Po 1 SNP i Alex Salmond to nie partia lewicowa a juz z pewnoscia nie centrolewicowa :) Jest to partia skrajnie prawicowa cos sie autorowi pomylilo ;) Po 2 sprawareferendum nie bedzie taka prosta ,poniewaz Ministrowie z Westminster maja pozwolic na referendum ale zastrzegli sobie,ze wyniki nie beda wiazace ! Cokolwiek to mialo znaczyc . Nastepna sprawa to status szkocji w UE po uzyskaniu niepodleglosci ! To nie jest do konca jasne choc SNP ma ''kwity'' z Brukseli zapewniajace ze Szkocja bedzie krajem czlonkowskim a tu nie bylbym taki pewny -nastepna sprawa to kasa z UE dla szkockich rolinkow - duza kasa ! ..Czy beda otrzymywac ja po tym jak beda juz wolnym krajem ! Pytan wiele - odpowiedzi =0
to jednak uważam, że lepsi lewicowi nacjonaliści (co dbają o swój kraj) niż pseudoprawica, która interesy własnego państwa ma głęboko.. gdzieś.
Żada skrajnie prawicowa. Nacjonalizm nie jest przypisany do prawicowości (chociaż częściej to prawica się do niego odwołuje) są też partie lewicowo-nacjonalistyczne a SNP to centrolewica---->http://pl.wikipedia.org/wiki/Szkocka_Partia_Narodowa
to dwie różne sprawy w Europie zach np. w Irlandii Płn,Kraju Basków mamy do czynienia z marksistowskimi partiami lewicy narodowo-wyzwoleńczej.
W sumie to jednak miło patrzeć jak "UK" się rozłazi.
Skoro lewica może być nacjonalistyczna, to czym w takim razie jest lewica? Czy w takim wypadku PiS jest partią lewicową (jeżeli przyjmiemy jego retorykę za obowiązującą i spuścimy zasłonę milczenia na wyczyny rządu Kaczyńskiego)? Czy nacjonalista Hitler był lewicowcem? I czy nacjonalizm przyświeca np. Palestyńczykom walczącym o wolność i sprawiedliwość?
sama nazwa narodowy-socjalizm mówi przez się. Z prawicowością NSDAP wspólnego nic nie miała. Stalin miał plany 5 letnie a Hitler 4 letnie, Stalin miał czerwoną flagę i Hitler podobnie. Dopiero po II WŚ zaczęła się propaganda ZSRR, że Hitler to rzekomo "prawica", żeby źle się nie kojarzyło z socjalizmem. A co do PiSu do lewicy bym nie zaliczył ich raczej bo nie są antyklerykalni a to, że popierają duży interwencjonizm o niczym nie świadczy raczej zakwalifikowałbym ich jako chadecję.
Czaro: To według Ciebie centroprawicowa Partia Socjaldemokratyczna w Portugalii to pewnie lewica, socjaldemokratyczna Partia Liberalna w Kolumbii liberałowie, a Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji to zapewne nie nacjonaliści, a umiarkowani demokraci. Przecież po nazwie widać ;-)
Opowiastek o rzekomej lewicowości NSDAP nie ma nawet co komentować. Może Cię zaskoczę, ale nie jesteś ani pierwszym, ani ostatnim prawicowcem na tym forum który wyskakuje z tymi bzdurami. I wielokrotnie była już tutaj na ten temat dyskusja.
Pikos: Wracając jednak do wątku lewicowego nacjonalizmu. Określenie np. SNP w ten sposób to wynik braku jakiegoś terminu w języku polskim, który bardziej oddawałby charakter tego typu ugrupowań. Bo chyba ani lewica narodowa nie jest określeniem dobrym i nic nie wyjaśnia, ani lewica narodowowyzwoleńcza nie wyjaśnia tego do końca (bo o ile np. do SNP by pasowało to już nie np. do ugrupowań które nie chcą niepodległości, a jakąś szeroką autonomię).
Generalnie chodzi o ugrupowania od centrolewicy po lewicę radykalną opowiadające się za autonomią lub niepodległością swoich regionów. Zresztą bez problemu znalazłbyś tu partie bliskie w założeniach klasycznej socjaldemokracji choćby wspomniane SNP, Blok Quebecki czy Sardyńska Partia Akcji. Nie mają one nic wspólnego z klasycznie rozumianym nacjonalizmem (który zresztą też od czasu do czasu w lewicowych ugrupowania można było odnaleźć np. w Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej czy Socjalistycznej Partii Serbii za Miloszewicza), a omawiane tu SNP ma we władzach m.in. osobę narodowości katalońskiej i chętnie zwraca się o poparcie do zamieszkujących Szkocję mniejszości, choćby wydając ulotki w języku polskim.
Czyli zgadzamy się, że lewica nie może być nacjonalistyczna w potocznym rozumieniu tego słowa. Może zamiast tego mówić o patriotycznej? Chociaż to się kojarzy z PPS, a poza tym w przypadku ruchów narodowowyzwoleńczych takie określenie może być mylące. Rzeczywiście, trudno to nazwać. Czasem jednak z tym tytułowaniem przesadzamy. Mam na myśli np. nazywanie nacjonalistą Chaveza tylko dlatego, że ukrócił amerykańskie korporacje, bo takie akurat grasowały w Wenezueli. Również dobrze mógł przepędzić wenezuelskich oligarchów, gdyby takowi istnieli.
Ciągle jednak mam wątpliwości odnośnie Szkotów. Walkę narodowowyzwoleńczą Palestyńczyków czy nawet Tybetańczyków rozumiem i mogę ją zaakceptować, bo te narody są dyskryminowane i prześladowane. Ale w czym widzą problem Szkoci? Czy ktoś ich ogranicza ekonomicznie, społecznie? Przecież mieli nawet premierów UK, a w przywództwie Partii Pracy od lat mają wręcz nadreprezentację. Czy to nie jest tak jak ze Ślązakami, szukanie sporu na siłę?
Różnica taka, że Ślązacy stanowią część narodu polskiego, zaś Szkoci czy Walijczycy, mimo przyjęcia języka angielskiego, są narodami odrębnymi, na dodatek o odmiennym pochodzeniu etnicznym. W takich sprawach właśnie to a nie ekonomia jest ostatecznie czynnikiem podstawowym, decydującym.
Np. Polacy też pełnili wysokie funkcje w aparacie państwowym Austro-Węgier, byli premierami, ministrami - nic więc z tego nie wynika.
A dlaczego to niby Ślązacy są częścią narodu polskiego? Bo co: bo tak autorytatywnie orzekł prezio Kaczyński? Może dowodzą tego niezbite świadectwa polskich naukowców, etnologów? Żeby nie trzeba było przypominać co mówiły np. niemieckie autorytety naukowe w tej dzidzinie przed kilkudziesięciu laty o Polakach! Dość na tym, że każdy jest tej narodowości, do jakiej się poczuwa. Jeżeli 173 tys. (a po spisie okaże się pewnie, że blisko 1 mln) osób twierdzi, że są narodowości śląskiej, to taka narodowość istnieje o b i e k t y w n i e. Negowanie tego faktu może u lewicowca wypływać jedynie z postendeckiego, moczarowskiego rozumienia pojęcia "patriotycznej lewicy".
Śląskość to pierwszy wielki test dla polskiej lewicy, na ile wyzwoliła się z obskuranckiego, polskiego nacjonalizmu.
Ślązak, lewicowiec, członek RAŚ.
1.
Nie wiem, co na ten temat powiedział Kaczyński (i czy w ogóle coś mówił). Prawdę rzekłszy nawet mnie to niespecjalnie ciekawi, nie mam bowiem potrzeby posiadania autorytetów.
2.
Ślązacy są częścią narodu polskiego choćby z tego względu, że mówią tym samym językiem co reszta Polaków. Wy, "autonomiści śląscy", myślicie sobie, że jeśli do waszej ludowej polszczyzny powtrącacie tu i ówdzie zniekształcone słowa niemieckie, to wyjdzie wam z tego osobny język. Figa z makiem. Z grubsza taką samą, niewyrobioną plebejską polszczyzną (bez naleciałości niemieckich, za to z rosyjskimi lub pochodzącymi z jidisz) mówią masy ludowe w całej Polsce: pod Kielcami, na Mazowszu, na Białostocczyźnie, w Rzeszowskiem. Ten wasz "język śląski" jest tak odrębny od polskiego, że z jednej strony zrozumie go każdy Polak, z drugiej zaś za nic w świecie nie zrozumie żaden np. Niemiec.
3.
W latach 80. do ładnie położonego (lasy, woda) miasta w centrum kraju, w którym mieszkała jedna z moich babek i w którym czasami bywałem, przyjeżdżały dzieci z Górnego Śląska na kolonie letnie. Miejscowi, królewiaccy Polacy nazywali tych młodych Ślązaków wieśniakami ("te wieśniaki już przyjechały"), a to dlatego, że Ślązacy mówili językiem prawie takim samym, jak mieszkańcy okolicznych wsi.
4.
Masz rację. O narodowości decydują czynniki obiektywne (czyli coś inne niż czyjeś deklaracje). Jednym z takich czynników jest właśnie język.
EOT
są częścią narodu brytyjskiego, bo mówią tym samy językiem co Anglicy
o implementacji archaicznej celtyczyzny w Irlandii nie wspominajmy, bo od dawna wiadomo, że eksperyment zakończyl się porazką, hehe..
Irlandczycy mówią językiem angielskim, ale mają też swój - irlandzki. Podobnie Walijczycy, Szkoci, Bretończycy czy Łużyczanie. A historycznie także np. Litwini. "Naród brytyjski" to koncepcja polityczna, w jakimś stopniu można ją porównać np. do "gente Lithuani, natione Poloni".
Jeżeli faktycznie jesteś w RAŚ i masz lewicowe poglądy (w co szczerze wątpię), to chyba nie wiesz w co się pakujesz. Przypomniej sobie albo przeczytaj jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, z jakiego środowiska wywodzi się przywództwo tego ruchu. Taki Gorzelik był działaczem Ligi Republikańskiej (obok m. in. Michała Kamińskiego, znanego wielbiciela Pinocheta, i Mariusza Kamińskiego). Brał nawet udział w kontrdemonstracji 1 maja i fama głosi, że nawet oberwał po gębie.
Oczywiście możesz sobie twierdzić, że dla dobra Śląska sprzymierzysz się nawet z diabłem, ale pamiętaj, że z jakim przestajesz takim się stajesz.
Gorzelika znam dość dobrze. Wiem jakie ma poglądy i przeszłość. Jest liberałem, a nie faszystą. Poza tym jest solidnym, uczciwym człowiekiem, na którym można polegać. RAŚ cechuje wewnętrzny pluralizm, nie jest prawicowy ani lewicowy, wspólnym mianownikiem wszystkich, którzy w nim działają jest dążenie do autonomii Górnego Śląska. Nic więcej. Takie są założenia, dzięki którym spotykają się tu i współpracują ludzie o czasami diametralnie odmiennych pogląch politycznych. Dopiero po zrealizowaniu tego celu będzie można wypełniać ramy autonomii taką czy inną, lewicową czy prawicową treścią. Ja (i inni lewicowcy w RAŚ, z którymi mam kontakt) mamy nadzieję, że to będzie treść socjalistyczna.
Jednego jestem pewien, dopiero w autonomii będzie możliwa autentyczna polityka. Na tym polega specyfika Górnego Śląska. Główny nurt wydarzeń polskich, myślenie historyczne, podziały i tematy, którymi żyje większość Polaków (nie ma co zaprzeczać - ż y j e!), są tu czymś całkowicie abstrakcyjnym, niezrozumiałym i obcym. To jednak odróżnia bardziej niż język.
Tak się składa, że sam mieszkam na Śląsku, a moja rodzina jest tu obecna od ponad 200 lat i przyznam, że dziwi mnie teoria o tym, że na politykę patrzy się tu inaczej niż w pozostałej części Polski. Że niby co nie interesuje Ślązaków? Prywatyzacja? System emerytalny? Rozbudowa infrastruktury? Nie widzę absolutnie żadnej w mentalności różnicy pomiędzy przeciętnym katowiczaninem czy gliwiczaninem a warszawiakiem czy poznaniakiem.
Wydaje mi się, że się poważnie "przejedziesz" na swoich nadziejach. Ten ruch nie pójdzie w kierunku socjalistycznym, bo nastroje na Śląsku nie są lewicowe. Za chwilę usłyszymy, że Śląsk to region tradycyjnie katolicki, konserwatywny (już tak się mówi w mainstreamie), że Wujek, że św. Barbara, tradycje przedwojennej chadecji itd. Poza tym nacjonalizm widoczny niestety w RAŚ nie jest ideą lewicową i siłą rzeczy będzie żerował na typowych prawicowych uprzedzeniach.
Moim zdaniem stawianie sprawy autonomii (niezależnie od mojego stosunku do tego pomysłu) przed innymi postulatami to błąd, który źle się skończy. Mam tylko nadzieję, że lewicowcy w RAŚ będą nieco hamować niebezpieczne w moim przekonaniu zapędy Gorzelika i jego otoczenia. Nie wierzę, że to się uda, ale dobrze by było, bo bałkanizacja mi się nie uśmiecha.
Jeśli o przynależności narodowej decyduje subiektywne poczucie jednostki to dlaczego śląski biznesmen Jędruch, uważający się za Żyda, nie dostał obywatelstwa Izraela (w odróżnieniu od np. Bagsika)? Przecież takie kryterium to absurd pozwalający na kreowanie narodów takich jak Górale Żuławscy!
Muszą istnieć jakieś czynniki obiektywne takie jak państwo, język, religia, które odróżniają jedną zbiorowość od drugiej. W przypadku Ślązaków nic takiego nie istnieje. Polak bez tłumacza dogada się ze Ślązakiem (większa trudność jest w przypadku Kaszuba). Tak, istnieje dziś próba tworzenia "języka" śląskiego przez sztuczne nasycanie go germanizmami i dodawanie mnóstwa znaków diakrytycznych w pisowni ale to raczej żałosne. Co więcej - skazane na klęskę. Gwara śląska umiera, co stwierdzam ze smutkiem. Młodzież nią już nie mówi. Osiem lat temu studenci w Rybniku na przerwach "godali" - teraz już nie.
Bzdurą jest, że mieszkańcy Śląska nie rozumieją polskiej polityki. Tak może być w przypadku niewielkiej grupy tzw. Hanysów. Mieszkam na Śląsku i wiem, że olbrzymia większość myśli tak jak w reszcie kraju. Gdyby było inaczej to wybory tutaj wygrywałby RAŚ a nie PO czy inne partie ogólnopolskie.
Możliwe, że po spisie mniejszość śląska zwielokrotni swą liczebność. To będzie jednak sztuczne zjawisko, wynikające z cynicznego rozgrywania śląskości przez PiS z jednej a niechętne mu media z drugiej strony. Przy poparciu mediów można wylansować nawet wielotysięczny naród Górali Żuławskich. Po prostu śląskość stała się modną formą antykaczyzmu, lansowaną wśród Młodych Wykształconych z Wielkich Miast przez takich "Ślązaków" jak redaktor "Playboya". Widziałem ulotkę: "Jesteś z DOLNEGO lub Górnego Śląska? Chcesz zaprotestować przeciw polityce warszawki? Zadeklaruj narodowość śląską!". I to będą ci prawdziwi Ślązacy? Śmiechu warte.
Ślązak-Polak
PS
Co powiesz o pogłoskach, że RAŚ zachęcał swych członków do pracy w charakterze komisarzy spisowych?
Rozmaite tego typu różnice, nazwijmy je - mentalne, występują we wszystkich megadzielnicach Polski. W Królestwie, Galicji, Poznańskiem itd. Nie jest to więc nic nadzwyczajnego ani jakoś szczególnie śląskiego (choć na Śląsku są one większe niż gdzie indziej). Tak jest w każdym państwie złożonym z obszarów o odmiennym doświadczeniu historycznym.
"Narodowym socjalistom udało się całkowicie wyeliminować motyw zysku z zarządzania biznesem. W Niemczech nazistowskich już nie ma mowy o wolnym przedsiębiorstwie ani też nie istnieją przedsiębiorcy. Byli przedsiębiorcy zostali zredukowaniu do statusu Betriebsfuehrer (kierownika przedsiębiorstwa). Nie mogą swobodnie działać, muszą bezwarunkowo słuchać poleceń wydawanych przez Ministerstwo Gospodarki Rzeszy (Reichswirtschaftsministerium), jego urzędników okręgowych oraz rejonowych. Rząd Rzeszy nie tylko określa ceny oraz stopy procentowe, jakie należy płacić i jakich można żądać, wysokość płac i zarobków, ilość towarów jakie mają być wyprodukowane oraz metody stosowane w produkcji, lecz wyznacza każdemu kierownikowi przedsiębiorstwa określony dochód, praktycznie przekształcając go tym samym w płatnego pracownika państwowego. System taki, poza niektórymi stosowanymi terminami, nie ma nic wspólnego z kapitalizmem i gospodarką rynkową. Jest to po prostu socjalizm według niemieckiego wzorca, Zwangswirtschaft (gospodarka nakazowa). Różni się on od rosyjskiego wzoru socjalizmu – systemu otwartej nacjonalizacji wszystkich zakładów – jedynie w kwestiach technicznych."
Ludwig von Mises
I to tyle w temacie :)
Mises tak raczył powiedzieć? To rzeczywiście "tyle w tym temacie".
tylko powiedział jak było. W III Rzeszy o wolnym rynku czy respektowaniu własności prywatnej nie mogło być mowy.