Ciągła rywalizacja o utrzymanie się na powierzchni, strach przed jutrem, niepewność o przyszłość. Żaden kraj kapitalistyczny nie jest w stanie zlikwidować tych stresogennych i prowadzących do chorób emocji (patrz: Dania), ponieważ taka antyhumanistyczna jest natura kapitalizmu. Zjawiska te zlikwidowano skutecznie tylko w państwach obozu socjalistycznego, stąd i - między innymi - Ostalgie.
by tak rzec, bezstresowo. Do dzisiaj w wielu państwowych firmach i instytucjach tak jest.
że ludzie straszliwie się boją. Znam dość dobrze jedną sprawę dotyczącą mobbingu. Powód przegrał sprawę, bo koledzy z pracy (dwójka świadków) bali się zeznawać przeciwko szefowej. Bo "wolimy spokojnie dotrwać do emerytury, gdzie ja teraz będę pracy szukać". Czyli też byli zastraszeni przez księżnę na włościach; żeby było ciekawiej, włościa były placówką państwową. Brak solidarności to straszna rzecz. Nie wiem, czy jakimś rozwiązaniem są tu związki zawodowe, bo u nas albo cienko przedą, albo sa skompromitowane po prostu.
Pracę utrudnia (i w konsekwencji powoduje ogromny nieraz stres) też niekompetencja innych osób- współpracowników, kontrahentów, zleceniodawców, zleceniobiorców... W latach 90. na różne stanowiska załapali się ludzie, którzy dziś mogliby co najwyżej ubiegać się o staż w megakorporacji albo o marną posadę gdziekolwiek indziej. Dziś od tego trzeba zacząć, wtedy niekoniecznie. Jakimś sposobem są wciąż superszefami, a ich firmy zatrudniają często kompletnie nieprzygotowanych ludzi. Niekompetentni ludzie odpowiadają za różne etapy produkcji (najlepsi są ci od 'marketingu i zarządzania'- przepraszam za uogólnienie, ale statystycznie to niestety grupa ludzi, którzy nie potrafią nic).
to swoista premia za stres, jednak badania np przytaczane w książce ,,Spirit Level'' stwierdzają że na stres narażeni są zwykle nisko płatni i nisko postawieni w hierarchii pracownicy
Niekompetentni superszefowie zatrudniają swoich ziomków znajomków, więc czemu tu się dziwić? A "spece" od marketingu i zarządzania, to efekt boomu na powiatowe sobotnio-niedzielne WSBZP (Wyższe Szkoły Bulenia Za Papierek), a co za tym idzie systematycznego obniżania poziomu wyższych studiów. Dziś każdy tłuk może zostać magistrem, o ile systematycznie opłaca czesne i inne obowiązkowe zobowiązania finansowe wobec prywatnej "óczelni".
nie musisz mi tego wszystkiego tłumaczyć.
Spece od marketingu nie muszą kończyć nawet Prawa i Prawa ani Administracji i Ekologii, ani Mediów i Psychotechnik w Wyższej Szkole Administracji i Ekosystemów. Oni biorą się- znikąd, zewsząd.
Dążyć do tego by było jak najwiecej miejsc pracy, jak najwieksza liczba pracodawców. Bezrobocie to wynik nadmiaru podaży pracy nad popytem.
Dobrodzieju, dobrze wiesz pewnie jako pracodawca, że zbyt duża ilość pracy na rynku jest dla was nie opłacalna. Pracownicy nie czując bata w postaci bezrobocia zaczynają się domagać wyższych pensji, przestają się godzić na prace po godzinach. Jednym słowem "w głowach im sie przewraca" na co żaden rząd ani pracodawca nie powinien pozwolić.
Przepraszam za polskie źródło, ale nie mogłem się oprzeć
http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/nie_obrazac_zwierzat_13161
jak największej liczby Dobrodziejów Pracodawców POprzez prywatyzację wszystkiego co wspólne, z dziurami w drogach włącznie. Kiedy już wszystko sprywatyzuje, zapanuje POwszechny dobrobyt i POstęp cywilizacyjny. Bardzo możliwe, że wówczas realna będzie prywatyzacja POwietrza. Obecnie jest ono zanieczyszczone, POnieważ jest wspólne w imię socjalistycznych idei.
Zapominasz, że nasz pracodawca jest także dobrodziejem. Twoje pouczenia zatem są nie na miejscu.
Jego ofiarami są wszyscy, którzy w tym systemie muszą żyć. Jedni dlatego, bo chcą większego zysku a inni dlatego i ci, stanowią większość, bo chcą zdobyć chleb dla siebie i dla rodziny. Ten system determinuje stosunki międzyludzkie takie, jakie dominuję między zwierzętami. Nawet modły o solidarność tego nie zmieniają, co najwyżej sprzyjają hipokryzji.
Tak. Wpojenie ludziom strachu to jedno z bezsprzecznie największych osiągnięć "wolnej" Polski.
Wszyscy wiedzą skąd przyszliście, więc nie krępuj się w podawaniu rewelacji z Frondy.
Pracodawcy ciężko się trudzą by stworzyć miejsca pracy, a pracownicy egoistycznie każą sobie jeszcze płacić za wykonaną pracę
każdy chciałby tak przychodzić na gotowe miejsce pracy i tylko sobie pracować, nie ponosząc żadnej odpowiedzialności...
Słusznie robią kancelarie adwokackie, że pobierają oplaty za możliwośc pracowania u siebie na stażu
Przyszłośc to praca bez pensji. Prawdziwie kreatywny i pracujący w młodym, dynamicznym zespole pracownik nie potrzebuje pensji. Pensje to przeżytek socjalizmu!
W przodujących Stanach Zjednoczonych do pensji pracowników Wal Marta dopłaca państwo- patrzmy i uczmy się!
Nie jestem pewna, czy "wolnej", czy tej poprzedniej. Z moich obserwacji - nie naukowych, więc mogę się mylić- wynika, że boi się średnie, a nie młode pokolenie. A ci bardzo młodzi potrafią nawet szkołę podać do sądu:)
bo obecny system ich nie potrzebuje, potrzebuje bowiem ludzi niskokwalifikowanych, którzy mają dużo sił fizycznych żeby pracować czy jak mówią za...ać po 12 godzin na dobę.
Za kwalifikacje uważa się w obecnym systemie umiejętność operowania komputerem,proste czynności biurokratyczne, pisanie podań, księgowość itp. podczas gdy wszelkie bardziej subtelne umiejętności są niedoceniane - bo nierozumiane i w sytuacji kraju montowni praktycznie niepotrzebne.
Jest oczywiście także ogromny nacisk propagandowy żeby pomagać młodym itp. jako pokrzywdzonym, ale jak zawsze żeby krzyk był słyszalny trzeba mieć minimum siły, młodzi ją mają, starsi nie, stąd młodzi czasem mogą sobie pozwolić na fiknięcie o ktorym pisze Gosia. Jednak generalnie zdarza się to rzadko, a jak już mają kredyt to nie fikają zupełnie.
Starsi przeważnie coś już osiągnęli (jakkolwiek by tego nie rozumieć) i tym samym boją się to stracić. Młodzi nie mają nic do stracenia a mimo to żyją w strachu, relatywnie więc są bardziej zastraszeni. Wraz z zawarciem umowy o kredyt mieszkaniowy definitywnie kończą się resztki ich odwagi.
ale żeby w ogóle wziąć kredyt, to trzeba mieć odwagę nielichą. Kogo na to stać?
Dobrze to ująłeś. Ja dodałabym jeszcze takie spostrzeżenie, że młodzi obserwują i uczą się, że trzeba brutalnie walczyć o "swoje" i tylko "swoje", o nic więcej. Swoista arogancja jest podsycana przez relacje merkantylne, gdzie w imię zasady: "nasz klient nasz pan" uzurpują sobie swoistą konsumpcyjną roszczeniowość, np jako studenci za pieniądze. Ta "asertywność" jednak kończy się, gdy wpadają w kierat stosunków pracy, gdzie przewaga jest z góry ustalona.