocześnie reproletaryzację i zaostrzenie walki klas. Ciekawe co wtedy powiedzą ci, którzy już przekreślili klasę robotniczą, a nawet uważali ją za klasę zanikającą.
problem realnej dyskryminacji na tle etnicznym i rasowym został rozwiązany już dawno.
Obecnie - w kategoriach "political correctness" - rasistą, prawicowym populistą czy faszystą (w edycji polskiej: "pisuarem", "kaczystą") nazywa się człowieka, który opiekuje się swoim rodzonym dziadkiem, a nie zamożniejszym od siebie Romem.
A nowe?- jest zdegenerowane, ma rakiem mózgu!
Tekst tak idiotyczny, że nawet komentować go nie warto.
ABCD, to co mówisz nie ma odzwierciedlenia w faktach.
podaj przykład kraju w którym bezrobocie wzrosło Z POWODU stawki minimalnej
podaj przy okazji przykład kraju w którym brak stawki minimalnej spowodował wzrost gospodarczy
Pani EB pisze:
"Gdy go zabrakło, wróciły tendencje samodestrukcyjne kapitalizmu.
Rodzi się więc pytanie o zastosowanie takich środków, które nie będą stanowiły pożywki dla bakterii kapitału.
Na tym podłożu warto rozważyć recepty lewicy rewolucyjnej."
***
To znaczy rewolucję proletariacką a la Lenin.
Nie wiadomo, śmiać się czy płakać.
Żeby zakończyć przerwaną dyskusję o śmiertelności dzieci:
Na przedstawioną argumentację, że śmiertelność dzieci na świecie nie rośnie, a wręcz przeciwnie – maleje, p.EB odpowiada:
„Można jeszcze dodać, gwoli zrozumienia zjawiska, że statystyka to sztuka operowania na wielkich liczbach, a nie dodawania słupków. Aby obliczyć szansę dożycia określonego wieku należy zagregować mieszkańców w różne przedziały wiekowe, dla których te wskaźniki są różne. W krajach nabiedniejszych, ale i "młodych", wyliczać można ilu spośród reprezentatywnej grupy, np. 14-18-latków dożyje 35 roku życia. Ale zauważmy, że to jest 35 lat, a nie średnie dla wszystkich 65 lat. To stanowi wagę danego kraju (najliczniejsza grupa ludności). Potem agreguje się pozostałe wskaźniki według podobnej metody, biorąc pod uwagę konkretne struktury demograficzne w danym kraju. Odcina się przy okazji grupy skrajne, które nie są reprezentatywne, czyli - w naszym przypadku: m.in. grupę dzieci umierających w ciągu pierwszego roku życia.”
***
A tymczasem każdy bez wielkiego trudu znajdzie w Internecie następujące dane :
„Umieralność dzieci poniżej piątego roku życia na świecie spadła po raz pierwszy poniżej 10 mln rocznie, do najniższego od 17 lat poziomu - wynika z opublikowanego w czwartek raportu UNICEF. W 2006 roku zmarło 9,7 mln dzieci, podczas gdy jeszcze w 1990 roku - 13 mln.
Tendencja spadkowa szczególnie widoczna jest w państwach Ameryki Łacińskiej i Karaibów, w Europie Środkowej i Wschodniej, w krajach byłego Związku Radzieckiego oraz regionu Azji Wschodniej i Pacyfiku. Spadek odnotowano też w wielu regionach Afryki.
Obniżenie o dwie trzecie wskaźnika umieralności dzieci w wieku do lat pięciu jest jednym z celów milenijnych, który ma być zrealizowany do 2015 roku.
Według UNICEF na pozytywny trend złożyły się następujące czynniki: karmienie niemowląt przez pierwsze miesiące życia wyłącznie mlekiem matki, szczepienia przeciwko różyczce, uzupełnianie niedoborów witaminy A oraz stosowanie moskitier chroniących niemowlęta przed insektami roznoszącymi malarię.”
Więc po co pisać takie pseudonaukowe głupstwa?
Chyba tylko po to, by mieszać ludziom w głowach, zgodnie z od zawsze stosowaną przez komunistów i ich następców zasadą: jeśli fakty nie opowiadają rzeczywistości, tym gorzej dla faktów.
Dotychczas BB utrzymywali nas, forumowiczów, w przekonaniu,
że BB to spółka redakcyjna p.EB z p.WB.
A tymczasem okazuje się, że jest to jedynie spółka co do wspólnego komputera.
Już wcześniej BB pisał w pierwszej osobie liczby pojedynczej, więc może na stałe zmieni swój nick na
"Włodek B" ?
Powinno być:
"Jeśli fakty nie odpowiadają teorii, tym gorzej dla faktów."
Układanie kostek domina to bardzo żmudna praca. Pracę taką w Polsce wykonała koteria Zbigniewa M. Kowalewskiego i Biura Wykonawczego IV Międzynarodówki (mandeliści) pospołu z CWI, układając "drogę do partii robotniczej" na bazie Wolnego Związku Zawodowego "Sierpień 80" i PPP. Droga miała oczywiście prowadzić do międzynarodowej "partii antykapitalistycznej" - masowej partii pracowniczej.
Klęska Nowej Partii Antykapitalistycznej we Francji i jej mutacji w pozostałych krajach europejskich kończy ten eksperyment niechybnie, obracając w perzynę "wielki potencjał" tzw. SOCJALIZMU XXI WIEKU.
Ma.
Ja wiem, że ty żyjesz w świecie wymyślonym w zamierzchłych czasach przez teoretyków pewnego (już anachronicznego) nurtu w marksizmie. W świecie tym system odwraca uwagę od nierowności i kryzysu, organizując nagonki na mniejszości etniczne, wyznaniowe czy obyczajowe. Przy okazji tworzy on wieź społeczną, ktorą skleja świadomość fałszywa.
Ja natomiast patrzę na swiat realny. I co się okazuje? System w Polsce (żeby nie szukać daleko) wcale nie represjonuje np. Romów. Jego wrogami są katolicy. Oczywiście, nie wszyscy, bo tylko ci, którzy popierają antyreżimową opozycję.
DZiwne? Wcale nie dziwne.
Obecnie istniejący system nie kreuje ideologicznych więzi społecznych w starym stylu (nacjonalistycznych etc.). Woli dezintegrować takie więzi społeczne, ktore jeszcze przetrwały. Dlatego walczy z patriotyzmem i wyznaniem większości.
Wniosek stąd, że (w raconalnym zakresie) antysystemowy i antykapitalistycZny jest dziś patriotyzm i szacunek dla kulturowych, w tym również religijnych tradycji swojego kraju. Oczywiście, nie chodzi tu, żeby nie lubić Romów, modlić się na różańcu, jeśli ktoś ma inną opcję stylu życia itd. Choć, z drugiej strony, uważanie problemów Romów za najważniejsze i wyśmiewanie różańca - to już opcja dla Misiów Kolabo.
Jak trafnie mówi JarKacz, nie należy się bać się słowa "naród polski".
Ostatnio na youtubie obejrzałem sobie dyskusję Majmurka i jeszcze innego ateisty z jakimś klechą i dziennikarzem wprost.
Daliście ciała. Sama dyskusja o ateiźmie bardzo pożyteczna. Pozyteczna też promocja wspaniałej książki Dawkinsa "Bóg urojony". Ale zabrakło Wam pary. Wypadliście kiepsko dawaliście się przekrzykiwać, nie potrafiliście zastosować dobrych argumentów. Czy Wy ją na pewno czytaliście? ;-)
Kiedy obaj stwierdziliście, że tzw. "przeczucia religijne" nie powinny być pod żadną ochroną prawną, dziennikarz wprost Was skasował mówiąc - że wręcz przeciwnie, bo wy na tej samej zasadzie żądacie ochrony praw czarnych, gejów i lesbijek itd. Zamknął wam tym japy. A przecież wystarczyło powiedzieć, ze to są rzeczy nieporównywalne. Jak można porównywać bycie czarnym do poglądów politycznych czy wiary w aluminiowy czajnik czy tez boga Jehowę, które też są przecież tylko poglądem, wytworem wyobraźni, na dodatek chorej wyobraźni?
Na bycie czarnym nie ma się żadnego wpływu, jest to cecha przyrodzona, a religia jest tylko wytworem chorych urojeń. Nie szanowanie odmienności rasowych czy seksualnych czy jakichkolwiek innych jest zwykłym szowinizmem. Nie szanowanie zaś czyjeś głupoty i jej wyśmiewanie jest na miejscu w każdej dziedzinie życia społecznego a więc i w sprawach tzw. wiary. Dlaczego nikt z was nie uzył tego argumentu? Tam było więcej takich wtop i aż żałowałem, że mnie tam nie ma, bo mi się polemiki do tego gawrona same na usta cisneły. Ja bym tamtych oszołomów zniszczył ;-) Albo nie potrafiliście nawet powiedzieć co jest złego w religii? Przecież to czyste zło! Kiedy redaktorka zapytała, czy można się bać ludzi wierzących, to nic nie potrrafiliście powiedzieć? Było wspomnieć choćby o WTC i religijnie nawiedzonych muzułamanach, którzy dzięki wierze mogli zrobić coś tak strasznego, o chrześcijanach mordujacych lekarzy, którzy pracują w klinikach aborcyjnych itd. Mało jest takich przykładów?
Kiedy ten gawron do spółki z dziennikarzem wprost zaczeli ględzić, że 20 największych zbrodniarzy w historii to byli ateiści, czemu nie sięgneliście do zbrodni chrześcijaństwa? Zbrodni, które pochłonęły miliony istnień ludzkich. Od wojen religijnych poprzez inkwizycję po polowania na czarownice. Jak mogliście tak, w tak ważnej sprawie dać ciała tym oszołomom? Ledwie mogliście sobie poradzić z zarzutem, że jesteście jak zwierzęta bez wiary w aluminiowy czajnik...
Tak rzadko ateiści w tej kolonii Watykanu mają możliwość zabrać głos i tak to zmarnować?
Program można obejrzeć tutaj. Jest w 3 częściach - http://www.youtube.com/watch?v=Y_AOqHdP5Xs
nie masz wrażenia, że dokucza ci klerofobia?
To problem do rozwiązania.
ABCD, powtórzę - to co piszesz nie ma miejsca.
Jest do rozwiązania. Tak jak wszelkie kościoły też są do rozwiązania.
To nie żadna fobia, to samoobrona. Obrona przez atak. Obrona przed czarnymi i chęć uświadamiania chorych na urojenia. Ludziom trzeba pomagać. Tyle krajów żyje już praktycznie bez żadnych zabobonów, to i my się tego nauczymy. Powolny proces upadku kościoła postępuje, ale za wolno i trzeba mu tez na wszelkie sposoby pomagać w pozbyciu się tej zarazy.
W tych krajach, wbrew temu co myślisz ABCD, ludzie nie żyją jak zwierzątka. Są wolni od zabobonów, szowinizmu i ksenofobii z nimi związanej. Chciałbym by Polska była jak Czechy, Holandia czy choćby i Francja. Nie jesteśmy gorsi, by trwać w ciemnocie i dawać się doić czarnym pijawkom.
Światopogląd ateistyczny to nie tylko wolność jego posiadania (od niedawna, bo jeszcze całkiem niedawno za taki pogląd nas ateistów czekał stos) ale i wolnośc jego głoszenia. Namawiania innych do odejścia od zabobonów, tak jak kościół namawia do opętania zabobonami.
Ty nazwiesz to wojującym antyklerykalizmem czy fobią, ale katolicyzm niesiony Prusom i Jaćwingom mieczem, czy też na bagnetach i lufach armatnich indianom był tylko chrześcijańską misją pokoju? ;-)
To, że kościół już tego nie robi, bo żdne państwo już mu w tej misji w ten sposób nie będzie służyć, to nie znaczy, że się zmienił, to nie znaczy, że ja kiedykolwiek zapomnę czym jest ten kościół i jego pełna nienawiści religia.
W Twoim przypadku, taraku, obawiam się, że fakty rzeczywiście przeczą rzeczywistości.
Obawiam się, że Twoja długa przerwa w dyskusji na lewica.pl poświęcona studiowaniu zagadnień demografii niewielki przyniosła skutek.
Światowy kapitał dał słowo honoru, że do 2015 roku zmniejszy śmiertelność niemowląt o 2/3. O, dobroczyńcy ludzkości! Jak wam dziękować?!
Rodzi się jednak maleńka wątpliwość, zapewne zupełnie bez znaczenia. Jak to się dzieje, że w XXI wieku wciąż umiera 10 mln dzieci do pierwszego roku życia? A przecież środki zaradcze są tak proste: "karmienie niemowląt przez pierwsze miesiące życia wyłącznie mlekiem matki, szczepienia przeciwko różyczce, uzupełnianie niedoborów witaminy A oraz stosowanie moskitier chroniących niemowlęta przed insektami roznoszącymi malarię".
Zapewne znaczenie podstawowe ma karmienie niemowląt przez matki. Przecież niemal codziennie oglądamy w TV te matki, wypasione, dorodne matrony z ogromnymi biustami. Nie chce im się karmić dzieci piersią, ciemnym czarnuchom! Zanim nie zastąpiono mleka matki przez produkty firm, takich jak Nestle czy Gerber, zapewne lwice karmiły murzyńskie maleństwa... Nie ma tu na pewno żadnego znaczenia wpływanie na rządy krajów afrykańskich, aby kupowały owe produkty firm kapitalistycznych pod hasłem, że są lepsze niż... mleko matki.
Innym przykładem bezprzykładnej (efekt stylistyczny zamierzony!) głupoty jest zapewne także i to, że ta ciemnota nie kupuje moskitier firmy "WESTISBEST". Co do szczepionek, to chwilowe opóźnienia są wywołane zapewne tym, że bardziej dochodowe wydaje się firmom farmaceutycznym wpychanie bogatszym społeczeństwom szczepionek przeciw "ptasiej" lub "świńskiej" grypie". Jak się będzie opłacało, to znajdą się szczepionki na różyczkę, o ile rządy je zakupią. I zagwarantują "godziwe" zyski. A później okaże się, że były przeterminowane i spowodowały wzrost śmiertelności. Witamina A? A od kiedy dzieciom afrykańskim zaczęło brakować witaminy A? Czy nie od czasu, kiedy zasmakowały europejskiego postępu?
Taraku, łatwo jest składać milenijne przyrzeczenia. Nikt nikogo nie rozliczy za ich niewykonanie. Ale jeżeli Tobie one poprawiają samopoczucie, to dlaczego miałbyś w nie wierzyć?
Obawiam się, że obecny kryzys i rysująca się jego druga fala spowodują, że naprawdę nikt nie będzie miał głowy do tego, aby Ciebie rozliczać z naiwnej wiary w pustą gadaninę szarlatanów od globalnej polityki.
Twoje uwagi w niczym nie rozbijają mojego rozumowania. Gdybyś miał rację, musiałbyś się zastanowić raczej nad tym, dlaczego, mimo "takiego" spadku śmiertelności niemowląt, wciąż mamy tak zróżnicowane statystyki długości życia.
Obawiam się jednak, że biorąc pod uwagę Twoje maltuzjańskie poglądy na kwestię ludnościową, nie tyle trwożą Cię wskaźniki śmiertelności, co - wręcz przeciwnie - niepożądane skutki ich spadku.
Poruszony nie tylko w tym wątku, jest problemem rzeczywistym. Ludzi na świecie jest stanowczo za dużo. A będzie więcej i więcej jesli nic sie z tym nie zrobi.
Sam o tym pisałem kilka tygodni temu. Jednak jak sie nad tym głębiej zastanowić, model rodziny 2+1 to nie jest żadne rozwiązanie jeśli nie zmienimy równocześnie systemu społeczno-ekonomicznego. Z tego nastawionego na zyski na ten, który ma służyć zrównoważonemu rozwojowi i racjonalnemu gospodarowaniu zasobami.
System kapitalistyczny polega, mówiąc w dwóch słowach, na ciągłym wzroście. Wzroście wszystkiego, łącznie z populacją konsumentów. Konsument to lepsze słowo w tym systemie niż człowiek. Ktoś ten wzrost musi konsumować. Oczywiście, że nie równo, ale to już zupełnie inna sprawa. Jeśli teraz jak proponuje tarak na całym świecie zaczęto by politykę zmierzającą do obniżania liczby ludnosci to katastrofa i tak nas nie ominie.
Gdy jest za duzo ludzi, zeżrą oni wszystko co skonsumować sie da na tej planecie. Spalą całą ropę i wegiel, wytną lasy, wyjałowią ziemie zniszczą faunę i florę.
Mniejsza liczba ludności świata ograniczy konsumpcje. Mniejsza konsumpcja to tylko wielopłaszczyznowy ekonomiczny kryzys tej gospodarki, jeszcze większy niż obecnie. Mniejsza liczba ludności to brak młodych ludzi w wieku produkcyjnym a za tym głodujący emeryci.
Bez zmiany systemu i przy ograniczaniu liczby ludności, gospodarka świata załamie się może nawet szybciej niż skonsumowanie jego wszystkich bogactw naturalnych przez większą liczbę ludności? Nie wiem, który scenariusz katastrofy jest bliższy. Oba są pewne.
Powraca oczywiście mój katastrofizm. Nie ma praktycznie wyjścia przy utrzymaniu tego systemu świat nieuchronnie zmierza do zagłady. Chyba, że... po wojnie atomowej odejdzie od kapitalizmu.
nie ma miejsca w twoim świecie ostatniego Mohikanina.
W Pani uwagach nie ma nic oprócz złośliwości, co mnie nie złości, a wręcz przeciwnie.
W czasach gdy Malthus definiował swą teorię, nikomu nie przyszło do głowy, że zasoby Ziemi są ograniczone, więc
czy moje poglądy o przeludnieniu można nazwać malthuzjanizmem ?- wątpię, innymi przesłankami kierował się autor.
Dobrze Pani wie , że moje przekonanie o konieczności ograniczenia ludzkiej populacji nie dotyczy żyjących,
więc Pani aluzja co wiązania przeze mnie tej kwestii z
ze śmiertelnością dzieci to niegodziwość, wpisująca się w ogólny schemat (nie)wiarygodności neokomunistów.
Ale żeby Pani zepsuć dobre samopoczucie powiem na czym polega główny błąd marksizmu - jako główną przyczynę niesprawiedliwości widział zawłaszczenie wartości dodatkowej przez kapitalistów, z czego wynika logiczna konsekwencja, że gdyby ją ograniczyć lub najlepiej zlikwidować ( poprzez upaństwowienie, co było i tak działaniem pozornym) to dałoby się stworzyć społeczeństwo bezklasowe i sprawiedliwe. I to jest właśnie ten nonsens, bo gdyby nawet inne działania się powiodły, to z uwagi na ograniczone zasoby Ziemi, ta wizja nie mogłaby się NIGDY zrealizować. Ale skąd mógł o tym biedak wiedzieć ? - za to Pani już wie , a nadal tkwi w błędzie.
I to jest to, co mnie i złości i śmieszy u neokomunistów -ciężka amnezja i odporność na wiedzę.
Jeśli chodzi o nieracjonalne wykorzystywanie zasobów Ziemi to kapitalizm jest niezrównany. Dopiero znacjonalizowanie wszystkich zasobów surowcowych w ramach gospodarki socjalistycznej, czyli nastawionej na potrzeby społeczne, a nie zyski kapitalistów, umożliwi racjonalne wykorzystywanie tych zasobów.
to nas obraziłeś. Co to matrix?
Masz nas za pozytywnych bohaterów swojej bajki?
Popraw się, chłopcze, na stare lata zanim podagra ci zagra:
Choć nie widać mnie, ja klnę się, że serce me bije i ludzi kochać spieszę.
Rad bym wszystkich was sumiennie uściskać, ale przebicie może być i zaczęłoby błyskać. Błyskać.
Dziś w kącie, za szafką, uwiję swe gniazdko.
Stanę bacznie na warcie i jakby co, na alarm dam zwarcie.
Choć nie widać mnie, ja klnę się, że serce me bije i ludzi kochać spieszę.
Rad bym wszystkich was sumiennie uściskać, no ale przebicie może być i zaczęłoby błyskać. Błyskać. Błyskać. Błyskać.
Nie mam ja ni dziatek, żony i w służbie mojej uziemiony.
Oto mojej roty zwrotki. Używajcie mnie dopóty nie wywalą korki.
Choć nie widać mnie, ja klnę się, że serce me bije i ludzi kochać spieszę.
Rad bym wszystkich was sumiennie uściskać, ale przebicie może być i zaczęłoby błyskać.
I przepływa dobry duch, elektryczny anioł stróż.
Kontakt - pik, światło - pstryk. Płonę w duchu złóż.
Żarzy się czerwone oko. Czuj, czuj, czuway. Baju baju, ludziska, baju baj.
Stand by, stand by, stand by, stand by, stand by, stand by, stand by, stand by, stand by.
AC piorun DC, człowieku, kocham cię, zadzieram kiecę i lecę.
AC piorun DC, człowieku, kocham cię, zadzieram kiecę i lecę.
AC piorun DC, człowieku, kocham cię, zadzieram kiecę i lecę.
AC piorun DC, człowieku, kocham cię, kocham cię, no kocham cię.
Piszę "neo" bez tej intencji, którą mi Pan przypisuje,
a dla odróżnienia od tych, co na własnej odczuli skórze
"błędy i wypaczenia" tej ideologii.
Więc będę już pisał "komuniści", ale Pan będzie wiedział, że myślę "teoretycy-idealiści marksiści".
Wiesz, taraku, dżentelmeni o fakty się nie spierają. Malthus uważał, że żywność przyrasta w postępie arytmetycznym, a ludność w postępie geometrycznym. Ty zaś uważasz, że ludność wciąż nieodpowiedzialnie przyrasta, zaś możliwości przyrostu żywności wyczerpały się ostatecznie.
Twierdzisz: "moje przekonanie o konieczności ograniczenia ludzkiej populacji nie dotyczy żyjących". Ale problem w tym, że niezliczone tony żywności marnują się, bo nie mogą zostać sensownie rozdysponowane wśród potrzebujących. Aby rozdysponować ową zalegającą żywność, ktoś musi ją wpierw kupić: filantropi indywidualni albo rządy. Tu jest więc ograniczenie wynikające z konieczności realizowania zysku przez kapitał. Twoje miłosierdzie wobec żyjących jest więc pobożnym życzeniem, któremu przeczy cały system społeczno-gospodarczy kapitalizmu.
Dlatego słusznie argumentuje Ci dyskutant "Pietrzak", że w kapitalizmie takie wąskie gardła i niemożności zaradzenia ubóstwu są niezależne od skali problemu. Są analogiczne przy miliardzie Ziemian, jak i przy 10 miliardach. (Choć logistycznie zapewne się różnią).
Trudno też, w związku z Twoimi wypowiedziami, nie zastanawiać się nad widocznym w nich rozdwojeniem jaźni. Jeżeli z jednej strony twierdzisz, że dotykamy granicy możliwości wyżywienia ludzkości, to na jakiej podstawie, z drugiej strony, możesz utrzymywać, że następuje ewolucyjny postęp ludzkości? (Bierzemy pod uwagę rzeczywistość, a nie wirtualny świat Twoich ekumenicznych wyobrażeń.) Z samego Twojego założenia o bezwzględnej granicy wydolności ekosystemu wynika, że w miarę upływu czasu, w sposób naturalny, MUSI wzrastać śmiertelność wśród dzieci, tych najsłabszych istot. Oczywiście, przy założeniu braku zmian instytucjonalnych, przy założeniu ciągłości kapitalizmu. Ale dla Ciebie ta zmiana jest nie do przyjęcia, bo... grozi rewolucją, która jest w Twoim wyobrażeniu wynikiem prymitywnego woluntaryzmu rewolucjonistów, a nie efektem kombinacji czynników subiektywnych i obiektywnej sytuacji.
"Żywiołowa" droga rozwiązania problemu przyrostu naturalnego jest o tyle niemożliwa w naszych czasach, że właśnie liczebność jest uważana za czynnik dający przewagę danej populacji w jej walce o kurczące się zasoby. Tak więc sam system, z jednej strony, ma kłopoty z nadmiarem ludności, z drugiej zaś, zauważa, że przewagę demograficzną mają dziś te odłamy ludzkości, które "zagrażają" cywilizacji zachodniej. Dlatego problem demograficzny NIE MOŻE zostać rozwiązany bez rozwiązania kwestii nierówności i wyzysku. Taka jest kolejność działąń, aby były one skuteczne.
Albo-albo: albo ewolucyjny postęp, albo możliwość postępu wyłącznie wtedy, kiedy uda się wyeliminować czynnik, który blokuje i sabotuje jakiekolwiek racjonalne usiłowania rozwiązania kwestii ludnościowej na świecie, czyli system kapitalistyczny.
Tertium non datur, taraku.
Pani EB pisze:
"Tertium non datur, taraku. "
***
Tą trzecią możliwością jest najpierw totalna wojna każdego z każdym o resztki surowców i przetrwanie, potem regres cywilizacyjny.
Świat to już "przerabiał" przy okazji upadku antyku.
Nie takie cywilizacje padały.
Wojny, rewolucje podobnie jak ideologie, są narzędziem ewolucji i jeśli mówię o zagładzie to nie dosłownie, a o zniszczeniu tej ślepej uliczki, w której się znaleźliśmy
i zaczęcie wszystkiego od początku w innym kierunku
z garstką tych co przetrwają. Może nikt nie przetrwa, wtedy powrócimy do poprzedniego stanu istnienia.
Żeby zrozumiała Pani o co mi chodzi , zacytuję sufickiego poetę Maulana z XIII wieku, który tę myśl zaczerpnął
z najstarszych tradycji perskich poprzedzających czasy Mitry i Ormuzda:
"Zmarłem z kamienia, rośliną się stałem.
Zmarłem z rośliny - wziąłem kształt zwierzęcia.
Umarło zwierze - narodził się człowiek."
Poza tym niezbyt dokładnie czyta Pani to co piszę na temat zaopatrzenia w żywność( również na sąsiednim wątku).
Pani EB pisze:
"Jeżeli z jednej strony twierdzisz, że dotykamy granicy możliwości wyżywienia ludzkości, to na jakiej podstawie, z drugiej strony, możesz utrzymywać, że następuje ewolucyjny postęp ludzkości? (...) Z samego Twojego założenia o bezwzględnej granicy wydolności ekosystemu wynika, że w miarę upływu czasu, w sposób naturalny, MUSI wzrastać śmiertelność wśród dzieci, tych najsłabszych istot. "
***
Nie twierdzę, że dotykamy granicy możliwości wyżywienia ludzkości rozumianej wprost - ale tylko pośrednio, poprzez wyczerpywanie się innych zasobów Ziemi. To mnie różni od Malthusa, który widział możliwość wyżywienia w kontekście malejącej rezerwy POWIERZCHNI UPRAWNYCH. W dzisiejszym świecie ten związek jest bardzo mało istotny, na czoło wysuwają się inne czynniki związane z ekosferą, więc dlatego odrzucam mój rzekomy malthuzjanizm, który w przeszłości, jak się już niebawem okazało, pokonała ludzka pomysłowość( postęp techniczny).
Jak dżentelmeństwo to dżentelmeństwo.
Co do śmiertelności dzieci, to też nie cierpię na jakąś wyimaginowaną schizofrenię. Ta wysoka śmiertelność jest skutkiem ingerencji ( w zbożnym celu) człowieka w ewolucyjny rozwój ludzkości.
Gdyby Człowiek z pobudek humanitarnych nie wtrącił się w ewolucyjny, harmonijny rozwój społeczeństw prymitywnych
i pozostawił ich rozwój naturze, to nie urodziły by się
dzieci, które urodziły następne pokolenia , pomnażając obszary biedy i skazując te społeczeństwa na stałą pomoc żywnościową i medyczną od państw na wyższym poziomie rozwoju. Mam tu na myśli głównie Afrykę, gdzie ani gleba ani klimat nie sprzyjał nigdy dużej rozrodczości. To ingerencja Zachodu doprowadziła w konsekwencji do tych 10 mln zmarłych rocznie dzieci. Próbujemy je uratować za wszelka cenę, pogłębiając ten problem w przyszłości.
Zróbmy to co trzeba - ograniczmy ten przyrost urodzeń.
Innym dobrym przykładem są tu Chiny - przez całe wieki ich ludność mieściła się poniżej 25 i dopiero upowszechnienie uprawy ryżu ( w miejsce prosa), wprowadzenie melioracji, nowych technik uprawy ( żelaza), upraw tarasowych itd
spowodowało, że z tych 25 mln w III w.p.n.e. zaludnienie wzrosło do obecnych 1300 mln, przy czym w uprawie roli pracowało co najmniej 90% ludności.
Chiny zrozumiały już za czasów Mao, że więcej ludności nie wyżywią i wprowadziły administracyjny zakaz posiadania więcej niż jednego dziecka ( co w tej kulturze oznacza czasem brak syna, a tylko on mógł zadbać o kult przodków).
Było to więc wielkie poświęcenie całego narodu, które trwa do dziś.
A my hołdujemy jakiejś pseudohumanitarnej zasadzie dziecka poczętego, która za chwilę obróci się przeciwko nam.
Nie powinno przeciwstawiać się Rozumu Naturze, bo jest on najdoskonalszym tworem tej Natury i może umożliwić nam
pokierowanie Ewolucją, ale do tego trzeba wyzwolić się z okowów dogmatów i religijnych i świeckich.
Jest takie przysłowie: nie ratuj róż gdy płonie las.
W sam raz dla takich jak Pani.
"Wiązałoby się to z koniecznością odrzucenia marzenia o kompromisie pracy i kapitału w ramach kapitalizmu i poszukiwania zupełnie innowacyjnych rozwiązań społeczno-ekonomicznych."
W ramach kapitalizmu to byłyby jeszcze większe marzenie.