a nie dla publiczności. Wiem że odstawienie od cycka może być trudne, ale kiedyś trzeba to zrobić.
czego sami chcieli!
Trzeba, trzeba, w końcu przydomek nowego wspaniałego świata - "zapaść cywilizacyjna" do czegoś zobowiązuje. Nauka, kultura, służba zdrowia to są zawalidrogi, które przeszkadzają współczesnemu kołtunowi sunąć po następnego Passata. Zlikwidować!
I słusznie sądzą. W pewnym sensie sztuka i każda inna twórczość nie do końca może być dla publiczności. Jeśli tak jest, wcześniej czy później staje się komercjalną chałturą (przed wojną istniała cała masa "teatrów" grających dla publiczności).
najwyraźniej holywoodyzacja kultury ci zupełnie nie przeszkadzza
Literaci tow. tow. Machejek, Lenart, w nauce tow. tow. doc. Kossecki, dr gen. Wojtasik etc.?
wlasnie o to chodzi.
Dzien w ktorym teatr bedzie dla takiej publicznosci jak ty, bedzie dniem jego smierci.
Przecież Karolak, Szyc i Kot - najwybitniejsi obecnie polscy aktorzy będą przymierać głodem!
jak dla nas obcowanie z taką sztuką, jak west.
jak szkoła nie jest dla ucznia a dla nauczycieli, sąd czy urząd nie jest dla obywatela tylko dla sędziów/urzędników, pociągi nie są dla pasażera a dla kolejarzy etc. Postawa takiego pasożytnictwa za publiczne pieniądze jest niestety w Polsce bardzo rozpowszechniona nie od dzisiaj, są całe grupy towarzysko-zawodowe które z tego nieźle żyją, dlatego cieszę się że się z tym powoli robi porządek. Choć jazgotu będzie oczywiście dużo, niestety proces odrywania świni od koryta bezbolesny nie jest.
to niestety porównanie nie będzie dla tej ostatniej korzystne ani jeżeli chodzi o szczytowe osiągnięcia, ani o poziom przeciętny.
wymień mi jeden film zrobiony w holywood a który warto obejrzeć
uzależnienie tworzenia wszystkiego od przewidywanego generowanego zysku to rezygnacja z rozwoju, jakości, a w połączeniu z uzależnieniem dostępu do produktu (bo ze sztuka to nie ma wtedy nic wspólnego) od wydolności finansowej klienta jest rezygnacją z demokracji
Przecież współczesna Polska to jeden wielki dramat.
"wymień mi jeden film zrobiony w holywood a który warto obejrzeć"
Obywatel Kane, Absolwent, Casablanca, Bulwar zachodzącego słońca, Lot nad kukułczym gniazdem - tak dla przykładu.
"uzależnienie tworzenia wszystkiego od przewidywanego generowanego zysku to rezygnacja z rozwoju, jakości"
Bzdura. Jest dokładnie odwrotnie - nowe środki wyrazu, świeże spojrzenie, nowatorskie treści to to co zawsze przyciągało odbiorcę do teatrów, galerii, księgarni. Oczywiście, jeżeli samo dzieło sztuki jest coś warte, bo z tym bywa różnie.
"w połączeniu z uzależnieniem dostępu do produktu (bo ze sztuka to nie ma wtedy nic wspólnego) od wydolności finansowej klienta jest rezygnacją z demokracji"
Znaczy jak Mozart czy Bach komponowali na zamówienie, to sztuką to nie było? Hmmm... A co do "demokracji" to proponuję się zastanowić kto w interesującym nas przypadku jest "klientem".
filmy które wymieniłeś widziałem, żadne z nich znowu dzieła sztuki - zwykłe rozrywkowe stereotypy bez treści, albo przeróbka książki (czyli nic tworczego, ani oryginalnego), do tego żaden z nich nie było zrobiony ostatnio
zamiast teoretyzować zwyczajnie podaj mi przykład choćby jednego komercjalnego sukcesu nowego spojrzenia i środków wyrazu
gdyby kapitaliści, którzy sztuke zamienili w kolejny rynek z podażą i popytem twierdzili, że te wszystie szczytne rzeczy przyciągały odbiorcę, to sztuka masowa pełna by była dobrej jakości dzieł - jakoś ich nie widać w multipleksach, a ostatnia sztuka o której było głośno, to ta, w której harry potter pokazał się nago na scenie
sam w razie czego byś napisał w swoim poście: jeśli ktoś inwestuje w produkcję, to robi to dla zysku - będzie zainteresowany masowym odbiorcą dla maksymalizacji zysku, będzie zabezpieczał swoje "prawa" do ochrony przed "złodziejami", ostatnia rzecz, którą jest zainteresowany, to jakość dzieła
nie wmawiaj mi weast, że ludzie szukac będą ambitnych dzieł - na dowód przeciwko temu mam rzeczywistość
Mozart i Bach tworzyli na zamówienie, ALE NIE POD DYKTANDO
ochrona inwestycji kapitalisty w dziedzinie kultury i sztuki jest zniszczeniem relacji pomiędzy twórcą a odbiorcą, przez wymuszenie na twórcach postawy pracownika dostarczającego usługę, tylko tym klientom, których na nią stać, w interesie człowieka, który o sztuce wiedzieć nic nie musi, żeby podejmować dla sztuki żywotne decyzje
więc zacytuję i ja: Tylko artysta głody to artysta płodny! Eviva l'arte, każden ponie reżyserzu! Swoje wizje odstwiajcie za swoje piniendze, albo tych frajerów którzy zechcą na nie się przywlec (dotyczy to of kors też kina, literatury i muzealnictwa).
niom, celebryta powiedział coś, glośmy to jako prawdę objawioną
81 milionów rocznie na teatrzyki w warszawce...bardzo bogate jest nasze państwo
Czegoś nie rozumiem. Skoro tak wielu jest tych co chcą oglądać prawdziwą teatralną sztuką, to dlaczego nie chca za nia płacić - kupowac bilety?
Pewnie dlatego, że ci co chca ją konsumować, chca jednocześnie robic to na koszt innych. Takie podejście jest prawdziwie lewicowe.
West, rozumiem, że tylko problem z wyborem tych najwspanialszych ze wspaniałych pośród całego ich mrowia w RP3, powstrzymał Cię przed wykazaniem supremacji Wolnypolski nad Peerełką w dziedzinie kultury i nauki.
Spróbuj, może wyjdzie coś zabawnego, początek masz dobry, ostatecznie może doczekamy się "hitu" na miarę "Obywatel Kane vs towarzysz Kania" (-:
Szycowi, Kotowi i Karolakowi na pewno nie są potrzebne. W ambitnych tefałenowskich arcydziełach zarabiają więcej niż w teatrzykowych chałturach. Te przestarzałe teatrzyki niech sobie utrzymują z własnych kieszeni kujony, mohery i homo sovieticusy. Ja nie mam zamiaru finansować tego przestarzałego dziadostwa z moich podatków. Poza tym sądzę, że każdy wzorowy Drugoirlandczyk po kilkunastu godzinach uczciwego budowania Zielonej Wyspy Dobrobytu ma ochotę raczej na ambitne arcydzieła tefałenowskie aniżeli na chałtury teatralne.
Tacy z Was znawcy teatru, jak z kozich dup trąby. Ciekawe na ilu spektaklach byli Ci z Was, którzy postulują turbokapitalizm w finansowaniu kultury?
A co do jazd po Karolaku, to jest to żenujący przykład kolejnego pajacowania bez wiedzy na temat. Karolak prowadzi w Warszawie własny, prywatny teatr. Dzięki graniu w komercyjnych gniotach jest go w stanie finansować. W ogóle w tej Waszej prymitywnej nienawiści do wszystkiego, zapominacie w ilu dziedzinach sztuki trzeba działać w ten sposób: odwalać chałturę, żeby móc robić ambitne projekty. Właśnie do tego prowadzi zmniejszanie dotacji dla teatrów, dobrzy muzycy muszą żyć za pieniądze z wesel, pisarze z romansów, a aktorzy z seriali.
A jeżeli 80 baniek to dla Was dużo, to przypomnę, grupo bystrzaków, że kwotę tę trzeba podzielić na kilkanaście teatrów. A każda z placówek większą część tej dotacji wydaje na wynajem (swoich) lokalów. Pragnę przypomnieć, że czynsze w Warszawie do niskich nie należą.
artyści wszelkiej maści wypinając się na Polskę Ludową odcięli sobie tym samym niewysychające źródła dochodów.
Przewróciło im się w głowach i nie pamiętając, komu co zawdzięczają myśleli, że są sami z siebie tacy wielcy.
Tymczasem publika pokazała im, gdzie jest ich miejsce - przy łopacie albo na kasie w supermarkecie.
Gdy ludzie płacili na nich i uważali ich za kogoś lepszego, to artyści tak się z tym wizerunkiem własnym zżyli, że zapomnieli, komu i co są winni. Teraz faktycznie będą musieli żywić się własnym geniuszem, bo ludzie nie mają już ani ochoty, ani możliwości płacić za czyjeś eksperymenty artystyczne.
Pewna strata się z tym wiąże, ale tylko pewna. Na dno pójdą bowiem nie tylko prawdziwi artyści, ale także ci, którym się zdaje, że artystami są. A miernot jest przewaga.
Kiedyś myślałam, że Janda to wielka aktorka. Ale po ostatnich jej występach mam wrażenie, jakbym zjadła niesmaczną bułkę z zakalcem. Żeby sięgnąć wyżej, trzeba się wyciągać. A nie siedzieć wygodnie na tyłku i przykrywać stare ciało zużytym nazwiskiem.
Czy to (tak ogólnie) przypadkiem nie o twoich kumplach albo choćby jakiejś ich części:
Husaria na mułach
http://www.jacek.kardaszewski.pl/archives/224
jeśli ktoś chce obejrzeć Ryśka z Klanu to po co ma wydawać żywą gotówkę skoro wystarczy włączyć rano TVN24 i obejrzeć Ryśka odgrywającego rolę Jarosława Kuźniara?
"żadne z nich znowu dzieła sztuki - zwykłe rozrywkowe stereotypy bez treści"
To prawda, ale myśląc w ten sposób to się dochodzi do głupich wniosków, że wszystko jest złe i mało warte i szuka tylko jakichś rzeczy absolutnie niszowych.
Chociaż akurat z tamtych czasów z Hollywood można było lepsze filmy wymienić, niż te od westa.
nastepny logik.
To ja ci to prościej powiem. Nie napisałam, że teatr nie jest dla widza. Napisałam, że teatr nie jest dla ciebie.
"filmy które wymieniłeś widziałem, żadne z nich znowu dzieła sztuki - zwykłe rozrywkowe stereotypy bez treści, albo przeróbka książki (czyli nic tworczego, ani oryginalnego), do tego żaden z nich nie było zrobiony ostatnio"
No cóż, nie każdy jest przygotowany do odbioru dzieła sztuki, nie każdy też ma do tego odpowiednią wrażliwość. Ale każdy powinien mieć na tyle rozumu żeby nie epatować rozmówców stwierdzeniami typu "e tam, co tam panie ten Picasso naskrobał, krzywe i brzydkie".
"Zamiast teoretyzować zwyczajnie podaj mi przykład choćby jednego komercjalnego sukcesu nowego spojrzenia i środków wyrazu"
Ja w ogóle nie znam dzieł sztuki które nie stosowałyby treści i środków wyrazu które nie były w pewnym momencie nowością.
"gdyby kapitaliści, którzy sztuke zamienili w kolejny rynek z podażą i popytem twierdzili, że te wszystie szczytne rzeczy przyciągały odbiorcę, to sztuka masowa pełna by była dobrej jakości dzieł - jakoś ich nie widać w multipleksach, a ostatnia sztuka o której było głośno, to ta, w której harry potter pokazał się nago na scenie"
Niestety, to tak nie działa. Nie sposób zebrać śmietanki, kiedy nie będzie mleka.
"jeśli ktoś inwestuje w produkcję (...) ostatnia rzecz, którą jest zainteresowany, to jakość dzieła"
Bzdura. Ten kto inwestuje jest w sposób oczywisty zainteresowany jakością dzieła, bo nie trzeba być geniuszem żeby się zorientować że ten kto odkryje wylansuje drugiego Czechowa zarobi na tym dużo dużo więcej niż promotor jakiejś miernoty, choćby sezonowo wylansowanej przez media.
"nie wmawiaj mi weast, że ludzie szukac będą ambitnych dzieł - na dowód przeciwko temu mam rzeczywistość"
Ludzie szukają dzieł wartościowych, w każdej dziedzinie. Po prostu są różne dziedziny twórczości artystycznej.
"Mozart i Bach tworzyli na zamówienie, ALE NIE POD DYKTANDO"
Ale jak dostali zamówienie na kantatę na okoliczność... to komponowali kantatę na okoliczność..., a nie ryczeli "dawaj kasę w ciemno i odp... się, jestem artycha i mnie się należy"
"ochrona inwestycji kapitalisty w dziedzinie kultury i sztuki jest zniszczeniem relacji pomiędzy twórcą a odbiorcą, przez wymuszenie na twórcach postawy pracownika dostarczającego usługę, tylko tym klientom, których na nią stać, w interesie człowieka, który o sztuce wiedzieć nic nie musi, żeby podejmować dla sztuki żywotne decyzje"
Nie bardzo to na temat, bo tak w ogóle wątek dotyczy nakładów publicznych na kulturę, ale generalnie - każdy może sobie tworzyć co chce. Niekoniecznie musi to robić za publiczne pieniądze.
Można oczywiście wybrać sporo wartościowych uczonych i twórców z okresu Polski Ludowej, tylko że egzemplarze przeze mnie wymienione to niepowtarzalny wytwór ówczesnej polityki naukowej i kulturalnej, podczas gdy prawdziwe talenty błyszczały niezależnie od ustroju i przynależności państwowej tego czy innego kawałka Polski.
jest to że mówi o "kryzysie finansowym" na pewno nie jest dla mnie. Zawsze brzydziła mnie koniunkturalna chałtura.
gdyby weast miał rację i urynkowienie kultury miało prowadzić do podniesienia jakości, od czasów obywatela casablanki jakość wzrastającą z każdym kolejnym filmem - i nie mówię o jakości efektów specjalnych
weast uparł się, że teoria neoliberalna pasuje do wszystkiego, kiedy tak naprawdę pasuje do dupy
najpierw pobierznie przemknę przez bzdury w twoim poście:
pierwsza, to uznanie absolwenta czy casablanki za dzieła sztuki - w tym przypadku piszesz tylko dlatego, ze pomyślałeś argument, sam nie musząc w niego wierzyć - dyskusja z technicznego punktu widzenia musi wyjść na twoje :)
poza tym co mnie bawi okrutnie, dla uargumentowania konieczności wzmocnienia kapitalizmu w sztuce, posługujesz sie przykładami filmów sprzed kilkudziesięciu lat, a do tego poprzedzające epokę neoliberalizmu
druga rzecz - ja sie nie pytam, czy znasz cokolwiek co w momencie powstania nie było nowością, ja się pytam, które dzieła sztuki powstały przez wolnorynkowe podejście
trzecia rzecz - wybitna, nawet jak na ciebie: śmietanka i mleko - nie doczekalismy się jeszcze śmietanki, czyli system działa prawidłowo, trzeba tylko jeszcze poczekać, jakieś kolejne 30, 40 lat :)
czwarta rzecz: jeśli ten kto inwestuje jest zainteresowany jakością dzieła: który film z ostatnich najlepiej sprzedających się filmów w kinach był jakościowy? żaden (weast vs reality - ten mecz już mnie tak średnio pasjonuje)
piąta rzecz - większość nie szuka dzieł wartościowych, tylko taniej rozrywki. to nie jest ich wina, są zbyt zmęczeni zarabianie na czynsz
szósta rzecz - ALE NIE POD DYKTANDO - artysta który nie ma wolności tworzenia, nie tworzy sztuki
po siódme jak najbardziej na temat - jak wpływ kapitalizmu na wolność słowa w de facto sprywatyzowanej przestrzeni publicznej jak dotąd wykazała: kapitaliści chroniąc swoje "prawo" do ochrony swoich interesów przed "plagiatem", czy "kradzieżą", ograniczają wolność słowa
nie ma znaczenia, czy bedziesz coś robił za własne, kapitalistyczne, czy publiczne pieniądze - nie będziesz wolny w swojej twórczości
i na koniec weast, raz na jakiś czas mógłbyś zwyczajnie nic nie napisać, jak już takie elementarne rzeczy mam ci tłumaczyć, to mi się spać odechciewa
komercjalizacja wpływa na kulturę widać po filmie i telewizji. Kiedyś mieliśmy wartościowe filmy, w miarę dobre seriale i teatr telewizji na wysokim poziomie. Później zaczęła się ofensywa filmów klasy B, zwiększyła liczba seriali, a kulturę z ramówki zaczęły wypierać teleturnieje. Dziś mamy teatr telewizji nadający powtórki dawnych przedstawień i od wielkiej okazji coś nowego, a wśród seriali pojawiły się "reality show" typu "wakacyjna miłość" czy jak to się nazywa, przy których nawet dawne opery mydlane to aktorskie arcydzieła. Skomercjalizowane polskie kino od dawna nie wydało z siebie czegoś co nawet otarłoby się o wybitność. Normą jest raczej poziom "Kac Wawa".
Może za jakiś czas skomercjalizowane teatry będą grać sceniczne wersje "Kac Wawa" czy "Wakacyjnej miłości", albo dramat "Mięsny jeż". Dla snobów będą wersje operowe śpiewane po włosku.
West, "prawdziwe talenty" potrzebują stosownych warunków i kultury, by mogły "zabłysnąć", a w państwie w stanie zapaści cywilizacyjnej się takich nie tworzy, wręcz przeciwnie - niszczy się je. O tym pisałem.
to rynsztokowa bezwartościowa komercha
natomiast mongolskie kino moralnego niepokoju to SZTUKA, że hoho...
w sam raz dla wysublimowanych lewycowych yntelektualystów....
O mongolskim nie słyszeliśmy. Ty słyszałeś? A np. o irańskim lub tureckim? Może powiesz, że nie jest dobre?
dres się pewnie tylko uśmiechnął nie rozumiejąc pytania
z prostakami kłócić się nie ma sensu - przeszkadza to tylko w rzucaniu palenia:)
Czy teatr, o którym mowa jest chałturą to może powiedzmy kwestia opinii, ale koniunkturalny nie jest z pewnością.
Ale może zamiast się przekomarzać jednak na poważnie.
Piszesz do Nikty:
"Nie bardzo to na temat, bo tak w ogóle wątek dotyczy nakładów publicznych na kulturę"
Nieprawda. Nie dotyczy ogólnie nakładów publicznych na kulturę jako taką, tylko szczególnie na teatr.
Więc to Ty w dyskusji z nikty stosujesz sprytny zabieg rozszerzając to na ogólne pojęcie, żeby było ci wygodniej dobierać argumenty. I tym samym przekłamujesz i mijasz sedno problemu.
Dyskusja dotyczy teatru, a właśnie artyści teatru, w odróżnieniu od innych w najmniejszym stopniu nie mogą sobie pozwolić na koniunkturalizm.
Muzyk może skomponować utwór na zamówienie i w dalszym ciągu stworzyć arcydzieło, tak samo malarz. Film być może również? Choć jest jakoś pokrewny teatrowi, to jednak to przede wszystkim widowisko, obraz, wrażenie. Więc tak - też ewentualnie może powstać film komercyjny, koniunkturalny, ale niezły. Literatura, poezja? Tak samo! Nieprawda, że "poeta miał na myśli" i "twórca musi być przekonany do tego co pisze". To mistrz słowa potrafi przekonać do najdziwniejszej idei. I faktem jest, że można napisać dobry wiersz o Stalinie.
Teatr zaś od początku był sztuką budzenia sumienia. A jeśli nie sumienia, żeby nie używać tego terminu, to niepokoju. Poszukiwania prawdy przez zestawianie ze sobą równorzędnych racji.
Teatr musi być odważny w konfrontacji z rzeczywistością, bo to on jest właśnie tą sztuką, która odważyła się wydać wojnę dogmatom i w tym właśnie ustanowiła sens swojego istnienia.
Dlatego teatr musi być odważny, obrazoburczy, przenikliwy złośliwy i niebanalny. Inaczej nie będzie teatrem, a co najwyżej gadaniem na role na żywo. I niczym się nie będzie różnił od big Brothera.
Bo o ile o wielkości poezji może stanowić to, że umie tak kłamać, żeby nikt nie chciał znać prawdy, o tyle o wielkości teatru stanowi to, im więcej kłamstw potrafi wytropić i obnażyć.
Teatr więc nie może być dla Ciebie (zaznaczam na wszelki wypadek -oczywiscie nie w sensie dosłownym, tylko nie dla postaci którą kreślisz podpisując się nickem west :)). Może być co najwyżej o tobie.
Nie sposób stworzyć sztuki i tragedii dla czcigodnych obywateli Güllen i pani Dulskiej.
Coś tworzone w ten sposób teatrem nie będzie. Może chwilę przetrwać jako forma pewnego snobizmu. Taki żywy trup, który będzie się jeszcze chwile ruszał, bo "kulturalni ludzie sukcesu" będą uważać jeszcze przez chwilę, że do teatru wypada się wybierać. I przejdą się "poobcować z kulturą wysoką" żeby się odróżnić od "pospólstwa", które z "kulturą wysoka nie obcuje".
Ale po jakimś czasie się znudzą. Bo filmy już są 3D i w sensie widowiska teatr nie wiele czym już jest w stanie konkurować. I kto ich w ostateczności sprawdzi, czy sie pilnie od tego "pospólstwa" odróżniają?
A gdy wszyscy zapomną o co w tym chodzi, czy kiedykolwiek chodziło i czemu to kiedykolwiek było dla kogoś poruszające, to poziewają jeszcze chwilę jak młodzież nad trenami Kochanowskiego i powoli się rozejdą, a interes i tak trzeba będzie zamknąć.
pozwolisz, że odpowiem obszerniej w weekend.
nie po raz pierwszy widzę osła, który nie potrafiąc bronić swoich poglądów inaczej jak się powtarzając, ostatecznie decyduje się jednak nie zniżać się do powtarzania się po raz kolejny:)
Przeczytałem jeszcze raz, dokładnie, list "ludzi teatru". Takiego chaotycznego tekstu, operującego demagogią niskiej próby, argumentami z najniższej półki, brakiem dyscypliny myślowej nie widziałem dawno (wpisy w dyskusjach internetowych i "publicystykę" Gazety Wyborczej oczywiście pomijam). Jeżeli "ludzie teatru" (cokolwiek by to miało znaczyć) nie potrafią sformułować tekstu o objętości niecałych dwóch stron maszynopisu w sposób, który zapewniłby im w przyzwoitym peerelowskim liceum uczciwą "czwórkę", to coś jest nie tak.
Ale zostawmy "ludzi teatru" i przejdźmy do Twojej argumentacji. Ja naprawdę nie mam nic przeciwko temu, żeby polski teatr był "odważny, obrazoburczy, przenikliwy, złośliwy i niebanalny". Tylko nie odwracajmy kolejności. Najpierw "odważny, obrazoburczy..." etc. a potem kasa. A po drodze jeszcze doskonalenie warsztatu, lata przekonywania do swojej sztuki publiczności, krytyków, kolegów po fachu. Bez żadnej gwarancji sukcesu. Czasem uznanie przyjdzie po latach, czasem po śmierci. najczęściej nigdy. Tej kolejności nie można odwrócić, chyba że chcemy w teatrach "twórczości zaangażowanej" w duchu "Brygady szlifierza Karhana".
PS. Uważasz, że "Moralność pani Dulskiej" należy do kultury wysokiej?