bandyci dzielą się na prywatnych i państwowych. Ci pierwsi są w służbie osób prywatnych, ci drudzy na pensji państwa. Poza tym różnic między nimi nie ma.
chwdp
miał szczęście, że do tego incydentu doszło w jakimś Czuchnowie czy Człuchowie.
Pod pałacem prezydenckim było w zeszłym roku tysiące przypadków nadużywania władzy przez funkcjonariuszy służb mundurowych i tajnych.
Ale co to obchodziło koncesjonowanych anarchistów?
Sam się kiedyś chwaliłeś i szczyciłeś swoim wiejskim pochodzeniem, a teraz wielkomiejska pogarda dla "jakiegoś Człuchowa" niczym u nowojorczyka od sześciu pokoleń. :-)
Natomiast z tym: "Pod pałacem prezydenckim było w zeszłym roku tysiące przypadków nadużywania władzy przez funkcjonariuszy służb mundurowych i tajnych." pełna zgoda.
o innych gliniarzach zabójcach. Jakaś rodzina miała u siebie schizofrenika. Schizofrenikowi zrobiło się gorzej, zaczął się awanturować i rodzinka w dobrej wierze poprosiła o interwencję policję. Przyjechały psy i tak delikwenta pobiły, że skutek był śmiertelny. No każdemu się może zdarzyć...
Przy tym Milicja Obywatelska to jakieś anioły stróże, a opisywana sprawa to tylko malutki incydent.
O podobnej do tej sprawie czytałem jakiś rok temu. Gdzieś w Łodzi chyba, facet wraz z żoną wracali z jakiejś imprezki (na fleku). Też szli ulicą a nie chodnikiem. Zostali zatrzymani a na dołku ich pobito. Według realacji tego faceta, przywiązano go do jakiegoś stołu i kazano patrzeć jak bito jego rozebrana do naga żonę.
Czemu wspominam o MO? Oczywiście zaraz padnie magiczne słowo PRZEMYK!. Chce tylko powiedzieć, że schizofrenik też miał imie i nazwisko i jest tak samo zimny jak ten Przemyk. Różnica jest tylko taka, że w diabolicznym PRL, pospolity bandytyzm milicji był rzadkością. Jeśli pominąć sprawy polityczne, zwykły obywatel nie musiał się aż tak psów bać. Bał się pies, że jak bez rozkazu przekroczy swoje uprawnienia to zdrowo za to beknie.
Sprawę zgubiłem z oczu, ale zapewne za schizofrenika nikt nie odpowie (jak napisałem schizofrenik był agresywny) i niewątpliwie "utrudniał", "znieważał" itd. i został zabity "w obronie własnej".
Tym "jakimś Czuchnowem" ABCD najwyraźniej kpi z koncesjonowanych anarchistów. Nie sądzę bowiem, by nie słyszał o Człuchowie, historycznie jednym z ważniejszych miast Pomorza.
takich historii, naprawdę mrożących krew w żyłach, z psiarnią w roli głównej jest mnóstwo. W żadnym innym zawodzie nie ma procentowo tylu degeneratów i przestępców, a oni do tego maja jakąś tam władzę, broń i poczucie, że wszystko im wolno i nie poniosą konsekwencji.
Ktoś chyba za głośno krzyczał "Komuno wróć!". I wróciła ...
rzeczywiście, w Człuchowie rezydował nawet komtur krzyżacki.
Redaktor Ciszewski sam sobie odpowiedział. Ofiary przemocy ze strony policji nie zgłaszają jej, bo w sądach zawsze wygrywają policjanci.
Dziękuję za uznanie Człuchowa za ,,historycznie jedno z najważniejszych miast Pomorza" . Mało kto wie - a ABCD na pewno nie wie - że w Człuchowie była druga największa warownia krzyżacka po Malborku. Dziś w jej ruinach licealiści piją tanie wina, korzystając w ten sposób z oferty kulturalnej miasta.
Nic nie wraca. Tak jest od 20 lat od kiedy psiarnia poczuła, ze może wszystko i w nowym systemie jest juz zupełnie bezkarna. Tylko możesz teraz pomarzyć o takich procesach jak Piotrowskiego.
Gdyby to było dziś, a ofiara nie był klecha, to oskarżycielem posiłkowym na procesie odpwiednika Popiełuszki byłby odpowiednik Piotrowskiego.
Wtedy to były pekińczyki. Teraz masz rotweillery.
A proces ws. Przemyka dobitnie wskazuje, że bezkarność psiarni ma w Polsce długą tradycję.
Piotrowski i tak miał szczeście, bo 15 lat odsiadki za zabójstwo to całkiem łagodna kara. Fakt, po 1990 r. przeniesiono go do celi ze zwyrodnialcami, którym służył za gumową lalę, więc swoje chłop wycierpiał ...
To prawda-oni prawie zawsze stawiają zarzut "czynnej napaści na dwóch funkcjonariuszy".
[PRL wraca - psiarnia zaczyna zachowywać się jak MO za czasów Jaruzela. Ktoś chyba za głośno krzyczał "Komuno wróć!". I wróciła]
--
Nie tego powrotu chcą Polacy. Świetny text na ten temat napisał Piotr Ikonowicz (zdaje się w ubiegłym roku).
Gardłem.
powinien wytłumaczyć ciemnemu ludowi, od kiedy nagrywanie funkcjonariusza na służbie jest "utrudnianiem czynności"? Najlepiej wskazując odpowiedni paragraf.
Getzz
Widzę, że to zgadzanie się z BCD weszło Ci w krew. Czyżbyś aplikował do działu propagandy internetowej PiSu, w którym niepodzielnie rządzi wspomnian?
rozumiem, ze miales w PRL chociaz z 15 lat, skoro tak dobitnie rzucasz opinie?
To uracze Cie opowiadankiem znajomego policjanta (na emeryturze). On z kolei z lezka w oku wspominal o samowolce MO w PRL. Nie bede przypominal tego co robil w ZOMO, bo to "polityczne". Wiec jak dbal o porzadek na jakies wiosce, do ktorej w toku kariery trafil.
Jak sie ktos awanturowal pod sklepem, czy na zabawie, to nie bali go na komisariat, tylko do najblizszego lasu, dawali mu palami wp..ol, po czym delikwent zawsze przepraszal i wracal skruszony (fakt, o wlasych silach, az tak niehumanitarni nie byli) do domu. Po parunastu podobnych interwencjach "spokoj byl i szacunek dla wladzy, nie to co teraz, gdy ktos ci pluje ma mundur i nawet przyp..lic mu nie mozesz".
Oto roznica miedzy lewicowym teoretykiem, a real-socjalistycznym praktykiem. PRL to nie tylko komedie telewizyjne...
czyli wniosek z tego jest taki, że i w poprzednim i w obecnym reżimie policja jest zła i jakoś wyjątkowo dużo tam degeneratów.
Pomyliłeś się jeśli myślisz, że ja chce bronić tamtej milicji. Jeśli opisywany przez Ciebie przypadek miał miejsce to ja Ci wierze. Pies to przecież pies.
PRL pod wieloma względami wykorzystuje tylko dla porównań i krytyki współczesności. To co teraz wyprawia psiarnia, zwłaszcza jak opisywany przez Ciebie przypadek z prowincji, przerosłoby Twoje wyobrażenia.
Swego czasu informacje o takich sprawach gdy policja kogoś pobije, na zabawie, w lesie, na ulicy itd. opisywała Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Siłą rzeczy ich wiedza w tym temacie jest powierzchowna i ograniczona. Parę lat temu alarmowali już, że mamy doczynienia z prawdziwą patologią. Wiedza jest ograniczona, bo dotyczyła "tylko" kilkuset przypadków rocznie pobić, które dodatkowo kończą się wyrokami dla pobitych za "za utrudnianie" itd. Takich, że pobici szli do sądu z pozwem o przeciw policji, a w zamian dostawali pozew od policji. Takich jak ten przypadek w lesie, o którym piszesz nie dotyczyła.
Jak się kończą sprawy, w których policja też odpowiada pozwem? Prawie w 100% niekorzystnie dla pobitych. Pies się poci I męczy przy pobiciu i ktoś musi za to zapłacić.
Czemu media o tym w głównym nurcie wolnej Polski nie piszą? Gdyby istniała jakaś grupa przestępcza, która bije i torturuje rocznie setki jeśli nie tysiące ludzi, wszyscy by o tym trąbili. Jeśli chodzi o psy, przebijają się tylko te najbardziej spektakularne. A mamy doczynienia z prawdziwą patologią. Sam sobie odpowiedz... Co to za wolność. Pies broni władzy a każda władza broni psa.
O właśnie! Zapomniałem! prawdopodobnie, choć nie na pewno, skazany zostanie w końcu jakiś pies, który przed świętami zabił dwoje własnych dzieci. Prawdopodobnie, bo nie wiadomo czy dzieci nie "utrudniały"
na prowincji istnieją tzw. Trójkąty Bermudzkie. Jak w nie wpadniesz toś przepadł. Taki trójkąt to: skorumpowana policja, skorumpowana prokuratura i równie skorumpowany sąd. A wszyscy dodatkowo kumplują się z księdzem i wójtem. Wszyscy się tam dobrze znają i ręka rękę myje.
Te sądy nie pozwalają zrobić krzywdy żadnemu psu. Właściwie często to prawdziwy Dziki Zachód.
Tu jest chyba największa wada decentralizacj wszelkiego typu.
STO PROCENT RACJI!
Moj dziadek byl komendantem MO w Trzebini przez 20 lat. Takze wiem mniej wiecej jak wygladalo bycie milicjantem za komuny. Nie pie..ol glupot, ze przecietny obywatel nie mial sie czego bac i to pies sie bal oskarzenia o przekoczenie przepisow. Jak dzadek szczeknal to wszyscy na bacznosc stali. Specjalnie zostawial czapke w aucie zeby wszyscy widzieli. Nikt mu podskoczyc nie mogl. Komuna to byla jedna wielka mafia. Moj ojciec mial za PRL 2 sklepy dlatego ze dziadek zalatwil. Kupil flaszke, naje..l sie z kim trzeba, zaplacil za dziwke i interes sie krecil. Nikt inny biznesu otworzyc nie mogl choby nie wiem jak sie staral.
Prawdopodobnie 26 grudnia chlopcy byli po swiatecznym kielichu i to spowodowalo, że policjanci poczuli sie bezkarni. Prawdopodobnie szli rozbawieni ulica itd. Kowalski/Kowalska jezeli sa po alkoholu to nie maja szans w starciu z policjantem. Zachecam dyskutantow zeby wyciagneli wnioski i jezeli zabaluja to wracali taxi lub ktos ich odwiozl(trzezwy). Albo jezeli chca wracac piechota to zeby nie dyskutowali z policja .
Na myśli miałem takie małe lokalne mafie w samorządach. Miejskie oligarchie, gdzie króluje kur...o i nepotyzm. Najcześciej poza centralnym prawem. Niby to prawo obowiązuje, ale wyroki przecież serwuje Zdzisiek, kumpel dobrodzieja, wójta, prokuratora i komendanta policji.
Decentralizacja ma tylko sens gdy wraz z nią istnieje demokracja bezpośrednia i permanentna. Inaczej mamy w Polsce takie małe Uzbekistany w innej skali i z innymi wypaczeniami.
Tzw. Samorząd bez autentycznej demokracji jest gorszy czasem niż państwowa dyktatura.
no to wracaj emigrancie! Na co czekasz? Nie ma juz milicji. Teraz zęby Ci wybije ta z orzełkiem w koronie na czapce.
A skoro tak się w rodzinie dogadywać z psami potraficie, to w interesach i teraz to znacznie może pomóc. Otworzysz sobie w jakiejś pipidówce sklep z dopalaczami i jak bedziesz miał za sobą psy, kto Cię ruszy? Wracaj do ojczyzny emigrancie!
Jak policja ochraniać demonstracje organizowane przez Seweryn Blumsztajn, na które Bwana Kubwa Pan Sewek jeszcze w tym roku wpuścić koncesjonowani anarchiści, to policja być dobre Mzimu.
A jak koncesjonowani anarchiści sciemniać, że oni być antysystemowi, to oni pisać, że policja być złe Mzimu.
ale akurat tobie nie będę się tłumaczył z poparcia dla ABCD (sporadycznego, bo i tak w straszliwej większości nie mogę się z nim zgodzić, a nawet jak czasem sie zgodzę to chyba to jeszcze nie jest zabronione).
Do działu żadnej propagandy nigdy bym nie aplikował:)
Dokładnie tak. Decentralizacja, czyli jak to się czasami mawia - władza bliżej obywatela, w naszych obecnych realiach zwykle oznacza niewiele innego poza tym, że w razie czego łatwiej, szybciej i sprawniej cię obrabują, wsadzą do pudła itp. Ostatecznym jej celem zdaje się u nas być odtworzenie feudalnych księstewek, gdzie wójt, burmistrz, prezydent albo jakaś inna tego pokroju lokalna kreatura stanowić będzie ostateczną instancję.
Nie za bardzo wiem, jak to było z policją w PRL, za krótko żyłem w tamtym systemie. Pamiętam jednak pewne zdarzenie z końca lat 80. W wakacje narozrabialiśmy trochę na osiedlu, właściwie to nawet nie ja, ile kolega z sąsiedniego bloku (można dodać - z typowo robotniczej rodziny). Napatoczył się osiedlowy radny (czy coś tego typu). Wyzwaliśmy go od najgorszych, czyli od kómunistów i ormowców, a wtedy, jak wiadomo, gorsze wyzwiska nie istniały. Tu niestety mój udział był wiodący, co z perspektywy czasu, tj. katastrofy 89 roku przyznaję z niesmakiem. Na dodatek uciekając z miejsca zdarzenia przyłożyłem motorowerem w samochód, nb. należący do innego osiedlowego komucha. Po krótkim czasie zajechała pod blok niebieska nyska. Do mieszkania weszło dwóch milicjantów, jeden stary, tak coś już pod emeryturę i drugi całkiem młody. Trochę się wystraszyłem. Przede wszystkim jednak liczyłem na zostanie, choćby tylko w skali osiedla, bohaterem walki z komuną (kto wtedy o tym nie marzył?). Niestety nie dano mi tej wspaniałej szansy. Starszy z milicjantów, w przedpokoju, bo dalej nawet nie wchodził, wygłosił tylko do rodziców coś w rodzaju pouczającej pogawędki o młodzieży, okresie dojrzewania, trudnym wieku itp. Nie wiem, pewnie się mylę, może mój przypadek był wyjątkiem, ale tak jakoś mi się wydaje, że obecnie skończyłoby się to inaczej.
Na szczescie teraz jest to mozliwe. Jak mi sie nie bedzie podobac w kraju do wroce do Londynu. To sie nazywa wolnosc wyboru. Nie podoba mi sie w Polsce to jade gdzie indziej.
A jak to bylo za komuny?
Wtedy ludzie wyjeżdżali z prymitywnej żądzy wzbogacenia się. Dziś - z konieczności. Stanowi to różnicę zasadniczą.
Mamy podobne wspomnienia ;-) choć trochę z innego czasu.
Wakacje w czasie studiów 83 albo 84. Byliśmy ze znajomymi na pojezierzu łagowskim (łagowskie lato filmowe. chyba już nie ma tego festiwalu?) pod namiotem. Któregoś dnia pochlaliśmy zdrowo i zachciało nam się pływać wieczorem łódką po jeziorze "Chłop";-). Facet z wypożyczali kajaków, rowerów czy innych balii, odmówił i bezczelnie stwierdził, że jesteśmy pijani ;-). Gdy wróciliśmy na pole namiotowe jeszcze coś tam wypiliśmy i zgadało się z jakimś tubylcem, że gościu od łódek to emerytowany ubek.
Z "precz z komuną" na ustach wróciliśmy więc do niego i bardzo głośno wyraziliśmy swój sprzeciw, używając słów wulgarnych, że nas komuna prześladuje itd. ;-). Poszły teksty o komuchach i gestapo... poszliśmy spać.
Trudno byłoby powiedzieć, że racja była po naszej stronie ;-) Ale... może jest podstawa do uprawnień kombatanckich? Kto wie?
Rano ktoś nam szarpie namiotem. Co jest kur... któryś z nas sie odezwał. Wychodzę, patrzę - psy.
- dowodziki poproszę.
Potem pies zaczął się wypytywać o zdarzenie z poprzedniego dnia. Wszystkiemu zaprzeczyliśmy, bo i świadków nie było.
I niby koniec. Jakoś w listopadzie dostaliśmy wezwania na SB. Co jest grane? Wszyscy zapomnieliśmy o zajściu znad jeziora, a to właśnie to było powodem wezwania.
Na ubecji każdy po kolei miał rozmowę z młodym, bardzo kulturalnym (niemal jak pan tarak) oficerem służby bezpieczeństwa. Pytania o całe zajście były zadane mimochodem i niemal nieistotne. Wysłuchał zaprzeczeń, przyjął do wiadomości mówiac, że żadnych konsekwencji z tego nie bedzie... i zaczynała się "luźna" rozmowa.
- Jak tam idzie na studiach?
- Co pan planuje po studiach?
i wreszcie.
- A nie myslał pan o pracy w naszej służbie?
- nie nie myslałem jeszcze o żadnej pracy, bo jeszcze dwa lata przede mną
- ale u nas można tez pracować już w trakcie studiów?
Chyba nikt z nas tej "pracy" nie podjał, bo sobie to wszystko opowiadaliśmy. Ale kto wie?
Też nie pamiętam bym miał jakieś szczególnie przykre spotkania z psami.
Drogówka była ok, zawsze brała w łapę;-). Nie zdarzyło się bym mandat zapłacił już w samej końcówce prl gdy miałem peerelowski samochód fiat 126 p. Dzielnicowy mnie nie nachodził. Czasem zdarzyło się, że późno wieczorem gdzieś mnie na ulicy wylegitymowali. Czasem powiedzieli nawet dobry wieczór i dobranoc. Generalnie żadnych traumatycznych przeżyć. Ale spotkania z psami to chyba rzecz indywidualna.
Badylarzy i rzemieślników (elementu klasowo obcego ;-) psy nie lubiły. Chyba, że tak jak opowiada emigrant, badylarz był ich człowiekiem.
gdybym nie pomniał na słynną rozmowę Baryki z Gajowcem ("Nie wystarczy, braciszku, na łotrostwo człowiecze - sąd polubowny albo stowarzyszenie obrony").
A to wcale nie byłby zły pomysł. Zarejestrować oficjalnie stowarzyszenie - CHWDP. Młodzi ludzie zapisywakliuby się do niego tysiącami i samo istnienie oraz motywy powstania takiego stowarzyszenia nie mogłoby nie być zauważone.]
To co zakładamy CHWDP?
Jakoś oczywiście trzeba by było dla ściemy inaczej ten skrót rozpisać ;-)
Chodziłoby o Stowarzyszenie obrony przed przemocą policji. SOPPP, tylko inaczej to rozpisać żeby wyszło CHWDP ;-)
Poparłbym.
Ważny byłby skrót CHWDP, bo on miałby wymiar popkulturowy, a przy odrobinie pracy nawet kultowy i przyciągnął do stowarzysenia młodzież.
Pomysł dobry, tylko kto to zrobi? Pewnie jak zwykle ci od Korwina ;-(
Wyobrażasz sobie stornę www o adersie www.chwdp.pl? To byłby hit. Jest do kupienia - http://domenowy.pl/chwdp-pl/
rowniezbym poparl takie stowarzyszenie
Strach pomyśleć, co telewizornie zrobiły by z tej sprawy pod rządami Kaczora.