>zakaz pracy na nocną zmianę, zakaz wykonywania pewnych prac przez kobiety w ciąży<
Zaiste - szokujące represje! Jawny dowód antyfeminizmu.
PRL, mimo swych wszystkich wad i niedociągnięć, był dla ponad 90% Polaków najlepszą Polską, jaka istniała kiedykolwiek w swej ponad 1000 historii. Wystarczy zresztą porównać PRL z II (przedwojenna) i III-IV (obecna) RP. O Polsce szlacheckiej, czyli tej przedrozbiorowej nie mówię, bo ta była jednym wielkim obozem pracy dla chłopów pańszczyźnianych, ktorzy stanowili w niej olbrzymią większość ludności.
mieliśmy bowiem nadobne górniczki, fedrujące na przodku.
W ogóle nie potrzebowały one makijażu! Oczka przyczernione miały niejako zawodowo i jakie zalotne! A tu świniaki faceci nie chciały się z nimi spotykać na przodku... woleli sami tyrać w tym upale i pyle. Można rzec: same szowinistyczne świnie.
Tymczasem taka kobitka, uczerniona węglem, tylko powabu nabiera. Zwinna i wiotka się robi od dźwigania. I rączki tym węglem tak wypielęgnuje, że placki kartoflane robić by mogła nie używając tarki lecz rozcierając ziemniaczki między spękanymi i szorstkimi dłońmi. Ach! nic, tylko tęsknić za taką wspaniałą formą równouprawnienia.
A tu wredne chłopy zagoniły kobiety do garów. Okropne. Jakiż urok mieć może gotowanie krupniku w porównaniu z przepychaniem wielotonowych wagoników wypełnionych węglem, gdzieś, głęboko pod ziemią... ach! I ten seksy pot ściekający po plecach. I te szmaty zwane odzieniem, przyklejone tym potem do nadobnej kibici. I ta chustka przewiązana zalotnie na głowie, by włosy nie wchodziły do oczu - tych pięknie uczernionych węglowym pyłem. Żal...żal... i jeszcze raz żal.
Ale może nic straconego i obecne co mocniejsze w gębie feministki wymuszą na rozsądnych i szanujących kobiety mężczyznach, by mogły one pracować pod ziemią, nawet do ostatniego dnia ciąży? To by było naprawdę super wyrównane.
Potem tylko położną przodkową zawołać, a dziecię mogło by się już w tym podziemnym ciepełku wychowywać mamusi pod ręką. Popychało by to maleństwo na początku tylko malutkie wagoniki wypełnione malutkimi kawałeczkami węgielka i w miarę wzrastania przechodziło by do wagoników większych.
Od razu można by było dla tych mocno wyzwolonych feministek zrobić coś w rodzaju mieszkań ogrzewanych naturalnie w chodnikach już wyrobionych. Toż to sama radość i jaka oszczędność! I cieplutko - ponoć kobiety marzną bardziej niż mężczyźni, więc praca na przodku to dla nich jak znalazł - i mieszkanko w nieczynnym chodniku gratis, i dzieciątko mogło by na początku bawić się urobkiem mamusi do czasu, aż nauczy się ładować wagoniki.
Nie wiem, co wam szkodzi, drodzy panowie. A puśćcie te żądne równości kobiety pod tą ziemię. Jak chcą? Może lubią? Jak ich tam nie puścicie, to jeszcze będą miały traumę i na to pomoże już tylko i wyłącznie szoping za waszą, panowie, kasę.