[Zmiany są konsekwencją reformy szkolnictwa wyższego autorstwa minister Barbary Kudryckiej, którą podpisał 5 kwietnia prezydent Bronisław Komorowski]
--
No i gremialnego głosowania studentów na PO i Komora.
"by żyło się lepiej - wszystkim".
Przecież nie na przygłupów PiS i nie na SLD, dla którego lewicowość sprowadza się do walki z tzw. seksizmem (vide kuriozalna reakcja SLD na słowa Tuska opisana tutaj: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,9708641,Partia_Kobiet_oburzona__seksistowskimi__slowami_premiera.html). Trochę głosowało na PSL, i tak dobrze.
Studenci i tak polecą głosować na PO! Bo PO przynajmniej jest szczera. Jak zapowiedzieli, tak tez realizują neoliberalne reformy. SLD nigdy nie wzniósł się na ten poziom szczerości.
A co będą robić? Zamiatać ulice? Właściciele przecież, żeby rządzić, nie muszą mieć dyplomów. I w ogóle w swych decyzjach nie muszą się nimi kierować. Czy protesty na placach hiszpańskich miast nie są następstwem także tego problemu?
Rote_fahne,
jest gorzej, jak nie PO, to UPR. Tak to już jest z tymi studentami. Nie wiadomo, co gorsze... Nie ma chyba innej tak bardzo nasiąkniętej prawackimi bredniami grupy społecznej niż studenci (głównie nauk społecznych i humanistycznych). Ale to w dużej mierze wina lewicy, która nie podejmuje walki z ultraliberalizmem na polu propagandy i nauki.
A może jednak spróbowac zagłosować na coś, co jest poza parlamentem, a nie na ciągle tych samych, różniących się, mimo wszystko, bardzo niewiele?
Zresztą wielu studenciaków głosuje na UPR, czego całkowicie nie mogę zrozumieć.
Z tego co się orientuję to UPR jest lepiej lub gorzej ale jednak aktywne i obecne na uczelniach, zarówno wśród studentów, jak i kadry. Czego nie można powiedzieć o organizacjach lewicowych. Poza tym jednak UPR kojarzy się z Korwinem (choć nie wiem czy jest jeszcze członkiem UPR), czyli mają wyrazistą "twarz" - znowuż tego nie ma lewica pozaparlamentarna. Na koniec - UPR jest że tak powiem "całościowo radykalna" - znasz takie organizacje na lewicy (poza kanapami)?
sld się mianował jedyną prawdziwą lewicą i faktycznie będąc siła konserwującą obecny układ polityczny notorycznie kłamie
Czasami rozumiem prawicowców- oni patrzą na czyny i słowa pojedynczych osób, nie kierują się zazwyczaj abstrakcjami ideologicznymi
Głosowaliśta na Platforme no to wzieli was na Platforme. Terozki rozklinita, że Tusk wcale nie jest taki fajny, w porzo i w ogóle.
A po studiach nie czeka was wcale kariera, jeno pot, krew i łzy na stażu lub pracy za tysiąc pińcet.
Zamiast czytać utyskiwania na studentów, którzy jakoby gremialnie głosują na Tuska i jego klikę, wolałbym znaleźć wśród komentarzy odpowiedź na pytanie: dlaczego PO jest dla żaków bardziej atrakcyjna i godna zaufania, niż PPS, KPP, PPP, RACJA Polskiej Lewicy, FA, LA, ZSP, PD, GPR, itp. itd.?
Osobie, która na powyższe pytanie udzieli najbardziej przekonującej lub najbardziej nowatorskiej odpowiedzi, postawię pół litra.
Konkurs uważam za otwarty.
Tu trzeba zadać pytanie dlaczego w ogóle na prawicę? Bo to że na PO wynika już tylko z faktu, iż przeciwieństwie od PiS czy niegdysiejszego LPR-u, PO jest bardziej atrakcyjna medialnie. A studenci, czyli mlodzież, wychowani na konsumentów preferują towar ładniej zapakowany. Zamiast karłow z PiS wolą piłkarzy z PO.
A dlaczego ich wybór sprowadza się li tylko do prawicowych oszołomów? Otóż pokolenie obecnych 20-latków przeszło niebywałą tresurę ideologiczną. A będzie jeszcze gorzej (katecheci w przedszkolach). IPN-owska wersja historii najnowszej sprowadzę pojęcie lewicy do gułagu. Dodatkowo neoliberalne dogmaty wpajane do łbów o małego wszelkie prawa socjalne, emerytalne, pracownicze sprowadzają do niesłusznie nadanych "przywilejów", związki zawodowe do mafii nierobów itp.
Przy całkowitej degeneracji ideowej partii, która na 20 lat ukradła pojecie lewicy w Polsce, efekt jest taki a nie inny.
pali marihuane skoro przeszło tresure. A czemu nie chodzi do kościoła skoro przeszło tresure.
szybko mi się jakoś dodał komentarz... Społeczeństwo generalnie przechodzi tresure. Tak jest skonstruowany system edukacji wychowania. Tak jest skonstruowane państwo aby wpajać pewne wartości. Ale to nie tłumaczy tej żałości lewicy jaką mamy dziś. Zamiast wiecznie narzekać na złe siły mordoru co nam społeczeństwo kradną warto przyjrzeć się samemu sobie i odpowiedzieć na bardzo proste pytanie co robie nie tak. Może jest tak, że ta lewica nie ma tym studentom ani tak naprawdę komukolwiek cokolwiek do zaoferowania. Może warto się zastanowić czy to, że ktoś buduje ruch od 15 lat i cały czas jest na etapie 20 osób nie znaczy, że po prostu się do tego nie nadaje. Czy nie wyczerpały się pewne narzędzia w postaci 15 osobowych pikiet oświadczeń na lewica.pl pracy z ludem bez polityki etc etc. Niby banały ale ja od lat mam niejasne wrażenie, że wśród zawodowych działaczy lewicy panuje takie debilne krowie samozadowolenie gdzie wszelkie błędy spycha się na czynniki obiektywne albo wroga złego co nam bruździ i szczypie po tyłkach.
a) PO zdołała się utożsamić z pojęciem sukcesu, glosowanie na PO jest jakby powiedzeniem znajomym ,,uważam że mi się powiedzie''
b) PO sprzyjają wszystkie mainstreamowe media, ostatnio nawet z ,,Przeglądem'' włącznie (czyżby zapowiedz koalicji SLD PO), spójrz też na robotę szkoły (np testy od WOS i przeddsiębiorczości promują neoliberalne wzorce myślenia)
c) Nawet ja nie jestem w stanie sobie w pełni wyobrazić nieneoliberalnego świata, 20 lat życia w tym kraju robi swoje
P.S To tylko pierwsza próba odpowiedzi na Twoje pytanie :-)
SLD cieszył się wzięciem dopóty, dopóki pozwolił się kojarzyć z PRL-m. Kiedy stało się oczywiste, że na tamten system się wypina i całkowicie go grzebie a nawet uznaje za trefny, choć z niego wyrósł, stał się niewiarygodny,zakłamany, bezideowy, koniunkturalny. Upodobnił się w ten sposób, ale tylko upodobnił, do tych, który proponowali budować życie społeczno - gospodarcze na zasadach przeciwstawnych do PRL-u. SLD się do nich przyłączył a nawet w tych procesach próbował wieść prym. W konsekwencji stał się erzacem, podróbą bez własnej twarzy i jako taki musi przegrywał i przegrywać będzie a wraz z nim przegrywa lewicowość jako pozbawiona szans w tym nowym, wspaniałym świecie. Ale wraz z nimi przegrywa także demokracja, bo ludzie, w każdym bądź razie ich większość, straciła nadzieje na realizację tego, co łączyła z lewicą. Problemem przy tym okazuje się nie jest to, dlaczego młodzież nie głosuje na lewicę taką jaka jest, czyli na erzac, lecz z całą pewnością to, dlaczego większość z nich w ogóle nie głosuje i to - jak się okazuje - nie tylko w Polsce. I wszystko przemawia za tym, że proces ten będzie się pogłębiał, topiąc bezpowrotnie wszystkie dotychczasowe partie i te z dotacjami i te bez nich.
Tylko skąd te dane, odnośnie liczby osób która straci stypendium? Przecież rok akademicki na większości uczelni się jeszcze nie skończył, więc trudno określić kto będzie miał naukowe a kto nie (nawet w starym systemie). Najbardziej przerażające jest to, że tak ważna i niekorzystna zmiana przechodzi kompletnie bez zainteresowania i jakiejkolwiek reakcji ze strony uczących się. O ile jeszcze w przypadku opłat za drugi kierunek temat był w jakiś tam sposób podnoszony (oczywiście realnej mobilizacji studentów ciężko było się spodziewać), to kwestia zmian systemu stypendialnego została kompletnie przemilczana, pomimo że może okazać się ona znacznie bardziej odczuwalna.
Money, money, money, gdyby jedna z kanapkowych partii miała tyle forsy to by do niej wstąpili ludzie znani i mniej znani, była by reklama, PR, telewizja, ludzie do współpracy.... bez tych pieniędzy nie tylko wyborcy ale i ludzie znanymi twarzami i tytułami unikają ich. Smutna prawda.
Pozdrawiam
PÓŁ Litra sam wypijesz. jak ci ktoś napisze dlaczego, to uwierz mu tak jak wierzysz Zubilewiczowi czy innym pogodynkom.
można było się tłumaczyć jakieś 15 lat temu. Na ten poziom działania na jakim jest radykalna lewica środki finansowe są do zdobycia i nie są one małe. Tylko co z tego? Można mieć środki przemielić je we wszystkie strony bezproduktywnie i skończyć jak MS. Można mieć środki prowadzić kampanie ogólnopolską i notować wyniki poniżej procenta jak PPP.
są na ogół "rządomyślni", bo oceniają nie bez podstaw, że takie nastawienie ideologiczne ułatwi im sytuację na rynku pracy. Są też poddani reżimowi życia codziennego ze sztywnym podziałem na pracę i rozrywkę (cały dZionek haru, haru, a wieczorkiem - hyc do baru).
Można jednak docierać do mniejszości, ktora już widzi, że ścieżki awansu w korporacjach są czestokroć poblokowane, a emigracja zarobkowa - to też nie eldorado. Tylko, że nie zrobi tego lewica. Bo co ona proponuje? Zero wizji programowej i zero alternatywy. W kulturze ogranicza się do promowania kultury masowej i walki z - tak przez nią nazywanymi "elitystycznymi" gatunkami kultury tradycyjnej. Ta pierwsza i tak dominuje, a ta druga - cieszy się ograniczonym wzięciem. Lewica walczy też z nacjonalizmem i religią, które swoją drogą są zwalczane przez liberalną "polityczną poprawność". W sumie, przesłanie lewicy brZmi w tych sferach: jeszcze bardziej tak, jak do tej pory.
Przypuśćmy, ze wybory wygra SLD czy nawet PPP. Zakładając, że zwycięskie ugrupowanie u władzy chciałoby w jakimś stopniu być lewicowe, to co zrobi? Podniesie podatki osobiste o 0,5%, obniży VAT o 1% i wprowadzi ułatwienia prawne dla mniejszości obyczajowych. Za mało, żeby porwać poszukujacą mniejszość studentów czy w ogole młodzieży.
"A dlaczego pali marihuane skoro przeszło tresure. A czemu nie chodzi do kościoła skoro przeszło tresure"
Słabe przykłady. Akurat część mediów głównego nurtu może nie tyle afirmuje (choć i takie przykłady się znajdą, vide promowanie takich gatunków muzycznych jak HH czy reggae, pełnych pozytywnych odniesień do zioła), ile przynajmniej opowiada się za tolerowaniem tego typu postaw - wystarczy wymienić wcale liczne publikacje demistyfikujące zakazane używki np. z Polityki czy GW (artykuły z cyklu "My, narkopolacy" itp).
sobie zatem pod palenie zioła disco polo ciemnogród "kiboli" dowolne zjawisko słabo tolerowano wśród opiniotwórczych elit a mimo to żyjące i mające sie dobrze. Nie o to zresztą chodzi. Wyjaśnienie "bo nas gnębią" nie wyczerpuje po prostu definicji zjawiska. Promowanie pewnych postaw czy poglądów może być jednym z wielu elementów słabości lewicy ale z pewnością nie decydującym. Problem jak na moje tkwi w niej samej.
ponieważ każdy niezależny ekspert od ekonomii uważa, że nie ma innej alternatywy. My niezależnym ekspertom, m.in. Panu Profesorowi Leszkowi Balcerowiczowi, Panu Profesorowi Janowi Winieckiemu czy też Panom Andrzejowi Sadowskiemu i Robertowi Gwiazdowskiemu z Centrum im. Adama Smitha, wierzymy. Bo komu mamy wierzyć, jeśli nie niezależnym fachurom od dobrobytu? Socjalistycznym demagogom pokroju Bugaja czy też Ikonowicza bądź związkowym biurokratom?
Uczepiłem się jedynie dobranych przez ciebie przykładów, z samą tezą że brak kapitału ergo brak nagłośnienia i "bo nas gnębią" nie wyjaśniają (a przynajmniej nie całkowicie) zapaści lewicy na polskim poletku, nie polemizuję.
@Rote
tak bardzo nasiąkniętej prawackimi bredniami grupy społecznej niż studenci (głównie nauk społecznych i humanistycznych).
No jakoś nie zupełnie, bo ci z nauk społecznych musieli przeważnie zaliczyć taki przedmiot jak współczesne systemy polityczne a jeżeli im się to udało to raczej wiedzą co to jest ordynacja wyborcza i w odróżnieniu od reszty naiwniaków rozumieją (tak a propos konkursu Piotra Kuligowskiego) wypowiedź Ken'a Livingstone'a, że: "Gdyby wybory mogły coś zmienić, to już dawno by ich zakazano".
PszPortowi Tefałenu. Ci wybitni zasługują na pomniki. pod płotem cmentarza na nieswięconej ziemi.
Mnie na studiach pierwsze co, to nauczono, że jesteśmy racjonalnymi monadami, a o polityce gospodarczej musieliśmy się uczyć od Jana Winieckiego. Określenie "wykształcony" w Polsce stało tożsame z postawą "świadomy procesów ekonomicznych", ergo nie popierający "rozdawnictwa" i "złodziejskiej działalności państwa". Paradoksalnie, jesteśmy bardzo słabo wykształceni, jeśli chodzi o to, jak funkcjonuje polityka publiczna i dlatego jesteśmy zaściankiem neoliberalnej propagandy. I dlatego studenci głosują na PO, a ci, którzy się uważają za super wykształconych ekonomistów, głosują na hiper zaściankowe UPR.
No i cóż z tego, że chodzą do kościoła i pala marychę? Pewien światopogląd został już zakodowany. Pewne spojrzenie na świat istnieje. Wcale nie muszą być dewotami religijnymi, by mieć konserwatywne poglądy. Poza tym kwestia klerykalizmu jest poboczna. Kler wcześniej czy później straci na znaczeniu.
Groźniejszy jest darwinizm społeczny pod nazwą neoliberalizmu. piszesz, że lewica nie ma im nic do zaoferowania. A co takiego oferuje prawica? Państwo policyjne jak PiS? No fakt ci przynajmniej ma jakąś koncepcję. Ale co oferuje im PO? Wyścig szczurów, w którym zwyciężą nieliczni? Nic im nie oferują. Mają jednak instrumenty by w głowach zakodować odpowiedni światopogląd.
I pytanie o jakiej lewicy mówimy? Przecież po 1989 na pozycję tzw lewicy zepchnięte zostało SdRP. Lewica postosildarnościowa wciąż wtedy jeszcze silna (w porównaniu z dniem dzisiejszym) ostatecznie zniknęła. Jak małe partyjki jak PPS miały wtedy zaistnieć?
A obecnie nie jest łatwo sie przebić małym kanapom w sytuacji, gdy polskie szambo polityczne jest już ukształtowane. Społeczeństwo apatyczne (kto pójdzie na demonstrację?), brak forsy na promocję w mediach (bo polityka to już coraz bardziej marketing). SLD udaje lewicę i jest to wszystkim na rękę. Prawica, media, business center club dobrze wiedzą, że SLD to partia z lewicą nie mająca wiele wspólnego, innymi słowy: mało groźna. Gdyby taka PPP jakimś cudem weszła do parlamentu, to atak mediów na te partię znacznie przewyższałby skalą ataki na samoobronę lub sld z czasów Rywina, Starachowic czy seksafery.
I pytanie: które polskie partie polityczne maja charakter masowy? Czy PO wyprowadzi tysiące ludzi na ulice? Nie. Tak, wiem, PIS potrafi. Ale tylko pod sztandarem Rydzyka. uważam, że wszystkie ugrupowanie parlamentarne istnieją głównie w mediach. I tylko tam. Obecnie tam się wszystko zaczyna i kończy.
Nie sugeruj, że PPP nie potrafi wykorzystać pieniędzy na kampanię wyborczą. Ich budżet na kampanię to nic w porównaniu z budżetami PiS-u, Po czy SLD
Ale jeśli odjąć kwestie finansowe, to słabość lewicy pozaparlamentarnej głownie polega na braku charyzmatycznych liderów. weźmy takiego Ziętka. Nie porwie ludzi za sobą. Kiedyś duże nadzieje wiązałem z Piotrem Ikonowiczem. Ale jakoś mu nie wyszło.
PiS miałby wyprowadzać ludzi na ulicę "pod sztandarem Rydzyka" (zresztą świetnego dziennikarza i organizatora?
Akurat przy organizowaniu obchodów z 10 każdego miesiąca większą rolę odgrywają kluby Gazety Polskiej.
Przecież to są kieszonkowe sumy, owszem, można jakieś fajne akcje zorganizować, troskę się pokazać, ale to nie wystarczy w dzisiejszym świecie, o czym my mówimy ? Dotacje z UE i majątek związkowy PPP ? Ale naiwność. Jeśli idea którą chce się przekazać jest trudna/ mało znana/mało zrozumiała i ma potężnych i bardzo bogatych przeciwników, tym więcej pieniędzy jest potrzebnych.
Żeby mało myślących ludzi, którzy niestety stanowią większość naszego społeczeństwa, otoczyć swoimi pomysłami/punktem widzenia tak jak to robią liberałowie, trzeba kupę kasy.
Pozdrawiam
tak w nieskończoność. Tylko czemu te społeczeństwo co ma ponoć zakodowany neoliberalizm w większości nie zgadza się na prywatyzacje usług publicznych. Ciężko im wmówić dobroczynność prywatnej edukacji służby zdrowia. Czemu jak to niektórzy mówi "łapią" się na społeczne zagrywki PIS. Można założyć co prawda, że 99% nas nie rozumie tylko pomijając fałszywość takiego założenia po co działać?
Prawica może nie wyjaśnia świata a raczej napewno go nie wyjaśnia. Ale posiada mniej lub bardziej sensowny zlepek recept na dowolny temat. Tymczasem słuchając lewicowych aktywistów ja mam czasami wrażenie, że tym mniej do powiedzenia im mniej abstrakcyjny problem. Bez refleksji na temat drogi lokalnej z referatem o palestynie natomiast.
Clink nie da się wyjaśnić tej nędzy lewicy jakimś mitycznym prześladowaniem. Nie da się wszystkiego zepchnąc na SLD. Ja nie wiem dokładnie co tu nie gra ale coś nie gra. I każdy średnio inteligentny szympans który od 20 lat nie potrafi zbudować nic więcej niż kilkudziesięcio osobową partie zadałby sobie pytanie czy to może nie jest tak, że ja nie nadaje się do polityki. I może to nie wszyscy dookoła są winni ale ja.
Tyle, że dominującą refleksją jest właśnie takie narzekania na wszystko dookoła i wmawianie sobie, że trzeba budować. Potem nie wychodzi. I znowu trzeba budować bo trzeba czasu. A potem nie wychodzi. I tak w kółko macieju od kiedy pamiętam.
Ah a z finansami to ja bym jednak zachował jakąś skalę. Lewica nie walczy o 40% ale o chociaż 2%. I na te 2% finanse są. Błagam cię Margo nie wmawiaj mi, że MS czy PPP dysponowała finansami na poziomie kieszonkowego. To były jak na polskie warunki bardzo duże fundusze. Zostały po prostu zmarnowane. Jak to na lewicy. Ale jakby się uprzeć też można to zwalić na głupie społeczeństwo.
w takim zachodnim stylu. Sa 2, 3 góra 4 partie i nic więcej nie ma szansy zaistnieć. Mówimy o Polsce i szczególnej nieudolności polskiej lewicy. Ale ja zapytam - kiedy to w USA jakakolwiek partia chocby zblizyła sie do tego by zagrozić monopolowi dwu partii? Kiedy na scenę polityczną Francji weszłą z hukiem jakaś nowa siła? Można tak wymieniać wiele pństw z europy zachodniej i niestety okaże się, ze jesli gdzieś pojawiły się jakieś nowe partie to w Austrii czy właśnie we Francji (nie mówię o trockistowskim marginesie) skrajnie prawicowe czy wrecz faszystowskie ugrupowania.
Może w Polsce kryzys lewicy i jej nieudolność sa najbardziej widoczne, bo z poziomu dna spadła ona na... poziom dna, a na zachodzie spada z wyższych poziomów i nadal jest na poziomie takim, że na polskich kanapach dochodzi do orgazmów. A tu naprawde nie ma się czym podniecać. To jest ten sam proces upadku tylko z innych wysokości. Nie wiem czy na zachodzie w efekcie nie będzie to upadek bardziej jeszcze bolesny niż w Polsce, bo spadajac z duzej wysokosci można sie bardziej poobijać. A polska lewica? wczoraj stała a dziś usiadła. nie jest to bolesny upadek dla kanapy i kanapa to przetrwa. Powiedzmy sobie też szczerze co takie NPA znaczy we Francji? Tyle co nic!
Rzecz w tym, ze powoli i na zachodzie cała lawica stacza się, wszystko na to wskazuje, i skończy za pare lat na kanapach.
W Polsce ostatnia partią, która zrobiła karierę jako nowa siła polityczna (choc starzy ludzie) jest własnie PO. Ale proszę niech mi ktos wskaże choc jedną partię z lewicy, której kongres załozycielski w kilkugodzinnej relacji był pokazywany w telewizji, jak to było w przypadku partii "trzech tenorów"? Lewica w Polsce nie ma żadnego opiniotwórczego zaplecza, ani jednej gazety. Nie ma nic. Nie da się robic polityki bez mediów. Te zaś mogą sie lewicą zainteresować wyłącznie wtedy gdy ta wyprowadziłaby na ulicę tysiace ludzi. Nie wyprowadza, bo 99% społeczeństwa nawet nie wie, że istnieje inna lewica niz SLD. To jest zaklęty krąg niemozliwości.
Politykę można współczesnie robić na dwa sposoby:
1) za pomoca pieniędzy i mediów wszelakich. Wtedy nie trzeba nikogo na ulice wyprowadzać. Tak robią wszystkie partie obecne w parlamencie. By przyciagnąć ludzi trzeba ich przekonaźć, że to my będziemy dawać etaty. Przecież dzieki temu wyłącznie nadal jeszcze istnieje PSL, bo te etaty rozdaje w samorzadach. To jest żelazny ich elektorat, ludzi na etatach i ich rodzin. Partia, która nie może dac etatów nikogo nie interesuje.
2) Lewica, nie mając pieniędzy musi to robić z pomocą ruchu masowego... problem, ze tego ruchu nie ma. Nie ma i nie będzie, jesli ten co chce go zorganizowac groszem nie smierdzi. Kolejne błedne koło. Mysl jest słuszna... ale duzo łatwiej zadziałałaby 100 lat temu, gdy media nie miały takiego znaczenia jak dziś.
Mysle, ze kazdy po trochu wskazał jakąs z przyczyn. Myslę też że trzeba je traktować łacznie... a stąd wniosek, ze wszyscy mamy rację i Kuligowski wszytstkim musi postawić pół litra ;-)
Ludzi gotowych do podjecia próby wzbicia się w powietrze za pomoca trzepotu rąk. Kolejni ludzie skaczą, kazdy ma inną technike ale i każdy bez wyjatku spada i rozbija się na dnie przepaści.
Mozna oczywiście debatować o tym jak to, który z nich źle, za wolno, za szybko itd. trzepocze tymi łapkami. Ale można też powiedzieć pozostałym - dajcie sobie spokój, latanie jest niemozliwe... Spróbujcie uzyć lotni
Moze własnie to nie wina Ikonowicza, ze tepartie, Ruch itd mu nie wychodzi, tylko po prostu jesteśmy w takim czasie jak ci którzy skaczą w przepaść?
Łatwo jest powiedzieć, ze jesli nie wychodzi to moze to twoja wina i widocznie się nie nadajesz. i ok to moze prawda i często jest. Ale moze ten co tak mówi powie na przykład co robi ten Ikonowicz źle?
znam już odpowiedź BB (że to wszystko dlatego, iż na swoich flagach nie ma sierpa i młota) ale tego wytłumaczenia nie kupuję i nie podzielam. Są jakieś inne konstruktywne wyjaśnienia? Jakiś pomysł na lotnię?
moja druga połówka mówi, że mam wszystkim konkursowiczom kupić 0,7, jak tylko dostanę stypendium naukowe...
"(...) jak tylko dostanę stypendium naukowe... "
Rektorskie uznaniowe, rektorskie uznaniowe...
Zauważcie też inną kwestię, dotychczasowe kryteria przyznawania były w względnie przejrzyste i proste, teraz już sama nazwa "rektorskie uznaniowe" sugeruje coś niebezpiecznego - spory udział w decyzji o przyznaniu będzie miał rektor. Do tego biorąc po uwagę fakt, że decydować o stypendium będą też działalności typu koła naukowe, daje to rektorowi większą możliwość na kombinowaniu stypendiów "dla swoich", co przy systemie średniej nie było takie proste.
Nie wiem, czy program SLD i PPP porwie młodych, ale za to jestem przekonany, że wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej jak najbardziej. To jest właśnie to, na co czekają wszyscy polscy studenci.
A może właśnie chodzi o większe możliwości przekierowywania kasy do kieszeni swoich? (jak zresztą w każdej dziedzinie).
nie wszyscy, ale poszukująca, świadoma mniejszość - tak.
Dodam, że czlowieka, którego nie interesuje, dlaczego taki np. generał Błasik nie tylko poniósł potworną śmierć, ale po niej został zlinczowany przez Moskwę i sowiecką agenturę w Polsce, pozyskiwać nie warto.
A ludziom SLD radziłbym nie angażować się w sprawe Smoleńska po stronie Putina (jeśli już nie potrafią angażować się w nią po stronie polskiej). Bo jeśli uprą się do tego zmuszac, zawsze bedzie można wrócić do dokumentów, które prokurator Gorzkiwicz, prowadzący śledztwo w sprawie Olina, kazał schować do szafy.
Świetna diagnoza obecnej sytuacji. Lewica znaczy coraz mniej i nie da się ukryć, że pewna formuła się wyczerpuje. Tylko w takim razie dlaczego ludzie zamiast kierować się do faszystów czy komunistów wciąż jednak wybierają głównie centroprawicę? Czy to nie świadczy o tym, że lewica mogłaby mieć wzięcie, gdyby była bardziej centrowa? Ludzie nie oczekują już walki klas, nacjonalizacji, praw związkowych. Oczekują stabilizacji i z tym trzeba się zmierzyć.
ABCD: ble ble ble. Czekam na coś nowego. Liczę też na odkrycie nowego idola. Był jakiś Wietnamczyk, był Blumsztajn, czas na zmiany.
Co więcej, zmniejszą się także przeznaczane na ten cel fundusze
I wszystko jest chyba jasne.
coś zacznie znaczyć w tym kraju, kiedy zacznie być cześcią państwa i społeczeństqwa polskiego. W tej chwili po lewej stronie mamy lewaków, ktorzy czują się związani z Hulajpolem Kronsztadem bądź Hiszpanią z lat 1936-9. I SLD, w którym - niezależnie od przynależności generacyjnej - odtwarza się bez zmian psi sderwilizm wobec Rosji.
Po 10 kwietnia 2010, SLD miał szanse pokazać, że coś tam drgnęło. Gdyby upomnieli się chociaż o prawdę o powodach śmierci swoich aktywistów, z kandydatem SLD na prezydenta, Jerzym Szmajdzińskim na czele, z SLD mogłoby jeszcze coś być. Tymczasem oni wybrali swoją starą kreację Europejczyków, ktorych jak tylko trochę poskrobać, wyjdzie z nich "russkij czełowiek".
SLD w tych wyborach może przejąć trochę POspólstwa, które rozczarowało się do swego niedawnego ulubieńca, Don Alda, lecz na dłuższą metę wyjdzie to na jeszcze gorsze. Współrządzenie z PO zrujnuje SLD ostatecznie.
"związani z Hulajpolem Kronsztadem"
Właśnie na to czekałem, dzięki. Do reszty się nie odnoszę, bo nie jest już tak humorystyczna.
podziękować lerwakom za to, że są, jacy są.
Gorzej z SLD-owcami. Mają mentalność tych "russkich liudiej", ktorzy po przyjeździe do Izraela doili instytucje państwa, ale mieć wobec niego obowiązków już nie chcieli.
A tak w ogóle to nie nazywałbym tych stypendiów naukowymi. Co przeciętny ich beneficjent ma wspólnego z rzeczywistą nauką? Z badaniami, odkryciami itp.? Prawdę mówiąc znakomita część polskich uczonych niczego nie odkrywa, a co dopiero student?
Moim zdaniem są to stypendia za postępy w przyswajaniu sobie materiału objętego programem nauczania. Tym samym nie jestem przekonany, czy tzw. społeczeństwo faktycznie coś ma z tego, że ten lub inny student uzyskuje w tym nieskomplikowanym procesie "same piątki". Zwłaszcza dziś, gdy niemal każdy student planuje wyjazd z "tego kraju" (zresztą słusznie, ale nie w tym rzecz).
To nie jest kwestia stypendiów, tylko systemu egzaminacyjnego. Trudno bowiem wyobrazić sobie, by podczas kilkunastominutowej rozmowy wykładowca był w stanie ocenić wiedzę, którą student nabył w ciągu całego semestru.
Przykład z dzisiaj: zaliczałem proseminarium. Osoba przede mną została dość solidnie, w ciągu ok. 20 minut, przemaglowana z materiału, który był realizowany na zajęciach. Tymczasem ja odpowiedziałem na dwa pytania, po czym usłyszałem: "Może powinienem ciebie przepytać dokładniej, tak jak kolegę przed... ale mi się nie chce. Masz piątkę i spadaj".
To jest problem. Gratyfikacja się zdolnym studentom na pewno należy. Ale sposób przeprowadzania egzaminów pozostawia wiele do życzenia. Zbyt często ocena końcowa zależy od przysłowiowego widzimisię wykładowcy.
Przy dzisiejszych realiach (a także nastawieniu samych studentów) wcale nie byłbym tego pewny.
Czyli zarówno osoba, która przychodzi na studia żeby przedłużyć sobie dzieciństwo i poimprezować, jak i pasjonat, który podchodzi sumiennie do tego, czym się zajmuje, mają mieć tę samą alternatywę: albo życie na koszt rodziców, albo praca w kinie czy na stacji benzynowej za 6,90 zł/h?
Moim zdaniem student nie jest nikim innym niż zwykłym uczniem, z tym że szkoły nie podstawowej czy średniej, lecz wyższej (jedyna różnica to formalna pełnoletność studentów). Skoro więc uczniowie, np. licealiści lub gimnazjaliści, "żyją na koszt" rodziców, to dlaczegóż ze studentami, także przecież będącymi uczniami, miałoby być inaczej?
(Poza tym nie ma nic złego w pracowaniu np. na stacji paliw).
Uczniowie są młodsi, czyli mniej samodzielni.
Jednak konsekwentnie jestem także za stypendiami dla kilku procent najbardziej zdolnych uczniów - nawet w podstawówkach.
A ja jestem za stypendiami (zapomogami, zasiłkami - jak zwać tak zwać) dla zupełnie innej kategorii. Mianowicie dla studentów pochodzących spoza ośrodka akademickiego. Ktoś mieszkający dajmy na to w Sompolnie jest w sposób oczywisty i niezawiniony przez siebie w sytuacji gorszej od podejmującego studia mieszkańca Poznania. Dlaczego więc tych pieniędzy nie przeznaczyć na jakąś formę zniwelowania tej niesprawiedliwości? Oczywiście należałoby tu precyzyjnie zdefiniować wiele rzeczy, choćby sam "ośrodek akademicki" (dziś wyższe uczelnie są w prawie każdym nieco większym mieście, a przecież trudno np. Sandomierz czy Nisko uznać za ośrodek akademicki).
Mówisz - dla zdolnych? Po pierwsze, kto i w jaki sposób ma oceniać czyjeś zdolności? Sam dobrze wiesz, że nauczycielskie oceny nie zawsze są trafne. Po drugie, dlaczego ktoś przez fakt urodzenia się zdolniejszym, inteligentniejszym od innych ma być dodatkowo wyróżniany? Zresztą bardzo często owe zdolności i inteligencja to nic innego poza odziedziczonym po (zamożnych) przodkach kapitałem kulturowym.
Oczywiście jestem także za wyrównywaniem szans. Jednak ta dyskusja dotyczy stypendiów naukowych, a nie socjalnych.
Wystarczyłoby zmienić system, np. wprowadzić cykliczne, comiesięczne testy. Pozwalałoby to śledzić regularnie postępy ucznia/studenta (lub ich brak).
Wrodzona inteligencja to połowa sukcesu. Tak naprawdę liczy się ciężka praca i wielogodzinne ślęczenie w książkach. Cwaniaczków, którzy są nieprzygotowani, tylko bazują na swych zdolnościach retorycznych (czyli potrafią "lać wodę") można przy odrobinie chęci przyłapać na pustosłowiu i stosownie ocenić.
Jednak nie całkiem mieści się to w ramach stypendiów typowo socjalnych. Nie jest to zresztą mój "wymysł", gorącym zwolennikiem takich rozwiązań był jeden z wykładowców podczas mych studiów (nawiasem mówiąc prowadził u mnie to całe proseminarium). Testy nie do końca sprawdzą wiedzę. Zwłaszcza na kierunkach humanistycznych, gdzie wiele (jeśli nie wszystko) zależy od interpretacji czy punktu widzenia. Na dłuższą metę mechaniczny z samej swej natury test zabije humanistykę. Wyobrażasz sobie np. zastąpienie tłumaczenia tekstów łacińskich testem z tego (pięknego) języka?