Analiza kapitalizmu Marksa nie była oparta na przesłankach moralnych (tak jak przepytywanego pana) tylko na przesłankach naukowych. Dlatego też w czyn teorię Marksa wprowadzał nie Marshall Berman tylko Jakub.
Z zakłamania i fanatyzmu młodzi komuniści ,tacy jak MLM, się nie wyleczyli i nie ma szans na ich powrót do prawdy rozumianej jako trzymanie się faktów, a nie linii propagandowej polskich komunistów.
Berman (Marshall, nie zbrodniarz Jakub) twierdzi, że Marks to był taki świetny gość żyjący w biedzie. W porządku żył w biedzie, ale jego teoria nie była wolna od mankamentów. Sam czekał na rewolucję do końca życia i nawet gdyby żył do powiedzmy 1920 to i tak nie doczekalby się tego na co oczekiwał. O rasizmie i antysemityzmie twórcy socjalizmu naukowego nie będę się też rozpisywał, bo mnie brązownicy zakrzyczą.
...wrażliwy społecznie był Marks.
Wprawdzie nie był winien temu, co z jego "wrażliwością" zrobił "Lenin i spółka z.o.o.", ale wskazał fałszywe, niemożliwe
do zrealizowania cele polityczne i to go czyni współsprawcą
tych zbrodni, które zaistniały jako niemożliwy do ominięcia skutek rewolucji bolszewickiej.
Berman dobrze o tym wie ale udaje, że te sprawy się nie łączą,
co pozwala mu zachwycać się rzekomym humanizmem Marksa.
Oj, tak, a Pantaraki broniące kapitalizmu są współodpowiedzialne za zbrodnie, do których ten ustrój doprowadzał i doprowadza. Jak już nie ma jak usprawiedliwiać wyzysku, to się trzeba czepić jakiegoś człowieka, który się jemu przeciwstawia(ł), tutaj Karola Marksa :-)
@Jak już nie można nic dobrego powiedzieć o marksizmie, to mówi się jaki to wrażliwy społecznie był Marks. Berman dobrze o tym wie ale udaje, że te sprawy się nie łączą, co pozwala mu zachwycać się rzekomym humanizmem Marksa.
To że ten pan nie potrafi powiedzieć nic dobrego (konkretnego) o marksizmie, czyli np tego, że Marks ma więcej racji niż wszyscy współczesni nobliści z ekonomii razem wzięci - tylko karmi nas tanimi frazesami o ciężkiej doli wyaleinowanych - nie znaczy, ze jest wyrocznią.
@Wprawdzie nie był winien temu, co z jego "wrażliwością" zrobił "Lenin i spółka z.o.o.",
Rewolucje społeczne nie są kwestia winy bądź niewiny, tylko prawami rozwoju społeczeństw i przebiegu procesu historycznego.
@ale wskazał fałszywe, niemożliwe do zrealizowania cele politycznei
Nieprawda, wiele z nich zostało zrealizowanych właśnie dzięki Leninowi:
centralizacja kredytów w rękach państwa za pomocą banku narodowego o kapitale państwowym i o wyłącznym monopolu, przymus pracy dla wszystkich, utworzenie armii przemysłowych zwłaszcza w rolnictwie, społeczne bezpłatne wychowanie wszystkich dzieci.
www.filozofia.uw.edu.pl/skfm/publikacje/marks-engels01.pdf
@to go czyni współsprawcą tych zbrodni, które zaistniały jako niemożliwy do ominięcia skutek rewolucji bolszewickiej.
Odejście od kapitalizmu w żaden sposób nie jest synonimem zbrodni.
Ot i wszystko, co można powiedzieć o tym wywiadzie. Dokonania się nie liczą, bo one podważają kapitalizm.
...ale póki co, nie widzę realistycznej alternatywy.
ja widzę perspektywę: zebrqać te parę miliardów pasożytów i w ramach dbałości o dobro planety - walnąć w to miejsce jakąś konkretną termonuklearną głowicę. jeśli ustrój tworzą ludzie - to ludzie są problemem. i likwidacja ludzi jest likwidacją problemu.
w Polsce wydało numer z analizą obecnego kryzysu gospodarczego.
45 numer Dalej! do pobrania z www.pismodalej.pl polecam
No tak, tylko nie trzeba głowic nuklearnych. Esencją komunizmu jest sprowadzenie ludzkości do stosunków przedwłasnościowych, czyli zwierzęcych, a co za tym idzie, do zwierzęcej biedy. Czyli uzyskasz swój efekt bomby nuklearnej, tj zabicie 99.99999% ludzi, jedynie poprzez marksizm konsekwentnie wprowadzany w życie (tj likwidacja jakiejkolwiek prywatnej własności i pieniądza, różnic między miastem a wsią itd).
Co z twoją pamięcią? A gdzie podziałeś wspólne żony i wspólną miskę? Przecież gdyby było inaczej Zw. Radziecki przez kilka dekad nie zamieniłby zacofanych krajów w światowe mocarstwo, które wygrało wojnę z potęgą Niemiec. !
"Chciałbym zapytać o ambiwalentny stosunek Marksa do kapitalizmu i burżuazji. W wulgarnych – zarówno stalinowskich, jak i prawicowych interpretacjach – Marks jest zaciętym wrogiem tego systemu i tej klasy. Tymczasem 'Manifest komunistyczny' zawiera zaskakującą apologię…
Tak, apologię i ewidentną fascynację burżuazją jako klasą, która dokonała niemal cudów. W ciągu jednego czy dwóch pokoleń, jej osiągnięcia przewyższyły dorobek całych poprzednich stuleci – stworzyła rzeczy, które niesłychanie wzbogaciły cały świat. Ona sięgnęła po prostu po cały świat."
Sam fakt słusznej krytyki jednowymiarowości stalinowskich interpretacji marksizmu nie chroni obu panów przed popadnięciem w taki sam płaski wymiar własnej interpretacji. Nie należy zapominać, że Marks był dialektykiem i zwykł postrzegać procesy historyczne w ich dynamice, a nie - jak panowie Sutowski i Berman - jako szereg zatrzymanych kadrów. Skoro Marks podziwiał gwałtowny rozwój sił wytwórczych spowodowany funkcjonowaniem kapitalistycznego sposobu produkcji, to nie znaczy, że nie mógł być jednocześnie najkonsekwentniejszym krytykiem tego systemu. Burżuazja w swej "heroicznej" fazie, stosując nieludzki wyzysk siły roboczej, a także stosując powszechną grabież kolonii, stworzyła bogactwo, które umożliwiło rozwój cywilizacyjny. Rozwój cywilizacji ocenia się na podstawie tego, m.in., jak wielu członków danej społeczności ludzkiej może poświęcić się zajęciom odbiegającym od codziennej walki o przetrwanie biologiczne, czyli o to, aby - zwyczajnie - nie umrzeć z głodu.
To jest szansa, jaką daje rozwój sił wytwórczych.
Jednocześnie, Marks nie tylko zwracał uwagę na ludzką cenę, która okupiła ten gwałtowny rozwój, ale i przewidywał nieuchronność popadnięcia kapitalizmu w wewnętrzną sprzeczność wynikającą z konfliktu między społecznym sposobem wytwarzania (włączeniem w proces produkcji całego społeczeństwa) w prywatnym charakterem zawłaszczania efektów owej pracy społecznej.
Co więcej, owa sprzeczność nie pozostaje statyczna, ale pogłębia się z czasem, zaś burżuazja z klasy czasowo "heroicznej" (co nie przeszkadza temu, że w swoim heroizmie jest ona zwyczajnie, w ludzkich kategoriach, klasą łajdacką) staje się klasą coraz bardziej reakcyjną, nie spełniającą swej pierwotnej funkcji, coraz bardziej upodabniającą się do pasożytniczej warstwy rentierów, co zresztą można dziś obserwować gołym okiem. Obaj panowie gładko przechodzą do porządku dziennego nad dynamiką obrazu nakreślonego przez Marksa i piją sobie z dzióbków słodkie słowa o zachwytach Marksa nad burżuazją w ogóle.
Pomijam już wątek, który obaj panowie również uznali za całkowicie nieistotny, a mianowicie, że stanowiąca nawóz akumulacji pierwotnej siłą robocza miała także jakiś drobny udział w stworzeniu owego bogactwa, które dało podwaliny pod współczesną cywilizację. Ba, Marks opierał swoje rozumowanie na jakiejś tam wartości dodatkowej, która jest zawłaszczana przez kapitalistę ze szkodą dla robotników.
Nasi rozmówcy wydobywają z Marksa wątki wartościowe, pomijając miłosiernie duby smalone, jakie Marks po drodze popełniał: wartość dodatkowa (skorygowana dziś wartością dodaną), klasa robotnicza jako przeżytek, a w ogóle to tylko kategoria węższa w stosunku do całej, szerokiej klasy pracowników najemnych, którzy zostali stworzeni właśnie w wyniku zaistnienia wartości dodatkowej w relacjach przemysłowych jako usługodawcy uwolnieni od przymusu produkowania środków fizycznego przetrwania.
Osobiście bardzo wątpię w to, że Marks odnalazłby się w oleodruku, jaki kreślą mu tutaj Sutowski z Bermanem z tego prostego powodu, że ich interpretacja marksizmu jest do bólu zębów jednowymiarowa i pozbawiona zrozumienia dla dynamiki historycznej. O ile na początku kapitalizmu produkcja przemysłowa stanowiła pozór wymiany ekwiwalentnej między krajami rozwiniętymi a zacofaną pod tym względem resztą świata, co dawało możliwość przekształcania globu pod kapitalistyczny strychulec i pewną celowość procesu, o tyle dziś, przy zaniku własnej klasy robotniczej, konkurencja na rynku międzynarodowym staje się coraz bardziej konkurencją kapitału handlowego między sobą o kurczące się zasoby wartości dodatkowej. Najwyżej rozwinięte kraje bardziej liczą na nadzwyczajne zyski płynące z tytułów własności na różne faktyczne i pozorne nowinki technologiczne, usługi szeroko pojętej branży rozrywkowej niż na wyzysk własnej siły roboczej. Jednocześnie, własna, coraz częściej nieczynna (bezrobotna) siła robocza musi być utrzymywana - podobnie jak i reszta, zbędnej już w dużej mierze umysłowej siły roboczej - z nadzwyczajnej wartości dodatkowej. "Nadzwyczajna" oznacza po prostu, że jest ona bardziej podatna na wahania koniunktury, wrażliwa na psychologiczne aspekty popytu. Nie jest tak stabilna, jak wartość dodatkowa zawłaszczana z pracy krajowej siły roboczej. Te same mechanizmy rynkowe, które doprowadziły do rozwoju sił wytwórczych, dziś powodują krańcowy brak stabilności.
Państwa, które płacą swoim pracownikom umysłowym z budżetu, nie mogą sprostać temu zadaniu, jeśli nie uda im się przechwycić wartości dodatkowej z rynku międzynarodowego. Nie mogą bowiem liczyć na dostateczną ilość wartości dodatkowej z własnego przemysłu harmonijnie współpracującego z rolnictwem, ponieważ ta harmonia została już dawno zniszczona. Mogą więc tylko liczyć na nadzwyczajne korzyści z handlu z zagranicą. A ponieważ sprawa jest mocno niepewna, gdyż wielu jest konkurentów, to pozostaje tylko przymus finansowy (tytuły własności stworzone w dowolny sposób) lub przymus militarny. Oba rozwiązania widzimy dziś w działaniu. Światowy system finansowy jest tylko międzynarodową areną, na której rozgrywa się najkrwawsza corrida, w której plajtują całe państwa po to, aby wygrywające mogły nadal realizować zyski nadzwyczajne. Proces ten będzie trwał aż do momentu, kiedy upadnie cywilizacja, którą stworzył i unicestwił burżuazyjny sposób produkcji.
Nie można powiedzieć, że będzie to spektakl, który wydarzy się pierwszy raz w historii. Historia zna bowiem wiele cywilizacji, które rozwijały się aż do osiągnięcia punktu, w którym gwałtownie się zapadały. Zrozumienie roli klasy robotniczej oznacza tylko tyle, że rozwiązaniem prowadzącym do uniknięcia owego "fatalizmu" historycznego jest wyzwolenie klasy, która zajmuje w systemie tryumfującego społeczeństwa burżuazyjnego najniższą pozycję. Realizacja interesów klasy robotniczej jest jednocześnie realizacją interesów pozostałych klas społecznych, ponieważ tylko przejęcie przez społeczeństwo dyspozycji środkami produkcji pozwala na realizację egalitarnej, sprawiedliwej dystrybucji wartości dodatkowej, zanim burżuazja, poprzez konsekwentne rozwijanie własnej zasady maksymalizacji zysku i konkurencję doprowadzi do zwyrodnienia tej zasady w jej przeciwieństwo: niezdolność do realizacji zysku oraz do likwidacji konkurencji - co dziś widać, słychać i czuć w skonfliktowanym świecie.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
7 maja 2012 r.
Wspólne żony to były u komunistów religijnych wcześniej, np anabaptystów z XVIw. Chociaż później np w Jonestown były też i wspólne żony. Ale to już akurat kwestia drugorzędna, najważniejsze dla zezwierzęcenia to konsekwentna likwidacja prywatnej własności.
A ty dalej z tą wygraną wojny przez ZSRR?http://forum.historia.org.pl/topic/873-pomoc-usa-dla-zsrr/page__st__15
Pamiętaj że "światowe mocarstwo" ZSRR samodzielnie to nawet z malutką Finlandią przegrało, która prawie co by Leningrad zdobyła w 1941.
Gdzie autorom komentowanego tekstu do rzeczywiście marksowskiego wywodu EB! Należałoby role odwrócić.
Nie maszyny zwyciężają lecz ludzie. Porównaj potencjały Wietnamu i USA. I kot zwyciężył. A poza tym te amerykańskie czołgi i samochody w armii radzieckiej były śladowe. Posługiwała się własnym sprzętem i własnymi końmi. Były one niezawodne w każdych warunkach. Niemcy z własnym też mieli kłopoty. Nie były odporne na mrozy i błota. a może poczytasz Żukowa - wspomnienia i refleksje Wydawnictwo MON W-wa 1970?
:-) Portal lewica.pl jest kopalnią absurdalnego humoru, nie tylko w postach radykalnych lewicowców :-)
dla ciebie wyznacznikiem człowieczeństwa jest ilość posiadanych rzeczy? Zawsze te swoje głupotki pisałeś, ale teraz to już jakieś szaleństwo.
West, jak uważasz, że lewica taka głupia i absurdalna to zawsze przecież możesz korzystać z reżimowych mediów (jest ich tak dużo) przewodniej siły narodu, Polskiej Zjednoczonej Plarformy Obywatelskiej.
"Zrozumienie roli klasy robotniczej oznacza tylko tyle, że rozwiązaniem prowadzącym do uniknięcia owego "fatalizmu" historycznego jest wyzwolenie klasy, która zajmuje w systemie tryumfującego społeczeństwa burżuazyjnego najniższą pozycję."
Żeby tylko sami zainteresowani to zrozumieli. Możemy mówić o znaczącym regresie w tej kwestii i nawet kryzys kapitalizmu widoczny gołym okiem jakoś nie pomaga. Klasa robotnicza nie może powrócić na rewolucyjne tory, dając się wodzić całej pstrokaciźnie partii burżuazyjnych. Ruch komunistyczny nie może się odbudować po kontrrewolucji i rozbiciu ZSRR, ale odpływ zaczął się znacznie wcześniej.
Czy to tylko kwestia rewolucyjnego kierownictwa? A może nawet najlepsze kierownictwo w obecnych warunkach regresu świadomości klasowej nic by tu nie pomogło?
Czy musi dojść do katastrofy społecznej, kompletnego krachu kapitalizmu, żeby rewolucyjny program komunistyczny znalazł odpowiedni grunt i zyskał poparcie klasy robotniczej?
Czy bez takiej katastrofy burżuazja będzie w nieskończoność mydlić oczy klasie robotniczej, a komuniści będą walić grochem o ścianę?
Czy klasa robotnicza będzie pokornie podążać, jak stado owiec, za burżuazją, dopóki kompletny krach kapitalizmu wręcz nie wymusi zmiany sposobu produkcji?
Komuniści będą szczekać, a karawana kapitalizmu i imperializmu będzie iść w najlepsze, dopóki nie wpadnie w przepaść?
Dopiero wtedy przyjdzie otrzeźwienie klasy robotniczej i wyzwolenie z burżuazyjnej mentalność, którą przesiąkła klasa robotnicza?
Czy dopiero wtedy podniesiona zostanie kwestia stosunków społecznych (czyli sposobu produkcji), a nie tylko kwestia podziału czyli walki o rzeczy, płace, socjal?
Kiedy nastąpi otrzeźwienie klasy robotniczej? Czy wystarczy dobrze zorganizować awangardę - kierownictwo klasy robotniczej? A może to za mało? Może to już nie wystarczy?
Jak to widzicie?
A Ciebie nie bawią niektóre głoszone tu poglądy jakby żywcem wyjęte z "Notatnika agitatora" z wczesnych lat Polski Ludowej?
No poczytaj
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wojna_radziecko-fi%C5%84ska_1941-1944
Do 1941 wojska fińskie wygrywały. Potem w 1944 to już był znowu Land Lease od aliantów więc wiadomo, ZSRR dostarczał mięsa armatniego, alianci sprzęt, i jakoś tam się trochę odegrali, ale też żałosne to wszystko, jak na rzekomą potęgę ZSRR.
No Getzz, ja wiem że wkurwiony komunista to pewnie i satelity strąci, ale w normalnej wojnie to sprzęt potrzebny jest, szczególnie tak gdzieś od starożytności w górę...
Finowie dostali w dupę od ruskich dwa razy: pierwszy raz w wojnie zimowej 1939-40, drugi raz w wojnie niemiecko-radzieckiej 1941-45, gdzie wystąpili jako sojusznik hitlerowców. Jeśli tak liczyć jak Ty to Niemcy wygrali II w. światową (no bo niewątpliwie w pewnym okresie na pewnych odcinkach odnosili sukcesy).
Nawiasem mówiąc, przeceniasz rolę l.-l. w walkach na wschodzie (większość pomocy w ramach l-l. dostawali Anglicy nie Rosjanie). A tym bardziej jeżeli chodzi o sprzęt, tu w ogóle miało to znaczenie symboliczne, coś koło 5% o ile pamiętam.
Na wstępie piszą:
"Ustrój kapitalistyczny skazany jest na zagładę z powodu dwóch właściwych mu sprzeczności wewnętrznych. Pierwszą jest anarchia produkcji, prowadząca do konkurencji, kryzysów i wojen, drugą – klasowy charakter społeczeństwa, którego jedna część znajduje się i nie może się nie znajdować w stosunku śmiertelnej wrogości wobec drugiej (walka klasowa)."
***
Trochę wie a trochę nie wie o czym pisze - bo kapitalizm nie upadł w przeciwieństwie do komunizmu radzieckiego, ale za to trafnie przewidział te 10 do 20 mln ofiar owej "śmiertelnej wrogości klasowej".
*
piszą dalej:
"Wspólnotowy charakter produkcji komunistycznej przejawia się we wszystkich szczegółach tej produkcji. Tak na przykład nie będzie w komunizmie stałych kierowników fabryk oraz osób zajmujących się przez całe życie jedną i tą samą pracą. Dzisiaj wygląda to tak: jeśli człowiek jest szewcem, to całe życie szyje buty i do tego ogranicza się całe jego działanie; jeśli jest kucharzem, to całe życie gotuje; jeśli
jest dyrektorem fabryki, to całe życie kieruje i nakazuje; jeśli jest zwykłym robotnikiem, to całe życie wypełnia cudze polecenia i jest podporządkowany. Niczego takiego nie ma w społeczeństwie komunistycznym. Ludzie otrzymują tu wszechstronne wykształcenie i przygotowani są do różnych zajęć: dzisiaj zarządzam obliczając, ile trzeba wyprodukować na najbliższy miesiąc butów lub bułek; jutro
pracuję w fabryce mydła, za tydzień, być może, w ogrodnictwie, a za następne trzy dni – w elektrowni."
***
System jak wiadomo nie stworzył żadnej nomenklatury partyjnej
a państwo funkcjonowało w oparciu o kadry wzięte prosto z ulicy.
Chyba obaj urwali się z choinki z choinki ? - albo mieli "pomroczność jasną" ?
*
piszą dalej:
"...nie ma tu towarów, a jedynie produkty. Produkty te nie są wymieniane, nie kupuje się ich i nie sprzedaje. Są one kierowane do społecznych magazynów, z których pobierają je ci, którym są potrzebne. "
***
Tego nawet nie warto komentować - takie to głupie.
*
a tu specjalnie coś dla EB:
"...Gdybyśmy przejadali i spożywali wszystko, co wykonaliśmy, to niemożliwe byłoby produkowanie maszyn. Każdy rozumie, że życie będzie się polepszać wraz z rozszerzeniem i ulepszeniem maszyn, które produkować będą coraz więcej. Znaczy to zaś, że część pracy, która jest w nich zawarta nie powraca do tego, kto pracował, że nigdy nie może być tak, by otrzymywało się całość produktu swej pracy. Nie jest to zresztą wcale potrzebne. Dzięki maszynom produkcja osiągnie taki poziom, że i bez tego zaspokajać będzie wszystkie potrzeby."
***
No i co Pani na to EB, ma rację Bucharin czy nie ?
*
dalej Nikołaj Bucharin pisze:
".... Nie istnieje więc i państwo, jest ono zbędne, gdyż nie ma walki klasowej, nie ma kogo trzymać w ryzach i nie ma kto tego robić.
Jak w takim razie – można zapytać – będzie funkcjonowała tak ogromna organizacja bez żadnego kierownictwa? Kto będzie opracowywał plan produkcji społecznej? Kto będzie rozdzielał pracę? Kto będzie prowadził ewidencję społecznych wydatków i dochodów? Kto będzie, słowem, dbał o wszelki porządek?
Odpowiedź nie jest trudna. Rolę głównego kierownictwa będą spełniać różnego rodzaju kantory rachunkowe lub biura statystyczne (obliczeniowe). "
"...Biurokracja, stali urzędnicy znikną. Państwo obumrze."
***
Zapomniał biedaczek o obozach pracy, Czeka i Biurze Politycznym.
No trudno, na amnezję nie ma do dziś lekarstwa.
*
dalej Bucharin pisze:
"Kapitalista wprowadzał maszyny dopiero wtedy, gdy brakowało tanich rąk do pracy. Gdy natomiast tanie ręce do pracy łatwo można było znaleźć, wówczas kapitalista nie widział żadnej potrzeby wprowadzania maszyn: i bez nich osiągał ogromne zyski. Maszyna stawała się niezbędna dopiero wówczas, gdy pozwalała zaoszczędzić na drogiej sile roboczej. A ponieważ w kapitalizmie ręce do pracy są na ogół tanie, to fatalne położenie klasy robotniczej stanowiło przeszkodę w ulepszaniu techniki. "
***
Argumentacja taka sama jak u EB i tak samo nieprawdziwa, ale EB podoba się !
***
TAKI WŁAŚNIE ZAKŁAMANY USTRÓJ PROPONUJE PANI EB, BARTEK I KILKU INNYCH POZBAWIONYCH WYOBRAŹNI FANATYKÓW.
WARTO CZYTAĆ KLASYKÓW, ŻEBY ZROZUMIEĆ GROZĘ TAKIEGO KIEROWNICTWA PAŃSTWOWEGO.
On po prostu nie wiedział,że również oni będą potrzebni. Podobnie zresztą jak twórcy 10 przykazań ze Stoczni Gdańskiej nie wiedzieli, że pracę zastąpi bezrobocie, mieszkania - bezrobocie, równość - przywileje, fabryki - chwasty itd, itd. Różnica polega jednak na tym, że z jego marzeń wyrosła potęga, z tych ze stoczni - karzełek.
mieszkania - bezdomność.
Tarak jak zwykle wyciągnął stalinowskie czytanki, na których się wychował i poza które w okresie "słusznie minionym" nie wychodził, bo nie było mu to potrzebne do sprawnego funkcjonowania w PRL-u, a i - jak słusznie przewidywał Trocki - nie utrudniało ani jemu, ani takim, jak on, gładkiej adaptacji do warunków kapitalizmu. Ponury i pozbawiony dystansu (na jaki potrafią się zdobyć czasami "nie umaczani kolaboracją" wrogowie marksizmu) antykomunizm postkomucha taraka zdradza tylko nadgorliwość neofity napędzaną kompleksem wspólnictwa w winie.
Wywód taraka sprowadza się więc do stwierdzenia, że komuniści obiecywali złote góry, z czego, jak wiadomo, niewiele wyszło.
Uczciwość nakazywałaby rozważyć kwestię: Dlaczego nie wyszło? Wszak - jak mówi ludowe przysłowie - dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło, czyli w ogóle kondycja ludzka zawiera w sobie taki problem, że nawet największy wysiłek nie jest gwarancją sukcesu. Co sprawdza się nie tylko w odniesieniu do komunizmu. Jak wiadomo, Bóg jest wszechmogący i okropnie kocha człowieka, ale - jak zwykła mawiać moja matka - "taka prosta rzecz, jak starość jednak Panu Bogu się nie udała".
Wiem, wiem - to wszystko przez tę "wolną wolę". Koncepcja "wolnej woli" polega mniej więcej na tym, że jeśli człowieka spotyka coś powszechnie uważanego za korzystne, to jest to dowód na szczególną opiekę Opatrzności, ale jeśli ściga go pech, to jest to już widomy efekt skutecznie wywalczonej przez ludzi, na swoją zgubę, wolnej woli.
Podobnie mogliby wszak rozumować komuniści: to, co się udało, to był efekt przymusu stosowanego przez Partię (analogia do przymusowo obdarowującej ludzi miłości Bożej). (O tym, że coś się jednak udawało w komunizmie, może zaświadczyć jedyny autorytet uznawany przez taraka, czyli nana. No bo czyż nie udało się w PRL, niczym w Kaanie Galilejskiej, wykarmić niemal 30-milionowy naród samym groszkiem z puszki popijanym wódką, a w wersji dla nietrunkowych - octem. Toż to cud! I to nie trwający jedną wieczerzę, ale przez 44 lata! Co prawda, w Ameryce odkryli teraz, że można przeżyć żywiąc się czystą praną, ale to chyba wyraz małostkowej zazdrości wobec udowodnionej niechcący przez IPN wyższości realnego socjalizmu nad bajkowym kapitalizmem i jego Coca Colą.) A jeśli coś się pieprzyło, to był to efekt nieszczęsnej liberalizacji życia społecznego, czyli dopuszczanie działania "wolnej woli".
Może brzmi to groteskowo, ale zaprawdę, powiadam wam, tak właśnie rozumują poststalinowcy, czyli spadkobiercy seminarzysty Josifa Wissarionowicza. Ba, tak też rozumuje tarak: spadek ideowy przyjął, ale antenatem ostentacyjnie gardzi na salonach.
Jakiż bowiem jest sposób rozumowania taraka? Milionami ofiar wybrukowana była droga do krainy wiecznej szczęśliwości. Czyli realizować ideał życia bez konkurencji na każdym kroku można było tylko poprzez przymus. Bo przymus to droga Boska, zaś człowiek zawsze dąży do wolności, do realizowania wolnej woli, choćby to był wybór drogi trudniejszej. Bo na tej drodze spotykają nas różne nieprzyjemności w rodzaju bezrobocia, bezdomności, alienacji, gorszych szans życiowych, zawiści o tych, którym się lepiej powodzi itd.
Ale w zamian mamy bezcenne dobro: wolność.
Co prawda, zdaje się, że wolna wola była dość późnym wynalazkiem teologii. W istocie trudno zaprzeczyć, że stoi ona w opozycji do aksjologicznie samowystarczalnej miłości Bożej do człowieka. Np., po śmierci - o ile nie myli się Mark Twain - nie ma ona (znaczy: wolna wola) już zastosowania. Inaczej Raj przestałby być Rajem, co mogłoby zadać religii coup de grace. Na szczęście dla Pana Boga (wiemy teraz skąd to przywiązanie taraka do formy "Pan": w zasadzie należałoby zapewne pisać per analogiam "Pan Tarak", aby sprostać poziomowi tarakowej megalomanii), granica oddzielająca Niebo od Łez Padołu jest wykonana z trwalszego materiału niż niegdysiejsza Żelazna Kurtyna oddzielająca dwa obozy: Kapitalistyczne Niebo i Komunistyczny Padół.
Niemniej zasada dowodzenia za pomocą odwoływania się do prostej analogii między Niebem a Ziemią i Kapitalizmem a Komunizmem pozostaje jedynym metodologicznym pryncypium tarakowego rozumowania.
Zamiast rzetelnej analizy procesów politycznych i społecznych zachodzących w konkretnych uwarunkowaniach historycznych, obserwujemy miotanie się między dwoma typami wyjaśnień, które według taraka wyczerpują istotę historycznej kwestii dążeń i celów ruchu robotniczego. A mianowicie: subiektywnie zła wola przywódców rewolucyjnych (analogia do Szatana i jego zastępów ciemnych mocy) oraz, przeciwstawna temu, "obiektywna" prawda, że wszelka próba przeprowadzenia zamierzeń wynikających z "wolnej woli" jest z góry skazana na porażkę w wyniku niezbywalnej ułomności tejże woli w stosunku do pełniącego rolę "czarnej skrzynki" Miłosierdzia Bożego, czyli niepowtarzalnej umiejętności Bożej, aby obracać Hiobowe nieszczęścia skołowanych jednostek ludzkich w mechanizm, który w swym całokształcie składa się na sprawnie funkcjonujący "najlepszy z (możliwych) światów" (bo gdyby był choć odrobinę gorszy, to nie mógłby już funkcjonować).
Taka jest w gruncie rzeczy istota wywodów taraka. Jak widać, nie trzeba tu wcale dokonywać jakiejś wielkiej pracy intelektualnej (a tym bardziej traktować serio analizy prowadzone przez antystalinowców), wystarczy wrzucić dowolne kategorie odnoszące się mgliście do komunizmu w religijny schemat odwiecznej walki Dobra ze Złem. A jak wiemy, odwoływanie się do archetypów jest najskuteczniejszą metodą perswazji stosowaną w reklamie. Trudno więc dziwić się, że nawet najlepszy produkt nie ma żadnych szans w starciu ze stereotypem i archetypem, szczególnie kiedy reklama podkorowo odwołuje się do religii. Religia jest bowiem - jak zapewne można by wywnioskować z historii - wciąż adaptującym się do współczesnych wymogów procesem przekształcania pierwotnie wywrotowej społecznie idei w ideologię klasy panującej, czyli obrócenie pierwotnej koncepcji o 180 stopni. Jak przystało na fałszywą świadomość, im bardziej sprzeczna wewnętrznie jest owa religia, tym większa jej siła atrakcyjna, albowiem może ona odwoływać się do tzw. tajemnicy, którą każdy jest zdolny przeżywać indywidualnie, mając poczucie bezpośredniego kontaktu z transcendencją.
Coś podobnego przeżywają krytycy komunizmu, znajdujący religijne uzasadnienie dla swego, inaczej nieprawomocnego, utożsamiania idei komunizmu z rzeczywistością "realnego socjalizmu". Każdy może budować piramidalne, bzdurne opowieści o przyczynach nieuchronnego krachu owego systemu. Bowiem utożsamienie odrzucanej i potępianej z pozycji pryncypialnych idei komunizmu niepostrzeżenie zwalnia krytyków z obowiązku traktowania realnego socjalizmu jako zjawiska politycznego. Zastępowany jest odwołaniem do analizy w kategoriach moralnych czy eschatologicznych. Zauważmy, że żaden sowietolog nie wychodzi poza kanon narzucony instrukcją kongregacji ds. wiary w szatańskość komunizmu. Tak obrobiony ideologicznie materiał staje się później dopuszczony do badań naukowych, jednak obrósł on już tak kanonicznymi interpretacjami, że nawet najbardziej błyskotliwi komentatorzy muszą (bezwiednie) rozumować pod zadaną z góry tezę. Nie ma potrzeby dodawać, że jest to teza jedynie słuszna. Jedni mniej, inni bardziej literacko poruszają się po obszarze wyznaczonym przez linie brzegowe wyjaśnień, o których wspomniałam wyżej: obijając się od ściany subiektywnego Zła aktorów wydarzeń do ściany obiektywnego mechanizmu nakazującemu spieprzyć wszystko, co człowiek usiłuje zbudować wbrew swej niezbywalnie ułomnej kondycji na tym łez padole.
Wszystkie próby racjonalnego wyjaśnienia obiektywnych mechanizmów politycznych i społecznych są odrzucane z pozycji moralnej, albowiem grożą nieobojętną klasowo "relatywizacją" Zła absolutnego, jakim jest bunt przeciwko narzuconej przez Boga (a właściwie tych, którzy schronili się za autorytetem ociosanego przez siebie bożka), skażonej grzechem pierworodnym, kondycji człowieka. Odrzucane są także z pozycji pragmatycznych, albowiem odzierając "mechanizmy Zła" z aury "tajemnicy", stanowią wciąż odnawiające się zagrożenie zakończonego możliwym niepowodzeniem przekształcenia kolejnej próby emancypacyjnej ludzkości w bezzębną i bezpłodną fałszywą ideologię podporządkowaną interesom klasy aktualnie miłościwie nam panującej. To nie jest tak, że walcząc o świadomość robotników mamy do czynienia z koniecznością przezwyciężania tylko i wyłącznie drobnomieszczańskiej mentalności opanowującej każdego dnia na nowo kolejne grupy społeczne. Poza walką z bieżącą fałszywą świadomością, musimy zmierzyć się z pokładami narosłego przez stulecia braku wiary w sens buntu wobec niesprawiedliwości społecznej.
Napotykamy na tej drodze wiele pokus. Choćby tę, aby walczyć o taką sprawiedliwość, która aktualnie wydaje się możliwa do wywalczenia. Potrzebujemy natychmiastowych sukcesów, aby wzmocnić morale naszej szczupłej gromadki. Tymczasem nasza wytrwałość i nasz bunt powinny karmić się współodczuwaniem z tymi, którzy na tej drodze przegrali. Ich celów nie zastąpią zdawkowe korekty systemu wyzysku. Im więcej było klęsk, tym silniejsze mamy zobowiązanie wobec naszych wielkich duchem poprzedników.
Amen!
...personalny atak na Taraka wpisuje się w metody i tradycje stalinowskiej polemiki. Po takim ataku słownym przychodzili do
nieostrożnego polemisty smutni panowie z Czeka i uzbrojeni w moralność bolszewicką wyprawiali go na tamten świat.
Bo na tym właśnie polega ten system polityczny - Nikołaj Bucharin obiecywał ludziom RAJ, a jeśli znalazł się odważny niedowiarek, to za plecami Bucharina stał Dzierżyński, Jagoda, Jeżow czy inny Beria. Nie stał ot,tak sobie, ale z karabinem przy skroni dyskutanta.
Dzisiaj pani EB, choć formalnie odcina się od stalinizmu, pragnie odegrać podobną rolę.
Ale tym razem jest to groteska, farsa a nie tragedia.
Ludzie więcej czytają i wiedzą, że Stalin był najwierniejszym uczniem Lenina, kontynuatorem jego metod sprawowania władzy i
TUPANIE pani EB nie odmieni tej rzeczywistości.
System społeczny, który EB chce koniecznie obalić w imię "sprawiedliwości", jest pełen wad ale jest wynikiem tysięcy lat ewolucji społeczeństwa a wyobrażenie sprawiedliwości bardzo niejednoznaczne. Dobrze wiedzą o tym duchy tych 20 milionów "wrogów klasowych" złożonych przez neofitów nowej wiary w ofierze nowemu bożkowi - KOMUNIZMOWI.
Jeśli ktoś jeszcze nie wie, to podpowiadam, że byli to w większości chłopi i robotnicy, dla których to komuniści rzekomo przeprowadzali te ludobójstwo.
To jest dopiero pomysłowe - wyżynamy "elementy zdeklasowane"
i jeszcze uchodzimy za postępowych intelektualistów.
Więc jak teraz niedobitki tej zgrai wołają GLORIA VICTIS,
to nie ich to dotyczy ale tych w tysiącach grobów leżących, zamęczonych milionów prostych ludzi.
@tarak, tzw. ofiary komunizmu bledną wobec ofiar kapitalizmu, w internecie możesz sprawdzić ile dzisiejszego dnia umrze z głodu dzieci w systemie będącym "wynikiem tysięcy lat ewolucji społeczeństwa". Twoje więc oburzenia na komunizm, z moralnego punktu widzenia są i śmiesznie i zakłamane, po prostu nie mogą zrobić wrażenia na ludziach wykształconych.
Chyba, że z góry przeznaczone są dla ludzi ciemnych, wtedy zgadzam się, mają pewną siłę propagandową, chociaż i ona blednie w Polsce i na świecie wobec dobrodziejstw kapitalizmu jakich ludzie doświadczają od 20 lat.
20 milionów? Proszę podać źródło taraku.
Jakby nie liczyć kapitalizm ma na koncie wielokrotnie większe zbrodnie. Ale to gra. Tu ani słówka. Grunt to wyliczyć "zbrodnie komunistyczne" i pomnożyć przez dziesięć. A kapitalizm jest jedynie słusznym, wręcz naturalnym ustrojem, niemalże rajem na ziemi.
A zbrodnie kolonializmu i imperializmu? Masowe rzezie wojen światowych? Brutalne krucjaty antykomunistyczne? Zbrodnie blokad i interwencji w stosunku do nieposłusznych państw, które za bardzo chciały być suwerenne? A wspieranie reakcyjnych reżimów i obalanie i zwalczanie postępowych rządów? A imperialistyczne eksploatowanie całych regionów świata i traktowanie ich jako rezerwuaru taniej siły roboczej i zaplecza surowcowego? A bomba atomowa użyta przez kapitalistyczne i imperialistyczne państwo USA? A dodatkowe ofiary głodu i chorób wywołane ich agresjami militarnymi? To wszystko nic?
Pewnie, że nic, bo to w słusznej sprawie. W obronie jedynie słusznego ustroju kapitalistycznego. Porządku naturalnego i boskiego. Przeciw komunizmowi. Nawet nie ma o czym gadać. Komunizmowi wyliczają nawet ofiary spowodowane klęskami żywiołowymi, ale sobie nie zapiszą na konto nawet ofiar krucjat antykomunistycznych, o ofiarach wewnątrzimperialistycznych rzezi nie wspominając. Są czyści jak łza. Są bez winy, więc mają prawo rzucać w komunistów kamieniem.
Kiedy miliony giną z głodu, bo kapitał niesprawiedliwie dzieli żarcie, to nie płaczesz, kiedy zaś ginęli, bo sprzeciwiali się, gdy komuniści sprawiedliwie je dzielili, to po prostu łzami się dławisz, dlaczego?
Liczba "zbrodni komunistycznych" jest przez burżujów, z powodów propagandowych zawyżana. Część z tych "ofiar" to aktywni kontrrewolucjoniści, którzy polegli walcząc o przywrócenie burżuazyjnego wyzysku i ucisku. Walczyli przeciw dyktaturze proletariatu o przywrócenie dyktatury burżuazji. A że jest to walka na śmierć i życie i sami stosowali terror to czemu tu się dziwić? Tam gdzie zwyciężali pokazywali do czego są zdolni ci obrońcy cywilizacji przed komunistycznym barbarzyństwem. Nie było zmiłuj. Ale gdy przegrywali od razu zaczynały się wrzaski na zbrodniczy reżim komunistyczny. Jak oni zabijają komunistów to dobrze, ale jak ich skracają o głowę to źle.
Były też nadużycia. Zdarzały się przegięcia w stosowaniu środków przymusu i terroru. Za to trzeba uderzyć się w pierś i uderzamy się w pierś. Nie bronimy tego, ale przyznajemy do błędu. Tyle tylko, że burżuje uważają, że nie mamy prawa do błędu, ani rehabilitacji i jesteśmy skompromitowani raz na zawsze. Uważają, że nie mamy prawa głosić naszych poglądów i usiłują administracyjnie zakazywać komunizmu. Znaleźli się sędziowie, jakże niezawiśli klasowo. A kapitalizmu nie chcecie penalizować, panowie moraliści? O nie, co to to nie! Kapitalizm to jedynie słuszny ustrój społeczny. A że ma na koncie masowe zbrodnie to nic nie szkodzi. Temu wręcz, wbrew faktom zaprzeczają. Zbrodnie kapitalizmu i imperializmu? Skądże znowu! To nie kapitalizm jest zbrodniczy, to ten czy inny człowiek jest winny. Względnie ta czy inna grupa, ten czy inny naród. Nie to co komunizm. Ten jest zbrodniczy jako system, z definicji. Z założenia. Tak kombinują antykomuniści i apologeci kapitalizmu, jak tarak. I weź tu z takim gadaj. Nie przekonasz go żadnym argumentem, nie pomogą żadne fakty. Antykomunista to fanatyczny wyznawca dogmatu o kapitalizmie, jako jedynie słusznym ustroju.
@Bartek
> Kiedy nastąpi otrzeźwienie klasy robotniczej? Czy wystarczy dobrze zorganizować awangardę - kierownictwo klasy robotniczej?
Tak, wystarczy. Trzeba tylko przejechać się za granicę. Wszędzie tam zorganizowano awangardę i trwa rewolucja, tylko nieprzychylne jej media w kraju o tym milczą.
> Czy dopiero wtedy podniesiona zostanie kwestia stosunków społecznych (czyli sposobu produkcji), a nie tylko kwestia podziału czyli walki o rzeczy, płace, socjal?
Została podniesiona i dlatego trwa tam rewolucja. Bez tego ani rusz.
> Jak to widzicie?
Tak, trzeba się pytać o to p. Taraka, jlibera, Samaela, ABCD, nakamę itd., itp.. Oni najlepiej wiedzą i już ci tam podpowiedzą.
@Tarak
> Trochę wie a trochę nie wie o czym pisze - bo kapitalizm nie upadł w przeciwieństwie do komunizmu radzieckiego...
Tak, Gorbaczow i Jaruzelski tylko się temu przyglądali (pomijając bzdurne zastosowanie pojęcia "komunizmu radzieckiego" do realnego socjalizmu).
> "...nie ma tu towarów, a jedynie produkty. Produkty te nie są wymieniane, nie kupuje się ich i nie sprzedaje. Są one kierowane do społecznych magazynów, z których pobierają je ci, którym są potrzebne. "
***
> Tego nawet nie warto komentować - takie to głupie.
Jakie to głupie, że ludzie mogą otrzymywać potrzebne rzeczy za darmo.
> System społeczny, który EB chce koniecznie obalić w imię "sprawiedliwości", jest pełen wad ale jest wynikiem tysięcy lat ewolucji społeczeństwa a wyobrażenie sprawiedliwości bardzo niejednoznaczne.
Dinozaury były wynikiem milionów lat ewolucji, podobnie jak ogromna większość wymarłych gatunków.
@EB
> Tarak jak zwykle wyciągnął stalinowskie czytanki
Krytyka trockisty Prieobrażeńskiego nie robi z Taraka stalinisty, ponieważ krytykuje on w ogóle komunizm i gospodarkę socjalistyczną, a nie jego trockizm.
A kiedy to w socjalizmie realnym osiągnięto komunizm? Kto to twierdził? Stalin czy inni pierwsi sekretarze?
Jaki sens jest dyskutować z człowiekiem, który świadomie nie odróżnia podstawowych pojęć, pomija różnicę między socjalizmem i komunizmem, choć jest to właśnie w tym tekście jasno wyłuszczone?
"A u was dzieci umierają z głodu,... a u was biją murzynów."
MERYTORYCZNA DYSKUSJA MIĘDZY KAPITALISTĄ A KOMUNISTĄ.
"Tak, trzeba się pytać o to p. Taraka, jlibera, Samaela, ABCD, nakamę itd., itp.. Oni najlepiej wiedzą i już ci tam podpowiedzą."
Odniosłem się do tekstu EB i do autorki tekstu adresowałem pytania, a nie do taraków i reszty.
To tak gwoli ścisłości RR.
Podobno bronię kapitalizmu.
Nie, nie bronię.
Widzę jego ciężkie grzechy stare i nowe.
Historia naszej cywilizacji to nieustanne doskonalenie
stosunków międzyludzkich, ekonomicznych i moralnych.
Ale trzeba sobie uświadomić, że za czasów tego przez Was potępianego kapitalizmu, liczba ludności zwiększyła się
z 1 mld w czasach Marksa do 6 mld dziś.
Czy byłoby to możliwe bez pozytywnych zmian w tym ustroju ?
Czy wystarczyłoby dla nich żywności ? Przecież to jej powszechny brak powodował, że przez blisko 2 tysiące lat
(od początków n.e do ok 1800 r.) liczba ludności zaledwie się podwoiła, a przypominam, że stałą bolączką krajów komunistycznych były braki w zaopatrzeniu w żywność.
Cóż to za argument, że i dziś umierają dzieci na świecie - umierają, bo jest wojna i pomoc humanitarna do nich dotrzeć nie może. W sumie przyrost ludności świata dawno przekroczył możliwości jej odpowiedniego wyżywienia i
zaopatrzenia .
Gdyby nie kapitalizm tego problemu by nie było, ci ludzie nigdy by się nie urodzili.
Które państwo, oprócz hitlerowskich Niemiec,
prześladowało swych obywateli ( Żydów) w tak okrutny sposób jak Rosja radziecka? Ile lat potrzeba by Rosja wyszła z tej traumy?
Czy aby na pewno dzisiejszy biedny mieszkaniec Londynu
zmaga się z takimi samymi problemami jak w czasach
Dickensa ("Klub Pickwicka")?
Trzeba być ślepym żeby nie widzieć zmian na lepsze.
Widać więc,że kapitalizm zachował zdolność do samoregulacji czego nie można powiedzieć o komunizmie, który jak się już reformuje, to w kierunku powrotu do kapitalizmu.
I to jest ta różnica.
Bo kapitalizm, jaki by nie był niesprawiedliwy, wyrasta z naszych, ludzkich potrzeb ( wspomnę tu dorobek psychologii ewolucyjnej) a komunizm te potrzeby świadomie tłumił używając do tego najdzikszych metod
jakie sobie można wyobrazić, chcąc wykształcić nowy typ człowieka - homo sowieticus, człowieka pozbawionego własnej inicjatywy i odpowiedzialności za własne życie,
ale posłusznego i bezmyślnego.
Asumpt do takich rojeń dała pseudonauka zapewniając,że możliwe jest dziedziczenie cech nabytych.
Sam Marks uważał teorię ewolucji Darwina za anachroniczny wytwór burżuazyjnej ideologii i sądził, że chaotyczny dobór naturalny zastąpić można świadomym ludzkim działaniem zmieniającym całą przyrodę - świetle dzisiejszych badań czyste szaleństwo.
Szaleństwo i bezrefleksyjność prowadzące do mordowania "elementów zdeklasowanych" - zwykłych chłopów a nie jak tu ktoś pisze, reakcyjnego, antykomunistycznego podziemia.
To nauki Marksa i Engelsa doprowadziły do takiej tragedii
a nie zły charakter Stalina.
Stalin z żelazną konsekwencja wprowadzał w czyn utopijne idee marksistowskie.
Takiego właśnie ustroju pragniecie.
"> "...nie ma tu towarów, a jedynie produkty. Produkty te nie są wymieniane, nie kupuje się ich i nie sprzedaje. Są one kierowane do społecznych magazynów, z których pobierają je ci, którym są potrzebne. "
***
> Tego nawet nie warto komentować - takie to głupie.
RR: Jakie to głupie, że ludzie mogą otrzymywać potrzebne rzeczy za darmo.
***
Tak panie RR, głupie ale nie dlatego, że za darmo ale dlatego, że w sprzeczności z poznanymi już dobrze mechanizmami doboru seksualnego i związanych z nimi starań o status.
Jeśli Pan nie wie co to takiego - zapraszam do wikipedii.
To właśnie ta potrzeba odróżnienia się od innych w tych staraniach powoduje, że zabiegamy o bogactwo stroju i egzystencji.
Wprowadzając rozdział dóbr z rozdzielnika likwiduje Pan najsilniejszy czynnik pobudzający ludzkość do rozwoju.
I dlatego to takie głupie.
A co do dinozaurów - Pan sam jest chyba takim wymierającym dinozaurem ze względu na archaiczne poglądy na społeczeństwo, którym Pan hołduje.
@nanana Kłótnia w rodzinie"A u was dzieci umierają z głodu,... a u was biją murzynów."
MERYTORYCZNA DYSKUSJA MIĘDZY KAPITALISTĄ A KOMUNISTĄ.
A wy do której rodziny należycie? Tylko nie mówicie, że mieszkacie na Marsie i was ziemskie sprawy nie dotyczą.
@Szaleństwo i bezrefleksyjność prowadzące do mordowania "elementów zdeklasowanych" - zwykłych chłopów a nie jak tu ktoś pisze, reakcyjnego, antykomunistycznego podziemia.
Cała historię ludzkości można sprowadzić do "szaleństwa i bezrefleksyjności". Wyprawy krzyżowe, inkwizycja, niewolnictwo, głód, wojny stuletnie i światowe, pańszczyzna, wymordowanie Indian w Ameryce, holocaust, itp, itd. Tylko co z tego?
@To nauki Marksa i Engelsa doprowadziły do takiej tragedii a nie zły charakter Stalina.
Nauki Marksa i Engelsa (mimo "złego" charakteru Stalina) wyprowadziły miliony ludzi ze stosunków półfeudalnych do epoki wielkiego rozwoju kultury i nauki (nawet lotów w kosmos), kiedy miliardy ludzi na świecie nie doświadczonych nauką Marksa i Engelsa wciąż tkwią w nędzy i zacofaniu.
@Takiego właśnie ustroju pragniecie.
A dlaczego by nie?
"Twoje więc oburzenia na komunizm, z moralnego punktu widzenia są i śmiesznie i zakłamane, po prostu nie mogą zrobić wrażenia na ludziach wykształconych. "
***
Piszę to z przykrocią ale w moich oczach nie jest Pan osobą wykształconą, bo nadal nie odróżnia Pan propagandy od rzeczywistości.
A to jest podstawa wnioskowania.
@tarak, Cóż, stwierdziłem tylko fakt, że nie macie (jak reszta tutejszego zgromadzenia) zdolności honorowej do jojczenia nad "złem" komunizmu.
Pokornie dziękuję za umieszczenie mnie wśród znakomitości tego portalu.
PS: "Neo" nie było jednak potrzebne.
@tarak
> A co do dinozaurów - Pan sam jest chyba takim wymierającym dinozaurem ze względu na archaiczne poglądy na społeczeństwo, którym Pan hołduje.
Nie dość, że nie potrafisz przyjąć z godnością trafnego przytyku, to jeszcze próbujesz odwracać kota ogonem.
Kto to wychwalał kapitalizm jako wytwór tysięcy lat ewolucji jako kontrargument przeciwko możliwości jego obalenia? Pamięć już zawodzi?
Socjalizm ma wszystko przed sobą, kapitalizm za sobą. Dotychczas były tylko próby wprowadzenia tego systemu w niewielkiej części świata, poza jego głównymi centrami gospodarczymi. Jego sukces zależy od uzyskania przewagi w skali światowej, stąd nie można wnosić o jego ostatecznej postaci na podstawie kilku małych krajów peryferyjnych, gdzie wprowadzono tylko część zasad i określony model, nie wspominając o blokadzie ekonomicznej i zagrożeniu militarnym ze strony państw kapitalistycznych. Konkretną formę przyjmą jego zasady na podstawie praktyki, doświadczenia, a kluczową jest właśnie bezwarunkowe zaspakajania ludzkich potrzeb, w odróżnieniu od kapitalizmu, który tylko o tyle to czyni, gdy spotyka się tą z możliwością osiągnięcia jakiegoś zysku przez kapitalistów (dlatego gówno-prawda, co pan piszesz, że kapitalizm 'wyrasta z ludzkich potrzeb'). Socjalizm może się uczyć i na błędach kapitalizmu i swoich własnych. Kapitalizm wszędzie, gdzie został wprowadzony, napotyka na takie sam, często nierozwiązywalne wewnętrzne problemy. Tylko właśnie przyjęcie pewnych elementów socjalizmu, planowania i redystrybucję pomagają tymczasowo rozwiązywać jego konflikty. Nie jest w stanie odrzucić on jednak tych kilku zasad, na których się opiera, a które są właśnie źródłem jego problemów.
Co do Wikipedii, to polecam ten sposób kształcenia przede wszystkim dla pana. Powinien się pan z niej korzystać i udzielać na prawicowych forach, gdzie jest jego miejsce. Nie ukrywam, że byłbym bardzo zadowolony z usunięcia pana i innych ideologicznych przyjaciół z tego portalu. Sens dyskusji z prawicowcem na lewicowym forum mogłaby gwarantować jego wysoka wiedza merytoryczne, zero kłamstw i insynuacji, a nie erystyczne odpowiedzi. Nie ma tu takich osób z twojego środowiska. W praktyce jest to gra dwóch czynników: świadomego uprawiania zwykłej propagandy oraz zamulanie dyskusji poglądami, które wynikają z braku wykształcenia, niewiedzy, bezmyślności, lenistwa i cech osobniczych.
Usuwanie propagandystów przeciwnej opcji politycznej przez portal polityczny to rzecz oczywista.
Natomiast poprawianie komuś biografii edukacyjnej w każdym, poszczególnym przypadku mija się z celem. Poza tym dlaczego mieliby robić komuniści? Oni stworzyli obecny system edukacji?
I jeszcze jedno wracając do twoich źródeł wiedzy, które polecasz innym. Przyznałeś się do błędu, uprawiania taniej propagandy, zrównywania socjalizmu z komunizmem? Zrozumiałeś to rozróżnienie? Nie widzę dotąd żadnego ustosunkowania się do tej kwestii w twoich odpowiedziach od momentu ukazania mojego postu. Tak długo, jak w dyskusji nie będziesz rozróżniał tych dwóch systemów, bezpośrednia dyskusja z tobą nie ma żadnego sensu.
Na koniec tylko drobna uwaga dotycząca rzetelności rekonstrukcji poglądów adwersarza:
> ...ze względu na archaiczne poglądy na społeczeństwo, którym Pan hołduje.
A skąd wiesz, jakim ja poglądom hołduje? Z tego, że wyśmiałem jego uwagę na temat komunistycznego rozdziału, tarak wnosi, że już się za nią bezwarunkowo opowiadam. Czyli krytyka czyichś poglądów na jakiś temat, ma być ich akceptacją? Jak żeście tarak, doszli do tego?
Swoje poglądy prezentuje na moim blogu: http://peregalit.wordpress.com
Moje tezy na ten temat tym różnią się m.in. od klasycznego marksizmu-leninizmu, że drugi człon komunistycznej zasady 'od każdego według jego możliwości, każdemu według jego potrzeb' nie będzie możliwy do osiągnięcia nie tylko dopiero wtedy, gdy rozwój gospodarczy nie dostarczy odpowiednich środków do tego, ale dopóki nie zostanie osiągnięta równość biologiczna, tak jak jest na tym blogu analizowana i określana.
W praktyce oznacza to, że nawet gdyby dowolne dobra były dostępna praktycznie dla każdego, to jednak część populacji i tak nie byłaby w stanie korzystać z najnowocześniejszych urządzeń elektronicznych czy to w pracy czy w życiu codziennym, ponieważ występują naturalne bariery w ludzkiej inteligencji. Nie wszyscy byliby jednako aktywni produkcyjnie, w związku z tym niemotywująca byłaby praca związana z rozwijaniem tych technologii i ich wykorzystaniem w praktyce. Jest to widoczne też współcześnie - osoby starsze, już o nie tak wysokiej sprawności jak młode, nie są w stanie korzystać z ostatnich hitów techniki, bądź w takim samym stopniu jak młodsze, a przede wszystkim wciąż się jej uczyć.
Inną sprawą jest to, że takie produkty nie będą mogły zostać natychmiast masowo wdrożone do produkcji. Często ze względu na ich prototypowy charakter byłoby to nawet nie wskazane. Stąd nie będą one z konieczności dostępne dla każdego. Natomiast w przypadku prostych produktów potrzebnych do życia taki cel jest osiągalny.
EWOLUCYJNE DYRDYMAŁY PANA TARAKA
Ewolucjonizm od czasu opublikowania prac Darwina, chociaż na początku gwałtownie zwalczany, stał się dla części środowiska burżuazyjnego jedną z podstaw ideologicznych, stając się odpowiednikiem arystokratycznego wywodu o jej niezwykłym pochodzeniu i boskiej predestynacji do władzy, którą to ideologię zwalczała burżuazja w epoce oświecenia. O ile inspirujący się nimi pierwsi burżuazyjni ideolodzy bywali krytyczni wobec filisterskiego społeczeństwa mieszczańskiego jako przeciwieństwa władzy dawnych, historycznych władców, 'silnych' jak u Nietzschego czy w późniejszym ruchu faszystowskim, u pana taraka jest to kompilacja z pozytywizmem w jakimś wydaniu nowinkarskim czy popularyzatorskim.
Jednym z najprostszym, lecz najsilniejszym i też najnowszym argumentem przeciwko ewolucjonizmowi, bo opierającym się na nowoczesnej nauce, jest ustalenie biologów-antropologów faktu, że ludzki gatunek osiągnął kres swoich genetycznych możliwości - każda ewolucja w jakimkolwiek kierunku wyznaczonym przez naturalne trendy jego anatomii, pojemności mózgu prowadzić może tylko do jego degeneracji. Każdy rzetelny, kompetentny i uczciwy biolog, a nie szarlatan opłacany za swe rzemiosło może to p. tarakowi powiedzieć. Nawet gdyby nie było tego wyniku, ważny pozostaje inny, nawet prostszy argument, że efekty ewolucyjne w toku rozwoju cywilizacyjnego są niedostrzegalne z uwagi na jego tempo, tysiące razy przewyższające szybkość zmian ewolucyjnych. Innym faktem mającym tu zastosowanie jest odczytanie mapy ludzkiego genomu, która pozwala na przewidywanie określonych dyspozycji bez konieczności obserwacji zachowań osobnika, który go posiada. Zwierzęta muszą testować swoją orientację w środowisku na żywych osobnikach własnego gatunku. Człowiek dzięki wiedzy może tego uniknąć. Jest to jego podstawowa przewaga nad innymi gatunkami i zarazem przyczyna tego, że w miarę jak ta wiedza staje się coraz bardziej doskonała, wszelkie dobory naturalne stają się zbędne. Najważniejszym efektem ewolucji ludzkiego gatunku jest wiedza i ta wiedza pozostaje w dialektycznej sprzeczności z samym doborem naturalnym.
Jakie z tego ostatecznie wypływają wnioski? Po pierwsze, że nie istnieje już (biologiczny) cel ewolucyjny dla rodzaju ludzkiego, odwoływanie się więc do przykładów z natury nie ma sensu. Po drugie, wiedza pozwoli w przyszłości (w niektórych szczególnych zastosowaniach dzieje się to już obecnie) wyeliminować wszelkie naturalne mechanizmy regulacyjne, które działały dotychczas.
Jak to się ma w odniesieniu do argumentu podanego przez taraka: "Tak panie RR, głupie ale nie dlatego, że za darmo ale dlatego, że w sprzeczności z poznanymi już dobrze mechanizmami doboru seksualnego i związanych z nimi starań o status. [...] To właśnie ta potrzeba odróżnienia się od innych w tych staraniach powoduje, że zabiegamy o bogactwo stroju i egzystencji. Wprowadzając rozdział dóbr z rozdzielnika likwiduje Pan najsilniejszy czynnik pobudzający ludzkość do rozwoju."?
To, że żaden dobór nie jest czynnikiem pobudzającym do rozwoju już wiadomo. Chodzić tu może tylko o zachowanie trwałości ludzkiego gatunku, jego zdrowia genetycznego. Różne tutaj padały rozwiązanie różnych odłamów darwinizmu społecznego, łącznie z rozwiązaniami rasistowskimi. W przypadku poglądów p. taraka chodzi o rzeczy bardziej prozaiczne. Jest m. in. taka popularna wersja tej teorii, rozpowszechniana być może przez Discovery w TV, że to panie tak naprawdę wybierają mężczyzn i duża część z nich kieruje się (w przypadku wyboru na męża) zasobnością jego portfela. W związku z tą teoryjką p. tarak popada w rozpacz, ponieważ w kapitalizmie mógł ukraść innym pieniądze i tym samym zaskarbić sobie względy wybranki (w wersji jaskiniowej mógł ukraść innemu łowcy antylopę), a tu w tym wstrętnym komunizmie nie da się tego zrobić, bo to wszystko będzie dostępne dla każdego.
Wystarczy jednak trochę pomyśleć i łatwo dojdzie się do wniosku, że ów mechanizm wcale nie musi być przez powszechną dystrybucję wykluczony. Myli pan tarak związek za danym partnerem, a możliwością wyboru przez kobietę odpowiedniego dawcę męskiej gamety. To właśnie ma sprawić proces edukacji, by małżonkowie mogli wybrać najlepszy materiał genetyczny z banków nasienia i jajeczek, bądź uszlachetnić swój własny materiał, dzięki nowoczesnym technologiom, w tym również dokonać wyboru preferowanego przez państwowe ośrodki naukowe.
To tak w sprawie zasadniczej, gdybyśmy założyli osiągnięcie takiego docelowego stanu bogactwa. Dlaczego jednak komentator wyklucza dokonanie takiego wyboru przez kobietę na podstawie innych niematerialnych kryteriów, np. inteligencji, zwycięstwa w konkursach i możliwości korzystania z najnowocześniejszych technologii, bądź wytworów kultury, ogólnie wszelkich społecznych osiągnięć swojego kandydata na partnera? W komunizmie w dalszym ciągu będzie trwała rywalizacja o jakość, tworzenie wytworów kultury oraz dążenie do jak najlepszej kondycji fizycznej, psychicznej i moralnej. To właśnie wtedy wybór kobiety nie będzie dyktowany prostymi odruchami przeżycia i zapewnienia dogodnych warunków do wychowania własnego potomstwa, gdy tymczasem w kapitalizmie niemożność pogodzenia skłonności naturalnych z potrzebami owej gwarancji często jest przyczyną wielu tragedii. Ogólnie poglądy taraka na te sprawy są tutaj ahistoryczne, chociaż dotyczą przyszłości, przenosi on pewne zwyczaje z dopiero rozwijającego się społeczeństwa do wyższej fazy społeczeństwa bezklasowego, tj. komunizmu.
Czy ewolucjonizm można stosować wprost do zasad funkcjonowania kapitalizmu, tj. czy kapitalistyczne mechanizmy awansu społecznego powielają mechanizmy doboru naturalnego i zróżnicowanie pod kątem posiadania optimum cech gwarantujących największe szanse na przetrwanie i rozprzestrzenienie swoich genów?
Nie powielają i można przytoczyć wiele argumentów przeciwko temu. Przede wszystkim w społeczeństwie kapitalistycznym występuje podział klasowy na co najmniej dwie grupy różniące się funkcją społeczno-ekonomiczną, w populacjach naturalnych w obrębie danego gatunku nie ma odpowiednika takiego podziału, występuje tylko coś, co może być odpowiednikiem stratyfikacji względem danej cechy, bądź funkcje uzupełniające, a nie grupy o przeciwstawnych funkcjach.
Czy jednak w obrębie poszczególnych klas zróżnicowanie majątkowe odpowiada zróżnicowaniu genetycznemu? Żadne badania tego nie potwierdziły. Załóżmy jednak, że dobór pracowników względem posiadania zatrudnienia i wykonywanych funkcji jest powiązany z jakimś doborem naturalnym. Mechanizmy powstawania kryzysów dotykają zupełnie przypadkowe branże i przedsiębiorstwa kapitalistyczne. Dlatego, jeśli nawet wykształciłby się tam jakiś mechanizm doboru według cech osobniczych, to i tak ulegnie on zburzeniu w rezultacie kryzysu, a ponieważ w dostatecznie długim czasie dotknie on ogółem wszystkie branże, żaden taki rezultat nie będzie trwały. Oczywiście w kapitalizmie może i występuje selekcja na podstawie naturalnych cech, ale nie jest to dobór naturalny. Dotyczy on osób niezdolnych do wykonywania danej czynności. Mogą to być osoby od początku nieposiadające pewnych cech, ale również takie, które je utraciły w wyniku wypadku, nie ma więc tu związku z ich genotypem. Selekcja społeczna jest doborem stworzonym przez kapitalistów, który jest jednym ze sposobów na osiąganie dodatkowych zysków. Jeśli on zawodzi, to przestaje mieć znaczenie dla kapitalistów, jakich sobie robotników wyhodowali, posuwają się wtedy do innych metod, ludobójstwa, wojen, przejęcia bankrutujących firm w wyniku kryzysu przez monopole. Istotne jest zawłaszczanie. A sposobów jest wiele i mogą być one sprzeczne, z jakimkolwiek doborem i jego celami.
Inną kwestią jest konsekwencja i tym samym konieczność funkcjonowania mechanizmów doboru również w łonie samej klasy kapitalistów przez piewców różnych ewolucjonizmów. Widać tu też całą obłudę i sztuczność tej ideologii. Jasne jest przecież, że kapitaliści w toku rozwoju swego systemu dążą do wykluczenia mechanizmów eliminacji gospodarczej we własnej klasie tak, że współcześnie ma on zastosowanie tylko dla drobnych przedsiębiorców, dla pozostałych grup klasy średniej występuje tylko w formach rywalizacji o stanowiska biurokratyczne w zarządach koncernów, a w odniesieniu do właścicieli czy większościowych współwłaścicieli największych monopoli i oligopoli taki mechanizm w ogóle praktycznie nie funkcjonuje. Jakie są szanse całkowitego upadku imperium właściciela w ciągu życia tej osoby? Praktycznie zerowe. Gdyby więc mierzyć wartość różnych grup ludzkich stopniem podlegania różnych, naturalnych mechanizmów eliminacyjnych, to właśnie tę grupę społeczną należałoby uznać za najbardziej zdegenerowaną i niedostosowaną społecznie.
Na takich więc miałkich podstawach stoi ewolucyjne sanktuarium kapitalizmu z afirmacją wszelkich doborów, w tym seksualnego hołubionych przez pana taraka.
Przytoczmy jeszcze parę innych poglądów taraka (z komentarza p. t. : 'Do neokomunistów - różnych Bartków, EB czy RR i Steffów') mających związek z tematem tego komentarza (pozwolę sobie pominąć tendencyjne bzdury i przeinaczenia oparte na nieznajomości historii, biografii i dzieł Marksa i Engelsa).
Już na początku zastrzega się, że nie broni kapitalizmu. To czcze deklaracje, ponieważ prawie w każdym swoim tekście wyraża istotne tezy prokapitalistycznej propagandy i ideologii, zwykle antykomunistycznej, ale zawsze opowiadającej się za kapitalizmem. Nie podaje żadnej alternatywy dla kapitalizmu, a w toku dyskusji ostatecznie afirmuje reguły kapitalizmu wolnokonkurencyjnego. Nie jest to żadna opcja lewicowa tylko zwykła apoteoza liberalizmu.
Następnie mamy umoralniający pozytywistyczny kawałek: "Historia naszej cywilizacji to nieustanne doskonalenie
stosunków międzyludzkich, ekonomicznych i moralnych", tak dla pocieszenia serc, choć w poprzednim zdaniu stwierdził "Widzę jego ciężkie grzechy stare i nowe". To takie drobnomieszczańskie kołtuństwo.
Bzdurność takich konstatacji jest dla każdego oczywista, zwłaszcza dla ludzi nieco starszych, którzy doświadczyli "dobrodziejstw" transformacji. Marksizm stwierdza nielinearność tego procesu. Po okresach postępu w tych dziedzinach następują fazy regresu. W zakresie stosunków ekonomicznych ostatecznie następuje postęp, ale dopiero w wyniku rewolucyjnego przekształcenia społeczeństwa. Dla mnie osobiście nie ma postępu moralnego w obrębie samej ludzkiej natury, chociaż rozwój cywilizacyjny może zmniejszać statystycznie okazje i możliwości do popełniania drobnych występków przez ogół populacji oraz zwiększyć szanse na neutralne i pozytywne działania. Natomiast może zwiększać takie możliwości czynienia zła dla pewnej mniejszości społeczeństwa. Takimi jednak niuansami p. tarak się nie zajmuje, ponieważ takie slogany mają tylko zastępować słabości jego argumentacji w zakresie obrony podstaw ewolucjonistycznych poglądów.
Następny słodki komplement pod adresem kapitalizmu sprowadza się do śmiałej tezy, że to temu wspaniałemu systemu zawdzięcza ludzkość to, że potrafi go wyżywić, wspominając, że od czasów Marksa ludność wzrosła od 1 mld od 6 mld obecnie, gdy tymczasem od początku swego istnienia do roku 1800 tylko się podwoiła. Nie dodaje jednak w tym kontekście, że większa część tego przyrostu miała miejsce w XX wieku i to przede wszystkim w krajach postkolonialnych, które odzyskały wolność w II połowie XX wieku - a miało to miejsce w okresie, w którym zaczął oddziaływać nowy system i wpływać na politykę międzynarodową wielkich mocarstw i ich politykę wewnętrzną - przyznające określone świadczenia socjalne.
Dzięki czemu jednak wzrosła produkcja żywności w tym okresie? Z wykorzystania osiągnięć nauki, wprowadzenia nowych metod produkcji i organizacji pracy w rolnictwie. Na początku swego istnienia kapitalizm przyczynił się bezpośrednio do tych zmian, uwalniając drobne chłopstwo od obciążeń feudalnych oraz zamieniając część dawnych chłopów w pracowników rolnych.
Ostatecznie jednak np. monokulturowe uprawy nastawione na zysk, przeznaczanie gruntów pod uprawę biopaliw kosztem produkcji żywności są jedną z wielu przyczyn głodu na świecie. Nie udało się kapitalizmowi zlikwidować niedoborów żywności na świecie i wciąż występuję obszary chronicznego głodu.
"... a przypominam, że stałą bolączką krajów komunistycznych były braki w zaopatrzeniu w żywność" - stwierdził pan tym komentarzu pan tarak.
Obwinianie państw socjalistycznych o niewydolność to stary wytrych i obłuda. Kto stosował embargo na eksport do państw ludowych żywności i przemysłowych produktów? Z jakich rezerw na początku mogły te państwa sfinansować rozwój przemysłu, skoro były to wcześniej zacofane państwa rolnicze i objęte w dodatku embargiem na dostawy potrzebnych podzespołów, niektórych komponentów i technologii?
Rzekome ubolewanie nad tak trudnym zadaniem, jak wyżywienie takiej ludności jest szukaniem i przygotowywaniem alibi dla bezeceństw tego systemu, w tym do akceptacji "naturalnego" ludobójstwa, całkiem oficjalnego rozwiązania tego problemu w przypadku wojny. Tymczasem za przeludnienie odpowiada właśnie polityka przodujących mocarstw tego systemu. W przypadku Afryki było to wcześniej wspierania wszelkich reżimów i ugrupowań sprzeciwiających się profilaktyce, kontroli urodzeń oraz wszelkim elementom socjalizmu i suwerenności tych państw nie wspominając nawet o bezpośredniej realizacji polityki wielkich koncernów w tych krajach. Na świecie występuje głód przy równoczesnym jej marnotrawieniu i chorobliwej nadkonsumpcji w bogatych państwach. Możliwości wyżywienia takiej liczby ludzi istnieją, ale potentaci nie interesuje się tym problemem, ponieważ tak nisko wykwalifikowani ludzi ci są po prostu dla nich zbędni. Z założenia kapitalizm nie interesuje się żadnymi problemami, które wymagały dzielenia się zyskiem światowej elity z tą biedną resztą ludności w krajach trzeciego świata. O tandetności apologii kapitalizmu taraka niech świadczy zestawienie dwóch stwierdzeń, które wygłosił:
"Historia naszej cywilizacji to nieustanne doskonalenie stosunków międzyludzkich, ekonomicznych i moralnych"
"Cóż to za argument, że i dziś umierają dzieci na świecie - umierają, bo jest wojna i pomoc humanitarna do nich dotrzeć nie może. W sumie przyrost ludności świata dawno przekroczył możliwości jej odpowiedniego wyżywienia i zaopatrzenia."
@mlm
Do tej reszty tutejszego zgromadzenia akurat również ja się zaliczam. Nad "złem" komunizmu raczej "nie jojczę". A może jednak? A tak w ogóle, kto ma "zdolność honorową" do jojczenia nad "złem" komunizm?
Jest zupełnie oczywiste, że przyjęta przez pana RR forma wyrażenia swej opinii na tematy przeze mnie poruszane, miała na celu przede wszystkim zwrócenie na siebie uwagi.
To sprawia, jestem w rozterce czy wypowiedź pana RR potraktować z całą powagą i zdanie po zdaniu poddać krytyce, czy też odnieść się do niej tak jak na to zasługuje i zignorować.
W tym drugim wypadku postronny obserwator ( jeśli się taki znajduje) mógłby odnieść fałszywe wrażenie, że brak odpowiedzi podyktowany jest brakiem argumentów a to osłabiłoby moje wcześniejsze stanowisko, więc w pewnym skrócie odpowiem na Pańskie ataki.
Po pierwsze pisze Pan:
"> ...ze względu na archaiczne poglądy na społeczeństwo, którym Pan hołduje.
A skąd wiesz, jakim ja poglądom hołduje? Z tego, że wyśmiałem jego uwagę na temat komunistycznego rozdziału, tarak wnosi, że już się za nią bezwarunkowo opowiadam. Czyli krytyka czyichś poglądów na jakiś temat, ma być ich akceptacją? Jak żeście tarak, doszli do tego? "
*
Jakiś czas temu na swej stronie internetowej odniósł się Pan krytycznie do mojej dyskusji z panią EB w sprawie marksistowskiej kategorii "wartość dodatkowa" w artykule zatytułowanym: "Ortodoksyjny marksizm" versus antydegresja socjalizmu – Cz. II: "Literalne" i nieliteralne wyjaśnienie powstawania wartości dodatkowej… i abstrahując od jego merytorycznej treści, dał się dzięki niemu poznać jako marksista czyli zwolennik walki klas.
Właśnie pojmowanie przez Pana stosunków społecznych jako walki w której biorą udział wzajemnie wrogie strony z programami niemożliwymi do pogodzenia uzasadnia moją opinię.
Zamysł rozwiązywania sprzeczności społecznych na drodze wojennej, poprzez krwawą rewolucję pozbawia marksistów miana postępowych intelektualistów, gdyż musi wynikać z braku wyobraźni czym jest wojna, a ktoś kto innych popycha do takich działań sam pewnie nigdy nie dostał kolbą w zęby.
A tu nie o zęby tylko chodzi a o eksterminację całych klas społecznych , dla których komunistyczny model społeczny jest
krótkowzrocznym populizmem obliczonym na przechwycenie władzy.
Wizja społeczeństwa, w którym rządzą cyniczni manipulatorzy jest odrażająca i dlatego w miarę cywilizowania się objętych
nim społeczeństw traciła poparcie i ostatecznie upadła.
Pan, naturalnie, nie przyjmuje do wiadomości przyczyn tej porażki oskarżając światowy imperializm o dywersję gospodarczą,
która jakoby zadecydowała o klęsce i chętnie będzie wyolbrzymiał demoniczną rolę Stalina w odejściu od pryncypiów ustrojowych. To jest trochę tak, jak dyskusja o wpływie detali architektonicznych na katastrofę budowlaną zapominając o tym,
że fundamenty były źle obliczone.
Generalnie, Pańskie przekonanie, że możliwa jest reaktywacja komunizmu po dokonaniu drobnych modyfikacji programowych ośmiesza Pana i pozbawia Pańskie wypowiedzi jakiegokolwiek znaczenia.
Teraz sprawa, do której przywiązuje Pan tak wielkie znaczenie:
różnica miedzy socjalizmem a komunizmem.
Jest wiele socjalizmów ale Panu zapewne chodzi o ustrój socjalistyczny oparty na zwycięstwie rewolucji likwidującej prywatną własność środków produkcji i stanowiący jakoby fazę przejściową do "pełnego" komunizmu, w którym to obywatele dopiero zaznają słodyczy ustroju.
Biorąc pod uwagę cele tej rewolucji, tzn. uformowanie w procesie wychowawczym homo sovieticus, jest to przedpiekle w drodze do piekła.
Szczęśliwej drogi, ale beze mnie.
Jeśliby jednak rozumiał Pan socjalizm jako państwo rynkowe
z silnym sektorem państwowym skupiającym służbę zdrowia, komunikację, szkolnictwo infrastrukturę i poprzez tę własność regulujące stosunki społeczne, to jestem za, ale Panu chodzi przecież o tzw, realny socjalizm obecny w PRLu i tu się nasze drogi definitywnie rozchodzą.
Przechodzę teraz do ewolucjonizmu.
Pan RR najwyraźniej nie wie o czym jest mowa, nie rozumie sporu między zwolennikami kulturowego determinizmu reprezentowanego przez Davida Hume'a ( i wielu innych badaczy)
związanych z tzw. środowiskiem lewicowym a zwolenników socjobiologii utrzymujących, że rodzimy się z "umysłowym wyposażeniem" co wyklucza jakieś gwałtowne zmiany w zachowaniu ludzi pod wpływem czynników wychowawczych.
Innymi słowy mówiąc, człowiek nie rodzi się jako "tabula rasa"
i nie można z niego ukształtować homo sovieticusa nawet
poprzez terror.
Trudno to sobie wyobrazić, ale prawdopodobnie okrucieństwo Stalina, to w jego mniemaniu czynniki wychowawcze ( jak u psa
Pawłowa) prowadzące do powstania nowej rasy ludzkiej.
Sprzyjała temu teza Marksa o teorii Darwina, że chaotyczny dobór naturalny można zastąpić świadomym ludzkim działaniem zmieniającym całą przyrodę ( w tym głównie człowieka).
W połowie ubiegłego wieku było już jasne, że jest to teoria błędna i należy od niej odstąpić, ale miliony ludzi zdążyły już zapłacić życiem za ten , pożal się Boże, eksperyment.
Pisze pan RR:
"Jednym z najprostszym, lecz najsilniejszym i też najnowszym argumentem przeciwko ewolucjonizmowi, bo opierającym się na nowoczesnej nauce, jest ustalenie biologów-antropologów faktu, że ludzki gatunek osiągnął kres swoich genetycznych możliwości -"
*
Nawet gdyby tak było, to przecież nie przekreśla to dotychczasowego ewolucyjnego dorobku ludzkości, o czym była już mowa powyżej. Nie rozważamy przecież czym stanie się człowiek za tysiąc lat, ale czym jest dzisiaj i jakie skutki na życie społeczne ma jego genetyczny bagaż z jakim przychodzi na świat.
Dalej pan RR pisze:
"...że w miarę jak ta wiedza staje się coraz bardziej doskonała, wszelkie dobory naturalne stają się zbędne. Najważniejszym efektem ewolucji ludzkiego gatunku jest wiedza i ta wiedza pozostaje w dialektycznej sprzeczności z samym doborem naturalnym."
*
To są dopiero prawdziwe dyrdymały.
RR zaprezentował się tutaj jako zwolennik dawno potępionego
tzw. łysenkizmu, o tym jakoby można było dziedziczyć cechy nabyte. A co to znaczy, że wiedza pozostaje w dialektycznej sprzeczności z doborem naturalnym wie chyba tylko RR.
Dalej RR pisze:
"...wiedza pozwoli w przyszłości (w niektórych szczególnych zastosowaniach dzieje się to już obecnie) wyeliminować wszelkie naturalne mechanizmy regulacyjne, które działały dotychczas."
*
Innymi słowy mówiąc, dzięki nauce, zdaniem pana RR, stworzymy takiego małego biologicznego robocika odpornego na wrodzone cechy gatunkowe.
Horror i głupota.
dalej RR pisze:
"...p. tarak popada w rozpacz, ponieważ w kapitalizmie mógł ukraść innym pieniądze i tym samym zaskarbić sobie względy wybranki (w wersji jaskiniowej mógł ukraść innemu łowcy antylopę), a tu w tym wstrętnym komunizmie nie da się tego zrobić, bo to wszystko będzie dostępne dla każdego."
*
Słusznie, popadam w rozpacz czytając takie idiotyzmy.
Dalej RR piesze:
"Myli pan tarak związek za danym partnerem, a możliwością wyboru przez kobietę odpowiedniego dawcę męskiej gamety. To właśnie ma sprawić proces edukacji, by małżonkowie mogli wybrać najlepszy materiał genetyczny z banków nasienia i jajeczek, bądź uszlachetnić swój własny materiał, dzięki nowoczesnym technologiom, w tym również dokonać wyboru preferowanego przez państwowe ośrodki naukowe."
*
RR nie wie czym jest człowieczeństwo, nie rozumie dlaczego mężczyzna łączy się z kobietą i nie wie, że posiadanie własnego potomstwa jest genetyczne uwarunkowana koniecznością.
Proponuje Urząd Wielkiego Inseminatora, który rozwiąże ludzkie problemy z posiadaniem potomstwa.
Groza.
Reszta rozważań p.RR to czyste brednie niewarte uwagi.
Myślę, że również w przyszłości nie będzie powodu, by zajmować się skrajnie ekscentrycznymi poglądami p.RR.
Widzę, że byłeś ostatnio za granicą. Podobno "wszędzie trwa rewolucja". Mniemam więc, że również w Rosji.
Mówiąc o awangardzie masz na myśli tutejszych hipsterów, liberałów i... "kreatywną klasę"?
To oni wylegli na ulicę: http://ru-protest.livejournal.com/.
Zgoda - trudno ją pomylić z eksploatowaną na zabój lub nikomu niepotrzebną biomasą.
Tak, wystarczy?
"Szczęśliwej drogi, ale beze mnie."
Świetnie taraku. Nie będziemy płakać.
"Trzeba tylko przejechać się za granicę. Wszędzie tam zorganizowano awangardę i trwa rewolucja, tylko nieprzychylne jej media w kraju o tym milczą."
Możesz nas zatem RR poinformować o tych rewolucjach?
Nie byłem ostatnio za granicą, jeśli jednak ów nie-nowicjusz pyta się o sprawy, które może rozstrzygnąć przez proste doświadczenie, to może powinien się tam wybrać.
Czy w Rosji obecne protesty dążą do przywrócenia kierunku przywrócenia choćby części poprzednich stosunków własnościowych i zdobyczy socjalnych?
Oczywiście nie.
To są przejawy walki o liberalną demokrację, a nie walki z tym modelem. Chodzi tam o kwestie personalne, przestrzegania reguł tego systemu, poszerzenia wolności w tym układzie.
Dla mnie natomiast jedyną polityczną formą walki o demokrację jest negowania liberalnego parlamentaryzmu, dążenie do stałej reprezentacji grup pracowniczych w takim przedstawicielstwie, do faktyczną reprezentację. Tylko wtedy można rozpocząć wprowadzania suwerennej i długookresowej polityki gospodarczej. To jednak wymagałoby podzielenia się władzą panującej klasy z ludem. Nie mogłoby się odbyć w praktyce bez walki. Do takiej gotowości potrzebny jest określony stan świadomości społecznej i determinacji. Nie może się to odbyć poprzez zabiegania o głosy jakieś grupy drobnomieszczańskich telewidzów, jak ma to miejsce obecnie. Oczywiście takie postawienie sprawy ogranicza moje pole zainteresowania obecnymi wyborami, sondażami, wynikami wyborczymi. Nie widzę obecnie innej formy oficjalnego uczestnictwa dla wprowadzenia realnych programów socjalistycznych.
Dla mnie korzystniejsza jest sytuacja z suwerenną Rosją, niezależną od NATO i UE, o ile nie dąży do gospodarczego zdominowania krajów środkowo-europejskich, niż rozszerzenie władztwa liberalizmu polityczno-gospodarczego na wschód.
Jeśli chodzi o tzw. rządy silnej ręki, realizujące suwerenną politykę, sprzeciwiającą się dyktatowi niedemokratycznych, międzynarodowych instytucji i organizacji, to uważam, że poparcie musi być warunkowe. Na pozytywny stosunek mogą liczyć, jeśli przynajmniej prowadzają istotne elementy polityki socjalnej. Jeśli takich działań nie ma, to jest akceptacja tylko dla samej suwerenności tych państw, niezgoda na zewnętrzną interwencję, a stosunek do polityki wewnętrznej jest czymś zupełnie odrębnym. Warunkiem jest oczywiście nieprowadzenie przez takie podmioty agresywnej, zaborczej polityki względem innych krajów.
Te uwagi nie dotyczą mojego poparcia dla indywidualnych przypadków konfliktu klasowego, gdzie w przypadku zagrożenia egzystencji stoję zawsze po stronie ciemiężonych i uznaje wszelkie ich prawo do obrony. Stosunek do klasowego państwa zawsze jest podrzędny względem takiego prawa.
To są raczej stałe poglądy na sprawy międzynarodowe. Nie jestem jednak znawcą polityki międzynarodowej, a tym bardziej spraw rosyjskich. I dlatego konsekwentnie nie wypowiadam się często w tych kwestiach.
> To sprawia, jestem w rozterce czy wypowiedź pana RR potraktować z całą powagą i zdanie po zdaniu poddać krytyce, czy też odnieść się do niej tak jak na to zasługuje i zignorować.
Jest takie powiedzenie, które dla rymu wypowiada się nawet z błędem gramatycznym, dobrze jednak obrazującą powstałą sytuację: "Psie głosy nie idą w niebiosy". To, że będzie pan tarak małpował moje stwierdzenia przytaczane w dyskusji z innym internautą, nie poprawi jego sytuacji. Niech pan sobie nie pochlebia. Nie tylko nie potrafił pan dotąd obronić swoich zarzutów i tez, a jeszcze bardziej się tylko pogrąża.
> Teraz sprawa, do której przywiązuje Pan tak wielkie znaczenie:
różnica miedzy socjalizmem a komunizmem. Jest wiele socjalizmów ale Panu zapewne chodzi o ustrój socjalistyczny oparty na zwycięstwie rewolucji likwidującej prywatną własność środków produkcji i stanowiący jakoby fazę przejściową do "pełnego" komunizmu, w którym to obywatele dopiero zaznają słodyczy ustroju.Biorąc pod uwagę cele tej rewolucji, tzn. uformowanie w procesie wychowawczym homo sovieticus, jest to przedpiekle w drodze do piekła.
Szczęśliwej drogi, ale beze mnie.
Przykro mi, ale takie stwierdzenia wykluczają możliwość prowadzenia sensownych dysput. Zbyt wiele spraw ułatwiłby pan sobie w ten sposób. Krytykuje pan socjalizm za to, że nie zgadza się z zasadami komunizmu. To tak jakby krytykować fizykę za to, że Newton nie potrafił udowodnić zasad względności Einsteina. Chciałby pan zdobywać punkty na podstawie krytyki własnej zmyślonej konstrukcji. Przytoczona definicja świadczy, że nie rozumiesz jednak, na czym polega istotna różnica pomiędzy tymi dwoma ustrojami.
> Jakiś czas temu ... w artykule zatytułowanym: "Ortodoksyjny marksizm" versus antydegresja socjalizmu..." dał się dzięki niemu poznać jako marksista czyli zwolennik walki klas.
Widać, że go pan nie czytał, ponieważ nie występuje tam jako ortodoksyjny marksista. Nota bene nie określam się sam tym mianem, chociaż pozwalam się tak nazywać czytelnikom nie zorientowanych w szczegółach mojej koncepcji. Jest wiele spraw, z którym się z marksizmem zgadzam, ale również też takich z którymi się nie zgadzam. Nie uznaje istnienia ustalonego kanonu poglądów marksistowskich, a jeśli taki istnieje, to właśnie ja się z nim nie identyfikuję. Owszem jest zwolennikiem walki klas rozumianej dosłownie, jeśli nie ma innego sposobu rozwiązania konfliktu społecznego. Tutaj muszę jednak pana uspokoić, ponieważ ja sam uważam i niestety ubolewam nad tym, że jednak walka klasowa jest epizodyczna, występuje tylko w określonych momentach. Kiedyś zresztą tą kwestię dyskutowałem na tym portalu (chociaż nie z panem). Niestety cytowany artykuł nie upoważniał pana do takiego poglądu, bo tam nie są te sprawy poruszane. Po prostu zastosował pan kalkę myślową, że każdy marksista jest zwolennikiem walki klas. Poza tym nie ma tam odniesień do wcześniej dyskutowanej kwestii. Na podobnej zasadzie wydumał sobie moją pełną akceptację dla poglądów Prieobrażeńskiego.
> Właśnie pojmowanie przez Pana stosunków społecznych jako walki w której biorą udział wzajemnie wrogie strony z programami niemożliwymi do pogodzenia uzasadnia moją opinię.
Stała sprzeczność, uważam, że występuje. Niestety nie idzie za tym walka.
> Zamysł rozwiązywania sprzeczności społecznych na drodze wojennej, poprzez krwawą rewolucję pozbawia marksistów miana postępowych intelektualistów, gdyż musi wynikać z braku wyobraźni czym jest wojna, a ktoś kto innych popycha do takich działań sam pewnie nigdy nie dostał kolbą w zęby.
Zastępowanie argumentów świętym oburzeniem, niezgodnością z własną postawą moralną przy jednoczesnej tandetnej imputacji jakichś poglądów jest kolejnym argumentem wykluczającym. Powtarzaniem mantr, apodyktyczne stwierdzenia oparte na swoim widzimisię, odwracanie kota ogonem. Proszę darować sobie takie kawałki. Nie robią one na mnie żadnego wrażenia. Obserwowałem na własne oczy metamorfozę podobnych do pana osób, jeszcze w latach 90-tych grających ludzi nowego systemu, gdy wcześniej byli posłusznymi funkcjonariuszami albo trzęsący portkami przed tymi pierwszymi, którym wszystko zawdzięczali. Niektórzy właśnie wypowiadali wtedy cicho lub wypowiadają się teraz w podobnym do pana tonie.
> Wizja społeczeństwa, w którym rządzą cyniczni manipulatorzy jest odrażająca i dlatego w miarę cywilizowania się objętych
nim społeczeństw traciła poparcie i ostatecznie upadła.
Tak oto, z figury stylistycznej w nagłówki postu powstają "rządzący cyniczni manipulatorzy". Przypomniał mi się kawał o radiu w Tbilisi i złodziejach roweru.
> Pan, naturalnie, nie przyjmuje do wiadomości przyczyn tej porażki oskarżając światowy imperializm o dywersję gospodarczą,
która jakoby zadecydowała o klęsce...
Tarak natomiast przyjmuje wszystkie brednie propagandy. Blokada gospodarcza Rosji Radzieckiej w okresie rewolucji, Kuby, restrykcje Reagana po stanie wojennym to oczywiście kwestie z wodewili.
> ... i chętnie będzie wyolbrzymiał demoniczną rolę Stalina w odejściu od pryncypiów ustrojowych.
Trockiści to pewnie jedyni znani tarakowi komuniści. Skoro nie jestem ortodoksyjnym marksistą, a może nawet wcale, to jak mogę obwiniać o odejście od pryncypiów ustrojowych, skoro ustrój radziecki nie zawierał tych pryncypiów, które ja uznaje za niezbędne dla osiągnięcia komunizmu? Zgodnie z wymogami przetrwania w okresie przejściowym oraz w interesie elit i częściowo nowych grup wyemancypowanych społecznie działał słusznie, według najgłębszych uwarunkowań konsekwentnego dążenia do komunizmu nie mógł, ponieważ historycznie to było nie możliwe.
> Generalnie, Pańskie przekonanie, że możliwa jest reaktywacja komunizmu po dokonaniu drobnych modyfikacji programowych ośmiesza Pana i pozbawia Pańskie wypowiedzi jakiegokolwiek znaczenia.
Jak na razie to sam się ośmieszasz. Notabene ten fragment dowodzi, że ty faktycznie nie rozumiesz tej podstawowej różnicy.
> Jeśliby jednak rozumiał Pan socjalizm jako państwo rynkowe...
Socjalizm jako państwo rynkowe to oksymoron. Państwo rynkowe jest nieodłącznie związane z kapitalizmem lub w bardzo szybkim tempie musiałoby do niego prowadzić. Może istnieć tylko państwo kapitalistyczne z elementami planowania, interwencjonizmu państwowego, wprowadzające elementy polityki prosocjalnej.
> Dalej pan RR pisze:
"...że w miarę jak ta wiedza staje się coraz bardziej doskonała, wszelkie dobory naturalne stają się zbędne. Najważniejszym efektem ewolucji ludzkiego gatunku jest wiedza i ta wiedza pozostaje w dialektycznej sprzeczności z samym doborem naturalnym."
*
To są dopiero prawdziwe dyrdymały.
RR zaprezentował się tutaj jako zwolennik dawno potępionego
tzw. łysenkizmu, o tym jakoby można było dziedziczyć cechy nabyte. A co to znaczy, że wiedza pozostaje w dialektycznej sprzeczności z doborem naturalnym wie chyba tylko RR.
Powyższy komentarz do moich stwierdzeń obnaża poziom p. taraka. Z tego, że on nie nie potrafi zrozumieć czyichś tez (ponieważ nie są modne albo nie można o nich wyczytać w książkach ewolucjonistycznych psychologów), wynika oczywiście to, że ktoś jest zwolennikiem łysenkizmu.
Ciasnota umysłu taraka jawnie świadczy o propagandowym użytku jego ewolucjonistycznych poglądów. Z tego bowiem, że istnieje dobór naturalny, czy nawet szczególnie ważny dla niego dobór seksualny wnioskuje, że nie może istnieć dobór sztuczny. Jeśli wymiana genów dokonuje się w sposób naturalny, to jest OK. Jeśli natomiast jest to świadome, planowane działanie to łysenkizm, wiara w możliwość dziedziczenia cech nabytych.
A skąd taki wniosek? Stąd, że w moim tekście występuje słowo "edukacja". Skoro tam występuje, to na zasadzie reakcji psa Pawłowa tarak wyciąga wniosek, że już jestem zwolennikiem łysenkizmu.
Jak to się ma do poglądów Marksa i Engelsa na ten temat. Nie jestem jakimś badaczem twórczości klasyków, ale określone poglądy w kwestii nauk przyrodniczych reprezentował i wyrażał przede wszystkim Engels. Opowiadał się m.in. w swoich notatkach, które opublikowano później po jego śmierci jako "Dialektyka przyrody" za wpływową wówczas teorią Haeckla o możliwości dziedziczenia cech nabytych w okresie ontogenezy (życia płodowego), oraz dodatkową możliwością wpływania poprzez wychowanie na przekazywane dziedzicznie cechy. Takie poglądy panowały dość powszechnie w XIX wieku, zanim opublikowano podstawowe pracę dotyczące genetyki. Dopiero w wyniku tych badań, zmodyfikowany darwinizm stał się pełnoprawną teorią naukową. Błędne przekonania Engelsa miały przyczynę historyczną, nie istnieją w żadnej epoce ludzie wszystko wiedzący. Engels nie był przeciwnikiem teorii Darwina, opierał się na niej m.in. w pracy "Rola pracy w uczłowieczeniu małpy", choć uważał ją za teorię niepełną, która powinna być uzupełniona. W Rosji Radzieckiej, w które wydano wspomniane dzieło, przyjęto jakąś zmodyfikowaną jej w wersję w postaci łysenkizmu ze względów ideologicznych.
Jak to się ma do tego, o czym wcześniej napisałem? Oczywiście nijak. Ponieważ, wychowanie ma na celu skłonienie ludzi do korzystania z naukowych osiągnięć genetyki, dostarczenie prawdziwej wiedzy na ten temat o zastąpienie ich przesądów na ten temat. Nie ma tam nigdzie mowy o wpływie na dziedziczenie określonych cech przez wychowanie. Jest to to tylko prymitywna reakcja taraka na określone słowa w określonych kontekstach.
> RR nie wie czym jest człowieczeństwo, nie rozumie dlaczego mężczyzna łączy się z kobietą i nie wie, że posiadanie własnego potomstwa jest genetyczne uwarunkowana koniecznością.
Tu właśnie wychodzi tępa parafiańszczyzna maskowana snobowaniem się na znawcę teorii ewolucjonistycznych. Po to się pcha na lewicowe forum, że epatowanie mądrościami zwykłego klechy.
Na koniec odniosę się do kwestii łączenia ewolucjonizmu z programem socjalistów, za którym werbalnie pan tarak się opowiada:
"Jeśliby jednak rozumiał Pan socjalizm jako państwo rynkowe z silnym sektorem państwowym skupiającym służbę zdrowia, komunikację, szkolnictwo infrastrukturę i poprzez tę własność regulujące stosunki społeczne..."
Ewolucjonizmy różne mają imiona. Można je rozumieć też nie po darwinowsku lub słabo nawiązując do niego jako optowanie za stopniowymi, łagodnymi zmianami, w którym obiekt przemian przystosowuje się do zmian otoczenia. Chodzi tutaj o całe społeczeństwo, określone grupy czy instytucje. Takie koncepcje wykluczają zwykle projektowanie całościowe, dopuszczając tylko cząstkowe. Wiedza odgrywa w wyznaczaniu kierunku zmian jakąś, ograniczoną rolę. W przypadku ewolucjonizmu drugiego rodzaju - darwinizmu społecznego wybór określonych rozwiązań odbywa się podobnie, jak to się dzieje w naturze, o sukcesie decyduje konkurencja jednostek wewnątrz grupy lub pomiędzy innymi grupami. Ostatecznie kierunek zmian nadaje sukces najsilniejszych, swobodnie działających jednostek oraz ich władza. Wiedza nie rozstrzyga tutaj ostatecznie niczego.
Interwencjonizm państwowy może być łączony z ewolucjonizmem pierwszego rodzaju, jak to ma miejsce w przypadku socjaldemokracji, natomiast z darwinizmem społecznym jak dotąd tylko w faszyzmie. Państwowa gospodarka potrzebna jest tam do prowadzenia zbrojeń i agresywnej polityki militarnej. Jest to właśnie sprawa dość osobliwa, ponieważ pan tarak wspomina o celach typowo socjaldemokratycznych - państwowej służbie zdrowia, szkolnictwie, a także swoim zdecydowanym sprzeciwie wobec wojny, a jednocześnie propaguje on szczególną postać społecznego darwinizmu. Jest to zupełnie niespójna konstrukcja, ponieważ dla socjaldemokratów sztandarowe były wszelki hasła równouprawnienia ze względu na cechy naturalne. Jak przebiegałaby realizacja takiego socjaldemokratycznego programu na podbudowie ideologicznej p. taraka? Uwzględnianie doboru płciowego musiałoby prowadzić do zróżnicowania prawa do pracy względem płci i przyznawania jej głównie mężczyznom. Oni to głównie rywalizują i podlegają doborowi seksualnemu. Musiałoby to prowadzić w konsekwencji do takiego zróżnicowania również w innych dziedzinach. Jest to całkowicie sprzeczne z polityką socjaldemokratów. Natomiast właśnie jego postulaty spotkałyby się ze zrozumieniem z koncepcjami liberalno-konserwatywnymi. W komentarzach jakoś nie mogę sobie przypomnieć podawanie przekonywujących uzasadnień dla jego socjaldemokratycznych sympatii. Albo jest to więc groteskowa mieszanina słusznych i modnych idei, by wszystkich było dobrze, w gruncie rzeczy dziwadło bez większych wartości, albo po prostu kamuflaż dla przekonań liberalnych i konserwatywnych.
> Pisze pan RR:
"Jednym z najprostszym, lecz najsilniejszym i też najnowszym argumentem przeciwko ewolucjonizmowi, bo opierającym się na nowoczesnej nauce, jest ustalenie biologów-antropologów faktu, że ludzki gatunek osiągnął kres swoich genetycznych możliwości -"
*
Nawet gdyby tak było, to przecież nie przekreśla to dotychczasowego ewolucyjnego dorobku ludzkości, o czym była już mowa powyżej. Nie rozważamy przecież czym stanie się człowiek za tysiąc lat, ale czym jest dzisiaj i jakie skutki na życie społeczne ma jego genetyczny bagaż z jakim przychodzi na świat.
No właśnie tarak sam sobie w tym stwierdzeniu zaprzecza. Wcześniej bronił stosunków klasowych versus komunizmowi, ponieważ uważał je za konieczne do tego, by realizował się tradycyjny przekaz i zachowanie ewolucyjnego dorobku. Po moim poście, z którego wynika, że takie stosunki nie są potrzebne, żeby taki przekaz dalej zachodził, co jest możliwe dzięki wiedzy, wyodrębnianiu takiego materiału i jego dostępności, dalej wynika z jego wypowiedzi, że jest to konieczne. Tylko wtedy by tak było, gdyby istniały nieokryte przez naukę możliwości ludzkiego gatunku a przez to wybór na podstawie charakterystyki naukowej byłby niedostateczny. To oznaczałoby oczywiście bezwzględny nakaz naturalnych metod prokreacji w nadziei aż doczekamy się w następnym pokoleniu samych supermenów. Jednak ta alternatywa została wykluczone. Skoro wiemy, że za tysiąc lat ludzki gatunek nie może stać się niczym lepszym, to kwestia zachowania jego dorobku jest kwestią przechowania jego wzorców, wiedzy genetycznej, a nie warunków, które kiedyś tam przyczyniły się do jego wytworzenia (o ile w ogóle). Również w sposób naturalny mogą rodzić się mutanty. Pewne choroby genetyczne całkiem dobrze rozprzestrzeniają się drogą naturalnej prokreacji. Wiedząc, że nie może stać się kiedykolwiek w przyszłości niczym lepszym niż tym, kim jest obecnie, nie musimy uznawać już dzisiaj, że tylko naturalne metody zagwarantują zachowanie jego dorobku. Pomijając wątpliwości, czy faktycznie spełniają to zadanie, tarak nie wykazał żadnego powodu, że nie może tego realizować również sztuczna prokreacja. No chyba tylko wtedy, gdy wierzy, że warunki zewnętrzne wnoszą również coś więcej do cech potomstwa niż materiał genetyczny. Skoro nie według teorii Haeckla, najpewniej to sprawka bocianów.
O tym, że jego insynuacje względem moich poglądów na dziedziczenie są bezpodstawne świadczą m.in. moje poglądy na temat moralności, gdzie wyraźnie stwierdziłem, że postęp moralny w odniesieniu do samej ludzkiej jednostki nie występuje w odróżnieniu od jego tez o postępie moralnym.
Przyjąłem do wiadomości - nie zamierza Pan stworzyć homo sovieticusa i nie jest Pan ortodoksyjnym marksistą.
Nie wiadomo nawet czy w ogóle jest Pan marksistą.
Tych wszystkich cytowanych zdań Pan również nie napisał.
OK