Świetnie, że w Polsce też. Oby nie zabrakło tam lewicowców i antykapitalistów z list wyborczych w ostatnich wyborach.
Przypominam że marsze oburzonych (na POlitykę rządu) odbywają się w Warszawie każdego 10-go dnia miesiąca. Ich uczestnicy doskonale wiedzą że nie można oddzielać kwestii ekonomicznych od politycznych.
osób zgromadzi ta hucpa?
Przypuszczam że wątpię, ale zapewne prawie około 30-tu.
odbyła się pod pałacem prezydenckim inna demonstracja opozycji antysystemowej. zbuntowana młodzież ma szansę przyjść i uczyć się od najlepszych!
Czy uczestnicy tej ruchawki przyłączą się do marszu oburzonych organizowanego przez młodzież patriotyczna 11 listopada?
Nie reagować!
czy potwierdzi się zdanie Tymochowicza o polskim społeczeństwie:
Polacy mają w dupie wszystko. Ludzie w całej masie są dość debilowaci…
http://pl.wikiquote.org/wiki/Piotr_Tymochowicz
Organizacja słaba, nawet strona wygląda zupełnie nieprofesjonalnie. Czy jedyni organizatorzy to jacyś licealiści?
oburzania.
A tak serio, to ktoś usiłuje sprowokować zamieszanie i tzw. niepokoje społeczne.
Jeśli jesteś na pustyni, jest was stu, a macie tylko szklankę wody, to co przyniesie wzniecanie kurzu z piasku? Nic, tylko ludzie się zmęczą i będą walczyć o dostęp do tej szklanki wody tratując się nawzajem i w efekcie rozlewając tą skąpą rację płynu. Natomiast spokojne chuchanie na siebie wzajemne da odrobinę wilgoci. Można jeszcze pozszywać koszule nonajronowe w duże kwadraty, wykopać dołek w piasku, rozpostrzeć nad tym te koszule kwadratowe, czy jakieś, poczekać na noc i spadek temperatury i z rana tą koszulę wyżąć, co da trochę wody. Jest to rzecz jasna przenośnia, ale może i w realu co nieco się przyda.
Pieniędzy nie ma tyle, ile jest potrzeb. Nawet, jeśli dowiemy się, gdzie jest ta finansowa czarna dziura, nic to nam nie da. Nie jest nią ani nasza bujna administracja, a ni tych paru "bogaczy", bo przecież pieniądz krążyłby u nas, czyli byłoby to z korzyścią dla nas.
Więc zamiast marnować siły na protesty, należy nauczyć się siać i zbierać plony. Czasy, w których ludziom się "należało" sami ludzie zakończyli ochotnie. Nic nie pomoże, trzeba pracować, jak się da i ograniczać potrzeby.
Ciekawe, że najwięcej żądają ci, którzy nie mają żadnego wkładu w naszą wspólną kasę, a przeciwnie - brali z niej na swoje wykształcenie i utrzymanie.
Kapitalizm to ustrój ludzi biednych marzących o tym, by być bogatymi. Gdy biedacy zajmą miejsca bogatych, to nie tylko, że lepiej nie będzie, ale znacznie się pogorszy, ponieważ biedacy nie mają pojęcia o ekonomii i zarządzaniu oraz nie mają środków na zakładanie własnych firm, a łupy poczynione na bogatych podzielone między "oburzonych" rozejdą się bez śladu.
Nie interesuje mnie, czy według kogoś jestem hodżystka, kapitalistka czy prosta kobieta wiejska. Z niczego jest nic. Z protestów nie zrobi się chleb dla wszystkich. Bo chleb - jak wiadomo, robi się ze zboża, a zboże należy posiać, uprzednio ziemię zaorawszy, a potem trzeba doglądać to zboże chroniąc je przed szkodnikami, a w odpowiednim czasie można to zboże zebrać, by następnie móc zrobić z niego chleb. DROGI NA SKRÓTY NIE MA.
Ci "oburzeni" chcą kasy na swoje wydatki. Tak samo kasy chciała niechlubna "solidarność", co spowodowało inflację, ruinę naszej gospodarki i w efekcie wielomilionowe bezrobocie i emigrację zarobkową.
Być może ktoś chce u nas zrobić "drugi Egipt"? Oby z tego nie wyszła nam "druga Jugosławia"!
że panowie redaktorzy nie napisali, że te całe protesty w Warszawie ma organizować koncesjonowano-kawiorowo-inteligencka pseudo-"lewica" spod znaku KryPola.
- czy ten casting na oddolną, młodzieżową, niewinną, apolityczną inicjatywę jest organizowany przez Wyborczą i czy to nie o tym pisał ostatnio Blumsztajn?
...ale i GW, bo córa Blumsztajna uczy w wielokulturowym liceum im. Jacka Kuronia, a jego uczniowie organizują tę tzw Rewolucję Październikową. Michał Sutowski, felietonista KP i szycha w tym środowisku przytoczył zdanie z felietonu Blumsztajna na wstępie swojego ostatniego felietonu w wp.pl (i kp.pl). Blumsztajn w swoim tekście mówił jakie to niezbędne są te protesty (z czym się zgadzam) a 2 tygodnie temu w TOK FM w poranku publicystów u Żakowskiego twierdził, że bieda jest wszędzie na świecie (wyciągnął widać średnią z całego świata w której się mieścimy)i należy najwyraźniej się z nią pogodzić wybierając ludzi z listy PO, czyli gasić pożar benzyną. Ponadto ten temat poruszył parę razy w swoich tekstach nabijając się m. in. z "najpopularniejszego polskiego pytania" brzmiącego "jak żyć?". Drwił sobie publicysta z biednych rodaków, a teraz najwyraźniej pod wpływem córki i wygranych przez PO wyborów po których odetchnął z ulgą, wspiera polskich "oburzonych". Przemiana dosyć niezwykła. Na czym to może polegać? Tłumaczyłem to wcześniej, dodam jeszcze, że trudno ufać tym ludziom pochodzącym głównie z tzw. dobrych domów, establishmentem naszego kraju. Mam nadzieję, że nikt nie zinterpretuje mojego wpisu w duchu marca 1968 roku w Polsce, kiedy to posądzono pewnych ludzi o syjonistyczne wpływy, a następnie kazano wybrać gdzie jest ich ojczyzna.
PS. Chętnie wezmę udział w proteście o ile odezwie się do mnie ktoś kto będzie nim zainteresowany na tym forum.
jest kabaretem, który w żadnym stopniu nie zagraża systemowi.
Jego początki w Hiszpanii zapewne jednak miały charakter spontaniczny.
W Polsce tymczasem jego imitacje są kabaretem od razu. I to za dotacje rządowe.
Nie chcę nikogo obrażać, ale niestety jest tak jak ktoś mówił (Andrzej W. chyba) - w postach tej osoby (prawie wszystkich) jest coś naprawdę odrażającego.
... i jego pomysłów na gospodarkę.
jest być może początkiem wielkiego ruchu protestu.
Cytat:
Niektórzy z nas są bardziej progresywni, inni bardziej konserwatywni. Jedni są religijni, inni nie. Jedni są określeni politycznie, inni - apolityczni. Ale wszyscy jesteśmy zmartwieni i oburzeni tym, jak wygląda obecnie scena polityczna, system ekonomiczny i życie społeczne. Korupcją świata polityki, biznesu, bankowości. Bezradnością zwykłego obywatela.
Koniec cytatu.
Ten ruch będzie coraz silniejszy tam gdzie aktualny system ekonomiczny wymusi spadek stopy życiowej klasy średniej i niższej.Np. w Grecji (ok 30%).
To co czeka Grecję czeka i inne kraje tego samego systemu prędzej czy później. Ta świadomość dociera do ludzi powoli.
Odrażający to jest ktoś, kto pisze takie zacytowane na wstępie brednie, panie Getzz.
Pani Nana pisze , że świat jest w sytuacji "krótkiej kołdry" , i żadne demonstracje tego nie naprawią.
To święta prawda.
Tylko praca wsparta modlitwą, by surowców starczyło ( ale i tak nie starczy dla wszystkich).
Nie podzielam wszakże opinii, że demonstracje są bez sensu - w jakiejś dalekiej perspektywie mogą wpłynąć na sprawiedliwszy podział tego światowego bogactwa, ale radykalnych zmian raczej bym się nie spodziewał.
TOWARZYSZE NIE POJMUJĄ TEGO CO SIĘ WOKÓŁ DZIEJE !!!
Ryba zawsze psuje się od głowy.
To jedynie Solidarni 2010! Reszta to lewacko-goszystowskie ścierwo! A fu! Jeśli JarKacz ich nie poprowadzi, z góry skazani są na porażkę!
surowce które się kończą kończą, co jeszcze nie jest końcem świata
a co do jej postów, to faktycznie są odrażające
Kloaka w większości jednego aktora, plus kilku klakierów polskiej neurozy prawicowej. Po co to publikować na forum? W imię czego? Nie wiem. Pewnie się nie dowiem.
Nie miej złudzeń panie Nikity - to, co się dzieje, jest wyrazem dostrzeżonego już powszechnie tego braku i pewnie zakończy się upadkiem naszej cywilizacji. Choć pewnie jeszcze nie jutro.
Bo prawdziwe problemy świata leżą zupełnie gdzie indziej niż to się na tym portalu wyraża i Pani Nana to rozumie a Pan nie!
Więc kto tu jest odrażający ?
nie nosi jedynie Ruch 1 Kwietnia, wraz ze swoim sztandarowym antysystemowym hasłem "GDZIE JEST KRZYŻ???".
Niestety, masz dużo racji. Praktycznie każdy wpis którejś z inkarnacji szalonego doktora to "Bez JarKacza nie ma Polski", "Prawdziwa lewica patriotyczna to Solidarni 2010", "PiS to jedyna partia mająca program zbawienia świata", "JarKacz obalił Związunia to teraz obali Putinka" itd. itp. etc.
Może na serio czas zacząć ignorować tego pana i jego kijowe prowokacje?
restauracji, należących do siostry tow. Ikonowicza, spalenia Jaguara Rysia Kalisza i splądrowania pałacu Jerzego Urbana. Niech kapitalistyczne świnie drża ze strachu przed zemstą uciskanego proletariatu!
ruch oburzonych (ewentualnie jakaś jego mutacja) będzie socjalno-ekonomiczną "nogą" lewicy rządomyślnej.
W najbliższych wyborach wystartuje w koalicji z ruchem Palikota. Natychmiast po wejściu do Sejmu, taki lewicowy(?) sojusz stworzy koalicję promodernizacyjną z Platformą.
W ostatnim akapicie swego wpisu odniosłeś się racjonalnie do problemu, przed jakim stoimy: trzeba sprawiedliwiej dzielić. I tego właśnie domaga się 15M.Nie rozumiem więc dlaczego nie chcesz mu sprzyjać lecz wolisz wspierać jego krytyków?
trzeba wytworzyć, a dopiero potem można dzielić.
Realsocjalizm nic nie wytwarzał, więc - gdyby kapitaliści nie dawali mu kredyów, towarów i know-how - niczego by nie podzielił.
że oburzeni z USA zaprosili na spotkanie .... no wiecie Wałęsę.
Przedtem był tam Żiżek i Klein. Czy oni nie mogli im powiedzieć kim jest teraz Wałęsa?
Trzeba sprawiedliwiej dzielić - zawsze o tym pisałem, ale nie dlatego, że przysporzy to bogactwa biednym, bo to niemożliwe, ale dlatego, że zmniejszy napięcia społeczne i jest potężnym psychologicznym czynnikiem w przezwyciężaniu piętrzących się ogólnoświatowych trudności.
A świat wkracza w niebezpieczna fazę.
do bajeczki Abecedka dodam od siebie, że nic wtedy nie było, a ABCD gonił z maczugą i zasadzał się na dinozaury. Czasy się zmieniły nastał świetlany kapitalistyczny świat, a ABCD mentalnie pozostał w poprzednim ustroju i próbuje tu nawiązać dialog przy pomocy maczugi.
tarak, ta pani co sobie ubzdura to świętą prawdą jej się staje, racjonalizacje i złudzenia jak ostatni mędrzec rozgłasza pomieszane z przygodami młodopolskimi wiejskiego życia sielankowego, a ze wszystkiego u niej przebija osobowość, na która nie warto zwracać większej uwagi...
a co do podziału surowców to mitem jest jak kiedyś mitem było, że podniesienie wypłat będzie inflację napędzać: nie dzielimy się tyle surowcami, ile PKB, ale rozjaśnienie tego byłoby na dluższą pogawędkę chyba
"Trzeba sprawiedliwiej dzielić - zawsze o tym pisałem, ale nie dlatego, że przysporzy to bogactwa biednym, bo to niemożliwe, ale dlatego, że zmniejszy napięcia społeczne i jest potężnym psychologicznym czynnikiem w przezwyciężaniu piętrzących się ogólnoświatowych trudności.
A świat wkracza w niebezpieczna fazę."
Przecież kapitaliści pod naporem mas często ustępują, żeby przy pierwszej okazji znów odebrać masom ich zdobycze. I tak wahadło raz wychyla się w jedną (socjaldemokratyczną), a raz w drugą (liberalną) stronę. I co z tego wynika? Ustrój wyzysku trwa w najlepsze. Tarak chce socjaldemokratycznego kapitalizmu w miejsce liberalnego kapitalizmu. Masy dają się na to nabrać i zamiast iść dalej, do socjalizmu, zadowalają się socjalnymi zdobyczami, które nigdy nie są trwałe i kończą się wraz z liberalną ofensywą kapitalistów.
Czas wyjść z programem socjalistycznym. Nie idzie tylko o bardziej sprawiedliwe dzielenie w ramach kapitalizmu, ale o bardziej sprawiedliwe dzielenie w ramach uspołecznionej gospodarki planowej. To jest program na dziś i na jutro.
Tylko socjalizm stanowi trwałe rozwiązanie. Socjaldemokracja to znieczulanie klasy robotniczej i mas pracujących socjalem, żeby dalej robili na burżujów czyli pasożytów społecznych, których miejsce jest na śmietniku historii.
To nie mój sąd, tylko Rakowskiego, który pisał w memoriale do władz PZPR, chyba z roku 1988, że realsocjalizm do swoich oryginalnych produktów może zaliczyć tylko sputnika i kazaczoka.
Potem, przeglądając Deutschera (trockistowską) biografię Trockiego, zwróciłem uwagę, że w komunizmie wojennym niczego nie wytwarzano ani dudu, a potem państwo rewolucyjne korzystało już z pomocy biznesmenów amerykańskich (Hammer), władz Niemieckich (por. Rapallo) i tak już poszło.
Bez otoczenia kapitalistycznyego i wewnętrznych elementów kapitalistycznych (np.radziecki NEP, prywatna inicjatywa w PRL), realsocjalizm w kartezjańskim układzie współrzędnych produktywności gospodarczej zmierzalby asymptotycznie do osi odciętych, czyli do zera. A i tak, przy kapitalistycznym wspomaganiu, niewiele się od niej oddalał.
Przez "sprawiedliwe" rozumiem zmniejszanie dysproporcji a nie przysparzanie bogactw. Pomnażanie zysku kosztem dojonych właściciele kapitału też uważają za uprawnione, czyli sprawiedliwe. Przy moim rozumieniu tego pojęcia "przysparzania" nie będzie a więc zyskają wszyscy, bo wszyscy są właścicielami tej planet i powinni mieć w związku z tym takie same prawa nie tylko formalne ale także materialne.
pisze: "...nie dzielimy się tyle surowcami, ile PKB..."
***
Nie rozumiem tego - przecież wyższe wypłaty przekładają się natychmiast na zwiększone zakupy, a więc zwiększoną konsumpcję surowców.
Przy okazji pragnę Pana przeprosić za niefortunne sformułowanie przenoszące Pańskie poglądy na Pańska osobę.
To był taki nieprzemyślany skrót myślowy.
Sprawiedliwość rozumiana w kategoriach "każdemu po równo",
nie jest możliwa z powodów psychologicznych, przekładających się na rozwój gospodarczy a mianowicie stagnację lub prawie
stagnację w czasach, gdy potrzebny jest burzliwy rozwój.
Moim zdaniem sprawiedliwie to tak, aby zachować proporcję
pomiędzy ludźmi wynikającą z ich wkładu we wspólny dorobek.
Ale i to będzie stałą kością niezgody, bo nie ma miarki by to zmierzyć.
I tu dodam, że upaństwowienie całej gospodarki wcale tych problemów nie rozwiąże, bo nieśmiało przypominam, że już tak było i zróżnicowanie społeczne ( aczkolwiek innego typu)
też było.
Nie ma tu prostych recept.
To kto ze stałych bywalców portalu się wybiera?
zachłanność ludzka nie zna granic i dziś socjalista, jutro już kapitalista. Ludzie chcą mieć wciąż więcej i więcej, a pracować na to coraz mniej. To jak uważasz, skąd ma się co brać? Jeżeli Ty nie pracujesz, a żyjesz, a ja pracuję, to ja pracuję również na Ciebie. Albo odwrotnie. To proste. I to wykorzystują kapitaliści stwarzając "konkurencję" do miejsca pracy. Z jednej strony nie chce ci się pracować, a oni wmawiają ludziom, co to im się "należy", z drugiej strony nie dają nic za darmo i napracować się musisz. W dodatku, ze strachem o miejsce pracy, na które czyha już wielu. Socjalizm byłby rozwiązaniem, gdyby ludzie rozumieli, że są wzajemnie od siebie zależni i każdy ograniczał by się sam, by nie stać się "kapitalistą". Ale sam wiesz, że ludzie jeździli na Zachód, gdzie myli klozety za marny grosz na czarno - mając u nas pracę biurową, czyściutką, z ubezpieczeniem i urlopem, jedli byle co, byle tanie, mieszkali kątem u kogoś znajomego albo rodziny, i potem za te zaoszczędzone groszaki, które miały korzystny przelicznik u nas w kraju, kupowali sobie coś, na co pracujących za złotówki stać nie było. Ludzie brali sobie w kraju płatne urlopy na te zagraniczne prace na czarno. Tyrali jak woły w upokarzajacych często warunkach. I tylko dolce mieli przed oczami. Szczególnie słynęły ze swojej oszczędności góralki, które wyrzekały się wszystkiego, byle nazbierać jak najwięcej zielonych. Materializm to obłęd. Nigdy nie będzie tak, że człowiek zaspokoi do końca swoje materialne "potrzeby". A "potrzeby" te stymulowane są przez wszechobecne reklamy. I koło się zamyka, bo ludzie obecnie, by być "trendy" - czy jak się to nazywa, są w stanie poświęcić bardzo wiele: zdrowie, czas, a nawet własną cześć.
Gdy ja pisałam, że mam płaszcz sprzed dwudziestu lat i jeszcze w nim chodzę, na ile szyderstwa się naraziłam! Albo, gdy pisałam, że lebioda to też jedzenie a kartofelki w mundurkach są smaczne. Ludzie nie są już ci sami, co przed kilkudziesięciu laty. Zamiast "być" chcą "mieć" i niech kosztuje co chce. Bo media mówią, że im się należy. Socjalizm to poczucie obowiązku wobec państwa i ludzi. Kapitalizm to indywidualizm, walka wszystkich ze wszystkimi o wszystko. Demon materializmu opanował ludzi i oni do socjalizmu już się zwyczajnie nie nadają. Prawda jest jednak taka, że albo nauczymy się żyć wspólnie i ponosić wspólnie odpowiedzialność, albo pójdziemy na dno, również kolektywnie. Jest szansa, że ludzie się przebudzą, ale na razie trzeba mieć cierpliwość, choć znajdujemy się na równi pochyłej.
Szanowny Panie Tarak, pozdrawiam Pana niezwykle serdecznie.
Czyżby był Pan kryptopisowcem?
Na szczęście nigdy w sprawie prezydenta Wałęsy nie wypowiadałem się publicznie i nie muszę odpowiadać na to pytanie.
A co to ma za związek z PiSem ? - trafił Pan kulą w płot.
Nie popierałem i nigdy nie będę popierał PiSu z powodów, o których już tu kilkukrotnie pisałem.
"Ale sam wiesz, że ludzie jeździli na Zachód, gdzie myli klozety za marny grosz na czarno - mając u nas pracę biurową, czyściutką, z ubezpieczeniem i urlopem, jedli byle co, byle tanie, mieszkali kątem u kogoś znajomego albo rodziny, i potem za te zaoszczędzone groszaki, które miały korzystny przelicznik u nas w kraju, kupowali sobie coś, na co pracujących za złotówki stać nie było. Ludzie brali sobie w kraju płatne urlopy na te zagraniczne prace na czarno. Tyrali jak woły w upokarzajacych często warunkach. I tylko dolce mieli przed oczami."
nana
Rewolucja obala władzę kapitalistów i ustanawia władzę klasy robotniczej, w sojuszu z masami pracującymi. Rewolucyjne władze wprowadzają nowy, socjalistyczny sposób produkcji, w którym kolektywnym gospodarzem jest klasa robotnicza i jej sojusznicy z warstw pracujących.
Socjalizm musi być dziełem klasy robotniczej. Klasa robotnicza ma za zadanie nie tylko produkować, ale w coraz większym stopniu także planować i zarządzać produkcją. Rozwój rewolucji oznacza zatem coraz większy udział robotników i pracowników w życiu gospodarczym i politycznym socjalistycznego państwa. Czy szorowanie kapitalistycznych klozetów przybliża klasę robotniczą do zaszczytnej roli gospodarza państwa socjalistycznego?
Zgodzimy się chyba, że nie?
A zatem wyjazd obywatela socjalistycznego państwa do obozu wroga w celu szorowania imperialistycznego klozetu jest aktem kontrrewolucyjnym i przejawem reakcyjnej ideologii takiego obywatela. Taka wywrotowa, antysocjalistyczna działalność musi być bezwzględnie zwalczana przez dyktaturę proletariatu zarówno ideologicznie, jak i administracyjnie. Dyktatura proletariatu nie może zgodzić się na to, żeby robotnik czy pracownik budujący socjalizm, szorował burżuazyjny klozet! Są granice, których przekraczać nie można i ręka wyciągnięta do burżuazyjnego klozetu przez robotnika z socjalistycznego kraju powinna być odrąbana. Robotnik ma być gospodarzem we własnym socjalistycznym kraju, a nie lokajem u burżuazyjnego sąsiada. Ma planować, produkować i zarządzać produkcją, a nie kibel szorować za kapitalistyczne srebrniki.
Jedziemy dalej.
Szorowanie burżuazyjnego klozetu przez robotnika z państwa socjalistycznego to zdrada klasy robotniczej, zdrada socjalizmu, zdrada ojczyzny i przejście na stronę wroga klasowego. Hańba!
Nie ma w socjalistycznym społeczeństwie miejsca dla takiego lokaja burżuazji, który woli ich kibel szorować, zamiast socjalizm budować!
A z zarobionymi dolcami co? Przepadek na rzecz "skarbu" państwa?
Nie wiem czy ten ruch posiada jakąś masę krytyczną, z tego co widzę to poza rekonstrukcją "państwa opiekuńczego" z lat 80-tych, niczego nowego ci ludzie nie proponują. Dobrego chleba z tej mąki nie będzie :(
myją klozety. Jest jednak różnica - wtedy człowiek pomył czas jakiś, krótki na ogół, wrócił i miał tu swój kącik, pracę, światło, wodę, gaz. Teraz myje i myje coraz dłużej, a wracać do czego ni ma.
ale problem w tym, że państwo daje i to bardzo dużo tym co mają, a zabiera tym, którzy ciężko pracują.
Polecam film:
http://vimeo.com/20355767
A kiedy było inaczej ??? Przecież taka jest rola państwa - pilnować by nieliczni bogacili się kosztem większości. Dlatego uważam że ten cały ruch "oburzonych" nic nowego nie wnosi, walczy tylko o to by dano mu lepszą nianię (państwo) bo ta obecna (kapitalizm) dała mu się mocno we znaki.
choćby w latach 45 - 89 poprzedniego stulecia, nadal jest w krajach skandynawskich i paru innych. Gadanina, że zawsze jest źle, a wszyscy politycy to świnie, to powtarzanie propagandy Springera i nie ma po co kopiować tego na portalach.
argument o niewystarczalności zasobów należy między bajki włożyć - ma on skłonić ludzi do pogodzenia się z faktem pogarszającej się jakości życia
dokładnie takie samo kłamstwo wykorzystano dla potrzymywania wysokiej ceny diamentów przez ponad wiek
gdyby już teraz surowców było zbyt mało, żeby sprawiedliwie rozdzielić, PKB twoim zdaniem ściśle od ich ilości uzależnione dawno padłoby na łeb i szyję, a tymczasem podnosi się wydajność pracownika, zaniżając jego udział w wytworzonym zysku - czyli zgodnie z tym co napisałeś, zużywałoby się więcej surowców, przy malejącej konsumpcji
świat się zmienia z powodu konieczności przechodzenia na surowce odnawialne, nie wszystkie z tych, które się kończą znajdą swój odpowiednik, sposób w jaki będziemy żyli zmieni się z tego powodu również
nie zmienia to faktu, że cywilizacja zniknie, albo że przestanie się rozwijać - zmieni kierunek, nadal będzie istnieć podaż, popyt i cały ten cyrk - i z konieczności potrzeby będziemy dalej zaspokajać
W metrze pisali o 200 ludziach, w radiu 100 a ja kilka razy liczyłam i myslę ze było co najmniej 500 moze 800 osób. Impreza, na W-wskie warunki, udana. Naturalnie, powinno byc nasz tysiące.
Pozdrawiam
"Inaczej było choćby w latach 45 - 89 poprzedniego stulecia"
No tyle było inaczej że ludzie mieli pieniądze, ale nic za to kupić nie mogli. Reszta systemu to była nieudana podróbka kapitalizmu.
"nadal jest w krajach skandynawskich i paru innych"
W krajach skandynawskich proces kapitalizacji też trwa, tyle że wolniej.
"Gadanina, że zawsze jest źle, a wszyscy politycy to świnie,"
Nic takiego nie twierdziłem, tylko że my żyjemy w kapitalizmie, a w tym systemie pierwsze skrzypce grają kapitaliści.
Nie przekonał mnie Pan.
nie jest to pierwszy przypadek gdy taraki ignorują fakty z którymi się kłócić nie mogą
Panie Tarak
Nikyty ma chyba rację, proszę to jeszcze raz przemyśleć.
Z tego co ja zauważam, to czarne przewidywania odnośnie wyczerpywania się surowców potrzebnych gospodarce światowej, niewydolności sektora żywnościowego i grożącej nam eksplozji demograficznej rozpowszechnia głównie konserwatywna część sceny politycznej dążąca do zachowania status quo.
Sąd też uświęcone historycznie hasło *ora et labora*.
Wieści o wyczerpywaniu się surowców są w interesie spekulantów (wielkich graczy) na rynkach surowcowych i nagłaśniane prawdopodobnie poprzez opłacanych specjalnie dziennikarzy lub pracowników różnych *instytutów*. Nie warto tego powtarzać za darmo :).
Prawda jest taka, że postęp technologiczny znajduje materiały zastępcze, odnawialne i całkiem nowe, a zdolności produkcyjne w wielu dziedzinach wytwórczości są dużo większe niż wykorzystywane i nie z powodu braku surowców lecz z powodu wadliwego systemu finansowego jaki panuje i obecnie stał się szczególnie uciążliwym hamulcem postępu społecznego.
Świadomość tego istnieje już na świecie od pewnego czasu, ale politycy biegający na smyczy elit finansowych świata nie czynią nic dla odblokowania tego stanu. Spotkania G8 czy G20 skutkują zwykle zrobieniem wspólnego zdjęcia, uściskami rąk i poklepywaniem się po plecach. W dalszym ciągu zysk prywatny uzyskiwany jest na koszt publiczny.
Stąd ruch oburzonych, który świadczy o tym, że budzi się wreszcie świadomość ludyi, tego co się wokół nich rzeczywiście dzieje.
"No tyle było inaczej że ludzie mieli pieniądze, ale nic za to kupić nie mogli. Reszta systemu to była nieudana podróbka kapitalizmu."
To znaczy nic nie było - mieszkań, prądu, wody, kolei, jedzenia, ubrań, a tylko ludzie chodzili z workami banknotów?
Takie propagandowe bajeczki to może są w TVN itp. i w główkach młodych wykształconych z dużych ośrodków, ale ja trochę tamte czasy na szczęście pamiętam. Kartki i braki w zaopatrzeniu zaczęły się w czasach późnego Gierka i po pierwszej solidarności, czyli kiedy system rzeczywiście zaczął być swego rodzaju hybrydą.
"To znaczy nic nie było - mieszkań, prądu, wody, kolei, jedzenia, ubrań, a tylko ludzie chodzili z workami banknotów?"
Były, ale generalnie w takiej ilości (o jakości już nie mówiąc) która nigdy nie zaspakajała choć części zapotrzebowania społecznego.
"Takie propagandowe bajeczki to może są w TVN itp."
Sam żyjesz propagandowymi bajeczkami rodem z "Trybuny Ludu".
"ale ja trochę tamte czasy na szczęście pamiętam."
Ja też pamiętam np: lekcje za komuny w rozsypującej się szkole i z kiblem na dworze, albo brak wodociągów, linii telefonicznych, czy łazienki u mojej babci na wsi.
"Kartki i braki w zaopatrzeniu zaczęły się w czasach późnego Gierka i po pierwszej solidarności, czyli kiedy system rzeczywiście zaczął być swego rodzaju hybrydą."
My już kiedyś o tym rozmawialiśmy, znowu zaczynasz ??? Problemy niedoborów towarzyszyły gospodarce PRLu od samego początku.
Odpowiadam z szacunku, jaki żywię dla Pana, bo problem w istocie tłumaczy się sam. Pan Nikyty i jak widzę i Pan także , patrzycie na tę sprawę po marksistowsku, jako walkę klas, podczas której stroną uczciwą jest świat pracy a nieuczciwą kapitał. I dlatego ignorujecie dane naukowe napływające ze świata nauki, zakładając, że działają w złej wierze, w interesie kapitału i za ich pieniądze.
Ale proszę spojrzeć na ten problem z innej perspektywy:
Na świecie szaleje kryzys finansowy, polegający z grubsza na tym, że państwa pożyczyły z rynków finansowych wielkie kwoty , których nie mogą oddać.Pożyczyły by utrzymać spokój społeczny
i mimo stale rosnących cen surowców utrzymać poprzedni poziom życia swym obywatelom. W rękach rządów znajdują się drukarnie pieniędzy i co by stało na przeszkodzie, gdyby wydrukować tyle dolarów czy euro, ile potrzeba, by zrównoważyć ten brak ?
Nie byłoby przecież wówczas kryzysu finansowego, gdyż dokapitalizowane w ten sposób banki odzyskałyby płynność finansową, a państwa stałyby się głównymi ich udziałowcami
( poprzez wkład kapitałowy). W ten sposób nastąpiłaby nacjonalizacja tych banków ( przez socjalistów powszechnie postulowana). W istocie wszystkie próby zaradzenia problemom sprowadzają się do takich działań - Euroland drukuje pieniądze
pod zastaw gospodarki europejskiej, a targi których jesteśmy świadkami, sprowadzają się do tego w jakim stopniu można obciążyć gospodarkę europejska długiem, spłacanym przez przyszłe pokolenia.
A dlaczego by nie drukować bez żadnych ograniczeń, w ilości potrzebnej do naoliwienia gospodarki?
Odpowiedź jest prosta, w wyniku tego na rynki surowcowe wpłynęłaby góra pieniędzy, za które nie można by kupić poszukiwanych surowców z powodu ich niewystarczającej podaży.
Nastąpiłaby gigantyczna inflacja, surowce zdrożałyby wielokrotnie , biedniejsze państwa zatrzymałyby produkcję ze wszystkimi tego skutkami społecznymi i demograficznymi.
Gdyby surowców było pod dostatkiem, nic podobnego by nie nastąpiło - radosne drukowanie spotkałoby się na rynku surowcowym z tą góra forsy napędzając tym wstrętnym kapitalistom JESZCZE WIĘKSZE ZYSKI. Więc gdyby p.Nikyty miał rację, to drukowanie pieniędzy bez pokrycia sprzyjałoby kapitalistom a nie odwrotnie.
Ale na szczęście nie robi się tego, bo skończylibyśmy wszyscy dwa metry od ziemią z głodu, którego Europa nie zna już od 60 lat.
Co do nowych technologii - zgoda , powstają, ale kluczowa sprawa
zaopatrzenia świata w energię i wodę słodką nie została rozwiązana. Te wszystkie projekty, o których czytamy (wiatraki, biomasa, geotermia i wiele innych) rozwiązałyby sprawę, gdyby ludzkości było nie więcej niż 0,5 mld, a tymczasem przekroczyliśmy już 7 mld. i nadal gwałtownie nas przybywa.
Cywilizacja nasza znalazła się naprawdę w ślepym zaułku i tylko nieliczni zdają sobie z tego sprawę.
Były, ale generalnie w takiej ilości (o jakości już nie mówiąc) która nigdy nie zaspakajała choć części zapotrzebowania społecznego.
Zapotrzebowanie społeczne to jedno, a rzeczywisty stan zaspokojenia podstawowych (nie mylić z wzbudzonymi przez reklamę czy system wartości) potrzeb to drugie. Możesz oczywiście twierdzić, że wtedy bezdomność i bieda rosły tak samo jak w III RP i byc może oglądacze TVN uwierzą Tobie. O jakości tez nie wspomnę - rzeczy które produkowano wtedy działają często do dzisiaj, te które produkuje współczesny kapitalizm mają z zasady działać jak najkrócej. To zresztą dobry przypis do tego o czym pisze pan Tarak.
"
Ja też pamiętam np: lekcje za komuny w rozsypującej się szkole i z kiblem na dworze, albo brak wodociągów, linii telefonicznych, czy łazienki u mojej babci na wsi."
To właśnie gadki na poziomie propagandy z czasów stalinowskich - brak telefonów, wodociągów itp. to efekt wojny i zapóźnienia cywilizacyjnego, a także bardzo dużego przyrostu naturalnego, bo podstawowa potrzeba czyli bezpiecznej egzystencji była zaspokojona.Dzisiaj szkoły sie w ogóle zamyka i trzeba do nich dojeżdżać gimbusami, a w samej szkole można dostac nożem.
"Kartki i braki w zaopatrzeniu zaczęły się w czasach późnego Gierka i po pierwszej solidarności, czyli kiedy system rzeczywiście zaczął być swego rodzaju hybrydą."
My już kiedyś o tym rozmawialiśmy, znowu zaczynasz ??? Problemy niedoborów towarzyszyły gospodarce PRLu od samego początku.
Nie zaczynam tylko konsekwentnie bronię prawdy przed propagandowymi bzdurami. Niedobory towarów, szczególnie nowych to rzekłbym normalnośc, o ile podstawowe potrzeby są zaspokojone, a tego ówczesne rządy pilnowały - od tego zaczęlismy zresztą dyskusję. A różnice w bogactwie były o niebo mniejsze, co więcej bogactwo chyba jedyny raz w dziejach nie stanowilo kryterium oceny człowieka.
"Były, ale generalnie w takiej ilości (o jakości już nie mówiąc) która nigdy nie zaspakajała choć części zapotrzebowania społecznego."
W którym roku? W jakim stopniu nie zaspokajała? Kto wtedy badał "zapotrzebowanie społeczne"? Dane! Bo bez nich, to równie dobrze możesz napisać, że w PRL to dinozaury polowały na ludzi. Słowem - pieprzenie bzdetów.
"... lekcje za komuny w rozsypującej się szkole i z kiblem na dworze, albo brak wodociągów, linii telefonicznych, czy łazienki u mojej babci na wsi."
Ja pamiętam lekcje za kapitały w rozsypującej się szkole, gdzie nawet na kredę brakowało - i co z tego? Chyba tyle, że mamy dobrą pamięć.
Brak linii telefonicznych - wypłacz mi tako rzekę. A najlepiej dorzucić jeszcze brak internetu i sztucznych wagin z cyberskóry.
Babcia nie miała łazienki na wsi - wzruszające. Moja miała - i co? Twojej ktoś zabronił kibel pobudować? Pewnie Stalin osobiście.
"Problemy niedoborów towarzyszyły gospodarce PRLu od samego początku."
Niedoborów czego i kiedy i w jakich ilościach? Dane.
opadają ręce (i nie tylko) od tego co Pan pisze. Wie Pan, ja także szanuję Pana i potrafię odróżniać ludzi od ich poglądów, dlatego pozostawię mój post w umiarkowanym tonie.
Nie wiem czy nasza dyskusja ma sens. Pan nie jest jak widać skłonny poddać swoich przekonań weryfikacji faktów, pozostając w sferze mitów, zarzucając mi za to marksizm. Na przykład gdyby Pan zechciał spojrzeć na cenę ropy naftowej w latach 1986 - 2001.
Wynosiła mniej więcej 20 – 30 dol za baryłkę. Na wieść o planowanej wojnie w Iraku zaczęła rosnąć osiągając później niemal 150 dol za baryłkę, a spekulacyjne rekiny ogłaszały już, że niedługo osiągnie 200 dol., bo Chiny strasznie dużo ropy zużywają.
Już te fakty powinny pomóc zrozumieć, że aktualny poziom cen niewiele ma wspólnego z
wyczerpywaniem się zasobów, a o wiele więcej ze spekulacją na rynkach surowcowych
(vide złoto).
>Cywilizacja nasza znalazła się naprawdę w ślepym zaułku i tylko nieliczni zdają sobie z tego sprawę.
To prawda, ale jeszcze mniej zdaje sobie sprawę z prawdziwych przyczyn jakie zaprowadziły naszą cywilizację w ten ślepy zaułek.
*Przyczyną wszelkich chorób, jak powszechnie wiadomo jest gorączka*
:)
Pozdrawiam!
w jednym miejscu mówi o "państwie-niańce" (czyli coś z arsenału mądrości korwinowych), w innym natomiast wysuwa wobec owego państwa pretensje o niezbudowanie babce ustępu.
tego o drukowaniu pieniędzy pozwolę sobie nie skomentować:)
ze wszystkimi brakami surowców w przyszłości spokojnie sobie poradzimy, technologia pozwoli zastąpić nam większość z tego, czego nie będziemy mogli juz więcej wydobywać
poważnym zagrożeniem jest za to rozregulowanie się elementów, których właściwe ustawienie w czasie umożliwia nam produkowanie żywności - aktywność wszystkich elementów jest regulowana porami roku i w momencie, gdy zmiany klimatyczne zaczynają uaktywniać je w różnych momentach, rolnictwo przestaje być możliwe
"technologia pozwoli zastąpić nam większość z tego, czego nie będziemy mogli juz więcej wydobywać"
Jesteś pewien? Skąd tak wiedza (a może tylko przypuszczenie)?
Według mojej wiedzy spekulacja udaje się jedynie w odniesieniu do towarów, o niskiej podaży, np.złota czy ropy.
Ceny podskoczyły do 150 $, bo spodziewano się niższych dostaw z Bliskiego Wschodu i tak przez jakiś czas rzeczywiście było, po czym ceny światowe spadły do 60$ w chwili, gdy uruchomiono ponownie dostawy z Iraku w poprzedniej skali.
To tyle jeśli chodzi o spekulację.
A jeśli chodzi o ceny producenta, to kształtują się one w oparciu o popyt, im wyższy tym ceny wyższe, bo poziom wydobycia jest niemal stały. Widziałem wykres na którym odzwierciedlono wzrost wydobycia w ciągu ostatnich 50 lat.
Obecnie jesteśmy w przededniu gwałtownego spadku krzywej,
co nastąpi za 10-20 lat, a niektórzy utrzymują, że już nastąpił punkt szczytowego wydobycia. Nie ma na świecie jednego producenta, więc pojedynczy nie może kształtować ceny na rynku, a jedynie zrzeszony, np.w OPEC, ale nie ma innej możliwości narzucenia im niższej ceny, niż militarny podbój i samodzielne zarządzanie - z takim wypadkiem mieliśmy do czynienia w Iraku, i z tego powodu ceny spadły ze 150$ do 60, ale teraz znowu się podnoszą, bo wydobycie stoi prawie w miejscu, przy czym koszt wydobycia stale rośnie. Uruchamia się już złoża, które do niedawna były nieopłacalne, bo zbyt kosztowne.
Bo nie tylko żądza zysku tu decyduje, ale równie ważna jest realna podaż na rynek, a ta niewiele wzrasta a popyt rośnie.
Jeszcze co do ropy, to taka uwaga: roponośne piaski w USA były znane od dziesiątków lat, ale z powodu bardzo wysokich kosztów wydobycia, nie podejmowano tej produkcji w czasach gdy ceny kształtowały się na poziomie 30$, ale gdy światowe zasoby skurczyły się, okazało się, że mimo niebywałej dewastacji środowiska, nawet ta ropa stała się opłacalna w wydobyciu.
A to dlatego, że analiza światowych dostaw wykazała, że cena nie może już spaść poniżej około 60$, a wtedy i ta produkcja
jest opłacalna, bo nie tylko zostawia dolary u siebie w Stanach, ale zmniejsza uzależnienie od importu, co jest kulą u nogi amerykańskiej gospodarki.
"Zapotrzebowanie społeczne to jedno, a rzeczywisty stan zaspokojenia podstawowych (nie mylić z wzbudzonymi przez reklamę czy system wartości) potrzeb to drugie."
Nawet z tym drugim były poważne problemy, ale oczywiście był jeszcze czarny rynek - tam można było kupić wszystko.
"To właśnie gadki na poziomie propagandy z czasów stalinowskich - brak telefonów, wodociągów itp. to efekt wojny i zapóźnienia cywilizacyjnego, a także bardzo dużego przyrostu naturalnego, bo podstawowa potrzeba czyli bezpiecznej egzystencji była zaspokojona"
Ależ ja mówią o latach 80-tych a nie czasach tuż po wojnie. To za czasów tej ohydnej III RP w mojej gminie wybudowano oczyszczalnię ścieków, czy szkołę z salą gimnastyczną.
"Nie zaczynam tylko konsekwentnie bronię prawdy przed propagandowymi bzdurami."
Znowu zaczynasz, już o tym gadaliśmy, podawałem konkretne liczby przeczące twoim tezom, a ty nadal w koło Macieju.
"Niedobory towarów, szczególnie nowych to rzekłbym normalnośc, o ile podstawowe potrzeby są zaspokojone, a tego ówczesne rządy pilnowały - od tego zaczęlismy zresztą dyskusję."
Były niedobory wszystkiego, dlatego też co kilka lat ogłaszano masowe podwyżki cen, głównie żywności.
"co więcej bogactwo chyba jedyny raz w dziejach nie stanowilo kryterium oceny człowieka."
Oczywiście w PRLu status materialny i pozycja społeczna nie grały żadnej roli, komiczne do kwadratu :P
"w jednym miejscu mówi o "państwie-niańce" (czyli coś z arsenału mądrości korwinowych), w innym natomiast wysuwa wobec owego państwa pretensje o niezbudowanie babce ustępu."
Gdyby kolega potrafił używać szarych komórek, to by wiedział że poruszałem dwie zupełnie różne kwestie. Ale widać w dzisiejszych czasach, mózg jest organem zanikającym.
oczywiście że jestem pewien, możliwości zdolności i innowacyjność dostarczają nam rozwiązania problemów zdeterminowane możliwościami, więc po prostu trzeba będzie ruszyć mózgownicę - nie czarujmy się, nie będziemy żyć w ten sposób w jaki żyjemy teraz, ale nadal potrzeby będą zaspokajane
oczywiście nie mówię o potrzebie posiadania iphona, albo superpłaskiego telewizora...
"Cywilizacja nasza znalazła się naprawdę w ślepym zaułku i tylko nieliczni zdają sobie z tego sprawę."
Kapitalizm prowadzi ludzkość do katastrofy, ale jest wyjście: ŚWIATOWA, USPOŁECZNIONA GOSPODARKA PLANOWA.
KOMUNIZM PRZYSZŁOŚCIĄ ŚWIATA!
"Zapotrzebowanie społeczne to jedno, a rzeczywisty stan zaspokojenia podstawowych (nie mylić z wzbudzonymi przez reklamę czy system wartości) potrzeb to drugie."
Nawet z tym drugim były poważne problemy, ale oczywiście był jeszcze czarny rynek - tam można było kupić wszystko."
Tak Nakamo żywność, energię, ubrania, mieszkania kupowano w PRL na czarnym rynku. W sklepach był tylko ocet. To już Nakamo znamy.
"To właśnie gadki na poziomie propagandy z czasów stalinowskich - brak telefonów, wodociągów itp. to efekt wojny i zapóźnienia cywilizacyjnego, a także bardzo dużego przyrostu naturalnego, bo podstawowa potrzeba czyli bezpiecznej egzystencji była zaspokojona"
Ależ ja mówią o latach 80-tych a nie czasach tuż po wojnie. To za czasów tej ohydnej III RP w mojej gminie wybudowano oczyszczalnię ścieków, czy szkołę z salą gimnastyczną."
Pisałem Ci parę postów temu, że w latach 80-tych to już była hybryda i braki oraz kartki brały się nie z nadmiaru socjalizmu, ale z jego braku. Natomiast pamiętaj, że w Średniowieczu było jeszcze gorzej i ścieki wylewano na ulicę, tylko o czym to świadczy?
"Nie zaczynam tylko konsekwentnie bronię prawdy przed propagandowymi bzdurami."
Znowu zaczynasz, już o tym gadaliśmy, podawałem konkretne liczby przeczące twoim tezom, a ty nadal w koło Macieju."
Niestety Nakamo nie jesteś klasykiem a liczby to podaja różne także w wariatkowie i w TVN, także w koło Macieju, więc widocznie Ci się zakołowało.
"Niedobory towarów, szczególnie nowych to rzekłbym normalnośc, o ile podstawowe potrzeby są zaspokojone, a tego ówczesne rządy pilnowały - od tego zaczęlismy zresztą dyskusję."
Były niedobory wszystkiego, dlatego też co kilka lat ogłaszano masowe podwyżki cen, głównie żywności."
Fajna teza, chyba nawet lepsza niż w TVN.
"co więcej bogactwo chyba jedyny raz w dziejach nie stanowilo kryterium oceny człowieka."
Oczywiście w PRLu status materialny i pozycja społeczna nie grały żadnej roli, komiczne do kwadratu :P "
Mało pojętni uczniowie zawsze śmieją się jak czegoś nie rozumieją albo udają, że się śmieją żeby kogoś speszyć.
>Według mojej wiedzy spekulacja udaje się jedynie w odniesieniu do towarów, o niskiej podaży, np.złota czy ropy.
Panie Tarak, z całym szacunkiem, ale jeśli Pan chciał tym zdaniem ugruntować moje podejrzenie, że nie bardzo Pan się orientuje w tym co się wokół dzieje to osiągnął Pan pełen sukces :).
Z powodu daleko idącej giełdyzacji gospodarki, deregulacji i liberalizacji gospodarczej świat finansów spekuluje już chyba na wszystkim co ma jakąkolwiek wartość, od cebulek tulipanów począwszy, poprzez surowce i towary, na kredytach, obligacjach, długach, walutach, papierach wartościowych coraz różniejszych typów skończywszy.
Nie bardzo wiem co oznacza określenie *niska podaż*. Podaż zwykle rośnie gdy pojawia się popyt, gdy popyt rośnie dalej rośnie także cena.
Zapewne chodzi o ograniczone zasoby surowców wg. aktualnego stanu wiedzy. Ale tego rodzaju ograniczenia dotyczą wszystkich surowców, które mają jakąś wartość użytkową,
innymi się nie handluje.
>Ceny podskoczyły do 150 $, bo spodziewano się niższych dostaw z Bliskiego Wschodu i tak przez jakiś czas rzeczywiście było, po czym ceny światowe spadły do 60$ w chwili, gdy uruchomiono ponownie dostawy z Iraku w poprzedniej skali.
Żartowniś z Pana :).
Cena ropy rosła ciągle od 2002 do 2008 przekraczając 147 dol za baryłkę po czym gwałtownie runęła spadając do ok. 40 dol za baryłkę w ciągu kilku miesięcy, a światowa produkcja ropy naftowej szybko rosła i była największa już w 2004, a potem dopiero zaczęła spadać. Spadek ceny w 2008 zatem nie miał nic wspólnego z wahaniami podaży, tylko z kryzysem 2008 roku, kiedy wielu graczy (Global Player) straciło sporą część swoich kapitałów i zaczęło się gorączkowo wycofywać z ropy chcąc odzyskać płynność.
>To tyle jeśli chodzi o spekulację.
To o wiele za mało :).
Coś mi się zdaje, że Pan czerpie swoje eufemistyczne określenia z jakiegoś katechizmu neoliberalnej wiary, bo według jej kanonów spekulacja w ogóle nie istnieje, odkąd istnieje wolny handel :). Gdyby Pan zechciał spojrzeć z innej strony, np. poczytać blog Piotra Kuczyńskiego.
Cytat:
Dziewiętnaście lat temu George Soros zarobił jeden miliard dolarów grając przeciwka angielskiemu funtowi. Ile można zarobić grając na wywrócenie strefy euro? Dużo więcej. To zbyt pociągająca perspektywa, żeby rekiny nie spróbowały jej wykorzystać.
Politycy miotają się, nie wiedzą, co mają zrobić (...) Agencje ratingowe zdecydowanie pogarszają sytuację. To wszystko razem prowadzi do powstania atmosfery, w której każde, nawet najbardziej wydawałoby się nieprawdopodobne wydarzenie jest możliwe. Dopóki politycy nie odrzucą dyktatu rynków finansowych to taka sytuacja będzie sprzyjała tym funduszom, które w takich warunkach najwięcej zarabiają. Szkodzić będzie całym społeczeństwom.
Koniec cytatu.
*W przededniu* czego jesteśmy nikt nie wie. Kiedyś *wiedział* Klub Rzymski, ale nie do końca :).
Cytat z Peak Oil:
Klub Rzymski w roku 1972 opublikował raport zatytułowany "Granice wzrostu", oparty na wyrafinowanym jak na owe czasy programie komputerowym opracowanym przez MIT, przewidujący, że przed 2072 nowoczesna cywilizacja przemysłowa upadnie albo w związku z wyczerpaniem się zasobów, albo z powodu zanieczyszczeń.
Klub nigdy nie głosił, że "ropa wyczerpie nam się w roku 1992", jak uważa wielu ekonomistów i sceptyków peak oil.
Autorzy "Granic wzrostu" zwracali tylko uwagę na fakt, że przy stanie rezerw z 1972 roku(czyli bez uwzględnienia przyszłych odkryć nowych złóż), ropy zabraknie w 1992 roku, przy założeniu wykładniczego wzrostu zapotrzebowania.
Koniec cytatu.
Co do regulacji cen ropy na drodze militarnej to już wstrzymam się przez grzeczność od komentarza.
Reszta właściwie też nie wymaga już komentarza. Może tylko jedna uwaga ogólna.
Cała ta giełdyzacja gospodarki, deregulacja i liberalizacja sprzyja powstawaniu patologii w tej dziedzinie. Politycy biegający na smyczy wielkiego kapitału nie potrafią się zjednoczyć i temu zaradzić pakując coraz większe *pakiety* dla ratowania wielkich graczy którzy się przespekulowali. Koszty ponoszą i będą coraz więcej poszkodowani zwykli ludzie pracy, któzy mają prawo być tą sytuacją oburzeni. To chyba dobrze, że się budzą i zaczynają się zastanawiać co się wokół nich dzieje i co z tego wyniknie.
Tym którzy chcą dalej spać, można tylko powiedzieć:
Przyjemnych snów.
Wrzuca pan do wspólnego wora kryzys finansowy związany ze spekulacjami na papierach wartościowych pochodnych i
problemy surowcowe świata. Są to sprawy związane z sobą ale nie bezpośrednio. Różnica zasadnicza polega na tym, że niezależnie od spekulacji na rynku surowcowym, zasoby stale maleją i wprowadza się do eksploatacji złoża dawniej uważane za nieopłacalne, co zwiększa koszty wydobycia ( i ceny światowe) i stawia pod znakiem zapytania Pańską tezę o spekulacyjnych( tzn. pozornych) powodach braku surowców.
Zarówno zasoby słodkiej wody , ropy, różnych metali
czy gazu spadają. Żeby zrównoważyć popyt trzeba sięgać do źródeł kosztownych w wydobyciu ale i te niebawem się wyczerpią.
I to jest istota sprawy a nie to czy ktoś robi zapasy podbijając ceny, czy nie.
I nie zamierzam dalej Pana przekonywać - przedstawiłem swoje zdanie i na tym koniec.
Rzadko się zdarza, że ktoś na forum przyznaje rację swemu adwersarzowi. Mnie się to w mojej 10 letniej aktywności na forach internetowych parę razy zdarzyło zarówno w jedną jak i w drugą stronę. Nasz przypadek jest jednak zwykły, każdy zostanie przy swoim zdaniu.
Nie mogę bowiem akceptować czegoś co nie sprawdza się praktycznie (przepowiednie wyczerpywania się zasobów trwają już od wieków) i teoretycznie także ( postęp technologiczny stwarza coraz to nowe materiały zastępcze i nowe możliwości odzysku zużytych, oszczędności w zużyciu, energii odnawialnej itd.). Straszenie ludzi wyczerpywaniem się zasobów ma swoją podstawę w tym że ludzie nie znają przyszłości stąd niepewność. Ale jest to także słaba strona tego straszenia, bo ci co straszą także nie wiedzą jak się rozwinie gospodarka w oparciu o jakie surowce, zasoby i technologie.
Nie znaczy to, że mamy rabunkowo gospodarować surowcami i że nie ma w ogóle problemu surowcowego.
O wiele bardziej jednak trzeba dostrzegać aktualne, palące problemy systemowe, które powodują nierównomierny, spowolniony rozwój i marnotrawstwo sił wytwórczych.
Wzrost nierówności jak również wykluczenie sporej części ludzi z ze społecznego podziału pracy są wstydliwym produktem ubocznym tego systemu. Dlatego próbuje się go zasypać
problemami innego rodzaju. Warto to zauważyć.
Pozdrawiam !