O socjalizm Hodży - Mobutu Sese Seko - Idi Amina - Nergala!
Nie słucha dlatego pastuchów i nie trzyma się kurczowo stada. Już to sprawia, że należy go podziwiać i wyrażać uznanie. Dzięki takim jak on szybciej będziemy iść do przodu i przestaniemy trzymać się skamielin. A tvp warto oglądać, skoro zatrudnia takie osobowości jak on.
wywiad z Dodą?
Prawdziwy przeciwnik kleru katolickiego powinien być satanistą, a nie wątpiącym ciamciaramcią, głosującym na RACJĘ.
Nergal, Nergal, Nergal, niech żyje, niech żyje. Fajnie gada, ale muza, no nie wiem, choć jeszcze nie słyszałem. A te owieczki, to najlepsze.
"Chłopcy z Imperatora poszli [do siedziby cenzury], cenzor czyta i mówi: Kurwa, no co to jest, że "bestia wstanie i wyjdzie z podziemia"?! Wytłumaczyli, że to nie chodzi o Solidarność, tylko o szatana i mieli spokój."
no proszę jaka wolność sumienia ;-)
Nie wolno poddawać się atakom biskupów i ich " barankom ". Wielu ludzi Pana popiera, ja też.
ggg Brawo, trzymaj tak dalej. Chwała Szatanowi.
Podoba mi się ten Nergal. W tym zalewie głupoty i ciemnoty miło posłuchać kogoś normalnego.
Trzeba pamiętać, że wywiadu udziela gość, którego kapela to maszynka do zarabiania pieniędzy. Różnica celów pomiędzy jego "jurorowaniem" w VoP, a działalnością artystyczną jest niewielka. Wywiadu udzielał raczej libertyn więc skąd informacja na lewicowym portalu. Tylko dlatego, że KRK i deklaratywne uwielbienie JP II wśród rodaków się nie podoba dla redakcji?
Streszczenia wywiadów z liberalnych pism, jak "Newsweek"? Tego jeszcze tu nie było. Co dalej?
bo gdy "bestia wstanie i wyjdzie z Torunia" to ... będzie nieciekawie.
no to najwyraźniej ta biblia przyszła do niego na scenę i sama się podarła.
to skandal a Bajek 1001 nocy nie?
Choc Gebels nie dopuszczal by w Sztumerze czy w teatrzykach faszysci rwali tore o krzyczeli jedzcie to gowno.
Tak sie zaczyna faszyzm a negrala nalezy zwalczac tak samo jak hitlera ktory przy piwie i sznabsie oplowal zydow. wtedy zydzi dis chrzescijanie faszyzm ten sam.
Podobno w kolejce czekają "Viva", "Gala" i "Życie na gorąco".
Nergala, czyli demokracji (Nie potrzeba 2-ch słów - mógłby wtrącić Lenin - to jedno i to samo).
"religii smoleńskiej" - ręce precz od Panów Adamów!
Nie zapominajmy, że Biblia była pisana przez koczowników z Azji, którzy nie tylko, że mieli niewolników, ale nad nimi się wręcz znęcali. Z punktu widzenia lewicy nie ma nic złego w podarciu ksiąg wychwalających niewolnictwo.
w pierwotnej społeczności biblijnych Żydow?
Dawno-m się tak nie uśmiał.
I CHA CHA CHA CHA CHA!
KOŃ (który przewrocił byl kopytkiem kilka kartek podręcznika historii dla szkół podstawowych)
ale podniecanie się czy wręcz oburzanie z powodu podarcia jednego z miliardów wydrukowanych dotychczas egzemplarzy historii jednego z semickich plemion - to fakt niepojęty dla ludzi rozumnych ( ostatnie określenie nie dotyczy PT PT ABCD, Suma N. itp.).
będzie wywiad z niedoszłym teściem Nergala?
Też będzie startował.
I też m apoglądy....
Rabczewski się nazywa.
.
Tak samo niepojetym jest krzyk ktory podniosl sie (na tym forum rowniez) po tym jak zolnierze USArmy w Guantanamo podarli i splukali w kiblu jeden z milionow wydrukowanych egzemplarzy Koranu
A skowyt na wiadomosc ze jeden z pastorow na Florydzie na znak protestu postanowil spalic publicznie inny egemplarz koranu
czyż nie był niewolnikiem? W dodatku sprzedanym przez własną rodzinę?
@ABCD Niewolnicy w pierwotnej społeczności biblijnych Żydow? Dawno-m się tak nie uśmiał. przewrocił byl kopytkiem kilka kartek podręcznika historii dla szkół podstawowych
A więc jesteś tylko dowodem jak edukacja w "wolnej i demokratycznej" Polsce nisko upadła.
Ks.Wyjś. 21:20-21 "Kto by pobił kijem swego niewolnika lub niewolnicę, tak iżby zmarli pod jego ręką, winien być surowo ukarany. A jeśliby pozostali przy życiu jeden czy dwa dni, to nie będzie podlegał karze, gdyż są jego własnością."
A więc niewolnik może być zakatowany na śmierć, oby nie za szybko.
Ks. Kapł. 25:45 "Także będziecie kupowali dzieci przychodniów osiadłych wśród was, przychodniów i potomków ich, urodzonych w waszym kraju. Ci będą waszą własnością."
A więc można traktować człowieka jak przedmiot.
Lewica nie ma interesu oburzać się na niszczenie pism akceptujących niewolnictwo. Chyba lewica nie upadła tak nisko jak poziom wiedzy ABCD, poziom klas 1-3.
" Fajnie gada, ale muza, no nie wiem, choć jeszcze nie słyszałem."
Jak statystyczna większość. taką muzę się przyswaja jak się jest maniakiem i ma tak zryty łeb jak ja. Nergal wystepuje juz nie jako muzyk kapeli death metalowej tylko jako celebryta. Miejscem death metalu nie są pieprzone komercyjne chałtury i gadzinówki polityczne, czy szmatławce konsumpcyjne. TV potrzebowała " rogatego diabła" Ner pokochał kasę Więc Nergal powinien dostać kopa w dupę i wracać na swoje miejsce do nas, do swoich.
Co do satanizmu to z Nera taki satan jak ze mnie. sataniści to byli w Norwegii na poczatku lat 90. Varg Vikernes, Samoth, Euronymus i s-ka zjarali 60 zabytkowych kościołów, Varg zarąbał Euronymusa, Faust zadźgał homoseksualistę w parku. U Varga znaleziono 150 sztuk broni automatycznej i kilkaset kilo materiałow wybuchowych. Chłopaki w imię szatana zrobiliby lepszą rozpierduche niz Breivik. Dodam, że chłopcy wyznawali poglądy skrajnie prawicowe aż po faszyzm czy NS włacznie.
Pisałem już o tym pod innym niusem w sprawie Nergal vs. Nowak:
http://lewica.pl/forum/index.php?fuse=messages.25062
Różnicy
między Nergalem a tymi żołnierzami amerykańskimi [którzy zbezcześcili Koran] dopatrywałbym się gdzie indziej.
1. Jego "eksces" (który sam w sobie ani mnie ziębi, ani grzeje) nie wyrażał np. dążenia do zakazu kolportażu Biblii. W przypadku tamtych żołnierzy - z pewnością chętnie zniszczyliby wszystkie egzemplarze Koranu na świecie. Tak samo auto-da-fe nazistowskie czy inkwizycyjne miały na celu trwałe wymazanie pewnych dzieł z kolektywnej pamięci ludzkości. Notabene chrześcijanie na wiele stuleci przed nastaniem inkwizycji dokonywali takich spustoszeń: np. niszcząc wszystkie 62 księgi napisane przez Demokryta (jego poglądy znamy dzięki polemikom z nim innych filozofów greckich) czy antychrześcijańskie pisma Porfiriusza i Celsusa (poglądy tego drugiego możemy poznać w dużej mierze dzięki polemikom wczesnochrześcijańskiego myśliciela Orygenesa - który sam o mało nie został "wymazany" jako heretyk za jego teorię apokatastazy i zaprzeczenie wieczności piekła).
2. Nergal wymierzył ostrze swego "ekscesu" w religię panującą w swoim kraju - tamci żołnierze zbezcześcili Koran w mniejszej czy większej mierze w imię religii panującej w kraju ich pochodzenia (dając wyraz swemu przeświadczeniu o wyższości religii panującej we własnym kraju nad religią panującą w kraju, który stał się ofiarą inwazji).
autor: PMB, data nadania: 2011-08-20 19:05:55, suma postów tego autora: 1460
Przy okazji: czy ci, którzy oczekują od Nergala podarcia Koranu, gotowi są w razie czego bronić prawa do wolności artystycznej członków saudyjskiej kapeli black metalowej Al-Namrood (etymologia od króla Nimroda, ale znaczy to też: Niewierni)? Jak rozumiem, ledwo o tym usłyszą, będzie to dla nich bardzo ważne (i to nie jako karta w rozgrywkach politycznych)...
"Dlaczego miałbym rwać Koran, kiedy to chrześcijanie, a nie muzułmanie próbują w moim kraju ograniczać wolność?"
Piszę to z żalem, bo lubię osobiście wiele osób w tej redakcji. Jednak znów w skandaliczny sposób zafunkcjonowała moderacja. O Nergalu każdy może myśleć, co mu/jej się żywnie podoba. Nic jednak nie usprawiedliwia publikacji ścieków z 2011-09-12 21:01:31, kolejny raz widać, że akceptowane są tu wypowiedzi godzące w ludzką godność i zniesławiające. Nie znam Nergala, ale mam nadzieję, że tego nie przeczyta, bo na pewno na coś takiego nie zasłużył. Chyba nawet guru sekty o nazwie Ogólnopolski Komitet Obrony przed Sektami Ryszard Nowak nie pozwoliłby sobie na wyprodukowanie takich pomyj. Bardzo to przykre.
tłumaczono ci już kilkakrotnie na czym polega różnica pomiędzy podarciem biblii w ramach artystycznej ekspresji w kraju chrześcijańskim, a podarciem (lub wrzucenie do kibla) koranu w takimż kraju. podobnie jak wskazywano na różnice pomiędzy rockowym koncertem, kościołem protestanckim i obozem jenieckim.
masz problemy ze zrozumieniem podstawowych komunikatów - zamilcz.
nie zgadzasz się z treściami serwowanymi przez lewica.pl - nie zaglądaj tu.
A biblia to też książka jak miliony innych. Otóż jestem przeciwny niszczeniu książek i myślę, że lewica zawsze stawać winna w ich obronie.
Nie wymagaj od katoli czytania tych bajek. Po to jest farorz jak dupa od srania, żeby streścić najistotniejsze fragmenty.
To sympatyczny pseudonim i wcale nie szatański. W mitologii sumeryjskiej to bóg płodności i sił witalnych. Nergal jest sympatycznym gościem i akurat ataki na niego przynoszą atakujacym szkodę. Taki Glen Benton z Deicide na pewno nie uzyłby gładkich słów. Ale cóż Nergal poszedł w szołbiz i ma za swoje. Death metal to środowisko, które leje ciepłym moczem na Nowaków i smieje się do rozpuku z mainstreamowych wypocin na temat metalu. I tak wiadomo, że po tę muzykę sięgają tylko maniacy, więc kapelom to zwisa co mysli komercha. I tak więcej płyt nie sprzedadzą bo i komu? Fanom techno czy innego disco (polo)?
To chyba tyle w sprawie aktualnego wcielenia tego Darskiego.
lewicowe wydarzenie opisał tu wielki fan podwójnego przewodniczącego Ziętka niejaki PMB, ale co to ma wspólnego z lewicą???
czyż ten portal zszedł już na psy i przeobraził sie w czerwonego PUDELKA ???
Prekusorzy stylu: Napalm Death, Extreme Noise Terror, Terrorizer, Siege, Master walili z grubej rury antysystemowo. Nurt "satanistyczny" jest tylko jednym z wielu: Deicide, Vital Remains, więcej jest kapel z tekstami w stylu splatter and gore takich jak Canibal Corpse, Autopsy, Exumed itd.
Ostatnio scena metalowa z powrotem przesuwa się na lewo wymienie tylko: Sepultura, Soulfly, Krisiun (Brazylia) Destruction, Kreator, Heaven Shall Burn (Niemcy), Kalmah (Finlandia), Lock Up (miedzynarodowy skład), Szwedzi w muzyce tego nie mówią ale w wywiadach podkreslają, że są socjalistami a scena jest tam potęzna (Entombed, Grave, Unleashed, The Crown, Dismember i wiel innych. Amerykanie: Malevolent Creation, Immolation. W UK wiecznie żywy Napalm Death i Benediction.
Wymieniłem bardziej znane, wiekszości ludzi nieznane, dla maniaków metalu wręcz legendarne.
czy jest jeszcze coś, czego on nie zrobił, a co byłoby sprzeczne choćby z łagodnymi zasadami tzw. dobrego wychowania? Muzyka prezentowana przez tego pana opiera się na paru praktycznie dźwiękach prezentowanych przy pomocy nagłośnienia o ogromnej mocy. Takiej, przy której człowiek czuje się ogłuszony, ale nauczony jest myśleć, że to "luz". Hałas tego typu powoduje spustoszenie w całym systemie słuchowym i szkody są nieodwracalne. Walenie z wielką mocą we wciąż te same regiony mózgu (z powodu użycia kilku tych samych dźwięków) przy pomocy takiej ilości decybeli powoduje zastoje w neurotransmiterach i dany region mózgu się przegrzewa (badane było przy pomocy odpowiednich aparatur) oraz traci z czasem swoje subtelne właściwości. Jednym słowem nie tylko głuchnie się od takiej muzyki, ale także kretynieje. Przegrzane regiony mózgu wyzwalają także reakcje agresywne jako swoisty wentyl bezpieczeństwa. Z muzyką więc takie coś prezentowane przez tego - usiłującego być kontrowersyjnym - człowieka nie ma nic wspólnego. Jest to zaledwie uciążliwy, nieco kontrolowany hałas wywoływany przy pomocy prymitywnych instrumentów podłączonych do skomplikowanych wzmacniaczy.
Wracając zaś do chrześcijan, to nie oni robią coś temu Nergalowi, ale on im. Tak, jak nie można swobodnie wypiąć zadka i wydać z siebie kał w miejscu dowolnym, tak też nie wolno zaśmiecać przestrzeni publicznej tego typu produktami ludzi uważających się za nowoczesnych. Jeżeli żąda się tolerancji tylko wybiórczo, dla siebie, to nie jest to żadne żądanie tolerancji, lecz próba narzucenia swojego sposobu bycia innym, nie podzielającym tego typu upodobań. Życie według Dekalogu w żaden sposób nie ograniczyło by możliwości rozwojowych tego Nergala. Natomiast przymuszanie do słuchania i zajmowania się jego produktami muzycznymi na rozwój ludzkości wypływa zdecydowanie negatywnie. Gdyby taki Nergal żył wśród mahometan i tam publicznie podarłby Koran, to nawet by ten Nergal nie zauważył, kiedy by przestał być. Właśnie dlatego, że CHRZEŚCIJANIE - nie mylić z katolikami! - są tak tolerancyjni, to ten Nergal nie tylko może drzeć biblię, ale nawet robić to publicznie i jeszcze na skutek zadymy tym wywołanej zbijać na tym kapitał (wątpliwy, ale jednak). I nie ma tu znaczenia, jakie wartości - lub przeciwnie - niesie ze sobą biblia. Tu chodzi wyłącznie o to, że ten Nergal na czyjeś świętości się wypina i uważa to za wyraz swojej wolności. Nergal nie ma żadnych uprawnień od nikogo, by narzucać swoje hałaśliwe próby zwrócenia na siebie uwagi kogokolwiek. A jednak usiłuje to robić. Na filmie o Indiach widziałam mężczyznę siedzącego po turecku i nawijającego swoje penisiątko na drewniany kołeczek. Nawijał i odwijał on ten flaczek i patrzył tępymi oczami naokoło, czy wszyscy to widzą. Ten i ów rzucał mu do miseczki ustawionej nieopodal jakieś monety. Bo powszechnie wiadomo w Indiach - gdzie tolerancja jest ogromna i to w każdej dziedzinie - że osobnik ten szukał w ten sposób drogi do Boga. Wolno mu. Tak też i ten Nergal. Co prawda nie nawija on publicznie tego co tam ma na wałeczek, ale uwagę na siebie też chce zwrócić. Jest to jego droga do sztuki. I CHRZEŚCIJANIE to tolerują.
która wielu "lewaków" doprowadziła do orgazmu mówiąc, że autor Biblii jarał zioło i był napruty winem. Jaka lewica, takie autorytety .,
Czy młodzi satano-faszyści mają już pochodnie?
w postaci niszczenia Biblii czy malowania jaj na krzyżu, w naszym kraju niewiele kosztuje i nie wymaga spacjalnej odwagi, wręcz przeciwnie, "artysta" staje się ulubieńcem massmediów i celebrytą
ciekawe czym zakończyłaby się podobna "artystyczna eksperesja" polegająca np. na darciu Koranu w krajach gdzie Nergal koncertuje i gdzie istnieje duża społecznośc muzułmańska, no ale tam Nergal potrzebowalby zdjąć jaja z wspomnianego krzyża i przyczepić sobie, hehe...
sugeruje, że chłopczyna miał po prostu zły dzień.
To tak jakby w proteście przeciwko zbrodniom stalinowskim podrzeć "Manifest komunistyczny".
Działanie obliczone na półmózgów z katofobią, ot i wszystko.
eksmisji na bruk można by zablokować w czasie, który lewica radykalna poświęca na obronę Nergala?
eksmisji zablokował Nergal?
Nergal i jeszcze raz Nergal...
Tylko o mnie nikt nie pamięta.
POLSKA BIEDA
Z tym niewolnictwem to prawda. Również ap. Paweł z Tarsu w swoich listach akceptował niewolnictwo (chociaż wskazywał, że "panowie" powinni być łaskawi dla "swoich niewolników") - chodziło generalnie o wpisanie się w ówczesne stosunki społeczne, zdjęcie z chrześcijaństwa odium nadmiernej wywrotowości. W Starym Testamencie, a miejscami i w Nowym, znajdziemy rzeczywiście wiele - wydawałoby się - niehumanitarnych czy absurdalnych zaleceń (kamieniowanie za podróżowanie na osiołku w sabat itd.). Taka kultura, podobna zresztą do wielu ówczesnych kultur... Wkład Biblii, Starego i Nowego Testamentu, Dekalogu w kształtowanie się cywilizacji europejskiej jest na pewno w Polsce przeceniany, nie docenia się natomiast np. wkładu myśli stoickiej. Ale mimo tego nauki Jezusa z Nazaretu wniosły wiele nowatorskich treści (krytyka faryzeuszy, bogaczy etc.) i były na swój sposób "lewicowe" ;-).
Darski ma rację krytykując nadęte polskie "religianctwo" (często osób zresztą zgoła niepobożnych), ale nie czarujmy się, że to nie tylko czysta szczerość, ale też pomysł na promocję medialną. I karawana jedzie dalej.
(BTW: Jezus z Nazaretu nie popierał niewolnictwa, raczej nie zabierał głosu w tej sprawie - być może w okupowanej Palestynie nie było aż tak powszechne? Otwartymi przeciwnikami niewolnictwa byli w starożytności stoicy.) O wszystkim można dyskutować, a w Polsce brakuje właśnie otwartych dyskusji światopoglądowych.
Zychu mnie nie zauważał zapatrzony w siostrzeńca. Na szczęście upomniany werbalnie wrócił do internetowej walki ze mną.
POLSKA BIEDA
Ps. Kupiłem kiedyś czytnik e-booków z preinstalowaną biblią (wprawdzie w wersji angielskiej i nawet nie wiem czy jedynej prawdziwej rzymskiej). Bez zastanowienia usunąłem to z pamięci, bo z bajek wyrosłem dawno yemu. Pytanie. Czy obraziłem czyjeś uczucia religijne? Czy muszę się wyspowiadać?
cóż - każda sztuka (nawet ta niskich wg kogoś lotów) powstaje w określonym kontekście, a każdy artysta (nawet ten mierny) wychowuje się w określonym kręgu kulturowym. to chyba oczywiste. więc naturalnym jest sięganie do Biblii i symboliki chrześcijańskiej a nienaturalnym i nieszczerym byłoby sięganie do Koranu, bo dopiero takie działanie byłoby marną próbą zwrócenia na siebie uwagi. to oczywiste oczywistości dla każdego, ale najwyraźniej nie dla tych, którzy nie mają nic do powiedzenia, ale chcą się przyczepić.
Darcie Ksiąg = Palenie Ksiąg ?
Znane nam z historii acz zapomniane przez młodych ......
jacex socjalista naiwny
Wywołany przez Marka w pierwszym komentarzu Hodża zrobił więcej niż Nergal ze swoim symbolicznym gestem. Rozwiązał sprawę ostatecznie. Stwierdził, że socjalizm buduje się pracą, a nie modlitwami i rozwiązał wszystkie organizacje religijne. Majątek przejęty został przez ludowe państwo, a klechy wysłani do roboty. W ten sposób zlikwidowano pasożytniczą warstwę klechów, a ich prymitywny światopogląd zepchnięto do podziemia.
@"Biblia to akurat mocno lewicowa książka"
Jeśli propagowanie niewolnictwa uznać za lewicowe, to tak.
niejakiego Nergala promuje tutaj miłośnik agresji NATO na Libię. W sumie to i to mainstream.
ma rację.
Enver Hodża zalatwił problem obskurantyzmu religijnego.
Stworzył też genialną koncepcję zbrojnej obrony państwa robotniczego. Każdy Albańczyk musiał wybudować bunkier. I prosze: żaden imperialista nie śmial postawić stopy na ziemi należącej do ludu albanskiego.
Bez nawiazania do idei Hodży lewica rewolucyjna długo nie pociągnie.
Tak, Bartku, Hoxha "załatwił sprawę" - walnie przyczynił się do kompromitacji idei socjalizmu...! A wierzeń religijnych w Albanii i tak nie wyplenił, teraz wszystko wróciło, łącznie z tzw. Kanunem, czyli średniowiecznym prawem, które pozwala zabijać dzieci mordercy swojego dziecka... Ledwo upadł reżim Alii, a już feudalizm jawnie wrócił... ot "załatwienie sprawy".
Jak można być stalinistą po roku 1989...
Słusznie podniosłeś kwestię niewolnictwa, ale Biblia to zbiór ksiąg i zawiera też wątki lewicowe (np. niektóre późne księgi Starego Testamentu czy Ewangelie).
wreszcie jest mozliwosc zaglosowania na RACJE i na Ruch Palikota: który pokazał się jako feminista i socjalista.
Przypominaja mi sie słowa towarzysza Piotra w Sejmie: "ja jestem feministką".
Ale teraz jest szansa na NASZĄ reprezentancje w sejmie!
Jak ktoś nie pójdzie do wyborów; nie da głosu na Palikota to jest zwykła dupa!
Zwykły penis a nie nie lewica!
A w Łodzi na pierwszym miejscu jest redaktor naczelny Fakty i Mity!
Hańba! że tyle ludzi mówi, że nie pójdzie do wyborów!
Hańba!
Trza głoswować na Palikota!
Ay! Carmela!
Oddziaływania na społeczeństwa można przedstawić
równość
Ultralewica = Ultraprawica
w kontekście Hitleryzm a rządy PolPota ??
jacekx socjalista naiwny
Ps. Czy można określić granicę tolerowania ruchów
ultra ...... ?
Istnieje coś jeszcze pomiędzy doktrynalnie antyreligijnym hodżyzmem , a bezkrytycznym papizmem ;-). Jest np. coś takiego jak chrześcijaństwo oddolne i nie tylko :P.
(Skądinąd Hodża poprzez państwowy kult jednostki sam z siebie zrobił boga, podobnie jak Stalin, więc to też była pewnego rodzaju religia.)
Ps. Czy można określić granicę tolerowania ruchów ultra ...... ?
jacekx socjalista naiwny
wystarczy wspomnieć choćby wywalenie lichwiarzy ze świątyni, obronę cudzołożnicy i wiele innych momentów jak i całego ducha.
Natomiast Stary Testament nie tylko (wbrew temu co wypisują doktorzy filozofii w III RP) uznaje niewolnictwo, ale usprawiedliwia anihilację innych plemion (np. Madianici),o ile stają na drodze narodu wybranego, zresztą niektórzy rabini głoszą to do dzisiaj. Z tego względu wydaje mi się, że taki typek jak ten Darski powinien wyraźniej zaznaczyć, że chodzi mu o Ewangelię, bo starotestamentowcy mogliby mu dzisiaj zrobić kuku nie mniejsze niż muzułmanie i chyba to Ewangelię ma na myśli Darski - bo przecież nie posądzamy go chyba iż uważa i chce nam dać do zrozumienia, że jego krajem rządzą starotestamentowcy. Gdyby tak było, zniknąłby z mediów w jeden dzień.
Nie przypominam sobie aby kiedykolwiek i ktokolwiek mi to tlumaczyl
Moze wiec ty swiatly i wszystkowiedzacy wytlumaczysz mi prostemu ta roznice o ktores raczyles wspomniec
Wiedz jednak ze gdyby w kraju muzulmanskim ktos publicznie podarl Koran bylby trupem w ciagu 5 min
A jezeli nie pasuja ci moje pytanie masz prawo milczec czyli zamkac sie i nie czytac moich pytan
Abangel, dupa a nie lewicowiec to jest z tych, co myślą, że lewicowość zaczyna i kończy się na tandetnym antyklerykalizmie, z którego zrobiono sobie dochodowy biznesik. Palikoty i "Mity i mity" to takie same liberały, jak KaNaPy Mikkego, tylko że antyklerykalne. Ale, ważniejszy od wiary w boga, czy ateizmu, jest program społeczny. Już Marks wiedział, że społeczeństwo kapitalistyczne za "lekki grzech" uważa ateizm, w przeciwieństwie do kwestionowania własności prywatnej. I to program kwestionujący własność prywatną środków produkcji powinien być probierzem tego, co lewicowe, a co nie... Nie mówiąc o tym, co socjalistyczne...!
Żadnego głosu na "Ruch Palikota" - liberałów w lewicowym przebraniu!
Abangel, nie kapituluj przed liberalizmem...
Nie za szybko rzucasz się z tym "stalinistą"?
To, że wierzenia religijne przetrwały i odrodziły się nie dziwi, bo walka z nimi to długi proces rewolucyjnej walki ideologicznej i kulturalnej, walki prowadzonej różnymi środkami, od pedagogicznych, po administracyjne. To zadanie na lata, ale "od ręki" udało się pogonić do roboty pasożytniczą warstwę klechów, która żyła na koszt klasy robotniczej i truła ją swoimi reakcyjnymi religiami.
Jak rozumiem opowiadasz się po ich stronie?
Pamiętajmy o tym jak w Danii pewien karykaturzysta, działający w ramach swobody artystycznej wypowiedzi musiał się ukrywać przed religijnymi fanatykami.
Imię Jezusa jest wymienione w Koranie aż 26 razy, więc jak Nergal się o tym dowie ... ;)
Z twojego posta do mnie adresowanego wynika, że Darski = american soldiers. Która z tych dwu stron powinna pierwsza obrazić się na porównanie? :P
Bartek, nie wiem, co masz do określenia Ciebie jako stalinisty, przecież to nobilitacja! W jednym szeregu z takimi bandytami kontrrewolucji biurokratycznej, jak Hoxha!
Problem widzisz nie w tym, czy ja chcę by klechy dalej żerowały na społeczeństwie (a nie chcę), ale w tym, że nie zwalczysz przesądów religijnych represjami, nawet najokrutniejszymi. Hoxha ogłosił, że Albania była pierwszym na świecie państwem ateistycznym, ze 100% ateistów, a to przecież był kit i kłamstwo. Walka z religią nie ma polegać na represjach, ale na walce ideowej, na pokazywaniu, że religie to mity i oszustwa. W ten sposób więcej zrobisz na rzecz ateizacji społeczeństwa, niż Hoxha represjami.
Druga sprawa: nazywasz Albanię Hoxhy "ludową". OK, a w jaki sposób lud kierował państwem? A może Hoxha był jego personifikacją, jak kiedyś cesarz? Zamiast demokracji robotniczej mamy dyktaturę jednostki, a przez to dyktaturę biurokracji, która zahamowała proces przechodzenia do socjalizmu (zdeformowane państwo robotnicze - nie mylić z państwem robotniczym niezdeformowanym!). Przejęcie własności prywatnej na rzecz państwa było aktem postępowym, ale nacechowanym sprzecznościami, ponieważ władzę ekonomiczną nie sprawowała klasa robotnicza (poprzez np. rady robotnicze, komitety fabryczne), ale biurokracja stalinowska dzięki sprawowaniu pełnego monopolu władzy politycznej. Ostatecznie okazało się, że biurokracja nie jest w stanie nigdzie zbudować socjalizmu, a jedynie rozwalić gospodarkę poprzez irracjonalne zarządzanie, wykorzystywanie jej do swoich celów materialnych i poprzez nie realizowanie potrzeb społeczeństwa. A potem ta sama biurokracja szybko przedzierzgnęła się w... kapitalistów! Taka prawda.
A z faktu, że Tobie się to podoba, to nazywam Cie stalinistą, ponieważ to jest właśnie, skrótowy, opis stalinizmu albańskiego ;-)
pisałem kiedyś o tym w odpowiedzi na twoje posty (nie tylko ja zresztą). najprostsze wyjaśnienie różnicy pomiędzy Nergalem a amerykańskim żołdakiem oraz pomiędzy obozem jenieckim Guantanamo a koncertem metalowym:
Nergal (którego twórczość mi osobiście zwisa luźnym kalafiorem) tworzy w kraju chrześcijańskim i głównie dla odbiorców z krajów chrześcijańskich i za swojego "wroga" uznał tę właśnie religię. dlatego drze Biblię, a nie Koran.
Poza tym:
Nergal podarł Biblię na koncercie w obecności swoich (akceptujących jego poglądy) fanów, dodajmy, że na koncercie na którym obowiązywał zakaz nagrywania (jak dla mnie bzdurny).
Amerykańscy żołdacy w Guantanamo wrzucali Koran do kibla i deptali w obecności jeńców wojennych, skrępowanych i zamkniętych w klatkach.
Gdyby np. w Iranie w obecności chrześcijańskich więźniów Strażnicy Rewolucji darli Biblię, byłoby to równie godne potępienia.
1. Jestem zaskoczony wynikami sondy - że skrajna prawica (w aspekcie gospodarczym) Palikota ma aż tak wysokie notowania na lewicowym portalu.
2. Nie rozumiem tych, którzy idą na wybory oddać nieważny głos. Po co frekwencję podnosić? Dla mnie to totalna głupota.
Ciekawe, że
niejakiego Nergala promuje tutaj miłośnik agresji NATO na Libię. W sumie to i to mainstream.
autor: bolo, data nadania: 2011-09-13 18:40:58, suma postów tego autora: 1342
No nie, nie dość, że jestem miłośnikiem agresji na Libię, to jeszcze należę do mainstreamu! Aż przypomnę cytowane w niusie słowa: "bestia wstanie i wyjdzie z podziemia".
W każdym razie pozdrowienia z nowego luksusowego jachtu i wypijam za wszystkich kieliszek najdroższego koniaku, który dostałem w prezencie od Palikota - jak na mainstreamowca przystało!
"Już Marks wiedział, że społeczeństwo kapitalistyczne za "lekki grzech" uważa ateizm, w przeciwieństwie do kwestionowania własności prywatnej."
Z tego co pamiętam, to napisał, że wobec kwestionowania stosunków własnościowych NAWET ateizm uchodzi za culpa levis. Ale może ja się mylę (źle pamiętan), a Ty dobrze przytoczyłeś te słowa (czy raczej: dobrze oddałeś ich treść).
Czyli ateizm NIE JEST culpa levis - ale nawet on blednie wobec grzechu dla burżuazji najcięższego. Tym bardziej tak mi się wydaje, że Marks był wszak - spokojnie można go tak określić - wojującym ateistą.
"Ostatnio scena metalowa z powrotem przesuwa się na lewo wymienie tylko: Sepultura, Soulfly, Krisiun (Brazylia) [...]"
...także Krisiun? Bardzo cenię ich muzykę (szczególnie "Conquerors of Armageddon" to jedna z najlepszych płyt w historii death metalu!) i skądinąd świetnie wspominam czas spędzony z Alexem kilka lat temu przy piwie - ale wyraźnych lewicowych wątków u nich nie dostrzegłem (może dlatego, że nie orientuję się w ich ostatniej działalności, przyznaję bez bicia, że straciłem wątek).
@walnie przyczynił się do kompromitacji idei socjalizmu.
Powtarzam to z uporem maniaka ale idea socjalizmu jest niekompromitowalna, wbrew temu co twierdzi Ostap i jemu podobni.
@Ledwo upadł reżim Alii, a już feudalizm jawnie wrócił... ot "załatwienie sprawy".
To jest raczej argument na plus komunistów a nie na minus. Widocznie tylko komuniści są w stanie wypelnić zło religii, a jak tylko odsunąć ich do władzy stare g... wraca.
@dupa a nie lewicowiec to jest z tych, co myślą, że lewicowość zaczyna i kończy się na tandetnym antyklerykalizmie, z którego zrobiono sobie dochodowy biznesik.
Bzdura. Palikot zaczął głosić antyklerykalne hasła już po tym jak się dorobił i nie na antyklerykalizmie tylko na alkoholach, więc raczej czymś podobnym do religii - gorzałki duchowej jak mawiał Lenin. A teraz ma pieniądze więc w przeciwieństwie do większości obywateli Pomrocznej może mówić co myśli.
Tym co nad Wisłą gwarantuje zysk w biznesie to religia, szef jednej z najbogatszych korporacji T. Rydzyk tego najlepszym przykładem.
Krisiun gra co gra. Conquerors... to też moja ulubiona płyta Krisiun. Jak rozmawiałem z Alexem w Lublinie na Blitzkriegu 2008 to po prostu spytałem go o jego poglady. Kurwiał (a raczej fuckał) na współczesny kapitalizm, bandytyzm, bandytyzm wobec krajów 3 swiata itd. Na ostatniej płycie Southern Storm jest już troche tematyki politycznej (np. kawałek (Combustion Inferno)
"Bartek, nie wiem, co masz do określenia Ciebie jako stalinisty, przecież to nobilitacja! W jednym szeregu z takimi bandytami kontrrewolucji biurokratycznej, jak Hoxha!"
Ty już mnie nie nobilituj z łaski swojej i nie chlap sloganów, których celem jest napiętnowanie i ostracyzm.
"Walka z religią nie ma polegać na represjach, ale na walce ideowej, na pokazywaniu, że religie to mity i oszustwa. W ten sposób więcej zrobisz na rzecz ateizacji społeczeństwa, niż Hoxha represjami."
Walkę toczy się różnymi środkami - przede wszystkim ideowymi, ale gdy trzeba również administracyjnymi, co nazwałeś "represjami". Postawiłeś się w roli obrońcy klechów. Twoje stanowisko jest reakcyjne.
Druga sprawa: nazywasz Albanię Hoxhy "ludową". OK, a w jaki sposób lud kierował państwem?
A może Hoxha był jego personifikacją, jak kiedyś cesarz? Zamiast demokracji robotniczej mamy dyktaturę jednostki, a przez to dyktaturę biurokracji, która zahamowała proces przechodzenia do socjalizmu (zdeformowane państwo robotnicze - nie mylić z państwem robotniczym niezdeformowanym!). Przejęcie własności prywatnej na rzecz państwa było aktem postępowym, ale nacechowanym sprzecznościami, ponieważ władzę ekonomiczną nie sprawowała klasa robotnicza (poprzez np. rady robotnicze, komitety fabryczne), ale biurokracja stalinowska dzięki sprawowaniu pełnego monopolu władzy politycznej. Ostatecznie okazało się, że biurokracja nie jest w stanie nigdzie zbudować socjalizmu, a jedynie rozwalić gospodarkę poprzez irracjonalne zarządzanie, wykorzystywanie jej do swoich celów materialnych i poprzez nie realizowanie potrzeb społeczeństwa. A potem ta sama biurokracja szybko przedzierzgnęła się w... kapitalistów! Taka prawda."
Z tym się zgadzam. Na temat kasty biurokratycznej pisałem kilka dni temu na tym forum:
"Rewolucja nie jest jedynie pasmem zwycięstw i sukcesów, ale także ciernistą drogą bezlitosnej walki z kontrrewolucją, która na każdym kolejnym etapie przybiera inną postać np. biurokracji w socjalizmie. Kapitalizm posiada zdolność reprodukowania się tak długo, jak długo społeczeństwo podzielone jest na klasy. Powstanie biurokracji jest rezultatem reprodukowania się kapitalizmu w warunkach dyktatury proletariatu. Biurokracja jest siłą kontrrewolucyjną, dąży do restauracji kapitalizmu, obala dyktaturę proletariatu, wywłaszcza klasę robotniczą, staje się burżuazją i ustanawia dyktaturę burżuazji."
autor: Bartek, data nadania: 2011-09-08 12:41:18, suma postów tego autora: 685
A z faktu, że Tobie się to podoba, to nazywam Cie stalinistą, ponieważ to jest właśnie, skrótowy, opis stalinizmu albańskiego ;-)
Co mi się podoba? Rozmawialiśmy o sprawie religii i kaście klechów, a nie kaście biurokratycznej. To już osobny temat. Na ten temat nie było ani słowa, więc nie wciskaj kitu. Zgadzamy się w temacie kasty biurokratycznej, a spór dotyczy stosunku do kasty klechów i religii.
Kto więc według Ciebie miałby zarządzać państwem robotniczym?
Że kasta klechów to tylko podklasa burżuazji, której interesy są z nią ściśle powiązane, wręcz nierozerwalne. Kasta klechów jest jak oficerowie polityczni w Armii Czerwonej. Jej zadaniem jest niszczenie świadomości, tumanienie i uczenie pokory wobec systemu, za co nagrodą ma być szczęśliwe życie... Ale dopiero po śmierci.
"Walkę toczy się różnymi środkami - przede wszystkim ideowymi, ale gdy trzeba również administracyjnymi, co nazwałeś "represjami". Postawiłeś się w roli obrońcy klechów. Twoje stanowisko jest reakcyjne."
Walka z religią jest bardzo trudna i powinna być dostosowana do aktualnej społecznej świadomości. Myślę, że dziś lepiej sprawdza sie w tym kultura jak i jeszcze lepiej popkultura. By skutecznie z tą zarazą walczyć trzeba ją pierwej obedrzeć z atrybutu świętości. Zabrać jej to sacrum a gdy zostanie samo profanum, kościół katolicki jest tak żałosny bezbronny i jawi się już tylko jako instytucja ogłupiania i wyzysku ogłupionych ludzi. Bez sacrum burżuje w sutannach nie są w stanie w jakikolwiek sposób uzasadniać swego ekonomicznego panowania.
Jak można ideologicznie walczyć z tymi, którzy twierdzą, że jakiś jegomość stworzył świat w 7 dni? To można i należy wyśmiewać a do tego najlepsza jest popkultura i kabarety.
mówiła o całkowitej wolności propagandy religijnej i antyreligijnej. Jak rozumiem, bolszewicy pozostawali obrońcami klechostwa.
No to gapa ze mnie. Tyle nagadałem się z Alexem o Mayhem, że straciłem takie smakowite kąski...
mlm, gdyby rzeczywiście Hoxha dał radę zateizować społeczeństwo, to nie miałoby co wracać. Ludzie sami wiedzieliby, że religia to mity, natomiast jak ktoś niszczy wszelką inicjatywę demokratyczną mas pracujących, nie pozwala jej zaistnieć, a wszelką tego typu działalność wsadza do więzienia, to trudno się dziwić, że stare g** wraca i ma się dobrze i coraz lepiej. Nawet propaganda burżuazyjnego ateizmu w państwach UE lepiej ateizuje społeczeństwo niż represje Hoxhy. Przemyśl to...
Idee socjalizmu zostały skompromitowane w oczach społeczeństw przez stalinistów, ale nie dlatego, że pokazano ich nierealność, ale dlatego, że zaczęto utożsamiać z nimi dyktatury biurokratyczne. W tym momencie należy robić wszystko, by przywrócić im ich dawny status postępowej alternatywy i zneutralizować tę kompromitację. A jedną z pierwszych rzeczy, które należy zrobić jest dokonanie marksistowskiej krytyki państw stalinowskich i przyczyn ich upadku - relacji klasowych, jakie w nich panowały, położenia robotników, reakcyjnej roli biurokracji i jej liderów w postaci Stalina czy Hoxhy etc. Jeżeli po tych wszystkich latach jacyś "komuniści" nie nauczyli się nic z tej porażki, poza sloganami o tym, że imperializm zniszczył kwitnące i szczęśliwe społeczeństwa socjalistyczne (nie znaczy to, że imperializm nie miał w tym swojego udziału, ale głównym rozkładnikiem zdef. państw rob. była rola społeczna biurokracji), to nie będzie w stanie nie tylko promować idei socjalizmu, ale również w dalszym ciągu będzie konserwować tę kompromitację. I tak oto, zamiast promować demokrację robotniczą, demokratyczne planowanie potrzeb społecznych i zastanawiać się nad tym, jak taki system zorganizować najlepiej, taki "komunista" będzie gardłować za monopartyjną strukturą autorytarną, która była najlepszym w historii sprzymierzeńcem antykomunizmu w walce z socjalizmem. Zamiast demokratycznych rad robotniczych "nieomylność" biurokracji, bo ta wie lepiej. "Super" alternatywa...
Bartek, nazywasz Albanię Hoxhy "państwem ludowym". Jest to wielki absurd, ponieważ sugeruje, że mieliśmy do czynienia z państwem, w którym lud (klasy pracujące i inteligencja poprzez organa demokracji prolatariackiej) sprawowały realną władzę w państwie. A przecież - jak sam zadeklarowałeś - tak nie było. Ja używam określenia zdeformowane państwo robotnicze, a nie np. ludowe, bowiem to drugie nie oddaje w ogóle klasowej natury sposobu produkcji i stosunków społecznych tam panujących. W skrócie t było tak: w państwach stalinowskich obalono kapitalizm (progres), ale zahamowano przejście do socjalizmu (regres). Likwidacja burżuazji jako klasy, nacjonalizacja środków produkcji stworzyły bazę ekonomiczną pod socjalizm, ale jednocześnie klasa robotnicza została wywłaszczona z władzy polityczno-ekonomicznej na rzecz biurokracji, która od razu zadeklarowała, że "minął już czas zarządów kolektywnych i teraz potrzeba jednoosobowego kierownictwa zakładami" (H. Minc w 1945 roku - już wtedy!). Tak więc okres pomiędzy kapitalistycznym sposobem produkcji (zlikwidowanym), a socjalistycznym (przyszłość) został biurokratycznie zdeformowany (prościej mówiąc: okres przejściowy został zdeformowany przez stalinizm). Robotnicy, klasa formalnie panująca, nie miała żadnych możliwości rządzenia gospodarką i państwem. Tym, co mogło odblokować proces budowy socjalizmu było stworzenie nowej struktury zarządzania państwem opartej na demokratycznych radach robotniczych, komitetach fabrycznych i tym podobnych, z pełnią praw do krytyki i usuwalności reprezentantów. Tego chcieli robotnicy w 1956 roku w Polsce i na Węgrzech, ale przegrali tę walkę z biurokracją, tego chciało radykalne skrzydło Solidarności w 1981 (por. Szymon Jakubowicz, "Bitwa o samorząd" - książka antykomunisty, ale warta poznania). Dlatego też nie możemy nazwać państw stalinowskich "państwami ludowymi". Jeżeli ktoś popełnia ten błąd to albo sam jest zwolennikiem tego typu systemu (bo niby dlaczego nie, jak było to państwo ludowe? Co jest złego w państwie ludowym?) albo sam nie odrobił lekcji z roku 89 i nie wie z czym tak naprawdę mieliśmy do czynienia... A jeżeli ktoś jeszcze popiera hohxystowskie metody walki z religią (bezsensowne i nieefektywne), to może być uznany tylko za stalinistę. Bo niby za kogo innego? Za rewolucyjnego marksistę, walczącego o demokrację robotniczą i wolność wyznania? Przypomnę, że konstytucja Rosji radzieckiej z 1918 roku dopuszczała propagandę religijną i antyreligijną, która znacznie lepiej ateizuje społeczeństwa niż represje. Przeciwnie: represje to najgorsze co można zrobić w walce z religią, zamiast ją wyplenić, robi z klechów męczenników za wiarę i tym samym nastawia opozycyjnie do strony ateistycznej. Już rozumiesz co Hoxha zrobił źle? W skrócie: wszystko ;-). Tak więc Bartuś, zamiast bredni o państwie ludowym, zajmij się porządną analizą stalinizmu. Mimo nieprzyjemnej atmosfery, służę bibliografią.
Dyrektor musi podlegać robotnikom (radzie robotniczej, czy innej formie samorządu robotniczego), a nie odwrotnie. Biurokracja musi podlegać klasie robotniczej (dyktatura proletariatu), a nie odwrotnie (dyktatura biurokracji czyli nowej burżuazji).
Nie wszystko da się przypisać Stalinowi i stalinowcom.
Tu przykładowo http://apocalypse.orthodoxy.ru/vtr/0304.htm masz trochę inną wersję historii.
W tym kontekście wasze ataki na młodych komunistów nie wydają się dobrze umotywowane, raczej mocno naciągane.
Możesz sobie zatem darować chwyty pod publiczkę a la ABCD i spróbować merytorycznie ustosunkować się do poruszonych przez Michaiła Nazarowa kwestii. Zwłaszcza, że meandry historii Kościoła katolickiego w PRL są powszechnie znane.
Po co mi kadzisz Ostapie o tej biurokracji? Przecież w tej sprawie jesteśmy zgodni. Nazwijmy Albanię państwem ludowym z biurokratycznym wypaczeniem. Może być?
Nie wydaje mi się, żeby na każdym kroku, poruszając każdy temat należało przypominać o tym biurokratycznym wypaczeniu, deformacji, czy jak to tam nazwiesz, jeśli nie jest to konieczne. Jeśli rozmawiamy o kwestii władzy politycznej to jak najbardziej te podkreślenie jest istotne, ale jeśli rozmawiamy o innych sprawach to już nie jest ono konieczne.
Dajmy na to napiszę:
"Sportowcy ludowej Albanii świetnie wypadli na olimpiadzie".
Rzucisz się na mnie, że jestem stalinistą, bo określiłem Albanię jako "ludową"?
Na każdym kroku i niezależnie od tematu trzeba podkreślić, że mamy do czynienia ze "zdeformowanym państwem robotniczym"?
Czyli według Ciebie jedynie słuszna formuła brzmi:
"Sportowcy Albanii - zdeformowanego państwa robotniczego - świetnie wypadli na olimpiadzie".
Kto napisze "ludowa Albania" ten jest stalinistą, bo w Albanii rządziła biurokracja, a nie robotnicy. Czyż to nie absurdalne?
W temacie klechów. Delegalizacja i konfiskata majątku poparte kampanią ideologiczną. Klechy do reedukacji i do roboty. To jest rozwiązanie rewolucyjne. Oportunizm w tej sprawie może drogo kosztować, ponieważ klerykalna reakcja chronicznie zatruwa społeczeństwo budujące socjalizm i wspiera kontrrewolucję. Rewolucja to nie tylko przejęcie władzy politycznej przez klasę robotniczą i skolektywizowanie gospodarki. Rewolucja toczy się także na froncie ideologicznym i kulturalnym i polega na pokonaniu starych, reakcyjnych ideologii i obyczajów, w tym tych opartych na religii. Dla zwycięstwa w tej długiej i trudnej walce dyktatura proletariatu musi korzystać ze wszystkich środków w zależności od potrzeb i konkretnych okoliczności. Jeśli nie zachodzi konieczność sięgania po środki przymusu to świetnie. Należy je traktować jako ostateczność. Jeśli wystarczy walka ideowa to jeszcze lepiej.
W poprzednim systemie najwyższe wynagrodzenie nie mogło przekraczać pięciokrotności najniższego a ci, którzy rządzili nie mieszkali w pałacykach za płotami chronionymi kamerami. A kartka do głosowania, która nie ma wpływu na podział dóbr, nie ma też wpływu na tych, którzy rządzą. I do tego sprowadza się cały problem. Bo rządzić może nawet biurokracja, byle nie czyniła tego w interesie tych za płotami z kamerami, co dziś niestety ma miejsce.Wszystko inne jest drugorzędne.
są oni, jako stalinista i taki z dziwnymi ciągotami dość odporni na wiedzę, przypisując Hodży sukcesy, których nie miał. Nie wiedzą, że droga do komunizmu jest drogą wolności, dlatego w nieznanej im piosence śpiewamy;
" Evviva il comunismo e la libertà."
A ponadto w islamie jakoś trudno wyodrębnić kler muzułmański, cóż więc takiego dokonał Hodża?
Przypomina to stare czasy, kiedy Gorki w 1917 roku krzyczał na Lenina, że bolszewicy zwariowali.
- Jak to? - spytał zdziwiony Lenin
- Po całym Pitrze biegają agitatorzy i żądają usunięcia 10 ministrów burżuazyjnych z rządu1
- I to wy chcecie, żeby w rządzie zostali?
- Nie, ale tych burżuazyjnych ministrów to jest w rządzie ośmiu - wyjaśnił Gorki
ja wiem czy taka nieznana ta muzyka?
Nie trzeba być specjalistą od gatunku (ja nie jestem), żeby wiedzieć co to Napalm Death.
Podobne zdanie mam jak Ostap, mlm i Bartek - szkoda mówić.
po właściwej stronie.
Jak widać to nie był przypadek, że w ten a nie inny sposób zabierasz głos na temat domniemanego stalinizmu - tym razem Bartka.
Niewiele jak widać wam potrzeba, by zakwalifikować młodych, narwanych i ekumenicznych komunistów gdzie trzeba.
W pewnym sensie to ich wina. Jak w ogóle można powoływać się na wywołanego przez prowokatora (Marka) Enverę Hodżę?
Czy przekora i zacietrzewienie mogą być w ogóle usprawiedliwieniem?
Prowokacje można przecież wykorzystać do odstrzału... chwastów.
O współpracy ABCD/Marka z alstettinerem czy posttrockistami w tym procederze nie ma mowy?
Dzięki Lewicy kupiłem gazetę.Komentuję ponieważ zauważyłem
teksty obrażonych katolików .Katolicy ! módlcie się do swojego boga i utrzymujcie swoich funkcyjnych za własne pieniądze o co zabiega m.innymi Palikot .Nie okradajcie innych.Co do Nergala.Jako starszy od niego nie mogę się zgodzić że wszystko w P.R.L.u było do dupy.W Szczecinie na przykład były odkryte baseny kąpielowe (jeden z wieżą).Dzisiaj nie ma żadnego.Były przystanie żeglarskie dla młodzieży .Dzisiaj w tych miejscach są pijalnie piwa jak w miejscu gdzie kiedyś była Stal-Stoczni.W Warszawie był piękny
basen Legii,dzisiaj ruiny.
Tym różnym altsteneiorm i Ostapom "stalinizm" zastępuje mózg, to są takie odpowiedniki a rebours jeżowszczyzny, każde odstępstwo od linii demaskują jako bucharinowsko-trockistowsko-faszystowską, sorry... stalinowską prowokację.
"nie mogę się zgodzić że wszystko w P.R.L.u było do dupy.W Szczecinie na przykład były odkryte baseny kąpielowe (jeden z wieżą).Dzisiaj nie ma żadnego.Były przystanie żeglarskie dla młodzieży .Dzisiaj w tych miejscach są pijalnie piwa jak w miejscu gdzie kiedyś była Stal-Stoczni.W Warszawie był piękny basen Legii,dzisiaj ruiny."
Jesteś stalinistą, takim jak ty plujemy w twarz.
LEWICOWY DEMOKRATYCZNY ANTYAUTORYTARNY WOLNOŚCIOWIEC
zapewnił każdemu Albańczykowi pracę, chleb i dach nad głową.
- jako stalinistę kwalifikuję mlm, Bartek jest dla mnie - jak może przeczytałeś - jakiś dziwny. Prowokacja wprawdzie była pióra ABCD, ale stwierdzenie poniższe jest już nie jest niestety jego autorstwa
"Wywołany przez Marka w pierwszym komentarzu Hodża zrobił więcej niż Nergal ze swoim symbolicznym gestem. Rozwiązał sprawę ostatecznie. Stwierdził, że socjalizm buduje się pracą, a nie modlitwami i rozwiązał wszystkie organizacje religijne. Majątek przejęty został przez ludowe państwo, a klechy wysłani do roboty. W ten sposób zlikwidowano pasożytniczą warstwę klechów, a ich prymitywny światopogląd zepchnięto do podziemia."
autor: Bartek, data nadania: 2011-09-13 17:01:45
Może więc pora przestać tłumaczyć mlm młodzieńczym zacietrzewieniem, a Bartka manipulacją ABCD? Chyba, że ktoś ma rzeczywiście predylekcje do "ostatecznych rozwiązań" a la Enver Hodża? Ale na to ja już nic nie poradzę, rozmyślając o metodach budowy bloku hegemonicznego.
w Polsce basen pod otwartym niebem to marny pomysł, bo często jest zimno i pada. Zresztą takie baseny nie są potrzebne. Mój siostrzeniec, na przykład ma basen w willi. Od razu po pływaniu można wyskoczyć do sauny. Ani porównania z basenami peereli.
już w następnych wyborach.
Zainteresowani członkostwem proszeni są o stawienie się wraz z dziewicą na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich w Warszawie, 31 października 2011r. o godzinie 23.30
Permissive slaves
To their methods of greed
From our needs
The leeches feed
When will you see?
We'll never be free
While we sanction
This plutocracy
(Z debiutanckiego albumu "Scum".)
Eminent
Arrogant
Ignorant
Affluent
Desensitized
Devoid and blind
All compassion nullified
Paragon of virtue
(Paragon of shit)
(Z debiutanckiego albumu "Scum".)
Nergal z pewnością ma dwie wille, a w każdej z nich po cztery baseny. Wspominanie o nim na lewicowym portalu to hipokryzja.
SIOSTRZENIEC ABCD
_______________________________________________________________________
Sumienie Narodu to nade wszystko Sumienie Lewicy. Przypomina jej, że nie wolno odstraszać katolickiej klasy robotniczej.
SOCJALKLERYKAŁ
w niedawnej polemice zaliczyć do stalinistów mnie w kompanii z mlm, wydaje się więc że teraz "stalinistą" może już zostać każdy.
temu siostrzeńcowi. Wiadomo, kto w PRL-bis może mieszkać w willi.
You Suffer...
but why?
@Nie wcinając się w dyskusję, zauważę tylko że altstettinerowi udało się w niedawnej polemice zaliczyć do stalinistów mnie w kompanii z mlm, wydaje się więc że teraz "stalinistą" może już zostać każdy.
Bo tu nie chodzi o argumenty, żadnej poważnej analizy ani Stalina ani stalinizmu u nich nie sposób znaleźć, kwalifikują jak leci oponentów jako "stalinistów" bo dobrze zdają sobie sprawę, że "stalinizm" to takie odium - jak powiedzmy kacerstwo w Średniowieczu - w oczach tzw. opinii publicznej, a oni za wszelka cenę chcą się w jej oczach uwiarygodnić (że bez skutku to inny temat).
Oceniając innych własną miarą nie dopuszczają myśli, że ktoś może mieć gdzieś mity, powszechnie panujące przekonania i tzw. popularność, przekracza to ich horyzonty (bez)myślowe więc rzucają i plują sloganami bez zastanowienia, zadowoleni że zdemaskowali wroga. :)
"Bo tu nie chodzi o argumenty, żadnej poważnej analizy ani Stalina ani stalinizmu u nich nie sposób znaleźć".
Nie? To obal moją wypowiedź o pasożytniczej i kontrrewolucyjnej roli biurokracji w reżimach przejściowych w Bloku Wschodnim. Opisałem ją dość dokładnie, ale jak widać u niektórych zaszczepienie mentalności rodem z ZSRR lat 30-tych powoduje, tak jak przed 60 laty, że jedyną bronią "polityczną" jest odwracanie kota ogonem i udawanie ofiar knowań trockistowskich. Widać, że nic poza kłamliwymi czytankami "maoistowskimi" nic merytorycznego o trockizmie nie czytałeś. Ignorancja nie boli...
Po prostu, jesteś stalinistą, czyli zwolennikiem biurokratycznej władzy nad proletariatem, wywłaszczającej go politycznie i ekonomicznie na rzecz technokracji i tym podobnych struktur urzędniczych i partyjnych, jaka zaistniała w stalinowskim ZSRR, PRL, ChRL, Albanii, etc. Ja jestem trockistą, bo popieram linię Lewicowej Opozycji, Lwa Trockiego i IV Międzynarodówki (a obecnie CWI) względem państw stalinowskich, kapitalizmu i demokracji radzieckiej. Naprawdę, to są tylko fakty i nic więcej, żadne tam ataki osobiste, a jedynie polityczne ;-).
Bartek, jeżeli w czasie imprezy sportowej ktoś nazwałby Albanię "ludową" to popełniłby nadużycie, ponieważ nawet dopuszczając nazywanie jej "państwem ludowym ze zdeformowaniem biurokratycznym" (mniejsza o zasadność tego terminu), nie znaczy to, że bez gwałtu na rzeczywistości, można dokonać "skrótu" do "ludowej Albanii"... Sorry, ale tak to nie działa, a marksizm to nie proste dla ucha skróty. W takiej sytuacji najlepiej jest mówić o Albanii w ogóle, bez przymiotników, ewentualnie używać oficjalnej nazwy kraju, jaki by on nie był. Jeżeli formuły najbardziej merytoryczne są mało "medialne", to nie znaczy, że możemy bezkarnie zaciemniać naturę zjawiska, w tym przypadku stalinowskiej Albanii.
W ogóle, skąd tylu sympatyków Hoxhy...
zdaje sie ze ty nie przeczytales ani slowa z religi panujacej w twoim ukochanym israelu.wystarczylo by zebys wpadl do najblizej gminy zydowskiej i wyjasnili by jaka rozniaca byla miedzy "sluga"(ewed) zydowskim a niewolnikiem niezydowskim ktorymi handlowali z wielka ochota i ktorzy nie mieli zadnych praw. wprzeciwienstwie do ewed.
Nie o Hodżę chodziło. Wspomnienie Hodży miało na celu postawienie konkretnej sprawy walki z religią, jako reakcyjną ideologią i klerem, jako pasożytniczą warstwą, która wspiera kontrrewolucję. Szło o tą konkretną sprawę, a nie całokształt życia społecznego i politycznego, analizę ustroju Albanii i innych państw "socjalistycznych", ani tym bardziej historię międzynarodowego ruchu robotniczego z jego stalinowskim rozdziałem. To są już osobne zagadnienia.
Przedstawiliśmy nasze stanowiska w sprawie. Opowiedziałem się za wszechstronną walką z klerem, z delegalizacją i konfiskatą włącznie. Ty ograniczasz arsenał zastosowanych środków do walki ideowej. Takie stanowisko brzmi pięknie, ale roztacza ochronę nad klerem i daje mu możliwość prowadzenia kontrrewolucyjnej działalności. Ograniczać się do środków "ideowych" oznacza rozbrajać się w walce, osłabiać dyktaturę proletariatu. O tym jakie zastosować środki w walce decydują potrzeby i konkretna sytuacja oraz układ sił i stan świadomości, poziom ideologiczny społeczeństwa. Wszystko musi być odpowiednio dobrane, żeby nie wpakować się w lewackie awanturnictwo z jednej, ani oportunizm z drugiej strony.
Nie Hodża zapewnił wszystkim pracę, chleb i dach nad głową, ale sami Albańczycy sobie to zapewnili dzięki skolektywizowanej gospodarce, na której pasożytowała warstwa biurokratyczna z Hodżą na czele. Pasożytnictwo biurokracji, czyli odradzającej się burżuazji zastąpił otwarty wyzysk. Albańska klasa robotnicza została wywłaszczona i za chlebem ruszyła za granicę.
Nie mam siły tłumaczyć tego wszystkiego jeszcze raz... nic nie dotarło. Pasuję.
PS: dla zainteresowanych lektura: Lew Trocki, "Jeszcze i jeszcze raz o naturze ZSRR". Wnioski z tej analizy zastosujcie do kwestii religii i kolektywizacji u Hoxhy.
http://skfm.dyktatura.info/download/trocki21.pdf
Koniec tematu.
litości!
Ja pisałem o Żydach z epoki patriarchów i - później - Mojżesza. Wtedy Żydzi bywali niewolnikami (szczególnie w rozwiniętej cywilizacji egipskiej), ale sami - zamiast niewolników - mieli wspólną pracę rodu. A jeśli zdarzali się słudzy, to traktowano ich jako członków rodu.
Tego typu pierwotna obyczajowość przetrwała nawet w Rzymie, co widać u Warrona i Katona Starszego. Zdarzało się we wczesnym okresie republiki, że matrona karmiła dzieci niewolnic i na odwrót.
Ty odnosisz się do epok dużo późniejszych. To trochę tak, jakby pomylić partię Baas z Abbasydami.
a ja gdzieś czytałem, że po rewolucji rosyjskiej, w czasach komunizmu wojennego, ludzie jedli wszy, bo innych obiektów jadalnych "nie okazywałoś`".
Czyli komunizm bez biurokracji zapewnił wszy, pracę niewolniczą i ziemię nad głową.
Trochę lepiej zrobiło dzięki NEP-owi, czyli faktycznej restauracji kapitalizmu, dokonanej przez Lenina i Trockiego.
Niestety, później Stalin skasował NEP, skolektywizował rolnictwo i wrociła stara bieda.
Gwoli sprawiedliwości trzeba odnotować, że w 1965 roku w Albanii podjęto działania antybiurokratyczne w postaci redukcji aparatu urzędniczego, zmniejszenia rozpiętości majątkowych, angażowania biurokracji w prace fizyczne.
Kierownicza rola biurokracji i wynikające stąd przywileje oraz wyższy poziom materialny powodują odrywanie się tej warstwy od robotników i kształtowanie osobnej kasty, która ma własne interesy i antyrobotniczą ideologię rewizjonistyczną. W ten sposób kapitalizm sukcesywnie reprodukuje się na styku gospodarki i państwa rodząc biurokrację jako nową burżuazję. Następnym etapem reprodukowania się kapitalizmu czyli kontrrewolucji jest wywłaszczenie klasy robotniczej i restauracja kapitalizmu.
znow pieprzysz.jezeli ci chodzi o zydow "mojzeszowych" jak i "przedmojzeszowych" (hehe ciagle ciezko udowodnic ze byl jakis mussa ktorego prawzorem byl sargon)niewolnictwo bylo rozpowszechnione.dzielilo sie na niewolnikow zydow zwanych "ewada"(sluga) ktorzy mieli pelnie praw i nie mogli byc dluzej niewolnikiem niz 6 lat.niewolnik nie zyd byl przypisany do pana do smierci jak i dzieci tego niewolnika.jedni zreszta najlepszych dostarczycieli niewolnikow w tzw "wielkiej syrii" byli wlasnie zydzi i to dlugo przed mussa.odsylam do kramer'a,sttruwe'a,schmokel'a,tallquist'a i wielu innych.moglbym wymienic ponad dobre 200 autorow i to samych europejskich z szkol,paryskiej,berlinskiej,rosyjskiej i jak od "breasteda".
myla ci sie pojecia okreslenia i statusu "niewolnik" u ludow semickich dlugo przed tenah z okresu babilonskiego.tobie sie abbasydzi z saddamkiem pomylili :)
ja mówię o tekście Biblii, który - przynajmniej jeśli idzie o Torę - odnosi się do wspólnoty pierwotnej, a nie formacji niewolniczej.
A opowieści historyczne o tym, co "naprawdę' działo się za Abrahama i Mojżesza....
Był taki bajarz, nazywał się Zenon Kosidowski. Nazmyślał więcej od wszystkich wizjonerów religijnych razem wziętych.
@obal moją wypowiedź o pasożytniczej roli biurokracji w reżimach przejściowych w Bloku Wschodnim.
A dlaczego miały ktokolwiek obalać? Zniesienie całkowite biurokracji na danym etapie rozwoju jest niemożliwe. Naturalna jest pasożytnicza roli biurokracji, funkcję taką pełni ona w każdym ustroju. I taką samą pełniła od 1917 do 1991. Dopiero na etapie komunizmu może zostać wyeliminowania.
@i kontrrewolucyjnej
Rewolucyjne albo kontrrewolucyjne są tylko klasy społeczne a nie warstwy, jak biurokracja. Gdyby biurokracja była kontrrewolucyjna to Związek Sowiecki nie istniałby prawie 70 lat, tylko maksymalnie kilka tygodni.
= Czyli komunizm bez biurokracji zapewnił wszy, pracę niewolniczą i ziemię nad głową =
Oświeć mnie ciemnego, gdzie i kiedy "komunizm wojenny" obywał się "bez biurokracji".
@dla zainteresowanych lektura: Lew Trocki, "Jeszcze i jeszcze raz o naturze ZSRR".
Trocki nie był w stanie zrozumieć, że jego subiektywnie słuszne ataki na ZSRR obiektywnie służyły wyłącznie imperializmowi i faszyzmowi.
Chociaż można byłoby się założyć, ze komisarz ludowy Armii Czerwonej naszych reżymowych trockistów nie zaciągnąłby nawet na stróżów nocnych na tyłach.
= A przecież - jak sam zadeklarowałeś - tak nie było. Ja używam określenia zdeformowane państwo robotnicze, a nie np. ludowe, bowiem to drugie nie oddaje w ogóle klasowej natury sposobu produkcji i stosunków społecznych tam panujących =
Za to "zdeformowane państwo robotnicze" świetnie oddaje klasową naturę sposobu produkcji i stosunków społecznych w państwach takich jak Albania i PRL, gdzie proletariackiej rewolucji nigdy nie było?
= W skrócie t było tak: w państwach stalinowskich obalono kapitalizm (progres), ale zahamowano przejście do socjalizmu (regres) =
Zastanawiam się kiedy to "obalenie" miało miejsce. Może w chwili przywrócenia przez Lenina - zafascynowanego tayloryzmem - "one man-management" w sowietach?
na twoim miejscu zazadalbym odszkodowania za lata spedzone przez ciebie na uczelni.
nie wiem kim jest ten kosidowski,pewnie kims w stylu kaczynskiego.
podalem ci mazwiska autorow ktorzy zajmowali sie tematyka niewolnictwa u zydow.
@nie wiem kim jest ten kosidowski,pewnie kims w stylu kaczynskiego.
Kosidowski skompilował ustalenia niekonfesyjnych religioznawców i biblistów, szczególnie zachodnich. W zasadzie nic nowego nie wymyślił, zebrał w kupę ustalenia naukowców o starożytnych żydach i ich księgach i przetłumaczył na polski. Nie jest to oczywiście wiedza mająca coś wspólnego z tym co głoszą sukienkowi na katechezach.
Ale jak widać po ABCD, była to robota na marne. Wciąż pozostaje aktualne niesienie kaganka oświaty w ciemny polski lud.
skoro tamte budzą zastrzeżenia moderatorów lewica.pl.
altstettinerze,
Kiedy w 2002 r. znaleźliśmy się nagle w internecie, zastaliśmy dość specyficznie smrodliwą atmosferę na radykalnej lewicy. Błędna, idealizująca procesy demokratyzacji na modłę burżuazyjną, zbankrutowana polityka posttrockistów z wiodących nurtów, skojarzona ze smutną rzeczywistością zubożenia społeczeństwa, przyczyniła się do kompromitacji rozwiązań optymistycznie stawiających na dynamizację radykalnej lewicy w warunkach demokracji burżuazyjnej po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, na co stawiał Piotr Ikonowicz.
Brak wyważonej i, przede wszystkim, wiarygodnej, bez posttrockistowskiego przegięcia, krytyki systemu biurokratycznego i oceny ruchu "Solidarności", skutkował wzrostem nastrojów rehabilitujących PRL, a w środowisku młodej radykalnej lewicy - modą na Spartakusowców.
Nie jest tak, że pewne zjawiska, jak np. odradzanie się atrakcyjności biurokratycznych nurtów, w tym stalinizmu czy maoizmu, biorą się z niczego. Biorą się właśnie z indolencji lewicy rewolucyjnej.
No ale, jak pamiętamy, ty w tym czasie nie zajmowałeś się tymi problemami, ponieważ byłeś zajęty wraz z Ikonowiczem budową "historycznego kompromisu" między marksizmem a chrześcijaństwem. Dość pogrobowcowy pomysł, ale na bardziej konstruktywną działalność nie było cię jakoś stać.
Jak może pamiętasz, niemal od pierwszej chwili naszego pojawienia się, staliśmy się obiektem chamskich ataków inkryminowanych "sympatyków i zwolenników MLK". Nie pamiętamy, aby ktokolwiek z was, posttrockistów i ich obecnych przybocznych, jakże wyczulonych na recydywę nastrojów stalinowskich i biurokratycznych, pokusił się o wsparcie naszej osamotnionej walki z tą tendencją posttrockistowską. A przecież prowadziliśmy ją również na forum dyskusyjnym Nowej Lewicy prowadzonym przez Barbarę Radziewicz. W końcu zamknęliście forum po byle jakim pretekstem. Bodajże pod hasłem, że opanowali je spartakusowcy. Przestraszyliście czegoś?
Daliście pola i ciała.
Jeżeli więc dziś, tułając się po różnych koteriach, każdorazowo przyjmując punkt widzenia aktualnej, silisz się na dowcip i udajesz dobre samopoczucie, zapamiętaj sobie dobrze, że nie z nami takie numery.
Kiedy posttrockiści flirtowali z KPP (bis), nie szkodził im stalinizm. Wystarczyła im fasada alterglobalizmu. Dziś KPP prezentuje już solidny, stalinowski program. Napisaliśmy jego krytykę, którą odrzuciła redakcja lewica.pl. Opublikowaliśmy ją na naszej stronie i wrzuciliśmy w komentarze na tym forum. Gdzie byłeś, gdzie akurat byli wszyscy antystalinowcy?
Obawiamy się, że KPP-owcom posttrockizm i alterglobalizm wyszły bokiem.
Wasza hipokryzja budzi odrazę. Jest program stalinowski KPP (bis), są grupki maoistowskie - moglibyście zająć się nimi, podjąć trud dyskusji, walki...
Ale nie, brakuje wam inteligencji czy argumentów? Za cienkie Bolki jesteście na KPP, a może nawet na samotnego Jaszczuka na lewica.pl? Znaleźliście sobie "wroga" w młokosach? I to w młokosach, którzy prezentują nader ekumeniczne nastroje, chcieliby zjednoczenia lewicy i nie roszczą sobie pretensji do liderowania.
Komu wy robicie wodę z mózgu?
Chyba tylko sobie nawzajem, bo nikt trzeźwy tutaj nie daje się nabrać na wasze do wyrzygania rutynowe "nienawiści", które sprowadzają się do tego, że jeśli jakiegoś małolata nie skaperujecie, to robicie z niego wcielenie samego Stalina. A szczególnie, jeśli - słusznie czy niesłusznie - taki małolat w swym zapale ekumenicznym ma czelność czy głupotę mieć gdzieś wasz bojkot "duetu'.
Szczególnie w przypadku altstettinera, odrazę budzi fakt, że jego wczorajszy śmiertelny wróg z PPP, Ostap Bender, dziś jest jego sojusznikiem. To faktycznie, który zmienił poglądy i nie poinformował o tym? Bender czy altstettiner? Bo i jeden, i drugi coś cały czas pozuje na pryncypialnego wywijając hołubce.
Jesteście śmieszni, panowie!
Jeżeli czujecie potrzebę walki, to weźcie się za spartakusowców, właśnie po paru latach wylizali się z ran i zaczynają wystawiać nosy z nory, do której ich zagoniliśmy. A odpuście sobie bogu ducha winnych hunwejbinów, których nie potraficie do siebie skaperować. Jasne jak słońce jest, że gdyby mlm czy Kotarski lub Bartek przystali do was, to byliby OK. Zresztą Kotarski - żeby było śmieszniej - przystał do was, tylko się trochę tego wstydzi i nie obnosi z faktem.
Jesteście w szambie po uszy.
A na zakończenie, altstettinerze, nawiązując do twoich rozmyślań o budowie "bloku hegemonicznego": dumał, nie dumał, carom nie budiesz. Brak materiału.
jeżeli więc Stary Szczeciniak szuka możliwości udzielać się politycznie, to jest to jego niezbywalne prawo jako żywego człowieka. Trwanie przy wczoraj to zamykanie oczu na jutro. To bardzo dobrze, że Stary Szczeciniak w ogóle chce coś robić. Jakie może mieć znaczenie dla niego, czy to się komuś podoba? - absolutnie żadne! Jest on suwerenną ludzką jednostką i bardzo dobrze, że szuka REALNYCH możliwości spełnienia się jako człowiek. Jeśli uważa on, że do tego potrzebna jest mu polityka, to jest to jego sprawa. Życie według cudzych pomysłów zawsze kończy się dla każdego katastrofą. Realizowanie się w grupie na bazie szukania możliwości osiągania wspólnych celów jest bardzo dobre.
Nie smaruję Ci tu, Stary Szczeciniaku, lecz jestem wierna własnym zasadom; tu tej, że żądając dla siebie niezależności w działaniu i poglądach muszę tą niezależność akceptować u innych. Więc życzę Ci, Stary Szczeciniaku, powodzenia w Twoich planach.
Ciekawa deklaracja: "Ja jestem trockistą, bo popieram linię Lewicowej Opozycji, Lwa Trockiego i IV Międzynarodówki (a obecnie CWI) względem państw stalinowskich, kapitalizmu i demokracji radzieckiej".
Gdzie ty dziś widzisz państwa stalinowskie (Korea Płn., Chiny, może Libia!?) i demokrację radziecką (Kuba, Wenezuela!?)?
Czyżbyś uważał, przedstawicielu paleotrockizmu, że świat nie poszedł do przodu od pierwszej połowy XX wieku?
A w praktyce i w konkretnie historycznym kontekście tego typu deklaracje przekładają się na takie oto łamańce:
http://www.socialistworld.net/doc/5269
@Jasne jak słońce jest, że gdyby mlm czy Kotarski lub Bartek przystali do was [czytaj: post czy aktualtrockistów, zamordystycznych wolnościowistów antyautorytarnych, nostalgików b. brzydkiej panny "S", doboszy bomb NATO] to byliby OK.
Równie dobrze można napisać "gdyby BB przystali do was byliby OK" - bądźmy poważni i traktujmy się poważnie.
Różnice innych pozycji klasowych to nie różnice w menu w barze mlecznym gdzie jednego dnia wybiera się pomidorówkę a drugiego ogórkową.
@odradzanie się atrakcyjności biurokratycznych nurtów, w tym stalinizmu czy maoizmu, biorą się z niczego. Biorą się właśnie z indolencji lewicy rewolucyjnej.
Atmosferę na lewicy oczyściłoby porzucenie nic nie znaczących sloganów, w zamierzeniu autorów oczywiście epitetów. Biurokratycznym można nazwać każdy nurt będący marksistowskim bo jego podstawą jest np. centralizm demokratyczny a więc podporządkowanie partii, a przeciwstawianie jej jakieś abstrakcyjnej "lewicy rewolucyjnej" to masło maślane niczego nie wyjaśniające.
Kosidowski - to bajarz antyreligijny z peereli.
Polecę ci natomiast poważnego autora: Tadeusza Zielińskiego, ktory wskazywał, że jeśli np. Historię Rzymu Liwiusza uważamy dziś za tekst w znacznym stopniu literacki (bo nie zawsze zgodny z faktami), to czym są dokumenty, w ktorych perspektywie go weryfikujemy? Też tekstami.
Nie ma więc jakichś twardych faktów historycznych, ktore moglibyśmy przeciwstawić Liwiuszoqwi czy Bliblii.
Ale nie tego dotyczy spór.
Twierdzę, ze Biblia, podobnie jak np. Odyseja, przedstawia pierwotną wspólnotę rodową, a nie ustroj niewolniczy.
w latach komunizmu wojennego (1918-20 mniej więcej) biurokracja nie zdążyła się jeszcze uformować.
nihil novi sub sole.
Kiedy Zwiazunio trzymal ze sto narodów (w tym naród polski) za kratkami, w peereli byli chętni do chodzenia na wiece, na których towarzysz Grudzień-"Dycymber" potępiał zło imperializmu amerykańskiego.
Pezetpeerowskim, tak jak teraz krypolowskim antyimperialistom nigdy nic złego się nie dzialo. Mogli się nie obawiać Grzegorza P. ani Ryszarda C.
Wybraliście piekielnie chytrze swoją opcję polityczną.
Dulce et facile cum imperialismo pugnare est.
Nawet rzut oka na wiki pozwala stwierdzić, że mijasz się z prawdą (delikatnie rzecz ujmując):
"War communism included the following policies:
1. All industry was nationalized and strict centralized management was introduced.
2. State monopoly on foreign trade was introduced.
3. Discipline for workers was strict, and strikers could be shot.
4. Obligatory labour duty was imposed onto "non-working classes."
5. Prodrazvyorstka – requisition of agricultural surpluses from peasants in excess of absolute minimum for centralized distribution among the remaining population.
6. Food and most commodities were rationed and distributed in urban centers in a centralized way.
7. Private enterprise became illegal.
8. The state introduced military-style control of railroads."
Ww. środki bez uprzywilejowanej biurokracji? Chyba tylko w urojonym świecie dr Zychowicza...
twierdzę tylko, że w komunizmie wojennym nie zdążyła się jeszcze uksztaltować biurokratyczna warstwa społeczna.
W armii np. oficerskich "speców" - choćby i carskich - kupowano, bo było ich mało. Partia bolszewicka więcej działalności prowadziła na wiecach albo w obozach wojskowych niż zinstytucjonalizowanych komitetach itd.
A że już wtedy było obecne charakterystyczne dla bolszewików administracyjne myślenia o społeczeństwie to, oczywiście, prawda.
Problem zauważył (choć w kategoriach jedynie personalnych) Lenin, pisząc w tzw. testamencie, że Stalina i Trockiego, przy calej ich wrogości, łączy przesadne akcentowania administracyjnej strony problemu.
"Biurokratycznym można nazwać każdy nurt będący marksistowskim, bo jego podstawą jest np. centralizm demokratyczny, a więc podporządkowanie partii..." - twierdzi mlm.
Której partii? Tzn. której spośród ewentualnych różnych partii opierających się na teorii marksizmu? Dopiero w momencie, kiedy mamy do czynienia z "Partią" (jak PZPR za PRL-u), można naocznie przekonać się, że biurokracja jako grupa rządząca (warstwa czy klasa, mniejsza o to) przestaje być technicznym określeniem, a staje się siłą polityczną.
Marksizm nie zakłada z góry formy partii. SPD była przez dziesięciolecia partią marksistowską bez konieczności narzucania centralizmu demokratycznego. Sama kwestia wywołała w swoim czasie spór między SPD a Leninem, w którym po stronie koncepcji SPD stanęła Róża Luksemburg. A trudno powiedzieć, by ta ostatnia nie była marksistką. Tak więc nieuprawnione jest twoje twierdzenie, że każdy nurt marksistowski...
Twoje myślenie jest ahistoryczne, ponieważ utrzymujesz, że było tak, jak być musiało. Z tej perspektywy stawiasz nawet zarzut Trockiemu, że jego działania wymierzone w Stalina i demaskujące biurokratyczne wypaczenie w ZSRR "obiektywnie" służyło imperializmowi. Czyli mentalnie stoisz na poziomie L. Millera, który uważa, że Polsce nie tyle szkodzi realny fakt zaistnienia w naszym kraju więzień CIA, ale dopiero ujawnianie i wytykanie tego faktu.
Akurat ewolucję biurokracji Trocki bardzo przenikliwie przewidział, a historia potwierdziła jego analizę. I nie chodziło mu o urzędników, ale o decydentów, którzy połączyli w swoim ręku władzę polityczną i gospodarczą. I zadziwiające, że pod koniec swego panowania biurokracja nie potrafiła nic innego, jak przyłączyć się do powstającej klasy kapitalistów, a nie do robotników. Ba, robotnicy byli przez nią traktowani jak wróg od początku do końca.
W sferze politycznej Stalin nie potrafił wyjść poza wzorce nacjonalizmu rodem bynajmniej nie z idei marksizmu, zaś w kwestiach ekonomicznych zamiast elastyczności Lenina stosował jedyną dostępną mu taktykę drogi zygzaków od prawa do lewa, usianą trupami poszukiwaczy alternatywnych dróg. W efekcie, po śmierci Stalina skarlała partia pseudokomunistyczna nie miała drygu do poszukiwań, tylko parła drogą na skróty w kierunku jedynej sprawdzonej gospodarki, czyli kapitalistycznej.
Jeśli chodzi o twoje obruszenie się na możliwość przystania do posttrockistów, to nie jest to gdybanie, ale odnotowanie faktu, że twoja ulubiona partia - KPP (bis) - taką fascynację już przeżywała, ba, włączyła się aktywnie w koalicję z posttrockistami na bazie ICH programu przejściowego, który przyjęła za swój, przy okazji poparcia dla PPP i Daniela Podrzyckiego w wyborach z 2005 r. Po rezygnacji Marcina Adama z funkcji szefa KPP, a który wraz ze swoją młodzieżówką, był personalną gwarancją programu posttrockistowskiego, po paru latach KPP zrobiła zygzak i znalazła się na pozycjach stalinowskich, co zapewne nie zachwyca części członków wraz z byłym przewodniczącym tej partii Józefem Łachutem.
Młodzieżówka KPP (bis) od początku była pod wpływem koncepcji posttrockistowskich, na gruncie alterglobalizmu. Dopiero po zawaleniu się koncepcji alterglobalizmu górę zaczęły brać tendencje konserwatywne. Wrzucanie tu kryteriów "klasowych" - przy jednakowej u posttrockistów i postkomunistów definicji "klasy pracowniczej" i co najmniej sceptycznego stosunku do tzw. tradycyjnej klasy robotniczej obu tych nurtów (patrz chociażby artykuł byłego Przewodniczącego KPP Józefa Łachuta "Co dalej z działalnością KPP?", "Brzask" lipiec 2011, s. 7-10) - jest totalnym bezsensem. Zarówno posttrockiści, jak i postkomuniści stawiają na "masowe" ruchy drobnomieszczańskie.
W tym kontekście co was różni na gruncie klasowym z posttrockistami i resztą lewicowej gawiedzi?
Nigdy zatem nie mów nigdy.
@Której partii?
Każda partia opiera się na pewnej formie organizacji, na jej czele stoi wódz, przewodniczący, sekretarz generalny etc. , później ściślejsze grono przywódców i tak dalej aż do szarego członka partii. Zarzut "biurokratyczności" przy odrobinie zlej woli można zarzucić każdej partii a tym bardziej partii rewolucyjnej, która nie jest weekendowym klubem dyskusyjnym.
@stawiasz nawet zarzut Trockiemu, że jego działania wymierzone w Stalina i demaskujące biurokratyczne wypaczenie w ZSRR "obiektywnie" służyło imperializmowi. Czyli mentalnie stoisz na poziomie L. Millera, który uważa, że Polsce nie tyle szkodzi realny fakt zaistnienia w naszym kraju więzień CIA, ale dopiero ujawnianie i wytykanie tego faktu.
Jest/była pewna cienka nieprzekraczalna granica klasowa między ZSRR a Polska i każdym innym państwem kapitalistycznym. Burżuazja ma klasowy interes bronić swego państwa, a proletariat miał klasowy interes bronić ZSRR.
@ Akurat ewolucję biurokracji Trocki bardzo przenikliwie przewidział, a historia potwierdziła jego analizę. I nie chodziło mu o urzędników, ale o decydentów, którzy połączyli w swoim ręku władzę polityczną i gospodarczą.
Ale co z tego? Taka jest natura państwa. I taki "zarzut" można równie dobrze postawić bolszewikom w latach 20.
@I zadziwiające, że pod koniec swego panowania biurokracja nie potrafiła nic innego, jak przyłączyć się do powstającej klasy kapitalistów, a nie do robotników.
Po pierwsze biurokracja nawet jakby chciała to nie miałaby się do kogo przyłączyć ani do kogo odwołać bo robotnicy nie posiadali świadomości klasowej. A z tego wynika drugie - wobec rosnącej presji mas przywrócenia kapitalizmu w połączeniu z sytuacją międzynarodową, już tak nie dziwi że Gorbaczow skapitulował i dał za wygraną.
@Ba, robotnicy byli przez nią traktowani jak wróg od początku do końca.
Emocjonalna i nie mająca nic wspólnego z trzeźwą analiza opinia (to ta jedna tych jest powodem narybku młodych do nurtów stalinowskich i maoistowskich).
Gdyby tak było, to nigdy nie doszłoby do wywłaszczenia kapitalistów w PRL przez CSRR do NRD, a gospodarkę skolektywizowaną z darmową edukacją, służbą zdrowia i likwidacją bezrobocia znalibyśmy tylko z pism "antyautorytarnej lewicy".
@W sferze politycznej Stalin nie potrafił wyjść poza wzorce nacjonalizmu rodem bynajmniej nie z idei marksizmu, zaś w kwestiach ekonomicznych zamiast elastyczności Lenina stosował jedyną dostępną mu taktykę drogi zygzaków od prawa do lewa, usianą trupami poszukiwaczy alternatywnych dróg.
Nie ma i nigdy nie będzie polityki idealnej, nie prowadził takiej ani Lenin, ani Stalin. Tak jakby elastyczność była jakimś przeciwieństwem zygzaków. Gdyby Stalin wprowadził NEP nazywalibyście go Wielkim Kapitalista. Emocje i dziecinna nienawiść to wasza biel na oczach, która nie pozwala wam ujrzeć istoty rzeczy. Nic poza slowkami-etykietkami.
@W efekcie, po śmierci Stalina skarlała partia pseudokomunistyczna nie miała drygu do poszukiwań, tylko parła drogą na skróty w kierunku jedynej sprawdzonej gospodarki, czyli kapitalistycznej.
Łatwo ex-post zrzucić wszystko na Stalina, takie lenistwo umysłowe wszystko wyjaśniające. A dociekliwy zapyta: gdzie w PRL świadomość klasowa proletariatu stojąca w poprzek imperializmowi i "partii pseudokomunistycznej", gdzie na Zachodzie porzucenie przez proletariat kompromisu z burżuazją? Gdzie dojrzałość klasowa proletariatu na świecie? Tym wszysykim też dyrygował Stalin? Gdyby ktoś chciał poważnie potraktować wasze trockistowskie "analizy", Stalina trzeba byłoby uznać za Boga sterującego umysłami wszechświata.
@twoja ulubiona partia - KPP
Sympatie i antypatie nie mają tutaj nic do rzeczy. Nie ma innej partii głoszącej komunizm, przynajmniej dziś.
@W tym kontekście co was różni na gruncie klasowym z posttrockistami i resztą lewicowej gawiedzi?
Stoimy po dwóch stronach barykady, powyższa polemika jest tego wyraźnym dowodem. Wy ze swoimi trockistowskimi pseudo-analizami , razem z "poststrockistami" i "lewicowa gawiedzią" po stronie imperializmu (tyle że pod płaszczykiem "anty-stalinizmu") mlm po stronie jedynego w historii państwa proletariackiego, po stronie komunistycznej perspektywy ponad ahistorycznymi podziałami Stalin-Trocki.
Międzynarodowy ruch komunistyczny musi wyciągnąć wnioski z historii. W wielkim skrócie nauka jest taka, że socjalizm musi być dziełem klasy robotniczej, bo jak się za to weźmie aparat państwowy to skończy się kontrrewolucją. Ruch komunistyczny musi położyć nacisk na emancypację klasy robotniczej, na podnoszenie jej zaangażowania politycznego w warunkach budowy socjalizmu, na rozwijanie samorządności robotniczej, na rzeczywiste uspołecznienie środków produkcji. Komuniści mają obowiązek sukcesywnie wdrażać robotników do rządzenia, ponieważ zastępowanie ich w tej roli kończy się biurokratycznym wypaczeniem, a te prowadzi wprost do kontrrewolucji.
Program Komunistycznej Partii Polski uchwalony na I Zjeździe, Dąbrowa Górnicza 2003r.
Przejęcie władzy przez proletariat
Celem walki proletariatu jest wyzwolenie się spod ucisku społecznego, spod władzy klas posiadających. Proletariat musi przejąć władzę nie po to, żeby zmienić formę wyzysku, lecz aby go ostatecznie znieść. Rewolucja proletariacka nie oznacza przejęcia władzy przemocą. Jest to świadoma ingerencja za pomocą środków politycznych w sferę prywatnej własności przedsiębiorstw, która stanowi podstawę podzielonego klasowo społeczeństwa. Jej istotą jest zasadnicza zmiana stosunków społecznych, w tym politycznego i gospodarczego ustroju państwa.
Tylko przejęcie przez proletariat władzy politycznej i ekonomicznej umożliwi obalenie podziału klasowego, prawdziwe wyzwolenie i upodmiotowienie człowieka.
Proletariat nie może jedynie przejąć burżuazyjnego aparatu państwowego, np. w drodze wyborów parlamentarnych. W ramach tego aparatu nie ma miejsca na autentyczną, powszechną demokrację. Proletariat musi dysponować swoją organizacją klasową, niezbędną nie tylko do przejęcia politycznej i ekonomicznej władzy, ale również do jej sprawowania. Partia proletariacka nie może być grupą przedstawicieli parlamentarnych oderwanych organizacyjnie i politycznie od ludu pracującego. Musi ona zachowywać ścisłą więź z masami, także organizacyjną. Dlatego niezbędne jest ustanowienie rad robotniczych w zakładach pracy. Demokratycznej instytucji władzy ludu, zorganizowanej tak samo jak sam proces produkcji. Ważne jest również, aby robotnicy tworzyli swoje rady oddzielnie od kadr zarządzających. Pracownicy administracji mogą tworzyć swoje organy, tak długo jak podział klasowy nie zostanie ostatecznie obalony.
Klasa robotnicza dysponując własną organizacją i mając świadomość odrębności własnych interesów, powinna szukać sojuszników wśród klas i warstw, których położenie jest zbliżone do proletariackiego. Podstawowym sojusznikiem robotników w walce z kapitalistycznym wyzyskiem są żyjący z własnej pracy chłopi i część inteligencji.
Najważniejszym celem władzy proletariatu jest trwała likwidacja wszelkich podstaw wyzysku i niesprawiedliwości. W tym celu musi on nie tylko dokonać przeobrażeń bazy ekonomicznej, ale również doprowadzić do głębokich przemian świadomości całego społeczeństwa. Musi ona zostać oczyszczona z sankcjonujących wielowiekowe poniżenie mitów i przesądów. Wydobyć najlepsze cechy człowieka i uczynić go odpowiedzialnym za własną przyszłość.
Uspołecznienie środków produkcji
Do wyeliminowania podziału klasowego niezbędne jest obalenie kapitalistycznej własności i zastąpienie jej własnością społeczną. Nacjonalizacja, czyli przejęcie przez państwo na własność kapitalistycznego przemysłu, handlu i zasobów naturalnych jest ważnym środkiem do tego celu. Należy jednak pamiętać, że nie chodzi tu jedynie o upaństwowienie, czy udział państwa w przedsięwzięciach gospodarczych. Proletariat może jedynie posłużyć się państwem dla przejęcia przez siebie kontroli nad środkami produkcji. Aby mógł ją efektywnie sprawować niezbędna jest organizacja klasowa, obejmująca całą klasę i włączająca do władania środkami produkcji każdego jej członka. Dlatego tak ważne jest zapewnienie odpowiedniej roli zakładowym komitetom i radom robotniczym w kierowaniu przedsiębiorstwami.
Udział robotników w zarządzaniu zakładami pracy będzie ważnym motorem przeobrażeń społecznych. Spowoduje konieczność podnoszenia ich kwalifikacji i wiedzy, stworzy podstawy dla osiągnięcia przez nich stałej aktywności społecznej. Spowoduje wydźwignięcie klasy robotniczej z jej niskiego położenia społecznego, zahamuje uciążliwe i nienaturalne dla człowieka zawężanie podziału pracy, które sprzyjało dotychczas ograniczaniu jego świadomości i utrudniało wyzwolenie się spod władzy klas rządzących.
Pięknie powiedziane ( ale jakby filmowo-znajomo).
Z rozważań p.EB wynika, że Stalin był bęcwałem, który
zmarnował dziedzictwo geniusza Lenina.
Był głupi, bo oparł nadzieję na pomyślność rewolucji na aparacie partyjnym, dając im władzę, która utworzyła z nich właściwie klasę społeczną. Czyli w praktyce zaprzeczył ideałom rewolucji.
I chociaż nie jestem stalinowcem muszę stwierdzić, że
Stalin nie miał wyboru, bo ludzie to nie lalki, jak sobie naiwnie wyobrażał Marks, zachowują się zgodnie ze swymi wrodzonymi predyspozycjami niezależnie od ustroju społecznego, w którym przyszło im żyć.
Zrobił co musiał, aby wielonarodowe państwo nie rozleciało się na kawałki, pogrążając ludność w jeszcze większej biedzie i bezwzględnym wyzysku zwycięskich watażków. Bo najgorszym wrogiem człowieka jest anarchia.
Stalin nie był głupcem takim jak np. dzisiejsi marksiści,
którzy nie potrafią zrozumieć, że w nauce największym weryfikatorem jest eksperyment i jeśli on się nie powiedzie, teoria odchodzi do lamusa, a świat czeka na lepszą, bogatsza o nowe doświadczenia z innych dziedzin nauki.
Ten rosyjski eksperyment to była porażka w całej rozciągłości.
Stalin zaś pragmatycznie ratował to, co pozostało po
eksperymencie, a że był pozbawionym empatii okrutnikiem, to właśnie takie rozmiary tragedii przybrał jego
pragmatyzm.
Przeciwstawianie w tym kontekście Stalina Trockiemu jest
oderwane od ówczesnej sytuacji geopolitycznej, a powoływanie się na nich jako wzorca różnych dróg marksizmu, głupie i bezowocne.
czy przeżyłby więcej niż godzinę? Czy nie wykończyli by go natychmiast ci tylko trochę mniej łagodni niż on? I czy mniej ofiar byłoby w związku z tym wśród ludności cywilnej? Przecież to jest niemal tak, jak z kapitalizmem: ludzie sami napędzają kapitalistom "koniunkturę", opętani żądzą materializmu kupują jak najwięcej i jak najtaniej, co naturalnie oznacza, że nawzajem wyzyskują się najbardziej bezwzględnie, a kapitalista tylko zgrabnie to stymuluje odkrawając sobie lwią część, bo i dlaczego by nie? Jeżeli każdy chce kupić coś wyjątkowo tanio, to ktoś, kto daną rzecz wyprodukował, siłą rzeczy nie może na tym dużo zarobić. Gdyby ludzie mieli rozum, to praktycznie w każdym tzw. ustroju dałoby się całkiem przyzwoicie żyć. Ale ludzie są nieprzewidywalni, więc trzeba ich trzymać za twarz albo terrorem, albo kredytami i strachem przed utrata pracy. Inaczej to nawzajem się pozabijają w walce o śmieci materialne.
Biurokracja jest potrzebna na początku drogi do socjalizmu, ale nie można zapominać, że musi być ona pod polityczną kontrolą klasy robotniczej, a nie odwrotnie. Wzajemne stosunki polityczne między klasą robotniczą, a warstwą biurokracji mają decydujące znaczenie podczas budowy socjalizmu. Jeśli władza polityczna jest w rękach klasy robotniczej wówczas biurokracja jest pomocnikiem w budowie socjalizmu. Jeśli władza jest w rękach biurokracji, wówczas stanowi dla klasy robotniczej pasożytniczy balast na drodze do socjalizmu. Z doświadczenia historycznego wiemy, że przejęcie władzy politycznej przez biurokrację/nową burżuazję oznacza kontrrewolucję i przywrócenie kapitalistycznych stosunków społecznych w nowej formie. Biurokracja staje się gospodarzem, a klasa robotnicza siłą roboczą. Nadanie temu stanowi rzeczy wyrazu politycznego w postaci otwartej restauracji kapitalizmu i dyktatury burżuazji jest kwestią czasu.
Utrzymanie władzy politycznej przez klasę robotnicza jest więc warunkiem budowy socjalizmu. Gospodarzem musi być klasa robotnicza, a biurokracja jej pomocnikiem.
mlm, na czele partii bolszewików stanął człowiek, który piastował skromną, organizacyjną funkcję sekretarza generalnego. Dzięki umasowieniu partii, która jako partia rządząca przyciągnęła do siebie masy karierowiczów, sprowadził żywą i rozdyskutowaną organizację do poziomu ociężałej machiny biurokratycznej, w której skuteczność miały wyłącznie sankcje za odwagę myślenia w poprzek linii wodza nie mającego skądinąd predyspozycji intelektualnych na poziomie swoich przeciwników.
Dopóki sankcjami wobec opornych mogły być: nagana partyjna lub, w najgorszym razie, wyrzucenie z partii, to problemu nie było. Jeśli jednak władza partyjna zaczyna przenikać i zlewać się z władzą państwową, to sankcje zaczynają dotykać samych podstaw bytu takiego niepokornego. Logicznym zwieńczeniem takiego procesu jest mordowanie współtowarzyszy, jak to robił Stalin.
Różnica między elastycznością Lenina a zygzakami Stalina jest taka, że Lenin nie wypuszczał władzy z rąk bolszewików usiłując dostosować politykę gospodarczą do aktualnych możliwości. Cały czas przetasowywał swoje ekstrapolacje rozwoju układu sił klasowych przy zmienianych na bieżąco uwarunkowaniach, a stałych celach. Natomiast zygzaki Stalina polegały na dostosowywaniu polityki gospodarczej post factum, kiedy już poprzedni "jedyny słuszny kierunek" (za który nota bene już zapłacili krwią poprzedni faworyci) zbankrutował. Drobna różnica...
Centralizm demokratyczny, który postulował Lenin został tym samym zamieniony w centralizm biurokratyczny. Leninowi potrzebni byli ludzie myślący niezależnie, bo nie bał się polemiki z nimi, wiedział, że sprosta im intelektualnie. Stalin takich likwidował, bo wiedział, że tylko wyjdzie na idiotę.
Można, oczywiście, zarzucać Leninowi to, że nie posłuchał przestróg R. Luksemburg i sam sprawił, iż takie przerastanie władzy partyjnej z państwową się zaczęło. Stalin tylko wykorzystał nadarzającą się okazję, której nie stworzył. Dopóki trwała wojna domowa, centralizm demokratyczny nie przeradzał się w biurokratyczny, ponieważ przewodzenie walczącej partii było tożsame z najwyższą odpowiedzialnością za własne czyny i słowa. Kiedy tylko jednak zaczęło się organizować państwo, a sytuacja względnie stabilizować, centralizm przestał być centralizmem demokratycznym, czyli zasadą: ile władzy, tyle odpowiedzialności, a stał się zasadą władzy hierarchicznej, biurokratycznej, gdzie regułą jest brak odpowiedzialności wierzchołka piramidy władzy przed dołami.
Uzasadnienie swej władzy absolutnej, pokrywanej dla niepoznaki zasadą centralizmu "demokratycznego", czerpał Stalin z tezy o zaostrzaniu się sprzeczności klasowych w kraju budującym socjalizm. Inaczej całe utożsamianie centralizmu biurokratycznego z demokratycznym nie miałoby sensu w oczach nawet najmniej uświadomionych mas.
Działania Stalina były nacelowane na utrzymanie przezeń jego osobistej władzy w państwie. Dlatego demokrację, którą za Lenina i Trockiego utrzymywano w partii (według zarzutów wielu krytyków - demokracja bolszewików w ogóle ograniczała się do ich partii), Stalin zlikwidował. Partia nie miała rywali w sprawowaniu władzy, więc jedyna opozycja polityczna mogła się zrodzić w łonie tejże partii. Istnienie partii rywalizujących o władzę niekoniecznie zapobiegałoby tworzeniu się biurokracji, alienującej się od społeczeństwa. Natomiast zapobiegałoby zapewne skuteczniej utrzymywaniu demokracji wewnątrz samych partii.
Mordowanie oponentów przez Stalina pozbawiało partię potencjału intelektualnego, dającego szansę na wykorzystanie w pełni możliwości eksperymentu budownictwa socjalistycznego. Wystarczy wziąć przykład znowu związany z imieniem Róży Luksemburg. Jej nowatorska koncepcja ekonomiczna zawarta w "Akumulacji kapitału" nie została wykorzystana jako potencjał intelektualny w budowie socjalistycznych stosunków produkcji, jako analiza roli państwa w gospodarce, w zapewnianiu realizacji wartości dodatkowej. Stalin mechanicznie przeniósł negatywną ocenę Luksemburg, mieszając porządki pragmatyczne i teoretyczne, i utrwalił haniebną jej ocenę jako "błędy luksemburgizmu". Po 20 (straconych) latach, analizę Luksemburg odkryli keynesiści, podczas gdy mogła ona wcześniej procentować w Kraju Rad, budując jego autorytet również w sferze nauki.
Z tego względu nie sposób zgodzić się z oceną, że Stalin robił wszystko, co było możliwe w danych warunkach. Wręcz przeciwnie, eliminował krok po kroku wszystkie atuty, jakie państwo radzieckie miało w konkurencji z Zachodem.
http://www.youtube.com/watch?v=h6A-JYbu1Os
można śmiało zapytać: co to jest Nergal?
a jest coś nawet w jeszcze lepszym niż powyższy film wykonaniu
http://www.youtube.com/watch?v=n19dejb5dj0
TO JEST SZTUKA PRAWDZIWA
"Jest/była pewna cienka nieprzekraczalna granica klasowa między ZSRR a Polską i każdym innym państwem kapitalistycznym. Burżuazja ma klasowy interes bronić swego państwa, a proletariat miał klasowy interes bronić ZSRR."
Rozumiem, mlm, że Trocki złamał ten zapis? Masz na to jakieś dowody? Widocznie masz, skoro z tego zarzut czynisz jemu? Chodzi o krytykę Stalina?
Nie miał prawa krytykować Stalina i poczynań biurokracji radzieckiej, chociaż widział do czego to wszystko prowadzi?
Miał milczeć? A może powinien powiesić się, jak Lepper?
Zresztą powiedz wprost o co ci chodzi, przecież został zamordowany.
I co - wyszło na twoje?
"Stoimy po dwóch stronach barykady, powyższa polemika jest tego wyraźnym dowodem. Wy ze swoimi trockistowskimi pseudo-analizami, razem z 'posttrockistami' i 'lewicową gawiedzią' po stronie imperializmu (tyle że pod płaszczykiem 'anty-stalinizmu'), mlm po stronie jedynego w historii państwa proletariackiego, po stronie komunistycznej perspektywy ponad ahistorycznymi podziałami Stalin-Trocki."
Gadasz jak PMB.
Wiem co to jest MLK, co to jest mlm - nie wiem.
Czy mlm to jest to samo co MLK? Nie sądzę. Ale podobieństwo jest uderzające. Choć zwolennicy MLK od mlm zapewne się odetną, nie mówiąc już o PMB.
Gołym okiem widać jednak, że choroba się pogłębia.
@EB
Chyba nie rozumiecie różnicy która nas dzieli i meritum polemiki. Pisanie o dyktaturze Stalina to wywarzanie otwartych drzwi, bolszewikom pod przewodnictwem Lenina też można by ją zarzucić. Bolszewicy już za Lenina zrozumieli, że w okresie rewolucyjnego napięcia i zewnętrznego niebezpieczeństwa nie ma ścisłej granicy między politycznymi odchyleniami a obiektywną zdradą, stąd zakaz frakcyjności. Nie była to zła wola tylko warunki obiektywne ich do tego zmusiły, tak jak zmusiły do wprowadzenia NEP-u. Historia wydala wyrok, opozycja okazała się niezdolna do ustanowienia nowego kierownictwa.
Za Stalina, zgoda, dopuszczano się też zbrodni czy zwykłych głupstw. Tylko, że wasze ciągle jojczenie o zbrodniach Stalina to z teoretycznego punktu widzenia oskarżanie historycznych warunków a z praktycznego przejście do obozu imperializmu. Czy burżuazja prowadzi nieustający coming-out za zbrodnie kolonializmu, czystek rasowych, niewolnictwa, ludobójstwa Indian, Aborygenóow, Czarnych itd. światowego głodu, chorób, za ciągle wojny , które wciąż wybuchają na naszych oczach? I jeszcze ważniejsze pytanie, czy zbrodnie te dyskwalifikują dorobek ludzkości zgromadzony w tych czasach?
A może dyskwalifikacja z powodu zbrodni dorobku gospodarki skolektywizowanej z likwidacją burżuazji jako klasy, pełnym zatrudnieniem, bezpłatną edukacją i służbą zdrowia zarezerwowana jest tylko dla państw proletariackich?
Zbrodnie popełniano również w ZSRR, zacofanym gospodarczo, zniszczonym przez wojny, odciętym od światowego handlu, otoczonym przez śmiertelnych wrogów; wszystkie zbrodnie to było dziedzictwo przeszłości i regresu rewolucyjnej fali w Europie. Rożnica między światowym kapitalizmem a ZSRR była jednak taka, że był on punktem wyjścia (społeczno-ekonomiczna likwidacja burżuazji jako klasy), jedyną drogą która wskazywała zwycięstwo (od prymatu państwa przez dyktaturę proletariatu do komunizmu).
Wy nie jesteście już tego w stanie zrozumieć, jesteście pieśnią przeszłości, robiąc za świadome bądź nieświadome narzędzia burżuazji przyłączacie się do jej obozu plując na jedyne państwo robotnicze w historii, waszym alibi ma być wrzask "precz ze Stalinem" i kronikarskie wręcz lubowanie się w opisywaniu różnorakich zbrodni.
Owszem, trudno zaprzeczyć większości z ich, ale świadomy lewicowiec biorąc przykład ze świadomych swych interesów klasowych angielskich burżujów na wrzask wolnosciowistow i postaktualtrockistow na ZSRR/PRL odpowiada: "DOBRE, ZŁE ALE TO M O J E PAŃSTWO."
@Rozumiem, mlm, że Trocki złamał ten zapis? Masz na to jakieś dowody? Widocznie masz, skoro z tego zarzut czynisz jemu?
Kiedy samo istnienie państwa proletariackiego staje pod znakiem zapytania, otoczonego przez imperializm - już sama rewolucja jest sytuacją graniczną - opozycja i zdrada klasowa przestają się różnić, tak jak w oblężonym mieście plotka nie różni się od zbrodni. Rozumiał to już Lenin i zakazano frakcyjności.
Trocki nie był w stanie tego zrozumieć choć subiektywnie mógł się uważać za jedynego sprawiedliwego, obiektywnie wylądował w obozie imperializmu oraz faszyzmu.
@chociaż widział do czego to wszystko prowadzi?
Trocki widział tyle samo co anarchiści, którzy jeszcze przed Leninem mówili "do czego to wszystko prowadzi". Wasze "analizy" o Stalinie jako przyczynie upadku ZSRR, którego byliście świadkami, a następnie (ex post) twierdzenie, ze proroctwa Trockiego już to przewidziały, są dowodem żadnym.
Świadkowie Jehowy twierdzą, ze proroctwa Daniela zapowiadały narodzenie Jezusa z Nazaretu.
@ Chodzi o krytykę Stalina? Nie miał prawa krytykować Stalina i poczynań biurokracji radzieckiej. Miał milczeć? A może powinien powiesić się, jak Lepper?
Powinien dumnie machać sowieckim czołgom jak B. Brecht w Berlinie 1956, a skoro nie było go na to stać, to mógł się chociaż zamknąć: "Nie chce robić nic przeciwko ZSRR, uważam, że Stalin jest straszny, robi okropne rzeczy, ale Związek Sowiecki to jedyne państwo proletariackie. Stalin minie, a ojczyzna proletariatu zostanie. Moje ataki na ZSRR pomógłby tylko wrogom."
@Gadasz jak PMB.
Brakuje wam inteligencji czy argumentów? Po prostu za cienkie Bolki jesteście.
"...proletariat miał klasowy interes bronić ZSRR..."
Dość długo go bronił - na Zachodzie, przed wojną i po wojnie, i to za namową również Trockiego, i w samym ZSRR - w czasie II wojny światowej.
Rozszerzaniu się idei państwa robotniczego po wojnie sam Stalin raczej przyglądał się z trwogą, a nie z nadzieją. Zamiast dostrzec w tym procesie spóźnioną o ćwierć wieku pomoc rewolucyjną zachodniej i wschodniej klasy robotniczej, wolał paktować z mocarstwami imperialistycznymi i handlować rewolucją światową w imię... państwowej racji stanu ZSRR, czy jak wolisz, "ojczyzny proletariatu", w której robotnicy od lat 30. XX w. bynajmniej nie byli już w uprzywilejowanej pozycji względem innych grup społecznych, nie mówiąc już o biurokracji.
Skoro jednak w końcu powstał obóz socjalistyczny, biurokracja stalinowska nie potrafiła zrobić z takim potencjałem nic innego, jak go spacyfikować narzucając jeden model. Wyjątek to Jugosławia, która niekonsekwentnie odrzuciła wzorzec, ryzykując konflikt ze Stalinem.
Ewolucji państw "realnego socjalizmu" nie towarzyszyła równoległa ewolucja organizacji produkcji, tak aby zabezpieczała ona panowanie klasy robotniczej nad warunkami produkcji.
Przyznajemy, sprawa nie była łatwa. Nawet w systemie jugosłowiańskim rady robotnicze były degenerowane przez biurokratyczne, nieklasowe zasady. O istotę klasową rad nie miał kto dbać, bo partia rządząca była partią "ogólnonarodową" z haseł i partykularną z treści.
Nikt serio nie traktował postulatu interesu klasowego robotników. Interes ten nie wynikał z polityki gospodarczej, ani z polityki społecznej państwa "robotniczego". Fundusze spożycia społecznego, co dziś nazywa się usługami publicznymi, były tworzone kosztem wyzysku pracy robotników i chłopów, a wracały do nich w tym samym wymiarze, albo i mniejszym od tego, w jakim trafiały do ogółu społeczeństwa. Ponieważ, w odróżnieniu od innych grup społecznych, robotnicy nie byli masowymi konsumentami najlepszych i najwyższych dóbr, w tym tak upragnionego dobra, jak mieszkanie.
A jednak, do końca okresu PRL robotnicy nie opowiadali się za odrzuceniem "realnego socjalizmu", tylko za jego poprawą. Brak alternatywy ekonomicznej był u biurokracji chroniczny. Nic dziwnego, że nie potrafiła ona zaproponować niczego przeciw programowi Balcerowicza i MFW. Dlatego biurokracja oddała bez walki władzę, mając perspektywę skuteczniejszego zabezpieczenia swej pozycji już jako właściciela, a nie tylko dysponenta środków produkcji. Przez 40 lat w PRL, a 60 lat w ZSRR, biurokracja nie mając rywala do władzy nie potrafiła skonstruować mechanizmu ekonomicznego i społecznego, który byłby skutecznym narzędziem obrony modelu społecznego, którym zarządzała.
W hierarchicznym modelu przyjmowanym przez mlm jako naturalny wręcz model funkcjonowania dowolnej organizacji, nie ma miejsca na własną inicjatywę robotników. Zarzut, że nie potrafili oni obronić socjalizmu jest zarzutem absurdalnym, ponieważ ani biurokracja, ani nowo tworzona przez biurokrację klasa burżuazyjna nie przewidują samodzielności klasy robotniczej.
Dotyczy to zarówno ZSRR, jak i PRL. Państwowe podstawy maoizmu i hodżyzmu również się ulotniły.
Cała twoja para idzie zatem w gwizdek.
Pomysł na "zaciąg stalinowsko-leninowski" tu się nie sprawdzi.
Nie możesz nawet liczyć, jak Ziuganow, na "narodnoje opołczenije" (pospolite ruszenie).
„Rewolucja proletariacka nie oznacza przejęcia władzy przemocą. Jest to świadoma ingerencja za pomocą środków politycznych w sferę prywatnej własności przedsiębiorstw, która stanowi podstawę podzielonego klasowo społeczeństwa. Jej istotą jest zasadnicza zmiana stosunków społecznych, w tym politycznego i gospodarczego ustroju państwa.”
W tych trzech zdaniach mamy do czynienia z charakterystycznym zapętleniem. Autorzy już na wstępie odrzucają przemoc jako narzędzie przejęcia władzy. Istotnie, po co im przemoc dla politycznego ingerowania w sferę prywatnej własności przedsiębiorstwa? Legalna władza może nie tylko to. Wiadomo, że przedsiębiorcy będą biernie czekać na to, aby ktoś wtrącał się w ich prywatny biznes. Do tego jeszcze metodami politycznymi. Jednak powoływanie się na metody polityczne zakłada uprzednie zdobycie możliwości stosowania takich „metod politycznych”, czyli władzę polityczną. Jakimi metodami? Na pewno metodami pacyfistycznymi. Czyżby chodziło o wybory?
Autorzy przesuwają więc nazwę „rewolucji proletariackiej” na okres, kiedy proletariat posiada już władzę (daną na zasadzie Deus ex machina) i ingeruje metodami politycznymi w prywatną gospodarkę. Ingerencja w prywatną gospodarkę może oznaczać bardzo wiele różnych rzeczy, m.in., np. decyzję o przepompowaniu pieniędzy z budżetu państwa na konta prywatnych banków w celu ratowania ich przed upadkiem, co z kolei ratuje ciułaczy przed utratą oszczędności. Pytanie tylko skąd, u diabła, przekonanie, że taka ingerencja zmieni stosunki społeczne, a nawet ustrój państwa?
„Proletariat nie może jedynie przejąć burżuazyjnego aparatu państwowego, np. w drodze wyborów parlamentarnych. W ramach tego aparatu nie ma miejsca na autentyczną, powszechną demokrację.”
Coraz więcej zagadek – autorzy odrzucają wybory, a przedtem już odrzucili przemoc jako metodę przejęcia władzy. Zostaje im referendum lub inny plebiscyt, ewentualnie założenie własnego społeczeństwa na pustyni. Uzasadnienie odrzucenia wyborów jest jeszcze ciekawsze – w państwie burżuazyjnym wybory nie są wyrazem autentycznej i powszechnej demokracji. Demokracja burżuazyjna odrzuca bowiem demokrację dla tych, którzy chcą znieść demokrację (niepełną, burżuazyjną). Czyli dla proletariatu. Natomiast proletariat oznacza autentyczną i pełną demokrację, tzn. przede wszystkim dla tych, którzy chcą znieść demokrację proletariacką.
Dalej autorzy postulują uspołecznienie środków produkcji. Idea słuszna, chociaż jak ona się godzi ze wstępnymi deklaracjami o „świadomej ingerencji za pomocą środków politycznych w sferę prywatnej własności przedsiębiorstw”? Toż okazuje się, że ta „ingerencja” oznacza ni mniej, ni więcej, jak tylko wywłaszczenie prywatnych właścicieli! Jak to zrobić bez zastosowania przemocy?
I w warunkach pełnej i autentycznej demokracji, która gwarantuje właścicielom prawo do zakwestionowania legalności planowanej nacjonalizacji gospodarki, aż do odwołania się do Trybunału w Hadze od „zbrodniczego spisku na swobody demokratyczne” i zażądania interwencji NATO z bombardowaniem obiektów rządowych włącznie.
i zgadzam się z Twoim punktem widzenia w większości.
BeBy trzeba lubić takimi, jakie są, bo innych nie ma. Poza tym oni są zupełnie niegroźni. Tyle ich, co sobie pogadają. Jak - nie przymierzając - wszyscy tutaj.
Na Stalina polowały praktycznie wszystkie zachodnie państwa. On jednak miał łeb i podejść się nie dał. Co prawda na koniec umierał w mękach opuszczony przez "towarzyszy", ale Historia przyzna mu rację prędzej czy później. Do dziś nie widać na horyzoncie przywódców państw, którzy wspierają swoich przeciwników. Stalin w porównaniu z USA wypada bardzo dobrze. We wszystkich republikach związkowych ZSRR język danej grupy etnicznej był nauczany równolegle do rosyjskiego. Pielęgnowana była także kultura tych narodów i przetrwały one do dziś, choć nieco wymieszane z racji wielkości kraju i możliwości podróży i pracy w różnych miejscach. Ile wojen wywołał w czasie swego istnienia Związek Radziecki? A ile USA?
W USA do dziś są rezerwaty dla prawowitych mieszkańców Ameryki, w których tubylcy wegetują. Pisze się, że oni nie chcą pracować tylko piją alkohol. To alkohol rośnie na nieurodzajnej prerii?!? Bydlaki z zewnątrz rozpijają Indian i zbijają na ich nędzy majątki, a to wszystko przy dyskretnym wsparciu tych niecnych działań przez rząd USA. Jeżeli można tam zakazać kładzenia flagi USA na ziemi, to można i zakazać sprzedaży wódy Indianom w rezerwatach, czyż nie?
Wracając do Lenina i ZSRR. Gdy nie dało się Rosji rzucić na kolana różnymi carycami Katarzynami flancowanymi z Niemiec, to zastrzelono faceta bez znaczenia rodem z Austrii i był to powód do wybuchu I wojny światowej. Rosja sobie z nią poradziła, car abdykował i utworzono nowy rząd. Wojna trwała wówczas w najlepsze. Zachodowi było to mało, no to wysłał Lenina z gotówką i kompanami kształconymi w przewrotach państwowych i wybuchła rewolucja. Gdy za mało krwi się lało, to Zachód wysyłał oddziały zbrojne wspierające tzw. mieńszewików. Wspierając także bolszewików i Lenina. Chyba, że wersja o tym, iż Lenin się znarowił i był Zachodowi nieposłuszny jest prawdziwa, no to wtedy te zachodnie oddziały interwencyjne miały jeszcze jakieś logiczne uzasadnienie. Bo możliwa jest i taka wersja, że chodziło o maksymalne zniszczenie Rosji/ZSRR, wykrwawienie maksymalne Narodu Rosyjskiego i przejęcie terenów jako kolonii. Czy w takiej sytuacji Stalina stać było na sentymenty? Uważam, że nie. Jak pokazuje historia, gdyby wytłukł tych, co trzeba, to nie umierałby w mękach, samotny, bez jakiejkolwiek pomocy, otruty przez "wiernych towarzyszy". Zachód zbyt nachalnie zmusza ludzi do myślenia o Stalinie tylko w jednym, określonym kierunku, więc cała prawda o nim to być nie może.
Nasz biedny "patriota radziecki" Mlm chyba nie jeszcze nie zauważył, że "jedyne w historii państwo proletariackie" od dobrych paru lat nie istnieje, więc nie stoi on po niczyjej stronie, a jedyne co robi, to zdradza swoje niezdrowe fascynacje Stalinem - postacią historyczną, która jeśli się nadaje do promowania współcześnie idei lewicowych, to chyba tylko wśród neonazistów. I coś w tym jest...
Wwprawdzie dziwić mnie może, że EB odnosi się do mnie. mimo 30 lat już liczącej znajomości, per "wy". wprawdzie żenuje mnie czytanie wypowiedzi, w której zamiast merytorycznych argumentów pełno jest wydziwiań i pohukiwań typu 'jesteście w szambie po uszy', 'jesteście śmieszni, panowie', 'daliście pola i ciała', 'wasza hipokryzja budzi odrazę', które dodają animuszu, a nie potrafią zastąpić argumentów, ale nic to. Zawodzi EB także pamięć, gdyż o ile ja pamiętam, nie budowałem 9 lat temu żadnego historycznego kompromisu z chrześcijaństwem, ale wszedłem w polemikę i dialog z interesującym intelektualistą i jezuitą Stanisławem Obirkiem, który był tak ciekawym interlokutorem, że kilka wkrótce zrzucił habit. Nie powiem jednak, że to pod wpływem tej debaty, choć znam osobę, która by się przed taką deklaracją nie cofnęła.
Doceniam jednak zmiany na lepsze , to, że EB i BB radykalnie zmienili ton i treść wypowiedzi. Już są uprzedzająco grzeczni i merytoryczni i już krytycznie oceniają stalinizm, nie tylko wspominają, że czynili to niegdyś. Szkoda, że grzeczność ta i względność ogranicza się tylko do stalinowców. Zmiana jest tak radykalna, że budzi nawet obawę, że nastąpiły włamania do ich poczty mailowej. Wszak niedawno jeszcze słodzili mlm, określając polemikę ze stalinowcami jako ataki na młodych komunistów, podkreślając wielokrotnie ich rzekomy ekumenizm( jakiś przykład proszę!), teraz ni z tego, ni z owego potrafią przyznać rację Trockiemu w sporze ze Stalinem.
Sprawa jest jednak dość prosta.
Fryderyk Chopin był genialnym kompozytorem i wirtuozem. Chopin zachorował na gruźlicę, która przysporzyła mu wiele cierpień i skróciła życie.
Partia bolszewicka była wspaniałym narzędziem walki proletariatu. Związek Radziecki był owocem rewolucji, wywalczonym przez klasę robotniczą, kierowanej przez partię bolszewicką. Partia i Związek Radziecki zapadły na ciężką, biurokratyczną chorobę stalinizmu, która przyczyniła się do wielu nieszczęść, zwyrodnień i tragedii, która wydatnie skróciła ich historyczny czas.
Pocieszające jest jedynie to, że wśród wielbicieli geniuszu Chopina nikt nie wypowiada się z zachwytem o gruźlicy.
Stalinowców trzeba ideologicznie konsekwentnie zwalczać, bez względu na wiek, a nie kokietować. Mlm potraktował BB jak mizdrzącego się pedofila i zaczął uczyć pryncypialności, oceniając jego zaloty jako słabość. Było to żenujące, gdyż przez wiele lat BB i EB rzeczywiście, tak jak pisali - zwalczali stalinizm . Co się stało, dlaczego, tego nie wiem, ale stało się niedobrze. A bredzeniem, Bartka czy mlm, że krytyka KPZR i ZSRR oznacza przejście na stronę imperializmu przejmować się nie ma sensu. Przypominam, że KPZR wyparowała w wyniku jednej decyzji rosyjskiego parlamentu 29 sierpnia 1991, bez walki, bez żadnych prób oporu, bez honoru. Partia ta, licząca miliony członków, nie miała nic wspólnego z partią Lenina.
Słuszna uwaga, ale wolę myśleć, że jednak była jakaś alternatywa.
Bez wątpienia ( może jeszcze za naszego życia) dojrzeje jakaś nowa doktryna, łącząca w sobie wszystko to co dobre w socjalizmie z nowym spojrzeniem na istotę człowieczeństwa.
Ale na pewno nie będzie to ani trockizm, ani stalinizm ani nic, co łączy się z walką klasową, bo w przyrodzie nie ma czegoś takiego - ludzie rywalizują z innymi ludźmi , a posiadany majątek jest tu narzędziem, czego marksiści nigdy nie zrozumieją. Bo i po co bogaczowi pięć pałaców kilka samochodów czy samolotów jeśli nie po to by symbolicznie pokonać innego bogacza.
Więc ci przeciwnicy na tej stronie: BB, MLM, EB, Altstettiner i kilku innych, walczą na drewniane miecze.
@Dość długo go bronił – na Zachodzie, przed wojną i po wojnie, i to za namową również Trockiego, i w samym ZSRR – w czasie II wojny światowej.
Dziwna "obrona", polegająca na walce z partiami komunistycznymi i atakach na ZSRR, na skupianiu się na tym co było w nim dziedzictwem przeszłości a nie tym co oznaką komunistycznej przyszłości.
@Rozszerzaniu się idei państwa robotniczego po wojnie sam Stalin raczej przyglądał się z trwogą, a nie z nadzieją.
Gdzie po wojnie "idea państwa robotniczego" rozwijała się w opozycji do ZSRR? W Jugosławii może, ale to wynikało bardziej z uwarunkowań geopolitycznych ówczesnej Europy a nie odmiennej idei. Największe państwo proletariackie powstało w Chinach, ale podejrzewam, że Mao też naszym pięknoduchom nie spodoba się. To gdzie? Może na Marsie? Tam też nie, w kosmos poleciał w końcu "stalinowski" Gagarin.
@Zamiast dostrzec w tym procesie spóźnioną o ćwierć wieku pomoc rewolucyjną zachodniej i wschodniej klasy robotniczej, wolał paktować z mocarstwami imperialistycznymi i handlować rewolucją światową w imię… państwowej racji stanu ZSRR, czy jak wolisz, „ojczyzny proletariatu”, w której robotnicy od lat 30. XX w. bynajmniej nie byli już w uprzywilejowanej pozycji względem innych grup społecznych, nie mówiąc już o biurokracji.
O paktowanie z mocarstwami imperialistycznymi i handlowanie rewolucją światową (znów puste epitety) przy odrobinie zlej woli można oskarżyć także Lenina za pakt brzeski i NEP. A państwowa racja państwa proletariackiego nie stoi w absolutnej sprzeczności z interesem rewolucji, za to absolutnie w sprzeczności stoją z nią ataki na ojczyznę proletariatu.
@Fundusze spożycia społecznego, co dziś nazywa się usługami publicznymi, były tworzone kosztem wyzysku pracy robotników i chłopów, a wracały do nich w tym samym wymiarze, albo i mniejszym od tego, w jakim trafiały do ogółu społeczeństwa. Ponieważ, w odróżnieniu od innych grup społecznych, robotnicy nie byli masowymi konsumentami najlepszych i najwyższych dóbr, w tym tak upragnionego dobra, jak mieszkanie.
Kolejne epitety. Akurat w przeciwieństwie do państw kapitalistycznych robotnik w PRL/ZSRR/NRD/CSRR nie żył w strachu przed utratą pracy i zostaniem bezdomnym. Dla was to nic nie znaczy, wasze prawo.
Sami jednak powinniście zauważyć, że nawet na młokosów ta nieprawdziwa i złośliwa propaganda już nie działa.
@Ewolucji państw „realnego socjalizmu” nie towarzyszyła równoległa ewolucja organizacji produkcji, tak aby zabezpieczała ona panowanie klasy robotniczej nad warunkami produkcji.
Zabezpieczyć można coś co już istnieje, więc jednak panowanie klasy robotniczej było faktem? Wychodzi na to, że klasa robotnicza wyzyskiwała samą siebie, biorąc poważnie wasze "były tworzone kosztem wyzysku pracy robotników". Takimi łamańcami muszą się skończyć pseudoanalizy oparte na nienawiści a nie trzeźwej ocenie. Kiedy do innej tezy nie pasuje wam "panowanie klasy robotnicze" , twierdzicie co innego. Klepiecie co wam ślina na język przyniesie.
@A jednak, do końca okresu PRL robotnicy nie opowiadali się za odrzuceniem „realnego socjalizmu”, tylko za jego poprawą.
I w ogóle wam nie przeszkadza, że to co mówicie nie miało żadnego potwierdzenia w faktach historycznych? Niestety ale robotnicy w Polsce nie posiadali świadomości klasowej. Robotnicy bez świadomości klasowej nie są w stanie bronić ani socjalizmu ani zdobyczy państw proletariackich. Gdyby ją posiadali dzisiaj żylibyśmy w Polsce socjalistycznej a nie kapitalistycznej.
@Brak alternatywy ekonomicznej był u biurokracji chroniczny. Nic dziwnego, że nie potrafiła ona zaproponować niczego przeciw programowi Balcerowicza i MFW.
Powiedzmy, zgoda, ale teraz nie chowajcie się za plecami "biurokracji", przed chwilą twierdziliście, że robotnicy chcieli socjalizmu, gdyby jednak tak było pogoniliby jednak wszystkich którzy go nienawidzą, tak się nie stało. A wy sami przecież w swej mikroskopijnej skali nie byliście lepsi. Z tego co tu pisaliście byliście członkami antykomunistycznej organizacji, a więc byliście narzędziem Balcerowicza i MFW - to się dopiero nazywa polityka zygzaków, niestety ale nie macie zdolności honorowej kogokolwiek oskarżać o zdradę.
@Zarzut, że nie potrafili oni obronić socjalizmu jest zarzutem absurdalnym,
To nie jest zarzut, tylko opis faktu.
@ponieważ ani biurokracja, ani nowo tworzona przez biurokrację klasa burżuazyjna nie przewidują samodzielności klasy robotniczej.
A car przewidywał samodzielność klasy robotniczej?
"A bredzeniem, Bartka czy mlm, że krytyka KPZR i ZSRR oznacza przejście na stronę imperializmu przejmować się nie ma sensu."
Proszę o wskazanie gdzie twierdziłem, że "krytyka KPZR i ZSRR oznacza przejście na stronę imperializmu".
@TWOJEGO PAŃSTWA JUŻ NIE MA
Za to wasze już jest, od 20 lat. A więc udało się chociaż ustalić podział klasowy między wami a nami.
@Dotyczy to zarówno ZSRR, jak i PRL. Państwowe podstawy maoizmu i hodżyzmu również się ulotniły. Cała twoja para idzie zatem w gwizdek. Pomysł na "zaciąg stalinowsko-leninowski" tu się nie sprawdzi.
W przeciwieństwie do was nie jestem ani politykiem, ani akwizytorem własnej sekty, więc mi na popularności nie zależy. Po prostu sprawia mi rozrywkę rozbijanie w pył waszych niby przemądrych i przemarksistowskich a naprawdę zbudowanych na burżuazyjnym piasku pseudoanaliz.
W zamieszczonych cytatach z programu KPP chciałem pokazać, że podkreślono potrzebę upodmiotowienia robotników, co przeciwdziała biurokratyzowaniu się rewolucji.
"Proletariat musi dysponować swoją organizacją klasową, niezbędną nie tylko do przejęcia politycznej i ekonomicznej władzy, ale również do jej sprawowania. Partia proletariacka nie może być grupą przedstawicieli parlamentarnych oderwanych organizacyjnie i politycznie od ludu pracującego. Musi ona zachowywać ścisłą więź z masami, także organizacyjną. Dlatego niezbędne jest ustanowienie rad robotniczych w zakładach pracy. Demokratycznej instytucji władzy ludu, zorganizowanej tak samo jak sam proces produkcji. Ważne jest również, aby robotnicy tworzyli swoje rady oddzielnie od kadr zarządzających. Pracownicy administracji mogą tworzyć swoje organy, tak długo jak podział klasowy nie zostanie ostatecznie obalony."
"Do wyeliminowania podziału klasowego niezbędne jest obalenie kapitalistycznej własności i zastąpienie jej własnością społeczną. Nacjonalizacja, czyli przejęcie przez państwo na własność kapitalistycznego przemysłu, handlu i zasobów naturalnych jest ważnym środkiem do tego celu. Należy jednak pamiętać, że nie chodzi tu jedynie o upaństwowienie, czy udział państwa w przedsięwzięciach gospodarczych. Proletariat może jedynie posłużyć się państwem dla przejęcia przez siebie kontroli nad środkami produkcji. Aby mógł ją efektywnie sprawować niezbędna jest organizacja klasowa, obejmująca całą klasę i włączająca do władania środkami produkcji każdego jej członka. Dlatego tak ważne jest zapewnienie odpowiedniej roli zakładowym komitetom i radom robotniczym w kierowaniu przedsiębiorstwami."
"Rewolucja proletariacka nie oznacza przejęcia władzy przemocą. Jest to świadoma ingerencja za pomocą środków politycznych w sferę prywatnej własności przedsiębiorstw, która stanowi podstawę podzielonego klasowo społeczeństwa."
Ten zapis miał pewnie podkreślić pokojowy charakter działalności partii, w obliczy kryminalizacji komunizmu w konstytucji RP - wyrzeczenie się przemocy jako propagandy totalitarnego ustroju.
@bredzeniem...mlm, że krytyka KPZR i ZSRR oznacza przejście na stronę imperializmu przejmować się nie ma sensu. Przypominam, że KPZR wyparowała w wyniku jednej decyzji rosyjskiego parlamentu 29 sierpnia 1991, bez walki, bez żadnych prób oporu, bez honoru.
Dobrze, ale przecież tacy jak wy wyparowaniu KPZR przyklaskiwaliście, zwalczaliście, na ile mogliście oczywiście. Jak można robić z tego zarzut skoro to było wasze marzenie, tego chcieliście. To tak jakby Reagan robił wyrzuty Gorbaczowowi, że rozwiązano KPZR.
Wy w obozie imperializmu o tym śniliście.
@Partia ta, licząca miliony członków, nie miała nic wspólnego z partią Lenina.
Partia ta rządziła krajem, który powstał w wyniku rewolucji na czele której stał Lenin, państwa z gospodarką w której wywłaszczono kapitalistów, z pełnym zatrudnieniem, darmową edukacja i służbą zdrowia, państwa które było jedną lewicową przeciwwagą dla amerykańskiego imperializmu, no i partią choćby formalnie odwołującą się do komunizmu.
Oczywiście partia ta w 100% nie była kopią z lat 20, ale mówienie, że nie miała NIC wspólnego to po prostu zwykłe kłamstwo, za którym chcecie ukryć wasze przyłączenie się do obozu imperializmu.
Przypominam, że ciekawa jest tylko prawda.
Ty przynajmniej nie zrzucasz swojego nowolewicowego przyodziewku. To już twoja druga skóra, dobrze do ciebie przystająca, lepiej niż pierwsza.
Pierwsza (GSR 1983-1984, GSR-K 1985-1992, GIPR 1992-1995 i znów GSR 1995-1997) mocno już się zużyła.
Coś jednak zostało, skoro nie wymazałeś jeszcze ze swej pamięci przynależności do Grupy Samorządności Robotniczej - Komuniści, choć według nowej wykładni upowszechnianej tu przez zagorzałego stalinowca (mlm) była to "antykomunistyczna organizacja".
Swoją drogą Stalin z tym zgodziłby się na pewno.
Na przyszłość dobrze by było abyś odróżniał Bartka i Andrzeja Kotarskiego od mlm. Ewa swój jednorazowy błąd już naprawiła.
Zauważ również, że w polemice z tobą używa ona formy adekwatnej do stanu rzeczy, zaliczając cię do obozu, z którym się przecież w znacznym stopniu utożsamiasz.
Twierdzisz, że "radykalnie zmieniliśmy ton i treść wypowiedzi". Mniejsza o ton - przejdźmy to meritum.
Mówisz: "już krytycznie oceniają stalinizm, nie tylko wspominają, że czynili to niegdyś".
Przestań błaznować. Co to znaczy niegdyś? "PRZYSTANEK STALIN" ukazał się 11 czerwca b.r. Widocznie go przeoczyłeś.
Nie popisuj się zatem takimi płaskimi moralizatorskimi wtrętami:
"Stalinowców trzeba ideologicznie konsekwentnie zwalczać, bez względu na wiek, a nie kokietować. Mlm potraktował BB jak mizdrzącego się pedofila i zaczął uczyć pryncypialności, oceniając jego zaloty jako słabość. Było to żenujące, gdyż przez wiele lat BB i EB rzeczywiście, tak jak pisali - zwalczali stalinizm . Co się stało, dlaczego, tego nie wiem, ale stało się niedobrze."
Nie zmieniamy rzeczowego tonu wobec stalinowców - przeczytaj "PRZYSTANEK STALIN". Tacy są bowiem dziś komuniści. To nie jest wytwór naszej wyobraźni. Podobnie sprawa ma się z posttrockizmem.
Stateczni mieszczanie prowadzą spór: kto jest bardziej robotniczy. Ze szlachecką zadziornością ;-)
komentarze na indymediach.org pod wpisem "W szambie po uszy":
DOBRANA PARKA RENEGATÓW
RED_AKCJA 18.09.2011 15:48
Żałosne umizgi, zaprzańskie podstępy i podchody spełzły na niczym! Towarzysz mlm dał im właściwy odpór, gdy haniebne lizusostwo tej parki postaktualtrockistów przebrało miarę. A celem tych zdradzieckich knowań była kompromitacja komunistycznej wykładni. NIE UDAŁO SIĘ! I nie uda NIGDY! Zapamiętajcie to sobie białe glisty.
bratkowskiego na Lewica.pl wypukał stalinek!
Komo_theta 18.09.2011 16:39
na stronce http://www.lewica.pl/forum/index.php?fuse=messages.25180 wyciupciał go na pierwszym wstecznym :-))) Teraz wraz z konkubina wywijają hołubce żeby wygramolić się z szamba w które wpadli po uszy . Jaja jak berety...
Popatrz, nie dość, że jesteś wtórny wobec nich, to jeszcze w jakim występujesz chórze.
Nie sądziliśmy, Zbyszku, że będziemy musieli ci wyjaśniać dlaczego odradza się w Rosji, ale również tuż za miedzą, kult Stalina i coś jeszcze.
Niech zrobi to za nas RABFAK i Gazmanow:
http://www.youtube.com/watch?v=Y3gJntTrcP0
http://www.youtube.com/watch?v=B5zkonJpOdE&NR=1
http://www.youtube.com/watch?v=yBU_Y3hCOwg&feature=related
I ty z tego odradzającego się stalinizmu czynisz wroga numer jeden?
Przecież na tym czymś co się odradza nie ciążą grzechy tamtego.
Czas z tego wyciągnąć stosowne wnioski.
"... czytanie wypowiedzi, w której zamiast merytorycznych argumentów pełno jest wydziwiań i pohukiwań typu 'jesteście w szambie po uszy', 'jesteście śmieszni, panowie', 'daliście pola i ciała', 'wasza hipokryzja budzi
odrazę', które dodają animuszu, a nie potrafią zastąpić argumentów, ale nic to."
Czyżbyś, Zbyszku, nie zauważył treści pomiędzy tymi "pohukiwaniami", czy tylko na te "pohukiwania" potrafisz dać odpowiedź? Oj, słabo!
A trochę tam było. Np. pytanie o to, dlaczego nie wspomogliście nas w walce ze spartakusowcami na waszym własnym forum. Na szczęście dla siebie zauważyłeś ks. Obirka. Nie zauważyłeś też przypomnienia naszego tekstu "Przystanek Stalin", który raczej dobrze argumentuje fakt twojej i twoich kolegów hipokryzji.
Sorry, ale twój giętki język, dla którego ks. Obirek wyskoczył z habitu, na nas jakoś nie działa.
"Doceniam jednak zmiany na lepsze, to, że EB i BB radykalnie zmienili ton i treść wypowiedzi. Już są uprzedzająco grzeczni..."
Sądząc po twojej (i nie tylko twojej) reakcji, grzeczność nam pasuje, jak siodło do krowy. Zawsze wiedzieliśmy, że kiedyś wyjdzie nam bokiem.
Już lepiej nie będziemy się zmieniać.
"Szkoda, że grzeczność ta i względność ogranicza się tylko do stalinowców."
Jakby ci to powiedzieć, skoro już się przymilać, to trzeba wiedzieć do kogo. Taka, nie przymierzając, KPFR Ziuganowa liczy tylu członków, ilu w życiu nie widzieli wszyscy francuscy posttrockiści razem wzięci. A KPCziM ma wyniki wyborcze, o których może tylko pomarzyć nie tylko PPP, ale i NPA zsumowana z resztą posttrockistów i "partią Ikonowicza". Jest jednak małe "ale". Może się wam się tylko tak wydaje, że się do kogoś przymilamy. Mlm tego tak by nie ujął, a i Bartek raczej się najeżył. Ich odbiór naszych słów jest zgoła inny.
Ciekawe, że nie wspominasz o naszym stanowisku wobec
"pomarańczowej rewolucji" na Ukrainie, wobec Białorusi, Libii czy "arabskiej wiosny" w ogóle, które są dla posttrockistów koronnym dowodem na nasz nieuleczalny filostalinizm.
O ile mnie pamięć nie myli, ty w tych kwestiach ograniczyłeś się do zdawkowych uwag, dystansujących się od kogo trzeba. Od nas bez wątpienia.
Biorąc pod uwagę prezentowaną przez ciebie wybiórczość tematyki podyktowaną jakże zrozumiałym asekuranctwem, uważamy, że akurat nie bardzo masz podstawy, aby ferować wyroki w tej dyskusji. Natomiast my mamy za sobą solidnie
udokumentowane stanowiska polityczne.
Nic nie usprawiedliwia takiego sfałszowania przez ciebie naszych tez: "...teraz ni z tego, ni z owego potrafią przyznać rację Trockiemu w sporze ze
Stalinem." Prosimy, wskaż, w jakich to miejscach przyznawaliśmy rację Stalinowi w sporach z Trockim, albo odszczekaj.
Nigdzie nie twierdziliśmy też, że jesteśmy ekumeniczni, wręcz przeciwnie. Co najwyżej przywoływaliśmy dawno już przebrzmiałą ocenę, że za czasów GSR (również i twoich) byliśmy nastawieni koncyliacyjnie. I to w kontekście
tego, że "to se ne vrati!"
Bartek natomiast wciąż próbuje zebrać do kupy wszystkich komunistów i to zarówno na łamach lewica.pl, "Władzy Rad", jak i dyktatury.info. To, że nie śledzisz dyskusji, to już twój problem.
Nas o to chyba nie posądzasz? Nie jest ekumenizmem sprzeciw wobec nagonki na młodych ludzi, którzy stalinizm znają wyłącznie z pięknie brzmiących frazesów propagandy i stosunek do niego kształtują na podstawie nostalgii za PRL.
Krytyka obecnych na forum młodych szła torem historycznym i zahaczała o zarzucanie im pochwały dla zbrodni Stalina, co jest nadużyciem, nawet w stosunku do mlm.
Poczucie sprawiedliwości nie ma nic wspólnego z ekumenizmem, chyba że ktoś tu rości sobie pretensję do zastąpienia Wielkiego Językoznawcy w jego emploi.
W swojej dykteryjce o Chopinie nie powiedziałeś nic więcej, poza to, co napisałam w swojej polemice z mlm, a nawet nieco mniej. Rozumiem, że twój wkład w ten etap zwalczania stalinizmu kończy się niniejszą dykteryjką.
Problem w tym, że nie jest to polemika, a tylko deklaracja swoich poglądów, czyli kolejna próba uwiarygadniania się w oczach posttrockistów.
"Stalinowców trzeba ideologicznie konsekwentnie zwalczać, bez względu na wiek, a nie kokietować."
Pustą deklaracją stalinizmu nie zwalczysz, co najwyżej możesz się w ten sposób odciąć od niewygodnego towarzystwa. Raz tak, raz siak. A jak odcinasz się od nas?
"Mlm potraktował BB jak mizdrzącego się pedofila i zaczął uczyć pryncypialności, oceniając jego zaloty jako słabość."
Szpila o tyle nietrafiona, że mlm zareagował na merytoryczną treść naszego rzekomego "mizdrzenia się". Treść ta, jak się zdaje, nie była w żaden sposób dla niego zaskoczeniem.
Niemniej posttrockiści zyskali niepowtarzalną okazję do uprawiania zbiorowego onanizmu zakrapianego szampanem, czemu dali upust w internecie.
Za taki obrazek nie zapłacisz kartą Mastercard - bezcenny!
"A bredzeniem, Bartka czy mlm, że krytyka KPZR i ZSRR oznacza przejście na stronę imperializmu przejmować się nie ma sensu."
Na to już odpowiedział ci Bartek. Szkoda, że nie potrafisz różnicować między nim a mlm. To tylko świadczy o tym, że stosujesz etykietki, a nie merytoryczną polemikę.
W niniejszej dyskusji jedno wyszło niedobrze, a mianowicie to, że stworzyliśmy wrażenie, że chcemy przejąć i zmonopolizować polemikę z mlm.
Wbrew takim podejrzeniom, ponawiamy nasze zaproszenie do dyskusji na dowolny temat. Pod jednym warunkiem - uczciwości.
- jesteś naiwnym stalinistą, ponieważ nazywasz Albanię ludową, ponieważ masz upodobanie do akceptowania dowolnie brutalnych środków bez względu na ich klasową celowość, a tylko na podstawie butnie brzmiących frazesów. Pisałeś, że biurokracja powinna podlegać klasie robotniczej, dyktaturze proletariatu. A opisz robaczku, tak konkretnie, na przykładach, jak podlegała w państwie Stalina, w państwie Hodży czy w państwie Jaruzelskiego?
Metody opryczniny, którymi się tak fascynujesz, może i są rewolucyjne dla fanów Iwana IV, ale nie mają nic wspólnego z walką z uciskiem i wyzyskiem, która jest drogą komunistów do celu ostatecznego - wyzwolenia ludzkości. Twój - wspólny z mlm - bombastyczny kult państwa nie ma nic wspólnego z komunistycznym dążeniem do społeczeństwa bezklasowego i bezpaństwowego. Aksjologicznie jesteście gdzieś o całą galaktykę odlegli od Marksa.
@nana
Na Stalina polowały praktycznie wszystkie zachodnie państwa. On jednak miał łeb i podejść się nie dał.
Wbrew pozorom o Stalina najmniej tu chodzi. Z tego co zauważyłem oni (BB, altstettiner, Ostap i spółka) przypominają klany Tutsi i Hutu, klany Tuska i klany Kaczyńskiego, zamroczeni sekciarską nienawiścią do innego klanu jak i kogoś kto wykracza poza ich sztuczne podziały. Zajmują jakąś pozycje polityczną bo albo kogoś lubią albo nie lubią.
Niestety jednak polityka ma podłoże społeczne. Objaśnianie jej na podstawie motywów psychologicznych, albo jak robią nasze pięknoduchy na diabolizacji postaci historycznych np. Stalina, jego mściwości, ambicji, mani prześladowczej (jakoś dziwnie te wszystkie cechy pasują do nich) jest sprzeczne z materialistycznym pojmowaniem historii.
omija podstawowy problem:
historia ZSRR dowodzi, że bez eksploatowania "otoczenia kapitalistycznego" ustrój kounistyczny nie jest zdolny do produkcji nawet podstawowych dóbr.
Widać to zresztą i dzisiaj: w Korei Północnej, która importuje żywność z Afryki.
I nie biurokracja tu winna, bo gospodarczo w ZSRR było w latach komunizmu wojennego, kedy biurokracji było tyle, co kot napłakał (a już na pewno najmniej w porównaniu z innymi okresami).
@bredzeniem.... mlm, że krytyka KPZR i ZSRR oznacza przejście na stronę imperializmu przejmować się nie ma sensu.
Nie wątpię, że nie ma sensu, kto by dziś się przejmował tym, że stoi po stronie imperializmu. Dziś to nie wstyd, są nawet tacy którzy publicznie otwierają na jego cześć szampana (vide: CHErwona Wolność). W waszym środowisku to żaden obciach. Chociaż to też szersze zjawisko, ot znamię reakcyjnych czasów jakie nastały.
Z twojej wypowiedzi, mlm, - "Dziwna 'obrona', polegająca na walce z partiami komunistycznymi i atakach na ZSRR, na skupianiu się na tym co było w nim dziedzictwem przeszłości, a nie tym co oznaką komunistycznej przyszłości" - wynika nawet coś wręcz odwrotnego. Okazuje się, że Lew Trocki dręczył Stalina i gnębił Kraj Rad. Może nawet doprowadziłby do ruiny Ojczyznę Proletariatu, gdyby nie zszedł przedwcześnie.
Nie żartuj. "Lewicową Opozycję" Stalin zlikwidował wkrótce po śmierci Lenina, poradził sobie również ze Zjednoczoną. Oto co na ten temat ma do powiedzenia Wikipedia:
Po śmierci Lenina (1924) pozostawał w ostrym konflikcie ze Stalinem spowodowanym walką o sukcesję po Leninie i walką z rozrastającą się w ZSRR biurokracją. Dostrzegał degenerację ideową, do jakiej dochodziło w partii bolszewickiej, upadek wewnątrzpartyjnej dyskusji i rosnącą rozbieżność między ideałami socjalistycznymi a dążeniami wielu nowo wstępujących członków. W licznych artykułach prasowych i książce Platforma Lewicowej Opozycji domagał się walki z tymi problemami, których uosobieniem dla niego był Józef Stalin. Wokół haseł Trockiego uformowała się nieformalna frakcja w WKP(b) określana jako Lewicowa Opozycja. Poniósł jednak klęskę. W 1925 musiał odejść z komisariatu wojny, (zastąpiony na krótko przez Michaiła Frunzego, a po jego śmierci przez stalinowca Klimenta Woroszyłowa), w 1926 usunięto go z Biura Politycznego, a w listopadzie 1927, po próbie zorganizowania bloku wraz Zinowiewem i Kamieniewem i demonstracjach zwolenników w dniu 7 listopada 1927, został usunięty z WKP(b). Kilka miesięcy później znalazł się na wygnaniu w Ałma-Acie. Jego zwolennicy i sprzymierzeńcy zostali wydaleni z WKP(b) i poddani przez OGPU policyjnym prześladowaniom.
W styczniu 1929 został deportowany z ZSRR na podstawie uchwały Biura Politycznego WKP(b), za "działalność kontrrewolucyjną".
A zatem w 1929 r. było już po wszystkim. Przy braku zdecydowania Trockiego tak naprawdę już od śmierci Lenina Stalin miał wszystkie atuty w ręku. Nawet przez moment nie oddawał inicjatywy. Po rozprawieniu się ze Zjednoczoną Opozycją rządził już niepodzielnie, nie tylko w Związku Radzieckim, ale poprzez Komintern w nieomal całym międzynarodowym rewolucyjnym ruchu robotniczym.
Z całą pewnością można powiedzieć, że Trocki nie miał wpływu na bieg rzeczy w Kraju Rad po śmierci Lenina.
Na wymuszonej emigracji zajmował się zaś przede wszystkim publicystyką. Wszystkie jego poczynania polityczne były skutecznie kontrowane przy użyciu całej gammy środków - do zabójstw politycznych włącznie.
Wikipedia ujmuje to tak:
Przez cały okres emigracyjny był tropiony przez radzieckich tajnych agentów, którzy starali się śledzić każdy jego krok i donosić o nim Stalinowi. Trocki nie zdawał sobie sprawy, ilu z jego sekretarzy, pomocników itp. miało związki z NKWD. Co najmniej trzykrotnie radzieckie służby bezpieczeństwa usiłowały pozbawić go życia - pozorując pożar jego willi na wyspie Prinkipo (Buyukada), a następnie domu pod Paryżem oraz organizując zmasowany atak z użyciem broni maszynowej na jego dom w Meksyku w kwietniu 1940.
14 lutego 1938 w niejasnych okolicznościach w szpitalu w Paryżu zmarł syn Trockiego - Lew Siedow, prawdopodobnie skrytobójczo zamordowany przez agenta INO NKWD. W podobny sposób zginęła właściwie cała rodzina Trockiego, oprócz jego drugiej żony Natalii Siedowej i wnuka.
Tyle Wikipedia.
Ale przecież są to rzeczy znane. Nie będziesz ich chyba podważać?
Dopiero w 1938 r. zdał dopiąć swego - jego zwolennicy powołali IV Międzynarodówkę, której wpływ na rozwój wypadków, zwłaszcza w Kraju Rad, był żaden. W Związku Radzieckim bowiem nie zostało już nawet śladu po Lewicowej Opozycji. Potwierdzają to nawet w książce "Trockizm. Doktryna i ruch polityczny" Urszula Ługowska i August Grabski.
Przy okazji decyzją Stalina rozwiązana została Komunistyczna Partia Polski. Fizycznej likwidacji uległy również rewolucyjne kadry ruchu robotniczego co najmniej w kilkunastu krajach, z Polską i ZSRR włącznie.
Jak widzisz sporo zależy od punktu widzenia.
Bez publicystyki Trockiego trudno sobie dziś nawet wyobrazić dyskusji o przyszłości komunizmu. Tak naprawdę okazało się, że to właśnie nad przyszłością ruchu Trocki pracował, choć wydawało mu się, że ma wpływ na bieg rzeczy. W konkretnie historycznej sytuacji - w okolicznościach kreowanych po lwiej części przez Stalina - był, podobnie jak jego zwolennicy, bezradny.
Przecież cała ta IV Międzynarodówka to zwykły kiks.
Takie zdanie mają nawet trockiści, choćby ci z Lutte Ouvriere. Po części opinię tę podzielają zapewne autorzy książki "Trockizm. Doktryna i ruch polityczny".
@Jeśli jednak władza partyjna zaczyna przenikać i zlewać się z władzą państwową, to sankcje zaczynają dotykać samych podstaw bytu takiego niepokornego. Można, oczywiście, zarzucać Leninowi to, że nie posłuchał przestróg R. Luksemburg i sam sprawił, iż takie przerastanie władzy partyjnej z państwową się zaczęło.
Nie ma bardziej konsekwentnej rzeczy, która scala władzę partyjną z władzą państwową niż rewolucja. W ogóle wojna czy rewolucja są sytuacjami w których tolerancja ulega jakby osłabieniu a ujawnia się coraz mocniejsze przenikanie czynnika prawnego i politycznego.
Wam się rewolucja i dyktatura proletariatu pomyliła z klubem liberalno-demokratycznym i monteskiuszowskim trójpodziałem podziałem władzy. Może wam się lektury pomyliły?
@Logicznym zwieńczeniem takiego procesu jest mordowanie współtowarzyszy, jak to robił Stalin.
Twierdzicie, ze dyktatura z czasów Lenina używała przemocy przeciwko wrogom klasowym, a ta za Stalina używała także przeciwko starym bolszewikom. Trudno temu zaprzeczyć, i trudno się tu sprzeczać, łatwo by wam było gdybym mlm zaprzeczał... dlatego co chwile wpychacie mu to dziecko w brzuch. Ale nie ma tak dobrze.
mlm stawia kwestie, że równie dobrze można powiedzieć, że w ówczesnej sytuacji opozycja wewnątrzpartyjna odgrywała rolę wroga klasowego. Jakkolwiek trudno pogodzić jedno z drugim, być może w kraju rozwiniętym i demokratycznym prowadzenie forsownej kolektywizacji i industrializacji dałoby się łatwo pogodzić z istnieniem opozycji, która zamierza obalić kierownictwo. MOŻE.
A może jest tak, że w okresie rewolucyjnego napięcia i zagrożenia ze strony otaczającego wroga jest tak jak w Konwencie powiedział Saint-Just: "Patriotą jest ten, kto wspiera Republikę w całości; ktokolwiek zwalcza ją w szczegółach jest zdrajcą".
"Dziwna 'obrona', polegająca na walce z partiami komunistycznymi i atakach na ZSRR, na skupianiu się na tym co było w nim dziedzictwem przeszłości a nie tym co oznaką komunistycznej przyszłości."
I tu spotykasz się, jakby ci to było niemiłe, mlm, z posttrockistami, którzy już wcześniej niż ty, bo po doświadczeniu 1968 r., stwierdzili, że zawiedli się na robotnikach. W ich przekonaniu robotnicy ujawnili reakcyjne oblicze dając się wodzić stalinowskiego chowu aparatowi FPK.
Złej tanecznicy przeszkadza szew u spódnicy, jak mówi przysłowie. Problemy z dotarciem do klasy robotniczej, a tym bardziej z oddziaływaniem na nich, przeżywali już
trockiści za czasów samego Trockiego, skąd zresztą wzięła się ich taktyka entryzmu (dążenie do dotarcia do robotników poprzez kanały partii socjalistycznych i socjaldemokratycznych), a następnie (bądź równolegle) stawianie na tzw. bazę zastępczą, czyli na młodzież, studentów, lumpenproletariat i na tzw. nowe ruchy społeczne o charakterze drobnomieszczańskim.
Jak widzisz, oddziaływanie na robotników zachowali
socjaldemokraci oraz... partie komunistyczne zrzeszone w Międzynarodówce Komunistycznej, w tym staliniści z tych partii na Zachodzie.
Brakiem możliwości oddziaływania na klasę robotniczą nie może natomiast tłumaczyć się żadna z partii "robotniczych" czy "komunistycznych" w krajach obozu "realnego socjalizmu".
Niemal 80 lat monopolu KPZR na tym polu nic dla ciebie nie znaczy?
Nie da się powiedzieć, że robotnicy w Polsce, po wojnie, nie byli skłonni do poświęceń. To oni zapłacili daninę za forsowne uprzemysłowienie kraju, dzięki któremu Polska nadrabiała zaległości z okresu, kiedy była półperyferią systemu kapitalistycznego. Pokoleniowy awans społeczny,
którym dziś szczycą się nostalgicy PRL, był wielki, ale ograniczony do krótkiego okresu powojennego, jednorazowy. Później miał on charakter co najwyżej jednostkowy. Osławione punkty za pochodzenie były bezsilne wobec różnic
w poziomie życia i kultury między robotnikami a inteligencją, rozwarstwienie rosło, zamiast maleć. Podobnie było z tragicznymi warunkami pracy robotników, a do tego wszystkiego w nich uderzała najmocniej trudna sytuacja mieszkaniowa.
Oczywiście, nie było bezrobocia i ten argument wydawał się dawać skuteczną zaporę przeciwko możliwości restauracji kapitalizmu. Nie zapominaj jednak o tym, że okres powojenny był długim okresem prosperity w gospodarce kapitalistycznej i straszak bezrobocia wydawał się w demoludach raczej bajką o żelaznym wilku niż zagrożeniem. Pamiętam, jak funkcjonowała teza, że
bezrobotny na Zachodzie ma lepiej niż pracujący w kraju.
Do tego dochodził jeszcze niezaprzeczalny fakt, że gospodarka socjalistyczna cierpiała na ostrą niewydolność mimo ciągłego reformowania, które - jakby nie próbował - coraz bardziej stanowiło dowód kapitulacji przed uznaniem wyższości gospodarki kapitalistycznej. No, może z ludzką twarzą welfare state.
To są warunki obiektywne kształtowania się świadomości społecznej robotników, do których dochodzi jeszcze tradycja ruchu robotniczego w Polsce, cechującego się nieproporcjonalnym znaczeniem i siłą argumentacji
patriotycznej i, związaną z tradycją patriotyczną, zwyczajową religijnością.
Problem usiłowali podjąć różni ludzie, w różnych okresach, w tym i grupa Kuronia, wywodząca się z samego serca biurokratycznego, stalinowskiego establishmentu. Jako ten odprysk establishmentu, ludzie skupieni wokół
Kuronia, z głęboką pogardą i nieufnością traktowali wszystkich, którzy wywodzili się spoza tej biurokratycznej koterii. Przypisali sobie monopol na
reformowanie PRL. Czyli, jednym słowem, zachowali się, jak im tradycja biurokratyczna wyssana z mlekiem matki nakazywała: arogancko i traktując każdego spoza swojej kliki, jak wroga, jak konkurenta, jak stalinistę.
Istniał więc potencjał walki z biurokracją, oparty na roli i znaczeniu klasy robotniczej, ale był on skutecznie zwalczany przez samą biurokrację i neutralizowany przez do pewnego stopnia koncesjonowaną, gdyż wywodzącą się z
pnia biurokratycznego, opozycję, z której później wyłonił się KOR.
Był to nurt myślenia odbiegający od biurokratycznego samoreformowania, oparty od początku na krytycznej analizie systemu jugosłowiańskiego, który był
modelem dla technokratycznie nastawionych reformatorów biurokracji.
W świadomości społecznej robotników jednak ten nurt nie zaistniał. W zarodku zdławiła go biurokracja, która nie potrzebowała żadnego niekontrolowanego przez siebie ruchu odwołującego się do klasy robotniczej.
Jeśli klasa robotnicza potrzebuje dla ukształtowania swej świadomości klasowej partii rewolucyjnej, a partii takiej nie było, to trudno mieć pretensję do klasy robotniczej. Zresztą partie istniejące uważały siebie już nie za partie klasy robotniczej, ale za partie ogólnospołeczne czy ogólnonarodowe.
"Gdzie po wojnie 'idea państwa robotniczego' rozwijała się w opozycji do ZSRR? W Jugosławii może, ale to wynikało bardziej z uwarunkowań geopolitycznych ówczesnej Europy a nie odmiennej idei. Największe państwo
proletariackie powstało w Chinach, ale podejrzewam, że Mao też naszym pięknoduchom nie spodoba się. To gdzie? Może na Marsie? Tam też nie, w kosmos poleciał w końcu 'stalinowski' Gagarin."
Nie w opozycji do ZSRR, np. w Grecji. To Stalin odrzucił gotowość Grecji do związania się z socjalizmem i przehandlował ją za swoistą rację stanu jedynego państwa proletariatu.
"O paktowanie z mocarstwami imperialistycznymi i handlowanie rewolucją światową (znów puste epitety) przy odrobinie złej woli można oskarżyć także Lenina za pakt brzeski i NEP. A państwowa racja państwa proletariackiego
nie stoi w absolutnej sprzeczności z interesem rewolucji, za to absolutnie w sprzeczności stoją z nią ataki na ojczyznę proletariatu."
No i był oskarżany za pakt brzeski. Problem w tym, że ani przed wojną, ani po wojnie robotnicy na Zachodzie nie występowali przeciwko ZSRR, o czym była już mowa wyżej. Raczej nie wierzyli propagandzie, że jest tam źle.
Nie należy mylić działaczy politycznych z robotnikami.
To w krajach realnego socjalizmu robotnicy buntowali się ze względu na złe warunki pracy i życia, na arogancję władzy na każdym szczeblu, na rozbieżność między fasadowym optymizmem propagandy a rzeczywistością, która
zadawała jej kłam. Świadomie żyłam w PRL, więc mimo, że uważam kapitalizm za klęskę dla kraju, nie jestem skłonna do idealizowania tamtego systemu.
Dawał on poczucie bezpieczeństwa, o jakim dzisiejszym obywatelom tylko śnić, ale jednocześnie było w nim nie mniej obłudy i zakłamania ze strony władzy niż obecnie. Arogancja urzędników była nieprawdopodobna, tak jak zresztą arogancja każdego, kto posiadał choć kawałek władzy nad jakąkolwiek cząstką rzeczywistości społecznej. Ludzie - poza krótkim okresem "Solidarności" - zachowywali się tak, jakby żerowali na ciepłym jeszcze trupie. Poczucie, że "wspólne" znaczy "niczyje", było dotkliwe. Słusznie, czy niesłusznie, wszystko to obciążało konto władzy. Brak racjonalności w gospodarowaniu, rozkradanie wszystkiego, co się dało - cały ten chaos był męczący.
Można powiedzieć, że ludzie ludziom to robili. Problem w tym, że władza nie dawała też ludziom możliwości zorganizowania się, samorządzenia. O to ludzie się dopominali. A zwłaszcza robotnicy. Każda oddolna inicjatywa była zabijana młotkiem - nie wychylać się! To była główna dewiza PRL. Polski kocioł to też twór tamtego okresu.
Władza biurokratyczna bała się ludzi i nie miała do nich zaufania. Niechęć była obopólna. Na każdy postulat była jedna odpowiedź - "Moskwa".
Dziś łatwo idealizować przeszłość, zwłaszcza, gdy się w niej nie żyło. Czasami wydawało się, że w kapitalizmie byłoby łatwiej dotrzeć do ludzi, do robotników, bo sytuacja tam jest klarowniejsza.
Jeżeli robotnik na co dzień w zakładzie pracy widzi, jak marnotrawi się jego trud, i że on nic na to nie może poradzić, to złość bierze go na biurokratę, na sekretarza POP, który kryje kumpla, na dyrektora, a jakże, partyjnego, a nie na kapitalistę, który gdzieś tam, daleko, pilnuje, żeby nikt nie rozkradał materiałów i który docenia pomysły innowacyjne, bo mu przynoszą
zysk. A gospodarka kwitnie w porównaniu z tym, co mamy w kraju.
Co z tego, że kapitalista bierze kupę szmalu, skoro innym też z tego niezły kawałek przypada? Tak rozumował zwykły Polak. A tu kradnie się według hierarchii, a karze się tego, co najniżej, tego, co ukradł śrubkę.
"Kolejne epitety. Akurat w przeciwieństwie do państw kapitalistycznych robotnik w PRL/ZSRR/NRD/CSRR nie żył w strachu przed utratą pracy i zostaniem bezdomnym."
Ile lat można obracać wkoło ten jeden argument? A więcej argumentów władza biurokratyczna nie miała, podobnie jak dziś nie mają jej obrońcy. I tak 40 lat, albo i 80.
"Zabezpieczyć można coś co już istnieje, więc jednak panowanie klasy robotniczej było faktem? Wychodzi na to, że klasa robotnicza wyzyskiwała samą siebie, biorąc poważnie wasze 'były tworzone kosztem wyzysku pracy
robotników'. Takimi łamańcami muszą się skończyć pseudoanalizy oparte na nienawiści, a nie trzeźwej ocenie. Kiedy do innej tezy nie pasuje wam 'panowanie klasy robotniczej', twierdzicie co innego. Klepiecie co wam ślina na język przyniesie."
Nie, klasa robotnicza nie panowała. Jakie masz instytucje w PRL, które stanowiłyby faktyczne instrumenty panowania klasowego robotników? To partia mieniąca się robotniczą miała być gwarantem owego panowania, ale nim nie była. Biurokracja sprzeniewierzyła się swemu zadaniu i dlatego mieliśmy do czynienia z wyzyskiem robotników w "realnym socjalizmie". Chłopów zresztą też. Polska gospodarka musiała obiektywnie przezwyciężać swe zacofanie i do
tego potrzebna była pierwotna akumulacja. Stąd fakt wyzysku siły roboczej jest właśnie faktem, a nie subiektywnym odczuciem czy wynikiem złej woli administracji gospodarczej. Dopiero nieracjonalność gospodarowania biurokratycznego powodowała, że efekt wyzysku robotników był po prostu marnotrawiony.
Wyzysk jest pojęciem negatywnie oceniającym pewien stosunek społeczny. Skoro robotnik jest wytwórcą wartości dodatkowej, to jego siła robocza jest obiektywnie przedmiotem wyzysku, gdyż jej efekt jest przejmowany przez kogoś innego i rozdysponowywany przez kogoś innego.
Dopóki istnieje kondycja robotnika, jest on obiektywnie przedmiotem wyzysku. Do czasu komunizmu mamy więc do czynienia z wyzyskiem siły roboczej. Z tym, że zapewnienie klasie robotniczej dyspozycji wartością dodatkową jest przechodzeniem do społeczeństwa bezklasowego, a sam "wyzysk" staje się formą
podziału przez producenta tego, co wyprodukował, na rzecz
społeczeństwa.
Robotnik w PRL produkował to, co się dało w warunkach, których sam nie stworzył. System gospodarczy, w którym istniały negatywne bodźce dla innowacyjności czy postępu technicznego, został stworzony przez biurokrację. Cały czas trwania systemu reformowano skutki biurokratycznej indolencji w planowaniu procesu produkcyjnego.
O to też masz pretensję do robotników?
"I w ogóle wam nie przeszkadza, że to co mówicie nie miało żadnego potwierdzenia w faktach historycznych? Niestety, ale robotnicy w Polsce nie posiadali świadomości klasowej. Robotnicy bez świadomości klasowej nie są w stanie bronić ani socjalizmu, ani zdobyczy państw proletariackich. Gdyby ją posiadali dzisiaj żylibyśmy w Polsce socjalistycznej, a nie kapitalistycznej."
Gdyby robotnicy posiadali świadomość klasową, to historia potoczyłaby się inaczej. Jednak komu, jak nie biurokracji zależało przez cały okres trwania "realnego socjalizmu" na utrzymywaniu robotników na poziomie trade-unionistycznym i to już traktowała ona jako wielkie ustępstwo i poświęcenie? Niby skąd miała się wziąć świadomość klasowa u robotników? Z pogadanek żałosnych lektorów partyjnych? Z telewizji? Nie można było trafić
do robotników? Kuroń do nich trafił. Innych biurokracja nie dopuszczała, więc jak mieli kontrować Kuronia?
"Powiedzmy, zgoda, ale teraz nie chowajcie się za plecami 'biurokracji', przed chwilą twierdziliście, że robotnicy chcieli socjalizmu, gdyby jednak tak było pogoniliby jednak wszystkich którzy go nienawidzą, tak się nie stało."
Odrzucenie systemu "realnego socjalizmu" było zaskoczeniem dla niemal wszystkich. Rozegrało się na "wielkiej" scenie politycznej, potem kiedy już stan wojenny wytrącił możliwość oddziaływania na robotników
jakiejkolwiek lewicy, gdyż przeciwstawił lewicę całemu społeczeństwu, a robotnikom przywiązanym do "Solidarności" najbardziej. Stan wojenny był najlepszym
prezentem biurokracji dla opozycji antyustrojowej. Władza pokazała, że "socjalizm nie jest reformowalny". I przybiła gwóźdź do trumny systemu.
Nawet ci, którzy nie chcieli odrzucenia socjalizmu, nie mieli już argumentów.
"A wy sami przecież w swej mikroskopijnej skali nie byliście lepsi. Z tego co tu pisaliście byliście członkami antykomunistycznej organizacji, a więc
byliście narzędziem Balcerowicza i MFW - to się dopiero nazywa polityka zygzaków, niestety, ale nie macie zdolności honorowej kogokolwiek oskarżać o zdradę."
Rozumiem, że w przeciwieństwie do spartakusowców, nie uważasz, że biurokracja sama zdradziła socjalizm w ostatnim okresie swego panowania. Uważasz, że była ona ideowa aż do końca. Bo tylko twierdząc takie rzeczy
przeczące faktom, można utrzymywać, że krytyka prokapitalistycznych posunięć rządu Rakowskiego-Wilczka, była uderzeniem w socjalizm. Można i tak, co wcale nie zwiększa prawdziwości twojego zarzutu.
Nasza organizacja była tak antykomunistyczna, jak komunistyczny był rząd Mieczysława F. Rakowskiego.
"To nie jest zarzut, tylko opis faktu."
To żaden opis, tylko czysty absurd. Niby z kim mieli robotnicy walczyć o socjalizm, jeśli nie z władzą, która ten socjalizm wyprzedawała za perspektywę uwłaszczenia się na prywatyzowanym majątku? Jak mieli walczyć robotnicy, skoro przekazanie władzy zostało dogadane przy Okrągłym Stole, a nie w wyniku zamachu, czy choćby przewrotu pałacowego?
"A car przewidywał samodzielność klasy robotniczej?"
Car nie, ale partia komunistyczna ma to na swym sztandarze.
@przynależności do Grupy Samorządności Robotniczej - Komuniści, choć według nowej wykładni upowszechnianej tu.... była to "antykomunistyczna organizacja".
Można tu wyczuć pewną ironię, "jak to, my, grupa komuniści" antykomunistami, żart, nikt tego nie potraktuje poważnie. Ale to dobre samopoczucie nie przeszkadza wam kiedy tak nie lubianą wykładnię stosujecie do KOMUNISTYCZNEJ Partii Związku Radzieckiego czy WKP (BOLSZEWIKÓW). Was obowiązują inne standardy, bo przecież antykomunistyczna NSZZ Solidarność organizacją tak naprawdę była komunistyczną.
@zarzucanie im pochwały dla zbrodni Stalina, co jest nadużyciem, nawet w stosunku do mlm.
@zagorzałego stalinowca (mlm)
Chyba już sami nie wiecie jak naznaczyć mlm, a bez tego jak widać jest wam ciężko, nie ma z której strony ugryźć. Oj muszą boleć wyuczone kalki.
Jedyne co się nasuwa po przeczytaniu Waszych komentarzy to to, że intelektualnie drepczecie w miejscu, bez nadziei na wyjście z tego impasu, w którym znalazł się marksizm.
A sprawa jest prosta - ścieżka, którą biegną Wasze myśli MUSI wyprowadzić na manowce, bo jak napisałem:
eksperyment wprowadzenia marksizmu w realne stosunki społeczne nie powiódł się i to już jest DEFINITYWNY KONIEC tej doktryny - czas szukać nowej.
Nie kręć i nie zmieniaj tematu tylko pokaż gdzie twierdziłem, że "krytyka KPZR i ZSRR oznacza przejście na stronę imperializmu".
Złapałem cię na chlapaniu jęzorem i nie potrafisz się z tego wycofać. Brakuje ci klasy i odpowiedzialności za słowo.
Jak nachlapałeś jęzorem niesłusznie to powinieneś grzecznie odszczekać drogi panie Altstettiner!
Zamiast tego kąsasz dalej:
"jesteś naiwnym stalinistą, ponieważ nazywasz Albanię ludową"
awansowałem na "naiwnego stalinistę". Dotąd według twojej jedynie słusznej marksistowskiej analizy byłem..."jakiś dziwny".
Oto twoje słowa:
"jako stalinistę kwalifikuję mlm, Bartek jest dla mnie - jak może przeczytałeś - jakiś dziwny."
autor: altstettiner, data nadania: 2011-09-15 09:39:26, suma postów tego autora: 1248
Która z moich późniejszych wypowiedzi spowodowała zmianę na "naiwnego stalinowca"?
Tak się wkurzyłeś, że cię złapałem na chlapaniu jęzorem, że zamiast grzecznie odszczekać awansowałeś mnie na stalinistę?
Co do ludowej Albanii:
"Nazwijmy Albanię państwem ludowym z biurokratycznym wypaczeniem. Może być?
Nie wydaje mi się, żeby na każdym kroku, poruszając każdy temat należało przypominać o tym biurokratycznym wypaczeniu, deformacji, czy jak to tam nazwiesz, jeśli nie jest to konieczne. Jeśli rozmawiamy o kwestii władzy politycznej to jak najbardziej te podkreślenie jest istotne, ale jeśli rozmawiamy o innych sprawach to już nie jest ono konieczne."
autor: Bartek, data nadania: 2011-09-14 16:35:36, suma postów tego autora: 696
Jestem stalinistą, bo nazwałem Albanię ludową? Nie za łatwo rzucasz sloganami?
Altstettiner:
"A opisz robaczku, tak konkretnie, na przykładach, jak podlegała [biurokracja - klasie robotniczej] w państwie Stalina, w państwie Hodży czy w państwie Jaruzelskiego?"
Niby czemu mam to opisywać? Z jakiej paki stawiasz mnie w roli rzecznika Stalina, Hodży i Jaruzelskiego? Przecież pisałem jak byk, jaka jest moja ocena prawidłowej relacji między biurokracją, a klasą robotniczą.
Bardzo proszę najpierw ogólnie:
Decyduje władza polityczna
Biurokracja jest potrzebna na początku drogi do socjalizmu, ale nie można zapominać, że musi być ona pod polityczną kontrolą klasy robotniczej, a nie odwrotnie. Wzajemne stosunki polityczne między klasą robotniczą, a warstwą biurokracji mają decydujące znaczenie podczas budowy socjalizmu. Jeśli władza polityczna jest w rękach klasy robotniczej wówczas biurokracja jest pomocnikiem w budowie socjalizmu. Jeśli władza jest w rękach biurokracji, wówczas stanowi dla klasy robotniczej pasożytniczy balast na drodze do socjalizmu. Z doświadczenia historycznego wiemy, że przejęcie władzy politycznej przez biurokrację/nową burżuazję oznacza kontrrewolucję i przywrócenie kapitalistycznych stosunków społecznych w nowej formie. Biurokracja staje się gospodarzem, a klasa robotnicza siłą roboczą. Nadanie temu stanowi rzeczy wyrazu politycznego w postaci otwartej restauracji kapitalizmu i dyktatury burżuazji jest kwestią czasu.Utrzymanie władzy politycznej przez klasę robotnicza jest więc warunkiem budowy socjalizmu. Gospodarzem musi być klasa robotnicza, a biurokracja jej pomocnikiem.
autor: Bartek, data nadania: 2011-09-18 00:43:46, suma postów tego autora: 696
A teraz konkretnie na przykładzie Albanii:
Nie Hodża zapewnił wszystkim pracę, chleb i dach nad głową, ale sami Albańczycy sobie to zapewnili dzięki skolektywizowanej gospodarce, na której pasożytowała warstwa biurokratyczna z Hodżą na czele. Pasożytnictwo biurokracji, czyli odradzającej się burżuazji zastąpił otwarty wyzysk. Albańska klasa robotnicza została wywłaszczona i za chlebem ruszyła za granicę.
autor: Bartek, data nadania: 2011-09-16 10:07:50, suma postów tego autora: 696
Altstettiner:
"ponieważ masz upodobanie do akceptowania dowolnie brutalnych środków bez względu na ich klasową celowość, a tylko na podstawie butnie brzmiących frazesów."
Prawdziwy ze mnie zamordysta-stalinista, bo dopuszczam zastosowanie przez dyktaturę proletariatu środków administracyjnych w walce klasowej przeciw kontrrewolucyjnej kaście klechów. Gołąb pokoju się znalazł i obrońca krzyża. "Brutalne środki" ze strony dyktatury proletariatu mają swoją klasową i rewolucyjną celowość i jest nią pokonanie kontry, w tym tej klerykalnej, więc nie wciskaj kitu.
Z polemiki z Ostapem:
"Przedstawiliśmy nasze stanowiska w sprawie. Opowiedziałem się za wszechstronną walką z klerem, z delegalizacją i konfiskatą włącznie. Ty ograniczasz arsenał zastosowanych środków do walki ideowej. Takie stanowisko brzmi pięknie, ale roztacza ochronę nad klerem i daje mu możliwość prowadzenia kontrrewolucyjnej działalności. Ograniczać się do środków "ideowych" oznacza rozbrajać się w walce, osłabiać dyktaturę proletariatu. O tym jakie zastosować środki w walce decydują potrzeby i konkretna sytuacja oraz układ sił i stan świadomości, poziom ideologiczny społeczeństwa. Wszystko musi być odpowiednio dobrane, żeby nie wpakować się w lewackie awanturnictwo z jednej, ani oportunizm z drugiej strony."
autor: Bartek, data nadania: 2011-09-16 09:39:48, suma postów tego autora: 696
Altstettiner:
"Metody opryczniny, którymi się tak fascynujesz"
"Rewolucja to nie tylko przejęcie władzy politycznej przez klasę robotniczą i skolektywizowanie gospodarki. Rewolucja toczy się także na froncie ideologicznym i kulturalnym i polega na pokonaniu starych, reakcyjnych ideologii i obyczajów, w tym tych opartych na religii. Dla zwycięstwa w tej długiej i trudnej walce dyktatura proletariatu musi korzystać ze wszystkich środków w zależności od potrzeb i konkretnych okoliczności. Jeśli nie zachodzi konieczność sięgania po środki przymusu to świetnie. Należy je traktować jako ostateczność. Jeśli wystarczy walka ideowa to jeszcze lepiej."
autor: Bartek, data nadania: 2011-09-14 16:35:36, suma postów tego autora: 696
Rzucasz bezpodstawne, naciągane oskarżenia. Mącisz Altstettiner!
@Okazuje się, że Lew Trocki dręczył Stalina i gnębił Kraj Rad. Może nawet doprowadziłby do ruiny Ojczyznę Proletariatu, gdyby nie zszedł przedwcześnie...
Nie o skali pisaliśmy bo tzw. trockizm nigdy nic w ruchu robotniczym nie znaczył i znaczyć nie będzie, ale o wyborze, to tylko przykład. Z marksistowskiego punktu widzenia działania polityczne winny być osądzane nie według znaczenia, jakie nadaje im czynnik moralno-subiektywny lecz według tego, jakie miejsce zajmuje w kontekście historycznym. A kontekst historyczny był - i wciąż jest - taki, że Trockiego atakowanie dobrej, złej, ale jednak klasowej ojczyzny proletariatu gdzie obalono władzę kapitalistów, służyło tylko obozowi imperializmu i faszyzmu.
Tarak:
"eksperyment wprowadzenia marksizmu w realne stosunki społeczne nie powiódł się i to już jest DEFINITYWNY KONIEC tej doktryny - czas szukać nowej."
Gdyby człowiek po pierwszej nieudanej próbie wzniesienia się w powietrze tak uznał, to nigdy nie powstałyby samoloty.
Podobnie zresztą próby z (zimną) fuzją jądrową dają więcej niż mizerne efekty praktyczne, a tymczasem są ludzie, którzy poświęcają lata i fortunę na dalsze badania.
Inna sprawą, że marnym doradcą jest ten, który mówi o nowej doktrynie, a proponuje coś wręcz odwrotnego. Kapitalistycznym propagandystom udała się rzecz wręcz niewiarygodna, mianowicie stare przedpotopowe idee udaje im się "sprzedawać" jako coś co jest esencją nowoczesności, a ideom chronologicznie nowszym przykleić łatkę staroświeckości.
Tarak:
"ani nic, co łączy się z walką klasową, bo w przyrodzie nie ma czegoś takiego - ludzie rywalizują z innymi ludźmi , a posiadany majątek jest tu narzędziem, czego marksiści nigdy nie zrozumieją. Bo i po co bogaczowi pięć pałaców kilka samochodów czy samolotów jeśli nie po to by symbolicznie pokonać innego bogacza."
Egalitaryzm nie musi opierać się na miłości bliźniego, a jego wcielenie być iście hipisowską sielanką. Równie dobrze może utrwalać go zwyczajna zawiść, którą feelozofia Pantaraczna odnalazła już chyba "w genach".
Kuriozalnym jest natomiast pomysł, by na przekór marksistom akceptować taki system, gdzie ów bogacz może bez ograniczeń "pokonywać symbolicznie innego bogacza" następnymi pałacami, następnymi samolotami, co owocuje biedą i brakiem perspektyw na normalne życie mas.
Nawiasem mówiąc, jeśli ktoś odbiera świat jako nieprzystępny, niebezpieczny i wrogi, to te swoje uprzedzenia będą automatycznie pojawiać się w teoriach nt. rzeczywistości, jakim hołduje, a jedną z nich jest owo wpisywanie w geny ludzkie aspołecznej konkurencji i tym samym deprecjonowanie zachowań odmiennych. Włącznie z takim absurdem, jak niedostrzeganie na czym w istocie człowiek dobrowolnie zbudował swą pomyślność...
- nie wiem jaka to kolejna ewolucja, że piszecie "Dzięki Bogu, Zbyszku", nie mam bladego pojęcia, ale z tego faktu nie będę wyciągał żadnych wniosków, nie jestem specjalistą od wpisywania ludzi wbrew woli do żadnych konfiguracji. Bartkowi można odpuścić rzeczywiście - i tu biję się w piersi - inkryminowanego, a wychodzącego spod pióra mlm sformułowania, jednak sam przedstawiał się tu jako rzecznik współczesnej KPP, której obecne stalinowskie deklaracje nie podlegają żadnym wątpliwościom. Bartek w swych wypowiedziach jest wprawdzie inteligentniejszy od tępej wykładni obecnej KPP (o co nietrudno), ale gromka akceptacja "likwidacji muzułmańskiego kleru", którego nie ma - nie przesadnie świadczy o jego lotności.
Oczywiście Ewo, ani nigdy nie pisałem o przyznaniu przez was racji Stalinowi w sporze z Trockim, ani tego wszak nie uczyniliście, jednakowoż w tej dyskusji o racji Trockiego napisaliście dopiero wtedy, gdy mlm, postanowił "oczyścić pole" także z Was. I to jest ten moment zwrotny, wcześniej nie reagowaliście na wyczyny mlm, ani Kotarskiego przedni dowcip, który postanowił przy pomocy wyrwanego z kontekstu cytatu uczynić z Trockiego stalinistę. Wcześniej ogień krytyki koncentrowaliście na kimś zupełnie innym, ganiliście krytykę młodych, ekumenicznych zapaleńców. I to jest fakt, który zauważają czytelnicy. Wasze niezłomne przekonanie, że mlm cały czas wiedział o Waszej pryncypialnej postawie - być może wynika z Waszej jakowejś z nim konfidencji, być może jest tylko postracjonalizacją - to sprawy tak intymne, że teraz nikt z zewnątrz nie jest tego w stanie ocenić.
Pisząc o kolejnych recydywach stalinizmu winę przypisywaliście je Nowej Lewicy, posttrockistom, diabli wiedzą komu. Masa personaliów, tylko na to Was stać - odpowiem odwracając pytanie? Wszak nie chodzi tu o Was ani o mnie, a o sprawę, o meritum. Sam podziwiam swoją - ale tylko opisywaną przez Was - aktywność - gdzie ja to bywam, jakich to koterii jestem członkiem, do jakich aspiruję, jakie się o mnie ubiegają! Nie nudzi Was to, nie odstręcza bezowocność tych insynuacji? Jak wspaniały wzór i przykład dajecie mlm, który niestety poszedł tą drogą. Metoda się zemściła, teraz to on zapisuje Was wraz ze mną do kontrrewolucyjnych organizacji!
I robi to broniąc KPZR, która z grona swych dygnitarzy wydała monarchę Turkmenistanu - Turkmenbaszę i założyciela azerskiej dynastii Alijewów. Robi to bez zrozumienia, że to biurokracja, strzelając do robotników, rozbijając wszelkie formy ich samoorganizacji, oszukując na każdym kroku, karmiąc kłamliwą i prymitywną propagandą przez dekady uparcie starała się wybić im z głowy, że Polska Ludowa może być ich państwem, że mogą w nim rządzić.
Mlm oskarża robotników, że nie bronili PRL. Jak mieli bronić, skoro najmniej ufało kolejnym owym ekipom, które żądały pomocy po to, by ich oszukać, same szykowały zaś dla nich "szczęście" kapitalizmu wysyłając na staże Fundacji Fulbrighta tak obiecujących towarzyszy jak Balcerowicz, Rosati, Święcicki, Bochniarz, Cimoszewicz, Belka, Iwiński czy Kołodko, przy okazji doprowadzając swą chaotyczną polityką kraj do zapaści i zadłużenia. Mlm pewnie powie, że teraz zadłużenie jest większe, ale III RP to nie moje wymarzone państwo, a w PRL podobno mieliśmy mieć gospodarkę planową i uspołecznioną. Planu jednak nie było, a raczej nigdy się nie zmaterializował, bo był notorycznie jednocześnie zawalany i przekraczany w rozmaitych swoich aspektach. Obiektywnie to nikt nie odbierze KPZR i PZPR roli grabarza ZSRR i PRL.
Jest tak jak napisałem - nie zrozumieją, bo za swoim
guru myślą w kategoriach: albo-albo; altstettiner w takich okolicznościach pisze mądrze o redukcjonizmie
( bo lubi mądrze wypaść w dyskusji - ostatnio pochwalił się, że zna biegle klasyczną grekę, w co wierzę, bo jestem z natury łatwowierny).
Ale prawda o człowieku i społeczeństwie jest złożona, o czym warto sobie zdawać sprawę, bo będą dreptać w miejscu do śmierci.
Altstettiner
"gromka akceptacja "likwidacji muzułmańskiego kleru", którego nie ma - nie przesadnie świadczy o jego lotności."
Czyli jestem tępakiem, bo wymyśliłem muzułmański kler, którego nie ma. Świetnie. A teraz pytanie:
Gdzie pisałem o "likwidacji muzułmańskiego kleru"?
Jakoś sobie nie przypominam. Proszę mi to wskazać panie Altstettiner.
Napisałem "zlikwidowano pasożytniczą warstwę klechów", a nie "muzułmańskiego kleru", jak mi to wciskasz.
Wikipedia:
Albania pod rządami Envera Hodży zdeklarowała się jako państwowo ateistyczne i była nim w latach 1967-1991. Tendencje reżimu do narzucenia ateizmu przybrały formy ekstremalne, z racji tego że religie identyfikowane były jako import obcej kultury i całkowicie zakazane. Polityka ta była zasadniczo stosowana i dotknęła obszar obecnego państwa albańskiego, prowadząc ku społeczeństwu w którym większość stanowią ludzie nie identyfikujący się z żadną religią.
Reforma rolna z sierpnia 1945 r. znacjonalizowała większość własności należącej do instytucji religijnych, wliczając w to posiadłości monasterów, klasztorów i diecezji. Do maja 1967 r. instytucje religijne zrzekły się wszystkich 2169 kościołów, meczetów i kapliczek. Wiele z nich zamieniono na młodzieżowe domy kultury. Wielu muzułmańskich imamów oraz duchownych obrządku wschodniego wyparło się swojej "pasożytniczej" przeszłości. Uwięziono co najmniej 200 kleryków różnych wyznań, podczas gdy pozostałych zmuszono do szukania pracy w rolnictwie lub przemyśle. Miesięcznik literacki Nëndori, relacjonując jedno z wydarzeń donosił, iż młodzież stworzyła "pierwszy ateistyczny naród na świecie". Od 1967 r. do końca totalitarnego reżimu praktyki religijne były zakazane, a kraj oficjalnie proklamował ateizm, czyniąc tym samym precedens w historii. Albańczycy dorastający w tym okresie nigdy nie byli nauczani religii i jako dorośli zostali agnostykami lub ateistami.
Tyle wikipedia. Tak jak napisałem zlikwidowano pasożytniczą warstwę klechów.
Utrwalmy wiadomości z wikipedi:
"Wielu muzułmańskich imamów oraz duchownych obrządku wschodniego wyparło się swojej "pasożytniczej" przeszłości. Uwięziono co najmniej 200 kleryków różnych wyznań, podczas gdy pozostałych zmuszono do szukania pracy w rolnictwie lub przemyśle."
Czepiasz się pan na siłę i kombinujesz, jak koń pod górę, żeby się dopieprzyć.
@już wcześniej niż ty, bo po doświadczeniu 1968 r., stwierdzili, że zawiedli się na robotnikach.
Po doświadczeniu 89 najbardziej zawiedzeni mogą być sami robotnicy, ale nie chowajcie się raz to za biurokracją raz to za klasą robotniczą. O klasę robotniczą nie martwcie się, prędzej czy później wyciągnie wnioski z przeszłości. Temat dotyczy waszego i takich jak wy przejścia do obozu imperializmu.
@Brakiem możliwości oddziaływania na klasę robotniczą nie może natomiast tłumaczyć się żadna z partii "robotniczych" czy "komunistycznych" w krajach obozu "realnego socjalizmu". Niemal 80 lat monopolu KPZR na tym polu nic dla ciebie nie znaczy?
Ale co z tego? Od małego w ZSRR czy PRL uczono w szkołach, ze kapitalizm to rozwarstwienie społeczne, bogacenie się garstki wyzyskiwaczy, masowe bezrobocie i brak praw klasy robotniczej. Wy natomiast szkoliliście w pluciu i oczernianiu ZSRR czy PRL.
@Osławione punkty za pochodzenie były bezsilne wobec różnic w poziomie życia i kultury między robotnikami a inteligencją, rozwarstwienie rosło, zamiast maleć. Podobnie było z tragicznymi warunkami pracy robotników, a do tego wszystkiego w nich uderzała najmocniej trudna sytuacja mieszkaniowa.
Jesteście gorsi od oficjalnej propagandy. Weźmy taki paszkwil na Polskę Ludową książeczkę "PRL dla początkujących" strona 124, 1997, jeden z czołowych przedstawicieli antykomunistycznej opozycji pisze tam "..po stanie wojennym często spotykaliśmy się w wyglądających tak samo mieszkaniach majstrów, inżynierów, lekarzy, a nawet dyrektorów. Różnice kulturowe między nimi a wykwalifikowanymi robotnikami niemal nie istniały. Siedziało się przy 'jamnikach' podawano kawę i herbatę, wódkę nalewało do kieliszków".
Nie widzę nic ciekawego w takiej polemice, bo wy jako biorący udział w atakach na państwo proletariackie zawsze będziecie przekręcali fakty. Ten temat możemy pominąć i skupmy się na meritum.
@Oczywiście, nie było bezrobocia i ten argument wydawał się dawać skuteczną zaporę przeciwko możliwości restauracji kapitalizmu. Nie zapominaj jednak o tym, że okres powojenny był długim okresem prosperity w gospodarce kapitalistycznej i straszak bezrobocia wydawał się w demoludach raczej bajką o żelaznym wilku niż zagrożeniem. Pamiętam, jak funkcjonowała teza, że bezrobotny na Zachodzie ma lepiej niż pracujący w kraju. Do tego dochodził jeszcze niezaprzeczalny fakt, że gospodarka socjalistyczna cierpiała na ostrą niewydolność mimo ciągłego reformowania, które - jakby nie próbował - coraz bardziej stanowiło dowód kapitulacji przed uznaniem wyższości gospodarki kapitalistycznej. No, może z ludzką twarzą welfare state.
Niestety, ale znów nie na temat. Tematem jest to, że mimo wszystkich braków i cieniów Polski Ludowej, sam fakt wywłaszczania kapitalistów, był dorobkiem którego należało bronić a nie opluwać i atakować, co było w interesie tylko kapitalistów.
@Jeśli klasa robotnicza potrzebuje dla ukształtowania swej świadomości klasowej partii rewolucyjnej, a partii takiej nie było, to trudno mieć pretensję do klasy robotniczej. Zresztą partie istniejące uważały siebie już nie za partie klasy robotniczej, ale za partie ogólnospołeczne czy ogólnonarodowe.
Znów odwracanie kota ogonem. Jeśli klasa robotnicza nie miała świadomości klasowej to powinniście mieć ją przynajmniej wy, niezasłużenie pretendujący do miana marksistów.
@Nie w opozycji do ZSRR, np. w Grecji. To Stalin odrzucił gotowość Grecji do związania się z socjalizmem i przehandlował ją za swoistą rację stanu jedynego państwa proletariatu.
Czyli przyznaliście racje, ze bez Stalina i Armii Czerwonej nigdzie nie dało się ustanowić socjalistycznych stosunków produkcji. Teraz nagle wam to przeszkadza, ale gdyby udałoby się zrobić to w Grecji plulibyście na tą socjalistyczną Grecje jako "macochę proletariatu".
@Czasami wydawało się, że w kapitalizmie byłoby łatwiej dotrzeć do ludzi, do robotników, bo sytuacja tam jest klarowniejsza.
Cóż, skoro tak wam się wydawało to marksistami to nigdy nie byliście. A dziś macie to o co walczyliście. I po co to obruszanie na stwierdzenie faktu, ze obiektywnie przeszliście od obozu imperializmu.
"Kolejne epitety. Akurat w przeciwieństwie do państw kapitalistycznych robotnik w PRL/ZSRR/NRD/CSRR nie żył w strachu przed utratą pracy i zostaniem bezdomnym."
@Ile lat można obracać wkoło ten jeden argument? A więcej argumentów władza biurokratyczna nie miała, podobnie jak dziś nie mają jej obrońcy. I tak 40 lat, albo i 80.
Ale to przecież wy opowiadacie antykomunistyczna propagandę o "problemach mieszkaniowych" robotników w państwach proletariackich, wiec mlm tylko prostuje sprawę.
I nie jeden, a edukacja, a służba zdrowia, a prawo kobiet do świadomego macierzyństwa, a rozdział kościoła od państwa, a to, ze każde dziecko miało szanse spędzić miesiąc wakacji nad morzem, jeziorem czy w górach (dziś
takie szanse mają tylko dzieci bardzo bogatych rodziców). I najważniejsze wywłaszczenie kapitalistów.
Tak was bodzą te wszystkie zdobycze klasy robotniczej, że plujecie na nie "w kółko jeden argument". Wy po prostu de facto opowiedzieliście za kapitalizmem.
@Nie, klasa robotnicza nie panowała.
Najpierw klasa robotnicza jest wyzyskiwana przez samą siebie, później panuje tylko trzeba zabezpieczyć jej panowanie, teraz znów nie panuje. Jesteście śliscy jak węgorze, przyprzyjmy więc was trochę do ściany. Według marksizmu dzielimy historię na pięć formacji społeczno-ekonomicznych (wspólnota pierwotna, niewolnictwo, feudalizm, kapitalizm i socjalizm). Do jakiej formacji według was zalicza się PRL?
@Gdyby robotnicy posiadali świadomość klasową, to historia potoczyłaby się inaczej. Jednak komu, jak nie biurokracji zależało przez cały okres trwania "realnego socjalizmu" na utrzymywaniu robotników na poziomie trade-unionistycznym i to już traktowała ona jako wielkie ustępstwo i poświęcenie? Niby skąd miała się wziąć świadomość klasowa u robotników? Z pogadanek żałosnych lektorów partyjnych? Z telewizji? Nie można było trafić do robotników? Kuroń do nich trafił. Innych biurokracja nie dopuszczała, więc jak mieli kontrować Kuronia?
Rozumiem, że kapitalistom i carowi zależało na utrzymywaniu robotników na poziomie marksistowsko-leninowskim a na czerwonym dywanie otworzyła wrota komunistom do klasy robotniczej.
@Rozumiem, że w przeciwieństwie do spartakusowców, nie uważasz, że biurokracja sama zdradziła socjalizm w ostatnim okresie swego panowania.
Zgoda, ale przecież wy zdradzacie socjalizm permanentnie plując i atakując państwa proletariackie szkalując je jako "macochy proletariackie". Powinniście być więc zadowolenie, ze państwa te upadły. A jeśli nie jesteście zadowoli, dlaczego je atakowaliście zamiast bronić?
Kogo chcecie oszukać?
Altstettiner:
"sam przedstawiał się tu jako rzecznik współczesnej KPP, której obecne stalinowskie deklaracje nie podlegają żadnym wątpliwościom."
Hola hola panie Altstettiner! Nie jestem rzecznikiem KPP. Przedstawiłem fragmenty programu KPP. Moje pytanie jest następujące: co z tych fragmentów świadczy o stalinowskim charakterze KPP?
Zamieszczone fragmenty świadczą, że partia ta, przynajmniej na poziomie programu wyciągnęła wnioski z historii, które opisałem następująco:
Wnioski z historii
Międzynarodowy ruch komunistyczny musi wyciągnąć wnioski z historii. W wielkim skrócie nauka jest taka, że socjalizm musi być dziełem klasy robotniczej, bo jak się za to weźmie aparat państwowy to skończy się kontrrewolucją. Ruch komunistyczny musi położyć nacisk na emancypację klasy robotniczej, na podnoszenie jej zaangażowania politycznego w warunkach budowy socjalizmu, na rozwijanie samorządności robotniczej, na rzeczywiste uspołecznienie środków produkcji. Komuniści mają obowiązek sukcesywnie wdrażać robotników do rządzenia, ponieważ zastępowanie ich w tej roli kończy się biurokratycznym wypaczeniem, a te prowadzi wprost do kontrrewolucji.
autor: Bartek, data nadania: 2011-09-17 21:18:59, suma postów tego autora: 697
W zamieszczonych przeze mnie fragmentach programu KPP położono nacisk na kwestię upodmiotowienia klasy robotniczej, na samorządność robotniczą, co przeciwdziała biurokratyzacji rewolucji proletariackiej. Jak rozumiem to też stalinizm?
Samo powołanie się na KPP to już świadczy o sympatiach stalinowskich? Przedstawiłem słuszne zapisy programowe KPP. Jak ci one nie odpowiadają to proszę przedstaw krytykę! Pokaż gdzie są błędne i na czym polega ich błędność. Wolisz jednak określić mnie jako "rzecznika współczesnej KPP, której obecne stalinowskie deklaracje nie podlegają żadnym wątpliwościom." I załatwione? Bez żadnych argumentów?
Wszystko co pan piszesz jest mocno naciągane.
@altstettiner
jednak sam przedstawiał się tu jako rzecznik współczesnej KPP, której obecne stalinowskie deklaracje nie podlegają żadnym wątpliwościom.
mlm nie jest rzecznikiem ani współczesnej ani historycznej KPP.
@Metoda się zemściła, teraz to on zapisuje Was wraz ze mną do kontrrewolucyjnych organizacji!
Ja was nigdzie nie zapisywałem, wy sami się do niej ("Solidarność") zapisaliście.
@I robi to broniąc KPZR, która z grona swych dygnitarzy wydała monarchę Turkmenistanu - Turkmenbaszę i założyciela azerskiej dynastii Alijewów.
A SDPRR z grona swych dygnitarzy wydała Stalina. I co?
@Robi to bez zrozumienia, że to biurokracja, strzelając do robotników, rozbijając wszelkie formy ich samoorganizacji, oszukując na każdym kroku, karmiąc kłamliwą i prymitywną propagandą przez dekady uparcie starała się wybić im z głowy, że Polska Ludowa może być ich państwem, że mogą w nim rządzić.
W Kronsztadzie drogi trockisto strzelano do robotników "rozbijając wszelkie formy ich samoorganizacji itd..."
@Mlm oskarża robotników, że nie bronili PRL.
No i chyba dobrze na tym nie wyszli?
@Obiektywnie to nikt nie odbierze KPZR i PZPR roli grabarza ZSRR i PRL.
Możecie wiec podać sobie ręce, bo przecież na grobie ZSRR i PRL razem ze światową burżuazją otworzyliście szampana.
Przynudzasz, chłopie, a sprawa jest przecież prosta jak drut. Gdyby redakcja lewica.pl otworzyłaby się na dyskusję o recydywie stalinizmu publikując "PRZYSTANEK STALIN" bylibyśmy już bliżej celu. Może zrozumiałbyś nawet naszą taktykę w tej sprawie.
Widocznie jednak uznano, że to nieistotny, wręcz błahy temat, niegodny uwagi lewicowej trzódki.
Do kogo zatem te pretensje?
Wiem - macie wybitne osiągnięcia w tym temacie. Planujecie konferencję poświęconą temu zjawisku.
Tworzycie ANTYSTALINOWSKĄ PLATFORMĘ WSPÓŁPRACY.
Obecnie na celowniku jest...
Nie powiesz chyba, że Kotarski, Bartek i mlm. Toć to płotki.
Ostap Bender sięgnął już do korzeni stalinizmu i "stalinowskiego sekciarstwa" KPP i... ex-GSR.
Według niego za stalinizacją Komunistycznej Partii Polski stał przecież Jerzy Czeszejko-Sochacki.
Zapomniałeś, że to właśnie on napisał na ten temat "naukową" rozprawkę?
Oto nasza wypowiedź w tej sprawie, którą w tych okolicznościach wypada przypomnieć. Obok "Przystanku Stalin" będzie to nasz główny wkład w konferencję i cios w waszą platformę współpracy.
Chyba, Zbyszku, ten jakże istotny aspekt recydywy stalinizmu nie wziąłeś po uwagę, tuląc się do Ostapa Bendera i do tego co za nim stoi lub stał jeszcze wczoraj.
POZNAJ ŻYDA
(mocna rzecz o tzw. stalinowskim sekciarstwie)
Oczywiście, w przeciwieństwie do jakże użytecznych członków KPiORP, Zbigniew Marcin Kowalewski doskonale zdawał sobie sprawę z wątłości własnej argumentacji i ograniczonych walorów swojej przebiegłości, opisanej przez nas w "Zygzakach na drodze do 'partii robotniczej'". Na gwałt szukał zatem jakiegoś solidnego oparcia w historii i teorii. Tym bardziej, że musiał co i raz wprowadzać kolejne korekty do własnej wykładni marksizmu i wpisywać swoje tradycyjne konstrukcje myślowe w zmieniające się przecież, konkretne warunki historyczne. Daleko nie wszystkie jego oceny zostały pozytywnie zweryfikowane przez historię i znalazły potwierdzenie w praktyce. Niektóre charakterystyczne dla niego sądy należało zatem pośpiesznie zweryfikować, by móc skutecznie konkurować o prymat na radykalnej lewicy.
Najgorsi byli, oczywiście, świadkowie historii i uczestnicy niegdysiejszych sporów. Mając niewątpliwie literackie predyspozycje i uzasadnione aspiracje Kowalewski skorzystał, może nie w pełni świadomie, z podpowiedzi wieszcza. Nie miał wszakże władzy Stalina, musiał zatem samoograniczyć swoją rewolucję do poetyckich wskazówek nieznanego poety - Jurka Plutowicza, który tomikiem "Niegdyś znaczy nigdy" podbił Wydział Rusycystyki i Slawistyki Uniwersytetu Warszawskiego, na którym studiowali swego czasu i Borys Hass, vel Tadeusz Walczak, z "Walki Klas" i NLR, i Włodek Bratkowski z GSR.
Ruszył zatem drogą podbojów.
Po prawie 100-stronicowym bloku poświęconym "Pamięci Daniela Podrzyckiego", w czwartym numerze "Rewolucji" kontynuowana była BITWA O PAMIĘĆ publikowanymi już w sierpniowym numerze "Impulsu"/"Trybuny" wspominkami Zbigniewa M. Kowalewskiego o "Solidarności zachodniej lewicy z 'Solidarnością'. Opowiem jak to było" (s.100-108). Wspomnienia Kowalewskiego uzupełniał artykuł Magdaleny Ostrowskiej o "Zdradzonej 'Solidarności'" (s. 109-119), który już z nazwy kojarzył się jednoznacznie ze "Zdradzoną Rewolucją" Lwa Trockiego.
Większy kłopot był z pamięcią o niegdysiejszych sporach na temat historii i tradycji lewicy rewolucyjnej, które miały bezpośredni wpływ na kształtującą się mapę polityczną radykalnej lewicy połowy lat 80. i 90. w Polsce. Prezentowane wówczas stanowisko redakcji "Inprekora" (przypomniane przez nas ostatnio w artykułach "Wątek nie tylko historyczny" i "Zrozumienie i porozumienie 1984"), której Zbigniew M. Kowalewski był prominentnym członkiem, trudno było wymazać z pamięci, ale przecież trzeba było jakoś iść dalej. W nowej rzeczywistości potrzebny był przewodnik. Nie można było wszak brnąć po omacku, a odszczekiwać i przepraszać Kowalewski nie miał zwyczaju. Stąd jego niewątpliwe oczarowanie "rewelacjami" prof. Ryszarda Nazarewicza, który jako świadek narodzin PPR, GL i AL, jako żywo nadawał się za kompetentnego przewodnika, co pozwalało Kowalewskiemu salwować się ucieczką do przodu, nie przejmując się zbytnio obroną zużytej już trockistowskiej wykładni historii polskiego rewolucyjnego ruchu robotniczego, która zresztą miała się jeszcze przydać.
Należało tylko po sobie pozamiatać i pokazać się od całkiem nowej strony.
Publikowany w czwartym numerze "Rewolucji" kompetentny i dobrze udokumentowany artykuł prof. Ryszarda Nazarewicza "Lewą marsz... O Leonie Lipskim i Teofilu Głowackim" (s. 183-196) spełniał tę funkcję doskonale, zwłaszcza że uzupełniał go wybór artykułów z "Lewą Marsz" (s. 197-244). Ewolucja Kowalewskiego nie mogła zostać nie dostrzeżoną.
Faktycznie, zauważona została już wcześniej, o czym Kowalewski wiedział. 27 maja 2004 r. ukazał się artykuł W.B. "Prawda historyczna", w którym już na wstępie cytowany był ewoluujący na z góry upatrzone pozycje były propagator Testamentu Polski Podziemnej i niegdysiejszy pogromca pogrobowców KPP i PPR:
"'Nie może być godnej tego imienia lewicy, jeśli cierpi ona na utratę pamięci historycznej lub po prostu nie zna swojej historii', pisze Zbigniew M. Kowalewski w przedmowie do recenzji pracy zbiorowej pod redakcją profesorów Kazimierza Sobczaka i Ryszarda Nazarewicza pt. 'Gwardia Ludowa w perspektywie historycznej', przełamując tym samym sekciarską rutynę zawężania własnej tradycji do historii trockizmu. Praca ta dotyczy bowiem 'nurtu lewicy wywodzącego się głównie z komunistycznego skrzydła ruchu robotniczego, który stworzył GL i AL' (Z.M. Kowalewski, 'O prawdę historyczną').
Cieszy nas niezmiernie, że działacz trockistowski wreszcie zauważa względną samodzielność wobec Stalina ('na tyle, na ile to było możliwe') zarówno KPP ('partii o własnej głęboko zakorzenionej i solidnej tradycji', którą 'stalinizmowi bardzo trudno [...] było zawładnąć'), jak i GL, AL i PPR uznając, że ‘w świetle uczciwych badań historycznych' nie można im przypisać charakteru agenturalnego.
To dobrze, że działacz trockistowski dzięki tej lekturze i dzięki I. Deutscherowi nie tylko zauważył 'szok pourazowy' w wyniku potwornej zbrodni popełnionej przez reżym stalinowski w ZSRR na polskim ruchu komunistycznym, ale i to, że lewica komunistyczna 'organizowała się i działała' - 'wbrew zakazom Kominternu traktującym naruszenie ich za zbrodnię i prowokację'.
To dobrze, że zrozumiał wreszcie na czym polegał dramat ruchu, 'który reżim stalinowski wykrwawił eksterminując fizycznie tysiące jego działaczy i doszczętnie demontując samą partię'.
To dobrze, że próbuje wreszcie zrozumieć tradycję ruchu komunistycznego i robotniczego, do której my się od lat odwołujemy.
Wszakże postulowana przez Z.M. Kowalewskiego trudna 'walka o prawdę historyczną' to nie tylko walka z 'obciążoną ideologicznymi i politycznymi zakłamaniami historiografią z czasów PRL', czy też 'ugruntowaną społecznie niewiedzą', na której 'dziś grasuje prawica', ale i walka z sekciarską i apologetyczną wersją historii wyznawaną chociażby przez 'spartakusowców' (trockistów).
Sekciarska wersja historii ruchu robotniczego w porównaniu z wersją PRL-owską jest jeszcze bardziej uproszczona. Odmawia ona, np. PPS-om, które traktuje jak jedną reakcyjną masę - 'socjalzdrajców', prawa do posiadania własnego skrzydła rewolucyjnego, abstrahuje od radykalizacji całego ruchu robotniczego w obliczu rewolucji czy w sytuacji rewolucyjnej zakładając - ni mniej, ni więcej - tylko agenturalność działań lewicy socjalistycznej (agentura komunistyczna!).
Tym samym, sekciarska wersja pokrywa się w swych ocenach z oficjalną linią historiografii prawicy i prawicy socjalistycznej, podmieniając jedynie znaki towarzyszące ocenie z ujemnych na dodatnie.
Bagatelizowanie rozłamów w PPS jest przy tym charakterystyczne nie tylko dla kierownictwa i apologetów PPS, ale i dla ich zajadłych przeciwników - apologetów SDKPiL czy trockizmu. Przy czym dla apologetów, w tym apologetów trockizmu, prawda historyczna jest bez znaczenia - prawda zawarta chociażby w dość poprawnych opracowaniach monograficznych PPS i KPP, opublikowanych jeszcze za czasów PRL.
Gwoli prawdy historycznej, warto przypomnieć, że do całkiem innych tradycji odwoływał się w okresie stanu wojennego Zbigniew M. Kowalewski (i polscy mandelowcy) polemizując z nami na łamach 'Inprekoru', a mianowicie do tradycji PPS-WRN czyli, w ostatecznym rozrachunku do obozu londyńskiego! Dziś natomiast zaznacza: 'Lewica była również w obozie londyńskim i też głosiła powiązanie walki narodowej z walką o wyzwolenie społeczne. Jednak jej poparcie dla rządu londyńskiego nie mogło zaowocować niczym innym niż (...) odbudową władzy państwowej broniącej interesów własności prywatnej i kapitału, wyzysku pracy własnego narodu i ucisku innych narodów'.
Lepiej późno niż wcale.
Ba, jeszcze całkiem niedawno, witając nasz powrót na scenę polityczną, nie krył on niechęci do tradycji lewicy komunistycznej podczas "najciekawszej [zdaniem Cezarego Cholewińskiego] dyskusji na łamach Czerwonego Salonu".
Taki obrót spraw był mu jednak nie na rękę. Niewygodnych świadków historii należało niezwłocznie eliminować, a jednak i jego dręczyło sumienie. Musiał jakoś odpokutować. Wolał jednak sam sobie wyznaczyć pokutę i przy okazji zebrać zasłużone oklaski i nowe zastępy wyznawców jego wiary w "obiektywny dynamizm rewolucyjny ruchu społecznego" i naprędce odnowioną wykładnię historii rewolucyjnego ruchu robotniczego i tradycyjną, obiektywistyczną wykładnię marksizmu w duchu lewicowego komunizmu i posttrockizmu.
Pokuta ta nie polegała przecież na samobiczowaniu się, ani na wysłuchiwaniu "bezzasadnej i nie konstruktywnej krytyki", nie było nawet mowy o oddaniu konkurencji, co jej należne. Pluralizm proponowany przez Kowalewskiego był przecież w końcu koncesjonowany. Zasady były wyłożone w jego "Korespondencji z GSR": "Do współpracy konieczny jest pewien stopień wzajemnego zaufania. Nagminnie stosowane przez Was wspomniane 'metody walki' sprawiają, że do Was nie mam żadnego zaufania. Doświadczenie środowisk Książki i Prasy świadczy, że lewicowcy o bardzo różnych rodowodach, doświadczeniach i poglądach mogą ze sobą z powodzeniem współpracować, o ile tylko w stosunkach wzajemnych respektują pewne zasady, które stwarzają atmosferę wzajemnego zaufania. Dopóki nie zaczniecie trzymać się zasad, o których mowa, nie będzie warunków sprzyjających występowaniu z Wami ze wspólnymi propozycjami czy inicjatywami - nawet wtedy, gdyby (w przeciwieństwie do tej, o którą tu chodzi) były one słuszne".
O co chodziło Kowalewskiemu, zostało wyjaśnione w naszym artykule "Zrozumienie i zaufanie". Krótko mówiąc chodziło o sekciarstwo. Dla nas było jasnym, że konkurencyjny projekt polityczny nie zostanie nawet przedyskutowany. Ostracyzm polityczny musiał mieć jednak głębokie, wręcz teoretyczne i historyczne uzasadnienie, które dla niepoznaki należało jeszcze przykryć całunem pokuty. Prof. Ryszard Nazarewicz zapewne nie wiedział, w jaką grę na skrajnej lewicy został wplątany, musiał się przecież opędzać przed hordami IPN-owskich i postNSZ-owskich lustratorów historii lewicy. Do głowy by mu nie przyszło, że w strategii Kowalewskiego odgrywa pierwszoplanową, acz niesamodzielną rolę.
Póki co Kowalewski wychwalał go pod niebiosa, powołując się na niego przy okazji swojej pokuty, z której tylko nieliczni zdawali sobie sprawę.
Wkrótce w obiegu znalazły się kolejne artykuły Zbigniewa M. Kowalewskiego dotyczące historii związanej z zaraniem dziejów PRL, okresem rozwiązania KPP i narodzin PPR, GL, AL i PZPR: "O prawdę historyczną" ("Nowy Tygodnik Popularny"), "Polska Ludowa mogła być inna" ("Nowy Robotnik"), "Dekomunizacja za okupacji" ("Trybuna Robotnicza"), "Historia PRL", część 1, a w niej "Między 'polską drogą do socjalizmu' a stalinizmem" oraz "Gdy polscy robotnicy nie chcieli kapitalizmu" ("Trybuna Robotnicza"), wreszcie "Robotnicy chcieli socjalizmu" i druga część "Historii PRL. 1949-1956" (jak wyżej).
We wszystkich tych pracach Kowalewski nie tylko powoływał się na Ryszarda Nazarewicza, polemizując z prawicową wykładnią, ale, co nie każdy zauważał, polemizował sam ze sobą, a raczej ze swoją trockistowską wersją historii polskiego ruchu robotniczego, którą notabene propagował na łamach "Inprekora" i długo, długo potem, aż do spotkania z Nazarewiczem. Wyobrażamy sobie, że nucił przy tym w najlepsze "sam, ze sobą na sam, najlepiej się mam". I miał się całkiem dobrze, jak na wielkiego grzesznika, pokutnika i neofitę przystało. No, proszę, kolejny Grzech-Kowalski, a raczej Grzech-Kowalewski, bojownik "o wolność i demokrację" i "polską drogę do socjalizmu", którą przemierzył wraz z Ryszardem Nazarewiczem aż do końca.
Prof. Ryszard Nazarewicz zmarł 22 grudnia 2008 r. w Warszawie. W tymże roku ukazała się staraniem Zbigniewa M. Kowalewskiego i środowiska "Książki i Prasy" jego ostatnia praca "Komintern a lewica polska. Wybrane problemy". Przedmiotem tej pracy - jak wynikało z przedmowy autora - były "fragmenty dziejów polskiego i międzynarodowego ruchu robotniczego, a w szczególności jego komunistycznego odłamu, oraz historii stosunku Międzynarodówki Komunistycznej do Komunistycznej Partii Polski, Polskiej Partii Socjalistycznej i Polskiej Partii Robotniczej". Zdaniem autora praca ta nie pretendowała do naświetlenia dziejów MK, KPP i PPR, lecz przedstawiała tylko wybrane, istotne dziejów tych fragmenty.
Dobrze się stało, że prof. Ryszard Nazarewicz do końca nie wiedział, jaką rolę w strategii Kowalewskiego pełniły wybrane, czy raczej spreparowane, problemy na styku Kominternu z odpowiednio wyidealizowanym ruchem krajowym, z których mistrz Kowalewski sporządził minę anty-GSR-owską i zainstalował ją "na drodze do partii robotniczej".
Wprowadzając w obieg pojęcie "stalinowskiego sekciarstwa" Zbigniew M. Kowalewski skazywał działaczy ex-GSR, a zwłaszcza Włodka Bratkowskiego, na wieczny ostracyzm polityczny i śmierć cywilną. To kolejna, dobrze zaprogramowana, "śmierć na drodze do partii robotniczej" i kolejny perfidny plan Kowalewskiego, realizowany rękami radykalnie lewicowych, początkujących historyków, sympatyków i działaczy Polskiej Partii Pracy. Notabene miny tej do dziś nie udało się jeszcze rozbroić.
Egzekucją polityczną, oczywiście bez użycia broni palnej (wystarczył Internet), zajęli się osobiście ówcześni sympatycy Kowalewskiego: Michał Nowicki z Warszawy, z LBC i KPiORP, oraz Paweł Szelegieniec, z Krakowa i PPP. W roku 2006 rozpoczęła się, na liście mailingowej oraz na łamach internetowej LEWICY BEZ CENZURY, kampania sympatyków i członków KPiORP i PPP przeciwko tzw. stalinowskiemu sekciarstwu, uosobionemu, począwszy od przełomu 1984/1985 aż po dziś, przez Grupę Samorządności Robotniczej i jej spadkobierców politycznych - portal "Dyktatura Proletariatu", B.B. i Włodka Bratkowskiego osobiście, notabene wnuka Jerzego Czeszejko-Sochackiego, "ówczesnego reprezentanta Kominternu w Polsce", autora broszurki "Polski socjalfaszyzm i interwencja przeciw ZSRR" oraz "Podstawowych zagadnień ruchu rewolucyjnego w Polsce na XII Plenum egzekutywy Międzynarodówki Komunistycznej".
Oba teksty ukazały się, oczywiście, na portalu Lewicy Bez Cenzury okraszone odpowiednim komentarzem Michała Nowickiego. Równolegle opublikowana została prostacka, "naukowa rozprawka" Pawła Szelegieńca "Międzynarodówka Komunistyczna - od proletariackiej awangardy do biurokratycznego sekciarstwa", napisana z pozycji trockistowskiej wykładni historii ruchu robotniczego, ze znamiennym podtytułem "Kilka słów o stalinowskim sekciarstwie", datowana na czerwiec 2006 r.
W SPISKOWEJ KONCEPCJI DZIEJÓW KOMINTERNU I KPP, Zbigniewa M. Kowalewskiego i egzekutorów (Michała Nowickiego i Pawła Szelegieńca) Jerzy Czeszejko-Sochacki pełnił szczególną rolę. Odtąd rewolucyjni zwolennicy PPP wiedzieli komu zawdzięczają stalinizację KPP i walkę z trockizmem - wczoraj i dziś, od początku do końca.
Dla zwolenników spiskowej koncepcji dziejów KPP i rewolucyjnej lewicy nie miało najmniejszego znaczenia, że Jerzy Czeszejko-Sochacki bynajmniej nie był "ówczesnym reprezentantem Kominternu w Polsce", ponieważ przedstawiciel KPP przy Międzynarodówce Komunistycznej, po pierwsze się zmieniał, po drugie był w Moskwie, a nie w Polsce, po trzecie reprezentował tylko oficjalne stanowisko kierownictwa (zagranicznego) KPP i MK, które nie zawsze realizowane było w kraju. To, że Jerzy Czeszejko-Sochacki akurat w tym okresie został przedstawicielem KPP przy MK było w zasadzie zbiegiem okoliczności. W przeciwieństwie do samobójczej śmierci w dniu 24 września 1933 r. - Jerzy Czeszejko-Sochacki został bowiem aresztowany 15 sierpnia. Niemniej dla minerów dróg do PPP - "partii robotniczej" to nie miało najmniejszego znaczenia. Znacznie ciekawsze były powiązania rodowe, upublicznione już wcześniej przez Michała Nowickiego i Zbigniewa M. Kowalewskiego (a jeszcze wcześniej przez Ludwika Hassa), które przy tej okazji zostały ponownie odgrzebane po to, aby wykazać bezpośredni, wręcz rodowy związek między "stalinowskim sekciarstwem" Jerzego Czeszejko-Sochackiego a sekciarstwem, neostalinizmem i filostalinizmem jego wnuka, który nie przypadkiem, jako czystej wody stalinowiec, podpisał trafnym określeniem "sekciarze" (ze znakiem zapytania lub bez) przypomnianą niedawno przez nas polemikę z trockistowską redakcją "Inprekora" - "Zrozumienie i porozumienie" oraz pokwitowanie dyskusji "Grunt to zdrowie" (oba teksty z 1984 r.).
Dla historyków tej klasy, czyli klasy IPN, nie miało najmniejszego znaczenia, że obszernie cytowane przez Pawła Szelegieńca dokumenty z historii KPP, firmowane nazwiskiem Jerzego Czeszejko-Sochackiego, były znakiem czasu. Najprawdopodobniej teksty te były dziełem zbiorowym, napisanym zgodnie z obowiązującą wówczas, także w KPP, stalinowską wykładnią. Pisane były również charakterystycznym dla owej wykładni żargonem, który nie pokrywa się z oryginalnymi artykułami i sejmowymi wystąpieniami Jerzego Czeszejko-Sochackiego. Argument ten ostatecznie przyjęty został nawet przez Michała Nowickiego, który miał okazję zaznajomić się z przemówieniami sejmowymi J. Sochackiego zamieszczonymi w wydanym w roku 1961 zbiorze "Rewolucyjni posłowie w Sejmie 1920-1935".
W naszym imieniu całą akcję 18 czerwca 2006 r. skwitowała Omega Doom:
"Jak wiadomo z bajki Marii Konopnickiej o sierotce Marysi, Koszałek-Opałek był nadwornym kronikarzem krasnoludków.
Rola studenta historii Michała Nowickiego, jako nadwornego kronikarza KPiORP skończyła się równie nagle, jak się zaczęła... na koszałkach-opałkach. Nieporozumieniem okazał się nie tylko jego atak na Pracowniczą Demokrację, której M. Nowicki zarzucił 'turystykę organizacyjną' na Europejskie Forum Społeczne w Atenach. Koszałek-Opałek 'nowego KOR-u' nie przewidział, że Bogusław Ziętek pojedzie do Aten. Nie przewidział również, że Ziętek zaprosi na uroczystości 1-majowe SLD, a wreszcie zawrze porozumienie z 'zacnym gronem' skupionym wokół Ruchu Odrodzenia Gospodarczego im. Edwarda Gierka, z doradcą Edwarda Gierka - Pawłem Bożykiem.
Również w roli nadwornego kronikarza przedwojennej KPP Koszałek-Opałek osiągnął wszystko, co mógł. Jak przystało na studenta historii 'specjalizującego się' w ruchu robotniczym wykazał się takim zrozumieniem historii Międzynarodówki Komunistycznej i KPP, jakiego można było się spodziewać tylko po antykomunistycznych historykach III i IV RP.
To pozwoliło mu odegrać rolę uzasadniacza z góry narzuconych tez: udowodnienia tezy o stalinizmie Jerzego Czeszejko-Sochackiego i duetu BB (Balcerek-Bratkowski).
Zasadniczą przesłanką tej tezy jest fakt, że ów duet utrzymuje nieznośną samodzielność na radykalnej lewicy i nie ma zamiaru podporządkować się tej czy innej organizacji posttrockistowskiej, których równoległe działanie na polskiej scenie politycznej nie dopuszcza do stworzenia realnie liczącej się alternatywy dla odnawiającej się socjaldemokracji" (dyktatura.info, "Koszałek-Opałek").
Od siebie możemy jedynie dodać, że Jerzy Czeszejko-Sochacki znał jidisz, język robotników żydowskich. To wszystko wyjaśnia - po tym można POZNAĆ ŻYDA, a po akcji "na drodze do partii robotniczej" i niniejszym artykule również naszych oprawców. Warto przy tym dodać, że przy okazji rozpracowywania przez "grupę Kowalewskiego" Kominternowskiego wątku żaden inny przedstawiciel KPP w MK nie został nawet wymieniony, chodziło zatem o konkretnego ŻYDA.
Ewa Balcerek, Włodek Bratkowski
26 kwietnia 2009 r.
częściowo za "sympatykami i zwolennikami MLK w Polsce", po części za popłuczynami po LBC.
Tymczasem Ewa Balcerek nigdy nie należała nawet do NSZZ "Solidarność", była natomiast szeregowym członkiem Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej, organizacji antysolidarnościowej rozwiązanej już w stanie wojennym.
Mojej półrocznej przynależności do zakładowej organizacji "Solidarności" przy Centrum ETOB towarzyszyła działalność publicystyczna, która nie budziła sympatii wśród decydentów w "Solidarności" Regionu Mazowsze. W 1981 r. napisałem m.in. krytyczny artykuł o "Solidarności" pt.: "Stowarzyszenie Patriotyczne "Solidarność", artykuł ten ukazał się w "Nowej Gazecie Mazowieckiej" nr 6/1981, wydawanej przez Ośrodek Pracy Politycznej SZSP "Sigma" oraz artykuł o wojnie polsko-radzieckiej.
W roku 1983/1984 utworzyliśmy Grupę Samorządności Robotniczej, od 1985 r. znaną pod nazwą Grupa Samorządności Robotniczej - Komuniści. W pierwszej połowie lat 90. działaliśmy równolegle we wszystkich związkach zawodowych - bez wstępowania do tych organizacji (co warto podkreślić). To pozwalało zachować wobec nich krytycyzm. Przede wszystkim w Warszawskim Porozumieniu Związków Zawodowych związanym z OPZZ, w kilku branżowych federacjach zrzeszonych w OPZZ, w "Solidarności" Regionu Mazowsze. Współpracowaliśmy również z Wolnym Związkiem Zawodowym "Sierpień 80".
Naszym hasłem było: PODZIAŁY IDĄ W POPRZEK.
Możesz się trzymać dowolnych schematów propagandowych, ale nie kłam i nie wmawiaj nam dziecka w brzuch.
@BB
kalejdoskop szyldów które zmienialiście jak kameleon nikogo nie interesuje. Nie rozumiecie chyba, że nie jesteście centrum polemiki, jesteście tylko przykładem. Podobnie Trocki występował pod hurrarewolucyjnymi hasłami i nazwami.
Do obozu imperializmu kwalifikuje was to co robicie. W okresie ataków światowej burżuazji na wszystko co związane z socjalizmem, wy plujecie i atakujecie państwa proletariackie, a wszystko to - jak udowodniłem wyżej - skonstruowane jest na takich łamańcach, że aż bolą zęby kiedy się to czyta.
Jestem za jednością organizacyjną komunistów, przy zachowaniu klarownych podziałów wewnętrznych, które są wyrazem demokratycznej dyskusji w organizacji. Wychodzę z założenia, że przy wszystkich rozbieżnościach, więcej komunistów łączy niż dzieli, a w każdym razie powinno tak być. Jedność organizacyjna dałaby nową jakość w postaci awangardy, której teraz nie ma.
Okazuje się jednak, że podziały są zbyt głębokie, żeby można było myśleć o jedności organizacyjnej. Najlepszym przykładem jest ta dyskusja, w której jeden komunista najchętniej utopiłby drugiego komunistę w łyżce wody. Ręce i nogi opadają.
Jednym z powodów tego stanu rzeczy jest rozdrapywanie starych ran. Przy zachowaniu własnych ocen przeszłości warto jednak spróbować dziś powalczyć o przyszłość.
O komunizm!
Na początek proponuję zachować spokój i stonować oceny.
Stalin miał za sobą rozbudowany państwowy aparat represji. Tobie, mlm, pozostał już tylko ból zęba.
Tyle zostało z twoich mądrości.
mlm, jeśli już mowa o przykładach, to najlepszy przykład, jakie to "najwartościowsze elementy" w pełni popierają Stalina i stalinowski zamordyzm, masz na tym forum dyskusyjnym: nana i tarak. Nie przypadkiem są to
reprezentanci tak hołubionego przez Stalina... drobnomieszczaństwa.
Co prawda, cenią go oni głównie za "Ordnung muss Sein!" (tarak) i preferowanie "kretynizmu życia wiejskiego" nad proletariacką kulturą miejską (nana), ale do "Solidarności" na pewno się nie zapisali, czyli nie weszli
do obozu "imperializmu". Ciągle kochają SLD. Prawie tak samo, jak ciebie.
Tak samo, jak ty nienawidzą Trockiego.
Nienawidzą również Lenina i do lamusa odsyłają Marksa.
Jakoś nie zazdrościmy ci towarzystwa.
przecież sama widzisz, że nie czujesz się na siłach zrozumieć zwykły, ludzki, szary dzień, bo przyuczona zostałaś do wciskania wszystkiego na siłę w znane Ci przegródki. Może tam u Was na wsi tego nie widać, bo jesteście - mimo posiadania ziemi i domu na wsi - w dalszym ciągu pracującymi robotnikami-proletariuszami, ale od czasu, jak zaczęliście mówić i czytać zmieniło się wszystko naokoło Was, i to znacznie. Wypada od czasu do czasu wziąć na to poprawkę. Dlaczego uważasz, że zapisanie się niegdyś do Solidarności nobilituje? Przecież to przegrańcy, oszuści i mąciciele. Ludzie się już dawno zorientowali i odsunęli się od nich, stąd ich znikoma liczebność. Trwaj sobie przy czym chcesz, ale taki dajmy na to Lenin, pogadałby sobie z Wami co prawda o polityce, ale na co dzień wolałby być ze mną, bo ileż można teoretyzować? Życie ma swoje prawa, ale jakoś umyka to Waszej uwadze.
Co za brak umiarkowania, droga Pani.
EB lubi (i robi to stale) przypisywać targające Nią namiętności oponentom.
Ale rzeczywiście, Lenina uważam za zbrodniarza, a Marksa za pozbawionego głębszej wiedzy idealistę, z tym że Marksa w dużej mierze usprawiedliwiam, bo w jego czasach nie było psychologii ewolucyjnej, nauki o człowieku i stosunkach społecznych. Był wprawdzie darwinizm społeczny, ale to całkiem nie to samo.
Czy ja i p.Nana zachwycamy się Stalinem? - to głupia insynuacja, uważamy go za zbrodniarza jeszcze większego niż Lenin. Tyle tylko, że w tym jego szaleństwie była myśl ocalenia Rosji jako państwa - może w swoim osobistym interesie, ale bez wątpienia także w interesie wszystkich Rosjan.
Dla kogoś takiego jak Pani, EB, która wierzy w internacjonalizm robotniczy, to była wada ( pisze Pani przecież o szowinizmie wielkorosyjskim) - dla mnie zaleta, bo wiadomo już bez żadnej wątpliwości, że coś
takiego jak internacjonalizm nie istnieje realnie. To tylko ideologiczna zachęta albo narzędzie ideologiczne do międzynarodowej interwencji. Czyli nic nowego pod słońcem - pretekst do imperialistycznej wojny.
Inaczej też niż Pani, oceniam wojnę polsko - bolszewicką w 1920 roku, dla mnie to był imperialistyczny najazd pod niewiarygodnymi hasłami ,służącymi jako pretekst Leninowi - dla Pani sprawiedliwa wojna o godność ludzi pracy. Trochę mnie to dziwi, bo doskonale wie Pani jak
żyli zwykli ludzie w bolszewickiej Rosji i życzenie Polakom takiego samego "dobrobytu" to już zdrada interesów własnego narodu ( ale czy to dla Pani, fanatyczki, ma znaczenie?).
A co do etykietki "drobnomieszczanina", to jeśli to w Pani umyśle oznacza sprzeciw dla bezmyślnego okrucieństwa Lenina i spółki, to chętnie nań przystaję.
Bo to oznacza, że w przeciwieństwie do Pani, myślę o realnym Państwie Polskim i stosunkach tu istniejących, opartych na odwiecznych doświadczeniach ludzkości,
służących rzeczywistemu rozwojowi a nie dyskryminujących milionowe rzesze w imię zapowiadanych przyszłych korzyści, niemożliwych nigdy do urzeczywistnienia ze względu na wrodzone nam ludziom, cechy.
Czy to oznacza, że wraz z Panią Naną, akceptujemy obecny
stan stosunków społecznych ? - z pewnością nie, ale mamy świadomość, że wahadło dziejowe odchyliło się za daleko, i już zaraz, pod wpływem rzeczywistych trudności gospodarczych, które są tego skutkiem, powróci do równowagi i niepotrzebna do tego jest żadna nowa rewolucja leninowska.
@Tak samo, jak ty nienawidzą Trockiego...Jakoś nie zazdrościmy ci towarzystwa.
Równie dobrze, można powiedzieć, Tusk i Kaczyński, jak ty nienawidzą Stalina.
Jakoś nie zazdrościmy ci towarzystwa.
@Stalin miał za sobą rozbudowany państwowy aparat represji. Tobie, mlm, pozostał już tylko ból zęba.
Możecie więc spokojnie otwierać szampana (od 20 lat). Wasze państwo, wasze zwycięstwo.
@Najlepszym przykładem jest ta dyskusja, w której jeden komunista najchętniej utopiłby drugiego komunistę w łyżce wody.
Czasem tylko w zdecydowanej polemice można wyznaczyć prawdziwe różnice, które przy herbacie nigdy nie zostałyby zarysowane.
Inaczej nigdy nie dowiedzielibyśmy się, że nasi b. członkowie "Solidarności", w kapitalizmie upatrywali drogę w dotarciu do robotników, albo że rewolucja 1917 miała miejsce tylko dlatego, ze car w przeciwieństwie do biurokracji nie robił problemów rewolucjonistom w dotarciu do klasy robotniczej.
"Czasem tylko w zdecydowanej polemice można wyznaczyć prawdziwe różnice, które przy herbacie nigdy nie zostałyby zarysowane."
Widzisz, Bartku, to nie jest takie głupie. Problem w tym, że my akurat w tej dyskusji zaapelowaliśmy do Ostapa Bendera i altstettinera o uczciwość i nie demonizowanie domniemanych i nie domniemanych stalinowców. Sam miałeś
okazję przekonać się, jaki był efekt. Do kogo więc apelujesz o umiar? Czy sądzisz, że współpraca oparta na niedomówieniach nie zemściłaby się w najmniej oczekiwanym momencie? Dlaczego uważasz, że nie należy się spierać,
choćby najostrzej? Weź pod uwagę, że to są tylko dyskusje w internecie. W realu, przy takim poziomie emocji, ludzie do siebie strzelają. Lepiej wyjaśnić sobie różne rzeczy wcześniej, niż potem do siebie strzelać.
mlm,
"Inaczej nigdy nie dowiedzielibyśmy się, że nasi b. członkowie 'Solidarności', w kapitalizmie upatrywali drogę w dotarciu do robotników, albo że rewolucja 1917 miała miejsce tylko dlatego, że car w przeciwieństwie
do biurokracji nie robił problemów rewolucjonistom w dotarciu do klasy robotniczej."
Chyba sam czujesz miałkość swoich słów, skoro musisz wzmacniać je wciąż powtarzanym przypisywaniem mi członkostwa "Solidarności".
Wiesz, wciąż nie możesz się pozbyć bałwochwalczego stosunku do państwa.
Różnica między państwem carskim a PRL polegała w interesującej nas kwestii na tym, że za cara robotnicy nie reagowali wrogo na komunistów, bo ci byli
przeciwnikami caratu, natomiast w PRL przedstawianie się jako komunista było równoznaczne z wzięciem cię za "sługusa cara", czyli tu: "komuny".
Nie chodzi więc o represje państwa, ale o stosunek robotników. A ten stosunek zawdzięczamy Stalinowi i jego biurokracji.
Trochę myślenia nie zawadzi nawet staliniście. Chyba, że się mylę...
"Po doświadczeniu 89 najbardziej zawiedzeni mogą być sami robotnicy, ale nie chowajcie się raz to za biurokracją, raz to za klasą robotniczą. O klasę robotniczą nie martwcie się, prędzej czy później wyciągnie wnioski z
przeszłości. Temat dotyczy waszego i takich jak wy przejścia do obozu imperializmu" - pisze mlm.
Na razie to ty się chowasz za nickiem. Nic cię więc nie kosztują twoje pryszczate uniesienia rodem ze szmirowatego romansidła ze Stalinem w roli Banderasa.
Trochę jednak, nawet pod nickiem, mógłbyś się szanować, choćby w kwestii logiki. Jak mogliśmy przejść do obozu imperializmu, skoro przecież przez cały okres PRL w nim tkwiliśmy? Nienawiść do biurokracji wynieśliśmy z domów.
"Ale co z tego? Od małego w ZSRR czy PRL uczono w szkołach, że kapitalizm to rozwarstwienie społeczne, bogacenie się garstki wyzyskiwaczy, masowe bezrobocie i brak praw klasy robotniczej. Wy natomiast szkoliliście w
pluciu i oczernianiu ZSRR czy PRL."
Jasne. I wyobraź sobie, że biurokracja tak skutecznie zapracowała sobie na autorytet, że... "głupi robole" jej nie wierzyli. Ciekawe dlaczego?
Ale dziś robotnicy trochę sami zobaczyli, przeżyli, w końcu minęło 20 lat, więc opowiesz nam tu za tydzień, jak ci poszło w bezpośredniej konfrontacji twoich prawd oczywistych z jakąś załogą kopalni czy innego zakładu
pracy.
Czekamy z niecierpliwością!
"Jesteście gorsi od oficjalnej propagandy. Weźmy taki paszkwil na Polskę Ludową książeczkę 'PRL dla początkujących' strona 124, 1997, jeden z czołowych przedstawicieli antykomunistycznej opozycji pisze tam '...po stanie wojennym często spotykaliśmy się w wyglądających tak samo mieszkaniach majstrów, inżynierów, lekarzy, a nawet dyrektorów. Różnice kulturowe między
nimi a wykwalifikowanymi robotnikami niemal nie istniały. Siedziało się przy 'jamnikach' podawano kawę i herbatę, wódkę nalewało do kieliszków'."
No, zobacz ty, jakie to proste. Po pierwsze, ty pewnie myślisz, że robotnicy mieli tak dobrze, jak lekarze, podczas gdy lekarze wówczas myśleli, że dlaczego, do cholery, mają tak źle, jak "robole". Po drugie, drobiazg,
autor mówi o "majstrach" i "robotnikach wykwalifikowanych". A to troszeczkę zmienia postać rzeczy. Nie bierze pod uwagę ogromnej liczby robotników
niewykwalifikowanych, chłopo-robotników, którzy dojeżdżali do pracy do miasta, tłoczyli się wielopokoleniowymi rodzinami i byli najłatwiejszą
grupą społeczną do zwolnienia, a z drugiej strony nie mogącą, ze względu na uwiązanie do działki ziemi, jeździć po kraju za pracą.
Robotnicy jako tacy mieli gorsze szanse w otrzymywaniu przydziałów na mieszkania i w możliwości usamodzielniania się dorastających dzieci. Rodziny robotnicze (i chłopskie) były liczniejsze niż inteligenckie, więc i
poziom życia był tu zróżnicowany. Inteligencja i mieszkańcy dużych miast w ogóle mieli pod tym względem stosunkowo lepiej.
Z drugiej strony, niezaprzeczalnym faktem jest, że nie było takich rozpiętości w poziomie życia, jak dziś. I nie było przepaści kulturowej. A więc dlaczego, mimo wyższego poziomu świadomości ogólnej, robotnicy w PRL-u czuli się pokrzywdzeni? Trudno bowiem zaprzeczyć temu odczuciu, dowodzą jego istnienia wydarzenia 1956 r., 1970, 1976, 1980-81. Z góry uprzedzam, że winą za wszystkie te wydarzenia nie da się obarczyć BB.
Jakoś od 1947 r. władza biurokratyczna zrobiła wszystko, aby zniechęcić do siebie społeczeństwo. Dlaczego? I to potem, kiedy po okresie wojny domowej toczącej się od zakończenia wojny (a nawet wcześniej), społeczeństwo
polskie, jakby nie było sceptycznie nastawione historycznie do komunistycznego nurtu w ruchu robotniczym, przeżyło fascynację marksizmem i zaakceptowało władzę mimo wielu wątpliwości.
Nie bierzesz pod uwagę wyniszczających warunków pracy robotników, biurokratycznej arogancji na każdym szczeblu władzy, kiedy to słynny ołówek majstra decydował o tychże warunkach i możliwościach zarobku, kiedy to każdy
gówniany urzędnik okazywał robotnikowi swoją wyższość, ponieważ nasze społeczeństwo nie wyzwoliło się do dziś, a co dopiero w okresie PRL, od mechanizmów na wpół feudalnego stosunku do "pospólstwa", do stojących
niżej w hierarchii społecznej. Ty tego nie przeżyłeś, ale w 1980 r. robotnicy naprawdę mówili o tym, że dopiero wtedy po raz pierwszy czuli się potraktowani, jak ludzie, a nie jak bydło. I wcale nie chcieli w swej masie upadku socjalizmu, tylko sprawiedliwości i poszanowania swojej godności.
Uważam, że wartościowszą lekturą nt. warunków życia robotników są choćby publikacje z serii "Położenie klasy robotniczej w Polsce", wydawane w latach 80-tych przez, a jakże, Instytut Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR, a z nowszych - książka prof, H. Słabka "O społecznej historii Polski 1945-1989". Może będziesz coś wiedział o tym, o czym mówisz.
Socjalizm odrzuciła biurokracja z PZPR na czele. Takie są fakty.
Opozycja spod znaku KOR-u, czyli stawiająca sobie za cel "obronę robotników", uznała, że "realny socjalizm" jest niereformowalny i chciała welfare state.
Głupota czy tylko naiwność? Kuroń przepraszał, czuł się winny, miał świadomość, że robotnicy wyszli na zmianie ustrojowej, jak Zabłocki na mydle. A reszta społeczeństwa? Zamiast nostalgii, ma pretensję do PRL,
że zmarnowano tyle lat, w ciągu których można było rzekomo cieszyć się szwedzkim socjalizmem. Głupota czy naiwność?
Nostalgia za PRL nie jest jedyną alternatywą dla kapitalizmu. Choćbyś się zapłakał z bezsilnej złości.
"... mimo wszystkich braków i cieniów Polski Ludowej, sam fakt wywłaszczania kapitalistów, był dorobkiem którego należało bronić a nie opluwać i atakować, co było w interesie tylko kapitalistów."
Przede wszystkim, nikt inny, jak właśnie sama biurokracja przywracała skutecznie własność prywatną środków produkcji jeszcze za PRL. Na koniec sama się uwłaszczyła. W żadnych wystąpieniach robotniczych w PRL nie wysuwano żądania przywrócenia własności kapitalistycznej. Zgodnie z przewidywaniami Trockiego, biurokracja cofała wszystkie procesy, które zaszły w Rosji radzieckiej aż do nieuchronnego końca. Tu była konsekwentna. Co więcej, jak się okazało, było to w interesie nie tylko kapitalistów, ale i samej biurokracji.
Robotnicy walczyli z biurokracją, która parła do powrotu do gospodarki kapitalistycznej, ponieważ nie da się siedzieć w nieskończoność okrakiem na barykadzie. Skoro dynamika w kierunku społeczeństwa bezklasowego została
wyhamowana, naturalnie nastąpiło odwrócenie procesu, bo natura próżni nie lubi. Klasa robotnicza nie mogła realizować swojego panowania, zaś biurokracja nie mogła oprzeć swej dyspozycji środkami produkcji na stabilnej
podstawie. Dlatego musiało się zdecydować w jedną ze stron. Walka z biurokracją prowadzona przez lewicę prorobotniczą była walką o przywrócenie dynamiki w kierunku panowania klasy robotniczej. Pod panowaniem biurokracji powrót do kapitalizmu był pewny, walka z biurokracją dawała więcej niż cień nadziei. Czy można było wygrać tę walkę? Gdyby była partia robotnicza, to
zapewne tak. Różne grupki komunistyczne o to zabiegały. Posttrockiści z "czwórki" uważali, że można budować na "Solidarności", ponieważ tu klasa robotnicza już była, miała jakąś świadomość polityczną i zalążek organizacji,
którą można było zbudować na organizacji związkowej. W efekcie zostali wycyckani z Kowalewskim na czele. Grupa Ludwika i Borysa Hassa uważała, że zbudować ją można
przeciw "Solidarności", wygrywając to, że biurokracja władzy nie odda. Ludwik Hass się przeliczył. My uważaliśmy, że trzeba iść w poprzek całemu oportunistycznemu działaniu zarówno jednych, jak i drugich trockistów. Jedni byli oportunistyczni wobec "Solidarności", drudzy, paradoksalnie i wbrew sobie, wobec biurokracji. Obu nurtom wydawało się, że są silne
międzynarodową siłą trockizmu i załatwią konkurencję. Sami zostali załatwieni. A my mieliśmy przeciwko sobie wszystkich, biurokrację, opozycję "Solidarnościową", trockistów i posttrockistowskich demokratów. I, mówiąc
szczerze, trzydzieści lat treningu sprawia, że dobrze czujemy się tylko wtedy, kiedy wszyscy są przeciwko nam. Tak nam zostało.
"Jeśli klasa robotnicza nie miała świadomości klasowej to
powinniście mieć ją przynajmniej wy..."
Mieliśmy i mamy. Od 30 lat pod własnym nazwiskiem, a nie pod nickiem, który można zmienić, jak przejdzie się do posttrockistów. Albo i do skrajnej prawicy, co zdarzało się na skrajnej lewicy już nie raz.
"Czyli przyznaliście racje, że bez Stalina i Armii Czerwonej nigdzie nie dało się ustanowić socjalistycznych stosunków produkcji. Teraz nagle wam to przeszkadza, ale gdyby udałoby się zrobić to w Grecji plulibyście na tą
socjalistyczną Grecję jako 'macochę proletariatu'."
Widocznie genialny Stalin uznał, że do Grecji socjalizm pasuje, jak siodło do krowy. Przedtem, co prawda, mówił tak o Polsce, ale od czegóż jest Armia Czerwona? Powtarzasz, mlm, propagandowe bzdety burżuazyjnych sowietologów i nawet tego nie czujesz. Przesiąkłeś ich ideologią, tylko na razie trochę cię rajcuje radykalizm. Twoja ewolucja jest dość łatwa do przewidzenia.
"Cóż, skoro tak wam się wydawało to marksistami to nigdy nie byliście. A dziś macie to o co walczyliście. I po co to obruszanie na stwierdzenie faktu, że obiektywnie przeszliście od obozu imperializmu."
Dlaczego tylko "obiektywnie"? Boisz się, że nas urazisz?
"Ale to przecież wy opowiadacie antykomunistyczną propagandę o 'problemach mieszkaniowych' robotników w państwach proletariackich, więc mlm tylko prostuje sprawę.
I nie jeden, a edukacja, a służba zdrowia, a prawo kobiet do świadomego macierzyństwa, a rozdział kościoła od państwa, a to, że każde dziecko miało szanse spędzić miesiąc wakacji nad morzem, jeziorem czy w górach (dziś
takie szanse mają tylko dzieci bardzo bogatych rodziców). I najważniejsze wywłaszczenie kapitalistów.
Tak was bodzą te wszystkie zdobycze klasy robotniczej, że plujecie na nie 'w kółko jeden argument'. Wy po prostu de facto opowiedzieliście za kapitalizmem."
Skoro tak, to ty nam powiedz, mlm, dlaczego w takim razie robotnicy, kobiety, ateiści itd., itp. odrzucili socjalizm wielkiego Stalina? Przecież to samobójcy, jak już wiadomo dzisiaj. Robotnicy nie mieli świadomości
klasowej? A reszta nie miała instynktu samozachowawczego? Nikt? Mimo niepodzielnej władzy jedynej i najmądrzejszej partii? Dlaczego? Przecież wszyscy mieli na co dzień same wspaniałe przywileje, panowała równość i sprawiedliwość. Był socjalizm, to i po co świadomość klasowa? Wystarczy
świadomość dobrodziejstw wujka Józefa. To dlaczego robotnicy gremialnie olali te dobrodziejstwa? Odrzucasz nasze wyjaśnienia, więc sam nas oświeć.
"Najpierw klasa robotnicza jest wyzyskiwana przez samą siebie, później panuje tylko trzeba zabezpieczyć jej panowanie, teraz znów nie panuje. Jesteście śliscy jak węgorze, przyprzyjmy więc was trochę do ściany.
Według marksizmu dzielimy historię na pięć formacji społeczno-ekonomicznych (wspólnota pierwotna, niewolnictwo, feudalizm, kapitalizm i socjalizm). Do
jakiej formacji według was zalicza się PRL?"
Wyzysk klasy robotniczej przez samą siebie to sam sobie dośpiewałeś, fałszując zresztą. Jest to wniosek z twierdzenia, że klasa robotnicza panuje, które to twierdzenie jest twoim założeniem, a nie naszą tezą. Więc
pocałuj się w nos. Napisałam, że biurokracja nie zamierzała zabezpieczać panowania klasy robotniczej, czyli, że panowanie klasy robotniczej nie było jej celem.
Czy klasa robotnicza panowała czy nie przed opanowaniem partii komunistycznej przez gangrenę biurokratyczną, to inny problem. Nie udało się stworzyć takich instytucji państwa robotniczego, które byłyby adekwatne do funkcji tego państwa, czyli do doprowadzenia do obumierania państwa jako takiego. Jedyną formą panowania klasy robotniczej i jedynym zabezpieczeniem jej panowania była partia komunistyczna. Działała ona w morzu żywiołu
drobnomieszczańskiego, który nie miał zrozumienia dla roli klasy robotniczej. Dlatego to, co się działo w partii miało zasadnicze znaczenie dla całej dynamiki systemu. Pierwszym posunięciem Stalina jako najwyższego
reprezentanta władzy biurokratycznej było wzmocnienie tego państwa w jego represyjnych funkcjach. Partia została "upaństwowiona", co oznaczało rezygnację z celów proletariackich na rzecz celów aparatu państwa.
Likwidacja takiej partii była de facto likwidacją jedynej formy panowania klasy robotniczej. To była słabość systemu wymuszona okolicznościami. Ale dla was, stalinowców, liczy się tylko fetysz "racji stanu". Stalin
miał jeden cel, który zapewne interpretował po swojemu jako wypełnienie testamentu Lenina - mianowicie utrzymanie państwa radzieckiego. Jako typowy biurokrata cenił "fakty". A faktem - jedynym widocznym - było
państwo. Co mu jakieś utopie, on był facet konkretny. Państwo utrzymał i, jak widać, wiedział, że to jest skuteczny argument. Zamykał usta nawet starym bolszewikom. Tyle, że co to ma wspólnego z celem rewolucjonistów?
Formacje? Zapominasz o formacji azjatyckiej. Zresztą całkiem logicznie, skoro sam Stalin wykreślił ją z bryków. Naszym zdaniem, "realny socjalizm" nie jest żadną odrębną formacją. Było to państwo okresu przejściowego. Nie kapitalizm państwowy, jak utrzymuje część trockistów, ale i nie socjalizm. To właśnie ślepa wiara w stalinowską, mechanistyczną bzdurę o formacji socjalistycznej, z którą mieliśmy rzekomo do czynienia, leżała u podłoża bezzasadnego świętego przekonania, że "realny socjalizm" był nieobalalny, bo niby historia się nie cofa. Rzeczywistość dowiodła, że w okresie przejściowym może się cofnąć. Jako myśliciel Stalin się nie popisał.
"Rozumiem, że kapitalistom i carowi zależało na utrzymywaniu robotników na poziomie marksistowsko-leninowskim, a na czerwonym dywanie otworzyła wrota komunistom do klasy robotniczej."
Sorry, ale to zdanie jest po prostu niezrozumiałym bełkotem. Zakładam jednak, że styl nie może odbiegać znacząco od zawartości merytorycznej.
"Zgoda, ale przecież wy zdradzacie socjalizm permanentnie plując i atakując państwa proletariackie szkalując je jako 'macochy proletariackie'. Powinniście być więc zadowolenie, że państwa te upadły. A jeśli nie jesteście zadowoli, dlaczego je atakowaliście zamiast bronić?
Kogo chcecie oszukać?"
No właśnie, kogo my mamy interes oszukiwać?
Właśnie, właśnie.
Przypuszczenie, że rewolucja komunistyczna nie powiodła się a przy okazji doprowadziła do porażających ofiar wśród tzw.zwykłych ludzi, z powodów tzw. błędów stalinowskich, mogłoby być zabawne, gdyby w podtekście nie kryło zachęty do powtórki, ale pod kierownictwem trockisty czy leninowca. Bo jak wiadomo Trocki i Lenin byli demokratami i tylko ten podły Stalin zmarnował dobroczynne efekty ich starań.
M.Bucharin napisał, że jak raz się nie udało, to nie znaczy, że nie uda się przy drugiej próbie ( tzn. planuje
Nową Rewolucję Październikową).
Jak widać sami "myśliciele", którzy nawet skutków pierwszej Rewolucji ogarnąć nie potrafią.
Niech dyskusja będzie ostra, ale bez sloganów i inwektyw, które są zbędne. Nie wnoszą nic, poza atmosferą personalnej wrogości.
Temat Stalina można wałkować w nieskończoność i trudno tu dojść do wspólnych wniosków. Jedni są "za", drudzy są "przeciw", a jeszcze inni są "za a nawet przeciw".
Z pewnością taki stan rzeczy będzie utrzymywał się jeszcze długo. Załóżmy, że ustalone zostały rozbieżności. Pytanie brzmi na ile mają one wpływ na działalność bieżącą? Na organizowanie i podnoszenie świadomości klasowej robotników? Na kierowanie walką klasową? Na sprawę odbudowy awangardy komunistycznej?
W ocenie wydarzeń historycznych pewnie się nie dogadamy i niech tak zostanie, ale może udałoby się wypracować stanowisko dotyczące odbudowy ruchu komunistycznego? Spory historyczne są ważne, ale pytanie brzmi co robić dziś, żeby klasa robotnicza powróciła na świetlisty szlak rewolucji. Jeśli to zależy od rozstrzygnięcia sporów historycznych to sprawa jest przejebana.
I tu, Bartku, się mylisz. Na gruncie historii, a w zasadzie nauki historii, sprawa jest prosta. W ostatecznym rachunku liczą się przecież fakty. Interpretacje powinny je uwzględniać.
Michał Nowicki, Paweł Szelegieniec, czy Dawid Jakubowski wiedzą o tym. Dlatego można się z nimi - jako historykami - na tym gruncie dojść do ładu. Wiedzą, że mamy rację, nie chcą jednak tego przyznać otwarcie, dlatego przeważnie milczą lub uznają nasze argumenty z pewnym opóźnieniem w pobocznych wątkach dyskusji.
Nawet mlm musi w końcu fakty uwzględnić, by nie wyjść na wała, choć niektóre do jego stalinowskiej wizji świata zwyczajnie mu nie pasują. Dlatego pewne wątki przemilcza, inne zakrzykuje i przykrywa epitetami.
Zauważ jednak, że z biegiem dyskusji sytuacja się klaruje. Każdy przecież widzi, że ma on coraz mniej do powiedzenia. Przeważnie ogrywa już tylko zużyte epitety i retoryczne chwyty w style "obiektywnie po stronie imperializmu". A to ma już tylko emocjonalne znaczenie. Emocje opadają.
Rolę decydującą odgrywają jednak bieżące interesy różnych grup politycznych i ideowych formacji. Każda z nich próbuje zadekretować swoje widzenie świata i uzyskać hegemonię organizacyjną, narzucić własne ideologiczne priorytety i bezdyskusyjne kierunki działania - WŁASNĄ DROGĘ DO "PARTII ROBOTNICZEJ".
A dróg jest kilka i każda prowadzi do innej partii. Tylko czasem się one schodzą. Stąd wniosek: nie z każdym komunistą jest nam po drodze.
W mniemanologii pantaracznej (wroga) rzeczywistość jest widziana przez pryzmat więzienia, albo jednostki wojskowej, gdzie z natury rzeczy sytuacja jest patologiczna. Stąd też te paranoiczne wizje o "naturze" człowieka i usiłowanie przeniesienia ich "za mur".
Dowiadujemy się, że coś takiego jak internacjonalizm nie istnieje, ale za to "Państwo Polskie" wręcz przeciwnie, o czym Pantaraki mogą się naocznie przekonać oglądając swój paszport. Nie wiadomo tylko skąd miała by się brać chęć dbania o nie u ludzi, skoro Pantarak odmawia naszemu gatunkowi zdolności abstrakcyjnego myślenia, na korzyść iście pajęczej rywalizacji pojedynczych osobników? Czyżbyśmy nacjonalizm też mieli "w genach"? :-)))
Pantarak jest przekonany, że "dojrzeje jakaś nowa doktryna, łącząca w sobie wszystko to co dobre w socjalizmie z nowym spojrzeniem na istotę człowieczeństwa". Udaje, że nie wie, iż narodowy socjalizm już istnieje i potrzebne jest tylko jego odrodzenie, bez balastu hitlerowskiego szowinizmu/rasizmu, a zamiast przeterminowanego "darwinizmu społecznego", korzystający z tzw. psychologii ewolucyjnej, co przy jego jej rozumieniu na jedno wychodzi, ale za to nazwę ma nobilitującą. Idą brunatni, ładnie ubrani i uczesani! ;-)
Tyle, że to nie Pantaraki będą awangardą, bo one swoje miejsce w szeregu znają, konkurując pokładają świnie najwyżej swoim kolegom. Nie można ich jednak nie doceniać, w kluczowym momencie staną po właściwej stronie i obronią demokrację przed Leninami, wspierając właściwego Wodza.
BB - braliśmy udział w jakiejś dyskusji na pewien temat. Teraz wrzucasz wszystkie dyskusje byłe i niebyłe i do tego jeszcze cienie przodków, z czego może wynikać, że jesteś ofiarą Holocaustu?? Ikonowicz siedział na kolanach Che, ja mogę sięgnąć do mych praprzodków husyckich? Czegoś to dowodzi?
- ze zdumieniem dowiaduję się, jakobym organizował jakąś konferencję, w dodatku antystalinowską. Chętnie bym coś zorganizował, na pewno nie byłaby to konferencja stalinowska, jednakowoż mój karnecik nie przewiduje żadnej takiej działalności. I to z kim? Kto wymyśla lub powtarza takie bajki? To jest merytoryczna dyskusja?
- EB - z tym zrzuceniem sukienki przez Obirka toż żartowałem, nie roszczę sobie w tej sprawie żadnych zasług, o czym uprzedziłem, i to nie ze strachu przed represjami czy pretensjami oo. jezuitów.
- Bartek - ocenianie charakteru KPP na podstawie wybranych przez Ciebie fragmentów programu ma z natury rzeczy charakter fragmentaryczny czyli niepełny. Spojrzałeś na to?
http://kompol.org/historia/Morderstwo_w_Meksyku.html
http://kompol.org/historia/Pakt23.08.html
http://kompol.org/historia/5.03.1953.html
http://kompol.org/historia/Konst1936.html
http://kompol.org/historia/Nowotko.html
http://kompol.org/historia/Trockizm_czy_leninizm.html
To tylko kilka najbardziej drastycznych przykładów. Coś więcej powiesz o niestalinowskim charakterze współczesnej KKP?
Twoje mniemane ekumeniczne podejście, zmierzające do połączenia stalinowców i antystalinowców jest absurdalne. Po cóż i w jakim celu mielibyśmy się bratać ze stalinowskimi szkodnikami? Wszak mlm jeszcze dziś nic nie rozumie. Nie rozumie na przykład, że jego stwierdzenia, że SDRRP wydała Stalina nie jest kontrargumentem wobec opisu degeneracji schyłkowej KPZR, która wydała czołowych budowniczych kapitalizmu w ZSRR. On bowiem stoi na stanowisku niezmienności charakteru partii, która pod różnymi nazwami sprawowała władzę w Rosji Radzieckiej, więc wykazanie owoców, które wydała ta partia tezę tę obala, natomiast ja i ci wszyscy, którzy przyjmują,że partia ta podlegała tak zasadniczym "przemianom"jak wielkie czystki, gdy dokonano rzezi bojowników Rewolucji Październikowej - partią bolszewicką dawno być przestała i to nie tylko dlatego, że oskarżycielem był ten sam Andrzej Wyszyński, który wydał nakaz aresztowania Lenina w 1917 roku.
Dla mlm zachowanie jedności w partii jest warunkiem utrzymania całości partii i jej kierownictwa. Stalin znakomicie utrzymywał jedność kierownictwa partii mordując jego większość.
I jeszcze jedna paradna teza mlm - podczas rewolucji partia musi zespolić się w jedno z państwem. Ciekawa teza, tylko skąd wzięta, bo chyba nie z "Państwa i rewolucji" Lenina! To dzieło, nie jest mlm znane, podobnie jak zapiski zwane "testamentem Lenina".
... ponieważ nasze społeczeństwo nie wyzwoliło się do dziś, a co dopiero w okresie PRL, od mechanizmów na wpół feudalnego stosunku do "pospólstwa", do stojących
niżej w hierarchii społecznej..."
Obserwacja słuszna, ale wnioski na miarę marksisty.
To nie mogła już sobie EB zadać zasadniczego pytania:
z jakiej klasy społecznej rekrutowali się owi urzędnicy?
Zostało to dokładnie zbadane - to były w przeważającym procencie dzieci robotnicze lub chłopskie ( gen.Jaruzelski był tu rzadkim wyjątkiem), taka inteligencja z nowego, marksistowskiego zaciągu.
To może psycholodzy ewolucyjni mają jednak rację ?
Znam te linki, które podałeś, ale odpowiadam tylko za własne słowa i treści zawarte w zamieszczonych przeze mnie fragmentach programu KPP, które uważam za słuszne.
"Twoje mniemane ekumeniczne podejście, zmierzające do połączenia stalinowców i antystalinowców jest absurdalne. Po cóż i w jakim celu mielibyśmy się bratać ze stalinowskimi szkodnikami?"
Ponawiam pytania:
"Załóżmy, że ustalone zostały rozbieżności [w ocenie stalinizmu]. Pytanie brzmi na ile mają one wpływ na działalność bieżącą? Na organizowanie i podnoszenie świadomości klasowej robotników? Na kierowanie walką klasową? Na sprawę odbudowy awangardy komunistycznej?"
autor: Bartek, data nadania: 2011-09-22 00:51:51, suma postów tego autora: 701
Czy kościół katolicki codziennie biczuje się za inkwizycję, chrystianizację przy użyciu terroru i wyprawy krzyżowe? Jakoś nie słyszę. A czy dzieli się na tle stosunku do tych spraw?
Nic podobnego. Działa dalej w najlepsze i nie uzależnia rozbudowy swojej organizacji i dalszej działalności od stosunku do inkwizycji, zbrodniczej chrystianizacji, czy wypraw krzyżowych. A czy burżuje topią się nawzajem w łyżce wody za rozbieżne oceny swojej historii: wojen światowych, kolonializmu, imperializmu, krucjat antykomunistycznych? Jakoś nie zauważyłem. Dalej budują i utrwalają kapitalizm i nie zwalczają się za inną ocenę swojej zbrodniczej historii. Dlaczego zatem komuniści nie mogą wyrwać się z tego bagna, w którym utknęli w okresie stalinowskim? Mamy w nim tkwić do końca świata? Trzeba w końcu ruszyć dalej, skoncentrować wysiłki na bieżącej walce klasowej, na odbudowie rewolucyjnego ruchu robotniczego. Trzeba przejść do porządku dziennego, ponad podziałami na tle historycznym, bo one będą istnieć jeszcze długo, jeśli nie zawsze. Nawet za 1000 lat jedni będą za, drudzy przeciw, a trzeci za, a nawet przeciw. Podział organizacyjny na tym tle jest idiotyczny.
Celem jest ustanowienie politycznej dyktatury klasy robotniczej, uspołecznienie gospodarki, rewolucja kulturalna i marsz do socjalizmu i komunizmu. Żeby tego dokonać musimy odbudować świadomość klasową i rewolucyjną organizację robotników. Trzeba wypracować taktykę działania. Głosowanie? Strajk generalny? Powstanie? Wszystko na raz? A sojusznicy? Z jakimi warstwami pracowniczymi zawrzeć sojusz? To są tematy na dziś. O tym trzeba dyskutować. Na tym tle można się dzielić na frakcje, bo różne poglądy i wynikające z tego klarowne poddziały powinny być siłą, a nie słabością partii komunistycznej.
"Załóżmy, że ustalone zostały rozbieżności [w ocenie stalinizmu]. Pytanie brzmi na ile mają one wpływ na działalność bieżącą? Na organizowanie i podnoszenie świadomości klasowej robotników? Na kierowanie walką klasową? Na sprawę odbudowy awangardy komunistycznej?"
Zacznijmy, Bartku, od końca. Zapewne ci się wydaje, że likwidacja awangardy komunistycznej przez oprawców stalinowskich nie miała i nie ma żadnego znaczenia i wpływu na działalność bieżącą - wówczas i teraz.
Wydaje ci się zapewne, że to się nie może powtórzyć.
A jeśli, co wówczas?
Czy w ogóle można mówić o współpracy między katem i jego ofiarą? Zapewne tak - przykładem tego mogą być procesy moskiewskie, beatyfikowane przez współczesnych stalinowców.
Oto przykład takich działań wzięty ze strony Komunistycznej Młodzież Polskiej:
Czystki 1937 roku
Nasz drugi przykład obejmujący kontrrewolucjonistów skazanych w procesach lat 1936-38 (będących następstwem czystek w partii, armii i aparacie państwowym) ma swoje korzenie w historii rosyjskiego ruchu rewolucyjnego. Miliony ludzi brały udział w zwycięskiej walce przeciwko carowi i rosyjskiej burżuazji, a wielu z nich wstąpiło do Partii Komunistycznej. Znajdowali się wśród nich niestety i tacy, którzy przyłączyli się tam z przyczyn innych niż walka dla proletariatu i socjalizmu. Lecz warunki, w jakich przebiegała walka klasowa były takie, że często nie było ani czasu ani okazji do przetestowania nowych bojowników partii. Do partii bolszewickiej przyjęto nawet działaczy innych ugrupowań, deklarujących się jako socjaliści, swego czasu walczących przeciwko partii Lenina. Wielu z tych nowych aktywistów zajęło ważną pozycję w partii, aparacie państwowym i siłach zbrojnych. Zależało to już od ich indywidualnych zdolności w zakresie przewodzenia walką klasową. Były to bardzo trudne czasy dla młodego Kraju Rad: Wielki niedobór kadr - a nawet ludzi umiejących czytać - zmusił partię do obniżenia progu wymagań wobec nowo przyjmowanych członków.
W wyniku tych trudności, z biegiem czasu pojawiły się różnice zdań, które podzieliły partię na dwa obozy. Z jednej strony ci, którzy zdecydowani byli na kontynuowanie walki o zbudowanie społeczeństwa socjalistycznego, zaś z drugiej strony osoby uważające, że warunki do tego jeszcze nie dojrzały i głoszące w takim razie hasła socjaldemokratyczne. Ten drugi punkt widzenia podzielał Trocki, który wstąpił do Partii w lipcu 1917 roku. Jego pozycja była zabezpieczona, dzięki wsparciu ze strony niektórych najlepiej znanych bolszewików. Ta opozycja zjednoczona przeciwko linii bolszewickiej, jako jedna z opcji politycznych stała się przedmiotem głosowania 27 grudnia 1927 r. Głosowania, które zwieńczyło wieloletnią ogromną debatę wewnątrzpartyjną i którego rezultat nie pozostawił nikomu żadnych wątpliwości: Spośród 725 tys. głosujących, zaledwie 6 tysięcy (czyli mniej niż 1% członków partii) poparł aktywistów tzw. Zjednoczonej Opozycji.
Biorąc pod uwagę wyniki głosowania i rozpoczęcie przez "opozycję" działalności antypartyjnej, Komitet Centralny Partii zdecydował się wydalić z organizacji czołowych liderów tzw. Zjednoczonej Opozycji. Główna jej postać - Lew Trocki - został wyrzucony z ZSRR. Ale na tym nie skończyła się jej historia. Po tych wydarzeniach, Zinowiew i Kamieniew złożyli samokrytykę, podobnie jak paru czołowych trockistów: Piatakow, Radek, Preobrażeński i Smirnow. Przyjęto ich ponownie i przywrócono na poprzednio przez nich zajmowane stanowiska partyjne i rządowe. Upływ czasu podważył szczerość ich samokrytyki, bo ilekroć w ZSRR zaostrzała się walka klasowa, liderzy opozycji jak jeden mąż stawali po stronie kontrrewolucji. Większość z nich była kilkakrotnie ponownie wydalana i przyjmowana, zanim w latach 1937-38 sytuacja całkiem się wyklarowała.
Sabotaż przemysłowy
Zamordowanie w 1934 r. Siergieja Kirowa - przewodniczącego leningradzkiej organizacji partyjnej i zarazem jednej z najważniejszych ludzi w KC - zaowocowało wszczęciem śledztwa, które ujawniło istnienie tajnego zrzeszenia zaangażowanego w plan spisku zmierzającego do przejęcia władzy w partii i państwie. Opozycja, straciwszy w 1927 swą pozycję polityczną, pokładała teraz nadzieję na zwycięstwo w zastosowaniu przemocy wobec władzy radzieckiej. Ich główną bronią był sabotaż przemysłowy, terroryzm i korupcja. Trocki - główny inspirator opozycjonistów - kierował ich działalnością z zagranicy. Sabotaż przemysłowy wyrządzał państwu radzieckiemu straszną krzywdę, przyniósł mu wielkie straty. Dla przykładu: ważne maszyny zostały zniszczone w taki sposób, że już nie dało się ich naprawić. Pociągnęło to za sobą znaczny spadek wydobycia w kopalniach i produkcji w fabrykach.
Jedną z osób, które opisały ten problem w roku 1934 był amerykański inżynier John Littlepage, jeden z zagranicznych specjalistów pracujących w ramach kontraktu z ZSRR. Spędził on 10 lat pracując w radzieckim górnictwie (1927-37), zwłaszcza w kopalniach złota. W swej książce "W poszukiwaniu radzieckiego złota" pisze: "W ogóle nie pociągały mnie subtelności politycznego manewrowania Rosji tak długo, jak mogłem ich uniknąć. Jednak z przyczyn zawodowych musiałem przyglądać się temu, co się dzieje w radzieckim przemyśle. I jestem głęboko przekonany, że Stalinowi i jego współpracownikom zabrało dużo czasu odkrycie, że niezadowoleni "rewolucyjni" komuniści byli ich najgorszymi wrogami".
Littlepage napisał również, że jego osobiste doświadczenie potwierdziło rezultat oficjalnego stanowiska, że wielki spisek kierowany z zagranicy posługiwał się głównie sabotażem przemysłowym jako częścią planu mającego doprowadzić do upadku rządu. W 1931 Littlepage już czuł się zobligowany do zwrócenia na to uwagi, gdy pracował w kopalniach miedzi i brązu na Uralu i w Kazachstanie. Kopalnie były częścią wielkiego kompleksu przemysłowego pod kierownictwem Piatakowa - ludowego wicekomisarza ds. przemysłu ciężkiego. Jeśli chodzi o wydobycie kruszców i dobrobyt pracowników, zakłady te przedstawiały sobą obraz nędzy i rozpaczy. Littlepage doszedł do wniosku, że był to zorganizowany sabotaż, sterowany przez samo kierownictwo tego kompleksu brązowo-miedziowego.
Książka Littlepage'a opowiada nam również, skąd trockistowska opozycja brała pieniądze do opłacania działalności kontrrewolucyjnej. Wielu zakonspirowanych spiskowców wykorzystywało zajmowane stanowiska do zatwierdzania zakupu maszyn od pewnych zagranicznych zakładów. Zatwierdzone produkty były o wiele gorszej jakości niż te, za które rząd radziecki faktycznie zapłacił. Zagraniczni producenci przekazywali organizacji Trockiego nadwyżki z takich transakcji, dzięki czemu Trocki i jego wspólnicy kontynuowali składanie zamówień w takich fabrykach.
Kradzież i korupcja
Littlepage miał okazję obserwować ten proceder wiosną 1931 r., gdy nabywał w Berlinie dźwigi przemysłowe dla kopalń. Na czele delegacji radzieckiej stał Piatakow, a Littlepage wchodził w jej skład jako ekspert odpowiedzialny za weryfikację jakości dźwigów i zatwierdzenie zakupu. Amerykanin odkrył oszukańczo niską jakość urządzeń, która czyniła je dla radzieckich celów bezużytecznymi. Kiedy jednak powiadomił o tym fakcie Piatakowa i innych współdelegatów, spotkał się z chłodną reakcją, tak jakby chcieli pominąć te fakty. Domagali się od Littlepage'a akceptacji zakupu. Ten jednak odmówił. Myślał wówczas, że to, co się dzieje jest korupcją o charakterze osobistym i że delegatów przekupił producent dźwigu. Ale po tym jak Piatakow w czasie swego procesu w 1937 r. przyznał się do powiązań z trockistowską opozycją, Amerykanin doszedł do wniosku, że to, czego był świadkiem w Berlinie, stanowiło coś więcej niż zwykłą korupcję. Zainkasowane pieniądze szły na pokrycie kosztów działalności tajnej opozycji w ZSRR. Działalności korzystającej z sabotażu, terroryzmu, korupcji i propagandy.
Zinowiew, Kamieniew, Piatakow, Radek, Tomski, Bucharin i inni ulubieńcy burżuazyjnej prasy użyli sprawowanych urzędów, powierzonych im przez naród radziecki i partię, do wyprowadzania pieniędzy z państwowej kasy, by umożliwić wrogom socjalizmu wykorzystanie tych środków do celów sabotażu i walki przeciwko socjalistycznemu społeczeństwu w ZSRR.
Plany puczu
Kradzież, sabotaż i korupcja są same w sobie poważnymi przestępstwami, ale działalność opozycyjna poszła jeszcze dalej. Przygotowywano kontrrewolucyjny przewrót mający na celu przejęcie władzy w państwie w drodze puczu. Podczas zamachu stanu miało zostać wyeliminowane całe radzieckie kierownictwo, począwszy od najważniejszych członków Komitetu Centralnego i Partii Komunistycznej. Za militarną stronę puczu odpowiadała grupa generałów pod dowództwem marszałka Tuchaczewskiego.
Według Izaaka Deutschera (trockisty, autora kilku książek wymierzonych przeciwko Stalinowi i ZSRR) zamach miał się rozpocząć operacją militarną, której celem miał być Kreml i najważniejsze garnizony wojskowe w dużych miastach, takich jak Moskwa czy Leningrad. Na czele spisku stał Tuchaczewski z Gamarnikiem (naczelnym komisarzem politycznym armii), generałem Jakirem (dowódcą wojsk leningradzkich), gen Uborewiczem (dowódcą moskiewskiej akademii wojskowej) i gen. Primakowem (dowódcą kawalerii).
Marszałek Tuchaczewski - niegdyś carski oficer - po rewolucji przeszedł na stronę Armii Czerwonej. W roku 1930 blisko 10% (ok. 4 500) oficerów było oficerami również za czasów carskich. Wielu z nich nigdy nie wyzbyło się swych burżuazyjnych zapatrywań i tylko czekało na okazję, aby za nie walczyć. Taka sposobność pojawiła się wraz z przygotowaniami opozycji do zamachu stanu.
Co prawda bolszewicy byli silni, lecz cywilni i wojskowi spiskowcy usiłowali zebrać potężnych sojuszników. Bucharin zeznał na swym procesie w 1938 r., że trockistowska opozycja zawarła porozumienie z nazistowskimi Niemcami, na mocy którego miała zrzec się ogromnego terytorium (w skład którego wchodziła m.in. Ukraina) na rzecz hitlerowców, po przeprowadzeniu zamachu stanu. Takiej ceny żądali Niemcy w zamian za obietnicę poparcia dla kontrrewolucjonistów. Bucharin dowiedział się o tym układzie od Radka, który z rozkazu Trockiego prowadził negocjacje z nazistami. Wszyscy ci spiskowcy, którzy przecież zostali wybrani na odpowiedzialne stanowiska z zadaniem kierowania, administrowania i obrony społeczeństwa radzieckiego, starali się doprowadzić swymi działaniami do zniszczenia socjalizmu. Nie zapominajmy, że te wypadki mają miejsce w latach 30., gdy z każdą chwilą rośnie zagrożenie nazizmem, a armie Hitlera szykują się do zajęcia Europy i inwazji na ZSRR.
Spiskowców skazano w publicznym procesie na śmierć za zdradę. A jakiego innego wyroku mieli się spodziewać winni sabotażu, terroryzmu, przekupstwa, usiłowania morderstwa i oddania części kraju w ręce nazistów? Mówienie o tych ludziach jako o "niewinnych ofiarach" jest całkowitym nieporozumieniem.
za http://www.komsomol.pl
/index.php?option=com_content&view=article&id=435:maroi-sousa-qkamstwa-o-historii-zsrrq&catid=29:materializm-historyczny&Itemid=37
Zgadnij, Bartku, po co oni to robią?
"... braliśmy udział w jakiejś dyskusji na pewien temat. Teraz wrzucasz wszystkie dyskusje byłe i niebyłe i do tego jeszcze cienie przodków, z czego może wynikać, że jesteś ofiarą Holocaustu?? Ikonowicz siedział na
kolanach Che, ja mogę sięgnąć do mych praprzodków husyckich? Czegoś to dowodzi?"
Taki bystry z ciebie facet, a tu nagle takie problemy z percepcją, mimo że podane masz na tacy o co chodzi. Rzeczona dyskusja jest bowiem osadzona w konkretnym kontekście. I to bynajmniej nie w kontekście przeżyć
Ikonowicza czy twoich przodków, tylko sporów o wykorzystywanie etykietki "stalinizmu" do stygmatyzowania przeciwników politycznych. Manipulując oskarżeniami,
posttrockiści sami tracą poczucie wagi problemu, który zbanalizowali na swój sposób.
Tymczasem problem stalinizmu jako taki istnieje, ba nurt ten wykorzystuje falę rozczarowania 20-leciem "demokracji" i samym etykietkowaniem nie da się go ani zakrzyczeć, ani przemilczeć. Przykro (jak komu), ale w naszych czasach nie działa już autorytet organizacji-córek powołujących się na "względnie masowe" mobilizacje drobnomieszczańskie, szczególnie na Zachodzie.
Na ile trwały jest wzrost nastrojów rozczarowania, na który grają poststalinowcy? Na ile ma on paradoksalną szansę w Polsce? Chyba warto się nad tym zastanowić.
"... ze zdumieniem dowiaduję się, jakobym organizował jakąś konferencję, w dodatku antystalinowską. (...) I to z kim? Kto wymyśla lub powtarza takie bajki? To jest merytoryczna dyskusja?"
Na pewno nie z nami, chociaż stalinowcami, a nawet filostalinowcami nie jesteśmy, jak sam zauważasz. Boisz się pedofilów? Chyba trochę na wyrost...
"EB - z tym zrzuceniem sukienki przez Obirka toż żartowałem..."
Ja też.
"To nie mogła już sobie EB zadać zasadniczego pytania:
z jakiej klasy społecznej rekrutowali się owi urzędnicy?
Zostało to dokładnie zbadane - to były w przeważającym procencie dzieci robotnicze lub chłopskie ( gen.Jaruzelski był tu rzadkim wyjątkiem), taka inteligencja z nowego, marksistowskiego zaciągu." - pisze tarak.
Otóż, wyobraź sobie, taraku, że nie uważam tego pytania, które stawiasz, za zasadnicze. Szok?
Wiadomo chyba nawet tobie, że jednostki rzucone w świat do tej pory im obcy, tu: urzędniczy, zachowują się tak, jak uważają, że w tym świecie zachować się "należy". A z jakim światem urzędniczym mieli do czynienia robotnicy i chłopi w okresie carskim, okresie 20-lecia międzywojennego czy w okresie okupacji hitlerowskiej? Jakie mieli wzorce?
Wydawałoby się, że temat był już w twoim ulubionym PRL wystarczająco wałkowany. Sporo pisano o wykorzenieniu chłopów przy zmianie środowiska na miejskie, o utracie przez nich kręgosłupa, a to dotyczyło także robotników. Literatura omawiająca te sprawy była dość popularna.
Trzeba było mieć dużo charakteru, żeby nie dać się wciągnąć "kulturze szpanu", polegającej głównie właśnie na okazywaniu pogardy każdemu, kto był "niżej", prezentowanej przez tzw. wyższe klasy społeczne.
Taka anegdotka: Moja mam była bibliotekarką. Któregoś dnia zgadała się z nią stała czytelniczka, starsza pani z inteligenckiego domu, kulturalna, oczytana. Pożaliła się na "dzisiejsze chamstwo", tak - jak stwierdziła - między nami, "starą inteligencją". Moja mama odparła jej na to cicho: "Ale ja jestem ze wsi". Starsza pani spłoniła się rumieńcem i wyszeptała: "Bardzo Panią przepraszam".
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, taraku, że z twoich butów wyłazi brudna słoma.
"Czy burżuazja prowadzi nieustający coming-out za zbrodnie kolonializmu, czystek rasowych, niewolnictwa, ludobójstwa Indian, Aborygenów, Czarnych itd. światowego głodu, chorób, za ciągle wojny, które wciąż wybuchają na naszych oczach? I jeszcze ważniejsze pytanie, czy zbrodnie te dyskwalifikują dorobek ludzkości zgromadzony w tych czasach?
A może dyskwalifikacja z powodu zbrodni dorobku gospodarki skolektywizowanej z likwidacją burżuazji jako klasy, pełnym zatrudnieniem, bezpłatną edukacją i służbą zdrowia zarezerwowana jest tylko dla państw proletariackich?"
(fragment komentarza mlm z 2011-09-18 11:42:55)
"Czy kościół katolicki codziennie biczuje się za inkwizycję, chrystianizację przy użyciu terroru i wyprawy krzyżowe? Jakoś nie słyszę. A czy dzieli się na tle stosunku do tych spraw?
Nic podobnego. Działa dalej w najlepsze i nie uzależnia rozbudowy swojej organizacji i dalszej działalności od stosunku do inkwizycji, zbrodniczej chrystianizacji, czy wypraw krzyżowych. A czy burżuje topią się nawzajem w łyżce wody za rozbieżne oceny swojej historii: wojen światowych, kolonializmu, imperializmu, krucjat antykomunistycznych? Jakoś nie zauważyłem. Dalej budują i utrwalają kapitalizm i nie zwalczają się za inną ocenę swojej zbrodniczej historii. Dlaczego zatem komuniści nie mogą wyrwać się z tego bagna, w którym utknęli w okresie stalinowskim? Mamy w nim tkwić do końca świata? Trzeba w końcu ruszyć dalej, skoncentrować wysiłki na bieżącej walce klasowej, na odbudowie rewolucyjnego ruchu robotniczego. Trzeba przejść do porządku dziennego, ponad podziałami na tle historycznym, bo one będą istnieć jeszcze długo, jeśli nie zawsze. Nawet za 1000 lat jedni będą za, drudzy przeciw, a trzeci za, a nawet przeciw. Podział organizacyjny na tym tle jest idiotyczny."
(fragment komentarza Bartka z 2011-09-23 11:58:36)
Nie słyszałeś, Bartku, o kłamstwie oświęcimskim, negacjonizmie i karach za negacjonizm?
Co o tym sądzisz?
Nie słyszałeś o sporach w sprawie Katynia i jeńców radzieckich z 1920 r.? Czy one przypadkiem nie rzutują na stosunki polsko-rosyjskie?
Wyobraź sobie, że komuniści stalinowskiego chowu nie tylko negują zbrodnię katyńską, zrzucając odpowiedzialność na Niemców, to jeszcze akceptują zbrodnie popełnione przez Stalina na komunistach i działaczach międzynarodowego ruchu robotniczego.
TAKA POSTAWA, TO PRZECIEŻ JAWNE PRZYZWOLENIE NA NASTĘPNE
Przykład kościoła katolickiego doskonale ilustruje problem, że przeszłość nie może górować nad przyszłością, że trzeba iść naprzód. Uważam, że podziały na tle historycznym powinny ustąpić miejsca nowym podziałom, dokonującym się na tle taktyki walki o socjalizm dziś, w roku 2011.
"Sporom historycznym trzeba nadać odpowiednią rangę.
Przykład kościoła katolickiego doskonale ilustruje problem, że przeszłość nie może górować nad przyszłością, że trzeba iść naprzód. Uważam, że podziały na tle historycznym powinny ustąpić miejsca nowym podziałom, dokonującym się na tle taktyki walki o socjalizm dziś, w roku 2011."
Gdybyś, Bartku, taki sąd wygłosił przed upadkiem ZSRR i PRL, można by było na to przymknąć oko. Wówczas wydawało się, że nie ma o co już kopii kruszyć, nie ma bowiem powrotu do kapitalizmu. Spory historyczne miały wówczas odpowiednią rangę.
Sprawa się jednak rypła.
Zauważyłeś chyba, że cofnęliśmy w rozwoju. A zatem prowadzona między nami dyskusja o Stalinizmie, rewolucji socjalistycznej, czy budowie socjalizmu w ZSRR bądź PRL, to jednocześnie tak naprawdę debata o przyszłości ruchu i celach ruchu komunistycznego, o jego ideologicznych podstawach, formach organizacji i działania.
Zgadnij, jakie wnioski można wyciągnąć z "Krótkiego kursu historii WKP(b)", skoro przyjmuje się go bezkrytycznie i beatyfikuje dowolne działania Stalina?
Nie musisz chyba nawet zgadywać - wystarczy, że sięgniesz do dostępnych w internecie stosownych publikacji.
Polecamy strony:
Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej - www.kprf.ru
Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego - http://win.cea.ru/~shenin/
Pracującej Rosji i Awangardy Czerwonej Młodzieży - www.trudoros.narod.ru
Rosyjskiej Komunistycznej Partii Robotniczej - Rewolucyjnej Partii Komunistów - www.rkrp-rpk.ru
Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii Bolszewików (WKPB) - www.vkpb.ru
Szczególnie polecamy czasopismo "MARKSIZM I WSPÓŁCZESNOŚĆ" ("MARKSIZM I SOVRIEMIENNOST'") nr 1-2(46)2010
http://marx-journal.org/
a w nim blok poświęcony Stalinowi.
Jak widać od takich dyskusji nie sposób uciec.
"Nie mogę oprzeć się wrażeniu, taraku, że z twoich butów wyłazi brudna słoma."
***
Czy ja tu gdzieś pisałem o swoim, bądź Twoim pochodzeniu społecznym EB ?
Aż wstyd mi tłumaczyć Ci istotę sprawy.
Tu, jeden Twój sojusznik, M.Bucharin, przypisuje psychologii ewolucyjnej faszystowski rodowód, a Pani nawet nie wie co to jest. Nie wiem co gorsze i bardziej kompromitujące.
No, może ta bajeczka o demoralizacji nieskalanych dzieci robotniczych przez burżuazyjnych wyrzutków.
Po prostu nie rozumiesz tego zjawiska, o którym sama piszesz i próbujesz odsunąć od klasy robotniczej i chłopskiej podejrzenie, że zachowanie to jest typowe dla naszego gatunku. Jesteś przywiązana do kulturowego determinizmu i za Davidem Hume'em ( i wielu innych marksistów) utrzymujesz, że człowiek rodzi się jako niezapisana karta, a tymczasem z socjobiologicznego punktu widzenia tego rodzaju dociekania powinny mieć charakter porównawczy, a te prowadzą do wniosku, że jest to przejaw funkcjonowania systemu statusu, jednej z zasadniczych cech, z którymi przychodzimy na świat.
Możemy poprawić swój status konkurując z innymi wtedy, gdy mamy szanse na sukces, a unikać konkurowania, gdy przewidujemy porażkę. Ale gdy los robotnicze dziecko "rzuci" na stanowisko kierownicze, to wówczas szansa na poprawienie swego statusu jest tak wielka, że mimo iż uwarunkowani jesteśmy pół na pół, to niezwykle rzadko argumenty intelektualne przeważą korzyści płynące z
podwyższenia swego statusu. I stąd ta wielkopańska wyniosłość u dzieci chłopskich i robotniczych, nad czym tak ubolewasz. Tego rodzaju rywalizacja odbywa się na wszystkich płaszczyznach życia człowieka - zawodowego, majątkowego,erotycznego, społecznego i bardzo często w powiązaniu ze sobą.
To jest ta jedna z głównych przyczyn klęski komunizmu.
I co ma do tego Twoja słoma w butach czy moja ?
"Trzeba przejść do porządku dziennego, ponad podziałami na tle historycznym, bo one będą istnieć jeszcze długo, jeśli nie zawsze. Nawet za 1000 lat jedni będą za, drudzy przeciw, a trzeci za, a nawet przeciw. Podział organizacyjny na tym tle jest idiotyczny."
Takie wypowiedzi, Bartku, nie przysporzą ci sojuszników, skoro wszystkich dookoła masz za idiotów.
Podziały, jak zapewne wiesz, utrzymują się od lat. W samej Rosji jest kilka partii komunistycznych stalinowskich i poststalinowskich. Do tego możesz dodać różne tendencje posttrockistowskie.
Stosunek do stalinizmu jest tylko jednym z istotnych wyróżników. Cała reszta zdaje się również uszła twojej uwadze.
"Jeśli klasa robotnicza nie miała świadomości klasowej to
powinniście mieć ją przynajmniej wy..."
@Mieliśmy i mamy.
Tylko jeśli świadomość klasowa polega na pluciu na państwo proletariackie.
Wasze eseje o źle biurokracji są strzałem w próżnie. Nawet jeśli uznać je w 100% prawdą ponieważ nie mówicie/mówiliście robotnikom, że mimo różnych defektów to ich państwo, w którym obalono władzę kapitalistów i trzeba go bronić jak oka w głowie. Wy wylaliście dziecko z kąpielą (tak jak robi to PMB w sprawie Libii) atakując i lżąc samo państwo, zatruwacie dodatkowo świadomość robotników. Obiektywnie jesteście w obozie imperializmu, choć subiektywnie uważacie że jesteście lewicą.
SzPanTarak, jak widzę, nie rozumie skrótu "PPKAM", więc podpowiadam, że to nie "psychologia ewolucyjna" i jej rodowód są tu problemem, lecz jej osobliwi interpretatorzy. A ów problem z nimi jest mniej więcej taki sam, jak z nieodżałowanym Jliberem, który sobie "dedukował" z "niepodważalnego aksjomatu", co mu tylko w sercu zagrało.
Nieodżałowanym, bo on jednak dedukował, więc dyskusja mogła być stymulująca intelektualnie, tutaj natomiast mamy kategoryczne żądanie podporządkowania się dogmatowi (ach ta prestiżowa "psychologia"), a jako argument ostateczny mający w założeniu uciąć wszelką dyskusję - przeciwnie niż u Jlibera, który odwoływał się do Źródła - pojawiają się geny (też modnie, czegóż to w nich, zdaniem brukowców, nie odkryli Anonimowi Naukowcy). Cóż, uwierzę, jak mi ktoś narysuje te konkretne, których istnienie podejrzewa. Nie da się? Ano właśnie, stąd też ta "psychologia", a nie "genetyka"...
Druga rzecz, pisałem nie tyle o faszystach, co o oportunistach, którzy ratując, w swoim mniemaniu, "milionowe rzesze" (czyt. siebie i swój ciepły grajdołek) przed lewacką "dyskryminacją" poprą nawet największą zarazę, jaką ta Ziemia może nosić (np. nazizm, bo to najdobitniejszy przykład, a też i dziwnym trafem nie tak całkiem obcy niektórym prezentowanym tu teoriom).
--
A na koniec jeszcze niemiła wiadomość, (nawet) z perspektywy wykładanej nam tu "psychologii ewolucyjnej" rewolucja jest nieunikniona. Przecież na dłuższą metę masy nie zdzierżą uprzywilejowanej pozycji nielicznych, a upośledzonej większości, i zakwestionują system siłą sankcjonujący taki stan rzeczy. I nie pomogą tutaj żadne socjal-ochłapy, skoro "genom" na "statusie" najbardziej zależy, prawda? :-)
@Wszak mlm jeszcze dziś nic nie rozumie.
Nie, to wy nie rozumiecie, że argument który wysuwacie przeciw KPZR można wysunąć wobec SDPRR (patrz: to że jakaś niemiła persona wyszła z partii).
@Dla mlm zachowanie jedności w partii jest warunkiem utrzymania całości partii i jej kierownictwa.
Nie dla mlm, tylko dla rewolucji. Tak jak w oblężonym mieście, w czasie rewolucji i wojny nie ma miejsca na opozycje wobec kierownictwa.
@Stalin znakomicie utrzymywał jedność kierownictwa partii mordując jego większość.
Po pierwsze nikt nie zaprzecza temu, ze Stalina wydawał wyroki śmierci na opozycję. Ile razy można powtarzać banały.
Po drugie opozycja nigdy nie była w większości, poczynając od lat 20, kiedy Stalina nie miał pełni władzy.
I po trzecie co jest głównym meritum. To, że stalinowski sąd skazał niektórych komunistów na śmierć i to że dochodziło do zbrodni, co można uznać za złe, nie dowodzi, że państwo proletariackie było złem absolutnym i nie zwalniało nas od jego obrony.
Trocki de facto w ZSRR widział tylko groźbę utraty życia i podmiot do atakowania, zaczął więc reprezentować interesy imperializmu.
@I jeszcze jedna paradna teza mlm - podczas rewolucji partia musi zespolić się w jedno z państwem. Ciekawa teza, tylko skąd wzięta, bo chyba nie z "Państwa i rewolucji" Lenina! To dzieło, nie jest mlm znane, podobnie jak zapiski zwane "testamentem Lenina".
Wrogie otoczenie imperialistyczne i regres rewolucji na Zachodzie, sprawiło, że sam Lenin zweryfikował optymistyczne tezy "Państwa i rewolucji". A w testamencie Lenin poczynił krytykę wszystkich, także Trockiego.
@partią bolszewicką dawno być przestała i to nie tylko dlatego, że oskarżycielem był ten sam Andrzej Wyszyński, który wydał nakaz aresztowania Lenina w 1917 roku.
Ludzie się zmieniają. Trocki przed 1917 nazywał Lenina zdrajcą i uzurpatorem, co było publicznym nakazem do izolacji go na lewicy.
Wciąż nie dostałem odpowiedzi na kluczowe pytanie w jaki sposób różne oceny lat 1917-1991, przekładają się na drogę do socjalizmu w 2011 roku? Możesz wykazać ten związek?
@komuniści stalinowskiego ... akceptują zbrodnie popełnione przez Stalina na komunistach i działaczach międzynarodowego ruchu robotniczego.
Są i tacy, i wydaje wam się, że wygodnie byłoby gdybyście z tej strony mieli oponentów, dlatego mlm ciągle wpychacie to dziecko w brzuch. Chociaż i oni pewnie nie byliby tak łatwi w dyskusji, jak wam się wydaje w naszym polskim grajdołku. Żyjcie w swoim matrixie.
A rzeczywistość skrzeczy, zbrodnie popełnione przez Stalina na komunistach w żaden sposób nie zwalniały z obowiązku obrony państwa proletariackiego i nie dawały carte blanche do jego atakowania i lżenia - co stało się trockistowskim aneksem do obozu imperializmu.
Komu na rękę jest dzielenie ruchu komunistycznego na drobne kawałki na tle własnej przeszłości? W czyim interesie jest zamknięcie komunistów w granicach sporów historycznych? Klasy robotniczej czy burżuazji?
Burżuje kulają się ze śmiechu, gdy widzą, jak komuniści mielą w nieskończoność wciąż te same tematy. Przecierają oczy ze zdumienia, bo sami mają gdzieś własne grzechy przeszłości. Wiedzą, że jakie by nie były to ważniejsze jest dziś i jutro i trzymają wspólny front przeciw klasie robotniczej, niezależnie od wszystkiego. Historia jest ważna i trala lala, ale pytanie brzmi jak utrzymać kapitalizm, jak trzymać za mordę robotników to są dla nich tematy zasadnicze, a nie roztrząsanie kolonializmu, faszyzmu czy imperializmu.
Nie znaczy to, że doświadczenia historyczne są bez znaczenia, ale że sporom historycznym trzeba nadać odpowiednią rangę. Przeszłość nie może górować nad przyszłością.
Zacznijmy może od drugiego:
"Komu na rękę jest dzielenie ruchu komunistycznego na drobne kawałki na tle własnej przeszłości? W czyim interesie jest zamknięcie komunistów w granicach sporów historycznych? Klasy robotniczej czy burżuazji?"
Prymitywizujesz, Bartku, problem. Zróżnicowanie i rozdrobnienie ruchu komunistycznego jest efektem kryzysu tego ruchu, w zasadzie wszystkich jego odłamów.
Problem ten na podstawie podziałów w rosyjskim i poradzieckim ruchu komunistycznym w latach 90. przedstawia R.M. Cholmska.
Dobrze by było, Bartku, abyś zapoznał się z jej wywodami:
http://grachev62.narod.ru/mnpt/chapt28.htm
Warto przy tym podkreślić, że dla autorki "szczery stalinizm" (otkroviennyj stalinizm), podobnie jak antysemityzm i wielkomocarstwowy szowinizm, czy też mieńszewicki socjaldemokratyzm - idee rozpowszechnione w szeregach partii komunistycznych poststalinowskiego i postKPZR-owskiego chowu - to właśnie konkretne przejawy tegoż kryzysu.
Na tym tle rozdrobnienie organizacyjne to drobiazg. Tęsknisz do KPZR czy PZPR i martwisz się, że tak mało z nich zostało?
Czy ty przypadkiem, Bartku, nie chcesz nas obarczyć winą za kryzys komunizmu, bagatelizując recydywę stalinizmu, jak mlm?
A teraz odpowiedź na pierwsze pytanie - "w jaki sposób różne oceny lat 1917-1991, przekładają się na drogę do socjalizmu w 2011 roku? Możesz wykazać ten związek?"
Możesz, Bartku, dowieść, że stalinizacja, upaństwowienie i biurokratyzacja ruchu komunistycznego, wszystkie zbrodnie stalinowskie i wreszcie krach "realnego socjalizmu", rozpad ZSRR i upadek PRL nie miały przemożnego wpływu na obecny stan tego ruchu?
Na książkę o tej tematyce wydasz, wraz z dostawą do
domu, 50 zł. Szukaj w księgarniach internetowych.
Odżałuj te parę groszy a potem pogadamy, bo na razie nie mam cierpliwości dyskutować z błaznującym przedszkolakiem.
Rosja radziecka w latach 20., mlm, mogła się jeszcze ubiegać o miano państwa robotniczego, czy jak chcesz - proletariackiego, a nawet Ojczyzny Proletariatu. W latach 30 Trocki nadał już jej miano adekwatne do rzeczywistości - "zdegenerowane państwo robotnicze".
Dla trockistów "demoludy", takie jak PRL, były już tylko "zdeformowanymi państwami robotniczymi", które deklarowały oficjalnie, że budują socjalizm. Zgodzisz się chyba, że nieco zdeformowany?
Za naszego życia było już widać, że zaprzestały wielkiej budowy socjalizmu. Już za czasów Gierka proces zaczął zmierzać w kierunku przeciwnym - ku kapitalizmowi. Co też krytykowaliśmy, używając terminu adekwatnego do zmieniającej się sytuacji - państwo okresu przejściowego.
W latach 80.i 90. nie było już żadnej wątpliwości dokąd to wszystko zmierza. Nie przypadkiem modna stała się teoria konwergencji.
Nie mieliśmy prawa krytykować rządów M.F. Rakowskiego i Wilczka?
Bądź, mlm, choć raz poważny.
"Czy burżuazja prowadzi nieustający coming-out za zbrodnie kolonializmu, czystek rasowych, niewolnictwa, ludobójstwa"
@Nie słyszałeś....o kłamstwie oświęcimskim, negacjonizmie i karach za negacjonizm?
Kapitaliści mają w tym swój interes. Oskarża się wszystkich Niemców za zbrodnie nazistów, aby zdjąć winę z prawdziwych winowajców, niemieckich kapitalistów. Jest to cyniczna propaganda klasy sprawującej władzę wtedy i dziś, ale jak widać na waszym przykładzie całkiem skuteczna.
Robotnicy i lewica może być dumna, ze Oświęcim wyzwoliła armia "macochy proletariatu".
Wy jesteście tylko "lewicową" przekładnią burżuazyjnego kłamstwa porównywania zbrodni holocaustu ze "zbrodniami komunizmu".
@Rosja radziecka w latach 20., mlm, mogła się jeszcze ubiegać o miano państwa robotniczego, czy jak chcesz - proletariackiego, a nawet Ojczyzny Proletariatu. W latach 30 Trocki nadał już jej miano adekwatne do rzeczywistości - "zdegenerowane państwo robotnicze".
Skoro Trocki coś powiedział to na pewno tak było. Dobry żart tynfa wart.
Ale "zdegenerowane" to chyba najłagodniejsze określenie. W publicystyce Trockiego można spotkać się z takimi zwrotami jak "nowy gatunek wyzyskiwaczy", "całkowita oligarchia", "nowa arystokracja", "gang Stalina", "całkowita biurokracja", "autokratyczna klika". Wszystko to co można było przeczytać w literaturze faszystowskiej lat 30.
@Dla trockistów "demoludy", takie jak PRL, były już tylko "zdeformowanymi państwami robotniczymi", które deklarowały oficjalnie, że budują socjalizm. Zgodzisz się chyba, że nieco zdeformowany?
A kogo obchodzą jacyś "trockiści". Jakiekolwiek wady miałby socjalizm stoi on dzięki centralnie planowanej gospodarce opartej na wywłaszczeniu kapitalistów poziom wyżej od kapitalizmu i jest zwycięstwem klasy robotniczej.
Niestety dla was ale biurokracja (i jej różne defekty, zdrady a nawet zbrodnie) takiegoż państwa nie są żadnym alibi w aneksie do obozu imperializmu.
Podobnie na czasie, choć Libia nie była nawet państwem proletariackim z wywłaszczonymi kapitalistami i hipotetyczne zbrodnie Kaddafiego, nie są żadnym alibi aby dołączyć do obozu imperializmu.
Możecie przybić piątkę z Bartolikiem i CHErwoną Wolnością, różnią was tylko niuanse. Oni nienawidzą państw które wyzwoliły się z kajdan kolonializmu a wy państw wyzwolonych z pod panowania kapitalizmu. Uzupełniacie się.
O przepraszam - antysyjonistą.
DO TARAKA I NIE TYLKO
"Tu, jeden Twój sojusznik, M.Bucharin, przypisuje psychologii ewolucyjnej faszystowski rodowód, a Pani nawet nie wie co to jest. Nie wiem co gorsze i bardziej kompromitujące."
Znaczy nie wiem, co to jest "psychologia ewolucyjna" czy "faszystowski rodowód"?
Psychologia ewolucyjna to zapewne jest, np. to, że tarak powoli zaczyna ewoluować w kierunku mówienia mi na ty, skoro dowiedział się, że jestem z chłopów. Faszystowsko-obszarnicze geny taraka ewoluują już w ciągu kilku tygodni. Niedługo będzie całkowitym mutantem o faszystowskim rodowodzie.
"No, może ta bajeczka o demoralizacji nieskalanych dzieci robotniczych przez burżuazyjnych wyrzutków."
Rozumiem, że takiego zjawiska, jak demoralizacja nie ma w nauce. Skoro ktoś jest zdemoralizowany, to znaczy, że ma takie geny i, logicznie rzecz biorąc, wyprostuje go tylko "czapa", ewentualnie obóz pracy przymusowej, bo nawet reedukacja jest skazana na porażkę. To by nawet pasowało do pochwały stalinizmu przez taraka jako jedynego sposobu na pohamowanie rozpasanej tłuszczy wypuszczonej przez takich genetycznie uwarunkowanych zbrodniarzy, jak Lenin czy Trocki.
"Po prostu nie rozumiesz tego zjawiska, o którym sama piszesz i próbujesz odsunąć od klasy robotniczej i chłopskiej podejrzenie, że zachowanie to jest typowe dla naszego gatunku. Jesteś przywiązana do kulturowego determinizmu i za Davidem Hume’em (i wielu innych marksistów) utrzymujesz, że człowiek rodzi się jako niezapisana karta..."
Taraku, bredzisz, jak potłuczony. Tego nie da się nawet wytłumaczyć demencją starczą. Utrzymujesz, że "to zachowanie jest typowe dla naszego gatunku", czyli twierdzisz, że jest niezależne od doświadczenia społecznego. Wyznajesz więc determinizm biologiczny, czyli, mówiąc prościej, elitaryzm, ponieważ nie trudno zauważyć, że w tych samych warunkach kulturowych ludzie zachowują się różnie.
Można to zjawisko tłumaczyć różnie, ale generalnie są dwa przeciwstawne stanowiska. Jedno, takie jak twoje, utrzymuje, że jedni są przyzwoitsi od innych. Trudno to wyjaśnić, skoro wszyscy mamy takie samo wyposażenie genetyczne, więc trzeba dodać kolejne nieuzasadnione założenie, że część jest dodatkowo wyposażona w geny "szlachetności", których brakuje innym. To stanowisko abstrahuje od zróżnicowania społecznego, traktując je jako nieistotne, ponieważ ważne jest wyłącznie wyposażenie genetyczne. Chociaż nauka i codzienny ogląd potwierdza wagę zderzenia kulturowego, nasz dzielny tarak ignoruje to, bo mu nie pasuje do jego rasistowskiej koncepcji.
Z drugiej strony, tarak wrzuca marksistowskie widzenie "gatunkowej istoty człowieka" w wąskie ramy determinizmu kulturowego i przypisuje mu tezę o "tabula rasa". Różnica między determinizmem kulturowym i Lockem a marksizmem polega zasadniczo na włączeniu czynnika historii do rozważań. Gatunkowe cechy ludzkie kształtują się w społeczeństwie, ale samo społeczeństwo podlega ewolucji. Ewolucja człowieka zachodzi więc w środowisku społecznym, które od zarania wypiera oddziaływanie przyrody, ponieważ sam sens społeczeństwa polega na uwalnianiu się od dominacji Natury, z wszelkimi złymi i dobrymi tego konsekwencjami. "Tabula rasa" w sensie prostej determinacji biologicznej to człowiek mógł być jednorazowo, na początku swej społecznej ewolucji. Później nie ma już mowy o niezapisanej kartce, ponieważ
jest ona wypełniona doświadczeniami społecznymi przekazywanymi z pokolenia na pokolenie.
"... a tymczasem z socjobiologicznego punktu widzenia tego rodzaju dociekania powinny mieć charakter porównawczy, a te prowadzą do wniosku, że jest to przejaw funkcjonowania systemu statusu, jednej z zasadniczych cech, z którymi przychodzimy na świat."
To koślawe zdanie taraka oznacza, ni mniej, ni więcej, że przychodzimy na świat ze statusem wpisanym w geny. Czyli, siedź, chamie, w swojej kurnej chacie i nie pchaj się do "elyty".
"Możemy poprawić swój status konkurując z innymi wtedy, gdy mamy szanse na sukces, a unikać konkurowania, gdy przewidujemy porażkę."
Przekładając to na "nasze": unikaj, chamie, konkurowania o podwyższenie statusu, bo tarak z góry przewiduje porażkę. Wynika dalej z tego, że dopóki trwa stabilny system zróżnicowania społecznego, każdy cham widzi, że nie ma szans, więc nawet nie podejmuje się wysiłku w celu poprawy swego losu. I to jest "po Bożemu".
"Ale gdy los robotnicze dziecko 'rzuci' na stanowisko kierownicze, to wówczas szansa na poprawienie swego statusu jest tak wielka, że mimo iż uwarunkowani jesteśmy pół na pół, to niezwykle rzadko argumenty intelektualne przeważą korzyści płynące z podwyższenia swego statusu."
Zdarzają się w historii sytuacje, kiedy to przed chamami pojawia się szansa, np. rewolucja wywołana przez nieodpowiedzialnych awanturników w rodzaju Lenina. Wtedy jest wielkie nieszczęście dla wszystkich, bo wiadomo, że cham bierze się za coś, czemu nie podoła.
Przy okazji zauważmy "jesteśmy uwarunkowani pół na pół" - cóż za "naukowa" dokładność! Tzn. że cham jest w połowie wyposażony w zdolności intelektualne, z których nie korzysta?
"I stąd ta wielkopańska wyniosłość u dzieci chłopskich i
robotniczych, nad czym tak ubolewasz."
Użycie słowa "stąd" sugeruje wnioskowanie. Problem w tym, że nie widzę wynikania. Po prostu tarak stosuje pseudonaukowe chwyty polegające na powoływaniu się na teorie, z których nie wynika jego wniosek.
Zasadniczy wniosek jest taki, że Stalin musiał przyjść i zrobić porządek z chamami. Za to go kochają drobnomieszczanie wszelkiego kalibru.
"Tego rodzaju rywalizacja odbywa się na wszystkich płaszczyznach życia człowieka - zawodowego, majątkowego, erotycznego, społecznego i bardzo często w powiązaniu ze sobą. To jest ta jedna z głównych przyczyn klęski komunizmu."
Jak to klęska? Przecież według tarak i nany Stalin zrobił z aspiracjami chamstwa porządek. Wychodzi na to, że niedostatecznie. Według taraka i nany realny socjalizm ewoluował w prawidłowym kierunku konwergencji z jedyną naturalną formą społeczną, czyli ze społeczeństwem burżuazyjnym. Wszak innego alternatywnego nie było. Ulepszenie "realnego socjalizmu" według SLD i jego popleczników zakłada gospodarkę kapitalistyczną, a właściwie rynkową, najlepiej z rozbudowanym systemem świadczeń socjalnych, o ile gospodarka na to pozwoli. Czyli kierunek obrany przez Stalina i jego biurokrację.
Co w tym złego?
Dlatego dążenia drobnomieszczaństwa są dążeniami biurokracji stalinowskiej, która na przestrzeni lat ewoluowała w kierunku socjaldemokracji. Było to logiczne, ponieważ bez rewolucji światowej nie było innego wyjścia.
Charakterystyczne, że najbardziej radykalne nurty, czyli lewicowy komunizm i mutacje, poprzez radykalny ruch symbolizowany przez Maj'68, przeżywały podobną ewolucję w kierunku socjaldemokratycznym, z naciskiem na demokrację.
Oznaczało to w praktyce zmianę opcji na drobnomieszczaństwo. I tak, paradoksalnie, stalinizm i utlraradykalizm spotykają się w tym samym punkcie - reprezentowania interesów drobnomieszczaństwa pod pozorem zanikania klasy robotniczej i przekształcania się jej w szeroką warstwę "klasy średniej", czyli - w praktyce - drobnomieszczańskiej.
Ewolucja biurokracji byłą przewidywana przez Trockiego. Rzeczywiste formy tej ewolucji były efektem konkretnych przyczyn historycznych, politycznych i ekonomicznych, ale sama ewolucja stała się faktem. Stąd nie stanowi zaskoczenia sojusz pozornych ekstremów, jak poststalinizm i posttrockizm.
Niechęć do przyznania się do owego sojuszu jest z obu stron pokrywana gromkimi pohukiwaniami na temat niewzruszonych zasad ideologicznych, które jednak pękają pod wpływem naporu samego życia. Im głośniejsze odżegnywania się, tym większa zbieżność interesów krystalizująca się po cichu.
.
Nie wiem o jaką książkę za 50 złotych chodzi ("Polityczne zwierzę" Szymborskiego jest sporo tańsze), ale "Psychologię ewolucyjną" Bussa, jeśli o słowo pisane w języku polskim chodzi, można sobie pobrać przez Sieć za darmo. Ma się rozumieć "nielegalnie", czego oczywiście, mając w sercu bojaźń bożą i ustawę o ochronie "praw autorskich", nie polecamy.
Natomiast jeśli chodzi o naszą "dyskusję", to ja tu korepetycji udzielać nie mam zamiaru. Niepomny, że wkraczając w matecznik oponenta mogę zostać zniszczony jego doświadczeniem, trzymam taki poziom, jaki i mi się serwuje, pijesz więc do siebie Pantaraku. O hipotezach nie wypowiada się tonem nieznoszącym sprzeciwu.
I powiedzmy sobie szczerze, że ktoś kto już wymyślił w swoim domciu technologię wykorzystania odpadów radioaktywnych w nieistniejących elektrowniach fuzyjnych jest ostatnią osobą, która może zarzucać komuś błaznowanie.
Na koniec przypomnę, że nadal czekam na wykazanie genetycznych uwarunkowań nacjonalizmu, bo z ustaleń m. in. p. e. wynikałoby raczej, że człowiekowi bliższy jest lokalny (anarcho-) komunizm, niż kult "molocha" :-)))
@Ulepszenie "realnego socjalizmu" według SLD i jego popleczników zakłada gospodarkę kapitalistyczną, a właściwie rynkową, najlepiej z rozbudowanym systemem świadczeń socjalnych, o ile gospodarka na to pozwoli.
Czyli kierunek obrany przez Stalina i jego biurokracji
Tak, 5latka, kolektywizacja i industrializacja to był typowy kierunek gospodarki rynkowej.
- Bartek, który podobno charakteryzował się zajadle antyreligijnym nastawieniem teraz pokazał swe inne oblicze i proponuje dla ruchu komunistycznego reguł obowiązujących w kościele katolicki, ba - stawia je za wzór. W tej sytuacji oczywiście bez trudu można myśleć o zjednoczeniu stalinowców i antystalinowców, ba nawet animistów i kanibali, tylko brakuje temu zamysłowi resztek powagi. To, że spór o stalinizm nie jest tylko odległą historyczną ciekawostka, ale ma znaczenie programowe i nie mogą go zdezaktualizować żadne potrzeby taktyczne to Bartkowi oczywiście do głowy nie przychodzi. Nie ma bowiem do omówienia żadnych taktycznych zagadnień ze stalinowcami, z pasożytami i hańbą ruchu komunistycznego. Sam Bartek zresztą dowodzi, że nie jest możliwa z nim poważna debata, bo jak sam manipulując określa współczesną KPP jako niestalinowską według wybranych przez siebie cytatów, to ukazanie innego oblicza tego podmiotu jest dla niego nieinteresujące, gdyż nadal usiłuje dyskutować o wybranym przez siebie fragmencie! A co do tej nieszczęsnej Albanii - panującą religią był tam islam, reszta miała znaczenie mniejsze, a odrodzenie islamu i chrześcijaństwa we współczesnej Albanii pokazuje żałosną skuteczność ateizowania pałką.
BB, EB - jak już chcecie rozmawiać z mlm między wami towarzyszami i doceniać wielkość filoprawosławnej i przepojonej raczej ideami Lwa Gumilowa niż Lenina KPRF Ziuganowa to wasz kolejny zwrot. Nawet nie będę wnikać w jego sens i powody.
...a później, że wystaje jej słoma z butów ( koniecznie brudna, bo to pogłębia efekt), traci swój, nadany
awansem, status. To nie ma nic wspólnego z Twoim chłopskim rodowodem (no, chyba jednak nie do końca chłopskim), a z Twoim osobistym brakiem kultury, co zdarza się nawet w najlepszych rodzinach - mówi się wtedy o "czarnej owcy".
No, ale to Twój wybór i Twoje teraz zmartwienie, bo UTRACIŁAŚ STATUS, co jest bolesne.
Na własnym przykładzie widzisz, że system statusów istnieje realnie - więc dalszy ciąg Twoich wywodów mogę spokojnie pominąć.
Jeszcze , żeby postawić kropkę nad "i", dodam, że osiągniecie podwyższonego statusu wiąże się ze zwiększonym wydzielaniem dopaminy, a jego utrata odwrotnie i dlatego tak to Cię dotknęło.
Ale znane są przecież chemiczne metody poprawienia sobie nastroju, więc radzę jak brat - skorzystaj.
"Bartek, który podobno charakteryzował się zajadle antyreligijnym nastawieniem teraz pokazał swe inne oblicze i proponuje dla ruchu komunistycznego reguł obowiązujących w kościele katolicki, ba - stawia je za wzór."
Przypisałeś mi sympatie stalinowskie, a teraz chrześcijańskie? Ciekawe połączenie: chrześcijański stalinista.
"W tej sytuacji oczywiście bez trudu można myśleć o zjednoczeniu stalinowców i antystalinowców, ba nawet animistów i kanibali, tylko brakuje temu zamysłowi resztek powagi."
Niby czemu? Jeśli kanibale i animiści podpiszą się pod poniższym tekstem to nie widzę powodu, żeby ich odrzucać:
"Celem jest ustanowienie politycznej dyktatury klasy robotniczej, uspołecznienie gospodarki, rewolucja kulturalna i marsz do socjalizmu i komunizmu. Żeby tego dokonać musimy odbudować świadomość klasową i rewolucyjną organizację robotników. Trzeba wypracować taktykę działania. Głosowanie? Strajk generalny? Powstanie? Wszystko na raz? A sojusznicy? Z jakimi warstwami pracowniczymi zawrzeć sojusz? To są tematy na dziś. O tym trzeba dyskutować. Na tym tle można się dzielić na frakcje, bo różne poglądy i wynikające z tego klarowne poddziały powinny być siłą, a nie słabością partii komunistycznej.
autor: Bartek, data nadania: 2011-09-23 11:58:36, suma postów tego autora: 707
Doktrynerstwo i sekciarstwo nie sprzyjają odrodzeniu ruchu komunistycznego. Jeśli kanibale i animiści zaprezentują własny program i taktykę i zdobędą większość w kierującej się zasadami demokratycznymi partii to obowiązkiem partyjnym wszystkich komunistów będzie realizować linię kanibalistyczno-animistyczną. Inne frakcje, w tym frakcja chrześcijańsko-stalinowska będą musiały podporządkować się. Na tym polega zjednoczony front komunistyczny przeciwko wspólnemu wrogowi klasowemu.
Po młodych, altstettinerze, można się było tego spodziewać. Nie jesteś chyba tym specjalnie zaskoczony.
Nie wziąłeś latarki, by mrok rozświetlić?
To niedopatrzenie?
Nie wydaje ci się przypadkiem, że przykładem świecisz?
Kiepsko jesteś uzbrojony, jak na polowanie w mroku.
"I powiedzmy sobie szczerze, że ktoś kto już wymyślił w swoim domciu technologię wykorzystania odpadów radioaktywnych w nieistniejących elektrowniach fuzyjnych jest ostatnią osobą, która może zarzucać komuś błaznowanie."
***
Nie chce mi się dyskutować z kimś, kto nie rozumie zdanka: "na razie teoretycznie", z powołaniem się na wybitnego znawcę tych zagadnień, pracującego nad tym właśnie projektem w St.Zjednoczonych.
To jak rozmowa głuchego ze ślepym.
Jeśli uda się kiedyś @M.Bucharinowi przeczytać te książki, o których wspomina, to sam znajdzie odpowiedź.
Może ją przyjąć lub odrzucić - wszystko zależy od tego czy rzeczywiście czyta, czy na razie tylko składa literki, a zrozumienie przyjdzie później.
to znów ci się Ziuganow przyśni. Zaliczysz może nawet konwencję wyborczą. Na Rossiji 24 znajdziesz nawet transmisję bezpośrednią.
"BB, EB - jak już chcecie rozmawiać z mlm między wami towarzyszami i doceniać wielkość filoprawosławnej i przepojonej raczej ideami Lwa Gumilowa niż Lenina KPRF Ziuganowa to wasz kolejny zwrot."
A TYLE INSYNUACJI!!!
"Nawet nie będę wnikać w jego sens i powody."
Masz najwyraźniej problem z tym wnikaniem, nie tłumaczy cię nawet słaba znajomość rosyjskiego.
I jeszcze się silisz na złośliwości. Zdumiewające.
mlm, trochę ci nie wyszło to przedstawianie wyższości kolektywizacji i industrializacji w realnym socjalizmie. Ten etap kraje kapitalistyczne miały już za sobą: wyrugowanie drobnej gospodarki chłopskiej na rzecz wielkich gospodarstw towarowych oraz uprzemysłowienie po trupach uwolnionej nagle ludności "zbędnej". Pozostaje planowanie, wykorzystywane w wielkiej skali przez zarządców interesów burżuazyjnych w okresach wojny oraz na mniejszą skalę w przedsiębiorstwach w okresie pokoju. Indywidualne wysiłki w kierunku zracjonalizowania swego działania ekonomicznego dają, w skali całej gospodarki kapitalistycznej, efekt sprzeczny z zamierzonym, ponieważ zderzają się z tzw. anarchią rynku, co widać zresztą gołym okiem przy okazji różnych kryzysów.
Przejmowanie elementów planowania w kapitalizmie oraz reformy w kierunku urynkowienia gospodarki (nazywane dopuszczaniem działania prawa wartości) w socjalizmie realnym, to były sztandarowe objawy teorii konwergencji. Historia pokazuje, że szybciej do punktu styku poruszała się jednak gospodarka krajów naszego obozu. Dlaczego? Ponieważ biurokracja nie dopuszczała możliwości stworzenia systemu, który byłby czymś nowatorskim w stosunku do kapitalizmu. Ścieżka, raz wolniejsza, raz szybsza, w kierunku kapitalizmu była narzucona przez biurokrację, nie przez robotników.
Niezależnie od stanu świadomości klasy robotniczej, obiektywnie wskazuje na to fakt, że biurokracja OBIEKTYWNIE odnalazła się o niebo lepiej w kapitalizmie niż robotnicy. Lubisz szukać tego, komu jakieś procesy OBIEKTYWNIE służą. Dlaczego więc w stosunku do biurokracji zmieniasz nagle sposób rozumowania?
taraku, a merytorycznie masz coś do powiedzenia, czy status inteligenta utraciłeś jeszcze w PRL?
Zawsze możesz wystąpić do IPN o status pokrzywdzonego...
Wiesz, altstettinerze, jesteś podobny do Zychowicza. Nie mam tu na myśli podobieństwa fizycznego, tylko predyspozycje intelektualne.
Otóż Zychowicz, przechodząc z koterii do koterii przyjmuje całkowicie punkt widzenia obecnej. To by jeszcze jakoś uszło, chociaż od człowieka w pewnym wieku
należałoby oczekiwać większej stałości poglądów. Gorzej, że - wiedziony doświadczeniem - nie podchodzi on do każdej obecnej koterii krytycznie, ale utożsamia się z całą jej przeszłą i przyszłą aktywnością, negując tym samym samego siebie z okresów wcześniejszych.
Jednak jako człowiek ambitny nie trzyma się w cieniu, oddając, np. refleksji nt. własnych słabości, które przez całe życie kazały mu ciskać się od jednego do drugiego
janczarstwa, tylko oddaje swe pióro na usługi obecnego lidera.
Coś podobnego zdarzyło się tobie.
Więc jeśli chcesz się kajać za grzechy, to rób to na własny rachunek.
Inaczej jesteś równie wiarygodny, co Zychowicz.
Biurokracja nie chciała, ale musiała obalić "realny socjalizm" przez tępych roboli?
Biurokraci, czyli nowi burżuje nie chcieli rozszabrować upaństwowionej gospodarki Polski Ludowej, ale pod wpływem ciemnej masy roboli musieli. Nie mieli innego wyjścia i z ciężkim sercem rzucili się na majątek Polski Ludowej, którym wcześniej dysponowali gównie we własnym interesie. Teraz stali się właścicielami pełną gębą, kapitalistami z prawdziwego zdarzenia. Tacy z nich komuniści. Tak bronili socjalizmu przed ciemną masą roboli.
Jeśli robole byli tacy ciemni to robotnicza partia i robotnicze państwo miały obowiązek ich oświecać, a nie wywłaszczyć i kopnąć w d…
Dlaczego tego nie robili?
Tu dochodzimy do sedna sprawy: nie mieli interesu, żeby ciemną masę roboli oświecać, wrażać do zarządzania gospodarką, podnosić zaangażowanie polityczne. Przecież wdrożenie roboli do rządzenia krajem oznaczałoby ich marginalizację i sukcesywny zanik, jako uprzywilejowanej warstwy społecznej. Przeciwnie! Utrzymywanie roboli na niskim poziomie świadomości (nazwijmy to "w ciemnocie") leżało w ich interesie, jako kierowniczej kasty, która rządzi ciemną masą. Dla utrwalenia swojej pozycji potrzebna im była burżuazyjna kontrrewolucja, a nie rozwijanie rewolucji robotniczej w kierunku socjalizmu i komunizmu. W ich interesie był kapitalizm, a nie socjalizm. Socjalizm oznaczał marginalizację i zanik ich kasty. Kapitalizm oznaczał utrwalenie ich statusu nowej burżuazji.
To nowi burżuje z PZPR, ukrywający się za czerwonymi sztandarami, ponoszą odpowiedzialność za kontrrewolucję, bo mieli być awangardą rewolucji robotniczej, a stali się awangardą burżuazyjnej kontrrewolucji.
Nie uwzględnienie przez marksistów w planach naprawy świata systemów statusów, było powodem utraty wiarygodności całego systemu, a w konsekwencji jego demoralizacja i upadek.
I gdy tak czytam jak się miotasz, żeby wyjaśnić przyczyny oderwania się biurokracji od reszty społeczeństwa, "zdrady ideałów rewolucji" i temu podobne banialuki, wiem że nie zrozumiesz dlaczego stalinizm był niemożliwym do uniknięcia etapem porewolucyjnym.
Że gdyby Stalinowi zmarło się wcześniej niż Leninowi,
to i tak jakiś inny dzierżymorda robiłby to samo.
Tak, tak, droga EB, system statusów to najważniejsza z ważnych kwestia personalna.
A osobistą zaczepkę poszczam mimo uszu, bo rozumiem powody - ale nie przesadź, bo znowu napiszę coś niemiłego pod Pani adresem.
@mlm, trochę ci nie wyszło to przedstawianie wyższości kolektywizacji i industrializacji w realnym socjalizmie. Ten etap kraje kapitalistyczne miały już za sobą
Nie na temat. Teza wasza dotyczyła tego że Stalin realizował program SLD gospodarki rynkowej. Nie przesadzę jeśli napisze, że jesteście niespełna rozumu.
@Przejmowanie elementów planowania w kapitalizmie oraz reformy w kierunku urynkowienia gospodarki (nazywane dopuszczaniem działania prawa wartości) w socjalizmie realnym, to były sztandarowe objawy teorii konwergencji. Historia pokazuje, że szybciej do punktu styku poruszała się jednak gospodarka krajów naszego obozu. Dlaczego? Ponieważ biurokracja nie dopuszczała możliwości stworzenia systemu, który byłby czymś nowatorskim w stosunku do kapitalizmu.
Dobrze, teoria konwergencji. Tylko, ze to nie ma nic do rzeczy. Libia Kaddafiego była 1000 razy bardziej "skonwergenowana" z kapitalizmem niż ZSRR czy PRL.
@Niezależnie od stanu świadomości klasy robotniczej, obiektywnie wskazuje na to fakt, że biurokracja OBIEKTYWNIE odnalazła się o niebo lepiej w kapitalizmie niż robotnicy. Lubisz szukać tego, komu jakieś procesy OBIEKTYWNIE służą. Dlaczego więc w stosunku do biurokracji zmieniasz nagle sposób rozumowania?
Co to ma do rzeczy. Kadafi po rewolucji w zielonej Libii tez lepiej ułożył się niż libijscy robotnicy. Ale to nie zwalnia ludzi lewicy z obrony Libii przed imperializmem, wy (po Trockim) uznaliście błędnie że grzechy biurokracji zwolniły was z obrony Polski Ludowej czy Związku Sowieckiego.
A w ramach ciekawostki, w b. NRD czy Rumunii, biurokracja zapłaciła więzieniem albo szwadronem śmierci. W porównaniu z nimi trockiści odnaleźli się wspaniale w kapitalizmie, nikt was nie ściga , ani nie zamyka, ani nie rozstrzeliwuje. Swoją prasę też możecie legalnie drukować. Wasze stanowisko jest całkiem logiczne, w przeciwieństwie do robotników mieliście interes w obaleniu państw proletariackich.
@Utrzymywanie roboli na niskim poziomie świadomości (nazwijmy to "w ciemnocie") leżało w ich interesie,
W interesie cara i kapitalistów też to leżało, a jednak doszło do 1917. Powinno cię to zaciekawić, a jeszcze ciekawsze, że car nie wydawał dzieł zebranych Marksa, Engelsa i Lenina, nie organizował akademii z okazji 1 maja i 7 listopada a w urzędach, szkołach i mediach nie obowiązywał rozdział kościoła od państwa
Można zgłupieć, BB tak to oszołomiło, że uznali "w kapitalizmie będzie łatwiej dotrzeć do robotników" i wybrali obóz imperializmu.
Istotnie, to nie dyskutować chce ten, który tonem nieznoszącym sprzeciwu posługuje się demagogicznymi twierdzeniami, że coś "istnieje w teorii". I to nie byle co "istnieje", konkretna technologia "istnieje"... "w teorii".
Sądzę, że ktoś taki nie będzie też w stanie podejść z właściwym dystansem do teorii serwowanych przez psychologów ewolucyjnych, więc może lepiej byłoby, gdyby pewnych dzieł nie czytał.
Na koniec ponawiam oczywiście pytanie o nacjonalizm i o tytuł poleconej mi publikacji, gdzie znajdę te informacje.
Serwujesz pan obrzydliwe pseudonaukowe, wulgarnie naturalistyczne slogany. Absolutyzujesz wpływ czynnika biologicznego, a umniejszasz wpływ czynnika społecznego. To obrzydliwa, reakcyjna ideologia burżuazyjna, którą wciskasz pan tu jako ostatnie słowo nauki. Celem tej "nauki" jest wykazanie, że kapitalizm jest wieczny i że nie ma wobec niego alternatywy.
"Nie na temat. Teza wasza dotyczyła tego że Stalin realizował program SLD gospodarki rynkowej. Nie przesadzę jeśli napisze, że jesteście niespełna rozumu."
Nie przesadzę, jeśli powiem, że stosujesz demagogię i ustawianie przeciwnika, co, oczywiście, jest zrozumiałe przy braku rzeczowych argumentów i przy zacietrzewieniu zamiast krytycznej refleksji.
Nie Stalin realizował program SLD, ale biurokracja, która później znalazła się w SLD, zrealizowała konsekwentnie program odbudowy gospodarki rynkowej zapoczątkowany przez biurokrację stalinowską. Dla biurokracji był to jedyny
dostępny jej intelektualnie i zgodny z jej materialnym interesem sposób na ocalenie państwowej "racji stanu", dla której to stalinizm jest tak wysoko ceniony przez taraka czy nanę. Bo przecież nie o rewolucję socjalistyczną chodziło biurokracji, tarakowi czy nanie.
Udowodnienie tezy, że obrona państwa, które przestało być robotnicze, a zaczęło dążyć do włączenia się do rodziny państw uznanych przez tzw. międzynarodową społeczność, jest tożsama z obroną socjalizmu, pozostawiam tobie.
Z mojego punktu widzenia jest to zadanie dość karkołomne.
Co do stanowiska wobec utrzymania PRL, to - chociaż ta informacja jest dla ciebie niewygodna, bo ignorujesz ją mimo oczywistości wynikającej z naszej działalności - mieliśmy świadomość, że jedyną formą obrony resztek
"realnego socjalizmu" było zmobilizowanie robotników w obronie własnych interesów przeciwko biurokracji, która przerodziła się już w zalążek burżuazji kompradorskiej. W przeciwieństwie do (post)trockistów, którzy uznali,
że demokracja burżuazyjna pozwoli lewicy radykalnej zinstytucjonalizować się w nowym państwie, na wzór tego, co działo się na Zachodzie, gdzie (post)trockiści włączyli się w tzw. nowe ruchy społeczne o charakterze
drobnomieszczańskim.
Dlatego byliśmy zwalczani równie bezwzględnie przez (post)trockistów oraz przez biurokrację jednocześnie.
Posttrockiści wciąż stosują ten sam szablon myślenia mimo 20 lat doświadczeń. Dlatego dziś w "arabskiej wiośnie" doszukują się możliwości wybuchu "rewolucji" o charakterze socjalistycznym, choćby i przechodziła
ona przez etap "rewolucji burżuazyjnej". Czy jest to to samo, co było 20 lat wcześniej?
Dlaczego wtedy i my uważaliśmy, że możliwa jest odnowa ruchu robotniczego na fundamencie walki z przechodzącą już jawnie na pozycje prokapitalistyczne biurokracją, a dziś wykluczamy możliwość przerodzenia się "arabskiej wiosny" w rewolucję socjalistyczną?
Otóż: uważaliśmy, że ponad 20 lat temu była możliwość
wykorzystania sytuacji, ponieważ istniał jeszcze wtedy obóz "realnego socjalizmu", a powrotu do kapitalizmu robotnicy nie chcieli. Ba, państwa kapitalistyczne wcale nie spodziewały się takiego obrotu sprawy, że blok wschodni zaniknie. A decyzję o jego demontażu podjęła biurokracja, a nie robotnicy.
Podobnie jak (post)trockiści byliśmy przekonani, że w naszym obozie wystarczy "rewolucja polityczna", ponieważ fundamenty obejmujące własność kolektywną istnieją, chociaż są one formalne, a nie faktyczne.
Różnica zdań między nami a (post)trockistami polegała na tym także, iż mieliśmy negatywne zdanie o docieraniu do klasy robotniczej poprzez hasła odwołujące się do nacjonalizmu czy religijności. Dla posttrockistów była to
danina, jaką zawsze wykorzystywali u siebie w celu przyspieszenia i ułatwienia sobie drogi do klasy robotniczej. Zamiast pracy nad rozwijaniem jej świadomości, którą miało zastąpić przywiązanie robotników do ich populistycznych haseł, a następnie ślepe zaufanie. Taktyka ta była po prostu łatwiejsza, a jej eskalacja wynikała z rywalizacji między licznymi tendencjami posttrockistowskimi na Zachodzie.
W Polsce wyrażała się ona we włączaniu się w działalność
"Solidarności" (wpierw jeszcze w popieranie KOR-u). Dokładnie tak samo, po latach, bezkrytycznie popierały te nurty "Pomarańczową Rewolucję" na Ukrainie czy opozycję demokratyczną na Białorusi. Co nie oznacza, że nurty te "przeszły na stronę imperializmu", jak sobie demagogicznie upraszczają sprawę różni mlm czy spartakusowcy. To taka - paradoksalnie - "stalinowska" giętkość taktyczna i punkt styczny między
przeciwstawnymi biegunami lewicy rewolucyjnej.
Co do Kadafiego: dzisiejsza sytuacja różni się od tej przed 25-30 lat.
Świat nie jest już dwubiegunowy, nawet jeśli waga obu biegunów nie była równoważna. Jeśli jeszcze 20-25 lat temu było do czego się odwoływać, czyli do istnienia namacalnej alternatywy wobec bezalternatywnego świata
kapitalizmu, o tyle dziś sytuacja jest trudniejsza dla rewolucjonistów.
Chodzi mianowicie o kierownictwo rewolucyjne. To istniejące jest przeżarte oportunizmem i uwikłane we własne bazy drobnomieszczańskie. Stąd ciągoty do punktu widzenia anarchizmu i wiara w moc sprawczą spontanicznych buntów. To, że nie ma równoważącego bieguna w postaci "obozu socjalistycznego" wydaje się posttrockistom sytuacja korzystną, ponieważ nie ma zagrożenia
degeneracją stalinowską w łonie kierownictwa ruchu.
Problem z taką taktyką, jaki my dostrzegamy, polega na tym, że pozostałe w polu kierownictwo rewolucyjne, które uzurpuje sobie status lidera w światowym ruchu, czyli
posttrockiści, znalazło się - podobnie jak stalinizm - uwikłane w układy z drobnomieszczaństwem. Czyli to, co zyskano na zejściu stalinizmu, stracono w wyniku ewolucji trockizmu na pozycje drobnomieszczańskie.
Biorąc pod uwagę różnorodne wpływy, jakie miały na radykalną lewicę alternatywne wobec marksizmu koncepcje teoretyczne, przyswajane przez "marksizm otwarty", nie wydaje się, aby celem głównych tendencji posttrockistowskich pozostał projekt marksistowski, raczej ewolucja kapitalizmu w kierunku społeczeństwa opartego na gospodarce rynkowej i rozwiązującego problemy wynikające ze sprzeczności kulturowych bardziej niż klasowych. Pamiętać jednak należy, że tendencje te są mocno spluralizowane.
Takie widzenie świata nieco załamuje się pod wpływem obecnego kryzysu strukturalnego kapitalizmu, ale nie wpływa to na dominującą ideologię tego nurtu, do którego dołączyły nurty anarchizujące i drobnomieszczańskie, dla których tradycja leninowska jest równie obca, co stalinowska.
W rebeliach wobec "dyktatorów" arabskich posttrockiści postrzegają wyraz już właściwej strategii i taktyki ruchu klasowego, ponieważ "klasowy" oznacza dla nich dowolne cokolwiek, byle brzmiało radykalnie. Chodzi o to, że
ludzie mają już właściwą świadomość, ponieważ buntują się przeciwko brakowi demokracji, a to jest najważniejsze kryterium z tego nowego/starego punktu widzenia.
My dostrzegamy w ataku kapitału na Kadafiego podobny mechanizm, jaki miał miejsce w przypadku PRL, ZSRR i reszty obozu. Można się układać z wrogiem, tak jak to robił Zachód z "demoludami", ale nigdy nie zostanie im
wybaczony "grzech pierworodny", czyli zakwestionowanie własności prywatnej, nawet gdyby potem biurokracja czy Kadafi sto razy wycofywali się z tego "grzechu".
Tu nie ma odkupienia. To kwestia zasad. Dlatego Kadafi był naiwny, podobnie jak biurokracja stalinowska. Stalinowi wydawało się, że wszedł do grona "mężów stanu", ponieważ został przyjęty jak równy do grona zwycięzców z II wojny światowej. Co uzyskały jednak te reżymy w wyniku uwiarygodnienia się w oczach burżuazji? To, że Zachód nie interweniował bezpośrednio w celu obalenia istniejącego systemu. Natomiast wspierał ruchy wewnętrzne aktywne
pod hasłem demokratyzacji.
Mamy więc taki mechanizm: biurokracja ewoluuje w kierunku gospodarki kapitalistycznej, jednocześnie odpuszczając terror państwowy. Wyzyskiwanie robotników pod hasłem budowy socjalizmu w pierwszym okresie przekształca
się w utrwalanie tego wyzysku w miarę ewolucji systemu w kierunku gospodarki rynkowej. Demokratyzacja dotyczy głównie pozostałych grup społecznych. Wrogość biurokracji wobec klasy robotniczej skutkuje odcięciem się od jedynej klasy, której interesem jest socjalizm, na rzecz zyskiwania ograniczonego przyzwolenia innych grup społecznych, których poparcie jest niepewne, gdyż socjalizm nie leży w ich żywotnym interesie czy w takim stopniu, jak w przypadku robotników. Ruch komunistyczny w
Polsce jest rozbity przez Stalina, a następnie pozbawiony bazy do odbudowy wpływów wśród robotników ze względu na politykę stalinizmu. W efekcie mamy zwiększone oddziaływanie ideologii drobnomieszczańskiej zarówno na
biurokrację, jak i na klasę robotniczą. W rezultacie mamy skutek odpowiadający kierunkowi ewolucji systemu.
"Kadafi po rewolucji w zielonej Libii też lepiej ułożył się niż libijscy robotnicy. Ale to nie zwalnia ludzi lewicy z obrony Libii przed imperializmem, wy (po Trockim) uznaliście błędnie, że grzechy biurokracji
zwolniły was z obrony Polski Ludowej czy Związku Sowieckiego."
Zauważ, że jak na razie, to nie bronisz Libii przed imperializmem, ale co najwyżej przed posttrockistami na lokalnym forum dyskusyjnym. Więc po co to napinanie rachitycznych muskułów?
"A w ramach ciekawostki, w b. NRD czy Rumunii, biurokracja zapłaciła więzieniem albo szwadronem śmierci. W porównaniu z nimi trockiści odnaleźli się wspaniale w kapitalizmie, nikt was nie ściga, ani nie zamyka, ani
nie rozstrzeliwuje. Swoją prasę też możecie legalnie drukować. Wasze stanowisko jest całkiem logiczne, w przeciwieństwie do robotników mieliście interes w
obaleniu państw proletariackich."
Ceausescu z żoną zapłacili głową w ramach wystawiania kozła ofiarnego po to, aby zapobiec rozliczaniu biurokracji jako całości, co potrzebne było jej do uwiarygodnienie się w nowej sytuacji. Podobny cel miały pokazowe rozprawy w NRD, a u nas cyrk z Jaruzelskim i Kiszczakiem.
W porównaniu ze stalinizmem, demokracja burżuazyjna - dopóki czuje zdecydowaną przewagę - faktycznie lepiej się prezentuje, jeśli to miałeś na myśli. Przynajmniej udaje praworządność. Jak na razie, to i strony KPP nie zostały zamknięte, choć zapewne nie zostało jeszcze powiedziane
ostatnie słowo. Faktycznie, komuniści, a nie trockiści (chyba że zacznie się jakiś powszechny bunt) mają szansę znaleźć się wśród ostro prześladowanych, jeśli
zaczną stanowić siłę, czyli realne zagrożenie. Jeśli nastąpi destabilizacja sytuacji politycznej w Rosji, to możemy się jeszcze zdziwić.
- BB, EB, - moja, jakże niedoskonała, znajomość języka Puszkina wystarczy, by precyzyjnie zdefiniować partię Ziuganowa, w której Lenin pełni jedynie funkcję totemu. Macie jakieś inne opinie, czy też określając znaczenie partii koncentrujecie się jedynie na wartościach poparcia wyborczego i rytualnych deklaracjach?
Długoletnia znajomość nie jest podstawą do przypisywania mi udziału w wydumanych "koteriach" i w ten sposób porządkowania sobie świata. To zresztą nic nie wnosi, gdy powiecie, że Zbyszek przystał do tych czy tamtych i co - w związku z tym możecie się nie przejmować moją opinią, bo jest a priori wroga? Spieramy się o jakieś meritum, a wy namiętnie szukacie kto z kim i dlaczego, stąd te strzały kulą w płot o jakiejś konferencji. Nie zauważyliście, że koterie się posypały, tylko PPP jeszcze ledwo się trzyma za jakieś, podobno związkowe, pieniądze i wasz mniemany nabytek - Jakubowski - właśnie startuje z ich listy. A bierzcie ich sobie wszystkich, z mlm i Bartkiem w pakiecie.
I cóż oni, owi "młodzi" zrobią - wyjmą wieczorem kupione w Biedronce kostiumy batmana i spidermana i nocą wyjdą na miasto?
- Bartku, nie twierdzę i nie twierdziłem, że jesteś chrześcijańskim stalinowcem, mam jednak wrażenie, że niewiele wiesz o zasadach partii komunistycznej i usiłujesz świat pojąć dostępnymi Tobie kategoriami. W szkole była religia, trzeba było mieć piątki, to się przejąłeś. Stalin był w prawosławnym seminarium, Castro w jezuickim liceum, stąd nauka, że wszystko trzeba przyjmować krytycznie. Pisałem już kiedyś w rozmowie z sierpem i młotem, że młodzi ludzie często rywalizację polityczną pojmują w kategoriach polityki wizerunkowej, że jak prawica kopie lewicę, to trzeba ileś tam razy więcej temu dokładnie zaprzeczyć i będzie o.k. To się niekiedy sprawdza w Wikipedii, ale nie w realu. Siła tkwi nie w żarliwości przekonań, ale w zrozumieniu procesu historycznego. Stalinizm nie uczy zrozumienia procesu historycznego, stalinowcy nie uczą niczego. Stalinizm to zakłamanie, cenzura, tchórzliwe i głupkowate "dopasowywanie" historii, kultury i nauki do potrzeb aktualnej polityki, to całkowite zaprzeczenie marksizmu. Biurokratyczne nieuctwo doprowadziło Stalina do przyjęcia łysenkizmu czyli odrzucenia genetyki i de facto ewolucjonizmu. To nie przypadek, to prawidłowość. Dodaj do tego antysemityzm, protochronizm. Piękna sprawa...
Świetnie, ale po kiego grzyba mi kadzisz o tym stalinizmie?
Wasz esej można skrócic do meritum
@mieliśmy świadomość, że jedyną formą obrony resztek "realnego socjalizmu" było zmobilizowanie robotników w obronie własnych interesów przeciwko biurokracji, która przerodziła się już w zalążek burżuazji kompradorskiej.
Ależ Bartolik mówi to samo. Podobno w interesie Libijczyków jest obrona własnych interesów przeciwko Kaddafiemu. I to wszystko w czasie kiedy imperializm dąży do jego obalenia, tak jak dążył do obalenia "komunizmu w bloku wschodnim".
I tak samo jak Bartolik żeby nie stracić lewicowej twarzy ataki na Libię maskuje robiąc z Kaddafiego nie wiadomo jakiego kapitalistę, bogacza i wspólnika Zachodu, to samo wy robicie z PRL, teorie konwergencji, niczym albo nie wiele się nie różniła od kapitalizmu, rządy w niej sprawowała burżuazja kompradorska, a robotnicy byli wyzyskiwani - dopiero taka "analiza" pozwala wam z czystym sumieniem zaatakować we wspólnym froncie z imperializmem, i uważać, że nie pobrudziliście sobie rąk.
Oczywiście, jest to tylko dobre samopoczucie.
Altstettiner:
"W szkole była religia, trzeba było mieć piątki, to się przejąłeś. Stalin był w prawosławnym seminarium, Castro w jezuickim liceum, stąd nauka, że wszystko trzeba przyjmować krytycznie. Pisałem już kiedyś w rozmowie z sierpem i młotem, że młodzi ludzie często rywalizację polityczną pojmują w kategoriach polityki wizerunkowej, że jak prawica kopie lewicę, to trzeba ileś tam razy więcej temu dokładnie zaprzeczyć i będzie o.k. To się niekiedy sprawdza w Wikipedii, ale nie w realu. Siła tkwi nie w żarliwości przekonań, ale w zrozumieniu procesu historycznego."
O co tu idzie i jak to ma się do mnie?
Widać, że chcesz się dopieprzyć na siłę, ale z braku argumentów wychodzą takie mętne wypociny.
@W porównaniu ze stalinizmem, demokracja burżuazyjna - dopóki czuje zdecydowaną przewagę - faktycznie lepiej się prezentuje.
I dlatego jesteście cześcią - co prawda jego "lewicowym" skrzydłem - obozu imperializmu.
Przypomnij, Zbyszku, jeśli łaska.
Radzę doczytać do końca artykuł M.R.Cholmskiej
http://grachev62.narod.ru/mnpt/chapt28.htm
Zastawiam się, Zbyszku, skąd ty czerpiesz wiedzę o nas i względach jakimi darzymy KPRF Ziuganowa. Może Borys widział nas na sobotniej konwencji wyborczej KPRF, a może pomylił tę konwencję z równoległymi - Jedinoj Rossii i Sprawiedliwoj Rossii? Tak się jakoś składa, że wszystkie zaliczyłem.
Ty sobie z nas żarty stroisz, a nam nie wolno?
Nie chcecie przyjąć naszych referatów na konferencję ANTYSTALINOWSKIEJ PLATFORMY WSPÓŁPRACY, no to nie. Ale przynajmniej moglibyście ujawnić wasz dorobek w zwalczania stalinizmu. Przypominamy, że prace Ostapa Bendera już zaopiniowaliśmy.
Wspomniany przez ciebie Dawid Jakubowski przyznaje się do trzyletniego związku bynajmniej nie z nami, lecz z Nową Lewicą. Nie zaprzeczysz chyba, że utrzymywałeś z nim stosunki partyjne.
Co ty nam tu znów próbujesz naraić "wszystkich, z mlm i Bartkiem w pakiecie"? My tylko ciebie chcemy.
Nie będziesz już musiał, koguciku, w samym płaszczu nocą wychodzić na miasto.
Mamy dla ciebie T-shirt z napisem GSR FOREVER i odpowiedni podkład muzyczny:
Yello THIED UP IN RED
http://www.youtube.com/watch?v=mnJIL-lvXnI
Nie twierdzę, że jest wieczny, ale w dzisiejszych czasach rzeczywiście nie ma alternatywy.
Ale kapitalizm ulega ciągłym zmianom i LEWICA powinna
naciskać na to, by te zmiany zmierzały w kierunku prawdziwej partycypacji szerokich rzesz ludności w zarządzaniu państwem i gospodarką, której pomyślny rozwój jest JEDYNĄ rękojmią powszechnego dobrobytu. To jest cel równie trudny do osiągnięcia, co Pańska rewolucja - może nawet ( w jakimś sensie) sam jest rewolucją.
Pańskie idealistyczne przekonanie, że poprzez REWOLUCJĘ KLASOWĄ można doprowadzić do dobrobytu ludzi pracy, jest pozbawione realnych podstaw. Nie ma dziś w Polsce marksistowskich klas społecznych , ani odpowiedniej sytuacji politycznej, umożliwiającej przechwycenie władzy - zatem organizowanie struktur może narazić Pana jedynie na przykrości.
Stalinizm, leninizm, trockizm, maoizm ( a dlaczego zapominacie o Pol Pocie?), to dziś historia i próba wykorzystania tych kalek do bieżącej działalności jest śmieszna, każdy kto to czyta trzyma się ze śmiechu za brzuch
- takie to anachroniczne.
Proponuję chwilę muzyki, ale ostrzegam, że robi porażające wrażenie.
http://www.youtube.com/watch?v=LatorN4P9aA&ob=av2e
Ku pamięci - tako rzekła EB;
autor: EB, data nadania: 2011-09-19 15:25:40,
Możecie nie pamiętać, w ciągu kilkunastu dni dokonaliście tylu zwrotów, ale mógłbyś Włodku tak brutalnie i pogardliwie nie dezawuować udziału EB w dyskusji.
Dawid Jakubowski był wprawdzie ze mną niegdyś w Nowej Lewicy, ale on wstąpił wiosną 2006, zaś ja wystąpiłem we wrześniu 2007, co na wspólne 3 lata się nie sumuje. Nie ujawniał wówczas swych obecnych, prostalinowskich, KPP-owskich poglądów (może ich nie miał, nie potrafię ocenić), jedyną istotną polemikę stoczyłem z nim wtedy w sprawie stosunku do Białego Miasteczka.
Wasz wymarzony pakiet - mlm, Jakubowski, Bartek - powinien być wasz, po coś tę rozmowę "między wami towarzyszami" toczycie. Zawsze doceniałem Włodku, Twoją finezyjną sztukę debaty i umiejętność odbiegania od tematu.
- Bartku - nikt nie musi wmawiać Ci stalinizmu, od którego teraz się dystansujesz, ale jak chcesz się z nimi zjednoczyć i jak później Cię przegłosują, to będziesz grzecznie wykonywał ich dyrektywy? To kim jesteś, skoro chcesz z nimi, jako rzekomymi komunistami - jedności? Do meczetu idzie się po islam, do szynku po wódkę, do agencji towarzyskiej po płatny seks, ty nie wiesz, po co idziesz do stalinowców?
My mówimy o pewnej narastającej tendencji ("... przeciwko biurokracji, która przerodziła się już w zalążek burżuazji kompradorskiej"), która okazała się prawdziwa, a była przewidywana dużo wcześniej przez Trockiego. Nikt nie kazał biurokracji podporządkowywać się analizom Trockiego. Rzecz w tym, że jeśli jakiś proces nie rozwija się w swoim naturalnym, by tak rzec - fizjologicznym, kierunku, to musi się degenerować, bo nic nie trwa
niezmiennie w miejscu.
Problem był więc przez cały ten czas, niemal jedno stulecie, w tym, w jakim kierunku powinien system ewoluować. Stalinizm oznaczał trwanie na pozycjach
kompatybilnych z systemem burżuazyjnym - budowanie dumy
narodowo-państwowej, oparcie się na drobnomieszczaństwie jako na warstwie najbardziej państwowotwórczej (literaccy przedstawiciele ideologii państwowej, uzależnieni od redystrybucji dochodów kanałami aparatu władzy) w
przeciwieństwie do klas pracujących (robotnicy i chłopi) na najniższym i najbardziej podstawowym poziomie, które tradycyjnie, a więc łatwo, były podporządkowywane interesom aparatu władzy.
To były obiektywne podstawy degeneracji typu biurokratycznego. Gdzie tkwił błąd Stalina, który wszak całkiem prawidłowo kombinował (podobnie jak Kadafi, Chavez, Castro i inni), jak tu ocalić względną niezależność, tak wpasować się w otoczenie, aby nie ściągać na siebie groźby bezpośredniego ataku?
Stalinowi bardzo ułatwiła ten proces wygrana w II wojnie światowej. Mimo zimnej wojny, wynikiem było uznanie status quo. Przecież Zachód nie potępiał Stalina za jego zbrodnie, nie bądźmy dziećmi. To tylko pretekst. Zachód zawsze potrafi znaleźć usprawiedliwienie dla tyranów i dyktatorów. Chyba że interesy dyktują im oburzanie się na
dyktaturę takiego czy innego przywódcy, którego wiarygodność podważają własne społeczeństwa.
Stalinowcy wzdychają do Stalina, bo ten zapewniał uznanie systemu państw wyłonionych z rewolucji (choć dawno już nie realizujących programu rewolucji) wśród otoczenia kapitalistycznego. Czyli cenią Stalina za mimikrę wobec burżuazji. Czy jest to powód do dumy? Dla nas wątpliwy. Ale dla taraka czy nany wystarczający.
W zasadzie jedynym argumentem na rzecz inności państw "realnego socjalizmu" jest brak bezrobocia. Wszelkie inne wyróżniki z czasem odchodziły do lamusa. Przy niezbędnych reformach ekonomicznych i ten argument powoli, acz
konsekwentnie, tracił moc.
Ale wracając do pytania o "błędy Stalina": system nie miał konsensusu wewnętrznego. Jego pierwotna i, jak się okazało, najmocniejsza legitymizacja opierała się faktycznie na aspiracji do zniesienia stosunków klasowych i wyzysku klasy robotniczej. Cała polityka stalinizmu natomiast szła w kierunku przywrócenia państwu rzekomo robotniczemu charakteru państwa nie różniącego się w kwestii legitymizacji od państw kapitalistycznych.
Czyli legitymizacji opartej na patriotyzmie, racji stanu itp.
Faktem jest, że po okresie prób bezpośrednich interwencji, po okresie faszyzmu i wojny światowej, ze strony państw kapitalistycznych przestało istnieć bezpośrednie zagrożenie. To zagrożenie mogło się pojawić
wyłącznie pod warunkiem wewnętrznej słabości państw realnego socjalizmu. I tu właśnie tkwiła istota słabości systemu. Biurokrację interesowało wyłącznie bezpieczeństwo zewnętrzne, utrzymanie państwa. "Zagrożenie wewnętrzne" było likwidowane przez służby specjalne w zarodku. A więc - tak naprawdę, zamiast
znikać, narastało. Tu chyba tkwi sedno sporu między stalinowcami a komunistami. Komuniści nie są przesiąknięci fetyszem racji stanu, uwielbieniem dla państwa. To, co stalinowcy uważali i uważają za "zagrożenie wewnętrzne", dla komunistów było budowaniem zabezpieczenia wewnętrznego. Było budowaniem właśnie tego,
co tak boleśnie zawiodło na początku lat 90-tych. Gdyby społeczeństwo było zadowolone z systemu, żadne zewnętrzne zagrożenie nie byłoby w stanie rozsadzić "demoludów".
Przecież nie było żadnej zewnętrznej interwencji, biurokracja sama zdemontowała socjalizm realny. To jest fakt! Nie było zorganizowanych sił gotowych walczyć o socjalizm wbrew biurokracji, która gotowa byłaby strzelać do każdego, kto chciałby za ów socjalizm walczyć. Próby budowy takiej organizacji były przez biurokrację konsekwentnie tępione przez cały okres trwania obozu. To zaprocentowało negatywnie pod koniec jej rządów.
Oczywiste jest, że próby przywrócenia celów rewolucji socjalistycznej w okresie rządów biurokracji były odczytywane przez biurokrację jako zagrożenie dla jej władzy. A władza biurokracji była zadekretowana jako
jedyna możliwa forma istnienia państw realnego socjalizmu w otoczeniu kapitalistycznym, osiągnięta na zasadzie konsensusu z burżuazją zachodnią.
Dlatego pogrobowcy stalinizmu nie mają pretensji do kapitalistów o rozbicie swego obszaru panowania, bo faktycznie żadnej interwencji nie było, ale... do robotników.
Z tego punktu widzenia nie ma sprzeczności między stalinowcami a kapitałem, tylko między kapitałem i stalinowcami, z jednej strony, a robotnikami, z drugiej.
Chyba wypadł ci jednak, Zbyszku, cytat z EB. Oto on:
"Jakby ci to powiedzieć, skoro już się przymilać, to trzeba wiedzieć do kogo. Taka, nie przymierzając, KPFR Ziuganowa liczy tylu członków, ilu w życiu nie widzieli wszyscy francuscy posttrockiści razem wzięci. A KPCziM ma wyniki wyborcze, o których może tylko pomarzyć nie tylko PPP, ale i NPA zsumowana z resztą posttrockistów i 'partią Ikonowicza'. Jest jednak małe 'ale'. Może się wam się tylko tak wydaje, że się do kogoś przymilamy. Mlm tego tak by nie ujął, a i Bartek raczej się najeżył. Ich odbiór naszych słów jest zgoła inny."
Znów przegapiłeś "małe 'ale'" i nie załapałeś ironii?
Możesz oczywiście kończyć, ile razy ci się podoba, taką czy inną dyskusję. Nie ważne nawet jak. Istotne, że ją zacząłeś. To świadczy o twoich preferencjach, których nam nie uda ci się narzucić.
Jak chyba zauważyłeś, nie unikamy żadnych dyskusji. Dyskutujemy nawet z tarakiem. Czy to znaczy, że go werbujemy?
Równolegle uczestniczę w dyskusji na portalu Centrum Informacji Anarchistycznej. Nie sądzisz chyba, że próbuję CIA przekonać do Lenina, bolszewizmu czy komunizmu? Tam też ktoś właśnie skończył, takim oto komentarzem:
"One mają podstawowe znaczenie, dlatego że wpływają na jego interpretacje tego, co jest punktem zwrotnym, np. dlatego wprowadzenie scentralizowanej struktury jest dla niego czymś naturalnym w procesie budowania państwa, a problem według niego zaczyna się jak centralizacja ekonomiczna 'za bardzo' tłamsi ten półsamorząd.
Jeśli chodzi o resztę, temat przerabiany milion razy, nie ze mną te numery. Nie zadziałają na mnie żadne tłumaczenia o konieczności, jak też odkładanie wprowadzania socjalizmu na świętego nigdy. Wszyscy tyrani zawsze tłumaczą się koniecznością. Nie zadziałają argumenty, że bolszewicy głosili hasła o władzy rad, bo ten sam Czurakow pisze także, że one tak naprawdę wychodziły od robotników, a bolszewicy je tylko przyjęli przed październikiem, a zaraz potem było ich coraz mniej, żeby w końcu całkowicie z nich zrezygnować. Zresztą hasła to tylko hasła, a mnie interesują fakty. Mrzonki o państwowym okresie przejściowym są tylko mrzonkami, fakty pokazały co innego i było tak we wszystkich krajach bez wyjątku gdzie wprowadzono państwowy socjalizm. Nie sprawdził się jako doktryna, można też powiedzieć, że partie kŧóre go wprowadzały postępowały dokładnie na odwrót od głoszonych przez siebie poglądów toteż nie były to szczere poglądy (czy to wystarczy żeby kogoś usunąć z lewicy? Całkiem możliwe). Tego typu dyskusje można było prowadzić w czasach Bakunina i Marksa, gdy były to tylko hipotezy, teraz są to już fakty historyczne. Można je uznać albo ignorować. Na tym kończę."
(za http://cia.media.pl/kropotkin_do_lenina_slowo_socjalizm_stanie_sie_przeklenstwem)
W tej atmosferze wypada raczej powiedzieć NIGDY NIE KOŃCZĘ.
@EB
wciąż strzelacie w próżnie a przecież moglibyście podać rękę stalinistom, którzy twierdzą, że od Chruszczowa w ZSRR rządziła nowa burżuazja.
Natomiast mnie jako zainteresowanego marksistowskim punktem widzenia bardziej interesuje baza ekonomiczna państw w których rządził Stalin, Andropow czy inny X.
I tak na koniec, oczywiście różnicie się nieco od Ronalda Reagana czy Adolfa Hitlera, którzy stawiali na imperialistyczną agresje na ZSRR otwarcie, ale równie dobrze, jak oni, udusilibyście Bieruta czy Honeckera gdyby tylko trafiła się taka okazja. W sytuacji naporu imperializmu i braku świadomosci klasowej wśród robotników, atakowanie ZSRR mogło służyć tylko kapitalistom a nie klasie robotniczej. Boleśnie udowodniła to historia.
Przejęcie środków produkcji przez robotnicze państwo to dopiero początek rewolucji. Rozwijanie rewolucji polega na sukcesywnym uspołecznianiu tych środków produkcji przez rozwijanie samorządu robotniczego. W ten sposób klasa robotnicza staje się gospodarzem produkcji. Gdy rozwijany jest samorząd robotniczy, wówczas biurokracja stopniowo zanika. Proces ten zachodzi także w druga stronę: rozwój biurokracji prowadzi do marginalizacji i zaniku samorządu robotniczego. Wówczas gospodarzem produkcji staje się biurokracja. Kierownicza pozycja tej warstwy, dysponowanie środkami produkcji i związane z tym przywileje powodują odrywanie się kasty biurokratów od klasy robotniczej. O wzajemnej relacji decyduje stosunek sił, stan świadomości i walka, która z czasem przybiera charakter walki klasowej, ponieważ biurokracja używa środków produkcji we własnym interesie, bez żadnej kontroli ze strony formalnych właścicieli - klasy robotniczej. Kapitalistyczne stosunki społeczne odradzają się w nowej formie z biurokracją jako nową burżuazją u władzy.
Źródłem reprodukowania się kapitalizmu jest styk gospodarki i państwa, aparat partyjno-państwowy. Tu kapitalizm odradza się każdego dnia i każdej godziny i powraca całe stare g...
Ideologicznym wyrazem reprodukowania się kapitalizmu jest rewizjonizm, który uzasadnia i uświęca władzę nowej burżuazji nad klasą robotniczą. Taki biurokratyczny rewizjonizm jest ideologicznym narzędziem burżuazyjnej kontrrewolucji, która zaczyna się od odebrania władzy politycznej klasie robotniczej i pasożytowania na niej, a kończy ekonomicznym wywłaszczeniem i restauracją otwartego wyzysku.
Niebezpieczeństwo recydywy stalinizmu jako dyktatury biurokracji nad klasą robotniczą istnieje tak długo, jak długo upaństwowione środki produkcji, znajdujące się we władaniu biurokracji, nie zostaną uspołecznione przez wprowadzenie samorządu robotniczego. Dla zwycięstwa klasy robotniczej decydujące znaczenie ma poziom ideologiczny oraz zaangażowanie w walkę. Zadaniem awangardy komunistycznej jest wyciągnąć naukę z historii i umiejętnie prowadzić walkę klasy robotniczej w warunkach dyktatury proletariatu, by nie dopuścić do recydywy stalinizmu i kontrrewolucji.
ZAPRZECZAM.
Żadne państwo na świecie nie może funkcjonować bez administracji. Rosja porewolucyjna też. Więc to nie mimikra, a konieczność nakarmienia i odzienia stumilionowego narodu. Pragmatyzm.
Czy w okresie porewolucyjnym była inna możliwość ?- nie.
Czy Stalin w swym pragmatyzmie musiał być tak brutalny? -
jeśli był, to musiał, bo metod tych nauczył się w trakcie rewolucji od Lenina, którego , moim zdaniem był wiernym naśladowcą, tyle tylko, że wewnętrzne okoliczności zmieniły się i poparcie szerokich mas dla rewolucji trzeba było wymusić siłą.
Ot, i cała tajemnica.
"Dawid Jakubowski był wprawdzie ze mną niegdyś w Nowej Lewicy, ale on wstąpił wiosną 2006, zaś ja wystąpiłem we wrześniu 2007..."
Czyżbyś wystąpił, bo Jakubowski wstąpił? Toż to refleks szachisty. A do nas ani nie wstąpił, ani nie wystąpił.
Dziś jest w KPP (bis), a współpracuje z "Władzą Rad". Na listach PPP lansuje własne imię.
"Nie ujawniał wówczas swych obecnych, prostalinowskich, KPP-owskich poglądów (może ich nie miał, nie potrafię ocenić), jedyną istotną polemikę stoczyłem z nim wtedy w sprawie stosunku do Białego Miasteczka."
Na Boga, Zbyszku, czyżby u was nabawił się tych poglądów?
"Wasz wymarzony pakiet - mlm, Jakubowski, Bartek - powinien być wasz, po coś tę rozmowę 'między wami towarzyszami' toczycie."
Rozumiem, że nie wyobrażasz sobie innej dyskusji, jak tylko werbunkowa.
Czyżbyś rozwinął się już do poziomu Pracowniczej Demokracji?
"Zawsze doceniałem Włodku, Twoją finezyjną sztukę debaty i
umiejętność odbiegania od tematu."
Oj, ty akurat wiesz, o czym mówisz, doceniałeś tę finezję przez kilkanaście lat bez mrugnięcia okiem. Ba, nawet jej broniłeś żarliwie przed krytyką. Choćby moją. Ale miałeś rację, bo kiedy Włodek zostawił ci GSR ze wszystkimi
kontaktami, to po 4 latach nie było nawet czego sprzątać.
- lecz doprawdy udajesz, że nie pamiętasz, dlaczego i kiedy wystąpiłem z Nowej Lewicy? Zapewne wytłumaczysz - lub wytłumaczy Cię Włodek - że to tylko ironia lub dowcip, ale tak samo kiepski, jak cała wasza obrona młodych stalinowców.
A co do dawnych dziejów GSR, to po Waszym odejściu rzeczywiście niewiele można było zbierać, gdyż nie da się budować na logice de facto rozłamowej, a takim rozłamem było odejście dwu filarów niewielkiej wszak grupy. Organizacja polityczna to nie fideikomis, jak zdajesz się sugerować. Rozumiem jednak, że jesteś usatysfakcjonowana bujnym, nieustannym, trwałym i niezachwianym rozwojem Waszej obecnej organizacji i z tego to Olimpu, wraz z Włodkiem ciskasz gromy, pouczasz, osądzasz, kto jest żałosny, kto w szambie, kto organizuje "konferencje" i inne brednie. O Waszej mniemanej przewadze nad PD w tym kontekście nie będę polemizował. Przyjemnej...
Zbyszku, chyba nie wiesz o czym mówisz. Jaki rozłam? W 1997 r. zawiesiliśmy naszą działalność w GSR, stawiając cię w niezręcznej sytuacji. Chodziło o wyjaśnienie "drobnego nieporozumienia" (zatargu z Jurkiem Łazarzem). To był warunek naszego powrotu. Obiecałeś, że sprawę szybko załatwisz. Po półrocznym bezowocnym oczekiwaniu wystąpiliśmy z grupy. 4 lata nie podejmowaliśmy żadnych działań politycznych.
Uaktywniliśmy się dopiero w 2002 r. - koncentrując się na... publicystyce.
Po naszym powrocie na scenę polityczną próbowaliśmy się parokrotnie porozumieć z tobą. Za każdym razem wydawało się, że udało się wreszcie dogadać.
Dziś zaskakujesz nas twierdząc, że... prowadziliśmy działalność rozłamową.
Toć to stalinowska szkoła falsyfikacji.
@W zasadzie jedynym argumentem na rzecz inności państw "realnego socjalizmu" jest brak bezrobocia. Wszelkie inne wyróżniki z czasem odchodziły do lamusa.
Nie, nie brak bezrobocia jest jednym i jedynym argumentem. Można podać przykład państw kapitalistycznych w Skandynawii, gdzie oscylowało wokół zera czy kilku %.
Decydująca z marksistowskiego punktu widzenia i interesów klasy robotniczej jest jakościowa różnica między państwem kapitalistycznym a państwem proletariackim gdzie mieliśmy eliminacje produkcji dla zysku poprzez uspołecznienie środków produkcji w połączeniu z centralnym planowaniem gospodarczym.
I nie mniej ważne uwolnienie klasy robotniczej od bezpośredniego jarzma imperialistycznej dominacji (to mieliśmy w przypadku nie tylko państw proletariackich ale także Libii Kaddafiego).
Jakościowo tacy jak wy są imperialistycznymi Bartolikami zimnej wojny, ideologicznymi bombami NATO.
- nie zarzucam wam działalności rozłamowej, ale Wasze ówczesne odejście miało dla grupy skalę i dynamikę rozłamu, zwłaszcza, że przyczyną/pretekstem było - jak przyznajesz - wydarzenie o niewielkiej skali i znaczeniu, więc dla uczestników/współpracowników niejasne i mało wyraziste, co jeszcze pogłębiało dezorientację. Jeżeli "nawet Ty" wówczas się wycofałeś, to dla innych było to pośrednim dowodem, że nie warto już teraz działać, a jak dowiadywali się, z jakiego powodu, to tym bardziej umacniało to ich w takim przekonaniu.
mlm, wciąż tkwisz na poziomie pobożnych życzeń. Jakie centralne planowanie? Masz na myśli plany, które z zasady nie trzymały się ustaleń już od początku? Bo z zasady były przekraczane w jednym segmencie po to, aby w innym być przeszacowanymi w dół? Masz na myśli mechanizm ekonomiczny, któremu zadaje się pewne parametry jako cele ustalone przez potrzeby społeczne, czy też centralne, biurokratyczne planowanie przez Ministerstwo Gospodarki liczby owych słynnych ogórków kiszonych?
Niestety, ale akurat głęboko się mylisz. Wszystkie te wyróżniki, na które się powołujesz - jako całkowicie idiotyczne trzymanie się litery, a nie istoty rzeczy przez biurokratyczną bezmyślność - odchodziły do lamusa, ponieważ kłóciły się w sposób oczywisty z racjonalnością ekonomiczną. Natomiast likwidacja bezrobocia była jedyną oczywistą formą legitymizacji władzy biurokratycznej, więc odesłano ją do lamusa na samym końcu. Zresztą, po zastosowaniu wszystkich możliwych wariantów reform biurokratycznych, sama biurokracja uznała, że najgłębszą przyczyną niepowodzeń gospodarczych są, oczywiście, robotnicy i ich arogancja płynąca z braku bicza w postaci bezrobocia. Co szybko nadrobiła w planie Balcerowicza, uznając bezrobocie jedynie za ujawnienie tajemnicy Poliszynela "realnego socjalizmu", czyli ujawnienie się tzw. bezrobocia ukrytego, który wisiał biurokracji kamieniem u szyi. Bo musisz wiedzieć, że przez cały PRL biurokracja straszliwie się poświęcała utrzymując darmozjadów-roboli, którym - jak widać - od początku należało się wzięcie za mordę, bo im się we łbach poprzewracało od dobrobytu i poczucia bezpieczeństwa i czasu wolnego mieli za dużo, skoro słuchali opozycjonistów.
Chyba, Zbyszku, nie zauważyłeś, że określenie "drobne nieporozumienie" postawiłem w cudzysłów. Zresztą z nami w tej sprawie nikt się nie kontaktował. Znali zatem tylko twoją wersję wydarzeń. Pretensje zatem kieruj do siebie. Mogłeś przecież te "drobne nieporozumienie" wyjaśnić.
Nawet Jacek Tittenbrun zaczął tęsknić za GSR dopiero po roku 2002, podobnie Jan Dziewulski i Jurek Łazarz.
@biurokracja .....nadrobiła w planie Balcerowicza,
Przepraszam ale plan Balcerowicza wprowadzono kiedy był on ministrem finansów w tzw. pierwszym niekomunistycznym rządzie Tadeusza Mazowieckiego, rządy waszej "Solidarności". Dopóki rządy sprawowała tzw. biurokracja bezrobocie znano tylko z lektur o przedwojennej Polsce.
Wasze pisanie o bezrobociu przypomina trochę okrzyk złodzieja "łapaj złodzieja".
W przeciwieństwie do nas Balcerowicz należał do "bohaterskiej" PZPR. Podobnie jak przeważająca większość ekonomistów kształtujących poglądy i argumentację biurokracji. Czyli takich Kwaśniewskich, M.F. Rakowskich,
Millerów i całej reszty, która później popierała plan Balcerowicza. Taka właśnie była nowa generacja biurokracji, która nadawała ton w latach 70-tych i 80-tych.
Jesteś bardzo naiwny, jeśli sądzisz, że oni wszyscy zmienili się po 1989 r., bo... wpadli w złe towarzystwo. Biurokracja sama nie wierzyła we własne frazesy, którymi zresztą posługiwała się w malejącym stopniu.
Nowa racjonalność i odnowiona legitymizacja biurokracji opierały się na "nowoczesności", a ta była utożsamiana z socjaldemokracją w stylu zachodnim.
Balcerowicz nie był czymś przeciwstawnym biurokracji, ale był jej dzieckiem, którym się chlubiła. Czy plan Balcerowicza zaszkodził w jakimkolwiek stopniu interesom biurokracji?
@W przeciwieństwie do nas Balcerowicz należał do "bohaterskiej" PZPR.
I był ekspertem ekonomicznym antykomunistycznej "Solidarności", ale nie to jest najważniejsze. Dopóki Balcerowicz należał do PZPR plan Balcerowicza nie mógł być zrealizowany.
@Podobnie jak przeważająca większość ekonomistów kształtujących poglądy i argumentację biurokracji. Czyli takich Kwaśniewskich, M.F. Rakowskich, Millerów i całej reszty, która później popierała plan Balcerowicza.
Tak, PÓŹNIEJ. Dopóki istniała Polska Ludowa poglądy kogokolwiek nie miały nic do rzeczy.
@Jesteś bardzo naiwny, jeśli sądzisz, że oni wszyscy zmienili się po 1989 r., bo... wpadli w złe towarzystwo. Biurokracja sama nie wierzyła we własne frazesy, którymi zresztą posługiwała się w malejącym stopniu. Nowa racjonalność i odnowiona legitymizacja biurokracji opierały się na "nowoczesności", a ta była utożsamiana z socjaldemokracją w stylu zachodnim. Balcerowicz nie był czymś przeciwstawnym biurokracji, ale był jej dzieckiem, którym się chlubiła. Czy plan Balcerowicza zaszkodził w jakimkolwiek stopniu interesom biurokracji?
Istota polega na tym, że decydująca jest była i jest baza ekonomiczna i dopóki była nią uspołecznienie środków produkcji w połączeniu z centralnym planowaniem gospodarczym, tzw. plan Balcerowicza nie mógł być wprowadzony.
Dopiero kiedy wasze plucie na PRL znalazło ujście w restauracji kapitalizmu, można było go już wprowadzić.
@ - trudno mieć jakieś pretensje po latach, zeszliście z pokładu, zostawiając mnie w - jak napisałeś - niezręcznej sytuacji i tyle. Tzw. "moja wersja" była w każdej chwili do zweryfikowania u Was, więc o cóż chodzi?
@- z bezrobociem jak ostatnią realną legitymizacją systemu biurokratycznego sprawa nie jest tak prosta. W Jugosławii, jak doskonale wiesz biurokracja łączyła swą władzę z istniejącym bezrobociem.
U nas już w 1972 roku Rakowski rozpoczął w "Polityce" dyskusję o hipotetycznych dobrych stronach bezrobocia w systemie socjalistycznym. Został zganiony przez większość ekipy Gierka, ale w 1981 roku ówczesny minister pracy prof. Antoni Rajkiewicz wypowiedział się za - wzorem Jugosławii właśnie - eksportem polskiej siły roboczej do zachodniej Europy, gdyż, jego zdaniem, reformowana polska gospodarka nie wchłonie nowych roczników i tylko tym sposobem można będzie bezrobocie zminimalizować a nie zlikwidować. Ta koncepcja zakładała oczywiście uniknięcie stanu wojennego i jakąś podobną do chińskiej drogę uwłaszczenia biurokracji, wraz z otwarciem granic, renegocjacją zadłużenia etc. 13 grudnia oczywiście przekreślił ten wariant, ale na jakiś czas. Reformy rządu Rakowskiego, sprzed Okrągłego Stołu nie zakładały pełnego zatrudnienia i jego obrony jako istotnego celu, bieg wydarzeń jednak sprawił, że po Okrągłym Stole decydował już ktoś zupełnie inny.
O samych Chinach z kolei nie będę się wypowiadać, dziś bezrobocie dochodzi tam ponoć do 22 procent, ale na ile i czy właśnie z tego powodu nie jest to jeszcze kraj biurokratyczny - nie śmiem przesądzać.
Zbyszku, nie strugaj wariata. Przecież od 8 lat jesteśmy znowu. Jeśli dziś głosisz wszem i wobec, że z Bratkowskim nie da się współpracować, to przecież nie na podstawie ostatnich 8 lat, kiedy to z nami nie współpracowałeś, tylko chyba na podstawie poprzednich doświadczeń.
Skąd więc te krokodyle łzy, że straciłeś filar? Chyba raczej kłodę u nogi.
Zresztą nie dałeś nam żadnego znaku życia przez 4 lata naszej absencji, że jesteśmy potrzebni. Więc można było domniemywać, że wreszcie masz wolne ręce i grupa rozwija się nareszcie na zasadzie wzajemnej życzliwości i
sympatii.
A okazało się, że grupy, po prostu, nie ma. A ty jesteś zelotą poglądów, które niegdyś dzielnie poddawałeś gryzącej krytyce.
Jest takie dobre powiedzenie: "Co ci zrobiłem dobrego, że tak mnie nienawidzisz?"
- czy da się z Wami współpracować, czy nie, to wszak każdy może sprawdzić empirycznie, nikt mnie o to nie pyta i nie mam powodu być w tej sprawie wyrocznią. Ja przez długie lata, mam nadzieje - owocnie - współpracowałem. Jeśli zaś przeczytasz swój ostatni wpis, ujrzysz w nim całą serię emocjonalny, insynuacyjnych, niemerytorycznych sformułowań, typu 'strugasz wariata', 'krokodyle łzy", "A ty jesteś zelotą poglądów, które niegdyś dzielnie poddawałeś gryzącej krytyce. Jest takie dobre powiedzenie: " to zapewne sądzisz, że wystarczy to, aby podnieść Twoją pozycję jako partnerki w dialogu i współpracy. Tupaniem nic się nie zmieni, w epitetach i insynuacjach i tak was przelicytuje mlm. Z dyskusji powyższej wynika niestety, że jak ktoś Was potraktuje per noga i obezwie od sługusów imperializmu to zaraz zaczynacie się doń łasić i tytułować towarzyszem. Dobranoc, dziś już więcej nie będziem mówili..
@altstetiner
Różnice przeciwstawnych interesów klasowych nie wynikają z epitetów i insynuacji, mają one głębsze podstawy.
Zresztą epitety więcej gmatwają niż wyjaśniają. To co dla was jest komplementem "byłem członkiem antykomunistycznej Solidarności" czy "popierałem libijskich powstańców" dla komunisty będzie epitetem.
- jak zwykle nie wiesz, o czym mówisz. Ani nie popierałem "libijskich powstańców", ani nie byłem członkiem 'Solidarności", która zresztą była w latach 1980-81 bytem bardzo zróżnicowanym, wcale nie jednolicie antykomunistycznymi ani nawet klerykalnym. Jak dziś pamiętam, że na I Zjeździe w Oliwii zaproponowano, aby każdy dzień obrad poprzedzony był mszą. Przy dużym tumulcie, przytłaczającą większością głosów zdecydowano o odrzuceniu tego pomysłu.
A Prezydent Bolesław Bierut tak pięknie wielokrotnie prezentował się na mszy. Podesłać parę linków?
poza insynuacje i epitety w ogóle wyjść nie potrafisz?
Zbyszku, w GSR nie używaliśmy takiej formy grzecznościowej jak "towarzysze" (nie muszę chyba tłumaczyć jak bardzo została ona sprostytuowana za czasów stalinowskich i w PRL) i tak nam zostało.
Nic już na to nie poradzimy.
Mógłbym zatem już w tym miejscu skończyć dyskusję uznając, że starasz się nas postawić na równi ze stalinowcami. Ale przecież nie chodzi ci o "towarzyszy", tylko o grzeczność.
Razi cię, że ty - nasz dawny towarzysz - jesteś traktowany na równi z mlm, a nawet ostrzej.
Nie sądzisz, że od ciebie i posttrockistów należy więcej wymagać niż od młokosów z dowolnego rozdania? To wy im przypisujecie wszystkie grzechy stalinowców. Dla nas to tylko przysłowiowe blondynki. Niech już ci będzie (zobacz jacy jesteśmy kompromisowi) - blond-towarzysze, ale nie nasi, tylko wasi. I nie wykręcaj kota ogonem. To wy ich werbowaliście do Nowej Lewicy. Zrobiliście nawet z nich swoją organizację młodzieżową.
@Ty, mlm, poza insynuacje i epitety w ogóle wyjść nie potrafisz?
Macie na myśli własne teksty w stylu "macocha proletariatu"? czy epitety o Stalinie niczym nie różniące się od prasy faszystowskiej.