"Katastrofy są strasznym, ale ojcowskim głosem Boga" - powiedział po trzęsieniu ziemi i tsunami w Japonii włoski historyk Roberto De Mattei - wiceprezes Państwowej Rady Badawczej i profesor historii Kościoła na Rzymskim Uniwersytecie Europejskim.
No to nieźle Pan Bóg musiał się wkurzyć 10 kwietnia...
różnorodności kreacjonizm.
Ale ostrożnie Panie i Panowie lewacy.
Każdy kij ma dwa końce.
Skoro Wy tak spawnie dowalaci
Środowiska konsekwentnej lewicy patriotycznej twierdzą, że 10 kwietnia to kara za podpisanie przez Kaczyńskiego Traktatu Lizbońskiego, współczesnej Targowicy.
Fajnie się dowala Tym Ciemnym Katolskim Kreacjonistom młotem racjonalnego ewolucjonizmu tylko en kij ma dwa końce tj. RACJONALNYMI i NAUKOWYMI teoriami Karola Darwina równie dobrze można uderzyć w wykluczonych bo przecież ZGODNIE Z NAUKOWYM i RACJONALNYM założeniem tej torii jest, że najlepiej przystosowani i tak przeżyją a słabi powinni ustąpić silnym.
Pytanie do redakcji lewicy.pl :
Czy kolejnym z rzędu tekstem anty klerykalnym koicie swoje kompleksy z powodu 1 majowego blamażu ?
Towarzysze Więcej Wiary :
Może ktoś jednak przyjdzie powalić w puste garnki ?
Może nawet tuż po Mszy Beatyyfikacyjnej !!!
Czy zamiast kolejnego anty klerykalneg tekstu nie można było dać choć jednego. Nawet w Sodomie się znalazł jeden sprawiedliwy !!!
A więc dla czego w serwisie lewica.pl nie ma choć JEDNEJ krótkiej notatki która w sposób prosty i zwięzły tak żeby nawet Gzttz zrozumiał wyjaśniła by użytkownikom portalu :
Czym jest sam beatyfikacja.
Jaki ma sens.
O co chodzi w tym wszystkim
A co najważniejsze :
DLA CZEGO DLA TAK WIELU LUDZIE JEST TO TAK WAŻNE.
Nikita Michałkow również stwierdził, że to Bóg ukarał Japończyków. Ciekawe czy to ten sam facet (bo takim go malują od kilku tysięcy lat), który rok wcześniej ukarał Haiti? Czy może ten, który od 1939 do 1945 uciął sobie słodką drzemkę? Jak widać niektórzy są w stanie czcić tylko Boga-sadystę.
który od 1939 do 1945 uciął sobie słodką drzemkę?
---------------------------------------------
Czy aby na pewno drzemkę ?
Ktoś kiedyś napisał że faszyzm był krzykiem rozpaczy gwałconej dekadencją Europy !
coś w tym widać musi być co mattei powiedział... czy nigdy żaden z was w czasie jazdy autobusem nie poczuło nagłej potrzeby wymacania sąsiada, kiedy jakiś gej właśnie kichnął?
Cudzie drogi, w takim razie Auschwitz również było boską karą? A naziści byli boskim mieczem? Gratuluję kolego. Twój Bóg ma na imię Adolf
i co ma wspólnego Bóg z obozami koncentracyjnymi? Z wojnami? Z morderstwami? czy to Bóg je popełnia?
Zjawiska naturalne mają swoje podłoże w takiej konstrukcji Ziemi, a ta jest tak zbudowana, by mogło być możliwe na niej życie w obecnej formie; każda nawet najmniejsza zmiana czy to w warstwach otaczających Ziemię, czy też w samej strukturze Ziemi, powoduje zachwianie naturalnej równowagi. I przebiega to przeważnie bardzo łagodnie, dopóki człowiek nie wsadzi tam swoich łap. Jeżeli ludzie budują domy na terenach zalewowych, to co ma Bóg z tym wspólnego? Jeżeli ludzie mordują się nawzajem, to co ma z tym wspólnego Bóg?
Bóg - jak wiadomo - dał ludziom wolną wolę i dlatego do ludzkiego postępowania się nie miesza. Wykrzywienie tego przez różnego typu religie spowodowało, że ludzie zdjęli z siebie obowiązek odpowiadania za własne czyny, a usiłują przerzucić to na Boga. Tak się przecież nie da, bo człowiek w stosunku do Boga jest jak nic do Wszystkiego. To człowiek może i powinien sam za siebie decydować, czy chce żyć porządnie, czy woli kraść, oszukiwać i być może nawet mordować. Leży to w zakresie jego wolnej woli. I tylko on ponosi za to odpowiedzialność. Nie chcemy w to wierzyć, ale każde nasze działanie, nawet to ukryte - pozornie - ma swoje konsekwencje. To ma znaczenie, czy postąpimy tak, czy inaczej. Bo konsekwencją postąpienia w jeden sposób jest co innego niż konsekwencją postąpienia w sposób inny. Mówiąc obrazowo: jadąc tramwajem o 10.30 nie spotkam tych samych ludzi i nie będę jechać w takich samych warunkach co jadąc autobusem o 10.31. Wszystko się ze sobą zazębia i wszystko ma na siebie wzajemny wpływ. Nie jesteśmy tego tak na co dzień świadomi, ale przecież nie oznacza to, że gdy czegoś nie wiemy, to tego nie ma. Bo jest, i to niezależnie od tego, czy o tym wiemy, czy nie. Wiedząc o czymś mamy szansę w tym ewentualnie uczestniczyć. Ale przecież niekoniecznie, bo jak wiadomo, wybór należy do nas - w ramach wolnej woli. Tak samo nie jest obojętne, co i jak człowiek myśli. Bo myśli to rodzaje energii, mające z kolei wpływ - choćby przez indukcję - na inne rodzaje energii, te na nasz nastrój, nasze zdolności percepcyjne w danym momencie, i w efekcie na nasze życie.
Ludzie, którzy rezygnują świadomie z własnego ego, pożądań materialnych i emocjonalnych, są wolni w zasadzie od wszelkich trosk i nie uczestniczą w żadnych gwałtownych zawirowaniach odbywających się na świecie (np. mnisi buddyjscy, różnego typu święci - w Indiach, pustelnicy itp.). To, co powoduje, iż jest nam źle, to my sami. Niesprecyzowani, niekonsekwentni, nieuczciwi wobec siebie i innych. I nieskłonni do wyciągania wniosków dla nas niewygodnych. Przyzwyczajeni do maski, jaką sobie na użytek własny zrobiliśmy, przerzucamy odpowiedzialność za własne czyny na innych bojąc się, że w przeciwnym razie ta maska z nas opadnie; strach przed nasza prawdziwą twarzą sprawia, iż z wielką łatwością transponujemy wszelkie nasze niedoskonałości na innych. Jest to jak bieganie psa za własnym ogonem. Kiedyś tam przestać trzeba, ale im dłużej biegamy, tym mniej czasu zostaje nam na ewentualną naprawę i przeżycie właściwego "ja" świadomie. Stąd te uniesienia przedśmiertne, stąd te wyznania na krótko przed zejściem ostatecznym. Można to zrobić wcześniej. Lecz niewiele osób ma na to odwagę. Rzecz jasna nie mam tu na myśli rozebrania swojej psychiki do gołego i wystawienia się na łaskę i niełaskę bliźniego. Jest to rozgrywka wyłącznie siebie samego z sobą samym. Taki prokurator, sędzia i adwokat w jednym. Świat można zmienić zmieniając siebie samego, bo to leży w zakresie możliwości każdego z nas. Wszystko poza jest dla nas za dużym numerem. I kończy się wojnami, terroryzmami, tyraniami czy co tam jeszcze człowiek jest w stanie wymyślić, by utrudnić życie sobie i innym.
Chyba niezbyt jasno się wyraziłem, więc odpowiem na pytanie "co ma Bóg wspólnego z trzęsieniami, wojnami, itd". Wg mnie - nic. Nie wierzę w mściwego Boga. Przykład z wojną był raczej pytaniem: jeśli Bóg tak dzielnie wymierza sprawiedliwość, to dlaczego nie wymierzył jej nazistom? Czyżby Japończycy bardziej zasłużyli? Nie uważacie, że myślenie w kategoriach zemsty w odniesieniu do Boga jest straszliwie prymitywne?
bogowie i ludzkie emocje zawsze szły w parze, w końcu człowiek na ich podobieństwo miał być stworzony, dziejszy bożek jest już prawie całkowicie zdehumanizowany i ponieważ ten proces ciągnie się przez tysiąclecia niestety nie dożyję jego kolejnej formy
a co do nazistów i boga... najwyraźniej w jego oczach słodkich gorzej jest być gejem niż wybić kilka milionów żydów:)
Znani współpracownicy Radyja bezdyskusyjnie obwieścili na forum publicznym, że rok temu w Smoleńsku "panbuk" ukarał oszusta na pasku lobby żydowskiego i jego żonę - czarownicę. 94 inne ofiary to "collateral damage".
to miałbym do niego zapytanie w nast. kwestii: otóż wczoraj w TVP INFO ('Młodzież kontra') wystąpił niejaki Ho(uj)łownia, katolicki gryzipiórek, który stwierdził tamże, że papież Wojtyła był gorącym zwolennikiem wolnego rynku. Ponieważ niektórzy twierdzą jednak (min. obecni w owym programie młodzieżowcy z Samoobrony), że onże papież miał też poglądy prospołeczne, chciałbym dowiedzieć się jak to właściwie było. Z czystej ciekawości, bo na moje opinie nie ma to wpływu.
Spokojnie, spokojnie. Będziesz mieć jeszcze swoją chwilkę triumfu, 1 maja, kiedy razem z przygłupawą tłuszczą walniesz na kolana przed portretem beatyfikowanego (nie mylić ze świętym!) i zaczniesz orgazmować w rytm "Barki".
Cóż za światłe poglądy ma pan profesor, w Polsce podobne trudno odnaleźć w najciemniejszej dziurze, nawet i ze świecą szukając, ale to przecież tu jest Ciemnogród, zdaniem postępawych. Martwi mnie tylko, że zgodnie z małpim prawem, podobnie jak (anty-)homofobie i inne głupoty, również takie bzdury ktoś tu będzie uparcie importował, żeby być "na czasie"...
-----
Przykro mi bardzo, Nana, ale jeśli "wszystko się ze sobą zazębia i wszystko ma na siebie wzajemny wpływ", to pojedynczy człowiek, choć może i powinien, to nie do końca może "sam za siebie decydować", a w konsekwencji sporna jest też kwestia odpowiedzialności.
To dość istotny aspekt lewicowego rozumienia świata, ale zdaję sobie sprawę, że Tobie, wyznającej austriacko-njuejdżowy hokuspokus-liberalizm, taki pogląd nie trafi do przekonania, niemniej, zostałaś poinformowana.
Swoją drogą, ciekawy elektorat ma SLD, czy tam inne PO...
Szczupaku, najwyraźniej JP2 miał poglądy prospołeczno-wolnorynkowe, takie same jakimi pochwalił się eseldowski ekspert Janusz Reykowski w wywiadzie poniżej. Wygląda na to, że nawet "postkomuna" wierzy w społeczną naukę Ojca Świętego! ;-)
Ktoś tu twierdzi, ze Bóg nie ukarał nazistów za II Wojne Światowa i holokaust. Ale Japończyków po 60 paru latach za masakrę nankińską właśnie ukarał!
Nie od dzis wiadomo, że Bóg Wojny Jehowa jest Bogiem mściwym i krwiożerczą bestią, która nie przebacza ale stosuje zasadę talionu. Jak w Niemczech wyleje Ren, potopi Giermańców, to bedziemy mieli w końcu i zapłatę za Ausshwitz. Jak to mówią - Pan Bóg nierychliwy ale sprawiedliwy.
...Tak sobie bym myslał, gdybym wierzył w tego Jehowe, ale że jestem ateistą, to sobie myślę, że to jakieś zwykłe pierdoły są.
Jan Paweł II wyrażał różne poglądy w różnych encyklikach
W Encyklice Laborem Exercens z 1981 opowiedział się między innymi za prawem do godnego wynagrodzenia, pochwalił działania związkowców itd
W Soli Sollicitudo Rei Socialis z 1987 opowiedział się przeciwko wyzyskowi Krajów Południa przez Kraje Północy, porównując to do kolonializmu
Te dwie encykliki napisał sam
Natomiast encyklikę Centessimus Annus z 1991 roku, rzeczywiście chwalącą bez umiaru wolny rynek itd napisał Janowi Pawłowi Michael Novak, amerykański neokonserwatysta
Nie jestem fanem JP II, ale osobiście uważam ze miał on poglądy na lewo od Reykowskiego
JP II był zwolennikiem prawicowych dyktatur, przeciwnikiem teologii wyzwolenia i prawa do aborcji, ale w kwestiach poglądów gospodarczych porównałbym go raczej do Bono, czy Sorosa, a nie do Reykowskiego :-)
Dzięki uprzejmie, PT Postsocjalisto.
"...Choć po szokującej wypowiedzi dymisje uczonego, znanego z wystąpień antydarwinowskich, wiszą na włosku..."
Czy są jakieś dowody na takie twierdzenie? Czy to tylko nieuzasadniona wiara autorki?
Swoją drogą, najpopularniejsze dzieło tego Novaka nosi zadziwiająco znajomie brzmiącą nazwę: "Duch demokratycznego kapitalizmu"...
Ty masz swoja filozofię na życie, a ja swoją. Ja jestem ze swojego życia zadowolona. Ty ze swego nie. Ja nie mam powodu zmieniać zbyt wiele w moim postrzeganiu świata, bo przecież jest on dla mnie w miarę przyjazny. Ty narzekasz wciąż i podchodzisz do ludzi wrogo, bo czujesz się przez los skrzywdzony. Dlaczego nie chcesz jednak zmienić czegoś, co w Twojej mocy jest, co mogłoby Ci ewentualnie otworzyć szanse na coś nowego, co być może radykalnie zmieniło by Twoje życie na lepsze? Człowiek, który uważa się za ofiarę, czyli nie jest sprawcą tego, co go dotyczy, nie może również zmienić swego losu, bo i jak? Natomiast człowiek, który uważa, iż o swoim życiu decyduje - tu gdzie może, naturalnie - z biernej i słabej ofiary przekształca się w kogoś dynamicznego, kto ma siłę sprawczą. I choć na początku odbywa się to tylko w mózgu, to jednak szybko ma ogromny wpływ na zewnętrze. Można to na sobie sprawdzić bardzo łatwo. Zamiast np. złościć się, że w windzie znowu jest brudno i narzekać na to i złorzeczyć brudzącym, to można wziąć szmatę i szczotkę i posprzątać. Jest to jak najbardziej w mocy zwykłego człowieka. W tej sytuacji z narzekającego staje się on doprowadzającym sytuację do stanu oczekiwanego. Wiadomo, że sprzątanie po kimś przyjemne nie jest, i być może jest to zajęcie bez końca, ale chodzi mi tu o samą zasadę. Człowiek może coś zmienić, jeżeli chce, lecz przeważnie nie zgadza się on na wymagania sytuacji, by cel osiągnąć. Obwarowując się uwarunkowaniami człowiek jest - według własnego postrzegania - wyspą niewinności na morzu bezecności. Jest to oczywista nieprawda, ponieważ nikt z nas nie jest idealny. Gdyby wszyscy, którzy mogą mieć do nas o coś słuszne pretensje te pretensje bez ogródek wypowiedzieli, to wręcz zaprzeczylibyśmy w żywe oczy, że to nas dotyczy, bo my przecież tacy nie jesteśmy. Tolerancja dla innych i wymaganie od siebie samego pozwala wyzwolić się z bezwładu w jaki wciskają nas sytuacje z pozoru bez wyjścia. I nie chodzi tu o to, by zmieniać to, czego zmienić nie możemy. Wystarcz zmienić to, co jest możliwe, a możliwe jest zawsze coś, i już jedno wynika z drugiego i w sumie sprawy przybierają zupełnie odmienny niż zwyczajnie bieg.
Wiem, że znowu na mnie nawarczysz i szyderczo wykrzywisz cały mój przekaz zawarty w tym moim wpisie. Ja jednak życzę Ci dobrze i dlatego potraktowałam Twoją ripostę poważnie.
Na koniec dodam jeszcze, że Oświęcim przywołałem nie bez przyczyny. W zeszłym roku, usłyszałem treść kazania na mszy transmitowanej przez TVP Polonia (moja matka oglądała mszę w swoim pokoju, drzwi nie były zamknięte). W pewnym momencie ksiądz powiedział tak: "wielu ludzi traci dzisiaj wiarę, a często dlatego, że nie dostają właściwych odpowiedzi. Wielu z tych ludzi pyta na przykład" Bardzo zainteresowała mnie odpowiedź na to pytanie, więc włączyłem u siebie tv i po raz pierwszy od 15 lat miałem okazję wysłuchać kazania (części). I jaka była odpowiedź? Najpierw przez 10 minut ksiądz kompletnie kluczył, mówił nie na temat itd. Potem stwierdził, że człowiek ma za dużo wolności i nie wie co z nią zrobić. Na koniec stwierdził, że "odpowiedzią na pytanie jest... ukrzyżowany Jezus, amen" i przystąpił do dalszej części programu. Przedstawiłem to skrótowo, więc mniej domyślnym od razu tłumaczę: nie powiedział tego wprost, ale pomiędzy wierszami dał jasno do zrozumienia, że Auschwitz było karą za zamordowanie Chrystusa.
Nie znam się na mundurach, ale to był chyba jakiś biskup, miał wielką czapę i wielki brzuch, więc nie można tego lekceważyć i wrzucać do jednego wora z Rydzykiem. To głos "elit".
Użyłem chyba niedozwolonych znaków . Pytanie biskupa brzmiało "gdzie był Bóg gdy ludzie ginęli w Auschwitz"
jest też autorem kilku bestsellerów o swoim powtórnym nawróceniu, oparciu się pokusom ateizmu itd, sądzę że to mu zaskarbiło sympatię JP II
JPII - jak niejeden teolog wyzwolenia - pisal o świetlanej przyszłości socjalizmu i nieśmiertelnej nauce Marksa, Engelsa, Lenina, to dziś musielibyśmy za niego swiecić oczami.
Ale JPII wychowal się w socjalizmie i doskonale wiedział, że w tym ustroju sznurek do paczki potrafi przeciąć rękę, a za to żyletka nie boli, natomiast nieśmiertelna nauka, prócz kilku trafnych spostrzeżeń np. o pracy, ktore JPII (a potem Lech Kaczyński) wykorzystał - to w znacznym stopniu idelogiczny bredniarz.
"nauka [...] to w znacznym stopniu ideologiczny bredniarz"?
Jak Ci w to uwierzę, to przestanie mnie dziwić to, co wciąż usiłujesz ludziom wmówić. W końcu skąd masz umieć inaczej, jeżeli tak się nauczyleś? - z "bredniarza"?
Nana, dziękuję Ci bardzo za, hmm, wirtualną diagnozę i poradę psychologiczną, racz jednak zauważyć, że na portalu politycznym ujmuje się tematy w szerszej perspektywie społecznej, niźli jednostkowej, i dyskutuje problemy i rozwiązania systemowe, miast praktykować indywidualne poradnictwo. Tu z definicji porusza się przyczyny nie-"zadowolenia" zewnętrzne, nie wewnętrzne.
Na marginesie dodam, że istotnym aspektem politykowania jest, było nie było, konfrontowanie poglądów, a w konsekwencji również prowadzenie sporów.
a czy już wiesz, co zrobisz, by mieć lepsze życie i więcej pieniędzy? Czy w dalszym ciągu będziesz upierał się, że jesteś w porządku, ale świat w porządku nie jest? i co? zmienisz świat? Ciekawe, dlaczego tego do tej pory nie zrobiłeś...
Miałam nadzieję, że jesteś w stanie pomyśleć choć trochę poza swoim schematem. Ale jak nie chcesz, to nie. Dla mnie to żadna różnica.
Może choć zapytaj siebie samego: dlaczego jestem biedny i dlaczego nikt mnie nie lubi? Czy naprawdę możesz za to w stu procentach winić innych? Jeżeli tak, no to pozostało Ci już tylko prosić (nie wiem kogo, bo w Boga nie wierzysz, a raczej jesteś na Niego obrażony) o "dobrą śmierć".
Nana, schowaj, proszę, te sekciarskie chwyty do podręcznika.
jeżeli uważasz, że nieustanne jojczenie jest bardzo mocno polityczne, no to jojcz. Może kogoś porwiesz do wspólnego jojczenia, czemu nie? Zwłaszcza, że według Ciebie jojczenie przyniesie ulgę i biednym, i wykluczonym, i bezrobotnym. Jednym słowem: jojczarze wszelcy łączcie się! rozwiąże to wasze problemy egzystencjalne i nawet wszystkie inne. Wszystkich zmieni jojczenie jednako, a nie żadna praca indywidualna nad sobą. Wystarczy być permanentnie niezadowolonym, nieszczęśliwym a już ma się automatyczne prawo do poczucia wyższości - według podręcznika jojczeniowego. W szeregu równaj i jojcz. Ale beze mnie. To już wolę zdecydowanie "sekciarsko" - nauki kościoła nie idą w las, niczym misie :)))) - mieć otwartą głowę na różne pomysły i idee.
A teraz jeszcze napisz, że mi pokażesz :) Daruj sobie, widziałam większe.
Właśnie o to chodzi, Nana, ta otwartość na różne "pomysły i idee" doprowadziła do zaistnienia pewnej sprzeczności w Twoim wcześniejszym wywodzie, o czym Cię chciałem poinformować. Niestety bezskutecznie...