od cytatu:
"każde spotkanie gromadziło od 20 do 40 uczestników".
(czy to liczono z mowcami i panelistami?)
Występowały te same osoby, co od lat.
Nic dodać, nic ująć.
Tyle wynosi zaplecze społeczne, na które "antykapitaliści" mogą realnie liczyć.
Wiewiórki doniosły że doszło tam też do szarpaczki.
Jakiej szarpaczki? Pobili się między sobą?
Co do PPP - Sierpnia `80, to widzę, że upadł na dno. Bo o tym świadczy udział w spotkaniach trockistowskiej organizacji Pracownicza Demokracja, zrzuconej tu z Londynu, by krzewić idee swych wodzów. Od 20 lat jednak się to nie udaje. A każdy, kto bierze udział w ich imprezach, dostaje się w zasięg klątwy, która objawia się: marginalizacją, izolacją, osamotnieniem, brakiem sympatyków i tak dalej.
Jesli by mierzyc upadek uczestnictwem w imprezach PD to jedyna grupa nie na dnie okazala by sie KPP.
Z góry można było przewidzieć, że wokół tematu tzw. rewolucji arabskich koncentrować będą spory i emocje, wystarczyło zajrzeć na portale lewicowe, na których jeszcze one nie ucichły.
Można było jakoś ten sporny dorobek zagospodarować. Od czego są panele i poszerzony czas na dyskusję? Można było go łatwo wygospodarować, zabrakło bowiem paru prelegentów.
Organizatorzy, nie bacząc na nic, spróbowali narzucić własną propagandową, permanentną wizję "arabskiej rewolucji", ograniczając czas i ilość głosów z sali (w jednym przypadku nawet do trzech kilkuminutowych wystąpień). Nic dziwnego, że część zebranych w proteście opuściła salę (wśród nich Bolesław Jaszczuk).
Ponadto każdy głos polemiczny kontrowany był członków Pracowniczej Demokracji, zarówno z sali, jak i z prezydium, w tym wystąpienia gości z "siostrzanych organizacji" utrzymane w tym samym duchu. Nie znaleziono nawet czasu dla głosów ad vocem. To doprowadziło w końcu do przesilenia i przepychanek.
Główny panel, kończący Weekend Antykapitalizmu, zarezerwowany był wyłącznie dla posttrockistów, jeden z nich zasłaniał się Polską Partią Pracy.
Taka to demokracja - pracownicza...
W sumie to chyba lepiej mieć do czynienia z komunistami, niż z jakimiś sektami spadochroniarzy nazywanych trockistami.
BB, słyszałem, że się nieźle zaprezentowaliście na tym weekendzie :-) - ponoć brakowało tylko płotu, bo ponoć byliście gotowi chwycić po sztachety w ataku furii? :-) Trochę to żałosne, robić taką wieś i to w stolyyycy. Nie lepiej samemu zrobić weekend antykapitalizmu? :-) Jedno jest pewne: impreza byłaby szeroko komentowana :-)
Chciałeś napisać "narodowymi komunistami", ale zjadłeś przymiotnik?
inna relacja z tej imprezy:
http://lbceng2011.blogspot.com/2011/05/workers-anti-capitalist-revolution.html
Ani to żałosne, ani wstydliwe, rote_fahne. Kto ma się za co wstydzić, niech wstydzi.
Wyobraź sobie, że czasem warto nawet wystąpić w obronie prawa niecenionego przez nas subkomendanta uno do prawa głosu ad vocem, choćby on tego nie oczekiwał.
Nasza reakcja była adekwatna do zaistniałej sytuacji. Każdy kto rzuca takie oskarżenia jak: "prowokator" czy "prowokatorzy", "chuligani" czy "bandyci", powinien liczyć się z tym co mówi i co robi, najlepiej cofnąć publicznie swe słowa lub je odszczekać.
To już jego wybór jaką formę wybierze. My mu tylko ten wybór ułatwiamy i staramy się wyperswadować używanie takich słów na przyszłość.
Rażące jest raczej zachowanie prezydium i panelistów. Wybrańcy Pracowniczej Demokracji powinni dać przykład. Tymczasem zachowanie Filipa Ilkowskiego i Zbigniewa M. Kowalewskiego odbiegało delikatnie mówiąc od normy i narzucało inne standardy, o czym wspomnieliśmy już w innym wątku dyskusji - w komentarzach pod najnowszym blogowym tekstem Piotra Ikonowicza.
a są jacyś inni komuniści niż narodowi (własciwie: szowinistyczni)?
Może w pierwszych latach po rewolucji w Rosji rządzacej przez bolszewików próbowano ideologii internacjonalistycznej, ale szybko się zorientowano, że bez szowinizmu mobilizować mas się nie da. Do tej ewolucji przyczynił się też wpływ - blisko współpracujących z Rosją rdziecką i potem z ZSRR - Niemiec, gdzie tamtejsi bolszewicy i totalitarni socjaliści (np. bracia Strasserowie, kapitan Roehm czy Hitler) od razu sięgnęli po hasła szowinistyczne.
w przekładzie na ludzki język:
przepędzono was z weekendu antykapitalizmu, zarzucając wam prowokatorstwo?
nikogo nie przepędzono...PD ściągnęła na spotkanie swojego bojowca, który po to tylko przyszedł, żeby zagłuszać wypowiedzi BB lub z braku racjonalnych argumentów, naśmiewać się z krytyki "rewolucyjności" arabskich rewolt...moderatorzy nie potrafili zapanować nad salą a nawet przyczynili się do wzmagania emocji....tyle.
Wytłumaczenie znajdziesz w dyskusji pod tekstem Adama Hanieha "Rewolucja w Egipcie to nie tylko kwestia 'zmiany'".
Schematyzm bliższy jest drugiej stronie. Nic dziwnego, że nie jest ona skłonna do rzetelnej dyskusji. Stąd nachalna propaganda, dyktat i prymitywne manipulacje.
MY WALCZYMY NA ARGUMENTY. Oni uznają tylko argument siły.
jeśli BB występuja w jakiejś dyskusji, to jednego B słucha tylko drugie B.
Reszta uczestników ucieka w popłochu na świeże powietrze albo zatyka uszy. Bo percypować żargonu "ortodoksyjnego marksizmu" się nie daje.
Tęsknię już do momentu, kiedy trafię do piekła, bo tam przynajmniej będę wiedział, że już nie usłysze BB, którzy na pewno pójdą do nieba rewolucjonistów. A wycie Cerbera - w porownaniu z dyskursem ortodoksyjnie marksistowskim - to sama radość.
wybacz, ale próba przerobienia "Amiszów Lewicy" na "prowokatorów-bandytów" nie może się powieść.
Łatwiej już przerobić milicję na policję. Oto dowód:
http://www.youtube.com/watch?v=t7dnxYtr0t4&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=p7fp-CxO-XY&feature=related
Za takie żarciki z religii podobno wyrzucają z PiS, więc bądź gotowy na zmianę barw.
Drugiego dnia Weekendu Antykapitalizmu, gdy w ramach dyskusji o "arabskiej rewolucji" organizatorzy udzielili głosu jedynie trzem osobom z sali, w tym, a jakże, Ellisiv Rognlien z Pracowniczej Demokracji, ogłaszając dłuuugą przerwę obiadową, redaktor lewica.pl, Bolesław K. Jaszczuk, w odpowiedzi na nasze protesty zapewniał, że czasu na dyskusję o "arabskiej rewolucji" nie zabraknie, gdyż w kolejnym dniu przewidywany jest panel w tym temacie, po nim zaś każdy będzie mógł wypowiadać się do woli - czasu będzie przecież moc.
Do panelu tego oddolnie zgłosiliśmy Ewę Balcerek. Oczywiście zgłoszenia nie przyjęto, a feministka wniosek ten popierająca spóźniła się na panel. Z nas zaś dzielne chłopy robili sobie publiczne podśmiechujki. Przez całe zresztą spotkanie paneliści przysrywali nam jak mogli, korzystając z braku prawa do ad vocem.
Takich elokwentnych jak Bolesław K. Jaszczuk, a może nawet bardziej, sympatyków "oddolnej" i "od górnej" Pracowniczej Demokracji (organizatorów Weekendu Antykapitalizmu), na sali nie brakowało. Większość z nich nie wróciła na nią jednak po przerwie obiadowej. Pozostali zachowywali się raczej ambiwalentnie i klaskali gdy trzeba.
Bolek dał przykład stanowczości - przybył również na niedzielne spotkanie i zaszczycił swoją obecnością wspomniany panel.
Trzeba zatem zrozumieć jego rozgoryczenie i konsternację, gdy "oblężona twierdza"... nie dopuściła go do głosu.
Tym razem nie doczekawszy finału wyszedł z sali nabuzowany jak nigdy, żegnając się stosowną wiązanką słowną tylko z Ellisiv.
FINAŁ WEEKENDU ANTYKAPITALIZMU MIAŁ DRAMATYCZNY PRZEBIEG - NA OCZACH WIDOWNI ROZEGRAŁ SIĘ... TEATR REWOLUCJI.
Doszło do ostrej wymiany słownej i drobnych przepychanek.
Z piedestału został ściągnięty Zbigniew Marcin Kowalewski, oczywiście w przenośni.
Poczuł się tak dotknięty, że przerywano mu finalne słowo, czy raczej podsumowujące przysrywanie takim jak my, że nazwał nas "prowokatorami-bandytami".
Teraz będzie musiał wraz z Filipem Ilkowskim i Kubą Olszewskim z Pracowniczej Demokracji to odszczekać.
Tak sobie przynajmniej życzymy my i "bandgrupierowka LENINGRAD":
http://www.youtube.com/watch?v=p7NMsywVQhY&feature=relmfu
A oto nasze przeprosiny, za to że zwracamy się w posłaniu "prowokatorów-bandytów" do Zbigniewa M. Kowalewskiego i reszty lewicowej rodzinki po imieniu:
http://www.youtube.com/watch?v=pVV5-h5dai0&NR=1
się dzieje na skrajnej lewicy?
Toczą się spory Balcerek i Bratkowskiego z Kowalewskim.
Wracam!
NOWE
nie da się ukryć, neverending story.
Myślałem, że takie tuzy PRL-owskiego systemu propagandy, jak wymieniony wyżej Zbigniew Kowalewski, już nie mącą ludziom lewicy w głowach. A jednak się pomyliłem. Niestety.