w ogóle lewicy warto umiejscowić w czasie i przestrzeni. A wtedy okaże się, że ów kryzys jest zbieżny ze znacznym nasileniem w łonie lewicy porzucenia bazy na rzecz nadbudowy i to w jej elitarnej wersji spod znaku wojenek kulturowych, stymulowanych przez kretyńską zasadę, że "prywatne jest polityczne". Dopóki lewica będzie się zajmowała problemami okołowaginalnymi i okołopenisowymi oraz każdym możliwym niszowym dziwactwem, dopóty będzie w odwrocie. Jej tradycyjny etos zostanie przez nią samą rozbity i zamieniony na fiksację spod znaku indywidualizmu i praw jednostki, na czym skorzystają liberałowie (to pokolenie '68 rozbiło wspólnotową perspektywę i sprawiło, że hasła liberalnego egoizmu są dziś tak popularne), zaś tęsknoty za stabilizacją zostaną przeniesione z ekonomii na kulturę i zagospodarowane przez skrajną prawicę. Innymi słowy: im więcej na lewicy jest feminizmu, praw gejów, imigrantów itd., tym silniejszy będzie konserwatyzm kulturowy jako zasłona dymna dla liberalizmu gospodarczego. Im więcej na lewicy będzie Cohn-Benditów, tym silniejsze będzie poparcie dla Le Penów, im więcej Sierakowskich, tym więcej Palikotów itd.
I jeszcze jedna konkretna sprawa: rozbawiła mnie uwaga, że istnienie bloku sowieckiego pozbawiło krajów zachodu rezerwowej armii pracy. Przecież zamiast polskojęzycznych pracowników spod Łomży czy Nowego Targu, francuskie koncerny ściągnęły do pracy francuskojęzycznych imigrantów z Maghrebu i innych terytoriów postkolonialnych. Zamiast ukraińskich czy węgierskich pracowników, do Wielkiej Brytanii napłynęły tysiące anglojęzycznych przybyszów z Indii i Pakistanu. I już jest rezerwowa armia pracy.
Ciekawy, artykuł, ale niektóre jego tezy są ostro przesadzone
I te pojęcia- ,,emocjonalna i reprodukcyjna praca kobiet'' tchnie to jakimś nowym marksizmem
Nie rozumiem też dlaczego kapitalizm nie opiera się obecnie na przeciwieństwie ,,pracy'' i ,,nie pracy'' Mam uwierzyć w to, tylko dlatego że tak twierdzi Żiżek, Negri czy inny modny idiota?
Majmurek nie mówi też co powinno zastąpić socjaldemokrację
Nie przedstawiając żadnych recept na obecny stan rzeczy Majmurek wpisuje się świetnie w nurt przeteoretyzowanego biadolenia
Dopiero ostatnio labourzyści zaczęli narzekać na emigrację, jeszcze niedawno chwalili się swoim upodobaniem wielokulturowości
Durango, wszystko zgoda, ale wytlumacz mi dlaczego lewica ma nie zajmowac sie imigrantami? Przeciez to czesc klasy pracujacej. Ja rozumiem ze przed wojna PPS nie zajmowal sie "murzynami", raz ze ich nie bylo, a dwa ze czasy sie zmienily i warto sie dostosować do realiów. Pozdrawiam.
Durango czy wg ciebie lewica nie powinna angażować sie w kwestie antyfaszyzmu/antyrasizmu? Czy to "michnikowski" kanał?
Dlaczego lewica niby nie powinna zajmować się problemami migracji? jak słusznie zauważył Marek, imigranci to część współczesnego proletariatu. co zaś się tyczy rasizmu i antyrasizmu, lewica od swojego powstania opowiadała się za tolerancją, różnorodnością, internacjonalizmem. czy przed wojną grzmiałbyś, że lewica nie powinna walczyć z antysemityzmem?
co do problemów waginalno-penisowych, twój ulubiony przedwojenny pps też opowiadał się za emancypacją kobiet i jak na swoje czasy był dość radykalny obyczajowo. podobnie jak z ppsem sympatyzowała ówczesna "obyczajówka"
czasy się zmieniają szanowny redaktorze, a idąc tropemm twojego rozumowania lewica nie powinna popierać strajków w fabrykach np. telefonów komórkowych - przecież przed wojną fabryki telefonów nie strajkowały :-)
Ciekawy tekst.
Tyvodar nie przesadzaj, przedwojenny PPS opowiadal sie za emancypacja z pozycji klasowych a nie obyczajowych i mial w tym jakbysmy powiedzieli "marksistowską podstawę", czego nie uświadczysz raczej u współczesnych przedstawicieli LGBTQA, którzy od stałej umowy o pracę i dachu na głową wola rejestracje malzenstw jednoplciowych, co zapewne dla chcacych je zawrzeć osob jest wazne, ale nie mniej chyba wazna jest stabilność ekonomiczna.
dziękuję wam za korepetycje z historii - nigdy bym nie wpadł na to, że lewica kiedyś zajmowała się imigrantami-robotnikami i równouprawnieniem kulturowo-politycznym kobiet.
Szkoda, że nie zauważyliście po pierwsze różnic w proporcjach (kiedyś to były tematy dodatkowe lewicy, dziś są dla niej ważniejsze niż kwestie socjalne), po drugie odmiennego wymiaru obywatelsko-klasowego (kobieta walcząca o prawa wyborcze czy równe płace to nie to samo, co lesbijka domagająca się "samorealizacji" i zajadle krytykująca wszystko, co "represywne"), po trzecie skali problemu (kiedyś antyrasizm oznaczał zwalczanie traktowania innych ras jak podludzi, dziś antyrasizm to obsesyjna, podszyta hipokryzją zabawa w polityczną poprawność).
Tu nie chodzi o to, żeby lewica nie zajmowała się sprawami imigrantów ale żeby czyniła to właśnie w kontekście spraw pracowniczych. A więc np.
1) Znaczna część imigrantów nie jest pracownikami a drobnomieszczaństwem, utrzymuje się np. z handlu. Mało to pakistańskich sklepików w Brytanii a wietnamskich w Polsce?
2) Czy napływ imigrantów jest korzystny dla pracodawców czy dla pracowników? To nie jest kwestia rasizmu: przeciwko konkurencji ze strony polskich pracowników protestowali Hindusi czy Afrykanie, którzy przybyli tam trochę wcześniej.
Problemy takie można mnożyć.
Poza tym to kolejny mit, że lewica była "zawsze" za obyczajówką i multikulturalizmem. Stanowisko lewicy było tu zróżnicowane: nieraz lewica kojarzona była z obyczajowym purytanizmem, nieraz z nacjonalizmem. Przykłady podawałem tak często, że teraz sobie daruję.
Durango innymi slowy lewica nie powinna sie wg ciebie zajmowac rasizmem, nawet gdyby stanowil on realne zagrozenie dla ludzi, np Cyganów w Czechach, poniewaz tym samy lewica pchga sie w polityczno-poprawny kanał made in Czerska, tak?
Tylko nie czuj się atakowany, szanuję twoją publicystykę i tutejsze komentarze, po prostu pytam.
Co do proporcji to oczywiście masz racje, z tym ze jak nadmienilem czasy sie zmienily, imigranckie mleko sie rozlalo, lewica nie ma wyjscia i musi odniesc sie do tej kwestii.
jeśli gdzieś istnieje realny rasizm, to lewica powinna go piętnować. To akurat jest bezdyskusyjne.
1. jakoś nie zauważyłem by lewica większą wagę przykładała do kwestii "obyczajowych" niż społecznych. nie widać tego ani na tym portalu (gdzie tematyka "obyczajowa" owszem jest obecna, ale nie dominująca) ani na dziesiątkach czy setkach innych portali na świecie. nie widać tego także w działaniach różnej maści lewicy. europejska socjaldemokracja straciła w dużej mierze swoje lewicowe oblicze, ale raczej nie przez realizacje postulatów "obyczajowych", a przez zaakceptowanie liberalizmu gospodarczego. tak, wiem zaraz posypia sie głosy, że zajmowanie się tematyką inna niż stricte ekonomiczna automatycznie implikuje ekonomiczny liberalizm.
2. nie widzę nic złego w poszerzaniu zakresu walki emancypacyjne i wychodzenia z nią poza miejsce pracy.
3. tak, część imigrantów w polsce trudni sie handlem. niektórzy prowadzą małe rodzinne interesy (czy jak powiedziałby durango "lokalne"), niektórzy imigranci zatrudniają innych imigrantów. zjawisko jest złożóne. rozumiem jednak, że bicie i lżenie imigrantów na ulicy jest usprawiedliwone jako akt gniewu klasowego? a może "murzyna" wolno bić na ulicy pod warunkiem zapewnienia mu równej płacy?
Kryzys socjaldemokracji i interesy socjaldemokracji to problem jej aparatu. Istotne nie jest pytanie o przyszłość socjaldemokracji i państwa opiekuńczego, tylko o to jak przekształciły się klasy i grupy społeczne, stanowiące niegdyś bazę socjaldemokracji, i jaki jest ich interes dzisiaj. A on wcale nie musi być zbieżny z "tradycyjnymi" odpowiedziami w rodzaju państwa opiekuńczego, sztywnych stosunków pracy etc.
pomijając twój manipulacyjny sposób dyskusji (typowy dla przedstawicieli lewicy obyczajowej), przybierający postać sugestii jakoby np. ktoś tu popierał bicie imigrantów, masz problemy ze zrozumieniem sedna sprawy. Nie chodzi o to, że dzisiejsza lewica w większym stopniu zajmuje się "obyczajówką" niż kwestiami socjalnymi, lecz o to, że po pierwsze zajmuje się nimi cokolwiek histerycznie (co zupełnie uniemożliwia rzeczową dyskusję, bo wszelkie wątpliwości są kwitowane wylewaniem pomyj "faszyzmu" i "rasizmu" na adwersarza), po drugie zajmuje się nimi w znaczącym stopniu (co skutecznie odstrasza ludzi nie tyle konserwatywnych, co po prostu neutralnych czy niekoniecznie supernowoczesnych w tych kwestiach), a po trzecie, że stawia na głowie cały klasowy wymiar problemu (świetnie widac to na przykładzie niespełnionej miłosci polskiej lewicy wobec gejów, którzy to geje ani nie są zbytnio dyskryminowani, ani nie głosują głównie na lewicę, ani nie mają lewicowego systemu wartości).
Niemal nigdy lewica nie zajmowała się wyłącznie kwestiami ekonomicznymi - tyle, że podejmując kwestie kulturowe czy obyczajowe, czyniła to na gruncie obywatelskiej równości wobec prawa (ludzie są równi mimo różnic - mają te same prawa, ale i obowiązki), na płaszczyźnie swoistej neutralności kulturowej (wiekszość powinna szanować mniejszości, ale te ostatnie powinny szanować postawy większości) i nie zawężała ich do sfery okołoseksualnej (nieekonomicznym składnikiem etosu PPS-owskiego był znacznie częściej np. patriotyzm niż zachwyty nad libertynizmem, ale jakoś nie widać, żebyście się poczuwali do wierności tej tradycji).
A jeśli chodzi o to, że głównym problemem lewicy nie jest zajmowanie się przez lewicę liberalizmem obyczajowym, lecz jej ukłony wobec liberalizmu gospodarczego, to jedno współgra tu z drugim. Gdyby elektoratem i przedmiotem starań lewicy byli pracownicy najemni, nie zaś geje, kobiety i imigranci traktowani w ujęciu pozaklasowym, to nie miałaby ona potrzeby i okazji rezygnować z twardej linii w sferze postulatów ekonomicznych. Gdyby lewica ocaliła etos obywatelsko-wspólnotowy (równość i braterstwo) przed liberalnym indywidualizmem (wolnośc i swoboda w stylu życia ważniejsze od solidarności) to nie zostałaby poważnie osłabiona z centrum i z prawa (po co ludziom lewica ds. swobód kulturowych, skoro te zapewniają im liberałowie; skoro nie można liczyć na lewicę w obronie wartości wspólnotowych, to wybiera się w tej kwestii prawicę).
A co do wywodów w stylu "przecież świat się zmienił" to owszem, zmienił się, tyle że ta zmiana polega m.in. na tym, że dziś robotnik czy biedny dostaje po d... znacznie bardziej niż 40 lat temu, a geje czy mniejszości etniczne są dziś traktowane dużo lepiej niż wówczas. Tymczasem wy zamiast bardziej bronić tych, którzy są najsłabsi, zwiększacie wysiłki na rzecz tych, którzy są obecnie w całkiem niezłej sytuacji.
A chodzi o to by znudzone towarzycho dostało swoją dawkę funu
funu
Gdy zniknął straszak w postaci państw "demokracji ludowej" socjaldemokraci europejscy przestali po prostu być zobligowani do prowadzenia jakiejkolwiek postępowej polityki bo wobec zniknięcia jakiejkolwiek istniejącej alternatywy dla kapitalizmu, już burżuje przestali się martwić o to, że aby przekonać do siebie robotników, muszą czynić w ich kierunku znaczne ustępstwa. I nie czynią, a wręcz przeciwnie, państwa opiekuńcze są systematycznie demontowane. Stąd też cyrk jaki mamy obecnie czyli to że tzw. "lewica" jest dziś mniej prospołeczna niż partie prawicowe, co wyraża się w polityce Zapatero, Papandreu i wielu im podobnych.
W sprawie burżuazyjnego i antyrobotniczego charakteru tzw. "lewicy obyczajowej" zgadzam się w 100% z Durango. Święte słowa
liberałowie nie gwarantują swobód obywatelskich i jeśli lewica nie zajmie się sprawami pozaekonomicznymi obok ekonomicznych, to zajmie się nimi już tylko prawica, bardziej niż chętnie do tego
sprawy obyczajowe mają wyraźny wpływ na jakość zycia i często zazębiają się ze sprawami ekonomicznymi - rozdział państwa od kościoła, kwestia aborcji, dziedziczenie po partnerze i prawo do opieki nad jego dziećmi - żeby nie widzieć tego, trzeba być ślepym
prawa pracownicze są częścią listy praw i żeby twierdzić że z tego nie wynikaja żadne konsekwencji, trzeba być kretynem
na koniec zdradzę że z niecierpliwością czekam na rozjaśnienie co to jest klasowe podejście do gejów i lesbijek
przy okazji poproszę o odpowiedź na pytanie przez marks anie udzieloną: co to jest klasa
Tocząca się na burżuazyjnej, drobnomieszczańskiej scenie, wieloletnia już walka Durango95 z Krypolem (jedyna walka, jaką Durango prowadzi) o ten sam target rynku czytelniczego i o "hegemonię racji", skończy się za chwilę tym, że poprą go w tej wojence... komuniści. PARADNE :-))))))
Niektorzy najwyrazniej maja obsesje na punkcie tzw. "lewicy obyczajowej". Tymczasem, jesli zajrzec na jakikolwiek portal lewicowy czy do jakiekolwiek wydawnictwa ( pomijajac te ktore z definicji zajmuja sie sprawami np. rownouprawnienia homoseksualistow ) kwestie pracownicze, ekonomiczne i polityka zagraniczna zajmuja 80 % tresci.
Wydaje mi sie, ze mit jakoby lewica zajmowala sie dzisiaj niemal wylacznie slubami gejow w duzej mierze nakrecany jest przez liberalne media ktore, jesli juz musza pokazywac lewice to wola wykorzystac wojujaca lesbijke niz strajk pracownikow supermarketow.
Z dwoch powodow: po pierwsze seks i sensacja dobrze sie sprzedaja. Po drugie lewica spod znaku praw mniejszosci jest bezpieczna dla systemu ( tu sie akurat zgadzamy Durango )
Naszym zadaniem powinno byc nie dac sie wciagnac w ten kanal. Popierajac ruchy emancypacyjne, powinnismy nalegac na to by nacisk kladziony byl ZAWSZE na baze, nie nadbudowe.
Co do kryzysu europejskiej socjaldemokracji, ujalbym to krotko. Socjaldemokracja dala dupy, trudno sie dziwic ze masy sie od niej odwrocily.
Jak długo lewica biła będzie jej pokłony, tak długo niewiele w oczach biednej większości będzie znaczyć. Tą krową oczywiście jest prywatna własność w szczególności środków produkcji. Jeżeli lewica już jako ewentualny organ państwowej władzy się jej wyrzeka, to oznacza, że w sprawach najważniejszych, bo pracy i chleba, skazuję tą biedną większość na łaskawość taką czy inną ale jednak na łaskawość właścicieli środków produkcji a więc na łaskawość powszechnie nam panujących korporacji. Ich władz ta biedna większość nie wybiera, czynią to zawsze w swoim interesie ich właściciele. Więc o jakiej tu demokracji mówić i to jeszcze z dodatkiem socjalna. Bez zmiany zatem nastawienia do form własności lewica sama pozbawia się możliwości tworzenia sprawiedliwych perspektyw dla każdego członka organizacji, którą jest każde państwo. W tej sytuacji ta biedna większość coraz liczniej wypina się na wszystkich a tym także na lewicę obojętnie z jakimi przymiotnikami.
Durango - jesli chodzi o imigrantów to uwazam ze lewica ma obowiazek (w swoim interesie) zajowac sie nimi w kwestii jak najbardziej ekonomicznej, walczyc o zapewnienie im takich samych warunkow pracy i placy co rodzimym pracownikom. Tu chodzi o wlake z dumpingiem socjalnym, jesli nie bedziemy sie tym zajmowac to raz przybysze z Afryki co raz bardziej beda deregulowac europejski system socjalny, dwa liberalowie beda miec coraz tansza sile robocza, trzy prawica wyrzywać na nich za wszelkie niepowodzenia i kryzysy.
Nie wiem co to znaczy ze obecnie robotnik ma lepiej niz imigrant? Oba pojecia nie sa monolitem, ale doprawdy wole robote na kasie w tesco niz przedzierac sie przez zasieki w Ceucie czy bawić w kotka i myszkę z Frontexem na Morzu Śródziemnym, licząc że może nie zatopią mojej łódki.
Czy sprzeciw wobec "europejskiej fortecy" to cios zadany dobrobytowi jaki zapewnila na socjaldemokracja a teraz chca zniszczyc "murzyni"?
Oczywiscie, jak juz chyba pisalem - trzaba znac proporcje, najpierw ekonomia, a potem, o ile starczy sil, wszystko inne. Ale dla mnie kwestia imigracji (zarobkowej!!!) to kwestia ekonomiczna.
To nie jest obsesja, liberalne podejście do problemów łączących się z rodziną i życiem seksualnym odstrasza od lewicy mnóstwo biednych, rzeczywiście uciśnionych ekonomicznie ludzi dla których rodzina jest ostatnim schronieniem przed ,,zimnymi wiatrami wolnego rynku''
Czy to takie trudne do zrozumienia?
Nie chodzi o proporcje, ale o uwzględnienie prostego faktu, że ( z dobrymi i złymi tego konsekwencjami, bo są i złe) Polacy są przywiązani do tzw. wartości rodzinnych
czy gdzieś twierdziłem, że lewica powinna popierać finansowe/socjalne "dołowanie" imigrantów zarobkowych? Nie, mój drogi, to twoja dość swobodna fantazja. A co do "twierdzy Europa", to kluczowe dla lewicy powinno być tworzenie godnych warunków życia dla wszystkich ludzi w ich krajach macierzystych, nie zaś fantazjowanie, że kilka nieco bogatszych krajów Europy pomieści wszystkich biednych i pomoże im wyjść z biedy.
Nikyty - jeśli nie rozumiesz prostego przekazu, to powiem prościej: gej czy lesbijka, którzy są burżujami, są mi tak samo obcy i wrodzy jak burżuj-homofob czy burżuj-katolik. Nie widzę żadnego powodu, dla którego w imię praw mniejszości (zazwyczaj już dawno zagwarantowanych) miałbym popierać gejowską burżuazję, a w imię praw kobiet paradować czy debatować - jak to ma w zwyczaju polska lewica - ramię w ramię z Henryką Bochniarz czy inną neoliberalną Środą. Jeśli istnieją warunkowane np. przez płeć problemy socjalne, np. statystycznie niższe zarobki kobiet niż mężczyzn na tych samych stanowiskach, to w pełni popieram "feminizm", który z tymi nierównościami walczy.
Mao Tan Wen - wedle mnie te proporcje są nierzadko zgoła inne, ale to akurat ma drugorzędne znaczenie. Kluczowe jest to, że lewica w ogóle nie ma obecnie obowiązku zajmowania się obyczajówką. Gdybyśmy żyli sto lat temu, gdy za homoseksualizm wsadzano do więzienia, kobietom nie pozwalano głosować, a czarnoskórych uważano za podludzi, to lewica powinna do postulatów ekonomiczno-socjalnych dołączać obyczajowo-kulturowe (i zazwyczaj to robiła, choć bez tej histerii i namolności, którą prezentuje dzisiejsza lewica). Dziś sytuacja ww. grup nie różni się znacząco od reszty społeczeństwa pod względem statusu prawnego i kulturowego, a wręcz bywa że jest lepsza - znam paragrafy za "mowę nienawiści" wobec homoseksualistów, za to nie znam paragrafów za "mowę nienawiści" wobec "roszczeniowych leniwych roboli, którym zachciało się rozbuchanego socjalu" itd. Problemy obyczajowo-kulturowe mniejszości seksualnych czy etnicznych zostały rozwiązane w ramach przeobrażeń kulturowych i ustawodawczych państw liberalnych, to w ogóle nie jest już temat dla lewicy lub co najwyżej temat zupełnie marginalny.
mnie nie interesuje dyskusja o tym, co kto by chciał - tu rozmawiamy o tym, co jest skuteczne dla lewicy. Skuteczność lewicy spod znaku gejów, feminizmu i przymilania się do wszelkich mniejszości widać jak na dłoni po kilkudziesięciu latach tej strategii. Otóż lewicy prawie już nie ma, bo nawet wegetujące pod tą nazwą partie establishmentu nie tylko są coraz mniej lewicowe, ale i coraz rzadziej popierane.
Durango czy uważasz zatem ze we współczesnej Polsce nie ma problemu rasizmu? (nie chodzi mi o zapisy prawne) Endeckich ciągotek? Jaki jest twój stosunek do blokad marszów neofaszystów? Obywatelska postawa przeciwstawienia się złu czy bezmyślna michnica? Pytam, bo w twojej publicystyce nic o tym nie znalazłem.
"A co do "twierdzy Europa", to kluczowe dla lewicy powinno być tworzenie godnych warunków życia dla wszystkich ludzi w ich krajach macierzystych, nie zaś fantazjowanie, że kilka nieco bogatszych krajów Europy pomieści wszystkich biednych i pomoże im wyjść z biedy."
Oczywiście, tylko co proponujesz tym którzy juz tu w Europie są, albo którzy stoja u jej bram - słuchajcie ludzie, wracajcie do siebie i tam budujcie socjalizm, bo u nas juz nie ma miejsca?
czy sugerujesz ze lewica powinna miec nie-liberalne "podejście do problemów łączących się z rodziną i życiem seksualnym" ? Jesli tak, to cieszy mnie przedrostek "Post" przy twoim nicku.
Idac tym tropem rozumowania moznaby dojsc do wniosku ze publikacje lewicowe powinny drukowac plotki o gwiazdach Hollywood i relacje z meczow pilki noznej. W koncu przecietnego pracownika najemnego obchodzi to o wiele wiecej niz walka o sprawiedliwosc spoleczna.
Zadaniem lewicy nie jest dopasowanie sie do spoleczenstwa, tylko jego zmiana.
a na czym polega ten straszliwy rasizm w Polsce i jaka jest jego skala, że aż muszę się zajmować nim i ja, tak jakby nie wystarczyło, że zajmuje się nim Pankowski, popłuczyny po Unii Wolności, 90% polskiej lewicy, redaktor Blumsztajn itp., itd.
Durango - czyli rasizm cie "wali", i trzeba pogromów byś się nim na niego reagował? Ale nie odpowiedziałeś mi na pytanie: co sądzisz o blokadach.
Ja jestem wobec nich sceptyczny.
od niemal nieistniejącego problemu do pogromów jest tylko jeden malutki krok.
Jakie blokady masz na myśli? Te z 11 listopada? Dopóki w Polsce będą ogromne problemy socjalne i dopóki lewica nie będzie na nie miała recepty i oparcia w społeczeństwie, dopóty będzie tu rosła popularnośc prawicy, także tej radykalnej. I nie pomogą na to żadne blokady. Dopóki będziecie się zajmowali gejami, rasizmem i feminizmem w towarzystwie Blumsztajna i jego neoliberalnej kliki, dopóty robotnicy, pracownicy, biedni i wykluczeni będą głosowali na PiS, słuchali Rydzyka, a popularność endeckich pożal się boże "marszów niepodległości" będzie rosła.
Durango, dziękuję za odpowiedz, pragnę tylko zauważyć ze od tych debat tutejszych z kinderkomuchami dostales lekkiej paranoi i wydaje ci sie ze każdy cie tu atakuje :)
Popełniasz tez blad przypisując rozmówcom cechy o ktorych istnieniu nie wiesz, ja np nie zajmuje się ani feminizmem ani gejami.
A rasizm w Polsce ma się dobrze, nie powód to jednak by się bratać z liberałami, tu pełna zgoda.
Wydeje mi sie jednak ze gdyby lewica zajmowakla sie tylko i wylacznie sprawami ekonomicznymi - zapewnieniem ludziom michy i dachu, to po 2 pokoleniach spoleczenstwo umialoby tylko jeść i mieszkać. Lewica musi byc obecna także na innych płaszczyznach, choćby toczyć walkę z prawicą (ekonomiczną czy narodową) o historię i kulturę, bo w tych dziedzinach też sromotnie przegrywa.
masz rację, uważam że tzw wielkie narracje są martwe, dlatego ważne jest byśmy nie mówili przeciętnemu pracownikowi najemnemu że jego nudny drobnomieszczanski styl życia jest gorszy od stylu życia geja szastającego kasą i mającego kilka tysięcy partnerów rocznie
I tak- masz rację- uważam że lewica powinna w pewnym sensie konserwować więzi społeczne- na poziomie rodziny, grupy sąsiedzkiej, regionu czy narodu
Tymczasem Nowa Lewica promuje wartości indywidualizmu, siejąc całkowity zamęt w ludzkich głowach i kompromitując idee lewicowe
Nie można jednocześnie mieć ciastka i go zjeść - albo chcemy mieć solidarność, albo rynkową ,,wolnośc wyboru lifestylu
Ja osobiście wolę solidarność
nie wszystkie problemy mają korzenie klasowe
to prawda, ale lewica nie ma obowiązku zajmować się wszystkimi możliwymi problemami.
To niech spierdalają do jaśnie panów.
TFU!
skoro nie wszystkie mają klasowe podłoże, walka klas ich nie rozwiąże
prawica będzie dzięki twojej i tobie podobnym postawie bardziej niż szczęśliwa wprowadzając w życie wygodne swoim rozwiązania - bez wybrzydzania i podziałów na ekonomię i obyczajówkę
nikt bardziej nie pomógł prawicy niż tobie podobni, czyli osobnicy, którzy wokół interesów swojego penisa lub waginy pozwolili rozpętać debatę zagłuszającą walkę o chleb i pracę milionów ludzi. A z problemami nieklasowymi zgłoś się do liberałów - lewica powstała po to, żeby reprezentować interesy ludzi z dołu drabiny klasowej.
żadne z naszych postulatów nie dotyczy interesów mojego penisa, tylko naszej sytuacji w społeczeństwie
jeśli teoria walki klasowej którą się tak ograniczasz przedstawia soba obraz społeczeństwa odstający od rzeczywistej codzienności i możliwości realnego społeczeństwa, jest to teoria, którą należy albo uzupełnić o poznane w ciągu ostatnich stu sześciesięciu lat fakty, dostosować do stanu aktualnego rozwoju społecznego, albo o niej zapomnieć
albo bawić sie nią jak klockami w podwórku, brandzlując się przy tym do woli, czego najwyraźniej z bb i eb potanowiliście sobie nigdy nie zaprzestać
zostały zrealizowane przez państwo demokratyczno-liberalne na gruncie równości obywateli wobec prawa, a jeśli jakieś nieliczne nie zostały zrealizowane, to zajmijcie się nimi sami zamiast zawracać głowę lewicy - niech wyzwolenie gejów będzie dziełem samych gejów, lewica to nie jest przedsiębiorstwo handlowo-usługowe dla mniejszości seksualnych czy kółek różańcowych.
nie czas ci już na skrzyni stanąć i uświadamiać klasę robotniczą u podstaw? tak dzielnie, twarzą w tłum zasłuchany z tchem zapartym?
bródkę w szpic też już masz?:)
społeczeństwo też sobie od podstaw tworzyć będziesz? taką rzaczywistość sobie już hodujesz co ci teorii słucha, nie na odwrót? :)
to praktyka, a ona pokazała, że im bardziej lewica jest "gejowska", tym mniej jest lewicowa i tym mniej jest w ogóle.
Tyvodar, tak na szybko:
1) a ja jestem przeciwny rozszerzaniu "frontu walk emancypacyjnych". Potwierdza to empiria: od 30 lat ten front jest stale rozszerzany (ostatnio - to nie żart - o "osoby o ponadnormatywnej wadze") a im bardziej jest rozszerzany, w tym głębszej defensywie są pracownicy. Nie twierdzę, że winę za to ponosi LGBT (to złożone zjawisko) ale nie da się ukryć, że im mają mniejszości mają coraz więcej praw a biedni i pracownicy coraz mniej. Ktoś temu zaprzeczy?
2) to już tania demagogia: "bicie i lżenie imigrantów na ulicy jest usprawiedliwone"! Napisałem gdzieś coś takiego? To może zapytam, czy wg ciebie bicie i lżenie kogokolwiek - także tubylców - jest usprawiedliwione? Moim zdaniem przemoc jest po prostu karalna a imigranci nie powinni być tu w żaden sposób wyróżniani. Notabene przemoc jest dwustronna - rzuć może okiem na coś takiego: http://sport.wp.pl/kat,1906,title,Cozma-zginal-bo-chcial-bronic-kelnerki,wid,10833380,wiadomosc.html?ticaid=1c35e
Postsocjalista - pełna zgoda!
PS. Cieszę się, że jednak nie zaprzestałeś pisania na tym portalu. :)
durango, nie dość że kierujesz się ideologią odpowiadającą wizji rzeczywistości z dziewiętnastego wieku, to jeszcze nie potrafisz zrozumieć, że istnieją grupy ludzi nie zrzeszonych w klasę, więc jak widac to wyraźnie na przykładzie lgbt - wpychasz nas na siłę na pozycje swoich wrogów klasowych - w sojusz z liberałami :)
podstawy ideologii komunizmu są moim zdaniem słuszne, ale to komunizm ma odpowiadać potrzebom społecznym, nie społeczeństwo potrzebom komunistów
angka leu - popierając postsocjalistę zgodziłeś się z czymś całkiem zabawnym - lewica musi być konserwatywna żeby była lewicą, dlaczego? tego to już zapewne nigdy się nie dowiemy - ważny jest skutek - mianowicie radość nie podejmowania tematów progresywnych
Zgadza się, nikity, tu jest pies pogrzebany. Ja "staroświecko" uważam, że lewicowość polega na solidarności z biednymi, na dążeniu do poprawy bytu zwykłych ludzi - ty zaś chcesz być "progresywnym" za wszelką cenę. Tylko że to jest, używając terminologii R.A. Wilsona, "neofilia" a nie żadna lewicowość. A np. w XIX w. "neofilia" oznaczała leseferyzm i socjaldarwinizm, w I poł. XX w. fascynację totalitaryzmem, rasizmem, eugeniką - wtedy to było "progresywne". Teraz "progresywne" jest LGBT. Co będzie "progresywne" jutro? Kto wie, może coś, co i ciebie napełni grozą.
Wartości - albo podążanie za trendami. Oto dylemat lewicy.
O, teraz zauważyłem jeszcze ten szantażyk w odpowiedzi dla Durango: albo nas pokochasz albo pójdziemy sobie do liberałów. Kulą w płot, stary! Przecież, jak wykazują wszelkie sondaże, olbrzymia większość LGBT i tak popiera liberałów - pomimo faktu, że większość lewicy popiera LGBT.
lewica powinna być konserwatywna tylko w pewnym ściśle określonym sensie- by chronić tzw kapitał zaufania, który powstaje w rodzinach i społecznościach lokalnych
Rodzina i społeczności lokalne są narażone na atak rynku i ,,rozpuszczenie'' występujących w nich więzi, lewica powinna pozytywnie oceniać stosunki społeczne kształtujące się spontanicznie i poza rynkiem- takie jak miłość, przyjaźń, zaufanie itd
Czy coś jeszcze jest dla Ciebie niejasne?
A jesli ta milosc zakwitnie niedzy dwoma mezczyznami to co ma zrobic lewica?
"Ja "staroświecko" uważam, że lewicowość polega na solidarności z biednymi, na dążeniu do poprawy bytu zwykłych ludzi"
nie mam nic przeciwko temu przecież
to co napisałem w skrócie: świat się trochę zmienił od czasów Marksa, bezkrytyczne trzymanie się starych charakterystyk, które w świecie je ignorującym podczas przechodzenia przez własne procesy ewolucji społecznych nie ma sensu
ostatnio przemyślenia w rodzaju: "marksistowska interpretacja danego zjawiska", mogą być równie dobrze dopasowywaniem paragrafów do przypadków
"R.A. Wilsona, "neofilia""
sam fakt, że "zdiagnozowałeś" to sobie u mnie znaczy że rozmawiasz ze swoim wyobrażeniem o mnie jeno, ale nie ze mną:)
"wtedy to było "progresywne". Teraz "progresywne" jest LGBT.
Co będzie "progresywne" jutro? Kto wie, może coś, co i ciebie napełni grozą.
heterycy z przyczyn ideologicznych i niemerytorycznych bezpodstawnie odmawiają nam równouprawnienia, czas z tym skończyć - inaczej tego się widzieć nie, nie wpadając w sprzeczność z rzeczywistością i zdrowym rozsądkiem - koniec tego wątku w tym wątku (z mojej strony)
"Wartości - albo podążanie za trendami. Oto dylemat lewicy."
to nie dylemat. to wypaczone spojrzenie na zjawisko - twoje spojrzenie zresztą
"O, teraz zauważyłem jeszcze ten szantażyk w odpowiedzi dla Durango"
przeczytaj to jeszcze raz co napisałem - bo nie ma tam nic co sobie zrozumiałeś
potem odszczekaj ten "szantażyk"
"olbrzymia większość LGBT i tak popiera liberałów - pomimo faktu, że większość lewicy popiera LGBT."
czy ty kiedyś zrozumiesz, a z tobą tacy jak ty, że prawa przysługują niezależnie od poglądów?
postsocjalista
"określonym sensie- by chronić tzw kapitał zaufania, który powstaje w rodzinach i społecznościach lokalnych"
pie... tyle ci powiem...
"lewica powinna pozytywnie oceniać stosunki społeczne kształtujące się spontanicznie i poza rynkiem- takie jak miłość, przyjaźń, zaufanie itd"
może jeszcze częste mycie i przeprowadzanie staruszek przez ulice?
poza tym jw
"Czy coś jeszcze jest dla Ciebie niejasne?"
jedna rzecz, ale to było pytanie ad personam i moderator by nie puścił...
moje poglądy są "dziewiętnastowieczne", bo dzisiejszy kapitalizm przypomina - przy oczywistych różnicach kulturowych, technologicznych itp. - właśnie XIX wiek. Stało się to m.in. dlatego, że lewica odpuściła sobie zajmowanie się "dołami" społeczeństwa, a zajęła się dopieszczaniem niewielkiej garstki, która mając zagwarantowane wszelkie prawa, wciąż histerycznie domaga się bycia w centrum uwagi oraz przywilejów. Przez ostatnie 50 lat lat gejom zagwarantowano wszelkie prawa i liczne przywileje symboliczne (święte krowy, których nie można skrytykować, bo policja myśli czuwa, aby napiętnować "homofoba"), za to robotników, pracowników, rolników, biednych itp. zdołowano jak tylko się dało, zarówno materialnie, jak i symbolicznie, a wrażliwi geje nie kiwnęli palcem w ich obronie. Najwyższy czas odwrócić w interesie biednych i pracowników ten trend, bo w przeciwnym razie za kolejnych 50 lat będzie na scenie politycznej już tylko progejowska liberalna prawica oraz antygejowska konserwatywna prawica, obie zjednoczone miłością do liberalizmu gospodarczego.
o czym ma świadczyć wklejony przez ciebie news? jacyś autentyczni bandyci zamordowali niewinnego człowieka. jak to się ma do lewicy i frontów emancypacyjnych?
zgadzam się z niektórymi twoimi uwagami, ale nie zgodzę się z samym sednem twojego wywodu:
uważam, że lewica ma obowiązek zabierania głosu w sprawach nie tylko stricte ekonomicznych oraz (to w sumie jeszcze ważniejsze) wykazywać ekonomiczne i klasowe wątki w kwestiach "obyczajowych".
co do migracji i migrantów - migracje wynikają z przymusu ekonomicznego. złośliwie nikt się do europy nie pcha. nie wiem w jakim stopniu kasjerka w supermarkecie "ma gorzej" od imigranta - zwłaszcza, że to właśnie głównie imigranci wykonują tego rodzaju prace.
poza tym jak słusznie zauważył Marek, lewica przegrywa nie tylko na froncie ekonomii, ale również kultury. o tym też nie wolno zapominać.
trzeba żyć w twoim świecie widać, żeby twierdzić tak jak twierdzisz, że cokolwiek dla nas zostało zrobione - jedynie dwa/trzy pokolenia temu homoseksualizm przestał być przestępstwem i przestano nas "leczyć" elektrowstrząsami
to nie jest nasza wina, że lewica zawodzi robotników, ten kamień łaskawie proszę sobie hodowac w swoim ogródku
o sytuacji sprzed dwóch-trzech pokoleń, lecz o roku 2011. No powiedz nam konkretnie, jakie to straszne prześladowania znoszą geje i lesbijki w dowolnym kraju zachodnim? W ciągu ostatnich dwóch-trzech pokoleń ich sytuacja poprawiła się ogromnie - dziś nie odbiega od reszty społeczeństwa, walka jest skończona, nie ma czym zawracać głowy. W tym samym czasie dwóch-trzech pokoleń nastąpił w tych samych krajach daleko posunięty demontaż "socjalu" - wzrosło bezrobocie, zmalały zasiłki dla ludzi pozbawionych pracy, obniżono świadczenia socjalne, skurczyła się sfera nieodpłatnych lub dotowanych usług publicznych, płace realne "dołów społecznych" są zazwyczaj niższe lub ani drgną, znacznie wzrosło rozwarstwienie społeczne, dokonano prywatyzacji wielu sfer życia i w efekcie ograniczenia dostępu do nich, wzrosły obszary biedy itd., itp., a jednocześnie dyskurs publiczny zmienił się nie do poznania na niekorzyść zwolenników ideałów lewicowych. W imię czego i po co lewica miałaby się nadal zajmować gejami i lesbijkami, skoro ich sytuacja jest dobra, a oni sami zazwyczaj nie mają en masse poglądów prospołecznych?
to powiedz mi co takiego znowu nam takiego ułatwiono w ciągu ostatnich dwóch pokoleń?
które to prawa mamy, że tacy równoupawnieni jesteśmy?
listę problemów do rozwiązania spokojnie możesz sobie wyguglać, wiesz o niej doskonale tak jak i ja, po prostu je z góry odrzucasz kierując się osobistym podejściem do sprawy, możesz znaleźć raporty o homofobii przejawiającej się w konkretnych działaniach, której problem też w końcu musimy jakoś rozwiązać
w porównaniu z tym co spotyka nas codzień, walka klas to tylko przyjmowany jak słowo boże dogmatyzm i hobby kilku panów co przeczytali parę książek i potrafią na klawiaturze pisać
Podmiot działań emancypacyjnych płci męskiej
uważasz że prawo do zawarcia oficjalnego związku i dziedziczenie po partnerze w przypadku par jednopłciowych jest biologicznie niemożliwe?
Problem w tym, że na nich się nie skończy i obaj doskonale to wiemy
P.S Nie jestem jakimś potworem, mam nawet nieheteroseksualnych znajomych, jednak przeciwny jestem umieszczaniu spraw intymnych w przestrzeni publicznej i przeciwny jestem adopcji dzieci przez pary homoseksualne, tylko tyle
Ja osobiście nie mam nic przeciwko gejom, nawet podoba mi się sztuka gejowska, ale nie upolityczniałbym bym sprawy preferencji seksualnych
Dżentelmeni nie mówią o seksie, dżentelmeni go uprawiają ;-)
adopcja dzieci to temat na inna okazję (pominę też w tej chwili opieke nad dzieckiem partnera/ki)
nie wiem gdzie widziałeś seks w dyskusjach o prawach lgbt, one są tak dalekie od seksu jak to możliwe
no i co to jest sztuka gejowska? czy filozofia sokratesa była filozofią gejowską? jeśli jakiś matematyk jest gejem, mamy do czynienia z matematyka gejowską?:)
Ojej, socjaldemokracja, czy ogólnie zachodnia lewica zajęła się modnymi mniejszościami, bo uznała, że ustanowienie welfare state rozwiązało raz na zawsze problemy socjalne społeczeństwa. A tymczasem kapitaliści w cieniu rośli nieustannie w siłę, czekając na stosowny moment od przeprowadzenia ofensywy. Takie są efekty zadowalania się połowicznymi rozwiązaniami.
---
Nikyty, a dlaczego jakiekolwiek związki mają być "oficjalne"?
chciałoby sie normalnie powiedziec za jednym panem "wróg nie śpi" :)
prawdziwy rewolucjonista powinien być widać czujny i wszelkie przejawy kapitalizmu topić w rzekach krwi płynącej środkiem commercial street:)
związek zawarty oficjalnie zmienia sytuację prawną stron, które go zawarły - łatwiej ci to będzie zrozumieć jesli wyobrazisz sobie hipotetyczną sytuację odwrotną: my mamy małżeństwa, heterycy nie i przez ignorowanie cię państwo i społeczeństwo skazuje cię na życie na kocią łapę, nie masz praw do dzieci które współwychowywałeś, nie masz praw do rzeczy których dorobiliście sie wspólnie itd
1, Topić w rzekach krwi?! Eee, nie. Są przecież ważniejsze problemy, które nie mają korzeni klasowych. Podajmy sobie ręce, w końcu wszyscy jesteśmy ludźmi. Poprosimy (byłego) wroga, żeby się poddał, a on z życzliwości dla bliźniego swego tak uczyni i wszyscy będziemy w jedności żyć długo i szczęśliwie.
2. Z podobnymi uciążliwościami spotykają się żyjący razem ludzie, których nie łączy miłość erotyczna. Uważam, że wymaganie oficjalnego zadeklarowania wspólnej kopulacji, by otrzymać pewne przywileje prawne jest anarchronizmem i naruszaniem przez państwo prawa do intymności. Kojarzy mi się to wybitnie z kościelnym rozumieniem seksu, jako aktu służącemu prokreacji, czy koncepcją "podstawowej komórki społecznej", której celem istnienia jest przysparzanie Narodowi obywateli. Jednym słowem elpeeria reformowana, a nie żadna emancypacyjna lewica ;-)
Nie wątpię, że dla wielu wolnościowych inkwizytorów będzie to homofobiczna myślozbrodnia, ale ja się zastanawiam czy chęć adopcji dzieci, nie jest tylko/przede wszystkim próbą dopasowania się do tego wstrętnego heteryckiego społeczeństwa, gdzie konserwatywnie uważa się związek za "prawdziwy" dopiero, gdy pojawi się w nim potomstwo? (-: