miejmy nadzieje, że p...lnie w końcu!
Tylko się zgodzic!
[Ukończenie studiów nie gwarantuje też w takim stopniu jak dawniej uprzywilejowanej pozycji w społeczeństwie]
I bardzo słusznie. Poszedłbym nawet dalej: dlaczego i w imię czego miałoby w jakimkolwiek stopniu gwarantować? Dlaczego wykształcenie, uściślijmy - formalne wykształcenie miałoby dawać jakiekolwiek przywieje? A jeśli już, to dlaczego akurat wykształcenie wyższe, a nie np. niższe? Czym przywilej oparty na wykształceniu ma być lepszy, sprawiedliwszy, bardziej akceptowalny od przywilejów wynikających np. z posiadanego majątku czy pochodzenia społecznego? I szerzej - dlaczego w społeczeństwie mają istnieć jakiekolwiek grupy w jakikolwiek sposób uprzywilejowane?
--
[Ubocznym skutkiem tak szybkiego umasowienia]
Racja. Oczywistym jest, że szybkie umasowienie zazwyczaj prowadzi do obniżenia jakości. Dotyczy to niemal każdej dziedziny. Pytanie czy owo umasowienie musiało przebiegać w ten sposób, czy też może dało się je przeprowadzić inaczej. Z drugiej jednak strony, jak autorka trafnie spostrzegła, PRL sztucznie ograniczała dostęp do wyższych uczelni, ze w sumie głupich studiów czyniąc jeden z filarów konserwatywnej skostniałej postfeudalnej struktury społecznej. Z dwojga złego wydaje mi się, że obecna sytuacja mimo wszystko jest społecznie chyba bardziej sprawiedliwa niż w Polsce Ludowej.
--
Generalnie nie mitologizujmy moi drodzy tego całego studiowania i wykształcenia wyższego. Jak dla mnie wykształcenie (i niższe, i wyższe) jest tylko nabyciem pewnych określonych umiejętności pozwalających na wykonywanie danego zawodu. Mechanika, chemika, teatrologa itd. Niczym ponadto. Wielkie halo zazwyczaj robią z tego ci, którzy niczym innym nie są w stanie się pochwalić (a przy tym z jakichś tam powodów mają taką potrzebę). Skończyć studia, (zwłaszcza dziś) potrafi każdy, żadnym szczególnym wyczynem to nie jest.
Więcej indywidualizmu. Ktoś chcący się uczyć, studiować, zdobywać i pogłębiać wiedzę będzie to czynił na każdych studiach: państwowych i prywatnych, płatnych i bezpłatnych, stacjonarnych i niestacjonarnych itd. Na każdej uczelni. A w ostateczności nawet sam, na własną rękę, poza uczelnią. Na człowieka trzeba patrzeć przez pryzmat indywidualny, wszelkie kolektywistyczne uogólnienia zazwyczaj są bowiem dlań krzywdzące.