Wypowiedzi P. Gadzinowskiego, są odpowiedzią i drogowskazem dla tych, którzy zaczęli szukać lewicy wśród kandydatów na "wybrańców Narodu"
Kryzys - to świadome decyzje światowej finasjery. Trzeba ją zatem okiełzać i kryzys zdecnie jak głodny zwierz. Że też autor nie tyc kategoriac mysli,lecz w tych, które narzuciła finansjera.
Wydawałoby się, że ten kto się nie godzi z niespecjalnie odkrywczym twierdzeniem Piotra Gadzinowskiego - "nadchodzą trudne czasy i nie można pozwolić by koszty kryzysu gospodarczego ponosili ludzie biedni, żyjący skromnie, tylko dlatego, że jest ich w naszym kraju najwięcej" - nie ma nawet co szukać na lewicy.
A przecież mimo pohukiwań związkowców w stylu "Nie będziemy płacić za wasz kryzys!" płacimy za niego i będziemy płacić.
Od nowych obciążeń nie uwolni nas współczesna socjaldemokracja. Trudno od niej nawet oczekiwać, pożądanego przez Gadzinowskiego "zwrotu na lewo", zwłaszcza gdy ona rządzi, współrządzi lub tylko chce dorwać się do koryta.
Co by nie mówił Gadzinowski, przykłady Grecji czy Hiszpanii, a nawet sojusz wyborczy SLD z BCC potwierdzają dobitnie odwrotną tendencję.
Kierownictwo SLD nie ukrywa nawet chęci zawarcia porozumienia z Platformą Obywatelską, potwierdzając znaną już prawdę - współczesna socjaldemokracja już dawno przeszła na stronę kapitału.
Przykryciem jest hasło obrony Trzeciej RP przed Jarosławem Kaczyńskim i tzw. Czwartą Rzeczpospolitą.
Wychodzi na to, że Piotr Gadzinowski tylko maskuje dominującą tendencję, jak figowy listek.
Redakcja lewica.pl i Piotr Ikonowicz - widząc to czy nie widząc - dokładają do tego tylko liść łopianu.
Gadzinowski to dobry wybór. Nie tylko ideowy lewicowiec, ale świetny polemista. Tacy ludzie jak on są szansą na odbudowę formacji, która bardziej będzie myślała o tym co wywalczyć, a nie gdzie trzeba ustąpić. W pełni się zgadzam z wyrażoną w wywiadzie myślą, że skutkiem jego obecności w Sejmie będzie więcej lewicy w lewicy.
Jest jednym z tych ludzi, którzy mimo że są politykami, nawet trochę lubię. Ale w sumie za jego publicystykę a nie jego posłowanie.
Moim zdaniem nie warto na niego głosować. Na niego jako członka SLD. Bo w tym systemie nie głosuje się na ludzi tylko na partię, a skoro ta partia to szambo nie lewica, ja wzywam do bojkotu.
Głos na Gadzinę to głos na SLD. A SLD to my chcemy by zniknęło z powierzchni ziemi.
Nie kierujcie się takim jednostkowym motywem. Patrzcie na system jako całość, ze zrozumieniem jak to działa. System, w którym liczą się wyłącznie partie a nie ludzie.
dlaczego Gadzinowski chce zmienić media publiczne w "instytucje edukacji publicznej i upowszechniania kultury"?
Bo chce, żeby straciły oglądalność.
Wtedy na rynku medialnym dominować będą jego, Urbana i ogółu SLD-owców przyjaciele z TVN. Prezesem telewizji publicznej może od czasu do czasu zostać jakiś Walendziak czy Wildstein, a w TVN, Polsacie rządzi stale generał Dukaczewski. Ewentualnie generał Czempiński, bo tylko na tym może tam polegać pluralizm.
Taka jest metodologia dzialania "lewicy" SLD-owskiej: robić rzeczy korzystne dla grup interesu, których figurantem owa "lewica" jest i zawsze była.
na partie są płytkie.
W peereli nie było partii tylko "wadza".
I co to dało?
Krytykom partii właśnie o to chodzi, żeby uczciwą partię opozycyjną wrzucić do jednego worka z PO i SLD.
"W Europie w czasie kryzysu czerwienieje socjaldemokracja"
Chyba dokładnie na odwrót, w czasie kryzysu jak na dłoni widać po czyjej stronie stoi socjaldemokracja - po stronie kapitalu. Z SLD też było tak samo w 2001-2005.
- trudno, co zrobić, przymus to przymus... Ale jak kryzys ustanie, a więc i przymus pójscia na lewo- to pójdziemy na prawo! -SLD (Sojusz Liberalno-Demokratyczny)
może z tym wymuszaniem przesunięcia socjaldemokracji ku czerwieni jest tak z resztą rzeczy w fizyce - napotyka opór:)
p. Gadzinowski nadal może mieć rację z tym wymuszaniem, dlaczego nie miałoby nastąpić przesunięcie postaw społecznych bardziej w lewo (co stoi na przeszkodzie propagowania rozwiązań lewicowych teraz właśnie, kiedy można trafic na podatny grunt artykułując potrzebę wprowadzenia w życie lepszych rozwiązań)
dlaczego nie miało by wystąpić z partii socjaldemokratycznej najbliższe ku czerwieni skrzydło i nieskrępowane poprzednimi wewnątrz partyjnymi kompromisami programowymi zaczęło działać śmielej, bardziej i lepiej?
Piotr Gadzinowski nie zauważył, że do kryzysu i neoliberalizmu doprowadziły w Europie właśnie partie `socjaldemokratyczne` i `socjalistyczne`. Więc o czym my mówimy?
"W peereli nie było partii tylko "wadza""
A teraz jest "wadza" taka sama jak za PRL, a poza nią hiperwadza kapitału, wadza rady polityki pieniężnej, wadza niczym nie krepowanej policji (dziś właśnie zamordowała jakiegoś kibica i mówi, ze było to lege artis), wadza tzw. samorzadów, wadza mediów etc. etc... i niczym nie różniące się od siebie partie.
... bo Polacy zasługują na więcej?!!! ;-)))
problem z tymi różnymi wadzami jest taki, że żadna w najmniejszym nawet stopniu nie zależy od nas.
mamy legalną partię opozycyjną, nizależny związek zawodowy i rozszerzający się obieg wolnych mediów.
A w peereli można było tylko wyjść raz na dziesięć lat na ulice i podpalić komitety, co i tak wykorzystywała jakaś frakcja partyjna albo ambasada Związunia.
Jedyna niezmienna cecha świata. I polityki... Panta rhei.
To prawda. NSZZ "S" powstała na Saturnie, z legalizował ją sąd Marsa.
PS - zapomniałeś dodać, że wolne media działają niemal w konspiracji. Sam dziś widziałem, mój kioskarz, emerytowany żołnierz LWP, Gazetę Polską Codziennie przykrył Dziennikiem Gazetą Prawną. Normalnie cenzura powraca!!!
abcd uzywa pis i kaczynskiego jako zaslony dymnej na ktora wiekszosc daje sie niestety nabrac
jedynym celem abcd jest kontrolowanie mozliwie jak najwiekszej ilosci watkow i odwracanie biegu biegu dyskusji przez stosowanie prowokacji
traktowanie jego postow na powaznie nie ma sensu i tylko ignorowanie go jest tutaj rozwiazaniem
NSZZ "S" wywalczyła sobie legalizację na drodze, gdzie nie brakowało ciup i internatów.
Teraz, rzeczywiście, nawet Tuskarak jej nie dal rady ruszyć.
Warto rozsądnie walczyć.
Nie do końca. ABCD ma jasno postawiony cel (choć zdaje się, że właściwszym terminem jest tu "zadanie") - ośmieszać PiS. No chyba, że bełkot o Hetmanie JarKaczu Przywódcy Narodu kogoś tu przekonał.
Wszyscy są świadomi, że Tuskarak regularnie klęka przed działaczami związkowymi. Zwłaszcza tymi z "S".
"Mimo wszystko, mamy legalną partię opozycyjną"
My to znaczy kto? Owszem jest to opozycja... jednej bandy wobec drugiej bandy. Jednej bandy, która ma kasę i władzę, wobec bandy, która chce tę kasę i władzę mieć.
Ale co to ma wspólnego ze mną, lub kimkolwiek innym kto nie jest kandydatem PiS-u czy PO, albo członkiem ich rodzin? Co mnie to gówno obchodzi?
po pprostu ulegasz infantylnym kategoriom postrzegania polityki.
Nie ma dwoch band. Jest partia prowadząca szkodliwą politykę dla kraju i partia proponująca lepszą.
Lepszą dla siebie. Dla uściślenia ;-)
kraju.
Kraj to ja.
Krasnojarskiego.
Bo, oczywiście, większy wpływ na losy ludzi pracy można osiągnąć wszczynając nową rewolucję proletariacką.
I wtedy, po zmniejszeniu populacji o 1/7, gdzieś mniej więcej do jednego miliarda , tym którzy przeżyją, urządzić raj na Ziemi.
To nic szczególnie nowego - próbował tego Lenin z Trockim, Bucharinem , Stalinem , Zinowiewem i innymi, a w nowszych czasach Pol Pot.
Skutek - znany, ale co szkodzi spróbować ponownie ?
A straty ludzkie? - jakie straty ? - to tylko propaganda burżuazyjna.
A zresztą, w słusznej sprawie straty ludzkie się nie liczą. No, chyba że zaczniemy liczyć od p.BB i jego rewolucjonistów, bo wtedy będzie to krwawa rozprawa burżujów z działaczami postępowymi.
Taka to pokraczna logika.
ma tutaj rację.
Powstały zapewne na podstawie, nazwijmy to, "pokrewieństwa rodowodowego".
tutaj.
Nie nadążasz, taraku, i nie rozumiesz jakie problemy nas nurtują. Te twoje strachy na lachy...
Oto przykład z bieżącej dyskusji z anarchistami na stronie internetowej Centrum Informacji Anarchistycznej:
WĄTŁE PODSTAWY
Rewolucja w Rosji z założenia nie miała mieć roli wiodącej. Dlatego trudno mówić o metodzie w odniesieniu do gospodarki. To było raczej poszukiwanie na gwałt rozwiązań w sytuacji, kiedy, np. - jak wskazywała Róża Luksemburg - rozbudzono aspiracje chłopstwa do posiadania choćby nie wystarczającego dla przeżycia skrawka ziemi na własność.
Charakterystyczne było dążenie Lenina - tak oburzające dla wielu - do przyspieszonego osiągania poziomu rozwiniętych gospodarek zachodnich, kosztem przecież proletariatu. To wszystko wynikało z faktu, że ostatecznie rewolucja nie zwyciężyła nigdzie poza Rosją.
Można, oczywiście, uznać, że gdyby puścić wszystko na żywioł i pozwolić ludziom organizować się lokalnie, to byłby wolnościowy raj na ziemi. Gdyby robotnicy sami się organizowali w fabrykach, a chłopi na roli, to mogliby
wymieniać swoje produkty na zasadzie wzajemnej życzliwości, a zachodni kapitaliści tak by zbaranieli ze zdumienia, że zapomnieliby o interwencji.
Problem w tym, że najbardziej prawdopodobne byłyby sprzeczności interesów doraźnych różnych grup producentów prowadzące do rozpadu kraju na skonfliktowane części niezdolne do stawienia czoła zarówno "białym", jak i obcym interwentom.
Mogłoby to być czymś w rodzaju "smuty" na większą skalę zakończoną represjami na skalę odpowiednią do skali "anarchii", z powrotem do monarchii z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Najbardziej racjonalne wydaje się mimo wszystko tłumaczenie, że różnica między Leninem a Stalinem (a raczej między sposobami rozumienia celów rewolucji reprezentowanymi przez nich) polegała na traktowaniu rozwiązań tymczasowych jako takich i widzeniu ich w perspektywie celu, albo absolutyzowaniu tychże rozwiązań z perspektywy tzw. racji stanu i przetrwania państwa radzieckiego we wrogim otoczeniu jako celu samego w sobie. Co nie oznacza, że Leninowi musiało się udać to, co bolszewicy zamierzali.
Demokracja burżuazyjna nie była tym, co zadowalało anarchistów, więc stawianie z tej pozycji zarzutów bolszewikom z powodu braku demokracji wydaje się nieuprawnione. Natomiast ważna jest dla marksistów szkoła demokracji wyniesiona już z walk o lepszą demokrację w ramach demokracji burżuazyjnej, istnienie różnych instytucji, które w łonie ruchu robotniczego taką "lepszą" demokrację reprezentują. Wydaje się, że wzdychanie R. Luksemburg do spontaniczności mas było podyktowane przerostem formalnej demokracji w socjaldemokracji niemieckiej, natomiast Lenin zauważał brak tej "szkoły" w rosyjskim ruchu robotniczym.
Przedmiotem troski było niedopuszczenie do zejścia z poziomu faktycznej demokracji, czego gwarantem miała być partia rewolucyjna. Oznaczało to, że nie będzie się szukało na zasadzie spontaniczności dróg do demokracji funkcjonującej w społeczeństwach burżuazyjnych, tylko świadomość kadr rewolucyjnych taką demokrację zagwarantuje. A ta demokracja nie ma być tożsama z brakiem umiejętności podejmowania decyzji, z podejmowaniem trudnych i błyskawicznych decyzji, czyli z ograniczeniem demokracji formalnej.
Z naszego punktu widzenia, stalinowska polityka wymordowania liderów bolszewików była podyktowana tym, że Stalin arbitralnie podjął decyzję o zmianie celów rewolucji (jak to wyżej powiedzieliśmy), a kierownictwo bolszewickie przeszkadzało mu w tym zwrocie. Paradoksalnie, jego koncepcja była o wiele bardziej pragmatyczna niż to, co zamierzał Lenin, i dlatego znalazła poparcie wśród tych spośród bolszewików, którzy patrzyli bardziej krótkowzrocznie, a nie dalekosiężnie. Przy okazji partia zaprogramowana przez Lenina dawała większe możliwości zdyscyplinowania szeregów niż tradycyjne partie socjaldemokratyczne. Nie była odporna na rezygnację z programu wychodzącą z własnych szeregów.
Historia późniejsza pokazuje, że w miarę osiągania wyższych poziomów rozwoju gospodarczego, system był zdolny do odejścia od brutalności politycznej i do
stawania się coraz bardziej "przyzwoitym", jak to ujmował prof. Jan Dziewulski. Ten rozwój czynił możliwą walkę z centralizmem biurokratycznym, pod warunkiem wszakże odzyskiwania celów pierwotnych rewolucji. Nie leżało
to jednak w interesie samej biurokracji, która - w miarę reformowania gospodarki w kierunku gospodarki rynkowej - stawała się coraz bardziej chętna do przejmowania funkcji burżuazji kompradorskiej, czyli cofała sytuację do tej z okresu przedrewolucyjnego, kiedy to siły zewnętrzne miały największe możliwości decydowania o losach kraju.
Stalinizm zapomniał o celach rewolucji, natomiast schyłkowa biurokracja zapomniała nawet o tym, co było celem Stalina - zachowanie integralności państwa.
Trudno się dziwić dziś, że tak wielu ludzi w Rosji zachowuje sentyment do stalinizmu. Koncepcje anarchistyczne nie wydają się w naszych czasach stwarzać możliwości skutecznej obrony wobec zorganizowanych sił zglobalizowanego kapitału. Zakładają one bowiem, podobnie jak rewolucjoniści w czasach Lenina, solidarność wszystkich sił antykapitalistycznych. Tymczasem doświadczenie rewolucji rosyjskiej już raz pokazało na jak wątłych podstawach opiera się to założenie.
Co za bajki, przecież to wszystko JUŻ SIĘ STAŁO i to dawno.I nie ma tu nic do rzeczy to, o czym myślał np. Lenin, każąc Dzierżyńskiemu wyrzucić przez okno Sawinkowa, który wg. oficjalnej wersji, popełnił samobójstwo w więzieniu.
Stalin to WIERNY uczeń Lenina, tyle tylko, że mniej dbający o pozory.
O zawiłościach psychologicznych rewolucji nie będę wspominał, bo nie jest Pan przygotowany do zrozumienia tego zagadnienia a szkoda, bo bez tej wiedzy nigdy nie zrozumie Pan jak bardzo anachroniczny jest nurt leninowski( czy neotrockistowski).
Świat, w którym chciałby Pan wzniecić rewolucję,
w niczym nie przypomina tego sprzed 150 lat.
Czas się wreszcie obudzić.
Mam rację w każdej sprawie, w której prowadziłem z Panem spór. W każdym razie nikt mi dotychczas skutecznie nie wykazał błędu.
I Pan mógłby ją mieć, gdyby poniechał tego JarKacza,
który jest Pańskim urojeniem.