"Pisze, że sięgnąć trzeba do "Złotego wieku", tego co zostało z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Czasów, kiedy w odpowiedzi na wcześniejsze wojny i kryzysy gospodarcze tryumfowała idea aktywnego państwa, bezpieczeństwa socjalnego i równości. Podstawą była keynesowska polityka gospodarcza."
Co za bzdura, nie ma już powrotu do tamtych czasów, czy naprawdę socjaldemokratom to tak trudno zrozumieć ??? Czy nadal wolą ganiać za własnym ogonem ???
Możliwości ekonomii keynesowskiej wyczerpały się w latach 70-tych, zresztą gadanie że była ona prowadzona w imię bezpieczeństwa i równości to mit, głównym zamiarem Keynesa było ustabilizowanie kapitalizmu (a także tuszowanie jego wad) i podcięcie radykalnych nastrojów wśród robotników.
Nawet pro-związkowa polityka była zasłoną dymną dla włączenia pracowników do zarządzania systemem (ze wszystkim tego konsekwencjami) i tamowania zbyt wygórowanych żądań (głównie płacowych).
Pan Judt jak reszta reformistycznych lewicowców, dziwi się kryzysowi lewicy na zachodzie i produkuje setki tekstów potępiających swoich politycznych kolegów. No ale czego można było się spodziewać ??? To musiało się tak zakończyć, nie można być jedną nogą tu a drugą tam.
Wszelki projekt emancypacyjny nie zakładający zniesienia prywatnej własności środków produkcji (tego fundamentum kapitalizmu) na rzecz własności społecznej jest drogą donikąd, trwaniem w kręgu granic i pojęć wyznaczonych przez panujący system, w niczym go nie naruszających a de facto stabilizujących. Czy taki projekt (Tony Judt) może porwać umysły i serca młodych, mieć w sobie pasje, za którą gotowi będą narażać karierę i życie? Jest to chyba pytanie retoryczne.
a według mnie Tony Judt ma racje,wogule ostatnio mam wrażenie że lewica coraz czesciej zajmuje sie sprawami drugo rzednymi
znam ją prawie na pamięć
@mlm- kiedyś myślałem podobnie, ale obecnie wolałbym mieć państwo opiekuńcze tu i teraz niż społeczeństwo bezklasowe w krainie nigdy nigdy
Niestety idee własności społecznej i społeczeństwa bezklasowego zostały skutecznie zdyskredytowane przez ZSRR, Czerwonych Khmerów, Wielki Skok itd
Nawet jeśli Judt był trochę naiwny , to jednak ideowy socjaldemokrata to np u nas rzadkość
Paradoks polega na tym, że tzw. państwo opiekuńcze to tylko odprysk próby wprowadzenia w życie zdyskredytowanej idei egalitarnego społeczeństwa. Wraz z jej upadkiem, upadło i państwo opiekuńcze.
Wtrącę swoje 3 grosze :)
"ale obecnie wolałbym mieć państwo opiekuńcze tu i teraz niż społeczeństwo bezklasowe w krainie nigdy nigdy"
Państwo opiekuńcze jest podobną iluzją i to jedną z najgorszych, iluzją polegającą na tuszowaniu niewygodniej rzeczywistości.
"Niestety idee własności społecznej i społeczeństwa bezklasowego zostały skutecznie zdyskredytowane przez ZSRR, Czerwonych Khmerów, Wielki Skok itd"
Te przypadki świadczą o zdyskredytowaniu pewnego odłamu socjalizmu, a nie socjalizmu jako takiego. Socjalizmu który podobnie jak twoja ukochana lewica, wierzył że problemy społeczne można rozwiązać za pomocą państwa. I jedna i druga opcja zawiodła.
jaka to moja ,,ukochana opcja'' bo ja naprawdę nie wiem o czym piszesz, widocznie znasz moje poglądy lepiej niż ja sam
mlm- masz rację
nakama- problem czy znajdziesz ludzi których przekonasz do Wielkiej Proletariackiej, mi się wydaje że takich ludzi już nie ma, robotnicy z młotami wyszli z mody
czytać bajeczkę, że gdyby nie komunizm, to by nie było welfare states. Welfare state w wielu krajach Zachodu wzięło się zarazem z walk społecznych (bynajmniej nie komuniści byli w nich szczególnie zasłużeni), jak i z reakcji na Wielki Kryzys i unaocznioną nim niewydolność kapitalizmu. Tak było z New Dealem w USA, z Planem de Mana w Belgii, z początkami reform socjalnych w Skandynawii - wszystkie zaczęły się, gdy ZSRR był prowincjonalnym zjawiskiem, nie oddziałującym zbytnio na losy świata. Drugi czynnik sprawczy to reakcja na II wojnę światową - albo uznano, że kraj pełen biednych i bezrobotnych jest też krajem słabszym politycznie i militarnie (takie są korzenie brytyjskiego Planu Beveridge'a, który powstał, gdy hitlerowska armia stała pod Moskwą, więc komunizmu nikt się nie bał), albo na przykładzie Niemiec uznano, że bieda, bezrobocie i brak perspektyw stanowią zagrożenie dla demokracji i skutkują ryzykiem powtórki z nazizmu.
Tak samo jest w drugą stronę - demontaż welfare states zaczął się około roku 1975, czyli półtora dekady przed końcem komunizmu.
demontaż częściowy i nie we wszystkich krajach - np. w krajach skandynawskich zakres wielu świadczeń socjalnych wzrósł po upadku komunizmu, nie zaś zmalał, nie ma tam też żadnego całościowego odwrotu od modelu welfare state mimo upływu już 20 lat od momentu, gdy sowieckie dziadostwo się zawaliło.
,,Ill fares the land, to hastening ills a prey,
Where wealth accumulates, and men decay"
Zdaniem autora:* Źle się dzieje w kraju, gdzie łup przyspiesza choroby, Gdzie gromadzi się bogactwo, a ludzie upadają. (Tłum. - L.K.)
Łup przyśpiesza choroby??? Raczej: Źle się dzieje w kraju, który pada łupem narastającej niedoli/ jest ofiarą narastających nieszczęść.
Kogo ma przekonać takie bredzenie? Ciekawe czemu w takim razie G. Agnelli, były prezes FIATA, w jednym z wywiadów przyznał, że upadek ZSRR spowodował odejście od drogi ustępstw na rzecz świata pracy w krajach kapitalistycznych i swoisty powrót do "normalności"? "Prowincjonalne zjawisko" już na początku swojego istnienia musiało sobie radzić z interwencją krajów kapitalistycznych. Czyżby kraje te traktowały Rosję Radziecką jako "prowincjonalne zjawisko" i dlatego za pomocą wszelkich metod i środków (w tym także militarnych) próbowały je zdławić, zniszczyć? Oczywiście burżuazja i jej pomagierzy rządowi nie traktowali tak Czerwonej Rosji. Czerwona Rosja zachwiała potęgę burżuazji nie tylko na poziomie krajowym, lecz w skali międzynarodowej, po drugie stanowiła pewien symbol i wzorzec do naśladowania dla innych, rosnących w siłę ruchów rewolucyjnych na całym na świecie. Wpływ Czerwonej Rosji na losy świata jest nie do przecenienia.
o tym, że ZSRR był zjawiskiem prowincjonalnym w ówczesnym świecie, pisałem w odniesieniu do początku i połowy lat 30., więc cytowanie "autorytetów" w rodzaju szefa Fiata na temat zjawisk późniejszych o prawie 60 lat świadczy wyłącznie o tym, nie rozumiesz tego, co czytasz.
Ci straszni kapitaliści dokonywali interwencji zbrojnych nie tylko przeciwko ruchawce Lenina, ale także wobec buntów w koloniach itp. Bynajmniej nie świadczy to o tym, że Południowa Afryka czy Wybrzeże Kości Słoniowej determinowały politykę gospodarczą w Niemczech czy Wielkiej Brytanii. Ja wiem, że wedle takich jak ty wszystko na świecie było robione z uwagi na bojaźń przed komunizmem, ale teza o tym, że Roosevelt wprowadził New Deal w obawie przed ZSRR to jedynie dowód daleko posuniętego nieuctwa. Swoją drogą to przykre, że Marks po latach doczekał się tak mizernych intelektualnie zwolenników.
Chyba sam nie wiesz, co piszesz. Wiesz w jakich w ogóle latach Gianni Agnelli był prezesem FIATA? Na pewno nie 60-lat później od zapoczątkowanych na świecie "programów socjalnych". Roosevelt, o którym należy wspomnieć w kontekście tzw. Nowego Ładu, był pod wrażeniem rozwoju gospodarczego ZSRR.
Zachwycanie się demokratycznymi socjalistami z Belgii czy Szwecji, jawnie kolaborującymi z nazistami pozostawiam bez komentarza. Kwestia ta zresztą była już poruszona w niedawnej dyskusji na tym portalu pod wywiadem o Ciołkoszu m.in. przez. B. Siemiątkowskiego.
Jeśli "komunizm" był takim "prowincjonalnym zjawiskiem", to czemu kapitaliści dołożyli wszelkich starań by władzę w Republice Weimarskiej przejęli naziści? Pewnie nie byłbyś łaskaw przypomnieć, że obawiano się "czerwonej zarazy", którą nazizmowi udało się powstrzymać i co najważniejsze na lata spacyfikować.
Nawet w połowie lat 30-tych ZSRR wcale nie jawił się jako "prowincjonalne zjawisko", które można byłoby ad hoc lekceważyć, tym bardziej, że w dobie kryzysu gospodarczego kapitalizmu dla wielu stanowiło ono pewien punkt odniesienia czy alternatywę stosunków społecznych, która w innych warunkach ekonomicznych i społecznych mogłaby wyglądać inaczej.
Także dla niektórych lewicowych socjalistów np. Bolesława Drobnera z PPS, przemiany w ZSRR były inspirujące, co przeszkadzało bardzo sanacyjnym władzom w Polsce. Dzisiaj nie przypomina się o tym jak konfiskowano wydane drukiem odczyty Drobnera dotyczące sytuacji w ZSRR w roku 1936.
Konfiskowały je oczywiście władze sanacyjne. Czego te władze się bały skoro już dokonywał się proces zwyrodnienia państwa radzieckiego? Ano bały się, że takie pisma, druki podziałają na wyobraźnię robotników, zradykalizują ich postawy polityczne, wzmocnią ich świadomość klasową, pokierują ich na tory świadomej walki z państwem kapitalistycznym, z kapitalistami.
Szczytem ignorancji jest deprecjonowanie znaczenia ZSRR w latach 30-tych dla dynamiki działań politycznych podejmowanych na całym ówczesnym świecie.
jestem pod wrażeniem niezborności umysłowej faceta, który nie potrafi sformułować jednej logicznej wypowiedzi na dyskutowany temat. Jaki Drobner, jakie "zachwycanie się" demokratycznymi socjalistami z Belgii i Szwecji, jaka cenzura sanacyjna, co to ma wspólnego z tematem, faktami i datami, które przywołałem? Skoncentruj się, bo tu nie jest wiec komunistyczny, żebyś plótł trzy po trzy. Jaki wpływ na New Deal - początek lat 30. - miały komuchy z ZSRR? Zerowy. Nie? To udowodnij to a nie bełkocz o Drobnerze. Jaki mieli wpływ na sytuację w Belgii czy krajach skandynawskich w latach 30.? Zerowy. Nie? To udowodnij to zamiast pitolić o sanacyjnej cenzurze. Jaki komunizm skłonił Anglików do opracowania planu Beveridge'a, gdy wojska hitlerowskie stały pod Moskwą? Żaden. Nie? To dawaj dowody zamiast opowiastek o Agnellim.
ale używanie słowa ,,sowiecki'' stawia pana Durango wśród takich intelektualistów jak Ziemkiewicz i Macierewicz
Nie rozumiem tej perwersyjnej rozkoszy czerpanej z rusycyzmów i obłędnego antykomunizmu, choć rozumiem że dla niektórych może to być jedyny dostępny środek do uzyskania JAKICHKOLWIEK seksualnych wrażeń
pozostając w twojej prymitywnej retoryce, mogę jedynie stwierdzić, że jeśli komuś wszystko kojarzy się z Ziemkiewiczem czy Macierewiczem, to widocznie ktoś taki stanowi polityczny odpowiednik erotomana-gawędziarza, któremu wszystko kojarzy się z d...
wypowiadając się o Hitlerze, też będziesz nazywał go Fuhrerem?
Szczerze mówiąc wolę być kojarzony z myśleniem o dupach niż o antykomunistycznych krucjatach, skończysz pod Pałacem jak ABCD
niż np z neoliberalizmem. Ale przynajmniej nie ośmieszaj się, przemawiając z pozycji moralnego autorytetu
Skoro masz takie słuszne poglądy, czemu nie znajdują one poparcia społecznego?
społeczne ma ta nieskładna sieczka, którą ty prezentujesz? I nie rozśmieszaj mnie tym pretensjonalnym moralizowaniem, czym mam się zajmować, bo akurat krytyką neoliberalizmu zajmuję się nieprzerwanie od kilkunastu lat, czyli zacząłem to robić, gdy ty zdaje się zasuwałeś do podstawówki.
nie mam się za polityka
Walkę o Wielkie Sprawy, pozostawiam Fachowcom :-)
"Komuchy" w USA byli najsilniejszym ugrupowaniem w latach 20-tych i 30-tych, narażonym też na ciągłe represje i inwigilacje służb państwowych. Zresztą w USA najsurowszym represjom podlegali anarchiści i komuniści. W krajach skandynawskich, chociażby w Finlandii czy Szwecji groźba przewrotu socjalnego również istniała. W Finlandii w wyniku wojny domowej po prostu zdławiono "czerwoną zarazę", choć ta początkowo wcale nie chciała sięgać do rewolucyjnej metody przeprowadzania zmian w stosunkach produkcji.
To w Adalen, w Szwecji, miały miejsce krwawe zajścia pomiędzy robotnikami a wojskiem na początku lat 30-tych, które świadczyły o radykalizacji nastrojów wśród robotników szwedzkich.
Zresztą według władz to komuniści szwedzcy mieli inspirować robotników do udziału w protestach, które zakończyły się krwawymi starciami. Należy też wspomnieć, że w tej samej Szwecji niektóre gazety, jak chociażby Dagens Nyheter, podpatrywały... ZSRR, jako kraj wolny od kryzysu gospodarczego i realizujący wyznaczone plany.
Był to (i do dzisiaj jest) w Szwecji dość poczytny tytuł prasowy.
To są fakty, o których oczywiście nie wspominasz, bo ich tak naprawdę nie znasz. O żadnych konkretnych datach też nie wspominałeś. Wspomniany przykład konfiskaty druków pokazuje tylko, że w wielu krajach, w tym także w Polsce, ZSRR nie był traktowany jako "prowincjonalne zjawisko", w ogóle nie mające żadnych wpływów na losy świata, ale jako faktyczne zagrożenie, które może burzyć pewien ład społeczny i dlatego władze uznawały, że należy z tym walczyć, nawet jeśli czyjeś refleksje mogły zachęcać tylko do dyskusji nad sytuacją w ZSRR, choć nie musiały one w zupełnie kolorowych barwach przedstawiać obraz życia w w tym kraju. Już samo dyskutowanie o "projekcie społeczeństwa bezklasowego", ułomnościach i walorach jedynej próby jego wdrożenia w życie, bywało często napiętnowane, nie tylko zresztą w Polsce. Jeśli o tym nie wiesz, to już twój problem, Proponuje ochłonąć, choć zapewne nadaremna jest to propozycja dla kogoś, kto nie potrafi w żaden sposób rzeczowo odnieść się do dyskusji, a wychodzi mu jedynie podgryzanie najniższych lotów.
Durango ma sporo racji, odchodzenie od welfare state zaczęło się na dobre kilka lat przez upadkiem Związku Radzieckiego. Wystarczy wspomnieć o Reaganie czy Thatcher. A w Szwecji reformy prorynkowe zaczęto przeprowadzać na kilka lat przez upadkiem ZSRR, dokładnie od 1985 roku.
Trzeba sobie zdać sprawę że zachodnie gospodarki w latach 70-tych i 80-tych przeżywały poważne problemy. Keynesowskie recepty już nie pomagały, dlatego też zwrócono się w stronę nowej ekonomii - neoliberalizmu. I to w dużej mierze triumf tej ideologii zaważył na dalszym losie państwa opiekuńczego.
bredzisz kompletnie, bez żadnego związku z faktami, gdy piszesz, że ""Komuchy" w USA byli najsilniejszym ugrupowaniem w latach 20-tych i 30-tych, narażonym też na ciągłe represje i inwigilacje służb państwowych".
Pomijając nawet ugrupowania głównego nurtu, komuniści w tym okresie mieli mniejszy wpływ w porównaniu choćby z bojowymi socjalistycznymi czy anarchistycznymi związkami zawodowymi, z farmerskimi ruchami populistycznymi, z niekomunistyczną lewicą, z szerokim ruchem progresywnym. Nie mieli też żadnego istotnego wpływu na sytuację w Belgii czy Skandynawii - tamtejsze reformy socjalne to świadoma polityka państwa w obliczu kryzysu plus efekt walk społecznych ruchu socjalistycznego.
Polska to sytuacja inna - tu ruskie komuchy były agenturą obcego państwa, z którym graniczyliśmy, a Polska była państwem młodym i słabym, i stąd ostra walka z komunistami - tak samo ostra była np. z nacjonalistami ukraińskimi czy z niemiecką agenturą na Sląsku, w Wielkopolsce i na Pomorzu. Ale porównywanie Polski do USA i wpływu ruskich komuchów na oba te kraje, to komedia zupełnie pomijająca kontekst geograficzny i polityczny.
Wywody o tym, że welfare state Zachód zawdzięcza ruskiej presji, to kiepska kalka PRL-owsko-stalinowskiej propagandy, na którą na zachodzie dało się złapać kilku zawsze naiwnych intelektualistów - i tyle. Żadnego odzwierciedlenia w faktach, przyczynach i datach nie mają te tezy. Gdyby ta układanka miała jakikolwiek sens, to w kilku krajach demontaż welfare state nie zacząłby się już w połowie lat 70. (USA, Wielka Brytania), gdy ZSRR był potęgą i głównym wrogiem, a w innych jego rozliczne formy nie przetrwałyby nienaruszone aż do dziś (kraje skandynawskie, Holandia, częściowo Niemcy i Francja).
Ogólnie biorąc, nic poza pocieszaniem się mocno podkoloryzowaną przeszłością wam nie pozostało. Komuniści nigdy i nigdzie nie zdobyli wpływów większościowych - poczynając od ruchawki Lenina, wszelkie triumfy komunizmu wynikały wyłącznie z tego, że niewielka mniejszość (w późniejszym okresie z poparciem zagranicznej Armii Czerwonej) zbrojnie opanowywała aparat państwa i przemocą, za pomocą resortów siłowych narzucała swój model ogromnej większości społeczeństwa, likwidując wszelki swobody obywatelskie i polityczne (dokładnie tak jak faszyzm). Nie miało to nic wspólnego z demokracją, z ludowładztwem, z większościowym poparciem, z wolą społeczeństwa. I dlatego komunizm zawsze prędzej czy później zdychał.
ja też się nie mam za żadnego polityka, więc nie poczuwam się do twoich pretensjonalnych i wygodnickich prób rozliczania mnie z czegokolwiek.
Jedynie co ci pozostaje, to leczyć się z rusofobii i nonszalanckiego antykomunizmu... Co tą są "ruskie komuchy", co ty w ogóle wygadujesz? Co to ma wspólnego z dyskusją. Z tobą się w ogóle nie da dyskutować, twój przypadek jest kliniczny.
I znów potwierdziłeś, że nie znasz historii. Twoje demokracje burżuazyjne, którymi tak się zachwycasz i tutaj podpierasz, w ramach chociażby operacji Gladio również fałszowały wyniki tzw. demokratycznych wyborów. Komuniści mogli objąć spokojnie władzę np. we Francji czy we Włoszech.
Mogli też odegrać po wojnie ważną rolę na scenie politycznej Niemiec Zachodnich. Czemu w twojej ukochanej Szwecji powołano do życia specjalny wywiad wewnętrzny IB, którego celem było zwalczanie wpływów komunistów wśród robotników? Czemu tak obawiano się "marginalnych komunistów"? Praktycznie w całej "demokratycznej Europie" CIA maczała palce w organizowaniu porządku społeczno-politycznego, często dopuszczając się współpracy z byłymi faszystami czy nazistami w celu zwalczania wpływów komunistów. Takie są fakty.
państwa zachodnie po II wojnie światowej miały wśród swoich służb także komórki do zwalczania komunizmu? A czemu nie miałyby mieć, skoro po drugiej stronie był ekspansywny blok wschodni i forsa oraz agenci z Moskwy, wspierające komunistów w krajach zachodnich? To oczywiste, że państwa demokratyczne chciały obronić swoich obywateli przed sowieckim koszmarem i triumfem dyktatury bandytów, która oferuje tylko biedę, wyzysk i państwo policyjne. Pewnie miały czekać bezbronne aż im wjedzie Armia Czerwona, no jasne - frajerów szukajcie gdzie indziej.
Chciałem tylko zauważyc, że ludzie widocznie dostrzegają obłudę w waszych działaniach, skoro nie ,,kupują'' waszych idei
Już sam Twój język jest naznaczony agresją
Mam nadzieję że Hitlera nie nazywasz Fuhrerem, a Kim Dżong Ila Drogim Przywódcą
Prawicowcy dlatego wygrywają , bo odnoszą się do ludzi z szacunkiem i zaspokajają ich potrzebę uznania, chciałem zauważyc tylko tyle i aż tyle
Właściwie boję sie do Ciebie pisac, bo i mnie wyzwiesz od bandytów...
twoja logika i sposób wnioskowania świadczą co najwyżej o niskim poziomie intelektualnym, a nie o tym, co "ludzie" o nas myślą i dlaczego "nie kupują" naszych idei. Idąc za twoją logiką, należałoby uznać, że najpopularniejsza partia, czyli PO, składa się z krystalicznie uczciwych osób, którzy o obłudę (znasz w ogóle znaczenie tego słowa?) nawet się nie ocierają.
Już samo to że piszemy sobie po nickach jest śmieszne i żałosne, mam nadzieje ze Pan się ze mną zgodzi
Zapewne nie jestem taki inteligentny jak Pan, ale uświadomiłem sobie jedną rzecz, którą chciałem Panu przekazać
Nie wystarczy mieć rację, trzeba się do ludzi odnosić z szacunkiem, lub przynajmniej taki szacunek udawać
Pan i Pan Zychowicz, twierdzicie że mnie znacie, niestety nie jest to prawdą, Pana Zychowicza widziałem raz czy może dwa razy w życiu, Pana natomiast jeszcze nie miałem przyjemności nawet zobaczyć
Nie chcę się kłócić, internetowe kłótnie i wyzwiska to powód dla którego Pan ani Zychowicz nie cieszycie się na tym forum sympatią i zrozumieniem, nawet jeśli piszecie rzeczy prawdziwe i mądre
Jeśli Pan ma do mnie osobiste żale, proszę pisać na maila tomsosnowski@wp.pl
Pozdrawiam
T.S.
Z faszystami czy "prawdziwymi patriotami" jest po prostu wszelkim "prawdziwym demokratom" po drodze, jeśli tego wymaga walka z "sowieckimi pachołkami" (znów udziela ci się papugowanie "antysowieckiej" retoryki), wymagają tego interesy burżuazyjnego państwa.
"Ekspansywny blok wschodni" dopuścił do tego, że w Grecji, Francji czy we Włoszech, a więc tam gdzie radykalne nastroje społeczne były bardzo silne, władza znalazła się w rękach prawicy - wspomaganej przez CIA militarnie i finansowo.
To dzięki nieprzemyślanej polityce Stalina w państwach demokracji burżuazyjnej reakcja odniosła zwycięstwo.
Powinieneś mu być bardzo za to wdzięczny. Sam sobie w pewien sposób zaprzeczyłeś. Jeśli ZSRR już od lat 30-tych był w zasadzie "prowincjonalnym zjawiskiem", to czemu demokracje burżuazyjne już od lat 40-tych za pomocą nie tylko swoich wywiadów, ale również przy wsparciu CIA (służba ta ostatnio... po wielu latach sama przyznaje się do takiego "wsparcia", współpracy z... nacjonalistami różnych narodowości i nazistami!), wpływały tak na bieg wydarzeń politycznych, by w drodze tzw. demokratycznych wyborów nie udało się komunistom potwierdzić swoich wpływów w tzw. społeczeństwach zachodnich. ZSRR nie był żadnym "prowincjonalnym zjawiskiem" lecz faktycznym problemem dla demokratyczno-burżuazyjnego świata. Nawet odejście od "państwa socjalnego" było ruchem służącym krajom kapitalistycznym do destabilizacji sytuacji gospodarczej w krajach tzw. realsocjalizmu w tym w ZSRR, i przy okazji przerzuceniu kosztów własnego kryzysu ekonomicznego. W zasadzie Durango przyznał, że całe to jego napuszone deprecjonowanie ZSRR czy Bloku Wschodniego z "antykomunistycznych, ale lewicowych pozycji" jest niewiele warte, gdy przeszedł do usprawiedliwiania praktyk państw burżuazyjno-demokratycznych. No ale wiadomo, "komuniści to zło wcielone" dla jakże demokratycznych i prawdziwych socjalistów, zło większe niż kapitalizm, z którym przecież nie warto walczyć, w przeciwieństwie do "wydumanych bandytów komunistycznych".
"Anarchista" nakama, w ramach swojego oddania dla kapitalistycznej ojczyzny, też uderza w podobne "antysowieckie" tony.
jeśli ktoś nie widzi różnicy między początkiem lat 30. a końcem lat 40. w polityce światowej i takim też układzie sił, to albo jest idiotą, albo podstawówkę skończył za łapówki, bo przynajmniej z historii powinien oblać.
ani mnie nie interesuje twoja osoba, ani nie twierdziłem, że się znamy. Natomiast gdy mnie tu czasami zaczepiasz to ci odpowiadam w stylu dostosowanym do poziomu twoich wywodów, a przede wszystkim do ich zawartości spod znaku specyficznej prawdomówności (np. ostatnio serwowana bzdura, jakobym zajmował się wygodnym antykomunizmem a nie zajmował ryzykowną krytyką neoliberalizmu - równie dobrze mógłbyś Marka Jurka uznać za zwolennika aborcji). A tzw. bycie miłym to wartość, którą można kultywować u cioci na imieninach.
Dziś rzeczywiście antykomunizm jest łatwy i co ważniejsze ma glejt od kapitalistycznego establiszmentu, który dziś już nie zawraca sobie głowy jakimś "panstwem opiekuńczym". Antykomunistów (lewicowych, prawicowych) wykorzystano po prostu jako użytecznym idiotów do demontażu wszelkich praw prosocjalnych.
j.w
Antykomuniści i komuniści są siebie warci, ta sama żarliwość wiary i inkwizycyjne zapędy
Antykomuniści są jak ,,Obrońcy Krzyża'' tylko obrzydzenie powstrzymuje mnie przed czuciem litości dla nich
Jednym słowem, nie wiadomo czy śmiać się czy płakać
twoja historia.
Oczywiście, Okraska, nie odniosłeś się rzeczowo do całej wypowiedzi. Mogłem się tego spodziewać. Mogłem też się spodziewać tego podgryzania, mającego zatuszować twoją miałkość poglądów i ocen historycznych wydarzeń politycznych.
PS.
Pełna zgoda z mlm
Postsocjalisto, czyżbyś preferował poglądy typu "antykomunistyczny antykomunizm"?
Uważam że komuniści i antykomuniści są siebie warci, być antykomunistą to anachronizm, który niczemu nie służy.
Antykomuniści nie mają żadnego pozytywnego programu, w dodatku antykomunizm pełni role ściśle służebne względem neoliberalnej hegemonii
Równie dobrze co antykomunistą można by być przeciwnikiem bonapartyzmu
Taka postawa nic nie wnosi poza niezdrowymi emocjami i nienawiścią, jest kompletnie bezpłodna i jałowa intelektualnie
Antykomuniści, podobnie jak komuniści nie zasługują moim zdaniem na traktowanie ich jako racjonalnych uczestników publicznej debaty
Antykomunizm można porównać chyba do obsesyjnego antyklerykalizmu Faktów i Mitów obleśnego i pełnego seksualnych aluzji
jak dobrze wiedzieć, że są wśród nas tej klasy bohaterowie co ty, których szczytem odwagi jest anonimowe pomstowanie na neoliberalizm na niszowym forum. A przepraszam, kiedyś dokonałeś prawdziwego aktu heroizmu, bo przyznałeś się do fascynacji Baumanem. Obawiam się, że reżim lada moment cię za to zamknie, a może nawet i rozstrzela, mój ty bohaterze. Słyszysz już kroki siepaczy reżimu i policyjne syreny pod oknem? Tomku, na zawsze pozostaniesz w naszych sercach jako wzór odwagi i zaangażowania!
nigdy się nie odnoszę do całości twoich wypowiedzi, bo nie mam zwyczaju babrać się w rozwlekłym, chaotycznym i bezsensownym słowotoku.
Jestem nawet ukontentowany. Przyznałeś w końcu, że nie czytasz komentarzy osób z tobą spierających się, dających ci do zrozumienia, że twoja wiedza jest uboga i w dodatku obarczona wszelkimi antykomunistycznymi schematami postrzegania komunistów, propagowanymi przez burżuazję i jej lokajów.
Postsocjalisto,
Napisałeś:
"Antykomuniści, podobnie jak komuniści nie zasługują moim zdaniem na traktowanie ich jako racjonalnych uczestników publicznej debaty"
Taki pogląd nie jest obcy tzw. lewicowym antykomunistom - z jedną małą poprawką - oni akurat uważają, iż zapewnią sobie dzięki temu podparciu się zajadłym antykomunizmem stałą i trwałą obecność w debacie publicznej. Słusznie zauważył mlm, że sprawdzają się w roli użytecznych idiotów propagandystów obecnego systemu kapitalistycznego.
A ja wobec gadułów, potrafiących tylko podłapać przeżuty frazes "alterglobalistyczny" i nim się popisywać, nie czuję litości (bo niby wobec kogo?) ani obrzydzenia (bo i to byłby dla nich zbyt wielki honor).
teraz przejrzałem tą "dyskusję".
Niejaki "postsocjalista" twierdzi, że nazywam Hitlera - "Fuehrerem".
Chyba dla każdego czytelnika moich postów było oczywiste, że zwrot "Fuehrer" w moim użyciu był skrajnie ironiczny. Mogło w nim chodzić np. o to, że fani jednostronnej i zaślepionej krytyki Izraela powinni zastanowić się, czy nie jest im blisko pod sztandary "Fuehrera".
Czy najbardziej mętny i nijaki lewak musi stosować metody insynuacji i dyskredytacji z czasów krwi i chwały jego opcji, kiedy to narkom Jeżow i KBW uganiały się za zmitologizowanymi wrogami?
coś nas łączy, ja też nie czuję litości wobec frustratów
poczucie autoironicznego humoru.