ta sekta powinna być dawno zdelegalizowana
rodem z kruchty
domagam się rozpoczęcia śledztwa w sprawie działalnośći czarnej zorganizowanej grupy przestępczej w średniowieczu.Tylko prawda nas wyzwoli teraz i zawsze.
Jakoś w te kastracje nie za bardzo chce się wierzyć... Zresztą dla uzyskania pełniejszego obrazu warto by porównać sytuację w placówkach prowadzonych przez katolików (nb. mało liczącą się mniejszość wśród Holendrów), przez kościoły protestanckie (o ile zajmowały się one tymi sprawami) i przez państwo.
znowu murzynow bija?
przez Kk oprócz "zwykłego" molestowania seksualnego (standard w tego typu placówkach) dochodziło wielokrotnie do zabójstw podopiecznych, a tu ktoś nie chce uwierzyć w kastrację. Ludzka świnia w sutannie lub habicie jest zdolna do tego samego co ludzka świnia w mundurze SS. Wystarczy dać jej ku temu możliwość i zapewnić bezkarność, a to KK zawsze gwarantował swoim funkcjonariuszom.
To byłaby prawdziwa gratka dla fanów motoryzacji, gdyby jacyś przypadkiem się pojawili. I chodzi nam nie o zlot czy targi samochodowe, ale o 357. zjazd Konferencji Episkopatu Polski, który w tym tygodniu miał miejsce w Warszawie. Okazuje się bowiem, że hierarchowie Kościoła są wyjątkowymi koneserami, jeśli chodzi o samochody.
http://superauto24.se.pl/auta-gwiazd/twoj-biskup-jezdzi-limuzyna-za-150-000-zl-zdjecia-czym-jezdza-polscy-biskupi_245777.html
Oj, dzieci, dzieci...
Zgadza się west. Dla zwykłych przeciętnych ludzi auta w tej cenie są superautami, dla ciebie być może nie, ale lewica nie zajmuje się problemami tzw. klasy średniej (po zwycięstwie socjalizmu się nimi zajmie...).
niom, weast od dziecka odkładał choćby po te 5 zeta dziennie, to teraz jesgo jedynym problemem jest jak trollić na forumach i z którego kurortu wypoczynkowego
Nie bardzo rozumiem bulwersowanie się biskupimi furami. Biskupstwa (diecezje) są w Kościele katolickim odpowiednikami województw, tym samym biskupi to tacy kościelni wojewodowie. Czy tak samo więc bulwersują was auta użytkowane przez wojewodów? Dlaczego czepiacie się tylko biskupów? Że co, że niby to z "naszych" podatków? Nawet jeśli - to i tak tylko w części, podczas gdy limuzyny wojewodów czy innych tam marszałków w 100% finansowane są z naszych danin. To jakoś wam nie wadzi.
Dla SCHLEBIENIA MOTŁOCHOWI neoliberalne merdia co jakiś czas urządzają sobie atak na Kościół. Atak oczywiście pozorowany i na niskim poziomie (tj. odpowiednim dla tych mediów). Biskupie fury są doskonałym, modelowym wręcz tego przykładem. Nie ma sensu przyłączać się do czegoś tak żenującego.
jaką furą Jezus musiałby się zadowolić.
Auta przedstawione na zdjęciu - passat czy jakiś model hyundaia średniej klasy - jak najbardziej są w zasięgu zwykłej polskiej rodziny. Niektóre są droższe, ale "szału nie ma", jak to się teraz mówi.
mnie się akurat one nie mylą. Nie zaznaczałem tego, bo nie wchodzi w skład tych rozważań.
West, zdefiniuj "zwykłą polską rodzinę"? A najlepiej jeszcze miejsca gdzie jej przedstawiciele pracują i mieszkają, bo ja pod zakładami pracy, czy na osiedlowych parkingach, jeśli widuję Passaty, to zwykle z roczników 10-15 lat starszych od bieżących.
Zdradź gdzie jest inaczej i dlaczego uważasz, że zarówno małe, jak i większe, a także duże miasta np. konurbacji śląskiej - których parę zwiedziłem - są zamieszkałe przez lumpenproletariat? Albo i jeszcze gorzej, bo przecież są tam też "degeneraci", którzy jeżdżą jedynie przedpotopowymi autobusami, a którzy umykają naszym "statystykom"?
Dlaczego nie chcesz uwierzyć w kastrację, Bury? Czyżbyś nie wiedział, że np. w Szwecji praktykowano ten rodzaj higieny rasowej w przypadku osób "niepełnowartościowych" do 1976 roku?
Każdemu na tym forum wiadomym jest jaki z ciebie zabrany, zamożny, nadziany kasą gość. Sugerujesz to przy rozmaitych okazjach, nie sposób tego nie wiedzieć. Proponowałbym więc zamiast (burżuazyjnej) autopromocji skoncentrowanie się czasami na treści komentowanych wypowiedzi. Ja bowiem nie odniosłem się do aut przedstawionych na zdjęciach, zdjęć tych nawet nie oglądałem i nie mam najmniejszej ochoty - nie interesują mnie takie "zagadnienia". Odniosłem się do zawartej w linku kwoty 150 000 zł. Kwota ta dla ciebie może i faktycznie niewielka, jednak dla przygniatającej części Polaków jest znacząca (zwłaszcza w kontekście zakupu auta).
jest kwotą "zawrotną" to może warto się zastanowić co w Twoim życiu poszło nie tak. Bo tyle nie wystarczy nawet na kawalerkę.
Nie wiem jakie tyś zakłady i aglomeracje zwiedzał, na ulicach Warszawy, Katowic czy Wrocławia jest takich i podobnych aut pełno. I nie wiem naprawdę co widzisz dziwnego w tym że niejedna rodzina pracownicza może sobie pozwolić na wóz w cenie katalogowej 80 czy 90 tysięcy (czyli w praktyce zwykle nieco tańszy), skoro nowe wozy ludzie kupują w Polsce najczęściej na raty i po sprzedaniu starego, i składają się na niego zwykle dwie osoby.
Zwracam także uwagę, że napisałem "są w zasięgu", ludzie mają różne priorytety, jeden buduje dom i jeździ byle czym, drugi wkłada wszystko w cyhałupkę na Mazurach, trzeci ma mieszkanie dawno spłacone, dzieci wyprowadziły się właśnie w domu, to kupi sobie w miarę porządny wóz. Samo życie.
kwota często nie do zdobycia to emigrują z RP ...... i będą emigrować.
A Ty , żyjesz pewnie daleko od RP i jak redaktor
Jeziorański WE komentujesz z daleka .....
Nie od dziś zresztą ......bo od ponad 4000 Twoich postów jesteś z daleka od RP i swoich rodaków ......
jacekx marksista
absolwentem kulturoznawstwa tuż po studiach, zarabiającym swoje 1200 na rękę na śmieciowej umowie. Powiem więcej - takich jest mniejszość.
West, widzę, że znowu uderzasz swoją pustotą. Nie mogę wyjść z podziwu, że wciąż potrafisz czymś takim zaskoczyć.
Owszem, na ulicach "pełno", ale:
1. jeszcze _pełniej_ od 10-20 letnich, a nawet starszych. Może i one kiedyś kosztowały 150 tysięcy złotych, ale nie dzisiaj, choć z drugiej strony patrząc, sporo z nich to jednak auta znacznie niższej klasy, niż przykładowy Passat.
2. Pisałeś o "zwykłej polskiej rodzinie", więc zaproponowałem, by sprawdzić miejsca, gdzie te rodziny żyją i pracują, po ulicach natomiast jeżdżą nie tylko owi zwykli ludzie, ale też biskupi, ministrowie, burżuazja wszelkiego autoramentu, bandyci, turyści i tak dalej. Nie jest to więc najlepsze miejsce do tego rodzaju badań, nie wspominając już o tym, że określenie typu "pełno" może i dla kołtuna będzie wystarczające, ale w rzeczywistości nic nie mówi. Ile procent pojazdów masz na myśli? 10, 30, 80, 150, 6000 %? (-:
Owszem, ludzie mają różne priorytety, ale skoro ich środki są utopione w rzeczach uznawanych za ważniejsze i na auto nie wystarcza, to niekoniecznie takie auta są w zasięgu ich ręki. Realnie, patrząc bowiem z drugiej strony, to i za najniższą płacę pobieraną przez np. trzy lata można sobie kupić wprawdzie nie nowe, ale wyjątkowo prestiżowe, wygodne i dające satysfakcję auto, np. Porsche Boxster :-) Tylko ilu ludzi może żyć wyłącznie marzeniami o samochodzie bez jedzenia, picia, mieszkania, nie wychowując dzieci, nie wypoczywając na urlopie i tak dalej...
Ponawiam jednak prośbę o uważniejsze czytanie komentowanych postów. Chyba że dla ciebie między "znacznością" a "zawrotnością" rzeczywiście nie ma różnicy.
West, masz tu coś, co pomoże Ci zrozumieć swój błąd:
http://demotywatory.pl/290997/Polskie-samochody
Mylisz się west, nawet o tych sprawach nie masz pojęcia. Za około 150 tys. można bowiem bez problemu kupić kawalerkę, a także większe mieszkanie. Dla przykładu:
http://katowice.gumtree.pl/f-Nieruchomosci-dom-mieszkanie-dzialke-sprzedam-Mieszkanie-W0QQAQ5fDwellingTypeZflatQQCatIdZ9073QQmaxPriceZ170Q20000QQminPriceZ120Q20000
Ty, szanowny weście, dla swych nazwijmy to rozważań prawdopodobnie przyjąłeś jedną tylko polską miejscowość - Warszawę. Równie dobrze ktoś mógłby przyjąć jakąkolwiek inną, ot np. Chocianów* i na tej podstawie wysuwać swoje wnioski. A może twoim zdaniem w Polsce istnieje tylko jedna miejscowość albo Polska stanowi coś w rodzaju państwa-miasta (jak niegdyś Gdańsk, Triest czy Tanger). Co?
Swoją drogą za 150 tys. da się postawić niewielki dom. Oczywiście pod jednym warunkiem: budować tzw. metodą gospodarczą, unikać natomiast wszelkich "firm". Hm, ciekawe kiedy kapitalistyczne państewko zabroni metody gospodarczej i ustawowo nakaże korzystanie z budowlanych usług Rycho-Zbycha. Ma się rozumieć dla naszego bezpieczeństwa a także w ramach neoliberalnej "wolności".
*PS. Nie mieszkam w Chocianowie, prawdę mówiąc nawet nie wiem na pewno, czy takie miasto istnieje, może jest to np. Chojnów. Podobnie jak nie mieszkam w Radziejowie ani w Działoszynie, o co ty i ktoś jeszcze inny tu mnie kiedyś posądzał po podaniu przeze mnie tych nazw.
--
Zresztą nie, ty się nie mylisz, ty celowo próbujesz wprowadzać ludzi w błąd. Masz w tym swój interes.
to wyjrzysz przez okno, czy będziesz dyskutował o tym czy zjawisko za oknem spełnia hydrologiczną definicję "deszczu" a nie "mżawki" na przykład, albo że deszczu być nie może bo prognoza pogody go nie przewidziała? Mnie się wydaje że jednak prościej "wyjrzeć przez okno".
też się raczej nie da. Katowice nie należą do najbardziej atrakcyjnych miejsc do zamieszkania, choćby z uwagi na degradację środowiska w regionie.
Budować sobie chałupkę metodą gospodarczą można, ale znowuż, im bliżej jakichś naszych lokalnych centrów cywilizacyjnych, tym bardziej ważyć będzie na kosztach budowy cena gruntu.
Czyżby?
Okolice Dworca PKP - 160 tys.
http://wroclaw.gumtree.pl/c-Nieruchomosci-dom-mieszkanie-dzialke-sprzedam-dom-mieszkanie-osoby-prywatne-Kawalerka-CENTRUM-KRZYKI-Ip-CO-miejskie-cegla-160000zl-W0QQAdIdZ365697536
Śródmieście - 137 tys.
http://wroclaw.gumtree.pl/c-Nieruchomosci-dom-mieszkanie-dzialke-sprzedam-dom-mieszkanie-osoby-prywatne-NAJTA-SZA-KAWALERKA-W-RoDMIE-CIU-WROCLAWIA-OKAZJA-W0QQAdIdZ365440850
Krzyki - 140 tys.
http://wroclaw.gumtree.pl/c-Nieruchomosci-dom-mieszkanie-dzialke-sprzedam-dom-mieszkanie-osoby-prywatne-Kawalerka-Krzyki-Gaj-z-balkonem-W0QQAdIdZ365288587
----
1. Kraków
Krakowa nie sprawdzam, ta akurat miejscowość pod żadnym względem mnie nie interesuje. Nawet jako przykład.
2. Kątowice
Katowice (GOP) są największą w Polsce aglomeracją miejską i jedną z większych w Europie. Mówię oczywiście o aglomeracji w prawdziwym, tj. naukowym znaczeniu, nie zaś o tzw. aglomeracjach licznie i ochoczo "powoływanych" obecnie uchwałą samorządów.
3. Chałupka
Skoro np. 150 m jest chałupką to zdradź proszę, jakim mianem twym zdaniem określać należy owe 20, 30-metrowe kawalerki? Albo choćby dwu, trzykrotnie większe M3?
4. Nasze centra "cywilizacyjne"
??? Nasze, czyli czyje? Dla mnie centrum cywilizacyjnym może być Wałcz. Albo Pajęczno. Bo właściwie to dlaczego nie? A już z całą pewnością może nim być Kostrzyn na Odrą, 60 km od Berlina. Albo Cieszyn, skąd dobrymi autostradami można sobie w ciągu jednego dnia wyskoczyć np. do Wiednia czy Budimpestu.
5. "Miałem na myśli Warszawę"
No widzisz, a ja miałem na myśli Chocianów. Dlaczego więc twoje warszawskie wnioski mają być bardziej reprezentatywne od moich - chocianowskich?
Gdybyś napisał, że po prostu pada (Polaków stać na jakieś samochody), to nie byłoby problemu, ale gdy twierdzisz uparcie, że leje(Polaków stać na nowe samochody klasy średniej z salonu), podczas gdy to jedynie mżawka(kogoś istotnie stać, ale średnia wieku aut w Polsce wynosi 15 lat), to każdy myślący człowiek by zaoponował.
Po drugie, napisz mi, West, gdy będzie u Ciebie padał deszcz(ulice stolicy, gdzie swoje siedziby mają korporacje, centrale dużych firm, urzędy państwowe, gdzie lansują się gwiazdki, gwiazdeczki i tak dalej), a wtedy ja wyjrzę u siebie przez okno(wspomniane osiedla, zakłady pracy, czy też parkingi hipermarketów, cmentarze na Wszystkich Świętych, czyli serce świata zwykłych ludzi) i sprawdzę, czy nie mijasz się z prawdą.
Pojmujesz?! Prościej się już chyba nie da.
Nie jest ważne czy Katowice, albo Chocianów "należą do najbardziej atrakcyjnych miejsc do zamieszkania", ale czy mieszkają tam zwykłe polskie rodziny w imieniu których wypowiadasz się tak autorytatywnie.
(jasne że nie, podejrzewam że np. Szwajcarii też nie wszystkich), tylko w tym czy owymi autami średniej klasy poruszają się "zwykli Polacy", czy, jak raczyłeś to sformułować, "urzędnicy, turyści i bandyci".
Przyznam, że z pewnym zdziwieniem obserwuję te ataki na moją tezę, bo nie bardzo rozumiem co każe Ci wyłączać z kręgu "zwykłych Polaków" np. co zamożniejszych rolników, wykwalifikowanych robotników, inteligencję pracującą itp. typowych użytkowników pojazdów tzw. "średniej klasy". Chyba tylko klapki na oczach.
Raczej tak. Bo drastycznie odbiegające od przeciętnych ceny sugerują jakiś haczyk. Np. że mieszkanie jest w ruinie, czy ma fatalną lokalizację, albo (powszechnie stosowany chwyt) dawno go nie ma w ofercie, a dzięki takim ogłoszeniom biuro pośrednictwa nieruchomości ściąga klientów. To raczej dosyć oczywisty wniosek.
"Aglomeracyjności" Katowic nikt nie neguje. Po prostu, mniej atrakcyjny region, to i ceny niższe. To samo dotyczy pewnie np. Łodzi.
Niepotrzebnie się obrażasz za tę "chałupkę". Niech Ci będzie dom (chociaż mam mocne wątpliwości co do tego, czy amator fachowo wybuduje taki budynek). Wcale nie o to mi chodziło. Po prostu sama cena działki budowlanej np. blisko Warszawy w przyzwoitej, ale wcale nie prestiżowej lokalizacji wyniesie 300-400 tys. zł (np. w okolicach Piaseczna).
Wiesz, nie mam nic przeciwko Wałczowi czy Pajęcznu, cokolwiek sobą te miejscowości reprezentują, ale jednak ludzie z reguły rozpatrują miejsce zamieszkania nie podług tego, czy sobie mogą wyskoczyć do Wiednia czy Budapesztu. Bardziej ich interesują takie sprawy jak (dosyć oczywiste) praca, ale także infrastruktura: służba zdrowia, sklepy, instytucje kultury, szkoły i uczelnie itp. W ICH mieście lub najbliższej okolicy.
Wczoraj czytałem, że najatrakcyjniejszym miastem w Polsce będzie... Mszczonów, to zaś dlatego że powstaje tam... lunapark (wesołe miasteczko). Nieźle. No ale czego spodziewać się po neoliberalnym merdiach.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1019393,title,To-beda-najatrakcyjniejsze-miasta-Polski,wid,14333497,wiadomosc.html?ticaid=1e27a
A prosiłem od początku żebyś zdefiniował "zwykłą polską rodzinę"? Gdybyś to uczynił, nie musielibyśmy gadać o pogodzie, żeby uwidoczniło się Twoje oderwanie od rzeczywistości.
Skoro jednak tego nie zrobiłeś, to ja sam za kryterium "zwykłości" przyjąłem masowość. A gdzie najwięcej można spotkać przedstawicieli takich zwykłych ludzi? Nie, nie będą to ulice stolicy, ani innych dużych ośrodków, bo po nich, jak dobrze zapamiętałeś, poruszają się nie tylko zwykli ludzie, co zamazywałoby obraz. Nie będzie to też parking przed bankiem, czy ekskluzywną kliniką. Myślę, że jednak blokowiska i zakłady pracy się nadają najlepiej. Nawet jeśli tam zamieszkuje i pracuje również "lumpenproletariat", to przecież samochodów swoich "zwykłych" sąsiadów przed naszym wzrokiem nie poukrywa, prawda? Zwłaszcza, że ich ponoć "pełno" :-)
Ale idźmy dalej, jeśli okazałoby się, że to ów "lumpenproletariat" stanowi najliczniejszą grupę, to może jemu należy się miano "zwykłego"? A wtedy Twoje wymysły staną się jeszcze bardziej absurdalne.
Piszesz:
"Przyznam, że z pewnym zdziwieniem obserwuję te ataki na moją tezę, bo nie bardzo rozumiem co każe Ci wyłączać z kręgu "zwykłych Polaków" np. co zamożniejszych rolników, wykwalifikowanych robotników, inteligencję pracującą itp. typowych użytkowników pojazdów tzw. "średniej klasy"."
Zatem wyjaśniam: nie wyłączam, rozróżniam jednak pojęcie "zwykłych Polaków", do których zaliczyć można wszystkich poza elitami i tzw. elementem społecznym od sprecyzowanej grupy _niektórych_ "zwykłych Polaków", o której teraz dopiero raczyłeś wspomnieć. Grupy stanowiącej zdecydowaną mniejszość, żeby nie było nieporozumień, co wskazuje na fałszywość Twojej tezy.
Druga sprawa, mam poważne wątpliwości czy nawet taki specjalista, jak Ty, potrafi "od strzału" rozpoznać na ulicy nowe auto kupione w salonie od jego kilkuletniego odpowiednika sprowadzonego z Zachodu.
Rozumiem, że tych Passatów B7 w Polsce już trochę widziałeś, ale np. na Allegro jest ich tylko 22. Nieco starszych B6 widzę 2171 (a 7-16 letnich B5 w sumie prawie 6 tysięcy). Cena tego pierwszego w salonie to co najmniej 87 tysięcy, natomiast jego nieco starszy brat jest dostępny nawet za 1/4 tej ceny. I to raczej będzie ta granica możliwości "zwykłej polskiej rodziny". Tej "ambitniejszej"...
West:
"ludzie z reguły rozpatrują miejsce zamieszkania nie podług tego, czy sobie mogą wyskoczyć do Wiednia czy Budapesztu. Bardziej ich interesują takie sprawy jak (dosyć oczywiste) praca, ale także infrastruktura: służba zdrowia, sklepy, instytucje kultury, szkoły i uczelnie itp. W ICH mieście lub najbliższej okolicy."
To w takim razie konurbacja śląsko-zagłębiowska dla "zwykłych ludzi" się nadaje. Zwłaszcza, że ceny, jak sam dostrzegasz, są atrakcyjniejsze.
Taaa. A np. w okolicy Kielc sprzedawane były niedawno za jakąś jedną dziesiątą czy jedną piętnastą tego. Chyba że ktoś jest na tyle głupi, by kupować ziemię na tzw. wolnym rynku, od prywaciarza, agencji nieruchomości czy innego spekulanta. Wtedy i pod Kielcami pewnie zapłaci ze 200 tys. Szkoły, uczelnie, sklepy (!). Uważasz, że np. Kielce tego nie posiadają? Aha, jeszcze jedno: na jakiej podstawie sądzisz, że metoda gospodarcza to budowanie przez "amatorów"? Zresztą nawet gdyby by tak było, to przecież istnieje coś takie jak odbiór budynku.
Jeśli rzeczywiście masz coś wspólnego z branżą budowlaną to doskonale wiesz, jak się kupuje tanio ziemię (choć z oczywistych względów nie w każdej lokalizacji jest to możliwe) i jak się tanio stawia budynek mieszkalny dla własnych celów.
Rzecz nie w analizie cen (wywoławczych) mieszkań w tysiącach polskich miejscowości, lecz w braku precyzji i co za tym idzie w tym przypadku także nieprawdziwości twych twierdzeń. Stwierdziłeś oto bowiem, że za 150 tys. zł nie da się kupić kawalerki, tymczasem prawda jest taka, że za tę kwotę bez najmniejszego trudu można kupić nawet znacznie większe lokum. Gdybyś od razu rzekł, że za 150 tys. nie sposób nabyć lokalu mieszkalnego w tej czy innej miejscowości bądź w wybranych przez ciebie kilku, kilkunastu, kilkuset miejscowościach, wtedy twoje twierdzenie, mimo iż wcale nie musiałoby być prawdą, byłoby przynajmniej odrobinę precyzyjniejsze. Nikt by się wtedy ciebie nie czepiał. Nie śledzę twego sporu z Misiem Bucharinem, ale przypuszczam że z grubsza o to samo w nim idzie.
PS.
Tak już naprawę na koniec: z każdej rudery można za w sumie niewielkie pieniądze zrobić cacko. Zasada oczywiście zawsze i niezmienne ta sama (właściwie niemal w każdej dziedzinie). Unikać mianowicie jak ognia wszelkiej maści pośredników, w tym przypadku prywatnych firm z branży okołobudowlanej. We własnym zakresie da się zrobić bardzo dużo i nawet jeśli efekty tej pracy są gorsze (nawet jeśli - bo z automatu wcale gorsze być nie muszą), to i tak człowiek, oczywiście normalny człowiek, ma wewnętrzną satysfakcję. Raz - z zaoszczędzonej kasy. Dwa - że nie dał zarobić zwykłym naciągaczom i że w ogóle nie miał nic z nimi do czynienia (nie zawsze, ale w takiej czy innej postaci najczęściej są to jednak naciągacze). I trzy wreszcie - że wykonał SAM. Choć rozumiem, że dla niektórych sprawy o których mówię mogą być trudne do pojęcia.
Jasne, że można kupić czasem bardzo tanio. Tyle że nie zawsze, nie wszędzie, nie każdy itp. Normalne ceny transakcyjne na rynku nieruchomości są oczywiście niższe niż wywoławcze, ale o 10-15 %, a nie np. 10 razy. A ludzie muszą gdzieś mieszkać, czymś jeździć itp. I nikt nie będzie spod Kielc dojeżdżał np. codziennie do Warszawy do pracy tylko dlatego, że tam może mieć tańsze mieszkanie czy dom.
A jak ktoś lubi sobie dłubać przy np. meblach to jego sprawa, ale to już dla własnej satysfakcji, bo z reguły - porównując wydajność pracy takiego dłubacza z wydajnością pracy fachowców, per saldo ci którzy zlecają robotę fachowcom lepiej na tym wychodzą.
"ale o 10-15 %, a nie np. 10 razy"
??? Do czego to mówisz? W którym miejscu powiedziałem cokolwiek mogące upoważniać do powyższego?
----
"nie będzie spod Kielc dojeżdżał np. codziennie do Warszawy do pracy"
Oczywiście, że nie. Bo dlaczego miałby tak czynić? I ponownie - gdzie to choćby zasugerowałem? (nb. czy ktoś spod Warszawy dojeżdża codziennie do pracy w Kielcach?).
----
A tak w ogóle west to rusz się czasami dokąd bądź, oczywiście jeśli chcesz sensownie wypowiadać się na niektóre tematy. Przewietrz się chłopie, bo już niejednokrotnie ukazano ci na tym forum, że siedzenie w jednej miejscowości, choćby i była nią stolica, bardzo bardzo zawęża horyzont. Ot choćby niejaka Gosia, pamiętasz? W temacie wiejskich szkół, według ciebie pozbawionych WC. Choć rozumiem, iż ty akurat chciałbyś takiej sytuacji i to jak mi się wydaje z dwóch względów. Wyobraź sobie jednak, że na wsiach, a może właśnie przede wszystkim na wsiach, także żyją rozmaici spece od instalacji sanitarnych, hydraulicznych czy jak je tak określać, i pominąwszy już wszystkie inne względy raczej nie dopuściliby do tego, by ich dzieci za przeproszeniem załatwiały się po krzakach (btw).
Bo obawiam się, że rozmawiamy o różnych rzeczach.
Jeżeli ja piszę o "zwykłej polskiej rodzinie" to mam na myśli to, co w zwykłych warunkach może osiągnąć przeciętny człowiek. Ty, jak rozumiem, masz na myśli jakąś arytmetyczną średnią dochodów.
Ponieważ, jak widzę, metoda empiryczna ("rozejrzeć się po ulicy") Cię nie przekonała, to proponuję podejść od drugiej strony: bierzemy cenę nowego wozu, dzielimy przez dwa (cena np. 5-letniego auta niemieckiego, czyli wkład własny osoby zmieniającej wóz), wynik dzielimy przez 60 miesięcy i jeszcze przez 2 (bo płacą dwie osoby). Uzyskany wynik będzie przybliżeniem miesięcznego obciążenia kapitałowego potencjalnego użytkownika owego auta średniej klasy. Jak widzisz, kwota nie będzie szokująca.
Znaczy się tworzysz fikcję literacką, bazując na liberalnym sposobie myślenia życzeniowego. Nie wiem co znaczy w "zwykłych warunkach", ani co znaczy "może" w Twoim wywodzie, skoro nawet "jakaś średnia arytmetyczna dochodów" jest dla Ciebie zbędnym balastem, utrudniającym uprawianie mniemanologii. Lepiej pewnie wróżyć z lustra, prawda?
Nawiasem mówiąc, nie pisałem o żadnej średniej, bardziej Tobie powinna być ona na rękę, lecz o realnych dochodach przygniatającej większości ludzi, czyt. o dochodach zwykłych ludzi, na temat których zabrałeś głos.
Metody empirycznej żadnej tu sam nie zaproponowałeś ("widzi-mi-się przez szybę samochodu, i tylko tam, gdzie chcę spojrzeć" to za mało, jak na metodę), a tym bardziej nie skorzystałeś z zaproponowanej przeze mnie.
Co do tych możliwości, np. w artykule pt. "Ile miesięcznie oddaje państwu czteroosobowa rodzina?" (http://www.skarbiec.biz/prawo/prawnik-radzi/15_03_2012.htm) możemy przeczytać, że "czteroosobowa rodzina, która osiąga dochód na poziomie średniej krajowej, czyli ponad 7 tys. zł brutto" ma dyspozycji "po dokonaniu wszystkich wydatków [..] około 1035 zł miesięcznie."
Twoja propozycja: 87000/2/60=725 zł. To oczywiście bez odsetek, ale zapas jest na tyle duży, że wszystko się zgadza z Twoją teorią.
Problem polega jednak na tym, że - jak informuje TVN24(to bynajmniej nie lewackie źródło, prawda?) na swojej stronie - "2 876 zł. - dokładnie tyle do dyspozycje ma miesięcznie polska rodzina z dziećmi"
Widać już chyba ile warte są te Twoje gadki, co dobitnie potwierdza rzeczywistość obserwowana tam, gdzie proponowałem.
"Smotrisz w knigu - widisz figu". Czytasz np. "czteroosobowa rodzina, która osiąga dochód na poziomie średniej krajowej, czyli ponad 7 tys. zł brutto" ma dyspozycji "po dokonaniu wszystkich wydatków [..] około 1035 zł miesięcznie." i już nie wyciągasz logicznego wniosku, że w momencie kiedy owa czteroosobowa rodzina staje się np. dwuosobową - dochód rozporządzalny będzie "trochę" inny.
West, o takich jak Ty Rosjanie mają dosadne powiedzenie "smotrisz w knigu - widisz figu". Tłumaczę Ci grzecznie, że takie rodziny ze średnią krajową to zdecydowana mniejszość, ale Ty nadal uporczywie "uświadamiasz" mnie, że taką "zwykłą rodzinę" - czego przecież nie negowałem(!) - stać na Lexusa. Oczywiście stać pod warunkiem, że się zestarzeje, albo zamorduje dzieci ;-)
Uważasz ludzi w wieku np. 50 lat za starych?
Duży, bezpieczny, bezawaryjny i wygodny samochód przydaje się rodzinie najbardziej, gdy wychowuje dzieci. Twierdzisz, że nawet owych "niektórych zwykłych ludzi" stać na niego zbyt późno?
Na razie mamy "każdemu wedle jego możliwości", a że Polska jest jeszcze krajem dosyć biednym, to i możliwości są jakie są.