.
Staliśmy się strażnikami ustroju , jak świętościami, którym się powiodło, żeby na umęczonych twarzach braci robotniczej zobaczyć ciągnący się od wieków grymas bólu ,ale nie tego "bulu". Ból sam w sobie dla szarych mas inteligenckich jest na ogół mniej znośny niż dla fasadowych ciemiężycieli wolnorynkowych reguł skorumpowanych przez życie nowo-ustrojowe.
Źle skomponowana rzeż umysłów, jaką stworzyła cukrowa rzeczywistość wielkiej polityki robi z nas więźniów marihuany, więźniów innej wyobraźni. Socjalna suterena , w której mieszka większość polskiej inteligencji może kąpie się w ciepłej wodzie , ale Janek Wiśniewski, ciepły chłopczyk filmowych kontredansów i wigilijnych ziemniaków w mundurkach ciągle pokutuje w happeningowych demonstracjach zła politykierskiej zadumy. Duża publiczność to dla każdego nosiciela kultury futerał na nowe okulary w nieznośnym pociągu po kolejnego skrzypka na dachu bez przeszłości, bo stoimy ciągle w getcie, z którego nie ma ucieczki, stoimy na dworcu z rozpalonym piecem i rozmawiamy z nim jak ze swoja przeszłością, bo nie mamy opału na ogrzanie wnętrzności i pieca
"LEVUS"
Miały zostać opublikowane, ale na razie nie ma.