Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Larbi Sadiki: "Bin Laden" marginalizacji

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

wieśniaki ze stingerami

Widziałem kiedyś film nakręcony pod koniec lat 80 w Afganistanie. Film opowiadał o tym jakim genialnym posunięciem było wyposażenie niepiśmiennych afgańskich wieśniaków w samo naprowadzające się rakiety marki Singer.

Film pokazywał dzień z życia takiego wieśniaka tj. wstawał rano karmił kozy czy to co tam miał, brał na ramie tego Singera i szedł zapolować na Ruskich w wysokie góry. Coś przeleciało to dobrze; nie to wracał do domu na obiad i zajęcia gospodarskie etc,
Dla tego człowieka zestrzeliwanie rosyjskich samolotów było czymś tak naturalnym jak mycie zębów dla niektórych z Nas.

Al.-Kaida znaczy w wolnym tłumaczeniu Baza to jest to pewna baza ideologiczna która działa trochę na wzór działu komentarzy na portalu lewica.pl tj. logujesz się ( zakładasz komórkę ) organizujesz akcję, wyjdzie Ci to Al. Kalida się do Ciebie przyzna a raczej Ty do niej a jak nie wyjdzie to jutro też jest dzień.

autor: Cud2, data nadania: 2011-01-25 09:22:15, suma postów tego autora: 3208

To odesłanie do Kapitału Marksa mówi samo za siebie.

Autor tego tekstu na pewno wie, co pisze i do czego wzywa. I co na to wrogowie rewolucji? Czy są wstanie wskazać inną drogę, która może uczynić stosunki między ludźmi sprawiedliwszymi? Widzimy, co się dzieje w Rosji po tym, gdy od tej drogi odeszła.

autor: steff, data nadania: 2011-01-25 11:02:47, suma postów tego autora: 6626

INFORMACJE, KTÓRE ZELEKTRYZOWAŁY ŚWIAT

PODPALIŁ SIĘ PRZED EGIPSKIM PARLAMENTEM

W pobliżu egipskiego parlamentu podpalił się mężczyzna, który prawdopodobnie protestował przeciwko niskim standardom życia - poinformowali świadkowie i miejscowe władze. Podobne zdarzenie doprowadziło do wybuchu zamieszek w Tunezji.

Świadek, który pracuje w parlamencie, relacjonuje, że mężczyzna oblał się benzyną, a następnie, kiedy próbowano do niego podejść podpalił się. Płomienie zostały ugaszone i został on zabrany do szpitala.

Źródło w egipskim ministerstwie spraw wewnętrznych podało, że człowiek ten był właścicielem małej restauracji i chciał zaprotestować przeciwko niskim standardom życia. Inne źródło w służbach bezpieczeństwa twierdzi, że poparzone zostały głównie jego ręce i twarz, jednak na razie nie wiadomo, jak poważne są to obrażenia.

Protesty, które w piątek doprowadziły do obalenia rządzącego od ponad 20 lat prezydenta Tunezji Zina el-Abidina Bena Alego, wybuchły 17 grudnia, kiedy 26-letni sprzedawca warzyw podpalił się w proteście przeciwko skonfiskowaniu przez policję jego straganu. Mężczyzna ten zmarł kilka dni później stając się męczennikiem dla tłumów studentów i bezrobotnych protestujących przeciwko niskim standardom życia.

Egipska niezależna gazeta Al-Masry Al-Youm powołując się na świadków pisze, że mężczyzna, który podpalił się w poniedziałek wykrzykiwał wcześniej hasła przeciwko służbom bezpieczeństwa.

Jak pisze agencja Reutera, analitycy, opozycjoniści a nawet zwyczajni ludzie uważają, że rewolucja w Tunezji może rozprzestrzenić się na inne kraje regionu. Podobnie jak Tunezyjczycy również inni Arabowie są sfrustrowani rosnącymi cenami, ubóstwem, wysokim bezrobociem i autorytarnymi rządami, które ignorują ich zdanie.

EGIPT IDZIE W ŚLADY TUNEZJI. WYBUCHŁY ZAMIESZKI

Egipska policja starła się w Kairze z uczestnikami wielotysięcznej demonstracji, domagającymi się położenia kresu prawie 30-letniej władzy prezydenta Hosni Mubaraka. Policjanci użyli armatek wodnych i gazu łzawiącego.

Agencja Associated Press pisze, że był to pierwszy w Egipcie protest zainspirowany przez Tunezję (gdzie prezydent Ben Ali został zmuszony do ucieczki z kraju, gdy doszło do eskalacji społecznego niezadowolenia). Demonstranci skandowali Niech żyje wolna Tunezja i Precz z Hosni Mubarakiem. Matki z dziećmi na rękach wołały: Rewolucja aż do zwycięstwa

Podobne demonstracje, zorganizowane w ramach dnia gniewu w proteście przeciwko Mubarakowi i ubóstwu, odbywają się w Aleksandrii i innych egipskich miastach. Wezwano do nich między innymi na portalach społecznościowych Facebook i Twitter.

Wielu analityków uważa, że rewolucja w Tunezji może rozprzestrzenić się na inne kraje regionu. Podobnie jak Tunezyjczycy również inni Arabowie są sfrustrowani rosnącymi cenami, ubóstwem, wysokim bezrobociem i autorytarnymi rządami.

LIGA ARABSKA: NIE LEKCEWAŻCIE TUNEZJI

Sekretarz generalny Ligi Arabskiej Amr Musa ostrzegł w środę liderów państw regionu, aby zważali na problemy gospodarcze i społeczne, które doprowadziły do przewrotu politycznego w Tunezji. Jak tłumaczył, z problemami tymi borykają się bowiem wszystkie kraje arabskie.

- To, co dzieje się w Tunezji w związku z rewolucją, nie jest bardzo odległe od kwestii poruszanych na tym szczycie - a mianowicie rozwoju gospodarczego i społecznego - powiedział szef LA w egipskim kurorcie Szarm el-Szejk, gdzie odbywa się szczyt gospodarczy państw arabskich.

- Wszyscy zdają sobie sprawę, że państwa arabskie nękane są biedą, czy bezrobociem - zaznaczył.

W poniedziałek Amr Musa zauważył, że kraje arabskie powinny wyciągnąć wnioski z sytuacji w Tunezji, gdzie gwałtowne protesty doprowadziły do ustąpienia i ucieczki tunezyjskiego prezydenta Zina el-Abidina Ben Alego. Ocenił, że społeczeństwa arabskie mają wiele elementów wspólnych, więc nie możemy rozpatrywać Tunezji jako odizolowanego przypadku.

W trwających od grudnia antyrządowych zamieszkach przeciw biedzie, bezrobociu i złym warunkom życia zginęło w Tunezji 78 osób, a 94 zostały ranne. Gwałtowne protesty wybuchły po śmierci 26-letniego Tunezyjczyka, który podpalił się po odebraniu mu wózka z warzywami i owocami przez policję, ponieważ nie miał licencji na ich sprzedaż.

W poniedziałek w Mauretanii i Egipcie oraz we wtorek w Egipcie doszło w sumie do trzech przypadków podpalenia się przez mężczyzn protestujących przeciwko sytuacji politycznej i niskim standardom życia.

(za news.money.pl)

autor: BB, data nadania: 2011-01-26 04:44:49, suma postów tego autora: 4605

TUNEZYJSKA REWOLUCJA TO DOPIERO POCZĄTEK

Ben Ali, dyktator, który niegdyś terroryzował tunezyjskie społeczeństwo, w piątkowy wieczór 14-go stycznia został zmuszony do ucieczki z kraju. Będący szefem państwa od 23 lat kleptokrata¹ oraz dyktator, spędził w swoim samolocie 6 godzin, najpierw próbując znaleźć schronienie u swojego przyjaciela i poplecznika- Sarkozy’ego, następnie na Malcie, by w efekcie zostać przyjętym przez reakcyjną monarchię saudyjską.

W momencie pisania tego tekstu tunezyjska społeczność nadal nie uzyskała żadnych wymiernych efektów w swojej walce o wolność, również w kwestii dążeń klasy robotniczej o walkę z ubóstwem i bezrobociem, które wywołały końcem grudnia wybuch powstania w zubożałym regionie Bouzid Sidi. Wojskowe patrole na ulicach i reżimowi policjanci Ben Alego w dalszym ciągu szerzą terror. Nikt nie jest w stanie przewidzieć dalszego biegu zdarzeń - historia naszej klasy społecznej obfituje w akty zdrady i utracone nadzieje rewolucyjne, jednak obecna rewolta w Tunezji (jak i zajścia w całym regionie) stanowią z pewnością wydarzenie historyczne.

Ze względu na położenie geograficzne i podobieństwa językowe, tunezyjska rewolta staje się przyczynkiem nastania nowej ery w świecie arabskim. W sąsiedniej Algierii również obserwowaliśmy zdecydowane pogorszenie się nastrojów społecznych i wzrost gniewu, które wyrażone zostały w intensywnych zamieszkach w biednych dzielnicach i na przedmieściach całego kraju. Gdy 14-go stycznia Ban Ali dał nogę ze swojego kraju, tysiące pracowników w Jordanii protestowało przeciw podwyżkom cen. Dnia następnego, tysiące studentów w Jemenie wyległo w ramach protestu na ulice Saana, by przywitać powiew tunezyjskiej rewolucji i pomóc zaszczepić ją w całym regionie arabskim. Podobnie w naznaczonym rewolucyjnymi wybuchami ostatnich lat Egipcie, gdzie szerokie protesty rozpętywały się zwłaszcza w przemyśle włókienniczym. Poprzez Zjednoczone Emiraty Arabskie, gdzie imigranccy pracownicy budowlani stanowczo zaprotestowali przeciw głodowym wynagrodzeniom, na szarganym demonstracjami robotników i studentów Maroku kończąc, nie ma ani jednego kraju arabskiego, którego oczy nie zwróciłyby się w stronę Tunezji.

Ludzie częstokroć w aspekcie tunezyjskiego przewrotu, mówią o „demokratycznej rewolucji. Lecz musimy zadać pytanie o jej klasowy charakter. Wszystko zaczęło się Sidi Bouzid, od samopodpalenia się młodego bezrobotnego, żyjącego w nędzy mężczyzny. Jest to rewolucyjna eksplozja zwykłych ludzi przeciwko dyktaturze, ale również przeciw bezrobociu i wzrostom cen żywności, rewolucja w walce z ubóstwem i wykluczeniem. Podobnie, jak niedawne powstańcze zamieszki na biednych przedmieściach algierskich miast, rewolucja w Tunezji narodziła się w samym sercu klasy robotniczej- m.in. pośród górników w Gafsa, w centralnej Tunezji. Były to często bojownicze działania samoorganizujących się członków UGTT, największego związku zawodowego w Tunezji, który organizował masowe protesty, nawet wtedy gdy zarząd związku kolaborował z reżimem.

Mimo, iż w mediach nie pokazywano nic więcej oprócz zamieszek, rewolucja w Tunezji przejawiała się również pod postacią tradycyjnej broni klasy robotniczej- strajków i okupacji zakładowych. Na przykład w Sfax, z wyjątkiem szpitali oraz piekarni, w dniu 9-go stycznia 100% pracowników wszczęło strajki. To właśnie przedstawiciele klasy robotniczej wszczęli walkę, podłożyli iskrę pod reżim Ben’a Ali’ego i pociągnęli za sobą resztę społeczeństwa, łącząc strajki z powstańczymi demonstracjami. I nie ma w tym nic zaskakującego: w Tunezji, podobnie jak i wszędzie indziej, klasa robotnicza jest jedyną klasą rewolucyjną, która „nie ma nic do stracenia poza krępującymi ją łańcuchami”.

Tunezyjska rewolucja jest o tysiące mil oddalona od „farbowanych” pseudo-rewolucji, jak te na Ukrainie czy w Gruzji, fałszywych powstań, gdzie niemal wszystko było wcześniej zaplanowane, kiedy jedna rządząca klika zastępowana była inną. Dziesiątki ofiar śmiertelnych oznaczają, że rewolucji tunezyjskiej nijak nie można zaliczyć do „aksamitnych rewolucji”, tak samo, jak nie można w ten sposób mówić o następstwach irańskiego kryzysu rewolucyjnego z 2009 roku. Robotniczy charakter tym podobnych przewrotów i zdecydowany udział klas pracujących w przebiegu zdarzeń rewolucyjnych, jest zmartwieniem spędzającym sen z powiek nie tylko przywódców państw północno-afrykańskich i Bliskiego Wschodu, lecz również i Europy.

Na kilka dni przed upadkiem rządu Ben’a Ali, francuski minister spraw zagranicznych zaproponował pomoc reżimowi w tłumieniu rebelii. Motywem przewodnim, skłaniającym Francję do okazania wsparcia, były oczywiście interesy francuskich kapitalistów, którzy korzystali ze spadku wartości siły roboczej, narzuconego przez reżim Ben’ Ali’ego. Po zawróceniu lotu Ben Ali’ego do Francji, pomimo szerokich tradycji przyjmowania pod swoje skrzydła upadłych dyktatorów, rząd francuski wykazał pogardę dla samego dyktatora jak i jego pionków, dlatego że nie potrafili zapobiec rozwojowi niekorzystnych, z ich punktu widzenia, wydarzeń. Dopóki szeroki strumień gotówki płynął do burżujskich kieszeni, a porządek- niezbędny do podtrzymania wyzysku, był przez reżim siłą utrzymywany, Francja nie zawracała sobie głowy charakterem sprawowanej przez Ben Ali’ego władzy. Podobny schemat taktyki rządu francuskiego widzieliśmy na przykładzie Wybrzeża Kości Słoniowej, gdzie pomimo dowodów na szachrajstwa w wyborach prezydenckich kandydującego na to stanowisko, przychylnego Francji ekonomisty MFW- Alassane Ouattar’y- francuski imperializm wciąż go popiera. Oczywistym w takiej sytuacji jest, że francuski rząd popierał Ali’ego jedynie do momentu utrzymywania przezeń władzy, potem stał się bezużyteczny.

W przypadku wielu rewolucji, jak choćby sytuacja w carskiej Rosji Mikołaja II w 1917r. czy w Shah w Iranie w roku 1979, wraz z odejściem dyktatora, przewrót wzmacnia i radykalizuje się. W niedzielę 16-go stycznia, drugiego dnia po ucieczce Ben Ali’ego, 1500 osób demonstrowało w miasteczku Regueb (populacja 8000 osób), skandując m.in. hasło- „nie buntujemy się, by powoływano ‘rząd jedności narodowej’ formowany przez tekturową opozycję!!!”. W poniedziałek 17-go stycznia świeże demonstracje i protesty wybuchły w Tunis, atakowane strumieniami gazu łzawiącego, z kolei na przedmieściach, zamieszkiwanych w przeważającej mierze przez przedstawicieli klasy robotniczej, mieszkańcy zorganizowali się w ramach samoobrony przed policją, tworząc komitety powiatowe. Następnego dnia w Tunis oraz Sousse pojawiają się wezwania do demonstracji przeciw nowo powołanemu rządowi, hasło przewodnie brzmi: „upadła dyktatura, nigdy więcej żadnej dyktatury!”.

„Tunezyjska rewolucja”, która nie jest już sprawą wyłącznie Tunezji, zdaje się być daleka od zakończenia. Chociaż Ben Ali’ego już nie ma, wiele pozostałości po jego dyktatorskim państwie wydaje się nadal nie umierać. Nowo powołany „rząd jedności narodowej” w 85% składa się z członków RCD- partii Ali’ego- oraz jego byłych ministrów i „yes-man’ów”. Z kolei członkowie „opozycji” wprowadzeni do tego ciała są to w większości działacze oficjalnej, regulowanej prawnie opozycji z czasów dyktatury, jak również kilku członków partii Eddajdid (była Partia Komunistyczna), która została zdelegalizowana pomimo znacznego wspierania działań Ben Ali’ego. Oczywiście obiecywana jest wolność prasy jak i tworzenia i rejestracji opozycyjnych partii; wybrani więźniowie polityczni, jak choćby Hamma Hammami, są uwalniani z więzień, a w przeciągu najbliższych 6-ciu miesięcy zapowiadane są nowe wybory. To jednak nie uspokoiło zbuntowanych obywateli.

Wraz z upadkiem rządów Ben Ali’ego, nowy rząd oczywiście będzie zmuszony pójść na pewne ustępstwa. Historia rewolucji w Rosji, Niemczech czy Iranie, mimo wszystkich różnic między nimi, pokazuje jednak, jak burżuazja w obliczu zawirowań społecznych i ludowych wystąpień przeciw władzy, potrafi zepchnąć w polityczny niebyt nawet swoich prominentnych i lojalnych przedstawicieli. Jeżeli jednak tylko potrafi utrzymać się u władzy i zachować funkcjonowanie aparatu państwowego w jakiejkolwiek formie, zrobi wszystko, by zmiażdżyć w zarodku tych, którzy ośmielą się jej przeciwstawić. Iluzja demokracji przedstawicielskiej, sojusze między tą, czy inną partią klepiących się po ramionach burżujów, działających rzekomo dla „demokracji”, „narodu” oraz w imię dobra szerokich mas, często okupiona jest krwią buntujących się klas pracujących. Gdy powstaje ruch rewolucyjny, jedynym wyjściem jest zwycięstwo jednej klasy poprzez skruszenie innej.

¹ - z j. ang. rząd/przedstawiciel rządu, charakteryzujący się niepohamowaną chciwością i korupcją;

W oparciu o materiały zewnętrzne, opracował i przetłumaczył Jaromir

(za stroną internetową Centrum Informacji Anarchistycznej)

autor: BB, data nadania: 2011-01-26 08:22:07, suma postów tego autora: 4605

Z TYM MOŻEMY SIĘ WSTĘPNIE ZGODZIĆ

Rewolucja tunezyjska "daje szanse na rozszerzenie PROCESU REWOLUCYJNEGO [nasze podkreślenie - BB] na inne kraje regionu", "będzie miała znaczące miejsce w historii" (Ostap Bender).

Znaczenie tego niejednoznacznego i nieliniowego przecież procesu, w którym istotną rolę odgrywają wewnętrzne sprzeczności, nie ograniczalibyśmy tylko do Afryki północnej, czy radykalizacji mniejszości muzułmańskiej i emigrantów z państw Maghrebu we Francji czy Wielkiej Brytanii.
Interesuje nas w jaki sposób proces ten przełoży się na nasze krajowe podwórko - jakie wnioski wyciągną z tego środowiska nowej radykalnej lewicy w Polsce.
Postulujemy otwartą dyskusję w tej sprawie - nie tylko w internecie.

autor: BB, data nadania: 2011-01-26 08:47:49, suma postów tego autora: 4605

KUMPLE I "MODA NA SAMOBÓJSTWA"

DSK I BEN ALI - DOBRE KUMPLE

Podczas swej wizyty w Tunezji, Dominik Strauss-Kahn [DSK] został odznaczony przez Ben Alego orderem Republiki Tunezyjskiej. Zapytany o wnioski, jakie wyciągnął ze swej wizyty i ze swych spotkań z kierownictwem kraju, szef MFW piał hymny pochwalne na temat prowadzonej tam polityki gospodarczej. "Gospodarka tunezyjska jest zdrowa, sprecyzował, dodając nawet, że 'jest dobrym przykładem dla innych' i, w związku z tym, ocena MFW wypadła nadzwyczaj pozytywnie."
Te słowa zostały wypowiedziane w 2008, a więc nie są najświeższe, ale nie zostały nigdy zdementowane przez człowieka przedstawiającego się jako ekspert w dziedzinie sprawnego zarządzania gospodarką. I nie dlatego, że wówczas partia Ben Alego była członkiem Międzynarodówki Socjalistycznej (w której pozostała do 18 stycznia 2011 r.!), Strauss-Kahn dał wyraz swej życzliwości, ale dlatego, że - po prostu, interesy klas uprzywilejowanych, w szczególności interesy państw imperialistycznych, były tam prawidłowo bronione. W tym kontekście, Strauss-Kahn odnalazł się we właściwej dla siebie roli.

(bez podpisu, "Lutte Ouvriere" nr 2216 z 21 stycznia 2011 r., s. 9)

FRANCE TELECOM - ORANGE: BEZPOŚREDNIO ZWIĄZANI Z DYKTATURĄ

France Telecom - Orange należy do tych licznych spółek francuskich, które liczyły na utrzymanie spokoju społecznego przez dyktaturę tunezyjską i musiały pozbyć się złudzeń z powodu odwagi świata pracy Tunezji.
Najbardziej znane są call centres, odpowiadające na zgłoszenia klientów dotyczące abonamentu lub trudności technicznych. Od 9 do 12% tych zgłoszeń jest odbieranych w Tunezji. Część w ramach podwykonawstwa dla Teleperformance, przodującej grupy na świecie w tej branży, co oznacza 100 000 pracowników na całym świecie, z czego 7 000 we Francji i 4 000 w Tunezji.
Ale istnieją też inne więzi, bezpośrednie, między France Telecom i reżymem Ben Alego: poprzez Orange Tunisie. Ta spółka, stworzona w maju ub. roku, postawiła sobie za zadanie zawojować 22,5% rynku telekomunikacyjnego w Tunezji w ciągu czterech lat. Jeśli to zadanie zostanie zrealizowane, odbędzie się to ze szkodą dla Tunisie Telecom, która zatrudnia 7 000 osób i jest "historycznym" operatorem tunezyjskim, przekształconym w spółkę z o.o. i sprywatyzowaną według modelu nakreślonego wcześniej przez... France Telecom we Francji.
Orange Tunisie jest owocem współpracy między France Telecom/Orange (49% kapitału) i spółki tunezyjskiej Investec, z grupy Mabrouk (51%). Prezes France Telecom, Didier Lomabrd, gratulował sobie tego partnerstwa: "Orange jest szczęśliwy z powodu nawiązania współpracy z z Marwanem Mabroukiem w celu stworzenia pierwszego kompleksowego operatora z prawdziwego zdarzenia w Tunezji".
Didier Lombard jest dobrze znany pracownikom France Telecom we Francji ze swej sprawności w odpieraniu zarzutów o degradację warunków pracy: zwykł mówić o "modzie na samobójstwa". Co do Marwana Mabrouka, jednego z zięciów byłego prezydenta Ben Alego, należy on do tej "rodziny", która przywłaszczyła sobie owoce pracy przedsiębiorstw tunezyjskich.
Ciągnie swój do swego! Pozostaje tylko życzyć sobie, aby to powiedzenie skonkretyzowało się po stronie ludzi pracy w Tunezji.

Jean Sanday
("Lutte Ouvriere" nr 2216 z 21 stycznia 2011 r., s. 9)

autor: EB, data nadania: 2011-01-26 12:35:31, suma postów tego autora: 856

MOBILIZACJA TRWA

Wystarczyły cztery tygodnie od wybuchu gniewu mieszkańców Sidi Bouzid w dniu 17 grudnia, aby Tunezyjczycy zdołali, dzięki manifestacjom, zmusić do odejścia dyktatora Ben Alego, który pozostawał na stanowisku od 23 lat.
Co się działo wówczas na szczycie aparatu władzy? Faktycznie, jego członkowie zapewne już zdecydowali się pozbyć dyktatora, aby spróbować uratować co się da...
Trzy dni po ucieczce Ben Alego, w poniedziałek 17 stycznia, rząd przejściowy został utworzony pod egidą dawnego premiera Mahammeda Ghannouchiego. W jego skład weszło sześciu członków starego rządu, do tego na kluczowe stanowiska, takie jak: obronność, sprawy wewnętrzne, sprawy zagraniczne czy finanse. Gannouchi dwoił się i troił zapewniając, że ci ostatni "mieli czyste ręce" i zawsze działali "dla dobra interesu narodowego"! Trzech szefów partii legalnej opozycji, Neguib Chebbi z Postępowej Partii Demokratycznej (PDP), Ahmed Brahim z Ettajdid oraz Mustafa Ben Jaffar z Forum Demokratycznego na rzecz Pracy i Wolności Obywatelskich (FDTL) zostali wezwani do uczestnictwa w rządzie, podobnie jak działacze związani z UGTT, centrali związkowej.
Nazajutrz, 18 stycznia, we wtorek, po południu, UGTT zażądała od tych ostatnich wycofania się z rządu, którego nie uznała. Nieco później, minister Zdrowia, Mustafa Ben Jaffar z FDTL zawiesił jako kolejny swe uczestnictwo. Minister Kultury także miałaby podać się do dymisji. Ze swej strony Ettajdid, powstały w 1993 r. z dawnej partii komunistycznej (PCT), również grozi wycofaniem swego ministra z rządu - do którego przystał "w celu zapełnienia pustki politycznej, która zagraża bezpieczeństwu kraju i dla zachowania zdobyczy rewolucji ludowej" - o ile partia Ben Alego, RCD, nie zostanie odsunięta od władzy a jej ministrowie z rządu.
Tego samego dnia z rana, policja rozproszyła w Tunisie manifestację gromadzącą setki związkowców i aktywistów, którzy krzyczeli, że upadek dyktatora powinien stać się zaledwie pierwszym etapem i że jego partia - RCD powinna zostać odsunięta od sprawowania władzy, w pierwszej kolejności wycofana z obsady ministerstw.
Ludność odczuła ulgę z powodu przepędzenia klanu Ben Ali i Trabelsich, rodziny jego żony, popieranego do ostatniej niemal chwili przez zachodnich szefów rządów. Ale też ma pełne prawo do odczuwania dumy z powodu udanej, codziennej mobilizacji - odważnej, zdeterminowanej pomimo represji, dziesiątek zabitych i rannych; bez wątpienia nie ma zamiaru odebrać sobie zwycięstwa.
Począwszy od 14 stycznia obserwujemy powstawanie "komitetów czujności", które ochraniają dzielnice ludowe przed haraczami egzekwowanymi przez uzbrojone bandy - policji lub kryminalistów - najprawdopodobniej utworzonych przez dawnych funkcjonariuszy Ben Alego i którzy nie zamierzają stracić swoich źródeł dochodu. Tak więc można zobaczyć młodych ludzi, nierzadko zorganizowanych wśród pracowników lub działaczy miejscowych, jak biorą na siebie obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom, rodzinom, domostwom. Widzi się ich, jak kontrolują samochody i ich pasażerów, pomagają armii, którą na razie postrzegają jako sojusznika ich niedostatecznych sił.
To w tej ciągłej mobilizacji, w tej organizacji ludność Tunezji trzyma w ręku zasadniczy klucz do zmian, do których aspiruje. Burżuazja, która była przez 23 lata związana z Ben Alim wciąż stoi na czele banków, kopalń, fabryk tekstylnych, call centres, wielkich instytucji finansowych. Wraz z odejściem dyktatora walka ludzi pracy, młodych, bezrobotnych o spełnienie ich elementarnych żądań musi trwać dalej, podczas gdy poplecznicy reżymu Ben Alego usiłują, lepiej lub gorzej, poskładać jakiś wiarygodny rząd.

Viviane Lafont
("Lutte Ouvriere" nr 2216 z 21 stycznia 2011 r., s. 8)
tłumaczenie: E.B.

autor: EB, data nadania: 2011-01-26 18:00:23, suma postów tego autora: 856

Dodaj komentarz