że ludzie zaczynają przeglądać na oczy. Co wybory to nowe nadzieje, a potem znów to samo gówno. i tak od lat jak nastał liberalno demokratyczny konsensus, juz na okrągło.
Wydaje się, że ludzie, nawet amerykanie, zaczynaja rozumieć iż żyją w gówno wartym niereformowalnym juz systemie. Że nie ma czegoś takiego jak polityka Osramy, a jedynie wykonywanie woli wielkich koncernów i korporacji. Niestety tylko wydaje się. Jeszcze na razie. Bo za tydzień dowiemy się, że Osramie znów wzrosło a Myszce Mikki i Kaczorowi Donaldowi spadło.
Ale kiedyś przyjdzie ten moment, że dotrze do nich wwszystkich, że zupełnie nie ma znaczenia, czy u władzy jest Goofy czy Miś Yogi, że wybory nic nie zmieniają. Co się wtedy stanie?
A pierdutnie ten cały syf i zaleje nas wielkie szambo ;-)
Konsekwencje będa straszne. Takie jak obecnie dla pięknych lewicowych idei ma widmo radzieckiego komunizmu. Że lewicowość w takich krajach jak Polska nadal jest upraszczana i postrzegana przez pryzmat stalinizmu.
Tak kiedyś może się stać z demokracją, ideą bez której nie ma przecież prawdziwego socjalizmu. Ideą piękną, ale równie co socjalizm trudną do zaszczepienia. Moze to też tylko utopia?
Będzie tak odrzucana jak obecnie odrzuca się lewicę w Polsce, bo ludzie beda pamietać, że było kiedyś w Ameryce Północnej takie imperium, które było "demokratyczne".
Nieważne, ze liberalno demokratyczne. demokracja i tak moze zostac wylana z kąpielą.
Tylko czy w przyszłości idea demokracji trafi jak faszyzm i komunizm do kodeksu karnego? Czy powstanie czarna księga demokracji? czy ktoś zacznie liczyć ofiary liberalnej demokracji? Tego jeszcze nie wiem ;-)
hasło "demokracja tak, wypaczenia nie" tez nie powstrzyma jej upadku.
Pew Research Center nie liczy sie wogole na rynku amerykanskim. Sa dziesiatki roznych organizacji i biur sondazowych ale naprawde licza sie tylko dwa : Rasmussen i Gallup.
I jezeli popatrzysz na dane Rasmussena to nie ma czegos takiego jak:
"odwrócenie trendu wzrostowego, obserwowanego od końca zeszłego roku"".
Czegos takiego opocz kilkudniowych wahniec Obamie nie udalo sie doswiadczyc
Od czasu wyboru nie notuje nic innego niz spadek
http://www.rasmussenreports.com/public_content/politics/obama_administration/daily_presidential_tracking_poll
http://www.rasmussenreports.com/public_content/politics/obama_administration/obama_approval_index_history
Jego zwolennicy dzieki mobilizacji ktorych wygral odwrocili sie po chwilowej euforii " mamy swojego czlowieka w Bialym Domu wiec nieprzebrana manna zacznie sypac sie dla nas z nieba"
Niezalezni po doswiadczeniach z "Obama Care" nie chca o nim slyszec
Dzisiaj wg niektorych zrodel Donald Trump mialby szanse wygrac z Obama (nie Rasmussen). Swiat sie przewraca do gory nogami
Demokraci-Republikanie, Labourzyści-Konserwatyści, PiSowcy-POwcy.. ten sam teatr tych samych elit.
Dzięki za informacje i linki.
To prawda, że jedno czy dwa wahnięcia nie zasługują na miano trendu :)
Na spadek poparcia Obama ciężko pracuje, realizując interesy lobby militarnego (Afganistan, Libia), finansjery (zostawienie banków itp. w spokoju, pomimo doświadczeń kryzysu) i dbając o kieszeń najbogatszych (ulgi podatkowe). Nawet jedynej dobrej rzeczy, jaką zrobił dla Amerykanów - reformy systemu ubezpieczeń nie potrafił dobrze sprzedać i zamiast przysporzyć mu popularności, zjednoczyła tylko opozycję.
Wasze wypowiedzi świadczą o kompletnym niezrozumieniu amerykańskiej mentalności. Obama nie traci dlatego, że jest za mało lewicowy. Najmocniej tracił właśnie wtedy, gdy wziął się za system ubezpieczeń zdrowotnych. Amerykanie są znacznie bardziej wolnorynkowi niż Europejczycy. Tam nie jest możliwe odejście od centrum. Demokraci, nawet ci o mocno lewicowych poglądach, muszą mocno uważać, by nie zostali uznani za socjalistów.
Obama traci dlatego, że jest niezdecydowany, niedecyzyjny. Brakuje mu jakiegoś charakterystycznego elementu. Bush taki miał, Clinton i Reagan też. Obama na razie raczej zarządza niż rządzi. Ale może wygrać wybory, bo na szczęście republikanie też są bardzo słabi.
Jeszcze jedna rzecz. Wszyscy tu plują na demokratów. Ale prawda jest taka, że oni jednak pilnują, by Stany nie przesunęły się za bardzo na prawo. W kraju, w którym większość mieszkańców ma prawicowe poglądy to bardzo ważne. Gdyby republikanie porządzili 30 - 40 lat, to moglibyśmy zapomnieć o państwowej edukacji, ubezpieczeniach zdrowotnych itp. No i dobrze, że jednak niektóre stany są mocno demokratyczne i tam polityka jest inna (np. Kalifornia i wschodnie wybrzeże).