Bo z ludźmi jest tak, jednego dnia mogą śpiewać "sto lat" a następnego wieszać. Wszystko zależy od sytuacji. Bo nic nie jest trwałe. wszystko płynie. Nastroje szerokich mas też. I z naszego podwórka. Przypomnijmy sobie historię Gomułki a potem Gierka. Polacy są więc tacy sami jak inni. Na ulice też potrafią wychodzić. Na razie ci obrotniejsi szukają chleba zagranicą. A są ich miliony. Gdy go tam nie znajdą, wrócą do siebie...
Fali strajków z 2001-2002 r. też niemal nikt się nie spodziewał. Sytuacja może się zmienić niemal z dnia na dzień, warto więc rozszerzać kontakty, spotykać się z ludźmi i przygotowywać. W roku 2001 ideowa lewica nie była jeszcze gotowa na udział w walce. Dziś mamy doświadczenia z tamtego okresu, warto o nich pamiętać, a jednocześnie na co dzień działać oddolnie prezentując rzeczowe postulaty i przekonując do nich ludzi.
W Polsce gdzieś drzemie oburzenie, jednak nasze społeczeństwo wciąż nie wygenerowało lewicowego sposobu myślenia. W Polszy (poza jakimiś zalążkami, efemerydami) nie było i wciąż NIE MA lewicy. Czy powstanie? Czy właśnie kiełkuje, czy raczej obumiera? Czas pokaże.
pyta Autor.
Studenci i absolwenci Zarządzania Marketingiem Byznesu Zaocznego w Wyższych Szkołach Cudu Gospodarczego na Zielonej Wyspie Głupoty... będą ostatnimi, którzy ruszą tyłki. Za pieniądze tatusia i mamusi nie warto walczyć o "wolność nieswoją i cudzą". Ich rodzice i dziadkowie wiedzą to najlepiej, bo już w dupę dostali walcząc o TAKE POLSKE z jej "wolnościom i swobodom wszelakom"...
.
bez tego nie tylko pogorszycie sytuację wszystkich, ale też na wieki zaprzepaścicie ideologię lewicową. Bo człowiek - lewicowy, prawicowy czy obojnaki, jeść musi. Nie każdy będzie chętny zginąć w walce. Ci, co przeżyją, zechcą jeść. Jak im misek nie napełnicie, na nic zdadzą się najzgrabniejsze hasła. Bez konkretnej bazy żadna walka nie ma sensu. A sami ludzie to może i jakaś baza, ale konieczne jest ją żywić. Jeżeli ludzie poświęcą czas na walkę, nie na sianie zboża, to nic nie wyrośnie i nic nie będzie do podziału. Uważam, że na to liczą kapitaliści. Historia zna takie przypadki i z nich powinniście się uczyć. I jeszcze musicie wiedzieć, co zrobicie z ludźmi, którzy lewicowi być nie zechcą. Czy ich pozabijacie? czy ich zagłodzicie? Czy ich zmusicie do pracy? Czy ich pozamykacie w więzieniach? Wszytko to już było i możecie sobie dowolnie wybierać przykłady. I na czym zechcecie budować to NOWE? czyżby na dobrym charakterze ludzkim? Jeżeli człowiek sam w sobie jest taki dobry, to dlaczego teraz jest tak źle? I po czym poznacie, kto jest dobry? Czy wszyscy będą musieli sobie przyszywać odpowiednie emblematy? Czy może na co dzień chodzić z czerwoną szturmówką? Przecież zanim cokolwiek zaczniecie, musicie mieć przygotowany swój rząd, swój bank, swoją administrację. I po zwycięstwie zamienić stare na nowe. Najgorsze jest to, że to nowe jest - przynajmniej z początku - znacznie gorsze niż to stare, inaczej nie mogłoby się utrzymać przy władzy. Czyli będziecie musieli wyznaczyć ofiary - najlepiej spośród "przeciwników politycznych", czyli ludzi, którzy mają teraz wpływy, a których wy zechcecie wysadzić z siodła i zastąpić swoimi. Co dobrego ta wasza rewolucja może ze sobą przynieść oprócz śmierci wielu ludzi i nieszczęścia na długie lata? Zmiany polityczne wymuszane niszczeniem już były wielokrotnie praktykowane w dziejach ludzkości. Cenę za to płacili zawsze głównie niewinni ludzie. Ci winni aranżowali się z tymi bardziej winnymi i w sumie było po staremu, tylko nazywało się inaczej. Ludzie już to rozumieją, dlatego nie są tak chętni popierać tzw. rewolucji. Zdalnie sterowane zamieszki w Afryce z rewolucją nie mają nic wspólnego.
Nie ruszą, bo absolwenci tego typu kierunków (?), uczelni (?) przeważnie pracują w różnych urzędach. Po części wynika to zresztą także z ich pochodzenia społecznego. Ludziom z tzw. dołów zawsze imponowała praca w urzędzie (czy jak się kiedyś mawiało - na urzędzie). O tych, faktycznych aspiracjach tzw. klasy robotniczej i klas jej pokrewnych pisze np. Leopold Tyrmand w swej "Cywilizacji komunizmu".
Czasami zresztą te ich "studia" finansowane są przez urząd, w którym robią, czyli jakbyśmy powiedzieli z naszych podatków.
Niewątpliwie urząd jawić się musi dziś jak oaza spokoju, pośród bezładnie falującego morza drobnych i większych wyzyskiwaczy.
Warto przyjrzeć się patologii drążącej tzw. przedsiębiorczość. Otóż, w tym kierunku nie podążają bynajmniej ludzie, którzy posiadają zamiłowanie i talent organizatorski, nie są to też osoby, które chciałyby czymś innowacyjnym uszczęśliwić społeczeństwo, jednocześnie zarabiając. Na tę drogę sprowadza zwyczajna chciwość, czego dobitnie dowodzą powszechne deklaracje tego kwiatu, że gdyby miał zarabiać podobnie jak robotnicy, to nie "męczyłby" się z prowadzeniem firmy, tylko sam poszedł na etat. Aspiracje ma całkiem spore, niestety w parze z pazernością nie idą bynajmniej umiejętności niezbędne, by sprostać zadaniu. Dlatego też jak na lekarstwo jest rodzimych firm, które miałyby coś do zaoferowania światu. Zapoznając się z doniesieniami inspekcji pracy, skarbówki, czy ZUS-u odnosi się wrażenie, że jedyną rzeczą, przy której nie brak mu inwencji jest wyłudzanie VAT-u, unikanie płacenia podatków, zatrudnianie na czarno, wyzyskiwanie na wszelkie możliwe sposoby pracowników itd...
--
A tak na marginesie, Bury, uważasz za zupełnie normalne używanie takiej krowy, jak OpenOffice, do pisania kilkulinijkowych komentarzy? :-)))
.
No cóż, ponoć Polska to być dzika i zacofana kraj, zatem również i brak kultury technicznej nie powinien dziwić...