ale zawsze miło odnotować kolejny, po Ukrainie, sukces naszej polityki wschodniej, rozpoczętej jeszcze w 1990 :P
np.
"brawo litwini, trzeba dać opór rozpasanemu polskiemu rewizjonistycznemu nacjonalizmowi"
lub:
litwini walczą z mackami rosyjskiej oligarchii przybierającymi postać rosyskojęzycznych obywatelii - to w nie wymierzony jest zakaz, polska mniejszość powinna to zrozumieć i uszanować oraz zjednoczyć się wobec wspólnego wroga tak jak postulował JarKacz na spotkaniu z przedstawicielami środowisk polonijnych"
To ewidentna dyskryminacja i naruszenie umów międzynarodowych gwarantujących dwujęzyczność tablic informacyjnych (vide Opolszczyzna).
Ale cóż, dyskryminacji tej nie podlegają czarni proletariusze, kobiety, transseksualiści, ale jacys "polaczkowie" (zapewne katolicy = prawacy), więc lewica siedząca moralnie i obyczajowo na Czerskiej ma to w głębokim poważaniu.
Dokładnie szczupak, ta sprawa cię "nie interesuje", pogratulować.
A mlm napisze "brawo Litwini! To kolejny cios w burżuazyjne państwo polskie, bękarta Wersalu i Magdalenki".
Tamtejsi Polacy nie nauczyli się litewskiego? Mieszkając na Litwie od dziecka?
Nas też oburza, kiedy nasze miejscowości ktoś nazywa po niemiecku, nawiązując choćby do ich przeszłości. Dlaczego chcemy więcej niż Litwini, bo jest nas więcej? To nawet nie są wolne żarty. Jednak internacjonalizm - to dobra busola.
To teraz do wyliczanki "wszystkiemu winni Żydzi, Niemcy i Ruscy" trzeba będzie dodać Litwinów. A gdzie szanują Polaków? Bo chyba nie tam gdzie ojczyzna polish joke.
pewne grupy ludności w różnych krajach nie są winne temu, że w pewnym historycznym momencie zmieniły się granice. stąd, niezależnie od tego czy znają język państwowy czy nie, polityka dwujęzycznych napisów w wielu europejskich krajach, np: w wielkiej brytanii, irlandii, słowacji, serbii, rumunii, polsce, ukrainie.
państwo litewskie nie tylko łamie międzynarodowe przepisy, ale też wykazuje zwykły brak zyczliwości wonec swoich obywateli.
a usprawiedliwianie nacjonalistycznej polityki... internacjonalizmem zakrawa o kpinę
@steff. Dlaczego? (pomijając ogólny wydźwięk twego postu). Ano dlatego, że na Wileńszczyźnie żyją Polacy, Polacy tacy sami jak ty czy ja, na Ziemiach Odzyskanych zaś Niemców nie ma. Natomiast na wycinku tych terenów (Opolszczyzna), gdzie istnieje mniejszość niemiecka, niemieckie tablice są i nikomu z normalnych ludzi nie przeszkadzają (dla mnie zaś stanowią o dodatkowej atrakcyjności tego regionu). Z kolei w okolicach naszych Sejn zamieszkanych przez Litwinów są tablice litewskie.
@west. Polacy na Litwie czasami znają litewski lepiej od Litwinów, o czym świadczą wyniki matur w szkołach polskich. Tak na marginesie: dobrze z reguły władając trzema językami (pol., ros., lit.) są znacznie lepiej wykształceni od ciebie - przynajmniej pod tym względem.
Jarkacza skutecznie pilnował polskich interesów. Dlatego za jego czasów tablice z polskimi napisami nie znikały. A dzięki polityce Tuska, niedługo Burkina Faso tak nas kopnie, że się nie pozbieramy.
Co nie zmienia faktu, że najważniejsza kwestią w tej czesci Europy jest obecnie powstrzymywanie ekspansji Putinlandii.
ale jeśli władają litewskim to awanturowanie się o brak napisów po polsku to zwyczajne polskie pieniactwo, cecha nad wyraz paskudna. W dodatku Polska wtrąca się w nie swoje sprawy i pewnie jak zwykle w najnowszej historii dostanie za to po nosie.
A dla turystów trzeba pisać w językach dla nich zrozumiałych, w przypadku Litwy zapewne po rosyjsku, angielsku, może niemiecku. Ale turystyka to już inna historia.
O czym ty właściwie mówisz? Naprawdę nie chcę cię obrażać, ale odnoszę wrażenie, że nie masz o niektórych kwestiach zielonego pojęcia, a także żeś nigdzie w życiu nie był i niczego poza swym miastem (Warszawą) nie widział. Tablice postulowane przez litewskich Polaków to od dziesięcioleci standard w całej Europie (upstrzone są nimi zwł. tereny pograniczne). Co do tego ma turystyka??? Co do tego ma języka angielski??? Polityka rządu litewskiego wobec mniejszości narodowych (szczególnie polskiej, bo Rosjan traktują jednak trochę lepiej) stanowi kuriozum w skali kontynentu.
Nie ma kompletnie żadnego znaczenia kto jakim językiem mówi (w ogóle rozważanie tego w tych kategoriach jest niedorzeczne). Władze Litwy ograniczając prawa mniejszości łamią podstawowe PRAWA CZŁOWIEKA.
Rząd Kaczyńskiego tak skutecznie bronił polskich interesów, że pozwalał na czczenie przez Juszczenkę UPA. Czyżby ofiary z Wołynia były dla pisowców tylko statystyką? To zrozumiałe, w końcu głosować nie mogą.
"A dla turystów trzeba pisać w językach dla nich zrozumiałych, w przypadku Litwy zapewne po rosyjsku, angielsku, może niemiecku."
A dlaczego Litwini mieliby ignorować sporą grupę turystów z Polski?
A co te tablice miałyby przypominać, że tam znów może być pielgrzymująca Polska? Pewnie tego nie chcą i wcale się im nie dziwię. No cóż, a Niemcom wciąż zazdrościmy. I mamy czego.
ciasno nacjonalistyczne. Nie wątpię że zjechałeś większy kawał świata niż ja, ale nie opowiadaj mi proszę że w całej Europie władze stają na baczność przed każdą hałaśliwą mniejszością, bo to nieprawda. Nie widziałem w Edynburgu napisów po szkocku, w Barcelonie po katalońsku czy w Kazaniu po tatarsku. Tzn. pewnie i gdzieś są, ale nie na zasadzie równorzędnego systemu informacyjnego. I jest to logiczne. Jest język oficjalny, i są tradycje lokalne, które ludność miejscowa może sobie traktować hobbystycznie, jeżeli nie ma nic lepszego do roboty.
Jeżeli jest to grupa rzeczywiście znacząca, to nie powinni(we własnym interesie), ale takich argumentów za utrzymaniem oznaczeń w języku polskim nie słyszałem. Zresztą istnieją języki o zasięgu międzynarodowym, polski do nich nie należy.
napisy po "szkocku" na północy (zwłaszcza północnym-zachodzie) Szkocji są niewiele rzadsze od angielskich: nazwy miejscowości (w tym na znakach drogowych i stacjach kolejowych), tablice informacyjne, a nawet napisy na tesco. w walii sa napisy po ichniemu (widziałemem wystawiane tam dwujęzyczne prawo jazdy). w niemczech są napisy po łuzycku, na słowacji po ukraińsku, rusińsku i węgiersku, w rumunii po węgiersku, ukraińsku i niemiecku, na ukrainie po węgiersku, rumuńsku, niemiecku, rosyjsku. przykłady można mnożyć, a turyści nie maja tu nic do rzeczy...
Z faktu że różne dziwactwa na świecie występują nie wynika wcale że każdy musi je naśladować. Władze malutkiej Litwy uznały najwyraźniej że w ich warunkach tworzenie odrębnego systemu oznaczeń dla paru gmin mijałoby się z celem, i nie bardzo wiem dlaczego mielibyśmy się upierać że tak nie jest.
Nasz język rzeczywiście nie jest popularny ale informacje po polsku we Francji widywałem.
Ta "krzykliwa mniejszość", czyli autochtoniczna ludność polska na Wileńszczyźnie, chce tylko tego, co w całej Europie od dawna jest czymś normalnym, niebudzącym ani niczyjego sprzeciwu ani też jakiejś specjalnej atencji. Co po prostu w cywilizowanym świecie stanowi zwyczajną powszedniość. Rozumiem jednak, że domaganie się od władzy respektowania należnych praw to polskie warcholstwo i pieniactwo, czy tak?
----
@steff
Wyobraź sobie, że tereny na których mieszkasz, za sprawą jakichś tam zawirowań politycznych wpadają w ręce sąsiedniego państwa (w twoim przypadku kandydatem byłaby tu zdaje się Ukraina, a geograficznie także Słowacja). Nowa władza zabrania ci posługiwania się w urzędach swym własnym językiem. Jak w takim układzie skutecznie broniłbyś swych racji w kontaktach z nią? Bo tu nie chodzi tylko o w sumie dość marginalne tablice (lecz ważne w sensie symbolicznym).
----
@west
Tak west. Jestem nacjonalistą i to na dodatek ciasnym (he, he). Szczególnie widać to np. po zdaniu z postu powyżej:
"niemieckie tablice są i nikomu z normalnych ludzi nie przeszkadzają (dla mnie zaś stanowią o dodatkowej atrakcyjności tego regionu)".
PS.
Atrakcyjności kulturowej (nie np. turystycznej, bo takowa mało mnie zajmuje).
----
@tyvodar
Baskowie, Katalończycy, Bretończycy, Walijczycy, Szkoci, Łużyczanie to jednak trochę inna sprawa, choć oczywiście wpisująca się w tę tematykę.
dostałeś łomot i już się nie broń, bo coraz bardziej się pogrążasz. Zresztą nie po raz pierwszy ktos na tym forum bezlitośnie udowadnia ci, że jesteś zwykłym, prowincjonalnym filistrem z konserwatywno-neoliberalnego zaścianka Europy o nazwie POlska. Wszystko, co wykracza poza ten zaścianek to dla Ciebie abstrakcja nie mniejsza niż dla mnie fizyka kwantowa.
że ci wszyscy "czerwoni" na co dzień, jak przyjdzie co do czego, są gotowi sikać po nogach na widok orła w koronie, bronić "prawa" polskiej mniejszości do urządzania Litwinom kraju po swojemu i usprawiedliwiać zabór Zaolzia (to z innej dyskusji akurat). Nihil novi, ale zabawne.
A nie przyszło ci czasem do głowy, że to po prostu kwestia pewnych zasad, a nie żadnego nacjonalizmu. Mniejszość polska i rosyjska na Litwie ma prawo do napisów w swoich językach jakie mają inne mniejszości w całej Europie i na świecie (podobnie jak normalne jest to, że są programy radiowe i telewizyjne w językach mniejszościowych czy w miejscach gdzie stanowią spory odsetek ludności także możliwość załatwienia spraw urzędowych w takim właśnie języku). Nie ma znaczenia czy to mniejszość polska czy jakakolwiek inna (podobnie jak na Litwie łamane są w podobny sposób m.in. prawa mniejszości greckiej w Albanii, czy społeczności muzułmańskich i słowiańskich w Grecji - gdzie Grecy nawet nie chcą przyznać, że ci ludzie, zgodnie ze swoimi deklaracjami są Turkami, Albańczykami czy Macedończykami).
To raczej ty wyglądasz śmiesznie broniąc litewskiego nacjonalizmu czy steff twierdzący, że zakaz stosowania polski i rosyjskich napisów na Litwie jest przejawem internacjonalizmu.
- to już tylko nienawiść do własnego kraju.
Vide: powyższe wpisy użytkownika na "w".
Bo wszystko zależy od okoliczności. Jeśli pod danym symbolem (np. flagą biało-czerwoną lub trójkolorową litewską) odbywa się walka o ludzką wolność i godność, to powinnością lewicy jest pod tym symbolem stanąć. Jeżeli natomiast danym symbolem posługuje się władza odbierająca ludziom ich prawa, prawa przynależne im z racji bycia człowiekiem, to wtedy, bez względu na barwę tegoż symbolu, spokojnie można się nim podetrzeć. Symbol (flaga, godło itp.) sam w sobie nie jest bowiem więcej wart niż materiał, z którego został wypreparowany.
(wyjątkowo) zgadzam się z tobą w całej okazałości!
Szymonie
"A nie przyszło ci czasem do głowy, że to po prostu kwestia pewnych zasad, a nie żadnego nacjonalizmu..."
Oczywiście że to kwestia pewnych zasad. Nacjonalistycznych.
"Mniejszość polska i rosyjska na Litwie ma prawo do napisów w swoich językach jakie mają inne mniejszości"itd.
Jeżeli mają takie prawo (niepotrzebne moim zdaniem), to powinny o jego realizację walczyć na drodze sądowej. Nic lewicy do tego. Zdaje się, że niedawno litewski Sąd Najwyższy opinii o tym "prawie" nie podzielił.
"gdzie Grecy nawet nie chcą przyznać, że ci ludzie, zgodnie ze swoimi deklaracjami są Turkami, Albańczykami czy Macedończykami" - a jakie to ma znaczenie, co przyznają Grecy? jak ktoś ma obywatelstwo greckie to ma zarazem prawa i obowiązki jak każdy inny Grek, a to czy czuje się Macedończykiem, Żydem czy Eskimosem to jego prywatna sprawa.
Moim zdaniem jeżeli Polska miałaby rzeczywiście pomóc litewskiej Polonii to powinna sprzyjać jej integracji w społeczeństwo litewskie, a nie bawić się w tworzenie V kolumny.
Bury
Ja się z tym zgadzam, ale dziwnym trafem jak Polonia narozrabia na Litwie, na Białorusi czy np. w Wielkiej Brytanii to większość lewicy (także tej "internacjonalistycznej") jak pies Pawłowa rzuca się do obrony winowajców.
Tzw. "mniejszości narodowe" na Litwie to nic innego jak ukryta opcja rosyjska. Dobrze wiemy, z kim oni się kumają...
A rząd JarKacza dobrze wiedział, że kwestia pomników Bandery czy jakichś głupich tablic nie może stanąć na przeszkodzie bratniej walce z putinowską dyktaturą.