Do pierdolenia głupot to ty byłaś zawsze pierwsza!
W kraju III świata nie potrzeba inteligencji, "mądrali" i, broń Boże!, jakichś oczytanych filozofów. W kraju III świata potrzeba wykwalifikowanych robotników i, ewentualnie, absolwentów studiów technicznych, żeby wykonywali zlecenia inteligencji i "mądrali" z krajów I świata.
Tak więc nie żal się, szanowny magistrze filozofii, żeś jest bezrobotny lub - jak ci się poszczęściło - pracujesz na kasie w markecie. Miej pretensje do siebie samego, że działałeś w organizacjach studenckich, zamiast swego czasu
przejść na zaoczne i pracować w McDonald's. Karierę zrobiłbyś w państwie I świata zarządzając wielką firmą jako główny manager, ale nie w kraju podwykonawców i zleceniobiorców.
Kudycka bredzi jak zwykle ale:
Studia, działalnośc w organizacjach studenckich i praca się nie wyklucza jeżeli ktoś ma samozaparcie. Przy poziomie dzisiejszych studiów same studiowanie jest mało rozwojowe (chyba że studia techniczne) . Od zawsze było tak , że zdobywanie wiedzy teoretycznej z możliwością jej praktykowania daje najlepsze efekty edukacyjno/rozwojowe.
Reformy szkolnictwa wyższego powinny miec miejsce ale w kierunku kół naukowych czy pracy nad projektami jak w Finlandii gdzie większość pracy to praca samodzielna pozawykładowa. U nas jedyną możliwością zdbycia doświadczenia są w większości marne organizacje studenckie (techniczne działają bardzo sprawnie) oraz praca. Najsmutniejsze jest to, że "Studenci" sami olewają często ciekawe koła naukowe na rzecz imprez i bezstresowego życia jak na MTV
[połowa polskich żaków mieszka z rodzicami]
Nic nadzwyczajnego. Ta połowa to pewnie ludzie np. z Lublina studiujący w Lublinie. Zabij - nie pojmę, dlaczegóż to na czas studiów mieliby wyprowadzać się z domu rodzinnego??? Chyba tylko dla zwiększenia obrotów na rynku mieszkaniowym.
----
Więcej ich rówieśników nie opuszcza domu rodzinnego tylko w Hiszpanii (51 proc.), we Włoszech (73 proc.)]
To wynik m.in. różnic kulturowych między katolickim Południem a protestancką Północą. Południowoeuropejczycy nie ulegli presji "samodzielności", którą rzekomo daje osobne zamieszkiwanie, a która w rzeczywistości służy głównie nabijaniu kasy całemu biznesowi mieszkaniowemu.
PS.
Z ważniejszych krajów dorzuciłbym tu jeszcze Węgry. Co prawda nie wiem (i nie chcę wiedzieć) jak wygląda to od strony badań socjologicznych, ale ten sam "problem" występuje także nad Cisą - co moim zdaniem dobrze świadczy o Węgrach.
Gdyby młodych Polaków było stać na kupno mieszkania, to pewnie częściej wyprowadzaliby się od rodziców. A tak nie tylko studenci, ale i 30 - latkowie mieszkają pod jednym dachem z kilkoma innymi pokoleniami. Nie mówię, że to źle, ale może warto byłoby dać ludziom wybór, a nie de facto wybierać za nich.
dlaczego prezydent Kwaśniewski nie zbudował - obiecanych w kampanii wyborczej - zdaje się, 3 bilionów mieszkań?
Trzeba było poprosić Ałganowa o pożyczkę z FSB i budować.
O to już musisz zapytać Kaczyńskiego, bo on miał podobny problem.
Kaczyńskich polityka inwestycyjna ruszyła z kopyta.
A Za Kwaśniewskiego i Millera inwestowano głównie w spółki nomenklaturowe.
jednym dachem to idealny model dla prawactwa. Tak już było w ich najpiękniejszych czasach, czyli przed narodzinami myśli socjalistycznej. Dziadkowie, rodzice, dzieci, wszyscy razem w czworakach.
czyżby na szkoleniach w Partii wyświetlano Pokolenie i Pamiątkę z celulozy? Bo widzę, że na świeżo naoglądałeś się filmowej propagandy peereli.
Student, jako osoba zdobywająca dopiero podstawowe kwalifikacje zawodowe, i jako taka nie posiadająca stałej pracy i stałych dochodów, raczej nie może liczyć na kupno mieszkania czy domu, bo niby za co (ew. na jakiej podstawie mógłby liczyć na kredyt). Po to zresztą wymyślono akademiki, żeby studenci zamiejscowi mieli dach nad głową.
Problem w tym, że w Polsce mało pieniędzy przeznacza się na badania i rozwój. Mało przeznacza zarówno Polska jako państwo jak też i polskie przedsiębiorstwa. Firmy w Polsce wolą zwiększać rentowność poprzez obniżanie kosztów a nie wdrażanie innowacji.
Praktykowanie wiedzy łącznie ze studiowaniem daje efekty, jeśli praktyka odbywa się w tym samym obszarze. Student informatyki dużo zyska, jeśli w okresie studenckim będzie uczył się programowania pracując w firmie.
Student filozofii niewiele naukowo zyska na pracy w hipermarkecie, poza tym, że zarobi parę groszy. Moje obserwacje sprzed kilku lat pokazują, że aktywność zawodowa w obszarze nie związanym z tematem studiów zawsze przyczynia się do obniżenia ocen i zainteresowania programem u studenta. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wychodzi przed kamery taka Kudrycka i chrzani totalne farmazony.
jest na to proste rozwiazanie i nazywa sie akademiki.
pod sądami. W stolicy jest przynajmniej sporo sądów, więc robota zapewniona. Ale na prowincji, w takim Krakowie, czy Wrocławiu?
Czyli ABCD rozdaje ulotki przed sądami?
a co robią absolwenci ANS, WSW i ASW?