I tyle.
Człowiek lewicy nigdy nie zrozumie jak można nie stać w obronie półkolonialnego kraju, który niedawno zyskał niepodległość a poprzeć niedawne mocarstwa kolonialne w ich morderczej łupieżczej agresji.
na końcu tekstu: Vivat Usa Vivat Obama!
Dlatego nie psułem sobie nim oczu. A Kaddafi wciąż walczy. Wczoraj pogonił zachodnich "rewolucjonistów" w Trypolisie. Żal tego miasta. Zachód w zamian za ropę je zniszczył. Miejmy nadzieję, że nie będzie mógł go odbudowywać, bo zrobią to sami Libijczycy na czele z Kaddafim.
Libijczycy nie mogą pokochać http://www.youtube.com/watch?v=9V-ISIl6vbA&feature=player_embedded#!
w Polsce dla wielu "lewica" to Palikot, a "antyimperializm" to Kaddafi.
nie sili sie na obiektywizm i wyrobienie sobie wlasnego zdania. Powtarza jednostronne relacje, a pomija inne opracowania. Tym samym "jego" wypowiedzi maja charakter paszkwilu, a nie rzetelnego wypracowania.
odnosze wrazenie, ze Pan rowniez wierzy w probe zamachu na Ambasade Arabii Saudyjskiej w USA i ze to iranskie sluzby organizowaly.
http://www.pravda.ru/world/restofworld/africa/14-10-2011/1095269-syrt-0/
Gdyby Kaddafi nie był antyimperialistą - to nadal leżeliby u jego stóp. Bo imperialiści nie tylko potrafią zrzucać bomby. Leżeć też potrafią, szczególnie za ropę.
Połowa społeczeństwa to idioci z IQ < 100. Część z nich prymitywny imperializm zamieniła na równie prymitywny antyamerykanizm. Ludzie ci nie potrafią zrozumieć niczego co się wokół nich dzieje i nie pasuje do ich czarno-białego obrazu świata. Cechuje ich skrajnie uproszczone myślenie. Nie potrafiąc samodzielnie myśleć, przyjmują sądy innych jako swoje własne. Jeśli ufają mediom, to one się stają dla nich wyrocznią. Jeśli im nie ufają, ich poglądy są również definiowane przez te same media, tym razem jednak prezentują zwykłe odwrócenie pokazywanej tam wizji świata. Nie mając o czymś pojęcia i tak zawsze osoby takie zawsze czują się w obowiązku pierwsze drzeć mordę na dany temat. Kiedy jest ich sporo, kiszą się w swoim własnym towarzystwie wzajemnie zapewniając się o swojej inteligencji i wyjątkowości. Jeśli jest ich mało, to spotykają się ze sobą w internecie, chcąc stworzyć wspólnotę osób tak samo myślących. Jakakolwiek oznaka krytycyzmu wobec ich poglądów zawsze powoduje wybuch agresji spowodowany poczuciem zagubienia w otaczającym ich świecie.
http://www.tvn24.pl/12691,1720665,1,2,wygrali-rewolucje--torturuja-zwyciezonych,wiadomosc.html
http://za-kaddafi.ru/
a niektórzy zastanawiają się, czy Kaddafi do dyktator. Wzorowo nawadniane pola mogące wyżywić tysiące ludzi zamieniane są w pustynię, a niektórzy uważają to za działanie słuszne. Przerażające!
przydałoby im się więcej trochę Kapuścińskiego poczytać
Noam Chomsky w wywiadzie z 2007 (zrobionym 15 lat po dokumencie "Manufacturing consent") powiedział, że internet ma bardzo negatywny wpływ na aktywizm. znaleźć w nim można wszystkie możliwe teorie i sekty, oraz ludzi, którzy skupiają się razem i zbiorowo impregnują na rzeczywistość
Mam nadzieję, że siebie z tej oceny nie wykluczyłeś. I wtedy pełna zgoda. A jak wiesz ropa libijska już na zachód płynie a Libijczycy są nadal zabijani a ich domy niszczone.
Pisze Pan:
...w wyniku czego w 2004 r. do katowni w Libii trafił w wyniku czego w 2004 r. do katowni w Libii trafił Abdel Hakim Belhadż, późniejszy islamistyczny dowódca powstańców, którzy wkroczyli do Trypolisu.
A moze zechcialby Pan czytelnikom przyblizycx nieco sylwetke owego Abdel Hakim Belhadż.
Moze napisze Pan, kto i kiedy ulaskawil tego terroryste.
http://www.blackagendareport.com/content/black-libyans-make-their-stand-sirte-and-bani-walid
P.M. Bartolik napisał kolejny tekst, w którym bezskutecznie usiłuje dowieść, że obalenie Kadafiego jest równoznaczne z sukcesem "rewolucji libijskiej". A już wydawało się, że w toku licznych dyskusji na ten temat Bartolik osiągnął dno. Jednak rzeczywistość zawsze przekracza najśmielsze oczekiwania. W najnowszym tekście Bartolik puka od spodu. Udało mu się osiągnąć ten
karkołomny wynik w tekście najeżonym przypisami sugerującymi imponujący warsztat metodologiczny, mającym dowieść, że, ni mniej, ni więcej, tylko służby specjalne USA i Wielkiej Brytanii okazały się dziecinnie naiwne
w swych kontaktach z reżymem Kadafiego: "Choć CIA domagała się od swych libijskich partnerów zapewnienia wydawanym przez nią osobom ludzkiego traktowania, to jak mówi kierujący sztabem nadzwyczajnym w HRW Peter
Bouckaert, zakrawałoby na 'absurd', gdyby Amerykanie wierzyli w jakiekolwiek zapewnienia w tej sprawie ze strony reżimu Kaddafiego. Podobnie można rzec o Brytyjczykach, którzy w 2005 r. sygnowali w tej sprawie wraz z Libią odpowiednie porozumienie. Ten proceder trwał w przypadku obu mocarstw aż do 2007 r.; spośród ponad stu osób przekazanych za granicę przez administrację
George'a W. Busha w ramach 'globalnej wojny z terroryzmem', co najmniej siedem zostało wydanych właśnie do Libii."
I dalej, cytując Bouckaerta: "Doświadczenie Libii winno dać Stanom Zjednoczonym i Wielkiej Brytanii lekcję tego, co od początku powinien im podpowiedzieć zdrowy rozsądek - jakiekolwiek cyniczne obietnice byś otrzymał, jeśli wydasz więźniów oprawcom, to będą torturowani, a w końcu
dowie się o tym cały świat".
Bartolik wraz z Bouckaertem ubolewają nad cyniczną naiwnością CIA i MI6, które zapomniały, że oliwa sprawiedliwa zawsze na wierzch wypływa! Przy okazji, niezauważalnie, takie stawianie sprawy sugeruje całkiem odwrotny od faktycznego porządek sprawczy między mocarstwami imperialistycznymi a podporządkowanym, operetkowym dyktatorem z egzotycznej Libii. Bartolik nie
tylko zapomina o starej zasadzie swojego nurtu politycznego, mówiącej o większej odpowiedzialności silniejszego i bardziej suwerennego aktora sceny
politycznej. Tutaj role ulegają odwróceniu i to Kadafiemu będącemu przypadkiem ofiarą nagonki mającej na celu zamazanie rzeczywistych mechanizmów funkcjonowania systemu imperialistycznego, oddaje się rolę "Wielkiego Brata".
Wedle Bartolika bowiem to Kadafi manipulował służbami specjalnymi zachodnich mocarstw, aby pod pretekstem walki z terroryzmem zyskać sobie przyzwolenie na rozprawianie się ze swoimi przeciwnikami politycznymi. Jednocześnie
Bartolik nie znajduje nigdzie w swoim tekście powodu, aby państwom zachodnim postawić choćby zarzut hipokryzji. Trudno za taki zarzut uznać cytat z Boucaerta, który nieśmiało zauważa, że na absurd zakrawa wiara w to,
że Amerykanie wierzyli Kadafiemu na słowo. Jakby o to tu szło. Zakrawa, czy nie zakrawa, Bartolik nie robi z tego sprawy. Temat jest oczywisty, co w żaden sposób nie przekłada się jednak na bardziej wyważony stosunek do
Kadafiego.
Trudno o taki stosunek u kogoś, kto, jak Bartolik, snuje daleko idące refleksje na temat tego, w jaki sposób dowody na zadawanie się USA i Wielkiej Brytanii z nieodpowiednim towarzystwem będzie miało dalekosiężne,
negatywne skutki dla owych mocarstw, albowiem: "W związku z takimi właśnie sprawami jak między innymi transfer do Libii Saadiego i Belhadża Human Rights Watch, która podjęła się analizy znalezionych w Trypolisie dokumentów,
skonstatowała, że mowa o 'wysokim poziomie współpracy Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i agencji wywiadu libijskiego w ramach transferu podejrzanych o terroryzm'. HRW podkreśla też potrzebę pociągnięcia do odpowiedzialności tych dwóch mocarstw zachodnich za 'nadużycia w przeszłości'."
O jejku, już widzimy, jak szefowie służb specjalnych w USA i Wielkiej Brytanii sikają po nogach ze strachu przed przed pociągnięciem ich do odpowiedzialności przez Human Rights Watch z powodu niedopilnowania przez nich wywiązania się przez Kadafiego z uroczystej przysięgi, że nie będzie torturował wydanych mu więźniów!
A ta troska o zagrożonego bezrobociem Juliena Assange'a - bezcenna!
Cieszy radość Bartolika, który konstatuje, że wbrew nieuzasadnionemu pesymizmowi części lewicy, prawda może się przebić na wierzch mimo tego, że mocarstwa zachodnie mają w ręku całą propagandę, która sprawia, że wysiłki
Kadafiego (pozostawienie przezeń na wierzchu tajnych dokumentów w celu skompromitowania swoich byłych przyjaciół), są z góry skazane na śmieszność.
Interpretację faktów i zdolność jej narzucania opinii publicznej ma w ręku druga strona, co nie wywołuje w Bartoliku żadnych rozterek moralnych. Rewolucyjny cel uświęca taktyczną wiarę w propagandę wroga klasowego.
Bowiem Kadafi "... nie zasługuje na jakąkolwiek sympatię czy 'zrozumienie' ze strony żadnego szanującego się i uczciwego lewicowca..." - zupełnie, jak gdyby zajmowanie stron barykady mogło zależeć od osobistej sympatii lub
antypatii, ale widocznie w świecie ideowym Bartolika właśnie od tego przede wszystkim zależy. "... tym bardziej, że takie poparcie oznacza nieuchronnie
sabotowanie jakże potrzebnej międzynarodowej solidarności z Arabską Wiosną, jedną z największych fal rewolucyjnych w historii ludzkości i największą współczesną nadzieją na uczynienie naszej planety lepszym miejscem."
Typowe rozumowanie kogoś, kto w polityce kieruje się wyłącznie emocjami zamiast rozumem, kto potrzebuje niczym powietrza sytuacji, w której sojusznik jest czystym aniołem, zaś przeciwnik - wcieleniem szatana, a do
tego alkoholikiem bijącym żonę i dzieci. Takiemu to nawet głupio byłoby przyznać jakiekolwiek prawo do przedstawienia swojej wersji historii.
Przykład Bartolika wystarczy nam lepiej niż dziesięć traktatów, żeby nabrać słusznego przekonania, że takich, jak on, należy omijać szerokim łukiem, jeśli nie chce się dać zlinczować pod hasłem miłości do demokracji i prawa
do odmiennych poglądów.
Dla Bartolika "powstanie w Libii pozostaje zaś, bez względu na jego niepowodzenia i wypaczenia, nade wszystko integralną składową tej rewolucji, którą już dziś można bez ryzyka błędu określić mianem wielkiej akuszerki
historii. Z ogromnym prawdopodobieństwem przyszłe pokolenia będą oglądać się na ten regionalny zryw w podobnym stopniu jak na Rewolucję Październikową, widząc w nich obydwu wydarzenia oraz skomplikowane i pełne sprzeczności procesy społeczne o gigantycznym rozmachu, które przyczyniły się do położenia podwalin nowego niekapitalistycznego świata. Pokonanie Kaddafiego wybitnie sprzyja zaś postępom Arabskiej Wiosny i zdążyło już przyczynić się do zwiększenia impetu rewolucji w Syrii i w Jemenie."
Zauważmy, że chociaż Bartolik zrezygnował z używania w odniesieniu do Libii terminu "rewolucja", to jednak zostało mu stare przyzwyczajenie w odniesieniu do ruchów w innych krajach. Tymczasem zobaczmy, co na ten temat
pisze, bądź co bądź, jakiś autorytet dla posttrockistów, Samir Amin.
Otóż:
"Składowe syryjskiej rewolty dopiero powinny ujawnić swoje programy."
Dla Bartolika są one jednak bezapelacyjnie - "rewolucyjne". "Bez wątpienia - kontynuuje Amin - prawicowy zwrot reżymy Baasistowskiego, dołączającego do
neoliberalizmu i szczególnie biernego wobec izraelskiej okupacji Wzgórz Golan, stanowi podłoże ludowego wybuchu. Ale nie można wykluczać wmieszania się CIA: mówi się o grupach penetrujących Diraa poprzez granicę jordańską.
Mobilizacja Bractwa Muzułmańskiego, która stała za wcześniejszymi rewoltami w Hama i Homs, należy być może do planu Waszyngtonu nakierowanego na położenie wreszcie kresu syryjsko-irańskiego sojuszu, który ma zasadnicze
znaczenie we wspieraniu Hezbollachu w Libanie i Hamasu w Strefie Gazy."
Czyżby, według Bartolika, Samir Amin miał paranoję i widział wszędzie spiski CIA?
"W Jemenie kraj został zjednoczony poprzez klęskę sił postępowych, które rządziły w Południowym Jemenie. Czy ruch okaże się powrotem owych sił? Ta niepewność tłumaczy wahania Waszyngtonu oraz krajów Zatoki."
Natomiast "w Bahrajnie rewolta została zdławiona w momencie poczęcia poprzez masakrę spowodowaną interwencją armii saudyjskiej, co do której dominujące media (w tym Al Dżazira) nie znalazły wiele powodów do komentarza. Jak
zawsze, podwójne standardy."
Samir Amin przedstawia zniuansowaną analizę sytuacji, nie stawia kropek nad "i", zaś swoje nadzieje nazywa nadziejami, a nie - jak Bartolik - pewnościami, którym trzeba się podporządkować pod groźbą ekskomuniki.
Kryterium prawdy jest dla Bartolika uznanie "Arabskiej Wiosny" za "jedną z największych fal rewolucyjnych w historii ludzkości", przy jednoczesnym sprowadzeniu pojęcia rewolucji do wąskich ram testamentu niesławnie
pogrzebanego na fali ogólnoświatowego kryzysu ruchu No Global: "Inny świat jest możliwy".
Trywializowanie treści rewolucyjnych i brak hierarchii ważności celów rewolucyjnych sprawia, że Bartolik uznaje, że "pokonanie Kaddafiego wybitnie sprzyja (...) postępom Arabskiej Wiosny". Nie dba przy tym o logiczny związek między sprzecznymi tezami, jakie w odniesieniu do Kadafiego wygłasza. Jak bowiem pogodzić demonizowanie roli Kadafiego z innymi enuncjacjami Bartolika na temat "zdradzonej, libijskiej rewolucji", trudno pojąć umysłowi jako tako logicznemu.
Wystarczy tylko zauważyć, że stoi to w sprzeczności z tezą, iż bez pomocy NATO powstańcy sami by sobie dali radę z reżymem dyktatora. Teza ta jest zresztą, mówiąc oględnie, co najmniej gołosłowna. Według Bartolika
rewolucja libijska została "zdradzona o świcie", a mówiąc precyzyjniej "przejęta" natychmiast po swoim wybuchu, a właściwie to jeszcze zanim zaistniała jako coś przypominające oddolne powstanie (darujmy sobie rewolucję, która wymaga spełnienia paru innych warunków do swego zaistnienia), przez byłych ministrów reżymu Kadafiego mających z szefem zadawnione zatargi, a
bynajmniej nie mających najmniejszych złudzeń co do swych szans na samodzielne poradzenia sobie z reżymem. Oczywiście, Bartolik do pewnego stopnia ma rację, że w przypadku solidarnego odrzucenia jego reżymu przez naród libijski, Kadafi nie miałby najmniejszych szans na przetrwanie.
Problem w tym, że taka jednomyślna postawa nie istnieje. Dlatego mamy do czynienia z faktem, że nawet w oparciu o połączone siły NATO "powstańcy" nie są w stanie poradzić sobie z Kadafim przez ostatnie pół roku. Czyżby Bartolik sugerował, że NATO chroni Kadafiego przed "rewolucjonistami"? Może ze strachu przed ujawnieniem przezeń innych kompromitujących faktów?
Samir Amin na ten właśnie temat ma jednoznaczne zdanie: "Od początku 'ruch' w Libii przyjął postać zbrojnej rewolty zwalczającej armię niż fali protestów obywatelskich. I natychmiast ta uzbrojona rewolta wezwała NATO na pomoc. W ten sposób, imperialistyczne mocarstwa zyskały sobie szansę interwencji militarnej. Ich celem bez wątpienia nie jest 'ochrona cywilów' ani 'demokracja', ale przejęcie kontroli nad polami naftowymi i zdobycie dla siebie znaczącej bazy wojskowej w kraju. Oczywiście, odkąd Kadafi przeszedł na liberalizm, zachodnie kompanie naftowe sprawowały kontrolę nad
libijską ropą. Ale z Kadafim nie możesz być niczego pewien. Załóżmy, że jutro zmieni on zdanie i zacznie grać w jednej drużynie z Indiami czy Chinami.
Ważniejsze, być może, niż ropa są gigantyczne libijskie zasoby wody. Kadafi, wraz z krajami Sahelu rozważał wykorzystanie tych zasobów, tak żywotnie znaczących
dla Sahelu. To wszystko teraz wzięli diabli. Dobrze znane francuskie spółki zyskają dostęp do tych zasobów i zrobią z nich 'bardziej zyskowny' użytek, prawdopodobnie wykorzystując do produkcji biopaliw. Bez wątpienia to
było powodem wczesnego, aktywnego zaangażowania się Francji w 'humanitarną interwencję'."
Nie ma tu mowy o "micie założycielskim" w postaci "rewolucji libijskiej zdradzonej o świcie". Takie podejście skutkuje słusznym wnioskiem, że kwestia Kadafiego jest drugorzędna z punktu widzenia procesów
rewolucyjnych w świecie arabskim, a w żadnym wypadku upadek Kadafiego nie ma pierwszorzędnego znaczenia dla sprawy rewolucji czy to w Libii, czy w którymkolwiek innym kraju regionu. Ale takie postawienie sprawy wywołuje
od razu kwestię kompromitacji radykalnej lewicy na Zachodzie, która uznała autorytaryzm Kadafiego za doskonały pretekst, aby nie wchodzić w konflikt z własnym aparatem państwowym zarządzającym interesami rodzimej
burżuazji.
A przecież rewolucja mająca na celu stworzenie nowego,
antykapitalistycznego świata, powinna chyba być zwrócona przede wszystkim przeciwko centrum dowodzenia światowego kapitalizmu, a nie przeciwko operetkowemu dyktatorowi
z Trzeciego Świata? Chyba że, według Bartolika, to Kadafi jest głównodowodzącym połączonego sztabu światowego imperializmu.
Logicznie rzecz biorąc, świadomi rewolucjoniści nie powinni sobie zaprzątać głowy jakimś "lokalnym fuererkiem". Tym bardziej, że podobno zdmuchnęliby go
z łatwością, gdyby nie NATO i jego sabotujące działania w tym względzie.
Wynika stąd, że najważniejszą kwestią jest wyrzucenie NATO z Libii, skoro torpeduje ono projekt "rewolucyjny" i utrzymuje przy władzy kontrrewolucyjny rząd tymczasowy złożony z islamistów i byłych ministrów Kadafiego.
Dlaczego więc wspierający duchowo "rewolucjonistów" libijskich zachodni posttrockiści nie robią wszystkiego w celu wywołania protestów wobec NATO-wskiej interwencji w Libii, przechodząc od wspierania moralnego do faktycznego zaangażowania na rzecz rozwoju "rewolucji libijskiej"?
Niezrozumiały jest brak przewalającej się przez zachodni świat fali demonstracji przeciwko interwencji NATO w Libii, która to interwencja dusi w zarodku tak wspaniałą rewolucję stanowiącą remake Rewolucji Październikowej?
Może właśnie dlatego?
Platoniczne uwielbienie dla "rewolucji arabskich" przypomina propagandę mającą na celu "pokrzepienie serc", a nie zmianę stosunku sił na świecie.
Tak więc pozycje Bartolika są nie do obrony, a jednocześnie wśród bardziej uświadomionych posttrockistów panuje zakłopotane milczenie. Poza ogólnikowo słusznymi frazesami, nie są oni w stanie wydusić z siebie żadnego
sensownego stanowiska, gdyż na to współczesne danie plamy w sytuacji kryzysu kapitalizmu pracowali rzetelnie przez długie dekady. Nawet rozbieżności istniejące w ich obozie nie dają początku żadnej pryncypialnej dyskusji, z
której mogłaby wyniknąć zmiana beznadziejnej, dotychczasowej taktyki działania. Sekciarstwo górą. Dyskusja mogłaby, co prawda, doprowadzić do wyprowadzenia lewicy rewolucyjnej ze ślepego zaułka instytucjonalizacji w ramach burżuazyjnego prawa, która prowadzi do bezsilnego obserwowania ślepych i nie rokujących szans na zwycięstwo w konfrontacji z kapitałem spontanicznych protestów społecznych, które o rzeczywistej alternatywie
wobec kapitalizmu mają bardzo mgliste pojęcie, ale przecież dyskusja taka jednocześnie groziłaby rozpadem sekciarskich i koteryjnych grupek epatujących swym "międzynarodowym" zakorzenieniem w strukturach ruchu
masowego. Dlatego entuzjazm wobec "rewolucji arabskich" paradoksalnie nie przekłada się na mobilizację rewolucyjną w krajach tzw. Centrum. Wręcz przeciwnie, sami posttrockiści onanizują się wyższym stopniem
radykalizmu i świadomości klasowej w Trzecim Świecie niż w społeczeństwach, w których sami od dziesięcioleci prowadzą ożywioną i "względnie masową" agitację. To z
tamtego rejonu oczekują impulsu dla radykalizacji społeczeństwa zaszokowanego ostatnim kryzysem finansowym i wierzącego w możliwość powrotu do "starego, dobrego okresu fordyzmu". Ale skąd niby w społeczeństwach
arabskich miałoby się ujawnić jakieś jakościowo inne stanowisko i to w dodatku o zasięgu masowym? To pozostanie słodką tajemnicą posttrockistów.
Tymczasem wystarczy zajrzeć do - skądinąd nie mniej entuzjastycznego zwolennika "Arabskiej Wiosny" - Samira Amina, żeby zobaczyć nędzę naciągania faktów pod założone z góry tezy przez Bartolika i jemu podobnych.
Konflikt w Afryce Północnej ma więc swoiste znaczenie w rozgrywce między centrum a peryferiami, które ze względu na marność ruchu robotniczego w okresie powojennym boryka się z problemami innymi niż "rewolucja".
Jest to wynikiem cofnięcia się ruchu robotniczego w efekcie stalinizmu oraz ewolucji trockizmu na pozycje posttrockistowskie. Sytuacja jest skomplikowana ze
względu na to, że siły w zamierzeniu rewolucyjne nie są dziś na odpowiednim poziomie intelektualnym ani organizacyjnym. To też jest czynnikiem sprawiającym, że nie ma dziś mowy o "rewolucji" w krajach czy to centrum,
czy peryferii.
Jak pisze Samir Amin: "'Wiosna' ludów arabskich jest podobna do tego, czego społeczeństwa Ameryki Łacińskiej doświadczyły przez dwie dekady. Reprezentuje to, co nazywam drugą falą budzenia się ludów Południa. Pierwsza
fala miała miejsce w XX wieku, kończąc się kontrofensywą
neoliberalnego kapitalizmu/imperializmu. To drugie budzenie się przybiera różne postaci: od wybuchów skierowanych przeciwko autokratycznym rządom, które związały się z neoliberalizmem do wyzwań 'wyłaniających się krajów' wobec samego ładu międzynarodowego. Nowa wiosna na Południu zbiega się więc z 'jesienią kapitalizmu', tzn. Ze schyłkiem kapitalizmu globalnych, finansowych i powszechnych monopoli. Te ruchy zaczęły się, podobnie jak te z ubiegłego stulecia, od ludów i państw peryferii, które odzyskują niezależność, przejmują inicjatywę w przekształcaniu świata. Są one więc przede
wszystkim ruchami antyimperialistycznymi i tylko potencjalnie są antykapitalistyczne.
Gdyby te ruchy zdołały zbiec się z innym niezbędnym przebudzeniem, a mianowicie robotników w sercu systemu imperialistycznego, prawdziwie socjalistyczna perspektywa mogłaby się otworzyć dla ludzkości. Ale to nie jest w żadnym wypadku 'historyczna konieczność'. Zmierzch kapitalizmu może otworzyć drogę długiemu przejściu do socjalizmu, ale też równie dobrze może wprowadzić rodzaj ludzki na ścieżkę powszechnego barbarzyństwa.
Aktualny amerykański projekt militarnej kontroli nad planetą dzięki sile zbrojnej, podtrzymywany przez oficerów NATO, erozja demokracji w sercu systemu
imperialistycznego oraz średniowieczne odrzucenie demokracji w zbuntowanych krajach Południa (pod postacią 'fundamentalistycznych', na wpół religijnych iluzji rozsiewanych przez islam polityczny, polityczny hinduizm czy polityczny buddyzm) wszystkie pracują wspólnie nad realizacją tej groźnej opcji."
Wydawałoby się, że jasne jest, co stanowi największe zagrożenie i jakie są słabe ogniwa ewentualnego procesu rewolucyjnego na świecie. Ale nie dla Bartolika i jemu podobnych. Ci wybierają sienkiewiczowskie zamykanie oczu
na problemy i uważają, że usprawiedliwia ich "żarliwość
rewolucyjna". Tymczasem stawka jest zbyt wysoka, aby przemilczać objawy takiego kretynizmu podyktowanego "dobrą wolą", którą wybrukowane jest piekło rewolucjonistów.
Nadzieje, jakie Amin wiąże z "Arabską Wiosną" są wielkie, ale w przeciwieństwie do Bartolika nie usiłuje on przedstawić nam sielankowego oleodruku zamiast rzetelnej analizy faktycznych możliwości zrywu w tym regionie świata: "Młodzież i radykalna lewica dąży do trzech celów:
przywrócenia demokracji (skończenia z reżymami policyjno-wojskowymi), podjęcia nowej polityki gospodarczej i społecznej korzystnej dla mas ludowych (zerwanie z podporządkowaniem żądaniom globalnego liberalizmu) oraz
niezależnej polityki zagranicznej (zerwaniem z podporządkowaniem wymaganiom hegemonii USA oraz rozciągnięcia hegemonii militarnej USA na całą planetę).
Demokratyczna rewolucja, o którą apelują jest rewolucją
demokratyczno-socjalną i antyimperialistyczną. Chociaż ruch młodzieży jest różnorodny co do składu społecznego oraz co do swego wyrazu politycznego i ideologicznego, ogólnie mieści się na lewicy. Świadczą o tym jego silne i spontaniczne wyrazy sympatii pod adresem radykalnej lewicy."
Jednak: "Klasy średnie jako całość przyłączyły się wyłącznie wokół celu, jakim jest demokracja, niekoniecznie zgłaszając obiekcje co do 'rynku' (takiego, jakim on jest) czy do miejsca Egiptu w międzynarodowym systemie podporządkowań. Nie należy ignorować roli, jaką odgrywają grupki blogerów, którzy, świadomie lub nie, uczestniczą w prawdziwym spisku zorganizowanym przez CIA. Jego animatorami są zazwyczaj młodzi ludzie z bogatych klas, w wysokim stopniu 'zamerykanizowani', którzy jednak przedstawiają siebie jako przeciwników istniejących dyktatur. Tematyka demokracji, w wersji potrzebnej dla manipulacji z Waszyngtonu, znajduje odbicie w ich dyskursach prezentowanych w 'sieci'. Ten fakt czyni z nich aktywnych uczestników łańcucha kontrrewolucji koordynowanych przez Waszyngton, przebranych za 'demokratyczne rewolucje' wzorowane na europejskich 'kolorowych rewolucjach'. Ale byłoby błędem przypuszczać, że te spiski stoją za ludowymi buntami. CIA usiłuje odwrócić kierunek ruchu, oderwać działaczy od celu, jakim jest postępowa przemiana społeczna i skierowanie ich na inne ścieżki."
I dalej: "Zamiar ten będzie miał szanse na powodzenie, jeśli ruchowi nie uda się sprawić, że zejdą się wszystkie jego różnorodne części składowe, że zostaną zidentyfikowane wspólne cele strategiczne oraz nie uda się
znaleźć skutecznych form organizacji i działania. Przykłady takich niepowodzeń są dobrze znane - popatrzmy na Indonezję i Filipiny. Warto zauważyć, że ci blogerzy - piszący po angielsku chętniej niż po arabsku (!) - w
swym staraniu, aby bronić 'demokrację w stylu amerykańskim' w Egipcie, często podają argumenty służące legitymizacji Bractwa Muzułmańskiego."
Nie trudno zauważyć, że przeważają tu stwierdzenia ostrożnie stawiające warunki, w których proces rewolucyjny ma szansę na zostanie zapoczątkowanym.
Dla Bartolika et consortes uwarunkowania te sprowadzają się do powieszenia Kadafiego i Mubaraka.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
15 października 2011 r.
Witam, to nie jest tak proste. Paweł ukazał moim zdaniem drugą stronę medalu. Jasne, że imperializm USA chce zawłaszczyć Libię. Jednak po drugiej stronie mamy przywódcę, którego antyamerykanizm był czysto koniunkturalny, który doprowadził w swoim kraju do sytuacji rewolucyjnej poprzez forsowanie prywatyzacji i wzrostem bezrobocia do 30 % , następnie bez prób dogadania się z nieuzbrojonymi, zaczął strzelać do demonstrantów, początkowo powołując się na jakże szczytne metody USA w wojnie z terroryzmem, po czym znów wykonał woltę ku antyimperialnej retoryce. Facet lawirował, a wobec kryzysu wybrał wersję najgorszą z możliwych, jeszcze przedtem identyfikując wydarzenia w Tunezji z ..."bolszewickimi mordami". Powinien dostać robotę w IPN. Więcej na ten temat tutaj w przedmowie do tekstu Pawła: http://www.1917.net.pl/?q=node/6654.O ekonomice Libii ostatnich lat: http://www.msz.gov.pl/files/Informator%20ekonomiczny%20-%20pdf/Libia/Libia%2003.pdf,http://1917.net.pl/?q=node/4575. Szereg zachowań tego polityka dowodzi, że mógłby zagrać główną rolę w filmie Konformista, jako polityczny kameleon zmieniający barwy.
Nie sądzę też, by Paweł chciał udowodnić, że specsłużby angielskie i północnoamerykańskie czy kierujące nimi rządy mają jakiekolwiek etyczne przesłanki działania. Jeśli mogłyby one czegoś chcieć, to pokazać opinii publicznej, że współpracują z super demokratycznym krajem. W tym celu zresztą Muammar sprowadzał zachodnich PRowców do Libii, jak ujawnił "Przegląd". Miał pieniądze, więc kupował lojalność.
To, że część imperialistów, a nawet sami Amerykanie rozważali dogadanie się z reżimem, pokazuje jak bardzo była to korzystna dla obopólnych interesów współpraca. Sam zresztą pamiętam polską propagandę prasową, która w okresie od 11 września 2001 dowodziła, że postawa Kadafiego jest "wzorcowa dla innych dyktatorów", że to jest ten "dobry", który przejrzał na oczy i kajając się za dawne grzechy, wsparł jakże słuszną walkę z terroryzmem.
Moim zdaniem jednym z ważniejszych jest ten fragment:
"były zastępca amerykańskiego sekretarza stanu David Welch odbył 2 sierpnia br. w hotelu w Kairze spotkanie z przedstawicielami reżimu Kaddafiego. Sugerował on m.in. by reżim w Trypolisie odbudowywał swą wiarygodność w oczach Zachodu, przekazując za pośrednictwem wywiadów izraelskiego, egipskiego, marokańskiego czy jordańskiego informacje mogące służyć walce z Al-Kaidą. Radził też współpracownikom dyktatora, by wykorzystali propagandowo sytuację w Syrii, wskazując na prowadzoną przez Zachód "politykę podwójnych standardów". Tego rodzaju działania miały wedle niego służyć zmiażdżeniu powstania".
Trudno też - i Paweł wcale tego nie sugerował - popierać wszystkich powstańców. Jest to grupa bardzo niejednorodna. Popierajmy nie tych którzy sprowadzili bomby natowskie czy którzy mordują czarnych. Choć prawdą jest, że od tych ostatnich roi się w sferach kierowniczych powstania – to wielu członków rządu w Bengazi, to jego emisariusze zabiegający o poparcie w stolicach mocarstw zachodnich. To libijscy Balcerowicze, którzy przyjechali do Bengazi z uniwersytetów amerykańskich i szykują się do objęcia kierownictwa banku centralnego i resortów gospodarczych. To dekownicy pozujący w Bengazi na komendantów i sztabowców wojsk powstańczych, które na froncie i w oblężonych miastach nie mają dowódców. To wreszcie burżuje, nowobogaccy i karierowicze, którzy dotychczas przegrywali w konkurencji z kliką Kaddafiego o dostęp do bogactwa i władzy.
http://www.youtube.com/watch?v=ayHqZfbYqlY&feature=player_embedded
Cytaty z S. Amina pochodzą z jego artykułu pt. "An Arab Springtime?" (http://monthlyreview.org/commentary/2011-an-arab-springtime)
BB czy można Wasz tekst wysłać naczelnemu portalu Europejskiego Centrum Analiz Geopolitycznych jako rekomendacja polemiki z Bartolikiem?
Tam jego tekst również się pojawił...
@Ludzie ci nie potrafią zrozumieć niczego co się wokół nich dzieje i nie pasuje do ich czarno-białego obrazu świata. Cechuje ich skrajnie uproszczone myślenie. Nie potrafiąc samodzielnie myśleć, przyjmują sądy innych jako swoje własne. Jeśli ufają mediom, to one się stają dla nich wyrocznią.
To przecież wypisz-wymaluj ci co biorą oficjalną propagandę Zachodu za rzeczywistość, a więc wy.
Tyle wysiłku... Czy Bartolik tego wart? Przecież gołym okiem widać, że Libia jest w ruinie a kwitła, gdy rządził nią Kaddafi. Odsyłam do zdumień nany. Czy one nie wystarzczą?
Jasne, możesz wykorzystać nasz tekst do polemiki z Bartolikiem na innym portalu. Uzupełnij go tylko o źródło cytatów z Samira Amina, które BB podał w kolejnym poście.
Dziękuję za możliwość umieszczenia Waszego tekstu i zapraszam w imieniu redaktora naczelnego do dalszego publikowania na portalu ECAG...
iran pod szachem też kwitł
kiedy szach zaczął zarabiać na ropie 20mld dol rocznie kupił dóbr dla narodu które przypłynęły statkami i nie było ich gdzie rozładować - iran nie miał portów o czym szach nie wiedział, kiedy już je rozładowano, nie można ich było nigdzie przewieźć, iran nie miał dróg, o czym szach nie wiedział...
niech się nana dziwi, zdziwienie to dobry znak, to znaczy że się czegoś może nauczy - pod żadną dyktaturą żaden kraj jeszcze nie zamienił się w raj
który Fidel to idiota - popierający Kaddafiego czy broniący PMB?
A gdzie on jest? Może w krajach, gdzie tysiące się buntują?
Szach kupował a Kaddafi przede wszystkim zapewniał prace i tym się głównie pozytywnie odróżniał nie tylko od niego.
szach też budował fabryki i ludzie mieli pracę, a cała europa przyklaskiwała mu i cmokała nad jego nowoczesnością i modernizowaniem kraju
naiwnością jest wierzyć że kraj zarządzany jednoosobowo przez dyktatora będzie się szczęśliwie rozwijał - jedynym celem dyktatora jest utrzymanie się u władzy po trupach
każdy kto twierdzi że kaddafi dobry był a jego rozkwitał musi wczytać się w kapuścińskiego
Myślałem, że kolejny raz komentarze pod materiałem nt. Libii całkowicie zdominują zwolennicy Kaddafiego i jego "dżamahiriji". Tak się jednak tym razem nie stało - i bardzo się z tego cieszę.
Natomiast pewien duet znów pozwolił sobie na maestrię w trudnej sztuce nadinterpretacji. Spójrzmy tylko:
- w tekście tym zamierzałem jakoby "dowieść, że obalenie Kadafiego jest równoznaczne z sukcesem 'rewolucji libijskiej'". Nieprawda;
- zamierzałem jakoby "dowieść, że, ni mniej, ni więcej, tylko służby specjalne USA i Wielkiej Brytanii okazały się dziecinnie naiwne w swych kontaktach z reżymem Kadafiego". Nieprawda;
- "Bartolik nie znajduje nigdzie w swoim tekście powodu, aby państwom zachodnim postawić choćby zarzut hipokryzji". Nieprawda;
- miałem jakoby wykazać "taktyczną wiarę w propagandę wroga klasowego" (sic!). Nieprawda;
- mam potrzebować "niczym powietrza sytuacji, w której sojusznik jest czystym aniołem, zaś przeciwnik - wcieleniem szatana, a do tego alkoholikiem bijącym żonę i dzieci". Nieprawda;
- "Bartolik zrezygnował z używania w odniesieniu do Libii terminu 'rewolucja'". Nieprawda;
- moje nadzieje związane z Arabską Wiosną mają być "pewnościami, którym trzeba się podporządkować pod groźbą ekskomuniki". Nieprawda;
- mam też redukować pojęcie rewolucji do "do wąskich ram testamentu [...] ruchu No Global: 'Inny świat jest możliwy'". Nieprawda;
- proces rewolucyjny ma dla mnie sprowadzać się "do powieszenia Kadafiego i Mubaraka". Nieprawda.
Ale czego - jeśli nie fałszywej polemiki - oczekiwać od ludzi, którzy takie fałszywe polemiki produkują od dawna tonami i którzy z uporem maniaka wklejają linki z pewnej strony, na której można przeczytać o 150 tysiącach egipskich i innych najemników, zabitych przez dzielną armię "dżamahiriji"?
to przy okazji dyskusji nt. Libii na forum Władzy Rad fajnie przypomniał pewien związany z nim epizod niejaki uno:
http://1917.net.pl/?q=node/6359
"Kiedy na początku lat 90-tych, w momencie najostrzejszego kryzysu, w Hawanie doszło do demonstracji antyrządowych, to Fidel nie kazał wojsku strzelać do ludzi. Przyjechał na miejsce, wlazł na beczkę, dorwał mikrofon i zaczął nawijać, tak jak to on potrafi. Po jakimś czasie demonstracja antyrządowa przekształciła się w wiec poparcia dla Fidela. Dlatego właśnie Fidel, pomimo spisków CIA, zamachów, blokady i wrogiej propagandy miewa się nieźle."
PS. Przy okazji dziękuję Władzy Rad za republikację.
Wystarczy popatrzeć na niszczone przez zbiorowe siły Zachodu miasta, które budował Kaddafi, by zrezygnować z jakiegokolwiek czytania motywowanego regułami tych sił. Bo barbarzyństwa nic nie usprawiedliwia tym bardziej zamiary okradania słabszych pod szczytnymi hasłami praw człowieka, które się niszczeniem tych miast i ich infrastruktury depcze..
Fidel w swojej słynnej wypowiedzi, gdzie jako pierwszy ostrzegał przed możliwością interwencji, nie poparł wprost Kaddafiego. Można się o tym przekonać, czytając oryginalną wersję tekstu Planem NATO jest okupacja Libii, gdzie wyraźnie napisał, że można się zgadzać, lub nie zgadzać z Kaddafim, a to ile w nich prawdy okaże się dopiero za jakiś czas : http://www.cubadebate.cu/reflexiones-fidel/2011/02/22/el-plan-de-la-otan-es-ocupar-libia/. Nie brak tam też rozważań, czy przejęcie libijskiej rewolucji, nie zastopuje przemian rewolucyjnych w Egipcie. Nie oznaczało to jednak poparcia samego Kaddafiego. W późniejszym tekście mowa o prywatyzacji przy współpracy z zachodnimi koncernami, a także o tym, że twarze protestujących w Benghazi wyrażają autentyczne oburzenie.
Gdyby było inaczej - skąd wzięłyby się głosy potępiające polskich najemników w Afganistanie:
http://lewica.pl/forum/index.php?fuse=messages.25375
- pisane przez osoby, które tak samo utopiłyby w łyżce wody Kaddafiego?
Hm, i tu się pojawia pytanie, co tak naprawdę większość normalnych ludzi by wybrało (pamiętajmy, kobiety, starzyzna i dzieci razem stanowią większością w każdym danym kraju) - trupy, gruzy, bezdomność, głód, zatruta woda itp. czy pracę, dom, rodzinę, prawo i spokój pod dyktaturą, czy to Hussein, były Irański sach, Gaddafi, Stalin czy kto tam.
Ale jak to czynić? Nie może to przekładać się na jakiekolwiek poparcie dla Kaddafiego. Najlepiej natomiast brać przykład z lewicy arabskiej.
Wczorajszy wpis na blogu Gniewnego Araba, zatytułowany "NATO-wskie fundamentalistyczne zbiry w Libii": "Przyjmijmy to do wiadomości: za sprawą NATO (tak jak podczas wojny w Afganistanie przeciwko reformistycznemu rządowi komunistycznemu w latach 80.) narodził się potwór: milicje fundamentalistyczne, które wkrótce mogą wydać z siebie sobowtórów Al-Kaidy. NATO-wskie milicje terroryzują dziś Libijczyków. New York Times i inne gazety mówią o tym, co stało się wczoraj w Trypolisie, stwierdzając, że miały miejsce 'starcia zbrojne' między NATO-wskimi milicjami a uzbrojonymi zwolennikami Kaddafiego. Korespondent BBC mówił jednak wczoraj, że popierający Kaddafiego demonstranci nie byli uzbrojeni, lecz NATO-wskie milicje otworzyły do nich ogień. Takie są w Libii nowe zasady: jest wolność słowa, lecz tylko dla tych, którzy skandują i rozpływają się w zachwytach nad NATO-wskimi milicjami." I najważniejsze dwa zdania: "Rządy Kaddafiego zostały zastąpione przez rządy kolejnego Kaddafiego. To nie po to dzielny naród libijski zbuntował się przeciwko Kaddafiemu"
http://angryarab.blogspot.com/2011/10/nato-fundamentalists-thugs-in-libya.html
Autor bloga Ikhras co miesiąc przyznaje nagrodę "But Miesiąca" im. Muntadhara Zaidiego (tego od pamiętnego i chwalebnego rzutu butem w Busha). W sierpniu otrzymał ją Mustafa Abdel Dżalil (vel Abdel-NATO) - ale nie za to, że chciał i chce krzywdę zrobić niewiniątku-Muammarkowi, lecz za to, że był w jego czasach ministrem sprawiedliwości, opowiadał się wówczas za zaostrzeniem kursu neoliberalnego i nade wszystko za to, że walnie przyczynił się do kidnapingu powstania ludowego przez globalny imperializm.
http://ikhras.com/2011/08/august-2011-ikhras-shoe-of-the-month-award-winner/
Oto prawdziwie antyimperialistyczne krytyczne spojrzenia na obecną sytuację w Libii - nie dadzą się one w żaden sposób pogodzić z obroną Kaddafiego. Podpisuję się pod nimi - jak też pod cytowanymi przez Reutera słowami młodego mieszkańca Trypolisu i świadka wydarzeń, o których pisał Angry Arab: "Popieram tę rewolucję, lecz takie postępowanie - jeden z nich chciał tu nawet wczoraj ukraść samochód - sprawi, że ludzie w tych miejscach obrócą się przeciwko nim".
http://www.reuters.com/article/2011/10/15/us-libya-tripoli-gaddafi-idUSTRE79E31G20111015
Dlatego też mogę przypomnieć własne słowa: "Niestety, swego poparcia udzielili Kaddafiemu także ci, których bez względu na ich olbrzymi błąd uznaję za dobrych Towarzyszy i Towarzyszki - słusznie przecież przerażeni interwencją imperialistyczną, którą tak jak oni i one całkowicie potępiam, przestali dostrzegać naturę obalonego właśnie w Libii reżimu oraz jasną legitymację powstania. Apeluję więc do nich, by zrewidowali swe stanowisko. Kaddafi ze swą kontrrewolucyjną polityką pozostaje odpowiedzialny za doprowadzenie do obecnej dramatycznej sytuacji i bynajmniej nie należą mu się za to laury. Przeciwnie, owo monstrum w pełni zasłużyło, by wylądować na śmietniku historii!"
Libia bez Kaddafiego (zużytego rupiecia imperializmu) i bez Abdel-NATO (funkcjonującego rupiecia imperializmu) - nic innego nie jest warte uwagi!
Skoro zaś Kaddafi jest zużytym rupieciem imperializmu, a Abdel-NATO funkcjonującym rupieciem imperializmu, to popieranie Kaddafiego jest poparciem udzielonym rupieciowi imperializmu w nagrodę za stanie się gruchotem. Jeśli bowiem rupieć imperializmu staje się gruchotem, to przecież świadczy to o jego postępowości!
Postępowy rupieć imperializmu - skądinąd fani Abdel-NATO (np. ci nadający na Al-Dżazirze) równie usilnie jak fani Kaddafiego starają się dowieść, że taki stwór istnieje.
steff - po raz pierwszy widzę żeby ktoś wykorzystywał istnienie miast w obronie dyktatury - wrażenie komiczne
margo - libijczycy dokonali swojego wyboru powstając przewko kaddafiemu zanim nato przejęło kontrolę nad sytuacją
Gdyby w Libii pojawiły się jakieś zbrojne ugrupowania występujące pod czerwonym sztandarem, to byłyby to zapewne kolejne wojska interwencyjne, tym razem z Tunezji, Maroka bądź Turcji. Czy to nam się podoba czy nie, libijski socjalizm i libijska lewica kojarzona będzie wciąż z zielonym sztandarem, zwłaszcza że Muammar Kaddafi spełnił oczekiwania Fidela Castro:
http://vopes.com/news/634/
Nie powiesz chyba, rewolucjonerze, że Kaddafi ugiął się w decydującej chwili przed żądaniami NATO.
Jego poprzednie wzloty i upadki nie zmienią istoty sprawy.
http://www.tvn24.pl/12691,1719908,0,2,saksy-ery-prl_u--czyli-jak-polacy-budowali-socjalizm-w-libii,wiadomosc.html
http://www.tvn24.pl/12691,1719909,1,5,jak-kaddafi-dawal-prace-i-autografy-polakom,wiadomosc.html
I.
"w tekście tym zamierzałem jakoby "dowieść, że obalenie Kadafiego jest równoznaczne z sukcesem 'rewolucji libijskiej'". Nieprawda;
Obalenie Kadafiego jest w Libii jedynym programem powstania ochrzczonego natychmiast przez "demokratyczne siły" mianem "rewolucji". Bartolik nie udowodnił istnienia żadnego innego programu "rewolucyjnego". Więc albo mamy rewolucję, której jedynym celem jest obalenie Kadafiego, albo nie mamy żadnej rewolucji.
Ponawiamy więc pytanie, na które Bartolik unika odpowiedzi, jak ognia: dlaczego posttrockiści nie organizują protestów przeciwko agresji NATO
wspierającej kontrrewolucję w Libii? Dopóki Bartolik nie odpowie na to pytanie, jego słowotok pozostanie
żałosnym bełkotem.
- zamierzałem jakoby "dowieść, że, ni mniej, ni więcej, tylko służby specjalne USA i Wielkiej Brytanii okazały się dziecinnie naiwne w swych kontaktach z reżymem Kadafiego". Nieprawda;
To wynika wprost z tekstu artykułu Bartolika, każdy może przeczytać. Jeśli Bartolik chciał powiedzieć co innego, a tylko nie potrafił tego wyrazić, to niech napisze tekst, w którym postara się lepiej.
- "Bartolik nie znajduje nigdzie w swoim tekście powodu, aby państwom zachodnim postawić choćby zarzut hipokryzji". Nieprawda;
To niech Bartolik zacytuje, gdzie piętnuje hipokryzję Zachodu.
- miałem jakoby wykazać "taktyczną wiarę w propagandę wroga klasowego" (sic!). Nieprawda;
Kiedy jedna strona ma zatkane usta, druga może bezkarnie zwalać na nią winę za wszystko. To ma miejsce w sytuacji Libii, a Bartolik nawet przez moment nie sili się na obiektywizm. Wierzy ślepo we wszystko, co podaje
propaganda NATO-wska. Wystarczy przypomnieć sobie, jak długo dawał wiarę w "czarnych najemników Kadafiego" i usprawiedliwiał mordy na czarnoskórych. Dopiero kiedy nie dało się dłużej podtrzymywać kłamstw propagandy wojennej imperialistów, Bartolik został przywołany do porządku przez Z.M. Kowalewskiego i zaczął ronić krokodyle łzy nad
"hańbą rewolucji".
- mam potrzebować "niczym powietrza sytuacji, w której sojusznik jest czystym aniołem, zaś przeciwnik - wcieleniem szatana, a do tego alkoholikiem bijącym żonę i dzieci". Nieprawda;
To niech Bartolik powie coś obiektywnie pozytywnego o Kadafim, choćby to, że facet ma jaja, a jego opór przeciw NATO więcej znaczy propagandowo niż posttrockistowski udział w burżuazyjnych wyborach parlamentarnych.
- "Bartolik zrezygnował z używania w odniesieniu do Libii terminu 'rewolucja'". Nieprawda;
To niech zacytuje.
- moje nadzieje związane z Arabską Wiosną mają być "pewnościami, którym trzeba się podporządkować pod groźbą ekskomuniki". Nieprawda;
To niech zacytuje inne słowa niż tylko ekskomunikę w polemice z tymi, którzy nie podzielają jego poglądów na "rewolucję arabską".
- mam też redukować pojęcie rewolucji do "do wąskich ram testamentu [...] ruchu No Global: 'Inny świat jest możliwy'". Nieprawda;
To niech Bartolik pokaże te poważne analizy, które nie sprowadzałyby się do egzaltacji godnej pensjonarki.
- proces rewolucyjny ma dla mnie sprowadzać się "do powieszenia Kadafiego i Mubaraka". Nieprawda.
No, fakt, jeszcze Assada.
II.
"... popierający Kaddafiego demonstranci nie byli uzbrojeni, lecz NATO-wskie milicje otworzyły do nich ogień."
Wygląda na to, że Bartolik musi tym samym odszczekać swoje butne twierdzenie, jakoby Kadafi nie miał żadnego poparcia.
Jak Bartolik godzi to z niedawnym twierdzeniem, że wobec tego braku poparcia "rewolucja" poradziłaby sobie z nim bez problemu?
Trudno oczekiwać od osobnika pokroju Bartolika jakiejkolwiek uczciwości, więc zamiast argumentów znowu posypią się gołosłowne ekskomuniki.
Bartolik od początku usiłuje zepchnąć polemikę w sprawie Libii na poziom utarczek o Kadafiego. My piszemy o strategii działania tzw. lewicy rewolucyjnej, a Bartolik dowodzi, że Kadafi jest "be". Od początku naszych
polemik nie skupialiśmy się na Kadafim inaczej, jak tylko na czynniku dowodzącym, że w całym splocie wydarzeń w Libii i nie tylko, przyczyny i mechanizmy są o wiele bardziej skomplikowane niż tylko wzięte z demokratycznej bajki dla niedorozwiniętych dzieci bujdy o słusznym,
spontanicznym gniewie przeciwko okropnym dyktatorom, co automatycznie jest rewolucją. Twierdziliśmy, że rzecz idzie o rozumienie rewolucji i o to, żeby nie nazywać tym mianem - na wyrost - procesów, które mają charakter
powstania, ale bynajmniej nie rewolucji. Chyba że chodzi o to, co "rewolucją" nazywają burżuazyjne media, a co przyjemnie łechce samopoczucie radykałów, którzy lubują się w podniecaniu się widmami oswojonej i strawnej dla drobnomieszczaństwa chwalebnej przeszłości.
Angry Arab byłyby może w swoich wynurzeniach post factum interesujący, gdyby nie fakt, iż odkrywane przezeń niczym Ameryka w konserwach zjawiska były już dawno przewidywane przez wielu specjalistów od krajów arabskich, a nawet
przez tych wszystkich, którzy zachowali trochę zdrowego rozsądku, nie ulegając upojeniu iluzjami i potrafiących wyciągać wnioski z doświadczeń przeszłości, w tym również z katastrofalnych dla lewicowej mobilizacji skutków kretyńskiej wręcz polityki posttrockistowskiej wobec byłej Jugosławii.
Dziś ten sam skompromitowany, skostniały schemat został zastosowany do tzw. rewolucji arabskich. Jeżeli kilku posttrockistów o znanych nazwiskach i autorytecie wyłamało się ze ślepego, zbrodniczego w swym braku
odpowiedzialności, entuzjazmu nie popartego niczym poza myśleniem życzeniowym, to zapewne dlatego, że o owych bolesnych doświadczeniach jugosłowiańskich pamiętali.
Kolejne odstępowanie Bartolika (śladami Angry Araba) z pozycji, których niegdyś arogancko bronił, na pozycje, które dawno temu już mu wykazywaliśmy, jest więc co najwyżej żałosne.
Jeśli chodzi o poprzedni post Bartolika, w którym zarzuca nam przekłamywanie jego intencji, to w całej rozciągłości podtrzymujemy nasze zdanie i ponawiamy pytanie, na które Bartolik za nic w świecie nie chce odpowiedzieć:
skoro interwencja NATO jest zasadniczą siłą kontrrewolucyjną, to dlaczego posttrockiści nie organizują protestów przeciwko tej interwencji?
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
17 października 2011 r.
Ile procent populacji?
Hipokryzja to danina, którą występek spłaca kolejnemu występkowi. Przyłapani na kłamstwach - wydawało się, nieścisłościach i nadinterpretacjach, ale to trzeba ostrzej określić - prokurują kolejne kłamliwe kwity.
Jak łajdackie to postępowanie, świadczy choćby ich oskarżenie mnie o popieranie mordów na czarnoskórych - choć donosiłem o pogromach imigrantów z Afryki Subsaharyjskiej w Libii już w lutym:
http://lewica.pl/index.php?id=23706
Insynuują jeszcze o przywoływaniu mnie do porządku przez inną osobę nastawioną antykaddafistowsko - gdy tymczasem, jeśli ktoś usiłuje zamknąć mi usta (i to haniebnymi metodami), to właśnie Bratki.
Ich pieprzenie o "posttrockistach" nie zmienia faktu, że to Inicjatywa Stop Wojnie organizowała w Polsce demonstrację wymierzoną jednocześnie w Kaddafiego i w NATO. Ale zapewne Bratki wyprowadziły miliony polskich robotników na ulice pod zielonym sztandarem.
Rzekomo mam wycofywać się ze swych pozycji. To kolejna (ponawiana zresztą już nie raz - na zasadzie "kłamstwo powtórzone sto razy staje się prawdą") insynuacja. Stałem od miesięcy na pozycjach "tak dla powstania - nie dla interwencji" i nie zmieniłem ich o milimetr. Od miesięcy twierdzę, że kierownictwo powstania - Abdel-NATO i s-ka - powinno trafić na śmietnik historii razem z Kaddafim. Aby zweryfikować czy tak jest, wystarczy przejrzeć dyskusje pod niusami i artykułami nt. Libii na Lewica.pl.
Ale od początku wiadomo o co chodzi. Otóż miałbym napisać coś dobrego o tej ich libijskiej niuni, na którą od początku chuchają i dmuchają jak na drogocenny skarb. Otóż Kaddafi nie ma jaj, dziecinki, Kaddafi to eunuch, który przywarł do stołka jak wesz do grzebienia. Na podobnej zasadzie - jeśli należałoby pochwalić Kaddafiego - trzeba by też powiedzieć, że w Jemenie "Saleh ma jaja" (tym bardziej, że jest zręczniejszy od Abu Szafszufy). I nie jest to żadna demonizacja - Kaddafi po prostu na lepszą laurkę nie zasługuje.
Nie zasługuje też na nią pewna dwójka łgarzy, krętaczy i paszkwilantów. Od tej chwili nie mam przy tym wątpliwości, że te mąciwody świadomie mijają się z prawdą.
BB, Fidel dokładnie rozumie dzięki również argumentacji Kaddafiego pochwalającego wojnę USA z terroryzmem jeszcze na początku rewolucji i jego dawniejszym sojuszom, że Kaddafi to chorągiewka, która w każdej chwili może zmienić front i wówczas interwenci nie pozwolą, by spadł mu włos z głowy. W stosunku do stanowiska Fidela dokonaliście manipulacji, bo Fidel czytelnie miał na myśli w przytoczonym tekście, że jeśli Kaddadi utrzyma swe stanowisko konsekwentnego oporu wobec interwentów, zostanie uznany za bohatera. Nie pisze: Kaddafi bohatersko i konsekwentnie walczy - tylko: wiele zależy od jego postawy, jak będzie postrzegany...
Tekst Fidela był z kwietnia. Teraz raczej zmiana frontu niewiele Kaddafiemu by pomogła.
jak się zaczyna powstanie?
ile procent warszawiaków stanęło przeciw niemcom?
ile procent polaków brało udział w powstaniach przeciwko zaborcom?
w pruskim i austriackim najwyraźniej cacy się żyło, bo powstań przez 123 lata nie uwidzisz, nawet jednego (wiosna ludów, kiedy wszędzie była i kiedy już polska ogłosiła niepodległość, wielkopolskie i śląskie, czyli już na końcu).
w ilu miastach stłumiono powstanie w ciągu roku przed ucieczką szacha z iranu?
ile procent portugalczyków zbuntowało się w siedemdiesiątych?
dyktatura traktuje społeczeństwo jak wroga, która w każdej chwili gotów jest wbić nóż w plecy. żaden dyktator, choćby nie wiadomo jaką propagandę wprowadzał w życie, ile projektów dla dobra narodu finansował, w pierwszej kolejności będzie dbał o swoje bezpieczeństwo, wzmocni armię, żeby lepiej strzelała do tłumów, wyposaży katownie policji politycznej, żeby wyłapała wszystkich niezadowolonych...
a to wszystko w tajemnicy przed margo, bo margo łatwiej oficjalną propagandę przeczyta bez zastanowienia się jak to jest żyć w społeczeństwie pod dyktaturą
więc niech steff sobie wymyśla, że miasta rozbudowane i infrastruktura zapewniły miłość ludu pracującego miast i infrastruktur, a margo niech sobie wierzy, że wszyscy wola żyć sobie biernie ale spokojnie pod paranoidalną z natury władzą jednostki (jakby sie dało żyć z paranoikiem spokojnie)
mnie to ryrka w co sobie wierzycie, ale nie ośmieszajcie się broniąc kaddafiego, poczekajcie na lepszą okazję, żeby się wykazać naiwnością
Jak to, zmiana frontu niewiele by pomogła Kaddafiemu? Od razu większość jego zwolenników na tym forum zaczęłaby jakże przekonująco dowodzić, że skoro Kaddafi tak robi, to rzecz jasna wie co robi i tak trzeba.
Przecież jego wielbiciele potrafią (niektórzy - prawda, że nie wszyscy - także tu) usprawiedliwiać nawet jego współpracę z CIA i MI6. No bo przecież taki Belhadż jest be, więc trzeba mu było kości porachować.
Już teraz widać wyraźnie, że NATO wraz z "powstańcami" walczy o oddanie władzy nad Libijczykami zachodnim korporacjom. Trzeba rzeczywiście więcej niż kurzej ślepoty, żeby tego nie dostrzegać. Co zaś do życia pod ich dyktaturą, to najlepiej jego jakość oceniają ci młodzi ludzie, którzy w dziesiątkach krajów wylegają na ulice. Oni nie chcą wieszać Kaddafiego ani takich jak on, bo zapewniał pracę, chleb i dach nad głową, czego właśnie korporacje ich pozbawiają a to dla nich, a nie kartka go glosowania, jest najważniejsze.
Wciąż grasz na fałszywą nutę.
Pod linkiem przez ciebie podanym znajduje się rzeczywiście twój glejt: "Libia: pogromy czarnoskórych", unieważniony wszakże przez nas.
Z komentarzy pod nim zamieszczonych jasno przecież wynika, że pojawił się on nie przypadkiem w niedoczasie.
Przypominamy zatem niektóre, co ciekawsze wpisy, ukazujące kontekst dyskusji:
LIBIA DLA ARABÓW?
Nie tylko pracują w Libii, ale również ją zamieszkują. Jak szacuje się jedna trzecia mieszkańców Libii to właśnie CZARNI.
Przy okazji warto wspomnieć, że ci "źle opłacani" bynajmniej nie muszą mieć takie subiektywne poczucie - w swoich rodzimych krajach nie zarobiliby przecież na utrzymanie siebie i rodziny.
Kaddafi dawał im taką gwarancję.
A co i dają rebelianci - LIBIĘ DLA ARABÓW?
autor: BB, data nadania: 2011-02-28 15:38:17
OBCY W DOMU
Dodajmy do tego może jeszcze parę szczegółów.
Jak wiadomo agencje donosiły, że wśród tzw. najemników Kaddafiego są również: mieszkańcy Bangladesz i Europy Wschodniej. Wyszczególniono Rosjan i Ukraińców.
Rebeliantom podpadli nawet Chińczycy.
Powiedzmy sobie szczerze - "Libijska opozycja od początku demonstracji twierdziła, że reżim do pacyfikacji tłumów wykorzystuje obcokrajowców".
Przyjmijmy kompromisowo, że nie chodzi tu o opozycję, lecz o tzw. ulicę.
Czekamy na kolejne reakcje tłumu.
I tak pójdzie to na konto Kaddafiego.
Już PMB i jemu podobni o to się zatroszczą.
autor: BB, data nadania: 2011-02-28 15:59:15
"Już PMB i jemu podobni o to się zatroszczą."
To ciekawe po co robiłem tego niusa.
autor: PMB, data nadania: 2011-02-28 16:59:34
1. Pogromy Żydów przez czerwonoarmistów
Zdarzały się. Czy odbiera to Rewolucji Październikowej prawo do nazywania jej rewolucją?
2. Stare sztandary?
"Camille Desmoulins, Danton, Robespierre, Saint-Just, Napoleon, zarówno bohaterowie jak partie i masy starej rewolucji francuskiej, spełnili w rzymskim kostiumie i z rzymskimi frazesami na ustach zadanie swych czasów - uwolnienie z więzów i ustanowienie nowoczesnego burżuazyjnego społeczeństwa. Pierwsi strzaskali podstawę feudalizmu i skosili wyrosłe na jego gruncie głowy feudałów. Ostatni stworzył wewnątrz Francji warunki, które dopiero umożliwiły rozwój wolnej konkurencji, eksploatację rozparcelowanej własności ziemskiej, zużytkowanie uwolnionych z pęt przemysłowych sił wytwórczych narodu, a poza granicami Francji zmiatał wszędzie formy feudalne, o ile było to potrzebne, aby społeczeństwu burżuazyjnemu we Francji stworzyć odpowiednie, zgodne z duchem czasu otoczenie na kontynencie europejskim. Skoro tylko nowa forma społeczna ukształtowała się, znikły przedpotopowe kolosy, a wraz z nimi wywołana z grobu starożytność rzymska - owi Brutusi, Grakchowie, Publikole, trybunowie, senatorzy i sam Cezar."
Karol Marks, Osiemnasty brumaire'a Ludwika Bonaparte.
autor: PMB, data nadania: 2011-02-28 18:13:52
PO CO?
Chyba, Pawle, nie zaprzeczysz, że przynajmniej od 10 dni nieomal wszystkie media burżuazyjne rozwałkowały temat "masakr" urządzanych przez "najemników" Kaddafiego. Do nagonki na tych "bandziorów" ostatnio przyłączyli się Barack Obama i twój polityczny przyjaciel, Szymon M.
Mamy tego widoczne skutki.
Teraz mleko się rozlało, a w zasadzie nie mleko tylko krew.
Macie ją na swoich rękach.
Od piątku temat ten towarzyszył dyskusjom o "humanitarnej interwencji". Był przecież doskonałym pretekstem do tej "humanitarnych" akcji sił specjalnych.
Gdy poruszyliśmy ten temat w komentarzach lewica.pl, Szymon M., lewicowy tropiciel "najemników z Czadu" wykręcał się sianem, zasłaniał kłamstwami, w twoim zaś arsenale pojawiły się pogróżki.
Obaj całą odpowiedzialność za zaistniałą sytuację zrzucacie na Kaddafiego i... na "jego obrońców" - takich "najemników" jak my.
Teraz wyszło prawdziwe oblicze libijskiej rebelii.
Wreszcie przebiły się również i takie informacje:
"Turecki pracownik firmy budowlanej opowiedział brytyjskim dziennikarzom o tym, jak 70 robotników z Czadu zostało zaszlachtowanych siekierami i ostrymi przedmiotami przez tłum Libijczyków, wykrzykujących, że to dzięki nim Kadafi może się bronić. 'Zmasakrowali ich na moich oczach' - relacjonował świadek" ("Polowanie na czarnych Afrykanów", afryka.org).
W tej sytuacji nie możemy cię nawet usprawiedliwić. Lepiej późno, niż wcale - brzmiałoby cynicznie.
autor: BB, data nadania: 2011-02-28 19:08:24
POLITURKA
Ty chyba, PMB, naprawdę nie rozumiesz, jak wulgarne są twoje wykręty mające na celu obronę pozycji nie do obrony. Abstrahujemy już od literackiego źródła oskarżeń rewolucjonistów-bolszewików o najgorsze zbrodnie. Interesujący jest raczej podwójny standard moralny w odniesieniu do Rewolucji rosyjskiej i do "rewolucji" libijskiej. Tu, przeciwnie do rewolucji bolszewickiej, tzw. porządni obywatele są indoktrynowani, aby nie uruchamiali swoich sumień. Nagle cel uświęca środki. Ale takie jest prawo burżuazyjnej propagandy. Gorzej, kiedy epigoni rewolucji, którzy doskonale wiedzieli od zawsze, czego w rewolucji robić nie wolno pod żadnym pozorem, nagle odrzucają wszystkie swoje "przedrewolucyjne", demokratyczne frazesy i odsłaniają prawdziwe oblicze.
Ci, którzy odmieniają demokrację przez wszystkie przypadki i daliby się ponoć posiekać za prawa mniejszości i wszystkich grup słabszych, w gruncie rzeczy ujawniają tylko, że ich demokratyczność jest powierzchowną politurką. Ale może gdyby chodziło o gejów i lesbijki, to nie byliby tak wyrozumiali dla "rewolucjonistów"? No, ale tu przecież chodzi "tylko" o czarnych.
Jeszcze nie tak dawno PMB groził nam (BB). Czym? Linczem? Jak tym "czarnym"? Czy czytelnicy forum lewica.pl uważają, że takie pogróżki są tylko zabawą słowną? Dziś może tak - pokazują one co najwyżej ile są warte frazesy i demokratyczne papiery uwierzytelniające części zwolenników najszerszego pluralizmu i bezwzględnej wolności dla inaczej myślących. Ale gdybyśmy mieli tu rewolucję, to pogróżki przestałyby być zabawne. Kiedy w grę wchodzą ogromne emocje, to pogróżki bywają realizowane. Lepiej wcześniej zdać sobie sprawę z tego, kto ma naprawdę jakie poglądy i jaką niewzruszoność etyczną.
Ewa Balcerek
autor: BB, data nadania: 2011-02-28 21:01:44
Jeśli już o to chodzi, rewolucjonerze, to Fidel Castro oczywiście warunkowo popiera Muammara Kaddafiego, ale również nie od dziś i nie przypadkiem, podobnie zresztą jak Chavez. Podkreślmy - popiera nie zważając na to, że wiele ich różni.
Rzecz w tym, że warunki, które on postawił Kaddafiemu tu i teraz zostały spełnione i drogo okupione. Nie odwracaj zatem kota ogonem. Kaddafi, chce czy nie chce, walczy i będzie walczył. To fakt nie bez znaczenia.
Czy ma wyjście? Nie jedno. Zawsze może sobie przecież w łeb strzelić.
Ale tu nie chodzi o niego. Odsyłamy do relacji "naszego specjalnego korespondenta":
OD NASZEGO SPECJALNEGO KORESPONDENTA
http://www.argumenti.ru/toptheme/n310/128392
autor: BB, data nadania: 2011-10-05 22:39:50
Tłumaczenie znajdziesz:
http://www.geopolityka.org/index.php/libia-2011/1096-konflikt-w-libii-jest-wyjatkowy-mowi-rosyjski-doradca-kaddafiego
Bartolik przez ten tekst nie przebrnął ("I nie chce mi się czytać tych kawałków z pravda.ru - próbowałem, ale niestrawne. Nic dziwnego - biorąc pod uwagę ile razy ta gazeta przeczyła w swej historii swej nazwie.
autor: PMB, data nadania: 2011-10-07 10:43:13").
To też fakt nie bez znaczenia.
http://www.tvn24.pl/12691,1721232,0,1,kolejna-wojna-domowa-w-afryce,wiadomosc.html
Chyba zdajesz sobie sprawę ze każde powstanie jest inne? O różnicach czasowych, geograficznych i innych można pisać i pisać. Żyjemy w kraju gdzie powstania są święte, ale jeśli się zacznie przyglądać bliżej wielu było wymyślonych, zorganizowanych i prowadzonych przez wąska grupę mężczyzn z podwyższonym testosteronem, i często tylko dla korzyści jakiejś wąskiej grupy.
Obrońcy Kaddafiego paplają coś o obronie pozycji nie do obrony i krwi na czyichś rękach. Przypominają, że paplają to już od dłuższego czasu. Warto się tym szczegółowo zajmować? Chyba nie.
i w związku z tym brońmy samego dyktatora - który mówił: "Nie wiemy, jaka będzie reakcja białych i chrześcijańskich Europejczyków na ten napływ głodujących i ignoranckich Afrykańczyków. Nie wiemy czy Europa przetrwa jako rozwinięty i zjednoczony kontynent, czy też zostanie zniszczona, tak jak to działo się w wyniku inwazji barbarzyńców" (te złote zgłoski cytowałem w swym tekście).
Spójrzcie wszyscy - nawet burżuazyjny The Guardian nie jest w stanie tego ukryć!
http://www.guardian.co.uk/world/gallery/2011/aug/25/libyan-gaddafi-mansions-in-pictures?picture=378273827
To jest zdaje się mundur armii Mubaraka...
http://www.guardian.co.uk/world/gallery/2011/aug/25/libyan-gaddafi-mansions-in-pictures?picture=378273827#/?picture=378273823&index=8
Rewolucjonerze, Nikyty i in. - na kolanach idziemy do samego Muammara prosić o przebaczenie. Przecież takie dowody świadczą przemożnie przeciwko wszystkim, którzy nie pokochali z całego serca wielkiego i genialnego, prawdziwie rewolucyjnego i panafrykańskiego przywódcy Muammara Sromotnikowego!
Tu nie chodzi, PMB, już o obronę "czarnych dzieci Kaddafiego". Sytuacja zmienia się diametralnie:
"Jak donosi reporter BBC, dzięki powrotowi zaprawionych w bojach i uzbrojonych towarzyszy z Libii rozbita opozycja w Mali zwarła szeregi. Powstał 'Narodowy Ruch Wyzwolenia', w którym wiele czołowych stanowisk zostało obsadzonych byłymi oficerami libijskiej armii.
- Pokonaliśmy nasze spory wewnętrzne i będziemy teraz prezentować aspiracje naszego ludu - stwierdził rzecznik organizacji Hama Ag Sid'Ahmed. Jak twierdzi BBC, hasła NRW są zdecydowanie bardziej radykalne niż wcześniejszych ugrupowań wyzwoleńczych Tuaregów."
(za http://www.tvn24.pl/12691,1721232,0,1,kolejna-wojna-domowa-w-afryce,wiadomosc.html)
To nie jedyny przykład - raczej jeden z wielu.
Wkrótce to one będą górą.
Mniej więcej wiadomo nawet kiedy:
PERSPEKTYWA
http://gidepark.ru/community/Libya/article/435457
autor: BB, data nadania: 2011-10-05 22:05:33
jak sie czyta wasze "argumenty" to zalosc czlowieka ogarnia
steff - prace tez dostaniesz w birmie, na philipinach, w korei polnocnej, chinach...
margo - wszystkie powstania sa takie same, z jednej strony masz ludzi, ktorzy przestali sie bac, z drugiej dyktatorow, ktorzy caly czas bali sie wlasnego spoleczenstwa do tego stopnia ze doprowadzili je do powstania
Tuaregowie rzeczywiście chcą swego państwa? Jestem za. Pod sztandarem "dżamahiriji"? Nie ma sprawy (choć trzeba by sprawdzić czy naprawdę - w tej sprawie nie mam jakichkolwiek danych i się nie wypowiadam). To jednak nie powód by od razu poprzeć Kaddafiego w Libii. Niech sobie nawet Kaddafi ucieknie do nowo powstałego państwa Tuaregów i tam wraz z dziećmi w wieku 120 lat zdechnie (chyba, że Tuaregowie też będą go mieli w końcu dość - co jest bardzo prawdopodobne). Ale niech zdechnie po wywłaszczeniu go w Libii - to jedyny warunek.
Jeśli zaś któreś z dzieci (biologicznych i przy Tuaregach białych jak mąka albo Korsykańczyk) Kaddafiego nie zdąży tam dotrzeć lub nawet sam Kaddafi nie zdąży dotrzeć do tego tuareskiego raju - to sorki, ale nie będę razem z Wami lamentował. Ale jak przyszłe państwo Tuaregów ogłosi żałobę - prawo narodów do samostanowienia, dziwniejsze rzeczy z tego wychodziły. Najwyżej się uśmieję - ale nie przykuję się łańcuchami do płotu wokół ambasady nowego państwa.
Co z kolei nie zmienia mego stosunku do Kaddafiego.
A propos Twojej odpowiedzi Steffowi. W warunkach globalnych, w których nieomal niedoścignionym wzorem zdaje się być demokracja burżuazyjna, niezwykle trudno o dobrych liderów (co oczywiście nie jest usprawiedliwianiem Kaddafiego).
nie dziwię się że tak trudno jest o dobrych liderów - wszak jeszcze nigdy żaden się nikomu nie pokazał... to my uzależnieni jesteśmy od nazwisk od których wszystko zależy, gdy na przykład taki Adenauer tylko twarz dawał i uzasadnienia pisał temu co grupa ludzi wokół niego zdecydowała że warto robić:)
Gdybyś jeszcze przeczytał linkowany przez nas artykuł I. Pachomowa, to byś wiedział, że plemiona koczownicze, zwane przez "cywilizowany świat" "barberami" czy "tuaregami" mają delikatnie mówiąc gdzieś granice państwowe. Przynajmniej od 6 tysięcy lat prowadzą one koczowniczy styl życia.
Tak się jakoś składa, że tradycyjnie zimy spędzają te wojownicze plemiona, na podbrzuszu tego co ty zowiesz "Libią".
Twój stosunek do Kaddafiego nie ma żadnego znaczenie - ich ma za to zasadnicze.
http://www.tvn24.pl/12691,1721319,0,1,clinton-chcemy--by-kaddafi-zostal-zabity-lub-schwytany,wiadomosc.html
I tak to, PMB, kwitnie wasz wspólny interes.
Przyznaj, też byś chciał.
Nie widzisz bowiem różnicy między bomami a ludźmi. Otóż Szacha przepędziły z Iranu miliony ludzi krzykiem i zaciśniętymi pięściami a Kaddafiemu odebrały władzę przede wszystkim amerykańskie bomby. Po kasę za nią już zresztą Clinton przyleciała. Zauważyłeś to? I co im obiecała? Kartkę do głosowania a nie pracę i chleb. Obiecała im zatem to, na co w ostatnich wyborach większość Polaków się wypięła i na co zaczynają się wypinać także inne narody, bo wreszcie dociera do nich świadomość, że to jest jedna z metod pozwalająca ich doić.
co pierwsze ma miejsce gdy dyktator przejmuje władzę? czy w kaddafim bylo coś takiego szczególnego że zaczęli się do niego garnąć ludzie wykształceni, którzy z niecierpliwością czekali na koniec walk by ruszyć tłumnie do stolicy kraj rozdbudowywać? czuły ojciec narodu posady w ministerstwach im dawał i fundusze?
każdy dyktator zawsze umacnia swoja władzę, od początku do samego końca. jest to jedynym celem jego i jego otoczenia, by upewnić się że ani społeczeństwo, ani otoczenie nie będzie zagrażać status quo
nie ma obok dyktatora miejsca na samodzielnie myślących, wykształconych i niezależnych specjalistów, uniwersytety, ani rozwój - dla dyktatury jest to zagrożeniem śmiertelnym
państwa i społeczeństwa nie rozwijają się decyzją jednostki, ani dzięki podpisanym dekretom, nie wskażesz mi żadnej fabryki wybudowanej na polecenie kaddafiego, żadnego osiedla w mieście zbudowanego w miejscu które w swej mądrości wskazał a którą uznac należy za usprawiedliwienie jego władzy, właśnie dlatego że do powstania potrzebowało to wszystko decyzji podjętej przez niego
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=avnHiPFwsyk&skipcontrinter=1
http://lindaikeji.blogspot.com/2011/10/photo-of-day-killings-of-blacks-in.html
Można przeczytać o "setkach zarżniętych w dziczy ksenofobii". Jeden z uciekinierów mówi dla The Guardian: "Niektórzy ranni znajdują się w szpitalach. Setki spalonych i zabitych znajdują się teraz w kostnicach". Jednak jak czytamy: "Wbrew faktom, Libia zaprzeczyła pogromom" - minister spraw zagranicznych stwierdził, że żaden Libijczyk nie był w żaden sposób zamieszany w taki proceder.
2011? Nie. 2000.
http://www.theperspective.org/oneafrica.html
I nie jest to "usprawiedliwianie" tych, którzy zhańbili w tym roku imię powstania. I którzy mordowaliby także Czarnych biorących udział w powstaniu - a kto wie, może nie mordowaliby, lecz mordowali.
Nic jednak nie zmienia faktu, że Kaddafi pozostaje współodpowiedzialny także za to - patrz 2000.
Komisja stwierdza, że obie strony stosowały tortury i inne formy okrutnego, nieludzkiego, poniżającego i upokarzającego traktowania, najczęściej w stosunku do osób zatrzymanych i uważanych za zwolenników "drugiej strony". Ustaliła również, że samowolne rewizje w domach robotników-imigrantów, głównie pochodzących z Afryki subsaharyjskiej, bicie ich i inne formy okrutnego i nieludzkiego traktowania, najczęściej były dziełem osób związanych ze stroną powstańczą. Komisja zaznacza, że na podstawie narodowości lub koloru skóry podejrzewano ich, iż są reżimowymi "najemnikami". Z wielu miejscowości komisja otrzymała doniesienia o atakach niestowarzyszonych uzbrojonych cywilów na imigrantów, a także stwierdziła, że władze z obu stron nie zadbały o ich ochronę przed takimi atakami.
http://lewica.pl/index.php?id=24711
Ciała zabitych i żywych, które zapełniły pokłady samolotów, powróciły w tym tygodniu z Trypolisu do Afryki Północnej, po tym, jak w Libii nastąpił wybuch najgorszej wymierzonej w obcokrajowców przemocy od czasu masowego wypędzenia Włochów i Żydów po puczu Muammara Kaddafiego w 1969 r. Ci, którzy przeżyli, mówili o pogromach.
Emeka Nwanko, 26-letnia spawaczka z Nigerii, był jedną z setek tysięcy czarnych ofiar libijskiego motłochu. Uciekł, gdy gangi zdemolowały jej warsztat. Jego przyjaciel stracił wzrok, gdy libijskie gangi z maczetami grasowały w afrykańskich dzielnicach. Po ulicach walały się poćwiartowane i porozrzucane ciała. Zlinczowano dyplomatę z Czadu i puszczono z dymem ambasadę Nigru. Niektórzy Nigeryjczycy zaatakowali własną ambasadę, gdy odmówiła schronienia rodakom bez ważnych papierów - olbrzymiej większości.
Libijczyków, którzy udzielili schronienia Afrykańczykom, ostrzeżono, że ich domy są następne w kolejce. [...]
http://www.economist.com/node/392844
Tak, w 2000 to też przecież była Libia bez Kaddafiego.
za tłumaczenia "na kolanie". To w sumie tylko forum. Ale co do istoty - chyba ją oddałem.
http://www.youtube.com/watch?v=a1FBTUY309w&feature=youtu.be
Gdyby za Kadafiego miały miejsce takie jatki to byśmy słuchali o tym od rana do wieczora i w nocy.
Od rana od nowa. Dowiedzielibyśmy się o tym, że w Libii zginęło już kilkaset tysięcy, a nawet ponad milion murzynów. Masakry i zbiorowe groby w Libii wałkowaliby cały dzień.
Teraz cisza. Rozwalają czarnych? Mówi się trudno. Teraz rząd jest odpowiedni, więc po co to rozgłaszać? Po co robić problem? Po kiego dudnić na cały świat, że bohaterscy powstańcy, rewolucjoniści, bojownicy o wolność i demokrację linczują czarnych? Można wyrazić ubolewanie, a nawet potępić, skoro już nie da się ukryć, ale przecież nie ma o co kruszyć kopii. Wybiją trochę czarnych i nie ma sprawy. Kogo to obchodzi? Pierwsze kontrakty na ropę zostały już podpisane i to się liczy. Trzeba jeszcze tylko zajebać Kadafiego. To jest ważne. Kilku czarnuchów się nie liczy. Zresztą to najemnicy Kadafiego.
Tu przedstawiono jak leci:
http://www.uruknet.info/?p=m82278&hd=&size=1&l=e
Przedrukowała ją również strona ważnej KADDAFISTOWSKIEJ agencji Mathaba. Ta jednak dodała swoje w nawiasach kwadratowych. Doniesienia o pogwałceniach praw człowieka przez siły Kaddafiego oczywiście zawsze okazywały się nieprawdziwe, a o ich pogwałceniach przez powstańców - zawsze prawdziwe.
Ale najlepszy jest ten fragment (w nawiasie kwadratowym rzecz jasna):
"[but fails to mention NATO abuses, including the deliberate failure to rescue Africans fleeing at sea, forcing them to die of thirst in the open sea alongside NATO war ships that violated international sea law by ignoring distress]"
O tym, że reżim Kaddafiego zachowywał się w tej sprawie biernie, a można podejrzewać, że wręcz żerował na tragedii i zbrodniczości NATO, już nie wspomną. O tym pisałem zaś przecież w dyskutowanym tekście:
"Przedstawiciele reżimu otwarcie stwierdzali, że nie zachęcają owych imigrantów do ryzykownych podróży, lecz - jak pisze gazeta - "nie widzą żadnego powodu by ich powstrzymywać, gdyż takie działanie służyłoby interesom państw członkowskich NATO, które bombardują Libię". The Guardian opisuje tymczasem przypadek zatonięcia jednego z okrętów w pierwszych dniach maja u wybrzeży Trypolisu, w wyniku czego zginąć miało nawet kilkuset niedoszłych imigrantów. Jeden z rozbitków, którzy przeżyli, opowiadał potem jak uzbrojeni żołnierze zmusili go do wejścia na pokład oraz jak zaraz po wypłynięciu z portu ze statku zdezerterował kapitan. (Inni rozbitkowie zaprzeczali jednakże, jakoby ludzie związani z reżimem Kaddafiego zmuszali ich do udziału w rejsie.)"
Tymczasowa Rada Narodowa jest nie do obrony. Kaddafi również jest nie do obrony. Ja nie angażowałem się w obronę czegoś nie do obrony - a inni, zamiast uderzać obłudnie w tony moralnego oburzenia, niech już wyjmą tę rękę z nocnika.
Zapomniałem umieścić. Warto porównać z wersją z Uruknet. Fałszerstwa oczywiście nie można zarzucić - "dodatki" są pieczołowicie ujęte w nawiasy kwadratowe - zmienia się jednak wymowa tekstu.
http://www.mathaba.net/news/?x=628975?rss
nie ma najmniejszego znaczenia jak kaddafi został pokonany, czy to powstanie wygrało czy bomby nato - niczego to nie zmienia w genezie buntu społecznego
Zmienia natomiast ogromnie, gdy mowa o dalszych jego dynamikach. Stawiam taką hipotezę co do pierwszego celu NATO: wesprzeć jedne segmenty powstańców kosztem innych. Jak dotąd, NATO wykazało się tu niestety dużą skutecznością.
Nie żałuję Kaddafiego - piszę to być może po jego śmierci - i tak samo nie będę żałował tych, którzy dotąd wygrali z nim konkurencję o konfitury, jeśli podzielą jego los.
Bo potwierdza, że ten bunt nie był tak szeroki, by zwyciężyć bez bomb. Nawet Kaddafi, jeśli zginął,to od nich.
I jeszcze do wcześniejszego twego wpisu: A kto decydował o tym, co buduje się w PRL-u; kto decyduje o tym, co buduje się w Chinach, w Korei Północnej; kto decydował o wielkich inwestycjach energetycznych w Rosji, kto decyduje o inwestycjach w wielkich korporacjach; demokratycznie wybrane organy?.. Demokracja w istotnych sprawach nie ma nic do powiedzenia. Ta prawda wreszcie zaczyna docierać do świadomości szerokich mas.
fakt niemożności obalenia kaddafiego przez powstańców nie jest dowodem ich błędnej postawy, vide izrael - palestyna
powstanie było na tyle poważne, że należy je traktować jako głos społeczny
Nie znam dowodu takiej "niemożności" - bo nie jest nim nawet najbardziej błyskotliwa militarnie kontrofensywa po pierwotnej ofensywie powstańców. Tak samo nie znam - na zasadzie przeciwstawienia - dowodu takiej "możności". Choć nie jestem sokratejczykiem, to w tej kwestii powiem "wiem, że nic nie wiem".
to swoją drogą... po prostu zwyczajnie ponosi mnie jak czytam argumenty steffa, czy margo dopasowywane na siłę do tez, bo bbebów czytać mi sie nawet nie chce już