Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Andrzej Garlicki: Białe plamy II RP

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

* * *

Nie chciałbym dezawuować winy odpowiedzialnych za grudzień '70, ale tam zginęło 40 osób, nie 400. Domyślam się jednak, że to literówka.

autor: Marcel_Duchamp, data nadania: 2011-11-18 20:40:13, suma postów tego autora: 17

Pan Profesor

odkrył białe plamy, z których większość opisano w podręcznikach szkolnych lub w rozmaitych "syntezach epoki", dostępnych w każdej księgarni. Pogratulować związku z rzeczywistością, typowego zresztą dla polskich naukowców.

Nie mówiąc już o tym, że od naukowca oczekiwałbym nie ahistorycznych porównań, lecz takich zestawień, które ukazują Polskę na tle epoki. Czyli chętnie bym się dowiedział np. nie tego, czy polska bieda lat 30. była wielka, bo że była wielka, to wiadomo, ale np. jaka była na tle innych krajów o podobnym poziomie rozwoju, choćby Rumunii - większa, mniejsza czy podobna, i skąd ewentualne duże różnice. Chętnie bym się dowiedział - choć po prawdzie to akurat wiem - nie tego, ile było ofiar zamachu majowego w porównaniu z grudniem '70 (bagatela, prawie pół wieku "odległości" między tymi wydarzeniami, cóż to jest dla naukowca), lecz ile było ofiar owego zamachu i ofiar Berezy w porównaniu np. z puczem chłopsko-żołnierskim w wykonaniu bolszewików lub z ofiarami KL Buchenwald. A grudzień '70 owszem warto porównać np. z tym, ile to osób zabijano w roku 1970 strzelając do robotników idących spokojnie do pracy np. w zakładach Renault albo do stoczni w Hamburgu. No ale takich rzeczy nie wydrukowałby "Przegląd" i nie skopiowałaby lewica.pl, bo wierny elektorat czytelniczy być może zostałby zmuszony do myślenia, a to już ryzykowna sprawa.

autor: Durango 95, data nadania: 2011-11-19 00:33:37, suma postów tego autora: 3848

zapomniał...

ani słowa o więzieniach z setkami więźniów politycznych... na co dzień a nie tylko Brześć i Bereza.... no i UPADEK!!! W tydzień koniec IIRP... że sąsiedzi napadli? A kto prowadził politykę zagraniczną, wojskową?
Idealizacja IIRP... i straszenie PRLem...jakby PRL nie zlikwidowal analfabetyzmu, bezrobocia, nie odbudował kraju i nie doprowadził do awansu cywilizacyjnego kraju.. i nie zapewnił POKOJU na okres 45 lat... IIIRP poza tsunami Balcerowicza zafundowała zaraz wojnę w Iraku i Afganistanie, 20% bezrobocia, wyprzedaż majatku narodowego i miliony emigrantów...
Prof.Garlicki nie jest lewicą...

autor: Tekla, data nadania: 2011-11-19 05:29:03, suma postów tego autora: 151

Pan profesor napisał:

"Kiedy odzyskiwaliśmy niepodległość w 1989 r."
A ja myślałem, że zaszły zmiany ustrojowe.

autor: GRU13, data nadania: 2011-11-19 09:16:31, suma postów tego autora: 12

Rok 1939:

Polska jest na równorzędnym poziomie rozwoju z Hiszpanią.
Rok 1989:
Polska jest - gdy idzie o wszystkie wskaźniki rozwoju - o wiele długości za Hiszpanią.

autor: ABCD, data nadania: 2011-11-19 12:31:06, suma postów tego autora: 20871

@ABCD

Czy w Hiszpanii w latach 1939-1945 także przetoczyły się dwa fronty II Wojny Światowej, najstraszliwszej z wojen, której doświadczyła Europa?

Czy w Hiszpanii te fronty także były najcięższe i najbardziej krwawe, zwłaszcza w porównaniu z frontem zachodnim?

Czy Hiszpania straciła ok. 6 milionów swoich obywateli w wyniku działań wojennych?

Czy Hiszpania była krajem który odniósł największe straty materialne w przeliczeniu na jednego mieszkańca, czy może tym krajem była Polska?

Czy Hiszpania musiała po 1945 roku poświęcić niemal dekadę na podstawową odbudowę (która w mniejszym, lub większym stopniu trwała aż do 1988)?

Czy ABCD zrozumiał, że mechaniczne porównania podsycone prymitywnym antykomunizmem udowadniają jedynie jego miałkość intelektualną i zerową zdolność myślenia?

autor: szyderca, data nadania: 2011-11-19 12:48:57, suma postów tego autora: 140

W Hiszpanii

byla wojna domowa, podsycona przez ingerencję ZSRR.
Odbudowa ze zniszczeń wojennych okazała się zadaniem łatwym we wszystkich krajach, w których istniał produktywny ustrój gospodarczy.
W niektórych krajach bloku radzieckiego, wojną usprawiedliwiano nieefektywność, która nie miała z nią nic wspólnego.
Bułgaria i Kuba były prawie nietknięte przez wojnę, a bieda piszczała tam nie mniej niż w ZSRR i w Polsce.

autor: ABCD, data nadania: 2011-11-19 13:07:41, suma postów tego autora: 20871

ABCD

Bo Hiszpania nie zaliczyła dziesięciolatki z NSZZ "S". A rok 1989 to prawie 15 lat po upadku dyktatury klerofaszystowskiej. Był czas posprzątać po morderczych badziewniakach.

autor: szerszeń, data nadania: 2011-11-19 13:12:05, suma postów tego autora: 1073

Nie zapominajmy

o wyburzeniu Warszawy przez hitlerowskie Niemcy, faszyści wykorzystali tu zaślepienie polityczne rodzimych antykomunistów którzy wbrew geopolitycznym porozumieniom postanowili militarnie pokonać faszystów a politycznie ZSRR,jednocześnie licząc na pomoc tego ostatniego.

autor: polak17, data nadania: 2011-11-19 13:29:27, suma postów tego autora: 1323

Jak

szybko odbudowano Hamburg? Błyskawicznie.
Natomiast z odbudową Drezna ustroj radziecki męczył się jeszcze w latach 70-tych XX wieku.

autor: ABCD, data nadania: 2011-11-19 13:34:57, suma postów tego autora: 20871

Pamięć o II RP jest potrzebna - ku przestrodze

PRL nie ma nic do tego. Po prostu włodarze II RP pokazali jak można mieć wszystkie atuty w ręku i spektakularnie stać w miejscu przez 20 lat.

autor: west, data nadania: 2011-11-19 15:23:46, suma postów tego autora: 6717

A

Gdynię też dał nam w darze Związek Radziecki?
PRL nie zatrzymała Polski w miejscu tylko ją cofnela. Pod względem - na przykład - skolaryzacji młodzieży wiejskiej na poziomie wyższym.

autor: ABCD, data nadania: 2011-11-19 15:27:21, suma postów tego autora: 20871

No fakt,

Gdynia, COP, Azoty, nowoczesne ustawodawstwo ochrony pracy itp., itd. to było "stanie w miejscu" przez 20 lat - zwłaszcza gdy z tych 20 lat zrobi się najpierw z 17 (zanim ukształtowały się granice i zakończono wszelkie działania zbrojne), a kolejne 4-5 odpadną z uwagi na największy kryzys gospodarczy w dziejach cywilizacji przemysłowej. Takich bzdur nie wypisywano nawet w co bardziej rzetelnych publikacjach z PRL-owskich wydawnictw, choć takiej np. "Sztafety" Wańkowicza, traktującej o budowie COP i innych inwestycjach, cenzura nie pozwalała wznowić, bo jeszcze nie daj Lenin ktoś by się zastanowił, czy szczytem polskich osiągnięć cywilizacyjnych jest Huta Katowice.

autor: Durango 95, data nadania: 2011-11-19 16:23:50, suma postów tego autora: 3848

Białe plamy

Nie ma co powtarzać faktów dawno znanych o antyludowym i nędznym reżimie II RP, białe plamy? Malo kto dziś
wie, że za radą "marszałka" Piłsudskiego, "wódz" Śmigły-Rydz
chciał iść na Moskwę przy pomocy sławojek premiera Sławoja-
Składkowskiego, ułanów i dzielnych wojsk rumuńskich - jedynego wówczas sojusznika Polski na tyle głupiego, aby iść z Polską na Sowiety. Wiemy, jak się to skończyło.

autor: mlm, data nadania: 2011-11-19 17:25:24, suma postów tego autora: 4284

"skolaryzacji młodzieży wiejskiej na poziomie wyższym"

Powiedz może coś o dalszych losach tej młodzieży. Bo często bywało tak: chłopskie czy robotnicze dzieci wiele lat chodziły do szkół, rodzice łożyli na ich edukację ostatnie gorsze, zadłużali się, odmawiali sobie strawy i ubioru... by po skończeniu studiów ich synowie zostawali wykształconymi bezrobotnymi. Praca zaś, zwłaszcza ta lepsza, zarezerwowana była dla "swoich" (podobnie zresztą jak dziś).

Nie przesadzajmy również z tym postępowym prawem pracy. Może i było ono postępowe, cóż jednak z tego, skoro nie za bardzo miało gdzie być zastosowane.

autor: Bury, data nadania: 2011-11-19 18:40:09, suma postów tego autora: 5751

również z "Przeglądu" To była inna Polska

Dane statystyczne mogą być dobrym przewodnikiem po kraju. Wiedział o tym Edward Szturm de Sztrem, statystyk i demograf, od 1929 r. do wybuchu wojny prezes Głównego Urzędu Statystycznego. To z jego inicjatywy zaczął się ukazywać „Mały Rocznik Statystyczny”. W przedmowie do pierwszego rocznika, z 1930 r., prezes GUS napisał, że ma on utrwalić wiadomości na temat: „Czym jest istotnie dzisiejsza Polska”. Te słowa Szturm de Sztrem powtórzył w przedmowie do 10. rocznika z 1939 r. Wydano go w czerwcu w rekordowym nakładzie 100 tys. egzemplarzy – Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zalecało „Mały Rocznik Statystyczny” jako materiał pomocniczy dla szkół. Nigdy nim nie był.

Polska dzisiejsza jest zupełnie niepodobna do tej sprzed 1 września 1939 r.

Krzysztof Pilawski

1 września 1939 r. hitlerowskie Niemcy dokonały agresji na Polskę. Państwo zrodzone dzięki I wojnie światowej odeszło w niebyt po kilku tygodniach od rozpoczęcia II wojny światowej. Odrodziło się w zupełnie innym kształcie w latach 1944-1945. I choć po zmianach ustrojowych w 1989 r. władze nazywają obecną Polskę bezpośrednią kontynuatorką Polski międzywojennej (podkreśla to umieszczona w konstytucji druga nazwa państwa – Trzecia Rzeczpospolita), nie zmienia to faktu, że Polska dzisiejsza jest zupełnie niepodobna do Polski sprzed 1 września 1939 r. Dowodzą tego dawne publikacje GUS uczące, czym był istotnie tamten kraj.
W 1939 r., wraz z ziemiami odzyskanymi (tak oficjalnie nazywano Zaolzie), Polska zajmowała 389.720 km kw. (o 77 tys. km kw. więcej niż obecnie). Spośród państw leżących wyłącznie w Europie ustępowała jedynie Niemcom, Francji, Hiszpanii i Szwecji. Najdalej wysunięty na północ punkt kraju znajdował się w okolicach Brasławia (województwo wileńskie), na południe – Kosowa (województwo stanisławowskie), na wschód – Dzisny (województwo wileńskie), a na zachodzie – Międzychodu (województwo poznańskie). Obecnie tylko Międzychód leży w Polsce – od granicy zachodniej oddziela go całe województwo lubuskie. Dawne powiaty dziśnieński i brasławski znajdują się na terenie Białorusi, a kosowski – na Ukrainie.
W 1939 r. Polska dzieliła się administracyjnie na m.st. Warszawę oraz 16 województw, z których siedmiu – wileńskiego, nowogródzkiego, wołyńskiego, poleskiego, stanisławowskiego, tarnopolskiego i lwowskiego próżno szukać na jej współczesnej mapie.

Polska należała nie tylko do największych, lecz także do najludniejszych państw europejskich. Ostatni przedwojenny rocznik statystyczny szacował liczbę mieszkańców na 35,1 mln – więcej, niż miała np. ówczesna Hiszpania czy Turcja. Spośród państw położonych wyłącznie w Europie Polska pod względem liczby ludności ustępowała jedynie Anglii, Włochom, Niemcom i Francji.
Kim byli mieszkańcy tego dużego europejskiego kraju? Najpełniej przedstawił ich drugi spis powszechny, przeprowadzony 9 grudnia 1931 r., gdy Polska wkroczyła w 14. rok niepodległości. W czasie spisu nie pytano o narodowość. Zadano dwa inne – ważne dla określenia tożsamości – pytania: o „język ojczysty” i „wyznawaną religię”.
Spośród 32,1 mln ówczesnych mieszkańców ponad 10 mln za język ojczysty uznało inny język niż polski. Dla 3,2 mln obywateli językiem ojczystym był ukraiński, dla prawie
2,5 mln – jidysz, dla 1,2 mln – ruski (starobiałoruski), dla prawie miliona – białoruski, dla 740 tys. – niemiecki, dla ćwierć miliona – hebrajski, dla 138 tys. – rosyjski, dla 83 tys. – litewski. Ponad 700 tys. spośród 1,13 mln mieszkańców Polesia nazwało język ojczysty tutejszym. Określenie tutejszy pojawiło się w czasie spisu w 1921 r. – oznaczało nie tylko język, ale i narodowość.
Choć język polski jako ojczysty zadeklarowało jedynie niespełna 22 mln mieszkańców, jest to liczba zawyżona ze względu na naciski ze strony komisarzy spisowych i dokonywane przez nich fałszerstwa – dotyczyły one głównie ludności białoruskiej i ukraińskiej.
Niespełna 20,7 mln mieszkańców Polski określiło siebie w 1931 r. jako wyznawców religii rzymskokatolickiej i ormiańskokatolickiej. Zgodnie ze spisem w Polsce było wówczas 3,8 mln prawosławnych, 3,3 mln grekokatolików, 3,1 mln wyznawców judaizmu, ponad 800 tys. ewangelików (protestantów).
W 1931 r. 72,8% ludności Polski mieszkało na wsi, 27,2% – w miastach. W porównaniu ze spisem z 1921 r. ludność miast wzrosła tylko o 2,6%. Polska do 1939 r. pozostawała państwem o zdecydowanej przewadze ludności wiejskiej.

Komisarze spisowi doliczyli się w 1931 r. prawie 6,4 mln mieszkań, w których było łącznie niecałe 11,8 mln izb mieszkalnych. Statystycznie jedną izbę zajmowały trzy osoby. Zgodnie z ustaleniami rachmistrzów 10,45 mln osób mieszkało w lokalach, w których na jedną izbę przypadały co najmniej cztery osoby.
5,2 mln spośród tych 6,4 mln mieszkań stanowiły lokale jedno- i dwuizbowe.
Jednoizbowych było 3 mln, prawie wszystkie miały – jak to określono w dokumentach spisowych – „urządzenie kuchenne”. W takich lokalach mieszkało 13,7 mln obywateli. Komisarze spisowi byli na tę sytuację przygotowani, w arkuszu pomocniczym bowiem znajdowało się pytanie: „Czy mieszkanie składa się wyłącznie z izby kuchennej?”.
Najgorzej wyglądała sytuacja na wsi. W województwie kieleckim, zaliczanym do województw centralnych – lepiej rozwiniętych niż wschodnie – 2,2 mln mieszkańców wsi zajmowało 414,5 tys. mieszkań (w tym 260 tys. jednoizbowych) z 603 tys. izbami. Połowa ludności wiejskiej województwa zajmowała lokale, w których jedną izbę dzieliły co najmniej cztery osoby.
W Warszawie w takich warunkach mieszkało 23,4% ludności. Dla porównania w Rzymie – 8%, w Pradze – 6%, w Paryżu – 0,7%, w Berlinie – 0,3%. Spośród 618,8 tys. budynków w polskich miastach w 1931 r. elektryczność była w 234,3 tys., wodociąg – w 90,2 tys., a kanalizacja – w 80 tys. Jedynie co 10. budynek (61,7 tys.) miał wszystkie instalacje. Ta sytuacja w zasadzie nie zmieniła się do wybuchu wojny. „Wśród krajów, dla których rozporządzamy danymi w sprawie wielkości mieszkań, szczególnie Polska wyróżnia się niekorzystnymi warunkami”, ubolewała Jadwiga Niebudkówna w kwartalniku GUS „Statystyka Pracy” (Zeszyt nr 1 z 1939 r.). Przedwojenne roczniki statystyczne nie zawierają informacji o wyposażeniu domów wiejskich w media, bo niemal ich nie było.
Dla osoby, która na przełomie 1931 i 1932 r. nie skończyła roku, prognozowana dalsza długość życia wynosiła 48,2 lat (dla mężczyzny) lub 51,4 (dla kobiety). Dalsza długość życia dla osób, które miały wówczas kilka lat, wyglądała lepiej: dla trzylatka – 57,7, a trzylatki – 59,4.
W 1923 r. na 10 tys. mieszkańców Polski przypadało 2,4 lekarza, w 1938 r. – 3,7 (w podobnym okresie ten wskaźnik wynosił w Bułgarii – 4,5, w Niemczech – 7,3, na Łotwie – 7,9, na Węgrzech – 11,2). Jednak dostęp do lekarza był bardzo zróżnicowany. W Warszawie na 10 tys. mieszkańców przypadało 22 lekarzy, a w otaczającym stolicę województwie warszawskim – dwóch. Jeszcze gorszy wskaźnik był w województwach wołyńskim, poleskim i nowogródzkim.

Spośród 12.917 lekarzy w Polsce w 1938 r. jedynie 1466 pracowało na wsi, na której mieszkało ok. 70% ludności kraju. „Są wsie, w których brak w pewnych latach roczników szkolnych i rekruckich, bo kiedyś wytępiła w nich dzieci epidemia. Choroby społeczne panoszą się niemal bezkarnie. Lekarz jest niedostępnym luksusem. Przywozi się go w ostatniej chwili – z księdzem”, pisał dr Stefan Giebocki w pracy nadesłanej na zorganizowany w 1936 r. przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych konkurs „Pamiętniki lekarzy”. Podsumowując relacje medyków, przewodniczący jury Melchior Wańkowicz konstatował: „Zdrowie ludzkie w Polsce, oglądane ich oczami całkiem z bliska, daje obraz przerażający”.
Złe wyżywienie i warunki mieszkaniowe (brak toalety, bieżącej wody, zimno, wilgoć), brak opieki lekarskiej sprawiały, że w Polsce wyższe niż w rozwiniętych państwach europejskich były wskaźniki umieralności na tzw. choroby nagminne (dur brzuszny, odrę, grypę, błonicę, czerwonkę), gruźlicę oraz zapalenie płuc – odpowiednio 13,2, 17,6 i 15,5 zgonów na 10 tys. mieszkańców (w Anglii odpowiednio 7,1, 5,9 i 7,2, w Czechosłowacji – 8,9, 11,4 i 12,9).
23,1% mieszkańców Polski w 1931 r. nie umiało czytać ani pisać. W województwie śląskim było jedynie 1,5% analfabetów, w Warszawie – 10%, za to w województwach poleskim i wołyńskim prawie połowa. Mimo wprowadzenia już w 1919 r. obowiązkowej edukacji (siedmioletnia szkoła powszechna) problemu analfabetyzmu – w skali całego kraju – nie udało się rozwiązać do wybuchu wojny. Zgodnie z danymi statystycznymi, od wprowadzenia w 1932 r. tzw. jędrzejewiczowskiej reformy szkolnictwa do roku szkolnego 1938/1939 poza obowiązkiem szkolnym pozostawało – w zależności od roku – od 9,4 do 11,7% dzieci w wieku 7-13 lat (ok. 0,5 mln). W województwie wołyńskim w roku szkolnym 1937/1938 obowiązek szkolny obejmował 71,6% dzieci, w tym 62,3% siedmiolatków i 49,9% 13-latków.
Do ok. 10% w skali kraju uczniów niezapisanych do szkoły Marian Falski, w latach 30. pracownik Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, doliczał jeszcze 10% zapisanych, ale niepodejmujących nauki lub przerywających ją w czasie roku.
Choć szkoła powszechna dla dzieci kończących na niej naukę była siedmioletnia, to z powodu braku nauczycieli i pomieszczeń (szkoły organizowano bardzo często w wynajętych izbach chłopskich) w wielu wsiach realizowano jedynie program czterech klas. Ich ukończenie nie dawało prawa kontynuowania nauki w gimnazjum. Do wybuchu wojny nie rozwiązano problemu bazy lokalowej szkół powszechnych, nowych obiektów budowano niewiele, za to przyrost naturalny był bardzo wysoki (problem braku lokali rozwiązano dopiero po II wojnie światowej, m.in. z pomocą akcji „Tysiąc Szkół na Tysiąclecie”).

Edukacja większości uczniów kończyła się na etapie szkoły powszechnej. W roku szkolnym (akademickim) 1936/1937 szkoły powszechne ukończyło 262,7 tys. uczniów, egzamin dojrzałości zdało 15 tys. abiturientów, a dyplomy wyższych uczelni uzyskało 6114 osób.
W końcu lat 30. w USA było 215 odbiorników radiowych na tysiąc mieszkańców, w Danii – 201, w Szwecji – 195, w Anglii – 187, w Niemczech – 154, we Francji – 112. W Polsce jedynie Warszawa zbliżała się do tych wyników – miała 104 radioodbiorniki na tysiąc abonentów. W województwie warszawskim było ich tylko 38, w białostockim – 19, w nowogródzkim – 11, w wołyńskim i stanisławowskim – 10 (jedno radio na sto osób), a w tarnopolskim – 9. Na wsi korzystano niemal wyłącznie z radioodbiorników wyposażonych w detektory kryształkowe (karierę w latach 30. zrobił wynaleziony przez Wilhelma Rotkiewicza detefon), bo w przeciwieństwie do aparatów lampowych nie potrzebowały zasilania elektrycznego. W 1939 r. bez światła elektrycznego, zdani na lampy naftowe byli mieszkańcy 97% wsi w Polsce. Moc wszystkich elektrowni w kraju wynosiła niecałe 1,7 tys. megawatów (wybudowana w latach 70. elektrownia Kozienice miała większą moc), a produkcja energii elektrycznej w Polsce była ponaddwukrotnie mniejsza niż w Szwecji, pięciokrotnie mniejsza niż we Francji, siedmiokrotnie mniejsza niż w Anglii i 14-krotnie mniejsza niż w Niemczech. Wydobycie podstawowego surowca energetycznego – węgla kamiennego – do końca II RP było mniejsze niż w 1913 r.
w kopalniach, które znalazły się w składzie państwa polskiego (wydobyto w nich wówczas 41 mln ton, w 1938 r. – 38,1 mln).
Obywatele przedwojennej Polski rzadko słuchali radia, ale jeszcze rzadziej korzystali z telefonu. W 1938 r. w kraju było zarejestrowanych 299 tys. aparatów telefonicznych należących do 225 tys. abonentów. Na tysiąc mieszkańców Polska miała siedem telefonów, Czechosłowacja – 15, Łotwa – 39, Niemcy – 53, Anglia – 64, Dania – 113. Obywatele polscy nie nadrabiali zaległości w komunikacji, wysyłając telegramy i listy. W 1937 r. w Polsce nadano 95 telegramów na tysiąc mieszkańców, w Anglii ten wskaźnik wynosił 1418, w Grecji – 697, w Czechosłowacji – 310, w Szwecji – 753. W tym samym roku na jednego obywatela przypadało 26 nadanych przesyłek listowych (na jednego Belga – 53, Francuza – 144).

Przedwojenna Polska miała nieźle rozwinięty transport kolejowy (choć przewoziła mniej pasażerów niż kolej czechosłowacka, nie wspominając o angielskiej czy niemieckiej), za to pod względem transportu drogowego Polska do wybuchu wojny pozostała państwem zacofanym. 1 stycznia w całym kraju było zarejestrowanych niespełna 42 tys. samochodów, wliczając w to ciężarówki, autobusy i taksówki. W całym województwie tarnopolskim, przez które przebiegała szosa zaleszczycka, w 1939 r. było zarejestrowanych 350 samochodów (jeden na 5 tys. mieszkańców). W 1938 r. na tysiąc mieszkańców przypadało w Polsce 10 samochodów, podczas gdy w Anglii i we Francji ponad 500, w Szwecji – 305, w Niemczech – 251, we Włoszech – 100, w Czechosłowacji – 69.
W najlepszym dla Polskich Linii Lotniczych przedwojennym roku, 1937, przewieziono 37 tys. pasażerów. W tym samym roku z Polski w podróż za granicę udało się 65,2 tys. osób, a w 1938 r.
– 88,9 tys. Te dane nie objęły osób, którym wydano paszporty emigracyjne.
W 1937 r. opuściło Polskę 102,4 tys. emigrantów, rok później – 129,1 tys. (w całym 20-leciu ok. 2 mln). W Gdyni, poza portem, powstał Obóz Emigracyjny, w którym przygotowywano chętnych do wyjazdu z kraju – dzięki specjalnej bocznicy kolejowej emigranci byli dowożeni wprost pod burtę statku (ten epizod polskiej historii przypomni powstające w Gdyni Muzeum Emigracji).
Mimo sukcesów – budowy Gdyni i Centralnego Okręgu Przemysłowego – II RP do końca swego istnienia nie zdołała osiągnąć poziomu rozwoju gospodarczego z roku 1913. Tymczasem liczba ludności w kraju wzrosła z 27,4 mln w 1921 r. do 35,1 mln w 1939 r. Zbigniew Landau i Jerzy Tomaszewski wyliczyli, że w porównaniu z 1913 r. spadek produkcji przemysłowej na jednego mieszkańca w 1938 r. – roku najlepszej koniunktury – wynosił 18%. To – jak podkreślali – świadczyło „o uwstecznieniu naszej gospodarki, o wzroście zacofania w porównaniu z innymi krajami”.

Krzysztof Pilawski

autor: nana, data nadania: 2011-11-19 19:37:12, suma postów tego autora: 4653

Widzę że sieroty po II RP trzymają się równie mocno jak sieroty po PRL

O ile tych drugich tłumaczy starcza demencja nałożona na osobiste wspomnienia z młodosci, o tyle tych drugich nie rozumiem. Przecież to już historia i można podchodzić do niej bez osobistych emocji, a historia gospodarcza II RP jest nieźle rozpracowana.

autor: west, data nadania: 2011-11-19 20:00:00, suma postów tego autora: 6717

mętny już Twój wzrok, West

.

autor: nana, data nadania: 2011-11-19 20:25:53, suma postów tego autora: 4653

Dur.

Durango, już nie pozuj na takiego pełnego refleksji i wypominającego błędy innym, bo sam żeś nie lepszy. Swoją drogą, miałeś przestać pisać na forum lewica.pl... Słowa rzucane...

Określenie Rewolucji Październikowej jako "pucz chłopsko-żołnierski" zakrawa na kiepski żart, nie mówiąc już o totalnym ahistoryzmie w porównywaniu tej rewolucji z (autentycznym) puczem wojskowym Piłsudskiego. Porównywanie takich danych często prowadzi do dennych intelektualnie wniosków, bowiem jest ono zawieszone w próżni. Przypomnę, że podczas obalenia Rządu Tymczasowego zginęła jedna osoba (na pewno, nie więcej niż 10), podczas akcji Piłsudskiego... wiemy z podręczników. I co nam to powie? Ano nic w zasadzie, choć porównujemy sytuacje formalnie równorzędne. Oczywiście zaraz się dowiemy, że trzeba dodać do tego ofiary z wojny domowej, by wyszło, że bolszewicy gorsi. Szkoda tylko, że będzie to szczyt ahistorycznej propagandy antykomunistycznej i zupełnie zignorowanie kontekstu historycznego: wewnętrznej kontrrewolucji, interwencji zagranicznej, konieczności wyjścia z wojny imperialistycznej (co nie spodobało się "pryncypialnym" i "antytotalitarnym" lewym eserom) i utrzymania funkcjonowania kraju w sytuacji blokady gospodarczej i politycznej (komunizm wojenny), zdziesiątkowania społeczeństwa przez głód (blokada, którą popierały rządy europejskie jako narzędzie do zduszenia rewolucji) i choroby (np. 10 mln ludzi zmarło wtedy w Europie na Hiszpankę). Konieczność stosowania skrajnych środków dla zapewnienia przeżycia "oblężonej twierdzy" zrównuje się z... suwerennym krajem, któremu nikt w tym czasie nie zagraża (1926). Piłsudski nie musiał się zmagać z niczym takim, jak rewolucjoniści radzieccy.
"Pucz chłopsko-żołnierski" - tak się składa, że główną siłą sprawczą rewolucji byli robotnicy, to w bastionach robotniczych bolszewicy mieli największe poparcie (co pokazały wybory do Konstytuanty) i to oni byli siłą sprawczą rewolucji Rad. Jeżeli porównywać z czymś terror czerwony (i biały!) w Rosji to tylko z innymi rewolucjami i kontrrewolucjami, jak np. hiszpańska republika i frankizm. Ale i tak ostrożnie.

Zestawienie Berezy i KL Buchenwald - to mówi samo za siebie. Tak jakby ktoś - poza stalinistami - zrównywał reżim Piłsudskiego z reżimem faszystowskim. Porównanie ofiar B. i KL. nie ma sensu, bo są to zupełnie różne zjawiska społeczne i nic poza oczywistościami dla osób obeznanych z historią z tego nie wyniknie.

autor: Ostap_Bender, data nadania: 2011-11-19 21:45:22, suma postów tego autora: 1002

Errata

o tyle tych PIERWSZYCH nie rozumiem

autor: west, data nadania: 2011-11-19 20:03:19, suma postów tego autora: 6717

Ostapku,

nie emocjonuj się tak kilkoma słowami o bolszewickiej kontrrewolucji przeciwko rosyjskiej lewicy - kontrrewolucji, która kosztowała życie w ostatecznym rozrachunku miliony ofiar spółki gangu Lenin, Trocki & Stalin et consortes. Piłsudski był przy nich łagodny jak baranek, zrobił przewrót przeciwko narastającej fali reakcji i zrobił go z poparciem niemal całej lewicy. Później bez wątpienia polazł na manowce autorytaryzmu i zamordyzmu, ale czymże była łagodność reżimu Piłsudskiego nawet w jego najgorszych latach w zestawieniu z reżimem Lenino-Trocko-Stalinów nawet gdy już ta bandyterka nie musiała prowadzić wojen i być "oblężoną twierdzą". Za sanacji działała jawnie opozycja i zasiadała w parlamencie, była wolna prasa wszelkich opcji, której co prawda nieco dokuczała cenzura, ale nikt jej nie zamykał, więźniów politycznych była w skali całej populacji garstka (w większości zresztą byli to płatni agenci ościennego kraju), działały niezależne związki zawodowe itd. A w ZSRR zero opozycji, najsurowsze represje wymierzone w inne nurty lewicy, żadnej swobody prasy, więźniowie polityczni liczeni w tysiącach i masowo mordowani, zero niezależności związków zawodowych etc. Ot, gang bandytów dorwał się do władzy i rządził totalitarnie. Gdy ktoś ma idoli wśród tych bandytów, to powinien zamknąć buzię w kwestii jakiejkolwiek krytyki reżimu sanacyjnego - ta krytyka ma sens wtedy, gdy prowadzi ją lewica demokratyczna, a nie rozszczekani totalitarniacy.

autor: Durango 95, data nadania: 2011-11-19 22:28:34, suma postów tego autora: 3848

Duruś, Duruś...

Dalej masz problemy z rzeczową dyskusją i jak przysłowiowy złodziej krzyczysz "łapać złodzieja" - a więc: sam przestań szczekać, mości "demokrato".
Takie kilka linijek też ma swój przekaz i dlatego trudno przejść wobec niego obojętnie, zwłaszcza że lubujesz się w powielaniu propagandy antykomunistycznej. Trudno też się nie emocjonować, kiedy ktoś gada takie absurdy (opisane powyżej), jak te twoje i jeszcze innym zarzuca złą wolę, brak wiedzy, tendencyjność etc.

Mówisz: lewica niebolszewicka w Rosji radzieckiej podlegała represjom. Zgadza się, ale też powiedzmy sobie otwarcie: czy lewica eserowska, która najpierw była w rządzie, a potem z niego z hukiem wystąpiła, ponieważ Lenin chciał "zdradzieckiego" pokoju z imperializmem niemieckim, dokonała następnie prowokacji wymierzonej w ambasadora niemieckiego von Mirbacha i wywołała jeszcze po tym wszystkim powstanie antybolszewickie, nie działała kontrrewolucyjnie? Trudno było nie represjonować mienszewików, którzy w ogóle nie akceptowali systemu rad delegatów robotniczych, a ich niemieccy koledzy użyli bojówek skrajnej prawicy do zmasakrowania lewicy rewolucyjnej. Trudno było nie represjonować tej części anarchistów (a duża część anarchistów wstąpiła do RKP i WCzK), którzy organizowali spiski, ponieważ bolszewicy nie ustanowili od razu full wolnościowego komunizmu i byli zmuszeni wprowadzić system represji, by zapewnić funkcjonowanie państwa? Nie widzisz tego, że wojna domowa to nie względnie ustabilizowana sytuacja, jak ta w Polsce w 1926? Niestety, ale logika wojny domowej jest albo-albo. A tę wojnę, nie bolszewicy rozpoczęli. Oni tylko, wraz z anarchistami i lewymi eserami, dokonali rewolucji robotniczej.

Jeżeli anarchiści i inni "lewicowcy" zwalczali bolszewików, to tym samym zwalczali jedyną siłę polityczną, zdolną do wprowadzenia systemu rad (to komuniści realnie wprowadzili system rad delegatów w życie). Anarchistyczna koncepcja komun, czy oddolnych milicji, które miałyby być alternatywą wobec "totalitarnych praktyk" wojskowych Trockiego, pokazały ile są warte w Hiszpanii, kiedy nie były w stanie walczyć z nowoczesną armią frankistowską (swoją drogą, Trocki nie potrzebował do tego wygranej frankizmu - opisał konieczność wprowadzenia standardowej armii do walki z armiami kontrrewolucyjnymi, gdyż inaczej wygrać nie można z samego techniczno-militarnego punktu widzenia już 15 lat wcześniej – i miał rację!).
Ciekawe, która z tych sił to ci rewolucjoniści, których "kontrrewolucja bolszewicka" zwalczała. "Rewolucja" bez systemu radzieckiego (rad delegatów), albo z utopią anarchistyczną, która nie miała pomysłu nawet na to, jak zorganizować mechanizm ekonomiczny (chyba że średniowiecznych komun wiejskich, którymi zachwycał się Kropotkin)...
Przy czym, dobrze wiesz, że podejście do partii lewicowych było różne, w zależności od czasu. Tak samo i do kwestii frakcyjności. Ale tak wygląda dynamiczna wojna domowa i okres tuż po niej, a nie statyczna abstrakcja z książek.
Swoją drogą, czy rewolucja lutowa też była "totalitarna"? Przecież w tym okresie także mamy terror (oddolny i żywiołowy), plądrowanie dworów i inne brzydkie rzeczy. No tak, dopiero bolszewicy zastosowali to, co najgorsze...

Jeżeli nie widzisz różnicy pomiędzy okresem końca wojny imperialistycznej, wojny domowej i NEPu (okres tranzycji z potwornej pożogi wojennej - zapewne idealny stan dla ustanowienia systemu demokracji robotniczej) a czasami stalinowskimi, to mogę odesłać tylko i wyłącznie do statystyk więźniów (a jest co porównać!), podejścia rządu do kolektywizacji i klęsk głodu, do kultury "mniejszych" narodów (np. ukraińskiego), do WCZESNYCH pism lewicowej opozycji, która bardzo szybko zauważyła, że pewne tymczasowe środki ustanowione na czas wojny, stają się pomału standardem i trzeba z tym walczyć. Warto to wszystko porównać, by mieć ogląd całego kontekstu, działań rządów i pełzającej biurokratycznej kontrrewolucji stalinowskiej (której nigdy nie broniłem przed słusznymi zarzutami o totalitaryzm, zbrodniczość, kontrrewolucyjność, jak np. mlm).
Jednym słowem, autorytaryzm bolszewicki wynikał z warunków w jakich przyszło bolszewikom dokonać procesu rewolucyjnego i nie można go porównywać z długim okresem pokoju i "pokojowego budownictwa". Natomiast totalitaryzm stalinowski wynikł z demontażu systemu rad na rzecz fikcji biurokratycznej, z odsunięcia komunistów od władzy, podlegających następnie represjom jak z okresu... wojny domowej, a więc z okresu nadzwyczajnego i z samej swojej natury antydemokratycznego.
Czy podobają mi się autorytarne praktyki bolszewików z okresu wojny domowej? Oczywiście, nie. Ale wiem również, że okres "civil war" a okres "peace" to dwie różne sytuacje, kiedy samymi abstrakcjami nie wygrasz. Tak samo Trocki - on również odrzucił wiele z tych metod działania, ponieważ są one zbyt niebezpieczne, mimo że ustanowione zostały jedynie tymczasowo (jak np. zakaz frakcji i partii lewicowych, idealizacja 'komunizmu wojennego' -> marginalizacja roli rynku w planowaniu ekonomicznym).

autor: Ostap_Bender, data nadania: 2011-11-20 02:09:21, suma postów tego autora: 1002

człowiek zabija człowieka

człowiek okrada człowieka
człowiek poniża człowieka
człowiek wykorzystuje człowieka
człowiek okłamuje człowieka itd. itd.
Czy to jest mieńszewik, bolszewik czy tylko -wik, jakie to ma znaczenie? Przecież o co są właściwie wojny? czy o to, że ktoś wierzy w Boga drewnianego, a nie papierowego? Ależ nie! wszelkie wojny i rewolucje, wyprawy krzyżowe i misje pokojowe są walką o wpływy, o władzę nad ludźmi. Nigdy niczym innym nie były, nie są i niczym innym nie będą. Jeżeli złoto i pieniądze czy surowce tą władzę dają, no to walczy się o "wiarę" czy "pokój", pod przykrywką których rabuje się to złoto i surowce, by władzę i wpływy mieć. I mimo to w dalszym ciągu to:
człowiek zabija człowieka
człowiek okrada człowieka
człowiek wykorzystuje człowieka
człowiek poniża człowieka
a nie żaden socjalizm, katolicyzm, protestantyzm, marksizm, bolszewizm, kapitalizm, komunizm czy co tam za nazwę dla swoich niecnych postępków człowiek wymyśli.

Jest to bardzo proste. I jakże ludziom pogmatwało w głowach.

autor: nana, data nadania: 2011-11-20 11:04:21, suma postów tego autora: 4653

Linia podziału

@Durango95 miliony ofiar spółki gangu Lenin, Trocki & Stalin

W epoce upadku kapitalizmu już nikt nie zbije kapitału na straszeniu komunizmem. To już nie czasy Goebbelsa. A za samym Durango95 stoją miliony ofiar kapitalizmu. Nie macie zdolności honorowej rozliczać komunistów.
Ale tłumaczyć to oszalałemu antykomuniście, to jak dyskusja z agentem Kasy Stefczyka o tym, że lichwa to zło.

autor: mlm, data nadania: 2011-11-20 11:25:09, suma postów tego autora: 4284

Czyste ręce

@Gdy ktoś ma idoli wśród tych bandytów, to powinien zamknąć buzię w kwestii jakiejkolwiek krytyki reżimu sanacyjnego - ta krytyka ma sens wtedy, gdy prowadzi ją lewica demokratyczna, a nie rozszczekani totalitarniacy.

Gdy ktoś wybiela reżim sanacyjny, francuski imperializm i amerykańską 'demokrację' to powinien zamknąć buzię w kwestii jakiejkolwiek krytyki reżimu sowieckiego. Ta krytyka ma sens tylko wtedy kiedy ma się czyste sumienie.

No ale tłumaczyć to pewnym personom, to jak tłumaczyć agentowi Kasy Stefczyka, że lichwa to zło.

autor: mlm, data nadania: 2011-11-20 11:38:23, suma postów tego autora: 4284

Czy trockisto-staliniści

muszą na każdy kroku składać tak rozwlekłe wyznania wiary? Rozlicza was z tego jakiś przeor lub biskup trockistowsko-stalinowski? Bolszewizm zarówno u władzy, jak i na poziomie niszowych grupek zawsze jest taki sam i zawsze ma takie same skutki, to kwestia nie "realiów wojny" czy "walki z imperializmem", lecz mentalności, ideologii i zasad działania tej sekty. Gdy sięga po władzę, wówczas to, co dotychczas było groteskowe, staje się - wskutek zwielokrotnienia skali oraz zyskania mocy represyjnych - bandyckie. Totalitarny odłam lewicy zawsze i wszędzie kończy tak samo, bez znaczenia czy to ZSRR, czy Chiny, czy gdziekolwiek indziej. W dodatku kończy zawsze dokładnie tak, jak ludzie inteligentni przewidywali zanim jeszcze ta ponura sekta gdziekolwiek doszła do władzy - wystarczy sięgnąć po Bakunina czy Abramowskiego, żeby "trockistów" uznać za równie bandyckich, lecz w najlepszym razie bardziej nieudolnych "stalinistów".

autor: Durango 95, data nadania: 2011-11-20 11:58:18, suma postów tego autora: 3848

Marna podróbka

@Durango95
a nie pomyślałeś, że jak ktoś chce sięgnąć do antykomunistycznej propagandy to zamiast czytać twe "odkrycia" poczyta sobie Mein Kampf, encyklikę Divini Redemptoris albo wybór przemówień Ronalda Reagana. Wiedz, że nie ma nic bardziej nudnego niż bycie wtórnym, jesteś tylko marną niszową podróbką oficjalnego kapitalistycznego antykomunistycznego konsensusu.

autor: mlm, data nadania: 2011-11-20 12:17:30, suma postów tego autora: 4284

.

Trudne i zmitologizowane sprawy wymagają dłuższych wypowiedzi. W dwóch słowach nic merytorycznego nie przekażesz.

Ile jest warta krytyka anarchistyczna pokazała rewolucja hiszpańska, w której na dłuższą metę anarchiści nie byli w stanie bronić się przed regularną i nowoczesną armią frankistowską. Ponadto, propagowali żywiołowy terror, który jak to znamy z historii rewolucji francuskiej i rosyjskiej, jeżeli nie zostanie zinstytucjonalizowany, to wali na oślep i jest destrukcyjny od początku do końca dla wszystkich.
To jest właśnie problem anarchistów, że świetnie im wychodzi krytyka innych, ale sami nic nie potrafią zaprezentować, by pasowało do realiów, a jak są do czegoś przymuszeni przez okoliczności do walą na oślep żywiołowym terrorem.
Jeden z nielicznych anarchistów, który chciał wyjść utopii wolnych komun "od jutra po rewolucji" i totalnej "wolnej-amerykanki", Diego Santillan, uznał, że trzeba powołać organy planowania ekonomicznego w skali kraju, czyli to co proponuje marksizm. Tak więc: państwo jest niestety nieodzowne na pewnym etapie rozwoju, tak samo, jak walka z kontrrewolucją podczas rewolucji.
Tyle jest warta krytyka bakuninowska.

autor: Ostap_Bender, data nadania: 2011-11-20 12:41:38, suma postów tego autora: 1002

Dodaj komentarz