Nie mam co prawda pojęcia o jakie kino chodzi, może rzeczywiście o jakieś ambitne czy powiedzmy alternatywne, ale w samym fakcie jego zamknięcia nie widzę nic nadzwyczajnego. Skoro bowiem pozamykano kina w wielu innych miastach prowincjonalnych, to dlaczego jedno lub kilka z takich miast (np. Kraków) miałoby być tu oszczędzane? Skończmy z odrażającą neoliberalną ideologią tzw. dużych miast, gdyż w praktyce jest to wspieranie i faworyzowanie tych ośrodków KOSZTEM innych. Nie widzę ani jednego powodu, by np. Kraków był "ważniejszy" od Stalowej Woli. Bo co? Bo miasto "królewskie", bo zabytki, bo uczelnie - bez żartów. Nieśmiało przypominam, że słowo prowincja w pierwotnym sensie oznacza ośrodki niebędące stolicą, nie zaś, jak to się dziś uważa, dowolnie (m.in. dla stygmatyzacji) wybrane przez burżuazyjne media inne miasta czy całe regiony. Wszystko więc co nie jest stolicą (Warszawą), jest tzw. prowincją. Czy to Kraków, czy Stalowa Wola. Koniec kropka.
Z Warszawą rzecz ma się zupełnie inaczej, jest ona stolicą Polski, także duchową, miastem co by nie powiedzieć jednak bliskim sercu Polaków, na mazowieckim i królewiackim gruncie jednoczącym i stapiającym rodaków z naszych, często pod wieloma względami bardzo różnych dzielnic historyczno-kulturowych (nie regionów w administracyjnym rozumieniu). W tym przypadku więc pewne, że tak powiem, uprzywilejowanie jest poniekąd naturalne i nikt o szerszym spojrzeniu przeciwko niemu nie występuje. Ale Kraków? Wrocław? Poznań? Dlaczego te, tudzież różne inne zdaje się chętne do dołączenia do tego towarzystwa wzajemnej adoracji prowincjonalne ośrodki, np. Łódź czy Katowice (sorry Getzz, Bucharin, Hyjdla), mają być w jakikolwiek sposób wyróżniane? Nasi wielcy sąsiedzi, jak Niemcy czy Włochy, mają zupełnie inną historię (i wszystko co stąd wynika, a wbrew zdegenerowanemu ekonomiczno-rynkowemu spojrzeniu na świat wynika bardzo wiele), tam więc swego rodzaju wielostolicowość znajduje uzasadnienie. U nas zaś próbuje się ją uczynić na siłę w imię ekonomizmu i neoliberalnych dogmatów. Na dodatek kosztem celowego, sztucznego upośledzania innych miast i całych połaci kraju, czym wyrządza się wielką krzywdę ich mieszkańcom, w sensie nawet nie tyle materialnym co psychologicznym. Ja tu oczywiście trochę przesadzam, przejaskrawiam, czynię to jednak dla ukazania tego chyba stosunkowo mało uświadamianego, a moim zdaniem kolejnego bardzo poważnego problemu społecznego wygenerowanego przez bandycki neoliberalizm.
ARS jakoś szczególnie alternatywny nie był, chociaż można w nim było obejrzeć filmy ambitniejsze, którymi "sieciówki" nie były zainteresowane. Lokalizacja blisko Rynku (tylko Kino Pod Baranami, będące przy samym Rynku, miało pod tym względem lepiej) wyróżniała go spośród innych małych kin. W Krakowie na szczęście jeszcze trochę takich kin zostało (chociaż w większości mniejszych), ale zamknięcie każdego z nich to poważna strata, już przez sam fakt, że stanowią alternatywę dla Cinema City i innych multikin.
Dzięki, nie wypowiadam się na temat tego akurat kina, pewnie jest jak mówisz, ja wykorzystałem ten news do zasygnalizowania innych spraw.
To jakieś małomiasteczkowe kompleksy.
Nic dziwnego, że nie widzisz, bo ty w ogóle bardzo mało widzisz. Albo widzisz tylko to, co chcesz widzieć.
znowu bardzo dobry komentarz napisałeś, podobnie jak ten pod tekstem o Łodzi.
Oczywiście masz rację, że to co nie jest Warszawą (akurat dla mnie miasto raczej obojętne, bo głównie tam na lotnisku bywałem, ale na pewno dla wielu Polaków w jakiś sposób ważne) jest prowincją, w krajach zacofanych jak nasz (w odróżnieniu od tych bogatszych) jest duża róznica między stolicą, a innymi miastami. Tylko zawsze to pojęcie prowincji kojarzy mi się z carską Rosją.
Jeśli chodzi o dołączenie do tego faworyzowanego towarzycha "dużych miast" to jak sam słusznie powiedziałeś, nie należę do łodzian, którzy by czegoś takiego chcieli, bo właśnie takie faworyzowanie to oznaka zacofania.
A kina szkoda, bo w czasach tych multipleksów, zawsze takich kin szkoda.
West jeśli nie widzisz faworyzowania, to jest to kolejna część rzeczywistości, której nie dostrzegasz.
Wyświechtane west, można rzec - stare i niemodne, tak gdzieś z połowy lat 70. Wymyśl coś oryginalniejszego.
.
A kościoły nie wystarczą? Każda ulica ma swój. Niektóre kilka.