lecz w metodach administracyjnych, w tym także w nakazowo - rozdzielczych, do których będą coraz konsekwentniej wracać. Kapitalizm w byłych republikach radzieckich przegrywa. Putin miał wiec rację, że rozwalenie Związku Radzieckiego było największym nieszczęście XX wieku. Oni zdychają a tymczasem Abramowicz pławi się w luksusach. Oto owoce tego nieszczęścia i draństwa jednocześnie. Nie dziwię się, że na pogrzebie Jelcyna była tylko garstka ludzi. Pewnie tak samo będzie na pogrzebie Wałęsy i Jaruzelskiego.
MIGAWKI
W piątek, 18 lutego, po południowych modłach setki tysięcy ludzi, największe tłumy od początku egipskiej rewolty, wypełniły Plac Tahrir i całe centrum Kairu, świętując zwycięstwo nad... Hosni Mubarakiem. Według agencji AP, na samym placu zebrało się ponad ćwierć miliona osób. W sąsiednich ulicach świętowały miliony.
Panował tak nieopisany ścisk, że uczestnicy zgromadzenia ustawili spontanicznie łańcuchy ludzkie, które oddzielają mężczyzn od kobiet, aby nie tłoczyli się razem w tłumie.
Przywódcy rewolty, która zakończyła się upadkiem prezydenta Hosniego Mubaraka, przemawiając do ogarniętych euforią rodaków, wzywali do kontynuowania wieców i demonstracji aż do całkowitego rozmontowania reżimu obalonego dyktatora - pisze z Kairu agencja AP.
Mówcy domagali się, aby siły zbrojne rozwiązały rząd techniczny, na czele którego stoi premier Ahmed Szafik, mianowany przez Mubaraka w ostatnich dniach jego władzy. W skład tego gabinetu wchodzi wielu wiernych zwolenników byłego dyktatora.
W przemówieniach wysuwano także żądania zniesienia ustaw wyjątkowych, które dają policji nieograniczone prawa do aresztowania ludzi.
Powtarzało się również żądanie uwolnienia tysięcy więźniów politycznych.
- Pozostaniemy na placu, dopóki nie powstanie nowy rząd, ponieważ nie ma innej drogi do zmian, dopóki rządzi Partia Narodowo-Demokratyczna - oświadczył znany dziennikarz telewizyjny Wael el-Ibraszi. Występował on w piątek jako jeden z mówców na Placu Tahrir.
- Czy możemy zaprzestać protestów dopóki, działa jeszcze rząd Ahmeda Szafika? - na to pytanie, skierowane do tłumów przez Mohammeda el-Beltagy'ego, jednego z czołowych przywódców Bractwa Muzułmańskiego, które dotarło do uczestników manifestacji za pośrednictwem głośników rozmieszczone na całym placu, zgromadzeni odpowiedzieli zgodnie okrzykami: "Nie, nie, nie!"
Piątek jest dla wyznawców islamu dniem modlitwy. Jednym z najbardziej emocjonujących momentów było na placu wygłoszenie muzułmańskiego kazania. W ciągu trzydziestu lat było to zakazane. Kaznodzieja, sunnicki duchowny, Egipcjanin Jusuf Kardawi, mieszkający na stałe w Katarze, zwrócił się do muzułmanów i chrześcijan: - Zwykle przemawiam do muzułmanów, ale tym razem proszę, aby muzułmanie i chrześcijanie pracowali wspólnie dla wyzwolenia Egiptu.
Gdy Kardawi przemawiał ze wzniesionego specjalnie dla niego podium, wiele osób płakało ze wzruszenia. Słuchacze przyjęli jego słowa gorącym aplauzem.
Agencje opisują barwnie euforię, jaka ogarnęła tłumy z powodu obchodów "Dnia Zwycięstwa", jak miejscowe media określiły piątkową manifestację. Żołnierze, którzy kontrolowali dostęp na plac, obstawiony czołgami, rozdawali ludziom proporczyki i chorągiewki w barwach flagi egipskiej: czerwonej, białej i czarnej. Kobiety miały na głowach chusty w tych samym barwach, a dzieci i mężczyźni pomalowane na te kolory twarze.
Ludzie śpiewali, orkiestra wojskowa grała marsza "Egipt, moja miłość".
Euforyczna radość ogarnęła nie tylko Plac Tahrir, gdzie zmieściła się tylko niewielka część uczestników kairskiej fiesty. Święto ogarnęło sąsiednie ulice. Ludzie, niektórzy przebrani za faraonów i inne historyczne postaci, tańczyli nawet na brzegu Nilu oraz na barkach i łodziach na rzece, gdzie grały liczne zespoły muzyczne.
W wielu miejscach rozmieszczone na stelażach i na ścianach fotografie przypominały ofiary egipskiej insurekcji. Sprzedawcy reklamowali swój towar: "Zdjęcia męczenników, zdjęcia męczenników, tylko jednego funta" (czyli 50 gr sztuka).
Wielu ludzi zatrzymywało się na dłuższą chwilę, aby złożyć kwiaty i oddać hołd ofiarom reżimu Mubaraka przed pomnikiem, wzniesionym na placu dla upamiętnienia 365 śmiertelnych ofiar insurekcji. Taką oficjalną liczbę podało egipskie Ministerstwo Zdrowia.
Podobne uroczystości zorganizowano w Aleksandrii.
Dali o sobie znać także wierni zwolennicy Mubaraka. Ponad dziesięć tysięcy osób zebrało się na placu Mustafy Mahmuda, wznosząc okrzyki: "Ojcze, nie gniewaj się za to, co zrobił mój brat", "Chcemy oddać ci cześć".
Na placu Tahrir oprócz tysięcy ludzi pojawiła się monstrualnej długości flaga Egiptu. Bardziej przedsiębiorczy robią kokosy na sprzedaży koszulek z napisem "Kocham Egipt" i plakietek ze zdjęciami ofiar zamieszek. Nazywa się ich męczennikami.
Mieszkańcy Egiptu chcieli pokazać sobie i światu radość z udanej rewolucji. 18-dniowe protesty zmusiły do odejścia z urzędu Hosniego Mubaraka, prezydenta, który żelazną ręką rządził Egiptem.
"Jesteś Egipcjaninem - noś wysoko czoło"- podobnych haseł nie brakuje. Wybuch uczuć patriotycznych wykorzystują sprzedawcy, którzy na placu Tahrir (Wyzwolenia) sprzedają koszulki z napisem "Kocham Egipt".
Przebrany faraon zajada popcorn
Tysiące osób, które zgromadziły się na placu unosiły ponad głowami kilkusetmetrową flagę egipską.
Wielka feta rozpoczęła się po modlitwie w samo południe. Ludzie zaczęli tańczyć na ulicy, z głośników leciała muzyka pop. Imprezowy nastrój wykorzystali sprzedawcy popcornu i przekąsek.
Niektórzy robili sobie pamiątkowe zdjęcia przy zniszczonych budynkach rządowych, które są usytuowane przy placu lub przy czołgach, które do teraz są ustawione na placu.
Niektórzy przebierali się za faraonów.
Zdjęcia "męczenników" jako broszki
Zabawowy nastrój udzielił się wielu osobom, ale nie wszystkim - niektórzy mają plakietki ze zdjęciami osób, które zginęły w czasie rewolucji. Według najnowszych danych w czasie 18-dniowych zamieszek zginęło 365 osób. Plakietki ze "zdjęciami męczenników" można kupić za jednego funta egipskiego (ok. 50 groszy).
"Chcemy reform"
Fiesta nie jest jednak tylko zabawą - ludzie mają na transparentach napisy: "W trosce o stabilność: policja i obywatele ręka w rękę przeciw bandytom". Inni krytykują korupcję i inne patologie na wysokich szczeblach władzy - ustąpienie Mubaraka nie pociągnęło za sobą na razie głębszych reform w kraju przeżartym łapówkarstwem. Władzę na razie sprawuje armia i będzie rządzić przez nawet pół roku.
"Turyści, przyjeżdżajcie do nas"
Egipcjanie boją się też, że protesty i niepewna sytuacja w kraju mogą zniechęcić turystów, a akurat zyski z turystyki są ważną gałęzią gospodarki tego kraju. Eksperci wyliczyli, że każdego dnia protestów kraj tracił po 310 milionów dolarów. Trudno się dziwić więc, że niektórzy z radujących się manifestantów zabrali ze sobą transparenty z napisami w obcych językach zachęcającymi do przyjazdu do Egiptu. Przedstawiciele polskich biur podróży nie mają złudzeń -turyści będą noszeni na rękach.
Bractwo Muzułmańskie, które jest najlepiej zorganizowaną siłą polityczną w Egipcie, wezwało Egipcjan, by strzegli zdobyczy rewolty, która obaliła prezydenta Hosniego Mubaraka przed tymi, który mogą usiłować przywłaszczyć je i wykorzystać do własnych celów.
Przywódca Bractwa Mohammed Badi powiedział, że rewolta zaczęła przynosić owoce, a Egipcjanie nie mogą dać "oportunistom szansy na przejęcie jej osiągnięć". "Egiptu nie można oszukać" - dodał przesłaniu zamieszczonym na stronie internetowej Bractwa.
Badi zaznaczył, że Bractwo nie będzie ubiegać się o prezydenturę czy większość parlamentarną podczas wolnych i uczciwych wyborów, obiecanych przez wojskową radą rządzącą obecnie Egiptem.
Jak dotąd - pisze agencja Reutera - Bractwo jest głównym wygranym w masowej rewolcie, która doprowadziła do obalenia Mubaraka. Oficjalnie zdelegalizowane, obecnie cieszy się bezprecedensowym uznaniem ze strony państwa. Ma swojego przedstawiciela w powołanej przez wojskową radę komisji, która ma zaproponować poprawki do konstytucji.
Oficjalny dziennik "al-Gumhurija", jedna z gazet najbardziej lojalnych wobec Mubaraka, przeprowadziła w piątek wywiad z innym przywódcą Bractwa Esamem el-Erianem. Także i on zwraca uwagę na przesłanie mówiące, że Bractwo nie jest zainteresowane władzą.
(witualnapolska.pl, gazeta.pl)
O czerwonych sztandarach, "rewolucyjnych socjalistach" (trockistach) i anarchistach agencje nie wspominają. W morzu egipskich sztandarów i w patriotycznym uniesieniu ich pomysł na rewolucję utonął.