Walkę klas najlepiej zaobserwować dzisiaj (10-go) na Krakowskim Przedmieściu.
że w referacie padła aluzja do tego, ze społeczeństwo nie chce słuchać jojczenia lewaków o "polskiej biedzie".
Kto temu winien? Oczywiście, PiS i wytworzona rzekomo przez tą partię "atmosfera polityczna". Trzeba było walnąć z grubej rury w stylu TVN, że PiS podzielił Polaków i skłócił rodziny.
Dość, że za niepowodzenia polityczne lewaka odpowiadają wszyscy poza nim samym. "Snowball! Czuję go!" - jak kzyczał Napoleon w Folwarku zwierzęcym.
Powiedzmy więc prawdę: gdyby znany sponsor "lewicy radykalnej" - rzecznik SLD, Tomasz Kalita - wykupił wszystkie pasma radiowe i telewizyjne na lewackie gadki o wykluczeniu, dyskryminacji i oczywiście polskiej biedzie, to lewaków w dalszym ciągu nikt by nie słuchal i nie popierał.
Z wielu powodów. Wymienię na razie jeden: społeczeństwo nie jest głupie. Wie, że jak ktoś przez dwadzieścia lat "działalności" nie wywalczył dla swojej grupy nawet jednego mandatu radnego, to dla innych - w tym, w szczególności, "dyskryminowanych ofiar polskiej biedy" - też niczego nie wywalczy.
Kapitaliści we własnym interesie wszelkimi sposobami socjo-ekonomicznymi oraz ideologiczno-kulturowymi integrują klasę robotniczą z kapitalizmem. „Kijem i marchewką” klasa robotnicza jest skutecznie neutralizowana. Reakcyjna, burżuazyjna linia integrowania klasy robotniczej z kapitalizmem zwycięża w starciu z rewolucyjną linią emancypacji klasy robotniczej, której wynikiem byłaby rewolucja socjalistyczna. Taki jest rezultat dotychczasowych zmagań w historii walki klas. Zachowawcza integracja z kapitalizmem przeważa nad rewolucyjną emancypacją, ale uznanie tego za „niezmienne prawo” oznaczałoby uznanie kapitalizmu za system wieczny, a w każdym razie skreślenie klasy robotniczej jako siły rewolucyjnej, ponieważ zintegrowana z kapitalizmem klasa robotnicza nie jest zainteresowana zmianą systemu, a co najwyżej obroną swojego statusu w jego ramach, w obawie przed stoczeniem się w szeregi lumpenproletariatu czyli ludzi zdeklasowanych, wyrzuconych na margines systemu i skazanych na wegetację jako ludzi zbędnych. W takim układzie główna sprzeczność zachodzi pomiędzy armią kapitalizmu, w której kapitaliści są oficerami, a robotnicy szeregowcami, a rezerwową armią pracy-lumpenproletariatem, który wyrasta na głównego antagonistę systemu i staje się nowym proletariatem. Trzeba jednak pamiętać o tym, że kapitalizm będzie pod coraz większą presja demograficzną i ekologiczną, ponieważ przybywać będzie na świecie ludzi, a ubywać nieodnawialnych zasobów naturalnych. To zaostrzy sprzeczności kapitalizmu i utrudni utrzymanie klasy robotniczej w ryzach. Zorganizowanie produkcji i podziału na nowych, socjalistycznych zasadach stanie się koniecznością, ponieważ utrzymanie zasad kapitalistycznych oznaczać będzie klęski humanitarne i ekologiczne. Wówczas rewolucyjna linia emancypacji klasy robotniczej przeważy nad reakcyjną integracją z kapitalizmem.
mają świadomość fałszywą. Ich świadomość prawdziwa, ktorą powinni mieć (choć aktualnie wcale jej nie mają) wynika z walki klas.
Praktyka dowodzi, niestety, że świadomość fałszywą można zlikwidować tylko razem z głową jej posiadacza.
@społeczeństwo nie jest głupie.
Odważna teza, po 20 latach kapitalistycznej (anty)kultury i (anty)edukacji. A walka klas, cóż, w Polsce będzie raczej rykoszetem wydarzeń międzynarodowych ale nie znaczy to, że w efekcie nie przemieli status quo.