Wszystko fajnie tylko co to za godzina (16:00) na organizacje takiego spotkania w tygodniu. Niektórzy przyczyniają się aktywnie do wzrostu PKB i w tym czasie siedzą w robocie, a też chcieliby przyjść i posłuchać.
@"W Polsce najbardziej zagrożone ubóstwem są dzieci - aż 1/5 z nich"
A w PRL każde dziecko miało zapewnione dach nad głową, szkołę i wypoczynek zimowy oraz letni.
I co jeszcze w tym świetlanym PRL te dzieci miały? Co jakiś czas zabitych tatusiów - górników, którzy chcieli więcej zarobić?
Tak, nic innego w PRL się nie działo, tylko zabijano tatusiów gnębionych dzieci. A tymczasem głodne polskie dzieci "wolnej i demokratycznej Polski" moga pomarzyć o szczęśliwym dzieciństwie młodzieży PRL-u.
na portalu lewicowym sbecadła, liczydła i inni radiomaryjcy? Urodziłem się w 1946. Chodziłem do szkoły podstawowej TPD nr 1 w Warszawie, a przedtem do przedszkola bez religijnej indoktrynacji.
Bo Polska z wojny światowej wyszła tak bogata, że było ją stać na nauczanie wszystkich obywateli, a za biedna na wynagradzanie katechetów. Znaczy rozumna. Nasz kraj wszedł w "okupację sowiecką" z pięcioletnią przerwą w edukacji narodu, a procent analfabetów w międzywojennej Polsce był zastraszający. Szczególnie na ukochanych kresach.
Dzisiaj "koledzy komentatorzy", którzy nie mieliby szans na urodzenie bez zdeptania naszej Ojczyzny przez czerwone żołdactwo, zniewolenie przez ZSRR i PRL podnoszą swoje racje.
Niech podnoszą, ale dlaczego na portalu lewicowym?
Nie do końca jest prawdą, że w PRL-u nie było głodnych dzieci. Radziłbym zainteresować się historią np. nowosądecczyzny czy innych peryferyjnych, nie pegeerowskich regionów. Aczkolwiek nie wykluczam, że w miastach, szczególnie tych przemysłowych, takie zjawiska były rzadsze niż obecnie.
do Marii m.in:-). Czy istnieją wskaźniki i adekwtane badania dotyczące dostępności do dóbr i usług niekonsumpcyjnych, czyli np edukacji i ochrony zdrowia? I jak są zmierzone- poprzez dostęp indywidualny, czy systemowy - instytucjonalny?
myślę, że są to wskaźniki syntetyczne, zbudowane ze zmiennych charakteryzujących dane zjawisko (przy nadaniu im odpowiednich wag). w przypadku dostępu do usług medycznych mogłyby to być np. czas oczekiwania na zabieg, stosunek liczby lekarzy do liczby pacjentów w danym rejonie, średnia długość życia. oczywiście alternatywą są badania opinii społecznej, może metoda triangulacji najbardziej zbliżyłaby nas do prawdy.
administracja publiczna natomiast radzi sobie tak: http://www.nik.gov.pl/aktualnosci/nik-o-dostepnosci-uslug-medycznych.html)
mieli liczne przywileje i szli na wczesną emeryturę. Co roku mieli prawo jechać nad morze do ośrodków wypoczynkowych leczyć pylicę. Dzieci z rejonów górniczych miały w zimie "zieloną szkołę", czyli jechały na np. miesiąc nad morze i tam mieszkając w ośrodkach wypoczynkowych miały normalne zajęcia lekcyjne.
Święto Barbórki to był wspaniały dzień. Pięknie ubrani górnicy, w galowych strojach, w czapkach z pióropuszami, byli obecni w każdym mieście na Górnym Śląsku. W tym dniu dostawali oni odznaczenia i nagrody - także pieniężne. Ulicami maszerowały orkiestry górnicze, wieczorem były zabawy i spotkania w restauracjach i klubach przy piwku. Cała Polska była dumna z naszych górników.
Zaopatrzenie w żywność na Śląsku było nieco lepsze niż w pozostałych regionach Polski. W tamtych latach mieszkając na Lubelszczyźnie jeździliśmy czasem po "suchą żywiecką" (kiełbasę) do Katowic. Była lepsza niż u nas, tak się mówiło. Ale teraz widzę, że był to niejako pretekst, by przejechać się koleją na Śląsk; bilety były tanie, pociągi jeździły często, połączenie było doskonałe. Opóźnienia pociągów nie były tak uciążliwe, ponieważ na każdej stacji kolejowej była restauracja i bufet szybkiej obsługi. W restauracji można było siedząc przy stoliku poczytać prasę - nie takie jednorodne śmieci jak obecnie, lecz prasę wartościową: Dookoła Świata, Przekrój, Panorama, Filipinka, Przyjaciółka, Jestem, Świat Młodych, Młody Technik, Sport,Karuzelą, Szpilki, Expres, Trybunę Ludu i inne dzienniki i wiele, wiele innych - każde czasopismo o wyraźnym charakterze, z artykułami nie powielanymi gdzie indziej, pisane pięknym słowem i rzetelnie. Poznawało się w takiej podróży wielu nowych ludzi, niektóre przyjaźnie były na całe lata.
Dworzec kolejowy to był taki mikrokosmos sam w sobie. Czynny całą dobę. Zawsze można było napić się tam gorącej herbaty albo kawy, zjeść gorące danie (bigos był zawsze) albo jakąś przekąskę z bufetu - kanapki, sałatkę warzywną z majonezem i jajkiem na twardo, ciastka z kremem itp. W porównaniu z naszymi dworcami kolejowymi dworce w Austrii wydawały mi się martwe; jedno okienko kasowe - albo tylko automat biletowy na zewnątrz, poczekalnia nieczynna, toaleta bez babci klozetowej lecz z drzwiami otwierającymi się po wrzuceniu monety. Bezosobowo, zimno, samotnie.
A u nas gwar, setki ludzi, pełne restauracje, kawiarnie, przepełnione pociągi, toaleta czynna całą dobę i babcia klozetowa służąca w razie potrzeby pomocą.
I Katowice, czy Sosnowiec, czy Bytom, Tychy, Zabrze, Gliwice, Chorzów - wszędzie wygodny dojazd tramwajem, wszystko w zasięgu ręki, dostępne dla każdego. Tętniące życiem i we dnie i w nocy. Restauracje z dancingami czynne do trzeciej nad ranem. Powrót na dworzec, kawa, oczekiwanie przy stoliku na pociąg, powrót do domu. Czy ktoś teraz może choćby to sobie wyobrazić?
Czyli dobrze było z tymi przywilejami i pieniędzmi dla jednej, ściśle określonej grupy? Z zaopatrzeniem lepszym w jednym konkretnym regionie? To bardzo egalitarny pogląd, doprawdy.
Dzieki, jak coś Ci wpadnie w ręce , to daj pls znac.
Gosia: Z tym uprzywilejowaniem, to pewnie nie powinno być uprzywilejowań, ale warto zauważyć, że ta "społeczna grupa" zasuwała tak ciezko i z takim ryzykiem, że niejeden "nieuprzywilejowany" by sie nie zamienił miejscami, nawet za te "przywileje". Może zatem taka perspektywe należy też uwzgledniac?A obecnie outsourcing w kopalniach, więc i takie zatrudnienie rozkłada etos tego zawodu.