Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Egipt: Ustępstwa rządu wobec opozycji

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

KTO TU USTĄPIŁ?

Przecież nie Hosni Mubarak. Najwyraźniej opozycji zmiękła trąba. Już wiedzą, że nie zmuszą prezydenta do ustąpienia z urzędu przed wyborami. Piątkowy protest był cieniem poprzedniego. Godzą się zatem na lansowany przez niego scenariusz i proponowane rozmowy.
Inaczej mówiąc przyjmują dyktat, który tym razem uchodzi już za rozsądny kompromis.
Hosni Mubarak ma z czego ustępować.
Co będzie, gdy opozycja straci zdolność mobilizacji mas?
Czy można się dziwić, że tak licznie zebrana "awangarda rewolucji" - mówi się o kilku tysiącach demonstrantów - i jej liczni przedstawiciele nie chcą zostać z niczym?

autor: BB, data nadania: 2011-02-06 17:47:16, suma postów tego autora: 4605

Przyszłą pomyślność swego narodu...

uzależniają od równości, sprawiedliwości i ludzkiej godności, a jednak nie od Allacha. Ciekawe czy mają świadomość tego, że celów tych w systemie kapitalistycznym i wolnorynkowym nie osiągną tym bardziej w warunkach, w jakich przyszło im działać. Ale jeżeli jej nawet dziś nie mają, to doświadczenie samo ich do niej doprowadzi. Aby jak najszybciej!

autor: steff, data nadania: 2011-02-06 18:14:31, suma postów tego autora: 6626

NA ROZSTAJU DRÓG

Z rozwojem sytuacji na Middan el Tahrir rozmija się oświadczenie siostrzanej organizacji SWP i Pracowniczej Demokracji w Egipcie, dostępne na stronie Pracowniczej Demokracji i internacjonalista.pl.

OŚWIADCZENIE REWOLUCYJNYCH SOCJALISTÓW (EGIPT)

Chwała męczennikom! Zwycięstwo rewolucji!

To, co dzieje się dziś, to najpotężniejsza rewolucja ludowa w historii naszego kraju i całego świata arabskiego. Ofiara naszych męczenników położyła fundament pod naszą rewolucję i przełamaliśmy barierę strachu. Nie cofniemy się, aż zostaną zniszczeni zbrodniczy "przywódcy" i ich zbrodniczy system.

Apel do robotników egipskich

Demonstracje i protesty odegrały kluczową rolę dla wybuchu i przetrwania naszej rewolucji. Dziś potrzeba nam udziału robotników. To oni mogą przypieczętować los reżimu - nie tylko uczestnicząc w demonstracjach, lecz również organizując strajk generalny we wszystkich najważniejszych gałęziach przemysłu i wielkich korporacjach.

Reżim być może zdoła przeczekać pikiety i demonstracje w najbliższych dniach i tygodniach, lecz nie przetrwa nawet kilku godzin, jeśli robotnicy sięgną po broń w postaci strajku. Strajk na kolei, strajk w transporcie publicznym, strajk na lotniskach, strajk w wielkich kompaniach przemysłowych! Robotnicy egipscy! Za zrewoltowaną młodzież, za krew naszych męczenników, umocnijcie szeregi rewolucji i wykorzystajcie swą siłę, a zwycięstwo będzie należeć do nas!

Jak najszybciej zbudować komitety rewolucyjne

Ta rewolucja przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Nikt nie spodziewał się, że na ulice wyjdzie taka liczba ludzi. Nikt nie spodziewał się, że Egipcjanie tak odważnie stawią czoła policji. Nikt nie może powiedzieć, że nie zmusiliśmy do wycofania się dyktatora. Nikt nie może powiedzieć, że na Middan el Tahrir nie doszło do zmiany.

Potrzebą chwili jest wysunięcie postulatów społeczno-ekonomicznych jako części naszych żądań, tak by ci, którzy pozostali w domu, wiedzieli, że walczymy także o ich prawa. Musimy zorganizować się w komitetach ludowych, które demokratycznie i oddolnie powołają komitety wyższego szczebla. W powołanych przez nie komitetach wyższego szczebla muszą znaleźć się delegaci reprezentujący wszystkie tendencje. Musimy wyłonić najwyższy komitet ludowy, który będzie nas reprezentował i któremu będziemy mogli zaufać. Wzywamy to tworzenia komitetów ludowych na Middan el Tahrir i we wszystkich miastach Egiptu.

O roli armii

Wszyscy zapytują: Czy armia stoi po stronie ludu, czy też przeciwko niemu?

Armia nie stanowi jednolitego bloku. Szeregowi żołnierze i niżsi oficerowie mają te same interesy, co masy. Natomiast wyżsi oficerowie to ludzie Mubaraka, starannie wyselekcjonowani by bronili jego reżimu korupcji, zbytku i tyranii. Stanowią integralną składową systemu.

Armia nie jest już armią ludu. To nie ta sama armia, która w październiku 1973 r. pokonała syjonistycznego wroga. Dzisiejsza armia ma bliskie związki ze Stanami i z Izraelem. Jej rolą jest ochrona Izraela, nie zaś ochrona ludu. Pragniemy rzecz jasna wygrać poparcie szeregowych żołnierzy dla rewolucji. Nie możemy jednak oszukiwać się hasłem "armia jest po naszej stronie". Ta armia albo bezpośrednio zdławi demonstracje, albo też odbuduje policję, która wypełni tę rolę.

Brak daty i pierwotnego miejsca publikacji Oświadczenia nie jest tu bez znaczenia.
Oświadczenie te nie uwzględnia rozwoju sytuacji na placu Tahrir. Proponowany przez autorów scenariusz, jak można się było spodziewać, zawisł w próżni - o tworzeniu komitetów ludowych na Middan el Tahrir nie słychać.
Z wywiadu z egipskimi anarchokomunistami, współdziałającymi zapewne z "rewolucyjnymi socjalistami" wiadomo jedynie, że "Największą przeszkodą dla egipskich rewolucjonistów jest odcięcie od środków komunikacji". Pozostaje zatem tylko internet, może ulotki. Ile by ich nie było, nie zmieni to faktu: "Rewolucjoniści anty-kapitalistyczni nie są znaczącą siłą w Kairze".
Przy takim stanie organizacyjnym "hurra-optymizm" i hurra-rewolucyjne wezwania mogą być słusznie kojarzone ze zwykłym awanturnictwem.
W zaistniałej sytuacji sprawdzić się może jedynie ZORGANIZOWANY ODWRÓT.
Do tego zresztą też potrzeba sprawnej organizacji. Brak takowej przybliża jedynie "noc długich noży".
"Pieśń o podrzynaniu gardeł" wciąż grają.

autor: BB, data nadania: 2011-02-06 20:05:11, suma postów tego autora: 4605

MASY UCZĄ SIĘ W TRAKCIE WALKI

PO BEN ALIM, MUBARAK MOŻE UPAŚĆ: JAKA POLITYKA DLA KLAS WYZYSKIWANYCH?

(...) Burżuazja ma wiele rozwiązań w zanadrzu. Jej problem polega głównie na tym, które rozwiązanie jest najbardziej adekwatne w danej sytuacji. Tymczasem masy uczą się w trakcie walki. Dlatego właśnie niezbędnym jest, aby wszędzie odrodziły się partie reprezentujące interesy polityczne klasy robotniczej, partie mające podstawy teoretyczne, zahartowane i zdolne do zaproponowania tej klasie działań politycznych właściwych w kontekście powstania - rewolucyjna partia komunistyczna!
Niestety, nie ma takiej partii ani w Tunezji, ani w Egipcie, ani zresztą we Francji. Ale podczas swej walki, masy mogą zajść bardzo daleko rozumiejąc, że za dyktaturą kryje się aparat państwa, klasy posiadające, mocarstwa imperialistyczne.
Nawet jeśli energia zbuntowanych mas jest dość silna, przeszkodą uświadomieniu sobie, co jest potrzebne, aby pójść do przodu, jest zatruty klimat, aczkolwiek radosny, który towarzyszy wszelkim powstaniom ludowym, i który często przeszkadza mu właśnie w przerodzeniu się w rewolucję. Szkodliwa atmosfera, gdzie radość z obalenia dyktatury tłumi wszelką krytykę, opozycję, bez których rewolucja nie może pójść do przodu.
Podczas rewolucji 1848 roku, we Francji, to robotnicy Paryża obalili króla. A jednak to Lamartine, z balkonu Ratusza krzyczał: "Rewolucja to ja!"
W rewolucji rosyjskiej, tę samą rolę odegrał Kiereński. Szansą proletariatu rosyjskiego było to, że istniała partia bolszewicka.
W Tunezji nie wiadomo jeszcze, kto będzie tamtejszym Lamartinem, albowiem premier zainstalowany po ucieczce Ben Alego jest zbytnio związany z tym ostatnim, aby być wiarygodnym, nawet jeśli okazuje się, że energia powstania ludowego nie jest zbyt silna. I można tylko mieć nadzieję, że roli tej nie odegra generał Raszid Ammar, którego wysuwa część prasy z tego powodu, że - aby powołać się na tytuł z "Jeune Afrique" - jest to człowiek, który "powiedział nie", tzn. odmówił strzelania do manifestantów, pozostawiając brudną robotę policji. Ale ten człowiek służył Ben Alemu przez cały czas jego władzy, bez żadnych skrupułów. I jeśli zdecydował, że nie będzie strzelał - lub doradcy amerykańscy zdecydowali za niego - to dlatego, że ani on, ani oni nie chcieli, aby armia utonęła wraz z dyktatorem.
.... A w Egipcie
Z pewnym przesunięciem w czasie, coś podobnego rozgrywa się w Egipcie. Sztab główny armii poinformował, że żądania manifestantów są "legalne" i obiecał, że armia nie będzie strzelała do tłumu. Zadowala się zastraszaniem nie tylko za pomocą samochodów opancerzonych pojawiających się na ulicach Kairu, ale i odbywających loty samolotów myśliwskich unoszących się ponad zgromadzonymi demonstrantami. Jasne jest, że nie ma żadnej pewności, iż obietnica ta zostanie dotrzymana. Ale na razie, na chwilę obecną, w interesie armii nie jest wiązanie jej losów z losem Mubaraka i jego reżymu. Jeśli Mubarak pogrąży się, klasy posiadające nie są zainteresowane tym, aby armia pogrążyła się wraz z nim.
Jak na razie, ta postawa armii daje jej kredyt zaufania. Świadek, dziennikarz "Le Parisien", który (31 stycznia) przyglądał się myśliwcom "przecinającym niebo w swym niepokojącym tańcu", przytacza uwagę jednego z manifestantów: "Nie obawiaj się, to armia ludu, oni nas ochraniają". Jest to tylko refleksja jednego z manifestantów przytoczona przez jednego z dziennikarzy, ale wydaje się dobrze ilustrować poziom dojrzałości politycznej manifestantów.
W interesie armii leży utrzymywanie tej pozornej pozycji neutralności oraz roli politycznej, którą umożliwia. Jest zresztą prawdopodobne, że jeśli USA nie wycofały swego poparcia dla Mubaraka - w przeciwieństwie do Ben Alego - to dlatego, że Egipt jest wiernym sojusznikiem na Bliskim Wschodzie. Obama i Hilary Clinton zadowolili się udzieleniem mu ostrzeżenia. Ale jeśli dają mu szansę, to zapewne pod warunkiem, że nie skompromituje zbytnio armii, utrzymując możliwość zmiany reżymu. Czy na korzyść jakiegoś El Baradeja, wysokiego funkcjonariusza mało znanego w Egipcie, ale który porusza się po scenie jako siła "zjednoczeniowa" opozycji? Na korzyść jakiegoś innego cywila? Czy na korzyść jakiegoś wyższego oficera, który przejąłby władzę, choćby tymczasowo, obiecując w przyszłości wybory?
Szefowie amerykańskiego imperializmu muszą być szczególnie ostrożni. Z jednej strony, zapewne, ze względu na bliskość Izraela i ewentualnych skutków zmiany reżymu dla stosunków między obu krajami. A bardziej jeszcze ze względu na to, że Egipt to nie Tunezja choćby ze względu na wielkość kraju, a Kair to nie Tunis. Kair z jego 18 milionami mieszkańców, w przytłaczającej większości ubogimi, Egipt - z jego wielką i bojową klasą robotniczą, która potrafiła przeprowadzać strajki, w tym pod dyktaturą i pomimo jej, reprezentuje ogromny potencjał wybuchowy.
Jak na razie, biorąc pod uwagę dostępne informacje, klasa robotnicza nie jest zmobilizowana lub w bardzo niewielkim stopniu, podobnie zresztą jak i warstwy ludowe. Ale ta mobilizacja mogłaby nastąpić bardzo szybko. Wybuch robotniczy w tym mieście, wysuwając zarazem żądania polityczne i społeczne, przedstawiałby sobą niepomierne niebezpieczeństwo dla klasy panującej. Nic więc dziwnego, że termin "stabilizacja" króluje w kołach rządzących burżuazji imperialistycznej, ale również - jak się wydaje - wśród części manifestujących, którzy jednocześnie troszczą się przede wszystkim o swoją własność, i którzy, po obaleniu Mubaraka, albo i przedtem, będą chcieli "ukrócić anarchię".
Tak więc, chociaż trudno z oddalenia szczegółowo sprecyzować politykę kierującą się interesami klasy robotniczej, ogólne linie tej polityki rzucają się w oczy.
Klasa robotnicza jest oczywiście zainteresowana udziałem w obecnym ruchu na rzecz obalenia Mubaraka. Swobody i wolności obywatelskie leżą w jej interesie nawet bardziej niż w interesie drobnomieszczaństwa czy inteligencji, nawet jeśli te klasy nie definiują tak samo owych pojęć. Dyktatura ciąży bardziej wyzyskiwanym, nawet jeśli inaczej.
W ich interesie leży wysunięcie celów niezależnych od drobnomieszczaństwa, które dziś uczestniczy w buncie, ale które nieuchronnie zerwie z ruchem kiedy tylko ten zradykalizuje się i zagrozi jej własności.
Pracownicy są zainteresowani przyciągnięciem armii na swoją stronę, ale bratając się z szeregowymi żołnierzami, synami robotników lub drobnych chłopów i przeciwstawiając ich sztabom i generałom.
A jeśli rozwinie się aktualny ruch, jeśli pociągnie faktycznie znaczącą część robotników i biednych warstw ludności, w ich interesie leży objęcie kierownictwa i narzucenia sobie organizacji, która mogłaby to zrealizować. Czy byłoby utopią wyobrażenie sobie rad robotniczych w Egipcie? Nawet nie: zaledwie przed dwoma laty, w kwietniu 2008 roku, podczas strajku w Misr Spinning de Mahalla El Kubra, jednym z wielu strajków, które się powiodło, pomimo dyktatury, 25 000 robotników tej fabryki stworzyło "komitet strajkowy" w celu jego poprowadzenia. Oczywiście, strajk dotyczył płac, a nie kwestii politycznych. Ale takie ciała, utworzone w walce, mogą także zmienić się w kierunku walki politycznej i przekształcić się w prawdziwe komitety robotnicze.
W interesie pracowników leży nie dopuszczenie do monopolu na posiadanie broni przez armię dowodzoną przez wojskową hierarchię oraz sprzyjanie uzbrojeniu ludu. Można przeczytać na nowo to, co na ten temat napisał Blanqui, ponad stulecie temu, w 1848 roku, i co nie straciło na aktualności.
Obecne powstanie zachwiało dyktaturą Mubaraka. Jeśli będzie kontynuowane, możliwy jest rychły koniec starzejącego się dyktatora (dyktatora, który zapewne utracił już wszelką nadzieję na przekazanie władzy swemu synowi Gamalowi, jak to zamierzał).
Ci, którzy chcieliby zapobiec dojściu do władzy nowych Mubaraków, przygotowywanych do tej roli w kręgach imperialistycznych; ci, dla których prawa demokratyczne nie ograniczają się do zaprowadzenia reżymu bardziej parlamentarnego, z wyborami nieco mniej fałszowanymi, ci, którzy rzeczywiście chcą polepszyć sytuację klas wyzyskiwanych, nie mogą się zadowolić odejściem Mubaraka. Ani pozostawieniem przyszłości kraju i klas wyzyskiwanych na łasce dobrej woli sztabu głównego armii i burżuazji imperialistycznej, której ta armia służy koniec końców.

George Kaldy
(Fragment artykułu z "Lutte Ouvriere” nr 2218 z 4 lutego 2011 r.)
Tłumaczenie E.B.

autor: BB, data nadania: 2011-02-06 23:13:34, suma postów tego autora: 4605

OŚWIADCZENIE ZWIĄZKU SYNDYKALISTÓW POLSKI

SEKCJI WARSZAWA W SPRAWIE EGIPSKIEJ REWOLUCJI

Walka o wolność i godność rozgorzała w Egipcie. Wspieramy dążenie do zmiany i rozszerzenia zakresu wolności i widzimy w tym szansę dla mieszkańców Egiptu, by mogli ukształtować swoją przyszłość. Zadajemy jednak pytanie, co dalej?

Czy Egipcjanie zamienią jednego autorytarnego i nie podlegającego kontroli lidera na innego, który będzie się różnić jedynie tym, że krócej pozostanie u władzy? Czy Egipcjanie zadowolą się przeniesieniem władzy od wąskiej grupy trzymającej władzę do trochę szerszej grupy?

Czy ludność weźmie w swoje ręce kontrolę nad własnym życiem i zacznie tworzyć podstawy demokracji bezpośredniej w miejscu pracy i zamieszkania?

Czy ludność zadowoli się zmianą reżimu i znów powróci do bierności przez resztę swojego życia?

Czy wolność będzie oznaczać brak rządowej i religijnej inwigilacji i kontroli, czy tylko będzie nic nie znaczącym symbolem?

Czy zmiany w ekonomii pójdą w kierunku dalszej koncentracji bogactwa w rękach bogaczy, pozostawiając masy w ubóstwie? Czy, zamiast tego, zmiany doprowadzą do wspólnej własności i równej dystrybucji dóbr?

Polacy pamiętają czasy, gdy "wolność" była jednym z głównych haseł ruchu, który zainspirował masy do wywalczenia zmian.

Jednak w późniejszym okresie, wiele postulatów ruchu zostało zupełnie zapomnianych i to powinno stanowić przestrogę dla wszystkich. Zamiast większej kontroli w miejscach pracy, mamy jedynie symboliczną reprezentację i ciągłą erozję praw związkowych. Zamiast poprawy sytuacji materialnej mas, mamy złodziejskie elity i wszechobecną nędzę. Zamiast nadziei na lepszą przyszłość, mamy pogoń za niepewną pracą i wyniszczającą konkurencję na rynku pracy. Zamiast pracować w godnych warunkach, musimy żebrać o okruchy u naszych pracodawców i godzić się na wszelkie upokorzenia, by przetrwać. Zamiast tworzyć sprawiedliwe społeczeństwo, stworzyliśmy społeczeństwo podzielone na posiadających i nie posiadających, gdzie wciąż nasila się bieda i rozwarstwienie społeczne.

Zamieniliśmy jedną szajkę autorytarnych władców na sitwy kolesi, którzy utrzymują się u władzy przez dziesięciolecia. Zamieniliśmy zakaz działalności politycznej na całkowitą bierność społeczną.

Życzymy ludowi Egiptu, by nie szedł za tym przykładem. Nie zaprzepaszczajcie potencjału waszego ruchu i nie oddawajcie władzy następnej bandzie przywódców, którzy będą twierdzić, że mają dla was wszystkie odpowiedzi! Organizujcie się sami w komitetach osiedlowych, w radach zakładowych i federacjach regionalnych, nawet na poziomie międzynarodowym. Nie pozwalajcie władzy odpłynąć do góry i podejmujcie wszystkie decyzje w gronie bezpośrednio zainteresowanych na najniższym poziomie! Nie pozwalajcie, by wami rządzono, gdyż w ten sposób utracicie waszą wolność!

Egipcjanie! Prawdziwym postępem jest dążenie do prawdziwej równości: społecznej i materialnej. "Rewolucja" będzie niczym, jeśli nie wydźwignie mas pracujących z biedy, nędzy i poniżenia. Buntujcie się nie tylko przeciwko obecnej władzy, ale też przeciw pracodawcom, którzy was zniewalają i przeciw systemowi, który trzyma masy w niedostatku.

Niech żyje wolność i rewolucja - ta prawdziwa, a nie ta, która polega jedynie na zmianie ekipy rządzącej. Prawdziwa wolność, to demokracja bezpośrednia, bez szefów i zarządców!

autor: BB, data nadania: 2011-02-07 06:54:44, suma postów tego autora: 4605

Dodaj komentarz