Bardzo dobrze. Pułkownik Kaddafi powinien wykorzystać te rozdźwięki w NATO, jednocześnie energicznie tłumić "powstanie" bandytów.
http://www.nytimes.com/2011/04/04/world/africa/04libya.html?_r=2&hp=&pagewanted=all
To też by zresztą oznaczało dla Libii "z deszczu pod rynnę". Przypomnę fragment przecieku z WikiLeaks z 2008 - już to zresztą puszczałem na forum Lewica.pl:
http://wikileaks.ch/cable/2008/08/08TRIPOLI679.html
Referring to Muammar al-Qadhafi's March 2 address to the General People's Congress, in which he called for government restructuring and radical privatization (ref C), Saif al-Islam conceded that he had been personally involved in the work of the committees tasked with implementing his father's vision. He emphasized that plans for restructuring the government are underway, and will involve reshaped local institutions and greater privatization. Arguing for aggressive privatization, he said "the state will not own anything" and "everything should be done by the private sector". (Note: As reported ref C, five committees were established to formulate plans for implementing Muammar al-Qadhafi's March 2 vision.
Oraz to:
Criticizing the "forest of dictatorships" in the Middle East, he said modern Arab regimes were characterized by hereditary, dictatorial executives, "fanciful, ineffective parliaments" and human rights violations. Disparaging Arab governance, he complimented the state of Israel, in which a president could be forced from office on sexual harassment charges, and a prime minister on corruption charges. Reprising nomenclature he used in his 2007 Youth Forum address in Benghazi (ref B), Saif al-Islam nonetheless described Muammar al-Qadhafi's role as a "redline" that was beyond criticism and not subject to other government restructuring efforts. Likening his father's position in modern Libya to that of George Washington, Mustafa Kemal Ataturk and the Ayatollah Khomeini, he stressed that Muammar al-Qadhafi's role was historically unique and that neither he nor anyone else was entitled to inherit that mantle.
Czy to jest sprawdzona informacja? Dla kogo te fundusze? Za co?
Mają więc nadzieję, że jednak Kaddafiego pogrzebią. Zaczynają zatem podjazdówki o schedę po nim. Libijczycy się nie liczą. System, w którym żyli godnie, też. Dadzą im lepszy, bo będą mogli wybierać między np kimś takim, jak Tusk a takim, jak Kaczyński, co zawsze tym samym się skończy: prywatyzacją, bezrobociem, bezdomnością, głodem. Doświadczają tego sąsiednie narody. Libijczykom nie może być lepiej. Stąd ta cała zbrodnicza awantura z nadzieją na bezkarną kradzież ich ropy i nie tylko. Kaddafiemu musieli jednak płacić...
I skąd te fundusze? W dziale kraj piszą, że RP z prywatyzacji zgarnęła też 33 miliardy. Tylko waluta się nie zgadza;-). Może to my finansujemy "wolność" Libii?
Ciekawe co na to Sado&Maso..?
nadal jesteś wyśmiewany. A okupacji miedzynarodowych korporacji nie bedzie, bo Kadafi trzyma się mocniej niż Saddam w Iraku, że Orsrama już nasrał w gacie.
Co ty pleciesz? Ależ amerykanie okupują Libię z powietrza i z morza a co najważniejsze z kasy. Chcą przy pomocy swych kompanów Libijczyków wyizolować od reszty świata, co, jak sądzę, im się nie uda, bo przekonania człowieka były i są silniejsze i skuteczniejsze niż te wszystkie narzędzia, które wymieniłem. Zresztą już mają na głowie Jemen, który może zagrozić ich interesom w Arabii Saudyjskiej, Irak, Iran, Egipt, Tunezję, Algierię, Syrię, Pakistan i wiele, wiele innych zakątków świata, które chcą żyć po swojemu a nie pod dyktando kapitału... Co prawda nie ma ZSRR, który by im w tym wszystkim skutecznie przeszkadzał, ale też nie mogą mieć pewności jak do ich grabieżczych zamiarów odnosić się będzie Rosja i Chiny. Zechciej przyjąć wreszcie do wiadomości, że okupacja nie musi oznaczać ulicznych kontroli, bo może oznaczać również pozbawianie suwerenności w innych wymiarach. I do tego właśnie zmierzają USA... I na tym polega cała perfidia Obamy, jego inność formalna ale nie materialna.
Okupacja wojenna (łac. occupatio bellica) – czasowe zajęcie przez siły zbrojne państwa prowadzącego wojnę całości lub części terytorium państwa nieprzyjacielskiego i wprowadzenie tam swojej władzy.
Zasady okupacji wojskowej rozstrzyga w prawie międzynarodowym Konwencja haska IV (1907) (Dział III O władzy wojennej na terytorium państwa nieprzyjacielskiego)
"czasowe zajęcie przez siły zbrojne państwa prowadzącego wojnę całości lub części terytorium"
Dokładnie! I to właśnie humanitarni interwenci zrobili z libijską przestrzenią powietrzną, wodami terytorialnymi, nie wspominając już o czasowym zajęciu przez siły zbrojne mieszkańców Trypolisu zbieraniem trupów z ulic.
Możesz stanąć na uszach, a definicji nie zmienisz.
Czy przestrzeń powietrzna i wody terytorialne nie są integralną częścią terytorium państwa?
Czy na libijskich wodach i nad libijską ziemią władze sprawuje obecnie legalny rząd/przywódca Libii?
Sto lat temu rzeczywiście fizyczna obecność okupanta była niezbędna, by panować. Dziś nie jest. Doświadczają tego nie tylko Libijczycy lecz wiele innych narodów podporządkowanych np wymaganiom Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, w którym rozstrzygający głos mają USA. A gdy do tego doda się jeszcze środki niszczące dorobek często całych pokoleń, jak to właśnie obecnie dzieje się w Libii, to skutki są dotkliwsze niż te, które dopuszczał traktat haski na terenach okupowanych. Zbrodnia jest więc zbrodnią i białe rękawiczki jej nie osłonią, nawet gdy chce się ją z jakiś tam powodów usprawiedliwić.
Oczywiście, że przestrzeń powietrzna i wody terytorialne są integralną częścią terytorium państwa.
Tyle, że trudno ZAJĄĆ te "terytoria" i WPROWADZIĆ TAM SWOJĄ WŁADZĘ (oba pojęcia są zdefiniowane). Z tego też powodu ONZ rozróżnia między "strefą zakazu lotów" i "okupacją". W przypadku Libii mamy do czynienia co najwyżej z naruszeniem granic morskich i przestrzeni powietrznej - naruszeniem legalnym co należy podkreślić.
Bombardowanie terytorium, nawet najcięższe, z użyciem broni jądrowej, NIE JEST OKUPACJĄ. Zajęcie jakiegoś terytorium, nawet za zgodą jego mieszkańców i bez użycia siły JEST OKUPACJĄ. Wielokrotne i systematyczne naruszanie granicy polsko niemieckiej latem 1939r. NIE BYŁO OKUPACJĄ. Zajęcie bezludnej skały, zwanej Perejil, przez Marokańskich żołnierzy BYŁO OKUPACJĄ. Wynajmowanie baz wojskowych przez USA na całym świecie NIE JEST OKUPACJĄ. Zajęcie Iraku w ramach "misji humanitarnej" BYŁO (jest?) OKUPACJĄ. Bombardowanie Jugosławii przez NATO NIE BYŁO OKUPACJĄ. Zajęcie przez to samo NATO Kosowa, OKUPACJĄ BYŁO.
Można tak jeszcze długo, ale starczy. Wniosek: Definicje są po to by móc wyrażać się precyzyjnie i należy je respektować.
Na marginesie: Ograniczenie przez społeczność międzynarodową jakiegoś prawa, na przykład prawa Libii do realizowania lotów nad swoim terytorium, nie jest okupacją (abstrahując od tego czy jest to działanie sprawiedliwe czy też nie).
Pomijając kwestię, czy bardziej "zbrodnicze" są krwawe, czterdziestoletnie rządy Kadafiego, czy też krótkotrwałe naloty NATO (moim zdaniem to pierwsze, i to bez porównania), chcę wyraźnie powiedzieć ponownie:
LIBIA NIE JEST OKUPOWANA. KROPKA.
I moim zdaniem nie będzie. Żadna żonglerka słowna, żadne figury retoryczne, żadne przenośnie, porównania i hiperbole tego nie zmienią. Co nie wyklucza, bombardowań, rzezi, imperializmu, neokolonializmu, uzależnienia od międzynarodowych korporacji, wyzysku, nędzy, głodu i zrzucenia stonki ziemniaczanej.
Mam wrażenie, że niektórzy na tym forum mieliby kłopoty z nową maturą - szczególnie czytaniem tekstu ze zrozumieniem...
@NATOwska Wolność. Co było bardziej krwawe. Hiszpańskie rządy republikańskie czy krótkotrwałe naloty Legionu Condor?
"trudno ZAJĄĆ te terytoria i WPROWADZIĆ TAM SWOJĄ WŁADZĘ"
Jak pokazuje praktyka - nic prostszego!
Okupacja przestrzeni powietrznej i morskiej (czyli terytorium państwa) jest nawet lepszym rozwiązaniem, ponieważ można zniszczyć państwo, ponosząc minimalne straty.
Ja wiem, że jak przystało na dystyngowanego NATOwskiego wolnościowca będziesz interpretował XIX-wieczne definicje w natowski sposób (aż mnie korci, żeby zapytać jak rozumiesz definicję interwencji humanitarnej).
"Czy przestrzeń powietrzna i wody terytorialne nie są integralną częścią terytorium państwa?"
To do pewnego momentu było bardzo problematyczne. W stanach jak się rodziła komunikacja lotnicza, jakiś przebiegły farmer zaskarżyl usa do sądu najwyższego, bo twierdził, że samolot na jego niebo wlata. I chciał za to dostać dutki albo zaprzestania naruszania jego świętego prawa własności.
W tym wypadku, po długim zasranawianiu się, bo wcześniej tak własnie uważano, ze do właściciela ziemi należy też wszystko ponad nią, SN odrzucił jego roszczenie.
Gdyby nie odrzucił to ten precedens sprawiłby, że linie lotnicze musiałyby płacić myto każdemu chłopu nad którego polem samolot latał.
Ostatecznie orzeczono, że wszystko pod i nad polem chłopa należy do państwa. Więc niewątpliwie koalicjanty zajęły terytorium Libii.
Idąc rozumowaniem prawaków, jeśli na teren Libii wtargnęłyby poduszkowce koalicji bandytów, nie byłaby to inwazja na jej terytorium ;-)
"Ja wiem, że jak przystało na dystyngowanego NATOwskiego wolnościowca będziesz interpretował XIX-wieczne definicje w natowski sposób (aż mnie korci, żeby zapytać jak rozumiesz definicję interwencji humanitarnej)."
Nie dziewiętnastowieczne, tylko XX-wieczne (1959 r. bodajże, zatwierdzone przez ONZ)
Wzięte z internetu:
Pyt. Po co potrzebne są definicje?
Odp. Definicje pozwalają dokładnie rozpoznać definiowany przedmiot, co chroni przed nieporozumieniami wynikającymi z różnego rozumienia pojęć.
Pyt. Jaką rolę pełni Definicja w nauce?
Odp. Definicja w nauce oprócz oczywistej roli wyjaśniania i określania pojęcia pełni również rolę porozumiewawczą; kiedy wszyscy przyjmują jednakową definicję danego pojęcia możliwe jest stworzenie jednej płaszczyzny porozumienia w dyskursie naukowym.
SYTUACJA W LIBII NIE WYCZERPUJE DEFINICJI TERMINU "OKUPACJA".
KONIEC KWESTII.
Kto nie zrozumiał, to albo baran, albo troll. W obu przypadkach szkoda czasu na dyskusję: nie chce mi się udowadniać że 2 + 2 = 4, bo i tak nie zrozumie...
Nalot legionu Condor.
Pytanie za 200 punktów:
Co było bardziej krwawe: kilkuletnie rządy Pol Pota czy krótka inwazja Wietnamu?
Czy użycie poduszkowców (to takie ogromne pojazdy wojskowe, które podobnie jak samoloty, tylko nieco niżej, unoszą się nad ziemią) wyczerpie tą twoją definicję czy nie :-)
To nie była armia imperialna. Tak się składa, że każde z byłych państw socjalistycznych miałoby olbrzymi kłopot w dokonaniu imperialnych inwazji we własnym kraju gdzie na pochodach pierwszomajowych noszono białe gołąbki. Nie tylko w tak strasznie doświadczonym przez imperializm kraju (2 mln ofiar) jak Wietnam. Problem nie do przezwyciężenia we własnych społeczeństwach.
Choćby nasz PRL zapewnił nam 45 lat pokoju.
Gdyby jakiś Gomułka chciał na kogoś napaść, miałby w swoim kraju rewoltę. Ledwie PRL się skończył, a już byliśmy uwikłani w 2 imperialne wojny.
Może dla kogoś to nie ma znaczenia, ale pokój to wartość, którą dał nam tamten system, w czasie którego w Iraku też byliśmy i budowaliśmy... szpitale, drogi, a nie jak teraz zajmowaliśmy sie ich niszczeniem.
Nawet udział ZSRR w Afganistanie, który to państwo ostatecznie rozłożył, był błedem ale też miał zupełnie inny charakter (bądz co bądz Amin ich zaprosił) niż natowskie napaści.
Nie porównuj więc Wietnamu z Terrorystycznym natowskim paktem.
Taki
"Albo NATO zacznie wykonywać swoją pracę właściwie, albo poprosimy Radę Bezpieczeństwa ONZ, by zawiesiła operację"
Abd al-Fatah Junis - były minister spraw wewnętrznych z pretensjami do NATO, że za mało zrzuca bomb na Misrate ;-)
Za wp.pl
Ostrożnie z żartami z libijskiego Kiszczaka - idola tutejszej lewicy patriotycznej i antyautorytarnej.
Defend Libya Against Imperialist Attack!
http://www.icl-fi.org/english/leaflets/libya.html