Ciekawe jakie jest w tej sprawie stanowisko pozostałych związków zawodowych.
100?
Dość mało. W czasach KPiORP bywało tysiąc.
100?
Na zdjęciu widać ich mniej.
Na demonstracji Kapiora nigdy nie bylo 1000 osób.
http://1917.net.pl/?q=node/4130
I to bez pracochłonnego,kosztownego pikietowania.:)"PiS na spadku notowań PO nie zarobił: partię Jarosława Kaczyńskiego popiera 25 proc. Polaków (dwa tygodnie temu - 24). Dużo zyskał SLD - ma aż 19 proc. poparcia. PSL - 6 proc."
Więcej takich jasnych i zrozumiałych akcji solidarnościowych i mniej byłoby wśród lewaków krytyków Franka Gierota.
Wojtkowi Orowieckiemu i Remigiuszowi Okrasce gacie by opadły na samą myśl o roszadzie na stołku przewodniczącego.
Było nawet więcej. Byłeś na antyImpelowskiej demonstracji we Wrocławiu? Wątpię.
po co pikietować, demonstrować, wstawiać się za jakimiś robolami, w ogóle po co robic cokolwiek? Ważne, żeby sondaże szły w górę, to będzie posadka posła dla jakiegoś postkomucha.
a przypomnij mi, jaki to był efekt demonstracji antyImpelowskiej we Wrocławiu, bo w mojej obecności wielokrotny przewodniczący Ziętek zapowiedział jeno jakiś raport dotyczący działania Impelu? Dasz tu jakiś link do tego wiekopomnego rewolucyjnego raportu i opowiesz, jak to on wstrząsnął światem i zachwiał fundamentami imperializmu. Chętnie posłucham, łaskawco.
Jeśli szukasz kolegi do rozmowy o Ziętku, to pewnie Okraska lub Kuligowski chętnie podłapią temat. Ja tylko napisałem, że w demonstracji wzięło udział ponad tysiąc osób. Nie wiem, jak to się ma do imperializmu - być może tak, jak twoje chore skrzywienie na punkcie Ziętka i S'80. Jednym słowem: miłej rozmowy z chłopakami prawakami.
Sondaże nie rosną tak sobie z niczego,bez powodu.A może większość roboli już nie jest tak głupia,że swoją poprawe bytu widzi w jedności robotniczej polsko-włoskiej?A może już zaczynają zauważać,że inicjatywy wnoszone przez SLD zrobią wszystkim robolom dużo,duuużo lepiej i więcej.?Ma racje stary szczecinianin.Z tej pikiety będzie tyle samo co z antyimpelowskiej.Ziobro,czyli nic.
To ty, altstettinerze, żyjesz?
Prędzej spodziewaliśmy się Daniela Podrzyckiego zobaczyć.
Może masz od niego jakieś posłanie?
Zamieniamy się w słuch.
Czy to prawda, że stawia na Gierota?
Nie trzymaj świat w niepewności.
Niech przez ciebie pamięć absolutna przemówi.
-SLD!
-Co?
-Kodeksy pracy,ustawa Blidy, prałat Jankowski,CIT dla przedsiębiorców, MIiller, Hausner... wymieniać dalej?
Powiedz NIE liberałom z SLD! Do zobaczenia chłopaki w koalicji z PO na jesieni ;)
Bardzo chętnie życzył bym Zielonoziętkowcom koalicji z kimś,ale nie wiem czy ktoś jeszcze dopisałby się do tak durnych pikiet.:)
co tam znowu wypisujesz o chłopakach-prawakach? Dałbyś już spokój temu rozliczaniu Ziętka z miziania się z Le Penem i wydawania oświadczeń o Żydach czyhających na polskie mienie, wypominaniu Olszewskiemu kariery w ZCHN-ie i wychwalania Dmowskiego, a całej tej bandzie flirtowania z NOP-em, Wileckim, KPN-em, Frontem Polskim itd.
A "Akcja Impel" skończyła się tak jak wszystkie akcje Sierpnia 80 - przedwyborczym szumem medialnym i powyborczym smrodem palonych gum w Alfie Romeo.
jeśli chcesz się licytować na ilość wyprowadzonych w pole przez Ziętka to właśnie Cię sprawdziłem. Jak nie odpowiadasz na pytanie, znaczy, że nie masz nic do powiedzenia i nie sprawdzasz się jako harcownik przewodniczącego.
BB - żyję jakoś tak sobie, lecz nie mam żadnych przecieków z dworu interesującego was kacyka. Ziętek jako książe Niemanic na Niewidzianach musi podpinać się pod każdy ruch Gierota mimo jego słabnącej pozycji w Tychach. Buńczuczne deklamacje przed ambasadą Włoch nijak się mają do dawnych kart ruchu rewolucyjnego - wszak w Turynie nie ma też już nic z ducha "L'Ordine Nuovo"! Całe to picowanie to zwykłe siane złudzeń, tak po stronie tyszan, którzy mają pozór uczestniczenia w międzynarodowej walce (która tam, we Włoszech jest już przegrana) jak i wśród Włochów, którzy mają mieć nadzieję, że tam, gdzieś daleko na wschodzie popiera ich mocarny, rewolucyjny związek.
Ja tam nie kibicuję ani Ziętkowi ani SLD. W zasadzie to nie kibicuję żadnej partii, ale z tych które istnieją pewne mają co nieco za uszami.
SLD zawsze ładnie mówi, zawsze ładnie obiecuje, zawsze ładnie opowiada o tej Polsce socjalnej społecznie i liberalnej obyczajowo. Zawsze gdy nie jest przy władzy;] A jak się kończy to widzimy gdy społeczeństwo postanawia SLD rozliczyć z tych wyborów.
Ja w teorii jestem zwolennikiem koalicji SLD-PO a raczej PO- SLD bo wtedy cała ta postkomunistyczna nomenklatura wreszcie wróci tam gdzie jej miejsce do spadkobierców Unii Wolności, Leszka Balcerowicza i innego okrągłostołowego towarzystwa.
Szkoda tylko,że społeczeństwo kolejny raz dostanie od uważających się za lewicę SLD w dupę ;]
Wam to nijak nie dogodzisz. Daniel palił gumy przed wyborami... i co wyszło?
Ziętek załapał - pali po wyborach. Ma tę przewagę, że żyje.
Nie chowałbym go, altstettinerze, za życia. Chłop potrafi prowadzić. I jaki rozważny. Postawił na Z.M.K. - znaczy hamulcowego i tylko koła piszczą.
Gdyby postawił na E.B. (jedno B z dwóch BB), to na czerwonych światłach na Rondzie de Gaula zamiast hamulec gaz by wcisnął i wypchnął by poprzedzających go konkurentów wprost pod koła rozpędzonych samochodów nadjeżdżających z prawa i z lewa. Czysta robota.
Przyznasz chyba - nam się należy palma pierwszeństwa.
Widzisz, jaki ze mnie strateg.
A teraz nie mniej poważnie. W tej grze bez szans trzeba stawiać na nietypowe rozwiązania. Proponujemy roszadę. Przewodniczącego "Sierpnia 80" mógłby zastąpić wiceprzewodniczący. Wydawałoby się, że to żadna rewolucja. Ale nie byłoby już Podwójnego Przewodniczącego. Czysty zysk i żadna strata.
Z Frankiem byśmy się szybko dogadali - jemu palma nie odbija.
A Z.M.K. mógłby w dalszym ciągu mówić Ziętkiem.
I wilk byłby syty i owca cała.
"W czasach KPiORP", jak to ładnie określiłeś, bywało i dwa tysiące (20.06.2008). Podobnie po czasach KPiORP (26.03.2009). Na ogólnopolskich demonstracjach. W piątek odbyła się wyłącznie pikieta, przede wszystkim pracowników Fiat Auto Poland, której celem było zamanifestowanie solidarności z robotnikami z Włoch. Widzisz różnicę?
Rozumiem, że jesteś przyzwyczajony do 10-osobowych pikiet Racji, na których wszystkich uczestników widać na jednym zdjęciu, dlatego w tym przypadku też traktujesz to jako jedyny sposób na obliczenie liczby uczestników. Cała galeria zdjęć jest na facebooku, mądry z ciebie chłopczyk, więc na pewno znajdziesz. Rozumiem też, że odruchy warunkowe, wpojone ci w czasach członkostwa w LA, nakazują zawsze pomniejszać ilość osób biorących udział w protestach, których nie współorganizowałeś. Mimo wszystko czekam, kiedy Racja zorganizuje cokolwiek nie na 100, ale choćby na 50 osób.
@ Lewy_sierpowy - tak, też się cieszę, że po wyborach SLD wejdzie w koalicję z PO i przestanie udawać, że czymkolwiek się od nich różni.
PS widzę, że zostałem obwołany jednym z "krytyków Franka Gierota". W zasadzie powinienem poprosić o jakiś cytat z mojej wypowiedzi, który by to potwierdzał, ale ponieważ tą informację podaje jeden z dyżurnych kłamczuszków tego forum, nawet to sobie daruję.
Przepraszam, że co? Że zdarza Ci się publikować neonazistów w swoim piśmie (Obywatel)? A tak, racja! Zapomniałem. Ale to przecież dobrzy neonaziści, bo wasi. Tak jak faszyści, z którymi chciałeś robić "sojusz ekstremów" (ekskrementów) to byli dobrzy faszyści-sojusznicy - prawdziwi przyjaciele Ziemi i Polski. :-)
Jak już mówiłem, jeśli chcesz rozmawiać o Ziętku, to proponuję z kim innym - ja nie znam faceta, a nawet jakbym znał, to nie bawią mnie zabawy w przedszkole. Pogadaj z kolegą Remikiem, pseudonim "virtual fighter" - fanem publicystyki neonazistowskiej - albo z "krytykiem" komunizmu redaktorem Kuligowskim.
Odsyłamy cię choćby do "Wymiany zdań" ("HARTOWNIA" nr 3-4/2010). Strasznie cię wtedy rozbawiliśmy. Z nas się śmiałeś czy z Franka Gierota?
Kto, Wojtku, będzie się śmiał ostatni?
Redaktor Kuligowski poświęca Ziętkowi w porywach 1% uwagi.
Znajomość BB z "Frankiem Gierotem" wzbudziła w tobie śmiech. Może wyjaśnisz, czym była powodowana twoja reakcja?
PS.
Piotrze Kuligowski. Jesteś tylko Redaktorem tego portalu, nie przypadkiem Panem Redaktorem?
Nie był to, Wojtku, jedyny przypadek, ale ta wymiana zdań w internecie - zdawałoby się w worku bez dna - została utrwalona dla potomnych.
Następny raz będziesz się liczył ze słowami lub jak Ikonowicz wystawisz domenę nowalewica.pl (w waszym przypadku wladzarobotnicza.pl) na sprzedaż. Dyskusję z nim utrwaliliśmy w "Samorządności Robotniczej" nr 2/2010.
Powinno to was czegoś nauczyć, choćby odpowiedzialności za słowa, o kulturze nie tylko politycznej już nie wspominając.
Rozumiem, altstettinerze, że w twoim mniemaniu Nowej Lewicy było o wiele bliżej do L'Ordine Nuovo. A to zapewne za sprawą jednego twojego artykułu o Gramscim. Jedyne, co łączy Gramsciego z NL to fakt, że obu już nie ma.
Wytykanie (z pozycji NL) małej liczebności i rewolucyjności "Sierpnia 80" jest co najmniej kuriozalne. Wiadomo, że cofnięcie świadomych ruchów rewolucyjnych ma miejsce nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Co zresztą przekłada się na możliwość kanalizowania takich buntów, jak te obecnie trwające w Afryce Północnej. Krytyka "Sierpniowi 80" jak najbardziej się należy, ale wszystko zależy z jakich pozycji. Twoje są co najmniej pokrętne.
I nawet ponad 100 osobowa pikieta Sierpnia 80 ich nie przekreśli.Tą "krzywde"wyrządził rząd Leszka m. w roku 2003.Dlaczego żaden z następnych pożal się boże rządów jej nie naprawił? A odpowiedż jest prosta: bo na tej krzywdzie tucżą się dawni właściciele(w tym najważniejsi kościelni")i POśrednicy!!!"Proszę spojrzeć, na ile stać było np. skarb państwa, by zapłacić rodzinom ofiar Grudnia '70. Tylko rodziny zabitych dostały po 50 tys. zł jednorazowej renty. A tu jeden właściciel dostaje 10-15 mln zł, bo jego działka m.in. dzięki inwestycjom państwa leży dziś w luksusowej dzielnicy. Tak wygląda ta sprawiedliwość dziejowa - denerwuje się jeden z gdańskich urzędników. - Tusk robi konferencje prasową, bo budżet da rocznie na transplantacje 45 mln zł. Czy pan wie, że tyle samo ten sam budżet będzie musiał zapłacić kilku osobom, bo na ich dawnej ziemi stoi osiedle mieszkaniowe czy cmentarz"
http://biznes.onet.pl/jutro-tk-zbada-wniosek-sld-ws-komisji-majatkowej,18515,4158967,1,onet-wiadomosci-detal
NL była bytem politycznym dość zróżnicowanym, aczkolwiek na zupełnie innych zasadach niż PPP. Co do "pokrętności" to sam dajesz jej wielokrotnie przykłady, ostatnio choćby z tym ciężkawym konceptem przeciwstawiania Gierota Ziętkowi.
Zbyszku, coś kręcisz polemizujesz z BB, uznając E.B. za rodzaj męski. Zaraz pewnie powiesz, że Marks był kobietą.
Nowa Lewica to potrafi.
demonstracjach KPiORP bywało - jak informowali reporterzy wydawanej przez sponsora tego komitetu, lidera PPP i Sierpnia 80 - (cytuję:)"prawie 1000 osób".
A, jak wiadomo, z elementarnej matematyki
"prawie", czyli < 1000
może to być równie dobrze 999, jak 1.
Pop-ularna reklama słusznie zauważała, że "prawie robi wielką róznicę".
demonstracje KPiORP były tak popularne, jak sugerują tu niektórzy, to dlaczego ten Komitet zawiesił dzialalność?
Powiedz po prostu: Nowa Lewica była masową, szeroką, pluralistyczną partią pracowniczą/robotniczą. Miała na wyposażeniu sto sztandarów, a może i więcej.
Przede wszystkim miała jednak Przewodniczącego i Sekretarza Generalnego.
Tym ostatnim byłeś ty.
Nie musisz mówić nic więcej.
Ile jest wart Sekretarz Generalny bez Przewodniczącego?
Tyle co wasza domena?
DAJEMY JEDEN GROSZ.
Trwa licytacja - kto da więcej?
była?
NL była, jest i będzie!
Póki kapitalizmu, imperializmu i wyzysku, póty też antykapitalistycznej, postępowej partii ludzi pracy!
10 złotych.
Nie zagaduj, daj lepiej coś na wykup domeny Nowej Lewicy i dorzuć na Sekretarza Generalnego. Byłeś przecież członkiem tej "pięknej" formacji. Nosiłeś nawet sztandary.
Widzisz, Sekretarz Generalny o was pamięta. Akceptuje pluralizm. Byłeś filarem tej partii.
Co mówię - jesteś!
Robimy zrzutkę?
Na was, towarzyszu i towarzysze, w takich sytuacjach można liczyć.
Przekazy proszę kierować na konto podane w stopce "HARTOWNI".
tylko licytacja.
10 złotych po raz drugi.
Jak podaje sierp i młot w jeziorowym wątku dyskusji "domena nowalewica.pl jest w internecie wyceniana na skromne 443 zł.
Dla przykładu lewica.pl na 29 474 zł".
Stąd ta zrzutka. Licytując cenę możesz wywindować. Musimy być na to przygotowani.
A tak a propos - nie jesteś zainteresowany żywym towarem?
Dziewczyny, Sekretarz Generalny jest do wzięcia! To kawał chłopa i były marksista.
- jako byt internetowy czy astralny i tak nic nie dasz, bo po pierwsze nie masz. Wpisujesz się tylko w grę pozorów. Teraz łatwo kpić, nie pamiętać choćby naszej akcji po śmierci Tomka Jochana. A spodziewałem się jednak rzetelności. Cóż, nie ostatnie rozczarowanie...
trudno:
450 złotych po raz pierwszy.
musimy być przygotowani na groźnego konkurenta.
Redaktor Seweryn Blumsztajn chyba kupi domenę stałemu uczestnikowi swoich blokad "antyfaszystowskich".
będą ukazywały się teraz informacje o Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej?
A Jacek Zdrojewski? Pod jego skrzydłami wystartował już Klub Socjalistyczny. August G. byłby chyba zainteresowany. Jarek A. też - u Zdrojewskiego złożył przecież numer zerowy "PO PROSTU GAZETY" z udziałem... Ikonowicza.
Ale numer! Zobacz co chłopcy grają.
Lepiej przerzuć już szmal na byłego naszego człowieka... i przekaż na konto "Hartowni".
nie mogę uwierzyć, że proletariat Polski został osierocony.
"Nie stało Ikonowicza"?
To nie może być prawda.
Nie rozumiem, o czym Wy dyskutujecie... Nie ma lewicy ani prawicy, są - prawie - tylko aparatczycy wykonujący odgórne zlecenia (co widać szczególnie wyraźnie współcześnie i na przykładzie Polski). Koniec, kropka.
Nie martw się, Abcio, właśnie aktualizowana została po długim milczeniu strona internetowa Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej, na której Ikon wciąż za gruby szmal (50 zł) kosił trawę.
Oto nowe rewolucyjne oblicze Igora Lewego:
EGIPT: PRECZ Z DYKTATURĄ!
W Egipcie trwa rewolucja. Egipscy rewolucjoniści wzywają do zakończenia dzikiego wyzysku i dyktatury Hosni Mubaraka. To wezwanie do demokracji.
Egipska młodzież ma dość życia w kraju, w którym od 30 lat obowiązuje stan wyjątkowy, jest zmęczona policyjnym reżimem, ma dość krztuszenia się gazem łzawiącym kupowanym za amerykańskie fundusze, zmęczona biedą, strachem, bezrobociem, beznadzieją - to jest ta młodzież, która rozwścieczona brutalnym zamordowaniem przez policję ich przyjaciela Khaleda Saida w Aleksandrii, idąc za przykładem rewolucjonistów tunezyjskich, podjęła walkę na ulicach od 25 stycznia, obchodzonego oficjalnie jako Dzień Policjanta. Przyłączyli się do nas robotnicy egipscy, uciskani przez te same władze. I teraz razem walczymy o położenie kresu temu reżimowi.
Zbyt długo wmawiano nam, że demokracja w świecie muzułmańskim może być wprowadzona wyłącznie na czołgach zachodnich armii. Ta sama propaganda straszyła nas, że wszelkie oddolne ruchy skierowane przeciwko totalitarnym władzom muszą zakończyć się dyktaturą fundamentalistów. Eksperci od wszystkiego co arabskie, samozwańczy rzecznicy Arabów tacy jak Marek Dziekan z Uniwersytetu Łódzkiego, próbują nas straszyć, twierdząc, że gdyby w naszym kraju zezwolono na demokrację, do władzy doszłyby ruchy religijne. Tymczasem instytucje religijne w Egipcie tak muzułmańskie jak i chrześcijańskie, sympatyzują z reżimem Mubaraka, a ludzie walczą zjednoczeni na ulicach wbrew ich oficjalnemu stanowisku.
Europejskie i amerykańskie władze, które za strategicznych sojuszników mają cynicznego dyktatora (Mubaraka w Egipcie) i fundamentalistę (Abdullaha w Arabii Saudyjskiej), obawiają się jednego: prawdziwej władzy ludu, nie podatnej na manipulację.
Ich koszmar a nasze marzenie staje się rzeczywistością
Warszawiacy! Chodźcie i poprzyjcie nasz protest przeciwko dyktaturze w Egipcie!
Poniedziałek, 31.01 14:00
Ambasada Egiptu
ul. Alzacka 18 (Saska Kempa)
Nie zważając na błąd ortograficzny - AKCJĘ POPIERAMY.
Szkoda, BB, że nie stać cię nawet na to, żeby zacytować dokładnie - ale przecież wtedy wyraźnie byłoby widać, że cała twoja argumentacja opiera się na kłamstwie. Jak zwykle.
W przywołanej przez ciebie wypowiedzi odniosłem się do fragmentu twojego wcześniejszego wpisu - "znamy wielu wspaniałych działaczy i dłużej od ciebie (np. Franciszka Gierota)" - w sposób następujący: "nawet nie wiecie, jak bardzo rozbawiliście mnie tym kawałkiem...dalej, pochwalcie się jeszcze trochę znajomościami :)"
I na tej właśnie podstawie zrobiliście ze mnie "krytyka Franka Gierota", gratulacje. Średnio inteligentny czytelnik bez problemu zauważy, że śmiałem się z waszego powoływania się na znajomość z Gierotem, która rzekomo miała być dowodem na prawdziwość waszych absurdalnych twierdzeń. Nawet ty, BB, to zauważyłeś, skoro pytasz "Z nas się śmiałeś czy z Franka Gierota?" Chyba już znałeś, pisząc to, odpowiedź.
Nie był w stanie się tego domyślić jedynie Kotuś-Kotarski. To nie wina chłopaka, że mało lotny, pewnie dlatego sami poleciliście mu - również na tym portalu - jako "godną naśladowania" biografię wokalisty zespołu Perfect. Kotuś pewnie zrozumiał z tego tyle, że powinien sobie łyknąć alpagi, jak widać specjalnie nie pomogło. (przy okazji Kotuś, nie sądzisz, że powtarzanie za swoim szefem pytania, zaczynając go od "no właśnie", jest, nawet jak na ciebie, dosyć kompromitujące?)
BB, to, co pisaliście w czasach przywołanej wymiany zdań, jeszcze było śmieszne. Wasze obecne wazeliniarstwo jest już wyłącznie żałosne. I jak to się stało, że kiedyś o Gierocie pisaliście "Franciszek" a teraz już wyłącznie "Franek"?
a teraz pytanko. Piszesz, BB: "Nie był to, Wojtku, jedyny przypadek". To gdzie pozostałe? Macie jakąś pisemną wypowiedź? To proszę o cytat. Powołujecie się na jakąś wypowiedź ustną? Proszę bardzo, tylko może jakieś szczegóły - co waszym zdaniem mówiłem, kiedy, kto może to potwierdzić? Jeżeli nie jesteście w stanie uściślić, to odszczekajcie. Że zacytuję: "Powinno to was czegoś nauczyć, choćby odpowiedzialności za słowa"
Z ocenami Ikonowicza zawartymi w tym apelu można oczywiście dyskutować, opierając się chociażby na zamieszczonym na internacjonalista,pl tekście "Intifada młodych" - wywiadzie z Hossamem el-Hamalawim.
Z Wojtkiem Orowieckim niekoniecznie. Śmiał się przecież z nas obu i z zasiedziałej większościowej organizacji "Sierpnia 80" w FSM Tychy nie raz, której przewodniczącym od pamiętnego wygranego strajku na początku lat 90. pozostaje Franciszek Gierot.
Z tamtych czasów mile go wspominamy, ale bynajmniej na roszadę nie gramy, chyba że żartem.
Dobry żart jest Wojtka wart, a Wojtek jego niekoniecznie.
Na Lewica.pl.
Lewica wciąż czeka na swojego Marksa, Engelsa, Lenina albo Chaveza, Napieralskiego albo Ziętka (najusilniej czekają ci, którym się najlepiej za to zapłaci). Obawiam się jednak, że żaden z ww. nie zmieni oblicza ziemi, tej ziemi, czasy Mesjaszy nie wrócą, raj nie nadejdzie, a komentarze na Lewica.pl nic tutaj nie zmienią.
Zaraz, zaraz, panie BB - wcale nie żaden były, ale jak najbardziej aktualny.
Oto, co niedawno napisał p.Altstettiner:
"...cieszę się, że
razem z Marksem, Leninem i ze mną jesteś przeciwko prawniczemu idiotycznemu formalizmowi! Też jestem za trybunałami ludowymi. Przyjmij więc znak pokoju...
autor: altstettiner, data nadania: 2011-01-24 21:21:42,"
Więc nie tylko marksista, ale i leninista-stalinista,
doświadczony praktyk roboty rewolucyjnej.
Ucz się Pan od niego jak zakładać nowe państwo robotników i chłopów, a nie kpij.
Bo jak się zdenerwuje to nie tylko utnie mnie łeb( w jego wersji-czerep) ale i Panu.
Komuniści tak mają - mordują przeciwników ale i swoich też.
na demonstracji pod ambasadą Egiptu zostaną wykorzystane gwizdki od Blumsztajna?
Rzecz w tym, że związek większościowy - a takim w FSM Tychy od czasu zwycięskiego strajku 1992 r. jest Wolny Związek Zawodowy "Sierpień 80" - staje się, chcąc nie chcąc, głównym partnerem dyrekcji. Na tak uprzywilejowaną i dwuznaczną pozycję latami pracuje kilka czynników. Rzadko który działacz związkowy, czy związek zawodowy, potrafi im się oprzeć. W przypadku mniejszościowego związku zawodowego, jakim jest w skali kraju WZZ "Sierpień 80", takich organizacji zakładowych jest raptem kilka. Zjawisko biurokratyzacji związków zawodowych typowe jest przede wszystkim dla związków większościowych. "Sierpnia 80" dotyczy ono w mniejszym stopniu.
Wojtek Orowieckim mógł o tym nie wiedzieć. Nie dziwota zatem, że jako hardcorowy zwolennik strajku generalnego w każdej sytuacji na przestrzeni ostatnich lat dystansował się od takich działaczy związkowych jak Franciszek Gierot.
Teraz koniunkturalnie wypiera się tego się i łże w żywe oczy.
Jesteś w stanie przywołać jakąkolwiek konkretną wypowiedź? To proszę bardzo. Nie? - to odszczekaj. Tu się nie ma z czego śmiać (wyjąwszy, oczywiście, Kotusia-Kotarskiego i Kuligowskiego). Ucz się "odpowiedzialności za słowa" - własne.
Już on załatwia sprawę.
szczęście, że błazenada "antyimperialistyczna", uprawiana przez ludzi którzy wiedzą, co powinni robić Egipcjanie, chociaż w swoim kraju nie są w stanie nawet załatwić siedziby dla swej partii, została wyceniona przez internetowych adminów na cenę lunchu w reatauracji Gessler.
I kto tu łże w żywe oczy? Zupełnie, jak w sprawie "świadków", których kiedyś mi obiecywałeś, ale jakoś od roku nie jesteś w stanie podać ani jednego nazwiska. Dalej, kłamczuszku, postaraj się bardziej.
"Ile jest wart Sekretarz Generalny bez Przewodniczącego?
Tyle co wasza domena?
DAJEMY JEDEN GROSZ.
Trwa licytacja - kto da więcej? "
Daje dwa grosze, ale najpierw chcę wiedzieć czy Sekretarz Generalny umie gotować i sprzątać? Jeśli tak, to biere!
nowalewica.pl za duzo warta nie jest.
Przykładowa lewica.pl w porównaniu z innymi portalami informacyjnymi np. takimi gigantami jak onet.pl też jest smiesznie wyceniana (ponoc wycena znacznie spada gdy na domenie grasują cenzorzy ;-), bo żyjemy przecież w wolnym kraju a nie w Egipcie Mubaraka, który wyłaczył egipcjanom komórki i internet ;-).
Onet jest wart - 84 094 689 zł.
lewica.pl - 29 474 zł
czyli 2853 raza mniej.
I z kim Wy chcecie walczyć o rząd dusz?
Franciszka Gierota poznaliśmy podczas pamiętnego strajku w FSM w 1992 r. Rozkolportowaliśmy tam wówczas kilkadziesiąt egzemplarzy "Tygodnika Antyrządowego". Pismo przypadło do gustu załodze. Wkrótce Franciszek Gierot zaprenumerował w imieniu organizacji 2O egzemplarzy. Ślady owocnej współpracy, a nawet przyjaźni, znajdziesz w "T.A." W międzyczasie prenumerata wzrosła dwukrotnie. Sytuacji w FSM poświęciliśmy kilka artykułów. Problemowy artykuł na temat przemysłu samochodowego, ze szczególnym uwzględnieniem sytuacji w FSM, napisał nawet dr Mieczysław Rakowski.
Współpracą urwała się po rozłamie w GIPR w 1995 r. Z założenia kontynuować ją miał LIT-owski "Głos Robotniczy" - nowy organ GIPR. GSR do niej nie pretendowała. Nie wszczynaliśmy walk bratobójczych w związkach zawodowych i współpracujących z nami zakładach. Po doświadczeniach z "Kurierem Mazowsza" wiedzieliśmy, że w ten sposób niewiele można zyskać.
Z czego się tu śmiać, chłopcze.
Z własnej głupoty się śmiałeś?
Aż taki samokrytyczny to ty nie jesteś.
To wystarczający dowód.
"Nie martw się, Abcio, właśnie aktualizowana została po długim milczeniu strona internetowa Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej, na której Ikon wciąż za gruby szmal (50 zł) kosił trawę."
Hmmm czemu to tak długo trzymali na pierwszej stronie? hmmm, znaczy się biznes rozkręcają? Można się dowiedzieć czy dużo zleceń na te trawniki przyszło, po tej spektakularnej Nowej Soli? Reklama zadziałała?
Mam znajomego, (daleki znajomy), baaaardzo bogatego człowieka. Zwykłe bydle;-). W swoim ogrodzie w Konstancinie urządza takie Garden Party. Raz byłem bo znam frajera, ale wiecej niestety nie zaprasza;-( Wyżera i picie skolko ugodno, więc grzech nie pojść. Podczas tych party bywaja różne atrakcje. Te króliczki rózne cycate to juz mu się znudziły, bo jak każdy bogacz zblazowany i zmanierowany (mnie sie podobały, baaaardzo inteligentne i rozmowne dziewczyny. Ciekawe osobowości ;-).
Jestem pewien, że facet nieźle by zapłacił za to by Piotr Ikonowicz podczas tego party pojawił się w kufajce i z kosiarką wśród gości i rżnął mu..., ten trawnik oczywiście.
Mogę zapytac jakby ktoś był zainteresowany.
Ile mu powiedzieć za godzinę? Jaki jest cennik dla burżua?
Ktoś tu wspominał o:
wladzarobotnicza.pl - 1 586,80 zł. Nie tak źle.
UWAGA UWAGA UWAGA, z Nowa Lewica też nie jest tak źle! Spójrzcie poniżej! Są inni otsiderzy!
partiapracy.pl - 304 zł i 55 groszy!
A teraz UWAGA UWAGA UWAGA, hit dnia!
dyktatura.info - 1 353,95 zł Świetny wynik na tle partii robotniczej z Jedynym Przedstawicielem Świata Pracy na czele!
Chyba wiesz, sierpie, że po Nowej Lewicy, dopiero dziś Ikonowicz sprząta. Sekretarz Generalny jest, jak sama nazwa wskazuje, od generalnych porządków.
A generalnie, jak wiesz, wszystko jest w porządku...
Czyli jest wielki smród po gaciach, nie wart złamanego grosza.
Ale nie zważając na to podnosimy stawkę i poprzeczkę.
Zbyszku, choć do nas - zrobimy z ciebie człowieka - SZEREGOWEGO ŻOŁNIERZA REWOLUCJI.
Żołnierzu, wiesz co to jest rozkaz?
Nawet ciekawe historie piszecie, tylko co to ma wspólnego z moim pytaniem? Zwykła próba zmiany tematu.
Jest oczywiste, że powoływanie się na znajomość z F.G. jako argument na poparcie waszych tez z przywołanej przez was dyskusji, może budzić wyłącznie uśmiech politowania. Tym bardziej, że - co właśnie przyznaliście - znajomość ta urwała się w r. 1995, a wy traktujecie ją jako dowód swojej rzekomo olbrzymiej wiedzy o związkowcach z Sierpnia'80... 15 lat później. W takim kontekście przecież na tą znajomość się powołaliście. To nie jest śmieszne? Jest. I to bardzo.
A pytanie było o moje inne wypowiedzi na ten temat, które, jak twierdziłeś, BB, miały miejsce. Dopóki ich nie przytoczysz - jesteś tylko i wyłącznie żałosnym kłamcą. To samo zresztą dotyczy nazwisk świadków, których rzekomo miałeś na poparcie innych swoich kłamstw. Dalej, ucz się odpowiedzialności za słowa - żałosny kłamczuszku.
Jak już tak sypiesz te sumy, jak z rękawa, napisz na ile wyceniono www.1917.net.pl i internacjonalistę.pl.
Wojtku choć jeden przykład (poza ostatnimi akcjami z udziałem FSM i Gierota) w swojej bogatej twórczości, gdzie odnotowałeś z szacunkiem jego związkową robotę.
Archiwum i CV masz zapewne uporządkowane. Jak znajdziesz to i my poszukamy. Nawet wiemy gdzie szukać - w worku bez dna. Znajdziemy jednak wręcz coś odwrotnego. Już to zresztą mamy. Szukaj zatem na gwałt kontrargumentów.
Na innej stronie, w innym rankingu, gdzie stosują wyceny w dolarach, cena PPP i NL jest inna aczkolwiek nadal nowalewica.pl wyprzedza partiapracy.pl
NL - 902 $
PPP - 815 $
Tam tez strone SLD wyceniają na 26 000 $. Nie łyso wam? ;-)
a zeby Was wszystkich pognebic podaję wartość przykładowej strony, która ma wiecej czytelników niz wy wszyscy razem wzieci:-)
pipy.pl - 50 047 zł
Prawda nie jest budująca. Franek Gierot był bojowym związkowcem w latach 90. Ale już takim nie jest. Nie ma zatem za co go teraz chwalić. Dwadzieścia lat wystarczyło by zmienił się w związkowego biurokratę. W przeciwieństwie do Ziętka jest on jednak w tym co robi obliczalny i odpowiedzialny przed swoim zakładowym związkiem i całą załogą.
Stać go na twardą walkę.
Nam to wystarczy. Nie tu szukamy ideału i ideałów.
Wolny Związek Zawodowy "Sierpień 80" nigdy takim nie był.
O PPP szkoda nawet gadać.
Zmiana na stanowisku przewodniczącego wiele by nie zmieniła.
Dziś nasz wybór padłby na... Daniela Podrzyckiego.
On nam wystarczy.
Jej program w TVN-ie to zaczątek kuchennych rewolucji!
Nie masz sumienia. Polecamy ci obszerny wywiad z nią chyba na onet.pl. To dopiero prawdziwa społeczniczka i działaczka. Na jej tle Neli się chowa.
Piotr mimo wszystko się wybroni, nie to co Rokita.
hmmm w tym pierwszym rankingu w złotówkach nie wyceniają żadnych org.pl czy net.pl,
a ten na stronie wartoscstrony.pl, podaje co prawda pozycje w rankingu google, ale w dolarach pokzauje jakies bzdury
1917.net.pl - 648 510 $ ... ;-))) hmmm pewnie komuniści z Egiptu, palestyny i Tunezji muszą tam czesto wchodzić?
wg tego samego rankingu
internacjonalista.pl - 988 $
a na tym złotówkowym 1917.net.pl nie niestety jest notowany, a
internacjonalista.pl - 1874 zł.
Nie chce mi się szukac innych stron, ale jakby nie patrzeć internacjonalista wyprzedza dyktature. Musi, za mało macie obrazków u siebie. Zlinkujcie do siebie jakieś pornole i dogonice Bartolika ;-)
Te złotówkowe sa bardziej wiarygodne dla polskich stron
"Ale nie zważając na to podnosimy stawkę i poprzeczkę.
Zbyszku, choć do nas - zrobimy z ciebie człowieka - SZEREGOWEGO ŻOŁNIERZA REWOLUCJI.
Żołnierzu, wiesz co to jest rozkaz? "
I co miałby Wam meldować: - "zadanie wykonałem"? ;-)
Poza tym ja sobie wypraszam, trwa licytacja, a nie jakies "choc do nas"! Ja dałem już 2 grosze! Czy "choć do nas" ma oznaczać, ze dajesz 3?
Na allegro dogadywanie się poza licytacją jest niedozwolone! Tu tez powinno
Jesli dajesz 3 grosze, to nie ufając Ci tak do końca, prosiłbym byś dwa grosze już teraz wpłacił jako wadium. Dopiero po wpłacie zastanowię się czy podbić do 4.
http://www.wartoscstrony.pl/sekretarzgeneralny.pl/
sekretarz generalny wart jest 15 000 baksów. Nie stac nas BB na niego ;-(
padłeś Wojaczka...
Zamykam licytację.
Jest tylko jedna oferta na nowalewica.pl, złożona publicznie (są świadkowie).
"450 złotych po raz pierwszy".
Tu masz numer konta - http://www.kss.vel.pl/index.php?option=com_contact&view=contact&id=1&Itemid=53
Wpłać i napisz w końcu coś o krzyżu i Smoleńsku na swojej nowej stronie - nowalewica.pl ;-)
'Smakuję trochę szampańsko, trochę ostrygowo. Jem fajne rzeczy, ładnie pachnę' - tak najpopularniejsza polska restauratorka opisuje samą siebie. Nigdy wcześniej nie czuła się tak spełniona jak teraz. Od zawodowych sukcesów ważniejsza jest jednak miłość. A ona niedługo weźmie ślub w cerkwi. Tylko to na razie tajemnica."
TAK SIĘ SMACZNIE ZACZYNA. MIŁEJ LEKTURY
GALA: Od kilku miesięcy jeździsz po kraju, 'uzdrawiając' restauracje w programie TVN 'Kuchenne rewolucje'. Czy przy okazji odkryłaś w sobie showmankę?
MAGDA GESSLER: To, co tam robię, nie ma nic wspólnego z showmeństwem. Zachowuję się naturalnie, tak, jakbym miała odnawiać moją własną restaurację. Przy czym otrzymuję ją w spadku po kimś, kto wygenerował problemy. Robię wszystko, aby ją z nich wyprowadzić i odnieść sukces. Moje wystąpienia są autentyczne. Nic nie jest wyreżyserowane. Tworzę nową koncepcję restauracji albo poprawiam zastaną. To zależy od miejsca, przestrzeni, czasu. Inaczej jest w Pszczynie, inaczej jest w Gdańsku. Muszę wydać też sprawiedliwy werdykt: kto odpowiada za niepowodzenie restauracji. Często są to właściciele.
GALA: Jak oni wtedy reagują?
MAGDA GESSLER: Bronią się, nie chcą tego przyjąć do wiadomości i udają bezproblemową sytuację. Mam cztery dni, żeby wykryć przyczynę niepowodzenia restauracji. To bardzo mało czasu. Ale rozumiem, dlaczego się bronią - program dociera do każdego kącika... Trochę to wygląda jak zabawa w chowanego.
GALA: Prasa rozpisuje się o 'aferze o hamburgera' w Lublinie. Powiedziałaś, że mięso śmierdzi trupem, Sanepid nałożył kary na właścicieli, a ci są na Ciebie rozżaleni. Słusznie?
MAGDA GESSLER: Nie. Hamburger w Polsce jest zdegradowany w swojej społecznej funkcji. Inaczej niż w Stanach czy Kanadzie, gdzie wciąż jest modny, bo mamy kryzys, a to tania forma jedzenia. Jedyne kolejki, jakie widziałam w tych krajach, są właśnie po hamburgery. Ale ich składnikiem nie jest oko, wymię, ścięgno i kawałek ucha, tylko prawdziwe mięso. Jeśli w Polsce ktoś się porywa na hamburgera, ma szansę na sukces. Bo nasza wołowina jest najlepsza na świecie. Za granicą jest sprzedawana po 70 euro za kg, bo krowy pasą się na łąkach, a nie w boksach, jak na świecie. W Jesz Burgerze chciałam podkreślić, że studenci nie muszą jeść oczu, wymion i ścięgien, tylko prawdziwe mięso za niezbyt duże pieniądze. I może marża będzie nieduża, ale przez to, że zwiększy się sprzedaż, wystarczy na utrzymanie restauracji. Dostali ode mnie witrynę chłodniczą, która miała pokazać Polakom, że hamburgery to nie przemielony papier toaletowy i wymiona, tylko cudowne mięso z udźca wołowego oraz świeże warzywa. Ale panowie zlekceważyli moje uwagi, bo kiedy wróciłam, w lodówce zastałam dwa placki ziemniaczane. A potem podali mi wołowinę upodloną do tego stopnia, że pachniała padliną! W życiu w restauracji nic tak wszechobecnie nie śmierdziało!
GALA: Wszyscy prawie uciekli! Po co wobec tego Ciebie tam zaproszono?
MAGDA GESSLER: Bo panowie nie wiedzieli, że program jest niemal dokumentalny! Prawda czasu, prawda ekranu. I że scenariusz pisze życie, czyli oni. Ja nie manipuluję rzeczywistością.
GALA: Na co chorują polskie restauracje?
MAGDA GESSLER: Na chciwość. Ludzie myślą, że to sposób na zarobienie dużych pieniędzy, a tak nie jest. To przede wszystkim sposób na życie, filozofia życia. Po jakimś czasie restauracja może przynosić zyski, ale trzeba w nią włożyć serce. Inaczej nic z tego nie będzie. Jej prowadzenie wymaga nadzwyczajnej zdolności i kontroli nad ludźmi, pracy marketingowej, sensualnej. I codziennie zaczyna się od nowa. To, co cudownie się ugotowało jednego dnia, ma być powtarzane kolejnego. A publiczność jest kompletnie inna. Codziennie jest więc premiera. Masz restaurację, a następnego dnia możesz już jej nie mieć.
GALA: Czy miłość, seks i jedzenie idą w parze?
MAGDA GESSLER: Od zawsze. Ludzie, którzy jedzą z apetytem i radością, mają apetyt na życie, na miłość, na seks. Mniej się boją, są bardziej otwarci, mniej się kontrolują. Przyjemnie jest patrzeć, jak ktoś je z apetytem (nie mylić z obżarstwem!). Od razu chcę się z nim zaprzyjaźnić!
GALA: Malarka, która zajmuje się kuchnią, to fantastyczne połączenie - wystarczy spojrzeć na to, jak są zakomponowane składniki dań na talerzu. A kiedy malowałaś ostatnio?
MAGDA GESSLER: Dwa dni temu. Maluję między telefonami mojego męża. Głównie kobiety z temperamentem: córkę, siebie, przyjaciółki, kobiety w trudnych sytuacjach.
GALA: To jeden z serii Waszych nocnych telefonów?
MAGDA GESSLER: Codziennie gadamy do szóstej rano.
GALA: I wciąż między Wami gorąco?
MAGDA GESSLER: Tak, po siedmiu latach, które obchodziliśmy niedawno, nieprawdopodobnie. Czuję się, jakbym wciąż była na pierwszej randce.
GALA: Pozazdrościć.
MAGDA GESSLER: Wolę o tym nie myśleć, to jakiś cud!
GALA: Wierzysz w przeznaczenie?
MAGDA GESSLER: Absolutnie. Zawsze wiedziałam, że Waldek będzie moim mężem. Wiedziałam to 30 lat temu, kiedy się poznaliśmy. I tak się stało.
GALA: Co gotujesz Waldkowi, kiedy jesteś w Kanadzie?
MAGDA GESSLER: Na przykład rok temu zrobiłam krem z sześciu gatunków dyni. Dodaję: ser gruyere, gałkę muszkatołową, śmietankę, bułkę paryską w grzankach. Robię mu też 'Oko na Maroko', czyli tażin z jagnięciny i warzyw - bakłażanów, cukinii, pomidorów - z oddzielnie przygotowanym kuskusem z rodzynkami, obłędne pierogi z kozim serem, odrobiną czerwonej papryki i rozmarynem...
GALA: Rozumiem, że do tęsknoty za Tobą dochodzi jeszcze tęsknota za Twoją kuchnią.
MAGDA GESSLER: Myślę, że nie jest mu to obce (śmiech). Ale czasami on przejmuje pałeczkę i robi mi jeden ze swoich fantastycznych grilli. Podaje mi też śniadania do łóżka. To fantastyczne.
GALA: Pamiętasz swój kulinarny debiut?
MAGDA GESSLER: Miałam trzy lata i zrobiłam kanapkę ze smalcem i z morelami dla mojego ojca.
GALA: Zjadł ją?
MAGDA GESSLER: Oczywiście, bo mnie kochał. Ale to nie był zły pomysł. Dopiero teraz to rozumiem, ponieważ smalec był gęsi, a morele i gęś do siebie pasują.
GALA: Pierwsza potrawa ugotowana ukochanemu mężczyźnie?
MAGDA GESSLER: Cebula smażona na oliwie (śmiech) z miodem, białym winem i ziołami. Miałam czternaście lat, moja sympatia była z mojej klasy, wcinaliśmy chleb z tą cebulą i byliśmy tym absolutnie zachwyceni.
GALA: Kiedyś istniał symboliczny język potraw. Jajko oznaczało odradzające się życie, chleb dostatek, a czarna polewka odrzucone oświadczyny. Co dzisiaj możemy powiedzieć poprzez potrawy?
MAGDA GESSLER: Wiele, tylko że nie każdy ten przekaz zrozumie. Właśnie wychodzi reedycja mojej książki 'Kocham gotować', są tam przykłady potraw, które przemawiają uczuciami, mój przewodnik po świecie kolorów i smaków. Kiedy się kobiecie proponuje ostrygi i szampan, powinna wiedzieć, że jest pożądana. Ja zaczęłam je jeść i rozumieć ich mowę dopiero przy obecnym mężu. Przedtem nigdy nie miałam na nie ochoty ani odwagi.
GALA: W programie Magdy Mołek porównałaś siebie do kogla-mogla albo do... anchois. A jak smakujesz?
MAGDA GESSLER: Trochę szampańsko, trochę ostrygowo. Jestem bardzo smaczna. Jem fajne rzeczy i myślę dobre rzeczy o ludziach. Ładnie pachnę. Mam dużo ciepła, wysoką temperaturę.
GALA: Jesteś gejzerem energii. Skąd ją czerpiesz?
MAGDA GESSLER: To jakaś kosmiczna energia. Sama tego nie rozumiem. Kręcenie programu zajmuje mi szesnaście dni w miesiącu, do tego dochodzą moje restauracje i wiele innych zajęć. W mojej rodzinie taka aktywność to nic nadzwyczajnego, ojciec jest identyczny. Warto żyć pełnią, nie odkładać niczego na potem, bo nigdy nie wiadomo, czy to 'potem' będzie. Życie mnie tego nauczyło. Należy przeżywać każdą godzinę tak intensywnie, jakby miała być ostatnią.
GALA: Warto się do tego zastosować.
MAGDA GESSLER: Warto się zakochać w życiu.
GALA: Jak określiłabyś swój styl? Mnie się kojarzysz z bogactwem form i kolorów, więc może szalony barok?
MAGDA GESSLER: Barok kapie złotem, a renesans kolorem. Jestem kobietą renesansu, 'wielofunkcyjną' - maluję, gotuję, czaruję, dekoruję, piszę...
GALA: Jesteś pogodzona z życiem?
MAGDA GESSLER: Jestem szczęśliwa. Po moich przejściach, śmierci pierwszego męża, gdy zostałam sama z małym dzieckiem, fiasku drugiego związku, niefortunnych partnerstwach, cieszę się, że udało mi się wyjść obronną ręką i odzyskać szacunek bliskich.
GALA: W jednej z telewizyjnych stacji pojawił się konkurencyjny program kulinarny 'Wściekłe gary' prowadzony przez Twojego byłego szwagra, Adama. Odczytujesz to jako rywalizację czy dopełnienie rodzinnego hobby?
MAGDA GESSLER: Nie oglądałam tego programu, nic o nim nie wiem. Współczuję Adamowi jego pomysłu na życie, bo wszedł w wir, który nie był mu potrzebny. Lepiej mu się chyba żyło w ciszy. Ten program bardzo go oświetlił.
GALA: A jaka jest Twoja rodzina?
MAGDA GESSLER: U mnie w domu mówiło się tylko o polityce i jedzeniu. Podczas kolacji o obiedzie, podczas obiadu o śniadaniu.
GALA: Tata się dobrze z tym czuł?
MAGDA GESSLER: Był zachwycony. Do dzisiaj - a ma prawie 80 lat - jego najfantastyczniejsze wspomnienia odnoszą się do wspólnie spędzonych obiadów i kolacji.
GALA: Tata mieszka samotnie?
MAGDA GESSLER: Nie, ze swoją kobietą, młodszą ode mnie (śmiech). Szanuję taty wybory. Dlaczego ma nie być szczęśliwy? I tak zawsze żył tylko dla siebie. Byłam do tego przyzwyczajona.
GALA: Brakowało Ci w młodości jego uwagi?
MAGDA GESSLER: Brakowało mi akceptacji. W domu zawsze byłam 'ta głupia'(śmiech), najgłupsza. Może nie byłam zbytnią intelektualistką, ale jakaś byłam...
GALA: Brat, Piotr Ikonowicz, lewicowy polityk, był tym mądrym?
MAGDA GESSLER: Tak, on zawsze był tym najfajniejszym.
GALA: Co Tobie rekompensowało ten brak akceptacji w rodzinie?
MAGDA GESSLER: Pierwszy mąż dał mi poczucie bezpieczeństwa i własnej wartości. Przy nim po raz pierwszy czułam się dobrze. Zyskałam pewność, że nie robię nic złego, jestem normalna, a nawet, że można się mną zachwycać. Brakowało mi tego w domu.
GALA: Przyjaźnisz się z kobietami?
MAGDA GESSLER: W tej chwili lubię kobiety, zaufałam im. Wcześniej miałam z tym problem, bałam się zazdrości... Teraz mam dwie-trzy przyjaciółki. Ale zawsze byłam niepoprawną kobietą, robiłam to, co chciałam, myślałam, co chciałam, byłam outsiderką. Jestem indywidualistką i tak naprawdę czuję się dobrze sama ze sobą. Nigdy nie chciałam być zarządzana przez inną kobietę w grupie. Za to byłam przywódcą dużej męskiej grupy. Kobiety mnie za to nie lubiły.
GALA: Ilu mężczyznom dzisiaj przewodzisz w swoich restauracjach?
MAGDA GESSLER: Ponad dwustu.
GALA: Odnoszę wrażenie, że żyjesz trochę w oderwaniu od rzeczywistości.
MAGDA GESSLER: Nie mam takiego wrażenia. Mój świat współgra z ludźmi, z którymi się przyjaźnię. Oni żyją podobnie, więc nie czuję się wyizolowana.
GALA: Interesujesz się polityką? Wszystko wiesz na bieżąco? Masz w domu non stop włączony jakiś serwis informacyjny?
MAGDA GESSLER: Tak, aż za bardzo. Oglądam TVN 24, czasami, kiedy mnie wkurzają, to ich wyłączam. Ale staram się słuchać coraz mniej, ponieważ i tak na politykę nie mam wpływu. Przeraża mnie wsteczność poglądów Polaków. Nie chcę tego widzieć.
GALA: Mówiłaś o premierze Tusku, że kojarzy Ci się z włoskim orzechem - twarda skorupka, a wewnątrz tajemnica. A do czego porównałabyś prezydenta Komorowskiego?
MAGDA GESSLER: Do dzikiej kaczki, wolnej i fruwającej.
GALA: Jaki jest świat Magdy Gessler poza restauracją?
MAGDA GESSLER: To świat wymarzony. Ciepły, cichy, pełen kolorów. Mój dom jest utrzymany w tonacji żółto-pomarańczowej, pełen ciepłych ludzi, krzyków i szeptów. Włoskiej rodziny, kiedy przychodzą dzieci, i medytującej, twórczej ciszy, kiedy jestem sama i maluję czy piszę. To świat trochę Simone de Beauvoir, dojrzałej.
GALA: Ale ona w wieku dojrzałym była już pozbawiona złudzeń co do mężczyzn. Pamiętasz, co mówiła? Że zamiast mężczyzny w domu wystarczy mieć papugę, kota i psa. Kot będzie się włóczył po nocach i łasił się po łajdactwach, pies będzie szczekał, a papuga - klęła.
MAGDA GESSLER: Jeszcze nie doszłam do tego momentu (śmiech). Na razie mam tylko kota.
GALA: Dzieci już mieszkają osobno?
MAGDA GESSLER: Tak, mają już swoje życie. Tadeusz jest fotografem i stylistą potraw, a również genialnym kucharzem. Specjalizuje się w kuchni hiszpańskiej. Lara robi licencjat z socjologii na Collegium Civitas i jest aktywistką Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Ale na weekendy wracają do mamy.
GALA: Kiedy rozmawialiśmy we trójkę przed rokiem, nie byliście z Waldemarem jeszcze małżeństwem. To się zmieniło?
MAGDA GESSLER: Trzymam kciuki za ślub w cerkwi, a cała reszta to sekret...
GALA: I zamieszkacie wreszcie razem? Skończą się podróże na linii Toronto - Warszawa?
MAGDA GESSLER: Nie czuję tego, że mieszkamy osobno. Tydzień temu wróciłam z Toronto, Waldek przylatuje w czwartek. Uwielbiam nasze spacery, cudowne kolacje. W miesiącu jesteśmy dwa tygodnie razem, dwa osobno.
GALA: Jak przyjmujesz to, że jesteś parodiowana w programie Szymona Majewskiego? To Cię bawi czy drażni?
MAGDA GESSLER: Śmieszy. Katarzyna Kwiatkowska to świetna aktorka.
GALA: Co nowego planujesz?
MAGDA GESSLER: Niedawno otworzyłam włoską restaurację 'Venezię'. Piszę dwie książki. Jedna jest autobiograficzna - 'Seks w wielkiej knajpie' - a druga trochę kulinarna. Na razie dosyć. Przy programie 'Kuchenne rewolucje' plany są niemożliwe.
GALA: Upływ czasu Ciebie nie przeraża?
MAGDA GESSLER: Nie istnieje. Życie jest krótkie, można je skończyć, mając sześć lat, a można mając 50. To w niewielkim stopniu zależy od nas. Nie czuję upływu czasu. Pracuję z młodymi ludźmi, wydaje mi się, że przeniosłam się duchem o 20 lat do tyłu. I tak się czuję, taką mam energię. Tacy są ludzie z pasją, kompletnie zakręceni. Drugą taką osobą jest Maryla Rodowicz.
GALA: A na co masz teraz apetyt?
MAGDA GESSLER: Na świeże powietrze, na którym jesteśmy. Na dobry film. Telefon od męża. Ziołową herbatę z mięty i świeże owoce.
Rozmawiała: Aleksandra Szarłat
(za onet.pl)
A po co ja miałbym czegokolwiek szukać? To wy rzucacie kłamliwe oskarżenia, a jak ktoś was zapyta o dowód, w panice próbujecie zmieniać temat.
Przytoczcie te wypowiedzi, o których pisaliście.
Znajdźcie świadków swoich poprzednich kłamstw, których rzekomo mieliście... żałośni kłamcy.
Nie maż się, Wojtku. Poczytaj wywiad z siostrą Piotra Ikonowicza - nabierzesz chęci do życia. Nie musisz nikomu zazdrościć.
DZIŚ PEŁNIĄ ŻYCIA ŻYJE KLASA ŚREDNIA.
A ty wciąż chcesz więcej i więcej.
Każdemu według potrzeb i w stosownej chwili.
Nie ty tu decydujesz.
Na dziś wyczerpaliśmy już limit odstrzałów.
Teraz zaczyna się dyskoteka!
W programie m.in.: GOV'T MULE, LYNYRD SKYNYRD, CHRIS DE RURGH.
ZACZYNAMY OD "ROUGH TOWN" - BLUESOWEJ PŁYTY JOHNNY HALLYDAYA Z 1984 ROKU.
Tobie jako członkowi GPR dedykujemy trylogię o REWOLUCJI z płyty "The Getaway" (1982) Chrisa de Burgha - nagranie i video clip ogólnie dostępne są w internecie.
ŚWIAT JUŻ TAŃCZY JAK "THE LADY IN RED".
Tobie, jako radykalnej feministce, dedykujemy hymn Lynyrd Skynyrd "SIMPLE MAN". Może być również w wykonaniu Warrena Haynesa z "Gov't Mule".
I TAKIEGO WAŁA!!!!!
Wiesz, Wojtku, zadzwoniła do mniej panienka z Krakowa i delikatnie zwróciła uwagę, że moje argumenty brzmią nie dla wszystkich przekonująco. Przekonała mnie, że to ty mnie w tej dyskusji przeciągnąłeś...
Powiesz pewnie: Jakie krótkie nogi ma kłamstwo.
O jakim to "jedynym kandydacie świata pracy" Zenon mówił, że "Kłamstwo ma wypisane na twarzy"?
Kryjesz kłamczucha, na innych rzucając potwarz.
Nawet ten cytat, który już daliśmy może być uznany co najwyżej za wieloznaczny. Kłamstwem jednak nie jest - dyskusyjne są co najwyżej wnioski.
Twoje, jak przystało na radykalną feministkę, są bezdyskusyjne, krótkie i proste.
Wolę panienki z długimi nogami.
A swoją drogą, jak żeście się pięknie dobrali jeden krzyczy: "krętacz", a drugi mu wtóruje "kłamca" i powtarza to w kółko, zdrobniając. Chwilę przed gotowi byliście sobie skoczyć do oczu. A teraz we wspólnym chórze: altstettiner i Wojtek_Orowiecki.
Wspólny wróg na moment łączy. Nie przypadkiem altstettiner zamilkł.
Żenujące widowisko.
Już wolę słuchać Cesarię Evorę: sao vicente di longe.
się na własnym zysku. Typowa kapitalistka, która razem z Piotrusiem miała wspaniałe dzieciństwo za dolary przysyłane przez Ikonowicza seniora z Brukseli. Fajnie się dyskutuje o konieczności rewolucji przy szklaneczce Chivasa i blinach z kawiorem ...
Zbyszku, faktycznie akcję Nowej Lewicy po śmierci Tomka Jochana przeoczyliśmy, jak parę innych. Te, z którymi mieliśmy do czynienia wystarczająco nas od was odstręczyły. Stręczycielstwo zresztą jest karane.
To nie byty wirtualne i astralne rozdawały wówczas na radykalnej lewicy karty i prowadziły grę pozorów.
Znamy paru charyzmatycznych przywódców - do nich zgłaszaj pretensje.
Mówisz "Teraz łatwo kpić". A nie wiesz przypadkiem dlaczego tak nisko upadliście?
Upadek z takiej wysokości boli.
Uderz się zatem we własną pierś, zasłaniałeś nią nie raz Ikonowicza.
Gotowi jesteśmy usiąść do stołu.
Nie musi to być stół Magdy Gessler.
To wy nie chcecie.
Nie pogodzicie się z tym, że "wirtualni rewolucjoniści" rozdają dziś karty.
Gdzie? Jakie? - śmiejecie się.
Choć nikomu nie jest już do śmiechu.
w okolicach klimakterium. Ale chyba już po, bo się uspokoiła.
Nie wiedziałem BB, że masz tak szerokie horyzonty? Myslałem, że ty się tylko głupotami zajmujesz, a tu takie zaskoczenie? I BB interesuje się tym co się dzieje w wielkim świecie!!! ;-)
A więc, co tam panie w ... "Pani Domu", "Tinie", albo "Przyjaciółce" ;-) Jakiś wywiad z Dodą albo Michałem Wisniewskim byś nam podrzuci?
"Nie przypadkiem altstettiner zamilkł.
Żenujące widowisko."
Zamilkł, bo nie ma czasu na głupoty. Nikt mojej oferty nie przebił i wygrałem licytację. Jest mój!
Sekretarz Generalny właśnie robi mi pranie, jak chcesz to mogę mu coś powtórzyć. Jak będzie miał przerwę, zamiast się tępo gapić w krecący się bęben mojej Wiatki, będzie Ci mógł odpisać.
zwracając uwagę, że jak już ktoś chce atakować Piotra to przynajmniej niech robi to wprost, nie poprzez cytowanie gaworzenia jego siostry. Mam wrażenie, że nie zabraknie wam ani inteligencji, ani powodów do wykazania różnic między wami. Jeśli zaś podstawą ataku i próbą odróżnienia staje się to, że nie macie siostry - kapitalistki i celebrytki, to znaczy że albo niespodziewanie braknie wam argumentów albo gwałtownie poszukujecie nowego targetu. Można to zrozumieć, ale pozostaje jeszcze kwestia smaku, jak mawiał poeta...
Doda wszystko ma na miejscu. Trudno porównywać ją z Wojtkiem Orowieckim czy alstettinerem, który przy praniu w samym fartuszku chyba ci nie śpiewa.
A ona...
Może to nie Lisa Stansfield, ani "MISS PERFUMANDO" Cesarii Evory.
Zresztą nie wiem jak pachnie Doda.
Zapach jest decydujący.
Jak pachnie Lisa Stansfield każdy czuję, słuchając i oglądając video clip "Never, Never Gonna Give You Up" czy "Change" w wersji europejskiej (amerykańskiej nie polecam). Świeżo.
Idę się myć, a ten niech pierze, najlepiej własne brudy - ręcznie, bo pralka tego nie przetrzyma.
O czym Zbigniew Partyka stara się najwyraźniej zapomnieć.
Ostatnią dyskusję programową z Piotrem Ikonowiczem ze skromnym udziałem Zbigniewa Partyki utrwaliliśmy w "Samorządności Robotniczej" nr 2/2010, dostępnej na dyktaturze.info.
Zawsze mówimy i piszemy wprost co myślimy. W przeciwieństwie do Wojtka Orowieckiego nie byliśmy nawet z siebie w stanie wydusić zapewnień, że nigdy nie chwaliliśmy (czy wręcz odwrotnie) Bogusława Ziętka, a co dopiero Daniela Podrzyckiego czy Franciszka Gierota.
Trzymamy się zasady: KAŻDEMU WEDŁUG ZASŁUG.
Wam też coś się należy.
Na dziś na godzinę 14.00 Piotr Ikonowicz zapowiedział pieprzną pikietę pod ambasadą Egiptu.
Mimo tej zapowiedzi i reklamie, jaką zrobiliśmy tej imprezie w komentarzach lewica.pl, błąd ortograficzny na stronie Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej wciąż wisi.
Najwyraźniej Kancelaria Ikonowicza liczy na wdzięczność... KEMPY PRAWA I SPRAWIEDLIWOŚCI.
W smaczkach, Zbyszku, nie przebijesz rodzeństwa.
My się przynajmniej staramy... umilić mu powrót na scenę z politycznego niebytu.
ZAWSZE W NIEGO WIERZYLIŚMY.
oczywiscie, słowo się rzekło, wykupię stronę Nowej Lewicy.
Nie mogę jednak przeznaczyć byłego organu tak infantylnego ugrupowania na poważną tematykę polityczną.
Powstanie tam forum dyskusyjne stowarzyszenia hodowców kotów-mieszańców (ponieważ moja kotka domowa, Brunhilda, nie zgadza się, żeby w tym miejscu dyskutowano również o kotach rasowych).
niby jesteś antystalinowskim marksistą, a wieszczysz o normach drobnnomieszczańskiego dobrego wychowania jak nie przymierzając pani Dulska.
Transformacji kapitalistycznej w Polsce nie robiły Pani Wartość Dodatkowa i Pan Wyzysk.
Przeprowadzały ją określone grupy i koterie personalne, które można określić jako nomenklaturę monopartii i służb specjalnych starego ustroju oraz jako kierownicze kręgi tej części opozycji postsolidarnościowej, która porozumiała się z tamtą strukturą przy okrągłym stole.
Na tym tle umieśćmy "lewicowca", który zawsze miał dużo do powiedzenia o korupcji w kompradorskich reżimach Li Syn Mana i Lon Nola, natomiast o korupcji w III RP - to jakby mniej. Był listkiem figowym Kwaśniewsko-Millerowskiego SLD. Kiedy do władzy w Polsce doszła lewica patriotyczna, twierdził, że jest ona łże-lewicą, a nawet populistyczną prawicą. No, bo przecież lewicowość nie polega na uniemożliwieniu Czarzastym oraz ich koleżkom robienia przekrętów (szkodzących przede wszystkim uboższym warstwom społeczeństwa), tylko na walce o rewolucję proletariacką na Wyspach Bergamutach.
Gdyby siostra tego lewicowca była nauczycielką w szkole podstawowej, można by przypuścić, że takie poglądy i zachowania wynikają z powierzchownej lektury klasyków marksizmu.
Ale jeżeli jest inaczej?
Jak wiadomo, byt (społeczny) określa świadomość. Nie musi się to, oczywiście, dziać przy pełnej przejrzystości tych uwarunkowań dla podlegających im jednostek.
Niestety, sytuacji w Polsce nie da się analizować wyłącznie tradycyjnymi kategoriami typu "burżuazja" i "proletariat".
Potrzebne są nowe kategorie. Na przykład - postnomenklaturowa łże-elita, której emanacje zaznaczyły się również na skrajnej lewicy.
wyskoczy pod ambasadę Egiptu na Saskiej Kempie i policzy szeregi KSS?
Może już zmieńcie nazwę na strona internetowa Polskiej Partii Pracy i całodobowo piszcie laurki o wiarygodności "Prawdy". Ale dlaczego kalacie słowo "lewica" tą prymitywną propagandą?
- na Saskiej Kępie!! nie Kempie! jak mi podpowiada moja dulszczyzna!
Poza tym cóż to za konsekwencja, iście stalinowska - brat burżujki musi być burżujem! Spytaj o rodzinę żony Marksa? I jak chcesz odpytywać z marksizmu, skoro głosisz, że należy go (za Twoim - zapewne - przewodem) odrzucić?
Wyskoczył na indymediach i Facebooku Jan Błoński, który zapowiada kolejny spontaniczny protest pod ambasadą Egiptu między 18 a 20. Przewidziano spontaniczne palenie świec i zniczy za tych co zginęli w Kairze i Suezie.
Chętnych by stanąć na czele "spontanicznych" i "masowych" protestów będzie zapewne więcej.
ŻENADY CIĄG DALSZY.
od KEMPY się całkowicie odcinam, bez względu na genezę!
W telegraficznym skrócie:
Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej już drugi dzień z rzędu obstaje przy Saskiej Kempie.
Nowa Lewica w jednym szeregu z Prawem i Sprawiedliwością - nowa linia Piotra Ikonowicza.
Beata Kempa czuje się usatysfakcjonowana - w PiS mówi się już o organizacyjnym orgazmie.
ta Kempa to jakaś reminiscencja futuryzmu, nie zaś uleganie urokowi posłanki Beaty K? Wprawdzie Ikonowicz nie Jasieński, ale...
Jeśli już, Zbyszku, wgłębiać się w sprawę. Beata to, musisz przyznać, piękne imię.
Jej wielkim piewcą był już Janusz Laskowski.
Piotrowi zapewne zapadło ono wówczas głęboko w pamięć, na trwałe wryło się w podświadomość podczas rejsów, dajmy na to, "Albatrosem".
Wystarczy po takim rejsie stanąć na twardym gruncie politycznym, choćby w scenerii WIELKIEGO LASU Nienackiego.
Można się nawet w Beacie Kempie zakochać. Trzeba tylko się wstępnie upić.
To znak, że Piotr wszystko już przepił.
doprawdy Beata Kempa budzi w Tobie skojarzenia z prozą Nienackiego? Zdumiewasz mnie coraz bardziej, co na to EB?
tylko śladem zapachu pozostawionego przez rodzeństwo.
To mi wolno.
"Galę" i onet.pl czytają masy. Zapewne również Piotr i Beata. Nie udawaj zresztą, że jesteś taki wybredny. Spróbuj się wczuć się w atmosferę.
To może być ostatni moment - w Wielkiej Brytanii zapowiadana jest powszechna depilacja lasów.
A w Honkongu... nie muszę chyba kończyć.
Znasz sejmowe zwyczaje.
"Świat obiegła informacja o tym, że nad Polską wisi groźba niewypłacalności. Co więcej, zdaniem ekonomistów rząd nie ma żadnych pomysłów na przeciwdziałanie tej sytuacji.
Brytyjski bank inwestycyjny Barclays Capital zalecił swoim klientom kupowanie 10-letnich instrumentów typu CDS (credit default swap) na polski dług. Będą oni mogli na tym sporo zarobić, jednocześnie pogarszając odbiór naszej sytuacji finansowej przez rynki, gdyż inwestor może już posiadać takie obligacje bądź być spekulantem.
Rząd nie ma realnego planu zreformowania finansów publicznych. Nie ma również planu zapobiegania wzrostowi długu publicznego. Dlatego prawdopodobne są dalsze duże emisje polskiego długu rządowego - twierdzi Daniel Hewitt, londyński ekonomista Barclays Capital.
Polska, jego zdaniem, wkrótce może podzielić los Irlandii - czyli stać się niewypłacalnym krajem ze skokowo rosnącym deficytem."
Atmosfera, jak widzisz jest sprzyjająca.
Nie bądź zresztą taki seksistowski. Wiesz co najbardziej pociąga Beatę? Charyzma Piotra.
wygodnie dla siebie uciekłeś do kategorii "burżuazja", unikając ustosunkowania się do "postnomenklaturowej łże-elity".
-primo - odrzucam Twoją metodologię - rodzina niekoniecznie cała musi wchodzić do środowiska. Mam wrażenie, że tu idealizujesz rodzinę jako opokę dla jednostki w stopniu dużo większym niż poczciwi wykładowcy KUL czy seminariów diecezjalnych.
- akurat postnomenklaturowość wydaje mi się niekoniecznie kluczem dla analizy karier Piotra i jego siostry, ale skoro wiesz więcej, to onus probandi spoczywa na Tobie. Czekam więc na błyskotliwy esej śledczy, wtedy to będzie można się do czegoś ustosunkować, gdyż na tym etapie - nie ma to sensu.
W porównaniu do poprzednich wyborów są 2 plusy: nie musi się smarować samoopalaczem, no i weksla nie podpisuje.
widzę, że lubisz strusią politykę.
Przejdź się w wolnej chwili starym i nowym miastem. Zobaczysz, ile tam jest restauracji Gessler.
Czy nikt inny w stolicy nie ma pomysłu na knajpę? I nawet kapitału inwestycyjnego?
Rzecz w tym, że do prowadzenia lokalu potrzebna jest koncesja. W tej chwili konesje na lokale w Warszawie przydziela koteria prezydent Gronkowiec. Zawsze zresztą - za wyjątkiem kadencji Lecha Kaczyńskiego - Warszawą rządziła nomenklatura byłej PZPR, SB i WSI, tworząca sojusz z ekipą Unii Wolności, czy potem Platformy. Nie potrzeba już ich odróżniać, bo to jedna sitwa.
Sieć restauracji Gessler jest tworem tej nomenklaturowej władzy.
jak sieć restauracji Gessler się odwdzięcza za koncesje?
Jest taki lokal Gessler Przekąski-zakąski. Trunki sprzedaje się tam bez marży 24 h na dobę. Konsumenci hałasują, przeszkadzają mieszkańcom i przechodniom, ale koncesja jest.
Dziwne?
Ho, ho, ho, ho, wcale nie takie dziwne!
Przekąski-Zakąski od lipca minionego roku służyły jako baza do terroru przeciw obywatelom, którzy niepodporzadkowali się reżimowemu zakazowi pamiętania o prezydencie Lechu Kaczyńskim i upominali się o prawdę o powodach jego śmierci.
Sieć Gessler dostarczała też żarcie i trunki na wiece ruchu poparcia Palikota.
Nomenklatura daje koncesje i w zamian wymaga usług.
Ręka rękę myje.
to ma wspólnego z Ikonowiczem?
Bardzo dużo.
Ikonowicz w ciągu wielu lat działalności nigdy nie zająknął się o REALNYCH stosunkach władzy i własności w Polsce.
Walczył z późnym kapitalizmem, globalizacją, złem imperializmu (oczywiście, tylko amerykańskiego a nie rosyjskiego).
Struktur nomenklaturowych i służbowych nie ruszał. Przeciwnie, miał za złe PiS-owskiej lewicy patriotycznej, że to robi.
Dziwne?
Ho, ho, ho, ho, może i w wcale nie takie dziwne!
altstettinerze, sądząc że rodzina nie jest u nas ważnych mechanizmem transmisji norm i postaw.
Wystarczy porownać rodziny Michnika i Kaczyńskich.
Pierwsza wywodzi się z antypolskiej i promoskiewskiej KPP. Niedaleko - jak widać dzisiaj - padło jabłko od jabłoni.
Druga - z PPS i AK.
Pierwsza współtworzyła totalitarny system represji, druga - była jego obiektem.
Pierwsza podjęła koniunkturalną aktywność opozycyjną przy wiedzy, zgodzie i wsparciu prominentów reżimu (por. np. wyjazd maturzysty A. Michnika do paryskiej Kultury i Wolnej Europy - w latach, kiedy normalni ludzie nie mieli paszportów i bali się przyznać do korzystania z tych mediów). Druga - tworzyla ruch społeczny przeciw dyktaturze prominentów.
Pierwsza korzystała w PRL ze wszystkich przywilejów nomenklatury (mieszkanie w Alei Róż), druga - w ogóle z nich nie korzystała.
Pierwsza przyjaźniła się w III RP z prominentami służb i nomenklatury (Kiszczak, Urban), jak również biznesu (Gudzowaty). Druga żądała likwidacji bezprawnie nabytych przywilejów koterii nomenklaturowo-służbowych.
Pierwsza obnosi się z elitaryzmem i nowobogackim stylem życia. Druga - broni systemu wartości i egalitarnych tradycji polskiej inteligencji. Marii Kaczyńskiej nigdy nie widywano na imprezach u Gudzowatego i Urbana, czesto natomiast można ją było zauaważyć w Filharmonii.
Słowem, jedni zawsze za Moskwą, w Targowicy, przeciw Polsce.
Drudzy za Polską, przeciw Targowicy i Moskwie.
teraz poważnie. Na 'Przekąskach Zakąskach' widnieje szyld "Bracia Gessler". Nie przypuszczam, aby Piotr Ikonowicz i jego siostra byli udziałowcami tej spółki, zwłaszcza,że tajemnicą poliszynela są chłodne (oględnie mówiąc) stosunki Magdy Ikonowicz-Gessler z rodziną jej byłego męża. Ale jak chcesz, możesz wierzyć, że Piotr jest Bratem Gessler. Jestem tolerancyjny wobec wielu wyznań religijnych.
LUBIĘ MĘŻCZYZN UBRANYCH "NIECHCĄCY"
Pamięta Pani napis na drzwiach "nigdy nie zamknięte"?
Magda Gessler: Niegramatyczny, pamiętam. U Piotra i Adama na Senatorskiej. To był 1989 rok.
Marek Łuszczyna: Wchodzi Pani.
Magda Gessler: Po raz pierwszy ze swoim przyjacielem, Sławkiem Ratajskim. Tuż po powrocie z Madrytu. Poznaję Adama Gesslera, największego czarodzieja na świecie. Restauracja, którą prowadził z bratem, to był wtedy jedyny prywatny lokal z prawdziwego zdarzenia w Warszawie. Odznaczała się na tle tej całej szarzyzny wystrojem, obsługą i osobą właściciela. Adam miotał się w smokingu pomiędzy stolikami, cudownie odgrywając rolę szefa knajpy; szarmancki, dyskretny, podobny do Jana Englerta. Zwalił mnie z nóg.
M.Ł.: Zaprosił Panią na randkę.
M.G.: Umówiliśmy się na następny dzień.
M.Ł.: I nie przyszedł.
M.G.: Nie przyszedł. Adam rzadko przychodzi na umówione spotkania. No, ale był jego brat, Piotr. Miał cudowne, kręcone włosy. Godnie zastąpił swojego brata i w konsekwencji został moim mężem. Zabawne, że oni o mnie albo nie rywalizowali, albo nie dawali tego po sobie poznać. Obaj udawali, że nie za bardzo wiedzą o co chodzi.
M.Ł.: Potem Piotr Gessler miał powiedzieć do brata: "To już druga kobieta, w którą mnie wrobiłeś". Pierwszą była Marta.
M.G.: E tam. Piotr wrobił się sam. A może nie, może to był ich wspólny plan. Może uznali, że jako żona Piotra mogę się w jakiś sposób przydać rodzinie. Proszę nie zapominać, że byłam wtedy - wedle ich wiedzy - bogatą wdową. Dwa lata wcześniej zmarł mój mąż, dziennikarz "Der Spiegla", Volkhart Müller.
M.Ł.: Podobno w rodzinie Gesslerów czuła się Pani jak w filmie Viscontiego.
M.G.: Cały czas się tak czuję. Wtedy wpadłam w wir morderczej pracy, nie zostając udziałowcem. Przez wiele lat tak naprawdę funkcjonowałam poza interesem, nie będąc właścicielką żadnej z restauracji. Byłam od czarnej roboty. Potwornie ciężko pracowałam.
M.Ł.: Głównie marketingowo. Umiejętnie wychodząc naprzeciw oczekiwaniom bogatej klienteli z początku lat 90.
M.G.: Czułam, że klientów należy traktować z czułością, zapewniając to, czego im brak. Starałam się, i staram nadal, stworzyć w każdej restauracji azyl, formę kryjówki psychicznej, namiastkę domu, którego każdy pragnie - kolorowego, pełnego ciepła, czułości i miłości.
M.Ł.: "Staram się leczyć Polaków z kompleksu braku cukiernika".
M.G.: Staram się rozumieć, że Polacy są przepełnieni wieloma kompleksami, nie tylko tym jednym. W związku z tym należy ich traktować z delikatnością i zrozumieniem. W każdej swojej restauracji pragnę stworzyć magiczną atmosferę, formę spektaklu, teatr, który ma się rozgrywać na oczach moich gości. Chcę wpłynąć na samopoczucie każdym detalem scenografii - kolorem zasłon, kształtami sztućców, wielkością serwetek.
M.Ł.: Czuwa Pani nad dosłownie każdym szczegółem?
M.G.: Tak, bo każdy szczegół jest niezwykle istotny. Planujemy je z najwyższą drobiazgowością. Tak jak w McDonaldzie nie ma miejsca na żadną przypadkowość, jeżeli chodzi o rozmiar bułki czy wagę kotleta, tak u nas dopracowany jest każdy detal estetyczny i smakowy.
M.Ł.: Trafiła Pani w dziesiątkę z tworzeniem "magicznego miejsca" dla kształtujących się polskich elit politycznych i artystycznych.
M.G.: Proszę nie robić ze mnie wyrachowanego marketingowca. Nie uważam się za wybitną bizneswoman, uważam się za... czarodziejkę. Wszystko, co robię, jest autentyczne, płynie prosto z mojego serca. Żeby osiągnąć sukces, trzeba być twardym, pracowitym, niezwykle konsekwentnym, ale należy też lubić ludzi, świat i siebie. Mieć intuicję. I ja ją posiadam, jeżeli chodzi o zaspokajanie potrzeb swoich gości. Chciałabym, żeby mieli u mnie lepiej, niż mają na co dzień - oto cała tajemnica.
M.Ł.: A co to znaczy - mieć dobry gust?
M.G.: Posiadać w sobie lekkość i talent do tworzenia rzeczy pięknych. To coś bardzo trudnego do wypracowania. Trzeba się z tym urodzić, choć oczywiście można się pewnych zasad nauczyć.
M.Ł.: Polacy mają dobry gust?
M.G.: Różnie bywa. Na pewno mają go Polki. Na tle przedstawicielek innych krajów są eleganckie, ciekawie dobierają kolory, widać, że mają na siebie pomysł. Tylko jednocześnie są bardzo konserwatywne i nieśmiałe. Powinny być odważniejsze, szukać bardziej szykownych rozwiązań.
M.Ł.: Na jaki element garderoby zwraca Pani uwagę u mężczyzn?
M.G.: Podczas pierwszego spotkania - na buty. Mężczyzna w złych butach jest spalony. Może mieć mniej kosztowny zegarek, garnitur, ale obuwie to rzecz absolutnie kluczowa w męskiej garderobie.
M.Ł.: Zegarek nie?
M.G.: Znam bardzo bogatych mężczyzn, którzy noszą Swatche i bardzo im one pasują. Uważam, że zbyt kosztowny zegarek na ręku mężczyzny może być oznaką andropauzy. Podobnie jak Porsche (śmiech). Lubię mężczyzn ubranych w lekkie, lniane garnitury, niekoniecznie upiornie drogie. Podoba mi się, kiedy są ubrani odrobinę "niechcący". Na luzie. Bez skarpetek.
M.Ł.: Ale Pani przywiązuje wielką wagę do swojego wyglądu. Podobno kładzie się Pani spać w pełnym makijażu.
M.G.: To prawda. Szkoda mi, że tak ładnie wyglądam i muszę przed snem "zbrzydnąć", więc rezygnuję z demakijażu. Dopiero rano biorę długą, godzinną kąpiel i kładę nowy. Ale to tylko wtedy, gdy jestem z moim mężem.
M.Ł.: Myślałem, że to złośliwość nieprzychylnych.
M.G.: Nie, to akurat prawda, na złośliwości nieprzychylnych dawno przestałam zwracać uwagę. W ogóle ich nie śledzę, nie sprawdzam, co o mnie nowego napisano w internecie lub powiedziano na mieście, bo chyba bym zwariowała, jeśli przywiązywałabym wagę do krążących opinii. Wie pan, w Polsce wciąż, wbrew pozorom, ciężko być kolorowym ptakiem. Zawiść w stosunku do ludzi, którym się powiodło, jest tak duża, że może wepchnąć w wielkie osamotnienie.
M.Ł.: Sukces izoluje społecznie?
M.G.: Niestety tak - powoduje, że człowiek nabiera podejrzeń i szuka interpretacji zachowań innych ludzi. Aha - czasem zapala mi się w głowie lampka - coś za bardzo ta osoba była miła. Sukces przyzwyczaja do tego rodzaju poszukiwań drugiego dna. Najgorsze, że osoby osamotnione z powodu życiowych osiągnięć starają się robić za dużo, okazują coraz więcej emocji i uczuć licząc, że dostaną w zamian coś autentycznego. To męczy. Kiedyś usłyszałam od jednego aktora: "Uciekaj, kolorowy motylu, bo ci tutaj spalą skrzydełka".
M.Ł.: Spalili?
M.G.: Bywa, że wciąż usiłują.
M.Ł.: "Kiedy jestem smutna - maluję, kiedy rozpiera mnie radość życia - gotuję". Częściej Pani gotuje czy maluje?
M.G.: (śmiech) Gotuję i maluję codziennie. Wymyślam i wprowadzam w życie większość pomysłów scenograficznych do restauracji. Ale bardzo ciekawe rzeczy dzieją się, kiedy ani nie maluję, ani nie gotuję - w nocy. Wie pan, co mi się ostatnio przyśniło? Ogromne kalafiory, nieco spłaszczone, ze skórką od jabłka antonówki, wypełnione rozpierającym je spulchnionym miąższem jabłka. Czad, prawda?
M.Ł.: Dobrze wspomina Pani lata swojego dzieciństwa?
M.G.: Było dosyć stresujące, miałam wymagających rodziców, którzy trochę nie dawali sobie ze mną rady. Tata dużo podróżował, często go nie było.
M.Ł.: Pani ojciec, Mirosław Ikonowicz, to słynny korespondent wojenny, autor popularnej książki "Zawód korespondent".
M.G.: Tata wciąż jest bardzo aktywny, dużo podróżuje, kończy kolejną książkę. Kilka dni temu wrócił z Gruzji. W drodze do Tbilisi Lufthansa zgubiła jego bagaż, w którym była kamizelka kuloodporna.
M.Ł.: Pożyczył?
M.G.: Chodził bez, to w jego stylu.
M.Ł.: Pani brat, Piotr Ikonowicz, jest natomiast największym utopistą politycznym w historii naszego kraju. Nawet najbardziej lewicowi politycy twierdzą, że nie da się z nim rozmawiać, bo dawno stracił styczność z realiami politycznymi.
M.G.: Ha, mówi się tak, bo jest prawdziwym ideowcem, do cna wyzbytym koniunkturalizmu. Piotr naprawdę wierzy w to, co robi oraz mówi i ja go za to bardzo szanuję. Myślę, że jego wiara mogłaby się przełożyć na konkretne działania. To prawdziwy socjalista, autentycznie pogardzający mechanizmami politycznej gry.
M.Ł.: Jak Che Guevara. Mógłby zginąć z rąk żołnierzy generała Franco, gdyby urodził się pokolenie wcześniej.
M.G.: Proszę nie ironizować. Stać go na wiele. Nasza matka wpoiła mu to idealistyczne podejście do życia. Ale coś panu powiem. Uważam, że o życiowym powodzeniu mężczyzny decyduje to, z kim się ożeni. Odpowiednia kobieta potrafi z każdego mężczyzny zrobić fantastycznego faceta. Nieodpowiednia - zamkniętego w sobie, niespełnionego frustrata. I Piotrek chyba taką swoją idealną kobietę przegapił. To była Zofia Reyman, jego pierwsza żona. A kobieta naprawdę jest w życiu mężczyzny sprawą absolutnie pierwszą. Kimś, kto decyduje o sukcesie lub niepowodzeniu życiowego opus magnum.
(za bizneznafali.pl)
Tekst: Marek Łuszczyna, ESSENCE Magazyn Ludzi Sukcesu.
czy to szczytowe uniesienie intelektualne marksizmu antystalinowskiego?
Przecież nawet z Dynastii można było się dowiedzieć, że niezależnie od tego, czy Blake i Alexis się rozwodzą, czy schodzą, to tak czy owak należą oni do tej samej formacji własnościowo-klasowej.
Per analogiam, bracia Gessler, Magda Gessler i Piotr Ikonowicz należą do tej samej formacji postnomenklaturowej.
jak "prawdziwi rewolucjoniści" znajdowali wspólny język z "proletariuszem" Kubą W.
http://www.youtube.com/watch?v=OPsHoW5TAbE
Analiza klasowa jest jak najbardziej wskazana. Michnik, który porównuje PiS do KPP to dla ciebie "kontynuator tradycji KPP"?
Przypomnieć również należy, że sam abcd (były publicysta post"komuszych" Dziś i Forum Klubowego) wspierał także "rewolucyjną" i "masową" "partię" Igora Lewego...
powinieneś od dawna wiedzieć, że analogia nie jest argumentem naukowym, nie tylko w marksizmie (przypomnij sobie spór o status metodologiczny konceptu Thermidora u Trockiego). BB analizuje świat poprzez "Wielki las" Nienackiego, Ty poprzez "Dynastię"...więc jesteś banalniejszy od Włodka. Przegrywasz na terenie Marek.
pokazałem ci tylko, że twój antystalinowski marksizm w opisie i analizie rzeczywistości społecznej przegrywa nawet z Dynastią.
Gdybyś, Zbyszku, znał Zosię - a ja miałem tę przyjemność - to byś nie bagatelizował słów Magdy:
"Proszę nie ironizować. Stać go na wiele. Nasza matka wpoiła mu to idealistyczne podejście do życia. Ale coś panu powiem. Uważam, że o życiowym powodzeniu mężczyzny decyduje to, z kim się ożeni. Odpowiednia kobieta potrafi z każdego mężczyzny zrobić fantastycznego faceta. Nieodpowiednia - zamkniętego w sobie, niespełnionego frustrata. I Piotrek chyba taką swoją idealną kobietę przegapił. To była Zofia Reyman, jego pierwsza żona. A kobieta naprawdę jest w życiu mężczyzny sprawą absolutnie pierwszą. Kimś, kto decyduje o sukcesie lub niepowodzeniu życiowego opus magnum."
Po raz pierwszy umówił mnie z nią Piotr. Obowiązywał wówczas jeszcze stan wojenny. Miała przekazać mi matryce białkowe z kolejnym numerem "Robotnika - pisma członków MRK'S'". Miejsce spotkania - przed głównym budynkiem SGPiS, godziny szczytu.
Piotr zapewniał, że poznam ją bez trudu - będzie najpiękniejsza ze wszystkich.
Powiem więcej: była - brunetką wśród blondynek.
To ty, Zbyszku, przez te "lasy" i "kępy" (depilowane, sprywatyzowane lub nie) rozmieniłeś swój niewątpliwy talent na drobne.
M. Gessler porównuje na łamach ekskluzywnej prasy swojego brata - P. Ikonowicza - do frustrata, bo nie znalazł sobie w życiu "właściwiej kobiety".W zasadzie to takich opinii po Gessler można się spodziewać. Co na to Piotr Ikonowicz?
Bądźmy precyzjni - tak łatwo jest dziś zostać pochopnie posądzonym o kaczyzm.
wywiad siostry i aroganckie publiczne pouczanie brata o wyborach jedynych właściwych partnerek (w jej ustach brzmi to zaiste paradnie, ale mniejsza o to) ukazuje jedynie spory resentyment i co najmniej emocjonalną przepaść.
Co do Dynastii ABCD, to odpuść sobie traktowanie tego serialu jako matrycy marksizmu. Możesz wszak wybrać twórczość rodzimą, powiedzmy "Plebanię" czy "Ojca Mateusza", choć to tylko klon włoskiego serialu. Będę z zainteresowaniem obserwował tę ewolucję.
jak nie rozumiesz przykładu Dynastii, to go odpuszczam.
Masz jakiś marksistowski argument przeciw mojej tezie o nomenklaturowych uwarunkowaniach dynastii (z małej litery) Ikonowicz-Gessler?
wtedy Piotr był "DYNASTYCZNY", gdy współtworzył Kongres Opozycji Antyustrojowej
Jeśli wierzyć Antoniemu Dudkowi z Instytutu Pamięci Narodowej
Kongres Opozycji Antyustrojowej to jednodniowe spotkanie w kościele Najświętszej Marii Panny w Jastrzębiu-Zdroju przedstawicieli ugrupowań opozycyjnych przeciwnych obradom Okrągłego Stołu.
Inicjatorami jego byli: Rinaldo Betkiewicz i Jarosław Podworski z PPS-Rewolucja Demokratyczna.
Kongres miał doprowadzić do stworzenia "ponadpartyjnego ruchu politycznego, w którym uczestniczą (...) wszyscy ci, dla których wyjście z systemu totalitarnego jest jedyną szansą na godne życie".
Ok. 120 osobom SB uniemożliwiła udział w Kongresie: rano 25 II 1989 funkcjonariusze SB weszli do Biura KOA w Katowicach i urządzili tam tzw. kocioł; zatrzymano ok. 30 osób; wiele innych zatrzymano na ulicach Katowic, dworcach PKP i PKS; największą blokadę zorganizowano wokół Jastrzębia, z samochodów i autobusów wyciągano ludzi, których nie udało się zatrzymać w Katowicach. W Kongresie uczestniczyło 58 osób, reprezentujących NZS, KPN, PPS-RD, Solidarność Walczącą, MRKS, Ruch WiP oraz oponentów Lecha Wałęsy z Grupy Roboczej KK "S".
W wydanym Oświadczeniu stwierdzano, że celem KOA jest "zniesienie monopolistycznej władzy PZPR i doprowadzenie do pełnej demokracji politycznej i gospodarczej, do wolnych wyborów"; oceniano, że "kompromisy z komunistami, niezależnie od intencji tych, którzy je zawierają, służą jedynie podtrzymywaniu upadającego reżimu". 21 V 1989 w Collegium Witkowskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, odbyło się 2. spotkanie KOA, zorganizowane przez działaczy WiP i PPS-RD, na którym wezwano do bojkotu wyborów parlamentarnych 4 VI 1989, skrytykowano politykę L. Wałęsy oraz przyjęto oświadczenie popierające protest chińskich studentów w Pekinie. Kongres, wbrew intencji organizatorów, nie odegrał roli platformy integrującej radykalną opozycję, która była zbyt słaba, by przebić się ze swoimi hasłami do szerszego kręgu odbiorców, a jej potencjał był dodatkowo pomniejszany przez brak trwałego porozumienia między poszczególnymi ugrupowaniami (także z powodu dezintegracyjnych działań SB). Skutecznie uniemożliwiło to radykalnej części opozycji wykorzystanie rosnącego w pierwszych mies. 1989 niezadowolenia społecznego.
O socjalizmie i o komunizmie w innym kontekście, niż obowiązujący do dziś dyskurs prawicowy, wówczas nie wspominano.
To ty, altstettinerze, byłeś antykomunistyczną wtyką w Grupie Samorządności Robotniczej-Komuniści?
Dobrze wiedzieć.
Skoro dwa dni temu twierdziłeś, że "ostatni chyba raz zasłonisz Ikonowicza własną piersią", to przed kim ty się teraz uwiarygadniasz?
Przed samym sobą, ABCD, Ikonowiczem?
Jakby nie patrzeć wygląda, że przed licznymi wciąż antykomunistami.
że nie byłem, ale chciałem unaocznić ABCD, że uczestnictwo w takiej, skądinąd słusznie przez nas podówczas obeśmianej inicjatywie, nie lokuje Piotra w gronie działaczy postnomenklaturowych, którzy robili coś innego. Jasne?
komputer źle na ciebie działa. Przy stoliku potrafisz szybciej chwytać.
"Opozycja antyustrojowa" a la Ikonowicz była niegroźna dla ustroju, bo nawet nie dotykała realnych stosunków władzy i własności (tj. np Okrągłego Stołu i jego skutków, roli nomenklatury i służb specjalnych w III RP, związku między wyborem modelu transformacji a interesami koterii "dynastycznych" itd.) Ot, coś tam plotła, że te realne stosunki są bez znaczenia, bo my tu, szast prast, fiku miku, obalimy kapitalizm.
Nic więc dziwnego, że Leszek Miller doszedł do wniosku, że taka "dynastyczna" opozycja Jej Królewskiej Mości w niczym mu nie przeszkodzi w Sejmie. A może nawet się przyda jako listek figowy.
Czy poseł Ikonowicz zauważył rozkradanie Polski przez SLD i jego kumotrów z Unii Wolności? Ani dudu.
Wychodził natomiast na mównicę i protestował minutą milczenia przeciw klerowi, który rzekomo tak zakneblował Polaków, że nawet ich sejmowy obrońca mógl tylko milczeć:))))))))))))
Tak właśnie działa opozycja Jej Krolewskiej Mości Nomenklatury!
Chcesz powiedzieć, że jesteś tylko figowym listkiem - bezwstydnie czy wstydliwie - okrywającym sromotę?
amatorów na to wydziwianie?
Wybacz, ale waszej sromoty nie przykryje nawet liść łopianu.