Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Studenci zapowiadają protesty

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

Młodzi i wykształceni to pajace !!!

Najwyraźniej to następna hucpa mająca na celu pokazanie jak platfusy słuchają się ludu.

Kiedyś widziałem taki filmik: Towarzysz Stalin bierze na ręce małe chłopie, które w łapce trzyma lizaka. Nasz towarzysz nagle sprytnym ruchem gęby łyknął tego lizaka. Mały zaczyna wyć. Towarzysz Stalin w końcu otwiera gębę i dzieciak odzyskuje połowę lizaka. I cieszy się!!! Bo odzyskał chociaż kawałek.

Myślę że to puenta tego współczesnego bolszewizmu.



autor: dzeus, data nadania: 2011-02-07 12:01:10, suma postów tego autora: 1046

A

studentki?

autor: BB, data nadania: 2011-02-07 13:30:32, suma postów tego autora: 4605

czyli studenci chcą, by inni pracowali na nich gdy oni pobierają nauki

i jeszcze chcą na tych pracujących na nich pokrzykiwać, że pracują na nich za mało. Jeżeli studenci nie są skłonni rozumieć sytuacji gospodarczej, w jakiej znajduje się Polska, to do diabła z takimi studentami. Indeks nie upoważnia do żadnych roszczeń i specjalnych przywilejów, lecz jest wyrazem zgody społeczeństwa na przejęcie na siebie trudów pracy na rzecz kraju, by młodzież mogła studiować. Jeżeli studentom wydaje się, że mogą wymusić na ludziach to, żeby ci ludzie na nich pracowali, to mocno się mylą. Jeżeli studenci nie rozumieją zobowiązań międzypokoleniowych i egoistycznie chcą się lepiej urządzić kosztem pracy innych, to też do większego nawet diabła z takimi studentami! Niech idą sprzątać ulice i nauczą się szacunku dla cudzej pracy. Studenci to nie jakaś młodzieżowa okupacja reszty Narodu. Studenci to część Narodu i jako część integralna powinni odpowiednio się zachowywać. Kto ma płacić za utrzymanie porządku w czasie akcji studenckich? Przecież nie studenci, bo oni nie pracują i nic nie wnoszą do majątku narodowego. Niechże więc studenci zajmą się studiowaniem a nie polityką. Nie po to ludzie pracują na nich, by zachowywali się jak udzielni książęta, których należy obsługiwać i którym należy składać daniny. Wykształcona młodzież to rzecz ważna dla Narodu, ale przecież nie o żadne wykształcenie studenci "walczą", lecz o dodatkowe przywileje, na które Polski nie stać. Od Narodu studenci biorą i wobec Narodu mają zobowiązania. Więc won od polityki i marsz do książek!

autor: nana, data nadania: 2011-02-07 13:47:15, suma postów tego autora: 4653

Ah ci polscy studenci

Dzieki Bogu że ja niejestem studentem zaoszczędze se wstdu przynajmniej!

autor: Antyliberał, data nadania: 2011-02-07 13:54:33, suma postów tego autora: 1302

***

Problemem nie jest to, że ktokolwiek będzie musiał pracować więcej, by zaspokoić studenckie "roszczenia" i "przywileje". Problemem jest inny podział posiadanych przez państwo środków. Marudzenie, że w publicznej kasie nie ma pieniędzy jest zupełnie bezproduktywne, a nawet więcej - bezpodstawne.
autor: pijany, leniwy, roszczeniowy student

autor: Piotr Kuligowski, data nadania: 2011-02-07 15:46:05, suma postów tego autora: 620

Więcej informacji o proteście

Warto śledzić na bieżąco informację o wydarzeniu na Facebooku: http://www.facebook.com/event.php?eid=163008283750476

autor: Maciek Łapski, data nadania: 2011-02-07 16:26:25, suma postów tego autora: 9

młodzież idąc na studia zna doskonale warunki, jakie musi spełnić, by do studenckiej braci należeć

i się na to godzi. Czyli studiuje na pewnych warunkach. Dlaczego nikt przed podjęciem studiów nie protestuje, że studia nie są takie, jak on sobie wyobraża? Dlaczego nie protestuje przeciw wysokiej cenie biletów dla studentów, zanim studia rozpocznie? Przecież kandydaci na studentów wiedzą doskonale, ile kosztują bilety na środki komunikacji, ile kosztuje chleb i stancja czy akademik. Najpierw walczą o to, by się na studia dostać; dokładnie na takie studia, jakie są. I gdy się dostaną, to nagle zmieniają się w roszczeniowców i grymaszą. Dla większości ludzi w Polsce życie to nie spijanie miodów. Czy studenci uważają, że sam fakt studiowania stawia ich w szeregu ludzi uprzywilejowanych? Niechże ci młodzi roszczeniowcy zostawią studiowanie i pracując fizycznie jak większość Polaków, wówczas walczą o przywileje studentów - czyli innych ludzi, nie swoje. Czy znajdą sie na to chętni? Prawda, że nie? Na jakiej podstawie więc oczekują, że znajdą się frajerzy chcący na nich pracować i tym samym finansować ich wykształcenie, z którego sami frajerzy osobiście nic mieć nie będą?
Ponoć 70% studentów chce po skończeniu nauki wyjechać za granicę. Dlaczego miałabym ja, mieszkająca w Polsce, chcieć płacić więcej na czyjeś wykształcenie w sytuacji, gdy Polska oprócz kosztów nic z tego mieć nie będzie?

autor: nana, data nadania: 2011-02-07 17:47:55, suma postów tego autora: 4653

Może i dobrze się stało

Koniec z wyścigiem szczurów i studiowaniem na kilku kierunkach. Do roboty!

autor: Pikos, data nadania: 2011-02-07 18:00:20, suma postów tego autora: 876

@Maciek Łapski

Pewnie warto, tylko najpierw trzeba tam założyć konto. A nie każdy chce to robić.

autor: Mandark, data nadania: 2011-02-07 18:44:17, suma postów tego autora: 731

nana

Dlaczego nikt przed pójściem do pracy nie protestuje, że narobi się jak wół i zarobi mało, tylko zabiega o nią jak tylko może?
Takie myślenie prowadzi do absurdu.

autor: Piotr Kuligowski, data nadania: 2011-02-07 19:04:14, suma postów tego autora: 620

przyjmując indeks student wie, na co się godzi

i jego jedynym zadaniem jest pobieranie nauk w możliwie szerokim zakresie. Taka jest umowa. Jeżeli po rozpoczęciu studiów student wysuwa dodatkowe roszczenia, to jest to ni mniej ni więcej tylko oszustwo. A oszukiwane jest całe płacące na studentów społeczeństwo.
Od kiedy wymaganie uczciwości czy choćby elementarnej przyzwoitości prowadzi do absurdu? Chyba tylko społecznego kameleona i oszusta.

autor: nana, data nadania: 2011-02-07 19:22:31, suma postów tego autora: 4653

nana

nana, skąd u ciebie tyle fobii?

autor: Ostap_Bender, data nadania: 2011-02-07 19:29:31, suma postów tego autora: 1002

@ Ostap

Nana ma rację. Studenci są od nauki, a nie politykowania. Już u schyłku PRL, słysząc np. że studenci na coś się zgadzają albo nie zgadzają, zastanawiało mnie, co oni w ogóle mogą mieć do zgadzania lub niezgadzania się? Czy uczniów ktoś pyta o zgodę na klasówkę? Albo dyskutuje z nimi wymiar ulgi na przejazdy kolejowe? (33% lub 50%). Czas skończyć z traktowaniem studentów jak jakiejś warstwy bądź grupy społecznej, którymi nie są, a jeśli nawet - to w nie większym stopniu niż np. poborowi czasowo odbywający służbę wojskową (nb. zwykle rówieśnicy studentów, z tym że biedniejsi, mniej cwańsi lub bez pleców).

autor: Bury, data nadania: 2011-02-07 20:12:13, suma postów tego autora: 5751

***

Problem w tym, że to nie są "dodatkowe roszczenia", tylko domaganie się zachowania czegoś, co liberałowie chcą (zresztą prawdopodobnie niezgodnie z Konstytucją) studentom odebrać.
Rozumiem, że SLD-owcy próbują jakoś wyłgać swoją ulubioną partię z tego faux pas, jakie popełniła podczas głosowania 4 lutego, ale tego typu działaniem tylko zniechęcają do tego ugrupowania; w swej krytyce studenterii niewiele zresztą różniąc się od wolnorynkowców maści wszelakiej.

autor: Piotr Kuligowski, data nadania: 2011-02-07 20:20:31, suma postów tego autora: 620

@Mandark

Informacja pojawi się również na lewica.pl, gdy tylko ustalimy szczegóły co do protestów w poszczególnych miastach.

autor: Maciek Łapski, data nadania: 2011-02-07 20:27:46, suma postów tego autora: 9

tak jest !

studenci do książek jak mawiał klasyk polskiego ruchu robotniczego robole do fabryk chłopi do pługa a polityką niech się zajmie jaśniepaństwo bo czymś zajmować się musi a przecia stworzone jest do tego. Sam jestem dość spectyczny wobec studentów a już kompletnie nie rozumiem czemu student ma mieć zniżkę na przejazdy kolejowe obligatoryjnie każdy nawet jak na uczelnie ma 10 minut piechotą ale komentarze tutaj są niesamowite.

autor: maciej stanczykowski, data nadania: 2011-02-07 20:37:48, suma postów tego autora: 899

bury (w kontekście nany)

Bury, gdybyśmy zastosowali kryteria Nany wobec wszystkich grup społecznych w Polsce to wyszłoby nam, że najwłaściwszy jest misesowsko-hayekowski reżim gospodarczy ze skrzyżowaniem autorytaryzmu ala Suharto i Videla - trzymający wszystko za mordę plus wolny rynek dający po dupie wszystkim "rozczeniowcom", "chamom" i "egoistom". W tym myśleniu w ogóle nie bierze się pod uwagę skąd się biorą neoliberalne i prawackie postawy wśród studentów, bazuje na stereotypie studenta-nieroba i zamiast walczyć o zmianę ogólnej świadomości społecznej, pała się żądzą prymitywnej zemsty: chcecie tak, to dostaniecie po dupie, s***syny. Szkoda tylko, że to logika tyleż toporna, co nieskuteczna i błędna.
Student, tak samo, jak pracownik, artysta etc. to wytwór pewnego społeczeństwa, pewnego panującego dyskursu i ideologii oraz pewnej kondycji materialnej. Żądać od społeczeństwa, które jest generalnie bardzo bierne politycznie i społeczne, poglądów lewicowych, to żądać od ptaka nielota, by latał. Kondycja materialna społeczeństwa biednego wcale nie musi wytwarzać postaw pro-społecznych, rewolucyjnych i postępowych. Może wytworzyć coś zupełnie odwrotnego, co najłatwiej można streścić w poglądzie: "jestem biedny, bo państwo zabiera mi 80% dochodu!".
Konserwatywne w swej treści obrażanie się na "nielewicowe" społeczeństwo w dobie dominacji prawicy to nic więcej niż szkodliwy i reakcyjny (tak, tak!) resentyment.
Zamiast narzekać, trzeba działać na rzecz zmiany społecznej. Banalne, ale jedynie słuszne ;-)

autor: Ostap_Bender, data nadania: 2011-02-07 21:09:59, suma postów tego autora: 1002

Ależ studenci doskonale sobie radzą z politykowaniem

jak pokazują wyniki różnych uczelnianych prawyborów 40%-60% popiera PO, 20%-30% PiS a reszta Korwina.
Chcieli PO, to mają płatny drugi kierunek - jeżeli spodziewali się po rządzie Tuska czegoś innego niż cięć, cięć, cięć, znaczy że są delikatnie mówiąc naiwni.

BTW - ilu osób spodziewacie się na tych pikietach, więcej niż 50?

autor: bullshit.detector, data nadania: 2011-02-07 21:26:16, suma postów tego autora: 213

@ maciej stanczykowski

Różnica taka, że robotnicy i rolnicy coś wytwarzają, studenci natomiast (w obecnym systemie) żerują na tym. A na dodatek, zamiast być wdzięcznymi społeczeństwu, właśnie tym, ich zdaniem - prostym robotnikom i chłopom, mają na ogół czelność uważać się za coś lepsze. To jest dopiero niesamowite!

autor: Bury, data nadania: 2011-02-07 21:38:11, suma postów tego autora: 5751

chłop przy pługu pracuje dla dobra Kraju

robotnik w fabryce pracuje dla dobra Kraju, w sumie wszyscy pracujący zawodowo pracują dla dobra Kraju. Więc oni powinni móc też decydować o tym, jak ten kraj ma wyglądać. Studenci nie pracują dla dobra kraju, lecz wykorzystują umowę społeczną na bazie której inni pracują za nich, by młodzież mogła poszerzyć swoje wiadomości. W sytuacji, gdy młodzież zamiast poszerzać wiadomości zabiera się do rządzenia krajem, to młodzież taka łamie umowę społeczną i nie ma moralnego prawa korzystać z pracy innych i w związku z tym studenci, którzy chcą mieć udział w decyzjach dotyczących wydatków na szkolnictwo powinni zrezygnować ze studiów i iść do pracy. Wymuszanie haraczu na pracujących tylko dlatego, że ktoś jest studentem jest nieporozumieniem. To nie ludzie mają służyć studentom, to studenci mają obowiązek spłacać dług wobec ludzi pracujących na ich wykształcenie. Chłop przy rzeczonym pługu nigdy nie będzie miał żadnych zobowiązań wobec studenta z tego prostego powodu, iż bez pracy tego chłopa i jego formalnej zgody rezygnowania z części wypracowanych przez siebie dochodów żadnego studiowania by nie było. I co z tego, że potem jakiś tam absolwent wymyśli traktor? I tak bez chłopa przy pługu nie miałby szans nawet na takie myślenie. Więc w dalszym ciągu chłop studentowi nic nie zawdzięcza,a student chłopu zawdzięczać będzie do końca życia. Do nauki albo do pracy! Nie zgadzam się na to, by jakiś ktoś, kto potem z wyższością będzie mi tu machał swoim inteligenctwem, wymuszał na mnie bym dzieliła się z nim w stopniu przez niego na mnie wymuszonym wytworem pracy moich rąk.
Student to nie pan szlachcic na włościach. Student to dłużnik społeczeństwa. Ktoś, kto ma dług w banku nie idzie tam i nie wymusza spłaty bądź umorzenia kredytu, lecz zgodnie z umową musi płacić zobowiązania. I tak samo student, zobowiązany umową społeczną, musi liczyć się ze społeczeństwem i możliwościami finansowymi państwa.

autor: nana, data nadania: 2011-02-07 21:41:57, suma postów tego autora: 4653

Bury

nie wiem czy zauważyłeś ale społeczeństwa się zmieniają. Na dziś dzień czasami więcej jest warta praca takiego studenta niż typa przy węglu. Tak to bywa. Inwestycja w edukacje młodych ludzi daję nam szansę, że ci nie będą za rok dwa szukać pracy ale mając szerokie kwalifikacje znajdą je sobie bez obciążania społeczeństwa. Edukacja jest czystą formą inwestycji w społeczeństwo co dawno pojeły społeczeństwa skandynawii. Wiąże się z tym czysty zysk nie utrzymywania absolwenta na bezrobociu ale zaoferowaniu mu szerokiej oferty prac.

Bez urazy ale przemawia przez ciebie. Bo u nany to klasyka gatunku jak ojciec chrzestny jakaś gomułkowska wizja społeczestwa ujebanego towotem i pod tym jedynym warukiem wartościowego

autor: maciej stanczykowski, data nadania: 2011-02-08 00:06:23, suma postów tego autora: 899

***

Czekamy z zapartym tchem na kolejny odcinek bajeczki o dobrym oraczu i złym, uciskającym go studencie.

autor: Piotr Kuligowski, data nadania: 2011-02-08 00:41:19, suma postów tego autora: 620

nana

prawde mowiac cale srodowisko studenckie mnie mierzi i tez sobie czasem mysle, czy dla spoleczenstwa nie lepsze byloby zapedzenie calego towarzystwa do budowy drog...

ALE:
jezeli roisz sobie, ze chlopi, czy robotnicy sa lepsi to calkowicie sie mylisz. Kazdy mysli w POlsce tylko o tym, zeby pracowac jak najmniej, a dostawac jak najwiecej. "Dobro Narodu" maja wszyscy w nosie. Przecietny robotnik ma tyle swiadomosci klasowej, co moj kot- czyli najchetniej bylby rentierem i wyzyskiwal ludzi pracy, byleby micha byla pelna, a lozko wygodne (w przypadku facetow- z kilkoma wyzyskiwanymi seksualnie azjatkami). I w sumie moze trudno sie dziwic, to niby naturalne. Myslisz, ze ktokolwiek z tych Twoich "ludzi pracy" placilby podatki "dla dobra Narodu" gdyby stac ich bylo na prawnikow i ksiegowych ukrywajacych ich dochody w rajach? Otoz NIE.
Jak napisal Stanczyk- jednak czasem i ludzie wyksztalceni sie przydaja. Poza tym, moze wroc do kraju, bo zdaje sie stracilas kontakt z polska rzeczywistoscia- sposrod studentow, ktorych znam, wiekszosc pracuje nawet na dziennych, zapieprz maja straszny (inna sprawa, ze czesto pracuja nie zeby zwiazac koniec z koncem, ale dla zapewnienia bzdurnych potrzeb konsumpcyjnych- co jednak mozna powiedziec o wielu innych ludziach).
Te haselka "ze przeciez wiedzieli na co sie pisza" mozna zastosowac w dowolnej korporacji zatrudniajacej ludzi na smieciowe umowy o prace. Przeciez wiedzieli, wiec po co protestuja? Co to za politykowanie? Do roboty!

Problem nie tkwi w tym, co ludzie robia, ale w samych ludziach- a Twoj sposob rozumowania jest produkowany w gabinetach tych, ktorzy marza o tym, by nas dzielic- m.in. wlasnie na "roszczeniowych studenciakow" i "tepych roboli". Tylko kto na tym korzysta? Bo jakos mi sie wydaje ze ani jedni, ani drudzy...

autor: MJ, data nadania: 2011-02-08 04:22:03, suma postów tego autora: 1280

Eh, Adaś_ku...

Dzięki Bogu że nie jesteś studentem. Zaoszczędzę se wstydu przynajmniej! Inaczej pewnie bym się do Chorzowa przeprowadziła...
.

autor: Hyjdla, data nadania: 2011-02-08 08:32:32, suma postów tego autora: 5956

a czy studenci - kandydaci na inteligentów - nie wiedzą, w jakim stanie znajduje się polska

gospodarka? Czy nie rozumieją że żeby im dać, trzeba skądś wziąć. Życie naucza, że wziąć można od najbiedniejszego. U nas biedni od dawna stoją już pod murem i nic od nich zabrać się nie da. Czy tego nie są świadomi studenci, czy może jest im to obojętne?
Jeżeli emeryt ma zniżkę kolejową na drugą klasę, a żąda przejazdu pierwszą, bo w drugiej tłok, to co można o takim człowieku myśleć? Według mnie jest to - tak jak to ty mnie określiłeś - człowiek oderwany od życia i nie trzymający się zasad obowiązujących społeczeństwo by ono tym społeczeństwem mogło być.

Jeżeli studenci pracują w pierwszej kolejności na własne przyjemności a nie na przeżycie, to jakim prawem żądają, by inni im te przyjemności zapewniali, a sami studenci mieli więcej czasu, by z nich korzystać?

Może tego nie zrozumiałeś, ale ja jestem jak najbardziej za tym, by studia były darmowe i akademiki za grosze. I co z tego? U nas jedna kobieta z kilkorgiem dzieci dostała zapomogę z MOPSu w wysokości 14zł. Tak! CZTERNASTU ZŁOTYCH! Można powiedzieć, że sama sobie tych dzieci naprodukowała i dlatego jest biedna. Ale to nic nie zmieni. Bo państwo ma obowiązek wesprzeć obywateli ze wspólnych środków po to, by to państwo mogło istnieć. I to jest rozsądne.
Natomiast jeżeli student chce dla siebie przywilejów kosztem innych, to z niczym się tego porównać nie da. Bo żeby coś dać, to trzeba skądś to wziąć.
Nie ma żadnego obowiązku studiowania. Jest natomiast przywilej studiowania. Czy tylko dlatego, że społeczeństwo bierze na siebie ciężar kształcenia młodzieży ma być ukarane za sam fakt udzielenia młodzieży tego przywileju?

Jeżeli ktoś idzie do pracy i jest z niej niezadowolony,to jest zupełnie co innego, niż student żyjący na koszt państwa i wysuwający roszczenia. Ktoś, kto pracuje ma prawo i obowiązek żądać godziwej zapłaty za swoją pracę. Student nie pracuje, lecz otrzymuje od państwa wsparcie. Czy naprawdę tak trudno dostrzec tu różnicę?

Nie tylko chłopi i robotnicy, ale każdy człowiek płaci niechętnie podatki. Taka to już ludzka natura, że wciąż człowiekowi mało i mało.

U nas w Polsce nie każdy myśli tylko o sobie. Znam parę osób, którym dobro bliźniego leży na sercu i sama nawet śmiem się do takich osób zaliczać.

Możliwe, że twój kot chciałby być rentierem, moje psy też na siebie nie pracują: cały dzień bawią się, śpią i żrą jak im dam. I mimo to chętnie na nie pracuję, bo taka jest moja rola i taka jest rola psa.
Ja nie czekam, by coś od kogoś dostać (choć jest to czasami bardzo miły gest) lecz pracuję fizycznie na własne utrzymanie. Mogłabym siedzieć w biurze i stawiać pieczątki, lecz ponieważ mam możliwość utrzymania się w inny sposób, to nie zabieram komuś, kto moich możliwości nie ma, miejsca pracy.

Więc nie wrzucaj wszystkiego do jednego worka, bo wcale tak źle z Polakami nie jest. Chwilowo tego może nie dostrzegają, ale łączy nas więcej niż będzie mogło nas kiedykolwiek dzielić.
Poza tym człowiek jest programowalny. Zobacz, jak pozwalasz siebie samego programować i jak usiłujesz programować innych. Czy twoje czarnowidztwo ma jakiś sens? Czy przyczyni się do rozwiązania choćby jednego problemu? Prawda, że nie? Tracisz czas, by pokazać, jaki to ważny jesteś i pokazujesz, z tym, że z takiego pokazywania nic nie wynika. Jeżeli jesteś lepszy i mądrzejszy ode mnie - czego ci życzę - to zrób wszystko lepiej niż ja i mądrzej. Samo ocenianie, że ktoś robi coś głupio sprawy nie załatwi.

Jeżeli chodzi o dążenie człowieka do wygód i pełnej miski - to co widzisz w tym złego? czy ludzie mają spać na gwoździach i jeść trawę? Jestem jak najbardziej za, by każdy był najedzony i szczęśliwy.

Rzecz jasna ludzie wykształceni się przydają i to nie tylko czasami. Ale co to za wykształceni ludzie, co dbają wyłącznie o własne interesy zdobywszy wykształcenie na cudzy koszt?

Inna rzecz, że nie można wykluczyć, iż to mącenie braci studenckiej ma za zadanie skonfliktować ich ze społeczeństwem w wyniku czego możliwości studiowania zostaną zdecydowanie okrojone i utrudnione. Jednym słowem wykluczyć sie nie da, że komuś zależy na rozłożeniu naszego szkolnictwa wyższego.

Jak wszędzie tak i na studiach, przywileje wynikają wyłącznie ze spełniania obowiązków. Obowiązkiem studentów jest się kształcić. I na tym powinni się oni koncentrować.
Studenci to nie "panowie szlachta" z przywilejami otrzymanymi z racji urodzenia. Takie coś już przerabialiśmy i wynikła z tego tragedia narodowa.
Światły człowiek wie, że Polska jest kolosalnie zadłużona. Światły człowiek wie, że nie powinien przyczyniać się do pogłębiania stanu zadłużenia kraju, lecz raczej powinien ograniczyć własne potrzeby, by nie pogarszać i tak bardzo złej sytuacji.
Durny człowiek chce, by mu dano za darmo, wychodzi na ulice, strajkuje i co się z tego robi? następna katastrofa państwa polskiego i następna wersja "solidarności", gdzie roszczenia nijak się miały do rzeczywistości i po krótkim czasie każdy był dziadem, choć milionerem.

Mój sposób rozumowania nie jest produkowany w żadnych gabinetach żadnych potępieńców, lecz jest produkowany przy pracy fizycznej: przy kopaniu ogródka, przycinaniu drzew owocowych, robieniu przetworów, przerabianiu starych swetrów na nowe, oszczędnym paleni w piecu i - co będę ukrywać - na pomaganiu innym, gdy taka potrzeba zachodzi oraz przy tysiącu innych czynności, które co prawda zraszają potem czoło, ale przynoszą wiele korzyści i satysfakcji.
Uważam, że każdy, kto ma takie możliwości, powinien na siebie zapracować, czy jest studentem, czy nie. Żerowanie na kimś tylko dlatego, że się studentem jest prędzej czy później odbije się czkawką ciężkiego manka i finansowo, i fizycznie, i psychicznie. Z byle jakiego studenta nie wyrośnie żaden wspaniały człowiek i nie ma się co oszukiwać.

autor: nana, data nadania: 2011-02-08 11:04:07, suma postów tego autora: 4653

Panie Kuligowski

Nie ma co się ze stanowiska p.Nany wyśmiewać.
Ma Pan rację tylko TEORETYCZNIE.
Teoretycznie, gdyż powszechnie wiadomo, że tylko interdyscyplinarne studia dają wystarczającą wiedzę do
późniejszych wyników naukowych, bo świat się coraz to bardziej komplikuje.
Ale tylko nieliczni , najzdolniejsi, mogą mieć jakiś pożytek z tych studiów, pozostali nigdy nie wykorzystają nabytej wiedzy na kilku fakultetach. Pójdą do zwykłej roboty i pieniądze wsadzone w ich naukę pójdą na marne.
I o to chodzi zapewne p. Nanie.
Więc stawianie sprawy na ostrzu noża, albo, albo jest nierozsądne.
Dla jednych takie interdyscyplinarne studia są przydatne, dla innych nie.
Ale zawsze ktoś za te studia płaci - MY.
I jeśli taki wykształcony wielokierunkowo absolwent wyjeżdża z kraju zaraz po ukończeniu tych studiów, to MY
"zostajemy z tym angielskim jak głupi", że zacytuję klasyka.
Więc ten projekt min.Kudryckiej wcale nie jest taki zły.
Wybitni - tak, reszta płacić.

autor: tarak, data nadania: 2011-02-08 11:46:20, suma postów tego autora: 3283

@ maciej stanczykowski

Spokojnie, spokojnie. Tak może po kolei.

[Wiąże się z tym czysty zysk nie utrzymywania absolwenta na bezrobociu ale zaoferowaniu mu szerokiej oferty prac]

Myślę, że w Polsce jest akurat przeciwnie. Zwykle absolwenci szkół zawodowych (o ile stawiać taką opozycję) często mogą przebierać w ofertach. Zresztą nie tylko w Polsce, praktycznie tak to przedstawia się wszędzie. Oczywiście cały czas mówimy o studiach humanistycznych, technicznie, a zwłaszcza wysoko wyspecjalizowane stanowią inną rzecz.

--
[co dawno pojeły społeczeństwa skandynawii]

Rozumiem, że twoim zdaniem Szwedzi bądź Finowie masowo kształcą swych obywateli na socjologów, politologów, kulturoznawców itp. oraz, z nieco innej beczki, na zarządców-marketingowców. Czy tak to tam wygląda?

--
Na dziś dzień czasami więcej jest warta praca takiego studenta niż typa przy węglu.

CZASAMI to może i tak jest. Mówimy jednak o ogóle i póki co na ogół bywa odwrotnie.

--
[ujebanego towotem]

Jeśli twą lewicową wrażliwość tak bardzo rani ów robotnik, na dodatek, jak to określasz utowocony, to możesz sobie go wymienić na przedstawiciela jakiejkolwiek innej rzeczywiście istniejącej warstwy, klasy, grupy społecznej lub zawodowej. W tym i tylko tym kontekście nawet na przedsiębiorcę, menadżera, bankiera. Wyjdzie niemal dokładnie na to samo, bo istota tkwi w tym, że studenci niczego nie wytwarzają (choćby i był to tylko "produkt bankowy"). Tym samym nie partycypują w zwiększaniu dochodu narodowego, chcą natomiast obficie z niego czerpać. Nie byłoby może w tym nic złego, gdyby Polskę było na to stać, a dwa - gdyby swych roszczeń nie przedstawiali reszcie społeczeństwa w tak bezczelnie ordynarny sposób.

--
[Bez urazy ale przemawia przez ciebie]

Raczej nie mam powodu żywić, jak to nazwałeś, urazy. Studiowałem i kończyłem tę samą uczelnię co ty (acz sam kierunek, mimo wszystko, trochę jednak bardziej rzetelny niż twój). Robiłem też drugi fakultet, lecz jakby z innych pobudek niż z reguły czynione to bywa dziś - po prostu moje zainteresowania (a niestety byłem głupi i opierałem się na nich) od zawsze szły dwutorowo, chciałem więc głębiej poznać i jedno, i drugie. W tym miejscu należy się jednak pewne wyjaśnienie; otóż mówiąc studiować mam na myśli zdobywanie wiedzy i poświadczanie jej, nigdy natomiast prowadzanie tzw. życia studenckiego - w czymś takim rzeczywiście udziału nie brałem ani przez jedną chwilę.

----
Ogólnie mówiąc mym "przesłaniem" (he, he) jest by nie uważać studentów, zwłaszcza zaś obecnych, za kogoś, kim po prostu nie są. W stosunku do społeczeństwa są oni w zasadzie petentami i z takiej pozycji mogą mu przedstawiać swoje propozycje.

autor: Bury, data nadania: 2011-02-08 12:40:38, suma postów tego autora: 5751

bury

Dostępność ofert pracy na dzień dzisiejszy jest oczywiście większa w przypadku inż niż politolog. Faktem jest, że zaniedbaliśmy przez lata szkolnictwo zawodowe pozwalając rozwijać się wszelkiej maści marketingom i zarządzaniom. Ale rynek pracy ma swoje prawa i w gospodarce wolnorynkowej a taką czy nam się to podoba czy nie właśnie mamy weryfikuje studenckie chcę i mogę. Tym samym możesz ostatnio zaobserwować coraz większe zainteresowanie kierunkami po których praca jest na setkę na rzecz tych "hobbystycznych". Weryfikowanie tego co ludzie studjują poprzez administracyjne bodźce nie jest najlepszym pomysłem. Z banalnie prostego rozdźwięku jaki towarzyszy rozwojowi rynku pracy a zdolnością dostosowania do tego władzy ustawodawczej. Nie mieszkamy już w PRL i nie planujemy gospodarki.

Dlatego mając na uwadzę, że inwestycja w edukacje zwyczajnie się zwraca sensowniej jest calościowo ją sponsorować przez Państwo. I jeśli rynek pracy woli studentów po dwóch kierunkach a nie jednym to należy dla naszego dobra im to umozliwić. Aby po prostu nie utrzymywać ich na zasiłku po skonczeniu studiów.

Mojej wrażliwości nie uraża ani pan górnik ani pan inny. Uważam jeno za pewne nieporozumienie traktowanie społeczeństwa jedynie poprzez fakt ile to szyn obywatelu wyprodukowaliście w tym roku. Osobiście większym szacunkiem darzę osoby pracujące fizycznie ale nie wysnuwam z tego jakiegoś gomułkowskiego rewanżyzmu wobec studenciaków bo ani to mądre ani logiczne.

Student owszem nic nie wytwarza. Chwilowo nie wytwarza. Podobnie jak nic nie wytwarza uczeń podstawówki, liceum. bezrobotny nic nie wytwarza a mimo to składamy się na jego zasiłek. cała Polska która jest na "kurionówce" nic nie wytwarza. Jeno konsumuje. Jak student zresztą.

Jednakże tak jak ten bezrobotny aktualnie płacił kiedyś podatki bądź czynili to jego rodzice tak i nasz student takowych rodziców posiadał. I jeśli nie jesteśmy wielbicielami wizji korwina to przyjmujemy chyba jako oczywistość, że tak jak należy nam się przywilej oświetlonej ulicy z naszych pieniędzy. Służby zdrowia z naszych pieniędzy. Tak należy nam się edukacja. Bezpłatna. Czyli z naszych podatków. Jak sobie zrozumiemy tą zależność to słowo petent przestaję mieć tu zastosowanie. A jeśli się nad nim dalej upierasz to student przy takiej rodzinie wielodzietnej petentem jest srednim.

Ja Bury studiów nie skończyłem:. Uczęszczałem i owszem ale byłem za kiepski i za leniwy mowiąc szczerze. Nigdy zresztą nie lubiłem się ani uczyć ani słuchać. Ambitnego kina nie rozumiem a czytać lubie SF a nie filozofie. Taki się urodziłem:) Pracuje żyję i złotówki od państwa nie dostaję Wręcz przeciwnie. Nie pracuję na ciepłej państwowej posadce. Nie jestem granciarzem w fundacji gdzie takich dwukierunkowych studentów pod humanistyce jest od metra. Ale to wszystko nie jest powodem abym miał im żałować za moją ciężką harówę tej szansy jaką daję szersze wykształcenie.

To, że ja nie potrafiłem skorzystać nie znaczy, że inni nie skorzystają


autor: maciej stanczykowski, data nadania: 2011-02-08 14:09:24, suma postów tego autora: 899

@ stanczykowski

"I jeśli rynek pracy woli studentów po dwóch kierunkach, a nie jednym, to należy dla naszego dobra im to umożliwić."

Chcesz powiedzieć, że jeśli "rynek pracy" będzie preferował studentów po 3 kierunkach, to też należy im to umożliwić?
A jeśli po 4 kierunkach plus prawo jazdy dwóch kategorii - wtedy te wszystkie babiny z emeryturą 700zł, mój ojciec rencista 1100zł albo te 30% absolwentów, którzy siedzą na bezrobociu, mają się zrzucać na któryś-tam kierunek studiów płacąc wyższe podatki tylko dlatego, bo "rynek pracy" preferuje albo konstytucja gwarantuje?


"że inwestycja w edukacje zwyczajnie się zwraca"

Yhm, szczególnie brytyjskiemu fiskusowi, a już niedługo niemieckiemu.


"Podobnie jak nic nie wytwarza uczeń podstawówki, liceum."

A noworodki?

"bezrobotny nic nie wytwarza a mimo to składamy się na jego zasiłek"

Zwłaszcza w sytuacji kiedy 80% bezrobotnych nie ma prawa do zasiłku, to się składasz, że hoho!
Poza tym ten bezrobotny, który ma szczęście dostawać te jałmużnę nazywaną zasiłkiem, dostaje ją, bo wcześniej przez odpowiednio długi czas pracował i oddawał państwu część swojej pensji.
Teraz powiedz mi ile średnio kosztuje nauka jednego studenta przez rok i ile jemu państwo zabiera przez ten czas?

autor: bullshit.detector, data nadania: 2011-02-08 17:54:10, suma postów tego autora: 213

maciej stanczykowski:

[należy nam się edukacja. Bezpłatna]

Tutaj zgoda. Z tym że bezpłatna rzeczywiście dla wszystkich. Dziś natomiast mamy sytuację, że państwo sponsoruje edukację komuś chcącemu uzyskać zawód np. socjologa, odmawia zaś tego samego osobie, która chce pracować jako kierowca ciężarówki. Zatem bezpłatna dla wszystkich, na każdym poziomie i w każdej formie. Nie tylko dla studentów (oczywiście bez różnicy trybu), lecz również dla kursanta prawa jazdy kat. C, D, E (i jakie tam jeszcze są). Płacenie bowiem przez jednych studentów a przez innych nie oraz płacenie z własnej kieszeni przez różnych dokształcających bądź przekwalifikowujących się jest zwyczajnie NIESPRAWIEDLIWE. Więc albo bezpłatne dla wszystkich albo dla wszystkich płatne.

PS.
[Nie pracuję na ciepłej państwowej posadce]

Mało mnie to ciekawi, ale chyba jednak kręcisz. Kiedyś mówiłeś o jakimś samorządzie, urzędzie gminy w Warszawie czy czymś w tym stylu.

autor: Bury, data nadania: 2011-02-08 18:16:02, suma postów tego autora: 5751

... poza tym


"... nie jest powodem, abym miał im żałować za moją ciężką harówę tej szansy jaką daję szersze wykształcenie."

O czym ty mówisz? Ty naprawdę uważasz, że magister dajmy na to ekonomii i socjologii ma większe szanse z powodu szerszego wykształcenia?
Przecież to chodzi tylko o papier, który ma udowodnić przyszłemu wyzyskiwaczowi, że taki magistrzyna po dwóch kierunkach był bardziej zajadły w wyścigu szczurów i że w przyszłej robocie będzie gotów zapieprzać dłużej i więcej niż powinien, utrwalając tylko nienormalne stosunki pracy i w pracy.
Pomijam już kwestię tego, czy taki statystyczny dwukierunkowiec ma jakieś szersze horyzonty, jest bystrzejszy od jednokierunkowca itd.
Osobiście znam kilkunastu dwukierunkowców, bez wyjątku wszyscy są mają przeciętne wyniki i wszyscy przyznają, że drugi kierunek robią tylko dlatego, że lepiej wygląda to w CV.

autor: bullshit.detector, data nadania: 2011-02-08 18:24:29, suma postów tego autora: 213

Pan Bullshid....

pisze:
"Przecież to chodzi tylko o papier, który ma udowodnić przyszłemu wyzyskiwaczowi, że taki magistrzyna po dwóch kierunkach był bardziej zajadły w wyścigu szczurów i że w przyszłej robocie będzie gotów zapieprzać dłużej i więcej niż powinien, utrwalając tylko nienormalne stosunki pracy i w pracy. "
***
To jest kuriozalny punkt widzenia.
Społeczeństwo funduje studentowi studia po to, by w przyszłości mógł odegrać czołową rolę w rozwoju kraju, co jest korzystne także dla szewców, szoferów, rolników itd.
Ale dla tego samego społeczeństwa opłacenie drugiego kierunku jest opłacalne tylko w odniesieniu do najzdolniejszych, przyszłych doktorów i daj Boże profesorów.
Pozostali, jeśli odczuwają dalszą potrzebę doskonalenia zawodowego powinni sami za te studia zapłacić, bo jeśli nie są wystarczająco pracowici( lub zdolni) żeby zaliczyć się do wybitnych studentów, to uczonych z nich nie będzie
i społeczeństwo żadnej korzyści z tych dodatkowych studiów nie odniesie.

autor: tarak, data nadania: 2011-02-08 19:43:55, suma postów tego autora: 3283

Niestety

jeśli rynek pracy będzie potrzebował inżyniera po trzech kierunkach to ileś osób będzie chciało być inżynierami po trzech kierunkach. Tak to już jakos się wraz z wzrostem cywilizacyjnym dzieje, że wraz z komplikowaniem się tejże. Wraz z powstawaniem nowych technologii potrzebni są ludzie je obsługujący. Nie wiem co w tym szokującego.

Na drugą część swoich wątpliwości sam sobie odpowiadasz. Ten bezrobotny ma prawo do zasiłku bo pracował. Nie dyskutujmy tu o jego wysokości bo, że jest niewielki nie trzeba mnie specjalnie przekonywać. Ale ten bezrobotny pracował też na bezpłatną szkołe dla swojego dziecka czy na załatanie dziury w chodniku.

tak to się składa, że ludzie wspólnie płacąc podatki, wytwarzając wspólne dobro mają wspólnie te same szanse na jego użytkowanie. To samo prawo do zasiłku jak stracą prace i tą samą szansę na studiowanie. I tu znowu nie zamierzam dyskutować o zróżnicowaniu tych szans ze względu na pochodzenie klasowe bo, że to trzeba zmienić też nie trzeba mnie przekonywać.

Z noworodkami niestety nie zrozumiał ale na wszelki wypadek pogratuluje ironii. A co do kosztów. To owszem są. Tylko, że dla mnie istotniejsze jest pytanie jakie są koszty zaniechania. Jakie są koszty i te realne materialne i społeczne braku inwestycji w edukacje obywateli. Oszczędzanie w tej materii na obywatelach to koszty w przyszłości. I to nie pięcio letnie ale wielo wieloletnie.

Bury nie wiem czy wiesz ale społeczeństwo składa się też na różnorakie kursy które oferuje urząd pracy. I mają one ten sam cel podniesienie wartości zawodowej delikwenta. O tym, że te kursy często są idiotyczne albo wręcz antyrynkowe to znowu znowu nie chcę dyskutować bo ja to wiem i też mnie to boli:) Ale czymże innym jest nauczanie języków obcych w szkole? Cała edukacja ma na celu przystosowanie nas do wymagań rzeczywistości. do znalezienia pracy i podpisania się iminiem i nazwiskiem a nie krzyżykiem. Bo to na dziś niestety już nie wystarcza.

A jeśli chcesz się ze mną pokłócić o kurs prawa jazdy to ja nie bardzo bo osobiście uważam, że kurs taki powinnen być dostępny powszechnie w ramach nauczania w szkole średniej. Jak natomiast zapewnić każdemu nauczanie tego co lubi. Kurs pilotażu temu co chce opylać. I lot w kosmos wielbicielowi Gagarina ja nie wiem.

Państwo stara się jesli jest myślącym państwem zapewnić jak najszerszą liczbę umiejętności jak najszerszej liczbie osób. Chwilowo więcej osób potrzebuje znać język angielski niż posiadać uprawienia do prowadzenia tira.

Z samorządem to chyba mnie z kimś pomyliłeś i bądź łaskaw mi kłamstwa nie zarzucać. Nigdy w żadnym samorządzie nie pracowałem. Nigdy nie pracowałem na państwowej posadzie. Choć czasami żal jak patrzę jak tam się pracuje.

Tak detector wiem, że to bardzo odważna teza ale uważam, że magister ekonomii i socjologii ma większą szanse niż socjologii kropka. Postaraj się odpowiedzieć sobie na pytanie po co im ten drugi kierunek w CV a też dojdziesz do tego wniosku.

autor: maciej stanczykowski, data nadania: 2011-02-08 19:48:41, suma postów tego autora: 899

...


@ tarak

Wydaje mi się, że nie zrozumiałeś, co napisałem.

Poza tym zgadzam się z tym, co piszesz w swoim komentarzu.
Tyle że w tym kraju i w tym społeczeństwie studiuje się głównie po to, żeby mieć szansę dostać jakąkolwiek pracę, która nie polega na durnej, fizycznej harówie przez 10h dziennie za 8 zł.
Studiuje się tutaj głównie po to, żeby nie być częścią pogardzanego przez system proletariatu; żeby móc się utożsamić z medialną klasą młodych, dynamicznych, elastycznych, wykształconych, znających aktualne trendy w zachodniej popkulturze japiszonów z wielkich miast, którzy spełniają się w pracy, seksie i życiu towarzyskim.
A bycie absolwentem dwóch kierunków daje większe szanse na prześcignięcie innych w wyścigu po nowego ajfona, kredyt we franusiach czy seks-wycieczkę do Tajlandii.

Czy tobie się taraku naprawdę wydaje, że 19latek idący na studia ma na sercu jakiś rozwój kraju, interes społeczny?
Albo inaczej - czy jesteś pewien, że ci absolwenci iluś tam kierunków koniec końców przyczyniają się do poprawy bytu całego społeczeństwa? Bo ja raczej widzę pośród nich potencjalnych następców wielce uczonych szumowin pokroju Balcerowicza, Petru, Gwiazdowskiego albo Nitrasa, którzy za parę lat powiedzą mi via telewizor, że jestem nierobem, homo sovieticusem i hołotą, która powinna się cieszyć, ze ma dostęp do bieżącej wody.

I jeszcze jedno - jeśli myślisz, że w Polskich warunkach doktorami zostają ci najzdolniejsi, znaczy że studia kończyłeś gdzieś w latach 60tych.



@stanczykowski

"... jeśli rynek pracy będzie potrzebował inżyniera po trzech kierunkach to ileś osób będzie chciało być inżynierami po trzech kierunkach. Tak to już jakos się wraz z wzrostem cywilizacyjnym dzieje, że wraz z komplikowaniem się tejże. Wraz z powstawaniem nowych technologii potrzebni są ludzie je obsługujący"

Po pierwsze nie pisałem (celowo) o przyszłych inżynierach czy lekarzach - to jest zupełnie inna bajka. Poza tym to, co tutaj piszesz świadczy o tym, że chyba niespecjalnie się orientujesz w zasadach rządzących "rynkiem pracy" w sektorze nowych technologii.
Anyway, jeśli chcesz mi powiedzieć, że rozwój cywilizacyjny w Polsce pociąga za sobą konieczność ukończenia dwóch kierunków przez przyszłego pracownika agencji reklamowej, banku, jednostki samorządu, biura obsługi klienta albo doradcę ubezpieczeniowego, maklera, prawnika czy innego NGOsowca i ja mam za to płacić - dziękuję, ale nie.

"... że dla mnie istotniejsze jest pytanie jakie są koszty zaniechania."

No to mi je policz :)

Ja jak na razie mogę ci powiedzieć jakie koszty ponoszą wszyscy emeryci i ludzie tyrający za 2 tys. brutto, żeby jedna moja koleżanka (z całkiem zamożnej rodziny) mogła sobie skończyć germanistykę i ekonomię, a potem albo zdzierać z tych emerytów lichwę w jakimś banku, albo "dawać" dzieciom tych pracowników korki za 60zł.

autor: bullshit.detector, data nadania: 2011-02-08 22:04:47, suma postów tego autora: 213

droga nano

"Chłop przy rzeczonym pługu nigdy nie będzie miał żadnych zobowiązań wobec studenta z tego prostego powodu, iż bez pracy tego chłopa i jego formalnej zgody rezygnowania z części wypracowanych przez siebie dochodów żadnego studiowania by nie było."

Otóż Twoje wywody o studentach żerujących na pracy ludu trochę się zdezaktualizowały. Może i jeszcze można było tak moralizować w poprzednim systemie, gdzie wszyscy mieli mniej więcej po równo, ale obecnie nie jest już tak że gdyby społeczeństwo zrezygnowało z dopłacania do studiów, to żadnego studiowania by nie było. "Owszem przeciwnie" studiowanie byłoby jak najbardziej, z tym, że nie dla dzieci takiego chłopa, ale syn Kulczyka mógłby sobie z powodzeniem studiować nawet 20 lat.
Dopłacanie przez społeczeństwo do studiów jest podstawowym czynnikiem zapobiegającym dziedziczeniu pozycji klasowej poprzez pokolenia. Może czynnikem nie wystarczjącym (bo zasób słów, pojęć kompetencje kulturowe itp. również przekazuje się w domu, dlatego żeby dzieci robotników i chłopów nie przegrywały na starcie w porzednim sytemie dostrajano jeszcze punktami za pochodzenie), ale koniecznym.
W dzisiejszych czasach i tak dopłacamy do studentów za mało. Dlatego dzieci z rodzin naprawdę ubogich, z małych miejscowości już z trudem albo w ogóle nie mogą sobie na studia pozwolić. Niemniej jednak przy obecnych nędznych przywilejach studenckich część ubogich rodzin jeszcze jest w stanie. I więcej przywilejów studenckich likwidujemy, tym bardziej ten próg dostępności dla ubogich rodzin przesuwamy w górę, odcinając kolejne. I dlatego właśnie im bardziej studenci są "rozczeniowi" tym bardziej są prospołeczni. Bo tym bardziej zwiększa się szansa dla dzieci chłopa i robotnika, który niewiele, lub nic może im dołożyć na codzień na podjęcie i ukończenie studiów. A jeśli będzie tak jak postulujesz, to będzie po prostu tak, jak przed wojną, że dzieci robotników i chłopów wezmą się "do pracy dla dobra kraju", a dzieci burżujów będą studiować. Mnie się np. taka wizja w ogóle nie podoba. Uważam, że to petryfikuje nierówności klasowe, jest niesprawiedliwe i niesłuszne.

autor: yona, data nadania: 2011-02-09 09:17:48, suma postów tego autora: 1517

bulszit,

w ogóle nie zgadzam się z twoim punktem widzenia odnośnie studiów. Jak widzę, ty ich nie kończyłeś w latach sześćdziesiątych i nie masz w związku z tym pojęcia o robieni doktoratu przez osoby zdolne. Wypisujesz głupoty, bo nawet nie wiesz, kto to taki student. Nie możesz także wiedzieć, kto i kiedy jest komu i do czego przydatny. Tylko częściowo można strawić głupoty, które wypisujesz. NO JAK CI SIĘ TO PODOBA?
to pisze ci wdeptująca w różne twoje bulszity

autor: nana, data nadania: 2011-02-09 09:21:04, suma postów tego autora: 4653

Panie Bullshit

Na tak postawione pytanie( choć raczej retoryczne):

"Albo inaczej - czy jesteś pewien, że ci absolwenci iluś tam kierunków koniec końców przyczyniają się do poprawy bytu całego społeczeństwa?"

odpowiadam - tak, przyczynią się, choćby nawet tego sobie
obecnie, jako studenci, nie uświadamiali.
Chyba, że wyjadą z kraju myć talerze w garkuchni, co jest nieprawdopodobne.
Ale jeśli wyjadą robić karierę naukową, to muszą mieć tu, w kraju, już jakiś znaczący dorobek, a on się nie weźmie
z powietrza a z jakiś badań naukowych, a te są naszym wspólnym dorobkiem ( poprzez sfinansowanie jego studiów i później badań) a te jak Pan pisze " koniec końców przyczyniają się do poprawy bytu całego społeczeństwa".

autor: tarak, data nadania: 2011-02-09 10:39:52, suma postów tego autora: 3283

@ yona

Zważ jednak, że awans dawany przez formalne wykształcenie ma dziś zwykle wymiar wyłącznie indywidualny i na domiar złego na wskroś indywidualistyczny. W niczym nie popycha naprzód, że tak powiem, sprawy socjalizmu, wręcz odwrotnie - można rzec, iż ją cofa. Stanowi więc doskonały wentyl bezpieczeństwa dla Systemu. Taki awansowany człowiek, odrzuciwszy wartości klasy społecznej, z której pochodzi, przeważnie nie tylko ochoczo przyjmuje wartości klasy, do której został dopuszczony, czyli tzw. klasy średniej, ale znacznie więcej: staje się ich najgorętszym wyznawcą. Część, jeśli nie większość tych tzw. młodych, wykształconych, z dużych miast, tj. najbardziej zaciekłych janczarów liberalizmu, to właśnie "uszlachetcone" edukacją dzieci biedoty, wierną służbą odwdzięczające się Systemowi za możliwość jednostkowego awansu (przynajmniej tak jak go pojmują).

autor: Bury, data nadania: 2011-02-09 12:52:40, suma postów tego autora: 5751

Bury

Nie popycha do przodu sprawy socjalizmu powiadasz?
Powstaje więc pytanie czy sprawa jest dla socjalizmu, czy socjalizm dla sprawy.

Ja uważam, że socjalizm nie jest celem samym w sobie, ale środkiem do zlikwidowania nierówności społecznych (moim zdaniem najlepszym i dającym najwieksze szanse na trwałość). Fakt, że ktoś jest pozbawiony możliwości studiowania ze względu na dochody rodzinców jest po prostu niesprawiedliwy sam w sobie niezależnie od tego jaką dana osoba ma postawę i poglądy i co dla sprawy socjalizmu jest gotowa póżniej zrobić. Bo sprawa socjalizmu jest do tego likwidować niesprawiedliwości, a nie likwidowanie niesprawiedliwości do tego żeby sprawę socjalizmu pchnąć do przodu (choć owszem może wystąpić czasem takie korzystne sprzężenie zwrotne :) ).
Tutaj jeszcze może warto zaznaczyć, że w odróżnieniu od rozmaitych dyskutantów, którzy studiowanie postrzegają wyłącznie pod kątem praktycznej przydatności, czyli co naród z tego miał będzie i czy potrzebuje lekarzy, czy historyków, czy inżynierów innych menadżerów. Zresztą Polska staje się powoli kolonialną montownią i potrzebuje niewolników monterów. Nie wiem jednak czy właściwym byłoby w związku z tym zamknięcie uczelni, jak w czasie 2 wojny światowej, bo tego Polakom nie potrzeba.

Nie uważam tego również za środek awansu do klasy średniej, zresztą w obecnej sytuacji, ta obietnica awansu wpisana w studia jest coraz bardziej złudna. Uważam, że studia to jest to właśnie coś, co stwarza indywidualną możliwość rozwoju umysłowego człowieka, niezależnie od tego co będzie potem robił. I nie powinno się na starcie jednych od tej możliwości odcinać, a innym ją gwarantować różnicując to zamożnością rodziców. To tak jak z uprawianiem sportu, również jest dla człowieka korzystne i potrzebne, niezaleznie od tego, że większość i tak nie będzie olimpijczykami i naród z ich uprawiania sportu nic nie będzie miał. Nawet frajdy z brązowego medalu.

autor: yona, data nadania: 2011-02-09 13:37:59, suma postów tego autora: 1517

droga yono,

moje wywody o żerowaniu studentów na pracy ludu nie zdezaktualizowały się, a wręcz przeciwnie. Bogaci wiedzą, jak nie płacić podatków i od tego mają doradców podatkowych. Kraj utrzymują ludzie biedni, tak było, tak jest i pewnie tak zostanie.

W poprzednim systemie wszyscy nie mieli po równo. Nawet nie mieli równych szans, bo każdy wywodzi się z jakiegoś środowiska, ma jakąś rodzinę, ta rodzina ma jakieś tam stanowiska i powiązania, a sam zainteresowany może być człowiekiem uzdolnionym, albo nim nie jest. Więc wszyscy, którzy wywodzą się z innych środowisk, mają inne rodziny i inne koneksje a także inne uzdolnienia i zainteresowania - mają automatycznie również inne szanse na realizację swoich dążeń. W poprzednim systemie było wszakże tak, że nikt nie musiał być bezrobotny, bezdomny i nie musiał grzebać w śmietnikach szukając jedzenia. To była ta równość. I tej równości teraz nie ma.

Syn Kulczyka może studiować i 100 lat, i nie ma to nic do rzeczy. Studenci niesłusznie żądają dla siebie przywilejów, na które nasz kraj nie stać. O tym i cały czas o tym piszę.
Poza tym w firmach Kulczyka pracują ludzie, którzy mają dzieci i których dzieci być może studiują. Gdy ich rodzice stracą pracę u Kulczyka, to i dzieci mogą stracić szanse na studiowanie. Tak teraz jest i nie wygląda na to, by szybko się zmieniło. Więc faktem jest, iż syna Kulczyka stać na studiowanie przez 150 lat, a dzieci pracowników Kulczyka już na to nie stać, bo do studiów tych dzieci muszą dopłacać wszyscy. I właśnie wszystkich na to nie stać, by płacić wciąż więcej na czyjeś wykształcenie.

Ludzie muszą obecnie się ograniczać, więc i studenci mieszkający w tym kraju muszą również się ograniczać. O tym i tylko o tym piszę. Jeżeli nie istnieje żaden wspólny cel między interesami ludzi i studentów,to ludzie nie mają w tym żadnego interesu,by do studentów dopłacać więcej, niż konieczne. Jeżeli studenci chcą więcej, to muszą sobie to sami zarobić. Bo ludzie zwykli nie mają już ani gdzie, ani kiedy pracować więcej.

Obecnie społeczeństwo dopłaca do studiów dziennych a mimo to na tych studiach są w przeważającej części dzieci rodziców lepiej sytuowanych. Ci biedniejsi pracują i studiują zaocznie opłacając swoje studia. Więc czy się to komuś podoba, czy nie, teraz studiują i tak tylko co bogatsi. Bo biednych na dzienne studiowanie zwyczajnie nie stać.

W dzisiejszych czasach dopłacamy do studentów za dużo. Dopłacają głównie ci biedniejsi, których dzieci nie studiują, albo studiują zaocznie. Biedniejsi ludzie zawsze mają uboższe słownictwo i "mniejsze kompetencje kulturowe", za PRLu też tak było. Ale była ta równość, o której pisałam wyżej i to niwelowało wiele.

Biedniejsi ludzie nie mają na stołach w salonie obrusu na stołach i nie używają serwetek świeżo krochmalonych do ochrony odzieży i otarcia ust po posiłku oraz w trakcie. Biedniejsi ludzie nie mają salonu i pewnie to dlatego.

Jeżeli więc komuś imponuje to, że młody Kulczyk nie tknąłby kawioru lekko ogrzanego temperaturą powietrza,a prostak jadłby ikrę rybią jak leci, to co się dziwić, że jest mowa o "kulturze" i "nierównościach"? Czy te nierówności nie biorą się z "kultury"? czy to nie pewne kręgi stosujące umowne znaki i szyfry odgraniczające ich od innych "gorszych" grup tych nierówności nie powodują?

Nawet na tym forum ten czy tamten z racji przeczytania tego czy innego dzieła uznanego za ważne uważa się tym samym za kogoś lepszego, a przecież z nazwy ma tu być lewicowo, czyli jednakowo dla wszystkich. Jeżeli sami ludzie tego nie rozumieją, to kto za nich ma spowodować, by była tzw. sprawiedliwość społeczna i ludzie szanowali się wzajemnie już choćby z racji bycia ludźmi?

Wracając do dopłat dla studentów - jestem przeciwna wszelkim dopłatom dla studentów, jeżeli mogą być one przez studentów wymuszane na społeczeństwie. To społeczeństwo powinno móc decydować ile i komu chce dopłacać. A nie ci, którzy z tych dopłat korzystają.

I od kiedy to studenci mogą decydować, co jest sprawiedliwe, a co nie? Na podstawie czego? Czy teraz mamy może jakiś system feudalny, w którym studenci są warstwą panującą, a reszta ludzi ich podległymi? i dlatego to studenci wiedzą lepiej, co komu się należy? W tej sytuacji powiem wprost: jeżeli się komuś studia nie podobają z jakiegoś powodu, to niech z nich zrezygnuje i idzie do pracy.

Wszyscy żyjemy w kraju, który nie każdemu się podoba, ale jednak każdy jakoś sie z tym aranżuje. Czy niedługo ma dość do tego, że gdy w windzie mało miejsca i na jedno pozostałe chce wejść emerytka i student, to emerytka musi studentowi miejsca ustąpić, bo on "inteligent" i "przyszłość narodu"?

Wszyscy mamy trudno, wielu z nas ma źle. I każdy radzi sobie jak może nie wymuszając na sąsiedzie haraczu czy pracy na własną rzecz. Studenci są częścią naszego narodu i razem z narodem muszą dzielić dobry czy zły los. Uczynienie ze studiowania wyspy szczęśliwości i beztroski spowoduje wkrótce, że studia będą wyłącznie prywatne i rzeczywiście dostępne jedynie dla Kulczyka juniora na najbliższe 150 lat.

autor: nana, data nadania: 2011-02-09 15:55:08, suma postów tego autora: 4653

nano

"Obecnie społeczeństwo dopłaca do studiów dziennych a mimo to na tych studiach są w przeważającej części dzieci rodziców lepiej sytuowanych. Ci biedniejsi pracują i studiują zaocznie opłacając swoje studia. Więc czy się to komuś podoba, czy nie, teraz studiują i tak tylko co bogatsi. Bo biednych na dzienne studiowanie zwyczajnie nie stać."

Dokładnie to tym pisałam. Jest tak dlatego, że studia na pomoc dla studentów przeznacza się w Polsce za mało, dlatego dla naprawdę biednych już od tej możliwości odcięto. Im mniej pomocy dla studentów tym bardziej podwyższa się próg zamożności od którego studia są dostępne, im więcej pomocy tym bardziej się obniża. To naprawdę prosta zależność.
Piszesz:
"Ludzie muszą obecnie się ograniczać, więc i studenci mieszkający w tym kraju muszą również się ograniczać."

Nie jest obecnie tak, że studia dla osób z rodzin niezamożnych są jakąś "wyspą szczęśliwości". Dla wielu jest to ogromne wyrzeczenie ( i dla studenta i dla rodziny). Wielu balansuje na progu możliwości. A nie żyje nie ograniczając się.

Dlatego redukcja pomocy dla studentów nie będzie wiązała się z tym, że ci, co się teraz "nie ograniczają" będą musieli zacząć, lecz z tym, że te rodziny, które teraz jeszcze z ogromnym trudem mogą posłać dzieci na studia, już nie będą mogły. To tyle i tylko tyle. Nie wiem czemu tego nie chcesz zrozumieć.

A wstawek o tym kawiorze i salonie nie do końca rozumiem.


autor: yona, data nadania: 2011-02-09 20:20:28, suma postów tego autora: 1517

Dodaj komentarz