hasta la victoria siempre!
no pasaran!
viva Cano! Viva Chavez Mao! Viva Fidel! Viva Lenin! Viva coca!
Droga partyzancka to ślepa droga, Rewolucja społeczna nie jest możliwa bez cierpliwego organizowania klasy robotniczej i bez cierpliwej pracy politycznej lewicy w szeregach robotniczych. Jedyna droga do pokonania państwa kapitalistycznego to masowa walka pracowników, a głównym narzędziem tej walki powinna być działalność strajkowa. Jednak w konflikcie FARC z terrorystycznym państwem kolumbijskim, lewica bezwarunkowo powinna bronić FARC. Przyjdzie czas, że międzynarodowa walka klasowa pomści smierć towarzysza Alfonso Cano a rady robotnicze Kolumbii wskażą właściwy kierunek polityczny tysiącom oddanych sprawie wyzwolenia społecznego bojowników FARC.
Państwo kolumbijskie z wykorzystaniem swoich zbirów wymordowało tysiące lewicowców, demokratów, związkowców, obrońców praw człowieka, robotników i chłopów. Alfonso Cano został zabity nie za to, że prowadził działalność zbrojną a dlatego, że był jednym z tych, którzy przeciwstawiali się wspieranemu przez USA mafijnemu kapitalizmowi w Kolumbii.
Cześć Jego pamięci.
Gangterzy z nadania USA rządzący (cześcią) Kolumbii są zbyt ograniczeni aby pojąć, że idei wyzwolenia ludu nie da się zabić.
Niestety to zła wiadomość dla ludności wiejskiej,FARC to jedyny obrońca ludności wiejskiej przed prawicowymi szwadronami śmierci finansowanymi przez kartele narkotykowe, koncerny naftowe i inne oraz wielkich właścicieli ziemskich
bandziora mniej.
przypuszczalnie kłamstwo:
Alfonso Cano, podobnie jak Bin Laden i Elvis Presley, żyje i walczy przeciwko złu imperializmu.
Partyzanci FARC przeżyli nie jeden kryzys !!
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI !!
Wasz idol - Hitler - korzystając z pomocy kochającego demokrację Watykanu, także podobno uwił nowe gniazdko w Ameryce Południowej. Patrząc na wyczyny generałów Pinocheta, Videli czy Trujillo tak mogło się zdarzyć.
Mimo wszystko FARC nie takie sytuacje przetrzymała
[i] [i] [i]
ginęli dowódcy FARC, ale armia ta kontynuowała działalność.
Moim zdaniem poszli jednak niewłaściwą drogą stawiania na konfrontację militarną. Rzeczywiście mają dobrze przygotowane oddziały, nowoczesną broń i zabijają wielu żołnierzy oraz policjantów (więcej niż zginęło Jankesów w Iraku i Afganistanie od początku roku). Brakuje im jednak tego, co do mistrzostwa doprowadzili Zapatyści - tworzenia międzynarodowego poparcia. Dlatego wojna domowa w Kolumbii pochłania tyle ofiar, a w Meksyku doszło ledwie do kilku potyczek.
no akurat najwazniejsze jest chyba jednak to, ze w odroznieniu od Chiapas tu gra sie toczy o miliardy z kokainy, CIA i bandyci z kolumbijskiej oligarchii chca ustanowic monopol jak na heroine w Afganistanie. Wykonczyli juz lub podporzadkowali najwieksze kartele, powazny udzial w rynku ma jeszcze tylko FARC, w dodatku atakuje ich plantacje... Stad inwestycja USraela w kolumbijskie wojsko
Gdyby taka sytuacja byla w Chiapas, to obawiam sie, ze zadne "poparcie miedzynarodowe" by zapatystom nie pomoglo.
Pojechalbys walczyc u Marcosa? Jak myslisz, ilu Francuzow, czy Hiszpanow wyslaloby chociaz po 1000 euro na karabin, skoro mogliby poleciec popopierac sobie miedzynarodowo inny, spokojniejszy kraik, tez daleko, tez przygodowo i tez rewolucyjnie?
Jak to milo przeczytac ze, polak17, czerwony93 i guevarysta znowu mowia jednym, zgodnym glosem,
:))))))
Wciąż czuwa aby goszyści nie dokonali rewolucji w Kolumbii.
Cisza Zapatyści jako siła militarna nie liczą się.Gdyby armii zależało to pod pozorem wojny narkotykowej zgnietli by Zapatystów.
FARC musi kupować broń, koncerty w Europie zach. i sprzedaż koszulek nie przyniosła by takich zysków, jak podatek rewolucyjny
Jedno nie wyklucza drugiego. Zwracam tylko uwagę że w przypadku FARC sfera militarna znacznie dominuje nad polityczną. Bez wsparcia politycznego (strajki generalne, sabotaż w miastach, dezercje z armii) partyzantka jest skazana na przedłużającą się wojnę bez perspektywy pełnego zwycięstwa. Nie zmieni tego nawet zabijanie setek żołnierzy i policjantów reżimu czy zestrzelenie śmigłowca lub samolotu.
FARC poprzez akcje porywań dla okupu sam sobie kopie grób wśród lewicowej opinii publicznej. Można zrozumieć porwanie lokalnego watażki, dręczącego chłopów, ale nie porwanie działaczki na rzecz praw człowieka. Nie ma to żadnego sensu politycznego i żadne okoliczności wojny partyzanckiej tego nie tłumaczą. Niestety, tak długa partyzantka musiała się zdegenerować, przy braku mobilizacji wśród robotników, chłopów i lewicowej inteligencji. Cudów nie ma.
nie była prawicowym liberałem, pochodzącym z jednej z bogatych kolumbijskich rodzin ?
Czerwony... A była?
Podobno Zimny z ukrycia kieruję walką przeciw sowieckiemu imperializmowi i wkrótce powróci na białym koniu.