że klasztorna cela to prawie to samo co cela więzienna.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/ksiadz-seks-z-doroslym-nie-szkodzi-dziecku,1,4352552,wiadomosc.html - a zarzucają Kk zbytni konserwatyzm.
Mnie posyłali do przedszkola Elżbietanek. Nigdy nie zapomnę tych wron.
Opiekunki, będące zakonnicami, nie dopełniły swoich obowiązków, a także nadużyły swojej władzy nad podopiecznymi. OPIEKUNKI!
Co to za ciągłe insynuowanie, że kościół katolicki jest czymś wyjątkowym i każde naruszenie prawa przez jego pracowników traktowane jest szczególnie spektakularnie. W kościele katolickim pracują ludzie, i jeżeli ci ludzie popełnią przestępstwo, to powinni być ukarani za nie dokładnie tak, jak pracownicy innych firm w naszym państwie.
Znęcanie się to znęcanie się. Niezależnie od tego, kto to robi. Czy może dla kleru są jakieś specjalne paragrafy w naszym prawie?
Jeżeli zakonnice zamknęły za karę jednego chłopca z dwoma innymi chłopcami, to skąd mogły widzieć, że dojdzie tam do gwałtu? Ilu chłopców nocuje w jednym pokoju i śpią sobie zwyczajnie, i nic poza tym? Czyżby namawiały one tych dwóch zamkniętych, by tego jednego zgwałcili? A skąd ci chłopcy wiedzą w ogóle, że można kolegę zgwałcić? Czy nie jest to wina "cywilizacji zachodniej" propagującej pornografię i prostytucję? - z pewnością tak!
Ile zniewag znoszą uczniowie w zwykłych szkołach, tym nie zajmuje się nikt. Dlaczego? Uczniowie niezwykle chętnie robią z siebie dyslektyków, by uniknąć dyktand i wyśmiewania się z ich ułomności gramatycznej. Obecnie mało które dziecko lubi swoją ojczystą mowę, i jest to wina nauczycieli.
Większe nagrody dostaje się za znajomość angielskiego niż polskiego. Więc dzieci rozumieją, czym korzystniej jest się zajmować.
Tak, jak nauczycielki wyzywały dzieci w gimnazjum, gdy mój syn jeszcze chodził do szkoły, nie odważyliby się wyzywać siebie dorośli między sobą. Wiem to z pierwszych ust, nie tylko mojego dziecka.
Chłopcy w ośrodku prowadzonym przez te zakonnice nie mają żadnego wzorca do naśladowania. Chłopcy w tym wieku potrzebują męskich wzorców, a nie jako stałe towarzystwo zakonnice, wymagające składania rączek w paciorku i oddawania się jedynie modlitwie.
Dramatem nie jest to dlatego, że miało to miejsce z ośrodku prowadzonym przez zakonnice, lecz jest to dramatem w ogóle, bo nikt nie potrafił tak pokierować tymi chłopcami, by wyrośli na wartościowych mężczyzn.
A niektórym mimo wszystko nie podobają sie działania chińskich świeckich władz państwowych wymierzonych w kler. Czy mogą dziś bez wstydu spojrzeć dzieciom w oczy?
placówka zakonnic - to jakowaś czarna owca na tle świeckich instytucji tego typu?
Wątpię.
- jak wiadomo - nie jest ideałem. Kościelne struktury wychowawcze też mogą popełniać błędy - niezbyt zresztą znaczące, biorąc pod uwagę, że wyroki były niskie i z zawieszeniem.
Obawiam się jednak, że skazanie kilku zakonnic stanie się pretekstem do seansu nienawiści wobec Kościoła. Uzsadnionego tylko emocjami jego uczestników.
czy powstała już wiarygodna historia "dietsdomów" i "domów dziecka"?
Obawiam się, że mógłby to być horror na miarę Sołżenicyna.
Bo Zwiążunio dziateczki rózeczką bić kazał.
Spora nieścisłość.
To był wyrok apelacyjny. Prokuratura odwołała się od wyroku podanego wyżej.
Siostryczka - pełna miłosierdzia- zainkasowała 2 lata odsiadki (Bez zawieszenia!)
http://polskalokalna.pl/wiadomosci/slaskie/news/surowsza-kara-za-przemoc-w-osrodku-wychowawczym,1643634
Odczep się Nano od nauczycieli .........................
to system jest do bani............
system edukacji lansowany przez ostatnie 21 lat głównie przez prawicę od :
ministra Handkego przez ministra Giertycha do obecnej madonny polskiej edukacji ................ minister Hall
jacekx socjalista naiwny
Ps.
Główne problemy związane z edukacją dla prawicy to :
- by jak najmniej zapłacić polskim nauczycielom czyli
zaoszczędzić na nich
- zamknąć jak najwięcej polskich szkól głównie na wsi
- jak zlikwidować Kartę Nauczyciela ....
która jest zbiorem praw i obowiązków chroniącym polskiego
belfra przed ideologicznymuzależnieniem od Prawicy i ale też od jakiejkolwiek ideologii totalitarnej.
chcesz zaprzeczyć, że nauczyciele wyzywają uczniów? że nie mówią, iż "nadają się oni wyłącznie do szkoły specjalnej", że na miesiąc przed wakacjami i na co najmniej tydzień przed każdymi feriami świątecznymi nie ma praktycznie nauki? Czy może zaprzeczysz, że nauczyciele teraz raczej polują na ucznia, by mu nawstawiać jedynek, a nie sprawdzać poziom jego wiedzy? Czy zaprzeczysz, że niektórzy nauczyciele traktują uczniów jak przykry obowiązek i osobistych wrogów? Jeżeli jesteś stary belfer, to powiedz, ilu miałeś w klasie uczniów zwolnionych z gramatycznego pisania, z liczenia na matematyce, z rysowania brył na geometrii? Kiedyś nauczyciel przekazywał wiedzą, teraz zarabiać chce tylko pieniądze, bo to stosunkowo pewny zawód. Istnieją naturalnie chlubne wyjątki. Podkreślam: WYJĄTKI, ale to nie zmienia całej postaci rzeczy.
Właśnie wczoraj koleżankaz pracy belferka ............
usłyszała od baranka ucznia grożbę karalną.........
Pani ......... dojeżdża do pracy pociągiem a może samochodem...... niech Pani uważa.........
Co Ty Nano na to obrończyni niewinnych prześladowanych przez nauczycieli dzieci ...........
jacekx socjalista naiwny
Ps. Nano nie znasz realiów obecnej szkoły ....... my belfrzy jesteśmy tam w środku ....... na 1
Np .........
Na 100 absolwentów Uniwersytetu Gdańskiego z zeszłego roku z filologii polskiej, 4 pracuje w zawodzie i to na zastępstwach .................reszta jest na bezrobociu bądź w najlepszym pracuje w Biedronce czy w galeriach handlowych w dużych miastach jak np. w Gdańsku.
Przezraszam ale .............
Nano nie znasz realiów i sytuacji obecnie polskiej szkoły ...........
Pozdrawiam.
jacekx socjalista naiwny
Errata
Niewinny uczeń ......prawie ....... baranek
Właśnie wczoraj koleżanka z pracy belferka ............
usłyszała od baranka ucznia groźbę karalną.........
Pani ......... dojeżdża do pracy pociągiem a może samochodem...... niech Pani uważa.........
Co Ty Nano na to obrończyni niewinnych prześladowanych przez nauczycieli dzieci ...........
jacekx socjalista naiwny
Ps. Nano nie znasz realiów obecnej szkoły ....... my belfrzy jesteśmy tam w środku ....... na 1 lini........ czasami jak na froncie
a nawet oświadczam ..........., że
My Polscy nauczyciele osmarowywani i szkalowani w Internecie
nie polujemy ................ na uczniów !!!!!!!!!!!
Dzięki jednak takim wpisom jak Twój i krytykanctwu na zamówienie stosowanemu wobec polskiego niezasobnego belfra przez nieprofesjonalnych dziennikarzy rządnych prasowego mięsa ..........
To my nauczyciele coraz częściej będziemy zwierzyną, na którą polować będą inni ...............
Tragedią dla nas nauczycieli w Polsce jest też to, że
model belferskiej polskiej rodziny ze względu na najniższe w Unii belferskie płace to 2+1.
Pozdrawiam.
jacekx socjalista naiwny
Ps. Marginesy niesumiennych pracowników są w każdych zawodach
a co dopiero w grupie około 600 000 polskich nauczycieli
jakiś kontekst przed tą wypowiedzią to miało, czy nie?
Jeżeli jakiś nauczyciel uważa się za ofiarę swoich uczniów, to pomylił się w zawodzie. Wiadomo nie od dziś, że do pracy z młodzieżą trzeba mieć nie tylko końskie zdrowie i stalowe nerwy, ale także i specjalne predyspozycje.
W dalszym ciągu uważam, że nauczyciel nie ma prawa wyrazić się obraźliwie w stosunku do ucznia. Jeżeli to robi, to nie jest dobrym nauczycielem.
I co z tego, że na stu absolwentów Uniwersytetu Gdańskiego tylko czterech pracuje w zawodzie? Czy obiecał im ktoś, że wszyscy się załapią? Ale przecież ci, co nauczycielami już są, to mają pewne miejsce pracy, czy nie? - o tym też pisałam.
W polskiej szkole jest tak samo jak w polskim społeczeństwie. Bo i jakże miałoby być inaczej? Ale czy temu winne są dzieci, że dorośli nie radzą sobie z ich wychowaniem?
Nawet, jeżeli uczeń jest tzw. trudnym dzieckiem, to nie upoważnia nauczyciela, by zniżał się on do poziomu tego ucznia. Nauczyciel jest człowiekiem dorosłym i musi - chcąc utrzymać się w tym zawodzie - uczyć dzieci takie, jakie są, bo za tu mu płacą. Albo zmienić zawód. Jeżeli ktoś ma bardzo słaby wzrok, to nie może być kierowcą. Jeżeli ktoś jest stary i gruby, to go nie przyjmą do baletu. Jeżeli ktoś nie potrafi współdziałać z młodzieżą, to nie nadaje się na nauczyciela - bo przynosi to wiele szkód i dzieciom i całemu społeczeństwu. To, że ktoś chce być nauczycielem, mieć dużo wolnego w ferie, święta i wakacje, a do tego mieć uczniów potulnych jak baranki oznacza, że ten ktoś jest oderwany od rzeczywistości i na nauczyciela się nie nadaje. To, że ktoś taki nauczycielem być chce nie oznacza, że nauczycielem być powinien.
Oczywiście, że jestem obrończynią dzieci szykanowanych i obrażanych przez nauczycieli. A Ty? Uważasz, że nauczyciel ma prawo je szykanować i obrażać? I dlatego ich nie bronisz?
bo praca w galerii też nie czeka ..........
To tragedia młodego pokolenia................
i Ty Nano twierdzisz, że rozumiesz PRL ?
Myślałem, że masz lewicowe poglądy............
ale i z Ciebie wyziera trąd XXI wieku
znienawidzony przeze mnie liberalizm .............. który światu i Polsce przyniósł
....... głód, smród i nędzę
jacekx socjalista naiwny
Ps. Z twych postów wyziera ostatnio tragedią Polaków czyli znieczulica na nędzę i tragedię rodaków wyzwolonych od pracy ............ tak młodzi wolni najmici................
Po pierwsze powiedział to 17-18 latek być może młody bandzior...............
Według Ciebie problem byłby gdyby wyrzucił profesorkę z pociągu .......... czy dźgnął po kołach auta a może uszkodził hamulce ............... och ty głupio zakochana mamusiu .............. :(
Nie pozdrawiam bo dzięki takiemu rozumowaniu jak Ty reprezentujesz jest przyzwolenie na kosz na głowie nauczyciela ..........
Na tym kończę wymianę zdań i twierdzę , że jeszcze raz mnie zawiodłaś na Tym Forum.
jacekx socjalista naiwny
Nie chce mi się wtrącać w dyskusję, ale ogólnie zgoda z jackiem (co go być może dziwi).
czy Ty wiesz, co może się każdemu z nas wydarzyć w życiu? praktycznie wszystko! Czy jest to powodem, że gdy się boimy naszej własnej wyobraźni, by pozamykać wszystkich naokoło do więzień?
Ten uczeń nie wyrzucił nauczycielki z pociągu. I nie dźgnął jej nożem.
Jeżeli ta kobieta nie panuje nad uczniami, to nie nadaje się do tego zawodu. Tyle to przecież rozumiesz. Nie ma obowiązku być nauczycielem. Ale jest obowiązek bycia uczniem. Jeżeli dla Ciebie uczniowie to zagrożenie dla nauczycieli, to może powinno się zlikwidować szkoły i nauczycielom płacić za całoroczne wakacje, bo uczniów brak,a oni już się w tym zawodzie wykształcili?
Kapryśny jesteś, Jacekx, jak małe dziecko; a to byś coś chciał, a to boisz się. Jeżeli mamy takie dzieci w Polsce, i taką młodzież, to na nauczycieli potrzebujemy ODPOWIEDNICH nauczycieli, a nie ludzi przypadkowych, nie nadających się do tego zawodu. Ja rozumiem, że nie ma wolnych miejsc pracy i jest duże bezrobocie. Nie zmienia to jednak faktu, że nieodpowiedni ludzie w zawodzie nauczycielskim maja nieodpowiedni wpływ na kształconą młodzież. I jest to ze szkodą dla całego społeczeństwa, które pokłada w nauczycielach nadzieje wykształcenia przyszłego pokolenia, ale nauczyciele wolą się "bać uczyć", ale mimo to nie szukają innego zajęcia.
Za włożenie kosza na głowę nauczycielowi ukarano przecież uczniów. O co więc Ci chodzi? Czy wszystkim nauczycielom uczniowie wkładają te kosze na głowę? Dlaczego inni uczniowie się temu przyglądali bez żadnej reakcji? Otóż ten nauczyciel nie wypracował odpowiedniej relacji z uczniami, był im obojętny i być może nawet obcy, albo i uważali go za wroga. To nauczyciel, a nie uczniowie, zobowiązany był panować nad sytuacją, a nie skundlony prosić o litość. Wiedział on bardzo dobrze, z jaką młodzieżą ma do czynienia. Zaniedbał swój nauczycielski obowiązek i nie ukształtował swoich relacji z uczniami na odpowiednim poziomie. Uczniowie dlatego tak się mogli zachować, bo nauczyciel zachował się tak biernie. Do każdej sytuacji w życiu należy przynajmniej próbować szukać odpowiednich możliwości działania. Jeżeli ten nauczyciel chciał tylko przeczekać spokojnie do emerytury,to znaczy, że swoich nauczycielskich obowiązków nie brał poważnie i uczniowie wystawili mu za to rachunek. Tak, jak nie przyjmą inwalidy na wózku do pracy na ochroniarza, tak i nauczyciel w czasach obecnych musi mieć jakieś predyspozycje, które pozwolą mu odpowiednio wykonywać swoje obowiązki.
Gdy Ci się, Jacekx, wydaje, że myślę tak, jak byś sobie tego życzył, to mnie lubisz. A gdy mam swoje zdanie na jakiś temat, niezgodne z Twoimi oczekiwaniami, to się na mnie obrażasz. Zabawne. I Ty naprawdę byłeś nauczycielem? Czy wszyscy uczniowie się z Tobą zgadzali tylko po to, byś ich lubił i nie wstawiał im jedynek? A co z tymi, co mieli swoje zdanie? - też się na nich obraziłeś, jedynki wstawiłeś i bałeś się wracać do domu?
Nie mam bezpośredniego kontaktu z dzisiejszą szkołą, ale z opowieści znajomych nauczycieli i znajomych posiadających dzieci w wieku szkolnym wynika, że szkoła bardzo się w ostatniej dekadzie (a być może i dawniej) zmieniła. Jeśli ktoś kogoś wyzywa i zastrasza, to młodzież nauczycieli, a ci ostatni pracują coraz więcej w równie beznadziejnych warunkach jak kiedyś. Za każde słowo muszą ponosić odpowiedzialność- to dobrze, że są zobowiązani do przestrzegania praw dziecka czy praw ucznia, ale od dzieci już się nie wymaga, by szanowały innych ludzi, w tym nauczycieli, przestrzegały zasad kulturalnego współżycia itd.
tak i uczeń z zaawansowaną dysleksją / dysgrafią etc., który otrzymawszy odpowiednie zaświadczenie z poradni spoczywa na laurach, zamiast podwójnie ciężko pracować, nie będzie miał piątki z polskiego. I o to niektórzy mają pretensje do nauczycieli. Nie pojmuję, dlaczego.
Faktem niestety jest, że znaczna część naszych nauczycieli to takie podszyte tchórzem d.py wołowe (jak zresztą całe społeczeństwo).
Przypomniało mi się pewne zdarzenie z liceum. Było to w II klasie (sprzed reformy). Jednemu z kolegów coś się tam nie podobało i zaatakował nauczyciela jakoś w ten deseń: "Co, wyjdziemy poza szkołę? Wyjdziemy?". Nauczyciel wpadł w konsternację zamiast po prostu gnojkowi spokojnie odpowiedzieć na przykład: "Gdybyśmy, jak to raczyłeś określić wyszli poza szkołę, to ja, dorosły mężczyzna, nie miałbym z tobą, siusiumajtku, co robić na owym wyjściu".
Ludzie w wieku gimnazjum czy liceum (zwłaszcza dzisiejsze pokolenie, wychowane w "wolnej" Polsce), są niemal całkowicie pozbawieni inteligencji, prawie każdy dorosły człowiek jest więc w stanie werbalnie zapędzić ich w taki kozi róg, jaki długo, długo sobie popamiętają.
i mają oni o nauczycielach bardzo złe zdanie. Dlaczego? A no dlatego, że nauczyciel to już nie powołanie, ale pewny zarobek przez cały rok. Usłyszałam historie, że się w głowie nie mieści. Jedną z nich było, że dzieci dostają jedynki (które potem bardzo trudno "poprawić")
za to, że nie mają książek do nauki przedmiotu. W tym przypadku matka tego dziecka wzięła kredyt, by książki kupić, bo dziecko wracało ze szkoły zrozpaczone z powodu braku tych książek. Więc matka, rezygnując z czego się da i nie da, postanowiła, że ten kredyt spłacać będzie, byle dziecko było zadowolone. I co się okazało? Trzyczęściowa książka do przedmiotu pod koniec roku nie była wykorzystana nawet w połowie (w innych przedmiotach podobnie), ćwiczenia prawie wcale nie były używane. Zadłużona matka nie miała już żadnych możliwości zapewnić dziecku jakichś wakacji, bo kredyt ją dołował. Dziecko siedziało w domu cały czas, albo włóczyło się z takimi jak ono nieszczęśnikami po okolicy. Rozgoryczone, że dla widzi mi się nauczyciela, który chciał zademonstrować swoją przewagę (albo, jak mówiono, chciał dostać gratyfikację za sprzedane książki od wydawcy) nie ma teraz możliwości nigdzie pojechać. I przyszedł następny rok szkolny i następny kredyt na książki, bo sytuacja była dokładnie taka sama. Dziecko z jedynkami zostaje na drugi rok i nie musi to oznaczać, że brak mu wiedzy w przedmiocie. Nauczyciel wymaga, by dzieci książki miały i nie interesuje go, skąd rodzice mają brać na to pieniądze. Jak w takiej sytuacji uczeń ma szanować nauczyciela, gdy sam zabija beznadziejnie wolny czas w wakacje, a nauczyciel chwali się uczniom, że był w tym czasie w Grecji czy na innych wyspach kanaryjskich. Poczucie niesprawiedliwości nie daje takiemu młodemu człowiekowi spokoju i szuka możliwości odreagowania. No bo jak to?! jego matka pracuje biorąc nawet nadgodziny, a nie stać ich na nic, bo z obu pensji w domu ledwo są w stanie zaspokoić wydatki bieżące,a tu nauczyciel - pan i władca, który wpędził ich w niepotrzebny kredyt - jeździ sobie po świecie i jeszcze się tym chwali. Na wywiadówkach ten nauczyciel nie chwalił tego dziecka, a przeciwnie - wymyślał problemy, jakie rzekomo to dziecko stwarza, tak, że matka nie tylko niepotrzebnie harowała na spłatę kredytu, ale nawet nie miała satysfakcji z własnego poświęcenia dla dziecka. Co naturalnie dziecko odczuwało przy każdej okazji, gdy zmęczona matka gderała. Niezrozumiane, obarczone poczuciem winy za własną niedoskonałość, za brak pilności i złe oceny, odbijało to sobie na młodszych kolegach szykanując ich gdy presja wewnętrzna była nie do zniesienia.
Dzieci są lepsze, niż się dorosłym wydaje. Ich świat jest dobry, do czasu, aż im ich dobrego świata nie popsują dorośli. Szukają one akceptacji, poczucia bezpieczeństwa i wartości własnej. Ale tego nie znajdują. Mają świadomość,że są dla rodziny ciężarem, bo ich nauka kosztuje dużo pieniędzy. Gdyby nie te drogie, w sumie niepotrzebne książki, gdyby nauczyciel opowiadał ciekawie o przedmiocie i nie czepiał się każdego drobiazgu, dzieci do szkoły chodziłyby chętnie, bo każde dziecko jest głodne wiedzy. Co czasu, aż dorośli w nim tego nie zabiją.
Jeżeli państwo jest źle rządzone, to ludzie żądają zmiany rządu.
Jeżeli szkolnictwo jest w fatalnym stanie, to nauczyciele żądają zamiany tych uczniów na innych.
Czy to ma być ta inteligencja, która kształtuje nasze społeczeństwo?
Dzieci nie mają możliwości zmienić sytuacji w szkole, w szkolnictwie. Możliwość tę mają nauczyciele. Ale oni są zajęci obecnie narzekaniem na niskie zarobki, przeciążeniem pracą i złymi uczniami.
Co o tym mają sądzić uczniowie, widzący swoje matki zaharowane, swoich ojców łapiących każde zajęcie, byle trochę zarobić? Jak mają szanować - i przede wszystkim: ZA CO? - nauczycieli, mówiącym uczniom, że są źli, że nie mają zdolności, że sprawiają same kłopoty? Jak ma się w tej sytuacji ukształtować psychika młodego człowieka, który czuje się źle w swojej skórze?
Nauczyciel, zanim podejmie pracę, ma obowiązek dowiedzieć się, czy jej podoła. Jest to częścią umowy społecznej między nauczycielami a obywatelami naszego kraju, łożącymi na edukację dostępną dla każdego dziecka.
To nauczyciel - jako człowiek wykształcony - ma obowiązek umieć właściwie ocenić własne możliwości pracy w tym zawodzie.
To nauczyciel - zobowiązany wobec społeczeństwa - ma obowiązek dbać o to, by ze szkoły wychodziły dzieci wykształcone jak najlepiej, dzieci rozumiejące, że są przyszłością Narodu, dzieci czujące się w ojczyźnie szanowane i potrzebne.
Jeżeli nauczyciel - z jakiego powodu by to nie było - nie jest w stanie sprostać swoim obowiązkom, przyjętym na siebie dobrowolnie, a mimo to nadal pracuje w tym zawodzie biorąc za to pieniądze, o taki nauczyciel jest oszustem. Oszukuje on społeczeństwo i wykorzystuje do tego celu dzieci, by mieć pieniądze na swoje potrzeby. Jest to nieetyczne. Dzieci to widzą, i też dlatego nie mają dla nauczycieli szacunku. Dzieci nie są zakładnikami nauczycieli, by ci mogli zarabiać pieniądze.
Możliwe jest takie zorganizowanie lekcji, by uczniowie czuli się na niej dobrze, by ona ich interesowała, by mieli ochotę dowiedzieć się jeszcze czegoś więcej. Możliwe jest zorganizowanie mniejszej ilości podręczników, tak by wszyscy, szczególnie ci, których na nie nie stać, mogli także z nich korzystać. Jest to zadanie nauczyciela i leży to w granicach jego możliwości. Natomiast przekracza o możliwości ucznia.
Takie będą Rzeczpospolite, jakie młodzieży chowanie. To nie młodzież winna jest, że poziom nauczania jest tak niski. Winni temu są nauczyciele - ludzie przypadkowi, szukający na państwowej posadzie bezpiecznego i stałego zarobku.
Oczywiście nie wszyscy nauczyciele są tacy. Tych dobrych szanuję i o nich nie piszę. Dobrego nie ma potrzeby zmieniać.
Jednak patrząc na to, co dzieje się w szkołach, na zachowanie uczniów i ich słownictwo jest jasne, że temu stanowi winne są nie dzieci, lecz dorośli. W szkołach jest źle. Ale nie zmienią tego uczniowie, bo zmienić tego nie mogą. Mogą to zrobić nauczyciele, a nawet powinni to zrobić, bo za to społeczeństwo płaci im pieniądze.
ze znajomymi................
Przyznałaś się, więc do tego, że nie jesteś kompetentna w wymianie zdań ze mną............. :), :)
To w inny deseń proponuję byś zatrudniła się do jakiejś szkoły najlepiej do gimnazjum ........... tak na rok
choć będzie trudno, bo bezrobocie też zawitało do nauczycielskiej społeczności zawodowej ............... :(
Może jednak Ci się by udało zatrudnić na zastępstwo za np. nauczyciela, który po koszu nałożonym mu przez uczniów na głowę leczy się z depresji ........................ :)
Wtedy może zrozumiała byś, że agresja zawędrowała z domów do szkół( dzieci i młodzież przejęły wzorce od mamy czy taty) i to jest problem który często się ukrywa, bagatelizuje aż do jakiegoś nieszczęścia, które wstrząśnie znów opinią publiczną..................... :(. :(
Pozdrawiam
jacekx socjalista naiwny
Ps. Tak na marginesie nie pisz dyrdymałów o szkole, bo jej po prostu nie znasz i nie pouczaj mnie starego belfra którego rodzinne korzenie belferskie sięgają jeszcze II RP.
Do szkoły uczęszczają cudowne dzieci, ale też łobuzy a nawet margines.
Swego czasu parę lat temu uczyłem w szkole (gimnazjum) gdzie uczniowie petardami wojskowymi wysadzali toalety ..............nie wiem, jakim cudem, że nikogo nie poraniło czy zabiło chyba niebiosa czuwały nad nami .............:(
czy nie są stroną najbardziej zainteresowaną pozytywnym rozwiązaniem problemów, w jakimi boryka się nasze szkolnictwo?
Na jakiej podstawie, Jacekx, zabraniasz mi wypowiadania się na temat szkoły? Uważasz się za kogoś szczególnego, czy na co innego chorujesz?
Porozmawiałam sobie nawet z jeszcze szerszym gronem na temat szkoły. I doprawdy niewielu jest Nauczycieli! Są to tak nieliczne wyjątki, że szkoła jawi się uczniom jak folwark pańszczyźniany, a nauczyciele jak banda ekonomów, przymuszająca karami i groźbami uczniów, by się "uczyli".
Natomiast nauczyciel powinien być jak przewodnik wycieczki - wycieczki po wiedzy - i pokazywać uczniom najciekawsze "okazy". Powinien uczniów motywować, zachęcać do pogłębiania wiedzy. Jeżeli nauczyciel nie potrafi tego zrobić, bo uczeń "za trudny", to znaczy, że nauczyciel nie nadaje się do zawodu. To nie uczeń jest dla nauczyciela, ale nauczyciel dla ucznia. I nigdy nie będzie odwrotnie. Zawód nauczyciela powstał, ponieważ są dzieci, które powinny otrzymać jakieś tam pensum wiedzy, by funkcjonować w społeczeństwie.
Czy Karta Nauczyciela zawiera tylko same prawa nauczycieli? Czy jest tam również mowa o obowiązkach nauczycieli? Jakie są to obowiązki? Czy jasno i wyraźnie określone?
Co dzieje się z człowiekiem, który ma tyko same prawa, a nie ma żadnych obowiązków?
Co dzieje się z człowiekiem, który ma tylko same obowiązki, a nie ma żadnych praw?
Przecież jest to tak, że prawa wynikają z przyjętych na siebie obowiązków, a obowiązki z otrzymanych praw.
Człowiek posiadający wyłącznie wszelkie prawa jest tyranem.
Człowiek obarczony wyłącznie obowiązkami jest niewolnikiem.
Jeżeli nauczyciel uważa, że ma wyłącznie same prawa - stawiać jedynki nawet bezzasadnie (bo komu ma się z jedynek wystawianych uczniom nauczyciel tłumaczyć?), obrażać ucznia nie wnikając w podłoże jego zachowania itd. to jest on dla ucznia tyranem, i tak wielu uczniów to odczuwa.
W tej sytuacji sam uczeń czuje się jak niewolnik w szkole. W każdej chwili może zostać "upolowany" i dostać jedynkę, a nauczyciel nawet nie musi dać mu szansy, by tą jedynkę mógł ten uczeń poprawić. Czyli beznadzieja i bezsilność ogarniają ucznia. Jeżeli staje się on w takiej sytuacji agresywny, a nie bierze sznura i nie idzie się powiesić (a bywa i tak!) to tylko lepiej dla nauczyciela. Jest to czytelny sygnał dla niego i każdy nauczyciel powinien mieć na tyle dobre przygotowanie zawodowe, by sytuację opanować ku ogólnemu zadowoleniu.
Obecnie wygląda to tak, że uczeń jest wrogiem nauczyciela - co sami nauczyciele podkreślają. Jak w takiej sytuacji ma być możliwe przekazywanie wiedzy dzieciom uważanym za wrogów? Jak ma dziecko przyjąć taką wiedzę od nauczyciela, gdy jest on do niego nastawiony negatywnie?
Jeżeli sytuacja ma ulec poprawie, to nauczyciele muszą wykonać jakiś pozytywny ruch w kierunku uczniów.
Musisz udowodnić, że Twoje jest górą .............. :(
Dzieci młodzież są kochane przez nas belfrów i wielu z nas jest też co najmniej lubianych przez nich.
Nie pisz bzdur o jakiejś wrogości ................ co nie zmienia faktu, że dzieci i młodzież są czasami trudne wychowawczo ..........
Najgorsze jest jednak to, że my nauczyciele jesteśmy obarczani za to .......... przez rodziców.
Zostawia się nas samych z problemami w końcu cudzych dzieci
nie wspierając nas a reprezentując jedynie postawy roszczeniowe wobec szkoły i nauczycieli którym RP dowala obowiązków szukając jeszcze oszczędności na nich.
Gdy prawda jest taka, że to głównie dom kształtuje postawy młodego człowieka.............
Dziś wielu rodziców odpowiedzialność z wychowanie chce zrzucać i zrzuca na szkołę nie pomagając jej jako instytucji ........
Swoje klęski wychowawcze rodzice często zrzucają na szkołę obarczając przyczynami tych klęsk.
To takie ludzkie........... ale też głupie bo nikt a też żadna instytucja nie zastąpi mądrze kochających wymagających rodziców.
Dziś niepowodzenia szkolne dzieci i młodzieży wielu rodziców tłumaczy nieudolnością nauczycieli i szkoły....
Takie to modne i łatwe: ten belfer jest głupi i szkoła jest głupia...a moje biedne dziecko to musi znosić......
Przecież to wasze dzieci drodzy Rodzice potrafią być leniwe, agresywne, okrutne i .......... zakochane w sobie bez umiejętności rzetelnej samooceny dzięki właśnie Wam.
Bo wy Rodzice często tłumaczycie ich niepowodzenia otoczeniem a nie szukacie przyczyn w nich samych.
Bo co?
Bo łatwiej tak a może nie macie czasu w w trosce o to by mieć .........
Pozdrawiam życząc wielu Mamom w Dni Matki mądrych i kochających dzieci pomocnych też i na stare lata :)
jacekx socjalista naiwny ....... stary belfer
To przyczyna ich kłopotów leży zapewne w dużej mierze
w baraku profesjonalizmu w zawodzie wychowawcy......
Nie tylko dzieci i młodzież trzeba chcieć wychować
ale jeszcze trzeba umieć z tym jest różnie u zakonnic i księży katechetów ..................
Dziś zawód wychowawcy jest trudnym zawodem ........
Bezradność może być przyczyną agresji wychowawców wobec wychowanków ......
Byłem świadkiem obozu organizowanego przez zakonnice...do Zakopanego dla kilkunastoletnich dzieci głownie dziewcząt - zupełna bezradność.
O 19.00 po pacierzu zakonnice szły spać a dzieci hulaj dusza ..............na Zakopane.
Na wycieczce na tym obozie gdy zachorowało dziecko to zakonnice ogarnęła panika i jedynie zbieg okoliczności, że towarzyszyła im emerytka nauczycielka pozwolił wybrnąć z trudnej sytuacji.
Ta stara klasyczna belferka nauczycielka opanowała sytuację a dziecko trafiło pod opiekę lekarza i wszystko skończył się dobrze.
Pozdrawiam.
jacekx socjalista naiwny
Ps. Ja broń Boże nie tłumaczę opisanych w artykule zakonnic ja jedynie staram się zrozumieć przyczyny tych tragicznych zdarzeń.
Ile godzin dziennie spędza dziecko ze swoimi rodzicami? a ile godzin dziennie w szkole - z nauczycielami?
Czy każde "trudne" dziecko ma kompletną rodzinę, kochających rodziców, mających wyrozumienie dla jego problemów? Czy w każdym domu czeka na dziecko rodzic, gdy wraca ono ze szkoły? Czy rodzic, harujący ponad siły, ma szansę zajmować się problemami dziecka dodatkowo do problemów swoich? Ile problemów dodatkowych stwarzają nieodpowiedzialni nauczyciele uczonym przez siebie dzieciom i ich rodzicom? Jak ma dziecko wytłumaczyć rodzicom, że jedynki to ono ma za to, że "się głupio uśmiecha", "krzywo siedzi jak zwykle", "bazgrze jak kura pazurem", "myśli o niebieskich migdałach", "jest niezainteresowany przedmiotem", "robi głupie miny" itd. Czy dziecko to automat, mogący być dowolnie programowany zgodnie z życzeniem nauczyciela? Nie, dziecko to indywiduum, z własną głową, w której z racji wieku niewiele może być "poukładane". I w tym "układaniu" powinien mieć nauczyciel znaczącą rolę, ponieważ jest on często bardziej wykształconym człowiekiem niż rodzice takiego "trudnego" dziecka.
Niedawno słyszałam bardzo miłą historię chłopca, który nie jest w stanie nauczyć się pisać po niemiecku gramatycznie, lecz pisze wszystko tak, jak słyszy. Otóż nauczyciel niemieckiego rozpoznał w mig, w czym rzecz, i nie stawia chłopcu stopni za pisanie, lecz np. za aktywność na lekcji. Rzecz jasna, dziecko to nie będzie miało więcej niż dwóję z niemieckiego na świadectwie, ale czuje się ono na lekcji dobrze, zdaje sobie sprawę z własnej ułomności ale nie czuje się przez to gorsze. Dziecko to kształci się na fryzjera. O tym piszę, że tego brak wśród nauczycieli - ludzkiego podejścia do dzieci, rozpoznania sytuacji, w jakiej się znajdują, i wymagania tego, co aktualnie dziecko może z siebie dać. Ten nauczyciel niemieckiego to prawdziwy Pedagog. A większość jego kolegów po fachu to zarabiacze pieniędzy.
Przy niedawnej rozmowie o urzędnikach stwierdziłaś, że my, społeczeństwo nic nie możemy im zrobić, że jesteśmy za mali by ich dosięgnąć. Proponuję więc teraz zastosować to w odniesieniu do nauczycieli. Co powiesz na to, że ty, oraz ta wspomniana przez ciebie znajoma, jesteście najwyraźniej za krótcy na "podskoczenie" nauczycielowi?
Mówiłaś też, że to nie urzędnicy nas potrzebują, lecz my potrzebujemy urzędników. Uzasadniłaś to pytaniem: no, bo kto jak nie urzędnik wyda nam potrzebne zaświadczenie? W takim razie ja teraz zapytuję ciebie: kto jak nie nauczyciel podpisze twojemu dziecku promocję z klasy piątej do klasy szóstej?
W przytoczonych przykładach (dyktando i jęz. niemiecki) prawdopodobnie chodzi ci o ortografię, a nie o gramatykę jako taką. Jakoś bowiem ciężko sobie wyobrazić dyktando napisane niegramatycznie (choć nie wiem, może teraz powymyślano jakieś takie cudactwa). Podobnie z językiem niemieckim. Jeśli ten chłopiec pisze "ze słyszenia", to chyba nie ma możliwości, by nie było to zgodne z zasadami gramatyki (abstrahując oczywiście od różnych regionalnych czy lokalnych odmian, dialektów, gwar).
nie znam urzędnika, który ma dwa miesiące płatnych wakacji, wszystkie ferie wolne w całości i wystawia oceny petentowi. Urzędnik - choć niechętny - to jednak ma wyznaczoną linię postępowania i mały margines na samowolę. Utrudnić Ci może, ale załatwić musi. Od decyzji urzędnika można się teoretycznie odwołać i wygrać. Znasz przypadek, by nauczyciel zmienił uczniowi stopień na skutek jakiejś apelacji? Porównywanie urzędników z nauczycielami nie ma sensu. Wiadomo, że nauczyciele potrzebni są. I dlatego istnieje ten zawód. Urzędnika obowiązuje przestrzeganie prawa. Czego musi przestrzegać nauczyciel? Nawet, gdy zrobi z ucznia kalekę umysłowego na całe życie, to nauczyciel nie ponosi za to żadnej odpowiedzialności.
Urzędnik musi jednak w jakiś sposób z klientem się liczyć. Urzędnik ma do czynienia z osobami dorosłymi, choć stojącymi na różnych pozycjach. Nie da się tego porównać do relacji i zależności nauczyciel - uczeń. Nauczyciel może dziecku zrujnować życie, kształtując je już w przedstarcie w życie w taki sposób, że dziecko nie potrafi zbudować odpowiednich relacji z innymi ludźmi, będąc już dorosłym. Urzędnik w relacjach z petentem takich możliwości nie ma, bo z urzędnikiem nie buduje się związków emocjonalnych tak, jak ma to miejsce w przypadku relacji nauczyciel - uczeń. Nie wyobrażam sobie, by jakiś urzędnik wyzywał petenta od najgorszych i nigdy dotychczas o takim incydencie nie słyszałam. Urzędnik może poprzez zaniechanie działania co prawda utrudniać, ale nie zniweczyć czyjeś działanie. Np. gdy masz słabe oczy i musisz co pięć lat wyrabiać nowe prawo jazdy, to urzędnik nie może ot, tak sobie tego prawa jazdy nie wydać.
Natomiast w starciu dziecka z nauczycielem dziecko jest bez szans. Nie ma odwołania od wystawionej oceny. Nie ma odwołania od pozostawienia ucznia na drugi rok w tej samej klasie. Ocena wiedzy ucznia jest subiektywną decyzją nauczyciela i może być dowolna. Władza nauczyciela nad uczniem jest o wiele większa niż urzędnika nad petentem.
Poza tym dorosły człowiek ma już jakieś doświadczenie w dochodzeniu swoich praw, ale dziecko nie potrafi przecież nawet się wyartykułować. W urzędzie możesz stwarzać pozory, że rozmawia równy z równym. W przypadku nauczyciela i dziecka tak przecież nie jest możliwe.
Dziecko może praktycznie uczyć się samo w domu, a program nauczania mogą ustalić mu rodzice, nie będący nauczycielami, lecz kształcący swoje dziecko pod kątem przyszłego zawodu, w którym sami pracują.
Wykształcenie ogólne jest lepsze, bo pozostawia wiele furtek nie domkniętych, przez które dziecko przechodząc może korygować swoje preferencje względem wymarzonego zawodu. Poza tym nigdy nie wiadomo, jakie zawody będą konieczne do wykonania, bo w jednych coś się zwolni na skutek przypadków losowych, a w innych na miejsce pracy trzeba by czekać jednak jeszcze parę lat. Więc konieczna jest pewna elastyczność.
Poza tym nie posiadanie świadectwa szkolnego nie zagraża niczyjemu zdrowiu i życiu.
Natomiast np. brak wpisu w księdze wieczystej powoduje, że ktoś przestaje być właścicielem swojej posiadłości. Albo rzeczone prawo jazdy, które należy odnawiać co pięć lat w przypadku poważniejszej wady wzroku. Odnowienie prawa jazdy jest gwarancją, że dany kierowca wykonał badanie sprawdzające swoich oczu i nie będzie dla nikogo zagrożeniem. I takie działanie jest na korzyść ogółu.
Urzędnik musi być tak ustawiony, by go nie móc dosięgnąć. Wyobraź sobie nieodpowiedzialnych ludzi mających możliwość wywierania na urzędnika wpływu. Czy choć cień równości wobec prawa mógłby być wówczas zagwarantowany? Więc ten urzędnik - choć nie raz człowiek bez sumienia - musi mieć zagwarantowaną niezależność od petenta.
Więc według mnie istnienie urzędników jest dla nas wszystkich koniecznością.
Natomiast istnienie stanu nauczycielskiego jest dla nas korzystne.
jest przecież absolutną normą. Nie rozumiem, o co chodzi.
Nic dziecku nie zstąpi też szkoły..............
nie realne jest by rodzice przy stanie dzisiejszej wiedzy i nauki byli w stanie zastąpić szkołę ...........
Ty zaś i Tobie podobni szkodzą polskiej szkole ..............
swoim uogólniniem opini krzywdzących na temat pracy 600 000 belfrów .........
Na Tym kończę wymianę zdań bo widzę jedynie w Twoich postach postawę roszczeniową w stosunku do dużej grupy ciężko pracujących obywateli RP.
jacekx socjalista naiwny
Jest tak:
na ogół 2 godziny w tygodniu w szkole średniej ( a bywa też i 1 godzina, a zdarza się też 1 godzina co 2 tygodnie )około 30 uczniów i jeden nauczyciel .......... jakiż to wpływ można osiągnąć ten 1 człowiek......
jestem wolnym człowiekiem i mogę pogrążać się dowolnie, a Tobie nic do tego. To raz.
Szkołę dziecku doskonale zastąpi prywatny nauczyciel od wszystkiego, co przez wieki było praktykowane. Aleksander Wielki morderca miał jednego nauczyciela. Nie wyszło to ludzkości na zdrowie, ale przecież umiał on czytać i pisać, a nawet znał się na geografii.
Jeśli ja piszę o tym, że rodzice nie są w stanie zastąpić dziecku nauki w szkole, a Ty robisz mi z tego zarzut, to co z mojego wpisu zrozumiałeś?
A w czym można jeszcze polskiej szkole zaszkodzić? Czy jest w niej jeszcze coś, co nie zostało zepsute?
Belfrów jest wg Ciebie 600.000? I mamy taką zaniedbaną edukacyjnie i wychowawczo młodzież?!?
"Polska szkoła jest za droga i uczy w niej za dużo nauczycieli?
Bartosz Łopiński
Polskie szkoły pustoszeją i coraz więcej kosztują. W ciągu dekady liczba uczniów spadła aż o jedną trzecią. Nauczycieli natomiast jest prawie tylu, co na początku wieku. Dostosowanie polskiej szkoły do przemian demograficznych, mogłoby przynieść corocznie prawie 2 mld zł oszczędności dla państwowego budżetu, uważają twórcy prezentacji "Szkołę mą widzę kosztowną"z Forum Obywatelskiego Rozwoju.
1 nauczyciel = 10,5 ucznia
Od początku wieku ogólna liczba uczniów we wszystkich typach szkół podstawowych oraz średnich spadła o ponad 1,5 miliona - z 7 062 700 do 5 361 500. W tym samym czasie, wg danych GUS, liczba nauczycieli zajmujących się bezpośrednio dydaktyką zmniejszała się nieznacznie - z 431 tysięcy do 418 tysięcy. Wyliczenia te nie obejmują około 100 tys. osób posiadających status nauczyciela, jednak niezajmujących się bezpośrednio dydaktyką, np. nauczycieli-bibliotekarzy. W szkołach podstawowych zatrudnionych jest obecnie 178 tys. osób, a we wszystkich typach szkół średnich uczy 240 tys. osób.
W rezultacie na jednego nauczyciela w szkole podstawowej przypada w Polsce zaledwie 10,5 ucznia. Jest to jeden z najniższych wskaźników w krajach OECD (średnia 16,4). W gimnazjum wskaźnik ten wynosi 12,5 w Polsce i 13,7 w krajach OECD.
Gdyby liczba uczniów przypadających na nauczyciela w Polsce była taka sama jak średnio w krajach OECD, to w podstawówkach byłoby zatrudnionych 136 tys. pedagogów, w szkołach średnich zaś - 229 tys., czyli odpowiednio o 42 tys. i 12 tys. mniej niż obecnie. Oznaczałoby to zmniejszenie etatów o 23 proc. w szkołach podstawowych oraz o 5 proc. na poziomie edukacji średniej. Aby liczba uczniów przypadających na nauczyciela osiągnęła przeciętną dla krajów OECD to, dla zachowania obecnego poziomu zatrudnienia nauczycieli, trzeba by objąć obowiązkiem szkolnym już 5-letnie dzieci"
Więcej... http://edukacja.gazeta.pl/edukacja/1,101865,8531864,Polska_szkola_jest_za_droga_i_uczy_w_niej_za_duzo.html#ixzz1NYJNoDXn
Postawę roszczeniową widzisz w moich wpisach?
Nauczyciele są "ciężko pracującą grupą ludzi"? Po czterech - pięciu godzinach dziennie? i tylko w dodatku najwyżej dziewięć miesięcy w roku? Ach! szczerze współczuję. Jak wiadomo, cała reszta społeczeństwa nie pracuje w ogóle i jest na utrzymaniu nauczycieli? :)))
No,niezły z Ciebie socjalista. Naiwny to Ty nie jesteś, raczej szukasz sobie naiwnych.
Jeżeli uczeń przebywa w szkole pięć godzin, to jakim cudem ma tylko dwie godziny kontaktu z nauczycielem? Czyżby uczniowie siedzieli sami w klasie i przepisywali książki (tak też bywa, wiem od samych zainteresowanych), a nauczyciele ciężko pracują przy kawie w pokoju nauczycielskim?
To Ty deprecjonujesz nauczycieli. To Ty robisz z nich łzawych idiotów, mimozy słabiutkie kurujące się w czasie lekcji z kompleksów.
Normalny nauczyciel, jakich znam z własnych lat szkolnych, to osoba niezwykle bystra, dowcipna, silna, z ogromną wiedzą i dystansem do spraw nieważnych. Nie płaczliwa łajza, żebrząca u uczniów o wyrozumienie, ale przekazująca uczniom rzetelną wiedzę.
Ty traktujesz nauczycieli jak osoby pokrzywdzone przez los. Ja uważam, że stać ich na to, by byli panami sytuacji w klasie i to oni decydowali o charakterze przebiegu lekcji.
Kto jest tu czyim wrogiem?
No, obraziłeś się już dostatecznie? Cały czasu usiłujesz obrażać mnie, ale może wreszcie sam się obrazisz?
Bury, a może chodzi raczej o fonologię? Jako starszy posterunkowy przecinkowy czuwasz bez wytchnienia nad językiem polskim. Chwała Ci za to. Ale czy przynosi Ci to zadowolenie? Czy jeżeli ktoś, opowiadając dowcip w wesołym towarzystwie, POWIE dÓpa, to Ty się nie śmiejesz, bo nie gramatycznie?
nie wiem, jaki zawód wykonuje, ale na pewno mało ma wspólnego ze szkołą. I z pracą z ludźmi.
Nauczyciel nie spędza w szkole 5 godzin dziennie i nie przez 9 miesięcy. Nauczyciel zobowiązany jest do 40-godzinnego tygodnia pracy i wywiązuje się z tego z nawiązką (mówię o nauczycielu przeciętnie wypełniającym swoje obowiązki). Płaca zresztą jest tak licha w tym zawodzie, że nawet gdyby tak było (5h/5 dni/ 9 mdcy), byłaby za niska.
Inne dane dotyczące rzeczywistości w polskich szkołach pani Nana czerpie chyba z onetu.
Twoje bajdurzenie o szkole jest szkodliwe.............
powtarzasz stare liberalne komunały ...........
i tak naprawdę Twe wpisy są bliskie ideologii
Margaret Hilda Thatcher(z domu Roberts, ur. 13 października 1925) .............
W rezultacie takie bajdurzenia jak Twoje usprawiedliwiają
niszczenie przez liberałów od 21 lat
Polskiej przyzwoitej szkoły.............. :(, :(
jacekx socjalista naiwny
Ps. Zanim napiszesz następny post to pomyśl .............
nie tylko pisz a pomyśl co piszesz
Może i tak. Ty chyba lepiej wiesz, o co ci chodzi. Nie przesadzałbym też z tym zapisem fonetycznym. Większość naszych wyrazów "pisze się tak jak się mówi". Różnice z tym związane w dużym stopniu są że tak powiem urojone. Wynikają z niestarannej, niedbałej, niechlujnej wymowy (a po części i ze zwykłego nieuctwa).
Ludzie którzy powtarzają takie komunały jak Nana ........
w rzeczywistości usprawiedliwiają psucie publicznej szkoły
przez kolejne rządy liberałów.............
Sami nie wiedzą, że strzelają sobie gola ( swoim dzieciom, wnukom czy prawnukom )........ bo działania liberałów tworzą gorszą publiczną szkołę lub, co najwyżej doprowadzą do powstania niewielkiej liczby elitarnych szkół prywatnych ................
Efektem będzie ........ a nawet już jest gorsza konkurencyjność polskiej młodzieży - młodych fachowców na europejskim i światowym rynku pracy.......... czyli dla młodzieży, która będzie emigrowała z Polski będą czekać, co najwyżej miejsca pracy 2 czy 3 kategorii.
Zastanawiam się czy nie jest to na rękę bogatym społeczeństwom ..............
jacekx socjalista naiwny
Ps. Dlaczego pensje nauczycielskie rosną jak myślicie?
.........
Rosną bo są to najniższe pensje nauczycielskie w Unii Europejskiej....... na dzień dzisiejszy jesteśmy za Bułgarią no może przed Litwą...............
Polskie kolejne rządy tworzą niestety szkołę coraz gorzej finansowaną ze źle w stosunku do wymagań opłacanymi nauczycielami.
ma Pan świętą rację- nie ma za co dziękować, po prostu wie Pan lepiej od nas wszystkich, jak wygląda sytuacja w szkole, wydaje się, że jest Pan w swoją pracę naprawdę zaangażowany i nie powtarza Pan głupot zasłyszanych tu i ówdzie.
Ja nie jestem "z branży", ale swoje wiem:
1. Pensum nauczyciela wynosi dziś 20 godzin pod tablicą + rady, zebrania, mnóstwo papierkowej roboty, sprawdzanie klasówek, kontakty z rodzicami uczniów, wycieczki (czasem 24 godz./ doba), doszkalanie (bezsensownie niepraktyczne, i mnóstwo innej pracy, o której nie mam pojęcia). Wychodzi ponad 40 godzin tygodniowo, jeśli nauczyciel nie ma wszystkiego w nosie. Jeśli ma- ma problemy w pracy (skądinąd słusznie).
2. Podwyżki nauczycielskie nie doganiają inflacji.
3. Znaczną część wypłaty stanowią różne dodatki. Jeśli gmina jest bogata, to gites, jeśli nie- nauczyciel dostaje grosze za wychowawstwo i inne funkcje.
4. Nauczyciele mają bardzo marne zaplecze, czy też warunki pracy- jak zwał, tak zwał, dość, że wymaga się od nich nie wiadomo czego, a do dyspozycji mają wciąż tablicę i kredę, czasami dostęp do nieodpłatnego xero (na ogól jednak nie).
5. Dzieci wychowuje dom, a nie szkoła (to dobrze, bo w końcu nie żyjemy w totalitaryzmie). Ale za to, jak zachowuje się młodzież, tylko w niewielkim stopniu odpowiadają nauczyciele.
6. Nauczyciele nie mają wolnego wtedy, kiedy dzieci, bo muszą np. do końca czerwca i od połowy sierpnia siedzieć w szkole.
7. A ta praca "pod tablicą" jest niezmiernie wyczerpująca, znacznie bardziej, niż jakakolwiek inna (może pomijając lekarzy czy górników). Wyobraźcie sobie Państwo pracę z 28 osobami w wieku dojrzewania naraz! Osobami, które często mają jakieś problemy i - w większości - wcale nie chcą współpracować! Bo dlaczego miałyby chcieć? Tyle jest dla 13-latka ciekawszych rzeczy niż wykres funkcji czy aparat oddechowy pajęczaków!
może byś tak, zanim zaczniesz udawać NAUCZYCIELA, spróbował nauczyć się podstaw ortografii i stawiania znaków przestankowych?
I wogóle trudno mi pojąć, dlaczego na przykład mnie wolno napisać tylko jeden raz danego dnia, a i to nie zawsze,a Jacek i Nana (którą lubię)zajmują całą dyskusję swymi przekomarzaniami?
Kontestujący fantazję młodszych staruszków............
Kropeczki to taka maja fantazja ........... nieco rozweselająca mnie ................ a smutek nachodzący mnie jest wynikiem sytuacji w której znalazła się moja ukochana RP ..........
popsuta przez Was ........ Staruszków .......... i młodych niedouczonych liberałów ........... którzy prawo do władzy nad nami pracownikami najemnymi wywalczyli wprowadzając do Polski.....
wściekły kapitalizm............
Niestety jak odczuwamy to na własnych kieszeniach kapitalizm wyczerpał swe możliwości rozwojowe.
Pozdrawiam.
jacekx socjalista naiwny
Kropeczki to taka moja fantazja ........... nieco rozweselająca mnie ................ a smutek nachodzący mnie jest wynikiem sytuacji w której znalazła się moja ukochana RP ..........
jacekx socjalista naiwny