Kto lubi czytać, czasem się doczyta. Dzisiaj doczytaliśmy się na stronie "Perspektywy egalitarnej" ciekawego oświadczenia: "Nie wyrażam [...] zgody by moje teksty wykorzystując jakieś nikłe zbieżności były podpórką, podkładką dla osób, których główne poglądy polityczne są niezgodne z moimi, które to osoby na dodatek publikowały fałszywe informacje na temat mojej osoby, zniechęcające do mnie potencjalnych czytelników [cały tekst RR w załączeniu - przyp. E.B. i W.B.]." Uff, sporo mocnych oskarżeń, jak na nas.
Zacznijmy może od końca. Jakie to fałszywe informacje publikowaliśmy na temat RR?
Otóż RR chodzi o to, że przez jakiś czas podejrzewaliśmy go o "posttrockizm". Takiemu wrażeniu - jak widać, obelżywemu dziś dla RR - daliśmy wyraz po ataku RR na komentarze EB. Dodajmy, że wówczas RR dopiero co zadebiutował na forum/komentarze lewica.pl - były to jego dosłownie pierwsze wpisy, publikowane pod tym nickiem, którego notabene nigdzie do dziś nie rozszyfrowano.
Od biedy RR mogliśmy wówczas kojarzyć z Ryszardem Raubą, zielonogórskim politologiem, którego teksty pojawiły się w jakiś czas po debiucie anonimowego RR, na stronach internetowych i pismach zdominowanych przez posttrockistów. Szkopuł w tym, że ten ostatni w znanych nam publikacjach nie wychodził raczej poza tematykę historii doktryn politycznych i ruchu robotniczego.
Co znamienne, wówczas RR nie wyraził żadnego oburzenia z powodu takiej klasyfikacji swojej osoby. Być może bawiło go błądzenie po omacku w próbie rozszyfrowania nie tyle tożsamości autora polemicznych komentarzy (bo to mamy akurat gdzieś), ale jego identyfikacji politycznej. Niegłupia i całkiem sprawna próba ataku na nas musiała wzbudzić w nas ciekawość, z jakiej to pozycji atak ten został przypuszczony. Posiadacz nicka RR mógł wówczas zaprotestować, ale... nie uczynił tego. Zrobił to dopiero po dobrych kilku miesiącach.
Oburzenie może i uzasadnione, bo i nas wnerwiłoby oskarżenie o "posttrockizm", ale... po takim czasie trudno uwierzyć w jego szczerość.
Zaraz, zaraz, ale RR przecież właśnie w niniejszym tekście, w którym piętnuje nasze błędne odczytanie jego pozycji ideowych, sam podaje fałszywą informację o nas, że my też to niby trockiści. Chyba na zasadzie, że trockista, czy trockistożerca, wszystko to jedna, trockistowska rodzinka. I to twierdzi mając do dyspozycji pełny przegląd naszej twórczości na - jak okazuje się - znanym sobie naszym portalu.
Można domniemywać, że nie bez przyczyny w tym świętym, jakże wyreżyserowanym,
oburzeniu RR znać prosty mechanizm. Po rozszyfrowaniu nicka, posądzenie o poglądy posttrockistowskie nie musi być atutem w karierze naukowej. To, co nie przeszkadzało wcześniej, incognito, teraz stało się handicapem.
A przecież mające miejsce wcześniej powołanie się na RR zostało przez niego przyjęte jako wezwanie do tablicy i zachęta do wzięcia udziału w dyskusji. Skąd zatem teraz ten megalomański proces intencji i próba uwiarygodnienia problemu w oczach przeciętnego obywatela wychowanego w systemie, gdzie liczy się święte prawo własności intelektualnej postrzeganej wszak jako narzędzie przynoszące wymierne korzyści materialne?
Inkryminowany artykuł, którego przytoczenie w całości stanowi dla RR szczyt obrazy, został wklejony do komentarzy pod artykułem Ikonowicza w dniu 17 maja. Data o tyle ważna, bo pokazuje nie tylko upływ czasu, w którym to święte oburzenie RR gotowało się skrycie w jego walecznej piersi nie znajdując upustu na zewnątrz, ale też fakt, że chodziło o temat manifestacji 1-majowej, w której to rola odegrana przez Ikonowicza była nader istotna. Szkopuł w tym, że lewica.pl, jak na złość, zazwyczaj tak skora do komentowania wydarzeń ważnych na lewicy, skąpiła jakoś temu wydarzeniu uwagi.
Tekst RR, krytyczny wobec samozadowolenia radykalnej lewicy, był w tym względzie dla nas dobrym punktem wyjścia do drążenia tematu. Niestety, znowu podzielamy opinię RR, że podobieństwa naszych poglądów są powierzchowne, co jednak nie przeszkadza nam w upublicznianiu tych jego, i nie tylko jego, opinii, które wydają nam się ciekawe, pobudzające do myślenia i dyskusji. Tacy z nas starzy idealiści...
Jakoś tak głupio się składa, że mimo jednoznacznych poglądów politycznych, nie popieramy cenzury na wszystko, co nie jest z tymi poglądami całkowicie zgodne. W przeciwieństwie do różnych "wolnościowców".
Jest więc dla nas pewnym szokiem, że taka postawa mogła zostać oceniona tak negatywnie. Lub raczej jest szokiem to, że teoretycznie inteligentny człowiek - wszak pracownik nauki! - może tego nie rozumieć.
Naszą jedyną intencją było rozruszanie dyskusji, a nie podszywanie się pod poglądy RR. Nie mamy mocy wrzucania tekstów do działów, nie należymy wszak do redakcji lewica.pl, bo wtedy zapewne czulibyśmy się zobligowani jakimiś prawami autorskimi "do treści intelektualnych", choć wydaje nam się, że kłóci się to z obyczajami na lewicy. Wszak wielu wiodących autorów lewicowych wyznaje chlubną zasadę "copyleft" - kopiowania tekstów pod warunkiem nie komercjalizowania ich. Sam RR wydawałoby się, wyznaje podobne wartości: "Jestem przeciwnikiem kultury patentowania treści intelektualnych".
No chyba, że RR węszy tu przypadek zbijania kapitału na cudzych poglądach. W dodatku, jak pisze RR - poglądach "popularnych".
Wydawałoby się, że zarzut woli zbijania kapitału politycznego na popularnych poglądach jest w odniesieniu do naszych osób zbyt absurdalny, aby traktować go poważnie. Reprezentujemy przecież poglądy niepopularne. A jednak. Przykro nam, że poglądy RR są "popularne", ocenialiśmy go wyżej.
Ale zarzuty RR są bardziej jeszcze złożonej natury: "Jednak na pozór niewinne przywoływanie tekstów politycznych i ideowych może być formą uprawiania manipulacji politycznej. Może to być np. wykorzystywanie krytyki danego autora, do której ma on pełne moralne prawo przez kogoś, kto właśnie takiego prawa nie ma."
Stwierdzenie jest bardzo ogólnikowe. O co chodzi tak konkretnie?
Odpowiedź, jakiej udziela RR brzmi: "Moja poprawna politycznie odpowiedź, która z pewnością by nie przeszła przez cenzurę na tym portalu powinna brzmieć: 'Solidaruchowe debile, pierzcie swoje brudy we własnym gronie!'"
A zatem nie mamy moralnego prawa do krytykowania Ikonowicza z powodu półrocznej przynależności Włodka Bratkowskiego do "Solidarności". Teza ryzykowna i, niestety, godna spartakusowców, dla których jesteśmy wciąż "partią godną Piłsudskiego". Swoją drogą w pełni mieszcząca się w jednej z tendencji posttrockistowskich. Ba, stamtąd biorąca swój rodowód. Autorem jej jest bowiem inny politolog o PZPR-owskim rodowodzie, Cezary Cholewiński.
Przepraszamy zatem za nieporozumienie i wzięcie RR za posttrockistę, ale chyba ma to źródło w owej sławetnej "popularności" poglądów wyznawanych przez RR. Posttrockiści są znani ze swej nieuleczalnej mimikry...
RR kontynuuje: "Byłaby to wielka sensacja, bo poza wcześniejszą dyskusją, w której poddałem krytyce duet, tych wpisów nie ma, bo ta dyskusja to były właśnie moje pierwsze wpisy. I to właśnie ta dyskusja była później powodem tych zapobiegawczych insynuacji. Jest to oczywista manipulacja - wpis z punktu 1. został sprytnie wkomponowany w morzu innych komentarzy tych autorów, w dyskusji, w której nie brałem udziału."
O co pretensja? Mieliśmy prawo oceniać, z jakich pozycji politycznych zostaliśmy zaatakowani. RR jako taki nie zadbał o sprecyzowanie swoich pozycji, tylko zaatakował z szańców... "oczywistej oczywistości" i "zdrowego rozsądku". Tj. z pozycji tzw. niepodważalnych.
Czy nie wydaje się osobnikowi szczycącemu się swoją rzekomą moralną wyższością, że przyzwoitość nakazywałaby osobie odzywającej się po raz pierwszy przede wszystkim
przedstawić się i zadeklarować swoje pozycje? Tak z czystego poczucia przyzwoitości. A jeśli już tego nie uczynił, a co więcej, nie zdementował nieporozumienia przez jakieś pół roku od chwili zaistnienia sytuacji, nie będąc chyba blokowany na forum lewica.pl, to tym bardziej po pół roku rodzi się zasadne pytanie, dlaczego robi to dziś? Przy okazji wyzywając nas za Spartakusowcami od "solidaruchów", nie bacząc na to, że E.B. nigdy nie należała do tej organizacji. W tym przypadku mamy zatem do czynienia tylko z epitetem.
Dodamy, że od czasu objawienia się strony RR, sami przestaliśmy podejrzewać go o posttrockizm. Ponawiamy pytanie: czemu kwestia rzekomego posttrockizmu stała się tak drażliwa dopiero w tym momencie?
Na to pytanie również odpowiedzi udziela sam autor: "U osób nieśledzących systematycznie komentarzy na lewica.pl może w ten sposób zostać zakodowana fałszywa informacja i określone ustosunkowanie do mojej osoby."
Wydaje się nam, że jest to obawa na wyrost. W przeciwieństwie do nas, RR ma możliwość publikowania własnych, autorskich artykułów na rzeczonym portalu, w których może lepiej i skuteczniej prezentować swoje prawdziwe poglądy niż w nierzadko przegiętych polemicznie dość ulotnych komentarzach. Skąd więc ten lament?
W przeciwieństwie do niego mamy ograniczone możliwości dementowania ex cathedra fałszywego wrażenia, jakobyśmy byli "trockistami", "solidaruchami", czy stalinowcami lub filostalinistami.
RR dalej pisze coraz ciekawiej: "Warto mieć na uwadze dwie sprawy. Po pierwsze należy wiedzieć, że zdarzają się u mnie wpisy, które odnoszą się do aktualnych wydarzeń politycznych. Należy jednak pamiętać o tym, że zawsze są tylko ich interpretacjami. W żaden sposób nie poszerzają wiedzy faktograficznej. Są oparte na ogólnie dostępnych źródłach. Wobec tego zupełnie bez sensu jest traktowanie tych wpisów jako źródeł informacji o zdarzeniach."
Znowu mamy do czynienia z asekurancką ogólnikowością. Jednak w kontekście inkryminowanego cytatu dotyczącego 1 Maja, chyba uzasadniona będzie heurystyczna egzegeza powyższej frazy jako skomplikowane wyrażenie prostej treści, że RR nie opisywał 1 Maja, jak go widział naocznie, ale interpretował zjawisko i to, co się stało w tym dniu.
A więc, boli to, że mimo możliwości wypowiedzenia się, RR zdaje sobie sprawę z tego, że nie bardzo stać go jeszcze na formułowanie opinii z perspektywy jakiejś opcji politycznej. Jego światopogląd jest jeszcze eklektyczny i zmienny. A jednak robi z tego zarzut nam, nie sobie.
Tymczasem my wcale nie traktowaliśmy wspomnianego komentarza RR jako źródła wiedzy o faktach, ponieważ w Warszawie, który to przypadek nas interesował, sami widzieliśmy, co widzieliśmy. Interesowały nas opinie, interpretacje. Krytyczna interpretacja 1 Maja faktycznie nam odpowiadała. Nostra culpa!
Problem więc nie w tym, co sugeruje RR, czyli w faktach i ich opisie, ale w interpretacji. RR przyznaje cichcem, że dziś nie pasuje mu już jego własna interpretacja 1 Maja. Wycofuje się z niej, relatywizuje jej znaczenie, bagatelizuje, jak byście tego nie nazwali, po prostu rejteruje.
W tym problem. To tłumaczyłoby dlaczego "obudził się" po 4 miesiącach, a nie reagował natychmiast. Ewoluuje. A ponieważ zaangażowanie w dyskusję nadszarpnęło jego dziewictwo, usiłuje dorobić sobie sztuczne, choć nieco używane.
"Po wtóre, dotychczasowe moje publikacje nie ujawniły w ogóle najważniejszych założeń, tez mojego przekazu ideowo-politycznego."
To zauważyliśmy wyżej. W czasie ataku na nas, "popularne", acz nie wprost wypowiedziane, poglądy RR sprawiały na nas wrażenie asekuranckiego ataku posttrockisty. Nie mogliśmy przewidzieć, że były to jedynie dziecięce wprawki, przymierzanie cudzych kostiumów w celu oceny, które wdzianko okaże się najbardziej twarzowe. Najwyraźniej dziś nadszedł dzień wyboru.
"Nierozsądne więc jest zgłaszać akcesję do nich [poglądów], póki się ich nie pozna. Najlepszą metodą opowiedzenia się za moją opcją jest nawiązanie kontaktu ze mną osobiście. Zawsze będą występować pewne mniej rozwinięte wątki, które w przyszłości mogą przybrać ostateczną postać niezgodną z czyimiś oczekiwaniami. Wzajemna komunikacja może temu zapobiec."
Czy to propozycja?
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
15 września 2011 r.
ZAŁĄCZNIK (za http://peregalit.wordpress.com/2011/09/10/uzasadnienie-wprowadzenia-zasad-dostepu/)
A jednak mam wątpliwości, czy przy okazji tekstu o śmierci Kasprzaka, przyznać trzeba, że dobrego tekstu, mieliście prawo wklejać swą pyskówkę. Trochę szacunku dla śmieci, szczególnie tej śmierci, mogliście jednak zachować, jeżeli ideowość, do której się odwołujecie, ma rzeczywiście dla was znaczenie, w co wolałbym nadal ufać.
Przeniesiony w teraźniejszość Kasprzak zagłosowałby na PiS!
Kiepska prowokacja, Kasprzak jako internacjonalista nie głosował by na dziwaczne skrzyżowanie neosanacji,neoendecji i skrajnej chadecji.
Sam tekst bardzo ciekawy, pełen pasji i ideowy a to w dzisiejszych czasach zasługuje na szacunek.
Cześć Pamięci tow.Kasprzaka !!
od czytania was oczy mi juz krawia...
Mówisz, steffie, o jakimś prawie i szacunku.
Faktycznie mamy prawo do komentarzy. Najlepiej byłoby, gdyby komentarz ten znalazł się na "Egalitarnej perspektywie". Ale RR sobie tego najwyraźniej nie życzy. A jest tam przecież miejsce do tego przeznaczone. Skoro tak, skorzystaliśmy zatem z przyzwolenia moderatorów lewica.pl.
O Różę i Kasprzaka nie musisz się martwić. Martw się o RR - co z niego wyrośnie.
ówcześni socjaliści doskonale rozumieli, że należy iść z duchem czasu, a lektur teoretyków nie wolno czytać jak słów objawionych.
poza tym JarKacz jest internacjonalistą: przyjaźni się z Saakaszwilim, pełen jest ciepłych uczuć do rządu Orbana i jego pro-społecznej polityki etc
lewica nie może zrozumieć, że to właśnie PiS jest kontynuacją Proletariatu i PPS, a jakieś drobne niesnaski (endecja, sanacja) po tylu latach mogą pójść w zapomnienie...
Ciekawy tekst, pierwsze wrażenie jakie rzuca się w oczy to brak u współczesnej lewicy tego prawie religijnego patosu widocznego w tekście Róży Luksemburg czy zachowaniu Marcina Kasprzaka. Brak dawnej wiary (stąd nazywanie cara, "Mikołajem Ostatnim") w słuszność celu , brak pasji, świętych symboli, emocji, wszystkie one zostały zagospodarowane przez reakcyjną prawicę. Samo-wyrugowanie przez lewicę namiętności w polityce, skazało ją na stopniowy upadek, nie zdaje sobie ona sprawy jak bardzo emocje oddziaływają na ludzi; robotnicy (a takim był przecież Kasprzak) nigdy nie będą umierać za umowy o pracę, za stołek posła czy radnego, za możliwość wydawania niszowych gazetek - ale poświecą życie walce o Sprawę.
Czy lewica kiedykolwiek odzyska Wiarę? Jeśli chce istnieć, musi.
że PiS jest kontynuacją PPS i - szerzej - ruchów walki o wyzwolenie zarazem narodowe i socjalne.
Epigonem luksemburgistowskiego internacjonalizmu jest natomiast minister Rostowski, który stara się o zieloną kartę do Ameryki dla swoich dzieci.
zdecydowalbys sie w koncu ktorym nickiem bedziesz sie podpisywal
nie ma nic wspólnego ani z Kasprzakiem ani z PPS.
Bliskie podobieństwo widzę raczej z solidarystami z Narodowego Związku Robotniczego, ten sam klerykalizm podszyty nacjonalizmem
Więc BB to moralna plastelina? A to niespodzianka! To mnie zaskoczyło tym bardziej w obliczu tej ideologicznie motywowanej śmierci emocjonalnie opisanej.
Tzn. JarKacz jest spadkobiercą myśli Józka Cyrankiewicza i Edka Osóbki- Morawskiego i Julka Hochfelda? No to się chłopak zakleił! :-D
Najpierw "pyskówka", teraz "moralna plastelina"...
Chyba rola belfra, steffie, ci odpowiada.
Nie zauważyłeś, że Marcina Kasprzaka od z górą 100 lat nie ma wśród nas?
A swoją drogą, skoro nasz komentarz jest "pyskówką", to czym są pozostałe, zwłaszcza twoje?
dzisiejszy luksemburgizm to GW i TVN: ta sama nienawiść do Polski i Polaków, ta sama pogarda dla ludzi.
w pewnym sensie "internacjnalistą" był również "18" - jego teksty o Polakach momentami są jak żywcem wycięte z pism "Róży Demokratycznego Socjalizmu".
Cyrankiewicza i Osóbki tacy byli socjaliści, jak z koziego tyłka - klarnet.
czy uważasz, ABCD, że masz wystarczająco dużą miarkę, by to samodzielnie zmierzyć? Z Twojej perspektywy nie był socjalistą. Ale co to takiego jest, ta Twoja perspektywa? - to, jak nie przymierzając - wkładanie majtek przez głowę. Prędzej już uda się sztuka z tym kozim zadem i klarnetem.
nędzna prowokacja, solidaryzm narodowy to raczej łączy JK z 18
No nieźle, emelemek teraz dla odmiany chce Wiary przez duże W, świętych symboli itp. zapożyczeń z ideologii "reakcyjnej prawicy". Chce zastępować "reakcyjnym idealizmem" ścisły racjonalizm będący rdzeniem lewicy. Przynajmniej tej "prawdziwej". ;)
Ideologie ci się pomyliły, koleżko.
To wybitny człowiek polskiej lewicy. Był najlepszym, bo najskuteczniejszym polskim premierem po II - giej wojnie światowej. Potrafił organizować Polaków do odbudowy i rozbudowy kraju bez uzależniania ich od innych. Niestety potem już było i jest inaczej.
Waszym nauczyciel? Nigdy! Trema by mnie zabiła.
pomiędzy JK a AH jest więcej i to nie tylko w sferze ideologii, lecz zwłaszcza psychiki.
Całkowita zgoda p.Steff.
To nie kto inny jak on ( i Gomułka) wynegocjował z ówczesnym NRFem uznanie granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej,
z 7 grudnia 1970 roku.
A kto nie rozumie znaczenia tego traktatu, ten kiep.
jasne, Krwawy Cyrano (ten od "kto podniesie rękę na władzę ludową, temu władza ludowa tę rękę odrąbie") w ogóle nie uzależnił kraju od Związunia. Ani dudu:)))))))))))))))))))))
Wy nic nie rozumiecie. Bo też co z tego rozumieć może bezbożna kawiorowa lewica? Podpisanie traktatu z Republiką Federalną to początek kondominium Związunia i opcji niemieckiej. Gdyby agent Bolek, przez przypadek wybrany na prezydenta Polski, posłuchał w 1990 roku JarKacza to uruchomiłby potencjał rewolucji moralnej i dziś RFN byłby lennem Polski, zaś Reichstag siedzibą władz namiestnika województwa niemieckiego.
autor: ABCD vel josip
@dla odmiany chce Wiary przez duże W, świętych symboli itp. zapożyczeń z ideologii "reakcyjnej prawicy". Chce zastępować "reakcyjnym idealizmem" ścisły racjonalizm będący rdzeniem lewicy.
Zapożyczeń z ideologii reakcyjnej prawicy chce b. minister rządu Pol Pota, który przechrzcił się na papizm. A racjonalizm wcale nie kłóci się z Wiarą w jego zwycięstwo, pasją i emocjami, symbolami. Lewica musi je odzyskać aby się odrodzić.