zgodnie z tokiem myslenia tego wybitnego ekonomysty, rosnąca liczba urzędasow kreuje popyt, a państwo rośnie w dostatek, hehe
docelowy model panstwa opiekuńczego zaklada jednego urzędnika opiekujacego się jednym obywatelem, nie wspominajac o urzędnikach opiekujacych sie sobą nawzajem
a raj ten sfinansują przedsiębiorcy pladcaco 120% podatek, hehe
...jedna z ostatnich enklaw w miarę przyzwoitej pracy tj.
tu nikt cię w d. nie wali.
Pensja na czas. Żadnych nadgodzin etc.
Cud2: nie masz racji. Ostatnio Wyborcza donosiła o zaległych nadgodzinach w ZUSie. Nadgodziny nie są wypłacane także strażakom.
No niestety, ale wielka liczba urzędników nie jest zjawiskiem pozytywnym. Chyba, że ktoś wzorem liberałków patrzy tylko za swój czubek nosa. Wtedy rzeczywiście jest to dobre: ciepła posadka, praktycznie żadnej odpowiedzialności, całkiem solidna pensja. Nie tędy jednak droga. Warto poza tym zwrócić uwagę na liczbę urzędników "za socjalizmu" i obecnie. Wyraźnie widać, któremu systemowi są oni bardziej potrzebni.
w PUP. Specjalista ds. realizacji projektów UE dotyczących rynku pracy czy coś w ten deseń. Wymagania: wykształcenie wyższe, biegła znajomość j. angielskiego, mile widziane doświadczenie w pracy z projektami. Płaca 1600zł. Brutto, czyli niecałe 1200zł na rękę. Kpina. Urzędnicy z kilkunastoletnim doświadczeniem nie zarabiają nawet 2tyś brutto. Zwłaszcza w administracji rządowej. Ciężko takich ludzi winić, że nie wykonują swej pracy z zaangażowaniem. Nie każdy ma plecy, gdzie bez żadnej wiedzy, doświadczenia i umiejętności dostaje się kierownicze stanowisko. Łatwiej jest rzucać gromy na urzędników niż zastanowić się, dlaczego administracja wygląda jak wygląda. Z góry nieudolne prawo, sprzeczne, pokręcone, często wręcz głupie, do tego nepotyzm przy obsadzaniu stanowisk. Banda niekompetentnych debili na kierowniczych stanowiskach skutecznie potrafi sparaliżować pracę każdego urzędu. No i na koniec zwykli urzędnicy, wykształceni, z głodowymi pensjami i brakiem perspektyw.
Stosunek mojej skromnej osoby (jak i większości uczestników tego forum) do liberalizmu, PO itp. jest oczywisty. Niemniej jednak nie sposób odmówić racji Tuskowi, który kiedyś, choć już dość dawno temu powiedział, że urzędnik, który swą "decyzją"* skrzywdzi przedsiębiorcę winien trafić do pudła. Ja bym to trochę zmodyfikował. Mianowicie, za krzywdę wyrządzoną KAŻDEMU CZŁOWIEKOWI (w tym także przedsiębiorcy) urzędnik powinien odpowiadać swym własnym majątkiem. Ewentualnie można zostawić im możliwość ubezpieczenia się od tego typu odpowiedzialności, z tym że wyłącznie prywatnego, na własny koszt.
* Jakim prawem ktoś taki może decydować o czyimś życiu???
Jak rozumiem idąc twym tropem chirurg w szpitalu też powinien odpowiadać sam za błędy (oczywiście nie mówimy o celowym działaniu), nie szpital? Podobnie kierowca autobusu, pilot samolotu, pracownik w fabryce, który "przyczynił się" do wyprodukowania wadliwego produktu itd. Liberalny raj. Każdy pozew przeciw firmie będzie można zrzucić na pracownika.
A problem z błędnymi decyzjami urzędników powinno się rozwiązywać uchwalając jasne, logiczne prawo i zapewniając przejrzyste procedury odwoławcze. Jak pokazuje przykład wielu cywilizowanych krajów jest to możliwe.
PO walczy z bezrobociem zatrudniając gdzie się da kolesi i szwagierki. Czy to coś złego że dzieci baaardzo ważńich osobistości znajdą skromną posadkę za jeszcze skromniejsze kilka tysięcy miesięcznie? Oni robią co mogą by Polska rosła w siłę a ludziom żyło się dostatniej.
Jak może łobuz kaktusnadłoni nazywać takiego prorodzinnie nastawionego działacza nepotą?
w swoim zakresie (błędów fachowych), ich pracodawca - w swoim zakresie (np. niezapewnienia odpowiedniego serwisu sprzętu, co sprzyjało wypadkowi itp.).
administracja centralna (rządowa) urosła o 20%
administracja samorządowa o 36%
najwięcej, bo administracja samorzadowa wojewódzka - wzrost 3,5 razy
urzedy marszałkowskie - wzrost 2,8x
administracja powiatowa - wzrost o 40%
http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_oz_maly_rocznik_statystyczny_2010.pdf
ale liczba ta cytowana w artykule i w roczniku GUS obejmuje jedynie "amidnistrację czystą", tzn. nie wuzględnia urzędników i funkcjonariuszy publicznych typu radni (38 tys.), sędziowie (czort wie ile), pracownicy więziennictwa (prawie 30 tys.), ławinicy (22 tys.), różne instytucje pomocnicze, typu PIP, PIH, inskepcja weterynaryjna, sanitarna, ochrony środowiska, ZUS itd. Dodać trzeba, że nie znana jest liczba funkcjonariuszy bezpieki.
W PRLu łączna liczba urzędników w/w instytucji nie przekraczała 200 tys. wliczając w to zatrudnionych w tzw POP (podstawowa organizacja partyjna w przedsiębiorstwach).
według mnie bałagan w urzędach co prawda trochę przeszkadza obywatelom, ale jest to z drugiej strony korzystne dla kraju, bo nie da się nas tak "bez niczego" okupować. Wszystko ma swoje plasy end minasy - mówiąc z angielska. Źle funkcjonująca administracja jest dla Polski w pewnych przypadkach nawet dobra. Nie da się na przykład wprowadzić w stu procentach w życie dobrych ale też nie dobrych dla Polski przepisów z Brukselki.
Ludzie przesiada sie tam gdzie jest wieksza wolnosc a ostatni gasi swiatlo.
Ja zastanawiam sie nad emigracja od maja do Niemiec lub Holandii a Ci co zostana niech utrzymuja panie kazie i drza z niepewnosci czy za sprzedawanie skrzynki truskawk na ulicy nie zabiora im mieszkania.
Nie wiem, czy w naszym przypadku można w ogóle tak stawiać sprawę. Gdy się bowiem lepiej przyjrzeć naszej historii, to okazuje się, że tego typu wolności o której mówisz, tutaj w zasadzie nigdy nie było. Tutaj wolność zawsze oznaczała tylko swobodę i rozpasanie dla uprzywilejowanych.
Zakladajac BiG bank o dojac dotacje na zachowanie plynnosci z naszych podatkow niewoatpliwie mieli "wolnosc" dla uprzywilejowanych. Podobnie nak pani "Aleksandra " Kwas kupujaca miesznanie na Wilanowie za 80 gr za metr kw, czy obdarowywana milionowymi akcjami POLISY, ktore opylila na gieldzie przed jej bankructwem.