Tak a propos histerii, że "Kościół kradnie lewicy święto": liturgiczne święto bł. Jana Pawła II zostało wyznaczone na 22 października. Tak więc lewica nadal może spokojnie świętować sobie 1 maja Dzień Akcesji do Unii. ;)
@Obok siebie "demonstrowali" partyjni dygnitarze, dyrektorzy oraz zwykli ludzie pracy. Tym samym 1 maja pozbawiono jego klasowego wydźwięku.
Autor nie rozumie, że inne znaczenie 1 maja odgrywa w krajach kapitalistycznych a inne w socjalistycznych.
Trudno wyobrazić sobie w jakimkolwiek kraju kapitalistycznym (nawet w tych uwielbianych przez antyautorytarnych wolnościowców) aby 1 maja maszerowali wspólnie politycy wszystkich opcji, dyrektorzy firm i robotnicy. Jest to to bariera klasowa nie do przeskoczenia. Dlatego w krajach kapitalistycznych 1 maja demonstrują wyłącznie wyzyskiwani, w walce o prawa socjalne, przeciw bezrobociu etc. pokazują, że walczą z kapitalizmem.
Natomiast w socjalizmie, w święto 1 maja nikt już nie musiał "demonstrować" przeciw władzy jako, że bezdomnych i bezrobotnych znano tylko z newsów o tzw. wolnym świecie. A więc w Polsce Ludowej 1 maja miał inny charakter. Było to oddanie czci lewicowej tradycji i manifestacja potęgi zwycięskiego proletariatu, celebracja wygranej z kapitalizmem. Stąd w pochodzie mieliśmy przekrój całego narodu, od pierwszej głowy w państwie do zwykłego robotnika.
dowcipów panie autorze:
"W czasach PRLu pierwszy maja był dniem "jedności narodu", co silnie akcentowano zwłaszcza w latach 80 XX wieku, gdy wspominanie walki o prawa pracownicze było nie na rękę tak zwanej "ludowej" władzy."
"To, że ludzie przychodzą je oglądać wynika już wprawdzie nie z przymusu"
Niesamowite, ktoś na lewica.pl przyznał że spędy pierwszomajowe osiagały taką liczebność głównie poprzez przymus. Oczywiście do tej pory było to tajemnicą poliszynela tylko i wyłącznie dla lewicy, ale mimo wszystko jest to coś
"ale najczęściej ciekawości i chęci spędzenia wolnego czasu, a nie przywiązania do jakiejkolwiek głębszej idei
kurcze, tylko czemu na pierwszego maja nie mają chęci spędzenia wolnego czasu?
@wspominanie walki o prawa pracownicze było nie na rękę tak zwanej "ludowej" władzy."
Wyobrażacie sobie redaktora z kolegami i koleżankami, którzy pomstują przeciw władzy ludowej - "mieszkaniem prawem - nie towarem!", "nie! bezrobociu", "nie! umowom śmieciowym!", "nie! płatnym studiom", "nie! dla gett dla bezdomnych". Wedle mnie nikt by ich nie zrozumiał, wyglądaliby jak trupa Monty Pythona.
tylko o nawyki i organizację. To tak jak ze spędami kościelnymi. Jest pewna tradycja, nawyk uczestniczenia np. w procesjach na Boże Ciało,są struktury organizujące tych parafian, itp.
Jak to jest, że 1 maja ludzie obchodzą jednak Święto Pracy a prawicowego święta 2 maja - "Dnia flagi" nikt nie obchodzi.
Tak z ciekawości przeszedłem się wczoraj po moim mieście i nie zauważyłem nawet jednej flagi, ani to w domach ani na balkonach w prywatnych mieszkaniach. Flagi były oczywiście, ale jedynie przy klatkach, włożone urzędowo w słupy.
I tu wychodzą te dobre cechy Polaków - wolą obchodzić nieprzymusowe święto w 1 maja, niż przymusowe 2 maja.
A Andrzej Stasiuk - pisarz, którego trudno posądzić o lewicowe sympatie, powiedział że "ma w domu dużą kolekcję flag i chętnie 2 maja wywiesi flagę Mongolii, bo to piękny kraj" :)
Jak to jest prawicowcy, że waszego święto nikt nie obchodzi.
Jednak znamienne było to, jak zobaczyłem wczoraj przez okno dwóch nastolatków pod wpływem, niosących flagi (zapewne skądś wzięli :)). Z jakże patriotycznym okrzykiem na twarzy - "Polska biało-czerwoni"
Zacznijmy od tego, że w Polsce nie ma społeczeństwa obywatelskiego / uczestniczącego. Nie ma również lewicy ani prawicy, zgodnie z modelem klientystycznym są prawie tylko aparatczycy wykonujący odgórne zlecenia i zabiegający - w ramach panujących struktur - o indywidualne korzyści i kariery. To tendencja globalna, ale u nas szczególnie nasilona. Koniec, kropka.
>Jak to jest, że 1 maja ludzie obchodzą jednak Święto Pracy
jak to obchodzą? toć w tym roku w wawie nie udało sie zebrać nawet garstki i pochód odwołany.
>>I tu wychodzą te dobre cechy Polaków - wolą obchodzić nieprzymusowe święto w 1 maja, niż przymusowe 2 maja.
hahaha, ok, tak sobie wmawiaj. Masz racje, tegoroczny pierwszy maja to wspaniały sukces lewicy.
Kiedyś w manifestacjach cieszyliśmy się z osiągnięć pod partyjno - państwowym kierownictwem. Dziś cieszyć się nie możemy, bo państwo samo się uwolniło od sukcesów i od odpowiedzialności za nie. Zaś na protesty przyjdzie czas i w niczym nie będą przypominać tamtych, radosnych. Ich organizatorem może być również autor tych porównań, jeżeli nie zmieni swych przekonań.
Zakładając że przedstawiana przez Stasiuka własna przeszłość w PRL jest prawdziwa, a twórczość literacka odzwierciedla jego rzeczywiste poglądy, można powiedzieć, iż ma on wyraźne sympatie anarchistyczne (choć nie anarchokomunistyczne). Zresztą o komunizmie też czasami zdarza mu się napisać ciepło. O byłej NRD mówi w "Dojczland":
"Słowiańskość, komunizm, trochę gorsza dieta i tańsze kosmetyki to są jednak elementy uczłowieczające".
Pamiętam, jak (chyba w 2009 r.) dziennikarz TVP 1, relacjonując OPZZ-owskie obchody 1 maja w Warszawie skwitował, że "pochód powoli przechodzi... do historii".
Paradoksalnie twierdzę, że miał rację. Formułę obchodów Święta Pracy zdecydowanie trzeba odświeżyć. Anemiczne pochody w stolicy to już anachronizm.
Lewica musi wyjść na prowincję, gdyż to tam nędza neoliberalnego kapitalizmu jest największa. Stąd słowa uznania należą się działaczom IP za zorganizowanie demonstracji w Nowej Soli.
Oby w przyszłym roku inne środowiska również postanowiły pójść tą drogą.
nie jest aż tak naiwny, jak myśli autor.
Wie on, że jego problemy powinny być rozwiązywane (również) na szczeblu parlamentu i rządu. Nie wierzy natomiast, że upora się Z nimi przybywający mu na ratunek jakiś niszowy Don Kichot czy Sat-Okh.
Jan Kowalski ma przed sobą kilka dróg. Może uwierzyć w propagandę reżimową. W takim wypadku, zagłosuje jesienią na PO lub SLD.
Może też dojść do wniosku, że wszyscy politycy to "łobuzy i złodzieje". Wtedy, nie glosując, faktycznie poprze... również PO i SLD, ktorych elektoraty na pewno pójdą głosować.
I wreszcie, może zrozumieć sytuację w kraju, by - także w imię swych racjonalnie pojętych interesów - zagłosować na PiS.
W żadnym wypadku nie da się on zagitować harcerskimi akcjami do popierania politycznej niszy, ktora nic dla niego nie zrobi - choćby dlatego, że nie ma po temu sił ani możliwości.
powiedział kiedyś: wolę być wójtem na wsi niż drugim w Rzymie.
Podobnie rozumują organizatorzy nieudanych obchodów 1 Maja.
Na stosunkowo licznych demonstracjach realnej opozycji przeciw rządzacym neoliberałom byliby jednymi z wielu.
A na swoich pochodach co drugi z nich może się czuć Cezarem.
Tylko legionów nie ma.
Dlatego aby zdecydoć na kogo zagłosuje nie potrzebuje wytycznych nawiedzonego postpezetpeerowskiego komunożercy.
a bardziej rzeczowo?
Dlaczego (z tym PZPR) jesteś taki... Kłamczyński?
Dobry żart Kowalskiemu też czasem jest potrzebny :) Inna sprawa, że dowcip o socjalnym PiSie powtarzany bez końca, choć na początku śmieszny, staje się nudny. Żarty o antysystemowości obrońców krzyża nieco odświeżyły repertuar, ale też już robią się nużące.
Radykalna lewica protestuje na ulicy bo może tylko tam. Jak zdobędzie władzę to będzie stanowić prawa.
http://www.przeglad-socjalistyczny.pl/na-lewicy/618-1maja.html
nudna i śmieszna wydaje mi się raczej pozorowana działalność 3-osobowych grupek bez poparcia i programu.
Ale po się kłócić?
Rozumiem - opisany wyżej - psychologiczny "syndrom Cezara". Tylko, że Cezar jednak nie został wójtem, zajał się natomiast sensowną działalnością polityczną na szczeblu krajowym, a nie niszowym.
Nie warto być Cezarem na polu niszowej pseudoaktywności. Im szybciej się to zrozumie, tym lepiej.
"Lewica musi wyjść na prowincję, gdyż to tam nędza neoliberalnego kapitalizmu jest największa. Stąd słowa uznania należą się działaczom IP za zorganizowanie demonstracji w Nowej Soli."
Jak lewica, której w Polsce praktycznie nie ma, zacznie wyjeżdżać do małych miasteczek na 1 Maja, to ta strategia będzie trwała ze 2000 lat zanim wszystkie te miasteczka obskoczy. To bez sensu przy tej liczebności wszelkich kanap.
Ja jestem za tym, by organizować jeden ogólnopolski pochód w Warszawie. Jeden ale duży, głośny i zauważalny. Trzeba się dogadać na poziomie całej Polski i zrobić jeden pochód, który będzie miał 1000 czy 2000 ludzi. Zareklamować to odpowiednio wcześnie i dogadywać miedzy kanapami. Wspomóc się wzajemnie w przejazdach. Tzn. ludzie z Warszawy mogliby tym przyjezdnym dorzucić się do kosztów podróży. Stworzyć fundusz odbudowy 1 Maja ;-). Zabukować imprezę w jakimś ogrodzie saskim albo parku skaryszewskim. Z piwem, kiełbasą, muzykantami, żeby jakoś ludzi zachęcić ;-). Ludzie lubią festyny. Dogadać się z jakimiś kapelami, piwialniami które podeślą swoje saturatory (piwo, góra 4 zł). Dechy i tańce swawole!
Takie pochody jak ten ostatnio nie będa większe jeśli formuła się nie zmieni. Ludzie mają wolne i chcą w tym dniu odpocząć, zabawić się. Czemu lewica nie może im tego dać i się dziwi, że ludzie nie przychodzą?
Organizowanie mniejszych akcji w miejscach gdzie toczą się jakieś walki społeczne jest jak najbardziej sensowne, ponieważ wzmacnia tamte walczące struktury. Takich miejsc nie ma tysięcy. Zwykle jest w danym czasie ledwie kilka do wyboru. 1 maja 2007 w Poznaniu był jedną z akcji które doprowadziły do tego, że w HCP IP stała się związkiem reprezentatywnym w czasie gdy inne traciły członków.
W 1 maja nie chodzi o hobbystyczny pochód. Zresztą nawet zorganizowanie tysiącosobowego pochodu na zasadzie pospolitego ruszenia nie gwarantuje ani wzrostu ruchu, ani zauważenia przez media. Antyszczyt EFE w Warszawie zgromadził kilka tysięcy demonstrantów, a jakoś nie wpłynął na poprawę sytuacji i to mimo, że był szeroko opisywany w mediach. Nawet większe pochody były też ignorowane przez media nie licz że Wybiórcza czy Rzepa choćby cię przy takiej okazji skrytykuje. Podadzą kilku zdaniową notkę i tyle.
Jeśli chodzi o oprawę to się zgadzam, tylko jak te festyny chciałbyś zrobić przy obecnej sytuacji finansowej ruchu. Wbrew pozorom nie jest to zabawa tania. Realne wydają mi się najwyżej debaty, pokazy filmów czy koncert jakiejś zaprzyjaźnionej kapeli.
nie żyjemy już w PRL, gdzie reżim rZucał jako tako nadające się do konsumpcji zapasy, które mial - właśnie na festyny 1-Majowe. Tak więc, ludzie, nie trawiąc ideologii tych spędow, przychodzili tam na zakupy, żeby mieć w domu cokolwiek do strawienia.
przykład mitów rozpowszechnianych przez Cezarów pseudoaktywności.
Obchody 1 Maja w Poznaniu czy gdziekolwiek w niczym nie przyczyniły się do wzrostu wpływów ich organizatorów. W zakładach Cegielskiego akurat tak się zdarzyło, że tamtejszy działacz Solidarności, Marcel Szary, pokłócił się ze swoją macierzystą strukturą, więc chciał podziałać pod inna firmą.
Trafil na Inicjatywę Pracowniczą, ktora dZięki temu zbiegowi okoliczności mogła przez jakiś czas chwalić się swym względnym znaczeniem chociaż w jednym zakładzie.
"Organizowanie mniejszych akcji w miejscach gdzie toczą się jakieś walki społeczne jest jak najbardziej sensowne, ponieważ wzmacnia tamte walczące struktury. "
Owszem masz rację, ale ja będę obstawał, ze nie akurat 1 Maja.
Można to zrobić w innym terminie.
1 Maja to też symbol. Jak nie bedzie dużych oochodów, to oni nam go w koncu zlikwiduja. W każdym bądź razie bedą mieli argument, ze nikt tego nie świętuje. EFE to jednak coś innego. Jednorazowa impreza, calkiem udana ale nie będaca częścią jakiejś tradycji.
Mnie cały czas po głowie chodzi ten plac Tahrir;-) 3 dni wolne? To przyjechac z namiotami i zrobic 3 dniowy pochód;-) Nie wiem. Po prostu zrobić coś innego, zauważalnego i nietypowego.
A co do kosztów. Nie znam sie na tym. Ale tak:
1) ile kosztuje zgoda na przemarsz ulicami warszawy? To sie płaci? Chyba nie.
2) To ile kosztowałoby zgłoszenie w tym samym dniu kilkugodzinnego "wiecu" w Parku Skaryszewskim? Festyn, i wiec, swoisty hyde park to fajne połaczenie ;-) Kto chce podyskutuje, kto chce potanczy ;-) Jeśli kosztowałoby to tyle samo co przemarsz to chyba niedrogo?
3) Piwo. Nie znam się czy można to robić we własnym zakresie. Czyli sprzedaż własnego piwa z powiedzmy 1 złotowym narzutem mającym sfinansować inne koszty. Jeśli nie to dogadać się z jakimś barem, najlepiej spoza Warszawy z jakiegoś Wołomina, Mińska czy Otwocka, bo te ze stolicy to pazerne strasznie, na wyszynk po 4 zł. Nie znajdą sie chetni? Ile w tym dniu sprzeda tego piwa w swojej pipidówce po 4,50 czy 5 zł? 1000 klientów to nie w kij dmuchał, można cene negocjować. Bo czy to lewicowe, ze idzie marsz pustych garnków a potem zaprasza się ludzi do knajpy gdzie za piwo muszą płacić po 8 zeta? i to jakiemuś obcemu karczmarzowi dla jego zysków?
4) Muzyka - naprawdę nie uda sie zgromadzić kilku undergrundowych kapel? A może i nie tylko? Może jakieś Akurat by się zgodziło zagrać za kiełbasę i piwo dla idei? ;-)
Nie wiem gdzie te wielkie koszty, Uświadom mnie.
Na ludowy robotniczy festyn dziś też przyjdą jak będzie tanio. Trudno dziś o tanie rozrywki i tego państwo dzis nie zapewnia zbyt często. Choć zwyczajna można kupić i po 5 zł za kilo.
Ludzie przychodzili nie tylko po ta kiełbasę ale i zabawic sie. Ubierali się świątecznie i szli na zabawy. Jak nawet jeden z drugim na pochód nie poszli, to 1 Maja nie siedzieli w domu jak teraz (ci co ich stać wyjeżdżają ale masa ludzi zostaje w domach) tylko szli na ludowe festyny. Uważasz, ze to złe?
Gdzie się dziś ta klasa robotnicza bawi? Na Bielanach?
Mogę poprowadzić na takim festynie bieg w workach, przeciąganie liny i plucie do celu ;-).
Panie proszą panów do walczyka! Cała sala śpiewa z nami! itd. itp. ;-)
czy piwo z beczki też ludzie brali na wynos? A/BCD, napisz, jakie to "jako tako nadające się do konsumpcji zapasy" rzucał "reżim"? Co to takiego było? Czyżbyś się zatruł na 1.Maja przeterminowanym mlekiem w proszku? Rozumiem Cię doskonale, ale jak byś nie patrzył, jesteś na pozycji przegranej. No bo jeżeli Twoi rodzice byli żywieni ścierwem i padliną, to Ty jako ich potomek masz przerąbane, bo jesteś źle rozwinięty z braku odpowiedniego pożywienia. Masz więc pełne prawo widzieć wszystko nieco inaczej, niż było. I ile "komunie" przy tym zawdzięczasz! Mimo tej Twojej ułomności mogłeś nawet studia skończyć. Szli Ci na rękę i nie patrzyli na Twoje pewne braki. Czy byłeś objęty wsparciem i wyrównywaniem szans niepełnosprawnych? Było to finansowane przez państwo, PRL, więc i tu miałbyś powód, by być Ojczyźnie wdzięczny. Roślina na gównie rośnie lepiej. Ale nie znany jest mi przypadek, by człowiek też tak. No nie masz wyjścia. Albo uznasz, że jadłeś zdrowo i obficie, że Twoje ciało i Twój umysł nie poniosły szwanku na skutek głodu, albo jednak poniosłeś szkody na skutek niedopasowania Twoich rodziców do rzeczywistości. W takim razie szczerze współczuję.
"sierpie, nie żyjemy już w PRL",
mów za siebie ;-)
pomijam już cała fantastykę spędzenia 1000 ludzi na 1 maja, ale piwo po 4 pln w wawie na festynie? to dopiero nierealne. No chyba że w kubeczku 0,2.
A świat przecie dla ludzi nie dla zysku ;-)
Gdyby LA i ci od garnków zrzucili się na kilka beczek, to piwo z takiej beczki wyjdzie po 1,50 góra.
Jak sprzedadzą je na festynie po 4 zeta (trzeba pewnie jakieś pozwolenie zdobyć, ale to chyba nie jest niemozliwe?) to zarobią jeszcze, że ho ho i inne rzeczy za to opłacą. Do tego kilka grili z kiełbaskami też z niewielim narzutem z przeznaczeniem na inne koszty i bawimy się jak u grubego Józka przy ulicy Gnojnej gdzie się zebrał ferajny kwiat ... Harmonia na 3/4 gra, ferajna tańczy ja nie tańczę! ;-)
nie udawaj, z okazji 1 maja faktycznie można było po pochodzie kupić rzeczy które w sklepach pojawiały sie nieregularnie, każdy kto pamieta te czasy dobrze o tym wie, a ten kto nie pamieta ma dosć różnych źródeł historycznych żeby to zweryfikować.
Ty chyba znasz PRL ze źródeł IPN..........
Tak było jak pisze Nana i nie tylko 1Maja
ale też 22 Lipca............
Ja tam byłem ......... jadłem i piłem...... :)
A ty?
Cóż co najwyżej sadziłeś granaty ............ :), :)
......... w pieluchy :)
jacekx socjalista naiwny
;-)
to nie takie proste. Impreza masowa (piknik) jest zupełnie inaczej zgłaszana niż zgromadzenie (wiec). Uzyskanie pozwolenia na sprzedawanie na niej czegokolwiek też wymaga masy biurokratycznych zabiegów, a piwa to już w ogóle (pozwolenie na sprzedaż alkoholu). Do załatwienia, ale strasznie dużo roboty. Jeśli byłaby grupa ludzi pragnących poświęcić kilka tygodni tylko na szykowanie czegoś takiego, wyszukanie regionalnych producentów, załatwienie jakichś kapel, nagłośnienia, agregatów prądotwórczych itp. to można pomyśleć. Nawet dorzuciłbym parę groszy do tych beczek piwa :)
już ty nie pouczaj innych co do realiów. Przypominam że przed chwila lałeś krokodyle łzy że zlikwidowali teatr telewizji, podczas gdy on jest tam gdzie był. Może przeszłość pamiętasz równie dobrze jak orientujesz sie w teraźniejszości?
Ależ ja nawet przez moment nie myślałem, że to będzie łatwe. Ale czy lewica jest od łatwych rzeczy? Trzeba sobie zadać pytanie. Czy łatwiej ściągnąć robotników, pracowników, na jakąś debatę czy na ludową zabawę?
Czy warto zostawić niezmienioną formułę, która ewidentnie nie działa, czy coś zmienić? Też mogę parę groszy do takiego funduszu dorzucić. Najważniejsze są koszty. To trzeba policzyć. Z wymaganą do tego pracą społeczną przy szerokim porozumieniu, szłoby chyba sobie jakoś poradzić? Trzeba się tylko odpowiednio wcześniej zmobilizować. Trzeba coś zrobić by temu dniu walki (wiec, demonstracja) przywrócić też jakąś radość (ludowy festyn)... Albo czekać na Godota czyli robotnika zainteresowanego zdradzoną rewolucją Trockiego.
Czytaj ze zrozumieniem...........
Teatr TV w PRL to było intelektualne święto...........
teatr TV w Twojej prawicowej RP może być jedynie jego protezą .........
Nie ten repertuar i coraz częściej brak aktorów mistrzów dykcji i słowa ...........
jacekx socjalista naiwny