Teoria swoją drogą a zdrada Ideałów a la SLD swoją.
Niby jaka zdrada? Maria Szyszkowska jest ostatnio dobrym "chłopcem" do bicia, bo jako jedna z niewielu nic i nikogo nie zdradziła. Nie ma wielu takich osób, więc pisanie o zdradach w jej wykonaniu jest wyjątkowo niesmaczne. Wpisuje się w nagonkę politycznych bandytów kręcących się wokół PPP, którzy z upodobaniem oczerniają autorkę za to, że miała odwagę napisać o nich prawdę. Zresztą pisze tą prawdę o wszystkich, a to niewygodne dla rozmaitych szumowin udających lewicę.
demokracja która miała działać będąc rynkiem idei i możliwości, stała się sposobem na promocję twarzy...
Czy jest jakieś ugrupowanie, w którym Szyszkowska jeszcze nie była lub względem którego nie robiła podchodów? PPP, Racja, SLD, UP. Co jeszcze? Palikocik?
Kompletnie niewiarygodna osoba.
o czym świadczy używanie nieistniejącego terminu oligokracja zamiast - w zasadzie - plutokracji, bo wszak nie o oligarchię jej chodziło. Takie sobie wyrzekanie na demokrację, że sprawują ją ludzie niegodni, że takich się też - miedzy innymi - teraz wybierze.
Pani profesor/senator błędnie zakłada, że ludzie - tacy jacy są - powinni wybrać jako swych reprezentantów ludzi z zasady lepszych, mądrzejszych, uczciwszych i godniejszych od siebie. Wtedy, po pierwsze - taki wybór nie byłby reprezentatywny, a wszak z zasad poprawności politycznej wynika - powinniśmy wybrać do sejmu taki sam procent kobiet, gejów, złodziei, pijaków, kretynów etc., jakim ma zaszczyt legitymować się całe społeczeństwo. Po drugie władza taka byłaby już na starcie wyobcowana, wręcz drastycznie oderwana od społeczeństwa - a tego wszak Pani Profesor by nie chciała.
Społeczeństwo może, w kaprysie swoim, wybrać znacznie większą liczbę ludzi niegodnych niż samo proporcjonalnie zawiera, gdyż wtedy władza tak ustanowiona nie będzie zapewne ani mądra, ani sprawna, ani uczciwa i dobro wspólne na uwadze mająca, ale za to stanowić będzie doskonałe alibi dla społeczeństwa, gdyż na tę władzę wszelkie niepowodzenia jej i własne składać będzie można. A to znakomicie samopoczucie społeczeństwa podniesie.
Tak można długo. A może by tak zacząć dyskutować o klasowym charakterze demokracji i klasowych ograniczeniach, zamiast udawać, że zna się politykę i etykę starożytności?
nie ma wyborców na uboczu, ponieważ istnieją partia i związek zawodowy, które ich zmobilizowały.
A jak po 9 października, rząd (co już chyba pewne) sformuje przywódca PPP i Sierpnia 80, to wykluczonych i pozostawionych na uboczu w ogóle nie będzie.
wyniku wyborów 9 października jest to, że PiS pozostanie nadal w opozycji.
W starożytnych Atenach większość istotnych stanowisk ( w tym sędziowskie) była obsadzana w drodze losowania, a wylosowany dostawał dietę w wysokości przeciętnych zarobków rzemieślnika.
Zastanawiam się czy nie był to bardziej demokratyczny i egalitarny system od obecnego
Konstytucja RP art.104
1 Posłowie są przedstawicielami Narodu. Nie wiążą ich instrukcje wyborców.
("Naród Polski - wszyscy obywatele Rzeczypospolitej")
Rzeczpospolita to republika więc po co te sentymentalne gadki, o demokracji?
"Zastanawiam się czy nie był to bardziej demokratyczny i egalitarny system od obecnego "
To rzecz nad którą wiele razy się zastanawiałem i dochodzę do wniosku, że lepsza przypadkowość i 50 procentowa nietrafnośc takich losowan, co do ludzi i ich predyspozycji, niż 100% pewność, że w systemie demokracji przedstawicielskiej jaki mamy obecnie, do władzy dochodzą wyłącznie ci najgorsi, karierowicze i ludzie pozbawieni skrupułów czyniacy sobie z polityki zawód.
Nalosowość nie da się wpłynąc pieniędzmi i bilbordem. Wobec losowania wszyscy jesteśmy równi i bezradni.
Losowość wyboru jest gwarancją tego, że nie wytworzą się żadne układy, że nie da się z tego zrobić sposobu na życie, bo szansa na reelekcję jest jak wygrana szóstki w totka.
Wczytując się w pisma Platona i jego organiczną niechęć do demokracji, nienawiścią wrecz jak określił to Rancier, trudno nie zauważyć co budziło w nim największy wstręt, gdy pisał o tym pędzacym ośle. Nie sam udział ludu w podejmowaniu decyzji, lecz przypadkowość wyboru na urzędy, która nie dawała w polityce arystokracji żadnych forów. Tego nie mógł Platon przeboleć.
Oczywiście mozna sie obawiać, że gdy los trafi na nieodpowiednią osobe, która wiedząc, że mogło się jej to trafić raz w życiu, przez swoją kadencję może chapać ile wlezie na zaś. Gdy jednak jest to połączone z krtótkim czasem kadencji i istnieniem demokracji bezpośredniej, można te groźby wyeliminować.... na sądzie skorupkowym. Wypisujemy nazwisko delikwenta na skorupce i poszoł won!;-)
Byłbym zwolennikiem takiego eksperymentu, bo skoro ta demokracja kompletnie nie działa i jest karykaturą tej greckiej to co mamy do stracenia?
... kto by zabronił postawić pytanie o nacjonalizację czy uspołecznienie? Referendum tak skonstruowane byłoby sznurem dla tego systemu i emancypacją dla całego społeczeństwa. Oni to wiedzą, ale czemu nie spróbować?