Nareszcie jakieś sensowne działania!
Powodzenia!
.
tak właśnie,
nie ogólnikowo, ale przynajmniej kilka cyfr,
jak to jest na statystycznie i propagandowo "zielonej wyspie"
kompletnej ignorancji
dostaną od pracodawcy pod stołem, to co dorobią na czarno i to co sami ukradną z zakładu pracy. No i plus to co dostaną z socjalu.
gdyby nie TY, to można by pomyśleć, ze w naszym "raju"same nieudaczne osobniki,co to ino narzekają, pławiąc sie w dobrobycie wypracowanym w pocie czoła przez wypruwających sobie żyły z wypielęgnowanych pazernych łapek biednych dobroczyńców jaśnie pracodawców,altruistów.... Fakt..ci nieudacznicy bezrobotni i nisko opłacani wyrobnicy, są sami sobie winni, bo juz dawno powinni wziąć sprawy w swoje szorstkie,stwardniałe bezczynnością łapy i odebrać złodziejom to co ukradli, często w majestacie "nowego "prawa.
Że nie jest antyrobotniczy:
"Z drugiej strony, należałoby doliczyć to co ci "biedni pracujący"
dostaną od pracodawcy pod stołem, to co dorobią na czarno i to co sami ukradną z zakładu pracy. No i plus to co dostaną z socjalu. "
Zaiste, traktowanie pracowników jak bandy potencjalnych oszustów i złodziei świadczy o jego przyjaznych uczuciach wobec nas.
Po raz kolejny pokazujesz, po której stronie jesteś.
Niezależnie od poglądów, na fakty nie należy zamykać oczu. Mniejsze lub większe złodziejstwo w zakładach pracy jest u nas rzeczą powszechną, tak było w Polsce Ludowej i tak jest nadal. Co nie przymocowane to znika (-:
Z drugiej strony, mam wrażenie że niektórzy "obrońcy robotników" naczytali się dziewiętnastowiecznych klasyków literatury pięknej i wyobrażają sobie ludzi pracy jako takie doprowadzone do półzwierzęcego stanu nieszczęsne stworzenia, harujące za miskę zupy. Napisałem "wyobrażają", bo styczność z nimi mają rzadko, a jeżeli już to powierzchowną.
A tymczasem współcześni ludzie pracy (dobra, niech będzie robotnicy) to ludzie, którym powodzi się, biorąc pod uwagę standardy np. przedwojenne, bardzo dobrze. I ich problemem nie jest "jak zdobyć parę kartofli na obiad dla dzieci" tylko "czy uda się wyjechać na wakacje do Turcji, czy też trzeba się będzie ograniczyć do wypadu do Władysławowa". Czy zmienimy samochód w tym czy dopiero w przyszłym roku. Itp. itd.
Bez zrozumienia tej fundamentalnej różnicy między robotnikiem współczesnym i tym sprzed stu lat niemała część aktywności lewicowej przekształca się, niestety, w groteskę.
interesuje nie praca średnia, tylko własna.
chyba cię "mordko ty moja ", "gwiazdo zaradna" pokocham,bo przywracasz mi wiarę w niezmienność Twoich na argumentów bez względu na okoliczności, czyli nieustający festiwal odwracania "kotka ogonkiem" który trwa od "wieków" i nigdy ( chyba?) sie nie skończy... p.s. jeśli kiedyś wezmiesz urlop, to chętnie Cię zastąpię mistrzu nietolerancji innych opcji i dozgonny (?) propagatorze krwiożerczej prawicowości, bo Jesteś przewidywalny....
Podsumowałeś pracowników na podstawie zjawiska, które na pewno nie jest istota statusu pracownika najemnego a zjawiskiem pobocznym, tak jak to zrobiłeś w przypadku całej branży górników oskarżonych o życie na koszt społeczeństwa na podstawie tego że jest w budżecie dotacja np. na likwidację starych kopalń i utrzymanie i rekultywację kopalń piasku i kruszyw z których robiono np. drogi, beton itd. (tak, tak dowiedziałem się, że gminy dostają takie pieniądze z budżetu na utrzymanie lub rekultywację takich wyrobisk, a te podlegaja pod branżę wydobywczą)
tamtym razem wyszedłeś na manipulatora, tym razem pokazałeś że jesteś po stronie "biednych okradanych "pracodawców"".
Tylko po ostatniej wpadce nikt ci nie uwierzy. A ja ze swojej strony zapewniam, że cię przypilnuję i wypunktuję twoje oszczerstwa i manipulacje na tym forum.
Nie idź tą drogą ja powiedział twój guru Alek, albo nie pisz tu więcej.
A ten roszczeniowiec, znowu jęczy, że ktoś chce się zajmować losem ludzi, na których pracy on sam pasożytuje, a nie nim samym...
Można jeździć sobie na formułach propagandowych poprawności politycznej właścicieli mediów w Polsce (mediów obcych, owszem, jak już prawie wszystko w Polsce), ale debilizmem umysłowo-ideologicznym trudno o rząd dusz !
Oto losowo dobrane niektóre fakty o raju polskiego turbo kapitalizmu:
Od 1989 r. Polacy emigrują masowo z Polski i będą dalej to robili ... po meksykańskiej jest to największa emigracja w czasie "pokoju" ...
A ci , którzy zostają w kraju harują, dla owszem obcej akumulacji, 2150 godz rocznie przeciętnie, konkurując w tym wyścigu z .. meksykanami !
Cała polska manufaktura to wielkie maquilladoras, tak, na obraz i podobieństwo... meksykańskich !
W Polsce nie mniej niż 65% pracujących Polaków dostaje do rąk coś ok. 1500 zł na miesiąc ... to jest najczęściej występująca płaca, (którą mają dopiero obliczyć MS ...)
60% Polaków nie wyjeżdża na żadne wakacje, a kolejnych 30% spędza je na własnym podwórku (albo babci) ...
Nie mniej niż 60% Polaków nie ma ŻADNYCH oszczędności, a 85% ledwo wiąże koniec z końcem ...
Umiarkowane obliczenia oceniają, iż nie mniej niż 40% żyje na pograniczu ubóstwa, a dalsze 20% w skrajnym ubóstwie - w tym aż 30% dzieci jesy niedożywionych, jak w krajach "trzeciego świata" - reszta pracujących żyje przeciętnie jako working poor clas, dzięki czemu 10% "rodaków" zagarnia więcej niż 50% dochodów współziomków ....
Klasa średnia w Polsce? ... pośmiewisko neoliberałów !... nie więcej niż 300 tys. zarabiających osiąga dochodów ok. 50 tys. zł rocznie !
Szumna motoryzacja: Średni wiek samochodów, którymi jeżdżą Polacy to 15 lat ... czyli, złom !
Już dwa miliony zadłużonych Polaków jest niewypłacalnych wobec lichwy bankowej nie polskich banków, bo takowych w Polsce praktycznie nie ma, lecz wobec finansistów z Niemiec czy Austrii (ironia losu?)...
ITD.... ITP (nie miejsce tu na rozprawę.... dane i wiarygodne opracowania nt. kondycji społecznej i ekonomicznej Polaków i polskiego społeczeństwa nie brak... trzeba tylko zdejmować żółte okulary)...
Deprywacja społeczna i majątkowa Polaków jest FAKTEM niezaprzeczalnym, można zrozumieć psycho-społeczny wstyd, który u wielu przynosi przyznania się do tego i wybór ucieczki w samo kultywowaniu zniewolonego umysłu, ale to nie zmienia tego faktu...
A ten "stan materii" osiągnięto zaledwie 20 lat po ..., droga świetlanego liberalizmu wciąż ta sama... STAN WEGETACJI dopiero przed większością Polaków i Polską ...
>Red spider
Jeżeli uważasz, że fakt wydawania rok w rok 500 milionów na dofinansowanie działalności gospodarczej branży wydobywczej (bo do tego się owe dotacje sprowadzają) to nieistotny szczegół, to może (co zresztą bym poparł) zrezygnować z tych dotacji i obciążyć kosztami pracowników sektora wydobywczego? Np. obniżając im o te 500 mln rocznie fundusz płac. Oczywiście nadal pozostałby dług z lat poprzednich, więc należałoby jego spłatę jakoś rozłożyć. Krwiożerczy nie jestem, więc co powiedziałbyś na 20 lat i odsetki ustawowe?
>bamboszu
Słodziutki jesteś, ale oświadczyn nie przyjmę - jestem już zajęty i, jakby to rzec, inną płcią. Swoje wyznania miłosne spróbuj skierować do kogoś innego, może nikyty będzie zainteresowany?
RCA:
"Szumna motoryzacja: Średni wiek samochodów, którymi jeżdżą Polacy to 15 lat ... czyli, złom !"
Nasz największy uczony, czyli West, wygłosił tu łaskawie opinię, że Polacy jeżdżą co najwyżej kilkuletnimi autami, bo takie widział na ulicy. Był łaskaw uznać też, że kwota 75 000 zł na samochód leży w zasięgu przeciętnego Polaka.
Oszukujesz nas, RCA! ;-)))
Jeszcze można zostać niszowym działaczem związkowym i załatwić sobie wóz na ulgowych warunkach.
West, masz urlop, czy elastyczny czas żerowania, że pozwalasz sobie na nieróbstwo o tej porze? Ech, nie wiem kiedy Ty w końcu zamierzasz spłacić społeczeństwu ten kredyt...
W Polsce rocznie prywatnie rejestruje się mniej niż 150 000 aut osobowych, czyli max. 1.5 miliona aut w ciągu 10 lat, co teoretycznie daje jeden samochód na 10 osób pracujących, ale uwzględniając znany Tobie fakt, że samochód ludzie zmieniają raz na 5 lat, to temat dotyczy co 20 pracującego. Mało tych "niszowych działaczy", oj, mało...
West idź się powieś i nie brnij w to gówno dalej bo juz się wystarczająco skompromitowałeś.
Uczepiłeś sie tych 500 mln i podpinasz pod to wszystko bez żadnego związku, a jak ci się pokazuje twarde fakty to pierdolisz jakies farmazony o spłacie na procent czegoś przez górników chociaż górników to ni chuja nie dotyczy.
niż w Czechach, Kuwejcie czy Grecji, nie mówiąc o takich "zacofanych" krajach jak Korea Południowa czy Izrael.
Szwedzi czy Niemcy mają niewiele więcej niż my.
Ich w ogóle mało co dotyczy. Przecież to nie oni płacili tylko im (albo za nich) płacono :-)
70% mieszkańców na rowerach musi popylać. Nic dziwnego, że w Holandii bida aż piszczy i Holendrzy masowo przyjeżdżają do Polski szukać roboty.
Inna sprawa, że zapewne są wykorzystywane bardziej rozsądnie niż w polskiej wersji obrządku katolickiego - nie wożą rodziny pod kościół na sąsiednią ulicę, żeby wszyscy sąsiedzi mogli zobaczyć.
To tu Cię boli, West, gdyby się tylko nie czepiać wieku tych samochodów, to mógłbyś dowodzić, że jesteśmy bogatsi od Szwedów, Koreańczyków i Kuwejtczyków razem wziętych, bo wagenów mamy więcej. Przypadkiem zapomniałbyś oczywiście dodać, że to wszystko ze szrotu, bo ile jest nowych, to już Ci wcześniej pisałem.
Ale zważywszy na naszą historię - nie mamy się czego wstydzić. 2/3 zamożności Włoch (wg PKB per capita) to nie jest zły wynik.
Wręcz wspaniały, jeśli taki efekt udaje się uzyskać głównie dzięki "wentylacji zwłok", jak byłeś łaskaw określić tutejszą gospodarkę.
Tylko nie wiem czy to mądre podawać wyniki w postaci PKB per capita pod nowiną, która mówi o nieżyciowości pomiaru zamożności społeczeństwa za pomocą płacy średniej. Dla Ciebie to jednak typowe...
A twoje koleżanki z SLD: Blida i Alexis to nie robiły przekrętów na węglu na koszt społeczeństwa.
A twoi koledzy, zawodowi dyrektorzy z PZPR a potem SLD to nie zyli na nasz koszt. A ty sam to przypadkiem jakims urzedasem nie jesteś albo politykiem z zawodu?
Ujawnij się, zobaczymy ktoś ty taki.
Na tym forum większość wie że nazywam się Jarosław Niemiec, czym się zajmuję i gdzie pracuję. A ty bohaterze? A nicka mam takiego bo jestem czerwony, lubię pająki i znak buntownika (666) sobie dopisałem.
A obiektywne mierniki rozwoju społeczno-gospodarczego można oczywiście ignorować, tylko nie należy się potem dziwić że lewicowy przekaz polityczny trafia w próżnię...co starałem się w tym wątku pokazać, ale widocznie nie mam talentu pedagogicznego :-)
A to że niektóre osoby z SLD i okolic powinny były w swoim czasie pójść za kratki (niekoniecznie te które wymieniłeś) - to ja się zgadzam. Choć zawodowych dyrektorów bym się nie czepiał - zawsze to lepsze niż dyrektorzy-amatorzy.
A tak na marginesie, West. Czy wiesz, że w samym 2011 roku zarejestrowano 275 tysięcy nowych samochodów osobowych? Z tego ponad 142 tysiące zarejestrowały firmy (nie licząc tych "z kratką", bo one w statystykach traktowane są jako ciężarowe). W tym jest np. rocznie po ok. 250 pojazdów marki Porsche, po 140 marki Jaguar, czy po kilka Ferrari.
Wyznaczając średnią cenę auta na 50 tysięcy złotych daje nam to "zator" o wysokości ponad 7 miliardów złotych rocznie. Wiesz jaka to bariera zwłaszcza dla rozwoju małej przedsiębiorczości?
Z ciekawostek znalazłem też niektóre "z kratką" np. BMW M5 , 42 Imprezy, ok. 250 Audi A6, 2 A8, lekko licząc po 2500 Mercedesów rocznie. Tu, jak widać też ma miejsce marnotrawne przejadanie kapitału, gdy dla gospodarki każdy grosz się liczy!
Geniusz, geniusz ... ale ja chciałem fachowca!
tylko rejestrowane na firmę ze względów podatkowych.
Niech jedzą samochody!
W Holandii auta zabunkrowane, na ulicach wszechobecna biedota na rowerach ...
Mało samochodów - źle, dużo - też źle...:-)
należy szukać przy pomocy psychoanalizy. Te strzeliste wieże wydobywcze, te kominy...
życia całego społeczeństwa?
Jak sam słusznie stwierdziłeś, weście, większość Polaków stosuje zasadę zastaw się, a pokaż na niedzielnej mszy samochodem.
Napisz może ile benzyny do swojej limuzyny może kupić za przeciętną pensję Polak, a ile jego przeciętny odpowiednik w Niemczech, Francji, czy Włoszech.
Albo przynajmniej ile musi pracować przeciętnie zarabiający obywatel wybranych krajów UE, by zakupić np. Opla Astrę. Wyniki powinny dać Ci do myślenia.
w Holandii bieda, bo nie stac ich, zeby na msze dobrem luksusowym jezdzic tylko rowerkiem musza, jak wynika ze sprzecznych ze soba komentarzy westa.
Straszne glupoty piszesz, west.
Pewnie, ze prywatne, Weście. Trudno mi bowiem wyobrazić sobie, by ktoś autem o mocy 550 KM dowoził kartofle na targ. Informacje, które podałem, wskazują jednak, że nowymi samochodami jeżdżą nie tacy znów przeciętni ludzie. O tym, że to oszuści ukrywający swoje dochody, to ja wiem. Z moich prywatnych obserwacji wynika, że nawet prywatny papier toaletowy jest "rejestrowany na firmę". Tu jest szerokie pole do niezbędnych cięć. Po takim zabiegu rentowność firm by się z marszu poprawiła, ale lepiej przecież dokonywać malwersacji i znęcać się nad pracownikami, aby "działalność była opłacalna"...
West:
"Misiu, nie "głównie" a "mimo"
A obiektywne mierniki rozwoju społeczno-gospodarczego można oczywiście ignorować, tylko nie należy się potem dziwić że lewicowy przekaz polityczny trafia w próżnię...co starałem się w tym wątku pokazać, ale widocznie nie mam talentu pedagogicznego :-)"
Oj, tak. Tobie jak się poda "obiektywny miernik", cytuję RCA:
"W Polsce nie mniej niż 65% pracujących Polaków dostaje do rąk coś ok. 1500 zł na miesiąc ... to jest najczęściej występująca płaca, (którą mają dopiero obliczyć MS ...)
60% Polaków nie wyjeżdża na żadne wakacje, a kolejnych 30% spędza je na własnym podwórku (albo babci) ...
Nie mniej niż 60% Polaków nie ma ŻADNYCH oszczędności, a 85% ledwo wiąże koniec z końcem ...
Umiarkowane obliczenia oceniają, iż nie mniej niż 40% żyje na pograniczu ubóstwa, a dalsze 20% w skrajnym ubóstwie [..]"
... to Ty pieprzysz, że wszyscy kradną w pracy, wobec tego ich największym problemem jest wybór miejsca wypoczynku pomiędzy Turcją a Władysławowem.
Te Twoje "obiektywne mierniki" to miesięczne PKB per capita wynoszące ok. 1150 dolarów na osobę, czyli mniej więcej tyle, ile zdaniem GUS, wynosi średnia płaca. Jakieś wnioski?
Głupot w rodzaju stwierdzeń, że majątek popeerelowski kapitaliści kupowali dla fantazji, jak jakieś osobliwości na targu staroci, komentować nawet nie warto. Sam najlepiej dowodzisz jakie masz pojęcie o temacie.
Okradaja zlodziej Popieram
Nawet nie wiem od czego zacząć sprostowania Twoich postów...może od tego, że miesięczne PKB per capita w Polsce wynosi, wg parytetu siły nabywczej, prawie 1700 USD, a nie żadne 1150?
Ale to tak na marginesie. Dane można podawać różne (byle prawdziwe) i o nich dyskutować. Nie warto jednak tracić z oczu w polemicznym dosyć oczywistych wniosków, jakie z tych czy innych danych wynikają. Na przykład takich, że skoro ludzie kupują samochody w takich ilościach, że przypada już jeden na dwóch mieszkańców naszego kraju, to widocznie 1) uznali że warto (czyli zaspokoili już inne swoje nie cierpiące zwłoki potrzeby) 2) stać ich na to 3) stać ich na ponoszenie niebagatelnych kosztów eksploatacji (choćby w ograniczonym zakresie) tych pojazdów.
Warto również zastanowić się (nie zawsze w takiej dyskusji da się to oczywiście rozstrzygnąć) jakie występują korelacje między danymi i z jakimi związkami przyczynowo-skutkowymi się wiążą. Na przykład domyślam się (aczkolwiek jeżeli się mylę to proszę mnie poprawić) iż RCA domniemywa iż 60% Polaków nie ma żadnych oszczędności dlatego, że nie ma z czego odłożyć. Tymczasem równocześnie jedna trzecia Polaków Polaków pali papierosy, a trzy czwarte pije alkohol. Jak dla mnie oznacza to, że brak oszczędności wynika nie z braku możliwości ich stworzenia, tylko z odmiennych preferencji w wydawaniu pieniędzy.Nie tak?
Nachapią się socjalu, nakradną długopisów, a później samochody na raty kupują, żeby do kościoła jechać.
A Ty się nie cieszysz?
Właśnie, sprostowania, West.
1. Nie podawałem PKB z "parapetem", bo też i średnia płaca nie jest z nim podawana, więc co Ty tu poprawiasz?
2. Samochody:
a) średni wiek samochodu w Polsce to 15 lat i systematycznie wzrasta. Auto w tym wieku można kupić już za cenę wynoszącą równowartość płacy minimalnej netto;
b) praktycznie _połowę_ nowych samochodów kupują firmy, nie przeciętni ludzie;
c) ludzie zamożniejsi posiadają często więcej niż jeden samochód;
d) potrzeba posiadania samochodu (np. dojazdy do pracy) wynika często z zapaści w jakiej znajduje się komunikacja zbiorowa;
e) koszt takiego transportu, jeśli porusza się nim komplet pasażerów, może wynosić nawet mniej niż połowę ceny biletu miesięcznego;
f) nie wszyscy ludzie są rozsądni/posiadają odpowiednią wiedzę w temacie własnych potrzeb - dotyczy to przede wszystkim właściwego, zdrowego odżywiania;
3. Papierosy:
a) jest to bardzo silny nałóg, który można zaspokajać również kosztem ważniejszych potrzeb, więc to nijak się ma do "oszczędzania lub innych preferencji";
b) w środowiskach pracowników najemnych z jakimi miałem do czynienia powszechne jest palenie papierosów własnej produkcji. 500 g tytoniu kosztuje ok. 130 zł, a w przypadku tytoniu "niewiadomego pochodzenia" cena może spaść nawet do 50 zł. 1000 gilz to wydatek 15 zł. Zakładając, że waga papierosa z filtrem to 1g, można przyjąć, że 0.5 kg tytoniu wystarczy na 30 paczek papierosów, czyli powiedzmy na miesiąc ok. 60-140 zł z pewnością można zaoszczędzić. Sęk w tym, że tyle to się zwykle traci przy swobodniejszym gospodarowaniu wydatkami na najważniejsze potrzeby;
c) aktualnie dość popularne są tzw. elektroniczne papierosy. Ich koszt jest wprawdzie stosunkowo wysoki, ale i tak są opłacalniejsze, niż klasyczne ze sklepu. Przykładowo jedna flaszeczka (10 ml) płynu kosztuje 15-20 złotych, licząc 1/tydzień, to razem ok. 80 zł na miesiąc, ale przyrządzając samemu z tzw. bazy i aromatu (koszt max. 50 zł za 100 ml), to już tylko 5-6 zł tygodniowo, a w przypadku odpowiednika papierosów typu light, czy super light to tylko połowa tej kwoty. Koszty zawyża oczywiście konieczność wymiany baterii i atomizerów, ale będzie to wydatek ok. 10-20 zł miesięcznie.
4. Z alkoholem jest natomiast ten problem, że nawet kogoś, kto wypija 1-2 piwa tygodniowo uważa się za spożywającego. A jakie to w tym wypadku oszczędności? Zresztą i tutaj kwitną kombinacje, jak w przypadku papierosów. Poczytaj, popytaj, może się czegoś dowiesz.
Podsumowując, być może i na tych używkach można zaoszczędzić, ale nie są to kwoty, które można trwale odłożyć. A ta Twoja sugestia, że plebs przepija i przepala swoje oszczędności jest zwyczajnie obrzydliwa...
West:
"ja się bardzo cieszę że robotników w Polsce stać na samochody. A Ty się nie cieszysz? "
Jeśli stać przy takich płacach, to może to oznaczać dodatkowe zagrożenia na drodze związane ze stanem tych pojazdów.
niezbicie dowodzą, że west ma rację.
Tego Kulczyka wypozyczać ludziom? żeby im też mogło sie z Kulczykiem średnio powodzić świetnie?
do dziś "chodzą obrazy"... tam tak mówią - "Obraz chodzi" i se go adorują.... a nie móglby "Kulczyk chodzić"?
posądziłeś mnie ( nie słusznie) o jakieś ..tfu !!! zboczenie gdy hipotetycznie i warunkowo dopuściłam się prawie wyznania uczuć. Celowo nie określałam swojej płci na blogach, bo Twoi ulubieńcy ideowi są męskimi szowinistami ( w większości)i czuli się w obowiązku
odsyłać mnie do "garów" albo "pod latarnię" .Nie bój się ,jestem starą babą, nic nie grozi z mojej strony a "nick" przyjęłam po moim ulubionym kocie,który przebywa już w krainie wiecznych łowów ....a tak do rzeczy, to "gusowskie"
liczenie dóbr i dzielenie ich (statystycznie) przez liczbę obywateli,to nic tylko śmiech i zgrzytanie zębów. Jeśli nieuczciwy przedsiębiorca,okrada fiskusa,to okrada mnie.jeśli nie płaci należnego podatku od 10 ciu luksusowych samochodów kupionych dla zony,dzieci,kochanki i szwagra,a sam jezdzi prywatnie pozostałymi,to wcale nie znaczy, ze moja stopa życiowa się podwyższyła,a wręcz przeciwnie drastycznie obniżyła... Przywoływanie PRL ,jako niesprawiedliwego społecznie Państwa, nie ma żadnego uzasadnienia w faktach. Nawet bardzo liczna grupa dyrektorów,ministrów,na wysokich stanowiskach, nie miała poborów tysiąc krotnie wyższych od przeciętnego Kowalskiego. Mit o konieczności wynagradzania w milionowych kwotach tzw.menadżerów ,którzy podobno są niezastąpieni, to nic innego ,jak cwaniactwo i kolesiostwo. Menadżer bez pracowników niczego nie wypracuje,a te "stanowiska" to synekury dla "pociotków styropianowych".Bez tej "elyty" bez umiaru okradającej Państwo Polska była by naprawdę zamożnym krajem.
>Sumienie
Nie mam podstaw by sądzić, by przy zbliżonej do Szwecji, Holandii czy Niemiec liczbie samochodów w przeliczeniu na 1000 mieszkańców struktura parku pojazdów w naszym kraju jakoś radykalnie odbiegała od struktury w wymienionych państwach. Zatem jeśli nasi robotnicy nie jeżdżą osobówkami, to ich niemieccy koledzy też?
BTW Robura nie produkuje się od dwudziestu lat.
>Miś
ad. 1. Żeby porównywać dane do trzeba je sprowadzić do wspólnego mianownika, co też zrobiłem.
ad. 2 i 3. Nie jestem socjalistą/komunistą, żeby uzurpować sobie prawo decydowania za ludzi na co mają wydawać pieniądze - na samochody, papierosy czy np. na na tworzenie oszczędności. Warto jednak zauważyć, że np. 3000 rocznie (250 miesięcznie) to w skali 5 lat połowa nowego niedrogiego samochodu.
...a co z drugą połową? jeśli wezmie nieszczęśnik Lichwiarski kredyt w jakimkolwiek banku,to za 5 lat i tak się (ten nowy złom z założenia ) rozpadnie. Chyba Ci wiadomo,ze zmowa producentów jest faktem i żaden sprzęt nie ma prawa "nie zepsuć sie " po okresie gwarancji.Stary sprzęt, ten produkowany 20,a nawet 30 lat temu, nadaje się do reanimacji,bo nie "scalano " wrażliwych podzespołów "żywicami". Po za tym,to człowiekowi pracującemu,najczęściej ten "luksusowy 15 letni samochód " jest potrzebny dzisiaj,a nie za 10 lat.. Może z 5 lat by poczekał na to swoje auto,ale może być już w sytuacji bezrobotnego(bo bez auta nie może "wciskać" reklam,niepotrzebnych gadżetów i nie chcianych przez mających pieniądze "nie markowych" produktów) A może TY dodasz mu jak Św.Mikołaj tą resztę? West stoisz na straconej pozycji. Żadne rozsądne argumenty nie obronią teorii, ze jest dobrze,tylko ludzie tego nie widzą,albo tylko nie chcą widzieć.Jeśli postępująca ,ale ukryta inflacja jest wizytówką tej "zielonej wyspy szczęśliwości ogólnej,to ja wolę stały ląd.
mainstreamowe, a nie np. na PPP.
A dlaczego uważasz kredyty w bankach za lichwiarskie?
1. Co Ty, West, wypisujesz? Wartość rzeczywistej płacy średniej chcesz porównywać z wartością teoretyczną PKB PPP i to nazywasz wspólnym mianownikiem? Ja nie porównuję Polski z Kuwejtem, więc mi podpieranie się o "parapet" nie jest do niczego potrzebne.
2. Jakie 250 miesięcznie?! Wyjaśnię Ci, jak to działa. Dziś mam większy wydatek, więc wydaję "oszczędności", bo muszę, a już jutro kombinuję jak przeżyć "do pierwszego". Na tym, czy owym oszczędzę i jakoś to leci. To samo dotyczy rozrywek, zaszalało się, to trzeba "zacisnąć pasa".
1. To wartość "rzeczywista" płacy średniej wynosi w Polsce 1150 USD? To ciekawe, bo ja np., jak większość z nas, dostaję swoją pensję w złotówkach, inne dochody również mam w tej walucie. A kupuję zwykle za złotówki, czasem euro, rzadko za dolary. Różnie.
2. To może teraz ja Ci wyjaśnię jak to działa naprawdę. Rzeczywiście niektórzy tak robią jak piszesz - tzn. wydają oszczędności - bo muszą :-))) - a inni nie. Dlatego ci drudzy, przy porównywalnych dochodach, mają na samochody i takie tam, a tym pierwszym brakuje do pierwszego.
1. West, jeśli polski PKB jest wytwarzany i liczony (pierwotnie) w dolarach, to ja oczywiście również zarabiam w dolarach :-)
Ewentualnie może wskażesz mi kantor, gdzie wymienię sobie złotówkową "płacę średnią" po kursie uwzględniającym PPP :-)
2. Do nieprzewidzianych wydatków, o których pisałem należy np. wymiana zaworu w ubikacji, leki na grypę, mandat, naprawa komputera. Przy czym, nie jest wcale tak, że jeśli takich wydatków nie ma, to człowiekowi pozostają jakieś wolne kwoty. Nie, z reguły wybiera tylko między rzeczami ważnymi, a ważniejszymi w danej chwili.
Jeśli miałby regularnie oszczędzać jakieś istotniejsze kwoty, to musiałby jednocześnie, tak jak u "dziewiętnastowiecznych klasyków literatury pięknej" chodzić bez butów.
I jeszcze jedno, istotną potrzebą ludzką, są kontakty z innymi ludźmi, prywatne. I tak się składa, że w tym kraju, czego tak się upierdliwie czepiłeś, panuje tradycja wspólnego biesiadowania od czasu do czasu. Zamiennie z kinem, koncertem, czy książką, których najwidoczniej też im odmawiasz.
Nie wiem tylko na jakiej w ogóle podstawie taki osobnik jak Ty, usiłuje komuś narzucać purytański styl życia...
1. PKB nie jest wytwarzany w dolarach czy w złotówkach, tylko w postaci dóbr i usług. A już wyceniać go możesz w czym chcesz. Notabene, nie trzeba nic wymieniać w kantorze, żeby nabyć w naszym kraju jakiekolwiek dobra i usługi.
2. Co do drugiej kwestii, szczerze mówiąc, uważam że ważniejszej w kontekście tej dyskusji niż metody pomiaru PKB:
"Do nieprzewidzianych wydatków, o których pisałem należy np. wymiana zaworu w ubikacji, leki na grypę, mandat, naprawa komputera."
Nie są to wydatki nieprzewidziane, tylko wydatki, które zdarzają się nieregularnie. Czy Ciebie zaskakuje, że czasem trzeba naprawić kran w kuchni, wymienić baterie w pilocie, kupić nowe buty?
"nie jest wcale tak, że jeśli takich wydatków nie ma, to człowiekowi pozostają jakieś wolne kwoty. Nie, z reguły wybiera tylko między rzeczami ważnymi, a ważniejszymi w danej chwili."
No niektórym zostają, innym nie zostają. Przy tych samych dochodach. Kwestia gospodarowania pieniędzmi. Podejrzewasz że te wszystkie fabie i pandy na naszych ulicach to zakupy warszawskich milionerów?
"Jeśli miałby regularnie oszczędzać jakieś istotniejsze kwoty, to musiałby jednocześnie, tak jak u "dziewiętnastowiecznych klasyków literatury pięknej" chodzić bez butów."
Jak wyżej.
"I jeszcze jedno, istotną potrzebą ludzką, są kontakty z innymi ludźmi, prywatne. I tak się składa, że w tym kraju, czego tak się upierdliwie czepiłeś, panuje tradycja wspólnego biesiadowania od czasu do czasu. Zamiennie z kinem, koncertem, czy książką, których najwidoczniej też im odmawiasz."
Hmmm...ile Twoim zdaniem kosztuje takie "biesiadowanie", że rozwala komuś budżet domowy? Może taka osoba powinna się zwrócić do poradni uzależnień? I dlaczego miałbym komuś odmawiać książki? Książki w tym kraju są tanie, chyba że ktoś koniecznie musi mieć najnowszy bestseller o życiu erotycznym pani Rabczewskiej.
"Nie wiem tylko na jakiej w ogóle podstawie taki osobnik jak Ty, usiłuje komuś narzucać purytański styl życia..."
Ja, jak już wyżej pisałem, nikomu nic nie narzucam, w przeciwieństwie do takich osób jak Ty, które chcą przerzucać na współobywateli koszty czyichś prywatnych przyjemności i rozrywek i jeszcze obarczać ich za to moralną odpowiedzialnością.
1. Dla mnie jednak jest dość istotne, że rozmawiam z człowiekiem, który bez przeszkód porównuje wartość rzeczywistą ze wskaźnikiem porównawczym. Coś podobnego świadczy nie najlepiej, już nie o wiedzy, ale o inteligencji. I/lub intencjach.
2. Gówno Cię obchodzi, czy ktoś chce czytać książki o Rabczewskiej, Siddharcie, czy Zdzisławie Marchwickim. Kontekst tutaj jest taki, czy ludzi przy takich zarobkach stać na równoprawny dostęp do kultury i rozrywki, jaka by ona nie była. Uwagi o Dodzie zachowaj na czas dyskusji o tym, jak kapitalizm dewastuje kulturę popularną.
Biesiadowanie kosztuje tyle, ile __bestseller__, jednodniowa wycieczka w góry, do lunaparku, albo zestaw znaczków pocztowych. Istotą tutaj jest to, że ludzie często nie mają funduszy na takie zwyczajne życie, a Ty jeszcze o oszczędzaniu bredzisz, bezczelnie pouczając, że jak zrezygnują z kawałka takiego życia, to za 5 lat kupią sobie pół ćwierci samochodu.
West:
"Ja, jak już wyżej pisałem, nikomu nic nie narzucam, w przeciwieństwie do takich osób jak Ty, które chcą przerzucać na współobywateli koszty czyichś prywatnych przyjemności i rozrywek i jeszcze obarczać ich za to moralną odpowiedzialnością."
Nie rozmawiamy teraz o Tobie i pasożytniczych praktykach, jakich się dopuszczasz, tylko o ludziach, którzy mimo, że uczciwie całe życie pracują, to nie stać ich na minimum normalnego życia. Z powodu wysokości tych nędznych zapomóg, szumnie nazywanych pensjami, a nie własnej nieudolności, czy słabości, jak bezwstydnie tutaj ośmielasz się twierdzić.
Nowych Fiatów Panda w latach 2007-2012 prywatnie zarejestrowano w tym kraju 22 664 sztuki. Zatem średnio po ok. 0.0006 samochodu na osobę. Fabii 34 070, czyli 0.0009/osobę.
1. Polska średnia pensja w dolarach - wartością rzeczywistą? Chyba za dużo "biesiadowałeś".
2. Tak, stać. Co za problem. Spróbuj może, to będziesz wiedział.
3. Widocznie pracowali uczciwie, tyle że kiepsko, i kiepsko gospodarowali tym co zarobili. Albo za dużo słuchali zawodowych "obrońców biednych" na etatach u kapitalisty.
Widocznie rejestrują więcej używanych - na to jeszcze łatwiej odłożyć :-)
Siddharthę, jak łatwo można sprawdzić, można bez problemu kupić za 10-15 zł. A przecież są jeszcze biblioteki publiczne.
1. Może być i w rublach, to jest szczegół, bo PKB jest przeliczany ze złotówek na dolary po aktualnym kursie wymiany, da się ten zabieg odwrócić.
Natomiast absolutną brednią jest zestawienie jakiejkolwiek realnej kwoty, tutaj płacy średniej, z PKB _ważonym_parytetem_siły_nabywczej_ (PKB PPP), jakiego Ty się dopuściłeś. To tak jak porównywanie 50 j. z 75 % :-)))
2. Zapewne tylko wtedy, jak Ty "przeliczysz" w/g swojego parapetu, i z 1500 zł(najpopularniejsza pensja) zrobisz ze 2700 zł.
3. Nie, dobrze pracowali, tylko to jest taka dziadowska gospodarka, na której działają nieudaczni przedsiębiorcy.
4. Nie obchodzi mnie odkładanie na samochód, co to w ogóle ma do rzeczy?
5. Kupić Siddhartę? Za 10-15 zł? :-)))
Biblioteki publiczne? Fakt, jeszcze są, ale księgozbiory w nich coraz mniej aktualne...
tak, masz rację 95% Polskiego społeczeństwa, to kiepscy i "niekumaci" robole,co to dostają za prace tyle ile im się za (kiepsko wykonywaną) należy.. i basta te 5%, to oczywiście orły intelektu,mądrości wszelakiej pełne,litościwe ponad miarę i bardzo ,bardzo wydajne w wysoko notowanej pracy (na najwyższym poziomie twórczym)...ale rzeczywistość jest niestety inna ... te 5% ,to w znakomitej większości banda bezwzględnych cwaniaków, którzy w wyniku transformacji jak w zmąconym nagle stawie nieczystości, wypłynęli na wierzch,bez żenady zawłaszczając społeczną własność. Te 95 %, po prostu w większości nie potrafiło okradać ,oszukiwać,zastraszać,korumpować,nie dlatego, że nie umieli, ale dlatego,ze to było by nieprzyzwoite... I na tej "przyzwoitości" żerują Twoi idole, których aspołeczne teorie głosisz, chyba (nie bez interesownie) na lewicowych blogach... Bo występujesz pod innymi "nickami" prawda?? West..
ad. 1. Spojrzałem na wcześniejsze posty, od których zaczęliśmy, i tak - masz rację w tej konkretnej sprawie.
ad. 2. To zależy jak ktoś realizuje "potrzeby kulturalne". W każdym razie na książki, na kino czy teatr od czasu do czasu itp. starczy. Zwłaszcza że masa imprez jest darmowych.
ad. 3. Rozumiem że krytykujesz z pozycji "udacznego przedsiębiorcy"? Jeżeli tak, to nie widzę powodów do zmartwień - opanujesz rynek i podniesiesz wszystkim płace do poziomu, pozwalającego na "godne życie".
ad. 4. To ma do rzeczy, że forsujesz tu uparcie tezę że "ludzi nie stać na samochody". No więc już dwa razy chyba pokazywałem Ci na liczbach, że to nieprawda. Mam pokazać trzeci raz?
ad. 5. Tak. Czasem trzeba trochę poczekać.
Tu możesz sobie sprawdzić:
http://archiwumallegro.pl/search/13104476-siddhartha-hesse.html
Co do bibliotek - postulat poprawy jakości zbiorów uważam za słuszny. Aczkolwiek obawiam się, że są dwie bariery: charakterystyczna dla instytucji państwowych nieruchawość i popyt ze strony użytkowników, którym bardziej zależy na Kalicińskiej niż na Hessem.
Co to znaczy "należy się"?
Jeżeli komuś nie odpowiada jego pensja, to ma możliwość:
- negocjowania jej z pracodawcą;
- przejścia do innego pracodawcy;
- podniesienia swoich kwalifikacji;
- podjęcia dodatkowej pracy;
- stworzenia sobie miejsca pracy samemu.
Poziom fachowy i moralny pracodawców nie ma tu nic do rzeczy.
PS Nie piszę pod innymi nickami.
2. "Warunki na zgrupowaniach miałyśmy bardzo dobre! Wszystko to zasługa naszego prezesa i nie jest prawdą, że nad łóżkami dach przeciekał! SZCZEGÓLNIE, ŻE PRAWIE NIE PADAŁO!" ("Miś") :-)))
3. A ja rozumiem, że jeśli ktoś prowadzi działalność gospodarczą, która nie przynosi zwrotu "kosztów amortyzacji", że tak eufemistycznie określę pensje pracowników na poziomie wystarczającym do normalnego życia (UWAGA! RÓWNIEŻ DO PODNOSZENIA MOTYWACJI, KWALIFIKACJI, tudzież sprzyjającym SUMIENNOŚCI I UCZCIWOŚCI) to mamy do czynienia z nieudacznikiem. A jeżeli dochody takie przynosi, ale ów kapitalista zwyczajnie je przejada, to nie dość, że to nieudacznik, który wraz z podobnymi sobie doprowadza gospodarkę do ruiny, to jeszcze zwykła kanalia.
4. Widzę, że często gubisz wątek. Ja twierdzę, że ludzi nie stać na _nowy_samochód_, bo taki przeciętny w tym kraju _15-letni_ to przy dobrych wiatrach można kupić i za 1111,86 zł, o czym pisałem wyżej.
5. :-))) Chodziło o książkę o Buddzie, a nie książkę Hessego "Siddhartha". Zapewne jak zapytam o książkę o wilkach, to polecisz mi "Wilka stepowego" (-:
Do rzeczy. Jesteśmy cywilizowanymi ludźmi, idziemy do księgarni i kupujemy, a jak nas nie stać, mimo, że nie jesteśmy narkomanami, czy kimś podobnym, to coś tu jest NIE TAK! Na wszelki wypadek zaznaczę, że nie mówię o kupnie 15 książki w miesiącu. Antykwariat też zły nie jest, ale tu chodzi o przypadek szybkiego i bezproblemowego zaspokojenia drobnej potrzeby.
6. To nie żaden postulat, jeśli nie zauważyłeś, to ludzie już od tej kapitalistyczno-biurokratycznej menażerii niczego nie oczekują, poza odrobiną spokoju. Tak są tym kurewskim dobrobytem uszczęśliwieni.
2. Bardzo dowcipne, niestety - trochę nie na temat. Wydawać na kulturę można oczywiście nieograniczone pieniądze, tym niemniej proponuję trzymać się jakichś rozsądnych ram - np. przyjętych przez IPiSS przy wyliczaniu minimum socjalnego. Pozycja kultura i rekreacja: dla gospodarstwa jednoosobowego 106,59 zł a np. dla czteroosobowego - 214,53 zł.
3. A czy płace pozwalające na życie na poziomie minimum socjalnego pozwala na "normalne życie", czy nie? Bo mnie się wydaje że zwykle pozwala, co wynika z konstrukcji owego minimum.
4. A Ty nie czytasz co się do Ciebie pisze. Pokazywałem możliwości kupienia nowego wozu. Jakiegoś grata to można kupić i za zasiłek z pomocy społecznej.
5. No widzisz, nie pomyślałem że jesteś z gościem na "ty". Czego to się można o ludziach na tym forum dowiedzieć...
A co do księgarni - dlaczego zakładasz że nas "nie stać"? Nie widzę tu uzasadnienia.
6. To kiedy rewolucja?
2. Na temat. "To nie prawda, że ludzi nie stać na pójście na koncert. Szczególnie, że są darmowe koncerty!" - widzisz analogię?
3. Tobie się wiele wydaje. Nie, MINIMUM socjalne to jest stan ostrzegawczy, następne jest minimum biologiczne, a to już stan krytyczny. Minimum socjalne to jest ubóstwo, ubrania z lumpeksu, książki z antykwariatu, żarcie z "promocji", darmowe koncerty, 15-letnie samochody i tak dalej.
4. Puknij się w czaszkę. Żyjącym za MINIMUM socjalne proponujesz oszczędzanie po 250 złotych miesięcznie. Znalazłeś taką rubryczkę w danych IPiSS?
5. Zapytaj o to samo tych, którzy _o_ nim piszą.
Nie widzisz, bo tylko w lustro patrzysz.
6. Jak się miarka przebierze.
---
Tak się zastanawiam, czy Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z obrzydliwości tego, co tu wypisujesz? Bezczelnie zaglądasz biednym ludziom w portfele, przeliczasz, pouczasz i na koniec stwierdzasz, że życie w takim ubóstwie jest przecież normalne, niech nie pyskują i się cieszą, że bez butów nie chodzą, jak 100 lat temu...
i wmawianie im, że za ich los odpowiedzialni są kapitaliści (czy komuniści), starosta, dyrektor, żydzi, masoni etc. - wszyscy tylko nie oni sami.
Pracę masz taką, że na lewicowym portalu boisz, czy wstydzisz nawet do niej przyznać, więc musisz sobie jakoś wszystko odpowiednio przewartościować, żeby nie zaszkodziło to miłości własnej. Pomocne w takim razie są tu te liberalne racjonalizacje typu: jest mi dobrze - to moja zasługa, komuś jest źle - to tylko jego wina.
jest taka, która nie przynosi pieniędzy.
To jakiś manifest aspołecznego egoisty?
Swoją drogą, istnieje też możliwość, że Ty w ogóle nie masz czym się pochwalić.
A mnie się wydaje, że najbardziej aspołecznymi jednostkami są ci, którzy absorbują swoimi potrzebami i "krzywdą" wszystkich dookoła, zaś sami nie są w stanie zapewnić utrzymania nawet sobie i najbliższej rodzinie.
Mówimy, oczywiście, o ludziach zdolnych do pracy.
A dlaczego tak Cię interesuje moje życie? Roszczeniowych lewaków (nie mylić z lewicowcami) zwykle najbardziej interesuje cudze życie, a zwłaszcza ile kto zarabia i czy czasem nie więcej niż oni.
Nie interesuje mnie Twoje życie, chodzi o temat dyskusji. Chciałbym wiedzieć, czy każdy z tych, którzy "sami nie są w stanie zapewnić utrzymania nawet sobie i najbliższej rodzinie" może zostać równie pożytecznym dla świata człowiekiem, jak Ty.
Swoją drogą, wyobraźmy sobie taką hipotetyczną sytuację, otóż każdy spośród tych 60 % zarabiających 1500 zł miesięcznie podnosi swoje kwalifikacje (metodami dostępnymi tu i teraz) i rozpoczyna energiczne poszukiwania lepszej pracy. Pytanie jest takie, gdzie oni ją znajdą i na jaki wzrost płac będą mogli liczyć? Wyjaśnij mi to na podstawie tej swojej ideologii, o ile ona oczywiście ma jakiekolwiek zastosowanie w takiej skali, bo o jednostkowych przypadkach to my tutaj nie dyskutujemy.
Według GUS-u w pierwszym kwartale 2012 w Polsce było 1.883 tys. bezrobotnych, co ciekawe liczba ta jest mniejsza o 259 tys. od liczby bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy.
W swoim kwartalnym Badaniu Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL) GUS wyklucza z grona bezrobotnych osoby, które:
- poszukują pracy ale nie są gotowe do jej podjęcia w ciągu dwóch
tygodni – 70 tys. osób;
- zaniechały poszukiwania pracy zniechęcone bezskutecznym
poszukiwaniem – 474 tys. osób;
Razem wykluczonych zostaje 544 tys. osób, gdy dodamy to do oficjalnej gusowskiej liczby bezrobotnych to wychodzi 2.427 tys. czyli o 285 tys. więcej niż figuruje w rejestrach urzędów pracy a stopa bezrobocia według GUS rośnie z 10,5 proc. do 13,1 proc. (oczywiście po odpowiednim zwiększeniu liczby osób aktywnych ekonomicznie).
Poprawa kwalifikacji (i w ogóle wytężona praca) oznacza większą produktywność, większe przychody firm itp. Co więcej część z tych pracowników dojrzeje do założenia własnych firm, tworzenia dalszych miejsc pracy itp.
To bardzo łatwo rozłożyć ręce "kapitalizm jest winny" ale jakoś między płacami i poziomem życia robotnika w wiodących krajach kapitalistycznych a np. w trzecim świecie jest przepaść.
Przepraszam, bo nie rozumiem, te dwa nędzne frazesy z podręcznika agitatora to jest już cała odpowiedź, czy jakiś błąd techniczny wystąpił? ;-)))
Jeżeli chcesz pogłębić wiedzę nt. gospodarki rynkowej to polecam stosowną literaturę. Z pozycji popularnych (acz solidnych) polecam "Ekonomia. Nauka zdrowego rozsądku" Bowdenów. Część "polską" dopisali m. in Kabaj i Kowalik. Powinno Ci się spodobać.
Wygląda na to, że ta czytanka to jedyny Twój kontakt ze światem realnym, nie dziwi zatem skąd tak nieprzystające do niego pomysły.
Przypomniało mi się, że wielki uczony, noblista Milton Friedman też miał taki genialnie banalny plan, jak reformować poradziecką gospodarkę. Później biedaczek przyznał, że nie wpadł na to, że przy prywatyzacji to się przede wszystkim nomenklatura uwłaszczy, rozkradając za bezcen dorobek społeczeństwa. No, ale skąd on mógł to wiedzieć, skoro w uczonych księgach kapitalistycznych niewiele na temat rzeczywistości napisano? ;-)
Podobnie Ty, piszesz jakieś pierdoły o podnoszeniu kwalifikacji przez pracowników, najwidoczniej nie mając pojęcia, że głównymi inwestycjami we współczesne technologie, jakie tutejsi nieudaczni przedsiębiorcy planują, to jest zakup "ciężarówek" klasy BMW M5, czy Subaru Impreza.
Jak ktoś chce klepać biedę, to jego prawo. Nikt np. w USA, o ile wiem, nie zabrania spać pod mostem i żywić się wyłącznie kiełkami. Problem robi się wtedy, kiedy w imię rozmaitych chorych ideologii narzuca się tę biedę ludziom przemocą, tak jak w krajach socjalistycznych, czy w ogóle w państwach preferujących etatyzm w polityce gospodarczej. Na szczęście ten etap mamy już za sobą. A jak ktoś chce sobie zracjonalizować swoją sytuację przy pomocy marksistwa-lenistwa no to co ja mogę. Popukać się w czoło, i tyle.
Wiesz, to tak jak z nadwagą. Można mniej jeść, pobiegać sobie regularnie, i będziesz chudnąć.
Ale można sobie tłumaczyć problemy "chemią w jedzeniu", "niskimi zarobkami" (oczywiście zawinionymi przez [pracodawcę) które każą się opychać boczkiem, "brakiem czasu" itp. itd. bzdetami. Tylko efektów od tego nie będzie.
Czy to już wszystko co masz do powiedzenia na temat Kowalskiego i jego przygód z dokształcaniem i poszukiwaniem lepiej płatnej pracy?
Podsumowując: nic!
Chcesz lepiej zarabiać? Lepiej pracuj. Podnoś kwalifikacje.
Miliony ludzi tak robią. Światopogląd nie pozwala? Zmień światopogląd.
Nie chcesz? Trudno. Do prostych prac fizycznych ludzie też są potrzebni. Za adekwatnym wynagrodzeniem, oczywiście.
Coś Ci umknęło po drodze, nie dyskutujemy o 1, 2 czy 5-ciu osobach, ale o tych 60% pracujących. Jeśli nie zauważyłeś, to ja twierdzę bezczelnie, że dla nich wszystkich z najbardziej nawet popodnoszonymi kwalifikacjami nie starczy odpowiednich stanowisk w tej dziadowskiej folwarcznej gospodarce. Proporcje są wręcz odwrotne, im wyższe kwalifikacje, tym mniejsze szanse na znalezienie odpowiadającej im pracy. Oczywiście mowa tu o kwalifikacjach możliwych do zdobycia dla przeciętnego człowieka, bo 50-letni murarz i 40-letnia sekretarka dyplomowanymi programistami C/Cpp już raczej nie zostaną.
Nie dziwi mnie jednak taki obrót sprawy, bowiem uważam, że ten cały żuliberalizm służyć ma jego wyznawcom, by mogli wierzyć, że mają czyściutkie sumienia. Jako społeczna idea sensu większego nie ma.
A wynagrodzenie, owszem, nawet w przypadku prostych prac fizycznych winno być adekwatne... do kosztów utrzymania, czyli pozwalać na godne życie.