Przyznają to nawet ludzie tej tradycji przychylni jak np. dzisiaj Bugaj. Niczego się przez 30 lat nie nauczyli.
Żądasz mało - nie dostaniesz nic. Żądasz dużo - dostaniesz akurat tyle, ile trzeba.
...i w tym kraju.
I co dalej? Jednorazowy przedwakacyjny i przedwyborczy strzał?
ekonomiczny nurt protestu przeciw reżimowi, który doskonale się rymuje z politycznym.
Solidarność + Solidarni 2010 = Upadek Tuskaraka?
to będą demonstracje i protesty narastające crescendo, wybory w październiku, być może konieczność obrony rzetelnego obliczenia ich wyników i - miejmy nadzieję - zupełnie nowa władza, a może i Rzeczpospolita.
Cytuje :
Jak zwykle u Solidarności postulaty z Księżyca
No to do ... , gdzie są postulaty $LD?
Myślę, że publicznie jest wstyd się do nich przyznać.
Szkoda bo zbiór zarzutów i postulatów był najlepszy od lat.Byłem na lubelskiej manifestacji. Było nie więcej niż 500 osób. marnie a właściwie wcale nie wyartykułowano problematyki protestu. Oprócz walenia w bęben wuwuzeli i tu i ówdzie krzykniętego: " Złodzieje" nic. bardzo słabe i nie dotykające istoty rzeczy przemówienia.
Indolencja związków zawodowych jest porażająca i wzmożona społecznym wirusem sobkopatologii.
W sakli kraju wyszło podobno 7 tys związkowców czyli 1%.
jesli idzie o przekaz w Lublinie to: sztampa i widoczny u szefów Regionu brak zrozumienia problemów oraz wyraźne nastawienie pod przyszłą kampanię zmniesmaczyło nawet samych uczestników manifestacji.
Teraz powinni protestować uciskani biznesmeni!
Link do teksu Bugaja
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/prof-ryszard-bugaj-nie-moge-pojac-dlaczego-wsrod-h,1,4363091,wiadomosc.html
Też sobie myślałem dlaczego dla Dudy najważniejsza jest tania benzyna.
Duda wygrał że ZaŚniadkiedziałym tylko dlatego, że publicznie zadeklarował nie lizać kaczego kupra.
Ale zgadzam się z tobą co do "Rzeczpospolitej"; jak pisał niedawno PT O'kraska, należy ją sprywatyzować całkowicie tj. sprzedać państwowe akcje norweskim parchom, i niech wildsztajny i ziemniakiewicze z resztą hołoty posmakują wolnego rynku.
Nieporadne, pająku, są te twoje tendencyjne próby minimalizowania zasięgu protestu "Solidarności".
Co prawda "Solidarność" nie wyprowadziła w tym dniu, jak zapowiadała, 100 tysięcy osób w skali kraju, ale na podaną przez ciebie liczbę 7 tysięcy złożyły się same Katowice...
żeby dalej nie prowadzić tego jałowego sporu, powiedzmy że z Gdańskiem.
Pozostały jeszcze protesty w pozostałych 14 miastach wojewódzkich, w których nie rzadko zebrało się po kilka tysięcy osób.
ludzie spod tego szyldu są współwinni wszystkiemu temu, co obecnie Polskę i Polaków dręczy. Używanie tej nazwy w zwalczaniu tego, co się samemu zrobiło to czyste kpiny z ludzi. Dlatego nie uczestniczą oni w tych wystąpieniach, bo się najwyraźniej wstydzą, że popierali takie coś. Tak długo, jak się tego politycznego trupa będzie włóczyć po ulicach, tak długo nie zmieni się nic. By coś móc zmienić, trzeba przyznać się do porażki i zrozumieć błędy, jakie się popełniło. Udawanie, że chciało się dobrze, ale nie wyszło, nikogo już nie przekonuje. Świadczy to poza tym o ludziach z "Solidarności", że mocno przecenili swoje możliwości, i w sumie ludzi oszukali. Teraz chcą tylko ratować na siłę jakiś dziwny - nie polski przecież! - mit, a przy okazji zachować choć pozory wpływów i jakieś materialne ochłapy, które kapią od czasu do czasu od tych, którym na utrzymaniu tego politycznego trupa zależy. Ile razy trzeba walnąć głową w mur, by przekonać się, że on tam stoi? Ludzie już po pierwszym razie zrozumieli, że to ślepa uliczka. Dyspozycyjni dyżurni solidarnościowcy utrzymują tą nazwę przy życiu, by tuszować wypływającą wciąż prawdę o "Solidarności" i jej korzeniach oraz zamierzonym i wykonanym planie.
Do kogo, nano, kierujesz te słowa - do działaczy Solidarności", czy może Prawa i Sprawiedliwości?
Nawet działacze Pracowniczej Demokracji, popierający dziś WZZ "Sierpień 80" i PPP, wiedzą przecież dobrze, że potencjał "Solidarności" wystarczy do rozkręcenia dużej akcji protestacyjnej.
Co może rozkręcić Jarosław Niemiec, Piotr Ikonowicz i Ruch Sprawiedliwości Społecznej ze swoich partyjniackich pozycji zobaczysz 1 czerwca.
Dobrze by było zatem, żeby chłopcy przestali nam wciskać tu swój kit, pomniejszając znaczenie dowolnego ruchu związkowego. Bo jakoś tak się składa, że wtórują oni w tym liberalnym mass mediom, które na każdym kroku dołują ruch związkowy.
dyskutant z trzyosobowej struktury krytykuje Solidarność za to, że na jej protestach było mało ludzi.
Śmiać się czy płakać?
A jeszcze niedawno ABCD pisał o Dudzie: to duży regres w porównaniu ze Śniadkiem i przejaw konformizacji sporej części (choć oczywiście nie wszystkich) struktur Solidarności.
Teraz Duda ma być uosobieniem wolności prowadzącej lud na barykady.
reżimowe, taniego paliwa się im zachciało. Pewnie sobie ubzdurali, że drogie paliwo wpływa na podwyżkę cen jakichś 90% produktów i pewnie z 50% usług (w tym np. kosztów komunikacji publicznej - w moim mieście właśnie bilety autobusowe zdrożały o 15% wskutek wzrostu cen paliwa), czyli uderza ludzi pracy mocno po kieszeni. Co za głąby, przecież każdy prawdziwy eko-lewicowiec powie im, że do pracy trzeba rowerem, a na obiad tylko pszenica z własnego ogródka, więc benzyna jest zbędna. OjejojejstrasznytenDuda!
To wspaniale, że ceny biletów rosną, bo przecież na uwagę "dojrzałej lewicy" zasługują tylko ci, którzy cierpią na otyłość i nie stać ich na bilet do pracy. Tylko tacy zabiedzeni ludzie są wiarygodni, bo na ich tle można się odpowiednio zaprezentować i podleczyć troszkę kompleksiki.
A gdyby taki robotnik jeździł na rowerze, wcinał kiełki i (dzięki temu) był szczupły i zdrowy, czy ogólnie jakoś sobie radził, przestałby być godzien uwagi. To już podejrzany element, może nawet wróg klasowy.
Taka to już różnica między socjalnymi filantropami a lewackimi gangsterami od sprawiedliwości społecznej...
było, gdyby "lewicowe" jaśnie państwo przestało się wreszcie nad robotnikiem i społeczeństwem łaskawie pochylać i dawać mu "dobre rady", pasujące do rzeczywistości jak pięść do nosa. Wsadźcie sobie ten swój paternalizm w miskę pszenicy, a "dobre rady" stosujcie do siebie, nikt wam przecież nie broni zajadać pszenicę okrągły rok, zasuwać rowerem w styczniu i... zazwyczaj nie dożywać w zdrowiu starości, bo nabzdyczenie zwykle szkodzi bardziej niż niezdrowy tryb życia.
to przekomarzanie się z reprezentantami sekty zdrowo-szczupłych samo w sobie jest zabawne jak każda dyskusja z tego rodzaju fiksatami, czy będą to roznosiciele "Strażnicy", czy Egolodzy. Przestaje być natomiast zabawne, gdy uświadamiamy sobie, że na lewicę przypałętali się koleżkowie, którzy nawet nie wiedzą, że w Polsce są całe rzesze ludzi zmuszonych dojeżdżać codziennie do pracy kilkadziesiąt kilometrów i to na trasach nierzadko pozbawionych innych form komunikacji niż samochód. Oczywiście nasi mądrale nie dadzą dobrego przykładu i nie pojadą rowerkiem zimą lub jesienią codziennie na godzinę 6 czy 7 rano do pracy 20 km w jedną stronę - ich stać jedynie na pomstowanie, że związkowcy widzą korelację między cenami paliwa a kosztami życia.
Przecież wiadomo, że kawiorowa lewica oderwana jest od rzeczywistości i siedzi w swoim Nowym Wspaniałym Świecie. I nie zauważa, że pomija największy od lat protest pracowniczy w miastach, w których panował marazm. Lewicowy protest, który zebrał w skali kraju około 30 tysięcy demonstrantów. Tzw. lewica gromadzi w tym czasie po 100 osób na swoich akcjach.
Baza rozmija się z nadbudową? Ale jeśli spojrzeć na tą obecną nadbudowę, to dobrze.
Swoją drogą, to jakieś kuriozum, żeby typ, który w ramach wymuszania ekoharaczu kazał sobie sprezentować (również) rowery, teraz brał się do piętnowania "Egologów". Tfu!
Dobra, idę do pracy, wiecie co to takiego?
Nie pszenica, nie rowery! Uryna na żałobnych pochodach, to jest coś dla mas!
W tym jednym się zgadzamy, Gburze, trzeba wiedzieć o czym się pisze.
Gdybyś Ty wiedział, to nie dziwiłoby Cię, że robotnik może dojeżdżać i po 20 kilometrów do pracy na rowerze i to o każdej porze roku, byleby na drodze nie było łyżwiska. Znam takie osoby z pracy i nie są to żadni "egolodzy". Jeździ pięciu, dlaczego nie może piętnastu?
Wiedziałbyś też, że zwyczajni ludzie często dbają o zdrowe i tanie pożywienie, biegają po lasach w poszukiwaniu grzybów, dzikich owoców, rozmaitych ziół, zajmują nieużytki, gdzie uprawiają sobie choćby natkę pietruszki, robią domowe przetwory, kiszą ogórki etc. Nie rozumiem dlaczego nie mieliby zainteresować się również kiełkami?
Inna sprawa, że gdybyś do tego jeszcze myślał, to nie bredziłbyś o "zajadaniu pszenicy okrągły rok", bowiem to się właśnie powszechnie praktykuje. Podpowiedź: mąka, chleb, makaron. Sęk w tym, że nie jest to najzdrowsze i najtańsze wykorzystanie tego zboża, dlaczego tego ludziom nie uświadomić?
Dlaczego?! Bo lepiej w zinach pisać frazesy o złu "wielkich korporacji", "neoliberalizmu", chodzić w wiecznej żałobie po przedwojennych bohaterach i jojczeć, że gdyby nie komuna, byłby tu kapitalistyczny raj. Socjalny, nie neoliberalny. Szaraczki mają tu robić za tło i potwierdzenie tez, im gorzej się prezentują, tym lepszy "dowód" stanowią...
A, zapomniałbym, można jeszcze narzekać na wysokie "koszty pracy" i akcyzę (czyżby koszty... prowadzenia działalności gospodarczej?!)...
--
Teraz zajmijmy się tym nieszczęsnym paliwem. Wiadomo, że istnienie 'korelacji między cenami paliwa a kosztami życia" dostrzec mogą tylko tak nieprzeciętne umysły, jak Twój, pozwól więc głupcom się dziwować.
A dziwne dla nas jest to, że związek nie domaga się od kapitalistów zrekompensowania w płacach zwiększających się kosztów życia, ale woli domagać się od państwa obniżenia akcyzy na paliwo, bo o to tutaj właściwie chodzi. Dodajmy, że robi to sytuacji rosnącego deficytu, gdy u władzy jest liberalny rząd, który kombinuje jak by tu przyciąć "swoje" koszty. Liberalny, więc wiadomo jakie koszty. Ale to przecież - zdaniem Przewodniczącego NSZZ "S" Piotra Dudy - dobrze, gdy nie ma "za dużo socjalu"...
zawsze gdy bufona trafisz w czuły punkt i obnażysz jego brednie, to bardzo dużo wrzeszczy, syczy, jęczy, nadyma się i stęka, w odpowiedzi zaś ma nieskładny słowotok, wycieczki personalne (typowe dla tchórza, któremu odwagi cywilnej brakuje nawet na to, żeby się przedstawić) i brnięcie dalej w te swoje bzdury. No już, już, spokojnie, do dzieła mędrcu, propaguj to masowe jeżdżenie rowerem zimą przez 50-latków czy matki, które wożą dzieci do przedszkola, no i koniecznie te uprawy kiełków. A gdy już przekonasz masy, to załóżcie związek zawodowy rowerzystów i kiełkowców, żeby w sile 700 tysięcy ludzi - tylu członków ma "Solidarność" - domagać się obniżki podatku na rowery. Na razie reprezentujesz wyłącznie sektę nabzdyczonych dziwolągów.
Nie będę się z anonimowym typem licytował w szczeniackich rankingach typu "kto najlepiej zna klasę robotniczą & zwykłych ludzi", bo to są zabawy typowe właśnie dla salonowych piesków, które kochają robotnika przez duże "R" miłością najszczerszą, lecz teoretyczną. W zupełności wystarczy mi prywatna wiedza o tym, w jakich realiach żyją moi znajomi z pracy, znajomi prywatni czy rodzina, by między bajki włożyć opowiastki o możliwości masowych dojazdów rowerem do pracy w polskim klimacie przez okrągły rok przez ludzi w średnim wieku czy posiadających potomstwo, które zawozi się do przedszkola. A i w przypadku młodych i zdrowych uważam, że tym się różni lewica od nostalgicznych reakcjonistów, że pozwala ludziom czerpać ze zdobyczy cywilizacji, które czynią życie bardziej wygodnym, zamiast zmuszać ich do kultywowania autarkiczno-spartańskiego dziadostwa, które zresztą sama zazwyczaj popiera głównie w teorii i w sferze moralizowania.
myślicielu: na pytanie, dlaczego skoro 5 dojeżdża do pracy, to 15 nie mogłoby tego robić, odpowiedź jest banalna. Ponieważ to, co jest możliwe w przypadku 5 osób, niekoniecznie stosuje się do 15, a tym bardziej do 150, 1500 czy 15000. Truizmem nauk społecznych jest to, że nie wszystkie postawy małych grup można przenieść na masowe społeczności, a tym bardziej dokonać tego w niedługim okresie czasu i to na mocy moralizowania. To, że jeden chce i może jeździć rowerem lub zbierać zioła, nie oznacza, że wszyscy mogą się w ciągu kwartału przesiąść na rowery lub rozpocząć zbiór ziół. A związek zawodowy nie jest od projektowania możliwego przyszłego społeczeństwa, lecz od dbałości o poziom życia tutaj i teraz. Natomiast z punktu widzenia lewicy gdyby te twoje wywody o rowerach i pszenicy miały sens, to również sens miałyby recepty, wedle których wystarczy dawać żebrakom jałmużnę, aby rozwiązać problem ubóstwa. Lewica zdrowotno-anorektyczna jest jak widać także lewicą korwin-mikkowską i podobnie jak tamta wzywa: bądźcie kowalami własnego losu, każdy może być milionerem nawet jeśli dziś jest pucybutem, do dzieła, bracia!
Nie wiem co Ci zawiniły te kiełki i/lub rowery, nie są przecież szkodliwe, a nawet przeciwnie, nikt też, PRÓCZ CIEBIE, nigdzie nie twierdzi, że jest to jakieś panaceum na wszystkie problemy świata.
No, ale niestety, choć niektóre oczywistości są dla Ciebie zrozumiałe, to, jak się okazuje, wcale nie przeszkadza Ci to w projekcji jakichś własnych absurdalnych urojeń na cudze poglądy. Nie ma to jak najpierw powymyślać jakieś brednie, a potem się z nimi rozprawić. Do takich "triumfów" nie potrzebny jest nawet oponent, niestety też i takie "zwycięstwo" ma mdły smak, więc rozumiem frustrację. Niestety pomóc Ci nie mogę.
Aby nie być gołosłownym, zaprezentuję próbkę. Pisałem o wzroście pogłowia cyklistów z 5 do 15, a nie z 5 do 15000, co daje zawsze ledwie 300 % wzrost, który jest jak najbardziej możliwy, a nie 300 000 %, co się Tobie ubzdurało. Podobnie nie pisałem o masowym zbieraniu leśnych ziół, a uprawie kiełków, co też jest możliwe (podkreślam możliwe). Pierwsze stanowiło jedynie przykład, że nie każdy robotnik ma horyzonty myślowe ograniczone do Twoich schematów.
Dlaczego podejmuję takie tematy? Bo są sensowniejsze z życiowego punktu widzenia, niż wszystkie Marsze Rotmistrzów razem wzięte i jojczenie o szwecjalizmie. To **porada praktyczna**, oparta na doświadczeniu, a **nie postulat polityczny**, demagogu od siedmiu boleści.
A biorąc pod uwagę możliwości niszowej lewicy, to mówimy jednak o docieraniu do małych grup, a nie mas.
Co do tego 700-tysięcznego związku zawodowego, czepił się go plankton i wrzeszczy "walczymy". Z akcyzą ;-)
--
Nie wątpię, że piętnastoletni volkswagen w dobrym stanie, bez wypadkowych epizodów w swym długim życiu, jest nieprzeciętną zdobyczą w tym kraju, ale dla jednostki. Jeżeli jednak takie ma być rozwiązanie problemów komunikacyjnych mas, nie jest to żadna zdobycz cywilizacyjna, ale właśnie dziadostwo, umożliwiające najwyżej na komfortowe... tkwienie w korkach. Takie kiszenie się w spalinach - nawet jeśli ich wytwarzanie będzie tańsze dzięki związkowi zawodowemu, który zawalczył o obniżkę akcyzy, kosztem dofinansowania obiadów dla dzieci z biednych rodzin, albo kursów zawodowych dla bezrobotnych - trudno nazwać postępem.
Zabawna rzecz, w teorii z akcyzy na paliwo winny pokrywane być koszty utrzymania i rozbudowy dróg. Postulat jej obniżenia, a zatem i zwiększenia dostępności paliwa, można zatem sformułować: WIĘCEJ SAMOCHODÓW, MNIEJ DRÓG! ;-)
nie musiałeś aż tyle pisać, żeby przekonać mnie do rzeczy, do których jestem od dawna przekonany, np. do zdrowego odżywiania, transportu publicznego,rezygnacji ze spalania benzyny bez umiaru.
Gdybyś natomiast był bardziej bystry, to zauważyłbyś, że różnica tkwi w metodach. Tacy jak ty patrzą na społeczeństwo z pozycji kaznodziejów i guru, którzy uważają, że moralizowaniem (zresztą głównie w internecie, bo już kursów zdrowego odżywiania w plebejskiej dzielnicy się wam zorganizować nie chce), pokazywaniem palcem i potępianiem na poziomie jednostek i małych grup można dokonać zmian w społeczeństwie, które jest zdezintegrowane oraz ubogie i uwikłane w wyścig szczurów. Zacni z was byliby pastorowie protestanckich sekt w USA, bo już lewicowi doktrynerzy zmiany oddolnej wyśmialiby te wasze wywody, że praktykowanie indywidualnego rozsądku czy samorozwoju jest materiałem na zmianę społeczną. Natomiast tacy jak ja uważają, że spore pole do popisu ma tutaj polityka publiczna, która zmienia warunki zarazem odgórnie, poprzez inwestycje publiczne, zmiany prawa, instytucji, systemu podatkowego itd., jak i oddolnie, poprzez mozolne i długotrwałe propagowanie innych wzorców niż obecne. To jest opcja socjal-demokratyczna. Stąd też, nie będąc fanem indywidualnej motoryzacji, uważam za absurd wywody pod adresem związku zawodowego, że broni pracowników najemnych przed wzrostem kosztów życia, bo to jest jego podstawowe zadanie, a zastąpienie samochodów sprawną komunikacją zbiorową czy choćby dogodnymi warunkami do jeżdżenia rowerem w sezonie, to zadanie państwa i grup nacisku na nie, nie zaś poletko dla domorosłych proroków.
Swoją drogą, przypomnij nam misiaczku, jakie to działania oddolne na rzecz zmiany szkodliwych nawyków na rozsądne postawy indywidualne propaguje twój ulubiony związek zawodowy. Bo coś mi się zdaje, że to, co jest przedmiotem twojej zajadłej krytyki w wydaniu Solidarności, bez mrugnięcia okiem akceptowałeś w wydaniu Sierpnia '80. Przecież to lider tego ostatniego przed wyborami lubi się obwozić po siedliskach biedy, wyzysku i patologii społecznych, aby tam ogłaszać, że państwo ma dać, zmienić, naprawić, najlepiej rękami Bogusława we wciąż nieosiągalnym parlamencie. Czy już prowadziliście kursy kiełkowania pszenicy wśród górników i dawaliście im "porady praktyczne"? A może namawialiście mieszkanki wałbrzyskich slamsów, żeby nie marnowały forsy na bilety autobusowe, lecz zasuwały piechotą, bo to zdrowo, za darmo i ekologicznie, więc będzie na 7 marchewek więcej? A może pouczacie sprzedawczynie z hipermarketów, że pracują w świątyni szatana, czyli wśród przetworzonego pseudo-jedzenia? Na szczęście twój idol jest ciut mądrzejszy niż ty i sens dostrzega w rozwiązaniach systemowych, zamiast w kaznodziejstwie i "zmienianiu świata poczynając od siebie" - tyle że u niego nie razi cię to samo, co krytykujesz u Dudy.
wysuwa OBNIŻKĘ PODATKÓW, bo taki przecież sens ma postulat obniżenia akcyzy na paliwo?
po pierwsze nikt tu nie twierdził, że ów protest był lewicowy, po drugie nie był to postulat wysuwany na czoło, lecz jeden z bodaj kilkunastu, po trzecie wreszcie - znam z historii sporo przykładów, gdy lewica postulowała obniżkę akurat tych podatków, które są szczególnie dotkliwe dla niewiele zarabiających. A poza wszystkim innym to dyskusja w ogóle nie jest o akcyzie na paliwo, tylko o tym, że kilku jegomości obraziło się na związek zawodowy, bo nie popiera on wzrostu kosztów życia.
Dyskusja jak zwykle koncentruje się wokół tego kto jest prawdziwie lewicowy a kto należy do lewicy fałszywej. Dlatego - jak zwykle - z dyskusji trzeba wyciągać niemal na siłę wątki merytoryczne. Wątek cen paliw jest takim przykładem. Ideolodzy Solidarności uznali, że sposobem na walkę ze wzrostem kosztów życia jest m. in. obniżka podatków, i to jest fakt, o którym chyba dyskutować nie ma co, a jeżeli ktoś miałby wątpliwości, to wystarczy zajrzeć na portal "S". Nie wiem dlaczego akcyza paliwowa miałaby być "szczególnie dolegliwa" dla mało zarabiających, a już np. podatek dochodowy nie. Owszem, można postulować niższe podatki, ale chyba jednak powinien towarzyszyć temu postulat generalnej przebudowy systemu podatkowego w kierunku większego obciążenia zamożniejszych warstw społeczeństwa. Takie ujęcie można by nazwać postępowym. Tymczasem w wydaniu Dudy mamy podejście eklektyczne w stylu 21 postulatów, czyli pomieszanie spraw drugorzędnych z postulatami w stylu "żeby ludzie żyli dostatniej". Dlatego napisałem, że przez 30 lat "niczego się nie nauczyli".
podatki dochodowe, o ile wiem, nie wzrosły od ładnych kilku lat. Natomiast ceny paliwa w tym samym czasie - owszem, i to zdaje się dość znacznie. I wzrost ten jest odczuwalny nie tylko przez tych, którzy tankują samochód, ale też przez tych, którzy kupują droższy bilet autobusowy lub droższe - bo wzrosły koszty transportu - produkty spożywcze i inne. Poza tym w tym konkretnym przypadku nie dyskutowałem z ludźmi, którzy kwestionują sensowność obniżania akcyzy i proponują zastąpienie tegoż aktu podwyżką lub obniżką czegoś innego - tu dyskusja trwa z ludźmi, którzy tak bardzo są uczuleni na spaliny i siedzenie w fotelu samochodowym, że przesłania im to kontekst problemu związanego z postulatem "Solidarności".
Gburango, Ty dyskutujesz cały czas sam z własnymi wyobrażeniami. Jak udało Ci się dostrzec, jestem osobą anonimową, nie deklarowałem też przynależności do jakiejkolwiek partii, sekty, czy kółka różańcowego. Ergo, wypowiadam całkowicie prywatnie własne opinie na niszowym portalu w jeszcze bardziej niszowych komentarzach. To tylko Tobie roi się, że na wylot znasz mnie, a tym bardziej "nas", czy też "takich jak ja". Cóż, podobno im więcej głupoty, tym mniej wątpliwości...
Osobiście mi to zwisa, co sobie ubzdurasz, ja swobodnie piszę to, co mam ochotę napisać. Zwrócę Ci tu przy okazji uwagę, że akurat ja o postulacie obniżki akcyzy na paliwo pisałem, ale to Cię najwidoczniej mało obchodzi, ciekawsze jest gaworzenie o "opcji takich jak Ty" w "polityce publicznej", czyli salonowych baśniach z tysiąca i jednej nocy (-:
O tym, że treść moich wywodów ma znaczenie praktycznie pisałem nie z powodu tego, że widzę w "wywodach" wielce praktyczne narzędzie, ale dlatego, że praktycznie sprawdziłem to, o czym pisałem.
twoja historia: klakier ziętkowców, który wielokrotnie stawał tu murem za wodzusiem i jego pretorianami, teraz udaje samotne niewiniątko, raz jest hiperrobociarzem z bojowej "radykalnej lewicy", a raz sierotką, która działa wśród "ludu" z kagankiem oświaty w dłoni, raz konstatuje, że funkcjonuje wśród garstki owej "radykalnej lewicy", innym razem pohukuje, że ja jestem niszą, raz jest za prostacko-populistycznym związkiem wiodącym lud na barykady, a innym razem pomstuje na "demagogów", którzy cynicznie prezentują się na tle zabiedzonych mas. Cóż za złożona osobowość, ta przypadłość ma nazwę na "s" i nie jest to bynajmniej "solidarność". A co do bajeczek, że "sprawdziłeś", "zdziałałeś" i "znasz", to krótka piłka: jak masz, to pokaż - konkrety, fakty, nazwy, umiejscowienie, nazwiska, a wówczas możemy podyskutować, bo na razie to po jednej stronie jest jawny związek z 700 tysiącami członków, a po drugiej anonimowe fantasmagorie kiełkownika pszenicy i specjalisty od pedałowania przez zaspy na czele przekonanych naśladowców.
"Urzekła mnie twoja historia" - przyznam, że bezsensownie nadużywany frazes w ustach wykształconego człowieka robi odpowiednie wrażenie :-)
Faktycznie jesteś ciekawym przypadkiem. Z wyrywkowych informacji o mnie i moich poglądach pojawiających się w moich komentarzach, które to zresztą często nadinterpretujesz, bądź w ogóle rozumiesz opacznie, budujesz sobie pełen obraz w/g tkwiących w Twojej czaszce schematów, a potem pochylasz łeb i nacierasz rogami na urojoną postać. Trzeba przyznać, że pięknie potwierdziłeś to, co pisałem wcześniej o tych Twoich urojeniach. Dziękuję :-)
Chcesz dyskutować, to się odnoś konkretnie do tego, co piszę, w przeciwnym wypadku będziesz dalej walił głową w mur.
Jeszcze jedno, z jednej strony jestem ja, anonimowy "kiełkownik pszenicy i specjalista od pedałowania przez zaspy", a z drugiej strony jesteś Ty, [tu miejsce na peany na Twoją cześć]. Kropka. To, że masz odpał uważać się za 700-tysięczny związek zawodowy jeszcze nie oznacza, że on cały siedzi w Twojej niszy ;-)))
A teraz wyobraź sobie (i atakuj! :-)), że pomysł domagania się obniżki akcyzy na paliwo jest właśnie "prostacko-populistyczny"...
to nie ja się uważam za 700-tysięczny związek zawodowy, to niszowy anonimowy fiksat kiełkowo-rowerowy, jakim jesteś, nadyma się i namolnie poucza od ładnych kilku dni właśnie ów jawny i realnie istniejący związek zawodowy w kwestii tego, jakie "powinien" mieć postulaty, żeby kilku dziwaków raczyło go uznać za reprezentację pracowniczych postulatów. I to tyle, bezradny, mało rozgarnięty i niezwykle "rzetelny" dyskutancie, który to wcale a wcale nie ma urojeń i nie bredzi zamiast dyskutować. Napisz coś o urynie czy czym tam jeszcze, to jest własnie twój poziom "rzetelnej" dyskusji. Jak widać, namoczona pszenica nie pomaga na inteligencję.
Ależ "namoczona pszenica" pomaga na inteligencję, ale nie tylko. Kto wie ile kosztuje kg mąki, chleba, ziemniaków, a ile pszenica, a szczególnie w przeliczeniu na kg "namoczonej" skiełkowanej/ugotowanej i jakie ma wartości odżywcze w porównaniu z w/w, ten będzie rozumiał jakie może mieć dobroczynne znaczenie przy zaspokajaniu żywnościowych potrzeb przy bardzo ograniczonym budżecie. Ja to wiem z doświadczenia. No, ale ten, dla którego lutowe, czy marcowe winogrona(czy też "winogrony", jeśli wolisz) są najpopularniejszym, żeby nie powiedzieć wzorcowym owocem dla mas, może tego nie zrozumieć.
Ja się nie nadymam, mam prawo do swobodnego komentowania poczynań nawet 10-milionowego związku zawodowego i z niego swobodnie korzystam. To raczej Ty jesteś tak nadęty, że wydaje Ci się, iż popieranie 700-tysięcznego związku uprawnia Cię do zamykania innym ust z pozycji kogoś Niezwykleważnego, bynajmniej nie niszy.
I wyobraź sobie, że nie tylko mogę sobie uznawać postulaty wieeelkiego związku za idiotyczne, jeśli mam na to ochotę, ale mogę też sobie być "kilkudziwakiem", a Tobie nic do tego. Jeśli Ci się nie podoba moje zdanie, krótko zresztą uzasadnione merytorycznie, to zawsze możesz przedstawić kontrargumenty, zamiast atakować ad personam. Popatrz wyżej, a zobaczysz kto pierwszy wyskoczył z kpinami z "na obiad tylko pszenicy", nazywaniem oponentów "fiksatami", "mądralami", "egologami" z "sekty zdrowo-szczupłych" i tak dalej. Ja dopiero w rewanżu przypomniałem Ci, że lubisz(/-łeś) "zaglądać" do urynału, a drwisz z jedzenia kiełków, jakby to było tak chore, jak popijanie własnego moczu...
Oczywiście możesz teraz udawać, że wyśmiewasz jedynie postulat walki z masową biedą za pomocą kiełków, ale pamiętaj wtedy, że ja tego nie twierdziłem, to tylko Twoje wymysły. Ja jedynie życzliwie doradziłem, że skoro można pomagać indywidualnym osobom w walce z problemami mieszkaniowymi, to można również pomagać im w walce z pogłębiającą chorobę otyłością, (również) doradzając zdrowszą dietę. Nie chodziło mi o wykpiwanie "grubasów" (tym zajmowały się prawackie trole), ale o jasne postawienie sprawy, że otyłość to nie jest kwestia gustu, stylu życia, lecz patologia, z którą należy walczyć. Choroba nie tylko nie powinna być w tym wypadku usprawiedliwieniem, ale powodem do jeszcze większego skoncentrowania się na tej sprawie. To, co mnie w tym wypadku boli, to brak świadomości u towarzyszy, jak ważną sprawą dla zdrowia jest żywienie. Bo co z tego, że pewna pani zatrzyma swoje mieszkanie, jeśli z powodu choroby będzie regularnie pomieszkiwać w szpitalu?
Jeszcze muszę spostować, że ja nigdzie nie pisałem o rozwiązywaniu masowych problemów komunikacyjnych rowerami, to Ty z tym wyskoczyłeś, jak Filip z konopii, a ja nie zaprzeczyłem, że to dobry środek lokomocji. Tak przynajmniej utrzymywało dwóch pracowników firmy, gdzie wcześniej pracowałem. I wyobraź sobie, że obydwaj byli w wieku powyżej 60-tki i w drodze do pracy i z pracy "pedałowali przez zaspy" w zimie.
Rozumiesz już kto tu jest nadętym bucem, czy ta prawda za bardzo boli, by przyjąć ją do wiadomości?
naprawdę myślisz, że jeśli sto razy powtórzysz wywody o skiełkowanej pszenicy, doradzisz "grubej pani", żeby ją kiełkowała zamiast chodzić na demonstracje, "merytorycznie" napomkniesz o urynie sprzed kilkunastu lat, a na koniec znów zaczniesz smęcić o rowerach, to udowodnisz cokolwiek poza tym, że jesteś maniakalnym nudziarzem spod znaku lajfstajlowych modnych bzdurek? Nie żałuj sobie, napisz to znów, skoro niczego innego - oprócz kamerdynerstwa wobec wodzusia, z czego byłeś dotychczas tutaj znany - nie potrafisz. Ani to przekonujące, bo fiasko takich egologicznych bzdetów widziałem już na setkach przykładów wśród "alternatywki", ani dla mnie nieobraźliwe, bo byle anonimowy pener nie jest mnie w stanie obrazić.
nikt ci tu histeryku nie zabraniał krytykować "Solidarności", ani nie zamykał ust. Jak dla mnie, możesz gaworzyć do końca świata, a jeśli chodzi o "Solidarność", to mniemam, że o twojej "krytyce" nigdy się ona nie dowie. To tylko ja w ramach relaksu w przerwach w nudnej pracy wdaję się tutaj w pogawędki z namolnymi kaznodziejami - a gdy mi się znudzi, to zostanie ci już tylko pszenica.
Jest takie powiedzenie: mądrej głowie, dość dwie słowie, ale przecież ja piszę do Ciebie, więc stukrotne powtarzanie tego samego jest jak najbardziej uzasadnione i chyba tylko Ciebie może dziwić, ale nie przejmuj się tym, że tego nie rozumiesz, tak już po prostu musi być.
Fiasko co sensowniejszych poglądów dostrzegłeś pewnie u siebie, ale nie daj się zwieść, to nie wina tych poglądów. Ja wiem, że jak już moda na coś, której się oddajesz całym sercem, wywietrzeje Ci z głowy, to od razu czujesz potrzebę zaatakowania tego czegoś i tych, którzy, jak Ty, nie porzucili swoich przekonań, ale nie mam o to do Ciebie pretensji. Wygląda po prostu na to, że skutki urynoterapii są nieodwracalne. I nie bądź taki skromny, nie trzeba się wstydzić, że już kilkanaście lat temu byłeś taki mądry. A co dopiero teraz jako doświadczony, sędziwy 35-latek?! ;-)))
Nie używałem nigdzie zwrotu "gruba pani", więc cudzysłów pewnie stąd, że cytujesz sam siebie.
O "wodzusiu" będę pisał kiedy chcę i co chcę, ale o ile dobrze pamiętam, to nie tyle pisałem o nim, co o Etatowej Ideofcy i rozmaitych kuriozalnych wymysłach jego ("wodzusia", nie Ofcy) przeciwników. No, ale dla mentalnych faszystoidów każde słowo musi oznaczać wyraz poparcia dla jakiegoś Wodza, chyba, że sami doznali oświecenia i uznali się za Wodzów, wtedy to oni oczekują wyrazów oddania i posłuszeństwa.
Gdybym nie był "anonimowym penerem", to już pewnie byś mi groził, a tak pozostaje Ci się nie obrażać :-)
A i zapomniałbym, kiełki są smaczne, zdrowe, tanie i pożywne. Rower też jest wspaniały. Wiesz, to taki "lajfstajl" najeść się zdrowo i do syta za niecałe dwie stówki. Survival modny przecież jest nawet wśród salonowych anorektyków! ;-)
Pomysł obniżki akcyzy jest "populistyczno-prostackim" "bzdetem", bo po pierwsze, nie ma na to zbyt wielkich szans w obliczu tego całego kryzysu i rosnącej dziury budżetowej, po drugie, obniżka z pewnością nie byłaby zbyt wielka, więc bez trudu mogłaby się rozpłynąć w kieszeniach zarówno sprzedających paliwo, jak i tych dostarczających owe "90% produktów i pewnie z 50% usług", po trzecie, rząd prędzej, czy później musiałby sobie zrekompensować taki ubytek pieniędzy, albo tnąc "zbędne wydatki", obstawiam tutaj "rozdęty socjal", albo podnosząc znów np. VAT, co tak czy siak obciążyłoby zwykłych ludzi, po czwarte znacząca część użytkowników samochodów nie zmniejszyłaby wydatków na paliwo, lecz częściej wybierała ten rodzaj transportu, zamiast komunikacji miejskiej/międzymiastowej, a to odbiłoby się niekorzystnie na i tak już fatalnym stanie dróg (powód do podwyżki akcyzy?), częstszych korkach, czyli taniej kupionym, ale zmarnowanym paliwie, czego subiektywnie można nie dostrzegać, a także jednostkowej cenie biletów (znów podwyżka?), czy konieczności likwidacji "nieopłacalnych kursów". W przypadku najgorszego scenariusza, koszty życia w dłuższej perspektywie nie tylko nie zmalałyby, ale wręcz wzrosły, po kolei obniżka akcyzy nie wpływająca na ceny zwłaszcza towarów na które popyt jest stały, np. żywności, obniżenie wydatków państwa na biednych, wzrost cen biletów, podwyżka np. VAT-u, dalsze pogorszenie jakości dróg, podniesienie akcyzy i dalszy wzrost "cen wszystkiego". To rzeczywiście wspaniała sprawa, nie ma co...
Oczywiście taki pomysł może się spodobać, bo przecież wszyscy samochodziarze i nie tylko zresztą, narzekają na wysokie ceny paliwa i straszliwy ucisk podatkowy, więc ten postulat to sam miód dla ich uszu, jeśli się nad tym poważniej nie zastanowią.
A pszenica dobra jest! ;-)
jeszcze sto razy to samo o pszenicy, rowerkach, urynie itd. Na pewno się tym przejmę i na pewno coś ci pomoże takie epatowanie kretynizmem.
Może to Ty jednak napisałbyś coś mądrego nt. akcyzy?
O tym, że cena paliwa ma wpływ na ceny "wszystkiego" już wiemy, takie spostrzeżenia pojawiają się już u gimnazjalistów...
A co dalej?
jakieś życzenia, panie nudziarz? Po co o czymkolwiek dyskutować z typem, który w odpowiedzi ma jedynie rozwlekły, czysto spekulacyjny słowotok, gęsto podlany sosem sekciarskich bzdurek, "argumentów" spod znaku "ja znam, ja widziałem" i tandetnych wycieczek personalnych?
Masz rację, z takim typem nie ma sensu rozmawiać, ale przecież każdemu trzeba dać szansę, nawet Tobie.
tobie dano szanse na niekończące się bełkotanie, abym ja już nie musiał kopać leżącego.