W sensie kulturowym Polska jest stracona dla projektu głoszącego postulaty egalitaryzmu, działania dla dobra wspólnego (w przeciwieństwie do np Francji, Niemiec, Rosji). Zbyt indywidualistyczno-prymitywna i parafialna tradycja odcisnęła na niej piętno. Nie znaczy to, że niemożliwe jest zbudowanie nad Wisłą społeczeństwa socjalistycznego, wydaję się jednak, że będzie się to wiązało z ingerencją z zewnątrz i wychowaniem Polaków.
może dla tego, że w przeciwieństwie do Niemiec & Francji u Nas przez 45 lat był kolektywny socjalizm.
Co do Rosji to myślę, że większość Rosjan nie płakała ani po Hodorkowskim ani po jego wspólniku Platonie Lebediewie.
Mówimy o okresie dłuższym niż 45 lat. To w innych krajach wybuchały rewolucje i ścinano głowy królom, nie w Polsce. Nad Wisłą nie ma tradycji buntu czy wspólnoty biedoty przeciwko bogaczom. Może raz zdarzyło się z Jakubem Szelą ale nawet to było inspirowane przez Austriaków.
Fajnie, że Andrzej Mencwel napisał tą książkę. Wyeksponowanie "humanistycznych marksistów" jeśli tak można napisać jest czymś czego brakuje, zarówno na wielu debatach, czy też potocznym rozumieniu idei lewicowej. Podobną rolę pełnią też książki Andrzeja Walickiego chociażby"Skok do królestwa wolności" czy "Poczatki zachodniej marksizmu". To ogólnie potężna tradycja, niezdeterminowana, nie "pojednana z rzeczywistością". Silnie zaakcentowana filozofia czynu w dodatku. Naprawdę dobra pozycja żeby trochę reedukować naszych "lewicowców" parlamentarnych, tudzież wszelkiej maści wykładowców itd. ;)
A czy tzw. "humanistyczny marksizm" nie jest kapitulacją wobec liberalno-demokratycznego dyskursu, który jest fundamentalną legitymizacją kapitalistycznego wyzysku. Taka lewica rozpływa się w morzu demokratycznych idei (vide: lewica po 1990), zostaje wchłonięta przez większe i nielewicowe siły. Bez powrotu do jakobińskiego dziedzictwa lewica staję się masą dążących do samozagłady lemingów.
Dwukrotna sprzeczność w Twojej wypowiedzi. Po pierwsze rozpływać się nie mogą we wszystko wchłaniającym dyskursie demokratyczno - kapitalistycznym, bo nie "godzą się" z rzeczywistością, z końcem historii, ze zderzeniem cywilizacji, z czymkolwiek, co wyznacza ramy "dziś". Inaczej jest ze scjentystami, naukowacami, ortodoksami (kautsky, plechanow), dla których ten kapitalizm miał być jednocześnie narzędziem jego autodestrukcji. Dwa - dziedzictwo jakobińskie myślę, że idealnie wpisuje w się tradycję "humanistyczną", gdzie najważniejszy jest czyn, a nie bierne oczekiwanie aż..coś tam stopnieje i zostanie sprofanowane ;)
Chyba, że przez marksizm humanistyczny miałeś na myśli wszelkiej maści profesorów z Frankfurtu i ich dzieci, to się zgodzę.