nauczycielstwa Polski Ludowej w Międzynarodówce...?!
Ludzie!
Związunio wróciło!
Ludzie!!! Ratunku!!!
.
jest Nauczycielem nas wszystkich, grzesznych i słabych
tu jakieś personalki, a kto się będzie cieszył, że Związunio żyje?
Najbardziej grzesznym i słabym z nas, dlatego bez szans na Nauczyciela Życia.
.
to teraz łyk a nawet haust nauki:
"Zdaniem Tau Westlinga, fińskiego uczonego z uniwersytetu w Helsinkach, istnieje związek między długością penisa a stanem gospodarki.
- Przy średnim rozmiarze męskiego członka 13,5 cm kraj osiągał wyższy wzrost PKB, jeśli zaś średni rozmiar penisa przekraczał 16 cm, wówczas oznaczało to dla państwa załamanie ekonomiczne - napisał w podsumowaniu badań.
I już wiemy o ministrach rządu Tuska prawie wszystko".
(Za: "Angora", nr 31 z 31 VII 2011, str. 8)
No i oczywiście wiemy, dlaczego kryzys finansowy ominął Polskę...
(*_*)
...dlaczego kryzys finansowy ominął Polskę? Bo tylko małymi fiutami robi się duże PKB, z którego nikt nie ma orgazmu, nawet dymający...
.
Nie publikuj takich rewelacji publicznie, bo jeszcze ktoś doniesie Janowi Vincentowi i wkrótce partia Tuska uchwali ustawę, na mocy której w trosce o PKB będą ucinać nadwyżki ponad średnią każdemu hojniej obdarzonemu przez naturę :D
Taki projekt na pewno zyskałby poparcia PiS. Sądząc z ich postawy w kwestach obyczajowych ta partia jest pełna frustratów seksualnych z Kłamczorem na czele, którzy w ten sposób z chęcią by odreagowali :D
"Angora" pisze komenty pod Tuska, co by zdołować jego i jego przydupasów, a ten Fin chce po prostu udowodnić, że Azjaci mający fiutki jak kolibry, mają prężną gospodarkę. Natomiast np. Afrykańczycy, posiadający puloki jak trzonki od siekier, (że o Pigmejach tylko wspomnę, którym podobno do ziemi sięgają)... gospodarki nie mają wcale... Czyli, że jak kto ma małego to mu w głowie poważne zajęcia, a nie dupkowanie... i na odwrót.
Tja... jedni "uczeni" zmierzyli empirycznie co do milimetra, inny dopasował ekonomicznie. Ino jak tę "westlingologię" powiązać z Jankesami? Tam przecie jeden misz-masz etniczny. Hm... ale ta teza Westlinga wcale głupia nie jest, nie sądzisz? (*_*) Przecież tam jeden wielki bajzel jest i niedługo pierdyknie...
Zwróć też uwagę, że ten uczony Fin ma nazwisko podobne do ksywy naszego westa, który też tu takie teorie sadzi, że można się rozpuknąć ze śmiechu...
(*_*)
nie mogli swoich znaleźć pod opasłymi brzuszyskami? Dukan jak widać im się teraz czkawką na gospodarce odbił :D
Dieta Dukana jest b. niebezpieczna, ponieważ oferuje zbyt wiele białka, przez co stosujący ją spożywa zbyt wiele tłuszczów. "Pacjent" ma za mało błonnika i przez to naraża się za zaparcia, kłopoty z chorobami piersi, a wielokrotnie także na choroby serca. A u 75% "pacjentów" wraca efekt jojo. I ten właśnie cykliczny efekt jest najbardziej charakterystyczną cechą jankeskiej gospodarki! A ginące po brzuszyskami fiuty to mały pikuś w tym jednym wielkim Fastfudzie? (*_*)
Poza tym nie sądzisz, Sztyrlic, że przeciętny Jankes jest na etapie DUKANia programu tivi, a nie ogarniania tajników zdrowej diety i wiedzy wszelakiej w ogóle? (*_*) A jak już zajmuje się jakimkolwiek DUKANiem, to w rytm pożerania Big Maka i siorbania koka koli!
Dietę tę stosowały kobiety z rodziny Middletonów: mama oraz Kaśka i Pippa. Niedawno paparazzi sfotografowali nienaturalnie chude nogi księżnej Kate. Po miesiącach zachwytu nad paniami Middleton, Brytyjczycy zaczynają mieć wątpliwości. Mama oraz obie jej córki zapewniały, że swoje doskonałe sylwetki zawdzięczają diecie Dukana. I teraz mają Brytyjczycy zgryz. Czy Kaśka, księżna Cambridge, nie jest zbyt chuda? Jej wagę jakiś doktor ocenił na 43-45 kg. To mało jak na kobietę od której oczekuje się urodzenia przyszłego króla...
Najlepiej żreć połowę i spacerować w takt burczącego brzucha, Sztyrlic. Tak jak połowa Polaków...
Tjaaaa. Jak masz jeszcze coś interesującego, to możemy pogadać pod niusem o Broniarzu. Tak edukacyjnie...
(*_*)
de domo Middleton obecnie Windsor.
ale też jestem zdania, że najskuteczniejsze są metody najprostsze, czyli mniej żreć, więcej ruchu. Hamerykanie zaś dzielą się na tych, którzy całe życie żrą fastfoody i na tych, którzy w przerwach między gównianym żarciem chwytają się najróżniejszych sposobów na pozbycie się sadła, testując na sobie kolejne diety-cud lub też faszerując się specyfikami na odchudzanie portfela, które są o tyle przyjemne, ze można je łączyć z żarciem.
Gdyby tak rozwinąć tą naszą dyskusję, to może zrodziłaby się nam nowa rewolucyjna teoria ekonomiczna łącząca wpływ długości przyrodzenia i nawyków żywieniowych na wahania PKB :D Ja w każdym razie jestem gospodarczym hamulcowym :D
A co do tej mniej znanej z brukowej prasy, za przeproszeniem, siostry Pippy to spokojna głowa. Nawet jak chudzina nie obdarzy księcia potomstwem, to w kolejce do królewskiego stolca jest jakiś tysiąc pretendentów (ponoć nawet jacyś Polacy się tam na szarym końcu, ku uciesze rodzimych monarchistów, plątają), ród więc nie wyginie. Zresztą obstawiam, że stara Ela zawiedzie nadzieje tych wszystkich sępów i będzie żyć 200 lat.
Komuś, kto żre dużo, potrzeba też dużo przetworzonego żarła - czipsy, hamburgery, hotdogi, koka kola... Rośnie mu z tego brzuszysko, pod którym ginie fiut. Ten zanikający fiucik od czasu do czasu chce pociupciać, więc łapie się różnych diet, a nawet faszeruje viagrą. Rozwija się przemysł wszelaki: trza trujące kiełki hodować (vide Niemcy), tabletki tłoczyć, ziółka mieszać, gacie produkować (raz malutkie slipy, raz przepastne bokserki) itd, et cetera, und zu wieter... Fiut napędza PKB! PKB, które samo w sobie też wymyślone jest przez posiadaczy małych fiutów! PKB - byt wirtualny i takaż księgowość...
Ten Fin wcale taki szurnięty nie jest, no nie, Sztyrlic?
A taki Masaj, z fiutem jak trzonek od maczugi, nie ma PKB, nie ma franków szwajcarskich, alufelg i plazmowca... ale o ileż jest szczęśliwszy...
(*_*)
już jest nasz :D Udział Fina trzeba będzie przemilczeć, bo milion to liczba niepodzielna przez 3 :D